Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2014, 23:39   #121
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
13 Księżyca Myśliwych


* * *


Tunele przemytnicze

Dziadek, jeszcze niedawno żwawy i okładający Knuta, leżał teraz odczuwając skutki uderzenia okutą w stal pięścią. Pieszczota była nader czuła, bo gdy klawisz zabierał się do nożowej roboty na starcu, ten dalej spoczywał na ziemi i wodził nieobecnym wzrokiem po ginącym w mroku sklepeniu. Knut nie chorował na skrupuły i wnet odprawił nawiedzonego dziadygę na drugą stronę, po czym bardzo dokładnie obszukał kieszenie. Nie znalazł wiele, jedynie fiolkę z jakimś lekko zółtawym płynem. Bimber to na pewno nie był.

Wesoła kompania prędko zwinęła się z komnaty razem z nową towarzyszką, Nayrą, roztropnie i z nabytej ostrożności (lub paranoi) obierając drogę którą przebyli Ricard, Vytor i Elva. Wpierw jednak odzyskali nayrowy dobytek, prowadzeni kolejnym, identycznym do poprzednich, tunelem na zewnątrz, za mury. Deszcz przestał padać podczas ich podziemnych eskapad, lecz ciemne chmury dalej wypełniały nieboskłon aż po horyzont.

Ciemność nadeszła nader szybko.


* * *


"Słodka Trzpiotka"

Ponura pogoda miała dwie dobre strony - najemnicy bez problemu oddalili się od "Jantara" i ciała zalegające w zaułku za ruderą nie zaniepokoiły zupełnie nikogo. Ludzie nie lubili ulew i chłodu, zdecydowanie preferując ciepłe wnętrza domów i zajazdów. "Słodka Trzpiotka" jednak świeciła pustkami, mimo pory powszechnie nazywanej w lokalu godzinami szczytu. Zamknięcie Havensteynu źle wpływała na lokalną ekonomię przez odcięcie od karawan kupieckich i innych podróżników. No, ale jak mus, to mus.

Madame Vermeil westchnęła jedynie na ich widok i pokręciła głową, ale zaraz nakazała jednej z dziewek służebnych poprowadzić ich do prywatnej sali. W parę chwil później na stole zawitała skromna kolacja oraz po dzbanie wina i piwa. Właścicielka lokalu zjawiła się bardzo taktownie dopiero, kiedy zakończyli posiłek i zaczęli myśleć o odpoczynku i chwili relaksu. Madame poprosiła ich o relację, której wysłuchała z dziwnym wyrazem twarzy.

- A więc lista znowu się skurczyła - kobieta uśmiechnęła się. - Zostaje Gerhard i młody Klug. Jak chcecie się nimi zająć?
 
Aro jest offline  
Stary 09-09-2014, 15:58   #122
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Po wyjściu z tuneli Vytor z radością powitał światło dnia, nawet mimo chmur i ulewy. Nim jednak weszli do przybytku zamtuza, ich obecnej bazy operacyjnej, Alveklos zwrócił się do towarzyszy:

- Lepiej nie wspominać za wiele o tych korytarzach. Porywamy się na ważne osobistości, możliwe że wkrótce przyda nam się droga ewakuacji. Głupio by było ją sobie zablokować, nieprawdaż? - zauważył z lekkim uśmiechem. Jeżeli dadzą plamę, to magik nie miał zamiaru czekać, aż Talia ich wszystkich wybije na tym zadupiu. Miał nadzieję, że przynajmniej Elva i Ricard także myślą w ten sposób, w końcu jeden nowicjusz przed sforą zmutowanych bestii się nie uchroni.

***

„Nie ma to jak ciepła strawa po penetrowaniu zatęchłych tuneli”, pomyślał Vytor, lubując się posiłkiem. Podobnie zresztą myśleli chyba pozostali awanturnicy, którzy ani słowa nie zamienili ze sobą, wytężając wszystkie zmysły w stronę kolacji, która jakimiś specjalnymi delicjami wszak nie była. Chociaż, niektórzy nie dożyli tego posiłku, więc może czas lepiej docenić takie małe przyjemności? „Ghrarr, Leto i Vindieri… cholera, jeśli tak dalej nam będzie wychodzić, to nikt z nas nie zostanie żywy. Trzeba przygotować lepszy plan niż poprzednie łapu-capu.”

Po tym jak towarzysze zdali dość ogólnikowy raport, przyszła pora na zastanowienie się co dalej. Jak zaznaczyła Madame Vermeil, zostało tylko, lub aż, dwóch. Alveklos pierwszy zabrał głos.

