|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-09-2010, 16:04 | #61 |
Reputacja: 1 | Paladyn zamarł przysłuchując się rozmowie. Jej treść bynajmniej nie przypadła mu do gustu... Czyżby byli obserwowani od dłuższego czasu? Czy jest to jeden z Bitewnych Magów? Co to za głos, który brzmiał tak znajomo... Nie było czasu na głębsze rozterki, gdyż mag ruszył w ich stronę. Amiril uniósł dłoń, powstrzymując towarzyszy od dalszego skradania się. Mężczyzna zbliżał się... dzieliło ich tylko kilkanaście kroków... W końcu nastał krytyczny moment, w którym dalsza zwłoka mogła się źle skończyć. Nim nieznajomy dojrzał grupę, paladyn wyskoczył z kryjówki, gnając na spotkanie. [F11-G11-H11]. Pod koniec truchtu zaczął przyspieszać, jednocześnie unosząc miecz nad głowę. Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 11-09-2010 o 16:06. |
11-09-2010, 20:51 | #62 |
Reputacja: 1 | Chęci do splądrowania wszystkiego co się dało nie można było u Harila nazwać pazernością czy kradzieżą. Cokolwiek tu znajdą może pomóc im przeżyć. Kiedy dostali się do jednego z pomieszczeń jego przypuszczenia potwierdziły się. Para karwaszy, zwoje i złoty posążek to tak na początek, ciekawe co będzie dalej… w Harilu rozwijał się instynkt poszukiwacza skarbów. Kiedy usłyszał pierwsze polecenie od Amirila wahał się przez chwilę. Nie przywykł do otrzymywania rozkazów jednak paladyn nie wyglądał na kogoś obnoszącego się z tytułem dowódcy. Nie powinno być z niego drugiego Grayeta, miał nadzieje że nigdy nie będzie musiał się do niego zwracać per „dowódco”. Wiedział także, że liderowi należy ufać w przeciwnym razie nie będzie mowy o prawdziwej współpracy. W tej chwili ufał bo tak należało, ufał z rozsądku, z czasem miał nadzieje że tak po prostu będzie, dobył włóczni. Przysłuchiwał się rozmowie z zainteresowaniem. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech mówiący „A nie mówiłem?”, nie omieszkał obdarzyć nim towarzyszy. Kiedy czarodziej skończył i powoli zbliżał się w ich kierunku Amiril dał znak ręką by się zatrzymać po czym szybko ruszył ku niemu. Włócznik nie zastanawiał się wiele, nie miał żadnych zaklęć przydatnych w walce z magiem, trzeba go było wyeliminować jak najszybciej. Pobiegł tuż za liderem. [E13-E11-F10-G10]
__________________ "Kiedy nie masz wroga wewnątrz, Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy." Afrykańskie przysłowie |
11-09-2010, 23:34 | #63 |
Reputacja: 1 | Rozdrażniła Harila swoim pytaniem. Oczywiście, nie miało ono zabrzmieć tak jak brzmiało. W końcu to nie była niczyja wina, że się tu znaleźli. To ten parszywy Los, który prześladował ją na każdym kroku. Skarciła się w duchu, że w ogóle się odezwała. Wywód włócznika spowodował tylko, że przygryzła wargi i nie odezwała się już w ogóle. Co do dalszych wydarzeń, to zaczęła się już przyzwyczajać, że jak przez dłuższą chwilę mają spokój, to mogą być pewni, że lada moment to się skończy. Amiril objął dowodzenie. Na to przynajmniej wyglądało. W sumie to było jej wszystko jedno. Sama i tak nie umiała by dowodzić, a nawet nie chciałaby podejmować decyzji. Zwłaszcza teraz. - No który by się mnie posłuchał? - skwitowała swoje myśli i idąc za poleceniem "dowódcy na stażu", wyciągnęła broń. Nie czuła, by dobrym pomysłem w tak wąskich tunelach było strzelanie z łuku. Mimo to ściągnęła go z pleców, sięgając też po strzałę. - Skoro to mag, to może trzymanie się na odległość nie jest aż takim złym pomysłem. - pomyślała. Przez chwilę też myślała, że ktoś zarządzi odwrót, niestety tak się nie stało. Paladyn wyskoczył na maga, a za nim Haril. Wzruszyła ramionami, a potem sama wybiegła zza skrywającej ich ściany [E14-E11]. Łuk w górze, cięciwa napięta, strzała gotowa by w każdej chwili wyślizgnąć się z koniuszków palców. Oby tylko ślepy Los był dla niej łaskawy. |
