Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2011, 20:07   #31
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gerard owinięty swym zimowym kocem wraz z resztą drużyny siedział w krzakach i wysłuchiwał ich spostrzeżeń. Fakt sytuacja nie była ciekawa zwłaszcza, że stary opuszczony klasztor nie wydawał się taki opuszczony. Miało te swoje złe i dobre strony. Dobrą stroną było to, że możliwe iż przypuszczenia Czarodzieja co do pobytu tu pewnych osób były słuszne... Zła była taka, że jeszcze nie był gotowy na takie spotkanie zwłaszcza, że w klasztorze zapewne było o wiele więcej osób. Mag zastanowił się na chwile odcinając myśli od ogólnej dysputy.
Jeżeli oni tam są, to co zrobi? Jak ma sobie z nimi poradzić? Skoro on był dopiero nowicjuszem na swej ścieżce magii, nie miał szans nic wskórać. Jednak przysięga to przysięga, kto wie co przyniesie los. Pierwej było trzeba dowiedzieć się więcej o osobach które aktualnie zasiedlały klasztor. Wiedza to potęga jak to mawiał mistrz Gerarda.

- Ktoś, kto wygląda najbardziej niepozornie i niewinnie powinien ich zagadać – zaproponował Xander. - Na przykład poprosić o pomoc. W zależności od ich reakcji zobaczymy, czy bierzemy ich żywcem, czy też trzeba będzie odesłać ich dusze w ręce bogów.

Gerard westchnął powołując tym samym do istnienia mała chmurkę pary wodnej i unosząc delikatnie swój kostur odkaszlnął by zwrócić na siebie uwagę reszty.
- Ja mogę pójść. Jako jeden z nielicznych jestem tu niemal nieuzbrojony i całkowicie nie opancerzony. Nie sądzę by tamci dwaj byli zadowoleni z widoku potężnie zbudowanego zbrojnego uzbrojonego po zęby. Facet z laska okryty kocem wzbudzi z nas wszystkich chyba najmniej podejrzeń. Wmówię im, że jestem zagubionym wędrowcem czy tam kupcem. – zadeklarował się czarodziej.
- Pewnie, idź. Ale miej jakąś broń w gotowości, albo czar. Ja zajdę ich od boku i zaszyję się między drzewami osłaniając cię w razie gdyby coś poszło nie tak. – powiedział łowca wskazując drzewa na wschód od dwuosobowego patrolu.
- Jaki czar będę miał pod ręką. – oznajmił z uśmiechem mocniej zaciskając dłoń na kosturze.- A jednocześnie mogę przydać się jeżeli chodzi o zwiad całego klasztoru. Znaczy się nie tyle co ja, acz Ignis. – to mówiąc spojrzał krukowi w oczy i powiedział do swego chowańca.- Leć nad klasztor i zobacz ilu jest tam ludzi. Wypatruj broni, oraz kobiet. Zrozumiałeś? Nie lataj tam za długo, potem wróć tutaj.
- Kraa, tak Kraa.. – zaskrzeczał Ignis i rozłożył skrzydła po czym wzbił się w powietrze i poleciał w stronę klasztoru.
- Ignis zna ludzką mowę więc gdy wróci, a ja jeszcze będę rozmawiał z tamtą dwójką to opowie wam co widział – wytłumaczył mag w myślach dodając „ Albo gdy będę nieprzytomny, ciągnięty po śniegu”
- O ile nie uznają tego za zły omen i go nie zestrzelą. – mruknął Xander, a Gerard przemilczał tą wypowiedź. Po czym wyprostował się odwrócił, i mruknął. – No to nie ma co zwlekać idę przekonać się co to za jedni.

Czarodziej owinięty w koc wyszedł z krzaków złorzecząc pod nosem na gałęzie i wspierając się na lasce ruszył w stronę dwójki zakapturzonych postaci. To, że gdzieś w pobliskich krzakach czaił się łowca dodawało mu otuchy. Gdy tamta dwójka już go dostrzegła on uniósł delikatnie dłoń w geście powitania, oraz pokazania, że nie ma złych zamiarów i powoli idąc w ich stronę powiedział na tyle głośno by być usłyszanym.
- Panowie z nieba mi spadliście! Błąkam się po tym lesie już kilka dobrych godzin i doprawdy nie mam pojęcia gdzie jestem! Tak to jest jak człowiek idzie gdzieś bez mapy. Ach ale gdzieś ma maniery jestem Gustaw miło mi was poznać. – przedstawił się używając pierwszego imienia które przyszło mu do głowy. A, że większość czasu przebywał ze swym mułem i chowańcem skojarzenie było przewidywalne. – Jestem podróżnikiem, zwiedzam te odległe krainy by lepiej je poznać i zobaczyć co ciekawego słychać w tych stronach. To co panowie oświecicie zagubionego informacją gdzie to go nogi zawiodły? – zwrócił się do zakapturzonych z uśmiechem, a w myślach już przygotowywał przydatne formuły zaklęć.
 