- Jeśli chodzi o Kluga, to wydaje mi się iż wspominałaś, madame, że jest wielkim przyjacielem Filiasa, już świętej pamięci. Jeżeli wie o jego interesach, może udałoby się nam to jakoś wykorzystać, by zwabić go w pułapkę. Może wysłać jakiegoś umyślnego, niby od Filiasa, że ten chce się z nim pilnie zobaczyć, bo ma mu coś ważnego do przekazania? O ile to oczywiście możliwe.- niby prosta metoda, ale Vytor wiedział, jak łatwo było czasem wymanewrować w ten sposób kogoś, by uzyskać swobodny dostęp do pewnej hjargaardzkiej alkowy.

- Gerharda chyba najprościej byłoby najść tutaj, ale podejrzewam, że to byłoby zbyt duże dla pani i pani dziewcząt zagrożenie. Wspominałaś, że ma kochankę- może ich na jakiejś schadzce zaskoczyć?- rzucił propozycję, czekając na komentarz madame i opinie swoich towarzyszy niedoli. Każdy plan był lepszy od frontalnego ataku.
 
Earendil jest offline  
Stary 11-09-2014, 13:14   #123
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ricard w całości zgadzał się ze słowami Vytora. Tajemnica sekretnych przejść powinna pozostać tajemnicą, przynajmniej tak długo, aż owe sekretne przejścia nie będą nikomu z nich do niczego potrzebne.
A przynajmniej nie uważał, by do tej tajemnicy dopuścić akurat ich szanowną gospodynię, Madame Vermeil.


- "Trzpiotka" - powiedział Ricard, gdy Vytor skończył przedstawiać propozycje - w żaden sposób nie może być zamieszany w tę sprawę. Co innego kochanka. Tego nikt nie powiąże ani z nami, ani z madame. Będziemy musieli dowiedzieć się, kto to jest i kiedy Gerhard się z nią spotyka. Niekoniecznie musi to robić codziennie. A jeśli nie da się tego szybko ustalić, trzeba będzie pomyśleć o innym sposobie. Z tym jednak, że nie chciałbym być zmuszony do tego, by go zza rogu ustrzelić na ulicy. To dość niepewna metoda, przynajmniej jeśli chodzi o życie zamachowca
- Natomiast Klugowi można by przesłać wezwanie - mówił dalej. - Problem na tym polega, że nie wiem, jak pisze Filias i czy dałoby się umiejętnie owo pismo podrobić.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-09-2014, 10:27   #124
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację


"Słodka Trzpiotka"

Knut był skupiony. Więcej, był skoncentrowany!
Liczył.
- Jeden, dwa, trzy - pomagał sobie paluchami, ślina ciekła mu kącikiem ust, ale chyba nie zauważał - trzy i cztery małe, psiakurw! Sześć. Od nowa!

Ricard, Vytor i reszta knutowej kompaniji siedzieli obok i pierdząc w stołki dyskutowali o ciągu dalszym.
Knut myślał o syrence za drzwiami w muszelki i o paru innych dziuplach, które widział w "Trzpiotce". Zamierzał odwiedzić wszystkie, co wymagało gotówki... - No kurwa w sześć dziur jebana! - klawisz walnął piąchą w stół, aż się zatrzęsło. Z jednej strony był podjarany jak gówiarz przed pokładzinami, z drugiej strony napierdalał go czerep. Cała ta hryja, ostre napierdalanie, to że potem znów do bordel-prima-dziury wrócili... chciało mo znów się jebać, tak, że nawet wypindrowanym cwelem w sukience by nie pogardził, jakby mu go dupą obrócili. Nie aby był ciotą. co to to nie. Cioty Knut traktował butem, nie chujem. Od czasu do czasu gapił się czasem lubieżnymi, obleśnymi ślepiami w tę nową - Nayrę, jak się przedstawiła, zastanawiając się ile brzęczącej monety bierze. I nijak nie pomagało mu to w liczeniu.

Zorientował się, że wszyscy się w niego wpatrują, więc spojrzał na nich z nad rozpierdolonych na stole monet różnego nominału, które próbował mozolnie liczyć. On tu szacuje czy choć na chwilę "Trzpiotkowania" mu starczy, a oni pierdolą od rzeczy!
- No kurwa pierdolicie od rzeczy! Kurwa, nikt z tamtąd nie uciekł. Nikt jeszcze nie wie że wpierdoliliśmy się na dół i rozjebaliśmy wszystko. Trzeba wrócić, posprzątać i założyć kurwa "Kocioł" - popatrzył po nich jak po strażnikach-kotach, co nie wiedzą czy mleko się chłepta mordą czy dupą - Stara dobra szkoła, takie kotły dużo kurwa delikwentów się łapało, Oj tak.

Popatrzył po nich znów, potem po monetach... I westchnął. Niewprawnie, bowiem westchnięcie zakończyło się beknięciem.
Mogło być gorzej, przewinęło się unisono przez myśli współzbrodniarzy.
A żebyście kurwa wiedzieli, przewinęło się przez nieświadomą, nieużywaną cześć knutowego mózgu.
Bo w sumie mogło. Ale słuchali dalej.