12-09-2010, 00:07 | #64 |
Reputacja: 1 | Czuł się źle. Źle i niedobrze. Źle, niedobrze i w ogóle strasznie. Poruszał się niemrawo. Każdy krok wydawał mu się głośny jak trzask setki suchych gałęzi... Musiał w tym miejscu polegać na innych, co dodatkowo działało paskudnie na jego i tak już zły humor. Miał plan... cudowny pomysł, by po prostu odejść od grupy jak tylko wyjdą z tych przeklętych lochów. Był tropicielem, kurwa mać! Tak, czy nie?! Jaki to pojebaniec wpadł na pomysł, żeby go wepchnąć do tej dziury?! Nie wiedział... Ale bardzo chętnie posieka go na kawałki. Raczej biernie się przyglądał jak Heder otwiera zamknięte drzwi, a następnie wraz z Harilem plądrują pomieszczenie... Potem jednak spotkało ich wyzwanie. Zabić maga, łatwizna. Ich siedmiu na jego jednego, jakie mógł mieć szanse? Kaldor prychnął po cichu i ruszył z napiętym łukiem za Reirą, ustawiając się obok niej.[D13-D12-D11-D10] |
12-09-2010, 01:30 | #65 |
Reputacja: 1 | Łotrzyk odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że za drzwiami nie ma nic... nic co mogło by ich zabić. Zobaczył natomiast skrzynie, masę pudeł i kufrów - to było coś co lubił... Dwa zwoje i również dwa karwasze... nie było to może to co zdobywał jeszcze przed podjęciem tego zadania, ale zawsze coś, lecz z zazdrością obserwował złoty posążek Harila. No ale czas ruszać... przed tym jednak wykonał polecenie paladyna, gdyż bądź co bądź został mianowany liderem. Po chwili siedmioosobowa drużyna ruszyła dalej... niziołkowi nie spodobał się plan, gdy tylko usłyszał rozmowę dwóch nieznanych mu ludzi, co nie jest najlepszą wieścią. Jego umysł opanował burza myśli... kim jest tajemnicza Criss - czyżby było to tajemnicza nieznajoma, pogromczyni Remorhazów ? - nie dostał jednak zbytnio długo czasu aby podzielić się przemyśleniami z towarzyszami, gdyż lider wyruszył na spotkanie z magiem, a po nim trójka innych. Nie było innego wyjścia jak podążyć za nimi, w sumie było jedno wyjście - odwrót, ale to nie wchodziło w rachubę. Gdy łotrzyk przełamał już strach, który po raz kolejny opanował jego ciało, pobiegł przed siebie i po chwili znalazł się tuż za posiadaczem posążka oblanego złotem[D12-D11-E10-F10]. I stał tak z wyciągniętą kuszą, czekając na reakcję maga, którego bał się jak nikogo innego... nie wliczając jednego bandziora, przerastającego go o dwa i pół niziołka. |
12-09-2010, 14:37 | #66 |
Reputacja: 1 | Kapłanki nie interesowało zbieranie łupów, nie należała do osób przesadnie dbających o dobra doczesne i własny majątek, toteż przez pomieszczenie ze skrzyniami przeszła niczym cień, nie spoglądając za bardzo na żadne znalezisko. Cierpliwie jednak zaczekała aż wszyscy nacieszą oczy i duszę znaleźnym, jednak gdy zbyt wiele czasu zaczęli trwonić na podziwianie, odkaszlnęła cicho. W końcu mieli coś do zrobienia, a oglądaniem pierdół mogą zająć się gdy wreszcie wyjdą na powierzchnię. W końcu jednak doszli do maga o którym wspomniał Oskar. Cóż, może nie do końca wiedzieli jeszcze, czy na pewno jest to mag i na pewno ten o którym wspomniał chowaniec, ale słowa, które go wyprzedziły jasno potwierdziły z kim mają do czynienia. Nelanna nie była zadowolona z obrotu spraw, nie popierała decyzji drużyny, ale po raz kolejny, nie mogła pozwolić by rzucili się w wir walki bez jej pomocy. Była ważnym elementem łańcucha, tak sobie rpzynajmniej lubiła powtarzać. Zrobiła parę cichych kroków do przodu [D14-E13-E12] jednak nie odważyła się wyjść za róg, bo i w końcu we frontalnym ataku byłaby równie przydatna co chowaniec Oskara. Wiedziała jednak, ze większość jej czarów leczniczych wymaga bezpośredniego kontaktu, musiała więc być przygotowana na wszystko. |
