Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-03-2011, 21:44   #211
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post pisany oczywiście z Vantro :)

Paladyn wypełnił czas sprawdzając zaopatrzenie fortu, przyglądając się kwaterom i wybierając jedną z nich dla siebie. Na dwie noce. On co prawda mógłby ruszać kolejnego dnia. Ale większość potrzebowała dłuższego odpoczynku i mieli zostać.
Nieco dłużej... Zapiski fortu nie nastrajały pozytywnie Raydgasta. Zdecydowanie nie byli odpowiednio przygotowaną grupą na Pyły. Ale... niestety, w tej materii nie było zbyt wielkiego wyboru.
Paladyn wyciągnął swoją mapę i na mapę naniósł kolejne miejsca warte odwiedzenia. Pozostałe pięć świątyń położonych w najdalej wysuniętych punktach miasta, szkoły i wieże magii, dawną bibliotekę, laboratorium Urgula. Możliwe, że i tam trzeba będzie zajrzeć za Stickem. Resztę czasu do wieczora zajęło mu przygotowanie do wyjazdu. W tym i upewnienie się, że Persival będzie miał dobre warunki w tym miejscu, czekając na swego właściciela. Sprawy w stajni jednakże nie ułożyły się jak Raydgast planował, bowiem...

Wieczór nadszedł niewiadomo kiedy. Sorg po napisaniu listu poszła do stajni. Podeszła do Skat i pogłaskała klacz po chrapach zaglądając do żłobu czy ma jeszcze jadło. Napełniła jej też wiadro wodą, aby klacz piła kiedy poczuje taką potrzebę. Poprzytulała się chwilę do szyi swojej czteronożnej powierniczki i odwróciła się by wyjść ze stajni. Niestety droga do wyjścia z pomieszczenia nie stała dla niej otworem. Na widok stworzenia, które nagle wyrosło jej przed oczami bardka nie opanowała swojego odruchu i wydarła się w panice tak głośno na ile jej pozwoliło zgromadzone w płucach powietrze.


Mały pajączek snuł swoją sieć, nie zważając na krzyki bardki.
Po chwili jednak wrzaski Sorg napotkały swą odpowiedź, bo do środka stajni wpadł paladyn z obnażonym mieczem.- Co się dzieje?
Szukał podejrzanych przeciwników i niebezpieczeństw, ale... poza panikującą bardką, nie zobaczył, nic. Dziewczyna widząc paladyna wpadającego do stajni z obnażonym mieczem speszyła się. Wydukała cicho pod nosem - Pająk... -mając nadzieję że nie dosłyszy.
Raydgast dosłyszał i zaczął się rozglądać poszukując owego pająka. Wszak słyszał, że na południu są pająki wielkości psów spotykane. Tyle, że mimo poszukiwań, jakoś nie mógł go wypatrzyć.-Gdzie jest ów pająk?
Wyciągnęła palec pokazując na róg framugi wejścia przez które chwile wcześniej wpadł do stajni Raydgast. - Tam...
-Tam?-paladyn podszedł bliżej i wreszcie dostrzegł pajączka wielkości... opuszka palca.-Ty chyba sobie żartujesz. Robić raban z powodu, czegoś... takiego?
- Nie lubię pająków... spuścił mi się przed nos jak chciałam wyjść - mruknęła jeszcze bardziej speszona, po czym dodała butnie -Myślałam, że jest głuchy, więc wrzeszczałam co by mnie usłyszał i się przesunął.
-Pająki nie rozumieją ludzkiej mowy... a i wydzieranie twoje, nie brzmiało zbyt.- Raydgast wziął pajączka na swój palec i patrząc jak chodzi mu po dłoni, mówił.-Ja nie lubię trolli... to szkaradzieństwa. Ale... nie będę piszczał na ich widok. Wiesz, że ponoć drowy mają tak duże pająki, że jeżdżą na nich jak na koniach. Co zrobisz jak takiego spotkamy?
Sorg patrzyła w napięciu na łażącego po dłoni paladyna pająka.
To na pewno drowi pająk, zostaw go! Odgryzie ci palec i wtedy będziesz miał! - przełknęła nerwowo ślinę, cofając się do tyłu.
Paladyn jak na złość wyciągnął dłoń z pajączkiem w kierunku Sorg i rzekł.- Mogę zaryzykować. A ty Sorg? Nadal zamierzasz być więźniem swoich dziecinnych lęków, czy... odważysz się dotknąć pajączka?
Niestety to nie był najlepszy pomysł widząc dłoń Raydgasta zbliżającą się z tym potwornym stworzeniem w jej stronę z ust bardki wyrwał się kolejny wrzask. Bardka głos miała wytrenowany.... więc paladynowi aż zadzwoniło od tego w uszach. - Zabierz go!!!
Raydgast zaśmiał się i strząsnął dłonią wrzucając pajęczaka w najdalszy kąt. Jak najdalej od panikującej Sorg. Pokiwał z politowaniem głową.-Czasami, mała z ciebie dziewczynka.
A ty jesteś jak...jak te wredne chłopaki co mi pająki za koszule wrzucali... -naburmuszyła się już całkiem oglądając do tyłu czy na pewno ten stwór nie lezie z powrotem w jej stronę.
-I wrzuciłem ci jakiegoś pająka? Czy może przed jakimś... uratowałem?- spytał retorycznie paladyn. Potarł brodę.-Myślałem że pomimo bycia półkrwi, dobrze ci było w elfiej enklawie.
A ludzcy chłopcy, nie półkrwi... nie dokuczają dziewczętom? -spytała zaciekawiona Sorg - Wujo się śmiał jak mu się na nich poskarżyłam, że to takie młodzieńcze... “końskie zaloty”.
-Tak. Można tak to nazwać.- odparł paladyn i spojrzał na dziewczynę mówiąc.-No to nie dziwi mnie czemu się do ciebie zalecali. Pewnie byłaś ładniutką nastolatką.
Po czym dodał.-W mieście też robiło się żarty dziewuchom, ale... w mieście szybciej się dojrzewa i odkrywa uroki spódniczek.
- Jakie żarty ty robiłeś Ray? - podchwyciła dziewczyna.
-Już... niewiele pamiętam. To było dawno temu.- odparł paladyn wzruszając ramionami.- W każdym razie... hmm... pamiętam tylko jeden. Podkładanie dziewczynom, jaj do łóżka. A potem wmawianie im, że je złożyły. Oczywiście... z pomocą ich braci.
Roześmiała się wyobrażając sobie paladyna wsuwającego jajo do czyjegoś łóżka. - A pamiętasz jaki tobie one kawał zrobiły? Czy ciebie to omijało, bo mdlały na sam widok przystojnego chłopca?
-W tym wieku jeszcze żadna nie mdlała...och... dolanie barwnika do balii w której się kąpałem, przez córkę farbiarza. Przez tydzień byłem zielony.- wzruszył ramionami Raydgast. Ten widok w wyobraźni bardki okazał się jeszcze lepszy niż podkładanie jajek. Zaczęła dusić się ze śmiechu na samą myśl o zielonym paladynie. Po paru minutach udało jej się opanować śmiech. Jednak odwróciła się w kierunku Raya i od nowa zaczęła chichotać, aż łzy jej pociekły po policzkach.
-Mam poszukać tego pajączka, by cię uspokoił?- spytał Raydgast choć w jego tonie nie było stanowczości, ni gniewu.
- Ej!!! - wydusiła pomiędzy jednym atakiem śmiechu a drugim Sorg, jednak dla “bezpieczeństwa” przytrzymała go za koszulę aby nie poszedł szukać nie lubianego przez nią stwora. Wzięła kilka oddechów i powoli się uspokoiła, choć i tak jak pomyślała o zielonym kolorze to usta jej się rozchylały w uśmiechu. - Szkoda, że cię nie mogłam widzieć z takim pełnym nadziei kolorem skóry
-Miło wiedzieć, przed kim się pilnować.-mruknął Raydgast i...przesunął palcem po wargach Sorg, delikatnie i powoli. Ona dla odmiany uniosła dłoń i opuszkiem palca przejechała po jego bliźnie pytając - A ją skąd masz?
-Troll... byłem jednym który z nim walczył. Prawie wtedy zginąłem.- odparł Raydgast patrząc w oczy wtulonej w niego bardki. Ta sytuacja niosła zbyt wiele pokus... czemu więc jej nie przerywał. Spoglądała z uwagą na jego twarz przesuwając po niej powoli palcami tak jakby szukała jeszcze innych blizn o które mogłaby spytać. - Czemu z nim walczyłeś? -spytała w międzyczasie.
-Z tego samego powodu, dla którego jestem tutaj. Ktoś musi.-odparł Raydgast, wędrując palcem po policzku Sorg.
- Czy paladyn kiedyś przestaje walczyć?- spytała nagle.
-Chyba... nie … może... kiedyś.- nachylił twarz w kierunku twarzy bardki i nagle cofnął, głaszcząc dziewczynę po głowie.-Pewnie kiedyś zestarzeję się na tyle, że będę musiał odpuścić sobie wojaczkę.
Odetchnął głośno. Prawie się zapomniał. Prawie.
Przesunęła palcami po jego policzku i zaplątała je w jego brodzie. - Czemu nosisz brodę? -spytała uśmiechając się gdy czuła jak ona łaskocze ją w palce.
-Bo dzięki niej wyglądam poważniej. A czemu ty masz tatuaż?- spytał chwytając palce półelfki, swoją dłonią. I trzymając je bardzo delikatnie. Nadal przy swej twarzy, bo nie wiedział... co zrobić z jej dłonią.
- Jak uciekłam z domu, aby śpiewać... to... to nie od razu mi się to udało. Bardzo długo oprócz tego że zarabiałam grosze śpiewaniem musiałam też zarabiać na przykład zmywaniem naczyń w karczmach. Jednak nikt na długo mnie nie zapamiętywał, zapominali o mnie jak kończyłam występ. I kiedyś jak przygotowywałam się do śpiewu jeden z gości ironicznie zawołał... “pokaż co potrafisz gwiazdeczko!”. Pokazałam! Tym razem zapamiętali mój śpiew na dłużej. Ćwiczyłam śpiewanie, coraz więcej osób mnie zapamiętywało, ale... chciałam czymś się wyróżniać, być charakterystyczna... wiesz... Kasztanowowłosa bardka może być i inna, a bardka z gwiazdą na policzku tylko jedna i ja nią jestem... - rzekła dotykając swojego tatuażu.
-No i jesteś gwiazdką z niebios.- rzekł żartobliwie paladyn głaszcząc Sorg po policzku.
-Raczej ze Srebrnej Rzeczki - roześmiała się dziewczyna znów.
-Tak czy siak.. skarbem.- odparł Raydgast nieco rozmarzonym spojrzeniem wędrując po obliczu bardki i nadal pieszczotliwie wodząc dłonią po policzku.
- Yhm... ciekawe czy odnajdzie mnie jakiś poszukiwacz “skarbów”? A może mnie ktoś ukradnie... zgłaszasz się na strażnika “skarbu”? - spytała żartobliwie mrużąc oczy.
-Nie powinienem. Nie uważasz że jesteś w wieku, w którym... dasz się komuś ukraść? Temu który skradnie twoje serduszko? Myślisz, że chciałabyś bym ci wtedy stał na drodze? -spytał Raydgast spoglądając w te przymrużone oczka. Znów nachylił się i z trudem, z wielkim wysiłkiem woli, cmoknął ją w czubek nosa.-Wierz mi... pokusa jest wielka. I znajdzie się wielu, którzy jej ulegną.
- Wydaje ci się... złodzieje skarbów jak na razie mnie omijają -odrzekła mu dziewczyna marszcząc przy tym zabawnie nos, w który ją cmoknął. Zmarszczyła czoło nad czymś się zastanawiając: - Paladyn jest jak rycerz prawda?
-Tak... w zasadzie to coś podobnego. -odparł paladyn lekko się cofając i dodał.-Jakże to, omijają? A Laure? A Helfdan? A Atoli?
Sorg zmarszczyła jeszcze bardziej czoło i próbując zachować powagę odparła:- Ooooo nie wiedziałam że oni to złodzieje skarbów. Muszę przed nimi lepiej swoje kolczyki schować
-Już ty wiesz, na jakie skarby oni polują. I co chcą zdobyć.- jedna z brwi paladyna uniosła się gdy mówił ironicznym tonem.-Ot, jeno pytanie. Na ile ich zwodzisz, a na ile udajesz.
Bardka roześmiała się nie odpowiadając na to pytanie. Przesunęła jedynie palcem po uniesionej brwi. - Wiesz... że jak tak pytasz to ci się ta brew tak... śmiesznie podnosi do góry?
-A ty wiesz... że jesteś sama z mężczyzną. I że może wziąć cię ów mężczyzna w ramiona. Przycisnąć cię do swego ciała i zdusić twe protesty, zamykając usta pocałunkami? -postraszył Raydgast, splatając ramiona razem i patrząc wprost w oczy Sorg.
- Całowałeś mnie już... trzymałeś w ramionach... czemu mam więc protestować? - spytała bardka spoglądając mu w oczy, po czym po namyśle dodała: - No chyba, że chcesz ukraść mój skarb... - zawiesiła głos by po chwili rzec: - … kolczyki jednak mam w sakwie tam na górze
-Raczej skradłbym ci ubranie...te które masz teraz na sobie. Może nie tyle skradł, co pozbawił cię go.- odparł żartobliwie Raydgast, czerwieniąc się jak burak.-A pocałunki... co innego, jak są wymuszane przez kogoś na tobie. Inaczej smakują.
