Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2011, 09:21   #41
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Walka skończyła się szybciej, niż się zaczęła. Dobrze dobrane czary w połączeniu ze skutecznymi i zdecydowanymi atakami doprowadziły do pokonania dwóch grup szybko i bez większego problemu.
Zdziwienie członków grupy z pewnością wywołał fanatyzm rannego w czasie walki strzelca, który wolał śmierć od zdradzenia im jakichkolwiek informacji. Z kolei podane przez spacyfikowanego wojownika fakty na niewiele się przydały. Na placu boju pozostało dwóch nieprzytomnych wojowników, ciało orka oraz dwóch łuczników. Szybkie przeszukanie ich ciał nie przyniosło zbyt wielu korzyści. Nie mieli przy sobie praktycznie nic, po za bronią i zbroją. Żadnych pieniędzy czy mikstur, co nie było dziwne. Spokojny, oddalony od cywilizowanych terytoriów teren miał zapewniać spokój. Zapewne w mniemaniu strażników, wysyłanych na patrole miały być to najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. Prawda była jednak inna.

Nastała głęboka cisza, przerywana jedynie coraz rzadszymi odgłosami prac dobywającymi się z klasztoru. Moror i Ightor pilnowali przytomnych już wojowników. Siedzieli oni otumanieni na ziemi, nie wiedząc do końca co się dzieje. Kiedy otrzeźwieli, potężny barbarzyńca podniósł bez trudu jednego z nich do góry, trzymając go bez najmniejszego wysiłku. Strach w oczach wojownika był widoczny, co Ightor postanowił wykorzystać.
-Mów! Dla kogo pracujesz!- zaczął nim potrząsać, jednak mężczyzna nie odezwał się ani słowem. Kiedy barbarzyńca potrząsnął nim kolejny raz, otworzył tylko usta pokazując brak języka, co wyjaśniło czemu nie odpowiada na zadawane mu pytania.
Przesłuchanie rozproszyło uwagę Morora, co okazało się dla niego zgubne. Drugi z wojowników doskoczył szybko do długobrodego, i przyłożył mu sztylet do szyi, zasłaniając się jak tylko mógł niskim krasnoludem.
-Stójcie! Stójcie bo zajebię tego kurdupla, jak matkę kocham!- wypowiadał słowa szybko, a jego akcent wskazywał na to, iż nie pochodzi on z okolicznych terenów. Sytuacja stała się nieciekawa. Barbarzyńca rozważał przez chwilę szybki atak na mężczyznę, jednak ten ustawił się tak, aby mieć wszystkich na oku.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 17-01-2011, 15:11   #42
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
- Tedy słuchaj, idziesz prosto... - wskazał palcem przed siebie, wizualizując drogę do wsi. Wymienił kilka szczegółów, które mogły by pomóc pojmanemu dojść do celu. Kiedy już miał go odprawić, usłyszał zamieszanie wśród rannych. Obrócił się w tamtą stronę, i spostrzegł że jeden z niedoszłych napastników trzyma krasnoluda w szachu. Przystawił mu sztylet do szyi, wykrzykując groźby i klnąc się na własną rodzicielkę, że nie żartuje.

Asgard wstrzymał nerwowo oddech, mierząc go wzrokiem. Chciał mu darować życie, ale nie puści bez zapłaty. Podniósł na nich broń, i to może i on chciał wymierzyć kapłanowi śmiertelny strzał w głowę. Zapłatę miał już obmyśloną od dawna. Wiedział, jak ma postępować w razie sądu polowego z skazańcami strony wrogiej. W tych okolicznościach pozbawił by go kciuków, by już nigdy więcej nie mógł władać mieczem ani łukiem.

Mimo groźby postąpił krok w stronę łucznika na tyle, by zrównać się z pozostałymi. Zmierzył go obojętnym wzrokiem, po czym spojrzał za dwoje kompanów dzierżących łuki, którzy stali nieopodal. Tym posłał spojrzenie zimnego zdecydowania, jak by gotów był na wszystko.

