Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-10-2013, 01:56   #71
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Przeznaczeniem Jaromira najprawdopodobniej było nie wykazać się nigdy w walce, bowiem kolejny raz mimo ambitnych planów, musiał uporać się z nieprzyjemną sytuacją. Los za to nieco wynagradzał mu te niepowodzenia przynajmniej tym, że wszystkie dotychczasowe złe sytuacje, zdołał przeżyć. Ale czasem szczęściu trzeba było pomóc, tak więc postanowił również udać się niezauważony w stronę brzegu, gdzie mógłby znaleźć jakąś kryjówkę. Chciał wydostać się z wody, bo w ostatnim czasie coś jakby zbyt często zażywał różnych rodzajów kąpieli. A ta z wszystkich mogła skończyć się najgorzej.
 
Zara jest offline  
Stary 13-10-2013, 10:54   #72
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
"A niechże!"
Dante obejrzał się za siebie, przebijając sobie drogę.
Ostatnie kopnięcie zmiotło jednego ze zbirów z mostu.
Cofał się do pozycji Zbigniewa. Mając takie możliwości obrony przy sobie, to czy wyjdą z tego żywi, zależy od Wilka. Trzeba starać się go ochronić.
Choć nie on jeden dostał nieznane dotąd pokłady mocy...
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 16-10-2013, 01:35   #73
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

Jednoczesne budowanie zapory ochronnej i odpieranie ataków z dwóch stron było wyczerpujące. Problemem nie była siła tych zaczepek, a ich częstotliwość. Nie sposób było odeprzeć wszystkich. W dodatku Wilkowi bezustannie towarzyszło uczucie głębokiego niepokoju. To nie był strach przed przegraną, to było coś jakby świadomość, że prowadzone działania w ostateczności okażą się bezskuteczne, nieludzki wysiłek pójdzie na marne.

Gdy zapora umysłowa była gotowa, Zbigniew wiedział, pomimo swego braku doświadczenia, że musi działać szybko. Krew nie przestawała kapać, bandyci z każdą chwilą zbliżali się do klęczącego, siły opuszczały najemnika, powoli tracił także świadomość, jakby zapadał w sen. Chciał już skupić swoją nienawiść na zabójczym uderzeniu w jednego z oponentów, gdy nastał spokój. Magowie zaprzestali swoich prób, od jakiegoś czasu powstrzymywanych skutecznie przez mur. Czyżby to był koniec? Zwycięstwo żółtodzioba?

Po tysiąckroć nie. Mocarny cios sprawił, że magiczne ja Zbigniewa wypuściło z rąk misternie przygotowany atak. Zaskoczony nagłym obrotem spraw obrywał raz po raz. Nie był w stanie już nic zrobić. Mimo, że świadomosć odchodziła w niebyt, zdążył uświadomić sobie dwie sprawy. Po pierwsze przegrał, a po drugie był głupcem. Zamiast koła należało zbudować kulę. Walka nie toczyła się na płaskiej powierchni, a w trzech wymiarach. Ostatnie uderzenia nadchodziły z góry i z dołu, nic nie robiąc sobie z blokady.

Jaromir

Ślązakowi wydawało się, że powodowany przez niego plusk wody usłyszałby nawet głuchoniemy. Gdy dotarł już do brzegu ruszył pędem przed siebie. Strach nie pozwalał na oglądanie się za plecy. Był już głeboko w las, uśmiechnięty i zadowolony, że udało mu się zachować życie, gdy cios czymś twardym w tył głowy skutecznie pozbawił go przytomności.

Dante

Zdołał położyć jeszcze paru szubrawców trupem. Przyszło mu to bez cienia skruchy, nie zastanawiał się czy to przez wir walki czy może siedzi w nim skurwysyn-morderca. Czuł na sobie gorącą krew i wnetrzności, z wielu trzewi, które zdążył rozpłatać. Mimo sukcesów był coraz bardziej zmęczony i pokiereszowny. Nie widział na jedno oko, z rozciętych ran na udzie i przedramieniu sączyłą się krew, Ktoś zgruchotał mu lewe ramię, wiszące teraz bezwładnie. Nieustannie pluł krwią, był pewny, że nie ma paru zębów. Spomiędzy żeber wystawał mu bełt.

