Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-07-2014, 10:36   #171
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gabriel podszedł do Aramina, złapał go za ramię i odciągnął kawałek od reszty.
-Pomyśl choć przez chwilę - wysyczał do niego zimno - wiesz co czai się za zakrętem? Ja nie. Próbuję ratować nam skórę i ugrać jak najwięcej. Odrzucając to zlecenie jesteśmy w dupie, biorąc je mamy wszystkie karty w ręku. Równie dobrze możemy po wyjściu stąd ogłuszyć tego cholernego Makadosa i iść prosto do Lathidrilla, wytargować potrojenie pensji, donieść mu o położeniu tej świątyni i ruszyć tu z całą jego siłą ofensywną. Wygląda na to, że ledwie żyję, a jestem tu jedyny myślący - westchnął i dodał już pogodniej - więc stań obok mnie i rozegrajmy to jak trzeba. Przekaż to teraz grupie, a ja odprowadzę Makadosa na bok, żeby nic z tego nie dotarło do jego uszu.
Aramin patrzył na Gabriela spode łba słuchając go nieufnie. Nie miał zamiaru być zdradzieckim najmitą, który wbija nóż w plecy swojego mocodawcy, dlatego argumenty o targowaniu gaży go tylko rozjuszyły, ale reszta z tego co mówił Gabriel miała sens. Skoro nie miał zamiaru być ślepym narzędziem, to nie mógł zaryzykować śmierci niewinnych prawda? Dlatego trzeba się dowiedzieć o co chodzi. Podszedł do reszty i zmuszając się do skorzystania z wewnętrznych zasobów charyzmy zaczął mówić przekonująco:
- Słuchajcie, nie jesteśmy pewni co jest grane. Dlatego pójdziemy teraz zjednoczeni do Lathidrilla i powiemy mu o tej sytuacji, zażądamy wyjaśnień. Nie wiem jak wy, ale ja nie chciałbym ani być wykorzystany przez niego, ani poświęcony w jakimś nekromantycznym rytuale. No to co, idziemy?
Gabriel podszedł do Makadosa i odciągnął go kawałek od grupy, mówiąc mu, że muszą porozmawiać.
- Posłuchaj, kapłanie - zaczął z lekkim uśmiechem - wydaje mi się, że jesteśmy zgodni, że w najlepszym interesie nas wszystkich jest pomoc twojemu bogu i jego potężnemu kultowi. Tylko, że my, szaraki, jesteśmy zwyczajnie nieobyci w tematach religijnych i bardziej zainteresowani złotem, niż bożym błogosławieństwem, ale skoro koniec końców i tak zadziałamy dla wspólnego celu - nie ma chyba powodu, byś przeszkadzał nam w negocjacjach z kapłanką, a? - zrobił krótką pauzę i rozejrzał się, po czym zaczął mówić dalej - w tej chwili Aramin przekonuje wszystkich, żeby zgodzić się na ofertę kapłanki. Ciebie odprowadziłem na bok, bo wiem, że nie musisz być przekonywany, za to musisz pójść ze mną na układ. My pomagamy twoim ziomkom, ty nie stajesz przeciwko naszym interesom. Pasuje ci to? - skończył z przyjaznym uśmiechem.
Makados poszedł razem z Gabrielem, gdyż był zainteresowany co ten ma do powiedzienia. Wysłuchał go.
-Róbcie sobie z Deire interesy skoro tego chcecie. Ona jest tutaj najpewniej wyżej w hierarchii, więc raczej nie mam podstawy, by podważać jej zdania. Co do wchodzenia sobie w drogę, czy interesy to nie macie się czym martwić. Zostaw mnie teraz muszę się pomodlić.- odpowiedział temu, po czym odczekał, aż Gabriel odejdzie do pozostałych. ~Dla pieniędzy zrobią wszystko, lecz mniejsza z tym. Ważne jest tylko to, że Myrkul będzie zadowolony.~ Pomyślał kapłan, po czym począł się modlić.
Spojrzała się na mężczyznę, którego szczerze nieznosiła, jednak wysiliła się dając mu odpowiedź.
- Wykorzystywany przez Lathidrilla to już jesteś od dawna, tylko dopiero zaczynasz to zauważać - mruknęła Orczyca. - I tak “zadecydujecie najlepiej” - dodała z przekąsem wypowiadając dwa ostatnie słowa.
Marduk był przerażony tym co widział. Jego kompani mieli zamiar najwidoczniej przystać na propozycję Deire. Ponieważ był wraz z wszystkimi uwięziony w piramidzie, nie pozostało nic innego jak przywołać kapłankę. Wiedział, że może to przypłacić życiem, ale chciał jakiegoś rostrzygnięcia.
- Deire przybądź!
 
