Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2013, 17:52   #91
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

-A to bandyci, oprychy skubane. I to tego pederaści! – gruby skrytykował swoich ziomków.

Sytuacja wyglądała tak: tłuścioch lamentował nad ciałem swego przyjaciela. Znajdowali się tuż przy wyjściu. Jedynym z tego pomieszczenia. Jeśli Dante miał zamiar się stąd wydostać to musiał koło nich przejść. Obecnie strażnik zatracił się w żałobie, ewidentnie nieświadom, że ma do czynienia z więźniem. Mógł w każdej chwili odzyskać rozum i zaatakować. Można było zdać się na szczęście i przemknąć po cichu, albo też zaryzykować i spróbować wyeliminować przeciwnika sprytną zagrywkę. Na przykład zamaszystym ciosem pochodnią w tył głowy. Miałby wtedy jakiś ubiór, broń i czyste plecy. Wampirowi zdawało się, że z każdą chwilą płacz słabnie i zamienia się w pochlipywanie. Tutaj decyzję musiał podjąć instynkt.

Wilk

Ratsław prezentując się swoją bogatą gamę płynnie soczystych uderzeń, sztychów, ciosów, zamachów i blokad tnących powietrze, miał gdzieś co robi jego adwersarz. Zagarnięcie piachu przez lewą rękę Wilka całkowicie umknęło jego uwadze.

Zwrócił się w stronę przeciwnika dopiero, gdy ten powstał. Jak małpa skakał zmieniając wysuniętą stopę z prawej na lewą. Nie trzymał żadnej pozycji bojowej, stał swobodnie z opuszczonym ostrzem.

-Ar ju redi, kurna? Zaraz cie zniszcze. Mamy tu taki zwyczaj, że chłopaki liczą do pięciu i wtedy się napierdalamy. Czaisz?

Jednak Zbigniew dobrze wiedział o co chodzi w tej odliczance. Tania bandycka sztuczka. Atak nastąpi gdzieś pomiędzy drugą, a czwartym odliczeniem w celu zaskoczenia oponenta.

I tak też było. Zanim jeszcze tłum dokończył trzeci okrzyk Ratsław ruszył gwałtownie do przodu. Chciał zaatakować najprostszym możliwym ciosem: z góry, prosto na głowę, kończąc pojedynek morderczym nokautem: rozpłataną twarzą.

Manteufel nie był w najlepszej formie. Nie kontrolował sytuacji. Rzucił piaskiem. Nie miał pojęcia czy mu się udało oślepić skurwiela. Rzucił się z mieczykiem na nogi. I to już mu kompletnie nie wyszło. Ale wyszło coś lepszego. Potknął się, nie trafił w udo, a prosto w krocze. Usłyszał wrzask i poczuł, że to jest jego chwila. Obalił skutecznie Ratsława, i zakończył pojedynek wbijając ostrze kilkakrotnie w gardło. Wygrał. Tamten nie żył. Ale Zbigniew się nie cieszył. Bo to nie był Ratsław.

Za młody, za chudy, nos nie ten, usta też, oczy złudnie podobne, ale jednak inne, za mało zmarszczek i przecież nie miał tej cholernej blizny! Było między nimi uderzające podobieństwo, jak ojciec i… Przypomniał sobie.

Ratsław lubił najbardziej dwie rzeczy: zabijać ludzi i pieprzyć kobiety. Ta pierwsza czynność zmniejszała liczebność gatunku ludzkiego niezaprzeczalnie, jednak czasem ta druga przyjemność przynosiła odwrotny skutek. Zdarzało się, że zgwałcone kobiety nie miały gdzie uciec i zostawały z kompanią. Prały, gotowały, dawały. Gdy któraś przychodziła do herszta bandy z pytaniem o imię dla dziecka miał bardzo prostą metodę. Dziewczynki po matce, chłopcy po nim. Ale żeby wiadomo było kto tutaj rządzi męskim potomkom dawał imię Rat. Chętnie opowiadał o anglosaskim kupcu, który doradził mu to miano, ze względu na jego poważanie na Wyspach. Gdy czasem był pijany tak bardzo, że przestawał być bezdusznym kutasem mówił, że jeśli jakiś jego synalek okaże się w porządku doda brakującą część imienia.

