Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2012, 19:18   #11
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Gdy Morhan, jak na otaczające go towarzystwo, bardzo kulturalnie zapytał o to, czy nie mógłby się czasem włączyć do walki, osoba, która jechała za nim na koniu, już zaczęła robić swoje. Nieco zastanawiające nawet mogło być, dlaczego tak chętnie ruszył do pomocy dwóm nieludziom. Nawet ich nie znał, może akurat dostawali słuszne lanie? Ważniejsze były efekty jego szarży na rumaku - drugiego ze zbirów spotkała śmierć poprzez rozbryzganie dookoła zapewne najrzadziej używanego przez niego elementu swojego ciała, jeszcze jaśniej mówiąc, głowy wraz z mózgiem. Żadnego efektu nie przyniosły próby pokojowego załatwienia sprawy, czy to właśnie Dunkena, czy maga, który wyłonił się zza pobliskiego budynku z naładowanym pociskiem w ręce. Z jakimś odzewem spotkały się za to słowa kapłana, co naturalne, odnoszącego się do spraw religijnym. Rozluźnił tym nieco atmosferę wśród wyraźnie wkurwionych przeciwników, niektórzy z nich gromko się zaśmiali. Ale krótko, bo jednak nieco instynktu samozachowawczego mieli, a zbytnia dekoncentracja byłaby nie na miejscu.

Zwłaszcza, że pośrodku szalał już krasnolud, wywijając toporem niczym dziwka dupą przed zamożnym klientem. Zamachnął się w stronę najbliższego draba, który okazało się, że również walczył podobnym orężem. Poznać jednak było, kto tu jest zwykłą kupą mięcha traktującą broń jak rolnik kupę gnoju, a kto prawdziwym artystą, wyczyniającym bronią cuda na miarę wyglancowanych dekoltów najlepszych czarodziejek. Więc choć człowiek zadał pierwszy cios, był on na tyle niezgrabny, że krasnolud totalnie nie musiał się nim przejmować. Za to jego, wyprowadzony od dołu cios okazał się śmiertelnym zagrożeniem, które dzięki szczęściu udało się mięśniakowi uniknąć, chociaż kosztem odskoku skończonego wylądowaniem na dupie na brudnej, guleckiej ulicy. Zasłonił się więc w obronnej pozie, chociaż nie wydawało się, by zasłona mogła mu w czymkolwiek pomóc. Na pomoc jednak rzucił się jakiś początkowo zdezorientowany sporą liczbą akcji dookoła przyjemniaczek, starając się oflankować krasnoluda.

Zaraz obok Gojojdy znajdował się Kayleth, drugi z prześladowanych obecnie nieludzi. Z uśmiechem na ustach wyciągnął miecz, również pokazując swoją chęć do walki. Na pewno szczęśliwym zbiegiem okoliczności było to, że reszta przybyszów nieco odwróciła uwagę zbirów od nich, więc walka stała się bardziej wyrównana. Wprawne oko Nadii, rozbawionej widokiem walki, było w stanie zauważyć, że półelf na pewno nie posiada takiego kunsztu w walce bronią, co krasnolud. Zaatakował jednego z mięśniaków z ćwiekowaną pałką, ale ten właśnie tym orężem odparł atak, odpychając go od siebie. Na szczęście nikt dookoła nie zdawał się ich niepokoić, więc mogli skupić się na swojej walce.

Pozostali drabowie również w głębokim poważaniu mieli pacyfistyczne zapędy co niektórych. Nieco zapomniany, ale wciąż tam przebywający przybysz w kapturze walczył z kolejnym drabem, nieco bardziej przygotowanym do walki, bo nie dał sobie od tak rozpruć bebechów. A zakapturzony sięgnął po jakąś broń, którym był bogato zdobiony, połyskujący sztylet. Po paru sekundach było wiadomo, że kolejny z drabów jest raczej skazany na przegraną, bo zabójca pierwszego mięśniaka coraz bardziej napierając, straszliwie męczył przeciwnika. Dwóch drabów rzuciło się na wycofującego się od zbiorowiska Dunkena. Z szaleńczą furią, jeden z toporem, drugi z pałką próbowali go zajść z obu stron, miał jednak jeszcze chwilę na reakcję, by postawić się w jakiejś lepszej pozycji. Czyhający na przygody Samuel również doczekał się zwrócenia na niego uwagi. Potężnie zbudowany drab, wydający rozkaz zajebania wszystkich, ruszył z toporem w jego stronę. Ciekawie zapowiadało się starcie szabla versus topór. Chociaż obie strony zapewne były pewne swojej przewagi.

