Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2014, 12:18   #31
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Mówi się czasem "Uparty jak krasnolud". Podobno u zarania dziejów ludzie mówili "Uparty jak osioł" lub "Uparty jak muł" potem jednak spotkali krasnoludów i powiedzonko się zmieniło i teraz jak Faerun długi i szeroki, wszelkich uparciuchów z większą zaciętością niż rozsądkiem przyrównuje się do brodatego ludu. Czy słusznie?

Derek z pewnością nie zastanawiał się nad tym. Zaciskał zęby i parł do przodu, nie zważając na przeciwności losu. w końcu powiedział że to niegroźne otłuczenia, odmówił leczniczego napoju... jakże teraz miałby o niego zabiegać?
Rozsądek przeważył jednak, gdy splunął krwią. Przeprosił wtedy kompanię, udał się w ustronny krzak by ulżyć pęcherzowi... jednocześnie dyskretnie wypijając zaczarowaną tynkturę, która miała go połatać w środku. Ulżyło nieco, od razu łatwiej było oddychać, a i droga zapowiadała się łatwiejsza niż do tej pory mu się wydawało. Jakby dodatkowo do leczenia ran mikstura chowała w sobie kopa jak od łyka mocnego miodu.
- No, to w drogę - zawołał raźno do drużyny. Ruszyli. O dziwo nawet plecak okazał się lżejszy.


TAJEMNICZA SZCZELINA

Tego samego dnia, południe... większego ze słońc w każdym razie.

- Tego prawie na pewno tutaj nie było - krasnolud podszedł sam do krawędzi szczeliny, rutynowo sprawdzając jej stabilność, jak go uczyli jeszcze za kadeta. w końcu znalazł miejsce, gdzie nie było ziemi, tylko goła skała, na tyle stabilna, by można było stanąć na krawędzi i zajrzeć w dół. Odgonił resztę, mimo, że odruchowo chcieli spojrzeć w dół.
- Głęboko - stwierdził, po czym zdjął hełm i położył się by pomacać i obejrzeć powierzchnię uskoku. Mruknął coś do siebie, wstał i rzekł do drużyny kilka oczywistych rzeczy... to znaczy oczywistych dla niego, bo powierzchniowcy w skalnych sprawach bywają tępi jak dzieci.
- Moi mili państwo, tego z całą pewnością tutaj nie było wcześniej. Wystarczy spojrzeć na skałę - jeszcze ani śladu zwietrzenia, krawędzie pęknięcia są dość ostre. I ani śladu porostów, mchów, grzybów... jeżeli miałbym zgadywać, to powstało w nocy. Mieliśmy w końcu piekielną noc...


Włożył hełm z powrotem na głowę.
- Krawędź wygląda na stabilną, ale mimo to nie podchodźcie za blisko. Jak chcecie zerknąć, to raczej tylko tu, normalnie trzymajmy się kilkanaście kroków od niej. Przypadkowy wstrząs lub ciężar może spowodować kolejne osunięcie się. Nie podoba mi się to wszystko.

Derek rozejrzał się nerwowo. Do tej pory trzymał się dobrze. Ognisty deszcz? Czemu nie. Dwa słońca? Można przeżyć. Muły same z siebie przemieniające się w krwiożercze bestie? Damy radę. Wszystko to należało do świata na powierzchni, mogło być sobie dowolnie dziwne, w końcu zwiadowca i tak był tu tylko gościem. Ale bezdenna szczelina w ziemi, powstająca ot tak sobie w ciągu nocy? Temu powinne towarzyszyć wstrząsy o ogromnej sile, powalające drzewa, burzące domy. Zwierzęta powinne zacząć uciekać już kilka dni wcześniej. Nie słońca, nie deszcz ognia. Dereka przeraziła bezdenna odchłań, która otworzyła się na powierzchni i niczym miecz wbity w ciało, raniła skały pod spodem.
To sięgało już do podziemnego królestwa. Takie uskoki były częścią jego pracy, pod ziemią często się zdarzały, jednak krasnoludowie nie budowali osiedli i korytarzy w regionach sejsmicznie niestabilnych. Preferowali formacje skalne trwałe i solidne jak oni sami. Takie jak Kopiec Kelvina. Tej szczeliny nie powinno tu być.
- Nie możemy robić tego tak jak dotychczas - rzekł smutno i ponuro - Musimy zgrać się jako grupa. Gdy zacznie się walka, każdy musi wiedzieć co ma robić, i kto będzie gdzie. Proponuję omówić to dziś przy ognisku.


MROŻONE ORKI I GROTA Z NIESPODZIANKĄ

Do rozmowy przy ognisku nie doszło - a przynajmniej jeszcze nie doszło, gdyż dzień obfitował w dziwne wydarzenia.
W końcu zamrożeni na kość orkowie w środku tundrowego lata nie pojawiają się zbyt często. Zwłaszcza pokryci warstwą lodu. Gdyby nie fakt, że lodowego smoka nie widziano w okolicach Kopca od dawna, Derek postawiłby na to.
- Coś mi mówi, że nasi zielonoskórzy napadli kogoś, kto nie wiedział, że ma się grzecznie poddać i dać zjeść. Pewnie wybrańca Lodowej Baby, nie sądzicie drogie Panie? - spytał bieglejszych od niego religijnych sprawach i postukał w lodową pokrywę pokrywającą rosłego orkowego woja - Ciekawe, czy jak lód się stopi lub go skujemy, to znajdziemy sporo rynsztunku zabranego myśliwym? Może ktoś odwalił robotę za nas?


Schylił się i dotknął ziemi, po czym uśmiechnął się. Ślad prowadził w gęste zarośla. Krasnolud chwycił kuszę, przygotował do strzału i ruszył do przodu, ponaglając ręką towarzyszy - Trop - lakonicznie rzucił.
Za tropem trafili do jaskini.

Orkowie zawsze potrafili zepsuć dobrą skałę, pomyślał Derek, marszcząc nos. Solidne skalne schronienie pachniało gorzej niż najplugawszy z krasnoludzkich wychodków.
- Idę przodem - powiedział cicho i kładąc plecak u wejścia do groty, odczepił od niego tylko tarczę, którą zawiesił na plecach - Jak wpadnę w kłopoty, mogę się wycofać, więc miejcie to na uwadze. Proponuję Ciebie, Grisho i Pannę Lenę jako następnych - to za was będę się wycofywał - a Ciebie Thundarze jako ariergardę. Krótka broń, bo pewnie nie będzie miejsca na machanie. Policzcie do dwudziestu i ruszajcie za mną.
Po czym ruszył w głąb ziemi, od razu czując się o całe kilka metrów solidnego sklepienia lepiej.