- Jak pachołki miejskie wyczajają szemranego klijenta to wpadają mu na melinę, robią rozpierdol, delikwenta w mordę i w kajdan, czy żalnik, jak im tam wyjdzie. - zaczął opowiadać klawisz proponowane przez siebie szczegóły operacyjne - A potem kurwa zostawiają ekipę z jakim sprytnym typem przy szarży w melinie. Przez parę dni całkiem sporo tępych gości przychodzi kurwa jak myszy do capiącego sera zobaczyć co u Chuja Pana... i się kurwa kazamatki wypełniają. Takie kurwa spryciarze, te pachoły. Trzeba mieć kurwa łeb, by coś takiego wymyśleć. No to kurwa i my taki Kocioł możemy zrobić, bo tych co uciekali to chyba ten piekielny kundel zajebał i wpierdolił. A może i wygrzmocił, huj go wie.


Knut popchnął monety w kierunku Vytora - Przelicz mi to kurwa na te twoje felatia, sratia i kurwilinusy, bo mi łeb rozpierdoli i z maślaka pożytku nie będzie. A ukradnij coś, to wpierdol!
I dopiero teraz zauważył madame z niesmakiem gapiącą się na niego i słuchającej soczystych jak zgniły pomidor wiązanek ulicznych klawisza.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 13-09-2014 o 10:39.
TomaszJ jest offline  
Stary 06-10-2014, 19:57   #125
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Vytor z pewnym ostentacyjnym obrzydzeniem wziął pieniądze rzucone mu przez Knuta. Wiele potrafił prostolinijnemu spaślakowi wybaczyć, zatem nie odpowiedział, że jego zaślinionych pieniędzy nawet żebracy by nie chcieli.

- Mój drogi Knucie- zwrócił się do eks-klawisza.- Gdyby Klug był zwykłym bandziorem z ulicy, to może twój pomysł z łapanką byłby coś warty. A tak? Po co nam łapać jakichś uliczników? Gdzie my ich upchniemy, w “Trzpiotce”? O tak, w takim więzieniu to można i dożywocie spędzić!

- Jeśli chodzi o Kluga- podjął po chwili- to można rzeczywiście schwytać jakiegoś chłopka i na gębę go wysłać - wtedy odpada rzecz z pismem. Tylko wypadałoby go zaopatrzyć w jakiś bibelot od śp. Filiasa, a nie wiem czy coś takiego mamy- tu Vytor spojrzał na swoich towarzyszy, którzy byli w tunelach zajęci “samoobsługą” przy truchłach.

Alveklos skończył przeliczać knutową mamonę i rzucił pieniądze grubasowi mówiąc z uśmiechem, że starczy mu na “zestaw połowiczny”. Magik zwrócił się teraz do Madame:

- Czy może nam pani przybliżyć postać kochanki Gerharda? No i, jako osoba znająca miejscowe warunki, czy nasze zamysły są realne?

- Kochanka jak kochanka - Madame wzruszyła ramionami. - Zwykła mieszczanka, jej ojciec ma zakład kowalski przy południowej bramie i podobno nie jest zadowolony z faktu, że jego córka jest nałożnicą brata Egzarchy. A czy wasze zamysły są realne, to nie mi oceniać. Teraz wszystko jest możliwe.

- Pod Jantarem mamy prywatne kurna kazamaty, możemy upchnąć ilu chcemy: butem dopchniesz to i trzy tuziny zmieszczę - zarechotał klawisz odsłaniając czerniejące pieńki zębów. - A poza tym za dużo pierdolenia. Złapmy frajera jakiegoś i wyduśmy z niego jak się dostać do chuja - Knut zgarnął monety i porwał ze stołu kandyzowany owoc, i żuł go mlaskając i plując pestkami.

Vytor słyszał, że niektóre ptaki, gdziekolwiek się nie udadzą z miejsca wiją sobie gniazda. Podobnie musi być ze strażnikami więziennymi, którzy jak tylko trafi się nora, to zaraz chcą przemienić ją w kazamaty. Mag westchnął.

- Dobrze Knucie- odezwał się do klawisza Alveklos.- Możesz iść i złapać jakiegoś kmiotka, skoro nie mamy na to lepszej rady. A co do tej sprawy z kochanką… - Vytor przeniósł wzrok na madame- to widzę dwa rozwiązania: pójść do kowala i z nim spróbować ułożyć sprawę, albo też przekupić, lub w inny sposób nakłonić do współpracy samą dziewkę. W każdym razie musi nam wystawić Gerharda w dobrym miejscu. Co wy na to?- nowicjusz powiódł wzrokiem po towarzyszach.

