Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2011, 19:57   #381
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- No panowie, i Gween. - Paladyn wyciągnął miecz. - Wygląda na to, że goście nadchodzą. Trzeba ich odpowiednio przywitać, jak na kler Tempusa przystało.
Jednocześnie Ronir dokonywał innych przygotowań - wypił eliksir byczej siły, zaś fiolkę gociej gracji dał błazence. Rzucił też na nią ochronę przed złem.
Następnie wyciągnął z czerwonej torby sztuczek włochatą kuleczkę i rzucił ją na ziemię obok siebie. Na koniec powiedział jeszcze do pozostałych:
- Nie szarżujcie na nich jak tylko drzwi się otworzą. Pierw poczęstuję ich solidnym kopniakiem z mojego pierścienia. - do czego też się przygotował, oczekując aż ich wrogowie wreszcie podejdą pod “ich” drzwi.

Długo czekać nie trzeba było. Wkrótce drzwi do izby zajmowanej przez grupkę zostały wyważone, a pojawił się w nich zbrojny wampir... którego też Ronir potraktował mocą swego pierścienia, efektem czego jegomościa odrzuciło o dobry metr w tył. Zza nieumarłego wypadły jednak szybko dwie cholerne, kolczaste bestie, wbiegające do izby. Za bestiami zaś... jeszcze dwóch wampirów.

Jeden z kolczastych pognał prosto na stojących ramię w ramię braci, zderzając się z oczekującymi na taką sytuację wojakami, którzy szybko wzięli delikwenta w obroty, cichając go raz za razem swymi mieczami.
Druga z bestii skoczyła ku Gween, niespodziewanie się jednak odbiła od niewidzialnego pola ochronnego. “Błazenka” z kolei skupiła spojrzenie na zwierzaku, który po chwili zaczął dziwnie piszczeć.
Pierwszy z wampirów wpadających do pokoju skierował swoje szybkie kroki do Tharvena, atakując Paladyna ciężkim korbaczem. Łupnął nim po tarczy mężczyzny, nieco ją wyginając, i doprowadzając do krótkiego syku Tharvena.

Wampir uzbrojony we włócznię skoczył ku Ronirowi, zadając pchnięcie skierowane w prawą stronę torsu mężczyzny... w ostatniej chwili zmieniając zamiar. Tym oto sposobem zwiódł Ronira, i zranił go w prawą nogę. W tym czasie, rzucona wcześniej magiczna kulka przestała się w końcu toczyć po podłodze, i wśród cichego “puf” przemieniła się w wyjątkowo wściekłego Rosomaka.


Paladyn zaklął pod nosem. Rozkazał swojemu nowemu, czworonożnemu towarzyszowi atakować jego cel i sam się za to zabrał. Nie szkolił się w technikach zmylania, które niektórzy nazywali fintami, więc musiał polegać na starej, dobrej sile swojej i swojego miecza. Łupnął raz i drugi, pozbawiając... wampira po kolei obu rąk. Przeciwnik zaryczał bardziej z wściekłości niż bólu, nadal jednak przed Ronirem stał, tryskając fontannami juchy z kikutów. Rosomak zaś gryzł delikwenta po nogach, choć tak naprawdę niewiele to dawało.

Walczący z wrogiem Tharven pierwszy cios ponownie zablokował tarczą, z drugim jednak już nie zdążył, efektem czego oberwał korbaczem w zakryty stalą brzuch. Szybko jednak kontrował, o mały włos nie pozbawiając wampira głowy, drugim zaś ciosem ciął nieumarłego po prawym biodrze. Daleko jednak było od zwycięstwa...
Jamber i Kever uniknęli ledwie jednego marnego kłapnięcia szczęk Wyjca, okładając go ze wszystkich sił. Bestia była jednak niezmiernie ruchliwa i z całej serii ciosów obu braci jedynie trzy dosięgnęły celu. Mimo jednak wszystko, powoli przemieniali bestię w krwawą breję.
Kolczasty zwierzak, mający spore problemy z dostaniem się do Gween, i jej psionicznym kontratakiem, poszukał sobie nowego celu, którym był... chowający się za fotelem Milo. Niziołek przymierzał się właśnie z kuszy, gdy nagle znalazł się przygnieciony meblem i cielskiem Wyjca znajdującym się na nim.
W tym czasie sama “Błazenka” miała własne zmartwienie. Do izby wpadało bowiem coraz więcej wampirów, uzbrojonych dla odmiany w broń strzelecką. Wypuszczony bełt zręcznie odbiła, a przed strzałą wykonała ładne salto...