Szedł najciszej jak umiał - co oczywiście nie wychodziło mu najlepiej, zawsze był jednym z najgłośniejszych zwiadowców w grupie. Za wzrokiem zawsze podążała kusza, nie napotykając jednak niebezpieczeństwa. Za sobą słyszał towarzyszy, widział też nikły blask odległych pochodni.
Do groty zajrzał pierwszy. Wciąż na wpół schowany za skałą wymierzył kuszę w orczycę i warknął.
- Grrum bre! - rozkazując samicy - Krak-garbum!*
A potem usłyszał zbliżających się towarzyszy. I orkowa kobieta zaczęła dukać we wspólnym. Zapowiadała się interesująca rozmowa...

* (ork.) Nie ruszaj się! Żadnych Sztuczek!
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 29-11-2014 o 12:21.
TomaszJ jest offline  
Stary 30-11-2014, 13:21   #32
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
-No po prostu cudownie... uroczo, no..- krzywił się Sarga - Piękny letni dzień, byś powiedział - słonka przygrzewają, cisza, spokój, byś powiedział. Żaden świerszcz nie cyka natarczywie, żaden komar nie bzyczy nad uchem, nawet ptaki siedzą cicho. I wtedy... - ŁUP pacnał pieścią w otwartą dłoń aż zjeżył się pod niem jego wierzchowiec - i wtedy przychodzi Ci do głowy taka jedna myśl, maleńka, naprawdę o taka tycia - PRZECIEŻ JAK SZEDŁEM SPAĆ BYŁO JEDNO... jedno pieprzone słoneczko, ptaszki kwiliły i w ogóle.... wszystko popieprzone... hihihi - gnom zasłonił ręką usta puszczając wędzidło maleńkiej kulbaki. Pies wierzgnął lekko o mało nie zwalając z grzbietu swego maleńkiego jeźdźca.
- dobra, dobra... już się zamykam. - Sarga ostentacyjnie zamknął paszczę nadymając się nieznacznie i robiąc nadąsaną minę.
Wytrzymał tak ze 3 minuty potem znowu zaczął sarkać. Ale ciszej jakby.
Zamknął się zupełnie dopiero nad rozpadliną. Podszedł do krawędzi - dwa kroki za krasnoludem i z powagą przytakiwał wywodowi tropiciela. Potem wzruszył ramionami i wsiadł na psa.
- Widzisz Homunkulonibusie jak się wszystko pokręciło - podrapał wystającego ryjem z kieszeni jego kamizeli gryzonia i kontynuował swój wywód:
- nic się nie bój jakby co rzucę na nas Niewidzialność, no ostatecznie Przebranie... wiesz gdzieś tu mam różdżkę Gnom grzebnął w obszernych kieszeniach płaszcza i wziął do rączki cisową różdżkę nie dłuższą niż jego przedramię
- O i tak bede jechał! - Pisnął prostując się w siodle i wyciągając przed siebie magiczny przedmiot.

Rezon stracił kawałek dalej gdy znaleźli zamarzniętych orków.
-Tego ten... to można rzec, że znaleźliśmy orków i pozbyliśmy się zagrożenia, nie? - wskazał na bryły lodu leżące przed nimi - to może wracajmy do Termalain? Trza by im powiedzieć cośmy tu widzieli i w ogóle? Co wy na to?- Mag uśmiechnął się sztucznie i potoczył błagalnym wzrokiem po towarzyszach podroży. Nikt nie obdarzył go nawet słówkiem tylko Lena znacząco pokręciła głową. Paladynka widać misji nie uznała za zakończoną. -nie? No dobra jak se chcecie, ale żeby nie było że ostrzegałem - prychnął i poklepał psa bo boku
- Chodź Homiś - spotkamy może jakiegoś miłego białego smoka, który tak ładnie te bydlaki załatwił. To Ci dopiero będzie jatka. Dobrze, że mam niewidzialność. Jak ja kocham moje czary - bardziej dodawał otuchy sobie niż psu.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 03-12-2014, 20:53   #33
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Oczywiście, postaramy się pomóc - odpowiedziała szybko Lena, nawet się nad tym nie zastanawiając. Dla niej udzielenie pomocy potrzebującym było czymś jak najbardziej oczywistym.
- To jakaś klątwa? - zgadywała - Powiedz nam co ci się przytrafiło - rzekła od razu.
- I bez numerów - dodał Derek, nie spuszczając zielonoskórej z muszki - zielonym nie należy ufać.
Nie aby kogoś zdziwiła rezerwa krasnoluda... zbyt wiele było krwi między oboma rasami, by podejść do orczycy inaczej. Właściwie aż dziwne, że nie zastrzelił jej od ręki...
- To… po prostu… stało się… - wydukała w orczym młodka szczękając zębami.
- Nie obawiaj się nas... Zaraz wracam - powiedziała Lena i cofnęła się, do Vikarego.

Sarga nie odzywając się podszedł bliżej orczycy, następnie wykonując kilka oszczędnych gestów zainkantował zaklęcie Wykrycia Magi. Chciał dowiedzieć się czy samica orka obłożona jest czarem, czy sama jaskinia jest w jakiś sposób dotknięta energią splotu. Nagle błysnęło, huknęło - gnom czknął nerwowo, a z jego palców w nie kontrolowany sposób sypnął się deszcz iskier i kolorowych rozbłysków.
- Mystro!- jęknął mag próbując lewą dłonią powstrzymać swą własną prawicę od sypania na lewo i prawo efektownymi magicznymi eksplozjami jednak migoczący, wielobarwny Deszcz Kolorów buchał z jego dłoni wszędzie w koło, rzucając na ściany jaskini tęczobarwne świecenie i mamiąc wzrok rozedrganymi powidokami.
- TO nie, to nie ja…- łkał Sarga rzygając tęczowym blaskiem i osuwając się bezsilnie na kolana. W momencie gdy stracił tomność cały świat znów wrócił do szarości, lecz powidok ogników i zawroty w głowie czuł jeszcze przez chwile zarówno Derek jak i Lena.

- Co do kata?! - zdezorientowana Belisara najpierw zaczęła biec z obnażonym mieczem w kierunku orczycy, chwilę później już chciała powalić iluzjonistę.
- Oszalałeś? - wysyczała chwytając gnoma za ramię. Zaraz jednak jakby oprzytomniała i zapytała ze złośliwym uśmieszkiem. - A może tylko udajesz czarodzieja co?
-agzdryfyhy..- wychrypiał ogłuszony mag -zeslało sie tloche.. nie zadziałało… moja magia… gnom jęknął i schował twarz w dłoniach - moja magia mnie zawiodła- wydawało się że zapłakał, na pewno jednak oklapł i skulił się na zimnym podłożu jaskini.
- Bogowie, ześlijcie jeszcze latające niebieskie świnie - wywrócił oczami krasnolud - bo coraz mniej rzeczy mnie już dziwi. Krecia mać, apokalipsa się kroi!

