Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2022, 23:53   #221
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Wieczorne zebranie w karczmie - część 2


- Odnośnie Ecru i bomb. Chciałem się tam wybrać i ukraść te bomby. Plan mam dość prosty, ale ryzykowny. Jeśli dostanę się do magazynu, mogę podmienić bomby na kamienie pozostawiając kilka z wybuchającymi runami. Bomby zdecydowanie przydadzą się podczas obrony. - pokrótce streścił pomysł bez wchodzenia w szczegóły związane z zaklęciami jakie zamierzał użyć. Spojrzał na resztę zastanawiając nad czymś. Trwało to może sekundę, moment wahania minął.

- Patrząc na to jak dobrze idzie nam realizacja planów, mam duże obawy przed tym, by iść tam razem, ale pójście samemu wydaje się równie ryzykowne. - dodał w końcu.

-No, jak to jest tego rodzaju misja to nie musimy tam iść wszyscy...planujesz użyć magii by podejść tam niepostrzeżenie? No i rozmawialiśmy jeszcze żeby gniazdo wyvernów zaatakować] -odparł pół-ork z entuzjazmem w głosie.

- Chciałbym żebyśmy zaatakowali wszystkie trzy punkty. Gniazda należy zniszczyć, ale pozostałe dwa cele najlepiej sabotować tak, żeby zaskoczyć ich podczas natarcia. - odpowiedział Jace. - Przy czym sabotaż wymaga od nas zgrania, inaczej zginiemy. - spojrzał poważnie po towarzyszach. Odkąd obrony Trevalay ich zgranie i realizacja planów była tragiczna i jedynie dzięki szczęściu i szybkiemu myśleniu zawdzięczają to, że jeszcze żyją.

- Mówisz że ostatnio było u nas kiepsko ze zgraniem? - Rufus wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem na twarzy.

- Postaram się poprawić, choć i tak nam się przecież udawało. Myślę, że lepiej uderzyć na jeden cel na raz niż się rozdzielać. Liczę że ty i druid więcej informacji zbierzecie jeszcze. Chyba że myślicie że ja powinienem niewidzialny polecieć i zrobić zwiad.

Psionik westchnął.
- Nie chodziło mi, żeby atakować wszystkie jednocześnie, tylko po kolei. Ale pomyśl: jeśli coś pójdzie nie tak nie będziesz mieć jednego oddziału, ale jedną trzecią armii. Jeśli ktoś padnie jak ostatnio, będziemy mieli o wiele mniejsze możliwości ewakuowania go. W ogóle samo wejście do takiego obozu będzie bardzo trudne, a co dopiero wyjście, nawet jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nie chce ryzykować.
- Przy okazji znalazłem wojownika który znał mojego ojca, pomoże nam w walce z Kłami. Dostałem od niego hełm, chyba magiczny, sprawdzisz go Jace? -

- Przynieś go do mojego pokoju. Idę sprawdzić co tam u naszego doradcy. - Jace wstał i pożegnawszy się ze wszystkimi ruszył do swojego pokoju.

-Ehh… Znowu muszę się zgodzić z Belerenem. Za dużo ostatnio było rozdzielania się i bezmyślnego szarżowania. W walce nie działamy jak zespół, a powinniśmy. - Mikel podzielał zdanie Jace'a i jego obawy. Poprzednim razem byli o krok od katastrofy. -Z reguły razem walczymy w pierwszej linii Rufus. Może obgadamy i potrenujemy kilka wspólnych zagrywek?- zaproponował -Nasza skuteczność wzrośnie.

-Czemu nie? - wzruszył ramionami Rufus - Ciekaw jestem jakie masz pomysły?

- Definitywnie bym się do tego przyłączył - stwierdził ryś w zamyśleniu - Raczej będę z wami w pierwszej linii jeśli nie będę akurat zaklęć rzucał i nie będzie nikogo wrażliwego na tyłach wroga… w walce jestem bardzo mobilny.

-Jakieś tam pomysły może i mam. - Mikel odpowiedział półorkowi, a
druidowi z zadowoleniem skinął głową, po czym sięgnął po kufel z piwem.
Czas, kiedy mogli sobie pozwolić na błędy dobiegł już końca. Przed nimi niebezpieczne zadania na terenie wroga i bitwa z regularną armią. Rufusa już trochę znał i miał pojęcie o jego możliwościach bojowych ale niewiele mógł powiedzieć na temat Vircana. Należało szybko uzupełnić wiedzę.

***

Po skończonej naradzie, dopił piwo i udał się do swojego pokoju. Nie był jeszcze zmęczony, więc zaproponował krasnoludowi i półorkowi, że mogą zacząć jeszcze tego wieczoru, zwłaszcza, że Jace będzie i tak zajęty innymi rzeczami.

Po drodze zastanawiał się, jak spożytkować kolejny dzień. Nie zostało wiele do zrobienia, ale chciał zaplanować go tak, żeby móc pomóc pozostałym na wypadek kolejnych sukcesów sabotażystów, a także znaleźć chwilę, żeby dyskretnie poobserwować doradców burmistrza.

  • szkolenie milicji(obrona wewnętrzna) - pierwsza aktywność
  • obserwacja któregoś z doradców (stealth, track-pewnie sie nie nadaje w mieście) - na dwóch mam nadal studied target - Seneka jest faworytem
  • szkolenie straży/milicji lub zapasy gdyby znowu coś nie pykło jednemu z nas (ostatnia aktywność dnia) - ostatnia aktywność

 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 17-03-2022 o 00:03.
shewa92 jest offline  
Stary 25-03-2022, 08:10   #222
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Kapłan spojrzał z powątpiewaniem na muliste mikstury które Vircan przed nim postawił. Na ich dnach wyraźnie osadzał się jakiś… muł?
- Iii… co to ma być?
Vircan powstrzymał się aby nie westchnąć.
- Tooo… tak jakby… mikstury. Tylko tworzone po druidzku. Trochę inne… ciut mniej magii, ciut więcej wiedzy niż to kapłańskie trele morele…
- “Nie powinienem był tego powiedzieć” - skomentował w myślach Vircan gdy zobaczył wyraz twarzy kapłana który ten przyjął gdy rzucił tym tekstem “Zdecydowanie nie powinienem był tego powiedzieć”.
- Jasna cholera… słuchaj dupku - kontynuował nagle czując się zmęczony tą całą dyplomacją… pierwszy raz przychodził do kogoś aby dać mu wywary, dotąd zawsze to do niego przychodzili z prośbami i nie było takiej dyskusji, toteż był daleko poza swoją strefą komfortu gdy ktoś nagle wymagał przekonania - Ktokolwiek wypije jedną z tych mikstur… w całości, należy je wstrząsnąć albo zamieszać przed wypiciem.
Vircan zawiesił się na moment zastanawiając się jak zbudować dalszą część zdania
- Wszelkie choroby zostaną z niego zdjęte. Przynajmniej te niemagiczne. Uznałem, że zdejmie to trochę obciążenie z lokalnych medyków. Jutro nie będą już działać. Użyj ich dziś. Albo i nie. Wyleczyłem nimi więcej ludzi niż ten szpital widział w swoim istnieniu. Zastanów się.

