Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2012, 23:59   #21
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Morhan, mocno poirytowany bezczelnym zachowaniem stojącego naprzeciw z wyciągnięta pałką draba, ruszył z kolejnym atakiem, tym razem tnąc go od dołu, celując pod pachę. Nie na darmo jednak zbir czekał wpierw na ruch łowcy nagród, bo teraz mógł wykonać kolejny, niezgrabny, acz prawie skuteczny unik. Ostrze miecza nie trafiło pod pachę, a przejechało po jego ręce, od nadgarstka, do przedramienia. Co prawda jeszcze szczęśliwie uniknął przecięcia którejś z głównych żył i tętnic, ale mocno zakrwawiona ręka nie zdawała się zdatna do użytku. Tym razem to mięśniak się wkurwił i z tępym spojrzeniem zamachnął się pałką w stronę Morhana...

Bewekho, rozwścieczony tym, że ludzie zbiegli się dookoła i zaczęli podbierać krasnoludowi ofiary pod topór, na chwilę mógł poczuć się zadowolony. Gdzieś, lekko lawirując na polu walki, zbliżyła się do niego jedyna kobieta w całym gronie. Samo w sobie mogło to być uciechą, że dziewka się zbliżyła, choć wielkością biustu nie imponowała. Dla krasnoluda istotniejsze nawet w tym momencie mogło być to, że nadciągnęła za sobą trzeciego draba. Teraz miał już trzech przeciwników, nawet karczek hańbiący jego ukochaną broń zdążył się podnieść z ziemi. Co prawda dalej wypadałoby powiedzieć tylko, ale lepszy rydz, niż nic. Teraz mógł się postarać ich wszystkich ładnie zaszlachtować, najlepiej starając się przy tym oszczędzić ludzką kobietę. No chyba, że miał ją gdzieś, to wtedy ona wpadłaby z deszczu pod rynnę, znajdując się w jeszcze gorszym gąszczu walki.

Orm z Maecht, mag, który troszkę przejmował się wielkością tutejszej rzeźni, nie postanowił wystrzelić swojego pocisku w na tyle ryzykowny sposób, by zranić kogoś poza pędzącym w jego stronę, rozpędzonym drabem. Wystarczyło poczekać na odpowiedni moment, by zobaczyć, jak pocisk uderzając draba dokładnie tam, gdzie miał, czyli w mostek, odpycha go do tyłu, mimo całej rozpędzonej masy. Problemem co prawda okazała się pałka, która puszczona przez draba siłą jego rozpędu poleciała w stronę Orma, uderzając go w prawą dłoń. Ale nawet nieszczególnie zabolało, co najwyżej pojawi się jakiś siniak. Tymczasem zaczął przygotowywać kolejny pocisk, chociaż tym razem nie wyglądało na to, aby szykował się mu kolejny przeciwnik. Poprzedni bowiem leżał na ziemi, bezwładnie, choć wydawało się że żyje. Chociaż kto takie kupy mięcha wie.

Jakby hałasu pochodzącego z powodu brzęku stali i magicznych pocisków było mało, okolicznych mieszkańców dodatkowo mógł obudzić krzyk kapłana, pragnącego zakończenia niepotrzebnej walki. Jak już jednak zauważył, wszyscy dalej mieli go w głębokim poważaniu, nikt nie raczył wysłuchać jego rozkazu. Niektórzy już padli i nie mieli takiej sposobności, ale na jego okrzyk jedyną odpowiedzią było zachowanie tego, który razem z nim przybył w to miejsce, czyli Dunkena. Ten zajmował się dwoma drabami, a jednocześnie miał zamiar właśnie wycofać się do kapłana. Jego cios jednak nie mógł trafić, bowiem jakiś instynkt samozachowawczy podpowiedział jego wrogom, by spróbować go wziąć w kleszcze i przez to jego cięcie przecięło tylko powietrze. Wycofać jednak się udało. Tym razem i Daveon mógł zauważyć, że jeden z mięśniaków z uśmiechem spogląda w jego stronę. Ale był to uśmiech z gatunku tych, kiedy ktoś ma nadzieję, że zaraz mocno okaleczy kogoś znacznie słabszego od siebie. Czyli podły. Ale co zostało Daveonowi, jak nie starać się bronić także samemu? Nie wiadome było, czy Dunken sam da im radę.

