Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2013, 19:33   #81
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NJ6KorZ4S2M[/MEDIA]

-Co…. Jak? Kurwa, skąd mam wiedzieć, do jasnej cholery!?

Panika w głosie Dantego nie była udawana. Skrępowany metalowymi kajdanami przy kamiennym podeście nie miał wielu szans na konfrontację. Tym bardziej z wampirem pełnej krwi. Zapanował resztkami sił nad zwieraczami, żeby nie zapaskudzić podestu. I tak śmierdziało tu niemiłosiernie.

-Nie wiem kobieto co jest w tej skrzyni, zostaliśmy wynajęci do ochrony, te pierdolone krasnoludy nic nam nie powiedziały! Żadne z nas nie wie co tam jest, ale tym podziemnym sukinsynom bardzo na tym zależy… My jesteśmy tylko najemnikami!
Po drugie, kurwa mać, coś Ty mi zrobiła w łydkę? Gdzie ja jestem?


Łzy ciekły ciurkiem po policzku Dantego, troszkę podrasowana panika współgrały ze sobą tworząc dość autentyczny obraz człowieka w sytuacji beznadziejnej.

-Mała lekcja dobrych manier na początek. Nie przeklinamy, nie zadajemy głupich pytań, odpowiadamy grzecznie i na temat.

Ujęła podbródek w żelaznym uścisku długich, delikatnych palców z zaostrzonymi, czarnymi paznokciami i uniosła w górę. Spotkali się spojrzeniami. Strach kontra rozbawienie.

-Czy to jasne?
-J...Jasne.

Przełknął ślinę. Czekał.
Uśmiechnęła się zalotnie i zaczęła obchodzić podest na którym leżał Dante, jednocześnie prowadząc delikatnie palec po ciele przesłuchiwanego. Zatrzymała się przy stopach.

-Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Wiesz… Nie lubię się dopytywać.

-K...kiedy ja naprawdę nic nie wiem. Mieliśmy przewieźć skrzynie za granicę, taki był nasz cel. Mieliśmy obstawiać transport, mieliśmy dotrzeć tam na miejsce. Dowodziło nami 7 krasnoludów, wykonywaliśmy wszystkie ich debilne polecenia, byliśmy podrzędnymi w tej całej karawanie, byliśmy od wykonania ewentualnej brudnej roboty i przyjęcia na siebie impetu zasadzki czy napadu. Tylko tyle wiem!

-No, nie wiem, nie wiem… Nie wyglądasz mi na mózg drużyny, jednak wciąż nie jestem pewna.

Kontynuowała podróż wskazującym palcem po łydce, udzie, boku, klatce piersiowej, szyi, aż do blizny szpecącej twarz Dantego.

-Skąd to masz? Może chociaż na ten temat opowiesz mi coś ciekawego?

-Pamiątka po festynie na ziemiach rumuńskich… - Dante starał się wyrównać oddech - Byłem torturowany za herezje i demoniczne opętanie w jakimś klasztorze. Spuściłem łomot przeorowi ichniego klasztoru za obmacywanie małej dziewczynki… Starali się, mocno, ale nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Zazwyczaj torturowali ludzi czystej krwi… A ja takowym nie jestem. Ale to już zdążyłaś zauważyć, Pani… - Dante był prawie spokojny. Zdradzało go jedynie przyspieszone tętno i co jakiś czas zaciskające się gardło w trakcie mówienia.
Kobieta ziewnęła ostentacyjnie. Ustawiła się za głową Dantego i zaczęła gładzić jego włosy.

-Ci, którzy zlecili przewóz tej skrzyni są… Powiedzmy, że nie jesteśmy oddanymi przyjaciółmi, chociaż wiele nas wiąże. Niemal jak rodzina. Obecnie jesteś po ich stronie. A szczerze doceniłabym fakt, gdybyś znalazł się po tej drugiej - mojej, lepszej. Gdybyś pracował dla mnie mógłbyś nawet wyjść żyw z tej celi. Popatrz, same plusy. Co sądzisz?

Nie robiąc najmniejszej przerwy, płynnie mówiła dalej.
-Nie żądam od ciebie wiele. Będziesz dalej podróżował z resztą tej bandy, z tą różnicą, że od dziś robisz dla mnie. Będzie tylko mały problem z komunikacją, zwłaszcza, że będziesz tak daleko ode mnie. Mógłbyś nawet być tak głupi i pomyśleć, że mi uciekniesz. Dlatego też muszę cię nieco usprawnić. Na początek prosta sprawa. Nie jesteś wampirem. Prawdziwym wampirem. Lubisz krew, nie lubisz srebra. Odstają ci trochę kły. To wszystko. Twój daleki przodek musiał być jednym z nas - ostatnie słowo padło z wyraźną pełną dumy emfazą - Nieważne kim jesteśmy. Wampir, wąpierz, upiór, martwiec. To tylko słowa. W innej części świata są zupełnie inne. Jesteśmy czymś mocno związanymi z ludźmi, jednak mocno od nich się różnimy. Inne rasy mają także odpowiedniki podobne nam, lecz są to raczej niewarte uwagi, pogrążone w szaleństwie indywidua. Widzę w tobie potencjał. Możesz zostać jednym z nas. Częścią Klanu. Częścią czegoś większego i starszego niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Pragniesz tego?
Dante wsłuchiwał się w słowa.
Pogrążył się w zadumie, wpatrując się w tylko sobie widoczny punkt na pogrążonej w ciemności powale. Duma jaka zdawała się ukazywać z głębi jego trzewi dawała o sobie znać. Dawno zapomniane dziedzictwo zaczynało wychodzić na światło dzienne. Dante ściągnął twarz w złowrogim uśmiechu. Odwrócił do niej swoją twarz.
-Pragnę… Ale jaki tkwi w tym hak?