Historia, nie ważne jak bardzo ciekawa pozostanie historią. Teraźniejszość natomiast była nieciekawa. Osłabiony najemnik stoi w kręgu kilkunastu bandytów, pochylony nad ich martwym hersztem. To dopiero będzie fascynująca historia!
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 25-11-2013, 20:37   #92
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante zerwał się i zaatakował bez zastanowienia. Włożył trochę więcej siły w uderzenie, niż w minimum wymagane do wyłączenia grubego strażnika na dobre dwie godziny.

Kopnięcie w podstawę czaszki. Skutkiem jaki zazwyczaj odnosił przy tego typu uderzeniu była utrata przytomności od wstrząśnienia mózgu rozpędzonego nagłym kontaktem czaszki z piszczelą, zaburzenia wzroku po odzyskaniu przytomności spowodowane obrażeniem zadanym w okolicę mózgu zań odpowiadającą oraz zaburzenia oddychania spowodowane silnym uciskiem na nerw przeponowy biegnący po bocznych stronach od kręgosłupa. Dodatkowo przy dużej sile uderzenia dochodziło do urazu kręgosłupa szyjnego, co mogło skutkować nieodwracalnym kalectwem. Ale, Dante miał nadzieję, nie był to na tyle mocny cios...
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 25-11-2013, 21:17   #93
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
– Jebany… chuj… – wydyszał Zbigniew ocierając usta z płynącej wciąż krwi. Jego wypowiedź tyczyła się bardziej tego, że zabity nie był tym, za kogo go wziął, niż czegokolwiek innego. Wyprostował się. Śmierci należało patrzeć prosto w oczy. W takiej sytuacji nawet nie było sensu się bronić. Jak króciutkim nożykiem miał obronić się przed lecącą strzałą? Cuda nie miały zwyczaju przytrafiać się w zwyczajnym życiu. A nawet, jeśli miał się jakiś przytrafić, raczej nie byłby tym, który wyczekiwany był przez Manteufela. Jedyne, co mógł w tej chwili zrobić to pożartować sobie ze swych zabójców. Przynajmniej umrze w dobrym nastroju.
– Ja Zbigniew Manteufel zwany Wilkiem, zgodnie z jedną z dwóch zasad panujących w bandyckiej braci przejąłem dowodzenie nad tą zgrają. Czy któryś z was chętny bym przekazał mu dowodzenie zgodnie z drugą zasadą?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 26-11-2013, 23:25   #94
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

Kopnięcie było mierne, beznadziejne wręcz, pozbawione nawet odrobiny wigoru, jednak na pijanego od emocji tłuściocha wystarczyło. Padł bez ruchu. Leżał bezwładnie, nawet ze wsparciem grawitacji brzuch wystawał znacząco. Drzwi zapraszały do skorzystania z ich zasadniczej funkcji: przejścia przez nie. Już miał wychodzić, gdy coś zagilgotało go z tyłu głowy. Wampirzy szósty zmysł?! - szalona myśl wtargnęła do jego umysłu. Jednak szybko odrzucił ten zamysł, nie było w tym nic nadzwyczajnego. Ot, uczucie niepokoju.

Zbigniew

Przez całą swoją patetyczną wypowiedź mrugał nieustannie, albowiem po wygibasach na piaszczystym podłożu coś wpadło mu do oka. Gdy dokończył, wcisnął sobie palec do oka. To nie było mądre. Teraz nie mógł go otworzyć wcale, nawet najbardziej tytanicznym wysiłkiem woli. Czekał oślepiony na śmierć z rąk szubrwców.

Zamiast fanfar niebiańskiego orszaku usłyszał huk, jakby ktoś walnął z armaty kilka kroków dalej. Poczuł na języku i w nozdrzach metaliczny posmak magii w powietrzu. To był ktoś potężny. Dalej słyszał przerażone okrzyki, niemal piskliwe oznaki niewielkiej odwagi członków bandyckiej braci. Nie wiedział co się dzieje, ale było sponiewierany z każdej strony. Tłumek rozbiegł się na wszystkie strony i spora część zahaczyła o niego biegnąc gdzie popadnie. Zdołał otworzyć oczy na moment przed tym jak upadł i wycieńczony stracił przytomność.