Ulli jest offline  
Stary 23-07-2014, 10:57   #172
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jestem - odpowiedziała zza ich pleców. - I czekam - posłała mu podejrzliwe spojrzenie.
Marduk lekko wystraszony obrócił się szybko na pięcie.
-Wypuść mnie i tych ludzi, których przetrzymujecie. Nie mam zamiaru służyć ani tobie, ani Myrkulowi.
Zdawał sobie sprawę, że może to wyznanie kosztować go życie, jednak nie miał zamiaru grać. Być może jego postawa sprawi, że wahający się towarzysze przejdą na jego stronę?
Makados w międzyczasie dokończył swoje modły, a następnie w milczeniu przyglądał się całej sytuacji.
- Moi towarzysze za podobną deklarację poderżnęliby ci gardło, głupi elfie - Ton Deire zmienił się nie do poznania. - Ale wiedz, że bardziej przysłużysz się Panu Kości martwy niż żywy. Zatem twoje ckliwe bohaterstwo jest dla mnie nadzwyczaj zabawne. Postawię sprawę jasno: macie dwie opcje. Pierwsza to śmierć na miejscu. Złożymy was tedy na ołtarzach Pana, a wy i tak wrócicie do obozu i zabijecie waszego pracodawcę. Z tym, że wtedy będziecie w objęciach śmierci i pod moją wyłączną kontrolą.. Jest i druga opcja. My zachowamy przy życiu waszych robotników i was, w zamian wy wychodzicie i obiecujecie zabić Lathidrilla. Jeśli zaś nie dotrzymacie danego mi słowa, wierzę, że dobrzy ludzie - rzuciła okiem na Makadosa - zadziałają zgodnie z ich sumieniem. Wybór należy do was.
Kapłan ledwo zauważalnie skinął głową. Ciekawiło go z iloma to będą walczyć, zanim wreszcie pójdą po wiadomo kogo.
Nie podobało się Mardukowi to co mówiła kapłanka. Nie mieli żadnego wyboru. Jeśli odmówi pomocy w zabiciu Lathidrilla prawdopodobnie będzie musiał walczyć z kapłanką i jej nieumarłymi sługami w jej świątyni. Wszystko wskazywało na to, że tę walkę przegra. Bardzo nie chciał umierać. “Co począć, co począć.”
- Nie dajesz nam żadnego wyboru. Jeśli wymusisz na nas obietnice pod przymusem nie będzie ona ważna.
Elf miał zamiar pójść na ustępstwa, nawet jeśli by to oznaczało złożenie tej głupiej obietnicy, a po dojściu do obozu poinformowanie o wszystkim Lathidrilla. Z jego pomocą miał nadzieję pokonać kapłankę i uwolnić ludzi, tylko czy będzie mógł polegać na towarzyszach?
- Jeżeli skłamiecie, czeka was śmierć. Nie ma więc możliwości, byście kłamali, kochany. Chyba nie sądzisz, że uda wam się schronić na mojej wyspie? U szaleńca, który uważa się za boga? - dodała z ironią.
Gabrielowi opadły ręce, gdy usłyszał wymianę zdań Marduka z kapłanką.
- Co za nieprawdopodobny kretyn - wyszeptał z niedowierzaniem i spojrzał z urazą na Aramina.
Zebrał się w sobie, wyszczerzył zęby i zawołał do kapłanki:
-Tak, świetnie, bierzemy to, idziemy naostrzyć miecze, a ty trzymaj się ciepło i do zobaczenia.
Kapłanka spojrzała na nich wszystkich z politowaniem.
- Pewnie żaden z was nie słyszał o instynkcie samozachowawczym…? - nie czekała na odpowiedź. - Trudno, ja nie mam już czasu, ani chęci, by męczyć się tutaj waszą obecnością. Wiedzcie jednak, że opuszczenie świątyni nic wam nie da, a skrycie się u wariata i bluźniercy doda wam tylko kłopotów. Niniejszym uznaję, że nasz pakt został zapisany. Chyba, że ktoś jest przeciw?
Spojrzała na najemników, ale żaden najwyraźniej nie był przeciw.
- Jak miło - burknęła. - Zatem idźcie, przyjaciele. Wierzę, że waszą drogę znaczyć będzie krew Lathidrilla. Już nigdy nie nazwie siebie Myrkulem. - dodała ze wstrętem i zniknęła, a brama, zgodnie z zapowiedzią, rozstąpiła się.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-07-2014, 16:14   #173
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację

Rozdział 3

"Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas"
Fryderyk Nietsche

Świece już się wypalały. Siedzieli w prawie całkowitej ciemności. Lathidrillowi to nie przeszkadzało, był elfem, widział w ciemnościach. W przeciwieństwie do swojej rozmówczyni. Wiedźma siedziała związana na krześle, w pustym, ciemnym pokoju, w którym poza owym krzesłem i pewną księgą, niczego nie mogła dostrzec. Ale wiedziała, że jest tu też ktoś jeszcze. Golem stał przy ścianie. Czuła bijącą z niego magię, zaś gdzieś w mroku pokoju wędrował elfi mag, rzucając raz po raz jakimś pytaniem, by odpowiedź satysfakcjonującą go choćby w najmniejszym stopniu, zapisać skrzętnie do księgi.

