Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2013, 18:30   #31
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak to niekiedy bywało, pogoda nie potrafiła się dostosować do pragnień członków wyprawy no i zrobiła się zbyt piękna. Wiatr ustał, wbrew pragnieniom wszystkich marynarzy, którym - jak każdy wie - życzy się nie "przyjaznych", a "silnych" wiatrów. Z silnym wiatrem dobra załoga i dobry statek sobie poradzą, a z ciszą na morzu? Można najwyżej spuścić łodzie, wziąć pagaje w dłonie i spróbować pociągnąć statek milę lub dwie.
Paru matrosów zaczęło gwizdać, a kilku spoglądało z ukosa na Adzę. Z ich twarzy trudno było odczytać, czy chcą ją wyrzucić za burtę by pozbyć się "diablego balastu", czy też pragną ją prosić o to, by zaczęła drapać podstawę masztu.
Do wyjaśnienia tej kwestii jednak nie doszło, przynajmniej w tym momencie.
I trudno się było dziwić Bradowi, że na widok Hulrika wyleciała mu z głowy nie tylko ta sprawa, ale i wiele innych. Hulrik sam w sobie był przedstawicielem nieodpowiedniej płci i na Bradzie wrażenia wywrzeć nie mógł, ale lśniący toporek w jego dłoni zmieniał nieco ten stan. I to nie przez dziwny kontrast świetnego wyglądu oręża ze znacznie mniej świetnym wyglądem pokładu "Aquernici". Mimo wszystko nie jest rzeczą typową, by ktoś, komu nic nie zrobiłeś, pędził na ciebie wymachując śmiercionośnym orężem.
Brad początkowo nie wierzył własnym oczom, zwalając wszystko na halucynacje spowodowane upałem. No i uchylił się zbyt późno, przez co zarobił czerwoną krechę.
Rana śmiertelna nie była, nawet do ciężkich zaliczyć ich nie można było, ale nawet za taki drobiazg należało odpłacić. Oko za oko...
Brad zrobił krok w prawo i wpakował w odsłonięty bok Hurlika paręnaście centymetrów zimnej stali.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-12-2013, 17:29   #32
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Dzień zaczął się dla Marduka nieprzyjemnym zgrzytem. Co prawda Makados się odnalazł w z grubsza nienaruszonym stanie, ale za to zginął miecz Draugdina. W pełni rozumiał stan w jakim teraz się znajdował wojownik. Gdyby ktoś mu ukradł jego księgę czarów też nie byłby zadowolony. Więcej to by była zupełna katastrofa, nie mógłby rzucać czarów.

Nauczony dotychczasowymi wydarzeniami, gdy wybierał się na śniadanie do mesy, wziął ze sobą wszystkie swoje rzeczy, także miecz i kuszę. Wolał nie ryzykować kolejnego przykrego zdarzenia. Śniadanie nie było tak wystawne jak kolacja, ale zupełnie wystarczające. Szpon i tym razem nie towarzyszył Mardukowi. Nakarmił go i kazał poczekać na siebie na którejś z rei.

Po śniadaniu udał się wraz z resztą najemników na pokład. Mimo, że słabo ich znał to czuł się w ich obecności zdecydowanie bezpieczniej. Nastrój beztroski, który towarzyszył mu przez kilka pierwszych godzin po zaokrętowaniu ulotnił się bezpowrotnie. Nawet powietrzne akrobacje Szpona i jego radość z latania nie były w stanie rozproszyć złego nastroju. Jastrząb czuł wyraźnie napięcie swego pana i mu również udzielała się nerwowość.

W pewnym momencie wydarzyło się coś zaskakującego. Jeden z marynarzy, Hurlik, ten sam który ich dzień wcześniej oprowadzał rzucił się z toporem w ręce na Brada. Brad nie zdążył się uchylić i został niegroźnie zraniony. W odpowiedzi on zadał ranę Hurlikowi. Marduk uznał, że trzeba zdecydowanie powstrzymać dalszy rozlew krwi, nawet jeśli to oznacza złamanie zakazu używania magii. W końcu tu chodziło o czyjeś życie. Adza widać doszła do podobnego wniosku, bo chwilę wcześniej próbowała nieskutecznie rzucić jakieś zaklęcie. Marduk postanowił nie popełnić jej błędu. Dokładnie splótł zaklęcie i wypowiedział słowo "summun" sięgając jednocześnie do sakiewki po szczyptę drobnego piasku. Magiczna energia pochłonęła piasek sprowadzając jednocześnie głęboki sen na ich przeciwnika. Marduk popatrzył z wyższością na Adzę. Tak, pokazał tej zaklinaczce co to prawdziwa magia. Niestety na napawanie się zwycięstwem nie było za dużo czasu. Hurlik w każdej chwili mógł się obudzić.

Marduk odetchnął z ulgą.
-Gdzie kapitan?! Wezwać kapitana i Lathidrilla, prędko zanim się wykrwawi- wrzasnął na załogę.
Załoganci tylko głupio spoglądali to na Marduka, to na Hulrika. Wszyscy byli zbyt zdziwieni tym co się stało, by zareagować.
 
Ulli jest offline  
Stary 05-12-2013, 16:39   #33
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados obudził się w kubryku przy swoich towarzyszach. ~Kubryk?!~ Kapłan przyjął momentalnie pozycję półleżącą, opierając się na prawej ręce. Co dziwne leżał w zbroi, która odcisnęła swoje piętno na ciele mężczyzny bolącymi odciskami. ~Przecież co dop...~ Momentalnie przerwał rozmyślania, gdyż nagle ogarnęły go odruchy wymiotne. Prawą dłonią zatkał sobie usta, jednocześnie próbując opanować swój organizm. Po kilku atakach, te skończyły się, lecz nadal coś było nie tak, bowiem w ustach czół jakichś dziwny metaliczny posmak. ~Czym było nafaszerowane to prosie? Żelaznym pyłem?~

Nadal lekko nie w sosie po niedawnych ekscesach żołądkowych, kapłan usiadł się pod jedną ze ścian kubryku i zamyślił. ~Co tu na demony dziewięciu piekieł się dzieje? I dlaczego nie pamiętam nic od połowy kolacji?! Chłopie uspokój się, myśl! Myśl co ostatnie pamiętasz! Ostatnie to były... Oczy Lathidrilla!~ Kapłan szybko sprawdził rękami, czy wszystko ma, gdyż miał już podejrzenia sądzić, iż elfi mag coś z nim zrobił po kolacji, a do tego był taki sprytny, by potraktować kapłana amnezją, krótką, ale zawsze amnezją. Pierwszym co sprawdził był święty symbol swojego Pana. Palce na całe szczęście w mig natrafiły na grubawy sznurek na szyi. Makados odetchnął z wyraźną ulgą, gdyż miał przy sobie święty symbol, najcenniejszą rzecz jaką posiadał. ~Już ja się dowiem coś mi zrobił elfie, nie myśl sobie, że jeśli dysponujesz potężnymi czarami, to możesz się mierzyć z bogami, a konkretnie z jednym bogiem, którego reprezentuję.~ Złożył w myślach przysięgę, po czym wyszedł z kubryku. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem, na śniadanie nawet nie poszedł, nie po ekscesach jakich doznał po przebudzeniu.