Paladyn uśmiechnął się kpiąco do bezrękiego wampira, po czym uznał że ten może poczekać. Rozglądnął się szybko za nowym celem - znaczy za kimś z jego towarzyszy, kto najbardziej potrzebował pomocy.
Po krótkim namyśle podjął ciężką decyzję w myśl której ruszył na pomoc Tharvenowi zostawiając Milo samemu sobie - obaj mieli spore kłopoty, ale paladyn uznał że ten pierwszy wymaga jego uwagi nieco bardziej. Miał też nadzieję, że Gween będzie nadal tak ładnie tańczyć do muzyki kusz i łuków.
- Jamber, Kever! Jak dacie radę, to wspomóżcie niziołka! - rzucił do dwójki braci, by chwilę później skoczyć na tyły wampira z korbaczem, który zagrażał Tharvenowi.

Ronir podbiegł więc do wampira walczącego z Tharvenem, po czym zdzielił nieumarłego mieczem po plecach. Tego wygięło niczym strunę, nie pisnął jednak ani słowem. Zaczął za to cofać się nagle ku ścianie, starając się mieć obu Paladynów po swych bokach, a nie przed i za sobą... pierwszy cios Tharvena dosięgnął wycofującego się krwiopijcę, drugi jednak był już niecelny, podobnie jak kontra wroga korbaczem.
Bracia wykończyli z kolei Wyjca, po czym ruszyli w kierunku drugiej bestii, naprzykrzającej się Niziołkowi. Jeden ze strzelców zmienił wtedy cel, pakując Keverowi strzałę prosto między łopatki. Wojak jęknął, twardo jednak trzymał się na nogach.
- Sukinsynu - Warknął, odwracając się w stronę łucznika.

Gween w tym czasie dzielnie unikała salw z kuszy, wykonując rozmaite akrobacje korzystając często z przygodnych mebli jako podpory w wykonywaniu fikołków, przewrotów i salt. W końcu również kontratakowała jakąś mocą, od której wampirzemu strzelcowi zaczęła pękać skóra na ciele, a on sam zalewał się krwią. Nieumarli nie czuli jednak bólu, i mężczyzna zakładał już kolejny bełt.
- Dawać!. Dawać! - Rozległy się krzyki na korytarzu. Nadbiegały kolejne wampiry...
Paladyn zaklął pod nosem. Szło im "nieźle", ale co z tego? Jeśli do pokoju zamierza zaraz wejść kolejny tuzin krwiopijców to bitność drużyny nie będzie miała znaczenia. W końcu nawet ogr dupa, kiedy wrogów kupa. Tak przynajmniej mówią...
Ronir musiał opuścić Tharvena, narażając się przy tym na cios korbacza, na rzecz powstrzymania łuczników i posiłków, które miały napływać do środka.
Ustawił się tak, żeby w lini prostej mieć co najmniej dwóch krwiopijców i strzelił w nich podwojonym ładunkiem z pierścienia mając nadzieję na chociażby chwilę wytchnienia od ich strzał.

Gween użyła dla odmiany nieco innej mocy, podbiegając do wampirzego kusznika, i zdzielając go kopniakiem w twarz, po którym... gęba nieumarłego zaczęła skwierczeć, syczeć i nieco się kopcić, a sam wampir z tego powodu wrzeszczeć.
Tharven samotnie nie radził sobie z doświadczonym przeciwnikiem, który zbił oba ciosy miecza Paladyna, sam kontrując i trafiając mężczyznę korbaczem po kolanie, przez co Tharven niemal upadł.

Moc pierścienia tarana, użyta przez Ronira na łuczniku, posłała go prosto na kusznika, eliminując na drobną chwilę zagrożenie jakie biegło od obu wampirów. Jedynie jednak na drobną, mężczyźni już podnosili się z podłogi... wtedy też jednego z nich dopadł Kever, tnąc mieczem jeszcze leżącego.
Jamber siekał z kolei zad Wyjca, ratując skórę przygniecionemu Niziołkowi, który miał czas, by wygramolić się spod ciężkiego fotela, gdy kolczasta bestia zwróciła się ku wojakowi.

