Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2015, 15:27   #11
 
Melee Wizard's Avatar
 
Reputacja: 1 Melee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znany
Gildia złodziei ma przeważnie taki respekt, że czują się bardzo pewnie, stąd specyficzne zachowanie.

- Lepiej zrobisz płacąc teraz za informację, inaczej popełnisz znaczny nietakt.
 
Melee Wizard jest offline  
Stary 09-05-2015, 15:33   #12
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Amias odpiął sakiewkę od pasa i wręczył ją złodziejom.

- To wszystko co mam. - powiedział i nie kłamał. Całe 24 srebrniki. - Jeżeli mam wykonać dla was to zadanie, będę musiał znaleźć pracę, a praca sama nie przyjdzie. Jeżeli to wszystko, pójdę jej poszukać.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 09-05-2015, 15:35   #13
 
Melee Wizard's Avatar
 
Reputacja: 1 Melee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znany
Twój zakapturzony rozmówca jest trochę zdziwiony wagą sakwy, ale skinął głową. Rozstaliście się.
 
Melee Wizard jest offline  
Stary 09-05-2015, 15:46   #14
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Amias idąc szukać członka Białego Oka, w duchu dziękował sobie za to, że nie odebrał jeszcze zapłaty od kupca. Musiał znaleźć Białe Oko i dowiedzieć się czy naprawdę są zainteresowani handlarzem.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 09-05-2015, 16:05   #15
 
Melee Wizard's Avatar
 
Reputacja: 1 Melee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znanyMelee Wizard wkrótce będzie znany
Rozpocząłeś swoje poszukiwania. Spacerując po wskazanej ci okolicy miasta w to ciepłe popołudnie przeszedłeś park, gdzie ludzie zażywają chwili odpoczynku, sprzedawcy oferują przekąski w rodzaju grilowanego sera na patyku czy nadziewanych bułek na parze, aż wstąpiłeś w końcu do Odważnego Kucyka. Był tutaj - twój człowiek siedział przy stole, popijając trunek i grzebiąc w torbie, pochłonięty ważnymi sprawami, nie zauważył cię jak podchodziłeś. Spojrzał na ciebie z pod kaptura pytająco.
 
Melee Wizard jest offline  
Stary 09-05-2015, 16:12   #16
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Amicus obdarzył człowieka szczerym przyjacielskim uśmiechem i dosiadł się swobodnie jak gdyby nigdy nic.

- Słyszałem, że ponoć szukacie nijakiego Alwyn'a, handlarza z Mistsummit. To prawda, czy człowiek najwyraźniej popada w nieuzasadnioną paranoję?
- zapytał szczerze chcąc wybadać grunt nim przejdzie do rzeczy.

- Postawiłbym coś do picia, ale wykosztowałem się szukając Pana.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 14-05-2015, 15:02   #17
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Zakapturzony mężczyzna z podejrzenia członek Białego Oka odpowiedział:
- Nie wiem o czym mówisz. Niedawno rozmawiałem z jakimś kupcem, ale nie mam już z nim nic wspólnego.

Amias uśmiechnął się nieznacznie i powiedział
- Przejdźmy do interesów. Obydwoje wiemy kim jesteśmy i o kim mówimy. I obydwoje możemy na tym zyskać. Zainteresowany?

- Nie interesuje mnie zarobek, wątpię.
Zauważasz, że ma kilka opatrunków, jakby jakiś czas temu poturbowano go w walce.

Najemnik pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Co powiesz na to, że pomogę Ci… wyrównać krzywdy? W zamian, dostaniecie jako Organizacja ceny zniżkowe u Alwyna jako bonus...nie podniesiecie na niego ręki. Wilk syty i owca cała.

- Nie interesuje nas Alwyn, nie martw się o to, jeśli chodzi o naszą sprzeczkę to mam ważniejsze rzeczy na głowie. A wyrównanie krzywd w tym przypadku przekracza twoje możliwości… Swoją drogą muszę bardziej się maskować, skoro tak łatwo mnie znalazłeś.

- Mam swoje oczy i uszy. - Odpowiedział Amicus - Jeżeli jednak będę mógł w czymś pomóc zostaję do Waszej dyspozycji. Łatwo mnie znaleźć. Jeżeli nie mamy wspólnego interesu, nie będę zajmował czasu.

- Mimo to dobrze było cię poznać, może się przyda ktoś taki jak ty, widzę że za opłatą potrafiłbyś udzielić dyskretnej współpracy. Jestem Camden, może jeszcze się spotkamy.

- Jestem Amias Amicus przyjacielu i nie samą monetą człowiek żyje. Ręka rękę myje. - Wstając Amias kiwnął mu głową - Udanych łowów.

- Dziękuję, bywaj.

Najemnik odszedł od stolika i udał się do gospody do Alwyna. Powiadomić go o postępach. Oczywiście w specyficzny sposób.
- Alwynie. Zdaje się że rozwiązałem Twój problem, ale będzie Cię to kosztować. 1500 monet i Białe Oko nie podniesie na Ciebie palca.

- Ile? Czy ty masz rozsądek? Chyba że to jakiś okup jakiego sobie zażyczyli? - oburzył się Handlarz

- Ile warte jest Twoje życie mój przyjacielu? Mogę stargować niżej, może da radę do tysiąca, ale w zamian należeć będzie się nim i mi rabat na towary. Im za darowane życie, a mi za pośrednictwo. Mam iść targować dalej? Policz, dziennie wydajesz 100 monet na ochronę. To zaledwie 15 dni mojej płacy, a wiesz że oni tak łatwo nie odpuszczą. - argumentował najemnik.

A handlarz specjalizował się w zestawach podróżnych i tym co czyni przeciętnego człowieka awanturnikiem. Na słowa najemnika odpowiedział:
- Zapłacę i szybciej będę miał spokój.

- W takim razie poproszę monety, dostarczę je w całości. Pamiętaj tylko o mojej wypłacie. Dwa dni. 200 monet i coś ekstra za pozbycie się problemu z głowy.

- Nie dam ci więcej pieniędzy, ale mogę tanio sprzedać miksturę. Mam na stanie truciznę na gady, 70s.

- Zatem mówisz 1500s za opłacenie problemu z głowy i 200s za mój żołd? - Amias podrapał się po brodzie - Niech będzie ta trucizna, nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.

Następną część wieczoru Amias spędził na targu, opłacaniu medyka dla rannego żołdaka i wynajmowaniu pokoi dla jego ludzki. Kolejnym przystankiem było znalezienie pracy, którą też polecił lekko rannemu podkomendnemu. Setni znalazł pracę jako strażnik miejski licząc na to, że wśród straży uda mu się zamieść pod dywan, lub sprowadzić na manowce średztwo w sprawie Gildii Złodziei.

Niestety, nic nie udało się wskórać. Praca była nad wyraz spokojna, wręcz monotonna i nudna. Pod koniec tygodnia roboczego. Amias udał się do swojego tymczasowego przełożonego zaproponować udanie się na zwiad do Zrujnowanego MIasta, gdzie ponoć Grox’owi szykują atak na Ravensfall.

Kapitan Amarmosh był co najmniej zdziwiony propozycją i powiedział że potrafi docenić bohaterstwo, ale to czy zasłuży najemnik na uznanie okaże jeśli wróci żywy.

Wiedząc, że nie będzie to łatwa przeprawa. Amias zaczął szukać więcej ludzi do roboty i znalazł. Sześciu chłopa, dwóch dodatkowych mieczników i czterech kuszników. W aktualnym składzie było ich więc ośmiu plus on.

Najemnicy maszerowali wesoło, podśpiewując o tym że spiorą groxów. Nic nie stanęło im na drodze, po 2 dniach doszli do jeziora, gdzie widać było majaczącą we mgle Nienazwaną Wyspę. Była tutaj przystań na łódź, aktualnie jednak nie było łodzi ani przewoźnika. Ich droga prowadziła dalej i skręciła potem na wschód do zrujnowanego miasta. Dowódca zarządził odpoczynek i niedługo potem ruszali w dalszą drogę.

W końcu dotarli na trawiaste wzgórza, gdzie ciągły się zrujnowane kamienne ogrodzenia dawnych osad, a niedaleko widać było mury i strażnice zniszczonego miasta.

Wiedząc, że frontalne podejście do strażnic i bram miejskich było czystym samobójstwem Setni zarządził pełną gotowość bojową, skradanie się i poszukiwanie wyryw w umocnieniach dawnych fortyfikacji.

Przeszli przez spory wyłom. Widać tam było wewnętrzne drewniane wrota dzielące dawne dzielnice miasta, aktualnie zamknięte. Ulica prowadziła w jedną stronę aż do sporego placu utworzonego po zrównaniu z ziemią kilku budynków. Miejsce zarosło żółtawą trawą. Siedziały tam groksy w kręgu, kilka kręciło się też wokół. Mieli swój wiec, nie widzieli najemników. Niektórzy to byli kozłoludzie, inni mieli głowy jelenia. Było ich dobre dwadzieścia.

Amias wiedząc, że nie ma szans na frontalny atak postanowił zrobić zasadzkę w jednej z węższych uliczek. Kusznicy stali w oknach na pierwszym piętrze jednego z budynków. Dwóch ludzi ukryło się w wozie. Dwóch i on stali za zwężeniu.