Tamta zima była długa. Handel oraz przepływ dóbr, a zarazem okazji do napadu, zamierał w tę porę roku. Wszelacy bandyci albo cieszyli się przy ciepłym ogniu i gęstej strawie albo przymierali głodem, jeśli im się nie powiodło lub byli zbyt krótkowzroczni. Ratsław nieświadomie wyznawał zasadę Carpe Diem, znanego poety Starożytnych - Horacego. Teraz zjem, teraz pochędożę, teraz się schleję. Był już początek wiosny, rzeki zaczynały pokrywać się krą, bandyci nie mieli co jeść. Osiemnastoletni Zbyszek uchował swojego wilka jak psa - wabił się Bandyta. Wilka zjeść, to nieszczęście i zła wróżba, poza tym choróbska wszelakie czają się w tym włochatym mięsiwie. Ale czasem człowiek porzuca swoje przekonania i wierzenia i zniża się do podstawowych instynktów.

-Gdzie twój kundel, gówniarzu? - zapytał Ratsław.

Trzymał w dłoni tasak zakrwawiony krwią cielęcia zarżniętego jeszcze jesienią.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 27-11-2013, 14:02   #95
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante przeodział się w kosmicznie wielkie spodnie spaślaka i podszedł do drzwi. Wyjrzał ostrożnie zza progu, starając się nie oddychać. Nic tam nie czyhało. Uzbrojony w pałkę, poszedł w dół korytarzem... I przypomniał sobie. Podczas przemiany, coś poszło nie tak. Sen, jaki miał... Coś było mówione o wietrze. W władzy powietrza.

Odwrócił się w stronę otwartych drzwi z których niedawno wyszedł. Widział raz w rumunii mniszkę z nieznanego klasztoru na wschodzie, która płynnymi ruchami kontrolowała węża. I o dziwo, kontrolowała.



Dante wziął głęboki oddech. Przyjął pozycję jaką i mniszka ze wspomnień przyjęła. Wyboraził sobie, że powietrze jest przedłużeniami jego rąk. Przyciągnął powoli ręce do swojej klatki i zagarnął nimi gwałtownie od lewej strony do prawej, jak gdyby chciał trzasnąć drzwiami oddalonymi od 20 metrów niewidzialnymi rękoma...
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 27-11-2013, 23:10   #96
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Choć Jaromir mocno zarzekał się, że on, jako mózg akcji, powinien jedynie nadzorować całą zaplanowaną inscenizację, to naturalnie musiało się to skończyć w ten sposób, że po raz kolejny to właśnie on musiał wykonać najgorsze zadanie. Udzielił jeszcze wskazówek swoim towarzyszom. Gwen miała lamentować z oddali, by rzeczywiście sprawić wrażenie, jakoby jakaś kobieta na wozie czekała, a resztę drużyny dokładnie poinstruował, że mają zaatakować na jego znak - zdjęcie czapki. Wyznaczył osobę o najlepszym wzroku, by zajęła odpowiedni punkt obserwacyjny i wydała sygnał do ataku. Tymczasem sam zrobił kilka ćwiczeń, by się bardziej zsapać, po czym podbiegł do bramy, w stronę starszego ze strażników. Jakoś nie miał zamiaru rozmawiać z takim łysym karczkiem, a mężczyzna z wąsem, wyglądając na kombinatora, pewnie łatwiej da się wyciągnąć z bramy, licząc na jakiś ciekawy interes.
- Panie, jakie szczęście, żem was znalazł! - Krzyknął umiarkowanie głośno, by nie zaalarmować od razu całej wioski. - Takie nieszczęście mi się stało, koło z wozu mi pękło. Wiozę ciężki, cenny towar, toteż sam nie uniosę, a żona i siostra, z którymi jadę, choć kobiety niemałej urody, to niestety siły niewielkiej, toteż muszę szukać pomocy u was. Pomożecie mi z tym kołem, panie? - Zapytał, przybierając minę zrozpaczonego, aczkolwiek pełnego nadziei, że uda mu się rozwiązać swój problem.