Wytrącony z równowagi kapłan w milczeniu oglądał krasnoluda trzaskającego drzwiami.
- Wszystko w porządku? - zapytała urocza dziewczyna wystawiając samą głową zza framugi za plecami kapłana.
- Tak Miri… miałem właśnie bardzo dziwną rozmowę.
- A co to za świństwo na stole?
- Mój nieuprzejmy współrozmówca twierdził, że to w zasadzie mikstury wyleczenia choroby… tylko druidzkie, a nie kapłańskie “trele morele”.
Miri milczała chwilę widząc wątpliwości na twarzy kapłana.
- Wierzymy mu?
- Chyba… tak… ale sprawdzimy to.


Vircan był niezadowolony przez całe południe z tego jak rozmowa poszła. Oczekiwał czegoś innego. Wdzięczności? Chyba tak. Zawsze się z nią spotykał. Nieraz całowali go po rękach, choć to była już przesada oczywiście.

Wyruszył z myśliwymi na polowanie, potem popracował z przyszłymi medykami, a na koniec dnia wymienił się z Mikelem i przejął śledzenie na siebie, tym razem nie w postaci rysia ale wrony. Ludzie nie mają zwyczaju patrzenia w górę, ani podejrzewania zwierząt… Choć to akurat powinno się zmienić.
 
Arvelus jest offline  
Stary 27-03-2022, 20:25   #223
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace pożegnał się zostawiając towarzyszy przy stole. Nie miał ochoty na dyskusje, sprawa była zdecydowanie poważniejsza niż przypuszczał. Oczywiście spodziewał się pracy agentów i sabotażu, ale zaskoczyło go to, że ktoś przebierał się magicznie za nich i próbował nie tylko zniweczyć ich starania, ale również zniszczyć ich dobre imię.
To wymagało zdecydowanej interwencji. Mężczyzna zamówił w barze banię gorącej wody i ruszył do pokoju. Musiał przygotować się do przygotowania i rzucenia zaklęć. W międzyczasie wpadł Rufus przynosząc hełm. Leżał on teraz na łóżku przyglądając się przygotowaniom psionika do rytuału.

Gdy bania była gotowa, Beleren zaczął skandować zaklęcie. Był to nowy czar, którego nigdy wcześniej nie próbował, więc dwa razy zerkał w swoje notatki upewniając się, czy wszystko jest w porządku. W miarę skandowania zaklęcia woda zaczęła wrzeć, wielkie bąble powietrza bulgotały chaotycznie. Pomieszczenie momentalnie wypełniło się magiczną parą, która przysłoniła wszystko. Jace miał w głowie wyraźny obraz jednego z doradców burmistrza - Garreta Graygallowa. Psionik miał jego dobry obraz zarówno fizyczny gdy siedzieli na spotkaniu, jak i mentalnego, gdy skanował jego umysł na odezwie burmistrza.
Para wodna zafalowała, zawinęła się, po czym rozwiała się ukazując jakieś zatęchłe zaułki. Wyglądały na gorszą część doków. Na pierwszym planie Jace zobaczył starą i sponiewieraną życiem żebraczkę.
- Coś jest nie tak… - mruknął. Utrzymując koncentrację nad zaklęciem, zezował w notatki, ale wyglądało, że wszystko było w porządku. Tymczasem wizja śledziła staruszkę gdy ta chwiejnym krokiem szła w głąb miasta. Na początku wizji, tuż na skraju pola widzenia dostrzegł dwie sylwetki, usłyszał pozdrowienia, ale wizja nie pozwoliła dostrzec żadnych szczegółów. Pozostała tylko żebraczka i puste ulice.
- Idą Kły! - stękała staruszka idąc chwiejnie przez ulice. - Jesteśmy zgubieni, Kły nadchodzą! -
Beleren był skonsternowany, ale trzymał wizję dalej. Nie podawał się, choć zaklęcie ewidentnie nie zadziałało prawidłowo.
- Jesteśmy jako owce prowadzone na rzeź przez bandę przybłędów… - usłyszał z wizji. Wkurzy go to bardzo i już miał machnąć ręką, jednak coś przykuło jego uwagę. Przyjrzał się dokładniej nieco zbyt teatralnym gestom, nieco zbyt chybotliwym krokom i niespójnym bełkotliwym głosem. Kobieta szła ulicami, aż weszła w ciemniejszy zaułek przy bogatszej części miasta, gdzie królowały piękne wille. „Wszedł” w cień nie mając nic innego do zrobienia, a po chwili z cienia wyszedł Graygallow. Był dziwnie zadowolony z siebie, podgwizdując.

- Co do…? - mruknął Jace, gdy wizja się rozwiała. Otarł pot z czoła i sklejonych parą wodną włosy. To zdecydowanie zmieniało postać rzeczy. Otworzył okno, by przewietrzyć zarówno pokój, jak i swoje myśli. Były dwie możliwości. Albo mieli do czynienia z magiem, lub magicznym przedmiotem, albo Graygallow, a być może nawet cała trójka była zmiennokształtnymi. Spojrzenie Jace’a padło na hem. Westchnął. Zapowiadała się długa noc i konieczność zaplanowania pułapki.
- Jak myślisz, jak ich zdemaskować? - zapytał hełmu, ale ten nie mógł oczywiście odpowiedzieć.
- Jeśli to przedmiot, lub czar, zwykłe rozproszenie magii zadziała, ale jeśli to ktoś pokroju Emi, rozproszenie nic nie da. Jak to ugryźć? -
Hełm nadal milczał. Jace wziął go do ręki przyglądając się dokładniej. Obracał go w rękach zastanawiając się nad kolejnymi krokami.
- No dobra, sprawdźmy gagatku, co tam skrywasz, potem pogadam z resztą, żeby ich przygotować na to co się może stać. - mruknął biorąc się za identyfikację….
 
psionik jest offline  
Stary 30-03-2022, 11:31   #224
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace

Przyniesiony przez Rufusa hełm był …dziwny. Był zniszczony, więc jak każdy magiczny przedmiot powinien być pozbawiony aury - a jednak psionik wyczuł słabe, acz wyraźne pozostałości magii i psychicznej energii. Czy to wrodzona wytrzymałość adamantu, czy inne zabezpieczenia - coś wciąż w nim było, czekając na przywrócenie mocy. Natura tych resztek aury związana była ze szkołą dywinacji, więc raczej nie musieli obawiać się żadnej klątwy, jednak hełm wymagał naprawy, zanim jego właściwości w pełni się ujawnią. Próba zbadania przeszłości przedmiotu i śladów psychicznych także nie przyniosła znaczących rezultatów - Jace co prawda wyczuł w nim emocjonalne pozostałości dziesiątek bitew, lecz próba wejścia głębiej spaliła na panewce. O dziwo, nie chodziło o to, że tych śladów nie było, ale coś powstrzymywało go przed ich sprawdzeniem - łagodna, ale stanowcza siła.