Nagle podniósł się krzyk kozłoludzia. Patrol dwóch, a zaraz dwóch kolejnych wyszło na ich ulicę. Byli uzbrojeni w włócznie, tarcze i zbroje skórzane. Pułapka została zastawiona, wróg w nią wszedł i niewiele mówiąc była to masakra. Dowódca stracił jednego człowieka, ale czterech groksów gryzło glebę.

Amias pochwalił najemników za dobrą robotę i raz jeszcze zastawił pułapkę na zwierzoludzi. Tym razem patrol wroga był ostrożny. Na widok najemników rzucili włóczniami raniąc jednego z ludzi Amiasa. Po tym wycofali się do swoich. Wiedząc, że ich pozycja została skompromitowana Amias zarządził odwrót i gdyby nie czujne oko jego ludzi gryźli by glebę, a tak? Tak ukryli się w piwnicy i tajemnym schowku ukrytym w szafie starej piekarni. Przeczekali w ukryciu do wieczora.

Następnie korzystając z przejścia przez okno na pierwszym piętrze piekarni weszli po dachach na mury miejskie. Widzieli dokładnie wiec, widzieli dokładnie okolice… i balistę. Amias dał rozkaz skradnięcia się na mury

Klucząc między straganami pierwsza para przekradła się, Amias i kusznik. Byli przy baliście gotowi do strzału. Druga para trafiła na patrol i wdali się w walkę. Reszta groksów jeszcze nie zdawała sobie sprawy co się dzieje, tylko słyszeli jakieś hałasy od strony dawnego targowiska. Pierwszy strzał z balisty przeleciał nad wiecem i rozstrzaskal beczki pod murami. Zanim się pozbierali drugi strzał z balisty trafił i zabił groksa. Sześciu z nich z włóczniami biegło w jego stronę. Kolejny padł od ciężkiego bełtu. Trzech z nich rzuciło włóczniami raniąc lekko Dowódcę i już biegli szukać wejścia w murach. Kolejny ciężki bełt… tym razem pudło, a kusznik ranił jednego ze zwierzoludzi.

Tymczasem pozostali ludzie rozprawili sie z patrolem dwóch groksów tracąc jednego miecznika. Biegli na mury by wdać się w walkę z nacierającym przeciwnikiem.

Kolejny strzał z balisty okazał się chybiony, a może raczej trafiony? Oto bowiem trafił roztrzaskując lampę z jakimś pakunkiem który eksplodował zabijając trzech groksów. Pozostałości schowały się za skrzynie po drugiej stronie placu.

Potyczka, jedna z wielu zakończyła się śmiercią dwóch ludzi Amiasa. Teraz trzeba było zdecydować co zrobić z pozostałościami. Zbierając swoich ludzi, w szyku bojowym ruszył w kierunku niedobitków…

Zbliżając się do ukrywających się kozłolidzi Amias zawołał. Jego ludzie w pełnej gotowości bojowej.
- Poddajcie się, a nie stanie się wam krzywda! Stawcie opór a moi kusznicy zza waszymi plecami podziurawi was jak sito!

Jeden kozłoludź z mieczem wściekle wstawał, ale jego pobratymcy wyrywali mu miecz. Inny groks z głową jelenia i zakrzywionym nożem u boku wyszedł mu naprzeciw i powiedział

- Wasza napaść na nasz wiec potwierdza nasze zdanie o potwornym charakterze twojej rasy. Teraz jednak jesteśmy pokonani, więc chwilowo to wy macie do gadania, jednak plemiona dowiedzą sie o tym i szybko dojdzie do ataku. Jesteśmy delegacją o wiele większych populacji, z lasów na północy oraz osad na południowym wschodzie i wyspach.

- My napaść pierwsi!? - oburzył się Amias wytukając ich palcem - To WASZ patrol zaatakował moich ludzi! To WASZ patrol rozpoczął ten bezsensowny przelew krwi! Uderzyłem w odwecie! Krew za krew! Chcecie paktować? I ja po to tu przybyłem!
Trzęsącą się dłonią od gniewu Amicus przeczecał włosy i już powiedział spokojniej
- Gdybym chciał już dawno bylibyście wszyscy martwi. Usiądźmy i napijmy się. To gorzkie nieporozumienie jest dziełem naszych obrońców. W jakim poselstwie przybywają Groxowie? Doszły nas słuchy, że szykujecie się do ataku, a Twoje słowa tylko to potwierdzają, choć wiem, że to nie leży w waszej naturze, a jednak. Zaatakowaliście, wasz patrol zaatakował. Czy mieli rozkazy atakować? Nie mniej, wasi ludzie zaatakowali poselstwo mojej rasy kiedy przybywałem wybadać sprawę. Jeszcze nie jest za późno by uniknąć wojny której dowód dał wasz patrol i moja jego interpretacja. Nieporozumienia liczymy we krwi. Moich i waszych ludzi. Pytanie tylko, czy chcecie by nasze rasy zdziesiątkowały się, osierocając dzieci, owdowiając żony. Czy chcecie wojny, czy chcecie jej uniknąć?

- Jesteście posłami? - zdziwił się groksański mówca - Nie wyglądacie na takich, więc trudno się dziwić naszym patrolom. Ale faktycznie, w takim razie jest też trochę naszej winy.
- To czy chcemy wojny nie ma znaczenia - zaczął mówić drugi zwierzoludź - Ludzie zaczęli się dopuszczać rzeczy tak niegodziwych, że musimy na nich uderzyć. Otóż widzieliśmy, że niektórzy z was kradną zwłoki zwierzoludzi z miejsc pochówku, kurhanów i grobów. Wiemy, że od jakiegoś czasu wasza rasa przeszła na stronę nekromantów i ich praktyk, i jeśli konsekwencje tego dotykają i nas, to nie możemy tego tolerować.
- Współpraca została wymuszona przegraną wojną. - stwierdził fakt Amias - Wspólnymi siłami, moglibyśmy odeprzeć siły nekromantów, plugawych Herezjarchów, którzy beszczeszczą wasze święte miejsca i dopuszczają się okrucieństw zarówno wobec was jaki i wobec naszych. Niegodne oceniać rasę za występek czyniony przez jednostki.

- Możesz mieć rację, niestety to niewiele zmieni. Dopiero jeśli powstrzymasz i ukarzasz winnych, będziesz mógł zadość uczynić dokonanym przestępstwom.

- Sam, bez waszej pomocy niewiele zdziałam. - powiedział po prawdzie dowódca ludzkiego oddziału - Ta sprawa jest równie krzywdząca dla was jak i dla nas. Nie mniej, wybadam sprawę, być może to pojedyńcze przypadki. Frakcji i grup jest wiele. Postaram się położyć nacisk w odpowiednich kręgach. Do tego czasu, prosiłbym, o wstrzymanie wojny jeżeli jest to możliwe.

- Wstrzymamy wojnę, być może wyślemy wojowników by pilnowali grobów. Często widuje się tam tych ludzkich kultystów.

- Za wszelkie informacje odnośnie bliźnierców będę wdzięczny. Wojna, pochłonęła by zbyt wiele istnień.

- Wiemy, że przychodzą na wzgórza z kurhanami, długo tam przebywają, czasami wracają do Ravensfell.

- Zatem postanowione. Przyjrzę się sprawie bliżej. Za wszelką asystę będę wdzięczny. Wierzę, że to odosobnione przypadki. Nawet w służbie Upiornych Królów panuje przekonanie że wojna była by druzgocząca dla wszystkich.

- Damy ci jednego wojownika, który zaprowadzi Cię na miejsce ich spotkań jeśli chcesz.

- Byłbym wdzięczny za okazaną pomoc. Im wcześniej uparamy się z tym problemem tym wcześniej wrócimy do domów.

- Jeżeli mamy współpracować, powiemy ci całą prawdę. Doszło do tego, że duchy groksów, których groby zostały okradzione ze szczątków, przebudziły się, są niespokojne i atakują nawet nas w gniewie. Dlatego tamci kultyści muszą być powstrzymani.

- Rozumiem. - przytaknął Amias widząc zagrożenie - W jaki sposób mogę chronić moich ludzi przed atakiem? Nie chciałbym, by cokolwiek się im stało podczas tej niebezpiecznej wyprawy.

- Możesz porozmawiać z tutaj obecnym Rogebarem, który widział na własne oczy poczynania na wzgórzach.

- Byłbym zobowiązany. Czy mógłbyś nas przedstawić? Każda informacja jest cenna. Każdy człowiek którego przydzielicie do obserwacji wzgórz równie cenny. Wiedza w który kurchan uderzą następnie jest bezcenna. Czy znacie kolejność rabowanych grobowców? Może przestępcy podążają jakimś chematem który jak by dało radę odkryć pomogłoby ich przyłapać na gorącym uczynku. - argumentował Amias

- Może Rogebar będzie wiedzieć. Tymczasem my szykujemy się do wyruszenia w drogę we własne strony oraz zorganizowania oddziału do pilnowania grobów. Zegnaj.