Kayleth szybkim ruchem sięgnął pasa i rzucił nóż w stronę draba, który go atakował. Miał pewność, że trafi, planując już następny ruch. Akurat w tym wypadku okazał się nie być w błędzie, bowiem nóż zatopił swe ostrze w okolicy prawej napastnika. Ten atak może nie tyle rozproszył przeciwnika, co zadał mu spory ból, bowiem skrzywił się w grymasie, którego akurat za uśmiech w żadnym wypadku nie można było uznać. To pozwoliło doskoczenie półelfa i zadanie cięcia od pachwiny do dołu. Celnego, chociaż jego miecz nie wbił się zbyt głęboko w cofającego się do tyłu przeciwnika. Ale zadał mu kolejną, poważną ranę. Widział, że wróg słania się na nogach. Prawdopodobnie, wystarczyło już tylko go wykończyć. Chyba, że miał jakiś inne zamiary co do niego.

Samuela, jak to typowego błędnego rycerza, podczas walki poniosła fantazja. W myślach już dawno rozegrał wygraną walkę, planując każdy ruch do przodu, ale okazało się, że to nie takie łatwe. Owszem, odskok w bok rzeczywiście pozwolił mu uniknąć ciosu przeciwnika, może i jego kunszt w walce szablą umożliwił mu także wykonanie swych akrobatycznych ciosów, doprowadzających do rozcięcia kaftana wroga, ale czy to rozcięcie, powodujące tylko lekkie krwawienie miało od razu powodować, że drab rzuci się na niego z toporem jak szczerbaty na suchary? Mimo, że wirtuozem swego oręża mięśniak nie był, to zimną krew zachować potrafił i odpowiedział tylko jednym cięciem, które Samuel robiąc obrót uniknął. Cios w odpowiedzi szablą również chybił, bo i przeciwnik nawet poruszać się umiał. Zaszedł go z innej strony i szybkim machnięciem wprowadził w jeszcze gorszy stan ubranie szlacheckie, którego właściciel poczuł się zbyt pewnie. Tyle, że żadnych ran nie odniósł. Ale przeciwnik także nie zamierzał płakać z powodu jednego rozcięcia.


***

- Znajomy!? To kurwa mój brat! - Potwierdził domysły Deslana drab. Przy tym gwałtownie powstał, aczkolwiek nie zrobił nic alchemikowi, wbrew jego obawie. A przynajmniej nie w momencie powstawania. Po kolejnej chwili patrzenia bowiem bez ceregieli chwycił za płaszcz, po czym zaczął ciągnąć za sobą. - Skoro tyle skurwieli przyszło, zobaczymy, jak sobie poradzą ze mną! Stój blisko mnie i się nie wychylaj. - Po czym pociągnął go w stronę drzwi. Tuż przed nimi puścił alchemika, a sam wyciągnął miecz, wywijając nim kilka młynków i pokazując, że jego kunszt jest znacznie wyższy, niż zwykła kupa mięśni, która tak łatwo traciła na zewnątrz życie. Dopiero wtedy ruszył przed siebie, kopnięciem otwierając sobie drzwi, nie zerkając już nawet na Deslana. Ale czy pozostawiało to jakąkolwiek furtkę na spróbowanie czegoś innego, niż słuchanie wkurwionego mięśniaka, któremu chwilę wcześniej zabito brata?
 
Zara jest offline  
Stary 28-11-2012, 12:47   #22
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Niby taki chmyz, pomyślał Morhan, a potrafi uciec spod miecza. Cóż, zobaczymy.
Nilfgaardczyk bardzo nie lubił takich, co to umieją uniknąć tak ładnie wyprowadzonego ciosu, nawet jeśli wychodzą z spod oręża nieco pokaleczeni. Jako że Morhan uważał się za wprawnego szermierza, ba, nawet bardzo wprawnego, nie przyjmował do wiadomości, że taki zwykły, plugawy łotr, jakich pełno na ulicach, może zwyczajnie nie nadziać się samemu na ostrze. Cóż, widocznie nawet tacy zbóje czegoś się uczą...
Nilfgaardczyk zanurkował pod wnoszącą się nad nim pałką bandyty i ciął błyskawicznie w bok, wkładając w to wystarczająco dużo siły, by miecz zazgrzytał o kręgosłup. Miał nadzieję, że jest to ostateczny, kończący walkę cios, że będzie miał okazję poprzyglądać się jeszcze walce tych, którzy nagle pojawili się na placu i spowodowali aż takie zamieszanie. Ale tylko pooglądać - każdy miał już adwersarza, toteż nie wypadałoby przeszkadzać w takiej radosnej sieczce.
 