Bezręki wampir przemienił się w mglisty obłok, po czym salwował ucieczką, a w tym czasie do izby wpadło kolejnych dwóch krwiopijców, jeden uzbrojony w oszczep, oraz posiadający miecz przy pasie, a kolejny z Wyjcem na łańcuchu i halabardą. Pierwszy z nich rzucił natychmiast swoim orężem w Niziołka...

Ronir przeklął własną głupotę - myślał, że Tharven sobie poradzi przez chwilę ze swoim przeciwnikiem. Co prawda to nie świadczyło zbyt dobrze o samym paladynie... ale Ronir powinien to przewidzieć. Na powrót więc zainteresował się krwiopijcą z korbaczem. Nie pobiegł jednak na niego z mieczem, a ustawił się tak by kolejnym podwójnym ładunkiem z pierścienia nie sięgnąć Tharvena i wyzwolił moc tarana w wampira z korbaczem. Efektem tego, krwiopijca został wkomponowany magiczną siłą w ścianę, dając wytchnienie Tharvenowi. Jaką jednak ceną... Wyjec puszczony z łańcucha rzucił się na zwróconego zupełnie w inną stronę Ronira wgryzając się w prawą rękę Paladyna. Rozpoczęła się szaleńcza szamotanina, a jeden z kolców bestii wbił się w jej trakcie w prawą nogę mężczyzny, łamiąc przy okazji, i pozostając w kończynie. To jednak nie był koniec. Pan Wyjca również skoczył na Ronira, kłując go halabardą w prawy bok.

Paladyn warknął z wściekłości. Musiał się uwolnić od przeklętej bestii, żeby mieć nieco przestrzeni - użył w tym celu znów swojego pierścienia. Powodowany jednak złością wykorzystał nieco więcej jego energii, bo aż trzy ładunki.
I musiał się bronić. Wszyscy musieli... bo jedyną alternatywą było dołączenie do Quvrossa.
 
Gettor jest offline  
Stary 19-07-2011, 21:15   #382
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wampiry dokończyły swe plugawe dzieło, wysysając z Zoe krew do ostatka. Perwersyjny Xavorin z kolei nie przestawał plugawić ciała Elfki nawet, gdy ta już odeszła do krainy wiecznych łowów... jednak nie tak do końca. Nieumarły bowiem oszukał Kapłankę. Nie zabili jej od tak po prostu, zabili ją pozbawiając życiodajnego płynu, a dzięki temu stworzyli z nieświadomej w tej chwili kobiety podobną sobie.

Zoe umarła, choć część jej jaźni nadal pozostawała jeszcze świadoma. Nie miała już żadnej władzy nad swym ciałem, nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, otworzyć oczu, czy choćby drgnąć najmniejszym palcem, odbierała jednak bodźce otaczającego ją świata.

Słyszała więc, jak wampir wraz ze swoją towarzyszką chichoczą nad jej ciałem, jak cieszą się z używania jej sobie w przyszłości jako swej osobistej niewolnicy...

- Będzie piękną wampirzycą - Zachwycał się Xavorin, a Zoe wprost szalała wewnętrznie.
- O tak, zostanie naszą kochanką, jedną z nas, będziemy dzielić ze sobą wszystko i każdego - Przytaknęła jego towarzyszka.
- Głupiutka jak gąska była, ale się jeszcze nauczy co i jak...

Po trudnym do określenia czasie zabrano ją z łoża. Niesiono gdzieś bardzo długo, następnie w coś owijano. Później ponownie gdzieś ją transportowano, na końcu zaś położono. Poczuła zapach świeżej ziemi i wilgoci. Po chwili coś zgrzytnęło i posypało się na jej twarz, następnie drugi raz, trzeci, dziesiąty, i tuzin, i dwa. Coś coraz cięższego przygniatało szczelnie jej całe ciało i w końcu nastała cisza.

Cisza i błogie wybawienie.

A gdzieś w oddali majaczyło jakieś jasne, ciepłe światło. Elfka czuła, iż owe światło zapewni jej bezpieczeństwo, że wszystko będzie już dobrze, że nigdy już nie zazna krzywdy. Jasne światło zalała jednak rosnąca fala czerwieni niosąca ze sobą ból, ciemność i... głód.




Tak, głód.



~



Yon skradał się samotnie po cytadeli... i słyszał pojedyncze kroki. Ukrył się i obserwował, zauważając po chwili kulejącą Zorę, która gdzieś podążała i pochlipywała pod nosem, podtrzymując również sobie lewą, najwyraźniej ranną rękę...

