Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2009, 16:26   #171
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Szukaj...
Fufi pisnął pilnie, po raz kolejny wczuwając się w rolę psa tropiciela. Nizzre skupiła wszystkie zmysły i myśli na poszukiwaniach zaginionego elfa. Do tego była stworzona. Bronić.
„Na pewno nie jest jeszcze za późno...”
Przystanęła, zdziwiona, słysząc że ktoś biegnie, próbując ja dogonić. Obejrzała się, Szamil podbiegł do niej.
- Nie odwracaj się tyłem i nie odchodź.
- Szamilu – uśmiechnęła się pocieszająco. – Przecież beze mnie też świetnie dacie sobie radę! Skoro twierdzisz, że sam jesteś Stwórcą, lub Uzjel nim jest, niech łodzią płynie na przykład Barbak, sam. Jędrzej zostanie w kręgu, ty, lub Uzjel, i Kall`eh, będziecie go strzec. Albo, skoro wszyscy zgadzamy się że Jędrzej jest godny zaufania, niech Jędrzej płynie łodzią, sam! To najlepsze wyjście! Reszta zostanie pilnować kręgu, co wtedy może się stać? Trzech na Stwórcę! Dacie mu radę! – mrugnęła pokrzepiająco. – Jeszcze niedawno chcieliście płynąć wszyscy i zostawić tylko jedną osobę w kręgu! Jeśli chodzi o Fufiego... może z wami zostać. Fufi, odstaw drowa w bezpieczne miejsce i zostań tutaj. Dam sobie radę! – poklepała smutnego pająka. – Muszę znaleźć tego elfa – powiedziała poważnie. – Może on też zobaczył błędne ogniki!
- Wróć, to Ty zdobyłaś Błysk Kłów i to Ty musisz go przetransportować. Już tłumaczę dlaczego...
- Ale...?
- Isendir nie żyje, zginął.
Nizzre skamieniała, zastygła w zupełnym bezruchu, z otwartym szeroko okiem i rozchylonymi ustami. Czuła, jak przez jej ciało, nerwy i krew przebiegł ognisty, paraliżujący piorun.
- Nie ma szans z dwójką wojowników, szczególnie takim z duszami.
Nie dało się opisać wyrazu twarzy elfki. Zgroza, szok, nieziemska wściekłość, rozpacz, furia...
Nizzre wzięła błyskawiczny, siarczysty zamach i z całych sił trzasnęła Szamila w policzek.

Zadała cios z taką siłą i wściekłością, że elf zachwiał się aż i wykonał krok w bok. Widziała porażające zdumienie w jego oczach i niedowierzanie. Zacisnęła gniewnie pięści.
- Wiedziałeś...? – syknęła niemal bezgłośnie. – I nic nie zrobiłeś...?
Odwróciła się, ruszyła w las. Fufi ruszył za nią, ale zabraniająco zatrzymała go gestem ręki. Pająk został zatem.
- Jeśli jest za późno, przynajmniej go pomszczę... I kto ci powiedział, że jestem tu po to, by zdobywać Dusze...? – wycedziła, podnosząc wzrok i spoglądając w mrok nocy, który rozstąpił się przed nią.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 10-04-2009, 16:50   #172
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Policzek wymierzony w twarz zabolał, bardziej niż ciosy zadane przez Berithiego, bardziej niż użycie mocy, bardziej niż cokolwiek. Cofnął się.
-Wiedziałeś...? I nic nie zrobiłeś...?
-Ogłuszyli mnie, co miałem zrobić. Odzyskałem przytomność dopiero jak Wy przyszliście.
-Jeśli jest za późno, przynajmniej go pomszczę... I kto ci powiedział, że jestem tu po to, by zdobywać Dusze...?
-Więc jesteś tu po to by ratować nieznajomych?
W głosie elfa brzmiało autentyczne niedowierzanie i niezrozumienie.
Elfka odeszła Szamil znów ją dogonił, złapał za ramię.
-To mnie zabij. Nie masz innego wyjścia. nie puszczę Cię tam na bezsensowną śmierć. Co da, że tam zginiesz? Życia mu to nie przywróci. Proszę... Wróćmy, niech jego śmierć nie pójdzie na marne. W każdym razie póki mam dość sił nie pozwolę Ci zginąć. Możesz mnie pozbawić tych sił nie będę się bronił, jako jedyna masz do tego prawo.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 10-04-2009, 17:55   #173
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Szamil znów biegł ku niej. Podniosła wysoko głowę, czując jak wzbiera w niej złość. Nie chciała go krzywdzić, nie chciała nawet dać mu tego soczystego plaskacza, ale czuła się jakby pogwałcono jej wiarę, jej ideały, jej świętość.
„Jak można, wiedząc że towarzysz jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, nawet nie wspomnieć o tym nikomu?! Dwóch! Nas jest sześcioro i Bestie...! Nie... najwyraźniej znów jestem sama...”
Zatrzymała się i odwróciła znów.
- O co Ci chodzi? – spytała, zła, ale i smutna. – Nie jestem Taka Jak Wy. Pomogłam wam zdobyć Błysk Kłów, czy uważasz, że to obliguje mnie do ciągłego wspierania was i porzucenia moich idei, moich odwiecznych ideałów i zasad?
- Więc jesteś tu po to by ratować nieznajomych?
Zacisnęła pięści.
- Jestem wszędzie po to, aby ratować tych, którzy potrzebują pomocy. A przynajmniej próbować.
Złapał ją za ramię. Oczy jej zapłonęły.
- Nie...! – pisnęła, czy niemal krzyknęła ze zgrozą, odruchowo wyszarpując swoją rękę.
„Niech to szlag! Dotknął mnie!!!”
- Nie... nie dotykaj mnie...! – poprosiła... troskliwie...?
„No to masz przechlapane, Synek...! Mam nadzieję, że nic mu nie odpadnie!...” – pomyślała z rozpaczą.
- To mnie zabij.
Westchnęła smętnie.
- Nie mam zamiaru wyrządzać ci krzywdy tylko dlatego, że się uparłeś i masz mnie za bezcenny element waszej gry. Mój udział w niej nie gwarantuje wam wygranej. Wierz mi, lepiej wam będzie teraz beze mnie.
- Nie masz innego wyjścia.
- Doprawdy...? Posłuchaj. Ten drow o którym wspomniałeś podąża moim śladem. Zwabię go w waszą okolicę. Zwabię rzeczy o wiele gorsze od tego drowa. Nie chcę tego.
- Nie puszczę Cię tam na bezsensowną śmierć.
Nizzre zmrużyła gniewnie zielone oko.
- Miło, że się o mnie martwisz, ale moje życie i moja śmierć to moja sprawa.
- Co da, że tam zginiesz? Życia mu to nie przywróci.
- Powiedziałeś „nie ma szans”. On żyje! – warknęła. – A nawet jeśli nie, życia mu to nie przywróci, ale przywróci mi... godność – odparła poważnie. – To swego rodzaju pokuta. Moja wolna wola, mój świadomy wybór. Tylko stając oko w oko ze śmiercią, cudza śmiercią, czuję, że żyję – powiedziała sentencjonalnie.
- Proszę... Wróćmy, niech jego śmierć nie pójdzie na marne.
- Jeśli zginął to dlatego, że był SAM!!!
- W każdym razie póki mam dość sił nie pozwolę Ci zginąć.
Uśmiechnęła się wyrozumiale.
- Powinieneś! – mrugnęła z rozbawieniem.
„On nie ma pojęcia kim jestem... Głupio mi. Nie potrafię inaczej...”
Odwieczny impuls nie pozwalał jej myśleć o niczym innym poza samotnym, rannym elfem porzuconym w lesie. Bronić!...
- Możesz mnie pozbawić tych sił nie będę się bronił, jako jedyna masz do tego prawo.
- Moim celem nie jest zabijanie dla zabijania a dla obrony cudzej krwi – wyjaśniła spokojnie. – Nie zabijam przyjaciół. Posłuchaj. Mieliście zadanie. Pomogłam wam zdobyć Błysk Kłów, za co oczekujecie, że będę wspierać was do końca. Nie będę. Nie, jeśli w tym samym czasie gdzieś tam wykrwawia się bezbronny elf! Dla mnie życie dobrej istoty jest ważniejsze od wszystkiego innego. On nie może się bronić, jest sam. Nawet Elira z nim nie ma! Was jest pięcioro, dajcie coś od siebie, to było wasze zadanie! Nawet jeśli za chwilowe wspieranie was i bycie wierną swoim poglądom mam potem zostać okrzyknięta zdrajczynią która zepsuła zadanie, nie obchodzi mnie to tak bardzo, jak cierpienie Isendira! On żyje. Gdyby umarł, wróciłby do nas pod postacią niematerialną. Chyba, że zabili go i więzią jego Duszę, a gdy się odrodzi zabiją go znowu. I tak bez końca. Bez znaczenia, i tak odnajdę jego oprawców. Wiem, że chcesz jak najlepiej i chcesz dokończyć to zadanie. Dokończ. Ja tego za was nie zrobię. Mam inne priorytety w tej chwili... Pewnie by tak nie było, gdybyś go nie zostawił, lub powiedział wcześniej o sytuacji w jakiej utknął...
Spojrzała w las.
- Nie powstrzymuj mnie. Proszę. Dość krzywdy już sobie przypadkowo zrobiłeś...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 10-04-2009, 23:03   #174
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc dla Isendira
- Albo zaraz mi powiecie gdzie jest ta roślina z duszami albo...
- Ta...?
- Albo to będzie ostatni dzień w tym waszym nędznym życiu. Nie mam zamiaru nic wam robić, gdyż wy nic nie zrobiliście mnie. Przynajmniej na razie, jednak gdy zajdzie taka potrzeba rozprawię się z wami raz na zawsze!
Milczeli, patrząc na ciebie badawczo.
- Jak dobrze wiecie nie jestem sam a wasza trójka nie może dorównać nawet do pięt każdemu z nas.
- A gdzie to twoje wsparcie?! – roześmiał się złośliwie Deen, pytająco rozkładając ramiona i rozejrzał się parodyjnie.