Falcon911 jest offline  
Stary 28-11-2012, 18:17   #23
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Daveon był zły. A któż niby by się nie wściekł w sytuacji, gdy ten do którego coś mówisz, czasem nawet krzyczysz, nie zwraca na ciebie uwagi. Był to jeden z najgorszych powodów do złości, gdyż nic nie mogłeś z tym zrobić.

Na Wieczny Ogień i co tutaj zrobić? Można mówić jak do głuchej ściany. Dlaczego ludzie są tacy ślepi, a raczej głusi, że nie widzą, czy też słyszą, iż ta cała mordownia jest niepotrzebna. Dlaczego?

Odkaszlnął, gdyż od tych wrzasków rozbolało go gardło, po czym ruszył w stronę leżącego draba, tego samego, który przed chwilą latał za pośrednictwem maga, by zaraz potem runąć w ziemię. Podszedł wolno i ostrożnie podpierając się laską i trzymając lewą dłonią amulet. Podszedł do leżącego człeka i kilka razy z bezpiecznej odległości dźgnął tego w rękę swoim kosturem, jeżeli nic się nie stanie, podejdzie bliżej i spróbuje własnoręcznie sprawdzić czy jeszcze żyje i powie odwracając się w stronę maga:

-Czarowniku, czy twe bezbożne czary potrafią tylko niszczyć i zabijać?! Jeśli tak, to naprawdę jesteście zmorą tego świata, więc won i idź sobie!

Do tego jeśli drab będzie żył, a będzie ranny, to zacznie go opatrywać, jednocześnie po cichu się modląc.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 28-11-2012 o 18:22.
Zormar jest offline  
Stary 28-11-2012, 22:36   #24
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Półelf wiedział że o ile miecz można zablokować, to żeby uniknąć rzuconego noża trzeba być sprawnym niczym wiedźmin, a jak łatwo było wywnioskować z wiedźminami nie mieli tutaj doczynienia, raczej ze zwykłymi pachołkami.

Kayleth z łatwością mógłby dobić napastnika, ba sprawiłoby mu to niemałą przyjemność, jednak wolał zostawić go przy życiu, chętnie dowie się kto wydał nakaz zaatakowania go, dopiero potem się go pozbędzie. Kopnął przeciwnika w korpus, a sam zwrócił się w stronę kolejnego rzezimieszka sięgnął po nóż i rzucił.
-Ej, gnoju!
zawołał -Łap
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 29-11-2012, 21:14   #25
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Jeden krótki, acz głośny dźwięk. Dźwięk upadającego ciała. Pocisk wbił się w draba jak w nóż w masło i odepchnął go mocno do tyłu. W całym tym zamieszaniu Orm zapomniał o pałce przeciwnika, która zanim się spostrzegł uderzyła go w rękę. Mag zaklął pod nosem i chwycił się za dłoń. Nie było to nic poważnego, co najwyżej mógł zostać siniak. No właśnie siniak… Orm podszedł do powalonego przeciwnika. Nieopodal niego stał ten zabawny kapłan, który chyba pomylił ciemne uliczki z klasztorem skoro sądził, że ktoś go tu wysłucha. O dziwo jednak ów mężczyzna chciał chyba poszturchać leżącego draba swoim kosturem, by sprawdzić, czy żyje.
- Odejdźcie stąd jaśnie panie, bo jeszcze wstanie i głowy was pozbawi – rzekł dość obojętnie.
Wtedy napastnik wokół którego się zgromadzili poruszył ręką. Orm błyskawicznie kopnął go w łeb. Na początek raz, ale dla pewności uczynił to kilkukrotnie.
~ Jak ja będę wyglądał z tym siniakiem ty chędożony durniu! ~ zrugał go myślach.
Mag był przewrażliwiony na temat swojego wyglądu. Może to dlatego, że do pięknych nie należał? Pomimo dość młodego jak na czarownika wieku wyglądał dość staro, szczególnie nasiliło się jego starzenie po tym niefortunnym wypadku z teleportem sprzed paru lat. Od tego czasu nawet najmniejsze zadrapania były powodem niepohamowanego gniewu. Spojrzał na kapłana, a później na ogłuszonego, przynajmniej tak mu się zdawało, przeciwnika. Po tym oparł się o pobliską ścianę bawiąc się amuletem. Jednocześnie nie dekoncentrował się i bacznie obserwował, czy ktoś przypadkiem nie potrzebuje pomocy.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 03-12-2012, 00:06   #26
 