Strażnik manewrując trzymaną między zębami wykałaczką góra-dół, góra-dół, zmrużył oczy i zaplótł ramiona na piersi i przypatrywał się intensywnie Jaromirowi. Wyraźnie głowił się nad czymś. Nie wyglądało to dobrze. Z pewnością nie zastanawiał się nad tym czy biec na pomoc od razu czy też może skrzyknąć kolegów, a raczej nad tym czy nie puknąć tego gościa w łeb, ukraść towary i zabawić się z kobietami. Przełożył taką możliwość na później, bo zamiast poczuć bolesny cios, usłyszał głos opryszka.
-Cóż… Że niby mam sobie stąd pójść, olać robotę, narazić się szefowi i do tego ubrudzić ręce i się spocić zamiast stać sobie tutaj spokojnie delektując się życiem. Trudny wybór. Z bólem serca jednak odmówię.
Ostentacyjnie odwrócił wzrok. Oczekiwał na konkretną propozycję.

- No ten, ale ja zapłacę! Mówię, że cenny towar, część odpalę przecież, bo to większa draka byłaby, jakby trzeba w lesie zostawić, bo nie szło do miasta dojechać. - Jaromir przez chwilę pomyślał, że zapomniał powiedzieć mu o pewnej sprawie, mającej na celu ewentualne ratowanie samego siebie. Nie chciał, aby strażnik od razu go uderzył i pognał w las. To też byłoby dla kompanii dobre rozwiązanie, ale niekoniecznie dla samego Ślązaka. Szybko więc dodał. - Wóz jest kawałek drogi stąd, musiałbym zaprowadzić, bo krzywo jechał, jak koło pękało i trochę zboczył z drogi. Myślę, że spokojnie dogadamy się na miejscu. A co się martwić tam o to, że olejecie robotę, przecie co to się może stać, nikt by się nie odważył zaatakować takiej, albo coś. Długo to nie potrwa, we dwóch to szybciutko pójdzie i ja będę mógł ruszać z żoną i siostrą, a wy wrócicie do swych obowiązków z pełniejszą kieszenią. Uzgodnione?

Cwaniaczek milczał. Z jego wytężonej miny i wywalonego jęzora odczytać można było iż liczy opłacalność takiej pomocy ze skomplikowanego wzoru matematycznego. Wynik wyszedł powyżej jakiegoś dodatniego pułapu albowiem oznajmił:
- No dobra. Ale albo trzecia część towarów moja albo mówię chłopakom, że w okolicy jakis wóz się rozkraczył i można zgarnąć troche siana. - zaśmiał się złowrogo potwierdzając swój brak etyki zawodowej - Nie masz wyjścia koleś, dawaj idziemy.
Ruszył raźno przed siebie, zadowolony z szantażu.

- No cóż, lepiej dowieść mniej towaru, niż nie dowieść wcale. Tylko znajdźcie sobie dobre miejsce na swoje siano, bo trochę tego będzie. - Ślązak ruszył żwawo przed siebie, dalej mówiąc i nakręcając strażnika. Co jakiś czas spoglądał za siebie, by ocenić jak daleko są od bramy i czy będzie już można bezpiecznie "zdjąć" strażnika. Gdy upewnił się, że tak jest, zdjął czapkę, czyli dał znak, że można zaatakować szantażystę. Podchodząc z nim jeszcze kawałek dalej, zanim jego towarzysze wyjdą z ukrycia, powiedział:
- Cholera, ale ciepło. Albo ja taki zgrzany. - Tak naprawdę, to czuł coraz większe ciepło. Akcja stawała się coraz bardziej gorąca. Jak już uporają się ze strażnikiem-cwaniakiem, będą mogli przejść do dalszej części planu, czyli otwierania bramy.
 