Ajas jest offline  
Stary 10-01-2011, 13:58   #32
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
' Dziwne, nawet bardzo...'

Drużyna stanęła, najwidoczniej zakłopotana nagłą obecnością patrolu. Z oddali, najprawdopodobniej z klasztoru dobiegały odgłosy pracy. Kapłan popatrzył raz jeszcze na patrol czy aby posiadają broń przy boku. Z tej odległości jego oczy nie był na tyle bystre, aby dojrzeć. Na dodatek sprawę utrudniał padający śnieg.

' Ktoś odbudowuje klasztor, uprowadza zielarkę oraz wystawia patrol. Czegoś się obawiają... a może doszły ich słuchy, że została zebrana ekipa na nich. Ale kto, na wszystkie tarcze tego świata osiedla się w starym klasztorze na końcu świata. Nie wydaje mi się, by byli to pierwsi-lepsi zbóje. '


Spojrzał na wieżę, która wznosiła się nieopodal. Styl, łuki, okna... nic, z niczym mu to się nie kojarzyło. Tutaj zdał by się krasnolud z swoim nosem do kamieniarstwa.

W szeregach zabrzmiały szepty, dogadywanie się co trzeba zrobić. Najchętniej poszedł by on sam, wraz z magiem. Miał szybki plan, wraz z mocnym alibi, ale Gerard nie podzielił jego zdania. Wyszedł sam, na spotkanie z dwojgiem.

Wstyd mu trochę było, że to nie on właśnie idzie tam na spotkanie z nimi. Cóż poradzić, jeśli oni wyciągną żelazo z jaszczurów, to na pewno on będzie pierwszym, który wybiegnie zza krzaków.

Chwycił za rękojeść, i mocnym ale spokojnym ruchem szarpnął za miecz. Wyciągnął go na kilka centymetrów, po czym schował go z powrotem. Na mrozie to cholerstwo lubiło zawsze przymarzać.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan

Ostatnio edytowane przez Hermit : 10-01-2011 o 14:00.
Hermit jest offline  
Stary 11-01-2011, 00:04   #33
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- Ha! Może poczarujem, jak tamci się rzucą na Gerarda! Dobrze. Trzeba się rozwijać w magicznej sztuce, a nie w miejscu stać i dać się innym prześcignąć. Sztuka magiczna ma to do siebie, że jak się nie praktykuje, to się cofa i po pewnym czasie to można zostać mułem, a nie magiem. Poczarujmy, poczarujmy... hmm czym by ich tu spopielić jeśli nam biednemu Gerardowi będą gardziel poderżnąć próbowali. Niech no pomyślę... niczym - nie zdążym pewnie zareagować nim oni go wypatroszą. Mag i lezie prosto w kłopoty jak bezmyślny zakuty w stal wo.... yyy - Tim przerwał na moment, gdy dotarło, że stoi pośród wojowników - ... bezmózgi ork - dodał po chwili zastanowienia.

Sprawa śmierdziała nawet mimo tego, że niziołki nie mają nadludzko wykształconego węchu. Być może jest on bardziej w kwestii powonienia wyczulony niż inni - wszak mówi się, że niziołek dobrą strawę to nawet zza siedmiu gór czuje, ale to chyba nie ma zastosowania do takich sytuacji.

- Panowie, panowie. Lepiej szykujmy się na odsiecz Gerardowi. Tamci dwaj to by bici w ciemień być musieli, żeby łyknąć bajkę jakoby był on samotnym wędrowcem. Pełno naszych śladów jest - wystarczy, że się rozejrzą.

Niziołek umilknął na chwilę rozważając co też mógłby zaserwować tym delikwentom na wypadek potyczki oraz też snując plany odnośnie ewentualnych nowych znajomości w przypadku, gdyby jednak okazali się przyjaźni. Więcej luda - lepsza zabawa - tak zawsze było i zapewne będzie.

- Wieta co... to ja może lepiej usunę im się z drogi jeśli mieliby nas zauważyć. Ktoś zechce być moim bodygwardem? Dla szczęśliwca czeka nagroda - stawiam najbliższe piwo.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 11-01-2011, 09:56   #34
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Kaldor chowając się za drzewami i nierównościami terenu obszedł patrol z boku. W razie potrzeby mógł zaatakować dwóch niespodziewających się niczego mężczyzn. Przyczajony za konarem grubego drzewa obserwował z boku rozwijającą się sytuację.