Rozejrzał się. Wokół nie było nikogo, krasnoludy gdzieś przepadły. Potknął się. Upadł na plecy. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał było zakrawiona twarz Zbigniewa, o którego zahaczył cofając się do tyłu. Nie zdążył powiedzieć, ba, pomyśleć ostanich słów ani nawet pożegnać się ze światem.

Gwen

Sparaliżowana strachem elfka nie była w stanie podjąć decyzji. Dopiero strzałą lecąca w jej kierunku zmusiła ją do działania. Wykonała akrobatyczny unik, o którego nie podejrzewałaby swoje ciało i po kolejnym popisie znalazłą się pod wozem. Wtedy przypomniała sobie o Merkurym. Jego ciało leżało bezbronne pośród walczących. Nie było czasu dobrze zastanowić się nad miłosierną pomocą, gdy młody mag zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Została po nim tylko potwornie pobrudzona szmata, którą nosił na sobie.

Gwen miała dzień pełen atrakcji. Po pokazie magicznym przyszedł czas na prezentację siły grawitacji. Zanim wóz razem z nią zaczął spadać, zobaczyła tylko kilka par krasnoludzkich buciorów tuż przed jej nosem. Nastąpiło zbiorowe stęknięcie i elfka skryta we wnęce poleciała w dół. Ostatnie wspomnienie było mokre. Później, gdy przywoływała w pamięci tę scenę zawsze nieskutecznie próbowała wmówić sobie, iż było to spowodowane zanurzeniem pod wodę. Jednakże zawsze były dwa argumenty, którę utrudniały taką interpretację zdarzeń: przyjemnie wysoka temperatura oraz szczególnie duże nasilenie tego uczucia w kroku.

-----------------------


Czwartek, 2 maja, północ

Wyczuwał nadciągającą watahę. Byli szybcy. Silni. Wściekli. W walce jeden na jeden rozszarpałby każdego z nich, ale razem? Mógłby nie wyjśc z tego starcia bez szwanku. Już tu byli. Ośmiu. Jego ocena jeszcze bardziej wzrosła na widok ich Przemiany. Tydzień po pełni, a ich zwierzęca forma była doskonała.
-Masz?
-Nie.

Warknięcie z wielu gardeł jednocześnie.
-Kiedy?
-Tydzień.

Jeden z przbyłych skoczył do przodu zatrzymując kły zaledwie kilka cali od twarzy rozmówcy. Pojedynek na spojrzenia toczył się w absolutnej ciszy. Ostatecznie agresor odpuścił. Skoczył z powrotem na swoje poprzednie miejsce, uzupełniając krąg.
-Tydzień - padło zawierające groźbę potwierdzenie.
Stali tak jeszcze chwilę skupiając ślepia na osobie w centralnej części koła. Potem któryś dał sygnał i cała oktawa potworów znikła w lesie.

Przemienił się. Dobrze wiedział, iż zbyt długie trwanie po nocnej stronie życia może być wyczerpujące i uzależniające. Wracając zastanawiał się czy dobrze wybrał. Warunku Kodeksu były spełnione. Nie powinno być problemów z odpowiednim czasem i miejscem do przeprowadzenia transformacji. Pozostawał tylko jeden problem. Gadać z nim czy poczekać aż Księżyc załatwi to sam.