- Nic byś nie skorzystał kradnąc je... za duży jesteś raczej by nie pasowało -odparła mu ze śmiechem. - I... wiem jak smakują wymuszone pocałunki.
-Niezbyt przyjemne, prawda?- spytał Raydgast.-Więc widzisz, jakie moje być mogły.
- Yhm... przepraszam... - rzekła cicho spuszczając głowę.
Zaśmiał się głaszcząc ją po głowie.- Jeśli chodzi ci o tamten w parku, to... wtedy poczułaś chyba, że podobał mi się. Może nawet za bardzo.
- Ale był wymuszony... -szepnęła.
-I był słodki jak miód.- odparł paladyn i nagle skulił się i wyciągnął w kierunku Sorg dłonie mówiąc żartobliwym tonem głosu.-A teraz rzucę się na ciebie cnotliwa panienko, zedrę z ciebie szatki i będę smakował słodkości krągłości twego ciała, po czym posiądę je... buchachacha.- dla dodania efekt palce dłoni paladyna poruszały się jakby macając biust kobiecy. Ale ogólnie... kiepsko to mu wychodziło. Raydgast był fatalnym kłamcą i żałosnym aktorem.
Za to Sorg już lepiej umiała grać, wszak była bardką. Pisnęła więc i odskakując do tyłu wydarła się: - Złoooooooooooooooooodziej! Uwaga złodzieeeeeeeeeeej! Kobiecych skarbów!!!- i wystawiła język na brodę . Spanikowany paladyn, doskoczył do Sorg chwycił ją i … przycisnął swe usta, do jej ust w krótkim acz gorącym pocałunku. Po czym zorientowawszy się co robi, oderwał usta, zakrył jej wargi dłonią mówiąc.-Żadnych krzyków. Ty wymusiłaś na mnie pocałunek, ja na tobie... jesteśmy kwita? Żadnych krzyków... proszę.
Sorg próbowała coś powiedzieć, ale przeszkadzała jej w tym dłoń paladyna na ustach więc połaskotała jej wnętrze swoim językiem.
Odsunął dłoń ostrożnie, dodając.-Bierzesz, żarty stanowczo zbyt poważnie.
- Nie będę krzyczeć... jak... jak dostanę buziaka - odrzekła Sorg próbując zachować powagę. On nie poznał się na jej żarcie, a ona postanowiła na razie mu tego nie wyjaśniać.
-Co? To szantaż.- wyjąkał się paladyn czerwieniejąc. Po czym dodał z nadzieją w głosie.-Buziaka w policzek, prawda?
- W policzek to...cmokał mnie dziadek - nie wiedziała czemu ale ta sytuacja zaczęła ją coraz bardziej... bawić.
Raydgast przez chwilę się namyślał. Właściwie to panikował trzymając tą przebiegłą pannicę w swoich rękach. Niestety, trzymała go za jaja... jakby to obrazowało ujął Helfdan. No cóż... drżąc lekko nachylił się. I zaczął całować usta bardki, najpierw delikatnie potem coraz namiętniej smakując słodyczy jej ust. W pierwszym momencie Sorg starała się wyczuć czy smakuje ten pocałunek jak pocałunek wymuszony, ale po chwili zapomniała o tym odwzajemniając pocałunek Raydgasta. Kiedy wreszcie jego usta uwolniły jej usta przytulona nadal do niego szepnęła; - Ray, ja... ja żartowałam z tymi wrzaskami i z tym wszystkim, po tym jak próbowałeś mnie nastraszyć. Wiedziałam, że kłamiesz... nie jesteś tak dobrym aktorem jak bardowie, jak ja... nie krzyczałabym, jakbyś mnie nie pocałował... przepraszam.... że wymusiłam pocałunek, ale nie przepraszam za sam pocałunek
Paladyn nie odpowiedział, może dlatego że wargami wędrował po szyi dziewczyny, muskając ją i pieszcząc. A dłońmi po pośladkach i plecach. Przez chwilę, drobną chwilę zapomnienia, skupił się na tej pieszczocie. Odetchnął ciężko, delikatnie i powoli uwalniając dziewczynę ze swych objęć. Czerwony na twarzy niczym... burak.
- Nie gniewasz się? - spytała niepewnie.
-Nie...nie... ale wyjdźmy stąd. Ja...-położył dłoń na swym czole.-Ja nie powinienem. Sorg. Tym bardziej, że cię lubię. Nie powinienem.
I z tego wszystkiego zapomniała o swych planach w stajni.
- Yhm... to wyjdźmy - zgodziła się dziewczyna ruszając do wyjścia i odwracając twarz w jego stronę zapytała: - A skąd dziewczyna ma wiedzieć czy jej pocałunek będzie wymuszony czy nie? -ten temat ją wyraźnie interesował, a paladyn jak do tej pory odpowiadał chętnie na wszystkie jej pytania.
-Jeśli odda, jeśli nie będzie bierny. To pocałunek... mu się podoba.- mruknął Raydgast nieco rozkojarzonym tonem głosu, wychodząc ze stajni. -Ponoć ma dziś byś jakaś... popijawa.
-Ja nie piję! - od razu odpowiedziała Sorg przypominając sobie jak ostatnio skończyło się jej picie.
-A mnie się przyda.- odparł paladyn, zerknął na Sorg. Po czym westchnął.-I to bardzo.
- Jutro będziesz miał... ka... ka... - próbowała sobie przypomnieć: -... kaca!
-Możliwe.-odparł Raydgast i dodał wzruszając ramionami.-Zaryzykuję.
- Mogę cię potem poleczyć... z bólu głowy - rzekła z uśmiechem bardka.
-Ciekawe jak.-odparł Raydgast.
- No.... troskliwie...- mruknęła idąc obok niego.
-To znaczy...nie wiesz.- stwierdził paladyn.
-Najpierw się spij, miej kaca, a potem zobaczymy czy nie wiem. - “odwróciła kota ogonem” bardka.
-Planuję to pierwsze..-odparł Raydgast i dodał z uśmiechem.- A co będzie dalej... zobaczy się.
Sorg przypomniało się co było dalej jak ona się spiła...gdyby nie Kalel... - Ciekawe do czyjego łóżka trafisz.. - rzekła z przekornym błyskiem w oku.
-Pewnikiem do twojego...- odparł żartobliwie paladyn i dodał cicho wyraźnie żartując.-Więc uważaj, co bym cię nie obmacywał i wycałował.
- A ty co bym przy tym za głośno nie krzyczała, bo znów mi buzię będziesz zatykał- odpowiedziała żartem na żart bardka.
-Zobaczymy...gorzej, jak nie jedyny będę, co się do twego łóżka i twojego ciała będę garnął. Konkurencja wszak duża.-wzruszył ramionami paladyn uśmiechając się lekko.
- To nie wiem czy łóżko na to nie za wąskie... ktoś jak nic wyląduje na ziemi. - po czym parsknęła śmiechem i dodała: - Najzabawniej będzie jak to będę ja, a wy rano obudzicie się w miłym męskim uścisku.
-Może się tak zdarzyć. Choć... być może to ty będziesz najbardziej stratna w takiej sytuacji.-zażartował paladyn.
- Ano... pupę se obiję spadając z łóżka - roześmiała się zerkając na Raydgasta i dodała: - Wiesz.. lubię jak żartujesz
-A ja lubię twój uśmiech.- odparł Raydgast i pogłaskał dziewczynę po głowie.-Dobrze, że ci wrócił na usta.
Uśmiechnęła się do niego promiennie nic więcej nie mówiąc, zerkając tylko na jego twarz.
-Jesteś śliczna jak gwiazdka i promieniejesz niczym gwiazdka.- odparł paladyn.
- I mam gwiazdkę na policzku -przesunęła palcami po tatuażu.
-Też ładna...- odparł paladyn, gdy doszli na miejsce na miejsce popijawy.
-Pijcie do woli! Ile wam łeb pozwoli… albo Paladyn!- Raydgast nie zamierzał niczego zabrać nikomu. Paladyn nalał sobie trunku i przysiadł, bardziej przysłuchując się opowieściom, niż samemu chętnym do opowiadania, czy też zabierania głosu. Trochę gryzło go to, że za dużo sobie pozwolił wobec bardki w stajni... a jeszcze bardziej to, że miał ochotę na więcej. Że się zdołał powstrzymać, przed dalszymi działaniami... z tego się cieszył. Ale zrobił to z trudem. I to go napawało pewnym niepokojem.
Bardka z uwagą przysłuchiwała się opowieściom starając się jak najwięcej zapamiętać, aby móc zgromadzone informacje wykorzystywać w swoich balladach. Zerkała też raz po raz na pijących mężczyzn, zastanawiając się czy jutro będą cierpieli na kaca. I czy wyruszą wszyscy dalej czy raczej zostaną jeszcze tutaj. “Skacowany wojownik to chyba... przegrany wojownik?”, przemknęło jej przez myśl, ale nic nie powiedziała, przecież wiedzieli, co robią.
Raydgast wychylał jednakże kufelek, za kufelkiem, rozglądając się po zgromadzonych i słuchając opowieści o Urgulu. Po jakimś czasie, zerknął na nią i spytał dyskretnie.-Czyli... ty naprawdę nie zamierzasz pić?
- Nie... ostatnio jak się napiłam, to... nie pamiętam jak wróciłam do pokoju...- odszepnęła mu cicho.
-I w tym jest trochę uroku... pijaństwa.- odparł Raydgast równie cicho.
- Yhm... - odmruknęła: - Ja jednak wolę pamiętać.
- Jak chcesz.- odparł Raydgast popijając. On miał zamiar dziś zapomnieć o wydarzeniach ze stajni.
- Yhmmmmm... -mruknęła mu w odpowiedzi Sorg patrząc jak unosi swoje naczynie do ust.
Raydgast w przeciwieństwie do najemników jakoś nie palił się do zwierzeń i do opowiadania opowieści. Dlatego popijał w milczeniu, zamyślony wyraźnie. Choć z każdym wypitym kuflem uśmiechał się bardziej. Bardka wędrując spojrzeniem po twarzach biesiadujących zatrzymała wzrok na dłużej na siedzącym koło niej paladynie... i nie spuszczała już go z niego przyglądając się z zaciekawieniem jego mimice. “Ciekawe o czym myśli?”, zastanawiała się widząc jak się uśmiechał, to był... rzadki widok, przeważnie chodził z marsową miną na twarzy.
Cokolwiek się działo w jego głowie, Raydgast zachował to dla siebie. A uznawszy, że wypił zbyt wiele, wstał i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku kwatery, którą wybrał sobie na spoczynek. Sorg powstrzymując uśmiech odprowadzała wzrokiem idącego według niej “zygzakiem” paladyna. “Spił się jak nic... ciekawe jak będzie się czuła jutro jego głowa?”, po czym rozejrzała się po innych i stwierdziłam, że jakkolwiek będzie się czuł, nie będzie w tym osamotniony.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-04-2011 o 22:13.
abishai jest offline  
Stary 19-03-2011, 21:50   #212
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Opowieści przy piciu się skończyły, tak więc i Sorg udała się do swojego pokoju. Umyła się i zaczęła przygotowywać do spania. Usiadła na łóżku i rozczesywała włosy raz po raz przeciągając szczotką po puklach włosów. “To może już ostatnia noc... a może i nie. Dobrze, że nie musimy pełnić już warty.”, dumała dziewczyna. Odłożyła szczotkę do sakwy, zsunęła z nóg buty, a zaraz za nimi na podłodze znalazły się jej spodnie. W samej koszuli wsunęła się pod przykrycie na łóżku. Ułożyła się wygodnie zamknęła oczy i... minęła minuta, potem druga, potem kolejna i oczy dziewczyny otworzyły się na nowo.”Heh... chyba nie jestem śpiąca... a może jednak...” Odwróciła się na drugi bok i próbowała zasnąć, jednak sen nie nadchodził natomiast nachodzić ją zaczęły słowa. W jej głowie rozbrzmiał głos Helfdana... “pamiętaj, że nekromantom na niczym tak nie zależy jak na krwi dziewiczej. Więc jak w Pyłach bezpieczna chcesz być to mam nadzieję, że wianuszek zostawisz poza jego granicami.” . Naciągnęła przykrycie na głowę i odwróciła się na drugi bok. Zamknęła oczy i próbowała usnąć. Jednak po głowie tym razem zaczął krążyć jej głos Raydgasta, tłumaczącego jej jaka jest różnica pomiędzy chcianym a nie chcianym pocałunkiem. I znów głos tropiciela rozbrzmiewał słowami: “Czego ty chcesz… przed czym się bronisz…”. Usiadła na łóżku, popatrzyła chwilę na drzwi, a potem... wstała i na bosaka podeszła do nich. Uchyliła je po cichu i nasłuchiwała odgłosów popijawy dochodzących z dołu. Ruszyła korytarzem licząc mijane drzwi, zatrzymała się z dłonią na klamce i przytuliła czoło do drzwi. Wahała się... cały czas się wahała, bo czy powinna? Czy powinna go o to prosić? Czy było to uczciwe z jej strony? Czy to nie strach sprawił że się tu znalazła? Zimna podłoga mroziła jej bose stopy, ale ona tego nie czuła bijąc się z myślami, stojąc pod tymi drzwiami i zastanawiając się czy nacisnąć klamkę i wsunąć się do środka.

