Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-02-2009, 20:16   #71
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Isendir; Wezwana Flafie zjawiła się błyskawicznie przy tobie. Zatarła łapki, obejrzała cię oczkami fachowca, liżąc z namaszczeniem swój lizak, po czym w jej łapce pojawił się wielki plaster z żółtą, uśmiechniętą buźką. Zamaszyście polizała go niczym znaczek pocztowy, przyklepała do twojej rany i pogłaskała cię pocieszająco po głowie, do reszty drużyny wyciągając łapkę z uniesionym tryumfalnie kciukiem. Nie widziałeś jeszcze tak kosmicznej magii, ale... to działa. Rana wygojona!
* * *

- Krrr-a...
- Nigdy nie byli w tym dobrzy.
- W słuchaniu.
- Hmpf – poparł z pożałowaniem. – Nie przerywaj tego. Chcę zobaczyć jak cierpi. Przypominają mi się lata mojej młodości.
- Miałeś młodość?
- Mój Pan był bardzo łaskawy – odparł. – Wydał mi tylko jeden rozkaz.
* * *

Uzjel zręcznie odskoczył przed szponiastym odnóżem. Halabarda nie sięgnęła celu, za kolejnym razem uderzyła o nadstawione sejmitary bestii. Zaatakowała – miała wiele ostrzy do dyspozycji, podczas gdy dwa z nich zbiły ostrze halabardy i przesuwały się po trzonie roni, blokując ją. Cięła z góry, Uzjel odruchowo umknął pod drzewcem własnej broni, szybko zachodząc wroga z boku i odzyskując pole manewru halabardą. Widać było irytację na twarzy maszkary. Jej krótsze odnóża ze szczypcami wybiły Uzjelowi z głowy pomysł ataku z boku. Kolejny wprawny atak – wróg miał jednak osiem sejmitarów do dyspozycji i parada postawiona dwoma ostrzami nie odsłoniła maszkarona na cios. Uzjel był wyraźnie poirytowany i coraz bardziej zdesperowany. Wróg był dużo większy od niego, miał liczne odnóża wywijające zaciekle szczypcami, długie kończyny na których kroczył, zakończone ostrymi pazurami, a groteskowy łeb broniło osiem ramion i osiem niezależnie poruszających się ostrzy. Uzjel był jeden i miał jedną broń, a halabarda ma to do siebie, że nie można nią wyprowadzać serii błyskawicznych ciosów – zablokowana przez nacierającego wroga staje się przekleństwem unieruchamiającym jej właściciela, który staja się praktycznie bezbronny. Nieumarły miał mózg, o ile nie kilka rozmów, i doskonale wiedział, kiedy bezlitośnie i zdecydowanie atakować. Stawiał parady, jedna za drugą, sejmitary stanowiły tarczę nie do przebicia. Na nic zdało się ogniste wsparcie Szamila. Nieumarły champion znał takie sztuczki.

* * *

- Jest słaby...
- Jak my wszyscy kiedyś byliśmy – odparł, niewzruszony.
Kruk kiwnął energicznie głową.
- Ma przeżyć – oznajmił z naciskiem głos mężczyzny. – I dobrze zapamiętać, że zdejmowanie tej zbroi niesie ze sobą nieprzyjemne konsekwencje...
* * *

Uzjel próbował zajść stwora od tyłu, ale ten mając tak długie odnóża bez wysiłku odwracał się szybko i zwinnie, gdy tylko wojownik szykował się na cios w plecy. Uzjel był naprawdę dobrym wojownikiem i miał zacięcie, nie brakowało mu sił i werwy, ale walka ograniczała się do nieudanych ataków i wykonywania uników przed ostrzami wroga. Jeden z ciosów był naprawdę niezły, Uzjel włożył w niego całą wściekłość i energię. Ostrze halabardy minęło o centymetry pierś stwora. Maszkaron ryzykownie rzucił się do przodu. Uzjel nie miał czasu... Jedno z małych odnóży zatopiło kolec w ramieniu wojownika, a ten natychmiast wypuścił broń ze zdrętwiałej ręki i sztywno zwalił się na ziemię, zupełnie sparaliżowany.