-----------------------


Piątek, 3 maja, poranek

Zbigniew

Pobudka była brutalna. Brak tlenu spowodawany podtapianiem szybko przywracal życie w obolałe członki. Kuracja pobudzeniowa została powtórzona kilkakrotnie. Z każdym kolejnym zanurzeniem Zbigniew coraz bardziej zdawał sobie sprawę ze swojej fatalnej kondycji. Każda cząstka jego ciała sprawiała wrażenie pozbawionej energi i wygaszonej. Nie bolało go. W każdym razie nie było to normalny ból. To nie było tak jakby nagle, złamał nogę, ekspozja nieprzyjemnych doznań, słabnąca z czasem. Jego cierpienie utrzymywało się cały czas. Wynikało samo z siebie. Nie widział przyczyny swojej niedoli. Brakowało w nim życia.

Siedział przy stole. Ktoś ( drobne, chropawe, brudne ręce) wcisnął mu coś do gardła, następnie wlał sporą ilość jakiegoś słonego płynu i chwyciał boleśnie za gardło czekając aż przełknie. Nie wiedział ile czasu minęło zanim zorientował się, że słyszy czyjąś rozmowę.

-Siedemdzesio - powiedział męski głos, którego właściciel nie był z poprawną dykcją na ty.
-Tsss. Czy-dzie-ści dam. Niech ty pa-trzy, bru-dny, śmie-rdzi, bę-dą z nim pro-ble-my - powiedział, ktoś kto nie był człowiekim.
-Pacz, zęby mo, wszy ni ma, tylko brać i pchać, hehehe, czy co wy tam chujki bedziecie z nim robić.
-Pie-ęć wie-ęcej moge dać ale da-cie mi tu-zin ko-rdów.
-No chyba ochujałeś mały. Taki, w dupę jeża, magik to się co sobote nie trafia. Wykładajno hajs, bo zaraz stówke bede brał.
-Po-wiem je-mu - nieczłowiek położył nacisk na dwie ostatnie sylaby
Chwila ciszy.
-Ło ty skubańcu zasrany, tak pogrywasz?

W międzyczasie Wilk toczył komiczną walkę. Była to potyczka ze swoim żołądkiem. Świństwo, które mu zaaplikowali sparaliżowało większość ciała, inne zmysły także były przytępione. Miało to również skutek uboczny. A mianowicie powodowało efekt przeczyszczający. Puścił już kilka cichaczy, ale teraz szykowała sie grubsza afera. Jeśli zawór puści, tamci z pewnością go usłyszą. Jeśli jednak siła woli zatrzyma biologiczne mechanizmy może się dowiedzieć czegoś ciekawego. Jeżeli jednak zawiedzie, a tamci zdążą przejść na tematy nie przeznaczone dla postronnych słuchaczy, może być z nim krucho. Należało uwzględnić także żółwie tempo mowy nieludzia oraz wyczerpanie organizmu.

Dante

Dante do tej pory nie wiedział, że węch może obudzić człowieka. Otóż może. Wszechogarniający smród dotarł poprzez nozdrza wprost do… Serca, a może głowy? Nie do końca wiadomo, gdzie ludzka dusza się podziewa. W każdym razie śmierdziało nieziemsko. W ciągu długiego okresu kontemplacji odoru zdążył dowiedzieć się, że leży na czymś twardym, jest przykuty łańcuchem za kostki i nadgarstki. Nie było szans na uwolnienie się. Metal trzymał mocno. Poza tym Dante był zmasakrowany. Nie mógł poruszac lewym ramieniem, kłuło go niemiłosiernie w trzewiach, może nawet oślepł, gdyż nie widział nic oprócz najczarniejszej czerni, jego stan uzębienia uszczuplił się o dwie pozycje: jedynkę i trzonowca (kły były nieruszone), suszyło go strasznie, lecz co dziwne nie był głodny. Czuł się żałośnie.

Dalsze liczenie strat przerwał odgłos kroków. Ciche, delikatne, niemal kocie uderzenia buta o podłogę. Zaskrzypiały zawiasy. Eksplozja światła pochodzącego z pochodni oślepiło.


Dante nie mógł dojrzeć twarzy gościa. Poczuł czyjś nieduży tyłek na brzuchu. Zmaltretowanym brzuchu. Chciało mu się rzygać. Zdołał otworzyć oczy dostatecznie szeroko, aby ją ujrzeć.