Black's Avatar
 
Reputacja: 1 Black ma wyłączoną reputację
Nowy znajomy chciał właśnie zarżnąć kilku chłopa - i bodajże jedną kobietę? - naraz. Nowy znajomy okazał się być szaleńcem bez krztyny instynktu samozachowaczego. Tak to jest jak kontakt do takich ludzi dostaje się od podejrzanych typów z lochów.

Wyważył drzwi kopnięciem, nawet nie patrzył czy idzie za nim. A pójście za nim oznaczałoby przyłączenie się do jednej ze stron walki, strony o tyle charakterystycznej, że prawdopodobnie nie mającej szans na zwycięstwo. Kilka młynków, które wywinął, równie dobrze mogło być jedyną sztuczką jaką znał. Lepiej się więc nie przyłączać, szczególnie mając ze sobą tylko mały nożyk służący raczej do krojenia mięsa. Tylko jak to zrobić, żeby jednocześnie się nie narazić znajomemu, bo a nuż ma jakiegoś asa w rękawie?

A może....Deslan odwrócił głowę, by zobaczyć szereg karczemnych gapiów wpatrzonych w niego. Nie, jego wielka ucieczka raczej nie wyjdzie.

Ale może uda się coś innego?

Szedł za Chudym. Położył dłoń na rękojeści małego sztyletu, po czym celowo potknął się. Teatralnie upadł na ziemię, możliwie cicho by tamten nie zauważył i osunął się na kolana. Podpierając się jedną ręką, drugą wyjął sztylet. Wszystko starał się robić w ułamku sekundy.
No dobrze. Chwila i po bólu. Trochę popiecze, to wszystko. Nóż jest mały, więc...

Przyłożył nóż do ramienia...długi i obszerny płaszcz Deslana powinien go chronić od widoku gapiów z karczmy. A przynajmniej widok na to co akurat konkretnie robił.

Pociągnął ostrzem, przecinając bogato zdobiony kaftan.

Syknął cicho. Kurwakurwakurwa. Chyba dobrze się wbiło, leci trochę krwi. Czas na teatr. Może się uda? Schował szybko nóż, pospiesznie wycierając ostrze o kaftan.

Nabrał oddechu i wrzasnął głośno.
- Aaaa żesz kurwa!

Powstał i zaczął iść wolno, słaniając się na nogach i trzymając za ramię. Umoczył wcześniej szybko palce w ranie, by krew była lepiej widoczna.

- Łucznik jakiś zasrany! Uważaj Chudy, ten skurwiel gdzieś tu się ukrywa! W ramię mnie, kurwa, trafił, walczyć nie mogę!
 
