Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2011, 11:06   #31
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Plan zabicia był dosyć chaotyczny. Davlamin nie był skrytobójcą. Zdecydowanie nie. Umysł niby miał lotny, ale rzadko myślał dwa razy. Poprosił wszystkich magów Duncana by rzucili na niego wszelakie zaklęcia ochronne. Następnie zahipnotyzowali paru strażników Yengolda i Richanda. Sami szlachcice byli w dużej, bogatej sali ze stołem, tronem i w ogóle z bogatym ekwipunkiem. Stali i rozmawiali o sprawach wielkiej wagi, a przed nimi stanął młody mag. Popatrzyli po sobie znacząco. Davlamin przemówił
- Witam Yengoldzie, witam Richandzie. Ile warte jest dla was wasze życie?
Yengold, człowiek który jeszcze nie przekroczył trzydziestki, o pulchnej, czystej twarzy i włoskach jasnych jak słoneczko krzyknął prawie damskim głosem
- Straże! Kto tu wpuścił tego... kogoś?!
Zapewne często śmiano się z jego głosu.
Richand był trochę starszy i jak widać rozsądniejszy. On miał zarost nawet! Jednak tylko uśmiechnął się a jego łysa głowa jaśniała bardzo ładnie gdy to robił.
- Ignoranci - Powiedział Davlamin i wyszedł. Gdy tylko szlachcice stracili go z zasięgu wzroku, zaczął biec, nie chciał się przed nimi ośmieszyć.
Magicznie zamknął największe drzwi, tak by opóźnić strażników i móc spokojnie uciec. Tak też się stało.

Później, po walce na arenie dwójka szlachciców z obstawa wracała do dworu. Yengold ciągle gadał, a jego towarzysz miał wyraz twarzy, jakby wyrywano mu flaki.
Atak jak i cała walka nie trwał zbyt długo. Już w pierwszych paru sekundach pięciu ochroniarzy szlachciców padło trupem. Niestety jeden, gdy już umierał zerwał się na ostatnią szarżę i chlasnął Davlamina. Na jego klatce już na zawsze miała pozostać spora blizna od miecza, jednak Neeshka szybko zaleczyła ranę, tak by mag się nie wykrwawił. Oczywiście wszystko to go zdenerwowało.

Gdy wszystko dobiegło końca sytuacja była zabawna. Yengold darł się, błagał o litość swoim piskliwym głosem, jego kolega tylko go uciszał oceirając krew z czoła. Yengold tylko stał srając pod siebie i to dosłownie. Neeshka nie mogła uwierzyć w zachowanie żałosnego samca. Dziwny był to świat w którym ktoś taki osiąga tak wiele.

- Kim jesteś i czego kutwa chcesz? - Zapytał Rinchand
- Drogi Rinchardzie, po co ta nerwowość i takie brzydkie słownictwo?-Davlamin pokiwał głową z rezygnacją.
- Jak zapewne dobrze pamiętacie, spotkaliśmy się w domu jednego z was, jednak nie byliście zbyt mili i nie porozmawialiśmy. Dlatego pytam ponownie. Ile warte jest dla was wasze życie?
Yengold, bliski ataku serca piszczał coraz głośniej
- Wszystko dam Ci wszystko! - Rinchard walnął go po twarzy potężnie i blondynek padł na ziemię
- Pozwól, że to ja zapytam, ile według Ciebie nasze życie jest warte?- Zapytał bardziej rozumny szlachcic
- Dla mnie zycie drugiego człowieka jest bezcenne. - odparł zimnym tonem mag. - Po za tym niegrzecznie odpowiadać pytaniem na pytanie.
- Do rzeczy. Czego chcesz? Nie baw się ze mną i tak jestem martwy.
- Nie jesteś. Daruje wam życie jeśli więcej nie pokażecie się w tym mieście i nie spróbujecie odwetu. No i w ramach zadośćuczynienia dla mnie i mojego przyjaciela oddacie cały swój majątek. W zamian za to macie moje słowo, że opuścicie miasto cali i zdrowi. Nawet was uzdrowimy.