-Jedna drobnostka.

Objęła lodowato zimnymi dłońmi jego szyję,
-Musisz umrzeć.
Kark Dantego trzasnął jak zapałka.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 02-11-2013 o 16:06.
potacz jest offline  
Stary 05-11-2013, 12:22   #82
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nie było aż tak bardzo źle. Albo dostanie wpierdol i będzie robić za dziewczynę do towarzystwa (jeśli w tej kolejności to w ogóle cud miód, bo pobicie go otrzeźwi i sprawi, że bandyci sami pobrudzą się jego krwią) albo będzie musiał coś zrobić dla goblinów. Co było gorsze?
- Nie wiedziałem, że Ratsław aż tak stał się pobłażliwy dla ludzi. Za moich czasów nikt by nawet tak o nim nie pomyślał. – rzucił starając się nadać swojemu głosowi żartobliwy ton.
Oprych zdziwił się znacznie.
-Jakich kurna twoich czasów? Co ty pieprzysz, chyba trochę odleciałeś po tym mózgoczepie.
- Długo jesteś w tej bandzie? – zapytał bandziora chcąc zaspokoić swoją ciekawość. – Słyszałeś kiedyś o kolesiu, który przeciwstawił się Ratsławowi?
Bandyta najwyraźniej dołączył do bandy w ostatnich pięciu latach, bo nie słyszał o niczym takim, a jego komentarz ograniczył się do czegoś w stylu: - Chyba cie pojebało koleś.
I w sumie dobrze, po co niepotrzebnie zwracać na siebie uwagę tych u góry? W takim stanie Ratsławowi mógł najwyżej napluć, a i to pewnie z trudem.

Nie wiedział, czemu ale miał wrażenie, że był w elicie intelektualnej tego pomieszczenia. Niby nic złego w tym nie było, ale jednak trzeba było trochę mózgownicę wysilić. A to nie było w jego obecnym stanie najłatwiejsze.
- Jesteście pewni, że chcecie ze mnie zrobić kobitkę? Po tym coście mi dali może nie być przyjemnie. No, ale mniejsza. Co gobliny oczekują, że zrobię?
-Potwór czy nie potwór, ważne, że je otwór - rzucił zbir i zarechotał tak głośno, iż jasnym było, że często stosuje się do tej zasady w swoim życiu seksualnym.
-Co do tych małych śmierdzieli to powiem ci ze szczerego serca że jeno nie wiem. Za pół darmo cie nie puszczam wienc pewno garów zmywać nie bedziesz. Jak tak bardzo chcesz to możesz zapytać tego tu kurdupla o warunki, ale on to niezbyt lubi se pogadać. I jeszcze tak wolno memła te słowa, że kurna można dwa piwka szczelić zanim coś sensownego powie. Apropo browarków to streszczaj się gościu z tą decyzją, bo mi te moczymordy kolegi moje wszyściuchno wychlejo.
Bandzior podparł się pod boki, ewidentnie niecierpliwy.
- I co się nerwisz koleś? Jak chcesz to idź pić. Przeca nie ucieknę.
Zbigniew popatrzył uważnie na goblina. W sumie to nie kojarzył czy rozmawiał kiedyś z przedstawicielem tej rasy. Czego od niego mogli chcieć? Zabić kogoś? Coś ukraść?
- Panie goblin to, co ode mnie chceta? – zwrócił się do szamana.
“Koleś” poszedł sobie wedle życzenia. A goblin zaczął gadać. Mówił długo, wyczerpująco, ale co najważniejsze cały czas sylabizował wyrazy. Wilk myślał, że oszaleje po dwudziestu minutach, a nie była to nawet połowa czasu wypowiedzi goblina. Musiał wpaść w jakiś rodzaj transu, może od tego słonego świństwa, ponieważ kilkakrotnie zamierzał przerwać potwornie nudną i monotonna gadaninę, jednak dziwnym trafem nie mógł się przemóc. Jedyną strategią obrony, jaką był w stanie podjąć było po prostu niesłuchanie. Było to dość trudne zadanie, ponieważ tembr głosu mówcy wibrował intensywnie we wnętrzu czaszki. Zbigniewowi udało się nie usłyszeć całej masy niepotrzebnych słów.