Nie dowiedział się wiele. Wiedźma nie była chętna do wyjawiania swoich sekretów. Lathidrill jednak cieszył się, że jego ludzie załatwili sprawę w sposób tak niebanalny. Dało mu to szersze pole manewru, z pewnością bardziej rozległe niźli posyłanie kolejnych gońców z listem. Czarownica widocznie zbagatelizowała zagrożenie ze strony jego ludzi. Niesłusznie, czego dowodziła teraz ona sama, siedząc skrępowana i raczej osowiała.
- Rzecz jest prosta – zaczął elf. – Ty wyjawiasz mi Korony, a ja daruję ci życie. Ręka rękę myje. Prosta współpraca, czemu zatem nie chcesz mi pomóc?
Spojrzał na nią przenikliwie. Nie widziała tego.
- A jeśli odmówisz – kontynuował. – Spowolnisz tylko nieco proces dekapitacji heretyków. Ja ich dopadnę, wcześniej, czy później. Decyduj, wiedźmo.
Cisza. Zacisnął pięści. Ta sytuacja irytowała go do najwyższego stopnia.
- Będziesz siedzieć cicho, tak? To potem ci coś jeszcze. Uwielbiam zabawy z wszelkimi retortami, dekoktami, eliksirami. Ty też? Bo gwarantuję ci, że moje wynalazki powinny zrobić na tobie wrażenie dość, hm, piorunujące…
Cisza.
- Powiesz coś do jasnej cholery, czy nie? – wybuchnął nagle. – Męczę się tu z tobą którąś już godzinę, im starsza, tym głupsza jesteś, wiedźmo. Jeszcze się nie nauczyłaś, że przed Myrkulem nikt się nie ochroni? Tym prawdziwym, nie tym, którego czczą ci heretycy!
Przerwała ciszę.
- Nie jesteś Myrkulem, Lathidrill. Choćbyś nie wiem, jak tego chciał.

Cios. Splunęła krwią na podłogę.
- Nie podważaj elementarnych prawd. Pytam raz jeszcze i lepiej wytęż swój słaby słuch: gdzie jest Korona?
Cisza. Ale tylko na chwilę.
- Tam, gdzie była zawsze. W świątyni. Twoje urojenia nie sprawdziły się.
- A więc jednak… – zaniepokoił się Lathidrill i westchnął. – Ciężka jest droga powrotu do chwały. Dziękuję, wiedźmo. Już nie jesteś mi potrzebna.
Świece wypaliły się do końca. W ciemności dało się słyszeć już tylko słaby, zduszony krzyk starej kobiety.
- Weź stąd to ścierwo.
Golem wykonał polecenie, a Lathidrill zasiadł przy stole z księgą. Ukrył twarz w dłoniach. Chwycił pióro, już chciał cos napisać, gdy wtem rozległo się pukanie do drzwi.

