Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2008, 06:19   #271
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Elf nie spuszczał oka z odpowiadającego, jak śledczy w czasie przesłuchania.

- Czy po otwarciu bramy Orendilowi i wpuszczeniu go do miasteczka, ktokolwiek ją zamknął z powrotem? Zostały wystawione straże?

Coś najwyraźniej nie dawało spokoju Noldorowi ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 07-11-2008, 16:13   #272
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Niewiele tutaj pomogę…- powiedział spokojnie Sokolnik- Do Bree dotarłem już po starciu z upiorami, zastając w mieście tylko krzykliwy tłum mieszkańców. Jak chyba każdy z nas „Pod Kucykiem” znalazłem się przypadkiem. Po prostu szukałem schronienia przed deszczem- przerwał na chwilę, jakby próbując sobie wszystko dokładnie przypomnieć- Tak jak ciebie Galdorze, nawiedzają mnie wątpliwości dotyczące pana Orendila. Niestety nie dane mi było nawet dobrze z nim porozmawiać… Co nie znaczy, że nie mogę tu pomóc- uśmiechnął się- Ja z nim nie rozmawiałem, lecz on „zaprzyjaźnił się”- przypomniał sobie słowa czarodzieja- z Avargonisem.

Po chwili zastanowienia spojrzał na gospodarzy.
-Jeżeli któryś z was, dostojni elfowie potrafi porozumieć się z moim przyjacielem, może to pomóc w rozwianiu wątpliwości nie tylko Galdora, ale także mojich i innych tu zgromadzonych- w tym momencie jego wzrok padł na Rohirrima, przypominając sobie ich rozmowę na szlaku.

-Jeśli zechcecie porozmawiać z Avargonisem, który tamtej nocy prawdopodobnie jakiś czas krążył nad Bree i mógł coś zauważyć, wystarczy słowo a go przywołam- powiedział, przelatując wzrokiem po zgromadzonych- Innej pomocy niestety nie jestem w stanie zaoferować.
 
Zak jest offline  
Stary 08-11-2008, 13:12   #273
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
No pięknie. Teraz dopiero się zacznie. - Sam nie wiedział, czemu ale zaśmiał się głośniej niż zamierzał. Napotkawszy wzrok przedmówcy pokręcił głową przepraszająco.

- Wybacz Manfennasie. To nie z Ciebie, a z siebie się śmieję. Czegoś tu nie rozumiem i dlatego nie powinienem się odzywać. Ja też Orendilowi nie ufam, ale... - "elfom specjalnie też nie" samo nasuwało mu się na usta - pewnych rzeczy po prostu się nie robi. A co do Twojego pytania Galdorze, to nie pamiętam czy furtę zamknięto, czy nie. Na pewno jednak nie było nikogo tak nadgorliwego coby na straży miał tej szczególnej nocy zostać. Tak czy inaczej jednak Bree nie jest z tego co widziałem z każdej strony otoczone ogrodzeniem i dostanie się tam, naprawdę nie wymaga otwartej furty.

Usiadł z nadzieją, że nie będzie musiał już więcej wstawać i sięgnął po dzban, który przy Szramie zdążył stać się już cokolwiek lekki.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 08-11-2008, 21:59   #274
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor z niewzruszonym obliczem słuchał odpowiedzi młodzieńca. Nie pokazał po sobie, że dotknęły go wypowiedziane i niewypowiedziane słowa Haerthe, który absolutnie nie pomógł mu w rozstrzygnięciu dylematu, który musiał zostać rozstrzygnięty.

- Dziękuję, przyjacielu. - skinął głową w kierunku Rohirrima - Szkoda, że nie pamiętasz tego szczegółu. To wiele by wyjaśniło. - odwrócił się do Thule - Nikt lepiej od Ciebie w tej Dolinie nie rozumie przyrody. Czy mógłbyś? - kiwnął głową w kierunku Manfennasa, po czym popatrzył na Szramę, który jak zwykle odsunął się od stołu i siedział, nie rzucając się w oczy, w kącie. - Panie Szramo, czy mógłby pan opowiedzieć, jak pan zapamiętał wydarzenia tamtego wieczoru? Zdaje się, że po wszystkim pan Orendil zajmował się panem.
 