- Jesteśmy ponad wami i nic nie jesteście nam wstanie zrobić!
- Jacy „my”? Rozejrzyj się!!!
- Blefuje... – bąknął mag.
- Ale czego on od nas chce?! – szepnęła do niego kotka.
- Dusz. Słuchaj, elfie...! My też nic do ciebie nie mamy – odparł ugodowo Deen. - Twój towarzysz zaatakował nas pierwszy, tylko się broniliśmy. Twoja odwaga jest imponująca. Umówmy się. Jeśli wygrasz, zabierzemy cię do tej rośliny i weźmiesz wszystkie Dusze.
- Daruj sobie, Deen! – prychnęła napuszona kotka.
- Jestem skory zaryzykować.
- Nie mamy czasu!
Deen agresywnie złapał maga za szmaty.
- Pieprzę te twoje demony!!! Berithie i Astarothy! To wszystko twoja wina! Uparłeś się na te bagna, ruiny po bitwie! To ty chciałeś sojuszów z Krukiem!
- Nie podnoś na mnie głosu, chłopcze! – warknął mag, wyrywając mu poły swej szaty.
- Umiesz tylko gadać! Skoro twoje demony są na nas wściekłe, mówię, złóżmy im ofiarę! – warknął do maga, by elf nie dosłyszał. - Nie zdążymy zabić dwóch, ale możemy złożyć elfa w ofierze! No?
- Może on ma rację? – dodała kotka.
- Chyba lepiej niż byśmy wrócili z niczym, nie? Mamy elfa na tacy! E-l-f-a!
- Podejrzanego elfa.
- Pogadaj z nimi – nalegał Deen. - Poszepcz z tymi swoimi mgłami. Wybadaj czego sobie życzą, możemy dać im coś co załagodzi wyrok!
- On ma rację – powiedziała pewniej kotka.
- I?
- Możemy spróbować.
- To świetnie, bo dostałbym szału gdyby ten elf stale za nami biegał! Ej! Elfie! – zawołał rycerz. - Sprawa jest jak wiesz poważna, przyjacielu. Dusze to nie lichy towar. Chcesz Dusz, stawaj do walki!
Sowa poderwała się do lotu, rycerz zamachnął się mieczem i ruszył do szarży. Kocica wywijając ogonem padła na czworaka i wskoczyła na drzewo, by zaatakować skacząc z góry, z konarów ponad tobą. Mag stał, jakby niewzruszony.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-04-2009, 11:33   #175
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ostatnie zdanie ewidentnie rozzłościło elfa, szybko się jednak opanował. Wziął głęboki oddech.
-I co z tego, że Ciebie gonią? Myślisz, że tylko my przywlekliśmy za sobą pościg? Łatwiej będzie Ci walczyć samej czy w grupie? To czy wyrządziłem sobie krzywdę to tylko i wyłącznie moja sprawa. Rozumiem chcesz bronić przyjaciół ale my jesteśmy wrogami! Obojętnie ja czy Isendir, moje przeżycie wyklucza Wasze przeżycie. I na odwrót.
Znów głęboki oddech.
-Co mogłem zrobić?! Ogłuszyli mnie a potem... Są różne priorytety.
Chwila ciszy.
-Idź tam. Uratuj go, bądź jako jedyna porządna. Weź Fufiego jak znajdziesz to i Elira, sama nie dasz rady. Idź i... nie daj się zabić. Poszedłbym z Wami ale... W tej chwili mam inne priorytety. Wykorzystaj przeciw nim cechę miejsca.
Szamil odwrócił się do elfki plecami i odszedł, na pożegnanie rzucił jeszcze
-Nizzre, żyj!