Mówiąc wprost gobliny pragną, aby Manteufel zaczął pracować dla nich, jako najemnik. Jego głównym atutem ma być magia, której wspaniały pokaz zaprezentował na moście. Po jakimś czasie (mocno niedookreślonym) miał stać się z powrotem wolny i móc pracować, dla kogo zechce (od rekrutera emanowało nieszczerością i matactwem). To tyle z ważnych informacji. Resztę godziny, przez którą wykładana była oferta, goblin przeznaczył na robienie częstych przerw na oddech oraz zasypywaniem masą zbędnych detali.

Dopiero do dłuższej chwili ciszy Zbigniew uświadomił sobie, że monolog szamana się skończył. Kolejną dłuższą chwilę zajęło mu przeanalizowanie wszystkich swoich opcji. Może uda mu się jeszcze coś na tym ugrać?
- No dobra. Pobawię się w najemnika. – odpowiedział przyglądając się goblinowi. – Ale nie ważta się mnie poić więcej tym świństwem.
Wilk liczył również, że w czasie pracując dla goblinów będzie miał większe szanse na przeżycie i ucieczkę, niż pozostając u bandytów. A czy ktoś im powiedział, że to na moście było pierwszy raz i niekoniecznie mu się udało?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 06-11-2013, 19:20   #83
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Ślązak musiał chwilę przeanalizować sytuację. Mimo, że zobaczył to, czego najbardziej się spodziewał, to zobaczenie paladyna było dla niego sporym przeżyciem, nawet zaskoczeniem. Nie podejrzewał, że będą oni aż tak bardzo podobni do tego, jakie wyobrażenie panowało o nich w świecie. Dlatego chwilę zajęło, nim się ocknął i w ogóle zaczął analizować ruchy zapytanego wielkoluda. Następnie dopiero pojął, o co chodzi.

- A, to te, no... śluby takie! Że nie możecie mówić! - Mówił całkiem głośno, nie zawracając sobie głowy jakąś dyskrecją. - Ale w każdym bądź razie słuchać możecie, a gestykulować zacny panie możesz, więc i kiwając głową mam nadzieję, że nie nadwyrężycie swych ślubów. Więc o ile bylibyście skłonni nas, szukających pomocy wysłuchać, a następnie według tych słów podjąć decyzję? - Po tych słowach Jaromir oczekiwał na skinięcie paladyna ze zgodą. Jeśli to nastąpiło, postanowił przedstawić w miarę dokładnie sytuację, przedstawiając zbójów najgorzej, jak mógł, a zaakcentować szczególnie wzięcie w niewolę ich towarzyszy. Dla dodatkowej motywacji paladynów powiedział, że mogą zebrać dla siebie łupy, jakie znajdują się w posiadaniu zbójów, a im pozostawić jedynie ładunek, jaki bezbożnie im skradziono. Miał nadzieję, że to zadziała.
 
Zara jest offline  
Stary 10-11-2013, 18:40   #84
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante


Ludzie różnie pamiętają sen. Czasem od chwili ułożenia głowy na poduszce nie mija więcej niż chwila i już trzeba się podnieść. Często śnimy. Śnią się nam nasze marzenia, obawy, myśli jakie mieliśmy w ciągu dnia, przeżyte wydarzenia przedstawione jako serie obrazów, dźwięków, emocji, myśli i innych wrażeń zmysłowych. Ludzki umysł jest doprawdy niebywałym artystą.

Sen, który miał Dante nie przypominał niczego mu wcześniej znanego. Był to sen świadomy, w którym miał kontrolę nad swoimi czynami. Jego życie przepływało mu przed oczami. Dom bez ojca, dzieciństwo spędzone w ubóstwie, odkrycie w sobie wampirzych cech, młodzieńczy bunt, ucieczka z domu, smak seksu, podróże po Europie, rumuński klasztor, ucieczka, dołączenie do wyprawy, tajemnicza wampirzyca, śmierć. Śmierć.. Umarł. Nie żyje. To koniec? Jest już po tamtej stronie?

Kołysanka

Usłyszał czyjś śpiew. Piękny kobiecy głos nucący kołysankę. Mama. Wiele razy żałował gorzko, że uciekł od niej, ale jeszcze nigdy tak jak teraz. Niczego bardziej na świecie nie pragnął, jak wrócić do tamtych czasów. Otworzył się portal. Biło od niego nieziemskie światło. Widział kontur kobiety, czarnej czarnej na białym tle. Wiedział kim jest. Bardzo chciał się tam znaleźć razem z nią. Ruszył w tamtą stronę.

Ale wtedy otworzyło się drugie przejście. Ciemne i mroczne. Kuszące potęgą i tajemnicą. Między obydwoma portalami zachodził absolutny kontrast. Na granicy cały czas nachodziły na siebie dwie energie tworząc paletę siedmiu barw, zwaną przez śmiertelników tęczą. Biel kontra czerń. Prawda kontra tajemnica. Wieczny spokój kontra nieograniczona potęga. Dante zrozumiał, że musi zadecydować. Decyzja będzie ostateczna.

Usłyszał trzy pytania:

-Kim byłeś?

-Kim jesteś?

-Kim chcesz być?


Nie potrafił znaleźć żadnego słowa, które byłoby w stanie opisać ten Głos. Nie odważył się pomyśleć do kogo taki głos może należeć. Słowo na duże be go przerażało. Wewnętrznie czuł, że nie jest w stanie skłamać. Nie teraz, nie w takiej chwili.