Amicus skinął głową na znak porzegnania.
- Obyśmy spotkali się w sprzyjających warunkach następnym razem.
Po tych słowach zwrócił się do przedstawionego groksa
- Zgaduję, że to Ty jesteś Rogebar?

- Tak. Nie wiem takich rzeczy. Widziałem tylko raz, że był tam człowiek w czarnej szacie z fioletowymi znakami. Wydobywał jakieś kości i uciekł. Słyszałem od innych groksów podobne historie, czasem było więcej takich osobników. Ale od dawno nie było doniesień o ich wizytach, może już zdobyli to co chcieli.

- Czy możesz mnie zaprowadzić do “innych” groksów? Każda informacja, każdy szczegół, data i pora nocy ma znaczenie, podobnie jak kolejność rabowanych kurhanów.

- Część z nich zginęła dzisiaj, inni są w naszych siedzibach, do których nie mogę cię zaprowadzić. Spotykaliśmy ich zwykle za dnia przed wieczorem. Uciekali w stronę Ravenfell.

Amias westchnął i przeczesał dłonią włosy.
- Niefortunny zbieg okoliczności… Dobrze, zaprowadź nas jeżeli możesz na miejsce przestępstwa. Postaram się ustalić kolejność rabowanych kurhanów. i być może założyć zasadzkę na Nekrofilów.

Zaprowadził cię na północny wschód przez równinę naznaczoną skałami i fragmentami ruin w postaci ostałego gdzieniegdzie kawałka ściany. Tam były wzgórza, gdzie znalazłeś zwykłe usypane ziemią groby jak i kilka kurhanów. Kurhany wyglądają na nienaruszone, za to groby owszem. Znalazłes razem 4 które były rozkopywane.

Kolejność wydaje się być przypadkowa. Widać tutaj wiele śladów stóp i kopyt.

Amias spojrzał na swojego przewodnika
- Wasze ślady zacierają mi ślady adwersarzy. Pomożesz mi ustalić skąd przybyli?
Następnie zwrócił się do najemników.
- Zabezpieczyć perymetr. Jak znajdziecie jakieś ślady, lub zostawione rzeczy poinformujcie mnie. Szukajcie wszystkiego co nie pasuje do tego miejsca. Jeżeli znajdziecie jakiś ludzi przyprowadźcie ich do mnie.

Przewodnik rozgląda się wypatrując ewentualnych wrogów. Miał kilka dużych noży do rzucania przy sobie.
- Widać, że ślady prowadzą w stronę traktu do waszego miasta.

Tymczasem jeden najemnik zawołał że coś znalazł. Ale od strony innej grupy Amias usłyszał krzyk. Nagle z pod ziemi wyłoniły się duchy kozłoludzi. Były niewyraźne, ale widać było, że są uzbrojone w tarcze z brązu i szable. Zaczęły nacierać na najemników. Instynktownie Dowódca rzucił się im do pomocy.

Po zaciętej bitwie w której ranni zostali najemnicy, a duchy pokonane jeden z najemników wskazał miejsce gdzie znalazł rozbitą latarnię.
- Tu pewnie zaatakują ponownie - stwerdził Amias - Odpocznijcie i macie tutaj… 10s. Dobra robota panowie.

Najemnicy rozchmurzyli się dostając premię. Jak łatwo było manipulować prostymi ludźmi za pomocą kilku monet.
- Dowódco, uciekajmy stąd. Ponuro tutaj.

Amicus spojrzał na groksa.
- Moi ludzie są ranni. Potrzebują medyka. Wrócimy z posiłkami. Na ten czas prosiłbym byś popytał swoich o przestępców.

Ten patrzył z powagą przed siebie nim odpowiedział...
- Nie macie po co tutaj przebywać. Lepiej wytropcie tych sprawców. Ja już wracam do mojej wioski. - ...i z tymi słowy zebrał swoje noże z ziemi i odszedł.

- Tak też zrobimy. Bywaj w zdrowiu. - odpowiedział Amias i zasygnalizował swoim ludziom że jeszcze tu zostaną chwilę. Za fatygę dał im dodatkowe 5s wiedząc, że i tak niedługo je spożytkują na własne potrzeby. Planował jeszcze zostać w tym miejscu szukając wskazówek co do sprawców.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 14-05-2015 o 18:21.
Dhratlach jest offline  
Stary 15-05-2015, 12:25   #18
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Siedzieli jeszcze jakiś czas we w miarę osłoniętym miejscu obserwując groby. Po jakichś 30 minutach zauważyli jakiegoś chłopa idącego ścieżką trochę dalej. Na ich widok zaczął uciekać, lecz nie uciekł daleko. Rozkaz Amiasa był prosty i skierowany do kusznika.
Chwilę potem chłop leżał z bełtem w łydce. Upuścił kij z którym podróżował.

Przesłuchanie chłopa naprowadziło ich na nowy trop. Sprawców było trzech, wszyscy kultyści uzbrojeni w noże. Nie widząc sensu w zabijaniu najprawdopodobniej niewinnego człowieka. Amias puścił go wolno, a sam z najemną kampanią ruszył do Ravenfall. Droga, była bezowocna, żadnych przygód, spotkań czy zasadzek. Wielu mogłoby się cieszyć, Dowódca natomiast miał mieszane uczucia.

U wrót miasta podsłuchał rozmowę dwóch strażników. Z informacji które udało mu się wydobyć wynikało, że zmarł śmiercią przyśpieszoną jeden z pomniejszych kupców kiedy to bezkarnie kręcił się po siedzibie Herezjarchów. Ciężkie szczęście. Udał się więc do kapitana straży. Ten, nie był zainteresowany kupnem sprzętu wojskowego i nie dowierzał słowom, że wojna z groksami została odsunięta w czasie. Domagał się dowodu, posła lub gońca z ich strony.

Następną czynnością jaką zrobił dowódca było odwiedzenie targu, gdzie sprzedał swoje łupy, krwawo okupione krwią jego ludzi, jak i groksów. Następnym przystankiem była szkoła magiczna, gdzie odwiedzając swój kontakt, nekromantę Cardwena, sprzedał zdobyczne rogi zwierzoludzi.

Poszukiwania sprawców w szkole magicznej nie przyniosły żadnych efektów. Amias nie był zaskoczony. Wróg widocznie wiedział jak zacierać swoje ślady. Pozostało szukać dalej i tak też uczynił. Pod pretekstem świętowania i opijania zwycięstwa nad groksami dowiedział się od biesiadników z przypadku o paru interesujących faktach.
Po pierwsze, kultyści ubierający się we wskazany sposób należeli do grupy nekromantów. nic nowego, ale zawsze lepiej było się upewnić co do tożsamości adwersarza.
Po drugie, o tym, że wieśniacy z wiosek za północnymi murami miasta coraz częściej widują nieumarłych chodzących po polach i drogach, z czego część nieumarłych okazuje się krwiożerczymi monstruami.
Na sam koniec dowiedział się o tym, że martwy handlarz nazywał się Creighton i zginął w północnej baszcie będącej siedzibą Herezjarchów, a pochodził z biednej dzielnicy.

Dał rozkaz jednemu ze swoich najemników do tego by obserwować północną bramę. Niestety. Jak się okazało. Nic nie wskórał. Amias, postanowił więc odwiedzić swoich nowych znajomych z Zatrutego Berła dowiedzieć się co wiedzą na temat poszukiwanej przez niego grupy. Za opłatą stu monet dowiedział się kilku ciekawych rzeczy. Mianowicie poszukiwani nekromanci zamiast siedzieć w szkole magicznej, przebywali w Północnej Baszcie i nie raz zapuszczają się na północne tereny w stronę wiosek i bagien.
Wiedząc, że jego szanse są niewielkie, zapytał złodziei czy za opłatą byliby w stanie namierzyć lidera tejże grupy. Ci z kolei, zażądali 1000 srebrnych monet zaliczki i 500 sztuk srebra na zakończenie, bez gwarancji powodzenia. Niestety, na to Amicus przystać nie mógł.

Udał się więc na spoczynek, a z samego rana dowiedział się od karczmarza, że do miasta przybył chłop z północy uciekający przed nieumarłymi monstruami, a którego sąsiad nie miał tyle szczęścia co on. Amias więc rozpoczął poszukiwania człowieka, niestety bez skutku. Zamiast tego, dane mu było znaleźć kolejnego zbrojnego który dołączył do jego niewielkiego oddziału. Dwóch najemników, zgodnie z jego rozkazami donieśli mu o nekromancie wkraczającym do Północnego Bastionu. Amias, wiedząc że czas to pieniąc, zdrowie i życie ruszył więc tam, pod pretekstem ubiegania się o prawa własności do opuszczonej twierdzy.

Spotkanie poszło jałowo. Dowiedział się, że ta twierdza to ziemia niczyja, a nawet jeżeli chciałby zapłacić to byłaby to ogromna suma. Kiedy już miał odchodzić natrafił na grupę trzech Herezjarchów omawiających jakieś podłe i plugawe plany. Nie udało mu się z nimi porozumieć i został zmuszony do taktownego odwrotu, by nie wzbudzać większych podejrzeń. Nie mniej ich słowa wciąż dudniły mu w uszach… Słowa o miksturze przemiany, o postępach w badaniu, o monolitach i środkach ochronnych. I o miejscu gdzie prowadzili badania: Hardersfield która według jego wiedzy była jedną z wiosek na północ.