***

"Jeszcze nie wyruszyli, tyle dobrego. Dobra uśmiechaj się, nie trać fasonu, wróg Ciebie obserwuje."
-To jak? Co ustaliliście? Mój plan znacie, dwóch potencjalnych zdrajców i ktoś trzeci. Dzięki temu będzie prawie na pewno wiadomo gdzie jest zdrajca.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 11-04-2009, 14:28   #176
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Łatwiej będzie Ci walczyć samej czy w grupie?
„Nie znasz mnie... Powtarzasz że jesteście wrogami, a zachęcasz abym szukała u was wsparcia?!”
- Rozumiem chcesz bronić przyjaciół ale my jesteśmy wrogami!
„Więc masz mnie za idiotkę która najpierw oddała życie żeby bronić ciebie, wroga, a teraz udaje się na samobójczą misję żeby bronić kolejnego wroga. Świetnie.”
- Obojętnie ja czy Isendir, moje przeżycie wyklucza Wasze przeżycie.
„Nie znasz mnie! Nie masz pojęcia, co Tacy Jak Ja są w stanie przeżyć! Idąc tokiem twojego rozumowania pierwsze co powinniśmy zrobić po przybyciu tutaj to wyrżnąć całą resztę konkurencji”
- Nie obchodzi mnie to, Szamilu – odparła. – Dla mnie przeżycie kogoś kogo bronię to przeżycie mojej wewnętrznej siły. Ona będzie trwać. Życie ciała nie ma znaczenia dla Takich Jak Ja. Że dla was ma, rozumiem i szanuję to, dlatego ciebie obroniłam.
- Co mogłem zrobić?! Ogłuszyli mnie a potem...
- Mogłeś powiedzieć nam o tym kiedy tylko się spotkaliśmy! – ucięła, zła. – Po to jesteśmy, przynajmniej tacy jak ja! Zareagowalibyśmy, lub chociaż ja zareagowałabym wcześniej! A teraz wciąż jeszcze mnie opóźniasz!
- Idź tam. Uratuj go, bądź jako jedyna porządna.
- Porządność Szamilu jest rzeczą względną, jak każda etyka i moralność – uśmiechnęła się.
- Weź Fufiego jak znajdziesz to i Elira, sama nie dasz rady.
Wzruszyła ramionami, ponownie kazała pająkowi zostać, a sama co tchu pobiegła w las.
- Poszedłbym z Wami ale... W tej chwili mam inne priorytety.
- Oczywiście, że masz! – zawołała pocieszająco. – Błysk kłów jest wasz! Strzeżcie go! Dokończcie wasze zadanie! Na tym musicie się teraz skupić i zróbcie to porządnie!!! Po to tu jesteście! To zapewni nam wszystkim bezpieczny powrót z tych bagien! Ja i Is damy sobie radę, nie czekajcie na nas, skończcie jak najszybciej to zadanie!
- Nizzre, żyj!
Podniosła rękę w geście przyjaźni. Biegła przed siebie ile sił w nogach.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 11-04-2009, 19:26   #177
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Czego od nich chciał dobrze wiedzieli. Wiedzieli to aż za dobrze choć to nie było jego priorytetem aby zdobyć to co i tak miał zamiar zabrać ze sobą. Chciał...
- Dusz.-odezwał się blondasek.- Słuchaj, elfie...! My też nic do ciebie nie mamy.Twój towarzysz zaatakował nas pierwszy, tylko się broniliśmy. Twoja odwaga jest imponująca. Umówmy się. Jeśli wygrasz, zabierzemy cię do tej rośliny i weźmiesz wszystkie Dusze.
"Gadają w końcu do rzeczy. W końcu, jednak jak mam podołać całej trójce... i oni mają ze sobą bestie, a ja... Elir, gdzie ty jesteś?!"
Blondasek zaczął się sprzeczać i szarpać z magiem. Dziwni to oni byli jednak nie należało lekceważyć wroga. Po chwili jednak zaczęli gadać do siebie już normalnym tonem. Czy Is dobrze zrozumiał? Chcieli z niego złożyć jakąś ofiarę?
Ej! Elfie! Sprawa jest jak wiesz poważna, przyjacielu. Dusze to nie lichy towar. Chcesz Dusz, stawaj do walki!
"Na to czekałem!"
Is zdążył aby oblizać swe wargi i splunąć na ziemię. Tylko to gdyż już na niego parli. Blondasek od przodu, kocica od góry z drzew. Sowa gdzieś uleciała, wiedział jednakże trzeba mieć się na baczności przed nią. No i mag. Ten stał nieruchomy jakby nic się nie działo.
Odrzucił łuk. Nic by nim nie wskórał. Zbyt blisko byli. Wyjął sztylet. Krótki. Za krótki. Musi jednak dać sobie radę! Musi zdobyć jakiś miecz! Musi!!! Jedyny miecz, na tej polanie, był w rękach "blaszaka".
"No to co? Ty pierwszy?!"
Zagryzł zęby i wyleciał blondaskowi na spotkanie. Tamten chyba się nie spodziewał takiego obrotu sprawy, bądź...
Isendir nie zastanawiał się długo. Był szybszy. Walnął tamtego pięścią z całych sił w twarz i poprawił sztyletem. Chciał mu wybić oko. Chciał go wyłączyć z walki. Nie trafił. Rozorał mu tylko trochę twarz. To wszystko. Chciał jednak więcej. Chciał jego krwi. Chciał... chciał jego śmierci! Uderzył go z kolana w czułe miejsce. Cóż za fatalny błąd! Przecież on miał pełną zbroję!
Ból przeszył kolano elfa.
"No pięknie!"
Nie poddawał się, jednak... Coś go walnęło z tyłu. A może od przodu? Kocica? Sowa? Blondasek? A może ten mag? Pociemniało mu w oczach i upadł na kolana. To nie był jego koniec ale był to koniec tej walki.
"Jakiej walki?! Toć to dopiero pierwsza runda!"
Spojrzał z obrzydzeniem na całą gromadę. Przecież on nie może przegrać! Kolejny ból. Znowu dostał? O, nie! On już sobie nie pozwoli by ktoś wycierał o niego swe brudne buciory!
Zaczął... zaczął szeptać? Czy ten elf nie ogłupiał?