- Przecież stoimy, jak zapewne widać - wskazał zamaszystym gestem na pozostałych- wżdy nie leżymy. Zastanów się, czy aby cenisz swoje życie na tyle, by nie zginąć w bezsensownej walce? Ba, jakiej tam walce. Jak skrytobójca zarżniesz go, chowając się za jego plecami? Miej resztkę honoru, a jeśli okażesz i jeszcze rozsądek, może i darujemy ci życie. To nie są negocjacje. Jak widzisz, stoją tu ze mną doborowi łucznicy, którzy nie darują ci życia. Załóżmy, że poderżniesz mu gardło, i co? Poczniesz uciekać? Ich łuki nie sięgną twych pleców, przestrzelą ci kolana. A wiesz dlaczego kolana? Bo resztą zajmie się natura. A to wszystko dlatego, że nie puściłeś oto jego, i nie poddałeś się jak on - wskazał na Agnara - Jemu darowaliśmy życie, zdrowie zresztą też. Zastanów się, czy aby warto ginąć bez sensu?

Przemowa jak kazanie. Po skończeniu miał trochę do zarzucenia temu, co powiedział, ale co się rzekło tego już się nie cofnie. Mówił z biegu, nie myśląc zbytnio o tym co zaraz wypowie. Dla podkreślenia swych słów, położył dłoń na rękojeści miecza.

Poddaj się kretynie, a oszczędzisz nam kłopotu...
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 17-01-2011, 21:45   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tak to jest...
Niby wszystko idzie dobrze, a wystarczy na moment zająć się swoimi sprawami i spuścić kompanów z oczu, a już im się uda narobić głupot. Zamiast najpierw powiązać jeńców jak baleroniki, to zachciało się im przesłuchań.
Tak oto kończą się głupie zachowania.
Ciekawe tylko, kto ich przeszukiwał, skoro nie znalazł schowanego noża. A może ktoś nawet o tym nie pomyślał?
Może nie powinien był szukać Jokera, który wszak potrafił o siebie zadbać, tylko zająć się kompanami, którzy najwyraźniej o niektóre sprawy zadbać nie potrafili.
Asgard zaczął działanie, na szczęście, od rozmowy. Do której Xander postanowił sie dołączyć.
- Zechcesz nam powiedzieć, jak cię zwą? - spytał.
- Nie twój zasrany interes!- odkrzyknął mężczyzna. - Wypuśćcie mnie, albo zabiję tego kurdupla! - wojownik był pewny siebie i nie panikował, jednak dobrze wiedział że jest w ciężkiej sytuacji.
- Tylko nie kurdupla, do kur... - chciał warknąć krasnolud, jednak sztylet przy jego szyi został dociśnięty, co zamknęło usta niskiemu wojownikowi.
- Ano mój - odparł Xander. - Chciałbym wiedzieć, co ci na grobie wypisać, bo jeśli jemu coś się stanie, to ty nie ujdziesz z życiem. A nie wypada nikogo w lesie zostawić, to cię pochowamy. A taka bezimienna mogiła... głupio wygląda.
- Myślisz że boję się śmierci? Nic mi nie możesz zrobić!
- odparł pewnym siebie głosem wojownik, po czym zaczął cofać się ostrożnie, nadal trzymając krasnoluda za zakładnika i żywą tarczę.
- Ano widzisz... - Xander uniósł kuszę. - Zrobisz jeden jeszcze krok i strzelę. Krasnolud jest za mały, by za tarczę robić, przynajmniej dla takiego chłopa, jak ty. A że pewnie nie umrzesz od razu, to inna sprawa. Są różne rodzaje śmierci, a on - wskazał głową Ightoka - zna ich wiele. Rzuć nóż, a nie zginiesz.
Mężczyzna zawahał się na moment. Krasnolud nie miał zamiaru czekać na kolejną okazję. Wbił opancerzoną piętę w nogę wojownika, jednocześnie uderzając łokciem w okolice krocza. Brodacz miał wielkie szczęście, bowiem nóż jedynie naciął delikatnie jego odsłoniętą szyję, upuszczając mu kilka kropel krwi. Następnie kopniakiem posłał mężczyznę na ziemię.
- Dzięki.- burknął w stronę Xandera.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł Xander, robiąc parę kroków do przodu i nadeptując na uzbrojoną w nóż dłoń leżącego i unieruchaniając ją.
Z ust mężczyzny wydobył się cichy jęk, jednak nic po za tym.
- A co ci obiecano po śmierci - spytał Xander, spoglądając na jeńca - że sie jej nie boisz? Powiedz nam, co tam jest - machnął kuszą w kierunku klasztoru - a odejdziesz stąd cało i zdrowo.
Ten w odpowiedzi splunął jedynie pod nogi Xandera.
- Jeśli starczy ci odwagi idź i sam sprawdź - odpowiedział z szyderczym uśmiechem.
- Cholerny miłośnik śmierci - skomentował Xander. - Trzeba będzie jednak spełnić jego pragnienie.
- Ightoku, oddaj tamtego nieszczęśnika komus innemu, a zajmij się tym bohaterem.
- Rozbierz go, zaknebluj... Przywiążemy do jakiegoś drzewa. Za parę godzin spotka się ze śmiercią. Przy okazji sprawdzimy, czy nie ma jakichś medalionów albo tatuaży, czy czegoś w tym stylu.