Odgłosy śpiącego mężczyzny słychać poprzez drzwi. Odgłosy przewracającego się z boku na bok. Odgłosy chrapania i słów.-Heleno... jeszcze..Dni... Sorg... Ogień....dwa... ognie. To... nie powinienem.
“Heleno”... odsunęła się od drzwi... “Sorg” sprawiło, że przysunęła się do nich ponownie. Nacisnęła klamkę i wsunęła się po cichu do środka. Było ciemno...bardzo ciemno, jednak była półelfką, a więc ciemność nie była dla niej problemem. Zerknęła na leżącego na łóżku mężczyznę.
Wiercił się, w koszuli i spodniach. Miał ciężki sen, może nawet koszmar. Od czasu do czasu wyrywał się z jego ust szept. Słowa czasem układały się w zdania.-Dwa kwiatuszki w jednym ogródku. Matula ostrzegała.


Podeszła do niego na palcach pochylając się aby usłyszeć co mówi...o czym śni, tuż przed niebezpieczeństwem jakie na nich czeka.
Obrócił się gwałtownie, ręka szerokim zamachem przecięła powietrze zgarniając wszystko po drodze... w tym i Sorg. Ani się bardka spostrzegła, a wylądowała w łóżku paladyna, opleciona w pasie jego ramieniem i przytulona do jego ciała. Raydgast mruczał przez sen.-Znowu przychodzisz do mnie naga? O ty... i to nie sama.
Niewątpliwie bredził przez sen, a co gorsza nieobyczajnie zacisnął dłoń na udzie półelfki, nieobyczajnie bo pod koszulą ale pieszczotliwie wodząc po nagiej skórze palcami dłoni.
Jęknęła pod wpływem zderzenia swojego ciała z jego ciałem... nie spodziewała się tego. Na słowa “nie sama” rozejrzała się po pokoju nerwowo poszukując kto w nim jeszcze jest. Nie widząc nikogo uświadomiła sobie, że mężczyzna śpi. Zadrżała czując przesuwającą się dłoń po swoim udzie i delikatnie próbowała się wysunąć z jego objęć.”Chyba się spił, tak jak chciał, bo przecież... a może udaje?”, sprzeczne myśli przeleciały dziewczynie po głowie. Odchyliła się lekko do tyłu aby przyjrzeć się jego twarzy. Jej wzrok przesuwał się po twarzy Raydgasta w poszukiwaniu oznak, czy śpi czy udaje senność.
Zauważył... a może jego ciało zauważyło, że się odsuwa. Bo mruknął sennie.-Nie utyłaś Heleno...ciąża...no... możemy jeszcze.
Przysunął się bliżej zapewne próbując cmoknąć ją w usta, a może w czoło. Cmoknął w policzek, przesuwając dłonią po udzie, na obszary, jakich nie dotykał żaden mężczyzna przed nim.
“Heleno”... rozbrzmiało w jej głowie jak dzwon. Dotyk jego dłoni i ust sprawiał, że czuła rozchodzące się po ciele ciepło, jednak to jedno słowo... “Heleno” sprawiło, że miała wrażenie iż oblano ją wiadrem zimnej wody. Zaparła się dłońmi o jego pierś i odpychając się, wyswobodziła się z ramion mężczyzny.”Co ja sobie myślałam?” - przemknęło jej przez myśl. Paladyn zauważył to, otworzył oczy spoglądając na...Sorg. Uśmiechnął się i przybliżył usta do jej warg, przyciskając swe wargi i całując namiętnie. Dłoń pomiędzy udami dziewczyny, sprawiła pieszczotę... taką jakiej bardka nie doznała pod kogokolwiek dotykiem. Niemniej całując namiętnie, Raydgast uświadomił sobie straszną prawdę... to nie był sen! Oderwał usta i odsunął się od bardki zszokowany. Nerwowym głosem wyjąkał rozglądając się.-Sorg? Co ty robisz w moim łóżku? To jest moje łóżko, prawda?
Czuła gorąco na policzkach, przyspieszoną krew krążącą jej w żyłach, i oddech który się rwał. Przełknęła ślinę próbując wydobyć głos ze ściśniętego gardła i wyszeptała: - Twoje
-Co ty robisz w moim łóżku?- spytał cicho i mimowolnie powędrował wzrokiem w dół do podwiniętej w górę koszuli, pokazującej zbyt wiele ciała bardki.-Co się stało?
- Nie mogłam usnąć... - szepnęła niepewnie, coraz bardziej uświadamiała sobie co chciała zrobić.
-Ale... pakować mi się do łóżka? Nie jesteś... na bogów Sorg... mogłem ci coś zrobić, po pijaku.-paladyn czerwienił się na twarzy, zupełnie zapominając że oboje nadal leżą w łóżku.
- Myślałam, że się dusisz, albo co... krzyczałeś przez sen... to weszłam zobaczyć co się dzieje... a ty zareagowałeś tak jak w tej... no w łaźni i zanim się spostrzegłam, byłam w łóżku... - zaczęła kręcić zmyślając w pośpiechu coś co by wytłumaczyło czemu tu jest i pozwoliło jej stąd nawiać.
-I...-wzrok paladyna co rusz wędrował po jej nogach, podbrzuszu i i odsłoniętej bieliźnie. Oj ciężko mu się było skupić na słowach Sorg.- Iiii.. czemu... mnie nie obudziłaś?
- No jak nie? Przecież... nie śpisz -odparła mu na to przyglądając się jego piersi, którą odsłoniła przed jej oczami rozpięta koszula. Unosiła się ona w szybkich oddechach, a do uszu bardki dochodził odgłos szybkiego nerwowego oddechu paladyna.
-Rzuciłem się na ciebie.- westchnął Raydgast palcami dłoni gładząc nagie udo dziewczyny. Ileż pokus może wytrzymać mężczyzna, zwłaszcza, gdy alkohol osłabia wolę.-Sorg nie powinnaś kusić losu. To że jestem paladynem, to że jestem żonaty, nie czyni mnie ślepym na wdzięki innych kobiet, ani eunuchem.
- Nie mogłam usnąć... - mruknęła żałośnie bardka i zaczęła się wiercić zamierzając się podnieść.- Zamierzałam się przejść... - dodała pospiesznie, nie ujawniając mu naprawdę co zamierzała. Teraz z jej głowy wszystkie zamierzenia wyparło jedno słowo “Helena”.
-W takim stroju? Oszalałaś?-westchnął Raydgast i delikatnie klepnął pośladek bardki. -Wracaj do łóżka.

Miała taki zamiar... naprawdę miała... jednak jego pouczające westchnienia i klaps jaki daje się urwisowatemu dziecku sprawiły że... wypaliła:
- A buzi? Nie dostałam buziaka na dobranoc... więc przyszłam się o niego upomnieć.
-Nie dość się ciebie dziś wycałowałem...?- westchnął Raydgast, przysunął się do bardki, objął ją w pasie i pocałował. Kolejny pocałunek... po złamaniu poprzednich barier, kolejna pękała bardzo łatwo. Zaczął całować, a pożądanie i alkohol zrobiły swoje. Pieścił swymi ustami jej usta, całował wędrując językiem po jej wargach, a dłonią po jej ciele skrytym pod koszulą. Całował namiętnie... nie potrafiąc oderwać ust od jej warg. Przytuliła się do leżącego pod nią mężczyzny odwzajemniając jego pocałunki. Coraz bardziej namiętne, coraz bardziej sprawiające, że zapominała o wszystkim poza jego ustami, coraz bardziej przyspieszające krew krążącą w jej ciele, coraz bardziej przyspieszające bicie jej serca w piersi. Kusiła go... nie zdając sobie z tego sprawy, a może jednak zdawała? Jednak to co czuła sprawiało, że wszystko inne przestało być “ważne” liczyło się tu i teraz i to co czuła kiedy ją całował.
Paladyn w zapamiętaniu wędrował ustami po szyi bardki, przy okazji rozpinając koszulę dziewczyny. Opamiętał się w połowie drogi, będąc wtulony głową w jej piersi. Kiepski moment na moralne dylematy. I być może ostatni.-Sorg... ja... Sorg nie powinnyśmy. Ja... bardzo cię koch... ja bardzo cię lubię... i dlatego... nie mogę tak cię skrzywdzić... zrozum.
Starała się uspokoić przyspieszony oddech, chciała mu powiedzieć... jednak udało jej się jedynie skinąć głową, że wie, że rozumie i patrząc mu w oczy zaczęła się z niego podnosić. Udało się jej wreszcie wyszeptać: - Wiem... chyba... chyba... już pójdę...do siebie... - przesunęła pieszczotliwie dłonią po jego policzku i podniosła się. Stojąc nad nim i patrząc na niego z góry starała się do niego uśmiechnąć i życzyć mu “dobrej nocy”.
-Sorg... jesteś mi bliższa niż powinnaś być. Śnisz mi się czasem. Ale... nadal kocham Helenę i to się nie zmieni. Ani to, że... czuję coś do ciebie. Coś więcej niż przyjaźń czy pożądanie.-opuścił w dół głowę. Nie potrafił jej tego powiedzieć wprost w twarz. -I dlatego nie mogę cię wykorzystać dla chwili przyjemności. Za bardzo mi na tobie zależy.

Pokiwała głową, że rozumie, jednak nie powiedziała nic, bo czy to nie ona tu przyszła, by wykorzystać jego? A może jednak nie wykorzystać. Wiedziała wszak, że kocha żonę, mówił jej to nie raz. W głowie znów jej rozbrzmiały słowa tym razem wypowiadane głosem Atoliego “Wejdź mu naga do łóżka, przytul się, dotknij tymi swoimi jedwabistymi, cholera, rączkami, to zobaczysz ile z jego przysiąg zostanie.”... i właśnie weszła i dostała, ale nie to czego się spodziewała idąc tutaj. “Wydawało mi się...na pewno mi się wydawało, on kocha żonę, to niemożliwe aby kochał i mnie”. Jeszcze raz spojrzała na niego, tym razem jej oczy zalśniły powstrzymywanymi łzami. Wyszeptała: - Dobranoc - i odwróciła się pospiesznie aby wyjść. Po policzku zaczęła spływać jej łza.
-Sorg.- rzekł smutnym głosem, gdy była przy drzwiach. -Poczekaj.
- Tak? - spytała zatrzymując się, jednak nie odwracając do niego.
-Jesteś cudownym dziewczęciem. I młodym. Spotkasz kogoś bardziej wartego twego uczucia... zobaczysz. -Raydgast próbował ją pocieszyć. Westchnął smutno, czując się jak ostatnia szuja. Pocieszał się jednak tym, że mogło być gorzej.
Pokiwała głową, że pewnie “tak” i ruszyła ponownie do drzwi. Ujęła klamkę w dłoń i chwilę później wysunęła się z jego pokoju. Było jej wszystko jedno czy ktoś ją zobaczy czy nie... była dorosła i “nic nikomu do tego co robi”, ale tak naprawdę nie myślała o tym, po prostu chciała jak najszybciej znaleźć się u siebie i schować do łóżka i może wreszcie usnąć. I mimo iż wydawało się jej że to nie jest możliwe, to jednak jej oczy otworzyły się rankiem, a wraz z nim na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Wyskoczyła z łóżka jak z procy, pospiesznie się umyła, zaplotła włosy w warkocz. Usiadła na łóżku i wciągnęła spodnie, podniosła się i skacząc próbowała się w nie wbić do końca, po chwili już zapięła niesforne guziki, które uciekały spod jej palców i naciągnęła na nogi skarpety i buty. Podbiegła do drzwi otworzyła je i wybiegając z impetem z pokoju wpadła na przechodzącego koło jej pokoju paladyna. - Dzień dobry - rzekła cmokając go siarczyście w policzek i wymijając ruszyła do jadalni.
Chwycił ją za rękę i zatrzymał nie pozwalając odejść. Po czym rzekł cicho.-Wiesz... to co wczoraj mówiłem, to... Po pijaku ludzie gadają głupoty. Wczoraj mocno popiłem. A ty chyba... prawda?
- Yhm.... byłeś pijany, nie wiedziałeś co mówisz... - rzekła, jednak no cóż...Sorg to Sorg... - Nie martw się tym, wszak wianek mi do niczego nie potrzebny, cieszę się że ty go dostałeś
-Co?-paladyn spanikowany otworzył drzwi i zaciągnął ją do środka, zamykając je za sobą przyparł ją do drzwi swym ciałem i zaczął pytać nerwowo.-Jaki wianek? Przecież między nami nie doszło do... nadal jesteś dziewicą.
Dziewczyna potarła czoło jakby chciała coś z niego zetrzeć i spytała: -Tak? Nadal to mam? Nie powinno zniknąć? Jestem głodna, a ty nie?
-Chcę wiedzieć... pamiętam, że wyszłaś. Potem. Bogowie, czy ja się z tobą przespałem? Nie sądzę, Nie wydaje mi się. -odparł cicho Raydgast nadal nerwowym głosem.Trzymał ją w ramionach, najwyraźniej nie chcąc dać jej uciec.
- No... spałeś... spałeś... jak nic! - Sorg kiwała na potwierdzenie tego, że “spał” głową.
-Bo cię rozbiorę i sam sprawdzę, czy jesteś jeszcze dziewicą.- zagroził paladyn.
- Będę... krzyczeć? -ni to stwierdziła ni spytała bardka nabierając w płuca powietrza tak, że niebezpiecznie aż napięła się jej bluzka.
Raydgast zakrył jej usta dłonią mówiąc.-Bądź poważna. Naprawdę mnie tak nienawidzisz?
Bardka wymamrotała coś pod dłonią zasłaniającą jej usta.
Paladyn uwolnił jej usta mówiąc.-Bogowie... jaka jesteś kusząca.
Pogłaskała go grzbietem swej dłoni po policzku i rzekła: - Nie kłamałam mówiąc, że spałeś, jak weszłam do twojego pokoju chrapałeś w najlepsze. Potem zagarnąłeś mnie swym ramieniem tak, że huknęłam na ciebie, a ty nadal spałeś... więc odpowiedziałam prawdę na twoje pytanie, czy spałeś ze mną...no może nie ze mną, ale przy mnie. Poza pocałunkami nic nie było Ray.. nie martw się. - cmoknęła go w kącik ust i spytała - Możemy już iść na śniadanie... czy nadal chcesz mnie rozbierać?
-A jeśli chcę cię rozbierać?- położył dłonie na jej piersiach i westchnął cicho.-Sorg... nie traci się dziewictwa od leżenia w jednym łóżku. Musiałbym cię posiąść.
- Wiem - roześmiała się dziewczyna i dodała zdejmując jego ręce ze swoich piersi kontynuując - Za to dotykanie piersi, całowanie, rozbieranie, rozpalanie żądzy w ciele może sprawić że posiądziesz, a wtedy... sam wiesz... czy ci powiedzieć? -zakończyła figlarnie trzepocząc rzęsami.
-Przestań... to nie temat do żartów. I nie powinnaś mnie tak całować po policzkach. Nie jestem materiałem na narzeczonego.- odparł cicho Raydgast.
- Wieeeeeeeeeeeeeeeem... jesteś żonaty, kochasz żonę i byłeś wczoraj pijany... Możemy iść na śniadanie? - spytała ponownie.
-Idź, idź... zanim się znów zapomnę.- odparł Raydgast całując ją delikatnie w usta. I szybko odsuwając się od niej. Przymknął oczy... było dla niego próbą przebywanie z nią każdego dnia, ciężką próbą. Mimo to chciał być koło niej. Każdą godzinę z nią spędzoną traktował jak skarb.
W oczach Sorg zabłysły żartobliwie iskierki...
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 20-03-2011, 18:24   #213
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację

O poranku objuczona ekwipunkiem i żywnością grupa ruszyła w drogę. Chwilę zajęło przekonanie Tora, że nie macie zamiaru wejść do miasta główną bramą, w końcu jednak pies zrezygnował i ruszył we wskazanym kierunku; z pomocą Kulla pokazując drogę. Dzięki zwierzętom udało się ominąć leże otyugha, a wałęsające się szkielety i cienie kapłan odpędzał zanim miały szansę zaatakować. Mimo to niepokojem napawała Was myśl, że karmione mocą Pyłów nieumarłe istoty mogą powrócić i zaatakować drużynę od tyłu...

Wszyscy z obawą spoglądali w dół, na leżący w dolinie Levelion. Wiatr szumiał cicho w gałęziach drzew, które w tej okolicy były mniejsze, powykręcane, chore, z pasożytniczymi naroślami na pniach. Zdawało wam się, że powietrze wypełnia ulotny szept wielu głosów - przerażonych, cierpiących, ale też przebiegłych i wabiących w dół. Kario twierdził, że nie widzi uwięzionych duchów; mimo to najemnik z trudem powstrzymywał dreszcze i rozglądał się czujnie, trzymając się blisko Tui. Nozdrza wszystkich drażnił swąd spalenizny połączony z odorem padliny, który wzmagał się za każdym razem gdy zbliżaliście się choć trochę do granicy Pyłów.

Z tej perspektywy teren składał się z dużej ilości pustych przestrzeni - dawniej zapewne łąk, pól i pastwisk - oraz szarych plam, będących ruinami domów i dworów. Gdzieniegdzie w ziemi ziały głębokie dziury lub wręcz przeciwnie - na polu wyrastał znienacka olbrzymi głaz, rzucony ręką jakiegoś giganta. Śniegu było jak na lekarstwo, toteż nie zachodziła obawa że wpadniecie potem w zakrytą puchem jamę. Pomiędzy ruinami kręciły się mniejsze i większe figurki - niektóre poruszały się sztywno, ociężale; inne przemykały zwinnie między budynkami, znikając w ich wnętrzu. Od czasu do czasu również w powietrzu następowało ożywienie - koło południa byliście światkami powietrznego starcia dwóch wywern, walczących o teren lub pożywienie. Na linii gór poruszało się coś dużego. Na szczęście żaden z mieszkańców przedmieść nie zainteresował się wzgórzem; Gwiezdne Miasto było zaś zbyt daleko byście mogli dostrzec szczegóły.