Uzjel; Agggh...! Co to było?! Nie poczułeś nawet bólu, tylko pchnięcie w ramię, a sekundę później miałeś nogi jak z waty. Upadłeś, tracąc zupełnie czucie w całym ciele. Paraliżujący ból rozlał się po twoich żyłach. Twój wróg przyczłapał, skradając się jak drapieżnik i pochylił się, zbliżając swą mordę z wielkimi szczękami do twojej twarzy. PAC!!! – coś stuknęło o jego czoło! Stwór z wściekłym warknięciem wyprostował się; wielki lizak dyndał, przylepiony do jego łba. Flafie zaciekle pogroziła bestii pięścią i bojowo ruszyła w kierunku maszkarona. Zatrzymała się w ostatnim momencie, niemal dotykając twarzą mordy nieumarłego, zaciekle wpatrując się w jego ślepia. On patrzył na nią, warcząc, i dłuższą chwilę grali w „kto pierwszy mrugnie”. Flafie chwyciła patyczek lizaka i z błyskawicznym ruchem oderwała przylepioną słodycz od mordy stwora, na co ten ryknął wściekle. Pogapili się na siebie jeszcze chwilę. Flafie była nieugięta. Maszkaron warcząc zaczął się cofać. Flafie bojowo i tryumfalnie kiwnęła na niego głową, wsadziła lizak do zaślinionej mordki i pożegnała nieumarłego gestem Kozakiewicza.

Wszyscy;
- Pojedynek skończony – odezwał się pająkowaty, krążąc wokół Uzjela i Flafie, kiwając makabrycznym łepkiem.
- Jedna ze stron tryumfuje – usłyszeliście w myślach głos Kruka. – Nie wykonaliście pierwszej części waszego zadania. Pomnijcie moje słowa. Mówiłem, waszym pierwszym zadaniem będzie uzyskanie zgody tutejszego ludu na zapolowanie na święte zwierzę, Błysk Kłów. Musicie wywalczyć sobie to prawo w rytualnym pojedynku, nie możecie go kupić. Mówili wam wężowcy, Isendirze, Jędrzeju. Mówili...

„...jeśli chcesz ssstanąć do pojedynku, elfie, przyjacielu, musiszszsz być sssam. Ssssam z człowiekiem, przyjacielem. Musssicie pozbyć się tych, których Kirenna i bagna nie chcsssą tutaj! Musssicie ich zabiććććs! Jeśli nie możesz ich zostawić, ani przejśććć próby Kirenny, musisz kupić prawo do pojedynku, elfie, przyjacielu...”

- Nie podjęliście próby, tylko dwóch ją przeszło – kontynuował Kruk. – Kupiliście pojedynek. Nie wykonaliście zadania. To, że Uzjel przegrał, przypieczętowało tylko wasz los!
- Wstań, Uzjelu Lightfist – zaczepił wojownika pająkowaty.
Spojrzał na resztę.
- Była tu kobieta.
- Elfffka przyjaciółka – wyjaśnił wężowiec.
- Szukała drowa, który był z wami. Powiedziała, że jest Taka Jak Wy.
- Jeśśśli jest z wami, ma prawo do polowania na Błysssk Kłów.
- Możecie więc iść na polowanie z naszym błogosławieństwem – zabulgotał złośliwie pająkowaty.
- Iśśście więc.
- Błysk Kłów to duże zwierzę – ostrzegł pająkowaty. – Szukajcie w umarłym lesie na północy. Kiedy je schwytacie, musicie założyć mu uprząż, a jeden z was musi dosiąść święte zwierzę i okiełznać je, a potem przyjechać na nim wierzchem tutaj!
- To druga część waszego zadania – powiadomił Kruk. – Musicie schwytać Błysk Kłów tak, aby zwierzę nie zostało ranione, a w żadnym wypadku nie może zginąć! Musicie założyć mu uprząż, a jeden z was musi ujeździć to zwierzę i przyjechać wierzchem z powrotem na tę wyspę.