Smoqu jest offline  
Stary 09-11-2008, 22:30   #275
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Zamiast odpowiedzieć, szary elf podniósł nieco głowę. Tak jak się spodziewał, albo i dostrzegł to wcześniej, wierny przyjaciel Manfennasa krążył przy samym oknie. Thule złożył usta jak do gwizdu, lecz jedynie Galdora dobiegł lekki dźwięk na granicy słyszalności. Sokół z gracją usiadł na krawędzi okna i ciekawsko zajrzał do środka. Cofnął główkę, zastukał pazurami po kamieniu i wleciał do środka. Thule gwizdnął jeszcze raz, a ten wylądował na stole, z zainteresowaniem badając nowe zjawisko. Chwycił go nawet dziobem, za zdobioną klamrę przy płaszczu. Rozbawiony elf odsunął głowę ptaka dwoma palcami. Pochylił się nad nim i szepnął. Nie był to szept, który dałoby się zrozumieć. Przypominał szelest niesionych wiatrem jesiennych liści. Zwierze wydało z siebie ciche, gardłowe gruchanie. Thule powoli pokręcił głową, cały czas nie tracąc kontaktu wzrokowego. Sokół zamknął jedne ślepie, potem drugie. Potem powtórzył gest sindara. Ten pokiwał teraz głową. Delikatny uśmiech rozpromienił jego piękną twarz.

- Więc jak? Tak, ale nie? Cóż to znaczy?

Sokół wydał z siebie pisk. Niezbyt głośny, lecz donośny, dość nostalgiczny. Elf znów pokiwał głową, ze zrozumieniem. Znów zaszeptał. Zdawałoby się, że nie uzyskał odpowiedzi, ale kontynuował.

- I nic więcej mi nie powiesz? Ani śladu zła i skazy w tym naszym Orendilu?

Teraz jedynie niezwykły refleks elfa sprawił, że sokół kłapnął dziobem w powietrzu, zamiast ugodzić go w palec. Avargonis rozszerzył skrzydła i odleciał w kierunku okna, strącając po drodze kilka naczyń ze stołu. Odświętne stroje nie były jednak najlepszym pomysłem. Na szczęście elfie arkana krawieckie pozwoliły zachować im przyzwoity wygląd.

Thule rozłożył ręce. Nadal z tą samą ciepłą miną. Mówił spokojnie, nie podnosząc specjalnie głosu. O zmartwieniu świadczyły tylko zmarszczone brwi.

- Doprawdy nie wiem co o tym myśleć. Polubił tego Orendila tak, że złego słowa na niego nie powie. Bardzo podobało mu się, gdy szukał śladów wraz z tym czarodziejem. Czuł się wolny. Tak wolny jak, bez urazy Manfennasie, nigdy. Myślę, że to magia Orendila tak na niego zadziałała. Użyta celowo lub nie. Z dobrymi intencjami lub bez. Gdy powiedziałem tak, ale nie, opowiadał mi o mgle. Zapytałem czy miał coś z nią wspólnego. Tak, ale nie. Nie wiem co o tym sądzić... Może to, albo ten, który sprowadził mgłę miał coś z nim wspólnego? Jak zły brat. Pokrewne mu przeciwieństwo. Wspominaliście o jakimś czarnoksiężniku. Hmmmmm.... - Potarł ręką brodę i na tym skończył wypowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 10-11-2008 o 11:17.
Keth jest offline  
Stary 09-11-2008, 23:29   #276
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Szrama spokojnie ostatni raz przewlókł rzemyk, ściągnął i z namaszczeniem splątał w węzełek. Dopiero wtedy podniósł głowę ale po to tylko, żeby przez moment zadumać się nad czymś głęboko, spojrzenie zawiesiwszy gdzieś za Narfin, jakby nieświadom tego, że większość z obecnych również takowe posiada i w tej chwili mierzy go nim uprzejmie jeszcze acz niezbyt już cierpliwie.

Kto niekorzystną doń miarę przykładał, już widział, jak to ze złośliwości i dla kpiny udaje i odpowiedź odwleka.

A Szrama wreszcie głowę znowu pochylił i szaprnąwszy szybko, tak jak i rzemyk, ich cierpliwość, zerwał. Szczęśliwie uprzejmy Thule zabrał się za spełnianie prośby Galdora znacznie mniej opieszale. I nieporównanie ciekawiej...
 
Betterman jest offline  
Stary 10-11-2008, 09:44   #277
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor na próżno czekał na opowieść człowieka, którego nagle opanowała przemożna chęć nawlekania rzemyka, co czynił z niezwykłym u niego namaszczeniem. Ciężka cisza zawisła nad stołem w altanie, którą szczęśliwie przerwał Thule, gdyż okazało się, że skrzydlatego przyjaciela Manfennasa wcale nie trzeba było wołać. Słowa Sindara wprowadziły pewien porządek w rozbiegane myśli Noldora.

