Perła: Dancing Lights + Read Magic |
Trochę czasu zleciało, zanim znalazła Perłę, więc dała znać, ze zostawia z nią przedmioty i później po nie przyjdzie. Nie chciała zgodzić się na wymianę w ciemno, głupia nie była. Uścisnęła syrenę, która trzymała w dłoniach flaszki i zwoje, a potem sama pobiegła na główny pokład. |
Mermenka w zamyśleniu studiowała otrzymane zwoje i eliksiry. Na pokładzie ciężko było o chwilę prywatności, jednak znalazła w miarę cichy kącik za skupiskiem większych skrzyń w ładowni. O tej porze nie brakowało mniej lub bardziej ubzdryngolonych spacerowiczów, którzy coraz to walili po schodach to na górę, to na dół, bądź rozbijali się po pokładach bełkocząc o wyolbrzymionych miłosnych i militarnych podbojach. Raz czy dwa wyłapała z ich gadania też coś o przeklętej morskiej wiedźmie. Nie wiedziała, czy usłyszeli słowa jej inkantacji, bądź widzieli blask zaklęcia, ale póki co najwyraźniej postanowili jej nie przeszkadzać. 1 eliksir d20+7 vs 18= 22 sukces potion of sanctuary 2 eliksir d20+7 vs 18= 19 sukces potion of cure light wounds Scrolle (read magic, auto success): Jump, Icicle dagger, Hideous laughter Cóż, wyglądało na to, że sprostała zadaniu, odkryła naturę wszystkich powierzonych jej przedmiotów. I trzeba było przyznać, że nie brakowało tam magii, która mogła okazać się bardzo przydatna. *** Czarodziej po zakończeniu spaceru pełnego zarówno filozoficznych jak i bardziej przyziemnych przemyśleń, postanowił zająć się czymś mniej teoretycznym, a mianowicie działaniami integracyjnymi. Jednooki gnom słysząc jego słowa zaprezentował iście imponującą gamę uczuć. Najpierw, dostrzegając, że Sand chce go zagadać, uniósł dłoń w górę w obronnym geście i cofnął się o krok. - Ja... nie, lep... - nie wiadomo co chciał powiedzieć, ale jego mina wyrażała coś w stylu "o nie, tylko nie wy, nie chcę żadnych kłopotów!". Gdy jednak człowiek przypomniał mu o zacnej strawie zeszłego dnia, mały humanoid nie mógł się nie uśmiechnąć, odruchowo pomasował brzuszek i spojrzał przed siebie maślanym wzrokiem. - O tak... o tak... ten pasztecik... on był taki... mmm... Widać już było, że gnom swoje pozytywne kulinarne doświadczenia powoli przenosi na rozmówcę i już chciał coś raźniej zagadać, gdy... Temat zszedł na kapłankę. W owym momencie Giffer zaprezentował iście imponujące predyspozycje do spisków i tajemnic. Zrobił wielkie, przerażone oczy i wykrzyczał: - Ja nic nie wiem! Nie mam żadnej monety! - wrzasnął tak, że aż spojrzało w jego kierunku paru pobliskich piratów. Sand dyplomacja d20-2 (+5 za pasztecik) vs 15= 9 porażka (>5) Giffer indifferent > unfriendly Rozejrzał się trwożnie wokół siebie. Na szczęście korsarze byli znacznie bardziej zajęci odbywającymi się obok zakładami, odwrócili się znowu do nich tyłem. - Zostaw mnie! Nic nie wiem! Nie rozmawiaj ze mną! - gnom cały drżał, jednak zdobył się na pewną dozę panicznej stanowczości, uniósł mały palec i wycelował go w czarodzieja, ostrożnie cofając się w tłum. - Same problemy... dlaczego znowu ja... same problemy... - mamrotał. *** Tymczasem Taloman świętował swoje wielkie zwycięstwo. Chwycił gwałtownie kwatermistrzynię i pocałował ją namiętnie. W pierwszym momencie wyszła mu naprzeciw z podobną ekscytacją, jednak prawie od razu zesztywniała, jakby czymś zlękniona. Odepchnęła go od siebie, zmieszana i z przepraszającym spojrzeniem. Trwało to jednak zaledwie sekundę, po której błyskawicznie przyjęła znowu hardą pozę. Uderzyła go mocno pięścią w ramię i warknęła. - Opijmy to! - rzuciła, nadal ciężko oddychając od emocji. Przenieśli jego imponująco prezentującą się wygraną w kąt i uderzyli się kuflami. Wydawała się zadowolona, jakby ten jeden krótki dziwny moment zupełnie poszedł w niepamięć. Taloman sense motive d20+2 vs 20= 7 porażka Hobgoblin miał wcześniej wiele samic, ale nie był w stanie