Panie, który dajesz nam życie,
który pozwalasz nam dorastać, żyć!
Ojcze, który drzewem będący umiłowałeś Nas,
swoje Dzieci które są malutką gałązką.
Dodaj siły i nie pozwól by gałązka myślała,
że może żyć sama, bez Drzewa!
Dopomóż mi, bo ja tak jak gałązka
nie dam sobie rady bez Ciebie!
Niech powiew wiatru,
Powiew Mitycznego Wiatru spłynie na mnie!
Daj mi tę moc, tę siłę Miłosierny Ojcze!
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 12-04-2009, 19:22   #178
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Mój boski... Ci, którzy nie są w stanie postrzegać świata oczami takimi jak jego, nie są w stanie z Nim wygrać. To spojrzenie przenikało materię i niematerię, wyzwalając chaos ze wszystkiego na co padło.
* * *
Isendir; Walczyłeś dzielnie i nie poddałeś się, choć walka z góry zdawała się przesądzona. Byli silniejsi i mieli przewagę liczebną. Pamiętasz, że szeptałeś zaklęcie, a mag szeptał inne, własne.
- Nie zabijaj go do cholery!!! – wrzasnął zabraniająco Deen.
Mag skończył szeptać. Ale ty też i byłeś pierwszy.
Straciłeś przytomność kiedy cios zadany przez maga dosięgnął cię, ale Mistyczny Wiatr działał już w tej chwili i otaczając cię swą błogosławioną tarczą znacznie zredukował obrażenia. Cios nie zabił cię, lecz ogłuszył.
- Zrobiłeś to specjalnie!
Mag milczał.
- Umawialiśmy się, dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?! – wściekał się Deen.
Mag zmrużył oczy.
- Przeżył! – kocica spojrzała na ogłuszonego elfa. - Będzie ofiara, spokojnie! – przerwała sprzeczkę.
Rycerz zaklął, ścierając krew z twarzy skrzywił się z bólu. Długie cięcie po sztylecie krwawiło obficie, cały policzek Deena był stale czerwony pomimo deszczu.
- Kąśliwy sukinsyn! Wyglądał podejrzanie, ale nie sądziłem że jest tak dobry! Zostanie mi cholerna blizna po pieprzonym elfie!
- Ciesz się, że głowa ci została – fuknął mag.
***
Isendir:
- Uleczony? Ofiara musi wyglądać dorodnie czyż nie?
Kocica starała się utrzymać groźną minę, zaś Deen z zadowoleniem przybrał pozę dumnego kapłana i mędrca, pomimo świeżej, paskudnej szramy po sztylecie przecinającej jego twarz. Mag przyglądał się wszystkiemu, szepcząc coś. Rycerz uniósł rękę, nad twoją piersią zawisło ostrze trzymane przez kocicę. Deen zaciskał pięść w swej rękawicy, po pokrytym zbroją ramieniu spływały, jaśniejące zdało ci się, strugi deszczu. Surrealistyczne, niczym przejście z życia do śmierci.

-....Ty nad wszystkie anioły mądra i wspaniała, przez Światło i Mrok twa chwała, mej nędzy długiej się ulituj! – przemawiał w skupieniu Deen, miałeś wrażenie że mag bezgłośnie mu dyktował. - O Ty, Czarna Zorzo, ze swym Last Soulbreakerem, Niepokonani nigdy i zawsze zwycięscy, mej nędzy długiej się ulituj! Głuchych mroków mgieł wszechwiedząca królowo, lekarzu ludzkich trwóg i bólu, mej nędzy długiej się ulituj! Która w oku skazańca zapalasz błysk dumy, że patrzy z szubienicy wzgardą w ludzkie tłumy, mej nędzy długiej się ulituj! Która wzrokiem swym jasnym przejrzałaś metale od wieków śpiące w głuchym mrocznym arsenale, mej nędzy długiej się ulituj! Która chronisz od śmierci i zgubnego strachu lunatyków i lalkarzy błądzących, mej nędzy długiej się ulituj!...

Próbowałeś się poruszyć, ale nie mogłeś, leżałeś rozciągnięty na ziemi, na plecach. Mag musiał obezwładnić cię jakimś zaklęciem!

-...Matko przybrany dzieci, których Boga Ojca Gniew i mściwość wygnały w błogosławiony Fiolet, o Pani, mej nędzy długiej się ulituj!
Rycerz zrobił przerwę, wziął głębszy wdech i dorzucił głośniej:
- Proszę przyjmij tę skromną ofiarę! Używaj jej tak jak zechcesz dla chwały Chaosu i dla ratunku dusz naszych!
Kocica uniosła ostrze wyżej, gotowa zadać cios.



- IS!!! – kobiecy krzyk rozpaczy przeszył ciemności i szum deszczu.
Cała trójka spojrzała w głąb lasu, gdzie stał wielki, czarny wilk, zjeżony, obnażając kły.



Wilk zaszczekał agresywnie i wyrwał do przodu, rzucając się pędem ku kocicy. Widząc zbliżające się zwierzę zacisnęła zęby i z całych siła zadała cios. Poczułeś miażdżące uderzenie w pierś, odbierające oddech...! Usłyszałeś odległy, rozpaczliwy pisk Elira...
* * *

Violet by ~BoyCrazySk8r on deviantART

Wrzuta.pl - 03_blutengel-black_roses_2007_(reworked_by_eminence_of_darkness )
- ...
Mężczyzna z mieczem rozejrzał się niespokojnie. Kruk podkulił ogon i przysiadł na zadzie.
- „Cudowny”...
Wciąż pamiętała jak pogładził ją po policzku. Wyciągnęła rękę ku mokrym, srebrnym włosom. I w pył się...
- Ray`gi… I don`t want anyone elsssse!!!
Jej wściekłość zatrzęsła wszechświatem z mocą tęsknoty porzuconej, zakochanej kobiety.
- This elf… courage in his eyes… I want him to live! The sacrifice is rejected… - zaszemrały najmroczniejsze odmęty Chaosu. - You will know my wrath…!!!
* * *
Isendir;
Cios był celny, trudno chybić w unieruchomiony cel. Elf sapnął boleśnie na bezdechu i skrzywił się z bólu. Jedyne, co nie podobało się kotce to... brak krwi...? A przecież wcisnęła ostrze do oporu! Zbita z tropu podniosła się, odejmując broń od piersi elfa... nie ma rany...?! Elf zakaszlał po uderzeniu, równie zdumiony spojrzał na bladą kotkę i Deena.
- Co jest…? – jęknęła Vari, spoglądając na samą, tępą rękojeść jaka została mu w ręce.
Ostrze sztyletu w niewyjaśniony sposób stopniało na bezkształtną, czarną masę, poruszającą się jeszcze lekko, niezdolną ranić jak stal.
- Rin...? – Deen pytająco pokazał rękojeść ze stopionym ostrzem cofającemu się ze zgrozą magowi.
- N-nie rozumiem... – wyjąkał.
Deen z niedowierzaniem i zgrozą wpatrywał się w Isendria.
- Nie przyjęła ofiary!...
- Co?!
- Dlaczego? – jęknęła spłoszona kocica.
- Nie przyjęła...?! – wrzasnął w histerii Deen.
- Nie rozumiem! – jęczał Rin.
- Może on nie jest elfem czystej krwi?!
- Niemożliwe!
- Gorzej...! – jęknął oświecony mag. – On... nie jest drowem!...
- Powiedziałeś, że srebrne włosy i długie uszy...!
- Nie wiedziałem do diabła!!!
Elir, który zatrzymał się uprzednio z podwiniętym ogonem, zrozumiał, że jego pan nadal żył i ponownie zjeżywszy sierść, wyrwał znów do ataku! Rzucił się na kocicę, umykała przed jego klapiąca szczęką w rozpaczliwych, błyskawicznych odskokach do tyłu, wymachując przed nacierającym szaleńczo wilkiem ostrzem, odprowadzana wzorkiem przez rycerza i maga.
- Lethhh da elf ghooo! – usłyszeli wściekły pomruk grobowego głosu, jakby dobywającego się spod ziemi.
Obejrzeli się by w strugach deszczu i mrocznych oparach ujrzeć makabryczną bestię!
Wolverine by =schmaltz on deviantART