Miał na nią ochotę. Nie wiedział jak to możliwe w tym stanie, ale pragnął, aby rozszerzyła dla niego uda. Było w niej coś magicznego i tajemniczego. Skądś ją znał. Ale jakby ze snu albo poprzedniego życia.

-Zabawimy się, przystojniaku? - mruknęła chwytając jego męskość w niedwuznacznym geście

Gwen & Jaromir

Słońce wyłaniało się zza horyzontu, dzbany i kufle stały puste, a z planem staliście w punkcie wyjścia. I tak już drugi dzień. Pod nieobecność Lothara dowództwo przejął Gordo. A przynajmniej taką nosił ksywkę. Czarnobrody, rubaszny olbrzym (1,6m).


Gordo

Był organizatorem… mówiąc wprost chujowym. Próbując rozwiązać każdy problem wzmacniał siły umysłowe procentami. Nie sypał pomysłami z rękawa, odpowiedało mu wszystko, nawet najbardziej kretyńskie i debilne propozycje, byle tylko jakieś były. Po polsku mówił kiepsko, ale najlepiej z całej trójki elitarnych krasnoludów.

Już drugą noc siódemka mieszkała w gospodzie. Troje z elity, Fagnus, Andrzej, Gwen oraz Jaromir. Gordo sypnął groszem. Nie było tego dużo. Dziś po południu musieli się wynieść.

Były dwie główne sprawy, którymi należało się zająć. Uratować z łap bandytów resztę drużyny oraz bezcenny ładunek. Lokalizacja obu szukanych była znana: bandycki obóz. Nie byle pięć chałupek skleconych na prędce z gówna i śliny tylko wielki teren, otoczony zewsząd murami pilnowany dzień i noc przez w miarę trzeźwych profesjonalistów. Ponoć tutaj był główny punkt przerzutowy czarnego towaru do Cesarstwa Niemiec, oraz nieoficjalna stolica występku zachodniej Polski. Czyli mętów wszelkiej maści było tam bez liku. “Niedobrze” - podsumował te wiadomości Andrzej.

Koncepcji było wiele: frontalny atak, przekradnięcie się w beczkach, przebranie za zbirów, podkop, katapulta, po prostu zapukać do bram. Już wczoraj ustalono, że najlepiej będzie poprosić kogoś o pomoc. Bo wiadomo, w kupie siła. Były trzy grupy, które można było prosić o pomoc. Miasto Nowy Tomyśl od lat użerajace się z problemami wynikającymi z bliskiego położenia siedliska oprychów. Grupa świętoszkowatych paladynów, rezydująca niedalako, zawsze szukających okazji do sprawdzenia swojego oddania walce przeciwko złu tego świata. No i była jeszcze opcja zwalczenia zła poprzez większe zło. Czyli nawiązanie kontaktu z konkurencyjnym półświatkiem w mieście, któremu tamci psuli ciemne interesy. O tych trzech grupach wiadomo było bardzo niewiele, nie mieli także bezpośrednich dojść do ich przedstawicielstwa. Jeśli zdecydowaliby się na którąś z opcji, cała siódemka powinna skupić się na poszukaniu dojść do odpowiedniego człowieka na odpowiednio wysokim stanowisku. Rozdzielenie się i wysłanie delegacji do dwóch obozów nie przyniesie nic dobrego.