Zamiast świń krasnolud miał za to na karku lodową orczycę, która przerażona popisami Sargi zaczęła krzyczeć, cofając się pod ścianę. Z jej ciała zaczęły buchać kłęby mroźnego powietrza. Stojących najbliżej - gnoma i Belisarę - owionął lodowaty podmuch; wydawało się, że jeszcze chwila a zamarzną na kośc tak samo jak ta orcza rodzina na zewnątrz.
- Tylko spokojnie. Bez paniki proszę - uspokajała Lena, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Właśnie wróciła i przyniosła młodej orczycy jeden ze swych kocy, oraz jedną z pochodni. Powoli podeszła bliżej zielonoskórej, uważnie się jej przyglądając. Ziąb bijący od orczycy niemal obezwładniał; Lena czuła jak metalowa zbroja błyskawicznie zamarza i zaczyna ją parzyć nawet mimo grubej wyściółki pod spodem. Nawet buty przymarzały jej do podłoża. - Postaramy się ci pomóc. Jak masz na imię? - powiedziała spokojnie Lena, powoli otulając ją kocem. Była ostrożna, tak aby jej nie wystraszyć, a najlepiej nawet nie dotykać. Taka bliskość wystarczyła jednak, by ręce zupełnie jej zgrabiały i pokryły się szronem. Paladynka cofnęła je, z trudem rozprostowując palce. Czuła się jakby trafiła w sam środek zimowej zawieruchy. Orczyca tymczasem powiedziała coś, co Derek potwierdził jako imię - Hharkra.
- Ja jestem Lena. Zbliż dłonie do ognia, Hharkro - poleciła delikatnie Lena, trzymając pochodnię między nimi. Orczyca wykonała polecenie, ale zaraz cofnęła dłonie z krzykiem, a ogień zasyczał i przygasł owiany lodowym podmuchem. Koc zamienił się w sztywną płachtę; zresztą i tak wydawał się w żaden sposób nie pomagać młodce.
- Nie wiem co się dzieje - zdradziła paladynka odsuwając się od orczycy, gdy dostrzegła efekty mrozu. - Powinniśmy udać się do świątyni - zauważyła. - Wiem, że mamy inne zadanie, ale... powinniśmy - zwróciła się do towarzyszy.
- Powinniśmy to się wycofać - orzekł Derek z trudem powstrzymując chęć zakończenia orkowej sprawy dobrze wcelowanym bełtem, ale słabość i bezradność ofiary zmiękczyła go nieco... podobnie jak myśl, co mogłoby się stać z jej lodową mocą, gdyby zginęła lub została zraniona - Ona wyraźnie nad tym nie panuje, a zabranie jej do miejsca, gdzie jest świątynia - czyli i ludzie - byłoby zbyt ryzykowne. Narazisz ludzi na ryzyko, Leno, by jej pomóc? Wycofajmy się, póki nie jest za późno. Nie widzę swojej przyszłości jako lodowego sopla na dnie cuchnącej orczej groty.
Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
-Jak już żeśmy tu wleźli to wartało by sie dowiedzieć o co chodzi - mruknął gnom gramoląc się na nogi - Z drugiej jednak strony w tej jaskini coś wypacza magie. Nie jesteśmy tu bezpieczni. - Jak chcesz Leno bierz ją na barana i uciekajmy stąd. Ja bym w ogóle zawalił tą jamę - dodał zaplatając wojowniczo ręce na piersi i pocierając zmarzniętymi dłońmi pod pachami. -Robi się zimno od tych jej zimnych huhów, róbmy co. - iluzjonista zatupał nogami, które pokryły się już cienką warstwą lodu i wydmuchał parę z ust. Lekko spanikowany spojrzał na Krasnoluda. Jak wszyscy wszak dobrze wiedzieli Krasnale były tak samo dobre w kopaniu tuneli jak i ich zawalaniu czy też wysadzaniu. Prawda?*
- Racja, chodźmy stąd. Tu nie jest bezpiecznie - powiedziała Lena, szczękając zębami. - Chodź z nami moja droga. Tylko proszę, w pewnej odległości. Wybacz, ale ten mróz jest bardzo niebezpieczny, a naprawdę chcemy ci pomóc - zwróciła się do zielonoskórej. Sama powoli, bynajmniej nie odwracając się do młodej plecami, ruszyła w stronę wyjścia, a Hharkra posłusznie podreptała za nią, zezując z przerażeniem na gnoma i Dereka. Sztywny koc zsunął jej się z ramion i spadł ze stukiem na ziemię.

Lena zdawała sobie sprawę, że gdy tylko wyjdą z jaskini, młoda orczyca zobaczy swych bliskich zamienionych w lodowe posągi. Wolałaby jej tego oszczędzić, ale nie mieli innej opcji... Ale właśnie, jeszcze tego nie wyjaśnili. Czy pozostali zostali zamrożeni przez nią, czy zamarzli sami z siebie? Skoro jaskinia blokuję magię, to czy jej opuszczenie nie skończy się dla młodej orczycy tak jak dla pozostałych orków? Po drodze Lena, trzymając się już na dystans, zwróciła się do Hharkry.
- A powiedz mi proszę jeszcze jedno. Wybacz, wiem że to bardzo przykre, ale czy innych spotkało to samo co ciebie? Pozostali też mieli taki problem z mrozem? - spytała spokojnym i pełnym wyrozumiałości głosem, przyglądając się jej uważnie. - Może się okazać, że tutaj będziesz bardziej bezpieczna. Wtedy tu wrócimy - powiedziała wybiegając w przyszłość. Mogli spróbować ją stamtąd zabrać i obserwować efekty, ale Lena obawiała się, że w razie czego nie będą w stanie interweniować. Orczyca wytrzeszczyła przerażone oczy, potrząsnęła łbem i nic nie odpowiedziała, a drużynę przeszyła nowa fala mrozu. Wszyscy byli już zziębnięci na kość; mimo że początek lata był chłodny to nie byli przygotowani na taką temperaturę. Nie wróżyło to dobrze wspólnej wędrówce, jeśli chcieli by zabrać orczycę ze sobą.
- Oj przepraszam cię. Nie obawiaj się, nikt nie będzie tu na nic nalegał, a już na pewno cię nie skrzywdzi - rzekła uspokajająco Lena. Miała nadzieję, że wszyscy się do tego zastosują - oczywiście z Hharkrą na czele, nawet jeśli to nie do końca zależało od niej.