__________________
"Wszystko co robisz, rób na 100%"
Black jest offline  
Stary 03-12-2012, 17:07   #27
 
Carasell's Avatar
 
Reputacja: 1 Carasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodzeCarasell jest na bardzo dobrej drodze
Gdy tylko zorientował się , że ma do dyspozycji szerszą gamę przeciwników, mordka od razu wykrzywiła mu się w uśmiech.
- Ha! Chociaż jedna dobrze wychowana!
Obejrzał się, by spojrzeć na kobitę. Wprawnym okiem ocenił, że nie jest ona warta większej uwagi. No ale że oddała mu jego własność, tak bez zbytniego marudzenia.. Jeszcze osobiście go przyprowadziła pod ostrze, wypadało ładnie podziękować.
Skinął więc lekko głową i odepchnął ją tyłkiem, bo głupia się ustawiła w taki sposób, że zaraz pod topór by mu wpadła. Kobieta odleciała trochę do tyłu, chwiejąc się na nogach.
A potem.. potem zaczęło się piekło. A przynajmniej miało się takowe zacząć, ale krasnolud nie wziął pod uwagę jednego, bardzo ważnego aspektu: intelektu przeciwników. A w zasadzie jego braku, który był tak ogromny, że aż namacalny.
Rzucił się na swojego pierwotnego przeciwnika, którego wszakże wypadało wykończyć. Nie będzie cham jego ulubionej broni bezcześcił, co to, to nie! Zamarkował początkowo atak w ramię, by w ostatnim momencie uderzyć jednak w kolano. Oponent wykonał ruch, który pewnie w zamierzeniu miał być unikiem, który rzeczywiście ocalił kolano. Ale na cóż komu kolano, kiedy te ledwo się trzyma uda? Manewr ten spowodował jednak również, że topór zaklinował się w bezdennej otchłami głupoty przeciwnika i gdy ten leciał na ziemię, pociągnął krasnala ze sobą. Oboje wylądowali więc w całym tym brudzie, spowijającym ulice Gulety, karzeł szczęśliwie na nieprzytomnym i wykrwawiającym się przeciwniku. Wąsacz zaklął szpetnie. To (znowu!) nie miało tak wyglądać. W tej chwili powinien padać już drugi przeciwnik. Dokładnie ten, który uderzył go teraz drewnianą pałką po plecach, śmiejąc się przy tym szkaradnie. Tym razem z ust Gojojdy poleciała całkiem miła wiązaneczka skierowana w stronę parszywego losu. Nie czekając na kolejny cios w plecy, krasnal sturlał się z nieprzytomnego przeciwnika i sięgnął lewą ręką po topór. Widząc ponownie opadającą pałkę wyciągnął przed siebie prawicę, która akurat nie była opancerzona w żaden sposób. Głupotą wydało mu się zasłona, (wszak mimo niezbyt częstego użytkowania i ta ręka czasami się przydaje), chciał więc chwycić broń przeciwnika w dłoń. Cóż.. palce z pewnością szybciej się naprawią, niż pogruchotane przedramię. Syknął tylko z bólu, klnąc przy okazji w każdym znanym mu języku. Bolało, a i owszem, ale uczucie to było praktycznie nierozłącznym kompanem podróży wąsacza. Roześmiany przeciwnik nie wziął tego pod uwagę, a krasnolud nie zwykł marnować podarowanych mu na tacy okazji do ratunku. W jego lewicy znajdował się już topór, który cudem jakimś wyciągnął z otchłani. Był za krótki, by mógł dosięgnąć nim przeciwnika, toteż nasz dzielny wojak, w miarę możliwości zamachnął się i wypuścił broń w taki sposób, by miała jak największe szanse ugodzenia draba w biodro.
 
Carasell jest offline  
Stary 03-12-2012, 21:57   #28
 
Drama's Avatar
 
Reputacja: 1 Drama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputacjęDrama ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie zrobiło się od razu przyjemniej. Wprawdzie została niezbyt kulturalnie odepchnięta i musiała rozłożyć ręce, by zachować równowagę i nie wygrzmocić się na twardym chodniku, ale nie miała jakoś krasnoludowi tego za złe. Uśmiechnęła się pod nosem cofając się jeszcze o krok, starała się najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzać żadnemu z mężczyzn dookoła, nie wtrącać się w ich dzikie walki i w razie czego uchylać gdyby nagle jakiś tajemny pocisk bądź kawał żelazna zaczął mknąć w jej stronę. Ale bezczynnie stać nie mogła non stop, no ludzie kochani. Najuważniej obserwowała swojego wybawce, któremu postanowiła choć minimalnie pomóc. Wyminęła ich szybciutko w bezpiecznej odległości po to, by zaraz wysunąć swój ukochany sztylet i spróbować wbić go w okolice kręgów ostatniego z drabów atakowanego przez krasnoluda. Martwić się o swoje ostrze teraz nie będzie, o wiele ważniejsza była dla niej własna skóra, właśnie dlatego od razu wycofała się o parę kroków w wolną od mężczyzn przestrzeń. A niech szlag trafi tą walke i zakończy jak najszybciej.
 