 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 27-07-2014 o 20:25.
MrKroffin jest offline  
Stary 14-08-2014, 23:30   #174
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Marduk był po całym zajściu w piramidzie bardzo wzburzony. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie cudem uniknął śmierci. Ocaliła go pewność siebie kapłanki Myrkula. Czyżby ta kobieta rzeczywiście miała aż taką władzę na wyspie? Nie chciało mu się w to wierzyć.
- Co macie zamiar zrobić - zwrócił się do towarzyszy- Muszę to wiedzieć, jeśli mamy walczyć. Kto jest ze zdrajcą Makadosem, a kto ze mną?
Makados słysząc słowa elfa uśmiechnął się na sekundę, by po chwili na jego twarzy zagościł zwyczajowy spokój.
- Spójrz racjonalnie, elfie! Z kim niby masz większe szanse na przetrwanie? Z szalonym magiem, który wcale nie daje nam wyboru i nie informuje choćby szczątkowo o swych planach, czy z potężną kapłanką, która postawiła sprawę tak jasno i klarownie, że bardziej się nie da? Zastanów się nad tym, dobrze ci radzę- powiedział kapłan z każdym słowem przybliżając się do elfa, tak by skończywszy mówić być blisko niego i twarzą w twarz.
Marduk wcale się nie speszył zachowaniem Makadosa i natychmiast odpowiedział.
- Co ty mówisz szalony kapłanie? Ona niby daje nam wybór. Jaki to wybór, albo będziemy jej służyć i spędzimy resztę swego życia na tej przeklętej wyspie, albo odmówimy i zginiemy. To żaden wybór. Nie mam zamiaru spędzić tu reszty życia. Poza tym szanuję swoje słowo. Zobowiązałem się chronić tą wyprawę przez pewien czas. Mordowanie naszych zleceniodawców jest złamaniem danego słowa. Nigdy tego nie uczynię.
-A to ciekawe co mówisz. Z tego co mi wiadomo to tutaj żadnego słowa nie dawaliśmy. Dawaliśmy za to nasze usługi, a ci którzy nas najęli powinni również przestrzegać zawartej umowy, a co my tutaj mieliśmy? Robotę za nic! Nawet żołdu nie było, a ty uważasz ich za takich miłosiernych? Łaskawych? Otóż nie wiecie - zwrócił się kapłan do wszystkich - że nikt kogo tutaj przywieźli nie wrócił! Nikt nie powraca z tej wyspy! A kto was tutaj zwabił? Kto jest tym niewdzięcznikiem, który jest za to odpowiedzialny? Lathidrill! Nadal macie zamiar być za tym pajacem, czy zrobicie to co dla was najlepsze?
Aramin nie wytrzymywał już napięcia i dylematu jak wyjść z sytuacji z honorem. Głowa mu się nagrzewała od emocji dlatego rzucił trzymaną za pazuchą czapę w ziemię z taką zaciekłością, że powinna zmienić się w pył, następnie spojrzał z wdzięcznością na Marduka mówiącego o łamaniu danego słowa. Akurat po nim - zdawałoby się - nadętym bufonie by się tego nie spodziewał. Rozpaczliwie podszedł do pięknej Adzy i rozkładając przed nią ręce zapytał głośno:
-Wychlaran! A co TY powiesz o tem? Może jakieś gusła pozwoliłyby Ci wyjasnić co i jak?
-Na co tu gusła, kochaniutki? Tu nie ma co wyjaśniać. sprawa została postawiona jasno. - zaklinaczka nie owijała w bawełnę. -Albo chowasz swoja dumę w buty i przyjmujesz lepiej płatne zlecenie albo znowu wracasz z podkulonym ogonem do Lathidrilla. Tym razem mając jednak nadzieję, że przypomni on sobie, że nie robimy za darmo.
Gabriel był całkiem zadowolony z obrotu spraw. Przeżyli, a do tego karty są w ich rękach. Całe szczęście, że trafili na tak absurdalnie pewną siebie kapłankę *bądźcie ze mną, albo wszyscy zginiecie*, bo obawiał się, patrząc na to co wyczynia grupa, że jego starania będą zaprzepaszczone. Udało im się jednak wyjść z podziemi cało i nawet zaczęli ze sobą rozmawiać, więc na jego usta powrócił szeroki uśmiech.
-Słuchajcie, spójrzmy na to w najprostszy sposób. Mag nas wynajął, mag trzyma w garści całą wyspę, mag będzie zainteresowany zdradzeniem położenia tej świątyni. Może uda nam się coś wynegocjować ciekawego dla naszych sakiewek. Dogadajmy się ze spiczastouchym i zorganizujmy rajd na mroczną świątynie, to powinno być całkiem zabawne. Minusem tego wyboru jest fakt, że musielibyśmy ogłuszyć Makadosa, zanim narobi rabanu. - Gabriel puścił oko do mrocznego kapłana.
Brad do dyskusji się nie wtrącał, cierpliwie wysłuchując padających z różnych stron propozycji. Swoje zdanie miał - nie miał zwyczaju zmieniać pracodawców w środku roboty, nawet jeśli ów pracodawca nie do końca był szczery.
Khett milczała. Nie wydawała jej się słusznym dyskusja, którą prowadzili jej towarzysze. Z jednej strony nalegali na lojalność wobec pracodawcy gdy sugerowała załatwienie sytuacji po najmniejszej linii oporu, a teraz rozważali możliwość “wepchnięcia mu sztyletu w plecy”. Zaufanie do drużyny, w której się znalazła malało z każdą chwilą przebywania w ich towarzystwie. Wreszcie odezwała się niepwenie.
- Jeżeli już, to mamy jakiekolwiek szanse z tymi, z którymi przybyliśmy, bez możliwości wracania, ci z wyspy nie będą mieć żadnego powodu, aby trzymać nas przy życiu. - Mruknęła niechętnie.
- Cóż... wygląda na to - odezwał się w końcu Brad - że większość jest za dotrzymaniem umowy z dotychczasowym pracodawcą.
Sytuacja zrobiła się nieciekawa. Makados wiedział już, że nie ma wsparcia w większości grupy. Do tego to spojrzenie Gabriela upewniło go w swoim postanowieniu. Mimo to postanowił nie ułatwiać im zadania..
-Nie ujdzie wam to na sucho - powiedział kapłan palcem wskazującym dotykając piersi Marduka. - Słyszycie?!- powiedział do nich na koniec, by następnie gestem drugiej ręki wykonać szybki gest. -Eklilu!
 