Po opuszczeniu kubryku Makados kręcił się po statku. Chodzi to od dziobu, to do steru, a także penetrował ukradkiem różne zakamarki, gdyż wolał wiedzieć dokładniej co gdzie jest na tym statku. Gdy natomiast poranny posiłek dobiegł końca i dołączyli do niego pozostali najemnicy wydarzyło się coś zaskakującego. Ich niedawny oprowadzacz Hurlik cisnął toporkiem w Barda, który nie zdążył się w porę odsunąć i został lekko ranny. W rewanżu ten zripostował uderzeniem jakiejś krótszej broni, bodajże rapiera, którym mocno ugodził osiłka. W tym samym czasie Makados zdążył już chwycić do ręki tarczę, by po chwili patrzeć jak Hurlik pada na ziemię uśpiony zaklęciem maga lub zaklinaczki.



Makados widząc co się stało rozejrzał się szybko, zastanawiając jednocześnie co zrobić. Pozostawić tak Hulrika by się wykrwawił? Raczej takie wyjście nie było by dobre dla ich wizerunku jako ochrony. Szybko więc podszedł ii rzucił na Hulrika leczenie lekkich ran.
-Ilga motysss… Panie mój, powstrzymaj się i nie zabieraj go jeszcze do swojego królestwa.- Szepnął szybko pod nosem kapłan, rzucając czar poprzez dotknięcie rannego. Gdy zaklęcie zadziałało wstał od rannego i odszedł.
- Niech to szlag - mruknął Brad, patrząc za odchodzącym. - Mi by mógł pomóc - dodał cicho i pokręcił głową.
Wtedy wszyscy zauważyli, że Hulrik zaczyna budzić się powoli z magicznego snu. Złapał się mocno za ranę, która mimo leczenia nadal była bolesna i zaklął brzydko. Podniósł się lekko, acz w ogóle nie wydawał się być agresywny.
Mardukowi ulżyło nieco, że po przebudzeniu Hulrik nie był już agresywny. Jednak dalej nie było kapitana, ani Lathidrilla. Kapitan powinien się pojawić. Taka sprawa jak atak załoganta na innego członka załogi powinien być osądzony a konsekwencje zostać wyciągnięte. Do tego dochodzi kradzież miecza Draugdina. Coś po prostu należało z tym zrobić. Tymczasem postanowił zamienić słowo z niedoszłym zabójcą Brada.
- Hulriku pamiętasz co zrobiłeś? Rzuciłeś się z toporem na jednego z nas. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
Marduk popatrzył surowo na marynarza oczekując odpowiedzi.
Hulrik dyszał ciężko i jęczał z bólu. Podniósł wzrok na elfa, a w jego oczach coś zapłonęło. Zamachnął się niezdarnie na niego toporkiem, ale jego przeciwnik był zbyt daleko. Chwycił się za głowę i zemdlał.
Marduk cofnął się o krok widząc, że Hurlikowi wcale nie przeszło i nadal ma zamiar ich pozabijać.
- Dajcie liny, trzeba go związać. I poszukajcie do cholery tego kapitana. Musi podjąć jakieś decyzje odnośnie tego co tu się stało.- powiedział elfi mag.
Marduk zaczynał powoli żałować, że zaciągnął się na ten okręt. Jak się okazało niebezpieczeństwa czyhały już podczas samej podróży. Co to będzie gdy dotrą na miejsce. Martwiło go też to, że jeden z nich został ograbiony z broni. Wojownik bez swego miecza jest jak bez ręki.
Jakiś bardziej rozgarnięty marynarz rzucił Mardukowi solidny sznur. Wtem rozległ się krzyk:
- Lathidrill! Tam, na rufie!
Rzeczywiście, na podwyższeniu stał dumnie wymieniony elf. Bryza gładziła spokojnie jego włosy, mimo że nikt nie odczuwał powiewu wiatru. Spoglądał na horyzont, jakby zupełnie niezainteresowany tym, co się wydarzyło.
Thraco stał obok obserwujac wszystko uważnie. Gdy padł pomysł związania Hurlika, minotaur ochoczo ruszył na pomoc. Cały czas miał blisko siebie swój topór i uważnie obserwował załogę, jak i maga, który nagle pojawił się na rufie.
Wtem na pokładzie pojawiła sie Adza, a za nią kapitan. Zmierzył wzrokiem leżącego i związanego Hulrika, a następnie najemników.
- Któryś wytłumaczy co tu zaszło? - zapytał z nutą irytacji.
- Może mu słońce zaszkodziło - mruknął Brad. - Zaatakował nas bez powodu. I nie wyglądało to na zarty. - Wskazał na zakrwawiony toporek Hulrika i swój zakrwawiony rękaw. - Nie mogłem pozwolić, by mnie zaszlachtował, a był za blisko, by mu umknąć - dodał.
-Było jak mówi. Rzucił się na nas bez powodu.- podjął Marduk- Co się dzieje kapitanie na twoim okręcie. Wczoraj jednego z nas sparaliżowało w mesie. Potem kradzież miecza a teraz to. Czy ktoś nie chce się nas przypadkiem pozbyć, ktoś z załogi?
Marduk złożył ręce na piersi i rzucił kapitanowi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Jaki miałbym niby cel, aby was nająć, a potem próbować zabić? Zresztą nie patyczkowałbym się tak z tym, więc swoje podejrzenia możecie odrzucić. Lathidrillu! - po chwili obok niego pojawił się mag. - Co o tym sądzisz?
Elf nachylił się nad nieprzytomnym Hulrikiem. Pokręcił głową z niezadowoleniem i wyszeptał kilka słów do kapitana.
- Niech ktoś da mi topór, do cholery! - wrzasnął na podwładnych.
Oczy Lathidrilla przybrały błękitny odcień, a topór Thraco wyśliznął mu się z rąk i trafił do Szarobrodego.
- Za chwilę ci go oddam, nie szalej. - warknął i zamachnął się na szyję Hulrika.
Głowa potoczyła się po pokładzie. Lathidrill przytrzymał ją butem, a kapitan uderzył raz jeszcze, tym razem w czaszkę. Buchnęła jakaś czarna maź. Kapitan odsunął się z obrzydzeniem, podobnie jak większość zebranych i upuścił na ziemię topór minotaura.. Elf skrzywił się odrobinę, popatrzył na posokę. Wziął łeb w dłonie i zaczął szeptać do kapitańskiego ucha.
- Wy dwoje! - odezwał się do Adzy i Marduka. - Pójdziecie z panem Lathidrillem wybadać to cholerstwo. Weźcie całe cielsko i ruszajcie za nim do jego kajuty. Reszta najemników dostaje teraz inne zadanie, bo to nie jest rejs wycieczkowy. Zawołajcie no tego kapłana i spotkamy się w ładowni. - ruszył w rzeczonym kierunku.
Brad wytarł ostrze rapiera w kawał szmaty, którą potem wyrzucił za burtę, a następnie, nie tracąc już więcej czasu, poszedł za kapitanem.
Marduk zamrugał szybko patrząc na kapitana ze zdziwieniem. On Marduk Fallethrin ma dźwigać bezgłowe ciało. Kapitan chyba na głowę upadł.
- Kapitanie, chętnie pomogę panu Lathidrillowi w rozwikłaniu tej zagadki, ale do poniesienia ciała będzie pan musiał wyznaczyć załogantów. Ja nie mam odpowiedniej krzepy. Poza tym kto to widział, żeby mag nosił trupy.
-Jeśli pan Lathidrill wybrał ciebie, to znaczy że to twoje zadanie, jasne? Wszyscy jesteśmy tu równi, a na honor nie ma miejsca na moim statku. - powiedział przez ramię i nie zwracał więcej więcej uwagi na najemników.
Adza skrzywiła się na słowa kapitana. Miała inne zdanie na ten temat, ale zdawała sobie dobrze sprawę, że to nie czas na wygłaszanie go. Podchodząc do ciała zaklinaczka nie kryła obrzydzenia, ale zabrała się do wykonania zadania.
Minotaur uśmiechnął się w duchu na te słowa. W swoim życiu podróżnika widział już nie jedno, także maga ciągnącego trupa do swojej siedziby. Nie zamierzał jednak tym wspomnieniem dzielić się z innymi.
Złapał swój topór i bez zbędnych słów ruszył za kapitanem. Być może będąc z nim sam na sam zdoła w końcu zadać trapiące go pytania, które de facto powinien zadać w momencie zaciągania się na okręt.
Makados wszystko widział i słyszał, gdyż nie oddalał się daleko, tylko stanął za zebranymi dookoła, gdyż musiał być chwilę sam. Upraszał po cichu swego boga, by mu wybaczył to lekkie, ale zawsze bluźnierstwo. Gdy zaczęła się cała draka z kapitanem słuchał tego co się działo oraz przyglądał się w miarę możliwości. Gdy zaś został razem z pozostałymi zawołany, by iść za kapitanem, przedarł się przez ciżmę marynarzy i ruszył za pracodawcą.
Lathidrill rzucił spojrzenie Mardukowi i wskazał oczyma na bezgłowego trupa.
Marduk skrzywił się wymownie. Nie wierzył, że to robi, ale chwycił bezgłowe cielsko za jedną nogę i zaczął je ciągnąć w ślad za Lathidrillem.
- Może byś pomogła - powiedział do Adzy- Mieliśmy go zanieść we dwójkę.
- Ależ oczywiście. Wybacz. - odpowiedziała grzecznie dziewczyna, jednak nie mogąc powstrzymać się od przedrzeźniania niczego nie spodziewającego się Marduka.
 
