24-04-2014, 21:59 | #401 |
Reputacja: 1 | Aegea postanowiła jeszcze pięć razy pociągnąć za dźwignię. Całkiem dobra zabawa!
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
24-04-2014, 22:06 | #402 |
Reputacja: 1 | - Powiedz mi tylko bracie, nie wiesz czy gdzieś tu jakąś księgę znajdę? Bo tym - spojrzał na wysluzony już miecz - wiele nie zwojuje |
24-04-2014, 22:22 | #403 |
Reputacja: 1 | Odpis 34.1 Garnath, Maven, Carnago (i Aegae): Aegae jak szalona zaczęła pociągać za dźwignię jakby to był jakiś jednoręki bandyta działający bez wrzucania monet. Ten drugi golem, który pojawił się wcześniej teraz ją chwycił i wciągnął ją w ścianę. Próbowała się wyrwać, ale nie dała rady. Aegae: Golem zaciągnął cię do jakiegoś mrocznego korytarza, w którym było wiele drzwi. Butem otworzył jedne z nich i wrzucił cię do dość przykro wyglądającej (i wilgotnej!) celi. Na środku stał stół, a po obu stronach ławki. Na jednej z nich siedział starszy facet w kitlu lekarskim. Po zaroście i wyglądzie twarzy możesz wywnioskować, że jest przemęczony. Po drugiej stronie stołu nikt nie siedzi, ale widać na ścianie wielgachną plamę krwi. Nie ma tu okien. Jak tak przyglądałaś się otoczeniu to doktor wyjął nóż i wbił go w stół z brzdękiem. - O, Aegae. Co tu robisz? - przyjrzałaś mu się. Pojedyncza pochodnia oświetlająca to miejsce niewiele daje. To może być Wujek Barnaba, znany rzeczny przemytnik. Albo Kuzyn Palto, znany najemny strażnik graniczny. Jeden z nich, choć przecież nie byli zbyt podobni. No dobra, to może być ktokolwiek. - Co tam w twoim plemieniu? - zapytał jeszcze. Khaz'il: - Może spróbuj korzystać z magii rytualnej? Albo pierwiastków magicznych. To bywa trudne. Znasz jakieś pierwiastki magiczne? - zapytał. Oczywiście, że znasz. Takie podstawowe to: Ogień, Woda, Powietrze, Ziemia, ale są i inne. [wymień kilka, chodzi o podstawowe koncepcje] |
24-04-2014, 22:33 | #404 |
Reputacja: 1 | Widząc oszalałą Aegeę chciałem od razu uciec, myśląc, że zaraz ujrzę kolejnych pięciu golemów. Jednak tak się nie stało, więc zamiast tego... [W zależności co się dalej stanie:] a) Jeśli golem zacznie iść w moją stronę to spierdalam od razu zahaczając o Garnatha (patrz dalej) b) Jeśli golem się zawinął lub generalnie mi nie zagraża to pruję z łuku do Murrajów. Smok się na nich rzuci tylko, jeśli golo nie będzie w pobliżu. Po zaciukaniu szkieletorków idę do Garnatha (patrz dalej) - Słuchaj, potrzebuję hajcu. Wiesz, jak jest. Mam ciężką ranę na korpusie a mój krótki łuk powinien wreszcie pozbyć się pierwszego członu swojej nazwy. Dlatego chcę moją dolę z puli, a tak to zaraz wracam. - A, byłbym zapomniał. Poczekajcie na mnie, bo odkryłem zajebistą rzecz i powiem wam jak wrócę. Jak mi Garnath wypłaci (czy ktokolwiek kto to dzierży czy jak to działa) to lecę do Bóbkowa, leczę się z NFZu i kupuję Łuk. Po tym idę do mojej tablicy ogłoszeń i zmieniam słowo 'tarcza' na 'krótki łuk'. Następnie wracam do ekipy i opowiadam im o drugim orku i skrzyni pełnej złota. Ostatnio edytowane przez Demoon : 24-04-2014 o 22:38. |
25-04-2014, 12:23 | #405 |