Błyskawicznie zaatakowała, rzuciwszy się jak zwierz, uderzając trzema prawymi szponami po tarczy rycerza jaką się zasłonił. Cios ze zgrzytem rozorał tarczę, powalił rycerza na ziemię. Zaatakowała maga, szykującego zaklęcie skrzące się karmazynową energią w jego dłoniach. Zaciekłe cięcie z lewej posłało odrąbaną dłoń maga w krótki lot; z drgającymi wciąż palcami chlupnęła w kałużę. Elir uwiesił się u nogi kocicy, wbijając się w jej udo zębami. Wrzasnęła przenikliwie, kopnęła go, zamachnęła się ostrzem. Opadło ze zgrzytem zderzając się ze skrzyżowanymi ostrzami mrocznej kreatury, która zbiła broń kocicy i trzasnęła ją z łokcia w twarz, powalając na ziemię. Elir zaatakował maga, przerywając mu kolejne zaklęcie. Sowa runęła z nieba, nadstawiając szpony ku mrocznej postaci i trzepocząc skrzydłami wokół jej głowy. Jedno wściekłe chlaśnięcie trzema metalowymi szponami, pióra sypnęły fontanną, ptak runął na ziemię z uciętym skrzydłem.
- Co to do cholery jest?! – wrzasnął w histerii Deen, stając chwiejnie, osłaniając się tarczą. – Demon?!
Mag opędziwszy się chwilowo od Elira, który udarł mu kawał szaty, zaklął siarczyście.
- Na wszystkie piekła, to Asa...!
Kreatura zatrzymała się ponad leżącą kocicą, odwróciła głowę ku magowi.
Assassin - Elf Serie by `Eireen on deviantART
Głos uwiązł mu w gardle.
- Dhajjj...! – szepnęła grobowym głosem elfka.

Z mroku nocy dobiegły wściekłe, chlupiąco-bulgoczące odgłosy i pojękiwania. Zarośla i mrok poruszały się! Z ziemi wygrzebywały się nieumarłe kreatury!
Rise of the Undead by ~Xobius on deviantART

„Come, my defeated woes. Come serve me now!!!”
W jaśniejących magicznie bagiennych oparach pojawiały się kolejne i kolejne postaci!
Burning Revenge by ~Twisted-Melody on deviantART
- Elfy!
- Przeklęte armie przywołane przez Azmaera!!! – szepnął ze zgrozą mag. – Przepadliśmy!!!

Nightelf army by ~Davver on deviantART

Mag, rycerz i kocica rozejrzeli się bezradnie, szukając drogi ucieczki. Znaleźli lukę w ciemności mgieł, gdzie nic póki co się nie ruszało, rzucili się do panicznej ucieczki. Ziemię rozkopywały kolejne nieumarłe ręce, kolejne głowy wyłaniały się ponad wodę i trawę!
.the.lich.king by ~AcerB on deviantART

Mgły rozwiały się, iluzja opadła i mroczna kreatura przemieniła się w wysoką, szczupłą elfkę. Długie do pasa, proste, jasne włosy i długa grzywka z trzema tajemniczymi pasemkami czerwonych włosów po lewej. Zwiewne, fioletowe szaty adeptki magii – koszula odsłaniająca brzuch o długich, szerokich rękawach, czarne, lniane spodnie z krótkimi nogawkami sięgającymi ledwo za kolana długich nóg, czarne buty ze skóry. Opaska na oku. Zielone ślepko.
- Isendir!!! – ruszyła biegiem do skrępowanego magią elfa leżącego na ziemi.
Na drodze stanął jej jednak jeden z potworów bagien!
Codex: Chaos Cover by ~Gift-o-Chaos on deviantART
- Don`t mess with meh, you motafaka!!! – wycedziła przez zęby. –
Światło, stań po mojej stronie,
stań się narzędziem zniszczenia chaosu w moich rękach!!!
Starfall!!!

Metalowe pazury jej prawej bransolety zajaśniały, rzuciła się, uniknęła zwinnie zmutowanego łapska i dźgnęła stwora, w pierś. Stwór zawył i zwalił się na ziemię, rozpadając się na papkowatą breję! Zasapana Nizzre przypadła do Isendira, chwytając go za rękę, szepcząc coś. Elf poczuł jak magiczne więzy pociły i znów mógł się poruszać! Wstał, Elir merdając ogonem stanął na tylnich łapach, opierając się o niego i liżąc go po twarzy.
- Is, wiejemy, szybko!!! – jęknęła Nizzre, wyciągając do niego rękę. – Do łodzi Charona, za mną!
Z bagien wyłaniały się coraz koszmarniejsze, kosmicznie nieziemskie kreatury! A to dopiero początek! Armie poległe na tych ziemiach powracały!
Massing Undead Army by *nanya on deviantART
Powracały by wypełnić jeden tylko rozkaz. Zgładzić wszystko, co nie ma długich uszu, srebrnych włosów i skóry koloru obsydianu. Ich szeregi utworzyły ruchomą linię horyzontu, wszędzie, gdzie tylko sięgnęliście wzrokiem, wlokło się coś nieumarłego! Nieliczne i niewielkie przerwy w szeregach powstających armii były jedyną, kurczącą się powoli drogą ucieczki! Armii się nie spieszyło. Posuwała się na przód powoli i miarowo, zalewając las i bagna. Armia wiedziała, że nie możecie opuścić tych bagien i że prędzej czy później was dopadnie. Pierwsze elfickie strzały świsnęły obok was! Jak na umarlaki, cholery mają całkiem sprawne łuki i płonące czarnymi mgłami strzały!!!

Nizzre; Zauważyłaś jeszcze pod drzewem nieopodal torbę należącą chyba do maga czy rycerza. Przy torbie leżała włócznia i piękny miecz!

Postanawiasz skorzystać z okazji i szybko zwinąć jeszcze coś przydatnego. Łapiesz miecz i torbę, włócznię rzucasz Isendirowi.