- Nie da się ukryć - powiedział Ricard - że nie bardzo wierzę w zastawianie pułapek. Nie mamy żadnego argumentu, by zwabić Kluga w pułapkę. Co niby chcesz dać jako przynętę? Jak przekonać Kluga, że autorem pisma jest właśnie Filias. Zabrałeś coś, co się nada jako owo świadectwo autentyczności? Pierścień albo co?

- To wy obszukiwaliście trupy, nie ja - odparł Vytor. - Skoro nic nie mamy, to zostawmy na razie Kluga, chyba, że Knut chce sobie łapać jakichś pachołków, a zajmijmy się Gerhardem - zwrócił się teraz do Vermeil - Madame, czy brat Egzarchy ma jakiś grafik, kiedy odwiedza swoją kochankę? I jak ona się nazywa?

- Frieda Schmid - odparła Madame. - Spotyka się z nią głównie wieczorami lub późną nocą, jak to zazwyczaj w takich sytuacjach bywa.

Knut na hasło, że może poszukać sobie jakiegoś kmiotka do przesłuchiwania już wstał i zamierzał wyjść. Znów miał na sobie "ciuchy prima-sort", więc znów wyglądał jak wieprz wystrojony przez zarżnięciem. Dopasał sobie tylko sztylet i baty i już zamierzał wyjść na miasto, kiedy w pół kroku do drzwi natrzymał się, cholera wie czemu i zmarszczył brwi intensywnie myśląc.

- Wyślijcie mu kurna zaproszenie od Filiasa-dupasa. Na pewno przyjdzie. - kpiąco rzucił Knut, który miał dość "móżdżenia" i chętnie by ponapierdał. Lub popierdolił, zależnie co mu się trafi.

- Skoro nikt się nie kwapi, to ja mam pewien plan- powiedział Vytor - Jutro idziemy gdzieś po południu do domu kowala. Tam kulturalnie rozmówię się z tą całą Friedą, i mam nadzieję że jest chociaż ładna. Spróbuję ją delikatnie i dyskretnie nakłonić do pomocy. Jeśli się uda, to sprawa będzie prosta. Jeśli nie, to w czasie gdy ja będę ją, hmm, “przekonywał”, ktoś musi przeszukać dom, może są jakieś schowki czy coś takiego, albo chociaż klucz. Jak Gerhard przyjdzie, to w ostateczności rozwali się mu łeb z nagła i spierdalamy.- Alveklos nie był mistrzem małomiasteczkowych intryg. Środowiska w których się wcześniej obracał były bardziej finezyjne i mniej zabójcze.

- Pochędóżka i napierdalanka! - ucieszył się Knut, z miejsca odrzucając aktualny i absurdalny pomysł udania się na miasto po "języka". - To ja ją "przekonuję" drugi!*

Vytor nie mógł się nie roześmiać.

- Jak Gerharda się pozbędziemy, to możesz się z nią nawet ożenić. Jeśli poważnie o tym liście mówiłeś, to trzeba poszukać jakiegoś fałszerza. Najlepiej byśmy obie sprawy załatwili jak najszybciej.

- Jest tyle jego pisań, a wy jeszcze więcej robić chcecie? - Knut się zdziwił, pamiętając sterty papierów, produkowanych przez Pipasa, a zalegające w jego "biurze" kazamatowym, czyli jednej z cel uprzątniętej, ze wstawionym biurkiem i dywanikiem. I portretami wiszączymi na kółkach do kajdan. Jakoś nikt się nie zastanawiał, dlaczego to były portrety dzieci...

- Fałszywe pismo z zaproszeniem... - Ricard skinął głową. - To całkiem dobry pomysł. A o fałszerzach to ty powinieneś wiedzieć najwięcej. - Spojrzał na Knuta.

- Jaaaaa? - Knut rozdziawił kaprawe ślepia z niedowierzaniem. Po chwili zmarszczył brew - No kurna racja... Jest Tobi Czteropalcy... nie. Powiesili go za skrawanie monet roka temu. Durgan był dobry, dwa razy się wykręcił z lochów, bo nakaz swojego zwolnienia zawczasu wspólnikowi zostawiał... a nie, za drugim razem obu złapalim i zatłuklim podczas tej no... próby łucieczki. - Knut wyliczał grzebiąc w pamięci - To zostaje tylko Getrakian. Artysta, kurwa jego mać. Staruszek już, skrybą kiedyś był u księcia, to mu stryczek po znajomości na loszek zamienili. Dwadzieścia lat słońca widział tyle co przez mały lufcik. Nie lubi mnie łajza i boi się, respekta nabrał. Podobno w "Rozchełstanej" na zapleczu gary myje za resztki.