Belisara przepuściła orczycę i Lenę, by dołączyć z tyłu do wojowników. Widziała już wyraźnie, że cokolwiek się święci było to znacznie poważniejsze niż przypuszczali. Nachyliła się do krasnoluda i szepnęła.
- Jak nic nie powie trzeba z nią skończyć. Jest niebezpieczna, opętana. Złe znaki.

Wszyscy wyszli z jaskini cali i zdro... lekko przeziębieni. Teraz musieli wspólnie podjąć decyzję, co zrobią dalej.
- Jestem święcie przekonana, że orkowie nie mają nic wspólnego ze zniknięciami. Ludzie mogli wiedzieć o ich obecności i gdy wyprawy zaczęły znikać, najłatwiej było zwalić winę na nich - powiedziała stanowczo Lena. - Co więcej. Przypuszczam, że coś mogło być pod ziemią, a spadające gwiazdy utworzyły ten kanion który widzieliśmy i to coś mogło się wydostać... Albo samo spadło razem z gwiazdami... Tak czy inaczej, uważam, że powinniśmy poszukać drogi na dno kanionu i zbadać go dokładnie. Co wy na to? - dodała przyglądając się wszystkim po kolei, oczywiście łącznie z Hharkrą.
- Rozgrzeszę zielonych, jak nic przy nich nie znajdziemy, ale obawiam się Pani Leno, że nikła na to szansa. Orkowie to zabójcy i złodzieje, skaza skał - odrzekł Derek - ponadto uważam, że Pani Belisara ma rację, ona jest niebezpieczna, kto wie, czy nie opętana przez jakiegoś sługę Auril. - powiedział na głos, odkrywając poszepty kapłanki towarzyszom.
- Niech idzie swoją drogą, może przeznaczenie ześle jej kogoś, kto jej pomoże. A ja poprowadzę was w głębiny świata, jeżeli się odważycie - dodał na koniec.
- Przeznaczenie zesłało już kogoś, kto jej pomoże... Mnie - wtrąciła z uśmiechem Lena.

Kapłanka Beshaby skrzywiła się na mowę krasnoluda. Miała nadzieję, że chociaż ten z jej towarzyszy okaże krztynę rozsądku.
-Schodzenie do tej rozpadliny to zły pomysł! Nie czujecie? To wszystko czuć czartem! Spadające gwiazdy, dwa słońca, przeklęte muły, pęknięcia ziemi… Zaraz gotów z nich wychynąć Errtu ze swą armią! - Głośnej przemowie towarzyszyły gwałtowne gesty i potrząsanie głową. -Trzeba nam wracać, ostrzec Dziesięć Miast. Znaleźliśmy przecież orków. -
- I nie mówiłam wcale, że należy ją odesłać… bez przesłuchania. Rozpalcie jakiś ogień. - po tych słowach Belisara zbliżyła się do orczycy opatulając się ciaśniej wilczym szalem. Uśmiechnęła się łagodnie i współczująco, zupełnie jak uboga służka Ilmatera pochylająca się nad trędowatym, by nagle zacharkotać w orkowym narzeczu:
-<Spokojnie, zaraz ogrzejesz się przy ogniu. Opowiedz mi proszę co się stało.>
Orczyca zaczęła bełkotać coś o spadających gwiazdach, słońcach i trzęsieniu ziemi, szaleńczej ucieczce i nagłym wybuchu magii, która zabiła jej rodzinę. Strzelała przy tym oczyma na wszystkie strony; Belisarze - jako wytrawnej oszustce - nietrudno było odkryć, że zielona nie mówi wszystkiego. Zresztą bijący od niej chłód - wciąż nowy, niezmienny niezależnie od słońca, pochodni czy koca - sugerował kapłance co na prawdę mogło się stać.

Gnom
zawinął się szczelniej płaszczem i zarzucił kaptur na głowę. Dopiero po chwili dołączył więc do rozmowy - chowając jednocześnie dłonie w rękawy magicznego stroju- Jak raz zgadzam się z Belisarą - nie ma co litować się nadto nad tym bydlęciem. Nie pamiętacie co jeszcze nie dawno zrobili zielonoskórzy z Dekapolis? A okoliczności w jakich się znaleźliśmy są aż nadto dziwne. Jestem za tym by przesłuchać orczyce i wracać do Termalain. Zbójeckie napady są niczym przy rozstępującej się ziemi, anomaliach pogodowych i astronomicznych. Nie wspominając o czymś co zamienia humanoidy w bryły lodu.- Sarga przytaknął sam sobie aż kaptur na oczy mu opadł. Z żalem wydobył prawice z rękawa i odsłonił swoje oblicze.
- Trzeba się dowiedzieć co tu się dzieje, ale dwa słońca i aberracje wśród zwierzyny, obawiam się - przekraczają nasze skromne możliwości. Wracajmy jak tylko przesłuchamy zieloną.

Grupa ruszyła na zachód - w stronę domu i zamarzniętych orków. Wszyscy obecni wcześniej w jaskini byli przemarznięci do kości, więc energiczny marsz nikomu nie wadził. Kinbarak i Tundar podejrzliwie spoglądali na nową “towarzyszkę” - wyjaśnienia Leny najwyraźniej nie trafiły im do przekonania, ale póki co nie oponowali. Orczyca, która uważnie przysłuchiwała się rozmowie (choć nie wiadomo było na ile ją rozumie) podreptała za nimi; jaki zresztą miała wybór, sama wśród wrogów? Wbrew oczekiwaniom Leny nie wyglądało na to by słońce czy marsz rozgrzały młodkę. Gdy doszli do zamrożonych zielonoskórych Hharkra zaczęła się trząść, emitując coraz to nowe kłęby szronu parujące w popołudniowym słońcu. Gdy zaś Derek dobrał się do lodowych brył chcąc sprawdzić czy orki mają przy sobie ekwipunek należący do mieszkańców Dekapolis wrzasnęła i zakryła oczy, a jej ciało zaczęło wydzielać fale porażającego zimna. Stojące najbliżej niej osoby błyskawicznie nabawiły się pogłębiających się odmrożeń na odkrytych częściach ciała. Zarówno orczyca jak i podłoże zaczęło szybko pokrywać się warstwą lodu.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 03-12-2014 o 21:32.
Sayane jest offline  
Stary 05-12-2014, 23:12   #34
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
- Nieee! - krzyknęła Lena i rzuciła się biegiem w stronę Dereka, aby go powstrzymać.
-Pieprzyć to! - krzyknął Sarga popędzając psa by znaleźć się dalej od orczycy. Nawet magiczny płaszcz podróżnika, który na ogół utrzymywał jego ciało w stałej temperaturze, przestawał dawać mu ochronę przed falami lodowatego powietrza jakim emanowało ciało Hharkry.
-Leno, nie ma żadnych logicznych podstaw by twierdzić, że to co mordowało lub porywało ludzi w okolicy przyszło z pod ziemi. Uskok najpewniej powstał teraz niedawno, przy spadaniu gwiazd. A ta zielona... - wskazał oskarżycielsko palcem w stronę orczycy - ...na pewno para się jakąś plugawą magią!-
Belisara odskoczyła jak oparzona, bo rzeczywiście mróz zapiekł ją w każdy kawałek odsłoniętej skóry.
-Dość tego! - zawołała gdy była już w bezpiecznej odległości. - Czas to skończyć!
Sięgnęła po nóż i zaczęła pokrywać go płynem z błękitnej fiolki. Gdyby tylko udało jej się trafić trucizna powaliłby orczycę zanim zamrozi ich wszystkich.
- Zarazo jedna, przestań natychmiast! - Derek odłożył nadziak i sięgnął po kuszę, mierząc w orkową samicę - Pókim dobry! Lena, trzeba było ją w jaskini ostawić. Sama i zagubiona nikomu by nie zaszkodziła! A tak trzeba będzie coś z tym zrobić!

