Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2012, 14:57   #111
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
- Przywitanie na miare Dzikich. Było mnie poszczuć psami jeszcze.
Mruknął na przywitanie młody Bar, a następnie schował oręż i zasłonił się z powrotem płaszczem.
- Jaki jest plan działania? Kiedy go poznam? - zapytał się ignorując słowa osoby, która go właśnie przywitała.
 
BoYos jest offline  
Stary 06-09-2012, 18:53   #112
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Braavos

Z twarzy mężczyzny nie znikał cień rozbawienia.
- Arogancki i grubiański - zaśmiał się.
- I w dodatku tępy - dodała tancerka będąca tak niedawno w centrum zainteresowania. Stąpając delikatnie jak kotka zmniejszyła dzielący ją od rozmówców dystans. Wyglądała na zniesmaczoną. Następne słowa skierowała już bezpośrednio do Rabona - Napij się z nami wina, głupcze, to nie jest miejsce na poważne rozmowy.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 06-09-2012, 23:05   #113
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Co do twojej sługi - odparł ostrożnie na pytanie o Gładką Varys - Wiem gdzie może przebywać, jednak odradzam antagonizowanie Watersa.Wydawało się, że radził szczerze.

Ktoś już kogoś poirytował. Trochę już na to za późno.... Jednak można zachować się racjonalnie.
-Przydałaby mi się bardziej wieść odnośnie mojego śliskiego sługi. Był niezwykle zaradnym człowiekiem. A sądząc po słowach Watersa porządnie zalazł mu za skórę. Uszedł?- tyle było mu potrzebne by podjąć decyzję.
Varys szedł przez chwilę w milczeniu. W końcu spojrzał na Domerica i delikatnie skinął głową.
Być może lordzie Varys to początek dobrej znajomości.
Tym razem Domeric pokiwał głową w zamyśleniu i dziękując za radę.
-Czy dziewka jest już w faktycznie złym stanie czy raczej dopiero będzie?
- Tego niestety nie jestem w stanie stwierdzić
- Mistrz Szeptów wzruszył ramionami - Wiem, że Waters ma ją u siebie i pilnie strzeże.
-Skorzystam i wezmę lokalizacje. Choć mam wrażenie, że przemoc nie będzie tu konieczna.
Varys zdradził Domericowi, że Głądka najprawdopodobniej przetrzymywana jest w znajdującym się w dzielnicy portowej starym domu. Miejsce stoi nieco na uboczu, otoczone magazynami. Niegdyś należało do kupca, który dorobiwszy się fortuny na tym, czy innym towarze, chciał wybudować sobie siedzibę, której mógłby pozazdrościć mu sam król. Niestety, jak to bywa, fortuna odwróciła się od niego, tak szybko jak i się pojawiła. Dom przez wiele lat stał porzucony, dopóki Aliser Waters go nie przejął. Miejsce jest wielkie i ożywia je obecność licznych ludzi Watersa. Trudno powiedzieć jak wielu.

Domeric wprowadził w życie swój plan. Węgorz wiedział kiedy mniej więcej przyjedziemy. Spróbuje się skontaktować jeśli żyje. Dziedzic Dredfort postanowił mu to ułatwić. Wyśle ludzi by połazili trochę po mieście. Po wszystkich znanych punktach kontaktowych. Parada oficjalna w barwach Boltonów, by ułatwić sprawę ludziom których na obserwacje mógł wysłać Węgorz. Wystarczy, że dostrzegą barwy potem znajdą go na zamku. Da znać straży, że oczekuje gościa. Zresztą jego człowiek był sprytny poradzi sobie- o ile naprawdę żyje. Sam uda się na spacer po porcie tam łatwo dotrzeć do kogoś w tłumie. I mieli tam też punkt kontaktowy na wypadek "problemów" wszelakiego typu. “