Barbarzyńca bez problemu chwycił leżącego mężczyznę i uderzył nim mocno o drzewo.
- Przepraszam. - Z rozbrajającym uśmiechem barbarzyńca przeprosił wojownika, który musiał zobaczyć wszystkie gwiazdy. Następnie potężny mężczyzna począł zdzierać ubranie z więźnia.
- Ma coś. Na karku.
Przekręcił głowę związanego, omal nie ukręcając mu szyi, i pokazał tatuaż.


Potem przywiązał jeńca do drzewa. Ten, stale oszołomiony, nie stawiał oporu.
- Trzeba sprawdzić, czy inni tez to mają - powiedział Xander.

Mieli. Każdy z nich. Ork, jako jedyny, miał tatuaż na piersi, na wysokości serca, na dość rozległej bliźnie.
Niemowa oczywiście nie mógł nic wyjaśnić, ale jego kompan - owszem. Tyle tylko, że nic nie wiedział.
- Kiedyś się upiłem - powiedział. - jak się obudziłem. to już to miałem. Nie boli, nie swędzi, Ale tak jakoś mi... dziwnie.
- A kiedy mieliście wrócić do obozu? I co się dzieje, gdy patrol nie wraca?
- Xander zmienił temat.
- My to ino tak przez las chodzimy i wypatrujemy czy sie nikt nie kręci. -pociągnął nosem z zimna.
- Tak to nie wiem co będzie, bo zawsze patrol wracał. A co do czasu, to w sumie to już chyba powinniśmy być w ruinach
- odparł drapiąc się po głowie.

Jak nie urok, to sraczka, pomyślał Xander.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-01-2011, 22:34   #44
 
zodiaq's Avatar
 
Reputacja: 1 zodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodze
Całe zamieszanie, jakie wywołał nieumiejętnie więziony więzień dało jedynie więcej hałasu, niż jakichkolwiek efektów...no, może oprócz oglądania gołego, zmarzniętego na kamień tyłka wojownika.
- Sprawdźcie, czy nie przypomina tego z koperty - burknął spoglądając na pierś zabitego orka - tak wyglądasz lepiej - dodał raczej do trupa, niż stojącego obok niego krasnoluda.
W momencie gdy reszta skupiła się na gadatliwym wieśniaku i jego niemym koleżce, Ian podszedł do marznącego, dosłownie przytwierdzonego liną drzewa.
Pół-elf zwracał się do niego półgłosem, a jedyną reakcją przesłuchiwanego były stanowcze przeczenia...
- Gówno mi zrobisz - gardłowe charczenie połączone ze splunięciem szybko ściągnęło uwagę stojącego najbliżej nich Ightoka:
-Jakiś problem? - powiedział, robiąc krok w kierunku dwójki.
Wyciągnięta dłoń Iana, nie zatrzymała go, podchodził coraz bliżej.
- Powiedziałem ci co chciałeś wiedzieć. Czego jeszcze chcesz? - odparł hardo mężczyzna
-...na tym pieprzonym zadupiu wie cokolwiek...- głos pół-elfa zdradzał jego poirytowanie
Przywiązany wojownik zaczął się szamotać. Jedyne co dało się zauważyć zza potężnych pleców barbarzyńcy zasłaniającego całe zajście to kusza, ukryta dotychczas w pelerynie błądziła między oczyma więźnia:
- Mam nadzieję, że było warto - Ian pociągnął za spust...bełt podobnie jak w przypadku orka utkwił w lewym oku...trup zawisł na trzymającej go drzewa linie z uśmiechem na obryzganych krwią ustach.