Jaromir


Paladyn nie skinął głową, a wyciągnął przed siebie swoją bochniastą, acz smukłą pięść i wystawił kciuk do góry. Gdy już zdołano uświadomić nieobytemu na arenie międzynarodowej Fagnusowi, że tego palca nikt mu nie zamierza nigdzie włożyć Jaromir zaczął opowiadać. Opowiadał długo i wyczerpująco, ze szczegółami, z pasją, z przekonaniem, że jego słowa mają sens. Włożył w to kawałek serca. Paladyn kiwał na to wszystko głową ze skupioną, pełną powagi miną. Gdy opowieść dobiegła końca wpatrywał się tępo w drużynę, uśmiechając się uprzejmie. Wyglądał na głupka, który nie zrozumiał tego, iż kipiąca od patosu i zabiegów teatralnych puenta właśnie zakończyła wypowiedź Ślązaka. Postał tak jeszcze przez parę minut, nie wykonując ani jednego ruchu. Nad kompanią ulitowała się babuleńka, wyglądająca na znużoną życiem sprawczynię przemocy domowej. Wstała od balii wypełnionej po brzegi wielkimi, śnieżnobiałymi gaciami świętych wojowników.


Babuleńka

-Oni po naszemu nie gadają. Trzeba zaszprechać albo po anglosaskiemu. Inaczej ni dy rydy.

Jaromir zbladł uświadamiając sobie, iż zmarnował godzinę życia na paplanie do samego siebie. Dalszą konwersacją prowadził Gordo. Okazało się, iż ten rozpasły brodacz płynnie posługuje się angielszczyzną. W pewnym momencie przerwał wywód i zwrócił się do Włochańskiego.

Du łi haw som fakin, ach znaczy się... Plan jakiś mamy? Wiemy coś o tym obozie? Bo tak głupio…

Babuleńka znowu wstała, westchnęła, mruknęła pod nosem “Och, Zbawicielu, kolejne głąby” na tyle głośno, aby mieć pewność, że wszyscy usłyszą.

-Miejscowa jestem to troche tam wiem. Obóz bandytów stoi już kupę lat i to nie byle tam trzy szałasy za płotkiem na dwa łokcie tylko prawdziwa forteca. Największa w regionie - powiedziała z dumą - Nawet z tymi przerośniętymi jełopami nie dacie rady zdobyć jej ot tak - pstryknęła palcami - tu potrzeba pomyślunku. Największy problem to mur. Solidny, wysoki jak pierun, gruby jak diabli - określiła z ludową dokładnością - musicie jakoś wejsć do środka. Strażnicy nie sa zbyt lotni na umyśle, słabują wręcz, coś tam zmyślcie. Jak już w środku będzieta to otworzyć bramę musicie koniecznie, bo inaczej te byczki - wskazała paladynów - nie wejdą. Nie dla nich intrygi i spiskowanie. I to w sumie tyle. Tera gadaj młody coś za plan obmyślił, bo ja roboty sobie zabrać nie dam. Na zmarnowanie tych trepów nie wyślę!

Wszyscy patrzyli na mózg tej operacji - Jaromira Włochańskiego. Nie mógł ich zawieść, czuł na sobie odpowiedzialność. Poczuł się z tym dobrze. Tak bardzo dojrzale. Jak wróci do domu będzie się czym chwalić.


Zbigniew


Goblin klasnął w dłonie tak energicznie, że Wilk podskoczyłby z wrażenia, gdyby mógł. Zaczął coś mamrotać sam do siebie w ojczystym języku, co chwilę się podśmiechując i zacierając dłonie. Nacieszył się dostatecznie widokiem Zbigniewa, wyszedł, trzasnął drzwiami. Manteufel z braku innych zajęć zasnął.

Gdy się obudził, czuł, że mikstura nadal trzymała nad nim władzę, aczkolwiek mógł się niemrawo poruszać. O błyskawicznej ucieczce nie mogło być mowy. Jego wewnętrzne wypalenie, które odczuwał kilka godzin wstecz na tyle mocno, że mógłby zostać poetą i skrobać tchnące bólem i tragedią wersy, także nie było już tak odczuwalne. Czuł się jak młody bóg po łomocie od kolegów. Nim zdążył nacieszyć się poprawą stanu zdrowia do piwniczki wparowała czwórka goblinów. Bez ceregieli postawili więźnia na nogi i wyprowadzili na zewnątrz.

Znaleźli się na placu ćwiczeń. Strzelano z łuku, machano mieczem, łupano toporem, pluto na odległość, ćwiczono walkę wręcz, toczono pojedynki na najbardziej złowrogie miny, biegano wokół placu, robiono pompki i pajacyki. Wyglądało to nawet zabawnie. Wtem ktoś gwizdnął. Cały proces przyspieszył. Szybciej, mocniej, dalej. Paru mniej zaangażowanych uczestników oblano wodą pozorując pot. Ławka wiecznych rezerwowych pochowała napitki i skręty i zaczęła głośno dopingować.