Nie trwało to długo, wystarczyło kilka godzin obnoszenia się z barwami Domu Bolton, by jeden z ludzi Domerica przyprowadził obdartego włóczęgę, który co prawda Węgorzem nie był, ale twierdził, że od Węgorza przychodzi.
- Zapłacił mi - stwierdził nerwowo jegomość - Żebym pośredniczył ...To były jakieś jaja. Człowiek mógł być przysłany przez kogokolwiek.
-Powiedz węgorzowi żeby dotarł na zamek straż go przepuści. Ewentualnie możemy się spotkać w miejscach które wcześniej z nim ustaliłem.- te miejsca znał tylko Domeric i Węgorz. Byłoby to jakieś potwierdzenie, kto przysyła jegomościa.
- Węgorz nie chce wychodzić z ukrycia - stwierdził obdartus rozglądając się nerwowo na wszystkie strony.
-Nie obchodzi mnie czego chce. Nie mam nawet pewności czy faktycznie przychodzisz od niego. -Domeric czekał na jakiś znak który człowiek od Węgorza z pewnością by przekazał. Jakaś sytuacja wspomnienie o którym wiedzą tylko oni dwaj. Węgorz nie był idiotą nikt nie zawierzy na piękne oczy człowiekowi z ulicy
- Węgorz powiedział że - mężczyzna przełknął ślinę i wzniósł oczy do nieba, jakby chcąc sobie dokładnie przypomnieć słowa swojego dobroczyńcy - Że to nie Północ, tutaj nawet dziwki mają zębate piczki … - to był żart Węgorza.
Domeric tylko pokiwał zniesmaczony głową. Żart Węgorza mógł znać każdy kto miał z nim styczność. Również przed tą całą awanturą....
-Powiedz mu, że nawarzył piwa więc niech je teraz wypije.
Powinien się do mnie zgłosić osobiście lub podać miejsce z tych które wcześniej sobie ustaliliśmy na osobności. Było kilka takich miejsc. Domeric będzie je obchodził z obstawą. Ta sytuacja śmierdziała podstępem albo desperacją....
 
Icarius jest offline  
Stary 09-09-2012, 00:37   #114
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Gdy tylko grajek usłyszał gdzie była poszukiwana, natychmiast skojarzył miejsce jej pobytu z bójką w czasie, której użyto nieco zbyt dużej ilości ostrych narzędzi. Dlatego też nie zastanawiając się wiele, zaczął biec do tej karczmy. Miał jeden prosty powód. Gdyby tego nie zrobił Baelish zapewne urwałby mu głowę, tego zaś Aran wolałby uniknąć.

W karczmie planował na początku zapytać, kogoś ważnego czy w czasie walki zmarła jakaś kobieta. To była najważniejsza, w tej chwili, rzecz do zrobienia.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 11-09-2012, 00:05   #115
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pod Załatanym Bębnem

Speluna wyglądała żałośnie. Smród rozmaitych płynów ustrojowych, roztrzaskane ławy i beczki po piwie, nieciekawe plamy i ogólna poruta przywitały barda gdy tylko przekroczył próg niesławnego przybytku. Karczmarz i kilku jego pomocników próbowało właśnie uprzątnąć bałagan. Zapytany o kobietę, właściciel odrzekł, że nie jest pewny co się z nią stało potem, ale na pewno nie zginęła pod jego dachem.
- Uciekła, tyle wiem, z mężczyzną o jasnych włosach. Nie wiem o co chodziło. Wdali się w jakąś dysputę z tym tutaj - wskazał sporą, jeszcze wilgotną plamę na podłodze - A potem, idiota, zaczął machać mieczem i tyle z niego zostało.

Ciemna uliczka


Robar z wyciągniętym mieczem starał się podkraść skulony i cichy do stojących przed nim ludzi. Szedł tak, żeby sylwetki tych na końcu osłaniały go przed ewentualnym spojrzeniem tych z przodu. Miał zamiar zwyczajnie obejąć ręką szyje poganiacza, przykładając mu sztych do krzyża, osłaniając się jego ciałem.
Gdy tylko Robar postanowił działać, kobieta zaatakowała. Gwałtownym ruchem zarzuciła zakrywające ją szmaty na znajdujących się za nią wojowników. Mężczyźni nie tracili czasu, porzucili bezużyteczne w wąskiej uliczce włócznie i chwycili za miecze. Kobieta natomiast, odziana jedynie w nieskromną tunikę zrzuciła kajdany z rąk - musiała w jakiś sposób rozbroić zamek. Wciąż miała spętane nogi, mimo to wystrzeliła niczym sprężyna do góry. Skok przeczył niemal prawom natury. W efekcie udało jej się uniknąć ataku i wylądowała na ladzie jednego z kramów.