Zormar jest offline  
Stary 06-12-2013, 23:37   #34
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Adza miała dość. Nie podobała jej się atmosfera panująca przy wieczerzy. Nie dość, że kontakty załogi i kapitana nie były najlepsze, na dodatek cała ta niepokojąca sytuacja z Makadosem...
~ Może wtykał nos w nie swoje sprawy? Jest dość ciekawski, a do tego tajemniczy. Nikt za takimi nie przepada. Jednak to nie zmienia faktu, że nikt nie powinien być potraktowany jak on. ~ podjęła po chwili ~ Ten elf ewidentnie chciał się czegoś dowiedzieć, więc upozorował chorobę chłopaka. Ale zachowanie najemników? To bardzo miło, ze minotaur chciał pomóc, ale czemu w taki sposób?
Wydaje mi się, że prędzej czy później będziemy musieli się lepiej zgrać, bo tylko to może zadziałać na naszą korzyść. Osobno jesteśmy bezradni.
Z zamyślenia wyrwał ją Marduk przemawiający do jastrzębia. Zaklinaczka zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała z nim porozmawiać, ale teraz nie była na to gotowa. Westchnęła kiedy usłyszała wyniosły ton maga. Wyglądało na to, że trudno im będzie się dogadać.
Marduk wyglądał na maga, który za wszelką cenę będzie chciał udowodnić różnicę między nimi.
~ Obym tym razem się myliła. Na tę chwilę jednak wystarczy mi to, że nie poszedł ze swoim chowańcem do kubryku.
Usłyszała najemników wychodzących z mesy. Nagle poczuła się zmęczona tym długim dniem. Ruszyła w stronę kubryku. Położyła się w koi i zaczęła opowiadać Rufusowi o nieudanej wieczerzy.
Nawet nie pamiętała kiedy zasnęła. W nocy budziła się kilka razy. Podczas jednej pobudki wydawało się jej, że coś słyszy, ale pomyślała, że to pewnie któryś ze „współlokatorów” kręci się, bo nie może spać, więc nie upewniając się co to za dźwięki, zasnęła znowu.

***

Adza stała z chłopakami przy burcie. Próbowała choć trochę zaradzić żarowi, który lał się z nieba, wachlując się ręką. Znała osoby które nie tolerowały ciepła do tego stopnia, że „wariowały” podczas ociepleń, a zachowania Hurlika nie można było nazwać inaczej. Zaklinaczka usłyszała krzyk, właśnie w tym momencie matros rzucił się na grupę najemników. Najwyraźniej dostrzegł to także i Makados, ponieważ zakładał już swoją tarczę. Jednak atakujący zdążył już zadać cios Bradowi. Chłopak nie pozostał mu dłużny. Uderzenie rapiera wyglądało na poważne. Wtedy zareagowała Adza, zrobiła krok do przodu wyciągając ręce i inkantując zaklęcie w mało znanym języku. Wybrała dość skomplikowane zaklęcie mające na celu zauroczenie ofiary, gdyż była zdania, że nie mogą zrobić krzywdy Hurlikowi. Według dziewczyny była to kolejna pomyłka, co zdarzało się na statku coraz częściej. Poza tym, jak wytłumaczyliby się kapitanowi z rannego lub co gorsza martwego marynarza na jego statku?
Adza odczekała chwilę, ale kiedy okazało się, że agresor nie ma zamiaru zatrzymać się i planuje już kolejny cios, Marduk spróbował swoich sił. Hurlik nie zdołał oprzeć się jego zaklęciu i runął na pokład jak długi. Adza zarejestrowała kątem oka pogardliwy wzrok maga.
~ I według niego to zaklinacze bawią się magią? Ja przynajmniej nie używam magii na pokaz. ~ pomyślała, ale nie pokazała po sobie, że zauważyła wyniosłe zachowanie Marduka.
Podeszła bliżej leżącego ciała. Rozejrzała się po załogantach. Każdy z nich wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w śpiącego marynarza. Nie zareagowali nawet na polecenie jednego z najemników, aby znaleźć kapitana.
Adza pokręciła gwałtownie głową. Załoga, podejście kapitana, “cień” Szarobrodego coraz mniej podobali się zaklinaczce. Popatrzyła po towarzyszach, zerknęła w stronę głupio gapiących się załogantów i zgromiła ich spojrzeniem. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła do kajuty kapitana, mając nadzieję, że w pobliżu “Szarobrodego” znajdzie też i maga, który pomoże rannym. Odchodząc nie powstrzymała się jednak od komentarza na tyle głośnego, że z pewnością usłyszała ją większość załogi w pobliżu.
- Co się tu do cholery dzieje?
W chwilę potem na jej ramieniu pojawił się Rufus. Odwrócił swój łepek i wbił wzrok w ludzi pozostałych przy rannych.
Adza nie znalazła przy kajucie ani kapitana, ani Lathidrilla. Na nic zdało się pukanie, a nawet wrzeszczenie - nikt nie odpowiadał. Gdy miała już wracać przed jej oczyma stanął nie kto inny, a sam Szarobrody.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, aby chwilę potem zwrócić się do kapitana, prawie nie łapiąc oddechu.
- Jak dobrze… Witam Panie kapitanie... Zawracam pewnie głowę, ale na pokładzie miała miejsce nieciekawa sytuacja. Proszę za mną, wytłumaczę wszystko po drodze. Tylko nie traćmy czasu. To poważna sprawa.
Nawet nie dokończyła nieskładnej wypowiedzi, ale już kierowała się na pokład, cały czas odwracając głowę i sprawdzając czy Szarobrody podąża za nią.
 