Wszyscy spali rozłożeni na stole.. Wszyscy oprócz Gwen i Jaromira. Ci dwoje spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów. Należało uderzyć pięścią w ten pieprzony mebel i podjąć wreszcie jakieś konkretne decyzje i ustalić działania mające przybliżyć ich do osiągnięcia sukcesu. Ilość możliwości była praktycznie nieograniczona. Czas działać! Ale najpierw zaplanować.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 21-10-2013, 21:31   #74
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nie wiedział, gdzie się znajduje, ani jak tutaj trafił. Ostatnie co pamiętał, było uczucie, jakby ciężki młot przywalił mu w głowę. Tylko że w środku. Jakby nie czaszka przyjęła uderzenie, lecz sam umysł. Trudno było mu to odpowiednio wyjaśnić, szczególnie że miał poważniejsze zmartwienie niż dokładne zlokalizowanie miejsca dostania wpierdolu. Zacisnął zęby... i nie tylko, by przysłuchać się rozmowie nieznajomej dwójki. Chyba gadali o nim. Chcieli go sprzedać i targowali się o cenę. Gdyby miał gdzieś na sobie jakieś zadrapanie, mógłby użyć własnej krwi do oswobodzenia się i porachowania im kości. Chociaż nie. Z takim poziomem siły mógłby się jedynie zesrać...
Zwyzywał sam siebie w myślach od idiotów. Spazmy w żołądku zaczęły obniżać samozaparcie Zbigniewa. Ten jednak nie zamierzał się poddać. Musiał uspokoić swoje ciało. Przejąć nad nim całkowitą kontrolę. W końcu od tego zależało jego życie.

Gdyby tak zastanowić się na spokojnie, bez przymusu powstrzymywania potrzeb fizjologicznych... Umrzeć z powodu dosłownego gówna było z lekka ironiczne.

Wilk miał lepszy pomysł na śmierć niż obecne warunki. W jego wizji było więcej alkoholu i kobiet, a przede wszystkim było o niebo wygodniej. Z tego też powodu skupił całą swoją uwagę i resztkę sił krążących w jego organizmie, by powstrzymać nadchodzący kataklizm i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim biega.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 21-10-2013, 23:06   #75
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Ból pulsował...
Bolało go całe ciało niczym rozerwane na strzępy przez ogromnego ogara.
Dante nie mógł myśleć, ból promieniujący z ramienia promieniował do szyi i skroni. Brzuch przeszywała agonia.
Dante nie mógł odpowiedzieć. Więc zwymiotował wprost na siedzącą na nim kobietę przetrawioną krwią i zawartością żołądka.
Smród przetrawionej krwi uniósł się po całej komnacie, przewyższając odór kantorka w ktorym był uwięziony.
Głowa opadła mu bezwładnie. Wysiłek wygenerował dodatkowe ładunki bólowe w całym ciele. Odpływał w nicość. Rany były w dobrym stanie, jednak przyspieszone leczenie przeprowadzilo rewolucję w układzie nerwowym. Cierpiał na nadwrażliwość na bodźce.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 21-10-2013 o 23:10.
potacz jest offline  
Stary 25-10-2013, 17:07   #76
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

-Ta-ak - odpowiedział nieludź po chwili ciszy.
Prostak wydawał z siebie nieartykułowane dźwięki wyrażające jego pogardę dla rozmówcy oraz decyzyjną niemoc.
-No to ten. Dobra dawaj no te forse, a ja zaraz skikne po te mieczyki.
-N-ie.
-Co ty kuwa kręcisz kurduplu jeden?

Tembr głosu wskazywał na duże prawdopodobieństwo ostrego przejawu rasizmu w bardzo niedalekiej przyszłości.
-Czt-er-dzie-ści dam. Zgo-da al-b...
-Pierdole to. Mało że wali od ciebie szczynami, podłoge mi cało ujebałeś, nawet Bożenka mi tego teraz ni szczyści, to jeszcze kuwa takie pedalskie manewry odpierdalasz. Jebać to, Ratsław to tani chujek, nawet...


Ratsław! - odezwał się umysłowy sygnał potężny jak uderzenie kościelnego dzwonu. Niestety nagłe uruchomienie procesu myślowego o krwawej zemście spowodowało zwolnienie pewnej blokady. Coś zachlupotało. Niezdrowo przetrzymywana potrzeba sama się załatwiła.

Zapalczywa kłótnia, w której nieludź zaczął już używać swojej chropowatej mowy ojczystej nagle zamarła.