Nie zdecydowaliście się na zejście w dół; noc spędziliście w głębi lasu.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-03-2011 o 10:21.
Sayane jest offline  
Stary 21-03-2011, 23:56   #214
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Zaraz po śniadaniu i wieściach jakie przekazała im Meave Sorg poszła pospiesznie do swojego pokoju. Postanowiła jak najszybciej uporać się z pakowaniem do dalszej drogi. Część rzeczy musiała zostawić razem ze Skat tu w strażnicy, wszak nie da rady wszystkiego dźwigać, zresztą i po co? Tak więc zapasowe ubranie odłożyła na bok.Rozłożyła na łóżku płaszcz z kapturem i na nim zaczęła układać rzeczy, które wydawały jej się zbędne w Pyłach, albo bez których uważała, że wytrzyma te kilka dni. Bo taką miała nadzieję, że za kilka dni znów tu wrócą wszyscy razem aby udać się w powrotną podróż. Spojrzała na zwijane posłanie, którego ostatnio nie używała korzystając z łóżka w wyczarowanym przez Tuę domku. Tym razem postanowiła je ze sobą zabrać, bo kto wie czy młoda czarodziejka będzie mogła wyczarować im ten domek w Pyłach? Lepiej więc mieć na czym spać... jeżeli w ogóle będą spać... I tak kolejne rzeczy były odkładane przez bardkę na bok, a inne pakowane do plecaka. Zaraz po tym jak zapakowała plecak do drogi zajęła się szykowaniem broni. Upchnęła w kołczanie Elhonny strzały, łuk, maczugę. Miecz postanowiła mieć pod ręką, tak samo jak sztylet. Kiedy i z bronią zrobiła “porządek” zabrała się za sakiewkę z komponentami. Otworzyła ją i zaczęła rozkładać koło siebie jej zawartość. “Brakuje mi mosiężnego klucza... może gdzieś tu w strażnicy taki znajdę.” Jednak zanim ruszyła na poszukiwanie klucza, najpierw wyskubała kilka kłaków wełny ze swojego koca. Grudki wosku uformowała z resztek dopalającej się świecy.


Kilka szczypt drobnego piasku, płatki róż nadal znajdowało się w jej sakiewce z komponentami jak i inne potrzebne komponenty. Wsadziła więc do niej nowe “zapasy” i ruszyła na poszukiwanie mosiężnego klucza. Niestety szczęście jej nie sprzyjało znalazła klucze, ale tylko żelazne. Zostawiła je więc tam gdzie były do tej pory i ruszyła w stronę swojego pokoju po drodze spotykając paladyna wychodzącego właśnie ze swego pokoju.
- Ray! - wykrzyknęła na jego widok i podchodząc do niego spytała - Dużo masz srebra?
-Srebra? W jakim znaczeniu?- spytał paladyn zerkając badawczo na Sorg.
- Nooo srebra. Przydałoby mi się - rzekła bardka myślami będąc tak jakby gdzieś indziej.
Paladyn pacnął palcem czoło półelfki.-Możesz wyrażać się jaśniej Sorg?
- Jak jaśniej? Masz srebro czy nie masz? Jak masz, to je chcę... jak nie masz... -zawiesiła głos jakby się zastanawiała co wtedy.
-Co wtedy?- paladyn przez chwilę się zastanawiał. Pogrzebał w sakiewce. I wyjął kilka srebrnych monet.-O takie srebro ci chodzi?
Sorg wyłuskała z jego dłoni srebrne monety i zaczęła się im przyglądać. - A masz inne?
-Inne? Raczej nie.- odparł Raygast i spojrzał wprost w oczy bardki.-Co ci się tam roi pod czupryną?
- No... srebro chcę od ciebie wyciągnąć.. - mrugnęła do niego okiem, próbując zachować powagę. - ...i badam ile go masz...
-Pewnikiem mniej niż drużynowe dusigrosze.- odparł paladyn i spytał podejrzliwie.-A odkąd ty się stałaś taka... zainteresowana grosiwem?
- Heh... myślałam, że paladyni są bogatsi - odrzekła Sorg marszcząc czoło i znów błądząc myślami gdzieś indziej i nie zwracając uwagi na jego pytanie.
-Nie są.- po czym Ray pacnął znów głowę dziewczyny i spytał żartobliwie.-Coś się tak rozmarzyła? Posag sobie szykujesz?
- Taaaaaaaaaaa... posag...posag... do Pyłów - odrzekła bardka nadal nie wyjaśniając na co jej to srebro i dodając: - Czemu mnie tłuczesz?
- W nadziei, że zaczniesz zwracać na mnie uwagę. - odparł paladyn i rzekł wzruszając ramionami.- Poza tym, co to za tłuczenie? Nawet siniaka mieć nie będziesz.
- Packasz mnie jak jakąś natrętną muchę...- nadąsała się i dodała - Komponenty do czarów kompletuje, potrzebne mi bardziej sproszkowane srebro. Ale z monety też można sproszkować, oddam ci za te srebrne, swoją złotą i będziemy kwita.
-Eeee tam.- dla odmiany dłoń paladyna pogłaskała ją po głowie.-Muszka to i może z ciebie jest, ale nie natrętna. Urocza raczej. A zwracać mi nie musisz.
- A potem mi powiesz, że cię z grosiwa oskubałam, jak jakiego kurczaka kucharka na rosół. - zażartowała bardka mrużąc oczy i przyglądając się Raydgastowi.
-Czy ja wyglądam na Laure, albo Helfdana... żeby na mamonę zwracać uwagę?- odparł paladyn nadal głaszcząc po włosach bardkę i wędrując mimowolnie spojrzeniem po jej szyi i piersiach.
Odstąpiła od niego o krok i zaczęła mu się przyglądać z uwagą od stóp do głowy i ponownie od głowy do stóp. Zaplotła przy tym ramiona na piersi i nadal go lustrowała w milczeniu.
-Co?- zdziwił się Raydgast zachowaniu bardki.
- No przyglądam ci się czy wyglądasz tak jak oni. - odparła i przypomniawszy sobie jak bard dał jej wisiorek w elfiej osadzie dodała, a jeszcze wcześniej zaraz po spotkaniu na trakcie jak dał jej wisior, który miał ją chronić, dodała: - - Laure nie jest dusigroszem...
Paladyn przez chwilę się zamyślił wspominając podróże z elfem.-Doprawdy?... Cóż... nieważne.- wzruszył ramionami.-Niech ci będzie, że nie jest.
- No co? - spytała bardka zaciekawiona jego reakcją.
-No nic... to zbyt trywialna sprawa, by tracić czas na rozważanie jej.- paladyn ruszył w kierunku bardki, pogłaskał ją po głowie i wyminął.-To... do dzieła Sorg.
- Dzięęęęęęęęękuję! - zrobiła ruch tak jakby chciała go cmoknąć w podziękowaniu, lecz w ostatnim momencie się pohamowała. Raydgast się tylko uśmiechnął do bardki i ruszył na parter.

- Ray... - rzekła jeszcze do oddalających się pleców paladyna.
-Co?- spytał mężczyzna zatrzymując się.
- Czy nie uważasz, że powinnam naostrzyć miecz i groty strzał? - bardka niezbyt znała się na broni, a on był paladynem więc wiedział napewno więcej od niej, chciała być gotowa do walki, jak zajdzie taka konieczność.
-Wypadałoby.- potwierdził paladyn.
- Ostrzy się je o kamień? - spytała niepewnie, pamiętając jak ciotka tak ostrzyła noże w domu.
-O specjalny kamień.- Raydgast zawrócił i skierował swe kroki do pokoju.-Chodź za mną.
“Chodź to... chodź” dwa razy jej nie trzeba było powtarzać, ruszyła za nim pospiesznie zrównując się po chwili i idąc obok niego.
Paladyn wszedł do pokoju i zaczął grzebać w plecaku nachylając się i mamrocząc pod nosem.- Gdzie to jest.?
Widząc wypiętego w jej kierunku Raydgasta bardka nie umiała się powstrzymać... przypomniało jej się jak kuzynostwo klepało takiego delikwenta wydzierając się ”kto wypina... jego wina”, zanim się zorientowała jej ręka wzięła zamach, klepnęła Raya w wypięty pośladek i zaczęła: - Kto wypina...
-Sorg jesteś już dużą dziewczynką. Wczoraj w nocy...- przerwał paladyn nie dokańczając zdania.
- Ty byś nie klepnął gdybym to ja się tak wypięła? spytała z ciekawością.
-Nie wiem... może i masz rację.- odparł paladyn lekko czerwieniąc się na twarzy.-Chyba bym nie klepnął... ale... pewnie zrobiłbym coś... niestosownego.
Wydobył z plecaka przedmiot, który pokazał bardce.


-To jest osełka do ostrzenia mieczy. Używana przeze mnie.- rzekł paladyn zmieniając temat. Ujęła w dłonie osełkę i zaczęła jej się przyglądać. - No to chyba...naostrzę sobie miecz i strzały... - rzekła tak jakby niepewnie i dodała - Oddam ci ją jak skończę go katować... Czy miecz można stępić przy ostrzeniu?
-Można zniszczyć, można wyszczerbić ostrze... ale trzeba się bardzo postarać by to uczynić.- stwierdził Raydgast z przekonaniem w głosie.
- Ale wyszczerbionym nadal można walczyć... co? - wolała się upewnić.
-Ale ciężko jest wtedy kogoś ranić i zabić. -odparł Radgast pakując z powrotem plecak.
-Hm... ale jak go jedna osoba stępi przy ostrzeniu...to na przykład inna da radę naostrzyć? - dopytywała się zerkając z ciekawością na zawartość plecaka i rzeczy jakie do niego upycha paladyn - Wszystkie te gatki zabierasz ze sobą do Pyłów?
-Nie wszystkie...większość zostaje.- odparł paladyn, po czym dodał.-Pewnie tak.
- Czyli jak niechcący stępie to mi naostrzysz? - spytała się promiennie przy tym uśmiechając.
-Tak.-odparł spokojnie paladyn.
- To... idę tępić...ekhem...to znaczy ostrzyć miecz - stwierdziła bardka odwracając się w stronę drzwi. -Oddam ci jak skończę i wtedy podziękuję. Dobrze? - rzuciła jeszcze przez ramie.
-Niech ci będzie.odparł paladyn nie zaprzątając sobie głowy jej przyszłymi podziękowaniami. Sorg wymaszerowała energicznie z jego pokoju i poszła do swojego aby dalej kontynuuować swoje przygotowania do dalszej wyprawy. Położyła osełkę oraz 10 srebrnych monet, które jej dał Raydgast na łóżku i jeszcze raz ruszyła na poszukiwanie mosiężnego klucza.

Kiedy bardka natknęła się na tropiciela schodząc po schodach spytała:
- Helfdanie masz może srebrne monety?
Helfdan nieco zdziwiony pytaniem skinął tylko na potwierdzenie. - Na posag zbierasz? Dodał po chwili rozbawiony.
- Tak... jak nic na posag. Czy pytanie o srebrne monety od razu się z posagiem muszą kojarzyć? - spytała bardka - Chciałabym się wymienić. Potrzebuję srebra a mogę oddać za to złote monety.
Tropiciel już widać przyzwyczajony, że dziewczyna ma na każde jego pytanie kilka kolejnych dlatego nie odpowiedział na to co z czym musi się kojarzyć. Tylko sięgnął do sakiewki i wysypał jej zawartość na dłoń. - Wybieraj. A złoto zostaw sobie na zęby... nada to blask twojemu uśmiechowi.
- Sam sobie wstaw złote zęby, ja wolę białe - rzekła mu Sorg pochylając się nad jego dłonią i wybierając z niej srebrne monety, udało jej się wygrzebać ich 7 - Dziękuję - mruknęła przy tym. - Potrzebuję sproszkowanego srebra, jako komponentu... dlatego srebrne monety zbieram. - dodała w celu wyjaśnienia.
- Nie ma za co. Widziałem tu chyba kuźnię... może tam będą jakieś pilniki. Jak chcesz mogę ci w tym pomóc. Chyba częściej mam do czynienia z ciężkimi narzędziami niż ty. Zaproponował, a z jego twarzy uśmieszek nie chciał zniknąć.
- O, a mógłbyś je zetrzeć? Ja w tym czasie poszukam jeszcze mosiężnego klucza, choć już szukałam, ale może jednak gdzieś jakiś przeoczyłam - poprosiła go dziewczyna.
- Mógłbyś. Powodzenia w tych twoich poszukiwaniach. I nie czekając odpowiedzi niespiesznie skierował się w stronę kuźni.
- Dziękuję - wykrzyknęła za oddalającym się tropicielem i poszła jeszcze raz poszukać klucza... a może jednak gdzieś się tutaj krył. Niestety i tym razem nie udało jej się znaleźć mosiężnego klucza. Wróciła więc do pokoju, aby pakować się do dalszej drogi. Postanowiła spytać jeszcze Kalela i dziewczęta o srebrne monety... im więcej tym lepiej.

Słysząc odgłosy przepakowywania rzeczy dobiegające z pokoju Sorg Aesdil przystanął przed drzwiami. Zapukał i poczekał na odpowiedź.
- Tak? - spytała bardka zerkając w stronę drzwi, przerywając wyciąganie rzeczy z plecaka.
Elf wszedł i spojrzał na dziewczynę.
- Chciałem ci przekazać jeden ze zwojów, z Harmonią. Zaklęcie to wzmaga skuteczność pieśni bojowych. Wcześniej o nim zapomniałem - powiedział i uśmiechnął się blado, kompletnie nie w humorze. Rozejrzał się po pokoju wyszukując jednocześnie odpowiedni rulon.
- Mam drugi, lepiej żeby każde z nas miało po jednym. Potrzebujesz może czegoś, Sorg? - spytał widząc ślady poszukiwań.
- Heh... tak... mosiężnego klucza, przeszukałam tutaj pomieszczenia, ale są tylko żelazne. Brakuje mi kilku komponentów... będę musiała się obejść bez nich - wzruszyła bezradnie ramionami.
- Jakich, być może pomogę? - zapytał przypominając sobie o zdobyczy z Fortecy.
- Mam srebrne monety, muszę je sproszkować, bo potrzebuje sproszkowane srebro jak również miniaturowego płaszcza i przejrzystego kryształowego lub mineralnego graniastosłupa - odrzekła
Pokręcił głową.
- Srebro to nie problem. Płaszcz … może któraś z was uszyje? - zaśmiał się.
- A masz pożyczyć igłę? - na żart odpowiedziała żartem.
- Mam. Materiał na płaszczyk, który mogłyby uszyć twe zręczne dłonie, również się znajdzie - powiedział z podstępnym uśmiechem - Ten graniastosłup ... od biedy mogę taki przygotować z pryzmatu … - zastanowił się nad zapasami. Zerknął na Sorg i pokręcił głową z uśmiechem, tym razem niedowierzającym.
- Gdy widziałem cię po raz pierwszy, w życiu bym się nie spodziewał że rozmawiać będziemy o komponentach do czarów w odległości dnia drogi od TEGO Levelionu.
- Ja w sumie też wtedy się tego nie spodziewałam. Ale...
- dziewczyna stuknęła się w czoło tak jakby jej się coś przypomniało. Podeszłą do swojego płaszcza i zaczęła przeszukiwać jego kieszenie. Po chwili pokazywała Lauremu zarówno graniastosłup jak i “płaszcz”, który polecił jej uszyć. - Całkiem o nich zapomniałam. Pomożesz mi ścierać te srebrne monety? - spytała biorąc w dłonie osełkę jaką dał jej Raydgast do naostrzenia miecza i grotów strzał.
- Przyniosę pilnik - powiedział Aesdil i wyszedł bez zwłoki.