Duncnan stojący trochę dalej nie włączał się do rozmowy, ale cieszył się, że mag nie zabił ich, lecz dogadał się z Rinchardem i może z tego być coś lepszego niż zemsta.
- Ten debil pewnie na to pójdzie, ale będzie chciał odwetu, nawet jak się na matkę zaklnie. Tak czy siak mogę się zgodzić, chętnie sobie pożyję. - Wzruszył ramionami, jakby było mu wszystko jedno. Ludzie mówili "Zaraz wszyscy zginiemy" z większym entuzjazmem.
- Hmm, cenię sobie szczerość u ludzi. Jesteś do swojego kolegi przywiązany?
Łysol parsknął ze śmiechu.
- Kolegi? Dzisiaj chciałem go wrzucić na arenę by nie słuchać jego biadolenia, damskiego głosu, narzekania, wazeliniarstwa, chwalenia się i tak dalej.
- Dobrze. Ma jakiś majątek?
- Tak. Wszystko po tatusiu, ale szybko go przepuszcza.

Davlamin kazał ocucić Yengolda. Nieźle go zamroczyło, ale gdy tylko się obudził od razu zaczął błagać o litość.
- Panie! Panie błagam, błagam
- Spokojnie, chyba że chcesz znowu pospać.
- Tak Panie! Przepraszam, już nie będę. Zrobię co zechcesz!

- On tak zawsze?- spytał bardziej ogarniętego mężczyznę.
- Związać i zabrać tego tutaj! Tylko żeby mi nie uciekł, i żeby się nie darł. - rzucił do wojowników.
Yengold piszczał jak jakaś zarzynana świnia.
- Zawsze jest gorszy, ale cóż. Przejdźmy do rzeczy, tylko nie tu. Głupio rozmawiac pośród trupów. - Powiedział Rinchard wodząc wzrokiem za Yengoldem prowadzonym w ciasne i mroczne uliczki Waterdeep.


Davlamin zaprowadził nowego przyjaciela do swojego biura w świeżo zbudowanej karczmie. Duncana nie było przy tej rozmowie, nawet nie proponował, pokładał w młodym magu spore zaufanie. Sporo pieniędzy wyłożył na żołnierzy, więc nie wiele miał do stracenia.
Służący nalał wina dla Rinchrda i Davlamina, usiedli naprzeciw siebie w ładnym, schludnym pokoju.
- No więc mój drogi, sprawy wyglądają dla was nieciekawie póki co. Chcieliście zabić mojego przyjaciela i przejąć jego interesy, a to nie jest dobry pomysł. Oczywiście rozumiem, konkurencja i takie tam, ale nie możemy wyżynać się jak gobliny, bo to do niczego nie prowadzi. Rozumiesz?- Davlamin mówił spokojnie, nie groził szlachcicowi, nie miał nawet takiego zamiaru.
- Cóż to był jego pomysł, ja mam mniej wojska, kasy i w ogóle, ja nie odziedziczyłem ani grosza. Wszystko sam musiałem zarobić, nie miałem żadnych znajomości, a on miał ich aż nadto.- Na twarzy Rincharda pojawił się grymas, jakby wspominał ciężkie lata.
- Zaczynasz mi imponować człowieku. Dlatego też to dla Ciebie mam propozycję, nie dla niego. Oficjalnie przejmiesz wszystkie interesy swojego kolegi, który pośpiesznie wyjechał z miasta z powodu problemów rodzinnych. Wszystko oczywiście zapisał tobie. Z mojej strony zyskasz wsparcie i kontakty, nie będziesz miał problemów większych, w zamian oczywiście podzielimy się zyskami. Nie jestem zachłanny, sześćdziesiąt procent zysków w zupełności mnie zadowoli. Oczywiście z czasem osiągniesz monopol. Co ty na to?

Zapadła chwila milczenia.