Ludzie mogą kłamać, zapominać i przeinaczać. Jednak zwierzęta nie są pokrętne. U nich sprawy są proste i oczywiste. Może to ja przesadzam? Nie, wolę przesadzić, niż sprowadzić większe nieszczęście na całe Śródziemie.

- Dzięki Thule. Twoje domysły nie są zbyt dalekie od prawdy. Wysłuchajmy jednak, jak ten wieczór zapamiętał pan Szrama.

Odwrócił się do Szramy i zawiesiwszy na nim wzrok podniósł lekko brwi. Wyraźnie było widać, że jednak oczekuje na opowieść ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 11-11-2008, 23:36   #278
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Podchwycił spojrzenie elfa i odwzajemnił, najpierw bliźniaczo, potem zmrużył oczy i skrzywił wargi w ulotnym uśmieszku. Schylił się jeszcze po urwany rzemyk, potem potarł nos dłonią i zaczął wreszcie mówić.

- Sporo... sporo się zdarzyć musiało... że mnie panem zrobiło. Teraz... to się i tak siedzieć nie godzi.

Wstał, założył kurtkę, ręce na piersi skrzyżował, żeby poły przy sobie utrzymać i tylko się skrzywił boleśnie, kiedy świeży ścieg się z żywym ciałem przywitał.

- Mniej możny, ale i dziurawy mniej byłem... He he... A wieczór był - jak się już powiedzieć zdąrzyło - mglisty, zimny, chwosta nie wart... Ha, obrzydliwy, że tylko, choćby i przez furtę otwartą czy nawet drągami zapartą - Tu kiwnął Galdorowi głową - pod Kucyka uciekać. Tam też wpadł przerażony imć Erad, stróż, co furtę winien zawierać - tu znów skłonił się nieznacznie Galdorowi - i odmykać, wedle swego rozumu, człek niemłody, ale od tamtego wieczoru ledwie białowłosy. Zafrasował wielce ową przemianą Butterbura i towarzystwo w ogóle... Co też tę miało zaletę, że zaraz się co... eee... mężniejsi pod karczmarzowym przywództwem wybrali zbadać, co biedak we mgle widział i słyszał, pozostałym więcej powietrza, a Eradowi jeszcze coś ku pokrzepieniu zostawiwszy... Co znaleźli, nie wiem, poza starym cudakiem, który przywiódł ich na powrót do karczmy, jakby od początku całej wyprawie przewodniczył a okolicę znał lepiej niż włąsną du... - niż własną. Zjadł, wypił, przedstawił się i wszystkich do ognia zgoniwszy, odpowiedzieć wreszcie raczył na pytania. Ale osobliwie - bo gadaniem dziwnym w sztuczki czarodziejskie do tego ubranym. Z dymu figury kreślił w powietrzu i mówił coś o angmarskich magikach, starych czasach, kurhanach i duchach. Bardzo się w tej opowieści rozsmakował, widać cieszyło go, jak wszystko w gospodzie milczy... Na koniec po oczach świecidełkiem jakimś błysnął, a do tego zaraz się płomyki wychudzać zaczęły, ogień ziębnąć... Heh, po mojemu stary cudak dla tego błyśnięcia... z jasnego światło... wyrzął... Gdzieś tam na zewnątrz krzyk koni poszedł... wrzask... skomlenie... skrobanie... Rohirrim - Wskazał głową - do drzwi pobiegł, karczmarz nie puszczał. Bałagan się zrobił. Ciemno, że za własnym... własną dłonią macać trzeba... Stary coś krzyczał, ogień na moment buchnął, jakby kto krasnoludzkiej chlusnął, a drzwi trzasnęły... Nic dziwnego, że pociągnęło po krzyżu. Coś rzuciło starego do środka, choć nie wiem, kiedy wyjść zdążył. Dość, że się na nowo do walki sposobił i ognia domagał. A ognia nikt nie wzniecał, może nie mógł, bo się na nowo po karczmie rozlał zielony blask starego. Jakaś zła pieśń zabrzmiała a z nią straszny chłód przyszedł. Miałem rozpałkę, Butterbur pod ladą chował czystą, że tak powiem - Kiwnął z uznaniem Balthimowi - moc, istny, he he, płomień zachodu, tylko przyzwoitego opału i krzesiwa brakło. Ale że upiorom się czekać nie chciało... to przyszło się im sparzyć na gorącym kąsku. Dobrze się palą. I mocno rzucają...

Odchrząknął i podrapał się w potylicę. Potem skłonił się Galdorowi.