- To nie ona, to nie jej wina! - odparła stanowczo Lena. - Zostaw jej rodzinę w spokoju! To rani jej serce - dodała, niezadowolona, że Derek postąpił całkowicie przeciwnie, do tego co ona chciała zrobić.
Kobieta zatrzymała się przed towarzyszami, stając im na drodze do orczycy.
- Ona nie zna magii, Sarga. Jest niewinna - zwróciła się spoglądając na gnoma.
- To tylko biedna, niewinna dziewczyna! Proszę was, przestańcie! - powiedziała z wyraźną rozpaczą i żalem w głosie.
- Odsuńcie się od niej! - krzyknął Derek - bo nas zamrozi!

-Co do tego czy używa magii czy nie, nie masz pewności, ale ja to sprawdzę bez robienia jej krzywdy - i wyrzuciwszy ręce w przód Sarga rzucił na orczyce Rozproszenie magii, modląc się w duchu by nie zmarnował swojego praktycznie najpotężniejszego zaklęcia na darmo. Tym razem czar zadziałał poprawnie. To znaczy Sarga miał pewność, że działa poprawnie, bo czuł przepływającą przez niego moc - dużo mocy. Za dużo nawet. Z obawą zdał sobie sprawę, że magia powolutku zaczyna wymykać mu się spod kontroli, a skutki mogłyby być dość nieprzewidywalne - ze zniszczeniem artefaktów towarzyszy włącznie. Na szczęście skierował strumień jedynie na lodową orczycę, lecz mimo to szybko przerwał czar.

Wciąż jednak czuli nienaturalny mróz. Belisara nie chciała skończyć jak orcza kompania. Rzuciła w Hharkrę zatruty nóż i nie oglądając się odbiegła jak najszybciej. Na drodze do zielonoskórej stała jej Lena, ale kapłance udało się drasnąć orczycę; sztylet przeciął ubrania na jej ręce i widać było, że pokrył się krwią. Hhakrze nie trzeba było więcej; wrzasnęła i zaczęła uciekać w kierunku, z którego przyszli. Paladynka nawet jakby chciała nie mogła jej powstrzymać - całe plecy i nogi pokryły jej się grubą warstwą lodu. Zresztą orczyca nie uciekła daleko; po kilkunastu krokach upadła dysząc ciężko. Powoli, powolutku i ona zaczęła się zamieniać w gigantyczny sopel.

Kapłanka Beshaby splunęła gęstą flegmą.
- Straszne. - mruknęła obojętnie, zaraz jednak podniosła głos: - Bierz kilof Derek, zobaczymy czy to zieloni zabili naszych.
 
Quelnatham jest offline  
Stary 09-12-2014, 15:37   #35
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
zostaw jej rodzinę, to rani jej serce??.
Gnom siedział w siodle oniemiały, zaciskając na łęku palce aż bielały knykcie. Nie należał do istot które wybuchają gniewem, raczej do takich które przekuwają wszystko w żart. Dlatego nie wykrzyknął Paladynce w jej zamknięty, zimny stalowy hełm
rani serce? Do kroćset czy kiedykolwiek zielonoskórzy patrzyli na to jak ranią serca ludzi z Dekapolis mordując dzieci w kołyskach, paląc całe wsie i gwałcąc tutejsze kobiety? Gdzieżeś Ty była świętoszkowata zdziro tak dokładnie tak pomyślał, tak chciałby jej powiedzieć, ale tylko splunął przez lewe ramie.
Gdzie byłaś zdziro gdy tabuny orków niszczyły Targos, Bremen, Caer-Konig czy Caer-Dineval. Gdy niedobitku z dziesięciu miast przelewały krew w bitwie z orkami stając ramie w ramie z krasnoludami i barbarzyńcami Wulfgara?
Gdzie byłaś, gdy ojcowie zgwałconych dziewczynek rzucali się w ślepej furii na zieloną hordę, gdzie byłaś gdy matki zarżniętych w łóżeczkach dzieci mizerykordiami dobijały rannych na polu walki. Unurzane w krwi niosły łaskę mężom a zemstę zielonym bestiom, które wciąż próbowały walczyć - gryźć wierzgać i pluć. No gdzie, bo ja tam w środku. Mały gnom w morzu krwi...
Spuścił głowę kryjąc pod kapturem spływającą po policzku łzę.

Chwycił kusze i drżącymi rękoma...
Belisara zrobiła to co powinni byli zrobić wcześniej. Jednak wciąż mieli odruchy - on sam - Sarga Kuglarz, Sarga Kłamca - czekał, aż ktoś zrobi to za niego, nie potrafił zabić z zimną krwią skomlącej, błagającej o litość orczej suki.
Ale jakże można być tak tępym i ślepym - by temu podłemu, plugawemu zwierzęciu dawać jakiekolwiek prawo do litości. Czyż nie zrobili dość? Czyż nie wyciągnęli ją z jaskini mimo własnego zagrożenia? Może to nie była wina Orczycy - w tym momencie dużo rzeczy mijało się z rozsądnym i logicznym wyjaśnieniem, ale ratować jednego, skamlącego orka i od razu twierdzić że to nie oni są winni zbrodni tylko dziura w ziemi, albo gwiazdy na niebie? To było tak grubymi nićmi szyte, że aż śmieszne.
Widać zakon wymagał od swych wojowników ślepej wiary i posłuszeństwa nie zaś posiadania mózgu. Jego w miarę ścisły choć lekko skrzywiony umysł nie mógł zaakceptować niczego bez choćby cienia dowód albo logicznej argumentacji. Lena póki co nie miała ani jednego ani drugiego. A sam fakt że fale mrozu, nowo powstała uskoki i aberracje też nie miały wyjaśnienia raczej zmuszały go do zbadania sprawy. Raczej logiczne było, że cokolwiek się zmieniło zaczęło się od spadających gwiazd, od gwiazd które runęły na ziemie. Bo przecież słyszeli, że coś walnęło.
Gnom znów się zadumał i szarpnął za wąsiki. Dopiero gdy usłyszał, że Lena znów coś wymyśla o wrażliwej naturze orczycy, pokręcił z niesmakiem głową i odwiesił na plecy kuszę, by po chwili wdać się w dyskusję.
Niepewny co dokładnie go ominęło...