Eillif jest offline  
Stary 15-08-2014, 15:06   #175
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Błyskawicznie wokół nich wzbiła się w powietrze ogromna chmura duszącego dymu. Ciężko było dostrzec coś znajdującego się dalej niż własne palce.
Gabriel ksztusząc się dymem wyskoczył poza obręb dławiącej mgły i wyjął miecz, gotów płazować kapłana jak tylko wynurzy się z obłoku.
~Udało się~ stwierdził szybko kapłan, po czym sięga rękami przed siebie, by spróbować dosięgnąć Marduka, który to był dokładnie przed nim, gdyż palcem czuł w chwili rzucenia zaklęcia tamtego szatę.
Marduk widząc, że kapłan rzuca zaklęcie, po którym pojawiła się mgła, odruchowo sięgnął po miecz, który miał przy pasie. Wyszarpnął go z pochwy gotowy ciąć kapłana, zapamiętał gdzie ten stał i ciął w tym miejscu powietrze.
Zanim jednak elf zdążył dosięgnąć Makadosa, ten chwycił go silnie za szatę, powodując chwilową utratę równowagi. Wymówił formułę zaklęcia, ale tym razem nie podziałało. Marduk nadal stał cały i zdrowy, co więcej, wiedział już dokładnie, gdzie jest kapłan.
Elf podjął rozpaczliwą próbę wydostania się ze zwarcia. Gdy pierwsze próby nie przyniosły rezultatu postanowił potraktować Makadosa jednym ze swoich zaklęć. Konkretnie to było uśpienie. Wypowiedział magiczną formułę i rzucił zaklęcie. Zaraz się okaże - pomyślał - czy jego bóg nad nim czuwa.
Najwyraźniej jednak czuwał, bo Makados jedynie nieco zmrużył oczy. Zaklęcie nie przezwyciężyło jego woli.
Brad spróbował jak najszybciej wydostać się poza zasięg zaklęcia. Na szczęście był dosć daleko od jego źródła. Brać udziału w starciu nie miał zamiaru - wiedział co prawda, kogo chciałby trafić, ale strzelanie czy dźganie rapierem na oślep raczej mijało się z celem.
Nic nie szło po jego myśli. Makados to wiedział i musiał coś na to poradzić. Mgła prawdzie dawała mu chwilową przewagę, lecz szybki tupot butów oznaczał, że kolejni z nich wychodzili z tego obłoku. Nawet dotyk śmierci nie zadziałał! Był wściekły Makados za swój pech. Widać ta przeklęta Tymora szydziła z niego! Musiał szybko coś zrobić, gdyż za chwilę będzie jeszcze gorzej, gdy tylko mgła się rozwieje. Wiedział, że nie ma czasu skończyć tego co zaczął z Mardukiem, a walczyć ze wszystkimi na raz nie wchodziło w grę. To by było samobójstwo! Nie mając szybko innego pomysłu ruszył w prawo. W stronę gdzie najpewniej mogła być świątynia. Najpewniej, gdyż ta mgła była obosieczną bronią. Ruszając przygotował tarczę na swym lewym przedramieniu, by być gotowym zablokować możliwy atak, gdyż mógł się spodziewać wszystkiego.
Makados przebijał się przez dym, mając nadzieję, że uda mu się nie przebiec niezauważonym przez jego niedawnych kompanów. Mylił się. Biegnąc, zauważył Gabriela. Ale najpierw Gabriel zauważył jego.
Gabriel nie zastanawiał się wiele i grzmotnął Makadosa na odlew płazem miecza.
Makados widząc zagrożenie przyśpieszył, przy okazji starając się spodziewany atak zablokować tarczą.
Blok na nic się nie zdał i po chwili kapłan otrzymał silny cios mieczem, nie dość silny jednak, by go ogłuszyć.
-Tu jest, skubaniec! - zawołał Gabriel do kompanów i zamachnął się mieczem, by poprawić Makadosowi.
Aramin złapał się za głowę i warknął:
-Co robić, co tu kurwa robić?!
Dobył swego ostrza i zakręcił młyniec, po chwili ogromnego wahania podszedł do Makadosa i machnął bez przekonania i energii płazem.Uderzenie było mocne, lecz kapłanowi udało się ustać na nogach, by szybko spróbować wyminąć Gabriela i wszystkich, którzy chwieli by mu uniemożliwić czmychnięcie w stronę świątyni. Brad nie bardzo miał ochotę stawać na drodze uciekającego kapłana, ale równocześnie nie miał zamiaru pozwolić mu uciec. Dlatego też sięgnął po rapier i pobiegł w kierunku, gdzie toczyło się starcie. W końcu jeśli nie da się zatrzymać Makadosa, to lepiej go utrupić, niż pozwolić na przyłączenie do wrogów. Makados uciekłby zapewne, gdyby nie rychłe pojawienie się Aramina, który uderzył z tyłu niespodziewającego się ciosu kapłana. Cios okazał sie silniejszy, niż podejrzewał szlachcic, a głowa Makadosa słabsza, niż podejrzewał sam Makados. Kapłan padł na ziemię, kompletnie tracąc przytomność.
 