Wiedząc, że wyprawa na północ może być równie krwawa co potyczka z siłami groksów Amias zdecydował się szukać kolejnych rekrutów i cudem znalazł ich. Jednego zbrojnego i młodego medyka świeżo po szkole który naiwnie szukał praktyki w zamian za srebro. Amicus zdając sobie sprawę z tego jak ciężkie rany jego ludzie odnieśli ostatnio bez wahania zgodził się na jego propozycję i z nowymi dróżnikami ruszył w kierunku karczmy. Potrzebowali odpocząć, a jego ludzie wyzdrowieć.

Wtedy też zaczepiła go nieznajoma kobieta. Poznał od razu jej przynależność rasową. Vistani, choć ludzie, prowadzili podróżny tryb życia.


Po krótkiej rozmowie z nią dowiedział się o niej wiele. Była renegatką która postanowiła zapuścić korzenie, może nie do końca, ale jednak, w Ravenfell. Widząc w nim sprzymierzeńca jej ludu zdecydowała się dołączyć do Amiasa w jego misji opowiadając mu o jej snach.Co prawda niewiele jej sny wniosły ponad to co już wiedział o podłych nekromantach, ale zawsze potwierdzenie posiadanych informacji było mile widziane. Wskazała również na plamę na skórze którą miał, a o której nie był świadomy… Plaga…

Udali się więc do jedynego, ostatniego kapłana światła w mieście szukać informacji. Tam też Amias został uzdrowiony, choć po części z Plagi. Niestety, kapłan niewiele mógł pomóc poza słowem. Jego kuzyn znajdował się w lochach Bastionu jako zakładnik, a Dalton, bo tak miał na imię kapłan, miał związane ręce. Nie mniej, za okazaną pomoc Amicus wręczył biednemu kapłanowi sakiewkę srebra co by łatwiej mu było przetrwać w tych trudnych czasach.

Jednak, słowa kapłana wypełniły jego serce trwogą, oto bowiem spełniały się jego najmroczniejsze obawy. Nekromanci z Hardersfield szukali sposobu na szybsze tworzenie nieumarłych. Mroczna była to wizja wiedząc jak bardzo i jak daleko są w stanie się posunąć by osiągnąć swój cel. Widział ich armie, walczył z nimi ramię w ramię kiedy o wcielili siłą. Teraz nadszedł czas zemsty. Jednak, nim ruszył do miasteczka na północ od miasta udał się z wróżbitką do karczmy zregenerować siły. Nie długo trwało, aż pojawili się zaaferowani strażnicy wdając się w rozmowę z tymi co byli po służbie. Oto bowiem, zamordowano w brutalny sposób mieszkańców Hardersfield gdy ci udawali się na bagna zbierać żywność. Ślady jakie pozostawili sprawcy były brutalne, nienależące ani do człowieka, ni do zwierzęcia. Nadchodził czas gdy wróg zbierał na sile i wiedząc to Amias zebrał swoich ludzi i ruszył mu na spotkanie. Arabelle natomiast, wróżbitka z Vistanich, została w Ravenfell.

Nie trwało długo, aż kampania najemna dotarła do Hardersfield. Tam kultyści w popłochu rzucili się do monolitu odprawiając swoje plugawe modły. Niedługo potem nad mieściną zerwała się burza stulecia, a pioruny waliły w dół raniąc i niszcząc wszystko wokół. Na drodze do monolitu natomiast stanął nekromanta z księgą w jednej dłoni i różdżką w drugiej, a z nim cztery nieumarłe twory które wygłodniałe rzuciły się na najemników. Bitwa była zacięta i krwawa. Przyznać trzeba, że gdyby nie zaklęcie niewidzialności które rzucił na siebie plugawy nekromanta zakończyłaby się wcześniej, a tak, dopiero przyparty do muru i obezwładniony przestawał stanowić zagrożenie. Z kultystami przy monolicie Amias rozprawił się krótko i skutecznie, można powiedzieć, że osobiście podszedł do sprawy. Cisnął w monolit kwasową bombą którą tak niedawno zakupił, a ta wraz z eksplozją wyżarła monolit i strawiła czarowników do nagiej kości, tak, że nic nie zostało ani po bloku złowieszczego kamienia, ani po operujących przy nim ludziach.

Nim kampania zdołała odpocząć doszły ją słuchy hałasu dobiegające z drewnianej wierzy nieopodal. Amicus, wraz ze swoimi ludźmi wparował do środka, a tam kultysta o deformowanych na kształt szponów dłoniach przeklinał ich i ożywiał nieumarłe monstrów większe i masywniejsze od człowieka. Nastała kolejna krwawa walka. Amias i jego ludzi, choć odnieśli straty i niemalże wszyscy byli ranni to tylko jeden świeży nabytek w drużynie poległ chwalebną śmiercią w boju. Zagrożenie zostało odegnane, a najemnicy wrócili do Ravenfell niosąc łupy. Przez następne dwa tygodnie odpoczywali, świętowali i trenowali trzymając niski wizerunek. Nie chcieli by ich drobny sekret wydał się i całe miasto było przeciwko nim.

Było rano, wstawał nowy świt, kiedy Amias gasił lekkiego kaca kwaśnym kozim mlekiem i wtedy właśnie podszedł do niego służący w liberii i oświadczył, że jego Pan czeka w loży na górze mając do niego interes, zlecenie o dobrym wynagrodzeniu.

Amias, będąc najemnikiem, a wcześniej żołnierzem nie mógł odmówić okazji do zarobienia kilku dodatkowych srebrników. Udał się więc ze służącym na górę mijając tawernowego strażnika w kolczudze i mieczem u boku. Na górze w dużej prywatnej alkowie zastał go widok dekadencji. Rozłożony jak gdyby nigdy nic blondyn o młodej twarzy i szatach wskazujących jawnie na szlacheckie pochodzenie w błękitnym odcieniu spoglądał na niego uważnie.

Dyskusja nie trwała długo i była pełna uniżonej grzeczności ze strony Amiasa. Zadanie, choć w jego opinii bardziej nadawałoby się dla gildii złodziei przypadło jednak jemu. Otóż, Lordowi Lindenowi, bo tak ten młodzieniec miał na imię, nie przypadł do gustu artefakt, figurka którą posiadał pewien prominentny kupiec, a któą to wystawiał na publiczny pokaz. Proste zlecenie kradzieży, choć za nie małą sumę w srebrze.

Dzienna obserwacja niedoszłego miejsca zbrodni wykazała dwóch strażników. Jednego na zewnątrz, jednego kręcącego się po magazynie czasem wyglądającego na balkon. Nocna natomiast uświadomiła Amiasa że sprawy się komplikują. Było ich więcej. Dwóch kręcących się na pierwszym piętrze, jeden na parterze i dwóch na zewnątrz. Mógł poznać po ich zachowaniu, że nie zadają pytań, ani nie ostrzegają przed atakiem nieproszonego intruza. Sprawy się komplikowały. nie mniej śmiały plan został wcielony w życie. Przedmiot poszukiwań najpewniej znajdował się na piętrze.

Z trudem Amias znalazł się na dachu, a stamtąd przez okno dostał się na pierwsze piętro. Jednak, aby to stało się rzeczywistością, pokrył smołą szybę i przykleił szmatę do niej. Cicho i zgrabnie rozbił ją i usunął na bok. Materiał ze smołą powstrzymał odłamki przed zrobieniem niepotrzebnego hałasu i już był na wewnątrz budynku. Nasłuchując przy drzwiach czekał na okazję aż strażnik będzie sam na górze. Kiedy nadarzyła się okazja, otworzył ostrożnie drzwi i zakradł się za niego szybkim ruchem podrzynając mu gardło. Zwłoki ukrył w pokoju przez który się dostał do środka, a bogatą narzutę położył na podłodze maskując ślady krwi. Odebrał mu klucze i otworzył drzwi do pomieszczenia gdzie domyślnie znajdowała się figurka. Wślizgnął się tam jak cień i zamknął za sobą drzwi. Większość półek wystawowych była nakryta narzutami, lecz obiekt jego poszukiwań stał dumnie naprzeciwko. Nie zwlekał, schował go do plecaka… Schował… Cóż, figurka była dość masywna i połowa wystawała z plecaka, ale była zabezpieczona. Podszedł do drzwi i nasłuchiwał i wtedy…

Wtedy drzwi się otworzyły. Amicus szybko odstąpił od drzwi i schował się za zasłoną. Mina strażnika musiała być niesamowita, kiedy zaskoczony zorientował się, że drzwi są otwarte, a powinny być zamknięte… Żałował, że nie widział jego mimiki oddającej równie wielkie jak nie większe zaskoczenie mieszane z szokiem kiedy zdał sobie sprawę, że figurka której mieli strzec znikła ze swojego piedestału.