- Cóż, on sprzedawał najlepsze wino w promieniu setek kilometrów, można na tym zbić kupę kasy. Mogę na to pójść, wydaje się być bardziej bezpieczne.
- Przejmujesz jego stanowisko, majątek i kontakty. Masz dbać o interes. Póki co możesz utrwalać kontakty i dbać o starych klientów, jednak z czasem chciałbym aby kontakty handlowe zaczęły się rozszerzać. Rozumiem że wyrób wina jest pod naszą kontrolą?
- No raczej. Do tego dochodzą moje sklepy alchemiczne.
- Punkt masz dobry?
- Owszem, najlepszy.
- W takim razie jak widzę porozumieliśmy się.
- powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Aha, jeszcze jedna sprawa organizacyjna, jeśli tak można to nazwać. Nie będę Cię kontrolował, jednak jeśli dowiem się że kręcisz albo co gorsza próbujesz się mnie pozbyć, nie będę miły.
- Nie jestem taki. Mam swoją godność, ale rozumiem twoją ostrożność... jak właściwie masz na imię? - Zapytał z uśmiechem zdając sobie sprawę, że nie zapytał wcześniej.
- Davlamin.
- A więc dobrze Davlaminie, ubiliśmy interes
- Cieszę się. Zechciej poczekać jeszcze moment, udam się po dokumenty.


Rinchard miał jednak szczęśliwy dzień. Pozbył się Yengolda i zamienił go na znacznie bardziej obiecującego sojusznika. Na dodatek miał mieć z tego niezły zysk. Nawet nie musiał nic robić. Gdy Davlamin wrócił, Rincahrd podpisał papiery, uścisnął dłoń magowi i poszedł do burdelu uczcić szczęśliwy dzień.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 26-01-2011, 15:15   #32
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Davlamin siedział w swoim gabinecie wyglądając przez okno. Widok nie był może powalający, ale młody czarodziej zdążył go polubić. Okno wychodziło na uliczkę, która kończyła się na nadbrzeżu. Krzątający się po nim ludzie, przenoszący towary, ubijający targów, zarabiający pieniądze. Uspokajało to mężczyznę i pozwalało zebrać myśli.
Ostatnie dni były pomyślne. Udało mu się zdobyć dwóch, jak się szybko okazało, dość znacznych sojuszników i przyłączyć się do ich interesów. Majątek Davlamina zaczął dość szybko powiększać się. Karczma przyciągała dużą ilość klientów, serwowane trunki były dobrej jakości a panienki do wynajęcia zazwyczaj czyste.

W głowie maga kotłowały się różne myśli. Część z nich dotyczyła kolejnych inwestycji, inne dalszego kształcenia się i studiowania magii, jeszcze inne jego starego, upierdliwego mentora.

Czas młodego czarodzieja był rozdysponowany pomiędzy studiowanie i naukę, kontrolę interesów i poszerzania kręgu znajomości. Zdawał sobie sprawę, iż siłą i zastraszaniem nie dojdzie za daleko, dlatego też wolał załatwiać wszystkie sprawy poprzez rozmowę, niż groźby. I póki co opłacało się mu to.

Z czasem jednak mieszkanie w karczmie, mimo iż ostatnie piętro było oddzielone od reszty lokalu, zaczęło być uciążliwe. Częste śmiechy, krzyki i dyszenie dochodzące z pokojów poniżej skutecznie uniemożliwiało spokojny sen, nawet mimo zmęczenia po całym dniu pracy i nauki. Jako że majątek Davlamina powiększał się z dnia na dzień, postanowił on zainwestować swoje oszczędności we własny dom i wieżę, w której mógłby prowadzić badania. W jego głowie pomysły przeganiały się na wzajem, tworząc coraz to nowe obrazy laboratorium i całości wieży. W końcu jednak sen wziął górę nad rozpędzonymi myślami i młody czarodziej pogrążył się we śnie.

Promienie słońca wpadały przez duże okno, budząc maga. Chwilę trwało, zanim Davlamin przebudził się. Następnie wstał, umył się i zjadł lekkie śniadanie. Uważał, że lekkie śniadanie jest lepsze niż ciężki, pozwala bowiem na normalne funkcjonowanie do południa. Zarzucił na siebie swoje ulubione szaty i ruszył w miasto w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na swoją wieżę.