XXX dzień miesiąca Neth (XI), Longshadow, 122 dni po ucieczce z Phaendar, 49 dni po odbiciu fortu Trevalay


Poranek w karczmie był niespokojny. Dostarczone przez Jace’a informacje sugerowały, że doradcy burmistrza ukrywają znacznie więcej niż by się wydawało, a do tego aktywnie działają, by utrudnić im przygotowania. Chwilowo bohaterowie nie mieli jeszcze planu, co z nimi zrobić (choć znajomość wroga była już pewną pociechą), dlatego po śniadaniu wszyscy wrócili do pracy przy przygotowaniach miasta na zbliżające się oblężenie.

Jace

Wszyscy, poza Jacem. Podczas gdy jego towarzysze rozeszli się do swoich działań, mag wrócił do swojego pokoju, w którym czekała bania z wystygniętą już po nocy wodą. Odprawianie rytuału wróżącego trwało sporo czasu, ale szybko łapał wprawę i skomplikowane zaklęcia przychodziły mu coraz łatwiej. Mimo to, pierwsze podejście, biorące sobie na cel wielebnego Solomona Zane’a, okazało się niewypałem - kapłan, czy kimkolwiek był, miał wyjątkowo twardą wolę i po raz kolejny oparł się mocy Jace’a. Niezrażony tą porażką, psionik powtórzył cały rytuał, tym razem koncentrując się na osobie Seneki Volstadt.
Tym razem udało się, gładka tafla wody zmieniła się, ukazując …Rufusa maszerującego ulicami miasta, dźwigającym drewniane pudło. Z tego, co Jace wiedział, półork wyruszył na polowanie razem z Kargarem i Vircanem, a poza tym prawdziwy Rufus nawet nie zauważyłby ciężaru tego pudła, nawet gdyby było pełne kamieni. Temu tutaj szło się wyraźnie ciężej, lecz dalej radośnie pozdrawiał mijanych mieszkańców, aż nie dotarł do drzwi jednego z magazynów zboża (ograniczony zasięg percepcji nie pozwolił dostrzec, który to dokładnie). Wszedł do środka i odstawił pudło w rogu, po czym usiadł na nim, upewniając się, że jest w środku zupełnie sam. Następnie podważył wieko i otworzył je - wizja skończyła się tuż po tym, jak w wygłuszonym wnętrzu Jace zdołał dojrzeć dziesiątki niemrawo poruszających się szczurów…

Rufus i Vircan

Zaraz po śniadaniu Rufus i Vircan udali się na polowanie w towarzystwie Kargara i kilkunastu innych myśliwych. Zima dopiero się zaczynała, więc sporo zwierzyny nie zużyło jeszcze zmagazynowanego przez lato i jesień tłuszczu - zdobycie mięsa i odpowiednie zakonserwowanie go było kluczowe dla uchronienia miasta przed klęską głodu podczas oblężenia. Na szczęście wsparcie druida i wyszkolonych łuczników okazało się nieocenione. Błyskawicznie upolowani zadziwiającą ilość zwierzyny, którą wręcz z trudem przyszło im nieść z powrotem do Longshadow.
Tam jednak czekała ich nieprzyjemna niespodzianka. Okazało się, że na jeden z magazynów zbożowym padła istna plaga szczurów - pojawiły się nie wiadomo skąd i w ciągu paru godzin zdążyły zasiać prawdziwe spustoszenia. Gdyby nie wyjątkowo udane łowy, wciąż mieliby problem z brakami zapasów…

Mikel

Tego ranka szkolenie znacznie sprawniej - Mikelowi udało się nadrobić wczorajszy bałagan wywołany przez fałszywego „Jace’a”, a nawet nauczyć strażników paru nowych manewrów i komend. Gdy skończyli, miał pewność, że tutejsi dowódcy poradzą sobie z dalszymi ćwiczeniami, a sami wojownicy już za parę dni nie powinni ustępować regularnym oddziałom tamrańskim. To powinno wystarczyć, by byli w stanie stawić czoła szeregowym żołnierzom Żelaznych Kłów - oby tylko zdołali wcześniej osłabić wrogą armię…
Nauczony poprzednim dniem Mikel nie tracił czujności podczas szkolenia, uważnie obserwując okolicę w poszukiwaniu zagrożeń i prób sabotażu. Przyniosło to efekt dopiero pod koniec, kiedy spostrzegł grupkę kapłanów obserwującą plac z jego przeciwległego krańca. Otyła sylwetka wielebnego Zane’a i jego bogate szaty sprawiały, że wyróżniał się na tle innych mieszkańców Longshadow - tego akurat można było spodziewać się po wyznawcach Abadara. Kapłan wyglądał tak, jakby jedynie wizytował plac ćwiczeń, ale wojownik miał przeczucie, że szykują się kłopoty…
 