- No to połowa problemu byłaby z głowy - stwierdził Ricard. - Fałszerza, jeśli nie ma zbyt wielu pieniędzy, da się przekupić bez problemu. To możemy załatwić. - Spojrzał na Vytora by się upewnić, czy ten się z nim zgadza. - W takim razie pozostaje tylko próbka pisma.

Mag skinął głową Ricardowi. To nie był zły pomysł.

- Jeśli chodzi o tę próbkę, to chyba nie powinno być jakoś trudno. Jeśli naczelnik więzienia umie pisać, to każdy fałszerz powinien znać jego pismo. Knut może nawet się przejść do kazamat i poprosić kolegów o jakiś dokument. Wątpię by w tych czasach kogoś obchodziły biurokratyczne wypociny.

Knut obruszył się.

- Do kolegów? Z pustą garścią? Na zmianie dwóch tępych chujów, to dwie butelczyny... - podsumował - Trzy - dodał po zastanowieniu. W końcu kolegom odmówić nie wypada.

- To chyba nie problem coś załatwić? - mruknął Ricard. - Czy też chcesz może powiedzieć, że cię nie stać na taki wydatek?

Knut, niczym mistrz podstępu i finezji "dyskretnie" zakrył serwetą swoje "burdelowe" monety na stole, udając, że nigdy ich tam nie było.

- Starczy ci Knut na parę wińsk, starczy- powiedział Vytor, rozbawiony poczynaniami towarzysza. -Plan na jutro mamy zatem taki: na kilka godzin przed zmrokiem udajemy się do panny Schmid, gdzie ja się nią zajmuję, a wy dyskretnie myszkujecie. W nocy załatwiamy z Gerhardem sprawę, niezależnie od tego, czy dziewka nam dobrowolnie pomoże. Z Klugiem umawiamy się pod “Jantarem”, na godzinę przed świtem. Jednej nocy załatwimy obie sprawy i możemy się wynosić.

- Chuje jebane! - Knut zabrał monety i wyszedł trzaskając drzwiami.
 
Earendil jest offline  
Stary 17-10-2014, 20:25   #126
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Chłopaki! Szkło przyszło!
Gwido i Remus, więzienna nocna zmiana aż podskoczyli na dźwięk butelczyn, które w torbie przydźwigał Knut.
- Chłopaki to u szewca kołki strugają - rezolutnie odparował Remus.
Tu nie trzeba było dużo wyjaśniać. Raz-dwa znalazły się kubki i gorzałka zaczęła krążyć w naczyniach a potem w żyłach, a śledziki zakoszone z obiadu więźniów robiły za zagrychę.

* * *

Knut, z czerwonym już nosem wylazł z celi numer trzy, gacie podciągnął i przepuścił Gwidona.
- Ty, Knut, powaga że Pipas spierdolił?
- Kurwa pewnie że prawda - Knut zerknął jeszcze do celi, gdzie leżała nieco obita i mocno wymęczona lampucera w podartym gieźle, w którą przed chwilą spuścił z chabety - Świeża, co? - dodał w kierunku niedawnego obiektu aktu lubieżnego.
- Coś koło wieczornego dzwonu przynieśli, i czas nawyższy, bo ile do chuja pana mam grabą jechać? Królikara, posiedzi trzy dzionki i wypuszczą, to będzie na jakiś czas. To co z tym Filiasem?
Knut przybrał minę mądrali i orzekł
- Udał się do wód - powtórzył mądre słowa, zasłyszane kiedyś na zamku, a widząc, że kolega po fachu nie ogarnia mądrego słowa dodał - Kurwa leczyć się. Wróci może za miesiąc.
Tłuścioch podszedł do stołu i przysiadł się do Remusa i ignorując sapanie Gwida i ciche odgłosy sprzeciwu więźniarki dochodzące z celi rozlał kolejkę.
- Kończy się
- Baba? Pociągnie jeszcze - skomentował optymistycznie Knut, rechocząc z przypadkowej dwuznaczności
- Flaszka - smutno skwitował pustą butelkę cwaniak Remus.
- Chuj z tym - uśmiechnął się pieńkami zębów Knut - Filias ma w jebanym biurze jakiś "koniak". Wóda z konia, obczajasz?
- Jak z konia, to pewnie ma wyjebanego kopa - Remus uśmiechnął się kaprawo i wstał - skoczę po łom.

* * *


Od marszałka do rekruta
Obciągała wszystkim druta
A chachary żyją
I gorzałę piją,
Z góry spoglądają,
Wszystko w nosie mają.

"Koniaków" okazało się, że Filias-Dupas miał w swojej zacisznej kanciapie aż trzy, do tego osiem obrazków dzieci udatnie przed jakiegoś malarza zrobione wylądowało w lombardzie u Zdenka, co przełożyło się na osiem win. Efekt był taki, że trójka strażników więziennych trzymając się siebie nawzajem i ścian robiła razem obchód loszku, śpiewając w niebogłosy!