Mag, z gotowym pociskiem w ręku, widział, jak naprzeciw niemu biegnie jeden z wrogów. Mógłby od razu rzucić w niego zapowiadanym zaklęciem, ale celowanie w łeb, przy uniku przeciwnika, wiązałby się z losowym trafieniem walczących za nim osób. Miał jeszcze kilka sekund na przemyślenie swojej akcji, nim znajdzie się w zasięgu nabijanej ćwiekami pałki. Morhan, wyciągając swój miecz, również skupił na sobie uwagę. Jego pierwsze cięcie mieczem doszło celu, ale tylko zraniło lekko w bok mięśniaczka. Ten się głupkowato uśmiechnął, ale nie zaatakował od razu. Czekał na kolejny ruch Nilfgaardczyka. Ostatni z żywych drabów zainteresował się jedyną w gronie kobietą. Ze wzrokiem, jakby od roku nie widział żadnej osobniczki płci żeńskiej, pomknął w jej stronę, nie wyciągając pałki, która zwisała na boku, a widać było, że miał ją zamiar zaatakować gołymi rękami. Powodów tego łatwo można się było domyślić. Zagrożenie dla Nadii jednak malało, gdy wzięła pod uwagę to, że była znacznie szybsza od draba. Spokojnie mogła więc nieco pobawić się w berka. O ile nie miała zamiaru walczyć...

Pozostawiony sam sobie został jedynie kapłan, Daveon. Nie wzięto na poważnie jego prób religijnego załagodzenia sprawy. Sam mógł się domyślić, że te osoby od dawna znajdowały się w bożej niełasce, trzymających się przy życiu pewnie tylko tym, że złego licho nie bierze. Tylko co on sam mógł w tym momencie zrobić? Ci ludzie za nic mieli duchownych, toteż bezużyteczne zdawały się możliwości pokojowych pertraktacji. Walki póki co też zdawał się unikać, jego możliwości bojowe pewnie nie zostały uznane za na tyle ważne, by jakikolwiek wróg miał się nim zająć.


***

Deslan, choć miał towarzystwo, mógł się czuć nieco nieswojo, zagubiony, samotny przy karczemnej ławie. Doskonale odwzorowała to mocno zaciśnięta dłoń na kuflu piwa, czy nieśmiałe słowa wypowiedziane do siedzącego z nim obserwatora. Ten jednak całkowicie nie zwrócił uwagi na wypowiedziane przez alchemika słowa. Wkurwiony totalnie był sytuacją, jaka panowała za oknem. Nie mogła się podobać rosnąca ilość ofiar. Miała być prosta akcja, dwóch przeciwników, nielubianych nieludzi, a tu w akcję wkroczyła cała rzesza obrońców nieludzkości. Zwłaszcza po rozbryzganiu czaszki i mózgu na ziemi wkurwił się nieziemsko, uderzając pięściami w stół. Gdyby nie to, że Deslan bardzo mocno trzymał swój kufel, pewnie poszybowałby on gdzieś daleko.
- Kurwa! Nie Varjo! - Nieznane słówko zdecydowanie przedstawiało się jak jakieś imię. Cóż, chociaż wszyscy mięśniacy byli podobni, z ryjów podobnie parszywi, to jednak każdy z nich był jakimś innym człowiekiem, ze swoją historią, życiem. A teraz tak po prostu ginęli, życie odbierano im jak świniom w rzeźni, bez żadnego zawahania. Ale czy mogło to wiązać się ze współczuciem alchemika? Musiał uważać na siebie, bo jego obecny kompan zdawał się być coraz bardziej nerwowy, nie wiedział co ze sobą zrobić, więc i ta sytuacja zdawała się być niebezpieczna, choć na uboczu głównego epicentrum walki.
 