Reputacja: 1 | Oszalała? Skądże znowu! Po prostu nie mogła się oprzeć pokusie, by uruchomić/ożywić jeszcze pięć golemów. Wszyscy powinni być jej wdzięczni, tyle chodzących PDków i skarbów! Spojrzała na zarośniętego typa i na plamę krwi. Cóż. Usiadła na przeciwko niego. - Wciągnął mnie tu golem. Co to za miejsce? Jakaś cela? - spytała, rozglądając się dookoła. - U amazonek kiepsko. Biedą wieje, więc zostałam wysłana z misją zdobycia bogactwa do tych przeklętych lochów Złamanej Fajki.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
25-04-2014, 12:35 | #406 |
Reputacja: 1 | Garnath miał plan, jak pozbyć się golema, ktory niestety wykluczał rozmowy. - Mam plan! - wrzasnął biegnąc - Wszyscy won od kamienia! - Po czym zajął się planem, który przede wszystkim wymagał zwrócenia uwagi golema. W tym celu Garnath był w stanie uczynić wiele - od strzały w oko, przez rzut sztyletem i znęcanie się nad małymi kamyczkami oraz odtańczenie kozaczoka po wrzaski i obelgi od których więdły uszy. A także parę słów w krasnoludzkim - języku który sam w sobie brzmiał jak ciezka obelga. Wszyscy myślą, że krasnoludy z natury są gburowate, ale to tylko pozory stworzone przez lingwistyczną wpadkę, w wyniku której babciny przepis na ciasteczka brzmi jak śmiertelna groźba. W ostateczności zamierzał wykonać atak dotykowy dystansowy i naszczać golemowi na nogę. Jak to go nie skłoni do pościgu, to może się rozpuści, czy cuś? W każdym razie, jeśli się uda, to pociągnie za sobą golema w stronę pierwszej komnaty i za pole siłowe, po czym spierniczy zżerając kulkę (najlepiej w tunelu, żeby dym nie ogarnął golema). - Żądam udziału w skarbach...! - rzuci na odchodnym. Teraz reszta może łapać orka ze skrzynią. A, i podrzuci Carowi eliksir leczący, jak zdoła. Chrzanić rolplej i korzyści, jest ciekawiej jak coś się udaje zrobić.
__________________ Cogito ergo argh...! |
25-04-2014, 16:21 | #407 |
Reputacja: 1 | - to znaczy jak? chyba ze coś w komentarzach jest zaraz zerkne. Ale tak czary bez księgi czarów mozna rzucać? |
25-04-2014, 17:41 | #408 |
Reputacja: 1 | Ledwie zdążyła wyjrzeć z za rogu, a Garnath już tam był i co więcej zdążył ułożyć plan. No nic, posłusznie odsunęła się starając nie wchodzić w drogę golemowi, a kiedy ten już plazł za krasnalem podeszła zorientować się o co biega. Kiedy zobaczyła Murraje oczywiście zaczęła strzelać. |
25-04-2014, 18:21 | #409 |
Reputacja: 1 | - Co tu dużo gadać kolego, powody bycia tutaj mam te same co mój czarnoskóry przyjaciel. Sam byłem kiedyś gladiatorem w Chlewach. Na arenę sprzedał mnie mój kochany braciszek Rogal. Jakbym chuja spotkał to bym mu na żywca pytę urwał. Razem z klejnotami. Na szczęście poznałem tam pewnego jaszczuroluda Ssshasskaha czy jakoś tak mu było. On mnie nauczył walki i wszystkiego co potrzebne do przeżycia. Szkoda tylko że jakiś debil stwierdził, że fajnie by było jakbyśmy ze sobą powalczyli. Na szczęście dla mnie nauczyłem się na tyle dużo że go utłukłem. Swoją drogą jestem Byku, ale to nie imię, tak mnie nazwali na arenie i już zostało. |
25-04-2014, 22:28 | #410 |
Reputacja: 1 | - Voku! Niech tego jebanego asfalta wszyscy śmierdzący marynarze Zapomnianej Przystani w dupsko wyruchają! Jak go znajdę zrobię mu żelazną lewatywę! - wściekł się nie na żarty Mbutu, a po chwili odetchnął - Jak to odesłać w diabły. W sensie rytuał? Czary? Powiedzieć "niech cię piekło pochłonie"? Spoko. |