|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2016, 17:48 | #31 |
Reputacja: 1 | Świątynne wrota otworzyły się z głośnym zawodzeniem, wpuszczając do środka dziko wyglądającego krasnoluda. Porośnięty czarną, zaniedbaną brodą i równie rozczochraną czupryną, odziany był w skóry zwierzęce, które zakrywały stary pancerz. Na plecach widoczna była jedyna broń jaką się posługiwał - prosty topór o zakrzywionym drzewcu, z ostrzem noszącym ślady częstego używania. |
29-12-2016, 23:22 | #32 |
Reputacja: 1 | Wspólnie z Sayane i Warlock Samwise Avaron oddalił się od reszty rozmawiającej z ich przewodnikiem i podszedł raz jeszcze do starego kapłana. Ostatnio edytowane przez Rewik : 29-12-2016 o 23:32. |
30-12-2016, 20:37 | #33 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Droga do Kopalni Mithralu, Podmrok 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 12 Uktar, Zmierzch Musiało minąć trochę czasu nim najemnicy zdołali zakupić najpotrzebniejsze przedmioty i przygotować się do czekającej ich wyprawy. Wyruszyli późno, ale jeszcze przed zachodem słońca, którego pod ziemią nie dane było im oglądać. Nie byli jednak całkowicie osamotnieni w swej podróży do czeluści Podmroku. Przewodził im Dwari, czarnobrody krasnolud, który był oczami i uszami królestwa Bolfost-Tor. Pod sobą miał grupę podobnych mu zwiadowców. Czekali oni w wyznaczonym miejscu, nieopodal kopalni Mithralu, aby przekazać grupie awanturników najświeższe wieści dotyczące ruchów przeciwnika i liczebności jego wojsk w regionie. Dlatego właśnie po opuszczeniu Bolfost-Tor przewodnik nalegał, aby ograniczyć odpoczynek do niezbędnego minimum. Tłumaczył bohaterom, że po dotarciu na miejsce będą mogli zdrzemnąć się przed akcją i zregenerować siły pod czujnym okiem jego oddziału. Ta wizja nie każdemu odpowiadała, biorąc pod uwagę długość czekającej ich podróży, ale Dwari zarzekał się, że jeśli przyśpieszą kroku to uda im się dotrzeć na miejsce w mniej niż dwanaście godzin, a takiej argumentacji trudno było się przeciwstawić. Kopalnie Mithralu, Podmrok 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 13 Uktar, Świt Minęło wiele godzin odkąd opuścili bezpieczne Bolfost-Tor i zapuścili się w trzewia ziemi. Tysiące metrów ponad głowami awanturników, ponad ważącymi miliardy ton skałami tworzącymi skorupę planety, wstawał nowy dzień, lecz bohaterowie nie mogli się nim cieszyć. W klaustrofobicznych korytarzach Podmroku nie było pór roku, ani cyklu dnia i nocy. Panowała tu niezmierna cisza, od czasu do czasu przerywana odległym i nieoczekiwanym szmerem, który potrafił w mgnieniu oka przywrócić zmysły zmęczonym wędrowcom. Przebyli długą drogę nie napotykając na swojej drodze większych zagrożeń, co niewątpliwie zawdzięczali patrolującym te rejony krasnoludom, lecz w dobie oblężenia wypraw do Podmroku było coraz mniej i bezpieczeństwo regionu szybko mogło się zmienić.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 30-12-2016 o 21:42. |
02-01-2017, 11:00 | #34 |
Reputacja: 1 | Cliff nie spodziewał się wielkiej przydatności po obu jaszczurkach. Ale jak się okazało mylił się. Cenne sekundy zajęło mu zrozumienie co się stało. Wszystko potoczyło się jak w karczmie, łańcuchy poszły w ruch. Brakowało tylko by ktoś rzucił ławą. Normalnie byłby to Cliff, ale że warunki na to nie pozwalały, ruszył do ataku. Nie wziął pod uwagę tylko dwóch rzeczy, szybkości i zasięgu łap potwora. Bestia wstała po przewróceniu szybciej niż zakładał i miała dłuższe łapy niż się spodziewał. Od podwójnego zaskoczenia obróciło nim wokoło własnej osi, a żebra zatrzeszczały. Wylądował w przyklęku, przeturlał się za plecy stwora i potężnym kopniakiem zarysował chitynę na plecach stwora. Stwór musiał być w szoku po tym