Powodem tego spięcia pośladów okazał się młody człowiek z ekstrawagancką fryzurą. Zbigniew skądś go znał. Znał go bardziej niż tego na moście. Ale tym bardziej nie mógł sobie przypomnieć jego personaliów. Prawdopodobnie przeszkadzały mu w tym pozostałości mikstury znajdujące się w jego ciele.


Byłby z niego marny herszt bandy, gdyby nikomu nie przyłożył komuś dla zasady i poklasku podwładnych. On był bardzo dobrym hersztem. Nie żałował karcącej ręki, obrażał, wyśmiewał i kopał często dużo starszych bandziorów. W połowie kontroli podbiegł do niego ten, który dowodził na moście i wręczył list zalakowany czerwoną pieczęcią. Poczucie deja vu nasiliło się u Wilka jeszcze bardziej. Znał ich, pamiętał, do tego coś ich łączyło…

Irokez zakończył czynności podwyższające wydajność drużyny i teraz jego wzrok spoczął na Zbigniewie.

-Hej! Czy to nie ten, czy to nie ten mag złapany w zasadzce? Czy to nie ten skurwysyn, który wytłukł mi połowę ludzi? Gdzie go do chuja wafla prowadzicie, wy nędzne kurduple. Mówiłem kurwa jasno, że ten ma kurwa siedzieć zamknięty pod ku …

Zbigniew przestał słuchać coraz bardziej rozwścieczonego na gobliny człowieka. Właśnie go olśniło. Rozpoznał te oczy. I jednocześnie wiedział, że tamten go nie zna. To był przecież Ratsław. Nie było czasu zastanawiać się dlaczego wygląda na dwa razy młodszego niż powinien i brak mu blizny. Magia - coś zdążyło podpowiedzieć Wilkowi. Manteufel czuł rosnącą wściekłość. Czuł, że musi coś zrobić. Musi go zabić. Tu i teraz. Krwawa zemsta zakończy pewien rozdział w jego życiu.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 10-11-2013 o 19:26.
Boreiro jest offline  
Stary 11-11-2013, 20:01   #85
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m4SwFhfNh1w[/MEDIA]

Strach ściskający gardło niczym ogromne obcęgi nie pozwalał mu odpowiedzieć.
Chciał uciekać, wcisnąć się w kąt, być niewidzialnym... Nie mógł się ruszyć.
Siedział sam na sam, między ciemnością i światłem. Czuł się słaby.

Strach paraliżował.
-Byłem... - gardło zaciskało się jeszcze bardziej, drżenie rąk wstrząsało całym ciałem - Byłem zwykłym człowiekiem...
Łzy torowały sobie drogę bo jego poszramionej twarzy.
-Jestem martwym najemnikiem - wyrzucił ostatkiem sił.
Rozpłakał się niczym dziecko...
Zebrał się w sobie i kroczył ku światłu. Kroczył raz niepewnie, potem coraz śmielej.
Ciepło ogarniało jego kończyny coraz mocniej i mocniej, ukochany przez niego od dziecka zapach bzu przepełniał całą przestrzeń.
Był na krawędzi niebiańskiej świetności.
Głos przybył nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak.
Nie był to głos Jego.

Był to głos jego ukochanej matki.
"Nie bój się. Kiedyś się na pewno zobaczymy... Ale jeszcze nie teraz..."

Stał tak, osłupiały, na brzegu światłości. Jeden krok i będzie w przepełnionym szczęściem i radością uniwersum. Niedostępnym dla ludzi za życia. Dostępność ma teraz w swoim ręku, dostępność zbawienia o którą tak martwił się przez całe swoje życie. Odwrócił się.
"Kiedyś na pewno..." przypomniał sobie.

Stanął twarzą w twarz z ciemną potęgą wiru.
-Chcę być mistrzem wiatru! Mistrzem walki wręcz!
Uderzać z prędkością myśli, używać potęgi wiatru według własnej woli! Ja i wiatr to jedno!


Potężny wir wciągnął go w nicość.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 11-11-2013 o 20:49.
potacz jest offline  
Stary 11-11-2013, 21:59   #86
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ratsław! Ratsław! Ratsław! – coś krzyczało we wnętrzu Zbigniewa. Nawet sumienie wyło opętańcze pieśni zrównujące z błotem byłego szefa najemnika. Krew gotowała się w żyłach. Wściekłość i nienawiść przyćmiły umysł, nie zostawiając nawet odrobiny miejsca dla racjonalnego myślenia.

Gdyby tylko nie był związany i niemal pozbawiony sił.
NIE!
Zrobi to pomimo tego. Zabije tego gnoja, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Nic nie stanie mu na przeszkodzie. Nawet bóg go nie powstrzyma przed wymierzeniem kary.
Każde upokorzenie. Każde uderzenie biczem. Wszystko wracało. Wszystko kumulowało się w Zbigniewie. Dawny diabeł powrócił na należyte mu miejsce. Wóz albo przewóz. Życie albo śmierć. Ale jeśli umierać, to razem z tym łajzą.