Czekając na Laurego Sorg rozłożyła kawałek płótna i zaczęła nad nim pocierać pierwszą srebrną monetę o osełkę.
Bard rychło powrócił z misternie wykonanym pilnikiem i dwiema parami szczypiec, podał jedne Sorg, przysiadł na wolnym krześle i zabrał się za mozolne zadanie zdzierania z monety kolejnych opiłków. Zerknął rozbawiony na dziewczynę.
- Dobrze że Iulus tego nie widzi, możliwe że aresztowałby nas za fałszowanie monety - zażartował. Obecność Sorg jak zwykle poprawiała mu humor.
- Kiedy my ich nie fałszujemy... pomagamy im zmieniać swoją postać ze stałej na sproszkowaną - roześmiała się Sorg
- Kazamaty grożą za mniejsze przewiny - zachichotał i spoważniał. - Sorg, naprawdę bałem się że coś ci grozi, po tym co usłyszałem w Uran.
- Ja też się bałam, zwłaszcza jak chcieli mnie za aresztować ci strażnicy pod bramą miasta, a potem jak przeczytałam twój list. Dzięki niemu chociaż zrozumiałam za co chcą mnie za aresztować, choć podejrzewałam za co po tym jak mnie porwali. Jednak twój list mnie w tym upewnił
- rzekła mu dziewczyna
- Kto cię porwał? - zapytał powoli.
- Takich dwóch opryszków. Ale to już dawno było. Jeszcze przed Srebrnym Jarmarkiem. Powiesz mi jak się korzysta z tych zwojów. Nigdy do tej pory nie korzystałam z czarów na zwojach, a nie chciałabym w ważnym momencie czegoś pokićkać. - odrzekła mu dziewczyna przerywając na chwile prace.

Pokiwał głową i przysiadł się bliżej. Spojrzał na Sorg ale od razu przeniósł spojrzenie na pergamin.
- Każdy zwój trzeba zawczasu odczytać, by go później w ogóle wykorzystać - powiedział i rozwinął zwój.
- Ale zawczasu tona ten przykład teraz sobie przeczytam a w Pyłach używam, czy też tuż przed użycie?- dopytywała się dalej.
Skinął głową, ucieszony jak zawsze gdy rozmowa schodziła na tematy magii.
- Teraz wystarczy, już dawno temu przestudiowałem wszystkie zakupione i zdobyczne zaklęcia. Spojrzyj proszę - zdjął z siebie jeden z zasobników na zwoje i pokazał etykiety zwieszające się z boku każdego rulonu.
Zerknęła z uwagą na to co pokazywał jej Laure.
- Każdy zwój zwykle jest opisany w ten sposób, niezależnie od tego czy to wyrób kapłana, czarodzieja czy barda. Może … może dobrze będzie jeśli i ty odczytasz ich zawartość, żeby w razie czego móc z nich skorzystać? Przy mojej pomocy, powinno to szybko pójść, będziesz znała ich zawartość, wystarczyłoby wtedy tylko je aktywować.
- Mam jeszcze dwa zwoje... je też pomożesz mi odczytać?
- spytała-Ale może po tym jak spiłujemy te monety, co?
- Oczywiście. A do jakiego zaklęcia potrzebujesz srebra?
- zapytał ciekawie sięgając jednocześnie po szczypce i pilnik.
- Do “ochrony przed złem” - odrzekła mu Sorg zabierając się do pracy.

Znieruchomiał.
- To bardzo dobry czar, bodaj najlepszy w naszej sytuacji - powiedział powoli i przyjrzał się Sorg uważniej. Sprawdził w pamięci - Z tego co pamiętam naszą rozmowę w Atmeeil, nie mówiłaś o tym zaklęciu. Nauczyłaś się go? - zapytał z szacunkiem. - Poznałaś ostatnio jeszcze jakieś inne?
- Yhmmm
- mruknęła bardka nie rozwijając tego tematu dalej.- A ty nauczyłeś się czegoś nowego od tamtego czasu?
- Nie bardzo
- westchnął wspominając nieudane próby z Eksplozją - Zaprzestałem wypróbowywania nowych zaklęć bowiem bardziej skupiłem się na Płomieniu - powiedział. - Moje zaklęcia czasami tutaj nie działają - dowiedziałem się że z racji tego że nie pochodzę z Królestwa nie jestem tak dobrze zestrojony z “tutejszym” Splotem jak wy.
- Aha...
- mruknęła bardka - Laure masz może jakieś srebrne monety? Wymieniłbyś się ze mną? Przyda sproszkowalabym i je, a tobie oddała złotą za nie co?
- Nie. I nie mrrrrucz tak, bo wydaje mi się że z kotem rozmawiam
- powiedział poważnie elf po czym nagle zachichotał - Wybacz mi, nie mogłem się powstrzymać. Nie wymienię się bo jeszcze mnie stać na to żeby zużyć srebro na tak przydatny pomysł. - sięgnął do sakiewki i wydobył monety zdobyte na harpiach. Potoczył je po stole jedną po drugiej, po stole potoczyło się 19 srebrnych monet - Proszę. Swoją drogą byłem ciekaw jak będzie wyglądał rozdział łupów. I widzę że jesteście poszukiwaczami przygód z krwi i kości, nie trzeba was było zachęcać, niezależnie od tego jak by nasza drużynowa namiastka paladyna nie kręciła nosem na “obdzieranie trupów” - powiedział obojętnie.
- Obyśmy wszyscy cali i zdrowi wrócili. Oddałabym za to wszystko co mam i cokolwiek mogłabym jeszcze zdobyć- westchnęła bardka markotniejąc
Zawahał się po czym nakrył jej dłoń swoją.
-Będzie ciężko - powiedział spokojnie - ale poradzimy sobie. Również dzięki tobie. Dziewczyno, skoro pół Królestwa nie mogło sobie poradzić z wytropieniem ciebie, jak sądzisz, co takie Pyły są w stanie wystawić co mogłoby ci zagrozić? A skoro tobie niewiele grozi, to i nam - mówił coraz bardziej żartobliwie - Jesteś naszym talizmanem szczęścia. Kto nas wyrwał spod władzy pieśni harpii jak nie ty? - dokończył z uśmiechem.
- Raczej w to wątpię - westchnęła ciężko - Mam jednak nadzieję, że masz rację mówiąc iż poradzimy sobie. - i zabrała się energiczniej do piłowania monety, aby skończyć jak najszybciej i zabrać się za odczytywanie zwojów.
Przyglądał się jej długą chwilę.
- O co chodzi Sorg? - zapytał miękko.
- Chcę się dobrze przygotować do tej wyprawy. Nie chcę czegoś przeoczyć. Jak spiłujemy to srebro to będę mogła przeczytać z tobą te zwoje - odrzekła mu
Przymknął na chwilę oczy. Ale niczego nie odrzekł, bo cokolwiek by myślał na ten temat, w jednym miała słuszność - trzeba się przygotować.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 22-03-2011 o 00:14.
Vantro jest offline  
Stary 22-03-2011, 00:33   #215
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Pracowali dłuższą chwilę, w ciszy przerywanej jedynie zgrzytem metalu i kamienia. Raptem Aesdil spojrzał na bardkę.
- Kim są twoi rodzice? - zapytał cicho. - Co w tobie, twojej przeszłości, sprawia że Stick tak cię wypatruje, szaleje wręcz?
- Dlaczego myślisz, że coś w mojej przeszłości go interesuje? Nigdy mnie o nią nie pytał - spytała zerkając na barda.
- Ja … nie wiem - przyznał - Ale każda osoba jest w jakiś sposób szczególna. Coś w tobie dojrzał … albo dowiedział się czegoś o tobie. Jesteś półelfką, płynie w tobie krew elfów i ludzi. A może chodzi o coś zupełnie innego? W końcu z jakiegoś powodu cię wybrał, a ja nie podejmuję się odtworzyć jego toku rozumowania bądź domyślać się dlaczego postąpił jak postąpił. Mogę jedynie dziękować bogom że we właściwym momencie uciekłaś od niego.
- A może spodobał się mu mój śpiew? - rzekła dziewczyna - Dowiemy się pewne jak na niego wleziemy, albo i nie dowiemy...
- Temu bym się nie dziwił - uśmiechnął się - pięknie śpiewasz, już w Uran ci to mówiłem, również po walce z harpiami, gdy nuciłaś na wozie.
- Dziękuję - uśmiechnęła się bardka. - Umawialiśmy się na wspólne śpiewanie, może dziś wieczorem.... albo nie... lepiej umówmy się po Pyłach to i ty i ja będziemy musieli przeżyć... - głos znów jej zadrżał i umilkła.
Potarł czoło, kryjąc za zasłoną dłoni zamknięte oczy. W duchu westchnął bowiem faktycznie go to gryzło. Zabrał dłoń, uśmiechnął się do niej uroczo i powiedział lekko:
- A może i dziś wieczorem, i po powrocie z Pyłów, jak już będziemy świętować?
- To jak znajdziemy wieczorem czas... bo chcę się dobrze przygotować, nie chcę potem żałować, ze go zmarnowałam. Dobrze? - spytała uśmiechając się do barda.
- Hmmm, dobrze, ale obiecaj mi że po powrocie do Atmeeil czy gdziekolwiek indziej, gdzie będzie okazja do potańcówki, zgodzisz się ze mną zatańczyć. Oboje mamy po dwie lewe nogi, to nikt nawet nie zwróci na to uwagi jak nawzajem będziemy sobie po palcach deptać - zażartował bowiem nie chciał by za dużo dziś myślała o Pyłach.
- Tylko kup sobie takie buty z odpowiednim zabezpieczeniem - roześmiała się nadal nie wyjaśniając mu, że potrafi tańczyć.
- To ma nazwę - metalowe noski - zaśmiał się w odpowiedzi. Cóż, elf również tańczył niezgorzej, więc czekać ich mogła nielicha niespodzianka. Na razie jednak droczyli się i żartowali przy pracy, odsuwając myśl o Pyłach gdzieś w kąt umysłów, by choć przez te parę godzin nie dręczyła ich bez ustanku.

Gdy skończyli ze srebrem zasiedli nad zwojami. Pochyliła się nad rozwiniętym na stole zwojem i przesuwając po nim palcem zaczęła czytać i przerwała nagle - A jak teraz ten czar zadziała i zostanie wykorzystany?
Obserwował z przyjemnością jak Sorg zajmuje się zwojem, sam na chwilę odpłynął myślami do Lasu Ostrych Kłów gdzie po raz pierwszy zastosował podobny pergamin.
- Przepraszam, o co pytałaś? - zakłopotał się zdając sobie sprawę że półelfka o coś pytała - Myślałem o pięknych pannach - dorzucił z szelmowskim uśmiechem.
- Heh... jak nie chcesz mi wytłumaczyć to powiedz, a nie panny ci po głowie latają. - burknęła i dodała - Pytałam co jak teraz gdy będę czytać ten czar wykorzystam niechcący?
Westchnął bo Sorg najwidoczniej znowu wpadła w mrukliwy nastrój.
- Nie, to nie tak. Przede wszystkim pierwsze czytanie ma na celu odczytanie magicznego pisma - takie wstępne przygotowanie się do właściwego uaktywnienia zwoju. Coś jak … - zastanowił się przez chwilę i już wiedział jak to wytłumaczyć. Pewnie oberwie kuksańca ale co tam - Pamiętasz jak przesoliłaś zupę? Dwa razy sięgnęłaś po woreczek z solą. Gdybyś najpierw zerknęła do środka zorientowałabyś się że to nie zioła. Ale samo zerknięcie nie sprawiłoby że zioła znalazłyby się w zupie...
- Wielkie mi co... sól to też przyprawa... - pokazała mu język i pochyliła się ponownie nad zwojem. Kucharka z niej była kiepska, ale i przesoloną zupę wszyscy wtrąbili... głód to głód.
- No nic się nie stało - przyznał i tylko wrodzona przekora i widok wywalonego na pół brody języka sprawił że nie mógł się powstrzymać - A że trzeba było jeszcze dwa razy topić lód bo tak wszyscy byli spragnieni … zdarza się - kiwnął głową z udaną powagą i ledwo powstrzymał się od chichotu.
- Mój wujo mówił, że jak się dużo pije wody, to się dużo sik.... - urwała w połowie słowa - … że to wpływa dobrze na zdrowie.
Pokiwał głową z politowaniem.
- Taka duża a taka wstydliwa - powiedział i potarł jej czoło. - A twój wujo to mądry człek … to znaczy elf. Kto z twoich rodziców był elfem? Czy może któreś z nich było człowiekiem a inne półelfem … i w ogóle? - dodał z westchnieniem, bo tu akurat kombinacji było tyle że sporo czasu mogło zająć tłumaczenie wszystkich. Gdyby któreś z nich potrzebowało takiego tłumaczenia.
- Mama była elfką, ojciec... chyba człowiekiem, ale tego nie jestem tak do końca pewna. Wychowywał mnie brat mamy elf. Nigdy nie wspominał coby ona była półelfką. Jednak i o ojcu moim nie mówił nic. - westchnęła wzruszając ramionami.
Przyglądał się jej długo, bez uśmiechu.
- Ja też nie znam rodziców. Tyle że niczego o nich nie wiem - powiedział wreszcie ze spokojną akceptacją faktu w głosie. - Kapłani Lathandera mnie wychowali od berbecia.
- Hm... Laure... - rzekła Sorg pocierając w zastanowieniu czoło.
- Tak? - miał dziwne wrażenie że pytanie mu się nie spodoba, ale mimo wszystko uśmiechnął się do niej.
- A jak... a może... no... A jak mój ojciec to może i twój ojciec, albo matka? Bylibyśmy wtenczas rodzeństwem co? Myślisz, że to... że to możliwe? - wypaliła bardka.
Aesdilowi zaparło dech, co samo w sobie było nieczęstym doświadczeniem.
- Nieeee, nie ... to niemożliwe - wyjąkał - ja … ja pochodzę ze Scornubel, z Zachodnich Ziem Centralnych, to fethowo daleko stąd, jak stąd do … - zaraz jednak spojrzał surowo na Sorg.
- Jaja sobie ze mnie robisz? Po skórze chyba byłoby widać, po włosach … - przemyślał sprawę i oklapł ponownie. Westchnął wreszcie.
- Posłuchaj. Jestem podrzutkiem, zdarza się. Oprócz mnie w przytułku był jeszcze jeden elf, więc to nic takiego dziwnego. Nie ma się czego doszukiwać. Coś takiego zdarza się tylko w pieśniach bardów i takich, no, tasiemcowych przedstawieniach dla gospodyń domowych jakie co dzień przed południem trupy aktorów wystawiają - powiedział jednak w jego głosie nie było zwykłej pewności siebie.
- Wiesz mój wujo niekiedy ojca nazywał “ten powsinoga”, albo “włóczykij”, taki to chyba i daleko zawędrować potrafi co nie? - i z uwagą zaczęła przyglądać się Lauremu czy nie zauważy u niego czegoś co widywała w swoich rysach.
Kręcił się niespokojnie bowiem ta rozmowa poszła w takim kierunku w jakim w życiu nie spodziewał się że pójdzie.
- Sorg, nie doszukuj się czegoś na co szanse są … zaraz! Półelfowie tak długo nie żyją! - odetchnął z dziwną ulgą - Słuchaj, mam sto osiem lat, choćby twój ojciec był najdłużej żyjącym półelfem to i tak nie mógłby być moim ojcem bowiem sam zbyt długo żyję!
Bardka próbowała powstrzymać śmiech widząc jak on się stara zaprzeczyć że mogli by być rodzeństwem... i robiąc niewinna minę wypaliła:
- A mamusia... była elfką... więc jak nic żyła...
- A mamusia ile latek sobie liczyła gdy cię rodziła, spryciulo? - warknął gdy zdał sobie sprawę jak go wmanewrowała. Zaraz jednak nie wytrzymał i zaczął szaleńczo chichotać po czym osunął się na stół nie mogąc utrzymać się w pionie.
- No staraaa już była... bardzo stara... pewnie z tysiąc latek miała - już teraz śmiała się na całe gardło, aż z oczu pociekły jej łzy.