rozgryźć, co się stało. Wyglądało też na to, że na dalsze obserwacje nie starczy mu też czasu. Podszedł do nich pan Plugg, pierwszy mat Goryczy. Minę miał nieprzeniknioną. - Kwatermistrzu, kapitan Harrigan chce cię widzieć w swojej kajucie - z każdym wypowiedzianym wyrazem przez jego słowa wyraźniej przebijała nagana i pewna doza... obrzydzenia? Zarówno pod adresem pół-orczycy, jak i hobgoblina. Kwatermistrzyni warknęła, powstała gwałtownie, stając naprzeciwko pierwszego mata i szczerząc kły. Wyraźnie się nie lubili. Człowiek wytrzymał jej spojrzenie, serwując jej kącikiem ust kpiący grymas, zdawał się traktować ją trochę jak prymitywnego, głupiego zwierzaka. |
Gdy Plugg odszedł Taloman powiedział do kwatermistrz. - Nie daj się sprowokować samico. Nakablował na ciebie kapitanowi. Robisz swoją robotę dobrze, jesteś nieprzekupna. Mnie nazwij tam rozrywką, słyszysz niegroźna rozrywką. Nie chcesz sfiksować w magazynie i tyle. Pilnuj języka. Daj mi znać jak wyjdziesz jak poszło. - powiedział do niej na odchodne. Wręczył jej 140 sztuk złota. Zwrot pożyczki i kasę za skrzypki. - Dziekuje. Hobgoblin następnie skierował się do niziołczycy. Gdy kwatermistrz zniknęła już u kapitana. - Skrzypki są już twoje. Tu 10 brzdęku reszty. Nie podważaj nigdy kurwa moich intencji. Chciałem żebyś wygrała zakład. Nadrobiła za zakład z masztem. Odrobinę pierdolonego zaufania. - słowa były twarde ale uśmiech na twarzy Hobgoblina sugerował przyjazne podejście. |
Niziołka zmrużyła oczy wysłuchując hobgoblina. - Co? Spłaciłeś? - rzuciła nadal lekko naburmuszona. - No, to dobrze... Znaczy się... dzięki... chyba. - przytuliła tak drogi jej instrument. - Trzeba było tak kręcić? Do czorta, aleś mi namieszał w głowie, jużem sama nie wiedziała, czy ta raszpla mi w nocy nie przylezie wyrwać moich skrzypek z łap! Spać nie mogłam, u licha! - wrzasnęła. Widać jednak było, że wyraźnie się uspokaja. - Swoją drogą. - rzuciła już bardziej pogodnie, wskazując go kuflem. - Aleś z zieloną potańcował tam przy maszcie, fiu fiu! Jak mi kamraci rzekli to aż uwierzyć nie mogłam, że się dała tak wrobić, wielka pani kwatermistrz, haha! Ja ci rzeknę, że jak nie patrzyła to takie rzeczy jej z tłumu pokazywali... Jeszcze tygodniami będą się z niej naigrywać. A ten buziak!? Inni pewnie nie spatrzyli, ale ja baba jestem, rzeczy widzę, coś się o niej dowiedziałeś tak? Boi się chłopów? Toś ją zacnie dodatkowo przy wszystkich umęczył, jeszczem nikomu nie mówiła, ale jak rzeknę to rechot przedni będzie od dziobu po rufę! - zaśmiała się złośliwie. - Zdrowie twoje, brzydalu. Coś mi się widzi, że nadchodzą przez ciebie i tę twoją kompanię ciekawe czasy! Rosie indifferent > friendly Tymczasem w oddali otworzyły się drzwi forkasztelu i wyszła z nich pół-orczyca. Pokonana i o bardzo smutnych ślepiach. Na jej ciele nie widać było żadnych ran, jednak szła jakby wypuścili ją z tortur, jakby każdy krok i oddech sprawiał jej ból. Widząc Talomana wyprostowała się i wyszczerzyła radośnie kły, jednak w tej sytuacji wyglądało to raczej żałośnie. Nie było w niej chęci życia. *** Tymczasem wodnica polowała. Wczuwała się w tłum biesiadujących piratów, w jego dynamikę, gwar i zachowania poszczególnych grup. Chodziła i obserwowała, coraz lepiej wyczuwając, gdzie kryje się wrażliwe serce tego kolektywnego, wiecznie zmiennego potwora. W końcu, wiedziona intuicją, dotarła do... niej. Była to kobieta w średnim wieku, za młodu zapewne urodziwa, obecnie lekko przejrzała, choć w jej przypadku nie chodziło tylko o wiek - widać było skutki niekończących się biesiad, grogu, używek i wielu ciężkich dni na morzu. Zmęczoną twarz kryła za ostrym makijażem. Nadal miała jednak atrakcyjną figurę, przynajmniej tak można było sądzić, marynarski strój, usprawniony tam gdzie się dało kobiecymi dodatkami raczej deformował niż podkreślał kobiece linie. Wydawała się świetnie bawić z chłopakami bosmana. Była zupełnym przeciwieństwem bosej Samms, która przypominała raczej poniewieraną ofiarę. Ta kobieta lubiła niegrzecznych facetów. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że skończyła jako majtek na Goryczy, więc pewnie wiele rzeczy jej się w życiu nie udało. Obmacywali ją gdzie chcieli, w nagrodę rzucając błyskotki, których miała na sobie naprawdę sporo. Do tego zdawała się lubić grog, zataczała się od jednego do drugiego śmiejąc w mało elegancki, nieprzynależny damie sposób. W pewnym momencie rzuciła się jednemu z marynarzy na kolana, obmacując go lubieżnie i wyciągając w końcu z jego spodni duży klucz. Zarechotała, machając nim na palcu przed jego nosem. Najwyraźniej na swój sposób pytała go, czy nie może sobie przynieść czegoś z jego skrzyni. Pirat wyglądał na rozwścieczonego, ale białogłowa rzuciła parę słów, które najwyraźniej rozbawiły całą grupę siedzących tam zbirów, w końcu mężczyzna tylko klepnął ją w pupę, by się pospieszyła. Ruszyła ku schodom, zataczając się mocno od grogu i dzwoniąc powieszonymi gdzie się da błyskotkami. Dziewczyna sleight of hand d20+8 vs 20= 14 porażka Aretta percepcja d20+3= 9 porażka Wodnica przygotowała się i była w idealnym miejscu, czuła już mocne tanie perfumy kobiety. Niestety ofiara miała sporo szczęścia. Zatoczyła się i upadła akurat wtedy, kiedy miała mijać małą złodziejkę. Rzuciła plugawym bluzgiem. Wszyscy spojrzeli się w tamtą stronę, odpowiadając jej docinkami i równie barwnym słownictwem. |
- Szczerze powiem, że obie macie twarde charakterki. Dostałaś swój skarb bez kosztów dodatkowych. Zrób mi przysługę i nie dolewaj oliwy do ognia. Żadnych plotek. I tak jej sie oberwało - spojrzał w stronę wychodzącej Grok. Skierował kroki w jej stronę. Chciał wiedzieć co usłyszała od kapitana. I zapytać czemu go odepchneła, była zdrową samicą (co prawda brzydka jednak zdrową) on samcem. Coś mu nie grało, niby w żart obrociła coś jednak na rzeczy było. Dowie się co. |
Perła: Magic Hand |
-Fascynujące.- Reakcja gnoma na samo wspomnienie o kapłance spowodowała u przywołacza uniesienie brwi. Będzie musiał później wrócić do tego tematu. |
Wodnica do końca nie rozumiała w co bawią się piraci, ale jedno z nich zaczęło zbliżać się do niej i miała dobry moment, żeby coś zwędzić podchmielonej kobiecie. Niestety, była zbyt wstawiona, żeby nawet dojść taki kawałek, a wzrok części załogi zupełnie pozbawił rybę ochoty na podwędzanie. |
Perła perform d20+5(+1 za efekty) vs 20= 12 porażka Opowiastka mermenki należała do tych lepszych, toteż początkowo udało jej się utrzymać wokół siebie przyzwoitą grupkę podpitych już marynarzy. Paru nawet podskoczyło, gdy za nimi poruszyły się pokładowe śmieci, choć najwyraźniej nie byli do końca pewni, czy to działanie fal, czy dziwaczna magia morskiej istoty. Zaczęli się o to spierać i gaworzyć, ktoś tam dał drugiemu kuflem po łbie, co wywołało salwy śmiechu i skutecznie odwróciło uwagę od opowieści. Gdy skończyła, zapadła cisza. - Ale jak to... gąbką? - rzucił jeden z nich, drapiąc się po łbie. W końcu się rozeszli, sami niepewni czy im się podobało czy nie. Conchobhar odłączył się od tłumu i podszedł do niej. Wydawało się, że miał w kapeluszu nowe pióro, musiał mieć w skrzyni zapas na różne okazje. - Ach, moja powierniczko! - rzucił, pokrzepiającym tonem. - Zaprawdę urok twój wielki, jednak warsztat wymaga pracy! - orzekł. - Ale nie lękaj się! Tako jak ty przybliżysz mi sekrety urokliwego ogrodu kobiecości, tak jako gotów jestem oswoić dla ciebie okrutną scenę! Miarkuj bowiem, żem w przeszłości zaszczyt miał redagować scenariusze sztuk dla sławetnych westcrownskich teatrów! Usiadł naprzeciwko niej jak jakiś guru i uniósł palec, zaczynając mentorskim tonem. - Podstawa, moja droga... Podstawa to przepona... I się rozgadał. *** Wodnica