Zara jest offline  
Stary 17-11-2012, 10:32   #12
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Wnioskiem, który Morhan wyciągnął gdy cała ta paskudna sprawa się zakończył było to, że każda uliczka, każde dosłownie miejsce, może zamienić się w pole bitwy w przeciągu sekund. I taka sytuacja właśnie miała miejsce - zewsząd dobiegał szczęk oręża, krzyki walczących i, co ciekawe, śmiechy. Jednak chwilowo wszystkie efekty akustyczne mało interesowały nilfgaardczyka - ściskany w dłoni miecz wibrował wprost, drżał od tłumionej z trudem żądzy krwi i mordu. Cóż, nie ma się co dziwić. Po prostu już dawno nie miał okazji żeby porządnie wbić się w czyjeś ciało, rozpruć czyjąś skórę z ohydnym odgłosem dartych mięśni, chrupiących na brzeszczocie kości. Gdyby miecz potrafił mówić i wyznał Morhanowi co czuje, okazałoby się, że i łowca nagród ma podobne pragnienia. Też miał ochotę wypruć komuś kilka kiszek. Delikatnie mówiąc.
Toteż śmiało ruszył na swego adwersarza, który jeden tylko odpowiedział na rzucone, mało wymyślne wyzwanie.
Zauważając, jak zbir wznosi miecz do ciosu, rzucił się i przemknął obok, wirując jak bąk. Ciął po drodze oszczędnie, ale przeciwnik znał tę sztuczkę - zdążył odsunąć się na tyle, że cios Morhana zamiast poważnie zranić, stał się jedynie skaleczeniem. Uśmiech na twarzy bandyty rozwścieczył łowcę nagród. Warknął gniewnie i rzucił się na zbira tnąc od dołu, starając się trafić pod pachę.
 
Falcon911 jest offline  
Stary 18-11-2012, 19:19   #13
 
Carasell's Avatar
 
Reputacja: 1 Carasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodze
Pierwszego ciosu zadanego toporem zdawać by się mogło, że wąsacz nawet nie zauważył. Bo i zauważać czego nie było, prawdę mówiąc. Unik za to, wykonany przez jego oponenta zdziwił go niemało. Fakt, do sławetnej wiedźmińskiej gracji i stylu podczas walki brakowało mu mniej więcej tyle, co prostaczkowi pasającemu świnie do tronu. W jego głowie jednak opis otoczenia malował się w innych barwach. Takich bardziej.. czerwonawych. Nic to. Zaistniały stan rzeczy również dało się znieść.
- Kurwi zadzie ty.. widłami ci robić to za duże pochlebieństwo, a ten chwytaniem za szlacheciańskie topory się raczy! Hańba ta Ci suchcem czmychnąć nichuja. A śmiercić takiego pachoła to chojuba dla wojaka..
Mimo, iż świata poza zasłaniającym się pokurczem zdawać się nie widział, nadlatującego z boku draba wychwycił w porę i zamachnął się toporem, coby odbić zadawany z boku cios.
- To ręce potrzeba by ujebać przy dupie. Czy lepij w kolanach? Jako myśli? Co ja pieprze, myśli.. Co uważa, a?
Ostatnie pytanie skierował w stronę flankującego go wcześniej draba, rechocząc przy tym z krzywym uśmiechem na ustach. Zdawał sobie sprawę, że z obydwu karków było takie zagrożenie, że gdyby spuścił gacie do kostek i zaczął srać byłby w stanie się obronić, toteż pozwolił sobie rozejrzeć się nieco po okolicy. A otaczająca go sceneria niezbyt go ucieszyła. Krzyknął więc na wsie strony, opluwając najbliższą okolicę potokiem śliny.
- Nosz kurwie syny, patałachy! Mówiłem, spieprzać! Wynajdźcie sobie insze zabawiajki, te się mnie czepiły!
W tej chwili wszyscy zdali sobie sprawę, że Gojojda jest niezwykle skąpy i pazerny, a także nie lubi się dzielić tym, co jego i nie jego.
 
Carasell jest offline  
Stary 18-11-2012, 19:37   #14
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
~ Cóż.. muszę spełnić obietnicę ~
Pomyślał Orm szykując się do efektownego odpierdolenia pierwszego łba, który mu się nawinie. Cała ta sytuacja wydawała mu się dość głupia. Tutejsza śmietanka towarzyska zebrała się by pokrzyżować mu plany i roznieść w pył wszystko i wszystkich, którzy mogli mieć oczekiwane informacje.
~ Banda narwańców ~ powiedział w myślach.
Trzeba jednak działać, bo oto zbliżał się do niego pierwszy przeciwnik. Orm pamiętał jednak, że im mniej trupów tym lepiej, tym mniejsze ewentualne konsekwencje. Choć nie wierzył, by ktoś zajął się rzeźnią jaka tutaj zaraz się rozpęta to w końcu tak pokaźna ilość trupów będzie zwracała uwagę, a gdyby jakaś ważna osobistość dowiedziała się, że brał w tym udział mag… nie byłoby z pewnością przeżycie pozytywne i mógłby zacząć zwracać na siebie uwagę, a tego nie chciał. Inną sprawą był fakt, że nadal nie był pewny, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Z pewnością agenci Codringhera nie zaatakowaliby go ot tak, ale od żywych zawsze można wyciągnąć trochę więcej informacji niż od trupa rozbryzganego na pobliskie budynki. Wszystko to nie było jednak teraz priorytetem. Ważny był szarżujący w zawrotnym tempie przeciwnik, którego należało się pozbyć w trybie natychmiastowym. Orm odczekał chwilę skupiając bardziej strukturę magicznego pocisku, a gdy wróg był w takiej odległości, że o pudło by raczej ciężko wypuścił z rąk energię celując mniej więcej w mostek. Ledwie wypuścił pocisk z dłoni, a już zaczął konstruować kolejny czar.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 19-11-2012, 14:27   #15
 