Isendir; Nizze znalazła rzeczy zbiegów! Rzuciła ci włócznię, sama złapała za ich torbę i miecz. Pora zwiewać!

* * *
Kll`eh; Kurka!!! Krótkie nóżki!!! Nizzre poleciała jak szalona w las, nie zauważając nawet, że pobiegłeś chwilę później za nią! Próbujesz dogonić ją i Elira, ale oboje pędzą tak, że po chwili znikają w ciemnościach i deszczu, a ty zostajesz sam, w nieprzeniknionych bagiennych oparach. Słyszysz jakieś bulgoty, głosy, jęki i zawodzenia. Oho nieumarli... Oho, DUŻO ich coś...! Mgły wokół poruszają się! Wychodzisz na skraj lasu, gdzie, jak ci się zdało, coś całkiem niedawno wypaliło pnie drzew na popiół, zostały same pnie przy ziemi! Stojąc na skraju lasu widzisz linię horyzontu wyznaczają przez szeregi nieumarłych wojowników!



Dowódca wskazuje mieczem trójkę ludzi... nie, dwoje ludzi i chiemrę-kotkę?! Cała trójka ucieka przez podmokłe pole, ku ścianie lasu, jakieś 600 metrów na wschód od ciebie. Strzały lecą w ich kierunku, mag odwraca się i osłania towarzyszów tarczą. Armia nie przejmuje się jednak tym niepowodzenie i na znak dowódcy rusza na przód w kierunku lasu! W kierunku lasu, gdzie stoisz!

Szamil, Uzjel, Jędrzej, Barbak;
Niebo przybrało jaśniejszy odcień, niczym podczas krwawego wschodu słońca. Ale do wschodu było jeszcze daleko!
- Oho... – Charon niespokojnie spojrzał w niebo. – O nie!...
W mroku bagiennych oparów dostrzegliście... sylwetki ludzi? Równe szeregi, poruszające się szeregi. Regiment...?
Undead army by ~ani-r on deviantART
- Coś obudziło armie śpiące na tym dawnym polu bitwy! – jęknął zaniepokojony Charon.- Nic nie jest w stanie pokonać ich ani powstrzymać! Szybko, jedyny sposób by przetrwać, to zejść im z drogi!!! Na łódź!!! Niech ktoś pilnuje kręgu!!! Musi wytrzymać w nim chociaż kilkanaście minut!!! Zdążę po niego wrócić! Szybko, wsiadajcie!!! Ta armia nie porusza się zbyt szybko, ale zniszczy wszystko co znajdzie się w jej zasięgu!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 12-04-2009, 19:59   #179
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Karzeł pognał pomóc Nizzre, puszczając lianę od uprzęży Błysku. Szamil też chciałby pozwolić sobie na taką lekkomyślność. Szybko złapał uprząż świętego zwierzęcia. No cóż, nie zdążyli się nawet dobrze zastanowić gdy na horyzoncie pojawiła się armia nieumarłych.
- Coś obudziło armie śpiące na tym dawnym polu bitwy! Nic nie jest w stanie pokonać ich ani powstrzymać! Szybko, jedyny sposób by przetrwać, to zejść im z drogi!!! Na łódź!!! Niech ktoś pilnuje kręgu!!! Musi wytrzymać w nim chociaż kilkanaście minut!!! Zdążę po niego wrócić! Szybko, wsiadajcie!!! Ta armia nie porusza się zbyt szybko, ale zniszczy wszystko co znajdzie się w jej zasięgu!
"Nizzre... Każdy z nas ma swoje priorytety. Ktoś musi robić te nieprzyjemne rzeczy niezgodne z moralnością."
Elf zagryzł usta, z dolnej wargi popłynęła stróżka krwi. Podbiegł do Ray'giego i podniósł drowa. Mroczny elf był bardzo lekki, szybko wylądował w kręgu.
-Odprawiaj te swoje modły! Zaraz musimy stąd pływać.
"Teraz następna nieprzyjemna rzecz.'
-Barbaku, przyjacielu popilnujesz, żeby nieumarlaki nie wyrzuciły drowa z koła? Dasz sobie rade z tymi alternatywnie żywymi. Postaramy się obrócić jak najszybciej. Jakby co tu nie można umrzeć zawsze się odradzasz. Wiem to.
Elf znów przygryzł wargi.
-Niech światło ma Ciebie w opiece. Gdybym mógł zostałbym i stanął z Tobą ramię przy ramieniu. Żyj!
Odwrócił się i podbiegł do Błysku Kłów. Znów spojrzał w las. Był jej winny i to dużo... Tak dużo, że nigdy tego nie spłaci.
"Mamy różne priorytety, czasem trzeba być szują i mendą."
-Fufi zostań, czekaj na swoją panią. Uzjel może zostawisz tu Flafi, żeby pomogła Barbakowi? Jędrzej wsiadamy, we trójke szybko przewieziemy Błysk Kłów i go oddamy. Zakończmy tę farsę.
Gdy tylko łódka się powiększyła wprowadził tyranozaura na łódź, dalszy koniec.
-Jędrzeju jako potencjalny zdrajca nie będę się nim opiekował ani przebywał blisko niego, to na wypadek gdyby zdarzył mi się samozapłon. Teraz Ty się nim opiekuj.
Elf odszedł na drugi koniec łodzi i odpiął pas z mieczem, usiadł opierając się o burtę kładąc broń koło siebie. Nie obejrzał się, uniósł tylko prawą rękę do góry zaciskając dłoń w geście zwycięstwa.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 12-04-2009, 20:03   #180
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
„Isendir!!! Nie mogę uwierzyć, że przeżył! Zaatakowali go w trójkę! Musiał naprawdę długo i skutecznie się opierać, skoro zdecydowali się złożyć go w ofierze, nie składa się przecież w ofierze byle czego! Był sam jeden i nie poddał się! Kawał dzielnego elfa! – wzruszyła się. - Podejrzewam, że ta trójka napadła jego i Szamila, Szamil został ranny, Isendir osłaniając go kazał Elirowi zabrać go z pola bitwy a sam został! Trzymaj się, Is! Odsiecz nadchodzi!”