Sindarin jest offline  
Stary 04-04-2022, 10:18   #225
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Zważywszy na fakt, że szkolenie było niemal ukończone, Mikel zszedł z oczu kapłanom, i nieco okrężną drogą dostał się na ich stronę placu, by z ukrycia obserwować ich działania. Przyglądał się im przez dobrych kilka minut, w czasie których rozmawiali przyciszonymi głosami. Bez problemu usłyszał, jak zaniepokojeni kapłani zastanawiali się, czy nie powinni aktywniej brać udziału w przygotowaniach, a zirytowany Zane uciszał ich twierdząc ze stanowczością, że Ojciec Bogactwa sprzeciwia się wojnom, a jego akolici powinni skupiać się na prawach i dbaniu o handel, a nie konfliktach.
Uciął tym samym dyskusję, a po zmówieniu krótkiej modlitwy grupa oddaliła się od placu.
Wojownik miał teraz chwilę czasu, więc postanowił kontynuować obserwację arcykapłana i kryjąc się w cieniach, ruszył za nimi. Przemykanie się ukradkiem ulicami miasta było dla niego dużą odmianą po szkoleniu, które Emi prezentowała mu w puszczy Fangwood, ale Mikel bez trudu się dostosował. Niezauważenie śledził grupę kapłanów przez dobre pół godziny, w czasie których nie wydarzyło się nic interesującego, chociaż dało mu to pewien ogląd na relację kleru Abadara z mieszkańcami Longshadow. Wyglądała ona na bardzo dobrą - akolici co prawda zachowywali pewien dystans, lecz mimo to nie wahali się przed udzieleniem błogosławieństwa każdemu, kto o to poprosił. Jedynie arcykapłan nie zniżał się do kontaktu z pospólstwem.
W końcu dotarli do świątyni - solidnego, przysadzistego budynku o pięknych zdobieniach i wysoko położonych, wąskich oknach ze wspaniałymi witrażami w kolorach słońca. Kilkanaście osób, sądząc po ubiorze kupców, dyskutowało zawzięcie przed wejściem, robiąc sobie przerwę jedynie na moment, by z przesadną uprzejmością ukłonić się i pozdrowić mijających ich kapłanów. Nie było w tym nic dziwnego, wszak świątynie Abadara pełniły też zwykle rolę banków.
Mikel zawahał się przez moment, ale postanowił wejść do świątyni za kapłanami. Zawsze mógł powiedzieć, że przyszedł się pomodlić, czy złożyć ofiarę. Być może Zane zostawi swoich podwładnych i zechce w jakiś sposób “pomóc” obrońcom miasta w przygotowaniach.
Wnętrze światyni było jeszcze bardziej imponujące niż jej fasada, jednocześnie zachowując pełną funkcjonalność zarówno jako miejsce kultu, jak i urząd. Wygodne ławy dla wiernych i petentów, biurka przy których kupcy mogli spisywać umowy, boczne alkowy do omawiania bardziej prywatnych transakcji, a to wszystko okraszone misternym zdobieniami, wśród których dominowały geometryczne wzory, kontury miast i sceny handlu. Żółte witraże sprawiały, że całe wnętrze skąpane było w delikatnym, złotym świetle.
Mikel bez problemu wszedł do środka i wmieszał się w tłumek wyznawców i petentów. Kilka osób rozpoznało go z ćwiczeń, ale ograniczyli się tylko do uśmiechów i zdawkowych pozdrowień - niezauważony przez swój cel usiadł w ławie i przyglądał się, jak Zane odprawia codzienną ceremonię ku czci Abadara. Ta trwała przez dobre pół godziny, w którym to czasie arcykapłan nie tylko zmawiał modlitwy, ale także dokonał magicznych uzdrowień kilku wiernych. Gdy ceremonia dobiegła końca, mężczyzna opuścił główną salę i udał się na piętro, zapewne do prywatnych komnat.
Wojownik wiedział, że teraz nie może sobie pozwolić na zgubienie kapłana, ale łażenie za nim po świątyni mogłoby za bardzo rzucać się w oczy. Ruszył za Zanem i wyciągnął z plecaka miksturę niewidzialności, którą wypił gdy tylko upewnił się, że nikt na niego nie patrzy.
Przemykając bocznymi nawami świątyni, niewidoczny Mikel bezszelestnie śledził Zane’a - los się do niego uśmiechnął, bo na dole właśnie rozległy się głośne modły i ciężko byłoby go usłyszeć, a mikstura niewidzialności załatwiła kwestie zauważenia. Podążał za kapłanem najpierw po krętych schodach prowadzących do części mieszkalnej, a następnie pustym korytarzem aż do masywnych drzwi na jego końcu. Wojownik zauważył, że stateczny i nieco ociężały krok otyłego mężczyzny zmienił się, nabrał energii gdy tylko uznał, że nikt go nie obserwuje. Przez chwilę szukał klucza w obszernych szatach, po czym zniknął w pomieszczeniu, będącym pewnie jego prywatnymi komnatami.
Wojownik nadal się nie zatrzymywał. Podszedł do drzwi i w ciszy zabrał się za zamek. Nie chciał spuszczać Zane’a z oczu, póki działała mikstura. Mechanizm wydawał się być dosyć skomplikowany, ale MIkel dosyć łatwo poradził sobie z otwarciem, jakby Cayden czuwał nad nim tego dnia. Ostrożnie wsunął się za drzwi do pełnego przepychu gabinetu połączonego z sypialnią. Tego typu luksusów można było spodziewać się po bogatym kupcu - co w sumie pasowało do arcykapłana boga handlu…
Odwrócony do niego tyłem kapłan w ogóle nie zwrócił na to uwagi, zajęty zdejmowaniem ciężkich szat. Pod nimi miał znacznie prostsze i praktyczniejsze ubranie - spodnie i koszulę, wyraźnie wysokiej jakości. Elementem stroju, który od razu zwrócił uwagę Mikela, był karwasz na prawym ramieniu, służący za uchwyt dla kilku różdżek - jedna z nich wyglądała podobnie do tej, którą Laura leczyła ich rany po bitwie w Trevalay. Zane szybko ściągnął go i schował do szuflady biurka, którą zamknął na klucz zawieszony na szyi, a następnie zasiadł przy biurku i zaczął coś pisać. Niewidzialny mężczyzna ostrożnie zbliżył się, by rzucić okiem na treść notatek. O ile część z tych leżących na biurku zapisana była we wspólnym i odnosiła się do typowych spraw świątynnych, to Zane pisał coś właśnie kanciastymi runami, w których rozpoznał krasnoludzki alfabet. Co ważne, używany też przez goblinoidy…
Obawiając się, że mikstura zaraz przestanie działać, Mikel wymknął się na korytarz rozglądając się za miejscem, gdzie mógłby z ukrycia obserwować drzwi do pomieszczenia.
Wykusz przy oknie kilka metrów dalej dawał dobrą, ukrytą pozycję do obserwacji. Przez jakieś pół godziny nic się nie działo, po czym drzwi uchyliły się lekko, a po chwili wyszła przez nie młoda dziewczyna o przeciętnej urodzie, ubrana jak jedna z wielu akolitek służących w świątyni. Rozejrzała się po korytarzu, po czym ruszyła energicznym krokiem na w stronę schodów - rytm jej kroków był bardzo znajomy.
Mikel był wcześnie w pomieszczeniu i wiedział, że odkąd je opuścił, nikt nie wchodził do środka. Nie miał wątpliwości, że Zane zmienił nieco wygląd i zamierzał trochę narozrabiać. Ruszył więc za dziewczyną, chcąc udaremnić jego zamiary. Śledząc "dziewczynę" zaczepił jednego z mężczyzn, którego kojarzył ze szkolenia i poprosił, by ten jak najszybciej znalazł któregoś z jego towarzyszy i przekazał, że "może potrzebować pomocy w związku z wczorajszymi przeszkodami". Nie chciał mówić za dużo, żeby nie zdradzić się, gdyby posłaniec trafił na sobowtóra.
Śledzenie „Zane’a” było nieco frustrujące, cel z wprawą poruszał się ulicami Longshadow, praktycznie nie wyróżniając się w tłumie ani wyglądem, ani zachowaniem. „Dziewczyna” zaglądała do sklepów, wdawała się w krótkie rozmowy z przechodniami, robiła niewielkie zakupy na targu - kilka razy Mikel miał wrażenie, że ją zgubił, myląc z kimś bardzo podobnym. Zaraz jednak dostrzegał Zane’a kawałek dalej i mógł kontynuować cichą pogoń, będąc pewnym, że wciąż pozostał niezauważony. Gdyby cel zdał sobie sprawę z posiadania ogona, zgubiłby go bez większego wysiłku…

Większość czasu poruszali się najbardziej zatłoczonymi częściami miasta, ale w końcu, po prawie godzinie śledzenia, Mikel zauważył okazję, której tak wypatrywał. Dziewczyna skręciła z większej ulicy w ciasne przejście między budynkami, w którym nie było żadnych postronnych. Wciąż jednak byli w zasięgu krzyku od najbliższych przechodniów.



