22-05-2016, 19:15 | #21 |
Reputacja: 1 | Jak grom z jasnego nieba na ramię Ivana spadła pięciotonowa dłoń , która jeszcze bardziej zaburzyła , i tak zaburzoną od alkoholu , równowagę i Smyk runął na zielony skwerek obok swojego towarzysza Artura . Nie wiedział kto to był , nie wiedział gdzie był choć miał dobrą orientację w terenie . Chłód trawy jeszcze bardziej go ocucił i zdołał powierzchownie ocenić sytuację - Jego przyjaciel ledwo żyje z gębą w trawie ,a przed sobą ma trzech wściekłych ,zbrojnych mięśniaków ,z którymi musi sobie jako tako poradzić ,bo inaczej pójdą do aresztu. Jego pomysł , który stosuje od lat kiedy jest pijany to , zgrywanie głupa i nowego w mieście . Umysł mu nie pomagał ,a w przeciągu kilkunastu może kilkudziesięciu sekund musiał sklecić jakąś gadkę ,bo inaczej źle to się dla nich obu skończy . Ivan wstał i robiąc poważną minę wydusił z siebie zdanie - Paaanie Whładzo , my thutaj z kolegą za bahdzo zabalowaaali . Kholega miał poprawiny i postanowiliśmy z kolegą wracać do domu , do dzielnicy phortowej , bo on khapitan i ma niedaleko dhom, bo phora jjjuż późna ,ale ja za ch.cho..cholere nie wiem ,gdzie ta dzi..e dzielnica jhest. Paaanie Władzo ch..chyba Pan nie chce nas w thaki dzień do pierdla wshadzać , jhak nam Pan wskażę droghę to ja pójdę tutaj z kholegą do domu . Jheszcze się Panu kończy zmiana , chcę się Pan jeszcze nami zajmować? Myy my muchy nawet nie skrzywdzimy. Po czym zakończył zdanie i z litością w oczach patrzył na dowódcę patrolu . Wszystkie siły zmarnował na tą godną poety wypowiedź i żadnej już nie skleci . Spojrzał na swojego towarzysza , który do gadatliwych , w tym stanie , nie należy i usiadł przy nim na skwerku czekając na werdykt służb porządkowych. |
26-05-2016, 13:08 | #22 |
Reputacja: 1 | O ile sam upadek nie był dla Artura czymś wyjątkowo przyjemnym, trawa na której wylądował już tak. Była ona zdecydowanie miększa od jego łoża, a wędrówka przez miasto zmęczyła go na tyle, iż sen wydawał się być najrozsądniejszym rozwiązaniem. Niestety, najpierw chciał przeszkodzić mu w tym Ivan, a potem straż miejska i o ile nie miał nic przeciwko Smykowi, to tych drugich wolał unikać. Ku szczęściu obu towarzyszy rozmowę wziął na siebie Ivan, a więc w ogóle do niej doszło. Z resztą w jej trakcie Aras, a właściwie Kapitan Aras, dowiedział się o sobie kilku nowych, aczkolwiek ciekawych rzeczy. Słuchał jej jednak jedynie jednym uchem, gdyż większość swojej uwagi skupił na bacznej obserwacji terenu. Wymówka Smyka była dobra, ale w razie jej niepowodzenia myślał on już o ewentualnej drodze ucieczki. Co prawda plany te nie wybiegały poza jego pole widzenia, ale grunt to było dola Artura pierwsze 10 metrów - "Potem będę improwizował" - Dochodziła jeszcze kwestia jego stanu i ewentualnych problemów z koordynacją, ale plączące się nogi dodawały mu nieprzewidywalności. Aras spojrzał w stronę dowódcy patrolu i Smyka. Pomysł ucieczki wydawał mu się nienajgorszy, ale o wiele bardziej odpowiadało by mu powiedzenie się rozmowy właśnie tej dwójki. |