Nauczyła się kontrolować swą niszczycielską siłę i wyzwalać ją pod wpływem impulsu. Bezbronności. Bezbronności cudzej ofiary. Cudzej.
To ocaliło ją, to rozwścieczało tych, którzy gdzieś w mrokach czekali na jej uległość i słabość. Ale lata treningu, praktyki i zawziętości w połączeniu z wrodzoną cierpliwością Nizzre nie dawały szans mrocznym siłom. Były jej i mogła zrobić z nimi co chciała, całą niszczycielską moc, nienawiść i agresję mogła skupić wokół ofiary przykuwającej jej uwagę – wokół jej cierpienia, nie pogłębiając go, a łagodząc, obrócić mrok przeciwko tym, którzy zadawali ból. Niczego tak dobrze nie zauważała jak słabszych i choć w zamyśle jej dobroczyńców miała wykorzystywać to by siać zagładę, nauczyła się wykorzystywać to, by chronić potrzebujących swą mocą. Tyle tylko mogła zrobić, gdyż jej nabyty w dniu narodzin instynkt i tak przywoływał i skupiał zabójcze moce wokół rannych jakich ujrzała. Nizzre wiedziała co robić. Skupiała się tylko i wyłącznie na swym wewnętrznym głosie. Bronić. Nic innego się nie liczyło. Wszystko działo się samo. Mroczne moce miały jedno zadanie, wspomagać ją, na swe nieszczęście niezależnie od tego, jaki cel sobie wyznaczyła. A cel miała prosty. Bronić.

Wobec jej wytrenowanej i fanatycznej zawziętości w dążeniu do celu wrogowie nie mieli szans. Nie zamierzała się wahać, chaos natychmiast to wyczuwa. Bez namysłu, bez skrupułów, instynktownie i z przekonaniem, zaatakowała, a klątwa, jak zawsze, natychmiast dopadła tych, którzy stali jej na drodze. Zadając kolejne ciosy myślała tylko o jednym. O tym, że to nie ona trafiła wroga, a wróg trafił Isendira. To dodawało jej tylko sił, wzmacniało aurę wokół niej i pogrążało coraz bardziej jej oponentów. Każde kolejne cięcie metalowych pazurów było silniejsze i głębsze od poprzedniego.

Poturbowani, zwinęli się do ucieczki. Nizzre zatrzymała się w swym szalonym tańcu masakry, spojrzała na armię powstającą z grobu, idącą ku zemście. Wiedziała, że nie powstrzyma tej druzgoczącej siły, a ściganie uciekinierów nie miało zupełnie sensu. Oddalili się od Isendira, tym samym przestali być groźni, przestali nakręcać jej nienawiść i być celem dla sił, których potrzebowała. Bronić. Armia nadchodziła, a skrępowany Isendir nie mógł nawet uciekać. Rzuciła się ku niemu.
- Is, trzymaj się, już idę!

Pamiętała, że coś stanęło jej na drodze i gniew w jej duszy momentalnie skoczył do poziomu dalece przekraczającego agresję do jakiej zdolny jest zwykły elf. Po zlikwidowaniu przeszkody przerwała strumień magii, uwalniając Isendira. Kiedy wstał, cały i zdrowy, chciała go przytulić. Po prostu przytulić, gdyż i tak dotknęła przed chwilą jego ramienia. Za słabo się jednak znali, uznała, że mogłaby go urazić czy speszyć. Musiało starczyć jej to, że żył.

- Nie powstrzymamy tej armii – zawołała. – Nie próbujmy!!! Musimy uciekać!
Pobiegła przodem, prowadząc Isendira najlepszą drogą jaką była w stanie wypatrzyć. A widziała więcej niż przeciętny elf. Jeśli droga naziemna była zbyt tłumna od wygrzebujących się nieumarłych, Nizzre obierała drogę górą, po konarach drzew. Isendir jako elf mógł bez problemu ją dogonić a Elir powinien być dość szybki i zwinny by się przecisnąć dołem.
„Mam nadzieję że armia nie dotarła nad brzeg! – pomyślała. – Że wypłynęli, a fufi zajął się tym drowem!”
Nie zważała na jęki i bulgoty trupów wokół. Liczyło się tylko to, by trzymać się od nich z dala i zwiewać jak najszybciej. Czuła się świetnie. Wściekłość po walce, bezradność, opadły, Isendir był póki co ocalony i zdolny już do samoobrony. Czuła się spełniona i dumna z siebie, była zdolna uśmiechać się tryumfalnie, choć armia nieumarłych kłębiła się wokół.
„Znowu ci się nie udało – pomyślała złośliwe. – Znów klątwa dopadła tego, kogo powinna. Nie dasz sobie ze mną rady, ja się nigdy nie poddaję! Jak dobrze widzieć go znów... takiego... żywego... – obejrzała się na Isendira. – Tym razem się udało. Jakie wspaniałe uczucie... Oby Fufi pilnował drowa!... Okropnie się czuję za każdym razem kiedy muszę go zostawić!... Nie zawsze się przecież udaje...”

* * *
Wdrapywał się po wysokim murze lekko i zwinnie, jakby szedł po schodach. Silne, zręczne dłonie wynajdywały błyskawicznie występy, chwytały się stabilnie najwęższych wcięć w ścianie. Podeszwy butów musiały wesprzeć nogi na kilkumilimetrowych zaczepach wystających cegieł. Piął się w górę, oddychając jednak coraz ciężej, przez usta. Cieszył się w myślach, że zdecydował się dzisiaj; jutro nie dałby już rady. Wiatr otrzeźwiająco próbował zepchnąć go w dół. Zacisnął zęby, wspinał się dalej. Dotarł do gzymsu pod oknem i z ulgą podciągnął się, stając na nim, oparty plecami o mur. Uspokoił oddech po wysiłku, skupił się na nowo. Ostrożnie wychylił się i zajrzał przez okno.