Gerard po wysłaniu na przeszpiegi swojego ptasiego przyjaciela ruszył w stronę patrolu. Wojownicy jednak nie byli przyjaźnie nastawieni, gdy go tylko bowiem zobaczyli jeden z nich dobył swojego miecza, do tej pory spoczywającego w pochwie, drugi natomiast zdjął szybkim ruchem łuk z pleców, a strzała nie wiadomo skąd znalazła się na cięciwie. Mężczyzna wycelował w nadchodzącego Gerarda, drugi uzbrojony w miecz przyjął pozycję bojową i odparł.
-Stój!- w jego głosie dało się słyszeć nutę strachu.
-Ani kroku dalej albo cię zabijemy! Czego tu szukasz?- wydawało się, że nie słyszał słów wypowiedzianych przez maga kilka chwil wcześniej. Jego nerwowe ruchy zdradzały brak doświadczenia w podobnych sytuacjach. Patrzyli nerwowo to na siebie nawzajem, to na nadchodzącą postać.

Reszta grupy, schowana za różnymi przeszkodami, obserwowała całe zajście. Podmuchy wiatru utrudniały zrozumienie wypowiedzianych słów, doleciały do nich jedynie urywki rozmowy. Nie mieli jednak okazji do długiego przyglądania się sytuacji. Moror usłyszał kolejne kroki, po chwili jego przypuszczenia potwierdziły się. Na wzgórku, między resztą grupy a domniemaną lokacją klasztoru pojawiła się grupa czterech postaci. Wyróżniał się wśród nich ork, uzbrojony w duży topór. Przy boku wisiał niewiele mniejszy miecz, zaś ciało potwora chroniła dobrze wykonana zbroja.


Gdy tylko zobaczył kryjącą się grupę, warknął coś do swoich towarzyszy, którymi byli trzej mężczyźni. Jeden z nich dobył łuku, nałożył strzałę którą błyskawicznie wypuścił w stronę nieproszonych gości. Bogowie musieli być dzisiaj po stronie Asgarda, a z pewnością Hord był po jego stronie, strzała bowiem utkwiła w drzewie zaledwie kilka centymetrów obok głowy kapłana. Pozostała trójka, z orkiem na czele, ruszyła z okrzykiem bojowym na ustach na przeciwników. Ich przewagą była pozycja, którą zajmowali, atakowali bowiem z góry. Problemem był jednak stan podłoża. Świeży śnieg powodował ślizganie się, przez co co chwilę zbiegająca trójka traciła na chwilę przyczepność, jednak ciężkie pancerze skutecznie pozwalała im utrzymać się na nogach. Towarzysze mieli tylko chwilę na reakcję, nie było czasu na przygotowanie jakiegokolwiek szyku czy taktyki. Mężczyzna z łukiem już sięgał ręką po kolejny pocisk a z każdą sekundą atakujący byli bliżej. Na ich twarzach dostrzec można było zacięcie oraz wściekłość. Widać było po nich, że, w przeciwieństwie do patrolu, są to doświadczeni wojownicy.

Sam patrol nie do końca wiedział co się dzieje. Widzieli wyłaniające się sylwetki, jednak nie wiedzieli co o tym myśleć. Nie skojarzyli prawdopodobnie wędrowcy z grupą, bądź byli tak przerażeni rozwojem wydarzeń, że nie mogli zebrać się w garść i zaatakować. Dało to Gerardowi i Kaldorowi okazję do ataku bądź ucieczki i wsparcia towarzyszy w cięższej walce.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 11-01-2011, 11:50   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Xander, z bronią gotową do strzału, obserwował rozwój zdarzeń. Wszystko zależało od tego, jak patrol, a dokładnie jego członkowie, potraktują samotnego wędrowca. Rozpoczną rozmowę? Wypytywanie? Zaproszą elegancko do klasztoru, czy czym była aktualnie budowla? A może od razu sięgną po broń i zaczną strzelać, rzucać czary czy też stosować inne środki mające na celu pozbawienie przybłędy życia.
Trzeba było być gotowym na wszystko, w tym i na błyskawiczne usunięcie tamtej dwójki z tego świata. W końcu nie po to posłali Gerarda, by patrzeć bezczynnie jak ktoś go zabija.

Pierwsza faza spotkania nie dostarczała zbyt wielu powodów do obaw. Zachowanie ludzi z patrolu było mniej więcej takie, jakiego można się było spodziewać po kimś, kto pilnuje terenu na jakimś odludziu. No i nie zaczęli od strzelania, co było objawem dość pozytywnym.