- Jak mają takiego chujowego przywódcę to, co się dziwić, że połowa suk zdechła. – Wilk przemówił spokojnym niemal zimnym głosem. Wiele wysiłku kosztowało go by nie wyć ze wściekłości tak jak całe jego wewnętrzne jestestwo. Musiał pozostać na tyle świadomy by wiedzieć, co robi. Nie mógł popełnić błędu.
- Byle dupek poradziłby se z twoimi ludźmi i z takim ciotą jak ty.

Zbliż się. Zbliż się do tego, który zakończy twój nędzny żywioł. Zbliż się do tego, którego życie zmieniłeś w koszmar. On odpłaci ci tym samym.

Manteufel zacisnął zęby. Poczuł upojny smak krwi w ustach. Językiem przez jakiś czas posługiwać się nie będzie mógł. Ale, po co mu język po śmierci?
Czekał, aż Ratsław będzie wystarczająco blisko by plunąć mu posoką w oczy. Wtedy włoży wszystkie swoje siły w wyrwanie gał swojego wroga. Później rzuci się na niego. Będzie kopać i gryźć. Zrobi wszystko, by ten gnój umarł.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 14-11-2013, 02:08   #87
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Jaromir poczuł się mocno zawiedziony, gdy chcąc w końcu wykazać się swoimi umiejętnościami, został tak brutalnie sprowadzony na ziemię przez poczciwą babuleńkę. Wcześniej pełen werwy po pokazanym przez paladyna kciuku w górę po jeszcze wcześniejszych słowach Ślązaka, teraz zastanawiał się, co ten gest w ogóle miał oznaczać, skoro i tak go nie rozumieli. Ale z niezadowoleniem oddał Gordo rolę rozmówcy. On nijak po anglosaskiemu nie potrafiłby się dogadać, więc już musiał pogodzić się ze swym smutnym losem.

Gdy przyszło do planowania, dopiero znów mógł poczuć, że jest potrzebny. Nie miał pojęcia, czemu akurat on. Człowiek, który całe życie dotychczas handlował kuszami ze swego rodzinnego interesu, a gdy akurat nie zajmował się tym, to całe zarobione ciężej, lub lżej pieniądze wydawał na mniejsze lub zazwyczaj większe głupoty. Właściwie, to domyślał się czemu to on miał przejąć inicjatywę. Zapewne z ust jego towarzyszy posypałyby się propozycje, typu: podkop, wysoka drabina, czy wzięcie fortecy głodem. Może ta ostatnia opcja miałaby nawet jakąś rację bytu, ale nie mieli na nią czasu.

- Kasy za dużo nie mamy, żeby najzwyczajniej w świecie ich przekupić… więc może jakąś scenkę odegramy? – Zamyślił się na chwilę Jaromir, obrazując sobie w głowie, jak miałoby to wyglądać. - Może aby ich wywabić, podbiegnie ktoś, zdyszany, powie, że mu nieopodal koło z wozu odpadło, a że na wozie złoto wiezie. A jakby złoto ich nie skusiło, to za histeryzuje się bardziej, mówiąc, że tam żona, siostra, córka jadą i trzeba do nich biegnąć, bo może co im samotnym na drodze się stać, to może i na kobiety się skuszą? Dla urealnienia sytuacji, w oddali gdzieś Gwen może trochę pokrzyczeć. Wtedy osoba, która by się podjęła tej roli, podprowadzi ich kawałek w las, a tam ktoś ich z zaskoczenia wyrżnie. Wtedy szybko wbiegniemy do środka, otworzymy bramę i jazda? Strategia w samej walce to już nie moja działka. Ale pomysł otwarcia bramy chyba dobry, prosty, realny, zawsze go można trochę dostosować do sytuacyji, nie? To jak będzie, wspomogą nas te zacne rycerze? - Zakończył Ślązak, w myślach mając raczej na nich określenie „tępe dryblasy”, ale wolał go przy kobiecie nie używać, by jej nie urazić. Bo to widocznie od niej zależało, czym zajmą się paladyni w najbliższym czasie.
 
Zara jest offline  
Stary 17-11-2013, 03:41   #88
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

Wir rozproszył ciało Dantego, a jego poszczególne cząstki rozesłał na wszystkie możliwe kierunki. Odchodząca w niebyt świadomość coraz słabiej emanowała życiem. Ostatnimi uczuciami był lęk i strach. Może został wystawiony na próbę? Wybrał zło i czekało go trwająca wieki wieków pokuta, zanim znowu zostanie dopuszczony przed oblicze Jedynego.

Dante zerwał się tak gwałtownie, że aż spadł na ziemię. Już w pierwszych sekundach życia jako wampir zweryfikował, że rzekome nieodczuwanie bólu przez jego nowych kolegów to całkowita bujda. Drżał oblany potem. Był nago. Strasznie go bolało miejsce, gdzie kark przechodzi w szyję. Musiał leżeć na kamiennym piedestale wiele godzin, jego ciało było obolałe od bezruchu. Uczucie było tak niewygodne, że natychmiast postanowił wstać i rozruszać się lekko. Zrobił zaledwie kilka kroków, gdy zahaczył o coś sporego, leżącego na ziemi i potłukł drugi bok. Pochodnią oświetlił przyczynę swojego upadku. Źródło smrodu, który towarzyszył mu od samego początku pobytu w tym pomieszczeniu stało się jasne. Trup tłustego mężczyzny w stroju strażnika leżał na posadzce. Doznał licznych ran, krew zastygła na ubraniu. Dante wzdrygnął się na myśl o ewentualnej kradzieży zakrwawionych łachmanów. Pomieszczenie, gdzie był przetrzymywany nie kryło już żadnych tajemnic. Średniej wielkości kamienna cela, z piedestałem na samym środku i paroma uchwytami na pochodnie. Można było wyjść przez grube drewniane drzwi wzmacniane żelazem.