Część wspólna, która gnoma w zamyśleniu ominęła

Derek nigdy orkom nie ufał i nigdy orków nie lubił. Samica, którą Belisara wysłała w zaświaty była jednak bezbronna, a z kolei zabijania bezbronnych nie lubił jeszcze bardziej. No właśnie, czy na pewno bezbronna? Lodowa moc, której nie kontrolowała sprawiała, że orczyca była jak dziecko z nabitą kuszą - potencjalnie groźna, ale… Kinbarak, który bez słowa przyglądał się całemu zajściu również nie wyglądał na zadowolonego, jakby miał podobne do krasnoluda przemyślenia. Mina Tundara nie wyrażała nic. Lena zaś, która chwilę wcześniej odwróciła się za Hhakrą, chciała ruszyć jej na pomoc, ale z trudem postąpiła zaledwie dwa kroki w jej kierunku, zanim nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zresztą i tak było już za późno. Widząc jaki los spotkał orczycę, zamarła w bezruchu. Zwiesiła głowę i pogrążyła się w modlitwie za niewinną i młodą Hhakrę. Nie padła przy tym na kolana, ale tylko dlatego, że jej zbroja była na to zbyt oblodzona.

Łatwo jest zabijać orków, wielkich zielonych dzikich wojowników, którzy tylko marzą o tym, by z krasnoludziny zrobić pieczyste, a wątrobę zjeść na surowo. Derek to wiedział. To było w porządku, oręż przeciw orężowi, orkowie ginęli, czasem i brodaci... ale mało kto wspominał przy kielichu co się działo gdy atakowano obóz. Orkowe samice i szczeniaki w pradawnych czasach przepędzano, ale zielonoskórych było więcej i więcej, dlatego... już tego nie robiono. Brodaty lud zdawał sobie sprawę, że każda brzuchata samica, każdy osesek może oznaczać martwego krasnoluda w przyszłości. A zieloni mnożyli się szybciej, dużo szybciej, nawet po tym, jak Moradin zesłał zesłał na swój ukochany lud błogosławieństwo Gromów.
Dlatego nikt nie mówił o tym, co działo się podczas oczyszczania orczych obozów. Dlatego ich kobiety zaczęto nazywać "samicami", a dzieci "szczeniakami". Ze zwierzętami jest łatwiej. To trzeba było robić i Derek też to robił, nie raz skrywając łzy w cieniu hełmu.

Zwiadowca opuścił kuszę, ciesząc się że Belisara zrobiła to, na co sam ochoty nie miał, a obawiał się, że będzie musiał.
- Nigdzie nie uciekną - powiedział, słowa zabrzmiały ostrzej niż zamierzał - pozbądźmy się najpierw lodu z żywych.
Krasnolud podszedł do paladynki i rzekł- Postaraj się nie ruszać, zaraz to skuję - po czym dodał cicho i smutno, już tylko do niej, skuwając bryły lodu ze zbroi - To trzeba było zrobić, Leno. Możliwe że ona uratowała nas wszystkich. Ja... się zawahałem. Wybaczam jej i ty też powinnaś.
- Wybaczenie jest jednym z Nakazań Zakonu, ale to było zwykłe morderstwo. Należało dać Hhakrze uciec - odpowiedziała Lena z rozpaczą w głosie.
- Mówiłem, aby ją zostawić - pokręcił głową krasnolud - To by się nie udało, wiesz? Zabranie jej z nami, pomoc... odpuść sobie i innym.
- Morderstwo?
-zapytała zniesmaczona Belisara. Nieśpiesznie szła w kierunku leżącego noża. - Nie wiesz co mówisz dziewczyno. To ona jest morderczynią. Zamieniła swoich współplemieńców w bryły lodu. Była szalona, chyba że to magia oszalała? - ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc na Sargę z nieprzyjemnym uśmiechem.
- Nie była szalona - zaprzeczyła Lena. - Już prędzej przeklęta. Na pewno bardzo dotknęły ją nieszczęścia jakie spotkały ją i jej rodzinę. Była taka młoda, wrażliwa. Mogliśmy postąpić inaczej. Ale teraz już za późno, nic się nie da zmienić - powiedziała smutnym głosem.
- Dziękuję Derek. Będę się modlić za jej duszę, za nich wszystkich... Tymczasem jednak, proponuję oddalić się stąd trochę, rozbić obozowisko i zjeść coś ciepłego. Wszystkim nam się to przyda - rzekła paladynka.

Sarga siedząc na swym wierzchowcu szarpał się za wąsiki, na zaczepkę kapłanki odpowiedział w szczerej zadumie
-A juści, czułem jak moc przepływa przeze mnie ze splotu, ale w sposób jakby nie kontrolowany i nie ambiwalentny do tego cóżem chciał uczynić. Nie wiem co się dzieje, nie wiem czy to wina tej orczycy ale mam wrażenie, że jakaś część równowagi magicznej została zachwiana. Musze nad tym pomedytować - Spojrzał na Belisare i spytał:
-widziałem kapłanów, którzy wieszczyli z ognia, albo zadawali wręcz wprost pytania swoim bogom, choć może otrzymywali pokrętne odpowiedzi, może i ty mogła byś tak zrobić co? Rzuć przeto jakąś modłę na wysłuchanie u boga co by nam odpowiedział chociaż czy słuszne czynim, a? - gnom nie wydawał się przy tym kpić z rudowłosej, tak jak poprzednio.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 09-12-2014 o 15:40.
Nightcrawler jest offline  
Stary 11-12-2014, 22:48   #36
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
- Czy robimy słusznie, że wracamy do Termalaine? Ależ oczywiście, na to nie trzeba wyroku Beshaby! - Odparła pewnie kapłanka. - Czy zrobimy słusznie rozbijając obóz? Absolutnie! Tutaj całym sercem zgadzam się z Leną. Moce nie lubią niekonkretnych pytań gnomie, ale owszem mogę modlić się o wskazanie w ważnej materii.
-To może spytaj czy znaleźliśmy winnych napaści na ludzi z Termalaine i okolic? - gnom wskazał na zamarznięte orki, choć tak po prawdzie interesowało go to czy kapłanka w ogóle jakąś odpowiedź dostanie. Ta zaś tylko uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami. - Och! nie pomyślałam wcześniej! - pisnęła naśladując głos paladynki, po czym nagle zmieniła ton na całkowicie jadowity: - Naprawdę myślisz, że gdyby ktokolwiek w Termalaine mógł po prostu zapytać o to bogów to odmrażalibyśmy sobie tyłki w tej dziczy?
- Ekhem - Lena włączyła się do rozmowy - nadal uważam, że Orkowie nie są odpowiedzialnymi za zniknięcia, a jedynie kozłem ofiarnym. Nie znam ich intencji, ale jest... było ich za mało, aby mogli tak napadać. Nie znaleźliśmy winowajcy - powiedziała pewnym siebie, choć dość smutnym głosem.
- Przepraszam, ale powinniśmy się ogrzać i zjeść coś ciepłego. Nazbieram drewna na opał - dodała zabierając się do roboty.
Gnom wzruszył ramionami z miną “a róbcie se co chcecie - nie mam ochoty się z Wami użerać” i siadłszy z psa skupił się na zamrożonych orkach i przerwanej pracy krasnoluda.


JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

- Poznajecie coś z tego? - Derek wytrząsnął na ziemię z tobołka człowiecze wyroby znalezione w lodzie przy zielonoskórych - to tych myśliwych, co zaginęli?
Na ludzkim rzemiośle zwiadowca się nie znał za dobrze. Krasnoludzccy rzemieślnicy zawsze umieszczali swoje punce, ba! Nawet i podgórskie prawo tego nakazuje, by wiadomo było, że jak się dziura w kociołku po dwudziestu latach zrobi, czyje to partactwo i wyrobów którego rzemieślnika się strzec. U ludzi ledwie kowale i płatnerze ów zwyczaj przejęli, czasem i inni, więc pozostałe przedmioty wszystkie jednakie były dla Dereka Złamanej Tarczy. Cóż, czasem trzeba się na człowieczej wiedzy oprzeć. I gnomiej, pomyślał patrząc na małego czarodzieja.
Zamiast iluzjonisty sterta gratów przyciągnęła jednak Belisarę. Uważnie przyglądała się każdemu drobiazgowi, znała okolice i okolicznych ludzi i liczyła, że znajdzie coś charakterystycznego. Jakiś przedmiot Hardana, Telvena, Pliosa albo innych zaginionych.
- Broń jest w niezłym stanie, orkowie niedawno ją zdobyli - mówiła nachylając się nad ostrzami - Te noże… weźmy je. Szmaty… - przesunęła się ręką kilka zamarzniętych ubrań. - na nic się nie przydadzą. - Wstawała i odchodziła, ale nagle coś przykuło jej uwagę.
[MEDIA]http://files.clickweb.home.pl/homepl11728/image/sakwa_10_big_2.jpg[/MEDIA]
Schyliła się po skórzaną sakwę z prostym ornamentem. Wyglądała podobnie do wyrobów Elenny, ale nie była zupełnie pewna. - To wszystko. To mordercy i złodzieje. Dobrze, że zginęli.
- Nieprawda! Jak możesz tak mówić? Przedwczesna śmierć nie ma w sobie nic dobrego, kogokolwiek ona dotyczy! - zauważyła zdecydowanie Lena. - Są dziesiątki możliwości, w jakie orkowie weszli w posiadanie tych przedmiotów. Począwszy oczywiście od handlu, na znalezieniu ich - dokładnie tak jak my w tej chwili kończąc - powiedziała.
Gnom westchnął, sapnął i przemówił
-Leno doceniam, że chcesz być przeciwwagą i zmuszasz nas do innego punktu widzenia, ale daj mi proszę jakiś dowód na to, że te.. te bydlaki nie są winne skoro znaleźliśmy przy nich ludzki sprzęt i wytwory znanych nam rzemieślników. Chyba że wciąż chcesz trzymać się tej swojej wersji: “ziemia się rozstąpiła i zjadła podróżnych”?
- Mnie tam wszystko jedno; dowody znaleźliśmy i żałobnicy mogą w spokoju opłakać swych zmarłych; nie ważne czy mamy rację, czy nie. Im to wystarczy - odezwał się naraz Kibarak, któremu najwyraźniej naiwna argumentacja Leny także działała na nerwy. A może był to widok orków? - Nie mam zamiaru czekać aż ziemia czy cokolwiek innego mnie zeżre , czy że niebo spadnie mi na głowę. A jak już ma spadać to niech przynajmniej będę miał w tym czasie sposobność urżnąć się dobrą gorzałką i ogrzać dupsko przy ogniu. Nie wiem jak wy, ale ja wracam do miasta - zakończył zakładając ręce na piersiach, a Tundar skinął głową z aprobatą.
- Myślę, że znaleźliśmy naszych morderców - stwierdził Derek - pójdę z wami, i złożę meldunek waszym władzom, by wiedzieli, że to niejedne oczy i niejedna głowa stwierdziły.
-Macie mój topór!- wrzasnął uradowany gnom przytakując trójce wojów -znaczy w sumie to moją różdżkę albo kusze, bo ja wiem… ale mój znajomy krasnolud zawsze tak mówił - znaczy właśnie “Macie mój topór” jeśli pragnął kulturalnie obwieścić że przyłącza się do kompani. TO jakaś taka Wasza tradycja nie- spojrzał pytająco na Dereka a radosne ogniki w jego oczach ponownie zabłysły. Za prawdę nie zbadane są zmiany nastrojów tego gnoma.
- Odwieczna! - odpowiedział krasnolud - jak warzenie spirytusu i walki górskich muflonów!
- Wspaniale. - wtrąciła zadowolona Belisara jakby wszystko właśnie ułożyło się według jej zamiaru. Rzeczywiście mrukliwi wojownicy powiedzieli to co miała na myśli kapłanka. - Leno. Daj spokój tym patykom! Wracamy do Termalaine. Rozbijemy obóz jak będzie się ściemniało. Teraz rozgrzejesz się marszem! - zawołała na zbierającą drwa blondynkę.
 

Ostatnio edytowane przez Quelnatham : 14-12-2014 o 22:06.
Quelnatham jest offline  
Stary 14-12-2014, 15:52   #37
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację

Dolina Lodowego Wichru, Lonelywood
16/17 Kythorn (Zielone Trawy), 1358 DR, Roku Cieni
Piąty dzień wędrówki


Po przejrzeniu znalezisk odkutych z ciał orków drużyna nadzwyczaj szybko doszła do konsensusu. Przynajmniej większość z jej członków.