- O przepędzeniu straszydeł to już wy, panie, więcej wiecie, bo to wasza robota. Ja tam życie swoje na postronku za sobą ciągnąłem ile siły, a siły tej byłoby mało, żeby nie wasze staranie i Orendila z Isengardu śmierdzące mazidło. Więcej mi chyba tam cierpienia zadał, niż sam niewinny płomyczek i chyba dla osłody w męczarniach sekret rzeczywiście zdradził... - Głos tajemniczo zawiesił ni to na wspomnienie boleści, ni to dla ciekawości słuchających spróbowania...

- Że jak nic trzeba będzie się tym kłopotem zająć, a ten, kto upiora podsmażyć zdołał, winien się nad swoim udziałem w przedsięwzięciu zastanowić. Choć słów dokładnych nie pomnę.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 12-11-2008 o 00:31.
Betterman jest offline  
Stary 15-11-2008, 22:43   #279
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor milczał dłuższą chwilę po zakończeniu opowieści przez Szramę, jakby trochę nieobecny, zamyślony. Opowiadający stał jeszcze chwilę niepewnie, ale nie widząc żadnej reakcji elfa, cofnął się i usiadł na swoim miejscu. Ten ruch jakby obudził słuchającego, który w końcu podniósł się i powiedział.

- Dziękuję bardzo za tę opowieść, panie Szramo.

Popatrzył na zebranych przy stole w altanie.

- Cóż, moje wątpliwości nie zostały rozwiane. Jest kilka szczegółów, które poważnie mnie niepokoją. Być może przesadzam z moją podejrzliwością, ale słudzy ciemności są przebiegli i potrafią się doskonale maskować, gdy jest im to potrzebne.

Przerwał na chwilę, zbierając myśli.

- Tego wieczora podążałem w kierunku Bree, aby sprawdzić, czy w tej okolicy również zaczęły grasować bandy orków. Gdy tylko wyjechałem z lasu przy Komarowym Bagnisku, moją uwagę zwróciła gęsta mgła, która zalegała nad miasteczkiem. Pospieszyłem w jego kierunku wyczuwając, że dzieje się coś złego. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, była otwarta brama. Nie wyważona, po prostu otwarta. Haerthe powiedział, że ostatnią osobą przejeżdżającą przez nią przed atakiem był Orendil. I to jest dla mnie dziwne, że osoba, która bez wątpienia wiedziała o zbliżającym się niebezpieczeństwie, nie powiedziała, żeby ją zamknąć. - Noldor odwrócił się do Rohirrima - Nie jest prawdą, że było to bez znaczenia. Pozostawiając otwarte wrota wręcz zaprosiliście napastników do środka. Te upiory, jak słusznie zauważył czarodziej, żywią się strachem, zaś boją się światła i hartu ducha. Orendil nie zrobił nic, żeby was podnieść na duchu, a jego opowieść przy kominku w gospodzie bardziej mi wyglądała na straszenie i osłabianie waszego morale. Nic dziwnego, że zjawy tak łatwo i szybko się do was dobrały. Następna sprawa to mgła. Zalegała przede wszystkim nad miasteczkiem. Dlatego sądzę, że źródło jej było niedaleko, a może nawet w samym Bree. I w końcu Orendil bardzo szybko pozbył się nas z okolicy, wysyłając po księgę do Elronda, jakbyśmy byli niepożądanymi gośćmi w okolicy. I znów po prostu nastraszył wszystkich opowieścią o upiorach, więc mieszkańcy skwapliwie podchwycili ten pomysł. - Galdor oparł się o stół, lekko nachylając się w kierunku słuchających. - Nie będę ukrywał, że nawet dla mnie argumenty, których użył Orendil, były przekonujące. Jednak w podróży miałem chwilę czasu, aby przemyśleć całą sytuację. I zacząłem dostrzegać pewne fakty w nieco innym świetle. Mój niepokój się wzmógł, gdy natknęliśmy się na bandę górali przy Amon Sul, a później na orki przy Ostatnim Moście. Wyraźnie podążali oni na zachód, czyli w kierunku Bree. Zaś największe wątpliwości mam po przeczytaniu księgi, po którą zostaliśmy tu przysłani. Nie znalazłem w niej informacji, które spodziewa się znaleźć Orendil. Jestem natomiast pewien, że ktoś może jej użyć do uzyskania wiedzy, jak stworzyć Pierścienie Władzy. A ta umiejętność może w złych rękach wyrządzić wiele krzywd. I obawiam się, że te krzywdy mogą być o wiele poważniejsze niż ... - zawahał się na moment - ... niż problem z upiorami. W świetle tych wszystkich faktów mam wątpliwość, co do intencji Orendila. Przemawiają na jego korzyść jedynie odczucia przyjaciela Manfennasa. Ale mógł on zostać oszukany.