- Opluł mnie - odburknął szybko na pytający wzrok barbarzyńcy - poza tym, swoim jazgotem mógł przyciągnąć resztę patroli - dokończył chowając broń i podchodząc do reszty.
- Powinniśmy się tam zakraść, skoro oni - skinął na niemowę - powinni tam być, to reszta będzie chciała się dowiedzieć co się stało...wyślą większość ludzi na poszukiwania, zanim znajdą to pobojowisko, zdążymy już pozbyć się reszty pozostałej w klasztorze, poszukać zielarki i zwiać. Część z nas powinna zająć się trupami...jednego zostawić tutaj, a resztę wlec w kierunku z którego ci dwaj idioci przyszli, to powinno skutecznie odwrócić uwagę i dać czas grupie, która przeprowadzi rekonesans na wkradnięcie się do środka. Co o tym myślicie? - wziął głęboki wdech, oczekując reakcji pozostałych...musieli działać i to szybko.
 

Ostatnio edytowane przez zodiaq : 23-01-2011 o 22:42.
zodiaq jest offline  
Stary 23-01-2011, 23:53   #45
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Tropiciel wzruszył ramionami, po czym zaczął bawić się swoim nowo zdobytym sztyletem patrząc jednocześnie jak Asgard wskazuje jeńcowi drogę ku wiosce.

Głupi... Miał swoją szansę w życiu i ją zmarnował atakując nas. Lepiej byłoby go zabić, ale cóż... nie mój cyrk, nie moje małpy.

Jednak mimo rozluźnienia na jakie sobie pozwolił, Kaldor za nic nie przeoczyłby podejrzanego poruszenia jakie nastąpiło przy krasnoludzie. Momentalnie chwycił swój łuk, z kołczanu wyszarpnął strzałę i wycelował ją w już nie tak nieprzytomnego wojownika.
Jednak gadanie pozostawił innym - Xanderowi szło to o wiele lepiej niż jemu... między innymi dlatego, że tym razem "przesłuchiwany" nie popełnił samobójstwa. Ani zabójstwa.

Kiedy chwilę później było po wszystkim, tropiciel opuścił broń i westchnął.
- Zasrana dyplomacja... - burknął pod nosem, po czym ogłosił pozostałym. - Idę się przyjrzeć tym ruinom z bliska. Jeśli to co ten mówi jest prawdą, może na nas tam czekać mała armia najemników.
Po tych słowach skierował się ku klasztorowi - możliwie cicho[14] i możliwie nie zwracając na siebie uwagi[12], a jednocześnie starając się uzyskać jak najwięcej[20] informacji[3].
 
Gettor jest offline  
Stary 27-01-2011, 01:19   #46
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Tim nie nadążał za wydarzeniami. Samobójstwo, próba zabójstwa... a wszyscy mogli ujść z życiem. Niziołek nie lubił bezsensownego zabijania, ale jak zdarzył się już przekonać w czasie swojej krótkiej kariery poszukiwacza przygód - czasem nie było innego wyjścia. Zamiast jednak brać w tym udział, Tim wolał stać z boku i patrzeć jak inni wykonują te przykre obowiązki - jakoś tak było mu wtedy lżej na duszy. Po prawdzie było to oszukiwanie samego siebie, ale jak to mawiał zawsze ojczulek 'na bezrybiu i rak ryba'.

- Rozbierz go, zaknebluj... Przywiążemy do jakiegoś drzewa. Za parę godzin spotka się ze śmiercią. Przy okazji sprawdzimy, czy nie ma jakichś medalionów albo tatuaży, czy czegoś w tym stylu.

Ta parę ostatnich chwil rozwiało wszelkie złudzenia, co do charakterów jego nowych towarzyszy. Wychodziło na to, że większość nowej bandy to byli ludzie gotowi zabijać bez najmniejszego zastanowienia i bez skrupułów... ba! bez okazywania jakiejkolwiek humanitarności...

- Ma coś. Na karku.

Kiedy tylko barbarzyńca odkrył jakiś tajemniczy tatuaż na karku jednego ze zbirów oraz gdy jednakowe zostały znalezione na ciałach pozostałych - Tim znów był w swoim żywiole. To było coś czym on może się spokojnie zająć podczas, gdy pozostali będą zabawiać się w rzeźników.