Spacer szerokimi ulicami miasta w pogodny dzień było niezwykle miłe. Lekki wiatr muskał twarz młodego czarodzieja, a promienie słońca ogrzewały powietrze czyniąc je całkiem znośnym. Davlamin krążył po poszczególnych dzielnicach miasta przez kilka godzin, w końcu znajdując odpowiednie miejsce. Znaleziona działka znajdowała się na szczycie niedużego wzgórka, otoczona była wysokim murem. Mag za pomocą prostego czaru otworzył dużą kłódkę, która spinała łańcuch uniemożliwiający otwarcie bram. Davlamin wszedł do środka, przymykając za sobą metalową bramę. Ogród był bardzo zaniedbany, widać było że od dawna nikt go nie pielęgnował.


Czarodziej między drzewami dostrzegł budynek. Po krótkich poszukiwaniach znalazł wejście do starego, zaniedbanego dworku. Drzwi prowadzące do wnętrza były wyłamane, tak więc mężczyzna nie musiał męczyć się z ich otwarciem. Na dole znajdowało się kilka pomieszczeń, w tym duży pokój z kominkiem, kuchnia z dość rozległym zapleczem i trzy inne pokoje, różnej wielkości. Na wprost wejścia znajdowały się też schody, prowadzące na piętro.


Górne piętro było w podobnym stanie jak dolne, czyli totalnie zniszczone. W ścianach widniały liczne dziury, dziurawy dach i powybijane okna straszyły zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz.


Mag po oglądnięciu całości budynku jak i działki, która okazała się być dość rozległa, postanowił poszukać jej właściciela. Jako że pukanie do sąsiednich domostw nie wchodziło w grę, Davlamin udał się bezpośrednio do władz miasta, gdzie miał nadzieję otrzymać potrzebne informacje.

Jak się okazało, działka która go interesowała znajdowała się całkiem blisko centrum miasta. Czarodziej wszedł od razu do budynku, w którym mieściły się urzędy. Jako że nie miał czasu ani ochoty na poszukiwania odpowiedniej osoby wszedł do pierwszego z brzegu pomieszczenia. Pracująca tam kobieta na widok kilku monet bardzo szybko zlokalizowała potrzebne dokumenty, z których wynikało, że ostatni właściciel działki nie żyje, a jego majątek nie został nikomu przepisany. Po krótkiej wymianie zdań Davlamin udał się do osoby odpowiedzialnej za podział terenów wewnątrz miasta. Po jeszcze szybszej rozmowie podpisał pergamin, dzięki któremu nabywał prawa do działki, płacąc miastu odpowiednią kwotę.
Wracając do swojej karczmy mag już planował remont i budowę swojego nowego miejsca pracy. Z uśmiechem zjadł późny obiad, chowając wcześniej w swojej magicznej skrytce dokumenty, po czym wraz z Neeshką udali się ponownie do nowego nabytku maga, w celu przedyskutowania wszelkich spraw związanych z remontem i budową. Prace miały bowiem ruszyć następnego dnia.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 27-01-2011, 21:54   #33
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Prace przebiegał szybko. Davlamin wynajął tych robotników co poprzednio i wszystko szło ładnie. Jego prywatna siedziba piękniała, a układy z Duncanem i Richandrem był coraz lepsze dla wszystkich. Ktoś jednak miał wręcz odwrotnie. Zanril Songsteel pół-elf kapłan rządził miastem już od wielu lat. Był nazywany "Błogosławionym" i słusznie. Bogowie naprawdę dwukrotnie interweniowali w jego życie. Teraz jednak coś było nie tak. Jakby w mieście ktoś go nie lubił. A przecież zrobił tyle dobrego. Mniejsze podatki, więcej straży, zwalczył pare naście grup przestępczych i wiele, wiele innych. A teraz? Zginął Yengold, znaleziono go za pomocą magii. Zgłoszono jego zniknięcie, więc Zanril poświęcił dużo czasu by go odszukać. Cóż, znalazł parę jego części. Nie żeby go lubił, ale podejrzewał Rincharda o te całe zajście. Otóż przejął jego interes.