__________________
"Załamanie nerwowe, dzwoń po pogotowie"
Drama jest offline  
Stary 14-12-2012, 23:03   #29
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Nilfgaardczyk, oprócz posiadania zalety znacznie bardziej wprawnego posługiwania się bronią, posiadał kolejną przewagę nad drabem - był trochę szybszy, przez co mógł błyskawicznie zanurkować pod drabem i dokończyć dzieła zniszczenia, wbijając głęboko miecz w bok przeciwnika. Ten ostatecznie opadł z sił, osuwając się na ziemię, w ostatnich konwulsjach wykrwawiając się. Niedaleko, kapłan apelujący o zaprzestanie walki, zostawił Dunkena z dwoma przeciwnikami, sprytnie oddalając się od nich, by pełnić swą misję w innym miejscu na polu bitwy. Szturchnął kosturem w rękę draba, by sprawdzić, czy ten żyje. Mógł na chwilę odetchnąć, bo ręka poruszyła się w niemrawym ruchu, wskazującym na to, że drab był na pograniczu przytomności, a może i życia. Ale zaraz dzieła dokończył rozwścieczony mag, kopiąc bandytę w głowę. I to niejednokrotnie.

Bewekho, po wygrzmoceniu się na draba, razem z wbitym toporem w jego udo, pozostał w nie najciekawszej sytuacji. Leżeć i z trudem musieć wyciągnąć topór z czyjegoś ciała, to słaba pozycja wyjściowa do dalszej walki. Zwłaszcza, że oprócz powalonego, który do niczego już się nie nadawał, to przeciwników miał jeszcze dwóch. Czy tego chciał, czy nie chciał, zwróciło to uwagę reszty skleconej na szybko unii ochrony nieludzi. Dziewka, wcześniej brutalnie i gwałtownie odepchnięta na bok, teraz postanowiła wykorzystać swój sztylet. Zamachnęła się w stronę uderzającego, stojącego do niej tyłem. Zapewne ją i krasnoluda przed drugim mięśniakiem uratował mężczyzna skryty pod kapturem, w mgnieniu oka zbliżając się, zanurzając swoją dłoń w bebechach, szybko zabierając kolejne już życie na polu walki. A czym uratował wspomnianą wcześniej dwójkę? Tym, że odciągnął jego uwagę od nich, a drab, którego nie dosięgnął zamach sztyletem Nadii, chwilowo zwrócił się ku niej, co dało czas Gojojdzie na wyciągnięcie topora i rzucenie go w biodro przeciwnika. Efekt bardzo pozytywny, broń wbiła się głęboko, rzucając go na ziemię.

Kayleth, zostawiając niedobitego draba, raczej niezdolnego do walki, postanowił go nie dobijać, a zaatakować następnego, rzucając w niego sztyletem. Szczęśliwie nieco odciążył tym Dunkena, ale niestety ten i tak nie miał szczęścia. Przyjęta defensywna postawa na nic się przydała, bowiem nie był w stanie zblokować ciosu znacznie większej gabarytowo broni przeciwnika, a cios ściął go z nóg, przez co przeciwnik mógł zadać kolejny cios. Ten pierwszy mięśniak, został tak trafiony sztyletem, że również padł na ziemię. Kayleth mógł uznać to za prawdziwie szczęśliwy rzut. Choć w ciemnej aurze nie zdołał zauważyć, gdzie dokładnie wbił się sztylet. Zdecydowanie mniej szczęścia miał za to Samuel, trafiony raz, rozzłościł się, zaatakował kolejny, ale przejmując taktykę draba, kosztem swego kunsztu, źle skończył, bowiem mimo, że trafił przeciwnika, to także sam po raz kolejny oberwał, mając poważną ranę.