Nagle coś jak ciężki młot uderzyło w głowę Dantego. Nie w czaszkę, a w jej wnętrze. Bezwiednie chwycił się za skronie. Po chwili usłyszał znajomy głos pełen zniecierpliwienia.

-Nareszcie. Przemiana trwała długo, już myślałam, że nie dałeś rady i zmarnowałam swój czas na ciebie. Dla formalności podam parę faktów.

Głos wampirzycy był czymś pomiędzy mową w myślach, a tą powstałą przy użyciu ust. Ciarki zagrały na plecach.

-Jesteś wampirem. Ta nazwa jest dla ciebie najbardziej zrozumiała. Tylko zrozum proszę, że nie od razu będziesz gwałcił dziewice i kąpał w krwi niewinnych. Zresztą zanim osiągniesz dojrzałość pozwalającą na takie przygody to zupełnie inne aspekty życia będą cię interesować. Sprawa druga. Wszystkie stereotypy na nasz temat są… Niestety prawdziwe. A więc z dale od srebra, czosnku, osikowych kołków i słońca. Obecnie odczujesz zaledwie niewygodę, poważniejsze konsekwencje przyjdą z czasem. Więcej szczegółów będę podawać na bieżąco. Sprawa trzecia. Tak, wiem, że trochę boli. Niekoniecznie przestanie przy kolejnych rozmowach, lepiej się przyzwyczaj. Tak będziemy się komunikować. Cztery. Twoje zadanie. Póki co masz kontynuować podróż jakby nigdy nic. Poczyniłam pewne działania mające na celu uwolnieniu twoich towarzyszy. W razie potrzeby pomóż. Sprawa piąta, ostatnia, najważniejsza. Każdy nowo narodzony wampir jest blisko związany ze swoim twórcą. Czyli dla ciebie mną. Nie mam ochoty na demonstrację siły, zaufaj mi, lepiej nie podskakuj. Zwracaj się do mnie per pani. Nie jesteś godny znać mego imienia. Mogę cię zabić z łatwością. Nawet teraz, w każdym miejscu i o każdym czasie. To koniec. Pytania muszą poczekać.

Ból minął dopiero po kilku minutach.

Drzwi prowadzące do celi otworzyły się. Do środka wkroczył gruby facet, niosący pochodnię, ubrany podobnie jak trup leżący nieopodal. Dostrzegł prawdopodobnego kolegę po fachu.

-C…co, co… Ferdek , nie, tylko nie ty, błagam, proszę, nie.

Łzy spływały po twarzy nowo przybyłego, Obejmował czule ciało zabitego, nie przejmując się kompletnie zaschłą posoką. Wciąż oszołomionego Dantego spostrzegł dopiero, gdu już się porządnie wybeczał.

-Kim jesteś? Co tu robisz? W mordę jeża. – wybuchnął.

Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że przypomniał sobie jakiś istotny fakt, na przykład, że pracuje jako klawisz.

-Czy.. Czy miałeś coś wspólnego z…

Miał złowrogie spojrzenie, pełne nienawiści gotowej do aktywacji. Natomiast Dante był zmęczony i obolały. Pokonanie tego człowieka mogło być ponad siły. Wątpił czy miał w zanadrzu trzecie życie.

Zbigniew

-Coś powiedział? Ja cie zara podreguluje.

To powiedziawszy ruszył energicznie w stronę Wilka. Ręce miał wyciągnięte przed siebie nakierowane prosto na szyję oponenta z ewidentnym zamiarem uduszenia. Zbigniew nie mógł się opanować. Wiedział, że najlepiej przeczekać jak najdłużej i splunąć w ostatnim momencie. Jednakże nie dał rady. Wściekłość wzrastała geometrycznie w stosunku zmniejszającej się odległości. Wypluł całość, gdy Ratsław był trzy kroki od niego. Za daleko, za słabo. W dodatku bandyta wyczuł zagrożenie i próbował odskoczyć. Krew trafiła go w bok. Przelał całą magię jaką miał w tamto miejsce. Czuł przyjemny przepływ, a później nagłą blokadę i znajome uczucie bezsilności. Ratsław zawył, dotknął ręką gotującej się skóry i poparzył sobie palce. W trymiga ktoś kopnął Zbigniewa w kolano powalając tym samym na ziemię. Następny oprych wskoczył mu na plecy unieruchamiając całkowicie. Ratsław wydał z siebie jednak prymitywny, zwierzęcy gardłowy odgłos i jego ludzie odeszli na bok. Herszt wydał kolejny rozkaz będący połączeniem krzyku, płaczu i wrzasku, tym razem krótszy. Przed oczami Manteufela wylądował mały mieczyk. Nie przekraczające długości palca ostrze jasno informowało, że wszystkimi dotychczasowymi przeciwnikami tej broni była korespondencja.