Nie omieszkał złożyć mu wizyty i to osobiście. Miał papiery, w tym jeden podpisany wraz z niejakim Davlaminem Milnerem.
- Kimże jest ten... Davlamin?
- To mój współpracownik. Nawiązałem z nim znajomość parę lat temu. Po śmierci Yengolda jako, że to mi zapisał swoje interesy, nawiązałem z nim współpracę.
- Tego samego dnia którego zniknął Yengold? Na to wskazuje data.
- Emmm, tego samego? Niemożliwe.
- Możliwe, jesteś pewien tego Davlamina? Wiem Rinchardzie, że ciężko pracowałeś i nigdy nie działałeś przeciw prawu, ale czasami jesteś zbyt ufny. A więc?

Rinchard był niespokojny, rzadko się to zdarzało. Może postąpił zbyt pochopnie z tym magiem. Ale złożył mu obietnice. Yengold dostał to na co zasłużył.
- Tego samego dnia czy nie, wszystko jest zgodne z prawem.
Normalnie spokojna, wiecznie młoda twarz władcy Waterdeep była teraz naburmuszona.
- Zabójstwo nie jest zgodne z prawem. Fałszowanie dokumentów, w tym testamentu nie jest zgodne z prawem. Jeśli popełniłeś przestępstwo, dowiem się o tym. - Spojrzał Rinchardowi głęboko w oczy i wyszedł, a za nim orszak najlepszych strażników w mieście.

Duncan był spokojny. Może i stracił trzy zęby, ale miał spokój z kasą. Davlamin był sprytny i słowny, zarabiał kasę za niego a staruszek cieszył się wspomnieniami z dawnych awanturniczych lat. Zastanawiał się czy nie zapoznać swojej córki z Davlaminem i nie zapewnić swojemu rodowi godnego potomstwa, ale myśli ta przerwała nieoczekiwana wizyta Zanrila, arcykapłana Helma, który trzymał pieczę nad miastem.
- Wita Duncanie
- Witaj Błogosławiony. Co cię do mnie sprowadza.
- Zapytał stary szlachcic i podszedł do baru
- Nie przyszedłem tu by pić, chcę cię zapytać o Davlamina. Twojego młodego współpracownika.
- A tak. Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Zabił twoich ludzi a ty nie wniosłeś oskarżenia, kłamałeś że to nie on, mimo, że byli świadkowie. Pobił cię. Groził cię? Nałożył glejt? Mogę to zdjąć, mogę się nim zająć. Jesteśmy przyjaciółmi, razem podróżowaliśmy, czemu do mnie nie przyszedłeś z tym?

Duncan się zmieszał. Nie chciał wydawać Davlamina. I nie zrobił tego.
- Moi ludzie zostali zabici przez bandytów. Davlamin mi pomógł po tym jak mnie zabili, świadkowie nigdy wcześniej nie widzieli walki. Byli przerażeni krwią i przemocą. Mogło to dziwnie wyglądać, ale jego towarzyszka mnie przecież uleczyła. Czy to ma być napaść?
Arcykapłan podszedł bliżej do Duncana.
- Co do jego towarzyszki. To mroczna elfka. Nie pomyślałeś, że sprała mu mózg, albo go uwiodła. Wiesz co drowy potrafią w sprawach seksualnych. Teraz jest miły i słucha jej by zdobyć twoje zaufanie, a potem? Armia mrocznych elfów nas zaleje.
- Och daj spokój. Słyszałeś o tym, jak mu tam? Drizzt Do'Urden? Nie on jeden jest takim drowem.
- Widzę, że będziemy mogli porozmawiać gdy przejrzysz na oczy. Złoże wizytę temu twojemu, przyjacielowi.