Robarowi, całe to zamieszanie ułatwiło zadanie i bez najmniejszego problemu obezwładnił łysego mężczyznę.
- Argh - zaskoczony i przerażony, rzekł poganiacz, a następnie zbrukał spodnie.
- Kto to kurwa jest? - wyszeptał Robar, bardziej chyba do siebie, niż zadając faktyczne pytanie. Zjawiska nadprzyrodzone zdawały się mnożyć wokół niego jak grzyby po deszczu. Wiedźmy, nekromanci a teraz jeszcze akrobatka o nadludzkiej sile i zręczności. Pięknie...
Z zamyślenia wyrwały go bardziej palące problemy, żołnierze zaczęli właśnie odzyskiwać rezon, a to źle wróżyło jego zdrowiu.
- No! To teraz poproś swoich ludzi, żeby rzucili broń i porozmawiamy. - Szepnął na ucho łysemu człowieczkowi, marszcząc się jednocześnie, kiedy do jego nozdży dotarł zapach świeżych szczyn.
Zanim mężczyzna zdołał wykrztusić z siebie słowo, jego ludzie zaatakowali kobietę. Ona miała lepszą pozycje w tej walce, jednak wciąż była spętana, a jej przeciwnicy mięli ostre miecze. Nie miała szans, chwyciła jednak krawędź zadaszenia nad kramem i podciągnęła się na tyle by móc zadać kilka potężnych kopniaków obydwoma nogami. Niestety, ograniczone ruchy sprawiły, że jej przeciwnicy szybko znaleźli jej słaby punkt. Cięta mieczem w bok zawyła i spadła z hukiem na ziemię.
Poganiacz właśnie ten moment wybrał by odzyskać język w gębie.
- Stójcie! Stójcie! - wrzasnął piskliwie - Rzućcie broń! Natychmiast!
Zaskoczeni wojownicy zamarli i odwrócili się w stronę dowódcy. Wyglądali jakby całkiem o nim zapomnieli. Jeden z nich chciał chyba zaatakować Robara, jednak drugi powstrzymał go gestem i jako pierwszy odrzucił miecz. Pozostali poszli za jego przykładem. Jedynie wielki grubas nic nie rzucił, bo i nic nie miał, jego wielkie łapy były chyba wystarczającą bronią.
Uszu Robara dobiegł jęk wojowniczki.

Czekając na Węgorza

Obdartus poniósł wiadomość Domerica w nieznane. Gdy tylko zszedł Boltonowi z oczu, dziedzic zauważył, że od muru po przeciwnej stronie ulicy odkleiła się postać równie niepozorna co jego rozmówca. Owinięty w szmaty mężczyzna nie był jednak ani zgarbiony, ani nie wyglądał na osłabionego głodem - miał w sobie coś ostrego, coś ostrego miał też chyba u pasa, gdyż nie mogło być przypadkiem dziwne wybrzuszenie jego ponurego odzienia.
Udawany żebrak ruszył za tym, który podawał się za węgorzowego posłańca.

Braavos

Chłopak wiedział, że nie ma sensu dyskutować. Był teoretycznie wykupiony jako najemnik, więc jego życie należało do nich. Jesli wino było zatrute, przynajmniej umrze szybko. Tak przynajmniej starał się tłumaczyć swoją beznadziejną sytuację, kiedy skończył popijać.
- Co dalej? - zapytał po krótkiej chwili.
Siedzieli w jakimś niezbyt uczęszczanym przybytku i popijali nieciekawe wino. Choć nie było chyba zatrute, to nie było też wyjątkowo smaczne. Kwas irytował podniebienie, a brud zalegający każdą wolną powierzchnię wyszynku deprymował Bara.
Pierwsza odezwała się tancerka.
- Dalej, kolejne testy - mruknęła i wychyliła swój puchar. Jej towarzysz, o wiele bardziej skory do uśmiechów, ponownie pokazał szereg wyjatkowo ładnych zębów.
- Nasz pan chce byś został naszym bratem - powiedział - Członkiem Domu Caine.
- Dorwał cię niespotykany zaszczyt - syknęła kobieta - Nie zaprzepaść tej okazji.