Plany to mają do siebie, że niekiedy nie wychodzą, nawet jeśli ich twórcy przewidzieli wszystkie przypadki, od tych pewnych poczynając, na nieprawdopodobnych kończąc. Ułożony naprędce plan przypominał iście koronkową robotę - tyle miał dziur. A najbardziej oczywista oczywistość, że patroli może być więcej, nikomu nie przyszła do głowy.
O ile dwójka stanowiąca pierwszy patrol nie bardzo wiedziała, jak potraktować zwracającego się do nich wędrowca, o tyle nowo przybyli mieli jasno sprecyzowane plany - najpierw pozabijać kogo się da, a potem zadawać pytania. gdyby ktoś miał szczęście przeżyć. Albo pecha - ork i jego kompani nie wyglądali na zbyt miłosiernych i pewnie lepiej byłoby szybko zginąć, niż dostać się w ich ręce.

Najpierw zabij tych, których możesz zabić szybko. Innych zostaw na deser.
Xander nie brał udziału w zbyt wielu zbiorowych potyczkach, ale tę zasadę znał, przynajmniej teoretycznie. Łatwiej zabić lekkozbrojnego łucznika, niż wbitego w solidne blachy orka.
Joker skoczył w śnieg. Najwyraźniej nie czuł się na siłach zmierzyć z wrogami znacznie większymi od myszy czy szczurów. Xander, miast iść w jego ślady, uniósł kuszę i strzelił do człowieka sięgającego po kolejną strzałę.
Bełt wbił się głęboko w udo łucznika. Ten wypuścił broń z ręki i z krzykiem zwalił się w śnieg.
Dzięki ci, Panie, pomyślał Xander.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-01-2011 o 14:08.
Kerm jest offline  
Stary 11-01-2011, 19:17   #36
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- Nooo to pięknie. A mówiłem, mówiłem. Tylko ba... nikt nie słucha niziołka, co to większości ledwo do pasa dorasta... a czasem warto. Teraz masz ci babo placek - płacz będzie. Chłopcy... zróbcie miejsce wybawicielowi - powiedział Tim zakasając rękawy a myślami przelatując już po stronicach przeglądanej rano księgi magii zastanawiając się czym też ugotować celujących w jego towarzyszy złoczyńców - Kto to widział, żeby magus pchał się bezmyślnie w kłopoty jak jakiś durny, okuty w stal wo.... - niziołek ugryzł się w język zdając sobie sprawę, że otaczają go właśnie tacy okuci w stal wojownicy, a po chwili zastanowienia kontynuował - ...ork...

Już miał rzucać czar mający wybawić Gerarda i Kaldora z kłopotów, gdy jego uszu dobiegł chrapliwy głos wypowiedziany przez wyjątkowo szpetną mordę.

- A propo orków... normalnie jakbym sobie wykrakał - powiedział mag w chwili, gdy pocisk wystrzelony przez jednego ze zbirów wbił się w drzewo obok kompana. W tym momencie Tim dziękował Tymorze za dwie rzeczy - pierwszą z nich był fakt, że to nie mag był celem, drugi powód to taki, że strzelec najwyraźniej nie był górnych lotów.

- Któryś z was pamiętam lubił rąbać orki. No to do roboty. Ale zaraz, zaraz - najpierw ja - powiedział Tim szperając w jednej ze swoich kieszeni. Chwilę później ściskał w dłoni malutki woreczek z którego naprędce wyciągnął garść kolorowego pyłu.

Szarżujący ork i jego kompani nie mieli zapewne jeszcze pojęcia co ich czeka. Tim przesunął się tak by dobrze widzieć wspomnianą trójkę po czym wyrzucił w ich stronę trzymany w ręce kolorowy pył wypowiadając jednocześnie niezrozumiałe dla większości słowa mocy. Pył poderwał się do lotu napędzany siłą zaklęcia i poszybował w stronę nadciągających wrogów. Niziołek nie lubił bezsensownej przemocy ani zabijania, ale rozumiał że w niektórych sytuacjach trzeba dokonać wyboru - albo zrobi się coś czego się nie lubi, albo samemu stanie się szaszłykiem ponakłówanym różnego rodzaju żelastwem. Mag zbyt bardzo lubił swoje życie, żeby chcieć już teraz oddać się w ramiona bogów. Zresztą... co by powiedzieli rodzice... Wybór był zatem prosty.

W chwili, gdy strzała wypuszczona moment temu przez Xandera powaliła pozostałego na wzgórzu łucznika, kolorowy pył dotarł do nadciągającej trójki i rozbłysnął, wybuchając feerią barw niczym rozszerzająca się we wszystkie strony fala eksplozji. Gdy światło zniknęło pozostały jedynie dwa leżące na ziemi ciała ludzi oraz potykający się o własne nogi ork z wyjątkowo tępą miną, nawet jak na orka.