- Pokaż no mi to. Zawsze miałem łeb do takich spraw. To znaczy... może ekspert nie jestem, ale trochę się książek przeczytało. A niektóre miały też obrazki... sporo symboli wtedy żem widział to może poznam co nieco. Ojciec zawsze mówił, że pierdołami się zajmowałem, ale kto wie, kto wie kiedy takie pierdoły się przydadzą - powiedział Tim wyciągając już z torby książkę traktującą o kultach i religiach, siadając przy jednym z ciał i studiując dokładnie wytatuowany symbol. Po chwili dumania, gdy pamięć nie przyniosła odpowiedzi, niziołek począł kartkować książkę w nadziei, że może któryś symbol wyleciał mu z głowy

- Zasrana dyplomacja. Idę się przyjrzeć tym ruinom z bliska. Jeśli to co ten mówi jest prawdą, może na nas tam czekać mała armia najemników.
- Ale to sam? Toż to chyba nie najmądrzejsze jest co nie? Skoro tam więcej takich może być to samemu... noooo ja bym się nie pchał. Wszyscy tam pójdziemy. Niech Gerart najpierw tam swoje ptaszysko wyśle. Może nam powie, co tam... słyszałem kiedyś, że takie chowańce potrafią takie sztuki, tak? - zapytał Tim spoglądając na Gerarta.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 27-01-2011, 14:36   #47
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Wydarzenia od momentu dotarcia w okolice klasztoru toczyły się niezwykle szybko. Pojawienie się patrolu, atak grupy orka, przesłuchanie, samobójstwo, usiłowanie zabójstwa krasnoludzkiego wojownika. A to wszystko w przeciągu kilkunastu minut. Działo się coś naprawdę dziwnego.

Kolejnym krokiem, który grupa zdecydowała się podjąć, było sprawdzenie, co takiego dzieje się w ruinach klasztoru. Ruszyli ustalonym szykiem w stronę niegdyś wspaniałej budowli. Kaldor, który miał iść na zwiad sam, nie był zadowolony z towarzystwa reszty. Towarzystwo niewyszkolonych w skradaniu się osób było jego zdaniem złym pomysłem, jednak nawet jego pomrukiwania i grymasy na twarzy nie zniechęciły pozostałych członków grupy do zobaczenia na własne oczy, co takiego dzieje się w ruinach.

Osiem sylwetek różnego rozmiaru skradało się po lesie, chowając się to za drzewem, to za krzakiem czy w jakimś dole. Ostrożnie, metr po metrze, zbliżali się do wzgórza, za którym znajdowały się ruiny. Na szczęście dla grupy, po okolicy nie kręciły się kolejne patrole, które bez problemu odnalazłyby zbliżające się do klasztoru postacie. Ślady na śniegu były zbyt widoczne, by można je było przeoczyć.
W końcu dotarli na szczyt wzgórza. U jego podnóża, na wprost grupy, widniały pierwsze części zrujnowanej świątyni. Ruiny zajmowały dość dużą powierzchnię. Zlokalizowane w kotlinie, niedaleko rzeki nie mogły rzucać się w oczy. Większa część klasztoru była w gruzach, jednak kilka ścian i pomieszczeń przetrwało. Wśród zawalonych ścian i resztek poszczególnych pomieszczeń nie było widać nikogo.



Dopiero w dalszej części, którą wprawne oko obserwatora mogło określić jako pozostałość po głównej części klasztoru, poruszały się sylwetki ludzi i orków. Ci, którzy byli widoczni z pozycji zajmowanej przez grupę, kopali w ziemi kilofami i łopatami, odrzucając gruz z podłogi i ziemię na jedną, dość pokaźnych rozmiarów stertę.

Towarzysze postanowili zbliżyć się jeszcze bardziej do pracujących osób, mając nadzieję na uzyskanie informacji na temat tego, co robiono. Skradanie się pomiędzy ścianami i pozostałościami po niegdyś dużej budowli nie było trudne, i nawet potężny barbarzyńca nie miał z tym większych problemów. Złamana pod naciskiem buta gałązka czy kopnięty kamień nie zwracał uwagi pracujących niedaleko mężczyzn.
Gdy członkowie grupy znaleźli się bliżej centralnego punktu ruin, gdzie wykonywane były prace, dostrzegli dziwne zachowanie kopiących w ziemi postaci. Ich ruchy były mechaniczne, w niczym nie przypominały pracy zwykłych ludzi czy orków. Wzrok twardo utkwiony w dziurze czy łopatach nie był czymś naturalnym. Nie było po nich widać śladów zmęczenia, choć to można było tłumaczyć tym, iż mogli oni dopiero swoją pracę rozpoczynać. Nie mniej, sprawa nie wyglądała normalnie.