Mikel postanowił wykorzystać okazję i zaatakować “dziewczynę” w alejce, starając się ją uciszyć. Podkradł się, chwycił za ramię, by ją odwrócić i wymierzył celny cios w krtań. Uderzona dziewczyna zacharczała i wyrwała się z uścisku - w momencie, gdy to zrobiła, rozdzieliła się na trzy identyczne kopie. Wojownik był mocno zaskoczony, ale nie tracił czasu. Wyprowadził dwa szybkie uderzenia, ale oba niestety trafiły w kopie, które rozpadły się pod wpływem ataku. Miało to swoje plusy, bo teraz został już tylko jego przeciwnik. Mikel zmienił taktykę i chwycił przeciwnika, pociągnął w swoją stronę, podkładając przy okazji nogę, i poprawił potężnym uderzeniem w tył czaszki, gdy ten upadał. Leżącą “dziewczynę” potraktował jeszcze kopniakiem w nerki, a kolejny cios w tył głowy pozbawił ją przytomności. Teraz musiał szybko wymyślić, co robić dalej. Miał nadzieję, że towarzysze szybko go znajdą.
 
shewa92 jest offline  
Stary 08-04-2022, 08:46   #226
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Nie marnując czasu, Jace wystrzelił do drzwi zbiegając ze schodów. Wizja "Rufusa" rozrzucającego szczury po magazynie była tragiczna dla wszlekiej maści jedzenia, jakie zgromadzili. Mijał w biegu zdziwionych ludzi. Część poznawał z karczmy, część z innych szkoleń, ale nie miał czasu się zatrzymać. Wbiegł po schodkach zdyszany i następnie w małą alejkę. Przed sobą widział już magazyn. Zmusił się do wysiłku i przyspieszył, wpadł do środka i... cisza. Oprócz swojego charczenia wszystko było w porządku.
- Kurw... - zaklął łapiąc oddech. Splunął i wyszedł zamykając drzwi. Wziął kilka głębszych oddechów uspokajając ciało, a potem potruchtał w kierunku kolejnego magazynu.

Gdy w końcu znalazł właściwy, w zasadzie nie było co ratować. Gdy na miejsce przybyli Rufus z Vircanem zastali psionika walczącego z panoszącymi się wszędzie szczurami. Razem, szczególnie przy pomocy druida udało się okiełznać sytuację dość sprawnie.
- Dzięki - stęknął Jace. Opierał się o ścianę magazynu wyraźnie zmęczony. Poranne biegi i uganianie się za gryzoniami, to zdecydowanie nie było to co lubił robić. Ledwie gdy odpoczął i doprowadził się do porządku przy użyciu prostej sztuczki, a dobiegł do nich strażnik z informacją od Mikela. Po pobieżnym sprawdzeniu magią, czy nie mają do czynienia z sobowtórem (i walcząc ze swoją paranoją), drużyna ruszyła na poszukiwania. Ponownie, nieoceniona była pomoc druida, który z powietrza ogarniał o wiele większy obszar i kierował ich przez przygotowujący się do oblężenia tłum.

Jace wpadł w zaułek centralnie na Mikela sprzedającego cios w tył głowy młodej dziewczyny, która padła na ziemię jak szmaciana lalka. Zanim psionik zdołał zareagować, Mikel zawołał:
- Ogór! Podaj swoje.
~ Spierdalaj buraku! ~ padła odpowiedź. Mag zatrzymał się podejrzeliwie patrząc na towarzysza. Zrobił krok w tył składając ręce do prostego zaklęcia wykrycia magii. Czar nie wykazał żadnych aur na dziewczynie.
- Dziwne - mruknął.
-Kalarepa! Czemu ją bijesz?! - Rufus zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu potencjalnych wrogów.
- Mi chyba darujecie - odezwał się gawron co przysiadł nad ich głowami -Mamy, Rufus, do czynienia ze zmiennokształtnymi. Skoro nasz towarzysz bije małe dziewczę to jaki może być z tego wniosek? - zapytał tonem nie drwiącym, ale nauczającym mężczyznę w którym wciąż widział dzieciaka sprzed lat. - Jaki plan? - zapytał Mikela.
-To jest Zane. - krótko wyjaśnił.
- To dziewczyna. Nie wykrywam żadnej magii. Wygląda na to, że pobiłeś bogom ducha winną dziewczynę - odpowiedział Jace z przekąsem. Nie wątpił w to, że Mikel nie pobiłby bezbronnej dziewczyny, ale brak aury mówiły swoje.
- To Zane. - Twardo obstawał przy swoim Mikel -Nie wiem co kombinował, ale po wczorajszym raczej nie spodziewałbym się niczego dobrego.
Jace przyjrzał się leżącemu ciału. -[i] Zabierzecie jej wszystkie przedmioty i odłóżcie z dala od niej. -[i] powiedział pstrykając palcami. W otwartej dłoni pojawiła się jedna z ksiąg zaklęć. Psionik przestudiował znajdujące się w niej zaklęcie, następnie widząc, że nikt się nie pokwapił, przeszukał dziewczynę odkładając na bok wszystkie przedmioty, które mogły tłumić aurę. Wiedział jak to działa, sam zrobił taki przedmiot dla Emi, więc szukał czegoś co mogłoby zadziałać tak samo.
-Myślałem, żeby zabrać go do burmistrza i poprosić, żeby zwołał swoich doradców. Jeden będzie miał problem, żeby się pojawić, ale nie mam pojęcia co dalej. -
- Ni cholery - pokręcił skrzydlacz głową i rozwinął skrzydła. Obleciał rundkę po najbliższej okolicy by upewnić się, że rozmowa jest prywatna -Potrzebujemy argumentów. Dowodów. Jeśli nie mamy nic konkretnego to go uwięzimy aby nie szkodził, ale to nas okulawi bo jeden z nas będzie musiał zawsze mu strażniczyć… Jakby uciekł to byłaby tragedia.
- Trzeba go przytrzymać dopóki nie znajdziemy możliwości zdemaskowania ich. - powiedział Jace podnosząc się. W kierunku dziewczyny wystrzeliła niewidzialna magiczna energia rozpychająca powietrze niczym fala.
Wydawało się, że nic się nie stało, a przynajmniej nic widocznego gołym okiem, jednak kolejne rzucenie wykrycia magii pokazało aurę przemian.
- Teraz lepiej… - mruknął z zadowoleniem Jace, który przy okazji nauczył się, że nie wykryje pewnie pozostałych prostym zaklęciem wykrycia magii. Schowana za iluzją aura świeciła teraz zdecydowanie mocniej. - Dobra robota. - kiwnął do Mikela, który przyjął pochwałę skinieniem.
- Vircan, przygotuj zaklęcia przywrócenia jej prawdziwej formy, a tymczasem trzeba ją stąd jakoś zabrać. -
-Powoli… Nie wiem co potrzeba, żeby przekonać burmistrza, ale Zane miał w swoich komnatach jakieś dokumenty. Pisał coś krasnoludzkimi runami, a może językiem goblinów… Nie jestem pewny… - Mikel zawahał się i zaczął przeglądać rzeczy "dziewczyny". -Tyle, że jak my nawet przyniesiemy te dowody to i tak mogą nam nie uwierzyć. Może lepiej, gdyby ktoś z ludzi burmistrza znalazł je w pokoju kapłana? Gdzie tu powinien być klucz… Z drugiej strony, jak jest zaklęcie przywracające ich prawdziwą formę to wystarczy je rzucić na nich przy burmistrzu.
- Wprawny manipulator wmówi, że rzuciłeś na niego urok… musielibyśmy to zrobić z ukrycia, tak by nie dało się tego z nami powiązać. - zastanawiał się na głos Jace. - Tylko będziemy mieli problem z namierzeniem ich. -
- Ten list… - w głosie gawrona pobrzmiała ekscytacja - Musimy go przeczytać. Znam i krasnoludzki i gobliński. Potem zadecydujemy… jak on się w ogóle zmienia? Przemiany nie są w domenie błogosłwieństw kapłańskich
- Do leczenia używał chyba różdżki takiej jak moja siostra. To żaden kapłan. Mam klucz! - ucieszył się - Nawet dwa. Jeden otworzy komnatę, drugi zamek broniący dokumentów. Ktoś wie, jak zadbać, żeby się nie obudził zbyt szybko? Bo wróci do postaci kapłana i będziemy mieli problemy… Mogę jeszcze raz walnąć jak coś, ale boje się, że przesadzę..
- Świetnie. Sprawdźmy! List może być tu kluczowy - stwierdził druid.
- Na razie trzeba go związać!-Rufus zaczął szukać liny.
- A potem albo sami przesłuchamy tego zmiennokształtnego, albo zabierzemy do burmistrza. Jeśli zmiennokształtni podmienili doradców to znaczy że macki Kłów bardzo głęboko tutaj sięgają!.
-Związać i ukryć. W każdej chwili ktoś tu może wejść, a to ścierwo pewnie zmieni postać na kapłana lub burmistrza, jak tylko odzyska przytomność. - Mikel martwił się, że jeniec dalej może przysporzyć im problemów.
- Puśćmy go. - uśmiechnął się Beleren.
- Jak potwierdzimy naturę tej zmiennokształtności, mogę przeprogramować jego mózg, żeby zaczął sabotować pozostałą dwójkę. - rzucił Jace. - To prostsze niż pilnowanie go i będziemy mieli mimowolnego sojusznika. -
Gawron otworzył dziób już wydając pierwszą głoskę, ale tylko po to aby go zamknąć skonsternowany
- Chciałbym oficjalnie rewokować moją zimną krew przy naszym pierwszym spotkaniu. Tak czy siak po odpowiednie zaklęcie mogę sięgnąć jutro. Do tego czasu trzeba go przetrzymać. Czy coś zostało niedopowiedziane?
-Jesteś w stanie zrobić to teraz i zadbać o to, żeby sprowadził pozostałych w konkretne miejsce? - Mikel zapytał Jace'a.
- Nie, nie mam wpływu na to w jaki sposób będzie działać. Może przestanie nam przeszkadzać? Może będzie sabotować sabotażystów, ale równie dobrze może otruć jednego z nich. Wszystko zależy od niego - powiedział wskazując na leżącą dziewczynę.