- Nooo chłopcy. Huzia na Józia! Ktoś z was pamiętam, że lubił ciąć orki. Bądźcie delikatni to może nam jeszcze co nieco powiedzą - powiedział Tim klaskając w dłonie z zadowolenia i otrzepując resztkę pyłu - Aaa... tylko to nie będzie trwać wiecznie, więc weźcie się ktoś do roboty.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 11-01-2011 o 19:22.
Cosm0 jest offline  
Stary 11-01-2011, 20:44   #37
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gerard był o tyle mile zaskoczony, że nikt do niego jeszcze nie strzelił. Zawsze to jakiś plus, chociaż sytuacja wcale mu się nie podobała. Dwójka patrolujących okolice wyglądała na żółtodziobów, ale odgłosy zza pleców maga wskazywały na to, iż ktoś odkrył kryjówkę jego towarzyszy. Czas było chyba na mniej humanitarne metody. Czarodziej nie lubił używać swojej magii przy takiej widowni, nie chciał mieć z tego tytułu potem problemów, ale mus to mus jak to mawiają.

Dwójka zbrojnych naprzeciw której stał wyglądała na niezwykle przestraszonych całą sytuacją co tez mag wykorzystał. Stuknął kosturem o ziemię zatapiając jego koniec w śniegu i spojrzał na swych przeciwników.
- Przykro mi że musze to robić. – mruknął po czym zaczął wypowiadać formułę zaklęcia. Mówił to w tajemniczym języku jednak gdyby ktoś znał mowę ognistych stworzeń mógłby rozpoznać słowa. – Duchy pradawnego ognia, użyczcie mi pierwiastka swojej potęgi, uformujcie płomień który bezbłędnie dosięgnie mych przeciwników- gdy wymówił ostatnie sowa swego zaklęcia, po jego lasce przebiegła cienka spirala ognia.

Czarodziej błyskawicznie wystawił kij przed siebie czubkiem celując w łucznika. Gdy ogień dotarł do czubka kostura wystrzelił w stronę łucznika formując w powietrzu płonący pocisk. Ogień zawirował w powietrzu i mijając zbrojnego uderzył w tors łucznika
dotkliwie go parząc. Magiczny ogień który stworzył Gerard był bardzo podobny do typowego zaklęcia Magicznego pocisku, z tą różnica że zamiast czystej energii magicznej uformowany był z płomieni.

Gdy łucznik został trafiony mag zaczął biec w stronę najbliższych krzaków by skorzystać z ochrony jaka mogły mu zapewnić.
 
Ajas jest offline  
Stary 11-01-2011, 22:05   #38
 
zodiaq's Avatar
 
Reputacja: 1 zodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodze
Błyskotliwy, jak się początkowo wydawało plan, okazał się totalną klapą. Nie dość, że Gerard został "przyskrzyniony" to na dodatek na grupę szarżowali uzbrojeni napaleńcy z orkiem na czele...spoglądając kątem oka na mierzącego do łucznika Xandera sięgnął za plecy, zmarznięte palce zacisnął na dębowej rączce, umocowanej w skórzanej kieszeni od wewnątrz peleryny. Lekka, ręczna i co najważniejsze naładowana kusza kluczyła przed okiem półelfa...
"Wybory...wybory..."
Łucznik już leżał skowycząc na ziemi
"...jeszcze dwóch...plus ork....ork...topór, nogi..."

- Któryś z was pamiętam lubił rąbać orki. No to do roboty. Ale zaraz, zaraz - najpierw ja - powiedział Tim trącając przy okazji Iana ramieniem.

Pokaz był co najmniej...imponujący - niziołek bez większych problemów powalił dwóch rosłych mężczyzn i mocno sponiewierał dowodzącego nimi orka...magia jest niebezpieczna...figlarna i spontaniczna, tworzy prawdziwych tytanów z nawet niepozornych osobników.
- Nooo chłopcy. Huzia na Józia! Ktoś z was pamiętam, że lubił ciąć orki. Bądźcie delikatni to może nam jeszcze co nieco powiedzą
- Ork nic nie powie - warknął Ian przechodząc obok maga.
Zbrojny pląsał skulony wpół, trzymając łapska na głowie, jego topór leżał metr dalej...

Świat zawęził swój obszar do pola na którym znajdował się tylko on i zielony, śmierdzący topornik.
Nie uderzył go ani nie kopnął, spoglądał jedynie pełnym obrzydzenia wzrokiem...ork ledwo podniósł łeb...kuszę miał dosłownie przed ślepiami...bełt wysunął się z łoża...opancerzone cielsko z pociskiem w czaszce padło na śnieg...
- Już pewnie nas usłyszeli...- powiedział przeładowując broń i ruszając w stronę rannego łucznika -może on coś nam powie.
 