No stara już była, bardzo stara,
pewnie z tysiąc latek miała,
gdy Mamusia ma kochana,
Sorg pieluchy przewijała!

Zanucił Aesdil gdy w końcu był w stanie złapać odrobinę tchu. Śmiał się dalej a podobnie jak bardce łzy płynęły mu ciurkiem.

Jam ci pieluch nie nosiła
jam na nocnik od mała robiłam
Ty się lepiej przejrzyj w lustrze
boś mym bratem dzisiaj uśniesz!

Odśpiewała złapawszy oddech i znów ryknęła śmiechem, przypomniawszy sobie jego minę jak uświadomił sobie, że mogą być rodzeństwem.

Już Kalela będę łapał,
wszak on za twego robi brata,
krewniaka w czułe wezmę uściski,
gdy ty nocnik swój będziesz czyścić!

Chichotał ledwo będąc w stanie wydukać parę wersów naprędce skleconego wierszyka. Co spojrzał na zapłakaną Sorg to śmiał się głośniej, trzymał się za brzuch jakby ten w każdej chwili mógł pęknąć.

Skąd pomysł wpadł Ci że Kalel bratem
Może on dla mnie szybciej jest swatem.
Ty go tak czule już nie obściskuj
By on Ci za to nie dał po pysku
Nim się obejrzysz w lustrze nieboże
Już ci buziuńka spuchnie na... dworze!

I roześmiała się jeszcze bardziej wyobrażając sobie Laurego tulącego Kalela i chłopaka łomoczącego Złocistego.
Śmiał się razem z nią tym razem nie odpowiadając już wierszem, zamiast tego pozwolił wesołości przygasnąć. Wszystko ma swój koniec i wreszcie i Aesdil był w stanie zachować pozory powagi.
- Wiesz, cieszę się że nie jestem twoim … hmmm, bratem? - powiedział i pocałował bardkę w policzek. - A teraz zabierzmy się za te zwoje bo do wieczora z nimi nie zdążymy. Założysz kolczyki i wisiorek przed naszym śpiewaniem? - spojrzał na nią z błyskiem w zielonych oczach.
- Założę... wiesz, że to może już nasz ostatni... - przerwała i pochylając się nad zwojami skończyła cicho - spokojny wieczór. Jeszcze raz dziękuję ci i za wisiorek i za monety i za tłumaczenie jak posługiwać się zwojami.
Splótł palce i zacisnął je na krawędzi stołu, do bólu. Wpatrywał się w zwój i długo milczał zanim był w stanie odezwać się spokojnym głosem.
- Nie dziękuj. Nie zapomnij że obiecałaś mi i wspólny śpiew, i taniec “po” Pyłach. Musimy się wzajemnie pilnować i tyle - powiedział nawet nie przeczuwając że to on w pierwszej kolejności będzie potrzebował tego “pilnowania”. - Pokaż też te zwoje których jeszcze nie odczytałaś, zobaczymy czy się przydadzą w Levelionie...
Powoli wygasał w nich śmiech, pochyleni nad zwojami z uwagą odczytywali znajdujące się w nich zapisy, tak jeden po drugim. Niekiedy rozbrzmiewał cichy głos barda niekiedy bardki.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 23-03-2011, 23:33   #216
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Po spotkaniu całej grupy w sali jadalnej i wyłuszczeniu sprawy pergaminów znalezionych w obroży Tora Aesdil powstrzymał zaklinaczkę przed opuszczeniem pomieszczenia.
- Maeve, mogę cię prosić o chwilę rozmowy? - poprosił i wskazał miejsce przy stole. Samemu usiadł i potarł czoło. Tak naprawdę plan działania był w strzępach. I choć paladyn dowodził, elf miał nadzieję stworzyć jakąś alternatywę “w razie czego”.
- Czy w trakcie wędrówek po Levelionie któreś z miejsc szczególnie przyciągnęło twoją uwagę? - zapytał bez większej nadziei w głosie - Chodzi mi o lokacje które twoim zdaniem warto sprawdzić w pierwszej kolejności. Poza parkiem, oczywiście.
Przypomniał sobie o czymś.
- Wspominałaś o duchach czy zjawach, dojrzałaś je w jakimś szczególnym miejscu?
- Koło parku znajdowała się kaplica... Może lepiej wiedzieć jakiego Boga lub Bogini tam czczono. A co do upiorów... Pierwszy raz widziałam je w miejscu, gdzie trzymali Houruna, ale nie potrafiłabym ci powiedzieć, gdzie to miejsce się znajduje. Po raz drugi widziałam je właśnie w parku, niedaleko altany, w której się skryłyśmy. - Odpowiedziała Lauremu Maeve po chwili namysłu.
- “Gdzie trzymali Houruna”? - zapytał ostrożnie. - Widziałaś go wcześniej? Żywego?
- We śnie, tak... Widziałam go żywego, a właściwie półżywego. To... skomplikowane. - Odpowiedziała, zagryzając wargi.
Siedział zdetonowany, zastanawiając się co o tym myśleć. Odczekał dłuższą chwilę i odchrząknął niegłośno.
- Maeve, rozumiem że któregoś razu - lub więcej razy - przeniosłyście się do Pyłów i w jakiś sposób trafiłyście na Houruna. Pamiętasz może gdzie to było? Szłyście tam z jakiegoś miejsca, czy przeniosłyście się tam od razu? Zresztą wybacz, po prostu powiedz mi to co możesz powiedzieć, nie spiesz się - elf sięgnął do jej dłoni jednak w porę się opamiętał.
- Nie przeniosłyśmy się, nie trafiłyśmy. Ja trafiłam. Raz. Zaczęłam moją małą eskapadę od ruin, arkad, gdzie ostatnio widziałam Houruna. Pamiętam... pamiętam, że przechodziłam, a właściwie wpadłam na rozbitą figurę postaci,co grała na flecie... To chyba była nimfa. Potem...minęłam coś, co chyba kiedyś było krzewem bzu, albo czegoś podobnego. Pamiętam,że nagle z jednym krokiem poczułam jak spadam w ciemność i... - zawahała się na chwilę. Do tej pory nawet Tui nie opisywała tego tak dokładnie, ale Aesdilowi można zaufać. Tak przynajmniej sądziła. - Nagle ogarnęły mnie niesamowicie negatywne emocje. Poczułam się zdradzona, zła... I wtedy trafiłam do jakiegoś lochu, a może to była jaskinia? To tam widziałam zjawy po raz pierwszy, one rozświetlały całą komnatę. - Wzięła głęboki wdech, by przywołać jak najwięcej szczegółów. - Tam były wnęki, upiorne wnęki... Znaczy... W tej komnacie było wejście, jasne wejście, które upiory pomijały i tam były wnęki. Ja...zobaczyłam Houruna i pobiegłam do niego... I wtedy te potwory rzuciły się na mnie, a gęby... jakby zionęły ogniem, ale... piosenka, piosenka je chyba powstrzymywała... Wtedy się obudziłam. - Gdy skończyła mówić cała już się trzęsła, ale usiłowała to ukryć.
Elf miał już gdzieś to jak zareagują postronni. Wziął jej dłonie w swoje i trzymał je tak długo aż Maeve była w stanie się opanować.
- W porządku, Maeve, w porządku, wszystko będzie dobrze - mówił uspokajająco - Byłaś dzielna, bardzo dzielna.
- Będziesz potrafiła powtórzyć tą pieśń? Może być dla nas zbawienna - dodał po chwili. - Kto ją śpiewał, dostrzegłaś tę osobę?
Maeve była mu wdzięczna za ten drobny gest. Aesdil nie mógł nawet mieć pojęcia jak bardzo. To był jeden z tych snów, które strasznie przeżywała. Była tak blisko Houruna, a jednak tak daleko... - Myślę, że tak, że będę w stanie to powtórzyć. To śpiewał Hourun, dlatego też poszłam za tą pieśnią, bo to był jego głos. Śpiewał o kobiecie śpiącej w koszuli mężczyzny, trzymającej w zaciśniętej dłoni jego trzy życzenia.... Ale wątpię, by pieśń miała jakieś znaczenie... - Powiedziała. Jak dotąd pominęła jeden ważny fakt, ale nie wiedziała, czy może zaufać Aesdilowi na tyle, by powiedzieć mu o pierścionku. Nie wiedziała, czy chce komukolwiek o nim powiedzieć.
- Kobieta śpiąca w koszuli mężczyzny - powtórzył niepewnie - To jakaś legenda z Królestwa? Opiszesz mi później tą kaplicę? Iulus powinien rozpoznać symbol, jeśli mi się to nie uda. Hourun był sam? Był uwięziony, wolny? I powtórz mi tę pieśń, proszę. Rozumiem że zwalczyła te … negatywne emocje które poczułaś przed trafieniem do jaskini?
- Wydaje mi się, że to medalion to zrobił...A co do piosenki... Mogę ci zdradzić sekret? To nie może wyjść poza naszą dwójkę. O tym na razie wiemy tylko Tua i ja. - Powiedziała szeptem, mając nadzieję, że Laure jej zaufania nie zawiedzie.
- Medalion … Mówisz o darze od Houruna? - spojrzał na piękny wisior, jednocześnie próbując oszacować jakie to ma znaczenie. “Medalion - więc chroniący najpewniej jedną osobę. Feth.”
- Maeve - powiedział z westchnieniem - Nie wiem czy jestem najlepszą osobą do wtajemniczania w sekrety. Jeśli uznam że tak będzie lepiej będę cię namawiał byś powiedziała o tym komuś innemu - Iulusowi, najpewniej. Może Sorg, Kalelowi, może Silvercrossbowowi. Ale twój sekret pozostanie bezpieczny w moim sercu, sama zdecydujesz kto się o nim dowie. - “O ile nikt tego z nas nie wydrze gdy dobierze się do nas czarami czy torturami” - pomyślał, ale to już dźwięczało wyłącznie w jego głowie.
- Tak, prezent od Houruna. - Odpowiedziała, a potem ciągnęła z wahaniem. - Mam pewne uzasadnione podejrzenia, że Hourun w swojej piosence śpiewa o Pierścieniu Trzech Życzeń. Nie wiem, czy o nim kiedykolwiek słyszałeś.....
- Tak, słyszałem - skinął głową - to często spotykany motyw w opowiadaniach czy pieśniach bardów. Bardzo ... wdzięczny temat, zwłaszcza gdy opowieść ma mieć wartość moralizatorską czy filozoficzną. Zwykle - uśmiechnął się blado - taki przedmiot jest obiektem pożądania zaślepiającego umysł, a to prowadzi do zmarnowania czy przeinaczenia życzenia, albo wręcz takiego wypaczenia że nawet najbardziej szlachetne intencje obracają się w coś zupełnie przeciwnego. Jeśli będziecie chcieli ... - nagle przerwał zdając sobie sprawę że zbacza na manowce, potrząsnął głową, uśmiechnął się i przyglądał się spokojnie zaklinaczce, czekając na ciąg dalszy.
- Właściwie to zastanawiałam się ostatnio... Ja widziałam ten pierścień we śnie.... Ktoś lub coś zesłało mi w jakimś celu tą wizję. I ta piosenka... To wszystko się zazębia. W każdym razie, zastanawiałam się, czy wam powiedzieć, już od pewnego czasu, bo... Widzisz, może któryś z naszych przeciwników chce go odnaleźć i wykorzystać? Ale bałam się komukolwiek coś powiedzieć, bo... - tu zawahała się na chwilę, zagryzając lekko wargi. - We mnie samej ten pierścionek budzi chęć znalezienia go i wykorzystania do własnych celów. Nie chciałam, by inni też byli wystawieni na tą pokusę... Ale, biorąc pod uwagę wszystko, czego się dowiadujemy ostatnio i moje rozmyślania...Może w tym wszystkim między innymi chodzi o odnalezienie tego artefaktu? - Podzieliła się swoimi rozmyślaniami z towarzyszem, czując przy tym ulgę, bowiem dużo łatwiej było dzielić swoje niepokoje z kimś innym, kimś kto to rozumie.
 