- Wspaniale. - Belisara była bardzo zadowolona, jakby wszystko właśnie ułożyło się według jej zamiaru. Rzeczywiście mrukliwi wojownicy powiedzieli to co miała na myśli kapłanka. - Leno. Daj spokój tym patykom! Wracamy do Termalaine. Rozbijemy obóz jak będzie się ściemniało. Teraz rozgrzejesz się marszem! - zawołała na zbierającą drwa blondynkę.
Lena popatrzyła po wszystkich i odrzuciła kilka pomniejszych gałęzi, które zdążyła już zebrać.
- Nadal mam wątpliwości, czy znaleźliśmy winowajców. A nawet jeśli tak jest to przydałoby się więcej dowodów. Sądzę też, że może się tu dziać znacznie więcej. Spadające gwiazdy, wąwóz - powiedziała Lena. Jednocześnie podążała powoli w stronę swego konia Vikarego, a następnie zabierała się do drogi, więc widać było, że nie ma zamiaru nikogo przekonywać do swych racji.
- Ale jeśli wszyscy chcecie wracać, to zgadzam się z wami. Mamy wieści, na które czekają w Termalaine... A potem zobaczymy. Osobiście zasugeruję burmistrzowi wysłanie ekspedycji na dno kanionu. Wyjaśniliśmy zniknięcia czy nie, jest co badać - zdradziła swe zamiary. Kto wie, może spędzą razem więcej czasu, wykonując inne zadanie... lub kontynuując to samo? Zdaniem Leny sprawa nie była wyjaśniona, choćby dlatego że nie znaleźli ciał zaginionych osób, ale nie zamierzała kontynuować poszukiwań sama.

Drużyna nie doszła daleko; sprawa z orkami zabrała sporo czasu, zbliżał się wieczór, a nikt przy zdrowych zmysłach nie miał zamiaru wędrować po ćmoku. Rozpalono ognisko, ustalono warty, a przy kolacji Lena poczęstowała wszystkich naparem z ziół - przez jednym przyjętym z wdzięcznością, przez innych nieco podejrzliwie. W końcu co młoda puszka mogła wiedzieć o zielarstwie? Na szczęście nikt się nie otruł, a napój przyjemnie rozgrzał i pomógł w regeneracji sił nadwątlonych emanującym od orczycy mrozem.

Noc minęła spokojnie - bez ataków ze strony dziwacznych potworów, spadających gwiazd i podejrzanych wstrząsów. Jedynie ranek wstał niepokojąco wcześniej, z dwoma słońcami i olbrzymim księżycem w pełni wędrującym powoli po nieboskłonie.

[media]http://d1jqu7g1y74ds1.cloudfront.net/wp-content/uploads/2013/01/Screen-Shot-2013-01-13-at-9.08.20-PM-580x430.png[/media]

Słoneczne anomalie wytwarzały dużo ciepła, toteż marsz w stronę Termalaine był nadzwyczaj przyjemny. Co jakiś czas Lena wyjeżdżała daleko przed pieszych towarzyszy by sprawdzić teren, lecz wokół panował spokój; podejrzany wręcz jak na te okolice. Rozpadlina była nadal tam, gdzie wcześniej, lecz na podstawie dokładnych oględzin Dereka nie wyglądało na to, aby coś z niej wyszło. Wędrowcy ominęli ją, ujechali kilkadziesiąt metrów... po czym trafili na kolejną! A może nie? Ukształtowanie terenu, szerokość - a przede wszystkich ślady ich własnych stóp i wierzchowców - wszystko wskazywało na to, że znaleźli się dokładnie w miejscu, w którym zatrzymali się kilkanaście minut wcześniej! Ponowne przejechanie szlaku, a potem objechanie rozpadliny szerokim łukiem dało identyczne efekty - po kilkudziesięciu metrach grupa niezauważalnie wracała do miejsca ostatniego postoju.


 
Sayane jest offline  
Stary 16-12-2014, 18:43   #38
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Co prawda nie jestem tropicielem...- westchnął mag robiąc skwaszoną minę - ale chyba kręcimy się w kółko- jego malutka dłoń wystrzeliła w stronę Belisary i gnom pokazał jej wnętrze dłoni.
- Daruj se sarkazm ruda - zauważyłem to jak wszyscy już chwile temu ale jakaś taka złośliwość przeze mnie przemawia. Mag podjechał w stronę paladynki.
Nagle pacnął się dłońmi w policzki rozdziawiając paszczękę w teatralnej minie grozy i paniki
- O nie! Leno wszak to na pewno wina tej okropecznej rozpadliny co nam tu wyrosła w nocy. Coś stamtąd wypełzło i mami nasze zmysły...a może - gnom spojrzał podejrzliwie na zakutą w zbroję dziewczynę
-a może kochanieńka sama rzuciłaś jakiś urok straszliwy co byśmy jednak po Twojemu zrobili i wciąż do dziury w ziemi wracali?.
Sarga stanął w strzemionach wypatrując w udawanej uwadze co też kryje się w dziurze.
-No to nie krępuj się - ja stanę dzielnie na straży, gdy Ty odważnie stawisz czoła czemukolwiek co w tej dziurze się znajduje.
Gnom spojrzał rozbawiony na zakonniczkę i dodał:
-chcesz mam nawet trochę liny... odwrócił się do sakwy za siedzeniem i wysupłał zgrabny zwój jedwabnego sznura
-15 metrów jak ta lala. Mówię Ci dasz rade, tylko machaj łapkami...machaj, machaj
Resztki poczytalności wyfrunęły z jego blond czupryny i gnom zaczął chichotać kołysząc się nie kontrolowanie w kulbace.
Pies Sargi jęknął jakoś tak po ludzku i przysiadł na zadzie prawie zwalając swego pana pod kopyta Vikarego.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 16-12-2014, 22:09   #39
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Ruda powstrzymywała śmiech słysząc perory Sargi. Tylko gdy fiknął kozła zaśmiała się krótko i szczerze. Z łagodnym uśmiechem podniosła gnoma na nogi.

- Nasza rycerka nie uwiodłaby gołowąsa, nawet gdyby ją zoczył w kąpieli. Tym bardziej nie zwiodła naszych zmysłów - powiedziała rozbawiona.

- Ta rozpadlina to diabelska magia - dodała już całkiem poważnie. - Powinniśmy trzymać się od niej z daleka. Jeśli już ktoś ma tam schodzić powinien to być krasnolud.
 
Quelnatham jest offline  
Stary 17-12-2014, 09:23   #40
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Nie mam sprzętu do wspinaczki - krótko odparł Derek, który za zainteresowaniem zezował w przepaść. W jego gigantycznym plecaku mieściło się wiele, ale schodzenia po pionowych ścianach akurat nie przewidywał.

- A czemu niby krasnolud; skoro Lena uważa, że zaginięcia są winą dziury, to niech to teraz udowodni, zlezie na dół i sprawdzi co zacz - burknął Kinbarak zakładając ręce na piersi.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172