Kapitan kampanii najemnej słyszał jak pośpiesznym krokiem schodzi po schodach, jak woła swoich towarzyszy. Wiedząc, że to jego jedyna szansa wymsknął się do pokoju przez który dostał się do środka, a w którym było ciało martwego strażnika. Zamknął drzwi na klucz, a pęk włożył w dłoń denata. Sam natomiast otworzył oko czując gorący oddech strażników na plecach wbiegających po schodach. Arabelle miała rzucić zaklęcie, mieli spaść na parter, ale to się nie wydarzyło. Cóż, bywa i tak, zaskoczył przez okno w ciemną alejkę i zabierając ze sobą gestami przepraszającą Vistankę ruszył do punktu ukrycia reliktu z egzotycznych krain. Cały czas miał na ustach uśmiech lisa, nawet wtedy kiedy zawijał figurkę w dywan i już ją niósł do swojego pracodawcy.

Dostał się do jego willi tylnim wejściem dzięki kurtuazji jednego ze służących. Lord Linden, był mało to powiedzieć zaskoczony. Nie spodziewał się, że ta misja ma jakiekolwiek szanse powodzenia. Przyznał nawet że wystarczyłoby mu zirytowanie bogatego mieszczanina tym, że ktoś chce mu ukraść tą cenną zdobycz. To co nastąpiło następnie nie wzruszyło Amiasa, prawdę mówiąc spodziewał się tego. Szlachcic, wybuchając śmiechem oznajmił, że nie zapłaci. Jednak zdumiła go reakcja Amicusa który już swoje w życiu widział. Ten oto, nie szukał zemsty, nie szukał rewanżu i nie domagał się pieniędzy które mu obiecano. Chciał za to… przysługę w przyszłości. Linden zdumiony niespodziewaną reakcją zaklaskał radośnie w dłonie twierdząc, że tak ubawiła go reakcja Kapitana najemników, że daje mu wybór, obiecane pieniądze, albo przysługa. Zaznaczył jednak, że jeżeli ten będzie zbyt długo zwlekał z upomnieniem się o nią to może mu się odwidzieć. Amias tylko się uśmiechną wiedząc kim Linden jest i gdzie leżą jego prawdziwe korzenie i lojalność. Napomknął, że zdecydowanie przysługa przypadnie mu do gustu, albowiem nie leży mu aktualny status quo. Insynuacja tego, że również jest za przywróceniem dawnych rządów. I tak oto z pustymi rękoma wraz z Aarabelle wybrał się w drogę powrotną do gospody gdzie jego ludzie najpewniej przepijali swój żołd.

Wrócili do karczmy, a tam Amias wdał się w dyskusję z Arabelle na temat tego wszystkiego co zaszło do tej pory wypytując ją co o tym wszystkim sądzi. Kiedy tak rozmawiali podszedł do nich jeden z najemników okazując monetę Białego Oka którą znalazł przy jednym z denatów z Hardersfield. Amias wiedział co to oznacz, wiedział zapewne też do kogo należała. Wziął więc monetę, a swoim ludziom wypłacił solidną premię.

Przez kolejny tydzień zatrudnił się jako strażnik miejski. Praca minęła bezowocnie, żadnych nadzwyczajnych sukcesów czy porażek. W międzyczasie zbierał informacje i doszły go słuchy o tym, że fort na południowy wschód od Ravenfell będący przyczułkiem sił tego miasta zamilkł. Wieści od dłuższego czasu przestały stamtąd napływać. Następnego dnia po tygodniu pracy zabrał swoich najemników i wyruszył z nimi do zrujnowanego miasta, uprzednio informując Kapitana Amarmosha, że postaram się załatwić sprawę niechcianej wojny.

Na miejscu zastał niewielki oddział groksów, trzech starszych i trzech wojowników. Po dyskusjach które trwały słuszne kilkanaście minut, udało mu się przekonać ich do tego, aby wysłali pod jego ochroną jednego ze swoich wojowników jako posła do Ravenfell. Spotkanie odbyło się na dziedzińcu przed siedzibą straży miejskiej w Mieście Upadłego Kruka. Kapitan straży zadał posłowi groksów kilka pytań, po czym wrócił do budynku. Amias, mając w pamięci obiecaną nagrodę poszedł za nim i otrzymał drobną jak na wysokość przysługi zapłatę, ale nie wybrzydzał. Za pozwoleniem Amarmosha zdecydował się sprawdzić co się stało z milczącym przyczułkiem sił Ravenfell.

Odprowadzili groksa, minęłi dawne jezioro i już wkraczali na niegościnny teren skalistych wzgórz wśród których znajdował się fort. Jednak na jego drodze stanęli przy obozowisku ludzi w podartych ubraniach z włóczniami. Dzicy, pięciu dzikich. Amias wiedząc, że dzikim ufać nie można, ale zawsze należy żyć z każdym, nakazał swoim ludziom ostrożność i podszedł do nich oznajmiając że przybywa w pokoju. Rozpoczęły się rozmowy w trakcie których Amicus dowiedział się o tym, że Fort upadł, a jego aktualnymi mieszkańcami byli Thrassianie. Pociągnął więc łyk wina z bukłaka i wręczył go swojemu rozmówcy. Dzicy uznali ten gest przyjaźni i w dalszej rozmowie dowiedział się o tym, że Thrassian było ze dwa tuziny. Zbyt wielu by zdobyć fort frontalnym atakiem. Za pomoc w odbicu fortu zdziczali ludzie chcieli zatopienia jednego ze statków przepływających wzdłóż wybrzeża. Coś na co Dowódca zgodzić się nie mógł.

Amias wycofał swoich ludzi parę kilometrów w drogę powrotną pamiętając, że tam widział dobry strategicznie punkt obronny idealny na obóz. Wtedy też spotkali dużego kota w cętki przemykającego wśród skał, czającego się, ale nie atakującego.
Amicus dał znaki estami ludziom. Dwóch miało ochraniać Medyka i Arabelle, Kusznik mierzyć do wielkiego kota. Kot jednak, niczym rozumna istota zaczął uciekać. Dowódca gestem nakazał wycofanie rozkazów. Dzicu mieli przyjaciół wśród zwierząt, lepiej było nie atakować pierwszym.

Doszli w południe do fortu od strony północnej, to jest od tyłów. Nie było widać nikogo na murach. Amias zdecydował się z bezpiecznej odległości okrążyć fortyfikację chowając się za skalistymi wzgórzami i samotnymi drzewami. Przez chwilę był pewien, że widział na murach samotną zieloną postać która znikła za flankami. Przeczkajli do nocy zastawiając zasadzkę na patrol Thrassian. Udało się, niedługo potem późnym wieczorem złapali w pułapkę czterosobowy odział jaszczuroludzi.

Presłuchanie poszło gładko i już z samego rana odprowadzili Thrassian z powrotem do ich twierdzy którą okupili krwią. Rozmowy przebiegły pokojowo. Amias dostał nawet śłowo wojownika ze strony pierwszego oficera, że nie będzie wrogości między nimi jeśl ci nie będą próbować zdobyć fortu. Jednak, aby dostać wstęp do twierdzy musieli przyprowadzić im kotołaka ukrywającego się w labiryncie skał nieopodal.

Na noc znaleźli dogodną jaskinię wśród skał. Były tam ślady dawnego obozowiska jakiś podróżników, a wśród resztek było widać skórzaną torbę a w niej kartka z zapiskiem, najpewniej z jakiegoś dziennika:
“Ucieczka przed wojną zaprowadziła nas daleko. Mam wrażenie, że nie znajdziemy niczego dobrego na tej nagiej ziemi. Oby nad morzem znalazła się jakaś łódź, wtedy popłyniemy na wschód. Albo gdziekolwiek.”
Było spokojnie i cicho, lecz mimo tego ludzie zostali wystawieni na wartach. Amias zapytał wtedy Arabelle, wróżbitkę, czy nie postawi im kart. Przesłanie wróżby było proste: Nowe możliwości.
Z rana ruszyli w dalszą drogę.

Doszli w końcu do labiryntu skał. Amicus stawiał po prawej stronie symbole wojskowe w sobie znanej kolejności i kombinacji, tak, że nie dało się ich podrobić, ani stawić fałszywych dążących do ich zguby. Po jakimś czasie znaleźli skałę na którą łatwo można było wejść. Jeden z najemników wspiął się po niej i powiedział.
- Stąd jest dobry widok. Ciekawe, jakieś wejścia do jaskini i inne rzeczy.
Amias z łatwością człowieka doświadczonego wszedł na skałę i przeczesał wzrokiem okolicę. Przykuł jego uwagę jeden z trzech punktów nie będących wejściem do jaskini i tam skierował kroki swojej drużyny. Po paru godzinach stanęli przed wrakiem statku. Zarządził przeszukiwanie wraku i wkrótce okazało się że to wrak handlowy. Okrzyki radości niedługo potem nastąpiły, a u stóp Amiasa trafiły dwie skrzynie srebra. Zarządził więc zabranie skrzyń i skierowanie się do jaskiń. Po drodze jednak jeden z najemników się potknął i razem se swoim towarzyszem po gruzowisku sturlali się na dół, skrzynia natomiast poszła w drzazgi. “Westby”, medyk drużyny na polecenie Dowódcy przystąpił do opatrywania rannych, a zawartość rozbitej skrzyni trafiła do plecaków. Stali przed jaskiniami.