Aramin jest offline  
Stary 15-08-2014, 22:39   #176
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Marduk dobiegł do nich w chwili gdy już Makados leżał nieprzytomny na ziemi.
- Dobra robota, niech teraz Lathidrill i kapitan rozsądzą co z nim zrobić. Jednego zdrajcę mniej. I bez niego czeka nas ciężka walka.
-Dobra, dobra - machnął ręką Gabriel.
Nie podobał mu się pomysł oddawania kapłana w ręce przełożonych, ale żadne lepsze rozwiązanie nie przyszło mu do głowy.
-Tylko nie strugajcie honorowych rycerzy, kapłanka proponowała nam potrojenie zarobków, niech elf da nam równowartość, a najlepiej niech połowę wypłaci od ręki. Jeśli kogoś to interesuje - uśmiechnął sie promiennie - to niech po prostu się nie wychyla i da kolegom zarobić. Fajnie jest przeżywać przygody, ale zdecydowanie przyjemniej, gdy wiesz, że będziesz się miał za co cerować, gdy już się skończą. - Odnalazł wzrokiem Aramina i z uznaniem pokiwał głową. - Dobry cios, cholera.
Brad schował broń, która na szczęście okazała się niepotrzebna.
- Dobry cios - powtórzył po Gabrielu. - Chyba warto by go związać, tak na wszelki wypadek - zaproponował.
Aramin pierwszy raz otrzymał pochwały od “sojuszników” i wykonał coś znaczącego. Mimo tego gdy zakręcił młyńca i schował ostrze do pochwy nie wyglądał wcale na zadowolonego: decyzję o ogłuszaniu Makadosa podjął na szybko i wciąż nie był pewien czy była słuszna.
-Hej hej! Zanim będziecie negocjować nowe stawki żądam byśmy dowiedzieli się od Elfa całej prawdy! Jeżeli będzie skrywał coś niegodnego to wypowiadam mu posłuszeństwo!
-Za to kapłanka Myrkula nie musi nic niegodnego skrywać, słuchaj tego: mroczne bóstwo, lochy, krew, szkielety, porwania, takie rzeczy - zauważył Gabriel.
Aramin zbity z pantałyku aż rozdziawił gębę ze zdziwienia. Po chwili namysłu i wahań - miał małą wiedzę o cudzych bogach dlatego nie był pewien czy bóstwo śmierci koniecznie jest złe - przyznał Zimnemu Chłopcu rację: co jak co, ale mordowanie bezbronnych niewolników i węzienie ciał wieczystą sługą za pomocą nekromanckich plugawych sztuczek na pewno nie było honorowe. Zaczęła rosnąć w nim złość do tych parszywych kapłanów gdy nagle na jego głowę z czeluści niebios spadł pomysł:
- Idźmy nie do Lathidrilla, tylko do Kapitana! Przyciśniemy go i zobaczymy co wie! Zaiste trzeba będzie stanąć przeciw uciskowi tych kapłanów, ale kto wie czy rzezając jedno zło nie nakarmimy jego truchłem innej ciemnej mocy! Ty - pokazał z dużą pewnością siebie na Gabriela. - Jeżeli okaże się, że Elfi mag to plugawiec ubijemy dwa kurczaki jednym kamieniem i będziesz miał podwójną nagrodę.
- Nie będę miał żadnej nagrody i całą wyspę przeciwko sobie. Brzmi jak dobra zabawa - parsknął Gabriel.
- A myślałam, że to ja zrobię wszystko dla złota…- pokręciła głową Adza i wymruczała pod nosem. - Może i to prawda, ale ja się tak łatwo zabić jak ty, kochaniutki nie dam.
Brad, który przy wydatnej pomocy Khett dokończył właśnie zbożnego dzieła wiązania i kneblowania Makadosa, podniósł się z kolan.
- Jeśli już skończyliście dyskusję na tematy przeróżne, to chodźmy już do kapitana i miejmy pierwszą część sprawy z głowy.
Orczyca jedynie przytaknęła mężczyźnie przerzucając Makadosa sobie przez zdrowe ramię. Nie wdawała się w słowne dyskusje między towarzyszami, z praktyki wiedząc, że prowadzą one do niczego. No może co najwyżej poza atakiem z zaskoczenia.
 
Zormar jest offline  
Stary 20-08-2014, 14:28   #177
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
- Oswald! – wrzasnął barczysty mężczyzna. – Oswald! Kurwa, chodź tu!
- Tso?Oswald przyszedł. – Tso siem tak drzesz?
- Widzisz tą pstrokatą? W środku, za orczycą. To nie jest ino ta wiedźma twoja?

Niewielki, sześcioosobowy konwój mknął przez osadę. Idąca na czele zielonoskóra kobieta, budząca zazwyczaj strach, aktualnie bardziej ciekawiła, niż przerażała. Przez ramię miała przewieszonego ni martwego, ni żywego towarzysza. To właśnie on tak zaciekawił żądną rozrywki ludność Arthurii, która tłumnie otoczyła wędrującą do nieznanego miejsca grupkę.

- Ta – zaczął Oswald. – To ona. A co? Zazdrościs?
- Nie pieprz, Oswald. Jeno ciekawym, czemuś jej ochrony nie zapewnił.
-Jakiej ochrony? – zmarszczył brwi.
- Wybałusz no te twoje krzywe gały i zobacz, co ta zielona niesie. Widzisz już? Chłopa zarżły trupy.

Oswald pobladł nagle.
- Kochanie, nidz ci nie jes?
- Ty, a gdzie właściwie oni lezą? I czemu nie ma z nimi tych, co trupy ich porwały? – zagadnął barczystego niewysoki, zakatarzony gość w skórzanej czapce.
- Na to drugie to sam se odpowiedz. A gdzie ich cholera niesie to nie wiem, ale mi to nie po drodze. Pewno idą do Lathidrilla albo kapitana. Albo ścierwo zakopać.
- No oby. Już dość się tego wala wszędzie po ostatnim ataku, tylko psom się to podoba.

Tymczasem najemnicy szli dalej, pośród zaciekawionych, bystrych spojrzeń bijących z każdej uliczki i każdej okiennicy. Już niedaleko. Już widzieli przed sobą trap na Aquernicę, bo jak dowiedzieli się, wolny czas Szarobrody wolał spędzać na morzu niż na ziemi, bo uważał, że zbyt długie przebywanie na stałym lądzie powoduje, że chce mu się rzygać.

Przeszli przez trap i gdy chcieli zejść na podpokład, do kapitańskiej kajuty, za ich plecami rozległ się ostry głos wilka morskiego.

- Hej wy! Czego tu?!

Stał za sterem, opierając się o niego i świdrując ich wzrokiem. Nagle jednak złagodniał.

- A… temu co? – wskazał na Makadosa Żeby tylko nie jakaś zaraza, na psa urok – splunął.

Dalej, w ciemnej, zawilgoconej chacie siedział Lathidrill. I odliczał.