Zara jest offline  
Stary 30-11-2013, 17:59   #97
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ich oczy na moment się spotkały. Atmosfera jakby zgęstniała. Dźwięki dobiegające z okolicy przycichły. Byli tylko oni mierzący się spojrzeniami. Gdyby było to możliwe mogliby krzesać iskrami. O dziwo to Ratsław pierwszy odwrócił wzrok. Powinno być to dla niego szokiem jednak jego umysł nie miał wystarczająco miejsca by pomieścić inne informacje niż te dotyczące głodu, gniewu i popędu.
– Gdzie ten kundel gnoju? – bandyta powtórzył swoje pytanie, zaciskając dłoń na rękojeści tasaka.
– Co cie to obchodzi? – padła niespodziewana przez nikogo odpowiedź.
Taki sposób mówienia do szefa oznaczał dobrowolne ustawienie się w kolejce do śmierci. Kolejce, która nie była długa. Egzekucje były niemal natychmiastowe.
– Coś ty skurwielu powiedział?!
Zbigniew w normalnych warunkach i gdyby chodziło o niego nie odważyłby się pyskować. Niektórzy ludzie pozwalają innym mieszać się z błotem. Gdy jednak chodzi o kogoś dla nich bliskiego są w stanie w jego obronie zrobić dosłownie wszystko. Między mężczyzną a zwierzęciem była właśnie taka wieź. Jeden bez problemu oddałby za drugiego życie.
– Nie słyszałeś? Nie twój zasrany interes gdzie jest Bandyta.
Kilku rzezimieszków poderwało się z miejsca by pochwycić nieposłusznego kamrata.
– Zostawcie go! – zarządził Ratsław. – Sam go wypatroszę. A potem zjem. – Oblizał ostrze tasaka.

Stali naprzeciw siebie mierząc się wzrokiem. Zbigniew uzbrojony w swoją standardową broń. W prawej ręce trzymał torów, w lewej jednoręczny miecz. Ratsław nie zmienił swojego uzbrojenia. Tasak kręcił w powietrzu ósemki. By zostać przywódcą wśród bandytów są dwie opcje. Pierwsza to przekazanie tytułu przez umierającego na starość wodza. Druga dużo częściej stosowa to przejęcie tytułu po śmierci herszta z powodu śmiertelnej dawki żelaza w organizmie. Nikt z bandy nie pamiętał poprzedniego dowódcy. Ci, którzy uważali, że obecny jest do niczego… Tutaj w zależności od humoru Ratsława przeróżne były możliwości. Ogólnie rzecz ujmując wcześniej czy później umierali.

Ruszyli na siebie jednocześnie. Zdawać by się mogło, że to Zbigniew powinien mieć przewagę. Jednak to herszt był o krok do przodu. Był wyższy, silniejszy a przede wszystkim jego plecy nie były pokryte śladami po częstym biczowaniu. Metal zderzał się z metalem. Świsty towarzyszyły każdemu unikowi. Charakterystyczne plaśnięcia świadczyły, że któryś z walczących zaliczył bliższe spotkanie z ostrzem przeciwnika. Na nieszczęście Wilka to jego ciało nosiło niemal wszystkie ślady po takich spotkaniach. Taniec śmierci nie mógł trwać długo. Głodne organizmy nie miały w sobie za dużo energii. Siła i częstość ciosów wyraźnie spadała.

W końcu to musiało się stać. Manteufel popełnił błąd i odsłonił się. Ratsław wykorzystał tę sytuację… Śmiertelny cios jednak nie dotarł do celu. Walcząc zbliżyli się do rzeki, przy której rozbity był obóz. Noga Zbigniewa natrafiła na błotnisty brzeg, który nie miał zamiaru jej podtrzymywać. Mężczyzna ześlizgnął się do lodowatej wody.
W tym momencie bandyci powinni chwycić za łuki, kusze i inne zasięgowe bronie. Nie zrobili tego. Powstrzymał ich gniew Ratsława, który straciwszy cel, na którym mógłby się wyżyć, szukał kolejnego.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 03-12-2013, 23:49   #98
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

Dante wciągał powietrze, tym samym brzuch, wielokrotnie i w końcu spadły mu spodnie. I jeszcze pękł w nich ściągacz, więc teraz musiał je trzymać, żeby nie upubliczniać swojej męskości. Przedtem nic nie udało mu się dokonać. Nawet wiatrów nie puścił. Należy jednak zauważyć, iż był zmęczony. Śmierć bywa wyczerpująca.

W korytarzu było ciemno. Tak mroczno, że nagła światłość, która dopadła wampira niemal zabrała go z tego świata. Drzwi otworzyły się z hukiem, pierdolnąwszy o ścianę. Wbiegło dwóch knypków, w ewidentnym pośpiechu i pognało dalej korytarzem, olewając całkowicie Dantego.