Callisto jest offline  
Stary 23-03-2011, 23:53   #217
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Przyglądał się jej dłuższą chwilę.
- Miejmy nadzieję że w ostatecznym rozrachunku okaże się pierścionkiem zaręczynowym - powiedział lekko, z serdecznym uśmiechem - Maeve, powtórzę to co mówiłem kiedyś - uścisnął jej dłonie a jego głos stwardniał - strzeż się by twoje pragnienia nie przywiodły cię do zguby, bo w tym miejscu - kiwnął głową w kierunku Pyłów - naprawdę wolałbym nie prorokować od kogo … lub czego konkretnie są te wizje.
“A jeśli ten pierścień to prawda i któryś z wrogów ma go w swoich rękach to nasze szanse jeszcze bardziej maleją” - pomyślał gorzko, ale żadnym grymasem nie dał tego poznać, zamiast tego na powrót uśmiechając się do zaklinaczki by dodać jej otuchy.

- Znajdziemy Houruna, to sam wytłumaczy co zacz z pierścieniem
- rzucił lekko. - A jak ci się z miejsca nie oświadczy to go usmażę.
Maeve uśmiechnęła się lekko. Miło było słyszeć takie rzeczy, choć w życiu by się do tego nie przyznała. Miło było mieć świadomość, że ludzie ją polubili i życzyli jej szczęścia.
- Niestety, jestem niemal pewna, że to był pierścień trzech życzeń. Widziałam go, ja...trzymałam go w rękach w tym śnie. Nie wiem, skąd go wzięłam, ale trzymałam go tak mocno, że po obudzeniu się zostawił na moich dłoniach ślady.
- Miejmy nadzieję że “na szczęście” - uśmiechnął się widząc że poprawił jej humor. - I że go odnajdziemy.

- Jeszcze jedno, marynarzu
- powiedział żartobliwie, czyniąc aluzję do czasów spędzonych przez nią na morzu - czego dowiedziałaś się w Atmeeil od Starszyzny albo od Houruna z jego listu?
- Napisał, że według legendy każdy z rodów Levelionu pochodził od eladrinów, a ich rodowe klejnoty przewyższały siłą każdy znany artefakt. To ich właśnie bezskutecznie szukał Urgul. Wspomina też, że wie, że w Królestwie istnieje trzecia siła, bardziej konserwatywna nawet od elfów z Marathiel, nie wspominając o tym, że jest dużo bardziej bezwzględna. Mówi, że prócz nich jednak nie wie o istnieniu w Królestwie czegokolwiek tak potężnego by wskrzesić Urgula, a oni, przynajmniej na razie, nie wydają się zainteresowani. - Powiedziała, a raczej wyrecytowała treść listu. Czytała go tyle razy, że znała już na pamięć każde słowo, każde zdanie.

No, to była niezła zagwozdka. Czyżby “helfdanowy pierścień” i zdobyczny miecz Aesdila były faktycznie tymi poszukiwanymi artefaktami? Byłaby Alehandra przedstawicielką owej “trzeciej siły”? Pokręcił niespokojnie głową. Raczej nie. Miecz był co prawda artefaktem, ale pomniejszym. Chyba że to co potężne w Królestwie poza nim uznano by za średniej mocy... Co nie było wykluczone...

- Powinnaś powiedzieć o tym Iulusowi, możemy nawet teraz razem pójść do niego i porozmawiać. Chociażby dlatego żeby uniknąć dyskusji w samym Levelionie - nie będziemy tam mieli czasu na takie dywagacje - powiedział z naciskiem - A to co mówisz jest ważne. Najlepiej również powiedzieć o tym Silvercrossbowowi - jest dowódcą wyprawy. “Mimo tego że to ostatnie, na Fetha, zakrawa na jakąś kpinę” - pomyślał ciężko.

Siedział chwilę w milczeniu.

- Maeve, czy jest jeszcze coś o czym ktoś z nas powinien wiedzieć? To ostatni spokojny moment. Później będzie tylko trudniej coś wytłumaczyć, wyjaśnić. Wiesz lepiej ode mnie co nas czeka w Pyłach. Skorzystaj z okazji dopóki jesteśmy w bezpiecznym miejscu. - puścił jej palce i splótł dłonie pod brodą, przyglądając się jej uważnie.
- Nie przypominam sobie niczego, czego jeszcze nikomu nie mówiłam. Może tylko to, że chyba zbyt dużo naobiecywałam Mystrze. Chyba nie skończy się to dla mnie dobrze. - Uśmiechnęła się blado. - Gdybyś zechciał towarzyszyć mi w rozmowie z Iuliusem i Silvercrosbowem to byłabym wdzięczna. Nie jestem najlepsza w rozmawianiu z ludźmi. Całe życie stałam z boku i się przypatrywałam. Ciągle nie mogę się odnaleźć jako członek drużyny.
- Mystrze? - Aesdil przez chwilę myślał o czymś czego dowiedział się przy okazji zbierania informacji o Płomieniu. - Kiedy “to” się skończy, opowiem ci o czymś, skoro jesteś wyznawczynią Mystry, jeśli dobrze zrozumiałem.
- Tak, Mystrze. Odkąd pamiętam zawsze zwracałam się do niej w problemie. Hourun mnie za to karcił, mówi, że Bogowie chcą więcej w zamian niż dają.
Pokiwał głową. Trudno było z tym ostatnim polemizować, zwłaszcza gdy dyskutanta brak.
- Co do Manoriana i paladyna... Pójdę z tobą, nie obawiaj się, nie pozwolę byś sama rozmawiała z tak prawymi ludźmi - zaśmiał się i mrugnął - Iulus jest w porządku. Ufam mu bardziej niż sobie samemu, wierzę w jego rozsądek. Maeve, jeśli mogę coś doradzić - powiedział, ujął jej dłoń powtórnie w swoją i lekko uścisnął - Powinnaś bardziej ufać swoim towarzyszom. Nie jedynie Tui. Rozmawiałem z Kalelem - jedzie do Pyłów nie po to by zbawiać świat, ratować Królestwo czy cokolwiek innego równie wzniosłego. Jedzie dla was, jego przyjaciółek. Sorg tak samo zasługuje na twoje zaufanie. Wiem, kiedy spojrzy się na naszą grupę ta rada wygląda na kpinę. My co najwyżej jesteśmy sojusznikami - tak wyszło, nie ma co dywagować na ten temat. Nie ufamy sobie, nie lubimy się, nie szanujemy się. Jedynie Iulusa poważam … i tak dalej. Wy - jesteście przyjaciółmi. To naprawdę wiele.

- Dość tych kazań bo zaczynam się zachowywać jak Manorian, kiedy w rzeczywistości powinienem cię podrywać, jak przyzwoitemu bardowi przystało -
uśmiechnął się do niej. - A gdybym słuchał się rad których tak chętnie udzielam innym to leżałbym teraz pod baldachimem w Turmish, a pewna młoda wdówka podawałaby mi winogrona prosto do ust, zamiast tego odmrażam tyłek w tym … pięknym miejscu... - zachichotał. - Powtórz mi teraz jeszcze raz swój sen i treść listu od Houruna, żebyś mówiła składnie przed kapłanem i paladynem, zastanów się czy powiedzieć im o pierścieniu, no i pójdziemy wtedy do nich razem. A po drodze opowiesz mi jakich czarów ostatnio nauczyłaś się używać.
- Gdybym ja słuchała rad to byśmy się pewnie nigdy nie poznali... Albo byśmy się poznali, bo ty, jako przyzwoity bard, podrywałbyś mnie, a ja, nie mając okazji cię poznać, zapewne zareagowałabym dość... brutalnie. - Puściła oko do barda, zanosząc się śmiechem. Ten chwycił się przesadzonym gestem za szczękę i również się zaśmiał. - Dobrze, nie mam nic przeciwko małej próbie generalnej. Więc, we śnie podążałam za piosenką Houruna. Krążyłam wieloma alejkami, ale jedyne szczegóły jakie pamiętam to coś,co kiedyś musiało być nimfą grającą na flecie oraz krzak bzu. Mijałam fontanny i różne alejki aż doszłam do jaskini. Było tam mnóstwo wnęk, z których padało światło. Sama jaskinia była rozświetlana rzucającymi się na siebie zjawami. Nie były mną zainteresowane. Ruszyłam więc do jednej z wnęk, z której dobiegał mnie głos. Widziałam jakiegoś elfa, skulonego i Houruna. Gdy weszłam do środka, wtedy upiory się na mnie rzuciły. A ja się obudziłam. Na ręku miałam ślad trzymanego wcześniej w dłoni brzydkiego pierścionka, ale nie wiem jak się znalazł w mojej dłoni, ani skąd go miałam. - Maeve wzięła głęboki oddech, by móc kontynować. - Wraz z medalionem Hourun zostawił mi list, który mam zamiar wam teraz pokazać, by uniknąć jakichkolwiek nieporozumień. Pokażę wam fragment, w którym pisze on o Levelionie i uprzejmie upraszam o nie próbowanie przeczytania niczego, co napisane było wcześniej, bowiem jest to prywatne. - Maeve zakończyła wywód, po czym przeczesała palcami swoje włosy. - Tak może być?
- Bardzo dobrze - chodź, nie ma co zwlekać - Aesdil podniósł się i nadstawił ramię z galanterią - Pozwoli pani, panno Talaudrym? - powiedział z uśmiechem - Jakie zaklęcia ostatnio udało ci się opanować? I pieśń, pieśń, naucz mnie jej koniecznie... - mówił gdy szli na poszukiwanie Raydgasta i Iulusa.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 25-03-2011, 13:49   #218
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Bez wątpienia byli już w Pyłach. Do Kalela zaczęło docierać skąd wzięła się ta nazwa. Wszystko, drzewa, ziemia, a nawet niebo wyglądało jak przysypane szarym pyłem, który dławił kolory i odbierał im życie. Świat wydawał się szary i brudny, a co gorsza, Kalel dostrzegł to z zaniepokojeniem, że coraz częściej towarzyszą mu myśli o wojnach, nieszczęściach, katastrofach, które sprawiały, że ludzie stawali się nic nieznaczącymi pyłkami. Wystraszył się, że to może być wpływ Pyłów, który działa już nie tylko na jego zmysły, ale również i serce. Ze wszystkich sił postanowił się temu opierać i nie dać zwieść fałszywej bezsilności. Miał, wszyscy mieli tutaj cel, i należało go zrealizować. Zdał sobie sprawę jak pomocna jest obecność pozostałych, że to wspólne wspieranie się jest najlepszą obroną przed mrokiem tego miejsca. Każdy z towarzyszy jawił się w jego wyobraźni niczm płomyk świecy, ogrzewający i rozjaśniający ciemność.
Nie trwało jednak długo, by przejaw tego jakim Pyły były miejscem stał się bardziej bezpośredni i przybrał naturę bardziej ludzką.
Coś zaszeleściło, niemalże na skraju słyszalności. Kalel, który dla lepszej widoczności siedział na drzewie wstrzymał oddech i wsłuchał się w odgłosy lasu, by wychwycić i zidentyfikować podejrzany szmer. Dźwięk pojawił się znowu, tak jakby bliżej i już nie szmer a klekot. Po skórze chłopaka przemknął dreszcz. “To niemożliwe, wyobraźnia płata mi figla” - pomyślał, lecz na wszelki wypadek podciągnął się wyżej by lepiej się ukryć między gałęziami. Przywarł do pnia i znieruchomiał wpatrujac się w kierunku z którego słyszał coraz wyraźniejszy, niepokojący go odgłos. Zastanowił się, czy bezpieczniej pozostać ukrytym między gałęziami drzewa, czy ześlizgnąć się po pniu zanim to coś hałasujące w krzakach będzie mogło go dostrzec. Jego oczy powędrowały w stronę ziemi by upewnić się, że żadne ślady nie wskazują, że siedzi na drzewie.
“Nikt mnie tutaj nie dostrzeże, lepiej się nie ruszać i przeczekać” - jak pomyślał, tak zrobił.

Klekot był dziwny. Trochę tak jakby dźwięk uderzających o siebie pałeczek werbla, trochę tak jak stukanie patykiem po szczebelkach drabiny. W końcu poruszyły się gałęzie krzaków jeżyny i niezważając na jej ostre kolce ktoś przez nie przeszedł. Ktoś... coś... Kalel choć pilnował się z całej siły to jednak nie dał rady powstrzymać gwałtownego wciągnięcia oddechu, co zabrzmiało jak cichutki jęk. Sylwetka w krzakach znieruchomiała, a jej głowa zaczęła się obracać w różne strony wypatrując zagrożenia. Łotrzyk z całej siły zacisnął ręce i uda na pniu, nie mógł jednak powstrzymać drżenia, jakie wywołał w nim widok “żywego” szkieletu. Tak, nie miał żadnych wątpliwości, to nie był wychudzony, wygłodniały człowiek, to nie gra cieni na wychudzonych pliczkach, lecz prawdziwy kościotrup. I to na dodatek chodzący. Poczuł jak ogarnia go trudny do wytłumaczenia chłód i że podnoszą mu się włoski na karku. Szkielet, już dawno przez robaki obrany z ciała do lśniących kości poruszał się tak jakby nie brakowału mu mięśni i ścięgien. Jego szaty i zbroja w niewiele lepszym stanie niż ciało, podarte, nadgnite łachmany więcej odsłaniające niż przykrywające i osypujce się rdzą blachy zbroi. Dziwny to był widok, ta możliwość zajrzenia do środka, spoglądanie pomiędzy ruchomymi kośćmi, którymi przecież nie miało co poruszać. Ruchy miał płynne i sprężyste, emanujące drapieżną gracją. Kalel prawie dostrzegł człowieka jakim musiał być kiedyś - potężnego, nawykłego do walki żołnierza. W tym momencie zdał sobie sprawę z potęgi nekromancji, z szalonego potencjału jaki daje tym, którzy nią władają.
Szkielet zatrzymał się. Wyglądało na to, że coś zwróciło jego uwagę. Przechylił czaszkę w metalowym hełmie tak, jakby czegoś nasłuchiwał, po czym przyklęknął i bezocze oczodoły skierował w stronę ziemi, tak jakby uważnie się czemuś przyglądał. “No co? O co mu chodzi? Przecież pilnowałem żeby nie zostawiać śladów!” - Wrzeszczał w panice w swoich myślach. - “Ja przecież nawet tamtędy nie szedłem!” Zaczął dygotać, z coraz większym trudem powstrzymywał szczękanie zębów. Myśl o tym, że ta żywa śmierć unosi głowę i spojrzenie czarnych oczodołów kieruje w jego stronę przepełniła go całego strachem. Na szczęście nic takiego się nie stało.