Eillif jest offline  
Stary 11-12-2013, 21:56   #35
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Cała załoga zbiegła się na pokład. Krew Hulrika wsiąknęła już w drewno. Słychać było nieustające szepty. To dopiero drugi dzień rejsu, a tutaj padł pierwszy trup. Na dodatek zabity przez samego Lathidrilla. Powietrze zdawało się gęstnieć z każdą chwilą, a słońce prażyło silniej z każdym krokiem najemników. Atmosfera na Aquernice już wcześniej nie należała do przyjemnych, teraz jednak stała się tak zła, że zaczęła się tworzyć panika. Masowy strach wśród załogi zaczęło wzbudzać wszystko – od dziwnego ataku jednego z doświadczonych i zaufanych załogantów, aż po dziwną czarną breję zastępującą mózg Hulrika.

Bohaterowie rozdzielili się. Być może Szarobrody szukał pretekstu, aby zająć ich myśli czymś innym niż niepokojąca sytuacja na statku? Jego podwładni zaczęli się coraz bardziej bać – znali przecież Hulrika i, choć ciężko go było nazwać pacyfistą, nigdy nie zabiłby bez powodu kogoś innego. Tym bardziej, że nie znał przecież nowych najemników na statku, toteż raczej mu niczym nie podpadli Kapitan wydał kilka komend podwładnym i kazał opuścić pokład. Przygryzł wargę i ruszył w kierunku ładowni.

BRAD, THRACO, DRAUGDIN I MAKADOS

Schodzili coraz niżej i niżej. Nareszcie znaleźli się na samym dnie Aquernici – w ładowni. Poustawiane wszędzie drewniane skrzynie i beczki zapewne gromadziły całe zapasy okrętu na okres rejsu. Szarobrody stanął, wyprostował się, odchrząknął i powiedział do tych, którzy z nim przybyli.

- Sprawa jest następująca. Dopiero cośmy wypłynęli, a już są nieprawidłowości. Mianowicie znikają nam zapasy. Jedzenie i woda, dokładnie rzecz ujmując. Tam, o. – odwrócił się i wskazał gdzieś na przeciwległy koniec pomieszczenia. – W tamtym miejscu odnotowałem starty. Zniknęło sporo mięsa. Jeśli te kradzieże nadal będą tak postępowały nie dopłyniemy do celu o pełnych brzuchach. Waszym zadaniem jest sprawdzić te skrzynie, macie określić przyczynę zniknięcia zapasów i wskazać sprawcę. Nie wyznaczam żadnego terminu, ale lepiej się śpieszcie, jeśli głód wam niemiły. – odwrócił się do nich ponownie. – Pytania? Jeśli tak to szybko.


Ładownia

MARDUK I ADZA


Niezbyt przyjemna wycieczka maga i zaklinaczki trwała w najlepsze. Hulrik nie dość, że nie wyglądał zbyt wyjściowo bez głowy, to w dodatku śmierdział potem. Jego ciało było ciężkie i bohaterowie ledwo wlekli je za idącym szybkim krokiem Lathidrillem. Minęli kapitańską kajutę i stanęli przed drzwiami do sypialni elfa.

Lathidrill kątem oka spojrzał w tył, by sprawdzić czy są z nim w dalszym ciągu. Wyszeptał coś do siebie i wyjął z kieszeni kredę, którą zaczął rysować na drzwiach. Gdy te pokryły się już znaczną ilością dziwacznych run włożył resztę kredy do zamka i przekręcił ją. Zamek zachrobotał paskudnie, a kajuta stanęła otworem.

Gdy tylko to się stało, elfi mag wskazał, aby szli za nim. Gdy tylko przekroczyli próg kajuty oślepiło ich białe światło. Zamknęli odruchowo oczy, a gdy je otworzyli zobaczyli… górzysty teren z widokiem na jakiś szczyt. Teren zdawał się być niczym nieograniczony, a elf wskazał, aby odłożyli ciało na stół, który nagle się pojawił obok nich. Gdy to zrobili zjawił się też zestaw narzędzi chirurgicznych oraz książka otwarta na pierwszej stronie zapisanej jednym zdaniem: Dobrze. Zacznijmy sekcję.