ciosie, bo nawet się nie odwrócił. A może to było tajne uderzenie w punkt witalny zabijające natychmiast po upływie 3 lat? Ale tego laikom w takich sprawach wiedzieć nie było dane. Brak wiedzy w tej materii nadrabiali brakim cieprliwości. Lawina ciosów zachwiała potworem, ten jednak nie dał się ukołysać do snu, wyrwał łańcuch paladyna i dopadł zielonej damy, szarpiąc ją pazurami. Ciekaw był najwyraźniej czy piersi jej są tej samej barwy co lico. Dopiero Sherrin korzystając z (nie)wątpliwej chuci potwora, trafiła wprost do jego serca. Cielsko legło w pyle. - Chyba musimy poczytać tę księgę o Podmroku przy ognisku - powiedział oglądając martwego stwora, w czasie gdy paladyn zajmował się ranami Skowyt. Widząc, że półorkijka jest opatrzona zapytał: - Nie zostało ci trochę mocy? Ostatnio edytowane przez Mike : 02-01-2017 o 11:05. |
02-01-2017, 18:34 | #35 |
Reputacja: 1 | Rzeczywiście Kompania Kupiecka Boriego oraz inni okoliczni handlarze byli dość dobrze zaopatrzeni jak na fort ze wszech stron otoczony wrogiem wszelakim. |
02-01-2017, 23:52 | #36 |
Reputacja: 1 | Revalion ostatnie chwile przed wyprawą spędził na naskrobaniu czegoś na szybko w swoim dzienniczku, który następnie na powrót schował do plecaka. |
03-01-2017, 11:02 | #37 |
Reputacja: 1 | Wyruszali, nareszcie. Zapał paladyna rósł z każdą chwilą i gdyby jego towarzysze dłużej zwlekali zapewne ruszyłby do podmroku sam. I byłaby to najgłupsza rzecz jaką zrobiłby od dawna, przekonał się o tym widząc rozległe korytarze i ogromne jaskinie. Jego własne wyobrażenia znacząco różniły się od rzeczywistości, ale któż mógłby się spodziewać czegoś tak ogromnego? W przeszłości nieraz zapuszczał się do krypt czy lochów, i teraz spodziewał się czegoś podobnego, może nieco większego. Tymczasem to co zobaczył to był inny świat, świat pod światem, budzący bardzo nieprzyjemne skojarzenia. Ostatnio edytowane przez Googolplex : 05-01-2017 o 20:41. |
03-01-2017, 12:18 | #38 |
Reputacja: 1 | Rozmowa z kapłanem poszła nadspodziewanie dobrze. Widać wcale nie był taki straszny na jakiego pozował. Sherrin ostrożnie schowała zwoje do plecaka i powędrowała z Samwisem zrobić zakupy. Co prawda jej zostały jakieś marne miedziaki, lecz chłopak był na tyle sprytny by zostawić sobie sporo gotowizny na odpowiednie zakupy w twierdzy. Tyle że sprytu nie starczyło mu już na targi, więc dziewczyna wzięła sprawy w swoje ręce i od słowa do słowa po trosze zbijała ceny poszczególnych przedmiotów. Gdy zaś Sam zaproponował użycie pozostałego złota bynajmniej nie miała zamiaru się krępować; zaraz zaczęła rozpytywać o mikstury widzenia w ciemnościach. Na koniec kupiła słodkie bułki tutejszego wyrobu i podzieliła się z młodzieńcem, gawędząc o niczym i korzystając z ostatnich chwil relaksu. Wyglądało na to, że przynajmniej z Samem będą się nieźle dogadywać. W Podmroku nie było tak ciemno, jak Sherrin się tego spodziewała. Po prawdzie było jaśniej niż w gwiaździstą noc! Dziewczyna z ciekawością, ale i uwagę rozglądała się wokoło, chłonąc zarówno atmosferę kopalni jak i słowa ich przewodnika. Była ciekawa czy te rośliny są dla ludzi jadalne; Paszka z pewnością wyczarował by z nich coś pysznego. Jednak szybko odsunęła sentymenty na bok i ograniczyła pytanie do kwestii strategicznych; pamiętała, że nie są tu dla zabawy. Zresztą im dłużej szli tym zmęczenie i niepokój powodowany ilością skał nad głowami sprawiały, że Sherrin była coraz mniej aktywna, a bardziej skupiona na równym stawianiu kroków i lustrowaniu otoczenia. Dopiero uwaga Dwariego zwiastująca koniec przebierania nogami sprawiła, że Sherrin z nową energią ruszyła naprzód. Już niedaleko! Kilkanaście metrów dalej wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej niż