Piraci

Donnchad szybko rozpoznał agresorów - zwykli piraci, nie raz siedział z nimi przy butelce rumu, nie raz słuchał ich dowcipów. Niestety, byli tylko ludźmi. Duch nie mógł ich za nic obwiniać, podobnie zrobiłaby większa część jego załogi. Stary i dobry piracki zwyczaj zabraniał wręcz zmarnowania jakiegokolwiek potencjalnego łupu. Tu jednak zachodził pewien konflikt interesów i kapitan będzie im to musiał wytłumaczyć.
Donnchad przez dłuższą chwilę przyglądał się ich poczynaniom, finalnie jednak wziął się w garść i pewnym krokiem podszedł do oprawców.
- Widzę, że moi ludzie nie próżnują, bardzo dobrze. Niestety muszę wam w tym przeszkodzić... Ta kobieta może wiedzieć, co planował Waxley.
Wyrwani z transu obwiesie, aż podskoczyli i sięgnęli po broń. Widząc jednak, że szyki pokrzyżował im sam kapitan zarechotali nerwowo i porzucili rozwiązanie siłowe.
- Hehehe - zarechotał nerwowo ten niższy - No dobrze, dobrze, ale przecież nie zamierzaliśmy jej pozbawić mowy?
Pytanie było retoryczne, jednak jego towarzysz poczuł potrzebę energicznego przytaknięcia.
- Chcięliśmy skorzystać z innych części ciała - uśmiech mignął po pożółkłych zębach.
- No chyba, że Pan Kapitan chciałby pierwszy? - grubasek uczynił zapraszający gest.
W oczach dziewczyny błyszczała dzika furia. Zdołała podeprzeć się łokciem i spoglądała teraz na Donchada zza zasłony poplątanych złotych włosów.
- Pieprzeni piraci - syknęła i zarobiła tym samym kopniaka w brzuch od wyższego z kamratów.
- Trochę szacunku, dziwko - wrzasnął i zamachnął się by uderzyć leżącą ofiarę prosto w twarz.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-09-2012 o 07:29.
F.leja jest offline  
Stary 11-09-2012, 10:55   #116
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Tajemniczy strażnicy i ich jeszcze bardziej tajemniczy jeniec, ułatwili zadanie Robarowi, wybierając wąskie, niewielkie uliczki, dzięki czemu śledzenie ich nie stanowiło praktycznie żadnego problemu. Co prawda często skręcali, jednak gdy tylko zniknęli za którymś rogiem, łowczy z północnych ostępów podbiegał cichcem do kolejnego "winkla", jak mówili tutejsi, i obserwował ich będąc zabezpieczony przed ich nieporządanym wzrokiem zwyczajnie wyglądając zza rogu. Nawet jeśli uliczka była na tyle, krótka, że nie mógł widzieć, gdzie skęcili, cichy brzęk łańcuchów podpowiadał Robarowi, gdzie iść. W jednym z takim właśnie zaułków, nietypowy oddział przystanał na chwilę, przy czym postój najprawdopodobniej spowodowany był zatrzymaniem się prowadzonej kobiety. Jeden ze strażników wziął zamach, aby drzewcem popędzić uwięzioną.

- czemu nie wziąłem tego zasranego łuku - Pomyślał. Z krótkim mieczem, pewnie byłby sobie w stanie poradzić z grubasem zamykającym pochód, jednak wtedy pozostałby sam na sam w czterema pozostałymi strażnikami.

Co robić, co robić - myślał gorączkowo, próbując znaleźć jakiekolwiek, nawet niezbyt dobre, rozwiązanie, które dawało choćby cień szansy na powodzenie.
Nawet gdyby dowiedział się gdzie będą przetrzymywać uwięzioną, mogło się okazać, że kiedy wróci tam z Domerikiem i resztą, mogą tam już nikogo nie zastać. Nawet na pierwszy rzut oka widać, że kobieta w łańcuchach nie mogła być byle kim, bo oprawcy nie zadawaliby sobie tyle trudu, a to z kolei pozwalało przypuszczać, że będą bardzo ostrożni. Jeśli więc miał działać, teraz był najlepszy moment...

Robar wyciągnął miecz i poruszając się cicho niczym cieniokot zaczął podkradać się do grupy.
 