Kajuta Lathidrilla
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 23-12-2013 o 15:09.
MrKroffin jest offline  
Stary 17-12-2013, 17:46   #36
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Może warto by, jak tylko przeszukamy te skrzynie, zamknąć ładownię na głucho i nikogo tu nie wpuszczać - zaproponował Brad.
- Dokładnie, to samo miałem proponować. I w razie konieczności sam mogę stanąć na warcie - dodał minotaur swoim dudniącym głosem.
- A przy okazji, kto zauważył braki i kiedy? - dopytał. Na usta cisnęła mu się cała masa innych pytań, ale nie chciał od razu być zbyt nachalny.
-Pan Lathidrill doniósł mi o tym wczoraj, jak skończył z tym.- skinął na Makadosa. - Radzę wam też pogadać z kukiem, często się tu kręci.
Na samo wspomnienie tego, iż Lathidrill coś z nim robił, zaczęło go znowu przewracać w żołądku, lecz powstrzymał się i nie dał nic po sobie poznać. Rozejrzał się dookoła, po czym zwrócił się do Kapitana.
- Czy jest możliwym, iż mamy pasażera na gapę? Nie mam bynajmniej na myśli tylko jakiegoś człeka, który skuszony chęcią zarobku dostał się na statek, lecz pytanie me dotyczy również tego, czy na statek mogła się dostać jakaś poczwara. Wszakże zniknęło głównie mięso, tak kapitanie? - Przemówił wodząc oczami po obecnych tutaj personach.
- To chyba nic dziwnego, że kuk się tu kręci najczęściej. Wszak musi z czegoś przygotować posiłki - odparł zdziwiony brakiem logicznego myślenia u kapitana - Nie chciałbym wyjść na gbura, ale tatko uczył mnie że nie wolno na okręcie załodze okazywać pogardy i wprowadzać nierówności. Na morzu wszyscy są równi i jednakowoż przydatni. A u ciebie drogi kapitanie wszystko stoi na głowie. Nie dość, że dostęp do alkoholu jest nieskrępowany, to jeszcze ostentacyjnie obnosisz się przed załogą, że tobie i zaufanym ci ludziom należy się lepsze jedzenie w nieograniczonej ilości. Nic więc dziwnego, że ktoś nie wytrzymał i zaczął podkradać jedzenie. Karanie go za to byłby w tej sytuacji absurdalne. Mogę tylko jeszcze raz powtórzyć za Bradem, że należy lepiej pilnować magazynu i wprowadzić do niego reglamentowany dostęp. I przede wszystkim skończyć z wystawnymi posiłkami, bo nie tylko złodziej uszczupla nasze zapasy żywności. - minotaur powiódł wzrokiem po skrzyniach, starając się ocenić na jak długą podróż zostały przygotowane i co w nich się znajduje.
Skrzyń nie było aż tak wiele, jak Thraco się spodziewał. Wprawnym, marynarskim okiem ocenił stan zapasów na jakiś tydzień, może dwa. Ciężko było ocenić, co zawierają beczki i pojemniki. Nieliczne tylko były podpisane. Pierwszym napisem, który rzucił się w oczy Thraco była “wieprzowina”, a zaraz po tym mała skrzynka z napisem “kolendra”. Kapitan poczerwieniał.
- Nie podważaj moich decyzji, minotaurze! Zaczynam żałować, że cię w ogóle wziąłem do tej roboty. Gówno mnie obchodzi co gadał twój rogaty tatko, tutaj jego zasady nie obowiązują, jasne? A jeśli masz jeszcze jakieś obiekcje to możesz śmiało wracać wpław do Wrót, może ci się uda! - złapał oddech. - I dla twojej informacji - mam na myśli to, że kuk chodzi tu najczęściej, więc może coś widział, albo coś podejrzewa. Czy rozumiesz teraz co do ciebie mówię?! - przeciągnął nienaturalnie słowo “rozumiesz”.
Chwycił butlę z grogiem stojącą na jednej z beczek i pociągnął dwa łyki.
- Pasażer na gapę to mało prawdopodobna możliwość, ale nie należy jej wykluczać. Jeszcze jakieś pytania? Sensowne? - spojrzał z niechęcią na Thraco.
W tym właśnie momencie Makados poczuł silne odruchy wymiotne i zdał sobie sprawę, że lada moment dojdzie do torsji.
- Nie ma powodów do nerwów, drogi kapitanie - odparł łagodnie Thraco siląc się na uśmiech - [i]Tatko mawiał, że dobrą radę trzeba przyjąć, jak najdroższy prezent. Wiedz, że doświadczony ze mnie żeglarz i to, co tutaj widzę zakrawa o pomstę do bogów. Bez dyscypliny na okręcie daleko, to my nie zajedziemy. A po tym, co się stało z Hurlikiem, będzie jeszcze trudniej nad załogą zapanować.
Szarobrody ochłonął. Pozornie.
- Z ostatnim zmuszony jestem się zgodzić. Właśnie dlatego tu jesteście. Braki w żywności nie poprawią już i tak słabego morale załogi. - wytarł ręką szarą brodę z resztek grogu. -Ja teraz zajmę się moimi kapitańskimi obowiązkami. Zostawiam was z tą sprawą. - skierował się w stronę schodów.
- Zobaczmy zatem - zaproponował Brad, gdy kapitan był w połowie schodów - jakie skrzynie zostały opróżnione, jakie zapasy przede wszystkim zniknęły. I czy czasem w jakimś zakamarku nie siedzi jakiś żarłoczny pasażer na gapę.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 19-12-2013, 18:24   #37
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados poczuł, iż naprawdę zbiera mu się do torsji, więc momentalnie zaczął wodzić oczami po pomieszczeniu. Wiedział, iż nie zdąży stąd wyjść, więc jedyną rzeczą jaką mógł zrobić było wybranie miejsca, gdzie będzie można to łatwo posprzątać. Szybko podbiegł do ściany, gdzie nie stały akurat żadne skrzynie i beczki i oparł się o nią ręką. Po chwili zaczął zwracać to co miał w żołądku. Starał się nie ochlapać czasem siebie oraz jak najmniej ścianę.
Makados zdziwił się jednak, gdy torsje ustały. Zamiast normalnej treści żołądkowej, na podłodze leżały białe kamyszki, nieznanego pochodzenia.