Burdel w wojsku im zrobiła
Ale wszystkim dogodziła.
A chachary żyją
I gorzałę piją,
Z góry spoglądają,
Wszystko w nosie mają.

Chociaż wielu ja pieprzyło
Nic jej w majtkach nie ubyło.
A chachary żyją
I gorzałę piją,
Z góry spoglądają,
Wszystko w nosie mają.

Wszyscy brali ją jak chcieli
A mąż tylko przy niedzieli.
A chachary...


* * *


- Słuffaj Chujku jebany - Knut cedził słowa powoli i z pijacką emfazą - masz tu kurfwa pisanie jebanego chuja, takiego samego chuja jah fy...
Rozmowa odbywała się przy wychodku "Zakonnicy", gdzie najebany w trzy dupy strażnik czychał na dziadka-fałszerza, aż się doczekał, gdy niemłody pęcherz wygonił staruszka za potrzebą.
- ... i napiszesss kurfa, mówię Ci napiszesz że...
Więcej Knut nie pamiętał.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 17-10-2014 o 20:30.
TomaszJ jest offline  
Stary 24-10-2014, 23:49   #127
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
14 Księżyca Myśliwych

Schmiedowie mieli zakład kowalski przy Południowej Bramie, tak powiedziała im Madame Vermeil i Knut mógł potwierdzić. Mieszkali jednak niedaleko “Trzpiotki”, co było bardzo najemnikom (a pewnie i Gerhardowi) na rękę. Tak więc jak postanowili, tak zrobili i udali się do schmiedowego mieszkania na krótko przed zachodem słońca. Knut prowadził jako najbardziej obeznany z miastem, ale to Vytor zapukał do drzwi domostwa, podczas gdy jego kompani zniknęli za winklem. Dziewczę, które otworzyło adeptowi drzwi, było zdecydowanie zaskoczone na jego widok.

- Tak? - Frieda Schmied otaksowała Alveklosa spojrzeniem i wyraźnie się rozluźniła. - W czym mogę panu pomóc?

Nowicjusz odwzajemnił badawcze spojrzenie i westchnął w duchu. “Co by o Gerhardzie nie mówić, ma człowiek dobre oko i smak”.

- Wybacz, pani, tę chwilę przerwy, ale musiałem ochłonąć, ujżawszy twoją urodę. Nazywam się Orvess Falegdos, czarodziej z Ylcveress, bywalec dworów książęcych, doradca możnych i twój uniżony sługa. Pani zapewne zwiesz się Friedą Schmied, czy mam rację?

- Tak - dziewczyna spojrzała się z ukosa na Vytora. - Powtórzę pytanie, w czym mogę panu pomóc?

- Och, taka drobna rzecz tylko- rzucił niewinnie magik. -Jej miłość księżniczka Felicia poprosiła mnie abym wykonał pewne zaklęcie ku dobra mieszczan i tak się składa, że układ gwiazd wskazuje na pani dom, jako miejsce szczególnie potrzebujące mojej pomocy. Czy moglibyśmy wejść do środka i porozmawiać?

Nowicjusz oczywiście nie zapomniał należycie się przyodziać, tak by wyglądać jak bywalec dworów, a nie człowiek jeszcze wczoraj włóczący się po tunelach. Miał też w ręce kostur, a zza pasa wystawał mu plik zwojów, na których wcześniej narysował parę skomplikowanych wzorów geometrycznych i nagryzmolił bzdety po ellyriańsku.

- Bez urazy - Frieda dalej przyglądała się podejrzliwie Vytorowi - ale czy nie jest pan na to za młody? Na rzucanie zaklęć ku dobru mieszczan, to jest.

- Ach, moja pani, jesteś tak niezwykle spostrzegawcza co piękna- zarzucił komplementem Alveklos. - Jednak, czymże jest czas dla tych, którzy posiedli nad nim władzę? Czyż może on mi krzywdę wyrządzić? Ale cóż, nieufność jest częstym gościem w sercach ludzkich. Do pani rączek- moja licencja- rzekł magik, podając jej pergamin. Podobnie jak reszta dokumentów, zapisał je po ellyriańsku, a także okrasił imionami wielu z jego profesorów z Ylcveress. Także pieczęci i symbole odciśnięte na zwoju, Vytor amatorsko podrobił- nie potrzebował pomocy fachowca, liczyło się tylko to, by wyglądało mądrze i “autentycznie” dla mieszczucha/ mieszczki z zadupia.
 