Ostatnio edytowane przez zodiaq : 11-01-2011 o 22:16. Powód: obrażenia
zodiaq jest offline  
Stary 13-01-2011, 22:44   #39
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Nie trzeba było długo czekać, by w ruch poszły strzały i ostrza. Zapatrzony w stronę Gerarda, w ostatniej chwili zorientował się że zostali zaatakowani. Nerwowo rzucając spojrzeniem na prawo i lewo mógł przypłacić życiem. Tuż obok jego twarzy przeleciała strzała wbijając się z głuchym stuknięciem w drzewo do którego chwile temu był przyparty. To był znak. Znak, że ktoś nad nim czuwa.

Nie wahając się ani chwili dłużej zdecydował, gdzie jego ostrze się udzieli. Towarzysze byli w liczniejszej grupie, lecz nie to co Mag.

Szybkim zwodem wygrzebał stopę ze śniegu, i pewnie jak gidy na nogach ruszył na odsiecz. Za jego plecami rozległy się odgłosy, krzyk i coś, czego nie mógł identyfikować. Może czar?

Gerard w tym czasie wypalił w jednego z dwojga czarem powalając go na ziemie, a sam wycofał się w stronę krzaków. Nic dziwnego, dobre posunięcie.
Pędzący jak pancerny wóz Asgard szarpnął tylko za rękojeść miecza, wydobywając go z sykiem. Samotny mężczyzna z mieczem w dłoni najwidoczniej nie wiedział co zrobić. Jego nogi rozdygotane, a wzrok rozbiegany jak stado królików zdradzał, że nie był doświadczony w walce. Na pewno nie był bardziej, niż sam kapłan.

- Rzuć ostrze i poddaj się, a będzie ci darowane życie. Nie ma sensu uciekać, ani walczyć. Klnę się na moje ostrze, że prawie się z tobą obejdziemy. Jeśli natomiast poczniesz uciekać, w twe plecy wbije się grat strzał naszych łuczników z lasu.

Przestraszony mężczyzna stał w miejscu. Nerwowymi ruchami rozglądał się w około, pięść coraz mniej pewnie trzymała oręż.

- Cz...Czego chcecie?- wyjąkał po chwili.

- Rzuć miecz, powiedziałem ! -
wykrzyczał rozjuszony kapłan - Zaatakowaliście sługę boga bitwy, Wielkiego Korda, a ty śmiesz jeszcze pytać czego chcę !? To ty powiedz, co tutaj robicie?

Mężczyzna wahał się jeszcze przez moment, po czym odrzucił broń na ziemię, odsuwając się od niej kilka kroków.
-Panie, nie zabijaj mnie! Ja nic nie zrobiłem

- Ja nic nie zrobiłem! - błagał wojownik. W jego oczach szkliły się łzy.

- Nie mazgaj się, na wszystkich bogów. Jeśli pragnął bym twej śmieci, nie rozmawiali byś my teraz.

Kapłan wolnym krokiem podszedł, i podniósł miecz wojownika nie spuszczając z niego wzroku. Następnie czubkiem jego ostrza wskazał miejsce pobytu pozostałych.

- Pójdziecie ze mną. Idźcie przodem i pamiętajcie, nie znoszę niesubordynacji

- Ale obiecałeś mnie nie zabijać! - krzyknął z przerażeniem w oczach, cofając się o kilka kroków.

- I tego nie zrobię - rzekł spuszczając z tonu rozjuszonego, na bardziej łagodny- Zostaniesz przesłuchany w związku z zaistniałą sytuacją.
Postąpił jeszcze jeden krok, po czym dodał tonem łagodnym jak potrafił
- Wiem, że nie miałeś zamiaru nikogo skrzywdzić, dlatego to ci się pamięta. Choć, a obiecuje że nie stanie ci się krzywda.

Nieufnie zaczął zbliżać się do rozmawiającego z nim mężczyzny. Zachowywał się niczym zbity pies, podchodził ostrożnie, nie spuszczając z Asgarda wzroku. Kiedy zbliżył się na wyciągnięcie ręki, spytał.
- Co teraz?

- Tak jak mówiłem wcześniej, pójdziesz ze mną. Jak się zwiesz?

- Agnor, syn Agbara.- odparł krótko przerażony wojownik.

- Tak więc Agnorze, synu Agbara, otrzyj oczy i prezentuj się dumniej. Po drodze odpowiedz mi na kilka pytań. Me miano to brat Asgard, albo po prostu Asgard - wskazał po raz kolejny ostrzem stronę - idziemy.

-Nie wiem czy będę w stanie.-
odparł jutro trochę pewniej Agnor.

- Odpowiesz jak będziesz potrafił - postąpił krok za Agnorem - Dlaczego nas zaatakowaliście i co tutaj robicie?

- Dostaliśmy rozkaz ochrony tego terenu, dowódca mówił, że spodziewają się grupy poszukiwaczy przygód. - odparł całkiem szczerze.