Coś gwałtownie szarpnęło jego krzesłem powodując obrót o 180 stopni. Rasa sylabizującego polskie wyrazy nieczłowieka stała się jasna.



Goblin. I to nie byle jaki. Wyglądał na szamana albo innego ważniaka. Natomiast cham-rasista nie okazał się nikim szczególnym. Zwykły, zarośnięty ryj jakich nie brakuje w Rzeczypospolitej. Ów właśnie jegomość przystawiał nóż do gardła najemnika, gdy jego twarz przybrała wyraz jakby ktoś ją cisnął głęboko w kupę gówna. Upuścił nóż i rzucił się do lufciku, po życiodajną odtrutkę na smród zwaną świeżym powietrzem. Zakratowany okienku znajdowało się u szczytu ściany. Najwyraźniej trzymali go w jakieś piwniczce. Goblin pozostał niewzruszony. Podniósł upuszczone ostrze i godnie zastąpił przechodzącego intensywną inhalację kolegi.

Zanim kuracjusz powrócił, Wilk zdołałał już oswoić się ze swoimi możliwościami manipulacyjno-motorycznymi. Generalnie były żadne. Podany specyfik skutecznie pozbawił go czucia we wszystkich kończynach. Wzrok i słuch miał jakby przytępione, nieostre. Jak na złość węch uległ przeciwnemu efektowi.

-Gadaj, coś żeś słyszał?! - wykrzyknął bandzior z klamerką na nosie.

Dante

Dante odpłynął razem ze swoim bólem. Trochę ze swojego cierpienia musiał zgubić po drodze w zaświatach, bo po ponownym przebudzeniu czuł się nieco lepiej. Mógł nawet myśleć rzeczach innych niż swoja niedola. Pamiętał, że się wyrzygał. Jednak teraz był czysty, umyty, a jego rany opatrzone. Mógł poruszać ramieniem. Jakby kość sama się nastawiła i zrosła. Był nago. W jego pamięci nie mógł przestać przywoływać pewnego obrazu. Jej twarzy. Tej cudnej, kobiecej twarzy z wyraźną nutą lubieżnej niegrzeczności. Jej język oblizujący pełne, czarne wargi. Zachciało agresywnego seksu. Deja vu. Nie mógł się powstrzymać przed chwyceniem swojego penisa w dłonia i realizacją swoich erotycznych marzeń w głowie. Był w połowie drogi, gdy wydawało mu się, że oszalał. Ona tam była.



Rozpoznał jej kuszące krągłości, które przed chwilą były jego. Podeszła do niego poruszając się kocim krokiem.

-Och, kotku. Nie bądź taki. Zróbmy to.

Nachyliła swoją twarz nad jego. Poczuł, że coś ich łączy. Coś mrocznego. Tą część serca, której się obawiamy. Może to były to ciągotki do stosunków z intrygującymi nieznajomymi?
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 27-10-2013, 01:55   #77
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Jaromir, patrząc na Gwen, nie dojrzał u niej szczególnej chęci współpracy. A być może po prostu kobieta dalej w jego umyśle jawiła się na tyle niekorzystnie, że sam umysł przypisywał jej takie cechy. Tak więc już raczej tylko jemu pozostało wymyślić plan i przedstawić go całej reszcie. Nie była to w końcu walka, tylko gadanie. To powinno mu pójść dosyć dobrze, gorzej tylko z tym, że z wielkim strategiem nie łączyły go nawet skarpety, nie mówiąc już o mózgu. Ale wierzył w siebie na tyle mocno, że wierzył, że jego pomysł będzie lepszy od tego, w którym mieliby przekraść się w beczkach. Postanowił więc działać. Gdy poukładał sobie wszystko w głowie, a drużyna troszkę się wyspała, zbudził wszystkich i zaczął mówić.