Zbliżał się wieczór. Davlamin, Neeshka patrzyli jak prace nad wieżą dobiegają końca. Wtedy też usłyszeli za sobą kroki wielu zbrojnych. Jeden, idący na przodzie szczególnie się wyróżniał.
Około dwudziestu najlepszych strażników, kobiet i mężczyzn różnych ras otoczyło Davlamina i Neeshkę. Zabijacz czuł, że kula ognia zabije jego szefa i szefową niż zrobi coś tym typom.
- Davlaminie Milner. Jestem Zanril Songsteel, władca tego miasta. Na mocy praw nadanych mi przez Helma i mieszkańców Waterdeep, aresztuję ciebie i twoją towarzyszkę do czasu wyjaśnienia sprawy zabójstwa Yengolda Jergera, oraz fałszerstwa testamentu wyżej wspomnianego.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 24-05-2011, 10:12   #34
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Davlamin bez słowa sprzeciwu oddał sie w ręce “sprawiedliwości”. Przekazał jedynie krótkie informacje na temat przejęcia interesów i pilnowania ich.

Kiedy młody czarodziej znalazł się w pomieszczeniu wraz z Zanrilem grzecznym i uprzejmym, acz stanowczym tonem przemówił.
- Wspomniałeś panie, że oskarżacie mnie o morderstwo Yengolda Jergrusa, o ile dobrze pamiętam. Niestety, nie wiem nawet kim ten ktoś jest, prosiłbym więc o przybliżenie mi sprawy abym mógł wyjaśnić to nieporozumienie. - delikatny uśmiech spoczywał na twarzy młodzieńca.
- Otóż masz niezwykle bliskie koneksje z długoletnim współpracownikiem Yengolda.
- Mianowicie? Mam wielu znajomych i współpracowników panie, nie wiem kogo możesz mieć na myśli. -
spytał przesłuchującego go mężczyznę.
- Wielu? Legalnych współpracowinków wypatrzyłem dwóch. Richand i Duncan. Cóż, przynajmniej dwoch z którymi masz bardzo zażyłe interesy. Sądzę, że powinieneś go kojarzyć bardzo dobrze. W końcu podejrzewam cię o zabicie jego starego znajomego, Yengiolda. Rinchard był bardzo małomówny. Powiedz, jak długo znasz Rinchanda?
- Od niedawna. Połączyły nas interesy, i muszę przyznać że obaj dobrze na tym wychodzimy. A jeśli chodzi o wasze podejrzenia co do mojej osoby panie, to chciałbym usłyszeć konkretne zarzuty wraz z przedstawieniem dowodów, jeśli takie posiadacie. -
odparł uprzejmie.
- Znasz go od niedawna, tak? On powiedział, że jesteś jego starym znajomym, ale wspólpracę interesów nawiązaliście niedawno. - Elf przerwał uprzejmą wypowiedź maga.
- Wszystko zależne jest od tego, jak kto podchodzi do danego okresu czasu. -
niezmieszany Davlamin nie dawał się zaskoczyć.
- Dobrze, a więc jaki jest to okres? Dokładnie, w końcu to niedawno było.
- Przykro mi, jednak nie jestem w stanie tego dokładnie określić. Ostatnio dość dużo się działo w moim życiu zarówno prywatnym jak i zawodowym, przez co nie jest mi łatwo pamiętać o wszystkim.
- Dobrze. -
Władca przystanął na chwilę - Powiedz mi Davlaminie. Kim ty właściwie jesteś? Skąd się tu wziąłeś i co chcesz osiągniąć?
- Jestem czarodziejem, jeśli tak można określić moje wykształcenie. Nauczał mnie zacny Isavir z Wrót Baldura, czym niezmiernie się szczycę. Obecnie staram się zebrać fundusze na budowę własnego miejsca i zapewnienia sobie środków do życia.
- Isavir? -
Na twarzy elfa wymalowało się niemałe zdziwienie - Jeśli to jakiś żart, to srogo pożałujesz.
- Z reguły jestem osobą poważną, a tutaj na dodatek sytuacja nie pozwala mi żartować. -
odparł poważnie.
Zanril patrzył chwile na młodego maga. W końcu ciężko westchnął.
- Znałem Isavira przez wiele lat. Byłeś jego ostatnim uczniem przed śmiercią tak? Cóż, nie wierzę...
- Przed czyją śmiercią?-
ostro przerwał mu czarodziej.
- Jak to? Nie wiesz? Tydzień temu Wrota Baldura zostały zaatakowane przez drowy. Isavir i jego gildia magów pomogli w obronie miasta, ale z miasta nie zostało wiele. Z jego gildi przeżyło bodajże dwóch magów. Sam wysyłam pieniądze i ludzi do pomocy w odbudowie miasta.
Davlamin zerwał się z krzesła tak gwałtownie, iż to upadło na ziemię.
- Wybacz panie, ale zmuszony jestem opuścić to miasto. W ramach poręczenia przekazuję cały swój majątek straży na wypadek gdybym nie powrócił do miasta. Dobrze?
- To zbędnę. Zawierzę mądremu Isavirowi. Wypuszczę ciebie, twoją drowią przyjaciółkę i ten wrzaskliwy przedmiot. Jednak gdy... lub też jeśli powrócisz to chciałbym twojej pomocy w sprawie morderstwa Yengolda. Parę pytań. Nie skierowanych przeciw tobie.
- Oczywiście udzielę wszelkiej możliwej pomocy, jednak teraz pragnąłbym udać się w drogę. -
niecierpliwił się młody czarodziej.
- W takim razie powodzenia.-
Po tych słowach Davlamin niemal wyskoczył z pomieszczenia, w którym się znajdował i popędził w swoim kierunku. Mijał strażników miejskich bez słowa. Przemierzył szybko ciemne uliczki, nie zwracając uwagi na zaczepiających go żebraków i pomniejszych złodziejaszków, chytrze patrzących na jego sakiewkę. Nikt jednak nie odważył się spróbować jej odebrać.