Szkielet się podniósł i zawrócił, po chwili zniknął za gałęziami. Emocje odchodziły powoli, napięte mięśnie ramion coraz bardziej dawały o sobie znać, domagając się by zszedł z drzewa. W końcu, po długim nasłuchiwaniu, gotów w każdej chwili do ucieczki zsunął się na ziemię. Ciężko dysząc usiadł opierając się o pień, lecz nerwy nie pozwoliły mu na długi odpoczynek. Po minucie wstał i zawrócił do swoich towarzyszy. “Muszę im o tym jak najszybciej powiedzieć. Nie jesteśmy bezpieczni.” Nie przestając się oglądać ruszył w drogę powrotną.
Do obozu dotarł bezpiecznie, nie natknął się już na nic, co świadczyłoby o tym, że znajduje się w jakimś szczególnym miejscu. Jednak, gdy ujrzał twarze przyjaciół, wiedział już, że nie tylko on natknął się na coś niepokojącego. - Kalel, żyjesz? - pytanie Sorg normalnie by go rozbawiło, teraz miał siły zaledwie na krótkie skinięcie głową. - Musimy uważać - dodała - Robi się niebezpiecznie. Naprawdę niebezpiecznie - powtórzyła z naciskiem. - Wiem Sorg, doskonale o tym wiem. - odparł, po czym zreferował to, co mu się przydarzyło.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 25-03-2011, 16:30   #219
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Po wywinięciu się spod Aesdila Tua od razu wróciła do swojego pokoju. Położyła Sherina po czym usiadła na łóżku ciężko wzdychając. Wciąż jeszcze miała przyspieszony oddech i czuła na sobie niedawne dotknięcia elfa. Pierwszy raz doświadczyła przyjemności takiego spędzania czasu z mężczyzną i było to dla niej miłe odkrycie. Tylko to, co stało się pod koniec nieco ją przestraszyło. Było przyjemnie, bardzo przyjemnie nawet, ale niosło konsekwencje. Przecież jak mogłaby zostać z Aesdilem dłużej, gdy nawet nie wie co on do niej czuję, ani nie będąc pewną co czuje ona sama. A po tym wieczorze, nadmiarze wrażeń i emocji, doszły kolejne wątpliwości. Nie wiedziała czy w ogóle powinna aż tak zbliżać się do Laure, a do tego, gdy wychodziła z jego pokoju poczuła nawet pewien żal, że wychodzi. Chciała spróbować, zobaczyć jak to jest, a kto wie czy będzie miała jeszcze kiedykolwiek taką okazję? Zaraz jednak odtrąciła tą myśl, przestraszona, że w ogóle takie pragnienia zostały w niej rozbudzone.

Odrzucając próżne rozmyślania wstała, poprawiła ubranie i poszła do kuchni po dzbanek z wodą po drodze zahaczając o pomieszczenie, w którym kończyła się popijawa. Zajrzała do niego sprawdzając kto jeszcze trzyma się na nogach i na chwilę przystanęła, zatrzymała wzrok na skulonym w kącie Kario. Sumienie podpowiadało jej, że powinna z nim porozmawiać, ale na samą myśl o tej rozmowie jakoś opuszczała ją ochota. Nie byłoby to zbyt przyjemne. Z resztą i tak nie wiedziałaby co powinna mu powiedzieć. Z westchnieniem opuściła pomieszczenie i poszła w kierunku swojej sypialni zostawiając pijanych tak jak leżeli.

Męczyło ją bardzo to, że ma tyle tajemnic. Przed tyloma osobami coś ukrywała, nie mówiła wszystkiego. Zatęskniła za tym, co było jeszcze pół roku temu, kiedy nie miała nawet co chować w tajemnicy, ale też nie bardzo miała komu ich wyznawać.

W pokoju zajęła się nauką. Było już późno, ale wciąż jeszcze nie chciało jej się spać. Powtórzyła zaklęcia, sięgnęła po zwoje, przejrzała swoje księgi i dotkliwie odczuła brak tej jednej, pierwszej księgi, z której się uczyła. Zatęskniła z Madragiem, za jego pełnym troski zrzędzeniem i jednym, mrugającym do niej okiem. Martwiła się o niego. Nigdy nie dopytywała jak to właściwie jest, jak wygląda ten świat po drugiej stronie i teraz trochę tego żałowała. Bałą się też czy Madrag nie zniknie zanim ona nie wróci z Levelionu. Przywiązała się do swojego mistrza. Chciała żeby był z niej dumny. Przypomniała sobie raz jeszcze jego uwagi. O tym, jak ma czarować, o gestach i słowach, jego rady o walce po uratowaniu Sherina i wszystkie te, które nie dotyczyły magii. Westchnęła zdając sobie sprawę z tego jak szybko dziś wieczorem zapomniała o wszystkich przestrogach.

Gdy położyła się do łóżka jednak sen ciągle nie nadchodził, nasuwały jej się wspomnienia z pobytu w pokoju Aesdila, mieszając się ze strachem przed wyruszeniem do Pyłów i tego co może ją tam czekać. Zaczęła się modlić. Bezgłośnie wypowiadała utarte słowa modlitwy do Pana Poranka, nie myśląc nawet nad ich znaczeniem. Nie prosiła właściwie o nic, nawet o powodzenie i jego pomoc w Pyłach. Raczej po prostu chciała się przypomnieć, powiedzieć "Lathanderze, stoję przed Levelionem. Wszyscy mówią, że jestem wybranką, spójrz więc na mnie i nie zapomnij, proszę." Właściwie tylko tyle chciała. Tylko, żeby jej opiekun nie odwrócił wzroku, gdy ona, przez niego podobno wysłana, będzie walczyć o Królestwo.

Leżąc w ciepłym łóżku, słysząc chrapanie Sherina, nawet tuż przy Levelionie nie czuła aż tak wielkiego strachu. Miała przecież mimo wszystko magię, miała swój łuk. Miała też przyjaciół, Meave, Sherina, czekał na nią Madrag. Był też Aesdil. Nie szła przecież walczyć samotnie, podobno była pod protekcją bogów i wiele na to nawet wskazywało! Czy wyprawa do Pyłów będzie jej ostatnią podróżą, czy też jeszcze wróci nie wydało jej się teraz ważne. Nie cofnie się już, tego była pewna. I zrobi wszystko, co tylko będzie mogła, by nie okazało się, że to wszystko było tylko jej wyobrażeniem i tak na prawdę znalazła się tu przez tu przypadek.

Zasnęła wreszcie mając w duszy taki spokój, jakiego nie doznała od wyruszenia z Atmeeil, a rankiem wciąż się on utrzymywał. Zmobilizowała się, wiedziała jakie jeszcze ostatnie przygotowania musi podjąć i cały dzień na tym spędziła. Do Pyłów ruszyła bez niepewności. Po prostu musiała. Nie było innej drogi.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 26-03-2011, 09:03   #220
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Po wyjściu Tui Aesdil zabrał się za przygotowania. Szkoda mu było marnować czas, a rytm wart przez ostatnie dwa miesiące za bardzo wrył mu się w nawyk by miał teraz próbować zasnąć. Sięgnął po broń i ekwipunek, wybrał potrzebne rzeczy, wyostrzył i naoliwił klingi i groty strzał, zadbał o cięciwy łuku i resztę ekwipunku. Od jakiegoś dekadnia nie oddalał się od miejsc noclegu - było zbyt niebezpiecznie. Tyle więc było dobrego że “zaoszczędzone” czary mógł przeznaczyć na wyczyszczenie i naprawę ekwipunku na który wcześniej tych czarów brakowało...

Dłonie automatycznie wykonywały sekwencje potrzebnych czynności, umysł elfa odpłynął. Łamał sobie głowę nad Tuą … i tym co powinien zrobić. I jak zwykle dochodził do jednej i tej samej konkluzji - to nie miało przyszłości. Po tym jak skończą z Pyłami dziewczyna najpewniej pozostanie u Elethieny, gdzie całe dnie będzie miała wypełnione nauką … albo szorowaniem podłóg, zależy jakiego kalibru człowiekiem okaże się Ruda Wiedźma. Ale podobno i to wchodzi w skład edukacji czarodziejów. Swoją drogą był to fethowo optymistyczne założenie, wiedząc gdzie się znajdują. Mniejsza jednak z tym - Laure miał zamiar przeżyć Pyły i dopilnować by dziewczęta i reszta również przeżyli. Problemem było to do czego dopuścił. Chyba zawrócił Tui w głowie. A w każdym bądź razie nie był jej zupełnie obojętny. A za bardzo szanował ją i lubił by traktować ją w kategoriach przygody na jedną noc … czy dziesięć. Westchnął ciężko. Dzisiaj poniosło go, po raz drugi. Było nie było nie był z kamienia. Trzeba będzie dopilnować by trzeciego razu nie było. Tylko co tu zrobić żeby nie zranić dziewczyny...

Z wściekłością podniósł sztylet by rzucić nim o ścianę. Zebrało mu się na amory, zamiast skorzystać z reszty dnia i spróbować się dowiedzieć jak magia działa … nie w samym Levelionie, ale chociaż w jego pobliżu, poza “granicą”. Powstrzymał się jednak. W końcu broń nie była niczemu winna, a poza tym była to dobra broń, nie było sensu jej niszczyć.

Myśli Złocistego dryfowały dalej. Zastanawiał się czy Alariele składnie i ładnie mówi - zapewne już tak, bowiem bystra była niczym żywe srebro. Ciekaw był jak córka zmieniła się przez te pół roku - a raczej jak się zmieni przez ten cały rok, bowiem powrót też nie będzie przecież natychmiastowy.



Zachodził w głowę jak powodzi się towarzyszom z poprzednich drużyn. I czy Kruk odzyskał wzrok. W końcu jednak zmęczenie okazało się zbyt wielkie. Spojrzał na miskę, sięgnął po łyżkę i bez apetytu zjadł trochę. Umysł pracował mu w dziwny sposób - szybciej niż normalnie, zamiast wolniej, tylko że była to niezdyscyplinowana praca, bo myślał o kilku sprawach równocześnie, żadnej nie analizując dokładnie i do końca. Wrzucił łyżkę do miski. Musiał z rana zobaczyć Levelion, wypróbować zaklęcia i z myślą o tym walnął się na łóżko.

Obudził się łapiąc gwałtownie oddech, z ciałem napiętym jak cięciwa łuku pod wpływem wizji nękających go od lat. Dłuższą chwilę siedział nieruchomo uspokajając się, jak zwykle spojrzał na miejsce obok siebie.
“... znów triumfalnie budzący się w obliczu kolejnego dnia...” - słowa modlitwy do Pana Poranka jeszcze raz pusto zabrzmiały w jego umyśle. Spojrzał pod bandaż na ramieniu i uśmiechnął się krzywo. Chyba ciągłe używanie Płomienia sprawiało że rany goiły się jak na psie, śladu blizny nawet nie zostawało. Już teraz z trudem dostrzegał znaki po strzałach harpii. Inna sprawa że żaden tatuaż nie trzymał się go dłużej jak parę miesięcy. Zwlókł się z posłania, przyodział i zabrał broń. Levelion czekał … jeszcze nie na to by Laure go odwiedził. Ale by przynajmniej zerknął na zrujnowane miasto...

Wyprawa wprawiła elfa w kiepski nastrój. Wyobraźnię miał żywą - ujrzał jej oczami co się działo te dwieście lat temu. Nie miotał klątwami, nie odgrażał się, przysiąg nie składał - stał i wpatrywał się w ruiny, czując znajomy ciężar Kulla na ramieniu i z miłością głaszcząc piórka chowańca. Wiedział że ta wyprawa będzie dla niego trudna … a jeśli to czego się obawiał okaże się prawdą, na domiar złego i niebezpieczna jeszcze bardziej niż marsz pod Lasem Ostrych Kłów. Zawrócił. Jakimś cudem udało mu się natrafić na zająca i ustrzelić go. To mu nasunęło pewną myśl.

Nagle czas zaczął mu się kurczyć - najpierw zajęły go rozmowy z Maeve, z Manorianem i Silvercrossbowem, potem nauka pieśni Houruna. Sorg pomógł z komponentami i zwojami. Odwiedził też Tuę by z nią również pogadać. Na szczęście po chwili dyskusji ich skrępowanie po poprzednim wieczorze zniknęło, za co bogom dziękował. Raz jeszcze przepatrzył cały fort w poszukiwaniu czegoś z czym nikomu się nie opowiadał - niestety, bez rezultatu, a w zdobytych na drowie łupach potrzebnego materiału nie odnalazł. Miał jeszcze zapas … ale zganił się za to że nie zadbał w Atmeeil o jego uzupełnienie. Wypytał dziewczęta jakie kolejne czary opanowały i zakłopotał się, bowiem u niego ostatnimi czasy żadna nowa moc się nie objawiła. Pocieszał się myślą że magia to nie nauki ścisłe. Pogapił się na magiczny krąg służący do teleportacji, zastanawiając się ile czasu minie zanim dysponować będzie mocą umożliwiającą wykorzystanie podobnych miejsc. Dużo, przyznał sam przed sobą.

Gdy najemnicy przyszli do stajni rzucił pomysł by więcej wody zgromadzić w żłobach, by wierzchowce nie uświerkły z jej braku przez te wszystkie dni. I nie odpuścił zanim wszystkie pojemniki nie były wypełnione, nawet ponad miarę dla tylu zwierząt, bowiem wolał by miały jej na zapas, na jeden czy dwa dni więcej, w razie gdyby los zdarzył i nie mogliby wrócić o czasie. W tym momencie nadzieja była w Złotoczerwonym, i, choć niechętnie by do tego dopuścił, w jego możliwość szybkiego powrotu do fortu. W trakcie roboty z przyjemnością obserwował jak chowaniec pluskał się w kałuży, dobrze wiedział jak bardzo jastrzębie lubią kąpiele. Zawczasu podwiesił na rzemieniu truchło zająca w stajni, by po powrocie drapieżnik miał gdzie się pożywić. Ze wspólnych zapasów zapakował żywność na jeden dzień dłużej dla całej grupy, sam również trochę suszonych owoców zabrał, by mieć co przegryźć w drodze oprócz tego co płaszcz wytworzy. O wodę Iulus zadbał, ale zabrał pełną manierkę na wszelki wypadek.

Słowa Maeve o kaplicy na tyle wryły mu się w pamięć że wieczorem zasiadł przed mapą Levelionu umieszczoną w jednym z pomieszczeń. Zachwycił się misterną robotą i czym prędzej przyniósł pergamin. Pracowicie, najcieńszym piórkiem, przenosił na gładką skórę plan miasta - nie każde domostwo, rzecz jasna, ale ulice, główne budowle i całe otoczenie, wraz z nieznanymi im dotąd szczegółami. W końcu, nie wiadomo kiedy może mu się przydać taka wiedza...

Uściskał na pożegnanie Indraugnira. Miał nadzieję że stary drab poradzi sobie w razie czego. Ze smutkiem zerknął na Thunderdragona - w drodze powrotnej najpewniej nie starczy dla niego obroku i trzeba go będzie zabić - im szybciej tym lepiej. Ale na razie można było jeszcze o tym za wiele nie myśleć.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172