Broń Wilka

Rozległy się dzikie chichoty wśród tłumu, który zaczął formować okrąg wobec dwójki antagonistów. Ratsław powoli przestał przeżywać swoje nieszczęście, robił pokazówkę wymachując swoim kordem. Zbigniew leżał na ziemi, po brodzie ciekła mu krew, tocząca się z przegryzionego języka. Nie miał w sobie ani odrobiny magii. Jedyną bronią był nożyk do listów. Podłoże było piaszczyste. Od przeciwnika dzieliło go jakieś 10-12 kroków. Optymistycznie zakładał, że żaden ze skaczących po nim bandytów nie złamał mu kręgosłupa i będzie w stanie się podnieść w jednym płynnym ruchu.

Jaromir

Paladyni wyrazili zgodę na atak na siedlisko zła. Teraz pozostało tylko wybrać szczęśliwca, który będzie miał do odegrania rolę życia. Spojrzał na swoich towarzyszy z intencją odgadnięcia ich preferencji. Wybór okazał się jednogłośny,


Główna brama obozu

Przy głównej bramie panował spory ruch. Jaromir czekał na odpowiedni moment, aż natężenie ruchu nieco spadnie. Bramę otwierano i zamykano na rozkaz. Inne wejścia były zamknięte. Reszta jego towarzyszy czekała na leśnej drodze nieopodal. Paladyni czekali przy głównej drodze na znak po którym ruszą na swoich śnieżnobiałych rumakach do boju. Jedynym zadaniem niebojowym został obarczony Włochański. Musiał on doprowadzić do otwarcia bramy. Jak tego dokona? Jego sprawa.

Strażników było dwóch. Młody i starszy. Młody, łysy, wytatuowany, choć atletyczny to w zbyt obszernym ubraniu, spijał piwko z kufla w wolnych momentach. Starszy, chudy, wysoki, z cieniutkim wąsem, wyglądał na pewnego siebie cwaniaczka-kombinatora. Należało wybrać jednego. Pracowali niezależnie.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 18-11-2013, 18:56   #89
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
-Nie, nie... Zostałem napadnięty, rozbili mi głowę.. Sam nie wiem jak się tu znalazłem... Obudziłem się przed momentem cały nagi... Skradziono mi wszystkie rzeczy... Panie, nie... Nie róbcie mi krzywdy...
Upadł na kolana i zasłonił głowę, załkał mizernie. Wycofał się i wtulił się w ścianę, wciąż zasłaniając głowę.
Nie udawał. Za mocno.
Faktycznie czuł się beznadziejnie, był zupełnie bez sił.
Mimo przewagi technicznej nad klawiszem, Dante wiedział, że jest o wiele większe ryzyko porażki przy tak skrajnym wyczerpaniu.
Poza tym, nie warto osobie niewinnej i postronnej czynić zła innego niż konieczne.
Tylko to odróżnia człowieka i zwierzę od bestii w ludzkim ciele.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 18-11-2013 o 21:08.
potacz jest offline  
Stary 21-11-2013, 15:42   #90
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Jak już się podpisało na siebie wyrok śmierci, nie wypadało się od, tak po prostu poddać i czekać w spokoju aż mroczny żniwiarz przyjdzie odebrać życie. Należało uczynić własną śmierć jak najbardziej widowiskową. Niektórzy w tej sytuacji pewnie wybraliby poddanie się. Wilk jednak nie do końca jeszcze myślał logicznie i nie przyjmował do siebie informacji, że nawet jeśli uda mu się zabić Ratsława, samemu umrze zaraz po nim.
Zbigniew sięgnął po nożyk.
Podobno w każdej z walk najgroźniejszym przeciwnikiem jest własne ciało. Manteufel nigdy jakoś nie przykładał uwagi tym filozoficznym rozważaniom. Ba, wręcz ich nie znał. Ale gdyby miał okazję poznać, z pewnością w tej chwili by się z nimi zgodził. Samo zaciśnięcie dłoni na nożyku sprawiło mu wiele problemów. Nie mówiąc o wstaniu. Najpierw uniósł się na kolana.
Lewa dłoń mężczyzny zacisnęła się, chowając w sobie garść piasku.
Wilk stanął w końcu, chwiejąc się lekko na nogach. Nie było mowy o przyjęciu żadnej podstawowej nawet pozycji bojowej. Po prostu stał. Udało mu się wyciągnąć przed siebie ręce w geście bardziej obronnym niż atakującym. Lewa dłoń z przodu, prawa z nożykiem trzymanym tak by ostrze znajdowało się przy małym palcu.
Rzucić piaskiem w oczy tuż przed ciosem przeciwnika, po czym schylić się, a raczej upaść i wbić mu nożyk w nogę. Później posłużyć za kłodę i przewrócić Ratsława. I zakończyć wszystko wbijając krótkie ostrze w szyję. Taki miał być plan. Rzeczywistość pewnie dorzuci do niego swoje trzy grosze.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172