Wieża, która widniała z oddali pomiędzy drzewami, znajdowała się na górce tuż obok klasztoru, w kierunku rzeki. Z bliska widać było, iż niedawno została wyremontowana i jest przez kogoś zapewne zamieszkiwana. Świadczyły o tym palące się wewnątrz świece i ruch postaci, widoczny co jakiś czas w którymś z okien. W jej bezpośredniej okolicy znajdowały się cztery namioty. Jeden mniejszy, należący zapewne do kogoś wyższej rangi, oraz trzy większe, służące prawdopodobnie jako nocleg dla patrolujących okolice żołnierzy i robotników. Pomiędzy nimi, na środku małego placu utworzonego między namiotami i dwoma wozami, rozłożone były skrzynie, kilka beczek oraz otoczone kamieniami palenisko. Mimo, iż nie było widać nikogo w okolicy namiotów, ognisko płonęło przypiekając znajdujące się na ruszcie mięso.

Towarzysze, nadal ukryci pomiędzy ruinami, przyglądali się wykopaliskom. Niestety dla nich, nikt nie odzywał się ani słowem, tak więc zdobycie informacji na temat celu prowadzonych prac było niemożliwe, a z ich obecnych pozycji nie sposób było dostrzec wnętrza dołu. Nagle wszyscy pracujący przerwali swoją pracę, odsuwając się kilka kroków, ze spuszczonymi głowami. Po kilku krokach zatrzymali się i jednocześnie uklękli na lewych kolanach. Zaraz po tym z jednego z przejść, które zachowało się w całości, wyszło kilka postaci. Pierwszy kroczył wysoki mężczyzna. Jego brązowa szata była prosta, zdobiona jedynie przy rękawach i na piersi złotymi nićmi. Widać było na pierwszy rzut oka, iż jest wykonana była z najwyższej jakości materiałów. Szyje zdobił dziwny medalion, a twarz skryta była w kapturze. Ruchy czarodzieja były stanowcze i wskazywały na pewność siebie. Od postaci mężczyzny emanowała dziwna aura, wyczuwalna nawet przez tych, którzy nie parali się magią. Wydawało się, że temperatura po przybyciu mężczyzny obniżyła się o kilka stopni a dźwięki stały się przytłumione.


Tuż za nim podążała wysoka, piękna kobieta. Jej zielone oczy wyróżniały się pośród burzy kasztanowych włosów. Na jej ubiór składały się skórzana spódniczka z masywnym pasem oraz wykonana z tego samego materiału górna część ubrania. Na lewej nodze widniał wysoki nagolennik, zaś prawa ręka okryta była ochraniaczem. W lewej ręce kobieta dzierżyła miecz. Na jej twarzy oraz odkrytych częściach ciała widniały liczne tatuaże w postaci zawiłych wzorów. Kroczyła pewnie tuż za czarodziejem, rozglądając się po okolicy z drwiącym uśmiechem na twarzy. Widać było, iż kobiecie w żaden sposób nie przeszkadza niska temperatura panująca w około. Zatrzymała się po prawej stronie czarodzieja, dwa metry za nim.


Tuż za dwójką postaci kroczyło trzech mężczyzn. Dwaj z nich ubrani byli w szaty podobne do posiadanych przez maga. Jedyna różnica polegała na braku złotych zdobień na rękawach. Stanęli w przejściu, wpatrując się uparcie w postać tajemniczego mężczyzny.

Ostatni szedł wysoki, potężnie zbudowany ork. Jego masywne ciało chronione było tylko naramiennikiem oraz ochraniaczami założonymi na rękach od łokcia po dłonie. Na głowie barbarzyńca miał hełm, w dłoni zaś dzierżył pokaźnych rozmiarów miecz. Ogromne, nawet jak na przedstawiciela jego rasy, muskuły zdobiły dziwne tatuaże, a kroki stawiane przez orka wprawiały ziemię w delikatne drżenie. Ślina ciekła mu z kącika ust, a głośne sapanie słychać było z daleka.


Towarzysze w ostatniej chwili zdążyli schować się za pozostałościami ścian. Ightok musiał położyć się na ziemi, bowiem w miejscu gdzie się znajdował elementy ruin nie były zbyt wysokie, i barbarzyńca mógłby być widoczny. Moro chwycił swoją broń i ustawił się przy końcu ściany, gotowy do walki w każdej chwili.