Jaskinia do której weszli okazała się przestronna z szeroką wnęką po prawej stronie i korytarzem biegnącym dalej. Szczeliny w suficie rozjaśniały wnętrze tak że nie trzeba było używać pochodni. Wnęka okazała się opuszczonym, drewniano-metalowym stanowiskiem wydobywczym kamienia i gliny. Amias kazał ukryć skrzynię srebra pod stertą kamieni. Wiedząc, ze to mizerny zarobek ruszyli dalej tunelem. Tam zastali następne stanowisko wydobywcze, mało bogate złoża kwarcu. Amicus wziął ze sobą parę dorodnych, czystych okazów. Co by w Ravenfell wycenili. Kolejne podążanie tunelem na północ przyniosło kolejne odkrycie. Kolejne stanowisko wydobywcze, o mało urodzajnym złożu, tym razem żelaza. Na półce skalnej natomiast dostrzegli posłanie ikubek z gliny. Ktoś tam mieszkał. Ukryli się więc w wnękach skalnych i oczekiwali przybycia właściciela.

Byłpóźny wieczór, kampania naejemna był jauż znużona. Wtedy też jakiś kształt zeskoczył zwinnie z góry po półkach skalnych. Lampart. Węszył podejrzliwie zbliżając się do najemników, aż w końcu znalazł się na ich poziomie. Amias, dał znak okrążyć bestię, samemu wychodząc na przeciw mówiąc jak do przyjaciela, że nie chcą jego krzywdy, tylko zadać parę pytań.
Ten wtedy, lampart, zmienił się w człowieka o długich włosach, dzikim wyglądzie, szczerząc się przy tym trochę.
nawiązała się dyskusja, jednak kotołak nie chciał wyruszyć do twierdzy jaszczurów. Przyznał się nawet że ich wykiwał. W zamian za wolność, zaoferował się zaprowadzić najemników do tajnego przejścia prowadzącego do lochów Fortu. Wilk sty i owca cała. Jak by nie patrzeć, problem z głowy dla kotołaka i wielkie ułatwienie dla Amiasa.

Z samego rana szukowali się do drogi mając za przewodnika kotołaka. Tak więc, ich droga minęł a spokojnie. Plan został opracowany. Amias zdecydował uderzyć jaszczuroludzi w nocy, wyrżnąć ich w pień podczas snu. Niestety dotarli późnym wieczorem, prawie już wczesną nocą pod fort. Odpoczynek był na miejscu.

Podczas rewizji plany z podkomendnymi odezwał się kotołak wytykając pewien drobny szczegół dotyczący tajemnego wejścia. Jaszczurki wpuszczały do tunelu swojego wielkiego jaszczura na noc. Co więcej, dowiedzieli się o tym, że to wyjście awaryjne z twierdzy. Po długiej dyskusji. Amias zdecydował się zapuścić z samego rana do twierdzy by otruć jaszczura, coś co zdummiło jego najemników, nie wiedzieli że nosił ze sobą truciznę na gady.

Tak więc pierwsza część planu została wprowadzona w życie. Amicus przekradł się tajnym wejściem do niewielkiej jednoizbowej celi. Już miał zatruć pokarm inteligentnego wielkiego jaszczura kiedy jego noga zaplątała się w łańcuch, jeden z wielu znajdujących się na podłodze. Wtedy wbiegł do pomieszczenia Thrassiański strażnik. Amias nie zwlekał. Szybko otworzył celę w której trzymali olbrzymiego jaszczura i schował się za kratą odgradzającą og od bestii która wybiegła przez otwarte przez strażnika drzwi tratując go i powalając na ziemię.

Dowódca dobył broni i rzucił się na przeciwnika tnąc. Potyczka trwała i trwała, i trudno było mu się przebić przez naturalny łuskowy pancerz przeciwnika. Ostatecznie, otrzymując ciężkie rany Amias wycofał się, a strażnik pobiegł do swoich. Nim jednak odszedł zatruł żywność jaszczurzej bestii na wszelki wypadek gdyby udało się Thrassianom ją okiełznać i już był ze swoimi ludźmi. Szybko nakazał odwrót czując palący oddech jaszczuroludzkiego patrolu na plecach.

Siedział wściekły odpoczywając i wylizując się z ran które opatrzone przez drużynowego medyka były na najlepszej drodze do zagojenia. Siedział i myślał jak podejść jaszczuroludzi, a nie było to łatwe zadanie. Ich wejście najpewniej było spalone, a atak frontalny nie wchodził w grę.

Zdał się jednak na opinię Arabelle. Raz jeszcze spróbują się przedostać tajnym przejściem i tak też uczynili. Podeszli wieczorem pod miejsce i tam zastali dwuosobowy oddział strażników. Dobrze to wróżyło, oznaczało to bowiem, że siły jaszczuroludzi były mniejsze niż ostatnio i teraz należało atakować. Zaatakowali więc i zwyciężyli bez większych ran własnych. Chwile potem byli już w twierdzy. Dzięki wiedźmiemu widzeniu Arabelle, o którym dowiedział się stosunkowo niedawno podczas obrady wojennej, wyczekali stosowną okazję by kolejnych dwóch strażników wziąć z zaskoczenia. Po raz kolejny udało im się zwyciężyć. Dowiedzieli się również z rozmowy między strażnikami o tym, że ich dowódca zaszył się w wieży, lecz co tam robił nie dane im było usłyszeć, ani dowiedzieć się więcej, albowiem strażnicy zostali zgładzeni.

Wyszli z przedsionka do holu. Wszędzie było widać bogate ślady krwi. Liczne drzwi prowadziły do komnat i kuchni. Amias otworzył pierwsze z drzwi, wewnątrz znajdowała się kuchnia pełna przypraw i różne utensylia. Pozostałe komnaty były miejscem na magazyny i spiżarnie. Czując że nie ma wrogów na tym parterze Amias udał się do drzwi przy bramie, a potem schodami na górę. Tam po otwarciu południowych drzwi zastał dwóch zaskoczonych strażników jaszczuroludzi. Nie trwało to długo, aż i oni padli pod ciężkim ostrzem surowej sprawiedliwości.

Kolejnym celem były drzwi po lewej stronie. Amicus otworzył je i znalazł to czego szukał. Śpiących jaszczurów. Pierwsze podkradnięcie się spęzło na panewce. Strażnik się obudził i tylko dzięki wprawnemu blefowi udało mu się ujść z życiem. Drugi raz próbował po chwili, tym razem wszyscy mocno spali. Nie trwało długo, aż Dowódca zarżnął ich we śnie. Szybko i cicho.

Magia Arabelle dowiodła, że wyprawa na górę jest ryzykowna. Było tam ośmiu thrassian, więc Amias z drużyną zebrali się na mury, gdzie zgładzili samotnego strażnika. Szczęście i radość nie trwało wiecznie, albowiem zaalarmowani odkryciem zwłok jaszczuroludzie wbiegali po schodach na mury. Amicus myślał szybko i zabrał swoich ludzi do opuszczonej stajni i tam ukryli się przed poszukującymi. Nastała późna noc.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 24-05-2015 o 21:54.
Dhratlach jest offline  
Stary 27-05-2015, 15:45   #19
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
W nocy, słyszeli jak brama Fortu otworzyła się na chwilę i została zamknięta. Najemnicy wyruszyli do strażników przy bramie, gdzie zastali dwóch gotowych do walki Thrassian. Po zgładzeniu strażników przy bramie udali się do głównego holu gdzie zastali grupę sześciu jaszczuroludzi którzy stali pod bronią gotowi do walki. Ci, jak tylko zobaczyli ludzi zakrzykneli na alarm. Amias rzucił dwie bombki, trafiając i raniąc dwóch Thrassian. Wtedy też zbiegł po schodach ich dowódca w ozdobnej przepasce na biodrach i z peleryną koloru sepii w dłoniach dzierżąc włócznię.
- Stójcie, zawrzyjmy zawieszenie broni! może się dogadamy

Amias w reakcji na słowa Thrassianina nakazał swoim wstrzymanie ataku, lecz również by byli pod bronią na wszelki wypadek.
- Niech tak będzie. Słucham.

- Nie musimy walczyć do ostatniego żołnierza, widać że macie niewielką ale przewagę. zginęłoby wielu. póki co możemy wypłacić wam trybut, ugościć abyście wyleczyli rany i odprawić.

- Interesuje mnie ta twierdza jako baza wypadowa dla mnie i moich ludzi. Jesteście wyśmienitymi wojownikami, może się dogadamy?

- Zabiłeś nam wielu, ale możemy przystać na twoją propozycję. Oddam ci twierdzę, jeśli mianujesz mnie swoim zastępcą.

- Będziesz urzędował na tej twierdzy i słuchał biegłej opinii moich najbardziej doświadczonych wojowników, czy przystajesz na ten warunek?

- Tak. Skoro nas pokonaliście, to faktycznie są bardziej biegli.

- Zatem postanowione. Moi ludzie nie staną przeciwko twoim, ani twoi przeciwko moim. Kto złamie słowo ten na wieczność okryje się hańbą tchórzostwa.
- Usiądźmy i obradujmy jak bracia. Przed nami wielkie rzeczy.

- Zapłacę ci tysiąc monet, które mam w skrzyni na górze, a resztę oszczędności zachowam dla siebie i moich braci.