Na zewnątrz była niezła zadyma. Dosłownie, ponieważ spora część ogrodzenia stała w ogniu i niedosłownie, albowiem gwar, tumult i powszechna bieganina miały miejsce w całym polu widzenia. Ludzie i nieludzie walczyli, palili się, gasili się nawzajem, jak również budynki, leżeli bez ruchu w czerwonych plamach, wpadali na siebie, wrzeszczeli, płakali, jednak najczęściej po prostu biegli.

Dante odnalazł wzrokiem znajomych. Krasnoludy z Margrukiem na czele wojował mniej lub bardziej udolnie. Patrząc z boku uświadomił sobie, że niektórzy są już mocno w sile wieku. Dziadki dorabiające na emeryturce. Nie sposób było ominąć Merkurego, który machał dębowym kosturem na lewo i prawo, czasem puszczając parę iskier, a czasem podręcznikową kulę ognia. Co dziwne, skądś wytrzasnął kuca i go dosiadał. Byli tutaj też inni ludzie, walczący z opryszkami, których nie znał. Nie wyglądali na wojów. Rzemieślnicy. Kowal tłukł młotem, po czym wyrywał złote zęby obcęgami. Garbarz i cyrulik układali ludzi martwych lub nieprzytomnych na stosy, kłócąc się o coś zaciekle. Innych trudno było rozpoznać z zawodu. Wyglądali na pijaczków, którzy zamienili tego dnia pijacką rozróbę w karczmie na szlachetną potyczkę z bandytami.

Dante miał pełną swobodą działań. Musiał pamiętać jednak o paru rzeczach. Trzymał jedną ręką za duże spodnie, był wyczerpany i jego pani kazała mu trzymać się drużyny. Gdyby ktoś zginął ciężko byłoby trzymać się jednocześnie miejsca pochówku poległych i ciał żywych.

Jaromir

Cwaniaczek był oszczędny. Nie odezwał się ani słowem podczas drogi. Do komentarza Jaromira także nie miał zamiaru się ustosunkować. Wydał dźwięki (jącząco-charczące) dopiero gdy dosięgnąła go pięść, kolano, łokieć i uderzenie z bańki. W skroń, nery, klejnoty i splot słoneczny.

Poszło sprawnie. Gagatek siedział związany, skneblowany, nie rzucał się za dużo, nie miał spojrzenia mordercy, zaakceptował swoją obecną sytuację. Nie zabili, więc pewnie czegoś chcą.

Ślązak sięgnął pamięcią do swojego Wielkiego Planu Odbicia Reszty. Strażnik pojmany, przepytać można, zabrać łachy także, wykorzystać seksualnie również. Jednak nie posunęli się za dużo do przodu w odbijaniu towarzyszy. Wrota pozostawały zamknięte na głucho.

W dodatku Włochańskiemu wydawało się, że jego uszy coś odnotowują na granicy progu słyszalności. Ten szmer szedł od obozu, oddalonego od nich znacznie. Zorientowali się, że jednego kolegi z pracy brakuje?

Zbigniew

Wspomnienie lodowatej wody było tak silne, że Wilk znalazł się w innym wymiarze. Leżał twarzą w piasku, nie miał siły się podnieść, piekły go oczy. Jednak dookoła słychać było całą menażerię niebezpiecznych hałasów, więc Zbigniew zmusił się do rozwarcia powiek. To co zobaczył było tak niewiarygodne, że natychmiast zamknął oczy. A tak mniej literacko to dlatego, że piasek drażnił niemiłosiernie. Merkury z pianą na ustach, ujeżdżający kuca, wymachujący dziko kosturem, miotając magią ognia na cztery strony świata śmiał się głośno, przeraźliwie, jak jeszcze nigdy po wydaniu na świat swoich nieśmiesznych żartów. Wilk z powrotem pogrążył się we wspomnieniach, które nadały mu to miano.