Drama's Avatar
 
Reputacja: 1 Drama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputację
Nie miała baba kłopotu, zaczęła oglądać rzeźnie. No przecież musiała się wtrącić, po prostu musiała. Inaczej pewnie nie byłaby sobą. I pomyśleć, że na początku było tak ładnie. Kolejny ciachał kolejnego, wyli z bólu i rzucali albo wyjątkowo rynsztokowymi albo uniwersyteckimi słowami czy powiedzonkami. Mieszanka iście wybuchowa, może stąd ta cała frajda? Jedynym problemem był fakt, że jeden ze złych panów postanowił wciągnąć ją w sam srodek zabawy. Ruszył w jej stronę wyciągając doń spocone, wielkie łapska. Kobieta odetchnęła z ulgą widząc, że jego pałka wciąż jest schowana. Jedna i druga. Nie czuła sie jednak na siłach do walki z nim. Mogłaby mu pociągnąć z obcasa, wbić paznokcie w oko, ah nie. Wolała po prostu zacząć się wycofywać. Pisnęła cicho starając się lawirować między mężczyznami tak żeby jakąś bezpieczną odległość od nich i ich mieczy czy toporów zachować, a przy okazji ścinać zakręty tak, by może wielkolud jakimś cudem nie dał rady. Potrzebowała jednak pomocy, a o nią zawsze trzeba zabiegać samemu, a nie liczyć, że damę w potrzebie zauważą rozszalali mężczyźni. Stanęła w końcu za wyjątkowo bojowym krasnoludem najwyraźniej uznając go za świetną tarczę. A cóż tam, że na tych butach była od niego wyższa, czuła że to dobry wybór. Szerokie ciało i ostrze toporu na pewno ją jakoś obroni od draba od początku rzucającego się na krasnoluda, a i od tego bardziej chętnego do obcowania z damą.
- Mości wąsaczu, sieczcie dalej jeśli łaska - zawołała licząc, że Bewekho już w ramach rozpędu zamachnie się toporem i na jej chwilowego prześladowce, który nieuchronnie się do nich zbliżał, z wciąż tak samo odrażającą miną świeżaka w zamtuzie.
 
Drama jest offline  
Stary 19-11-2012, 16:20   #16
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
-Na Wieczny Ogień! Czy tak ma od dzisiaj wyglądać moje życie? Czy mam dryfować, na chyba już ostatniej tratwie wiary, przez ten ocean krwi, który z każdą chwilą się powiększa?- Myślał intensywnie kapłan, obserwując zażartą i krwawą walkę, gdzie na razie nie można było typować potencjalnego zwycięzcy mordu. Po chwili Daveon zaczął powoli stawiać kroki do tyłu, a przez to cofać się, aż oparł się plecami o brudny i już lekko okrwawiony mur guleckiego zaułka. Obejmowany w dłoni kostur zaczynał się wyślizgiwać ze spoconej i trzęsącej się ręki klechy. Wtem czas dostrzegł czarownika ciskającego skumulowaną energią w pędzącego nań napastnika, a także lejącą się znowu krew. Wtedy w żyłach młodego kapłana zaczęła gotować się wymieszana z adrenaliną krew, a to pod wpływem odczuwanego od dłuższej chwili strachu, a także opanowującej go wściekłości z powodu, iż wszyscy ci ludzie nic sobie mają z wiarę, Boga czy prawo. Zły był też na siebie jak tak łatwo mógł się pomylić co do wszystkich, jak łatwo pomylił niebo z gwiazdami odbitymi na powierzchni stawu.