Fenris jest offline  
Stary 14-09-2012, 15:08   #117
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
- Bratem z domu Caine? Mało słyszałem na ten temat. Na temat całego domu. Zapewne taki jest wasz cel - by ludzie mało o nim słyszeli. Idzie wam w takim razie dobrze...wykonywanie waszej pracy. - skomentował krótko.
Półdziki, który jest na wychowaniu wuja, bez prawowitej rodziny? Sprytne zagrania. Nawet bardzo sprytne. Może nawet i opłacalne dla mnie?
Spokojnie odstawił puchar na stolik.
- Skoro mam być profesjonalistą - bo takich zapewne szukacie, oszczędzę sobie pytań na ten temat. Powiedźcie mi co powinienem wiedzieć. Tak będzie obu stroną łatwiej. Chociaż z tego co słyszę, zaczynamy być tą samą stroną... - pytająco spojrzał na twarze osób z nim siedzących.
- Ja bym się tak na twoim miejscu nie śpieszyła - mruknęła kobieta pochłaniając kolejny kieliszek parszywego winiacza - Najpierw musisz przeżyć.
- Spodziewana długość życia członka Domu Caine może być, albo niewyobrażalnie długa - wyjaśnił jej towarzysz - Albo rozczarowująco krótka.
- I - kobieta zawiesiła dramatycznie głos - Nie można odejść.
- To ścieżka, którą wybiera się na całe życie - rozwinął myśl mężczyzna - Rezygnacja równa się śmierci.
- Wiele twoich posunięć może skończyć się śmiercią - dodała tancerka - Niedyskrecja, nielojalność, lenistwo …
- W skrócie, następny krok jest bez odwrotu - postawił sprawę jasno drugi z rozmówców - To ostatnia chwila by się wycofać.
Wycofaj się i odwróć. A potem strzelimy Cie w łeb bo znasz nasze twarze.
- Od kiedy zaczynam? - zapytał bez emocji.
- Dobry chłopiec - mruknęła kobieta. Wstała, owinęła się burym szalem, który skrzętnie ukrywał jej wdzięki.
- Twoje pierwsze zadanie jest - mężczyzna zawiesił na chwilę głos i zamyślił się spoglądając na tańczące w palenisku płomienie - Raczej proste.
- Masz zdobyć informacje na temat agentki Żelaznego Banku, Arii Risborn - tancerka kierowała już swe kroki do wyjścia.
- Jak to zrobisz, zależy jedynie od ciebie - brat Caine osuszył kielich i ruszył za nią - Cenimy samodzielność.
- A gdzie was znajdę? - powiedział cicho, lecz znał doskonale odpowiedź.
Oni juz wszystko o niej wiedzą. Chcą sprawdzić ile dam rady wyciągnąć. Droga na skróty to zaatakowanie ich we śnie.
Dopił wino, lub czymkolwiek był owy trunek i zamyślił się chwilę. Ani dachu nad głową, ani niczego. Stał jak przyjechał. I już mają go w garści. Przeklęty wuj-ojciec. Wiedział, że tak się stanie. To było oszustwo. Chciał go odsunąć od władzy. Od władzy która nie była mu potrzebna. Chciał mieć tylko dom. I jajo.
Zacisnął pięść i uderzył w stół.
Przeklęci oni wszyscy.
Zobaczą na co mnie stać.

Wstał od stołu, zabrał torbę i wyszedł z budynku. Zaczął szukać placu. Najlepiej...handlowego.
 
BoYos jest offline  
Stary 15-09-2012, 09:58   #118
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Brzęk metalu rozniósł się w mroku zaułka, kiedy łowca kopniakiem odtrącił broń poza zasięg stojących nieopodal żołnierzy. Bardziej martwił się grubasem, który od początku jej nie nosił. Wyglądał jakby potrafił zmiażdżyć czaszkę gołymi rękami. Przypominał mu tym jednego z jego towarzyszy, którzy pozostali na północy.

- Możesz wstać? - Zapytał na głos Robar rannej kobiety. Zaczynał się martwić, początkowy sukces mógł się jeszcze przerodzić w porażkę, jeśli nie będzie mógł wyciągnąć kobiety z zaułka. Jeśli spróbuje jej pomóc i zostawi samopas łysego, jego żołnierze zrobią z nich sito. Lepiej, żeby oprócz siły i zręczności, dziewczyna miała również nadludzką wytrzymałość.

Kobieta prychnęła, jak zajechana kobyła. Przekręciła się na brzuch, podniosła na kolana, podpierając się rękami. Wyglądało to dość żałośnie, ale liczył się efekt. Wreszcie stanęła na nogach, na tyle szeroko rozstawionych, na ile pozwalały na to pętające ją łańcuchy. Widać było, że walczy z bólem i omdleniem.

- Nie wiesz co robisz - syknął wreszcie poganiacz, jakimś cudem zebrawszy odwagę by odezwać się do Robara. Zbrojni natomiast zaczęli się dyskretnie rozglądać. Efekt zaskoczenia mijał bezpowrotnie.