 
MrKroffin jest offline  
Stary 23-08-2014, 20:31   #178
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk szedł w pochodzie przez osadę zaraz za orczycą. Chciał móc zareagować zaraz jak to będzie konieczne. Emocje wywołane przez walkę i sytuację zagrożenia sprawiły, że doznał olśnienia. Badania magiczne, które jak każdy mag, prowadził nieustannie właśnie znalazły pozytywne rozwiązanie. Czuł, że kiedy tylko siądzie, by na spokojnie to przeanalizować i spisać w swojej księdze zaklęć, będzie mógł powiedzieć o znacznym postępie. Przełoży to się zapewne na kolejne zaklęcia bojowe i wzrost jego potęgi. Tymczasem jednak należałoby załatwić ostatecznie sprawę Makadosa. Czuł zadowolenie, że zdrajca nie zyskał poklasku u reszty grupy. Jego towarzysze zachowali się, jak się tego po nich spodziewał. Wierzył, że gdy Makados zostanie osądzony i "zneutralizowany" uda im się z powodzeniem rozwiązać konflikt na wyspie. Lathidriill był w końcu potężnym magiem. Z jego pomocą uda im się pokonać kapłankę nawet w jej świątyni, gdzie tak chełpiła się swoją przewagą.

Kres przemyśleniom położyło wejście na pokład statku. Niezbyt rozgarnięty załogant kapitana zażądał wyjaśnień.

- To ujawniony i pochwycony przez nas zdrajca. Zamiast zadawać głupie pytania, idź człowieku po kapitana i natychmiast go tu zawołaj. Musi zadecydować co począć z tym nieszczęśnikiem.

Miał nadzieję, że liderzy miejscowej społeczności, czyli Szarobrody i Lathidrill staną na wysokości zadania. Zagrożenie jakie stanowili kapłani Myrkula na wyspie nie mogło zostać zbagatelizowane.
 
Ulli jest offline  
Stary 04-09-2014, 14:55   #179
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Marynarz splunął za burtę i zaklął paskudnie, po czym zszedł pod pokład. Nie trzeba było długo czekać na kapitana, który w towarzystwie swojego podwładnego już po chwili stawił się przed nimi. Spojrzał na Makadosa, który zaczął w międzyczasie odzyskiwać przytomność.
- Zawsze wiedziałem, że z nim jest coś nie tak - skomentował. - Ale po jaką cholerę przyprowadzacie mi go na moją łajbę?
- Bo jesteś kapitanem - odpalił Brad. - I żeby się dowiedzieć, co jeszcze powinniśmy wiedzieć o tej cholernej wyspie. Bo, zdaje się, jest tu kilka ciekawych rzeczy, o których wcześniej nikt nam nic nie powiedział.
- Znaczy się co? - podrapał się po brodzie. - Nie wasz zasrany interes, wy tu od bitki jesteście, myślenie pozostaw lepszym od siebie, złodzieju przebrzydły - splunął za burtę. - A dla tego tutaj zdrajcy weźmie się i nastruga palik elegancki. Na mojej wyspie drewna akurat staje. Póki co weźcie go gdzie przywiążcie, coby nie uciekł. Takie rzeczy mam wam tłumaczyć?
- Spokojnie, kapitanie. - Brad darował sobie słowo “pan”, a słowo “kapitanie” wypowiedział z całkowitym lekceważeniem. - Jakoś tych lepszych tu nie ma, jak widzę. - Zmierzył Szarobrodego rozbawonym spojrzeniem. - A co do walki, to chyba mamy za to dostawać zapłatę. Więc od złodziei nie będziemy się wyzywać.
- Nie marnuj mojego czasu, głupi chłopaku. Gadajże do czorta, czego ode mnie chcecie i wynoście się. Zajęty jestem.
- Taki stary i taki głupi - odparł Brad. - Powiedz nam, co tu się dzieje. I zacznij nam płacić, zanim sobie niepotrzebnie narobisz wrogów.
- Hardyś. Hardzi długo nie żyją. - pociągnął łyk z gąsiorka stojącego przy jednej z beczek. - Nie wiem, co ci uroiło w tym zakutym łbie, tępaku, ale to jest moja wyspa i moi ludzie. A ty jesteś sam. Darcie mordy na każdą osobę w tym obozie skończy się nareszcie sztyletem w brzuchu. Poczekaj jeno. A mówić wam nic nie zamierzam, bo i nie ma co. Wszystko jasne. Wydobywamy złoto z kopalni, wy powinniście dostać pieniądze za ochronę, ale nie chronicie to i wypłaty nie ma. Mieści się to w twoim wąskim postrzeganiu świata, złodzieju? Bo pewnie przywykłesz pieniądze brać za nic. I to uczciwym, robotnym ludziom. Niepotrzebnie pan Lathidrill się za tobą wstawił pierwszego dnia - znów wypił łyk. - Czego więc chcecie? Co tu się dzieje powiedziałem, czemu pieniędzy nie dostajecie, powiedziałem. Jeszcze jakieś pytania? Czy przyszedłeś tu poskakać do lepszych od siebie, szczeniaku?
- Nie piskaj, staruszku - odparł Brad. - Jakoś od nas nie jesteś lepszy.
Marduk postanowił się w końcu wtrącić do rozmowy. Obawiał się, że Brad tak rozsierdzi kapitana, że nic nie uda się z nim załatwić.
- Oczekujemy decyzji kapitanie i zajęcia się jeńcem. To wszystko jeśli chodzi o mnie. Niestety z zagrożeniem nie damy sobie rady bez pomocy Lathidrilla. Wróg jest zbyt potężny. Gdybyś mógł z nim porozmawiać w sprawie wspólnej akcji byłbym ci bardzo wdzięczny.
Miał nadzieję, że te słowa wyjaśnią niejasności i pchną sprawę w dobrym kierunku.
Szarobrody splunął. Jakby nerwowo.
- Dobra, cholera. Zabić zdrajcę możemy na miejscu - przerwał nagle - albo lepiej nie. Ech, psia jego mać, na zdrady mu się zebrało. Jakbym ja mało roboty miał. Trudno. Chodźcie, zatarmosimy go do pana Lathidrilla.
Makados powoli odzyskiwał przytomność. Najpierw odkrył, że jest przez kogoś targany jak jakiś worek kartofli, a potem, że chyba ktoś rozmawia o nim. Pierwszą myślą jego było ruszenie się i ucieczka, lecz uznał, że jak na razie lepiej jest poczekać do lepszego momentu, choć i tak wiedział, że jego sytuacja jest dość dramatyczna, więc póki co udawał nieprzytomnego.
Gdy tylko przeszli przez trap i skierowali swe kroki ku obozowi, Makados zmienił swoje plany. Ni stąd, ni zowąd orczyca wypuściła z rąk kapłana i runęła jak długa na ziemię.
- Co do cholery?! - wrzasnął Szarobrody.
Kapłan nie zamierzał trwonić czasu i zdobytej okazji. Nie bez trudu, pokonując więzy, wstał, by następnie szybkimi skokami ruszyć najkrótszą drogą ku dżungli.
- Zaraza… na co czekacie, do jasnej cholery?! Biegnijcie za nim! - wrzasnął Szarobrody.
Marduk widząc co się dzieje nie zwlekał ani chwili. Splótł zaklęcie uśpienia i rzucił na Makadosa.
Tym razem jednak nie podziałało. Kapłan skupił się i odparł zaklęcie elfa, by po chwili spróbować rozpaczliwej ucieczki w kierunku dżungli, jednak jego nadzieje w jednej chwili zniszczył Brad, który ponownie ogłuszył Makadosa.
- No wreszcie - warknął kapitan. - Dalej, chodźmy, już dość zmitrężyłem z wami czasu.
 