Mały teatrzyk odegrał nieopodal Deslan. Nie dane mu było dowiedzieć się, czy ktokolwiek spostrzegł, bo reakcja idącego z nim mięśniaka była dosyć gwałtowna. Mógł się chwilę przerazić, gdy ten na moment zawrócił, by chwycić go za szmaty, po czym, jednak nie miał zamiaru doglądać jego rany, a użyć go jako ewentualną żywą tarczę. Wychodząc na zewnątrz, widząc po raz kolejny pobojowisko, rzucił na ziemię alchemika i krzycząc do reszty, w niecenzuralnych słowach, by uciekali, sam począł czmychać, aż kurz się za nim wzmagał. Wyglądało na to, że przestraszył się zniszczenia, jakie niosła ekipa, która teraz znajdowała się przed Deslanem. Ale do akcji wkroczył ktoś jeszcze, a nawet jakieś ktosie, bo było ich co najmniej kilku...

- Stać wszyscy! Gwardia miejska, półmóżdże zbóje! Stać! - Ale jako, że mało komu uśmiechało się dać schwytać, by dać sobie wmówić nie dość, że rozróbę, to jeszcze kilka ofiar, więc nogi same składały się do ucieczki. Pytanie było, gdzie? Pewną możliwość dawała zakapturzona postać, mówiąc nie najgłośniej, acz dosłyszalnie dla wszystkich ewentualnych zainteresowanych.

- Za mną, do kryjówki. - Po czym pobiegł oczywiście w przeciwną stronę do gwardii miejskiej, ale później skręcając w stronę bardzo słabo oświetlonej uliczki, przy której znajdowało się wiele spelunowatych budynków, często pozabijanych dechami. Jeden z nich, choć wydawało się, że wejścia już nie posiadał, to właśnie posiadał bardzo mylące drzwi - właśnie przypominające, jakby były to same dechy. Tam wślizgnął się zakapturzony, czekając na resztę, która miała lekką przewagę nad gwardią, bo tamci byli w pełnym rynsztunku, nosząc na sobie porządne zbroje, co sprawiało, że biegło im się ciężko. A zdecydowana większość gonionych nie miała z tym problemu.
 
Zara jest offline  
Stary 15-12-2012, 16:58   #30
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Krew rozlała się zarówno po ostrzu jak i po ziemi, tworząc karmazynowe, malownicze desenie. Bandyta zwalił się ciężko na ziemię, ruszając jeszcze kończynami w ostatnich, przedśmiertnych odruchach. Przypominał teraz zranionego pająka, którego opuszcza powoli życie. Morhan westchnął i otarł szybko miecz szmatką, którą wyciągnął zza pazuchy. Zakrwawiony kawał białej tkaniny rzucił na draba, po czym pochylił się i zerwał mu sakiewkę.
- Czasy ciężkie, przyjacielu - wyjaśnił spokojnie i cicho swojemu byłemu adwersarzowi, którego dusza niemal wyrywała się na spotkanie z bogami - a tobie ten mieszek, choć chudziutki, chyba nie przyda się w zaświatach. Czy gdzie tam sobie idziesz.
Szmatka na piersi bandyty wyglądała zupełnie jak biała flaga, wywieszana przez poddających się obrońców.
Morhan splunął.
Dalej działy się różne, bardzo interesujące rzeczy. Krasnoludy, elfy, baby, czarodzieje, jacyś rozwrzeszczeni mężowie, wymachujący świętymi symbolami... Dało się to jeszcze wytrzymać. Ale już huk podeszew strażników miejskich był czymś co sprawiło, że nilfgaardczyk nie miał ochoty przypatrywać się dłużej temu przedstawieniu.

- Za mną, do kryjówki.

Głos jednej z osób biorącej udział w zamieszaniu. Lub masakrze, jak kto woli.
Psiakrew, myślał sobie nilfgaardczyk. Zamiast pójść sobie dalej i rozpytać się o to złoto, które obiecano, muszę uciekać przed strażą jak jakiś bandyta. A przecież bandyci leżą już całkiem nieżywi!
Zaklął brzydko do siebie i ruszył pędem za nieznajomym, woląc z dwojga złego wplątać się w jakieś dziwne wydarzenia, zamiast dać się przebiś rohatyną. Wpadł szybko w ciemną uliczkę nie oglądając się za siebie, a potem dopadł zmyślnie ukrytych drzwiczek, za którymi zniknął nieznajomy.
 
Falcon911 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172