Postacie, które pojawiły się na miejscu pracy przyglądały się przez chwilę poczynaniom robotników. W końcu czarodziej przemówił. Jego głos był głęboki i nie pasujący do żadnego człowieka. Dało się w nim wyczuć coś demonicznego, nie z tego świata.
- Cristin, czemu prace posuwają się tak wolno?- spytał kobietę z mieczem w ręce.
- Wybacz Panie. Mamy mało robotników.- odparła ze strachem w głosie kasztanowo włosa.
- Nie dostaniecie więcej, mamy też inne projekty. Macie pięć dni na dokończenie prac. – niewypowiedziana groźba zawisła w powietrzu. Po chwili odwrócił się do orka.
- Urgushu, są jakieś problemy?-
- Nie Panie. Okolica jest patrolowana przez moich ludzi cały czas. –
odparł ork z dużą dozą szacunku w głosie.
- Nie lubię gdy kłamiesz. Wysyłaj patrole zgodnie z moimi instrukcjami. Albo dołączysz do pracujących tutaj. – tym razem groźba była jawna, mimo iż ton mężczyzny nie zmienił się nawet na moment.
- Tak Panie. Przepraszam. Zaraz powysyłam patrole. – wyraźnie przestraszony ork skłonił się nisko.

Po tych słowach tajemniczy mężczyzna wraz z dwójką zakapturzonych postaci ruszył w kierunku wieży, pozostawiając kobietę i orka samych sobie. Pracownicy, gdy tylko mag oddalił się, wróciły do swojej pracy. Dwie postacie odetchnęły z ulgą.
- Ty idioto, czemu go okłamujesz?! – warknęła wyraźnie zła kobieta.
- Zamknij się suko! – odgryzł się ork, ukazując rząd ostrych zębów.
- Kupo gówna, nie chcę skończyć przez twoją durnotę tak jak oni! – niemal krzyknęła pokazując ręką na pracujących przy dole. Ork odrzucił swoją broń i chwycił swoim łapskiem za gardło Cristin, podnosząc ją w powietrze. W tym samym momencie dłoń kobiety wyprostowała się, a sztylet, którego ostrze zabłysło w jej dłoni, znalazło się przy szyi potwora. Przez chwilę dziwna dwójka stała w takiej pozycji. W końcu kobieta opuściła rękę z bronią, a ork odstawił ją na ziemię. Bez słowa wzięli swoje rzeczy i ruszyli w ślad za mężczyzną w kierunku wieży.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 27-01-2011 o 16:51.
daamian87 jest offline  
Stary 29-01-2011, 00:07   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na Olidammarę, przemknęło przez głowę Xandera, gdy przedstawienie, którego mimowolnymi świadkami byli, zakończyło się. Nie do wiary...
Wszystko, co widział, nie wyglądało na zwykłą zależność między władcą a poddanymi. Bardziej na władcę marionetek. Paręnaście laleczek posłusznych woli swego pana bez oporu wykonujących każde polecenie.
Czy gdyby kazał im ruszyć z łopatami na zbrojny oddział, to czy również by posłuchali? Xander był przekonany, że zrobiliby to bez jednego słowa protestu.
- Gdzie myśmy trafili... - powiedział szeptem, słyszalnym tylko dla najbliższych. - A mówiąc precyzyjniej - na co trafiliśmy...

Nie wyglądało na to, by trwała tu odbudowa klasztoru. Raczej można by sądzić, że mężczyźni, którzy ochoczo machają łopatami i kilofami, usiłują wydobyć zasypany skarb. Albo chcą się dostać do zasypanych podziemi.
Głęboko zasypanych, jeśli trzeba było kopać jeszcze co najmniej pięć dni. I czemu się spieszą? Czas ich goni?
Lepiej byłoby nie wpaść w ręce tego emanującego zimnem maga, bowiem kopanie ziemi czy jej rozwalanie kilofem w ogóle Xanderowi nie opowiadało. A wyglądało na to, że nie miałby wielkiego wyboru, skoro maga bała się nawet tamta dwójka, odpowiadająca najwyraźniej za ochronę całego terenu.
Nie miał pojęcia, w jaki sposób 'Zimny' (bo tak postanowił dla ułatwienia nazwać maga) zdołał skłonić do niewolniczej wprost pracy tyle osób. Jakim zaklęciem zniewolił umysły tych wszystkich kopaczy? Nie jednego czy dwóch, a jedenastu mężczyzn, orków i ludzi, z jednoosobową przewagą tych ostatnich, którzy na dodatek pracowali w zgodzie, posłuszni jak baranki
Działała tu tylko sama moc maga, czy dodatkowo wspomagał się on jakimś artefaktem?
Zastosowana tu magia była i potężna, i paskudna. Z tego też powodu Xander nie miał ochoty na bliższy kontakt z tą potęgą. Powiadają co prawda, że najlepszy nawet mag z nożem w plecach poważnie traci na umiejętnościach, problem jednak polegał na tym, że najpierw trzeba mu ten nóż wsadzić w plecy, a to mogło być dość skomplikowane.
'Zimny' z pewnością dbał o własną skórę i z pewnością zapewnił sobie ochronę, nie licząc tylko i wyłącznie na jakichś tam zbrojnych.