Z gotową do strzału kuszą Yon wyszedł zza zasłonki.
- Co się stało? - spytał. W jego postawie widać było wyraźną ostrożność.

Dziewoja stanęła jak wryta, spoglądając zaskoczona na Yona. Po jej policzkach spływały łzy, rozmazując jej makijaż. Z bliska z kolei Yon widział już wyraźnie, że... z ręki Zory wystaje jej kość. Młoda wampirzyca musiała dostać niezły wycisk.
- Oni wszyscy nie żyją, nie żyją... - Szepnęła do niego, zalewając się łzami.
- Kto nie żyje? - spytał Yon. - Pomóc ci? - Dodał, zgoła odruchowo.
- Acaleem... Sever pewnie też... - Wydukała dziwnie spuszczając głowę.
- Ale są jeszcze inni - odparł Yon. - Wszak jeszcze ich nie złapali. A skąd wiesz o Acaleemie i Severze? - Spytał, po czym chciał obejrzeć, i nastawić Zorzę rękę, ta jednak o dziwo od niego odskoczyła.
- ON... ON zabił Acaleema, sama... sama to widziałam... - Zora upadła na kolana. - A Severa zabrała gdzieś Yalcyn, żeby go złożyć w ofierze... nie mogłam im pomóc, nie mogłam...
- On? - powtórzył odruchowo. - Ten on? - upewnił się. - Dokąd zabrali Severa?
- Władca tego miejsca. - Chlipnęła, po czym zaczęła gmerać w sukni i rzuciła coś Yonowi pod nogi. Koścista końcówka ogona od pamiętnego Demona, który na czele wampirów zaatakował posiadłość Bruilla. Trofeum które znajdowało się od tamtego momentu w posiadaniu Mnicha.
- Nie wiem gdzie Sever, naprawdę nie wiem...
- Gdzie są inni pewnie też nie wiesz... - Bardziej do siebie niż do Zory powiedział Yon. - A jak stąd wyjść? - Podniósł i schował ogon księcia wampirów, czy jak tam należało zwać tego wampiro-demona.
Potrząsnęła przecząco głową, ocierając zdrową ręką łzy.
- Nie wiem gdzie reszta... ale wysłali do nich oddział wampirów z Wyjcami, to takie kolczaste stwory, większe niż wilki... mają wszystkich zabić. - Wyciągnęła ku Yonowi dłoń. - Nie zdążymy, gdziekolwiek by byli... ale wiem jak stąd uciec. Uciekniemy razem! - Spojrzała na niego z wyraźną nadzieją w oczach.
- Oni gdzieś tu niedaleko powinni być - powiedział powoli Yon. Wyciągnął dłoń do Zory, by pomóc jej wstać. - Masz lepsze uszy, niż ja... Nie słyszysz ich gdzieś? Może jeszcze walczą?
- Którędy do tego wyjścia? - spytał, gdy Zora nie udzieliła mu żadnej pozytywnej odpowiedzi. - Chociaż moglibyśmy znaleźć naszych i pomóc im uciec z tego pięknego miejsca...
- Oni już pewnie nie żyją... wampiry dostały rozkaz nie brać jeńców, a to było ze dwa kwadranse temu - Znowu przetarła oczy, rozmazując sobie jeszcze bardziej makijaż... - Jest portal, wygląda jak zwyczajowe lustro, uciekniemy razem, tylko ty i ja!.
- Gdzie jest ten portal? To lustro? - spytał. Idea ucieczki mu odpowiadała, pomysł pozostawienia pozostałych znacznie mniej. - Dokąd prowadzi? I czy da się to lustro wziąć pod pachę i przenieść?
- To duże lustro, może i je przeniesiemy, ale wystarczy upuścić... albo kogoś spotkamy i jednym ciosem je rozbije... Jest w pewnej komnacie, prowadzi do Faerunu, uciekniemy od tego wszystkiego - Powiedziała spoglądając Yonowi głęboko w oczy.
- Upuszczenie lustra nie bardzo mi odpowiada - stwierdził Yon. - Chodźmy do tej komnaty. Po drodze rozejrzymy się w poszukiwaniu naszych przyjaciół. Daleko to stąd?
Pamiętał pewne lustro-portal, tudzież panienkę, która z niego korzystała i miał nadzieję, że to nie to samo zwierciadło.

....