Siedziała na łóżku, plecami do niego. Siedem metrów od okna. Dwa wielkie susy i skok, ocenił. Miała na sobie białą koszulę nocną i czesała powoli długie, jasne włosy. Rozejrzał się zapobiegliwie; toaletka z lustrem stała po lewej, przy drzwiach. Ocenił, że nawet jeśli elfka dostrzeże jego odbicie, będzie dla niej za późno. Zaplanował szybko drogę, biorąc pod uwagę tak wiele czynników, że zakłuło go w skroni. Nie miał czasu. Wykalkulował, że opłaca się zaryzykować i przestał się wahać. Bezgłośnie wdrapał się na brzeg okna i zszedł do pokoju. W półmroku stąpał idealnie cicho, pełen gracji i skupienia. Był mrokiem. Wziął głębszy wdech, sięgnął ręką pasa, spiął mięśnie do biegu... dwa susy i...
- Wezwę straż – powiedziała nagle elfka.
Nie odwróciwszy się, nie przestawszy czesać włosów. Powiedziała to tak spokojnie, głośno i wyraźnie, że drow zamarł w zupełnym bezruchu, wpatrzony w nią szeroko otwartymi oczami. Minęło kilka długich sekund, a on wciąż niedowierzał. Odwrócił się błyskawicznie i rzucił się w kierunku okna.
- Jeśli uciekniesz – dodała z nutką złośliwości elfka.
Drow w ułamku sekundy przesadził okno i zatrzymał się, stojąc na gzymsie, plecami wtulony w zimny mur. Serce dudniło mu mocno, miał zawroty głowy. Spoglądał w otchłań nocy przed sobą, z zamiarem rzucenia się w nią na spotkanie z twardymi skałami – innego wyjścia już teraz nie było...
- Wejdź – usłyszał jak elfka zaprosiła kogoś, przyjaznym, zaintrygowanym głosem.
Przez sekundę z nadzieją pomyślał, że ktoś zapukał do jej drzwi i to do tamtego odzywała się za każdym razem kiedy... Syknął cicho, wściekły. Wściekły na cały świat. Mijały sekundy, elfka milczała. Nasłuchiwał – nie słyszał kroków, otwierania drzwi. Zdezorientowany, nie miał pojęcia co robić. Wreszcie postanowił ponownie zajrzeć przez okno. Zajrzeć a potem prawdopodobnie rzucić się w otchłań. Ale musiał, musiał zajrzeć i dowiedzieć się, czy...
Zajrzał. Elfka siedziała wciąż w tym samym miejscu, nadal plecami do niego, ale odłożyła szczotkę do włosów. Była jeszcze dzieckiem. Niewinną smarkulą, niedocenianą przez innych, dzieckiem nie mającym prawa głosu, prawa wyboru... a już wiedziała zbyt wiele, już czuła zbyt wiele. Już była dorosła. Wciąż wątpił...
- Wiesz, do czego służą drzwi? – obróciła się do niego, uśmiechnięta.
- Skrytobójcy nie korzystają z drzwi.
Wskoczył znów do pokoju. Nie panował nad sobą, nie miał pojęcia co robił, dlaczego to robił, co mówił, co ona...
- Jesteś skrytobójcą? – spytała retorycznie, mierząc go wzrokiem od stóp do głów. – Zabijesz mnie? – spojrzała mu w oczy z pełnym spokojem, uśmiechnięta figlarnie i zaczepnie.
- Taki miałem zamiar – przyznał twardo, również ze spokojem, ale trzeźwiej, bardzo teraz czujny, nerwowo układając myśli w sensowny plan dalszego działania.
- Dlaczego?
- Ponieważ armia bez dowódcy jest tylko nieskładną zbieraniną ostrzy i tarcz.
- To sensowny powód – przyznała, w zamyśleniu odwracając wzrok.
Drow niedowierzał. Nie bała się spuścić go z oczu! Poczuł się z tym jeszcze gorzej.
- Usiądziesz?
- Nie drwij ze mnie...! – syknął przez zęby.
- Usiądź.
Warknął pod nosem.
- Jesteś ranny.
Zdziwił się; wypowiedziała to stwierdzenie z przytłaczającą pewnością siebie. A przecież rana nie była świeża, od dwóch dni starannie zmieniał bandaże, ukrywane pod czarną kamizelką i lekkim pancerzem z cienkiej, czarnej skóry.
- Nie jestem ranny, elfie, i nie usiądę, by wdawać się z tobą w bawiące cię pogaduszki!
Wstała. Drgnął, ku własnemu zdumieniu. Sięgnął odruchowo po sztylet.
- Czego chcesz?! – warknął groźnie, ale glos się mu łamał.
- Usiądź. Opatrzę cię.
Z niedowierzaniem ofuknął ją. Nie zatrzymała się. Nie zamierzał cofać się przed nią, widziała to w jego oczach. Błyskawicznie wyszarpnął sztylet z pochwy. Przystanęła. Odetchnął w duchu.
- Mroczny elfie. Starczy miejsca dla nas wszystkich – szepnęła.
Nie słuchał. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Brakuje u was skrytobójców? Dlaczego nasyłają na mnie rannych?
Zachwiał się na nogach, na sekundę spuścił ją z oczu, niezamierzenie, wiedziała.
- Chciałem uchować mój lud przed zagładą! – wymamrotał półprzytomnie.
- Nie zagraża wam zagłada z mojej strony. Masz moje słowo – podeszła całkiem blisko, testując jego cierpliwość i wyciągnęła rękę po jego sztylet. - Przekonaj się.


- Mroczny elfie...?
Uchylił drżącą powiekę. Nie miał pojęcia gdzie jest, kim jest i co się dzieje. Wiedział tylko, że leżał na plecach, zapewne na ołtarzu ofiarnym... Było mu wszystko jedno. Oby tylko ten koszmarny ból głowy minął...
- Przekonali cię abyś tu przyszedł wtłaczając truciznę w twoje żyły... obiecując odtrutkę jako nagrodę...?
Zamknął oczy, sapnął głośno na potwierdzenie. Żeński głos... nie kojarzył tego głosu... głowa mu pękała...
- Pokaż mi tę ranę.
Poruszył się niespokojnie i zmarszczył twarz, kiedy rozpięła jego kamizelkę.
- Spokojnie, przyjacielu.
- ...
- Spokojnie. Jak się czujesz? Leż, wszystko będzie dobrze.
- Elfie...
- Jestem tu. Nic nie widzisz, wiem, bez obaw, to minie. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Leż. Pomogę ci, ale leż, musisz odpocząć. Oddychaj, odpoczywaj. Wiem, że boli – chustą mokrą od wywaru z ziół przecierała jego tors i szyję, zataczając kółka i szepcząc uzdrawiające modlitwy.
Wyczuwała przez chustę truciznę i ból w jego żyłach, kierowała rękę tam, gdzie się koncentrowały. Drow marszczył brwi, poruszał lekko głową na boki i wzdychał cicho, upewniając ją, że trafiła w dobre miejsce. A kiedy cichnął, rozluźniał mięśnie i nieruchomiał, przesuwała masującą dłoń w inne miejsce. Uchylił z trudem powieki. Iskry tańcowały mu przed oczami, ujrzał cienistą sylwetkę spowitą oślepiającym światłem i siatką białych, migoczących błyskawic.
- Akh... elfie...? – odpowiedziała mu, ale nie dosłyszał, zamroczony, więc powtórzył z niepokojem. – Nizzre...
- Nizzre? - uśmiechnęła się, głaszcząc go po policzku. - Jestem tutaj. Leż, dobrze? Wiem, że boli, kotku, spokojnie. Zajmę się tobą. Odpoczywaj.

* * *

Miał długie uszy, czyli był elfem. Tak jak ona. Że zjawił się u niej niezapowiedziany, cieszyła się, niezależnie od celu jego wizyty. Przynajmniej był. Był elfem. Bratem. Nie była z nim sama. Był pierwszym mrocznym elfem jakiego w życiu ujrzała. Tamtego dnia zatraciła instynktowny lęk przed drowami. Nigdy nie miała instynktownego lęku, zresztą, co było od początku jej przekleństwem i dumą zarazem. W każdej istocie potrafiła dostrzec iskierkę dobra. Dla idei, dla nadziei, wiary. Spojrzała na swoje bransolety.
- Dawaj, Is, dawaj, wiejemy!!! – ponagliła.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172