- Jeśli oni zaraz wyślą patrole, to lepiej by było zrobić coś rozsądnego - powiedział cicho. - Wywabić jeden czy drugi oddziałek, pokonać, jeśli nie będą zbyt liczni, ale jak nas dopadną większą siłą to lepiej by było, żebyśmy byli z dala od tego maga. Bo ja nie chciałbym skończyć tak jak oni. - Wskazał na pracującą gromadkę. - Zimnym trupem też nie chciałbym być - dodał. - Jak sądzicie, z iloma damy sobie radę, w dodatku w jeden wieczór?
 
Kerm jest offline  
Stary 29-01-2011, 15:13   #49
 
zodiaq's Avatar
 
Reputacja: 1 zodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodze
Cała ta sytuacja śmierdziała magią...była nią umazana..
- Z punktu A, do punktu B, hm? - zagadną ironicznie, szeptem Kaldora.
Oczywistym było, że robotnicy są pod czyjąś kontrolą...synchronizacja, mechaniczne ruchy, brak kaszlnięć, kichnięć, "kurw". Pojawienie się maga i jego obstawy jedynie uświadczyło go w jego domysłach.
- Powinniśmy wrócić tu w nocy...przeszukać namioty, rozejrzeć się...- mruknął odprowadzając wzrokiem rudowłosą - o tym, że pieprzony karczmarz wpędził nas w bagno chyba nie muszę mówić.- dokończył starając się dojrzeć gdziekolwiek zielarki, po którą ich tu przysłano...jaką ona ma w tym wszystkim rolę? Może to jej specyfiki "przeprały" mózgi tych żywych trupów.
Kolejny powód stojący za tym, żeby nie zadawać się z magami, wiedźmami i resztą magicznej watahy...
 
zodiaq jest offline  
Stary 30-01-2011, 18:52   #50
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kaldor był bardzo niezadowolony z towarzystwa reszty drużyny w czasie zbierania informacji. Ci idioci chyba nie wiedzieli czym jest zwiad... później będzie musiał im to przeliterować, jeśli mają nadal razem pracować.
Przy samych ruinach z zaciekawieniem przyglądał się pracującym robotnikom zastanawiając się jednocześnie jakież to silne uroki muszą tutaj działać. Ktokolwiek zauroczył te osoby musiał mieć potężną moc - taką, z którą tropiciel nie miał ochoty się mierzyć.

Po chwili robotnicy zgodnie zaprzestali pracy i zrobili przejście swojemu panu. Idealni niewolnicy, niemal jak w teatrze lalek! Chwilę później przyszedł ich władca i...
...nie. Chwila, przecież to nie... ale... tutaj... gdzie... czemu...

Pytania zaczęły się kłębić w głowie Kaldora po ujrzeniu rudowłosej. Stracił poczucie rzeczywistości do tego stopnia, że dopiero po chwili zorientował się, że ręka go boli i nie wie czemu - przyczyną okazało się być nadmierne ściskanie kamienia będącego kawałkiem muru za którym próbował się kryć.
Niemal rozkruszył go w dłoni, kiedy ujrzał jak ork podnosi Cristin w powietrze.

Tylko spokojnie... nie wyskakuj tam teraz, bo pozabijasz nas wszystkich... załatwisz to później... nie reaguj...
- Z punktu A, do punktu B, hm? - zagadnął ironicznie Ian.
...emocjonalnie.
W odpowiedzi posłał tylko elfowi spojrzenie pełne wściekłości i zasyczał zawistnie.
- Wygląda na to, że naszą zielarkę zmieniono w jedną z tych bezmózgich maszynek. - powiedział po dłuższej chwili uspokajania się, jednak wciąż czerwony na twarzy. - Nie wiem, czy wybijanie patrolów cokolwiek da. Raczej tylko zwrócimy na siebie ich uwagę. Jeśli przyjdzie nam się zmierzyć z tym magiem, to prędzej padniemy mu do stóp niż wyciągniemy na niego broń. Tak myślę. Można by za to spróbować z tą dziewczyną... znaczy nie wygląda na zbyt zadowoloną z całej tej sytuacji, może nam pomoże ją rozwiązać?
 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172