Minotaur dokładnie obejrzał skrzynie oraz ślady wokół nich. Zważywszy na to co się stało z Hurlikiem, mogli mieć do czynienia zarówno ze zwykły złodziejem, jak i czym o wiele gorszym.
- Co o tym wszystkim sądzicie, panowie? - zapytał towarzyszy w międzyczasie. Całkowicie zignorował torsje Makadosa, wszak nie każdy jest przyzwyczajony do ciągłe kołysania morską falą.
- Powiedziałbym, że to jest co najmniej dziwne - stwierdził Brad. - Za dużo dziwnych przypadków i to na samym początku rejsu. A ta kradzież jedzenia... - Wzruszył ramionami. - Cała banda głodomorów zrobiła wielkie spustoszenie w spiżarni?
Powiedziałby “przeklęty statek”, ale to by było nieco nie na miejscu.
- Nie sądzicie, że magowie mogliby tu zamontować kilka pułapek czy alarmów? - dorzucił po chwili. - Nawet ja wiem, że są takie czary - dodał, nie zdradzając, skąd czerpie ową wiedzę.
Thraco badał dokładnie naruszone skrzynie i beczki. Po pewnym czasie mógł wysunąć wniosek, że wszystkie pojemniki były uszkodzone, niektóre nadgryzione. Zęby raczej nie należały do człowieka, poza tym mało prawdopodobne, aby ludzie podgryzali drewniane beczki. Pojemniki otwierano bardzo niechlujne, wszędzie leżały kawałki żywności i rozlana woda oraz wino. Zginęło głównie mięso, warzyw ani przypraw nie tknięto. Woda i wino zniknęły w dużych ilościach. Ilość naruszonych zapasów stanowiła około jednej piątej całości, w niektórych pojemnikach nadal są resztki w mniejszej bądź większej ilości.
Dziwną rzeczą było nagłe pojawienie się torsji, acz jeszcze bardziej dziwną sprawą było to, co też Makados zwrócił, a były to jakieś białe kamyszki. Ostrożnie wyciągnął prawą rękę i zebrał na dłoń kilka kamyszków, po czym oglądał przez chwilę białe nie wiadomo co, próbując ustalić co to jest.
- Chyba trzeba będzie zacząć łowić ryby - powiedział Brad. - [i]Jakiś niechlujny żarłok dobrał się do tych zapasów. Żarł jak za dziesieciu. I nieźle popijał.
- Makadosie[/i[ - Brad zmienił temat. - Co się stało?
-Cholera wie. - Przyznał szczerze kapłan. -Co się ze mną działo w czasie kolacji? pytam, gdyż mam jakby to powiedzieć, dziurę we wspomnieniach tak od środka kolacji.
- Jadłeś i nagle padłeś - dość zwięźle wyjaśnił sprawę Brad. - Byłeś cały sztywny. Potem zabrał cię ten mag.
-Lathidrill?- Odrzekł tylko lekko zdziwiony Makados, wszkaże już od jakiegoś czasu go o to podejrzewał. -To wiele wyjaśnia. Ten magik widzi mi się, w coś z nami pogrywa, lecz jeszcze nie wiem co, ale postaram się wymiarkować o co chodzi. Tymczasem trzeba by sprawdzić co tam z naszymi zapasami, gdyż kanibalizmu nie mam zamiaru oglądać na tym statku nie wiem jak ty.- Powiedział, co miał do powiedzenia, po czym jak uprzednio Thraco zabrał się za oglądanie zniszczonych skrzyń. Starał się określić, czy zna coś, co mogło zostawić takie ślady w deskach skrzyń.
- Na mój gust - rzekł minotaur po krótkim rekonesansie wśród ładowni - Wygląda na to, że to nie była robota żadnej humanoidalnej istoty. Ślady zębów wskazują, że to raczej jakiś maszkaron, czy inna poczwara. A ilość jedzenia, jaką to coś wskazuje, że jest to raczej coś większego. Chyba, że to coś ma duży apetyt. Na pewno trzeba dokładnie przeszukać statek, zabezpieczyć w magiczny sposób ładownię i uważnie obserwować załogę. Ta cała misja wygląda mi na coraz dziwniejszą. Powiedźcie mi, czy pytaliście naszego kapitana dokąd właściwie płyniemy? Ja przy tym całym zamieszaniu w czasie naboru, zupełnie o tym zapomniałem. Ciągnęło mnie do przygody i w morze oczywiście i w sumie obojętnie mi było dokąd i po co mam płynąć. A w ciągu ostatnich dni, jakoś nie było okazji do zadania tego pytania - zakończył Thraco.
Następnie ponownie przeszedł się po ładowni, dokładnie oglądając podłogę. Szukał jakiś wyraźnych śladów pazurów na podłodze lub innych nietypowych znaków.
- Jeśli to coś nie lata, to powinno zostawić jakieś ślady, szczególnie jeśli jest równie wielkie jak zarłoczne - stwierdził Brad, po czym, podobnie jak Thraco, zaczął się rozglądać w poszukiwaniu śladów. - I nie, nie pytałem kapitana o cel naszego rejsu. Założyłem, że nie zechce wszystkim dokoła opowiadać o tym, dokąd się wybiera.
-Coś mi się zdaje, że jeśli mieliśmy wiedzieć gdzie płyniemy, to wtedy była by informacja przy ogłoszeniach. W takim obrocie spraw jaki mamy, musimy przyjąć, iż jest to jakieś sekretne miejsce. Wracając do naszej obecnej sprawy to dajcie mi chwilkę.- Powiedział Makados, po czym odszedł kilka kroków i wpatrując się w ładownię zaczął szeptać do siebie:
-Erpo mitios…- Szeptał rzucając na najbliższy teren wykrycie magii.
- Na morzu, kapitan mógłby wtajemniczyć załogę dokąd płyniemy. Choć z drugiej strony może faktycznie płyniemy w miejsce, które może wywołać grozę u niektórych. Tego nie wiązłem pod uwagę. -skomentował Thraco, a widząc, że Makados rzuca jakiś czar dodał - Weźmy też uwagę, że to coś może być niewidzialne. Trzeba to zasugerować kapitanowi.
Makadosowi kamyki niczego nie przypominały. Były białej barwy i łatwo się kruszyły. Ich kształty przypominały trójkąty o zaokrąglonych bokach z małą dziurką w jednym z kątów. Najbliżej im było chyba do nieco zanieczyszczonej soli. Wykrycie magii nie poskutkowało, co prawda Makados wykrył jakiś strumień magii z dalszej części statku, ale domyślił się, że to Lathidrill. Choć może żadnego znaku nie należało odrzucać?
 