Noldor wyprostował się i popatrzył na wszystkich zebranych.

- Jeśli macie jakieś uwagi, albo inne zdanie, to mówcie, proszę.

Po czym usiadł.
 
Smoqu jest offline  
Stary 16-11-2008, 15:08   #280
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Narfin siedziała przy stole jakby nieobecna, nie tknęła nawet kielicha nie mówiąc już o jedzeniu... Wpatrywała się w okno, jakby tam usiłowała znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nawet pojawienie się Avargonisa nie zdołało wyrwać jej z zamyślenia.

Lecz tylko pozornie zdawała się być we własnym świecie. Gdyby ktoś przyjrzał się jej dokładniej, ujrzałby w zmrużonych oczach jasną iskrę. Strażniczka z niebywałym skupieniem chłonęła każdy szczegół opowieści wędrowców. Do tej pory o całym zajściu wiedziała tylko tyle, ile Galdor. O więcej nie pytała, gdyż uznała, że to wydarzenie nie miało związku z zaginięciem jej brata... Teraz powoli rodziło się w jej sercu przeczucie, że znając odpowiedzi szukane przez drużynę znajdzie również te, które tak pragnęła znaleźć sama.

Nie słuchała tylko uszami. Całą sobą chłonęła każdą najdrobniejszą zmianę nastroju, każde niedopowiedziane słowo, każdą myśl. Nauczyła się czytać z tonu głosu i ta umiejętność doprowadzała ją do przerażających wniosków, które po nadzwyczaj rozbudowanym przemówieniu Szramy ujął w słowa Galdor.

"- Jeśli macie jakieś uwagi, albo inne zdanie, to mówcie, proszę."

Po tych słowach zaległa głęboka cisza. Dopiero teraz Narfin, jakby obudzona z głębokiego snu, rozejrzała się po biesiadnikach. Żaden ze zgromadzonych nie zwracał już uwagi na posiłek. Nawet hobbici wpatrywali się ze zgrozą w elfa, rzucającego tak śmiałe oskarżenia. Tylko Szrama zdawał się nie zwracać na niego uwagi, pogrążony we własnych rozmyślaniach...

Gdy wstała, miała wrażenie, że cały świat skupia się na niej i czeka na jej słowa. Zawahała się przez moment. Przecież nie miała prawa się w to wtrącać... To nie jej sprawa, nie jej dom... Ale czy to naprawdę tak? Czy ta sprawa rzeczywiście jest jej tak obojętna? Wzięła głęboki oddech i jeszcze raz rozejrzała się wokół.

- Wiem, że mnie tam nie było. Nie spotkałam tego całego Orendila i nie wiem, jakie wrażenie wywiera na ludziach przy rozmowie. Jednak słuchając waszych opowieści zauważyłam, że żadne z was mu nie ufa. Wspomnienia macie mgliste, niedokładne, niepewne... Kiedy był blisko, byliście gotowi zginąć walcząc u jego boku. Teraz wydaje się wam dziwne to całe zajście i nagłe wybawienie w postaci czarodzieja... Chyba już wszyscy słyszeliście, że mój brat zaginął. Tej samej nocy, kiedy mgła nawiedziła wasz dom, do mnie przybiegł wierzchowiec Boranda. O łęk siodła zaczepiony miał klejnot - tu podniosła swój wisior wysoko tak, aby zalśnił krwawo w świetle słońca - teraz ma barwę zakrzepłej krwi, jednak kiedyś miał kolor bursztynu... Ten wisior mój brat odziedziczył po babce i miał go dać swojej wybrance. Ja wiem, że on już nie żyje - przez chwilę w jej oczach i głosie pojawiły się łzy - i dlatego klejnot przyszedł do mnie... i dlatego odśpiewałam tej nocy lament nad duszą Boranda...

Przerwała na chwilę i wpatrzyła się w okno obserwując bezwiednie szybującego sokoła. Kiedy podjęła opowieść, jej oczy były już suche a głos melodyjny.

- Jeśli tylko będę mogła, pomogę wam ocalić wasz dom. Czuję... wiem... że nasze zagadki są ze sobą powiązane. A ja bardzo chcę się dowiedzieć w jaki sposób.

Ostatni raz rozejrzała się po altanie skinąwszy głową Galdorowi na znak, że skończyła. Następnie zajęła swoje miejsce odruchowo sięgając po kielich...
 
Viviaen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172