Po zebraniu najpotrzebniejszych rzeczy wraz z Neeshką i gadającym sztyletem udali się do stajni po konie. Każde z nich dosiadło swojego, zabrali też po jednym na zmianę, aby nie zatrzymywać się z powodu zmęczenia zwierząt. Było jeszcze ciemno, gdy dwie postacie opuszczały bramy miasta, kierując się w stronę Wrót Baldura.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 01-06-2011, 13:24   #35
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Podroż do sławnych i niegdyś potężnych Wrót Baldura przebiegła szybko i spokojnie. Jednak jeszcze wiele godzin przed dotarciem Davlamin widział dym unoszący się zza horyzontem. Miał jednak pewien problem. Skoro miasto zostało zaatakowane przez drowy to Neeshky raczej tam wesoło nie przyjmą. Polecił jej zostanie w lesie, pięć godzin jazdy konnej od miasta.

Gdy już dotarł do celu zobaczył, że tak naprawdę jedynie parę budynków wciaż istniało. Zamek władcy, koszary, część muru, dwie wieże i ze trzy domy. Reszta była całkowicie zrujnowana.

Widać było jeszcze pare pożarów, które były gaszone przez cywilów i żołnierzy. Nie było nikogo kto nie nosiłby opatrunków. Davlamin spekulował, że zostało niewiele ponad setka ludności cywilnej. Wojsk zbrojnych było jeszcze mniej, nie więcej niż sześćdziesiąt. Pałętało się paru czarodzieji. Davlamin rozpoznal jednego z nich. Łysy, wysoki człowiek który zapięczetował drzwi do wieży w której mieściła się gildia nekromantów Isavira. Obok niego chodził młody, maksymalnie piętnastoletni chłopak. Nosił szaty adepta magii. Zanreal wspomniał, że z gildi staruszka zostało jedynie dwóch magów. Zapewne mówił o Jamnanie i jego uczniu.

