|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-12-2016, 17:58 | #61 |
Reputacja: 1 | - Pokaż tę kołatkę. Może na półeczce coś zdziała. To te drzwi są chciwe. - odpowiedziała Shade'owi z pełnym przekonaniem Bazylia. |
22-12-2016, 18:20 | #62 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Spotkanie z przypominającym wieprza demona do najprzyjemniejszych przeżyć z pewnością nie należało. Ważący kilka ton groteskowy stwór nie chciał walczyć, bo nie przepadał za sprzątaniem rozerwanych na strzępy ciał śmiertelników i prawdę powiedziawszy, trudno było się mu dziwić. Nikt w końcu nie lubi zbytecznego bałaganu we własnym gnieździe, szczególnie kiedy owym gniazdem był skarbiec godny najpotężniejszego ze smoków.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
22-12-2016, 19:34 | #63 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
31-12-2016, 00:10 | #64 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
31-12-2016, 07:12 | #65 |
Reputacja: 1 | Abstrakcyjne zajście w skarbcu dobiegło końca. Tazok był zadowolony z efektów; nie musieli ponieść żadnej ceny, nikomu nic się nie stało. Była to bardzo dziwna sytuacja z równie dziwnym, zaskakującym zakończeniem. Po demonach spodziewał się równej okrutności, jakiej do tej pory doświadczył wielokrotnie, ale świniak najwyraźniej zaaferowany był jedynie swoimi skarbami. Żeby reszta drogi tak wyglądała, przynajmniej przez następne kilka dni. Mieliby czas na odpoczynek i zaleczenie ran, które chociaż zakrzepione magią, przy najmniejszej okazji potrafiły się paskudzić. Ostatnio edytowane przez kinkubus : 04-01-2017 o 09:51. |
04-01-2017, 00:18 | #66 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Kolejne piętro okazało się niewiele lepsze od poprzedniego. Owszem, nie było tam kolosalnego świniaka, który groził rozerwaniem ich na strzępy, co też z pewnością by mu się udało, gdyby tylko zechciał urzeczywistnić swe słowa, ale za to skazańcy natknęli się na kolejnego władcę piekieł, który śmiał stawiać im warunki.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
07-01-2017, 15:34 | #67 |
Reputacja: 1 | - W końcu dotarliście! - uniósł teatralnie ręce w geście powitania, nie podchodząc jednak do Grzeszników. |
07-01-2017, 20:45 | #68 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
07-01-2017, 21:43 | #69 |
Reputacja: 1 | Rognir przyglądał się całej tej scenie z niemym zaskoczeniem. Obserwował jak Tazok rusza z pięściami na demona, w chwili gdy on sam gotował się do walki, kiedy niespodziewanie przerwał mu Roland i rzucona przez niego klątwa. Rognir chciał w pierwszym odruchu odrąbać łeb mężczyźnie jednym gładkim cięciem, lecz zdumiła go wielce reakcja Azmodana, który wydawał się w ogóle nie przejmować czynem Tazoka, a nawet zaczęło go to bawić. Wojownik rozejrzał się uważnie dookoła, analizując każdy detal otoczenia i patrząc po każdym golemie, a później raz jeszcze wbił swój wzrok w Azmodanie. Po raz pierwszy od chwili, w której Bazylia padła nieprzytomna w walce z mutantami, Rognir poczuł jak targa nim silny gniew. Ten sam kiedy tracił najbliższą mu osobę. - Odsunąć się w cień i pozwolić wam, psy, decydować to był mój największy błąd - warknął półork w stronę pozostałych, po czym bezpardonowo ruszył w kierunku Tazoka. Uklęknął przy nim i paroma szturchnięcia wybudził go z magicznego snu. - Jestem z tobą - powiedział do hobgoblina, kiedy ten otworzył oczy, a następnie zwrócił się do swej niewolnicy: - Bazylia, chwytaj za miecz. Pora zrobić to po mojemu! - Krzyknął, zdejmując z pleców swój potężny topór oburęczny. - Celuj teraz we właściwą osobę, wiedźmiarzu, o ile nie chcesz spotkać się z moim gniewem - rzucił do Rolanda, po czym pomógł Tazokowi podnieść się z kolan i obaj z furią natarli na Azmodana. - Dość tych gierek, demonie! Ledwo Rognir nabrał rozpędu, a wielka, golemia łapa zagrodziła mu drogę. Ostrze topora starło się z kamieniem, a wokół poleciały iskry od tarcia. - Skoro wolicie walkę, to nie ma problemu - odparł mężczyzna, po czym zamachnął się ręką - Konran - warknął pewny siebie, w magicznym języku. Tuż po tym stało się coś, co było chyba jeszcze bardziej nienormalne, niż publiczne pokazywanie swoich seksualnych możliwości. Rognir uderzył toporem sam w siebie, wbijając jego ostrze w nogę i rycząc przy tym jak dzikie zwierze. Tazok, który pomału podnosił się na nogi, zaczął bełkotać coś niezrozumiałego pod nosem. Łypał groźnie okiem na każdego, oskarżając o bycie podłą świnią i wrogiem, który zasługuje na śmierć. Nawet Johanna, która z pozoru początkowo zachowywała się naturalnie, w pewnym momencie wyskoczyła z głośnym krzykiem na Tazoka, dźgając go sztyletem w bok. - Nie wiem co wy