- Te pieniądze będą nam potrzebne, by je pomnożyć. Niech zostaną tutaj, albowiem i Twoim i moim ludziom należy się żołd.
- Masz może mapy okolicznych terenów, bracie?

Dowódca Thrassian wyglądał na skłonnego do negocjacji
- Nie mamy map okolicy. Nie są i tak potrzebne. Na wschodzie są tylko skaliste pustkowia i plemiona groksów. Miasto ludzi za daleko żeby miało znaczenie.
Ravenfell nie interesuje się nami. za to Mistsummit może być dobre do złupienia.

- Mistsummit to małe miasto i do tego pod bronią

- Gdybyśmy mieli statek i potrafili nimi nawigować, można by napadać statki handlowe

- Tak, to jest plan, jednak trzeba nam ostrożności. Zapewnienia bezpiecznego zaplecza

- Mistsummit jest pełne kupców z Albii, a to oznacza bogactwa i produkują dużo broni. Zrobisz jak uważasz.

- Wszystko w swoim czasie bracie, w swoim czasie
Na teraz musimy zbadać wzgórza i labirynt w poszukiwaniu ich ukrytych bogactw
Złoto i srebro napędza ten świat, żal przepuścić taką okazję koło nosa
skoro sama się prosi o wykorzystanie

Najemnicy szykowali się do pójścia na odpoczynek, Ernlawr, bo tak miał imię Thrassianin, mówi, że za dwie godziny jego kucharz przygotuje obiad
- Są tam kruszce? To bardzo dobrze.

- Kwarc i żelazo, ale mam podejrzenia że jest tego więcej.

Wtedy jakiś Thrassianin przyniósł zwój z mapą.
- A faktycznie, mamy taką mapę. Zobacz, może wiesz że jest jeszcze miasto groksów na wyspie na wschodzie.


- Dobra mapa, jednak ogólna. Pozwoli nam się zorientować w większym świecie. Udam się do Ravenfell. Tam nabędę szczegółowe mapy jeśli je mają, a jeśli nie zlecę ich sporządzenie/. Załatwię nowych rekrutów i robotników do pracy. Na tą chwilę wstrzymamy się z podbojami. Nasze siły są niewielkie, a to źle. Szkoda, że wcześniej nie dane nam było paktować…
- Swoją drogą, Ernlawr, powiedz mi bracie, jak bardzo cenisz srebro i jak wyglądają wasze wierzenia pogrzebowe? Wierzycie w życie po śmierci?
Zaskoczony odpowiada
- O dziwne rzeczy pytasz. Nasza okropna rasa jest kreacją czarodziejów, więc nie mamy prawdziwej kultury, podpatrywaliśmy raczej zwyczaje Ashurian, poległych wojowników zakopujemy jeśli to możliwe.
- Jest coś o co chciałbym Ciebie zapytać bracie, lecz rzecz to trudna. Widzisz, osobiście wierze, że nic nie ma po śmierci, a ciało zgnije. Dlaczego to mówię? Cóż, mam namiar na alchemika który dobrze zapłaci za łuski Twoich poległych ludzi. Im i tak się nie przydadzą, a srebro srebrem. Gdyby płacił za serca ludzkie to sam bym wycinał moim poległym, ale ludzie… cóż, nie są w cenie, a tak możesz zarobić.

Ernlawr w gniewie uderzył łapą w stół. - Nie będziemy oddawać łusek jakimś ludzkim chciwcom.
Amias wybuchł gromkim śmiechem.
- Szacunek wobec swoich zmarłych. To lubię!
Po czym spoważniał
- Nie mniej, jeżeli chcemy zapewnić solidne zaplecze na przyszłe rajdy i wspólne wypady będziemy potrzebować srebra i złota, a ja potrafię negocjować dobrą cenę, jednak jak nie to nie. Prosiłbym żebyś to przemyślał bracie.

Po tych słowach dowódca Thrassian odszedł.

Po jadle i napitku Amias udał się na odpoczynek, by z samego rana i garstką ludzi zbadać pozostałe punkty orientacyjne w labiryncie skał.

Pierwszy z nich okazał się tylko skałami, a nie zabudowaniami. Drugi punkt natomiast okazał się pozostałościami małego osiedla górniczego. Dowódca znalazł tam fiolkę oleju, narzędzia, oraz zamkniętą pancerną szafę, której nie sposób było mu ją sforsować.

Następnie przyszła kolej na zawitanie do Ravenfell. Gdzie załatwił swoje sprawy i zrekrutował kilku cennych ludzi, w tym specjalistę od mechanizmów i pułapek, oraz najął geologów, kartografów i ekipy górnicze. Nie bez znaczenia było zakupienie trzech wozów zaprzęgowych do transportu dóbr oraz zapasu żywności dzięki którym byli w stanie przetrwać małe oblężenie.

Nie było Amiasa blisko dwa tygodnie od czasu kiedy wyruszył z fortu. W drodze powrotnej napotkał grupę wędrownych plebejuszy. Mieszczan i wieśniaków, których wioski i osiedla zostały zniszczone w trakcie wojny, a teraz szukają miejsca do osiedlenia i kogoś kto ich wyżywi. Wiedząc, że ludzie byli skarbem, Amicus zabrał ich ze sobą co spotkało się z wielką radością z ich strony.

Dotarł do Twierdzy jak z wybrzeża ruszał w ich kierunku oddział zbrojnych który wysiedli zapewne z statku zacumowanego przy brzegu morza, wraz ze swoim dowódcą i thrassianem na przodzie.. Nie zwlekając Amias poinformował Ernlawra o zbliżającym się zagrożeniu.

- Poczekajmy i zobaczmy czego chcą. - powiedział jaszczur
- Twój brat idzie z nimi. - zauważył słusznie Amias- Wysyłałeś kogoś?
- Bynajmniej. Nie wiadomo czy to od nas.
- Zatem czekamy, ludzie pod broń, lepiej być gotowym, niż zaskoczonym.
Thrassiani i najemnicy, wszyscy zebrali się na murach czekając na przybycie dwudziestki zbrojnych. Ci jednak rozsiedli się pod drzewami w pobliżu tajnego wejścia, a pod mury poszedł dowódca nieznanej grupy i jaszczur.

Ich przywódca przemówił w obcym akcencie:
- Amiasie, poddaj twierdzę. Dzisiaj jesteśmy sprzymierzeńcami łuskowatych i nie zawachamy się was wybić, niezależnie od tego czy jesteś z Kortugii czy bandyta.
Wtedy Ernlawr powiedział
- W tej samej godzinie kiedy zaczęliśmy rozmowy o rozejmie jeden z moich thrassian zrealizował plan awaryjny i popędził do Endhome wynająć oddział najemny z większości naszych oszczędności. Niestety wykiwałem cię człowieku.
- Razem mamy szanse osiągnąć wielkie rzeczy Ernlawr. Przemyśl to jeszcze. Z tymi ludźmi możemy łupić statki i napaść na Mistsummit. Okryjesz się hańbą tchórza i zdrajcy? Jesteśmy wojownikami i wy i my. A Mistsummit wieczorem będziel leżeć nam u stóp.
Jaszczurzy wódz wyglądał na rozmarzonego, kiedy Amicus mówił o tych napaściach.
Wtedy Ernlawr zawołał
- Celenosie, opłaciłem cię i mogę decydować jak chcę o tym co robić. Jednak nie ma potrzeby przejmować fortu. Lepiej połączyć siły i zrobić to co planowaliśmy od zawsze, pójść na cwanych kupców Mistsummit. Walka na tych murach zmarnuje ludzi.
- Ty głupi chciwcze, i tak się nie dogadacie, wasze gadzie mordy i ci ludzie nie będą przecież razem tu mieszkać. - argumentował wynajęty przez jaszczury ludzki wódz
Ernlawr popadł w zadumę na słowa Celenosa
- Żyliśmy w pokoju jak bracia, razem planowaliśmy podboje, czy to nie dowód tego, że razem możemy osiąnąć wiele i żyć razem ku chwale i bogactwu? - powiedział aktualny dowódca fortu do swojego “zastępcy” jaszczura.
- Tak, lepiej pójść na Mistsummit, potem zobaczymy.
- Dzielimy się jak bracia, po połowie mój przyjacielu. Niech Mistsummit spłynie krwią i ogniem, a my się wzbogacimy.
- Usłyszą w Albii, co zbiegli niewolnicy potrafią zrobić z ich kupiecką ekspedycją. A potem może nawet wrócimy do nich, na wyspy, i tam coś zwojujemy. - Inni thrassianie entuzjastycznie przytakiwali na słowa swojego herszta.
- Na potrzeby tej ekspedycji mówcie mi Kruku, niech kupcy z Albii myślą że to napaść ze strony Ravenfell. - powiedział jeszcze Amias.

I tak zostało postanowione postanowione. Albianie rozbili obóz na zewnątrz twierdzy i czekali aż będzie było gotowe.
Amias w tym czasie udał się do wieży do Arabelle pytać o wróżbę. Przesłanie kart było jednoznaczne: Bogactwo i zyski. Nie zwlekając udał się do swoich ludzi i dał rozkaz odpoczynku, a każdy z ludzi miał owinąć twarz bandażami i je poplamić. Mieli udawać rannych, tak, że jak będą podchodzić pod mury mieć szansę na dostanie się do środka w środku nocy.