12-09-2010, 18:03 | #67 |
Reputacja: 1 | Oskar nie szukał niczego konkretnego. Przejmował się faktem zbliżającej się potyczki z magiem. Wszak był niemal bezskuteczny nie posiadając w swoim asortymencie większej ilości zaklęć. Chciał coś zrobić, bo stanie bezczynnie za plecami kompanów było przynajmniej tchórzostwem, lecz cóż innego miał zrobić? W walce wręcz był równie mizernym przeciwnikiem co jak się domyślał mag w czerwieni. Potyczka zbliżała się nieubłaganie. Cała grupa właśnie wbiegała w korytarz, w którego okolicach Ropuch widział czarodzieja. Z sir Amirilem na czele kompania wybiegła zza zakrętu i ruszyła do boju. Gnom zatrzymał się na skrzyżowaniu korytarzy. Serce waliło mu jak młot kowalski. Ręce delikatnie drżały. Ropuch mentalnie wysyłał swemu właścicielowi sygnały aby się uspokoił, on jednak nie mógł zdać się na rady płaza. Przecież nie siedział sobie w wygodnym plecaku a był duszą i ciałem na miejscu walki. Ostatecznie sięgnął po swój sztylet i zatrzymał się na rogu, aby pilnować, czy nikt nie spróbuje pomóc czarodziejowi w czerwieni, próbując zaatakować kompanów od tyłu. Tak przynajmniej to sobie Oskar tłumaczył... |
12-09-2010, 20:45 | #68 |
Reputacja: 1 | Nie było czasu zastanawiać się co dalej, mag mógł zaatakować w każdej chwili, tak więc niziołek wartko przesunął się, tuż przed Reirę [F10-F11]. Łotrzyk nałożył bełt na kuszę i mocno zacisnął dłonie na broni. Starał się dobrze wycelować, ale było to dosyć trudne gdyż przed nim stał Amiril, z czego Heder nie był zadowolony, ale z drugiej strony paladyn zapewniał mu ochronę. Wycelowanie w maga, trwało jeszcze chwilę... w końcu bełt poszybował w stronę wroga, z sykiem przeszedł obok Amirila. Niziołek miał nadzieję, że obrał dobry kąt strzału, jeżeli nie - zmarnował kolejny bełt. Po chwili jednak nadeszły dobre wieści - pocisk wystrzelony z kuszy uderzył[18] w maga, wbijając[5] się głęboko w ramię, krew splamiła szaty nieprzyjaciela. Heder natomiast radował się tym, że jego umiejętności strzeleckie nie zawiodły. ____________________________________ W linku obrażenia wynoszą 9, ale jest tak za sprawą mojej pomyłki - powinny wynosić 5. Ostatnio edytowane przez Olian : 12-09-2010 o 20:55. Powód: mój bład... :/ |
12-09-2010, 21:13 | #69 |
Reputacja: 1 | Paladyn rozpędzał się. Ostatnie metry [H11-J11] pokonał jednym, energicznym skokiem, kończąc go efektownym pchnięciem. Ostrze [15] przeszyło szaty i tkanki maga. Na purpurowej szacie, wykwitła ciemna Plama [7]. Mimo odniesionych ran, mag nadal trzymał się nogach. |
13-09-2010, 00:11 | #70 |
Reputacja: 1 | Heder wcisnął się przed nią i strzelił do przeciwnika. Na początku nie wiedziała co zrobić. Amiril zasłaniał jej cel, a ten jeszcze jej tu pod nogami skacze. - Za wąsko tu dla nas wszystkich. - mruknęła cicho pod nosem i śledząc napiętą strzałą maga gotowała się do strzału. - Dobrze, że Heder nie grzeszy wzrostem. - pomyślała i wypościła strzałę. Ta szczęśliwie minęła walczącego paladyna. Trafiła [24] też maga, ale nie zrobiła mu większej krzywdy, prócz długiego rozcięcia [2] na policzku. |