Ostatnio edytowane przez Earendil : 24-10-2014 o 23:51.
Earendil jest offline  
Stary 02-12-2014, 19:46   #128
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
14 Księżyca Myśliwych
Havensteyn, Księstwo Greińskie






Frieda Schmied kochała Gerharda Goethe. Tak, młoda córka kowala pałała do brata Egzarchy gorącym uczuciem, będącym motywem przewodnim wielu ballad, sonetów i pieśni. Wbrew wszystkiemu i wszystkim kochała hedonistę, który chlał na umór, chędożył panienki i przepierdzielał rodzinne oszczędności grając w kości. Uczucie panny Schmied było więc tematem nieustannych drwin i powodem śmiechów havensteynczyków, u niektórych jedynie wywołując politowanie i żal. Frieda jednak nosiła głowę wysoko i opinie swoich sąsiadów miała w bardzo głębokim poważaniu.

Dziewczyna nie miała nic przeciwko rozmowie z Vytorem Alveklosem. Dobrze ułożony, przystojny i czarujący adept magii miał przecież doświadczenie w owijaniu dziewcząt wokół palca. Tu się uśmiechnąć, tam rzucić komplementem i voila! Vytorowy talent jednak nie działał na pannę Schmied, zapatrzoną w czarną owcę rodziny Goethe. Zadziałała podrobiona licencja i magiczny żargon, ale gdy tylko padło imię Gerharda, rozmowa była skończona.

- Wypierdalaj! - Frieda wrzasnęła, wypychając adepta za próg. - Wypierdalaj i nie wracaj! Ojciec próbował wszystkiego, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Gerhard jest dla mnie dobry, kocha mnie i nic tego nie zmieni! NIC!

Drzwi rąbnęły przed nosem Vytora, omal go nie łamiąc.



* * *


Z ojcem Friedy, panem Schmiedem - lokalnym kowalem - mieli o wiele więcej szczęścia. Złapali go w jego pracowni przy południowej bramie i kowal, początkowo niechętny towarzystwu, na dźwięk imienia „Gerhard” wpuścił ich do środka. Powód niechęci prędko odnaleźli - Schmied był zajęty. Przy jednej ze ścian piętrzyła się sterta metalu różnej maści: napierśniki, miecze, topory, podkowy. Jak wyjaśnił, księżniczka Felicia Amalia zaprzęgła go do pracy przy naprawie ekwipunku jej dzielnych kawalerzystów i żołnierzy.

- Mój czas jest teraz bardzo cenny - Siegmund Schmied skrzyżował wielke łapy na piersiach - więc byłbym wdzięczny, gdybyście nie zmarnowali go za wiele. Wspominaliście tego chuja, Goethe’a, który bałamuci moją Friedę. Słucham więc.



* * *


W „Słodkiej Trzpiotce”, gdy dotarli tam pod wieczór, trwały godziny szczytu. Dziewczęta miały ręce pełne roboty (dosłownie i w przenośni, i nie tylko ręce), alkohol lał się strumieniami, a Madame Vermeil bawiła nową klientelę - księżniczkowych kawalerzystów o imponujących wąsiskach. Mimo (wątpliwego) stopnia ważności, kobieta prędko znalazła wymówkę i przeprosiła towarzystwo. Poprowadziła najemników na górę, do znanego im już gabinetu.

- Jednoręki się o was rozpytywał - Madame walnęła prosto z mostu - chce się z wami spotkać, wyobraźcie to sobie. Ma dla was jakąś propozycję, suczy syn chyba coś wie o waszej krucjacie. Osobiście odradzam wam jakiekolwiek konszachty z nim, ale wiecie... „cel uświęca środki” i inne takie.

Środków, jeśli spojrzeć obiektywnie, nie mieli za wiele. Przychylność Margerity Vermeil (zdobyta dzięki obietnicy ochrony jej syna), znajoma Uzdrowicielka, możliwość powołania się na Jej Wysokość Felicię, knutowe kontakty i - od niedawna - wsparcie Schmieda. Kowal, jak się okazało, szczerze nienawidził Gerharda i był gotów pomóc im w „pozbyciu się tego problemu, za którym nikt nie zatęskni”. Ochoczo zdradził znany mu harmonogram gerhardowych schadzek z Friedą, które odbywały się niemal każdego dnia - rozpoczynając od spotkania na placu nieopodal schmiedowego mieszkania, przez spacer przy świetle gwiazd, aż po noc spędzoną w mieszkaniu Goethe’a.

Problemem pozostawał panicz Aren Klug, siedzący za murami kasztelu. Co prawda „znajomy” Knuta podrobił list całkiem wiarygodnie (to jest, w ich opinii), ale tajemnicze zniknięcia jego znajomych mogły już przyprawić go o paranoję. Siegfried Jednoręki mógł być pomocny, chociaż cena tej pomocy pozostawała w sferze domysłów.

Knut wiedział, że protegowany Dierka cenił się wysoko.
 