 
psionik jest offline  
Stary 10-04-2022, 18:54   #227
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Jak coś mogę go chwilę przypilnować, ale wolałbym na to całego dnia nie tracić… ktoś powinien jak najszybciej po te dokumenty iść.-stwierdził Rufus, przyglądając się domniemanej zmiennokształtnej spod zmarszczonych brwi.
- Czyli to oni stoją za szczurami w spiżarni i tymi wszystkimi sabotażami?
-Raczej tak.- odpowiedział Mikel i podał oba klucze przemienionemu druidowi. Wyjaśnił gdzie szukać komnaty kapłana i dokumentów.
-Jak szybko dałbyś radę przynieść te listy? -zapytał Vircana.
- I weź wszystkie różdżki, jakie znajdziesz. - dorzucił Jace zastanawiając się co dalej? Wpierw rzucił kilka późniejszych czarów upewniając się, że aura przemian jest dalej aktywna. Była. To oznaczało, że maskowanie musiało pochodzić z różdżki, lub jakiegoś przedmiotu, ewentualnie Zane, czy jakkolwiek się nazywał ten zmiennoksztaltny, posiadał umiejętności magiczne.

Jace przewertował księgę zaklęć szukając odpowiedniego czaru. Klęknął przy głowie leżącej i rzucił kolejne zaklęcie. Dotknął skroni nieprzytomnej szukając odpowiedniej myśli. Chciał zobaczyć wspomnienie ostatniego spotkania z pozostałą dwójką. Może uda się wyciągnąć plany „doradców” i ich powstrzymać. Umysł “dziewczyny” okazał się jednak być prawdziwie niezdobytą twierdzą - mimo braku świadomości bronił się przed intruzją.
- Szybko - odpowiedział na wcześniejsze pytanie gawron i odleciał w kierunku świątyni.
Jace westchnął i spróbował ponownie siegnąć do umysłu. Następne podejście było udane - psionikowi udało się dotrzeć do poszukiwanego wspomnienia. Zobaczył znajomą scenerię: ciasny, mroczny zaułek w dokach, który dostrzegł w wizji poprzedniego wieczora. Było tu ciemno, ale był w stanie zauważyć dwóch rozmówców “Zane’a” - mężczyznę w roboczym stroju i żebraczkę. Cała trójka rozmawiała przyciszonymi głosami, najpierw zdając sobie relację z tego dnia, potwierdzając historie o zniszczeniu zapasów medycznych przez “Mikela” i utrudnienie szkoleń przez “Jace’a”. Zaraz potem przeszli do planów na ten dzień: doker miał jako Rufus przynieść “szczurzą niespodziankę” do magazynów, żebraczka planowała przerobić plany wzmocnienia murów jako Jace, a zadaniem “Zane’a” było przekazanie informacji jakimś siostrom, by póki co działały dyskretnie.