Ze dwóch dróg wejścia, Amicus zdecydował się obrać niebezpieczną przeprawę przez labirynt cieni, któa w istocie do bezpiecznych nie należała. Podczas przeprawy thrassianie się potłuki na rumowisku, a później zaatakowała ich wyweryna. Szczęśliwie udało się zgładzić bestię nim ta dokonała szkód. Dowódca wiedząc, że wyweryny do rzadkich należą wyciął jej serce i odciął kolec jadowy. Cenne substancje alchemiczne jak by nie patrzeć.

Wieczorem zbliżyli się do Mistsummit, po przekroczeniu rzeki i małego odcinka lasu. Zwiad się udał. Milicja składała się z dobrze wyekwipowanego oddziału milicji, oraz rezerwy na drugi oddział. W murach mieli magazyny broni i pancerzy, które można było szybko wziąć. Dobre miejsce do obrony. Mieli tylko kilku łuczników. Wzmocnione drewniane drzwi jednak mogły być sforsowane dość szybko.

Co więcej, Amias wywnioskował, że atak będzie traktowany jako oblężenie. Mogło to długo potrwać z okazyjnymi szturmami na mury. Dobre kilka tygodni. Chyba że inaczej dostaną się oddziały za mury.

Albianie i Thrassianie doradzali oblężenie z tym, że jest szansa, że w 2 tygodnie się uda. Równie dobrze, można było poszukać klucza do drzwi w murach, zabić okolicznych strażników. Tylko, że to mogło trudne, ale przez ten czas nie powinni zdążyć sprowadzić posiłków.

Wraz z oddziałem Albian i swoimi ludżmi Amicus podszedł do bram, Thrassianie czekali ukryci w pobliżu. Jak już znaleźli się pod bramami zakrzyknął.
- Kapitan Amarmosh przysyła pozdrowienia. Jesteśmy oddziałem Ravenfell, ma po nas przybyć statek “Krwawa Róża”. Wpuśćcie nas, bo ziąb tu kurewski, a chcemy się ogrzać. Moi ludzie potrzebują odpoczynku i medyka, Thrassianie pocharatali moich ludzi, ale już po ścierwojadach. Wisicie nam przysługę! - Było ciemno więc nie widzieli nic poza sylwetkami. Plan był prosty. Dostać się do środka, zgładzić straże i otworzyć wrota. Potem, Thrassianie wbiegną i rozegra się decydująca walka.

- Noca nikogo nie wpuścimy! Ale dowódca zawołał z dołu, że rano będziecie mogli wejść jak zobacze wasze facjaty. - odezwał się strażnik na murach.

- Dajże spokój! - wybuchnął oburżony Amias - Moi ludzie są ranni, a nie wiemy ile tych bestii jest jeszcze w okolicy! Zostawisz nas na pewną śmierć?!
Dowódca straży wyszedł im na spotkanie, a strażnik rzucił0 koło nich pochodnię aby was lepiej widzieć.
To zobaczeniu na własne oczy “rannych i okrytych bandarzami” zdecydowano się ich wpuścić i wtedy rozegrała się nierówna potyczka w wyniku której Amicus stracił jednego człowieka. Drzwi zostały otwarte, a thrassianie wbiegli do środka. Niestety zaalarmowane siły milicji już zaczęły zachodzić ich murami z obu stron. Dowódca dał znak wycofać się w głąb miasta, by odciąć im możliwość oflankowania mu podległych sił.
Widać bogowie wojen jeżeli jacyś istnieli łaskawym okiem spojrzeli na połąćzone siły ALbian, Thrassian i niewielkiej grupy najemnej. Bitwa trwała zaledwie kilka minut i już zdziesiątkowane siły milicji rzuciły się w popłochu do ucieczki.

Amias Amicus nie czekał. Dał rozkaz zabezpieczyć port plądrując co popadnie po drodze. Na pierwszą linię poszły sklepy i ich dobytek, potem magazyny. Wszyscy wiedzieli co co robić, zostali wtajemniczeni w plan zawczasu - dobyć statek i odpłynąć, paląc dwie łajby za sobą, co by straże i żeglaże byli zajęci gaszeniem płomieni a nie pościgiem. Żeglarze to solidarny lud, będą ratowć łajby zamiast rzucać się w pościg.

Przydział łupów Amiasa był następujący 400s w monetach, 450s w klejnotach i tyle samo w dobrach zmkniętych w dwóch ciężkich skrzyniach, oraz statek żaglowy, niewielki, ale zawsze. Wiedząc, że statek i skrzynie oznaczały dowody rzeczowe postanowił ukryć łajbę przy w raku w labiryncie skał, a skrzynie zakopać. Ernlwar natomiast ukontentoway zdobyczą odpłyną z Albianami i swoimi ludźmi na wyspy. Kiedy wrócił do fortu okazało się, że kartografowie wykonali mapę, którą to niezwłocznie przekazał geologom by nanieśli na nią odkryte złoża. Dostali prykaz by najpierw zbadać wzgórza wokoło twierdzy. Choć była mniejsza szansa na złoża potrzebował więcej ludzi, by zapewnić im ochronę w labiryncie skał.

Pierwszą osadę zdecydował założyć przy drodze. Dobry punkt blisko skalistych wzgórz i lasu. Łatwy do obrony ze wzglądu na bliskość do twierdzy, oraz logistycznie korzystny, gdyby miało tu wyrosnąć w przyszłości miasto handlowe z Ravenfell i okolicznymi osadami. Skrzynie ze zrabowanymi dobrami zakopał, jako że był to dowód rzeczowy, a nie chciał powiązań z wypadem na Mistsummit. Następnego dnia udał się do Miasta Upadłego Kruka, gdzie spotkał się z Amarmoshem, kapitanem tamtejszej straży. Od niego też dowiedział się, że Fort który zajmowali Thrassianie należał prawnie do Corvis. Wiedząc, że sam ma niewielkie sznase poprosił go o wypisanie listu polecającego. Podobny list wziął również od Lorda Linden’a który po odrobinie przekomarzania i marudzenia wystawił stosowne referencje. Zamówił również kowadło dla nowej osady, które miało dotrzeć na miejsce w przeciągu paru dni. Nie zwlekając udał się do Corvis.

W drodze spotkał obóz traperów, którzy za drobną opłatą przeprowadzili go skrótem przez gęste lasy. Zaoszczędził w ten sposób dzień drogi. Na miejscu udał się do Rady Miasta Corvis, gdzie po godzinach spotkań z urzędnikami i wykorzystując wszystkie swoje umiejętności i zdolności, oraz legitymując się listami polecającymi dostał stosunkowo niewielki podatek. Zaledwie dziesięć procent, ale wiązało się to z oddaniem się pod protektorat i jurysdykcję Barona, którego związek z kobietą Ludzi Morza był kontrowersyjny.

Po tym, udał się do punktu handlowego Białego Oka, gdzie nie znalazł wprawdzie nic dla siebie, ale powiadomił ich o śmierci ich człowieka, Cadmen’a i powiedział, że przybył tylko oddać to co należało do nich. Po tych wydarzeniach, zarezerwował pokój dla siebie i swoich ludzi w zajeździe o wdzięcznej nazwie Shigga pod Włócznią prowadzonym przez weterana wojen. Od niego też dowiedział się, że o najlepszych choć droższych najemników, ale za to gotowych na każdą ekskapadę i wyszkolonych solidnie można było spotkać u Szkarłatnych Wilków których polecał.

Wieczorem zjawił się na targu, gdzie miał miejsce nocny targ. Było jeszcze widono. Pośpieszył się widać i wtedy jeden z ludzi jakiegoś szlachcica szczuty przez niego staną na przeciw niego gotowy do walki. Amias zaatakował pierwszy, lecz ten zwinnie uniknął ciosu. Nim jednak zdążył zaatakować jeden z ludzi Amicusa wszedł między niego a żołdaka szlachcica i ciął go z góry na dół odcinając rękę i zagłąbiarąc się w tors. Szlachcić wraz ze swoimi pomagusami i sługami uciekł w popłochu krzycząc. Wtedy zaczęła zbliżać się straż miejska. Dowódca nie namyślał się. Wraz ze swoimi ludzmi rzucił się do ucieczki w ciemne alejki miasta. Kiedy wrócił na targ była już noc. Nocny targ został otwarty skąpany w karmazynowy świetle lamp. Tam też, Amias spotkał alchemika Białego Oka u którego nabył za nie małe pieniądze specjalistyczny zestaw do otwierania zamków i analizowania magicznych przedmiotów i zwoi dla czarodzieja, oraz dopłacił trzykrotnie większą sumę za amulet przeciwko chorobom, magicznym i zwykłym, oraz Pladze. Kosztowało go to jednak oprócz surowej monety kolec jadowy wyweryny. Ten magiczny przedmiot miał być gotowy do odbioru za pięć tygodni w punkcie handlowym Białego Oka. Wiedząc, że dość już wydał, więcej niż zamierzał, udał się ze swoimi ludźmi do zajazdu odpocząć.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 29-05-2015 o 16:44.
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172