Aro jest offline  
Stary 02-12-2014, 21:51   #129
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Vytor stał oniemiały przed drzwiami i przez chwilę wpatrywał się w nie z szeroko rozwartymi oczyma. Następnie obrócił się w miejscu i szybkim krokiem, w milczeniu, podążył do miejsca, gdzie czekali na niego towarzysze. Po prostu go zatkało. Jeszcze nigdy żadna kobieta go tak nie potraktowała! Wraz z kamratami odszedł jeszcze kawałek, nie wymawiając ani słowa, aż wreszcie spojrzał na ich twarze, przystrojone w oczekujące miny. Dopiero wtedy wybuchł. Wypuścił taką wiązankę, której nawet Knut by się nie powstydził, zakładając oczywiście, że zrozumiałby więcej niż połowę słów wypluwanych z prędkością śrutu przez czerwonego na twarzy maga.

- Co za kwoka, doprawdy, niech ją Rosnus weźmie i wychędoży!- warknął na koniec potoku niecenzuralnych słów.

- Isollea nam się trafiła, znakomicie!- zaśmiał się.- Nawet ten havensteyński Tristios jak mało kto pasuje do tej komedii.

Gdy spojrzał na pytające twarze towarzyszy, ewidentnie nie zaznajomionych z klasykami literatury, dodał, próbując trochę ochłonąć:

- Zabujana w Gerhardzie po uszy, wpatrzona jak w obrazek. Ledwo słowo o nim powiedziałem, a już mnie wyrzuciła, śmierdząca dziewka. Do jej ojca- zakomenderował, ściskając swój kostur, aż mu palce pobielały.

***

Kiedy znaleźli się już u starego Schmieda, Vytor postanowił od razu wyłożyć w czym jest rzecz, wciąż rozsierdzony zachowaniem Friedy. Szczęśliwie, kowal był przychylny zamiarom drużyny, więc obyło się bez kolejnych problemów.

Przez chwilę jeszcze rozmawiali, dowiadując się jak wyglądały schadzki kochanków. Gdy uzyskali odpowiedzi Schmieda, które ich usatysfakcjonowały podziękował mu i wraz z towarzyszami opuścił sklep.

***

Ponury Vytor siedział w fotelu milcząc. Swoją zranioną dumę najchętniej zaleczyłby poprzez "rozmowę" na osobności z którąś z kurtyzan, ale mieli teraz plany do omówienia.

- Kim jest ten cały Jednoręki?- pytanie to rzucił bardziej w stronę Knuta, niż madame. - Jeśli może nam pomóc w załatwieniu tego, za przeproszeniem, burdelu, to czemu by go nie użyć? A jeśli go zbędziemy, to zapewne ostrzeże Kluga- nietrudno zauważyć, na jakie towarzystwo polujemy.
 
__________________
"- Panie, jak odróżnić buntowników od naszych?
- Zabijcie wszystkich. Będzie zabawniej." - Taltuk
Earendil jest offline  
Stary 02-12-2014, 23:01   #130
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ricard w znacznej części rozmów nie brał udziału. Vytor miał znacznie bardziej giętki język, a Knut - zdecydowanie lepsze znajomości w różnych kręgach.
Gdzie tam zatem było miejsce dla Ricarda? - Ano, nigdzie.
No i w związku z tym Ricard odwiedził Karlotte. Miał w planach żyć jak najdłużej, ale również miał w planach pełne bardzo ryzykowne działania, w związku z czym wolał, by jakiś fachowiec zajął się jego zdrowiem. I, jeśli się da, naprawił co się da.

***

Karlotte, jak zwykle, zajęć miała co niemiara, ale chwilę czasu dla swego pacjenta znalazła.
- Nie dbasz o siebie - powiedziała. Zgodnie zresztą z prawdą. - Trochę mogę ci pomóc, ale nie za dużo.
Za magią Ricard zbytnio nie przepadał, ale do Uzdrowicieli nigdy żadnych uwag krytycznych nie miał.
- Jak mus, to mus - powiedział, z uśmiechem zaprzeczającym twierdzeniu o przymusie.

- A jak tam... sprawy? - spytała Karlotte. Pamiętała zapewne o tym, że sciany mają uszy, więc nie wdawała się w szczegóły dotyczące owych spraw.
- Powolutku posuwamy się do przodu - odparł Ricard, również nie wdając się w szczegóły. - Ale, jak dobrze pójdzie, to jutro zaproszę cię na kolację.
- Uwodziciel! - Dziewczyna pokręciła głową z udawanym niesmakiem.

***

Działania częściowo spełzły na niczym. I Ricard nie dziwił się, że Vytor ma zły humor.
No ale pewne szanse na dokończenie spraw były.
- Podobno każdego można kupić - powiedział. - Musimy się tylko dowiedzieć, na co on da się złapać. Na jaką przynętę.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172