Zormar jest offline  
Stary 23-09-2014, 22:36   #180
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gdy znaleźli się przed chatą Lathidrilla, Marduk popatrzył po towarzyszach a stwierdzając, że żaden nie kwapi się zapukać do drzwi, sam to zrobił.
-Lathidrillu wyjdź do nas mamy pilną sprawę. Chodzi o bezpieczeństwo osady i całej waszej misji.
Miał nadzieję, że powściągliwy w mówieniu i kontaktach elf tym razem złamie swoje przyzwyczajenia i uda się z nim porozmawiać.
Cisza. Nic nie wskazywało, by w zapadłej chałupie Lathidrilla, żył ktokolwiek kiedykolwiek.
- Panie Lathidrillu, sprawa jest poważna - zaczął kapitan. - Prowadzimy zdrajcę.
Wtedy jak na zawołanie rozległ się głuchy dźwięk skrzypiących drzwi. Wejście stanęło otworem.
- Tylko mi tam z kulturą, rozumiecie? - warknął w ich kierunku.
Wszyscy jednak najwyraźniej zrozumieli, bo juz po chwili zgodnie przekroczyli próg chałupy Lathidrilla.
Chałupy, która zaskoczyła jedynie tych, którzy wcześniej nie mieli okazji przebywać w towarzystwie mało komunikatywnego elfa. Mimo że z zewnątrz chata wyglądała na niezbyt solidny zbitek kilku desek, wewnątrz przywitał ich dywan z polarnego niedźwiedzia i kilkanaście mahoniowych drzwi, rozchodzących się po całym budynku. Nie musieli jednak kluczyć po tajemnej siedzibie Lathidrilla, centralne drzwi rozwarły się naraz, ukazując za nimi postać maga na środku potężnej kolistej sali.
Marduk odważnie wyszedł do przodu i przemówił. Nie bał się maga. W końcu byli tej samej rasy i profesji. Zapewne też myśleli podobnie.
-Lathidrillu natknęliśmy się na coś z czym sami nie zdołamy wygrać. Potężna kapłanka Myrkula w swiątyni-piramidzie. Przy okazji ujawniliśmy zdrajcę. Okazał się nim Makados.
Tu Marduk podszedł do związanego i ogłuszonego kapłana i za włosy podniósł jego głowę tak by mag mógł zobaczyć jego twarz.*
Lathidrill patrzył. I miarkował. Ale nie mówił nic.
- Jaka decyzja, panie Lathidrillu? - zapytał kapitan, ale i jemu mag nie był skłonny odpowiedzieć.
I kiedy wszyscy już sądzili, że przyszli tu na marne, Lathidrill dał znak. Na czole Makadosa. Jedno słowo.

Dekapitacja
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172