Do portalu-lustra Zora go zaprowadziła, nigdy jednak oboje przez niego nie przeszli. Mężczyzna bowiem chciał za wszelką cenę odszukać znajdujących się gdzieś w twierdzy towarzyszy, młoda wampirzyca z kolei chciała tylko i wyłącznie spędzić resztę wieczności w towarzystwie Earlyego.

Pojawił się więc osobisty konflikt interesów, a co za tym idzie i spory, wręcz śmiertelnie poważny problem...



~



Sever spoglądał na skąpo odzianą Lunę szczerząc zęby.

W owym dziwacznym uśmiechu było wiele niepokojącego, Kronikarka jednak zdawała się niczego dziwnego nie zauważać. Aasimar nie był bowiem już sobą, podobnie zresztą jak ona. Oboje odurzeni narkotykami, pod wpływem licznych zaklęć, i zwyczajowego, staromodnego "prania mózgu", cieszyli się miejscem, chwilą, i sobą.

Sever nie odstępował Luny na krok, będąc jednocześnie i jej pomocnikiem w metamagicznych badaniach, ochroniarzem, i co najważniejsze, kochankiem. Wspólnie podjęli się niemal niemożliwego do realizacji zadania zleconego przez Yalcyn, by umożliwić wampirom swobodne poruszanie się w promieniach słońca, oraz uporać się z głodem.




Parę miesięcy później udało się dokonać "chwalebnego" zadania, choć po przełomowym odkryciu nie dane im się było sobą nacieszyć.

Zresztą czego się było spodziewać będąc umysłowym niewolnikiem wampirów. Życie obojga zostało w całej swej perfidii planu, w jakim brali udział, odebrane ręką byłego Paladyna...



~



Grupka dowodzona przez Ronira stawiała dzielnie czoła nieskończonym rzeszom nieumarłych. Walczyli w komnacie ze sporą liczbą wrogów, co chwilę zaś pojawiali się nowi, wbiegając przez drzwi i rzucając się w kierunku broniących śmiałków. W końcu jednak to Ronir wraz z pozostałymi byli tu "agresorami", to oni napadli na cytadelę, starając się uwolnić zaginioną osobę, chcąc wybić wszystkich nieumarłych i poskromić wszelkie, panoszące się tu zło. To oni byli intruzami, nieproszonymi gośćmi, to oni starali się obrócić te domostwo w ruinę, chcąc zabić wszystkich jego mieszkańców i gospodarza.

I tym razem, nie było chyba dane im tego dokonać.

Niemal już tuzin wampirów, trzy dziwaczne, kolczaste stwory... wszędzie pełno krwi i flaków, utrudniających już znacznie poruszanie się po śliskiej podłodze. Głuche uderzenia o pancerze, zgrzyt stali, świst strzał i bełtów. Krzyki, nawoływania, warczenie, klnięcie...

Do komnaty, niczym zwiastun nadchodzącej śmierci, wkroczył ciężkim krokiem pamiętny olbrzym z wielgachnym toporem, a Ronir był niemal absolutnie pewny, że był to ten sam osobnik którego już raz pokonali. Wtedy jednak mięśniak leżał martwy przed Paladynem, pokonany po zaciętej walce.

....

Gween utraciła już wiele sił i mocy oraz swej zwinności. Po pierwszym bełcie w torsie jeszcze jakoś się trzymała, kolejny jednak już doprowadził ją do stanu, gdzie ledwie stała na nogach. Poobijany Ronir, ciężko ranny w głowę, zataczający się Tharven, umierający Kever. Wrzeszczący na całe gardło, ubabrany w krwi i wnętrznościach wrogów Jamber, tnący w trakcie niepohamowanej furii już praktycznie na oślep.

Rozrywany na strzępy Milo, ginący z ręki... Smyrga.

Krzyk(!) niemej "Błazenki" ogłuszył wszystkich. Drobna kobietka z płonącymi w szaleństwie oczami, pękającym strojem, ostrymi rysami twarzy i pazurami, była ostatnią rzeczą jaką ujrzeli wszyscy przebywający w komnacie. Potężna eksplozja wstrząsnęła bowiem całą cytadelą, doprowadzając do zawalenia całe, ośmiopoziomowe skrzydło wampirzej siedziby.






~




Nie tak miały się potoczyć losy bohaterów szturmujących cytadelę nieumarłych.

Nie tak to wszystko miało wyglądać.

Ale to już całkiem inna historia...



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4uUURoIAmVE[/MEDIA]

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172