Pamiętna rzeka
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 18-12-2013 o 00:19.
Boreiro jest offline  
Stary 08-12-2013, 00:12   #99
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Jaromir postanowił dodać poprawki do planu. Uczynił to przez słyszane dźwięki, ale wcale nie uznał sytuacji za szczególnie niepokojącą. Jeśli ktoś lub paru ktosi wyszłoby przez bramę w poszukiwaniu strażnika, to mogliby zostawić za sobą otwartą bramę, a poza tym wystawiali się jako łatwy cel. W końcu walka dla obecnie zebranej drużyny nie była problemem. Dlatego on i jeszcze jakaś osoba z dobrym wzrokiem oraz słuchem w innym miejscu, by patrzeć z innego kąta, mieli obserwować i nasłuchiwać. W tym samym czasie, coby nie tracić czasu, kolejna osoba, potrafiąca się porozumieć językowo ze strażnikiem (Ślązak nie chciał powtórzyć błędów z własnej rozmowy z paladynami), miała wyciągnąć od niego informacje na temat tego, jak działa mechanizm bramy, jak łatwo się do niego dostać, w ile osób jest on obstawiony i inne takie. Wierzył, że jego drużyna sobie poradzi z poleconymi im zadaniami. Co do przesłuchania, pozostawił im wolną rękę, byle nie zabijać za szybko, by udało się czegoś dowiedzieć. A reszta miała po prostu dalej czekać. Miał nadzieję, że także podołają temu czasem nie tak łatwemu zajęciu.

W przypadku zauważenia jakiegoś bandziora zbliżającego się w ich stronę, chciał wysłać drużynę mającą ich spacyfikować w ten sposób, aby nie ściągnąć od razu całej reszty. Mówiąc bardziej dosłownie, mieli tego dokonać w oddali od obozu, najlepiej skryci gdzieś wśród drzew czy czegoś podobnego, oraz póki co nie zostawiać niedobitków. A otwarcie bramy na razie odłożył w czasie na moment, gdy dowiedzą się o niej więcej.
 
Zara jest offline  
Stary 08-12-2013, 23:23   #100
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Podróż wpław rzeką, która jeszcze nie do końca płynęła jest, co tu dużo mówić rozrywką niegwarantującą zbyt wysokich szans na przeżycie, jeśli w ogóle jakiekolwiek takie szanse posiada. Odbycie takiej podróży będąc niemal śmiertelnie rannym daje więcej niż stuprocentowe spotkanie ze śmiercią…

Zbigniewowi już raz udało się wymknąć z objęć śmierci. Młodzik już czuł jak jej płaszcz przykrywał go do wiecznego snu, gdy dotyk lodowatej wody odegnał od niego wszelką ochotę zapadnięcia w sen. Postawił go za to przed bardzo nieciekawym wyborem. Mógł umrzeć z powodu upływu krwi obficie sączącej się z wielu ran. Mógł umrzeć z powodu wychłodzenia organizmu. Mógł zwyczajnie się utopić. Mógł też oczywiście przeżyć, ale to zakrawałoby na boski cud, a z bogami Wilk nie był w zbyt dobrych kontaktach – jeśli w ogóle jakieś z nimi miał. Dlatego zmuszając swoje ciało siłą woli do działania uczepił się kry, która w gruncie rzeczy nie miała prawa wytrzymać jego ciężaru i płynął w dal. Podróż ta nie mogła trwać wiecznie. Nie mogła trwać nawet długo. Przemawiały za tym nie tylko wyżej wymienione powody, ale również wydarzenie, którego nie przewidziała nawet sama śmierć. Bandyta jakimś cudem opuścił obóz bez poważniejszych ran. W tym właśnie momencie wskakiwał do wody by wyciągnąć z niej swojego towarzysza. Dalsze wydarzenia niejasno zachowały się w umyśle Zbigniewa. Czuł, że był szarpany, słyszał skowyczenie wilka, a później jego wycie. A później był głos pytający:
- Czy wierzysz w boga?
Odpowiedź pamiętał już doskonale. Była krótka, zwięzła i na temat. No i była zgodna z prawdą.
– Nie.
– A powinieneś. - mówił dalej czyjś głos wyraźnie należący do mężczyzny. - Dzięki niemu żyjesz.
– Mój wilk wabi się Bandyta. Nie Bóg…
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172