- Idziemy do paladynów. Oni nas nie ograbią, jak ta druga grupa zbirów, a są na pewno bardziej zwarci, niż ewentualne wsparcie z Nowego Tomyśla, bo przekonanie ich i uzyskanie jednolitego zdania wśród mieszkańców zajmie za dużo czasu. Tak więc wszyscy udajemy się do Paladynów, musimy pokazać, że nas też jest jakaś drużyna, by być dla nich partnerem. Powiemy, że mogą zabrać wszystko, poza naszymi kompanami i naszym ładunkiem. Żeby mieli też jakąś motywację materialną. Myślę, że później jakiegoś wielkiego planu nie trzeba, jak kojarzę paladynów, to pewnie rzucą się na przeciwnika i tyle będzie z wszelkich kombinacyji, więc nie ma co się głowić. Ale pewnie w bitce będą pierwszorzędnymi wojami, więc o wynik bitwy będzie można być spokojnym. Tylko kwestia dogadania się z nimi. Ale dopóki do nich nie pójdziemy, a gdzieś jakąś siedzibę powinni mieć, to się nie dowiemy, co im w łepetynach siedzi. Proponuję więc, ruszajmy! - Zakończył Jaromir, licząc, że jego kompani zrozumieją jego przekaz, a co więcej, się do niego zastosują.
 
Zara jest offline  
Stary 29-10-2013, 18:36   #78
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Konsternacja w połączeniu z testosteronem buzującym we krwi była ciekawym doświadczeniem. Jednak konsternacja pozostała, testosteron zniknął... Pozostało pytanie.
- Kim Ty jesteś kobieto? Gdzie ja jestem? I o co tu kurwa chodzi?
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 29-10-2013, 19:00   #79
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Jedno pragnienie w tej chwili zawitało w umyśle Zbigniewa. Możliwość zbliżenia się do okna. Co oni mu kuźwa dali? Wolał nie wiedzieć. Smród tego przetrawionego dziadostwa śmierdział zupełnie jakby, przez co najmniej tydzień jadł grochówkę na przemian z fasolką. Ale najgorsze było uczucie siedzenia na tym. Wolał się nawet nie poruszać.
Musiał jakoś obronną ręką wyjść z tej sytuacji. Raczej go nie zaszlachtują. A może i zaszlachtują. Nie wiedział jak bardzo był dla nich cenny. Ta informacja przydałaby mu się. Przynajmniej wiedziałby jak daleko może się posunąć. Tak pozostało zaryzykować własną głową.
- Ratsław to tani chujek. – powtórzył z trudem słowa zarośniętego bandziora. Czuł się zupełnie jakby ktoś walnął go pałką w twarz i powybijał wszystkie zęby. – Ktoś go tutaj nie lubi. Może powinien o tym wiedzieć?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 01-11-2013, 00:21   #80
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Jaromir

Ruszyli. A ściślej mówiąc to zostali wyproszeni przez właściciela przybytku w którym spędzili noc. Szli pewnie przed siebie, aż do czasu, gdy ktoś zapytał dokąd właściwie idą. Gwen pierwsza otrząsnęła się z konsternacji i poszedłszy po rozum do głowy zapytała pierwszego lepszego człeka. Wyglądał na kogoś całkowicie niezainteresowanego życiem lokalnej społeczności i odwiedzającymi ją gośćmi (oprócz bimbrowników-włóczykijów)i, lecz o dziwo, wiedział. Nawalony jak stodoła, próbował opowiedzieć jakąś historię związaną z paladynami. Wnioskując z paru mniej bełkotliwych fragmentów jakoś ich oszukał, dostał pieniądze, kupił wódeczkę i uważał się teraz za najsprytniejszego z całej wsi. Niestety nie zdołał dokończyć swojej opowieści, albowiem zmożony ciężkim dniem przysnął na środku drogi.