po skończonych negocjacjach z czarodziejem postanowiła odwiedzić swoich dawnych znajomych. A konkretnie dwójkę rosłych, ponurych typów, których tak haniebnie pokonała w piciu. Niestety, wydawało się, że tego wieczora wyjątkowo ze sobą nie biesiadowali, o ile w ich przypadku można to było w ogóle tak nazwać. Zastała samego rosłego czarnoskórego Mwangi, gdy ten opierał się o reling i sączył grog spoglądając gdzieś na linie horyzontu. Gdy ją zobaczył wydał z siebie ciężkie do zinterpretowania warknięcie. - Mała ryba ma diabeł w brzuch! - wskazał jej ciało nie wiadomo czy z przestrachem, czy podziwem. wodnica dyplomacja d20(+5 za pokonanie w zawodach) vs 20 (unfriendly) = 16 porażka. - Odejdzie, Shivikah nie chce mieć zbliżenia ze zła magia z brzuch! Dziwna, mała ryba, tfu! - splunął, czyniąc ochronny znak. - Zaczarowała Shivikah, by mu uśpić głowa! Teraz dopiero zauważyła, że drugi z mężczyzn, których pokonała stał po dokładnie przeciwnej stronie i również gapił się przed siebie na morze. Dziwna to była dwójka. Spojrzała na pokład. Większość marynarzy zwijała się już powoli pod pokład, robiło się ciemno. Postanowiła jeszcze na szybko o coś wypytać. Śniady Rahadoumi okazał się mówić bardzo sprawnie we Wspólnym, jednak nie wyzbył się zupełnie pustynnego akcentu. Miał zaskakująco staranną dykcję, jakby języka uczył się pod opieką nauczycieli. - Nie mam ci nic do powiedzenia, dziecko morskich duchów. Wypowiedział te słowa, jednak nie czynił żadnych gestów, by ją odpędzić, jedynie stał tam i na nią patrzył. Równie dobrze mogła spróbować... Zapytała gestem o przebrzydłego ptaka, siedzącego na olinowaniu niedaleko nich. Najwyraźniej papuga okazała się intrygującym go tematem, bo postanowił odpowiedzieć. - Ci poganie wierzą, że przynosi im szczęście w tych ich żałosnych, morskich wojażach. - nie krył pogardy dla załogi Goryczy. - Mówią, że nie da się go zabić, zaś każdy, kto próbował mu w jakikolwiek sposób zaszkodzić został przeklęty i niebawem zginął. - prychnął. - Prymitywne zabobony. Najchętniej sam udusiłbym tego ptaka własnymi rękoma, by udowodnić im ich głupotę. - pokręcił głową, miał wyjątkowo szlachetny profil, iście do bicia na rahadoumskich monetach. - Jednak tego nie zrobię. Niech myślą, co tylko chcą, wszak to przywilej głupców. Ich świat mnie nie dotyczy. A teraz wybacz... Nie czekając na to czy mu wybacza, czy nie, ruszył pod pokład. *** Taloman tymczasem skończył rozmawiać z niziołką i ruszył ku kwatermistrzyni. - Nie rozpowiadać? Też mi coś... Nie będzie mi żaden... No dobra... zastanowię się... - mamrotała mała wojowniczka, gdy od niej odchodził. Kwatermistrzyni zaś nie pozwoliła mu w ogóle podejść. Wyciągnęła dłoń, prosząc jednocześnie smutnym wzrokiem, by się zatrzymał. - Zostałam ukarana, odbiorą mi udział w najbliższych pryzach. - powiedziała słabym głosem, czuć jednak było, że nie była to główna kara. - Zawiódł się na mnie! - dodała już bardziej żywiołowo wskazując łbem kajutę kapitańską. - Kapitan... On ma rację, on mnie wyratował z ulicy... zrobił kwatermistrzem, pozwalał stawać u swego boku w niejednej krwawej bitce... ja... nie mogę... - wyszczerzyła kły, warcząc. Aż gotowało się w niej od sprzecznych emocji. - Ten przeklęty wąż Plugg, będzie od teraz sprawdzał stany magazynu! Nie mogę ci już pomóc... Muszę... Nie - znowu uniosła stanowczo rękę. - Jestem kwatermistrzem... marynarzu - ostatnie słowo prawie wywarczała, walcząc ze sobą. - Idę, muszę zleźć pod pokład, bo zaraz coś rozwalę - zawarczała wściekła, zaciskając pięści i pokazując kły. - ... Wiem, że sobie poradzisz, ale zważaj na siebie, Plugg nienawidzi każdego, kto psuje jego przeklęty porządek... +15 do stopnia trudności negocjacji ceny w magazynie |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:00. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0