Nagle zaczął krzyczeć tak jak wrzeszczy zarzynana w rzeźni świnia:
-NAAA WIEEEEEECZNY OGIEEEEEEEŃ STAAAĆ!!!- Trzymając w ręce wzniesione nad głowę, jednocześnie ściskając w prawej dłoni ślimakowy kostur, a w lewej nie wiadomo kiedy zerwany z szyi okrągły amulet.
 
Zormar jest offline  
Stary 21-11-2012, 18:53   #17
 
Bonifacy's Avatar
 
Reputacja: 1 Bonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputacjęBonifacy ma wspaniałą reputację
Szybka ocena pola tej malej bitwy przyniosła tylko jedna konkluzje bić i patrzeć czy w równym tempie umierają... Nie było to czego oczekiwał zapisując się na przeszkolenie wojskowe. Nie mówiąc o tym, ze dać się zranić przez przypadek w takiej bojce to straszna głupota...


- DAVEON ODSUN SIE SZYBKO! - Szybki zamach szabla wymierzony w najbliższego draba stojącego miedzy nim, a reszta kompanii i próba powrotu do kapłana.
 
Bonifacy jest offline  
Stary 21-11-2012, 21:05   #18
 
Black's Avatar
 
Reputacja: 1 Black ma wyłączoną reputację
Czasami po prostu nie wiadomo jak się zachować. Bywają chwile, gdy zagubienie w kwestii etykiety i savoir vivre jest zwyczajnie wszechogarniające. Szczególnie, jeśli jest to savoir vivre z rodzaju karczemno-przestępczego.

Varjo...no tak, pewnie przyjaciel. Może brat? Może jakiś zaufany zbir? I właściwie który to był dokładnie? Liczba rannych i trupów gwałtownie rosła, a sprawnie na ogół działający umysł Deslana był teraz skupiony na zachowywaniu pozy człowieka zimnej krwi, nie na liczeniu konających.

A kto wie, może to był kochanek? Skoro można spotkać magika, kapłana i kobietę w zaułku pełnym najemnych morderców i prawdopodobnie też gwałcicieli, to dlaczego nie dodać do tego jeszcze motyw miłości jednej płci? W normalnej sytuacji Deslan by się lekko uśmiechnął na myśl o tym małym żarciku, ale teraz jakoś mu to nie wyszło. Sytuacja stanowczo nie zaliczała się do tych normalnych.

Podobno jeśli nie ma się nic do powiedzenia, to nie powinno się nic mówić.

...czasami jednak odzywają się w nas pewne samobójcze instynkty.

- Więc...to był Twój znajomy?
 
__________________
"Wszystko co robisz, rób na 100%"
Black jest offline  
Stary 23-11-2012, 01:59   #19
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
-Kurwi syn-Kayleth zaklął pod nosem kiedy jego miecz odbił się od pałki napastnika. Wykorzystał fakt że drab odepchnął go od siebie i wycofując się w tył sięgnął wolną ręką do paska i rzucił w przeciwnika nożem. licząc że nóż wbity wbity w ciało rozproszy go przypuścił kolejny atak wykonując cięcie w pachwinę od dołu.
-Ze mną będziesz zadzierać kurewski pomiocie?!- Wycedził przez zęby wyszczerzone w grymasie, który mógłby zostać uznany za uśmiech.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 24-11-2012, 22:59   #20
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Zawinął krótką ósemkę przed drabem. Takim toporem to wieprza poćwiartować w powietrzu można. A już na pewno jego szlacheckie poniszczone ubranko wraz z nim w środku. Jego bogato inkrustowana złotem i srebrem klinga była gotowa do tańca. On był tylko jej przedłużeniem. Przeciwnik wykonał zamaszysty ruch z nad głowy, mając chyba zamiar przeciąć pana Zborowskiego na pół. Zapewne byłoby to zakończyło żywot biednego Samuela, gdyby nie odskok w bok. Markowany cios na wypad, finta na ukos i połączony z przysiadem mocny sztych w żebra. Kaftan rozcięty, drab zaczyna machać toporem jak cepem. Było to do przewidzenia w amoku, jednak siłę kurwisyn miał. Samuel wykonał obrót, chroniąc szabelką plecy, a tamtego ciął zaraz na odlew, celują tuż obok kręgosłupa. Teraz trafił. Zborowski zdążył jeszcze wyrwać szablę, zanim tamten upadł i mógł się rozejrzeć, co poczyniła reszta tego towarzystwa. I skąd tu tyle ludzi!?
 
Bachal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172