Zormar jest offline  
Stary 19-12-2013, 19:34   #38
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Thraco i Brad szukali śladów. Długo trwało nim łotrzyk obok rozgniecionego jabłka zauważył mały odcisk stopy. Stopy podzielonej na trzy, długie palce zakończone prawdopodobnie szponami. Wyglądało to nieco jak ślad dużego ptaka. Trop zaczął prowadzić do jednej ze skrzynek, wtem jednak ktoś zaczął schodzić po schodach. Ciężkim krokom zaczęły towarzyszyć bluzgi. Tak kląć mógł jedynie krasnolud - i rzeczywiście zszedł po chwili krasnolud. Kuk, dokładnie ujmując. Rzucił okiem na zbieraninę i z niezadowoloną miną warknął:
- Co wy tu robicie? Żarcie kradniecie, co? A ja później za to oberwę od kapitana, psie syny! - spojrzał na nich z wrogością.
-To kapitan nas tutaj przyprowadził, byśmy znaleźli przyczynę braków w żywności!- Odwarknął Makados, przy okazji wyładowując frustrację jaka w nim się zgromadziła po ostatnich przeżyciach.
Minotaur zignorował krasnala i dalej szukał śladów.
- Trzymasz tu może kury, mości kuku? - spytał Brad. - Takie trochę większe, niż zwykle?
Gestem zaprosił do siebie kucharza.
- Takie żarłoczne kury - nie wytrzymał minotaur i zażartował z poważnej, jakby nie było sytuacji.
Jedna taka tu chyba łaziła. - Brad wskazał ślady, a równocześnie, tak na wszelki wypadek, sięgnął po rapier. Mięsożerne kury lubiące wino? A nuż okazałyby się agresywne, gdyby, na przykład, przerwał im w wysiadywaniu jaj.
Kuk wysłuchawszy wszystkich podszedł z zaciekawieniem do Brada. Zmarszczył brwi.
- A gdzież by, jeszcze kurami się będę zajmował, jakbym robić nie miał co. - przyklęknął obok śladu. -Zresztą, skoro to wasza sprawa to wiele mnie to nie obchodzi. Biorę żarcie i wychodzę coś wam upichcić, darmozjady, a wy wynoście się już stąd. Zamknie się to na klucz i zostawi w cholerę. - zaczął zbierać z poszczególnych beczek żywność kląc niemiłosiernie na zapijaczonych marynarzy. Trzeba było przyznać, że ilość jedzenia, które zabierał była przytłaczająca jak na osobę jego wzrostu.
- Kapitan kazał nam znaleźć to paskudztwo, które tu się kręci - odpowiedział Brad, nie mając zamiaru słuchać polecenia. - Thraco, możesz sprawdzić tę skrzynkę? W końcu to ptaszydło nie mogło zniknąć.
-Jasne - odparł krótko minitaur i przystąpił do dzieła. - Umiesz wykryć niewidzialne, Makadoksie? Może warto, by spróbować. Wszak ten stwór musi, gdzieś tu być.
-Czy ja wyglądam na maga?- Odparł retorycznie kapłan. -Mimo to z tego co wiem, to niewidzialne może się stać coś magicznego, a do tego chyba mające jeszcze trochę oleju w głowie, a tego większość monstrów raczej nie posiada. - Wypowiedział się na temat problemu. Następnie rozpoczął przyglądanie się śladom, by ustalić choć przybliżoną trasę marszu stwora.
- Po co te nerwy? Przecież tylko zapytałem, nie? W sumie to ja się na tym nie znam, ale jak taki stwór umie byc niewidzialny, to tak jakby rzucał czar, czy to po prostu taka jego wrodzona zdolność, jak na przykład moja siła? - zapytał.
Kapłan zastanowił się.
-Nie można czegoś takiego wykluczyć, choć wątpię w taki obrót sprawy. Prędzej skłaniał bym się za tym, iż to coś siedzi w jednej ze skrzyń, czy beczek i chowa się przed nami, lub po prostu zrobiło dziurę w ścianie i przedostało się do innej części statku.- Powiedział Makados.
Bohaterowie przeszukali kilka skrzyń, ale nic z tego nie wyniknęło. Ślady w pewnym miejscu się urwały i najemnicy stracili trop. Jedynym wyjściem pozostałoby przeszukanie dokładnie wszystkich pojemników, ale zajęło by im to czas do wieczora. Kuk zaś wyraźnie zirytowany odmawiał zostawienia ich samych w ładowni i poganiał ich, by w końcu wyszli.
Minotaur nie zamierzał się przejmować gderaniem krasnala. Dostał zadanie i zamierzał je wykonać.
- Ty mały lepiej do garów szoruj, bo ludzie jak głodni to źli. A wiadomo na kim ta złość się może skupić, nie? A jak coś ci się nie podoba, to idź się poskarż do kapitan. - warknął groźnie.
Kuk nie przestraszył się minotaura.
- Nie takie kupy mięcha jak ty za młodu pokonywałem. Na twoim miejscu, byku, nie zadzierałbym z kukiem, bo to ważna osoba na statku i jeszcze możesz pożałować swojej bezczelności. Ja sobie pójdę, ale jeśli zobaczę wieczorem, że czegoś braknie to kapitan się o tym dowie. - odszedł znów kląc niemiłosiernie.
- Już brakuje, więc nas kapitanem nie strasz - rzucił Brad za odchodzącym kucharzem.
- Zbyt mądry to ty nie jesteś, przecież właśnie szukamy złodzieje. - skomentował groźby krasnala Thraco. Zaczynał mieć powoli dość, że wszyscy wokół ciągle go straszą i tym próbują zmusić do posłuszeństwa.
- A w gębie, to każdy mocny. - dodał i zajął się dalszym przeszukiwaniem skrzyń i beczek.
Makados w ciszy obserwował jak krasnolud i monotaur biją się na słowa. Nie przejmował się tym, wszakże utarczki zawsze się jakieś zdarzają, a przecież teraz mają zadanie i trzeba by je wykonać. Kapłana zaciekawiło, jak też ślady mogły tak po prostu zniknąć, więc począł szukać na to jakiegoś wyjaśnienia.
Kuk zniknął w końcu z zasięgu wzroku bohaterów. Ledwie zamknął drzwi, a gdzieś wśród beczułek z winem rozległ się trzask i bolesne, wypowiedziane wysokim głosem “ała”.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-12-2013, 15:07   #39
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Mardukowi zaparło dech z wrażenia. Nie spodziewał się tego co zobaczył. Lathidrill był znacznie potężniejszy niż początkowo przypuszczał. Z niemałym trudem wtaszczył ciało na stół. Po chwili udało mu się złapać oddech.
- Lathidrillu gdzie my jesteśmy?
Książka z niesamowitą szybkością zaczęła wertować swoje kartki. Gdy się zatrzymała ukazało się zdanie.
To nie jest przedmiotem naszej sprawy. Proszę wziąć się do roboty.
Sam Lathidrill w tym momencie chwycił jeden ze skalpeli i zaczął przyglądać się miejscu, w którym niegdyś znajdowała się hulrikowa głowa.
Marduk przełknął tylko ślinę i podszedł nieco bliżej do stołu na którym leżało ciało. Widok bezgłowego trupa nie działał na niego kojąco. Prawdę mówiąc czuł, że zielenieje i jest bliski zwrócenia śniadania, z trudem się jednak opanował.
- Czego tak naprawdę szukamy?
Od przekroczenia progu Adza nie potrafiła ukryć zdumienia. Miała świadomość tego, że cały czas ma otwartą buzię z wrażenia, jednak nie potrafiła tego przerwać.
~ To, że Lathidrill to zupełny dziwak, to wiem, ale nie spodziewałam się u niego aż takich możliwości. To muszą być niezwykle skomplikowane czary.
Zaklinaczka rozglądała się po “pomieszczeniu” nie zwracając uwagi na mężczyzn. Pierwszy raz widziała coś takiego, więc starała się objąć wzrokiem wszystko dookoła. Próbowała nawet dotknąć trawy, ale w tym momencie odezwał się Marduk. Dziewczyna podeszła do stołu. Czuła się okropnie. Od smrodu zwłok zrobiło się jej słabo. Popatrzyła na Marduka. On też nie wyglądał najlepiej. Najwyraźniej zmotywowało to w jakiś sposób zaklinaczkę, gdyż wzięła głęboki oddech i spojrzała na bezwładne ciało Hurlika.
Książka na nowo zaczęła przewracać stronice.
Śladów przemian mutacyjnych. Mózg został zmutowany, nim jednak zajmiemy się na końcu. Trzeba stwierdzić, czy inne organa także uległy zmianom.
Lathidrill zaczął przyglądać się nieprzytomnym wzrokiem na wystający kręg szyjny. Sprawiał wrażenie jakby robił to już wielokrotnie.
Sekcja zwłok była nową sytuacją w życiu Marduka, więc postanowił obserwować w ciszy poczynania Lathidrilla i nie przeszkadzać. Trochę też się wstydził, że nie miał zielonego pojęcia o mutacjach. Nie wiedział co też mogło przydarzyć się Hurlikowi. Wiedza starszego kolegi po fachu robiła na młodym elfie duże wrażenie.
Zafascynowany kręgiem Lathidrill w końcu podniósł wzrok na swoich pomocników. Stronica księgi otrzymała nowe zdanie.
- Dlaczego tak stoicie? Niech jedno z was zajmie się żołądkiem, drugie wątrobą.
Marduk nie bardzo wiedział na czym miałoby polegać zajęcie się podrobami denata, ale nie chcąc się zbłaźnić przed elfim magiem, ujął niepewnie nóż. Czuł jak ogarnia go panika. Kompletnie nie miał pojęcia co robić. Niezdarnie wbił nóż powyżej pępka i pociągnął na dół rozcinając powłoki brzuszne. Zrobiło mu się niedobrze, ale ostatkiem sił się opanował. To było zdecydowanie trudniejsze niż rzucanie czarów. Pokonując obrzydzenie włożył palce w powstałą ranę i rozciągnął jej brzegi.
- Mistrzu Lathidrillu obawiam się, że za słabo znam się na anatomii by dobrze ocenić stan żołądka i wątroby. Prawdę mówiąc nie jestem pewny nawet co jest co. Zechciej rzucić okiem.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 20-12-2013 o 15:12.
Ulli jest offline  
Stary 21-12-2013, 13:46   #40
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Post wspólny