Do Davlamina który właśnie zszedł z konia odezwał się jego wierny sztylet, schowany w pokrowcu.
- Co tam się dzieje szefie?
- Nic, siedź cicho dopóki ci nie pozwolę się odezwać.

O dziwo posłuchał.

Mag zrobił parę kroków pomiędzy gruzami ostrożnie prowadząc konia. W końcu podszedł do niego jeden ze strażników. Wysoki, w skórzanej zbroi nerwowo zaciskał dłoń na rękojeści miecza. Na jego obu dłoniach były bandaże, najwyraźniej miał mocno poparzone, lub okaleczone ręce.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 03-06-2011, 11:00   #36
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Davlamin popatrzył na strażnika.
- Zwą mnie Davlamin. Jestem byłym uczniem Isvamira. Co tu się dokładnie stało? - spytał, mając nadzieję na uzyskanie konkretnych informacji.
- Ach tak. Ten mag znacząco nam pomógł w obronie, jednak przypłacił to życiem. A co dokładnie się stało? Cóż... jednego dnia nas zaatakowali. Pojawili się znikąd przed bramami miasta. Całe mnóstwo. Zanim udało nam się postawić obronę na nogi już byli w środku miasta.
- Dziwne. -
powiedział bardziej sam do siebie niż do strażnika Davlamin.
- Pokaż mi miejsce gdzie walczył i zginął Isavir. Po za tym chcę dokładnie wszystko zobaczyć. Mam nadzieję że dysponujesz czasem? Oczywiście zostaniesz wynagrodzony za swoją pracę, a i na odbudowę miasta nie poskąpię funduszy. - dodał szybko młody czarodziej.
- Myślę, że jeśli go znałeś to wiesz jak tam dojść. Obrona doszła aż do centrum miasta, do jego wieży. Zwabił tam ich sporo, sam walczył z dziesiątkami w swoim domu, ale w końcu wieża wybuchła zabijając mnóstwo drowów. Nie wiem czy to on spowodował wybuch.
- Rozumiem. -
pokręcił głową w zamyśleniu - Może za wcześnie na takie pytanie, ale czy ktokolwiek wspominał już o odbudowie miasta?
- Tak. Waterdeep przysłało nam zapasy jedzenia i za parę dni, chyba za dwa, mają przyjechać robotnicy i żołnierze. Na razie odbudujemy tylko część, ale stopniowo postaramy się przywrócić je do dawnej świetności. A potem, jak obiecał nasz władca Revan, weźmiemy naszą zemstę na elfach.
- Chciałbym spotkać się z kimś odpowiedzialnym za miasto. Myślę, że jestem w stanie pomóc miastu. Możesz zorganizować mi audiencję?
- Musisz udać się do koszar, albo pałacu Revana. Jednak zarówno kapitan straży jak i Revan mają teraz sporo spraw na głowie.
- Dziękuję. Jeśli okaże się, że będę przydatny przy odbudowie miasta, zgłoś się do mnie. Potrzebuję ludzi oddanych i zaufanych.-
poklepał mężczyznę po ramieniu przyjacielsko, a w zabandażowane dłonie włożył delikatnie kilka złotych monet.
- Dziękuję, gdzie będę mógł cię znaleźć? - Schował pieniądze do kieszeni.
- Na miejscu starej wieży Isvamira. Mam zamiar ją odbudować.

Po tych słowach młody mężczyzna udał się w stronę wieży, w które kilka lat wcześniej rozpoczął naukę u starego piernika. Kiedy doszedł na miejsce, jego oczom ukazały się ruiny i gruz otaczający to, co z wieży pozostało. Z całej budowy pozostało nie więcej jak pięć metrów budowli, reszta była zniszczona. Davlamin rzucił prosty czar pozwalający mu odnalezienie wszelkich magicznych przedmiotów. Ku jego zdziwieniu udało mu się odnaleźć laskę swojego byłego mistrza, którą sobie przywłaszczył. Szybkie badanie odkryło przed nim jej właściwości.

Rozglądał się po okolicy. W jego głowie powstawał plan odbudowy wieży i okolic.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172