oczekiwali. Olbrzymi stwór - ni to robal, ni niedźwiedź - pojawił się z nienacka i gdyby nie zwierzęce instynkty dinozaurów kto wie czy wyprawa ratunkowa nie zakończyłaby się tu i teraz! - Nietoperzowy zwiadowca, w dupę kopany... - mruknęła Sherrin zajmując dogodną pozycję obok stalagnatu. Podczas gdy większość grupy rzuciła się do walki ona się nie śpieszyła. pierwszy raz widziała takiego potwora, lecz nie potrzebowała książki Revaliona by wiedzieć co robić. Uważnie celowała kuszą szukając witalnych punktów na ciele kolosa. Oczy, złączenia pancerza, miękkie podbrzusze - każde stworzenie posiadało słabsze punkty, a one je po prostu *widziała*. Gdy umbrowy kolor uniósł się by zaatakować A’arab Zaraqa - strzeliła. Potężny ryk bólu i niecelny cios łapska w paladyna upewnił ją, że bełt trafił nadzwyczaj celnie. Towarzysze ponownie doskoczyli do potwora, atakując magią i stalą, a warunki do strzału mocno się pogorszyły. Sherrin odrzuciła kuszę i wyjęła rapier - wyglądało to jakby szpilką chciała ubić giganta. Pozory jednak myliły i gdy kolor odwrócił się, całą swoją furię kierując w stronę Skowyt, Sherrin z całych sił wbiła rapier w wyrwaną przez Strzęp dziurę w pancerzu kolosa. Potwór nie zdążył nawet unieść łapy, którą powalił półorczycę; padł martwy wzbijając tuman kurzu i brocząc obficie juchą. Dziewczyna szybko chwyciła Skowyt pod ramiona by ją odciągnąć - co jeśli stwór był na dodatek trujący? Na szczęście paladyn już był przy nich, zasklepiając rany kobiety i po chwili półorczyca mogła wstać o własnych siłach. Pozostało tylko przegrupować się i wypocząć nieco po trudach walki. - Nawet jeśli pochowamy zmarłych to nic nie poradzimy na tego tutaj, - wskazała na cielsko robala - rozlaną krew i bebechy. Chyba że chcecie zrzucić go do rozpadliny? Gdy opadła bitewna gorączka, a ranny zostali opatrzeni, Sherrin z zainteresowaniem przyjrzała się truchłu bestii, szukając słabych punktów, w duchu dziękując Tymorze za celne ciosy. Kto wie ile razy przyjdzie jeszcze walczyć z takim czymś? Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia, więc trzeba zrekompensować je w rozumie. |
04-01-2017, 08:57 | #39 |
Reputacja: 1 | Podmrok był miejscem kontrastu. W jednej chwili szli ciasnymi korytarzami w których ledwie mieściła się jedna osoba, by następnie wyjść na niemal otwartą przestrzeń i jedynie brak nieboskłonu zdradzał, że wciąż przebywali pod ziemią. Przez brak księżyca czy słońca, określenie czasu było niemożliwe; wszystko spowijała ta sama ciemność, która umykała tylko na widok pochodni. Musieli zdać się na osąd swojego przewodnika i Skowyt ciarki przechodziły na myśl, że w pewnym miejscu zostawi ich i będą zdani wyłącznie na siebie. Podobno orkowie wywodzą się z podziemi i chociaż zgadzałoby się to z plemiennymi legendami, druidka nijak nie była przystosowana do takiej wyprawy, nie licząc czułych oczu. Podmrok był obcym miejscem i im szybciej go opuszczą, tym będzie szczęśliwsza. |
04-01-2017, 10:27 | #40 |
Reputacja: 1 | Samwise nigdy nie przejawiał zbytniego zainteresowania zaklęciami leczącymi. Miał przede wszystkim talent do magii związanej z ruchem powietrza i dźwiękami. Dlatego też uznałem, że zamiast kontynuować nauki jako kapłan powinien wstąpić do Studium Bardów. Przynajmniej tymczasowo. Zresztą w sprawach samej wiary niewiele byłbym w stanie go więcej nauczyć. Jego charakter był zgodny niemal w każdym calu z tym, czego od niego wymagałem. Nawet pomimo niechęci, zdołał też już opanować podstawowe zaklęcia leczące, które niewątpliwie przydały się po walce z umbrowym kolosem. Naprawdę ciekaw jestem czy używał ich teraz tak samo niechętnie, jak się ich uczył. Biorąc pod uwagę, że to nie nikt inny, a półorczyca była najciężej ranna, pewnie tak. |