- Mury! - zawołał Jace. - Będą sabotować plany naprawy podszywając się pode mnie. - był wściekły. Do tej pory jego ”dzialka” była nietknięta, ale jeśli zmajstrują coś przy planach, będą mieli problem! Drobna zmiana jednostki może doprowadzić do katastrofy, a nie będą mogli nic z tym zrobić.
- Trzeba go przypilnować, a pozostała dwójka musi znaleźć mojego sobowtóra! - psionik sięgnął ponownie po księgę starając się przypomnieć właściwe zaklęcie.
- Ja umiem latać, to wolałbym na mury polecieć. Mikel, może ty popilnujesz tej rzekomej zmiennokształtnej?- zasugerował Rufus.
Jace skończył wertować księgę, schował ją i wyjął z torby fiolkę z błękitnym płynem, którą podał Mikelowi.
- Misktura latania. Zabierz to coś do karczmy, dołączymy niebawem. -
Drugą wypił sam wznosząc się w powietrze. Łyknal jeszcze jedną miksturę wyjętą z plecaka i wzbił się w powietrze.
- Ruszajmy. - rzucił do Rufusa lecąc w kierunku murów.
-No to ruszajmy a ty Mikelu nie spuszczaj tej gagatki z oka- podsumował Rufus, przywołując swoją moc by wznieść się w górę jak ptak. Nie było to już takie ekscytujące jak gdy pierwszy raz odkrył że to potrafi kilka tygodni temu ale ciągle sprawiało mu przyjemność.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 10-04-2022 o 18:58.
Lord Melkor jest offline  
Stary 20-04-2022, 16:34   #228
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Dotarcie do świątyni Abadara zajęło Vircanowi ledwie kilka minut - ptasie skrzydła dawały mu niezłą przewagę i oszczędzały kluczenia miejskimi ulicami. Bez trudu wleciał do zalanego złotawą poświatą wnętrza, a następnie przy akompaniamencie kilku przekleństw i mających odgonić go okrzyków śmignął do znajdującego się na piętrze korytarza, wskazanego mu przez Mikela. Żaden z akolitów nie gonił za intruzem, najwyraźniej ganianie za ptakami nie należało do ich obowiązków, było poniżej ich godności, albo jedno i drugie.
Obsługa zamkniętych na klucz drzwi do komnat arcykapłana wymagała posiadania palców, dlatego upewniwszy się, że nikt go nie obserwuje, druid wrócił do swojej postaci, szybko otworzył je i wślizgnął się do środka. Pomieszczenie po drugiej stronie było imponujące - sporych rozmiarów gabinet połączony z sypialnią, pełen bogato wykończonych mebli i ozdób związanych z kultem Abadara. W honorowym miejscu, na podeście do czytania pyszniły się dwie spore księgi, zapewne święte teksty boga cywilizacji i handlu. Ich wykonanie przywoływało jedną myśl do głowy: złote, i niezbyt skromne.
Vircana interesowało jednak coś innego - solidne biurko, na którym leżało całkiem sporo dokumentów związanych głównie z zarządzaniem świątynią i jej interesami. Było wyposażone w kilka szuflad, ale tylko jedna z nich miała widoczny zamek.

Krasnolud zamknął zamkną sobą drzwi i przekręcił klucz. Nie chciał by ktokolwiek mu przeszkadzał. To było… upierdliwe, bo zakuty był w kamienny pancerz. Niewygodny, wielki, jeszcze raz niewygodny. Nie znosił go. Nienawidził momentu gdy kilka miesięcy odkopał ciężki kufer w którym go zakopał ponad półtorej dekady temu, kiedy to życzył sobie pozwolić mu zniszczeć i rozpaść się w proch. Ale wiedział, że tak się nie stanie. Wiedział, że kamień trwa znacznie dłużej niż pokój, dlatego za każdym razem go w końcu odkopywał.

Odpiął rękawice, związał rzemieniem i zawiesił na karku. Otworzył szufladę drugim kluczem który miał i sięgnął do uchwytu, lecz coś go zatrzymało tuż przed tym, jak dotknął klamki. Czy to podejrzanie wyglądające szczeliny w zdobieniach na froncie, a może delikatna, ledwie wyczuwalna nuta niepasującego zapachu w powietrzu? Cokolwiek to było, wniosek wysuwał się jeden - skrytka była zabezpieczona pułapką. Krasnolud zawiesił dłoń w powietrzu i po chwili ją cofnął. Chwilę potem określił, że pułapka była niemagiczna. To dobrze. Magiczne są trudniejsze do ominięcia. Kolejne zaklęcie. Pochylił się do szuflady jakby chciał pocałować zamek, strzykając językiem. Z każdym strzknięciem fale dźwiękowe do niego wracały i zarysowywały coraz głębszy i precyzyjniejszy obraz pułapki. Niewiele mu to powiedziało, bo nie bardzo się na tym znał… ale dotarło do niego, że w całości jest wmontowana we front szuflady. Dobrze… czyli miała to być pułapka z cyklu “spróbuj a zaboli”, a nie “zniszczę całą zawartość i nic się nie dowiesz”. Kiwnął sam sobie głową, po czym zaparł się, wzniósł całe biurko o dwa cale w górę i postawił je na środku komnaty.

Kolejne minuty skrobał/wycinał z tyłu biurka otwór adamantytowym, dziewięciocalowym calowym gwoździem, a na koniec zaklęciem wypaczył tylną ściankę samej szuflady otwierając ją na tyle aby włożyć do środka dłoń.

Chwilę potem na tym samym biurku (postawionym już na swoim miejscu przy ścianie) miał kilka różdżek, kilka kartek papieru i przedmioty osobiste. Część tekstów zapisana była jakiś szyfrem, ale gobliński znał dobrze…
Były to przede wszystkim opisy kilkunastu osób, w tym doradców burmistrza i Mścicieli z Phaendar - zawierały informacje i notatki o znajomościach, cechach charakterystycznych i zwyczajach. Te o poplecznikach burmistrza były dość obszerne, z ręcznie dopisanymi uwagami we wspólnym. Poza nimi Vircanowi udało się także odczytać listę skrzynek kontaktowych oraz wiadomość podpisaną "Siostry Koszmaru" - kimkolwiek były, miały być wsparciem szpiegów na wypadek kłopotów.
- Bingo… - szepnął do siebie krasnolud chowają wszystkie papiery, razem z przedmiotami osobistymi do torby. Zamierzał im się później dokładniej przyjrzeć. Już prawie wyszedł kiedy stwierdził, że jeszcze nie skończył… Zamknięta szuflada nie musiała być jedyną skrytką. Zamknął oczy i przeszedł się wokół pokoju strzykając śliną, szukając kryjówek, nieregularności. Przestrzeni w ścianach których nie powinno być, w łóżku, w szafach… ale jednak nie znalazł, wyglądało na to, że arcykapłan Abadara nic więcej nie ukrywał.

Vircan jeszcze raz na szybko spojrzał czy nic nie zostawił ważnego, po czym założył wielkie, nieporęczne kamienne rękawice, wyszedł z pokoju i zamknął go na klucz, po czym przemienił się z powrotem w gawrona i poleciał do najbliższej skrytki. Mapa wskazywała, że znajduje się kilkaset metrów od budynku świątyni, na skrzyżowaniu ulic. Po dotarciu tam okazało się, że jest tam naprawdę duży ruch - kramarze okupowali ściany budynków, a przechodnie zajmowali większość wolnej przestrzeni. Niestety, mapa nie informowała, jak rozpoznać skrytkę… Nie miało to sensu. Odleciał do swoich przekazać im co znalazł.
 
Arvelus jest offline  
Stary 21-04-2022, 07:23   #229
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Mikel

“Dziewczyna” była zaskakująco ciężka jak na swoją posturę - musiała być nieźle umięśniona, albo gdzieś chować cały ten tłuszcz Zane’a… Mimo to Mikel bez większego trudu zarzucił ją sobie na ramię i korzystając z użyczonych mu przez Rufusa zaklęć latania i niewidzialności pomknął w stronę karczmy.