- Dowódca mówisz... - zamyślał się chwile kapłan - Słychać już z daleka, że w starym klasztorze trwają prace. Czego się one tyczą?

- Nie wiem, my tam mamy namiot z kraja, nie zachodzimy do ruin. Dowódca nie kazał.

- Mhm - odparł krótko - Kim jest was dowódca, i ile was zostało przydzielonych do ochrony i patrolowania tego terenu. Wewnątrz i na zewnątrz

Agnor zaczerwienił się i pochylił głowę.
- Nie umiem panie liczyć. Nie wiem ile nas jest.

- No dobrze, a kim jest was dowódca. Opisz mi go.

- Ano to wysoki mąż jest. Ponad dwa metry to on ma, silny jest jak wół. Włosy ma, i nos. Oczy też ma, dwa ma.- odpowiedział sięgając do pamięci w poszukiwaniu obrazu mężczyzny.

- Haha... - zaśmiał się pod nosem - Doprawdy, pokłady opis. Wnioskuje że to wojownik. Już dochodzimy do pozostałych. Staraj się nic nie mówić i odpowiadaj na pytania które ci zadadzą. Jeśli ktoś raczy podnieść na ciebie rękę, stanę w twej obronie. I nie mazgaj się

- Co ze mną będzie? Nie mogę wrócić do ruin, kapitan mnie zabije!- niemal krzyknął przestraszony nadal mężczyzna

- Nadam ci pokutę, synu. Serce twe jest prawe, to widzę. Myślę że zostaniesz odesłany do wsi nieopodal, a tam znajdziesz prace, tak myślę. Ręce do pracy by się tam zdały...

- Dziękuję panie, stokrotnie dziękuję! Tylko.. jak tam trafić?- spytał po chwili, drapiąc się po głowie z dziwnym grymasem na twarzy, co w całości wyglądało żałośnie.

- Opisze ci to potem, teraz cicho. Ja będę rozmawiał z mymi kompanami.

W odpowiedzi kiwnął tylko nerwowo głową, przygryzając brudnego paznokcia.

W miejscu gdzie przystanęli wyglądało jak pobojowisko. I słusznie, bo takim miejscem było. Ork, przewrócony na bok z bełtem wbitym w oko wyglądał makabrycznie. Agnor kluczył nerwowo wzrokiem to na truchło, to gdzie indziej. Przystanęli kawałek od pozostałych, pozostając w lekkiej odległości od leżącego łucznika.

- Nie dobijać mi go tam - wykrzyczał twardo kapłan - opatrzę i odeślemy go do osady. Tam jego życie zda się bardziej. Oczywiście jeśli jego skrucha jest prawdziwa...

Przerwał, robiąc widowiskową przerwę.

-... natomiast jeśli nie, przeprowadzę sąd polowy. Bóg mi światkiem, że sprawiedliwości stanie się za dość.

Zapewne kilku kompanów miało kilka pytań do łucznika, tak więc zaczekali chwile aż wszyscy się zebrali w grupie. Asgard przekazał pozostałym co do joty to, co powiedział mu Agnor .

- Jego skrucha jest prawdziwa. Zostanie odesłany do osady, gdzie myślę że znajdzie dla siebie zajęcie, inne niż dotychczas. A co z tamtym, wyszeptał wam coś? Dobrze było by wiedzieć, gdzie obozują
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 14-01-2011, 00:51   #40
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Niespodziewana zmiana sytuacji zmusiła Kaldora do chwili zwłoki, po której wszystko się zmieniło z jednego jedynego powodu. Ork.
Zaślepiony tropiciel zamiast sześciu celów zaczął nagle widzieć tylko jeden - podbiegł kawałek, by mieć czystą linię do strzału i wystrzelił.
Pocisk mknął między drzewami świdrując powietrze, by w końcu... chybić[5].

Tropiciel warknął i zaklął paskudnie wyciągając z kołczanu kolejną strzałę - w międzyczasie słyszał jakieś głosy kompanów, lecz dochodziły jakby z daleka. Nie mógł jednak nie dostrzec świateł wyczarowanych zapewnie przez Tima.
Kiedy wreszcie miał gotowy drugi pocisk... wszyscy leżeli! Ale... jak to, przecież to była tylko chwila! Tylko wyjmował drugą strzałę, tylko...

Uśpieni, cwane. Potrząsnął głową, westchnął. Schowawszy broń dostrzegł, że ork zginął od bełtu - to kazało mu myśleć, że jego zabójcą jest albo Xander, albo Ian... w takim wypadku ten drugi postrzelił łucznika, który nie dość że żył to był wciąż przytomny.
Momentalnie wyciągnął miecz, by następnie podejść do rannego człowieka.
- Czegoście nas zaatakowali i co tu robicie?! - warknął mierząc w gardło leżącego.