- Wiem, że mam dość ludzi, którzy mi to powtarzają. - Warknął do łysego. - Każ im się odsunąć, a my grzecznie wyjdziemy. - Powiedział wzmacniając siłę głosu mocniejszym naciskiem sztychu na jego plecy. Powoli, ciągnąc za sobą opierającego się człowieka, zaczął wycofywać się w kierunku wylotu zaułka. Miał olbrzymią nadzieję, że dziewczyna za nim podąży. - Zrobił dla niej już wystarczająco dużo.
 
Fenris jest offline  
Stary 16-09-2012, 15:12   #119
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Cichy, Niedźwiedź. Zajmijcie się sprawą. Jeśli ten ze stalą jest od Watersa. Znaczy się żebrak jest od Węgorza. Pójdzie za nim i przyprowadźcie tego śliskiego idiotę. Czas już to zakończyć nudzą mnie te podchody. Po czym w towarzystwie Oprawcy i sir Tomasa ruszył na zamek.

Tam zajął się rutynowymi dla siebie czynnościami. W myśl zasady ser Barristana Selmego który powtarzał Domericowi za młodu "Miecz jest tak groźny jak ten kto nim włada, a walka to tysiące godzin treningu i chwila prawdy". Dziedzic zatem wylewał pot na dziedzińcu ćwiczebnym codziennie. Zazwyczaj cztery godziny z przerwami. W królewskiej przystani, nareszcie zyskał możliwość pozyskania nowych przeciwników. Wolnych Rycerzy czy co sprawniejszych strażników. Odkąd ruszyli z północy z reguły walczył ze swoimi ludźmi, każdego z nich z osobna pokonywał. Choć Oprawca i Niedźwiedź byli niezwykle wymagający. Jednak nie byli się w stanie oprzeć prędkości i precyzji Domerica. Jeśli natomiast chciał wyzwania stawał przeciw nim obu... Czasami nawet udawało mu się wygrać. Tego dnia jednak po seri walk z Oprawcą. Ćwiczył giermków, choć ci ostatni uważali to raczej za tortury. Choć wiedzieli, że przynoszące wymierny efekt.


Gdy Niedźwiedź i Cichy powrócili ze swojej eskapady słońce chyliło się już ku zachodowi. I dobrze, bo wojownicy przedstawiali sobą widok, na który nie powinni być narażeni zwykli ludzie.
- Było ich pięciu - warknął Niedźwiedź, zrzucając zakrwawioną kurtę prosto na podłogę przy palenisku gdzie zastali swego pana. Próbował obejrzeć dość paskudnie wyglądającą ranę na łopatce - Dwóch zdołało uciec. Jednego wzięliśmy żywcem. Przechowaliśmy go w piwnicy karczmy, w której zatrzymała się Danice.
Cichy natomiast nie miał o dziwo nic do powiedzenia.
-Dopadli was przed spotkaniem z Węgorzem jak mniemam... Co z żebrakiem zwiał i zgubił ogon?- Domeric stanowczo nie docenił Watersa. Miał nadzieję, że Węgorz nie okaże się skończonym idiotą i dotrze jakoś na zamek.
-Sir Tomasie, porozmawiaj z jakimiś zaprzyjaźnionymi strażnikami na zamku. Widziałem jak nie raz z nimi przesiadujesz do późna. Zapłać im niech rozglądają się za naszą zgubą. Jeśli się uda niech jacyś nawet po służbie zabezpieczą okolice i się rozglądają. Spytaj też lorda Varysa czy nie okazałby nam małego wsparcia w tej kwestii.-gadanie z pająkiem przyprawiało go o mdłości, ale nie mieli za bardzo wyboru. Jeśli nie chce odpuścić Watersowi trzeba zagrać każdą kartę. Pakował się jednak prosto w objęcia gracza bardziej sprawnego niż on sam. To już niestety wiedział.

Żebrak według relacji zniknął z oczu pościgowi podczas walki, która wywiązała się pomiędzy wrogimi sobie oddziałami. Tomas ruszył bez zająknięcia, wykonać polecenie swojego pana.

-Oprawca idziemy. Cichy weź też łuk na wszelki wypadek idziemy pogadać z waszym jeńcem. Niedźwiedź niech to obejrzy medyk, dowiesz się też za ile czasu Jąkała będzie w formie. Sprowadź go na zamek. Rozejrzyj się też czy jakiś porządny cyrulik z polecenia tego “wyrwigrosza mistrza medycznego” u którego się póki co łatamy nie szuka stałej służby.- ostatnio ciągle lała się krew. Miał też szczęście, że jego ludzie byli najwyższej próby i póki co dawali radę, choć ledwo. Ran było coraz więcej. Gładka zaginęła, Jąkała był pokiereszowany. Nawet niedźwiedź doznał już ran. Byli małą grupą w mieście pełnym problemów.