Dotarł w ostatniej chwili - ledwie wpadł do swojego pokoju, robiąc przy tym trochę zamieszania na dole (klienci potrącani przez „wiatr”, drzwi otwierające się bez powodu i samodzielnie przesuwające się meble), a oba zaklęcia straciły swoją moc. Miał jednak spokój, przynajmniej dopóki „dziewczyna” się nie obudzi, lub ktoś nie zajrzy do środka, widząc poturbowaną młodą kobietę. Wojownik przyjrzał się jej - z pewnością wciąż była nieprzytomna, ale miał wrażenie, że co jakiś czas coś delikatnie przesuwało się po jej skórą, odrobinę zmieniając rysy…


Jace i Rufus

Jace dobrze wiedział, gdzie mieli się udać - jeśli ktoś chciał sabotować plany, musiał zrobić to w biurze kierowniczym, które on sam zorganizował dwa dni wcześniej w siedzibie lokalnej gildii budowniczych, położonej pod samym murem.
Gdy tylko wylądowali przed biurem kierujących naprawami upewnili się, że jeszcze nie jest za późno. Ba, trafili wręcz na idealny moment. Przez okno dostrzegli drugiego Jace’a, czy też jego idealną kopię, ubranego w swój charakterystyczny niebieski płaszcz. Sobowtór otoczony był przez brygadzistów, którym, jak się wydawało, objaśniał właśnie zawiłości rozłożonych na szerokim stole planów.

Wszyscy byli na tyle skupieni, że nie zwrócili w ogóle uwagi na dwie osoby, które spadły właśnie z nieba i stały przez drzwiami.


Vircan

Po dość owocnej wizycie w świątyni i nieudanym poszukiwaniu skrytki druid na ptasich skrzydłach wrócił do miejsca, w którym spotkali się z Mikelem. Tam jednak nie zastał nikogo - najwyraźniej jego towarzysze już opuścili zaułek, zostawiając jedynie wydeptany w śniegu napis "MURY". Cóż, zawsze to jakaś informacja - problem leżał w tym, że mury dookoła Longshadow miały kilkaset metrów długości. Vircan wzniósł się z powrotem w powietrze, lecąc w stronę obrzeży miasta. Sprawdził najpierw miejsca, w których prowadzono prace naprawcze, ale tam nie zastał nikogo z towarzyszy. Jego uwagę zwróciło jednak jakieś zamieszanie panujące w siedzibie gildii budowniczych...
 
Sindarin jest offline  
Stary 25-04-2022, 16:35   #230
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Lot był krótki, bowiem Jace wiedział dokładnie gdzie lecieć. Był wściekły, gotował się od środka. Nie chodziło nawet o całą sytuację, ale o zniweczenie poświęconego czasu i relacji zbudowanych z pracownikami. Relacji, które teraz wykorzystywane są w celu zniszczenia jego pracy. Wskazał palcem na budynek biura i zniżyli lot. Będąc pod wpływem magicznej mikstury Jace idealnie zlewał się z otoczeniem, niczym kameleon, albo ośmiornica, toteż nie miał problemu by pozostać względnie niewykrytym. Wylądował nieco w oddaleniu od Rusa, gdzie mógł przyjrzeć się dokładniej postaci w niebieskim płaszczu.
~ Dość pretensjonalne ~ skomentował swój ubiór w myślach. Przyglądał się jak zaczarowany na samego siebie. "Drugi Jace" był jego wierną kopią, mimika, głos... wszystko. Psionika patrzył z coraz większym przerażeniem na to sobowtóra. Wiedzieć, a widzieć to dwie zupełnie różne różne rzeczy. Zreflektował się w końcu, choć nadal nie mógł oderwać wzroku.
- Spróbuję zmusić go do przemiany, ty idź do środka - rzucił przez ramię skupiając się na zaklęciu. Żeby wszystko zadziałało, musiał wejść do głowy swojego sobowtóra. Wzdrygnął się mimowolnie. Chyba nie chciał wiedzieć co siedzi w tamtej głowie. Strzepnął dłonie pozbywając się resztek magii i otworzył umysł. Z koniuszków palców posypały się drobne iskierki.
Beleren zaczerpnął magii i zaczął składać zaklęcie. Celem było pozbawienie przeciwnika kontroli nad kształtem. Do uszu Jace'a dochodziły strzępy słów sobowtóra, niczym przez membranę, lekko zniekształcone, jednak pełne pewności siebie i... oczywiście błędne. Nagły gniew wezbrał w nim, ledwo pohamowana złość na to, że ktoś śmiał podszyć się pod niego, wykorzystać jego pozycję by zniweczyć jego pracę. Ręce ruszały się mimowolnie, Jace nie pamiętał później co się stało. Widział moment zawahania swojego sobowtóra i uśmiech przemknął po jego twarzy. Chwilę później zobaczył jak jego oczy rozszerzają się, a źrenice zwężają. Czar zadziałał, ktokolwiek się pod niego podszywał wpadł w panikę, jednak gdy "drugi Jace" zaczął się cofać próbując uniknąć wyimaginowanego ataku, wiadomym było, że coś poszło nie tak. Prawdziwy Jace patrzył z przerażeniem, jak jego sobowtór łapie się za serce i pada na ziemie otoczony wianuszkiem budowlańców.
- Kurwa - mruknął gdy przebiegający w panice chłop wpadł na niego wytrącając go ze stuporu. Świat ponownie przyśpieszył, z fonią i wizją wracając do bieżącego ciągu i psionik znów stał przed budynkiem zaglądając przez okno na zamieszanie dziejące się w środku.
Wbiegł do środka przeciskając się przez grupę inżynierów, którzy z przerażeniem w oczach odsuwali się gdy tylko na niego spojrzeli. Psionik zrozumiał po chwili, że okrył iluzją jedynie swój strój, twarz pozostawiając swoją.
~ Co teraz? ~ spytał sam siebie. Nie znał na to odpowiedzi, intuicyjnie czuł, że musi zadziałać, rozwiać wątpliwości. Stanął nad zwłokami rozwijając iluzję, czym wywołał jeszcze większe zamieszanie.
- Mamy w mieście szpiegów Kłów, którzy od kilku dni podszywają się pod nas i sabotują nasze działania. - uznał, że nie ma sensu okłamywać ludzi. Na pewno wyjaśni to wiele, chociaż wprowadzi również sporą dozę nieufności. Uznał jednak, że warto.
- Złapaliśmy dzisiaj jednego, który wskazał nam tego. Jest jeszcze jeden, którego złapiemy do jutra. Zignorujcie wszystkie wytyczne i usprawnienia do obrony murów, jakie usłyszeliście dzisiaj od tego "Jace'a" - ostatnie słowo wymówił z nieukrywaną pogardą. - I niech ktoś idzie po Crawberta! -
Ledwie to powiedział, a zauważył, że ludzie może i go słuchają, ale wzrok mają utkwiony w trupa jego sobowtóra. Trupa, który zaczął się zmieniać - jego skóra poszarzała, a rysy zmiękły, zaczęły przypominać maskę. Twarz istoty była męska, chociaż nieco androgyniczna, pokryta bliznami i szwami, zupełnie obca, ale nie mógł odmówić jej pewnego pokrewieństwa z kimś znajomym.
Z Emi.
- PO CRAWBERTA! - warknął, choć sam nie mógł oderwać wzroku od zmiennokształtnego.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 25-04-2022 o 16:47.
psionik jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172