Znaleźli ich bez trudu. Majestatyczne, wysokie, obszerne, szyte jedwabną nicią namioty lśniły z daleka. Sami paladyni wyglądali do bólu stereotypowo. Przystojni, młodzi, muskularni, długowłosi, w wypolerowanych na błysk kosztownych pancerzach i z wielgachnymi mieczami na plecach Na zewnątrz znajdowało się zaledwie czterech pogromców wszelkiego zła. Jeden z nich podszedł do was poruszając się jako uosobienie witalności i sił życiowych. Mierzył ponad półtora głowy więcej od Jaromira.


Zapytany nie odpowiedział. Na jakiekolwiek pytanie. Próba zagadania do innego z nich kończyła się dokładnie tak samo plus pozostała trójka wskazywała na tego, który was przywitał. Młody paladyn cały czas powtarzał następującą sekwencję ruchów: złożenie rąk w przepraszającym geście, zakrycie dłonią ust, potrząśnięcie głową, położenie dłoni na sercu, skierowanie ich w waszym kierunku. I tak non stop. Z jego uśmiechniętej, twarzy wynikało tylko, że bardzo stara się coś przekazać.

Dante

-Nie będziemy grzeczni?. Oj, oj. To niedobrze. Bardzo, bardzo niedobrze.

Z każdym słowem głos kobiety zmieniał się. Na gorsze. Na mroczniejszy. Na mniej ludzki. Na bardziej przerażający. Na taki, który wydawał się nie pochodzić z gardła, a mieć źródło poza ciałem.

Do duetu dziwnych uczuć Dantego dołączył strach. Prawdziwy lęk. Najgorsza nie była śmierć, najgorsze było to co może się zdążyć wcześniej.

Trzymała coś w ręce. Coś niepokojąco cienkiego podłużnego. Powietrza nagle strzeliło, a Dante poczuł ciepło swojej krwi na na łydce. Usłyszał dźwięk przypominający mlaskanie. Czyjeś podniebienie rozkoszowało się celebracją smaku.

-Och. - zaskoczenie było nieudawane - nie jesteś do końca taki zły - głoś powodował nieustające dreszcze - masz w sobie nutkę szlachetności. A teraz powiedz mi -

Weszła w krąg światła rzucany przez pochodnię. Jej wampirze kły przestały być punkcikami świecącymi w ciemności. Wydawała mu się znajoma. Tak bardzo znajoma. I jednocześnie tak groźna i niebezpieczna.

-co, gdzie i do kurwy nędzy po co wieziecie w tej skrzyni?

Żarty się skończyły. Dante przełknął głośno ślinę. Teraz każde słowo miało znaczenie. Każdy gest i każde spojrzenie mogło zadecydować o życiu i śmierci.

Zbigniew

Zbir zrobił głupią minę i zaczął się intensywnie drapać po głowie patrząc na swoje stopy. Sprawiał wrażenie, że nie za bardzo wie co zrobić z taką odpowiedzią albo nawet nie może sobie przypomnieć jaki był sens zadania tego pytania.

Po chwili głębokiego zamyślenia machnął energicznie ręką, i skinął na goblina, ten cofnął ostrze.

-No to ten. Chcielimy złożyć propozycje biznesowo. Ja tam sie na takich sprawach ni znom, ale chopaki ogarniete z magiom mówili żeś zajebisty w temacie. Niby powinniśmy każdego takiego medżika jak ty oddać wyżej do tego właśnie taniego chujka Ratsława,ale wiesz jak jest. Nie kombinujesz, nie żyjesz. I właśnie z tym tu jąkadłom panem Gugiem, Gurgiem czy innym takim doszliśmy se do wniosku, że możnaby zrobić byznes. Opylim... Eee... Znaczy sie zostaniesz wynajmięty przez gobliny na pewien czas a później se normalnie wrócisz do starej czy tam ziomeczków od alko. Jak chcesz. A jak sie nie zgodzita to bedzie chujnia. Góra nic nie wie jeszcze o tobie wienc wiesz, jesteś nasz, a chopaki majo cienżko renke i kobity żadnej dawnośmy nie widzieli... To jak bedzie?
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172