ciekawego widzicie w walkach - skomentował Azmo, który odsunął się o krok, obserwując widowisko z niezadowoleniem. - A co ty widzisz ciekawego w gwałceniu kogoś? - zainteresował się Shade, równocześnie sięgając po łuk. Lubił kobiety, owszem, ale publiczne igraszki nie leżały w jego guście, o gwałtach nawet nie wspominając. - Jaki gwałt, przecież się zgodziła. - Demon wzruszył obojętnie ramionami. - Jakie znów 'zgodziła się'? Wyraźnie powiedziała, że nie chce. - Shade nie zamierzał ustąpić, szczególnie wówczas, gdy miał rację. Bazylia nie słuchała paplania Shade'a i demona. Zamiast tego rzuciła się do półorka pospiesznie rozrywając torbę na strzępy aby mieć bandaż w przygotowaniu. - Rognir! - sapnęła będąc już przy nim. Złapała za trzon topora aby półork przypadkiem teraz nie próbował go wyciągać. Zamierzała go zabrać od tego golema. - Idioci - mruknął Roland, błyskawicznie odsuwają się od zielonego golema. Nie mógł zrozumieć tego braku rozwagi towarzyszy. Znaleźli się w piekle, a wciąż przejmowali się ziemskimi wartościami, nawet gdyby miało to oznaczać ich śmierć. Teraz nie miał już wyboru. Zostaw w to wciągnięty, a więc musiał stanąć do walki. Ignorując Golema zamknął prawe oko i zaczął szeptać swoją plugawą inkantacje. Kiedy ostatnia sylaba uciekła z jego ust, ponownie otworzył powiekę. Jego oko całkowicie zmieniło barwę, emanując aurą grozy i terroru. Spojrzał na Azmodana. - Raitoning - mruknął przeciwnik, dając jednocześnie krok w tył. W tym samym momencie przed nim wystrzeliła długa strużka iskrzących, drobnych błyskawic, rażąc prądem każdego, kto stał na lini jej zasięgu, w tym samego Rolanda, który ugiął się pod jej wpływem. Nim stracił przytomność, wiedźmiarz posłał jeszcze swoim towarzyszą pogardliwe spojrzenie, jakby chciał im powiedzieć “a nie mówiłem?” - Dodam tylko, że mimo wszystko, bywam ugodowy - rzucił głośno, obserwując zamieszanie jakie wokół wybuchło. Diabelstwo krzyknęło z bólu kiedy elektryczność w nią uderzyła. Zaraz jednak poczuła ciężar w rękach kiedy to jej ukochany padł bez ducha. - Nie! - krzyknęła zrozpaczona Bazylia padając na kolana wraz z martwym Rognirem. - Nie… mój kochany nie… Szczere łzy pociekły po jej policzkach kiedy spojrzałą na niepokojąco przystojnego demona. - Nie musiałeś go zabijać… zabrałabym go. Zabrała. Nie zabijaj, zajmę się nim, zabiorę. Nie zabijaj… Mężczyzna spojrzał niezadowolony zza golema. Zmrużył gniewnie oczy, zerknął to na rogatą dziewczynę, to na stygnące truchło półorka, którego raczej szybko nie wskrzeszą. - To wynoście się, póki ta dwójka się nie pozabija - powiedział mając na myśli hobgoblina i dziewczynę. - Ale następnego dnia wróćcie tu, zróbcie o co was proszę, zabierzcie klucz i pozostałe zwłoki i idźcie dalej. Jeśli zatrzymacie się na tym piętrze dłużej niż dobę, to was zniszczę. - zakończył czarodziej, wyczekując jeszcze ruchu łucznika. - Mogę rozdzielić tamtych... zapaleńców? - spytał Shade, spoglądając na Johannę i Tazoka. Zrobił krok w tamtą stronę. - Nie. Macie stąd wyjść i wrócić później - odparł oschle, wyciągając rękę przed siebie, a wewnątrz dłoni zaczęła się kształtować magiczną energia. Widać było że nie żartuje. Bazylia posłusznie kiwnęła głową ciągle pełna płaczu. Wzięła Rognira pod pachę i ruszyła po Rolanda. - W-weź moje rzeczy. Musimy pomóc Rolandowi jak się jeszcze da - powiedziała do Shade’a jak go mijała. Głos jej się łamał tak samo jak jej serce. Shade bez słowa chwycił bagaż Bazylii i ruszył w stronę wyjścia. Co prawda mógł zrobić kilka innych rzeczy, ale w tym momencie wyjście z sali zdało mu się najlepszym wyjściem. *** Usiedli przed salą jak zamknęli drzwi. Zapłakana Bazylia ułożyła delikatnie na ziemi zwłoki Rognira. Rolanda zostawiła Shade'owi do obejrzenia. W szczególności, że to on miał teraz jej rzeczy. Było tam zastanawiająco dużo butelek z czego dwie z alkoholem i trzy od Raziela z miksturą leczącą. Akurat aby pomóc sobie i Rolandowi, o ile była jeszcze na to szansa. A Przytomny wiedźmiarz był dobrym wiedźmiarzem. Gdy udało się go wybudzić diabelstwo i łowca wytłumaczyli mu co się stało i jak wygląda sytuacja. Z braku innych opcji trójka ostatecznie postanowiła zobaczyć czy cokolwiek więcej jest na tym piętrze, może jakiś pokój. Bazylia wiernie nosiła na rękach swojego ukochanego półorka aż na nowo nie spoczęli. |
10-01-2017, 20:16 | #70 |
Reputacja: 1 | Roland ocknął się z kwaśnym posmakiem w ustach. Dopiero kiedy jego świadomość w pełni wróciła (wraz z niemożebnym bólem), zrozumiał, że podano mu miksturę leczenia. Zaraz jego oczy padły na trójkę towarzyszy, w tym martwego Rognira. Nie skomentował braku Johanny i Tazoka. Zamiast tego wstał na równe nogi i rzekł. |