- Pierdol się!- odwarknął, krzywiąc się z bólu łucznik.
- Och, chcesz się pobawić? - uśmiechnął się paskudnie Kaldor przydeptując mu prawą dłoń, zaś swoją lewą chwytając za wystający bełt lekko do wysuwając.
- Aaaaa!- z gardła mężczyzny wydobył się okropny wrzask. - Nawet nie wiesz w jakie gówno właśnie wdepnąłeś. - uśmiechnął się po chwili łucznik, nie dając za wygraną.
- I wzajemnie kurwa! - krzyknął tropiciel kopiąc go w bok. - Chcesz się jeszcze trochę posprzeczać i sprawdzić ile wytrzymasz, czy przejdziesz do mniej bolesnej części?! Podpowiem ci - odpowiedź zaczyna się na "Pracuję dla..."!

Mężczyzna skulił się po dość bolesnym kopniaku. Leżał w takiej pozycji przez dłuższą chwilę nie odzywając się ani słowem.
- No, ile ci płacą? Pięć srebrniaków tygodniowo? Sztukę złota? - tropiciel oparł się o pobliskie drzewo. - Warto za takie coś cierpieć katusze, czy umierać? Nie wolałbyś pożyć jeszcze parę lat, zamiast parę minut?
Z ust leżącego na ziemi wydobył się tylko cichy jęk i niewyraźne mruknięcie.
- Co, będziesz teraz umierał? - zdziwił się Kaldor nachylając się nad nim, by sprawdzić oznaki życia.
W tamtym momencie ręka mężczyzny błyskawicznie wyskoczyła do góry. W dłoni zabłysnął sztylet, jednak Kaldor zdążył odsunąć się na tyle, by ostrze trafiło jedynie w rękę, rozcinając powierzchownie skórę.

- Ty skurwiały gnoju! - Rozwścieczony tropiciel kopnął rękę przeciwnika tak, że sztylet wyleciał mu z ręki. Kopnął go raz jeszcze, po czym odrzucił swój miecz i chwycił tamten sztylet.
Następnie obiema rękami podniósł łucznika z ziemi i przygwoździł go do drzewa przystawiając mu ostrze do gardła.
- Co ty próbujesz kurwa osiągnąć, co? - spytał czerwony na twarzy Kaldor. - Nas jest ośmiu, ty jeden. O co walczysz? Honor, żeby twoi koledzy cię dobrze zapamiętali? Leżą o tam, nieprzytomni. Ty nam nie powiesz co trzeba to oni to zrobią. I będą kurwa żyć, bo chciało im się z gardła wydobywać coś więcej niż "pierdol się"!
- To jak będzie, mam cię tu i teraz wykończyć?! TEGO KURWA CHCESZ?! - tropiciel z wściekłości zaczął szybko oddychać.
Mężczyzna popatrzył prosto w oczy Keldora.
- Wolę śmierć niż żeby tamci dowiedzieli się o mojej zdradzie. - powiedział beznamiętnym tonem, po czym nagłym ruchem nadział się na podstawiony sztylet.

Tropiciel jeszcze przez chwilę tkwił w takiej pozycji, dopiero po chwili dotarło do niego że mężczyzna już nie żyje.
Prychnął wzgardliwie, po czym pozwolił ciału osunąć się na bok. Sztylet jednakowoż postanowił zachować. Później, podnosząc swój miecz z ziemi, usłyszał rozlegający się głos kapłana Asgarda.
- (...)Jego skrucha jest prawdziwa. Zostanie odesłany do osady, gdzie myślę że znajdzie dla siebie zajęcie, inne niż dotychczas. A co z tamtym, wyszeptał wam coś? Dobrze było by wiedzieć, gdzie obozują.

- Gówno powiedział. - tropiciel splunął w bok. - Wolał zginąć jak pies niż zacząć gadać. To mi daje do myślenia, że to co tam stacjonuje to nie jacyś bandyci, ale zakichany kult jakiegoś bóstwa. Nie wiem jak wy, panowie, ale ja się nie pisałem na coś takiego. Trzeba by jeszcze postanowić co z tą dwójką. - wskazał na dwóch nieprzytomnych mężczyzn. - Osobiście proponuję ich stracić. Zaatakowali nas bez słowa, to raz. Dwa, jeśli mają podobne motywy co ten, tam pod drzewem, to nic z nich nie wyciągniemy i jeszcze sprowadzą na nas kłopoty... cholera wie jak i jakie.

Po wygłoszonym własnym zdaniu Kaldor postanowił sprawdzić co właściwie pokonani mieli przy sobie - począwszy od orka, poprzez wspomnianych nieprzytomnych, na martwym obiekcie przesłuchań skończywszy.
 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172