Gdy Domeric i jego ludzie dotarli do skromnej karczmy, która była tymczasową siedzibą Lady Danice, a od niedawna stała się również prowizorycznym więzieniem, od razu rzuciło im się w oczy zdenerwowanie na twarzy karczmarza. Rzucał on co chwilę pełne niepokoju spojrzenia na drzwi prowadzące do piwnicy i odruchowo wycierał bez przerwy jeden kubek.

Oprawca podszedł do niego. Wyciągnął z sakiewki dwa złote smoki i położył przed karczmarzem.
-To za pomoc- półpowiedział półwywarczał taki miał już ton.
-Usuniemy ten problem tak szybko jak się da -dorzucił Cichy łagodząc trochę wydźwięk sytuacji.- I dołożymy w podzięce drugie tyle. Obecność oprawcy pomagała na tyle że nikt nie chciał zadzierać z kimś takim w dodatku rycerzem. Obecność Boltona za ich plecami tylko potęgowała wrażenie. Domeric na razie nic nie mówił. Myślami był najwyraźniej gdzie indziej, rozważał cały obecny bałagan. Nie rozumiał źródła nasilenia problemów. Emocje powinny opadać nie rosnąć. Coś było cholernie nie tak.

- Jest ktoś, na dole - stwierdził karczmarz zgarniając złoto z lady - Przyszedł niedługo po tym jak wasi towarzysze wyszli.

Oprawca zmierzył tylko spojrzeniem karczmarza. Było to zimne spojrzenie mówiące jeśli kłamiesz dorwę cie. Nie rzekł już jednak nic. Cóż mogła być to równie dobrze zasadzka. Domeric jednak w to wątpił. Taniec jaki tu tańczono był momentami brutalny. Jednak podlegał pewnym zasadom.
Postanowił zejść na dół dla zaspokojenia ciekawości. Oprawca stanął na schodach do piwnicy zaraz przy drzwiach. By nikt nie złożył im niespodziewanej wizyty. Cichy szedł jednak z napiętym łukiem na dół jako pierwszy. Wszak bezpieczeństwo dziedzica było dla nich priorytetem. Nawet jeśli sam zainteresowany, podchodził do tego momentami nonszalancko.

Piwnica była sucha i czysta. Roznosiły się po niej zapachy wędzonego mięsa i delikatny aromat słodu. Bardzo przyjemne więzienie. Scena, która rozgrywała się w tym przyjaznym otoczeniu także nie nosiła znamion udręki. Owinięty burym płaszczem, gładkolicy Mistrz Szeptów nachylał się nad zaskoczonym, odzianym w czerń mężczyzną. Jedynym dysonansem były tu pęta wżynające się w nadgarstki mężczyzny i zaschnięta krew na jego skroni.
- Ach - uśmiech Varysa przywitał Domerica, jak starego przyjaciela - Co za spotkanie.

-Zaiste. Miałem nie antagonizować Wateresa. Wspomniałeś mu panie o tym samym?-uśmiech Domerica był mocno rozbawiony. Nie spodziewał się tu akurat Varysa.

- Nie jestem pewien, czy on za tym stoi - uśmiech Varysa pozostawał niewzruszony.