Adza prychnęła. Sama nie miała pojęcia jak zabrać się do pracy, ale nie był to dla niej wystarczający powód, aby nie prowokować Marduka. Mimo, że zaklinaczka należała do osób, które łatwo zdenerwować, działający na nerwy mag, śmieszył ją także.
~ Swoim dziwnym zachowaniem i ciągłym wywyższaniem się już niedługo dorówna samemu Lathidrillowi.
W lewej ręce trzymała nóż, którego jednak wcale nie miała zamiaru używać.
- Panie Lathidrillu, nie sądzę, żeby moja pomoc na coś się tu zdała. Szczerze mówiąc, nie mam żadnego doświadczenia w takich rzeczach. Wolałabym więc, do niczego się nie dotykać, aby nie zaszkodzić- mówiąc to miała nadzieję, że elf po prostu powie jej, aby niczego nie dotykała, co byłoby dla zaklinaczki najlepszym rozwiązaniem.
Tym razem Lathidrill nie oderwał wzroku od kręgu. Książka znów wypełniła się słowami.
Żadne z was nie zna się na anatomii? To nie takie trudne, to tylko trup. Można go ciąć byle jak, ważne by dostać się do zawartości. Mutacje łatwo rozróżnić. Jeśli zauważycie coś podejrzanego, wezwijcie mnie.
Po chwili księga dodała.
A jeśli pomóc was nie w smak to pójdźcie do waszych towarzyszy, do ładowni.
Mag rzucił za plecy kręg szyjny i przyjrzał się pozostałościom przełyku.
Mardukowi tak zwana pomoc była zdecydowanie “nie w smak”, ale wstydził się do tego przyznać. Wstyd mu było przede wszystkim dlatego, że nie znał się na anatomii w przeciwieństwie do Lathidrilla, który znał się chyba na wszystkim.
- Nie mistrzu Lathidrillu, ja jednak zostanę. Zawsze to okazja by się czegoś nowego nauczyć
Mówiąc to miał minę jakby właśnie wypił truciznę. Rzucił spojrzenie Adzy po czym pewniej chwycił nóż i chlasnął fantazyjne cięcie w poprzek poprzedniego. To znacznie powiększyło ranę i umożliwiło znacznie lepszy wgląd we wnętrzności denata. Marduk zaczął je rozgarniać i uważnie im się przy tym przyglądać, czy nie ma w nich aby niczego nienaturalnego.
Adza bez słowa zabrała się do pracy. Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty do pomocy i najchętniej wyszłaby z kajuty maga, ale była też świadoma tego, że z kim jak z kim, ale z dziwacznym pomocnikiem kapitana nie należy zadzierać. Zerknęła na zwinnie pracujące ręce Lathidrilla i usiłowała naśladować jego ruchy. Zdecydowanie było widać różnicę w stopniu zaawansowania, o ile można było mówić o czymś takim w przypadku zaklinaczki. Wreszcie wykonała pierwsze cięcie. Zrobiła to szybko i stanowczo, jednak nie potrafiła się powstrzymać od przymknięcia na chwilę oczu.
Kiedy je otworzyła, poszła w ślady magów i zaczęła przyglądać się z nieukrywanym obrzydzeniem wnętrznościom trupa.
Zarówno Adza jak i Marduk po rozcięciu ciała w okolicach brzucha zauważyła nienaturalnie napęczniały żołądek. Nie mógł być po prostu wypełniony pokarmem, nie do takiego stopnia. Zdawał się lada moment eksplodować, ponadto był pokryty małymi, okrągłymi wybrzuszeniami.
Marduk westchnął ciężko i kolejny raz popatrzył wymownie na Adzę.
- Tego się obawiałem. Będziemy musieli sprawdzić czego się nażarł.
Nie czekając na ruch Adzy wbił swój nóż w żołądek denata i rozciął go wzdłuż.
Zaklinaczka była wdzięczna Mardukowi, że to on zajął się badaniem żołądka. Gdyby ona miała to zrobić, najprawdopodoniej stałaby nie mogąc się ruszyć. Nie wierzyła, że potrafiłaby zrobić to sama. Pierwszy raz w życiu miała za zadanie wykonanie sekcji zwłok, a anatomia nigdy jej nie pociągała. Tym razem jednak, nie odwróciła wzroku, ani nie zamknęła oczu. Uspokoiła się do tego stopnia, że przynajmniej mogła patrzeć na poczynania magów.
Z brzucha zaczęły wystrzeliwać jakieś białe i twarde pociski. Jeden z nich uderzył Marduka w czoło i rozpadł się w proch. Przyciągnęło to uwagę Lathidrilla, który podniósł jeden z przedmiotów. Był to kamień w kształcie trójkąta, zaokrąglony na bokach i z małą dziurką przy jednym z kątów. Wydawał się lekki i gdzieniegdzie wśród bieli ukazywały się jakieś czarne ziarenka. Nie rozpuścił się ani trochę za sprawą kwasów żołądkowych. Elf rozkruszył go delikatnie i biały pył powędrował z nagłym powiewem wiatru. Księga ujawniła nową kwestię.
Dobrze. To jest pierwsza część układanki. Podajcie mi płyn balsamujący, który stoi obok księgi.
W międzyczasie, gdy wypowiedź książki tworzyła się, Lathidrill wyjął spod stołu głowę Hulrika.
Adza odsunęła się gwałtownie od ciała, z którego wystrzeliły małe, białe pociski.
Po chwili jednak uspokoiwszy się nieco, zbliżyła się znowu do stołu. Badała tajemnicze kamyczki, zaglądając przez ramię Lathidrilla. Adza spojrzała na pytająco Marduka i ruszyła, aby wykonać polecenie z księgi. Podając magowi płyn, zaklinaczka miała ogromna ochotę zapytać, czy on coś z tego rozumie, ale była pewna, że elf zignoruje jej pytanie. Zdawała sobie sprawę, że jest zupełnie zielona w temacie i sama nic nie stwierdzi, więc w niepewności czekała na dalsze polecenia i rozwój wydarzeń.
Dla Marduka białe kamyczki także były tajemnicą. Wziął jeden i się mu przez chwilę przyglądał, ale nie przypominały niczego z czym by się wcześniej zetknął, więc odłożył go na miejsce. W ciszy i skupieniu obserwował Lathidrilla, czekając na wyjaśnienie tajemnicy.
Lathidrill wylał zawartość fiolki na mózg. Gdy to zrobił rozległo się skwierczenie, a mózgowie zaczęło się spalać wypuszczając z siebie kłęby duszącego, czarnego dymu. Magowie stracili z oczu mentora i zaczęło im brakować tlenu. Po kilku nerwowych sekundach dym opadł pozostawiając po sobie czarny szron na trawie. Lathidrill trzymał głowę, z której oczodołów lekko kapała czarna maź.
To wszystko - ogłosiła księga.
-Jak to wszystko?- Nie wytrzymał Marduk-Co się stało temu człowiekowi? Proszę o wyjaśnienia co się tu dzieje. Mi to nic nie mówi.
Marduk popatrzył na Lathidrilla wyczekując odpowiedzi.
-Marduk ma rację. Mamy prawo wiedzieć co tu się dzieje. - zaklinaczka poparła maga krzyżując ręce na piersiach.
Elf popatrzył na nich znudzonym wzrokiem. Księga zmieniła stronę, na której pojawił się nowy zapis.
- Niech będzie, że w zamian za tę prowizoryczną pomoc powiem wam co ustaliłem. Mutacje, które zaszły u Hulrika są pochodzenia magicznego. Możliwe, że mamy sabotażystę na statku. Zmiany w mózgowiu doprowadziły do utraty woli i zdalnego sterowania ciałem mężczyzny z innego punktu. Jakiego jeszcze nie wiem. Do jutra przeprowadzę dokładną analizę i jeśli będzie trzeba ogłoszę co nieco. To, co wam teraz powiedziałem jest skierowane tymczasowo tylko dla was. Jeśli powiecie to komukolwiek, włącznie z kapitanem, poniesiecie konsekwencje. A teraz proszę mnie opuścić.
Za bohaterami pojawiły się drzwi, którymi wchodzili.
Marduk tylko skinął głową i skierował się do drzwi. “A więc sabotaż. Szykuje się ciekawy rejs” Przyśpieszył kroku. Chciał znaleźć się znów na świeżym powietrzu i przywołać do siebie Szpona. Niebezpiecznie było pozostawiać go samego wobec tylu zagrożeń.
Adza podobnie do Marduka nie odpowiedziała magowi. Lathidrill najwyraźniej nie oczekiwał na odpowiedź, a chciał się jak najszybciej pozbyć pomocników. Zaklinaczka nie marzyła o niczym innym, jak o zaczerpnięciu świeżego powietrza, więc posłusznie, bez słowa ruszyła w kierunku drzwi, które nagle się pojawiły.
- Powoli zaczynam mieć dość tej przeklętej wyprawy. Złota mi się zachciało…
 
Eillif jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172