Tym razem Domeric był w lekkim szoku. Przestał się uśmiechać. Tego się niestety obawiał.
-Zawsze wiedziałem, że to miasto śmierdzi. Prócz Watersa raczej nikt nie ma zemną hmm spraw. I to takich żeby polować na moich ludzi. Węgorz chyba jest większym pechowcem niż myślałem.
- Węgorz sam kreował swój los. Każdego dnia poznaję kolejne jego tajemnice. Zdaje się, że związał się z bardzo - zawiesił głos - Niepokojącymi ludźmi. Waters to zwykły oprych, Caine to zupełnie inna sprawa.
-Cain.-czy cały świat kręci się w koło nich? Przemkneła mu myśl..- To jakaś organizacja zza wąskiego morza. Ten czarnoksiężnik od żywych trupów ponoć z niej jest.-był na jego twarzy grymas nie lubił magów.-Mógłbyś powiedzieć o nich coś więcej?
- Ach, przyjacielu - uśmiech wreszcie spłynął z plastycznych rysów eunucha - Mógłbym opowiadać całymi dniami. Mógłbym przytaczać jedną plotkę za drugą, ale niestety, pozostaną one jedynie plotkami. Jedyne co wiem na pewno, to że Dom Caine jest starożytnym zgrupowaniem, którego ustanowienie ginie w mrokach historii, a manipulacje odbijają się echem przez wieki.
-Potężny,stary i coś knuje.-podsumował.- Cóż tyle wiedziałem już wcześniej. Możemy śmiało założyć, że to co knuje będzie mocno wpływało na siedem królestw. Do rzeczy jednak. Jesteś panie w stanie znaleźć Węgorza? Próbował dziś nawiązać zemną kontakt, choć pewności nie mam. Potem nam jednak przeszkodzono-popatrzył na oprycha.
Varys milczał przez kilka krótkich sekund. Patrzył prosto na Domerica, nie ukrywając, że poddaje go dokładnej ocenie. W końcu rzekł:
- Niech mi pan wybaczy, panie Bolton. Długo zajęło mi zbieranie informacji na pana temat, długo zastanawiałem się, czy połączyć mój los z pańskim. W obecnej sytuacji, wydaje się jednak, że jest to nieuniknione - skłonił lekko łysą głowę - Znajdę Węgorza, dostaniesz go jeszcze dziś.

Naturalnie, że połączysz. I tak już w tym siedzę, mój człowiek o dziwo też. A Węgorz nie da się przesłuchać żywy. Swoją wiedzę przekaże tylko mnie o ile komukolwiek. Po pierwsze Domeric wybrał go ze względu na spryt. Człowiek zwany Węgorzem był również jednak, bardzo lojalny rodowi Bolton. Protekcji i pomocy Domerica zawdzięczał cześć swoich sukcesów, zwłaszcza na początku kariery. Kochał też swoich bliskich którzy za namową ojca Boltona zostali w Dredfort stałymi "gośćmi". Rose Bolton dbał o szczegóły o wiele bardziej niż Domeric. Ludzi którzy otaczali jego syna zawsze kazał dokładnie sprawdzić. Jeśli coś mu się nie spodobało... znikali. Domerica jednak jego ludzie kochali. Był innym typem człowieka niż ojciec. Choć przyswoił wiele z jego nauk.

-Przesłucham w tym czasie nasze gościa- Domeric znów popatrzył na jeńca.- -Myślę, że na zamku nikt nie będzie zadawał dociekliwych pytań. W razie czego moi ludzie powiedzą, że napadnięto nas. A to jeden z napastników. Znając reputację mojego domu, każdy domyśli się po co idziemy do lochów. Przedstawię ci zatem wieczorem panie to czego mi z kolei uda się dowiedzieć. Mam też prośbę odnośnie Watersa. Załatw odzyskanie drugiego z moich sług. Nim Waters uszkodzi ją trwale. Możesz mu powiedzieć, że wiem iż Węgorz żyje. Podtrzymuje naszą umowę mimo iż kłamał. Pod warunkiem jednak, że odda ją i nie będzie mnie irytował. Zresztą dobierzesz z pewnością odpowiednie słowa.- i tak o to jestem połączony z eunuchem. Zaiste bogowie mają poczucie humoru. Wynikał z tego pewna korzyść. Waters widzący, że pająk współpracuje z Boltonem. Pójdzie na ustępstwa, jeśli nie to w rozwiązaniu tego problemu pomoże mu Varys. Obecnie Domeric będzie mu potrzebny w jego grze z Cainami. Zamierzał to wykorzystywać do własnych celów. Był to układ wzajemnej pomocy który opłacał się obu...
 
Icarius jest offline  
Stary 16-09-2012, 23:00   #120
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Aran pokiwał głową ze zrozumieniem. Był niemal pewien kim był owy jasnowłosy mężczyzna. Rycerz z obrazka zwykle miał jasne włosy. Skoro plotki w mieście mówiły o dornickim rycerzu, a Petyr Baelish chciał wiedzieć jak najwięcej o tajemniczej damie. Grajek podejrzewał więc, że dama spotkała się z owym rycerzem. Dlatego też skierował się do karczmy w której zatrzymał się ponoć ten rycerz. Do karczmy "Pod zębatym kozłem".
 
pteroslaw jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172