* * *
- Ej ty!
Fufi wstał, słysząc czyjś głos. Rozejrzał się bacznie, zjeżony wrogo.
- Tak ty, włochaty zadzie!
Fufi obrócił się w kierunku drowa leżącego na trawie, okrytego płaszczem elfki.
- Na co się gapisz?! Wyglądasz jakby cię w dzieciństwie karmili z procy! Jozim z bazim to twój stary!!! Pierdzę ogólnie w twoim kierunku. Twoja matka była chomikiem, a ojciec śmierdział skisłymi jagodami!
- Ssssqeurrrw...! – zawarczał zjeżony Fufi.
Drow miał zamknięte oczy i nie poruszał się, ale spod płaszcza dobiegał wyraźny męski głos!
- Jak byłeś mały, ta twoja elfka przez miesiąc dotykała cię patykiem, bo nie wiedziała co to jest! Nadajesz się tylko do zamiatania pustyni! Jakby mój pies miał taką twarz jak twoja to ogoliłbym mu tyłek i kazał chodzić tyłem!!!
- Sssswhhh!!!
- Nie podskoczysz mi, włochaczu, jestem Ray`gi z domu Terrrrr... Tetris... Tetrachaczi!... Jestem drowim dowódcą legionu czaszek i pająków, a ty masz półtora zwoja mózgowego i podskakujesz mi?! No chodź, zobaczymy czy jesteś taki twardy jak brzydki!!!
Fufi przydreptał i sycząc zajadle pochylił się nad drowem. Drow spał. Jaśniejący amulet wychylił się spod elfiego płaszcza.
- Noszszsz żgnij go, ugryź, znaczy tfu, ugryź mnie!!! Zabij drowa! Drowy są złe!!!
Fufi powąchał amulet i ostrożnie wziął go w szczęki.
- Puszczaj dziadu!!! Nie macaj mnie!!! Jestem Morcruchus, szlachetnego rodu el...!!!
- Burb!... – beknął Fufi.
* * *

Gość zwracał na siebie uwagę. Blady, wysoki. Na głowie nosił diadem. Długie, białe włosy lśniły dziwnym blaskiem, miał zamknięte oczy. Chyba był ślepy. Ubrany był w długi, czerwony kubrak. Nosił dziwny herb...

Kiedy stanął przy ladzie, karczmarz poczuł się bardzo nieswojo, ale starał się być miłym. Mężczyzna wyglądał na bogacza. Zadbany, schludny, te maniery i gesty...
- Piwa.
- Służę!
Mężczyzna położył na ladzie sporą sumkę, karczmarz zastygł w bezruchu, zdumiony. Czyżby ślepiec źle przeliczył...?
- Szukam kogoś... – mężczyzna skinął wymownie na monety.
- Kogo, szlachetny panie? – monety natychmiast zniknęły z lady.
- Wygląda jak elf.
- Elfa szukasz, panie... Ano, wielu elfów tu krąży po okolicznych lasach. Zaglądają tu czasem, tańczą, grają...
- Ten jest bardzo specyficzny...
- Hah! – żachnął się ubawiony karczmarz. – Chodzi z wielkim zwierzakiem na różowej smyczy? Była tu wczoraj...
Drow siedzący przy stoliku w kącie znieruchomiał na kilka sekund. Podniósł kielich do ust, zapatrzony w grających w karty stolik obok. Słuchał. Wychwytywał cenne słowa spośród pijackich okrzyków, bełkotów, śmiechów i muzyki. Nie spojrzał nawet ukradkiem w kierunku mężczyzny, który odszedł od kontuaru i wyszedł z knajpy.
- Podać coś? – zagadnęła cycata dziewka barowa.
Drow odpędzająco machnął na nią ręką, na co ofuknęła go. Wypił wszystko, wstał i podszedł do baru.
- Co poda...?
Dłoń drowa zręcznie przesunęła po ladzie garść monet w kierunku kaczmarza.
- Chciałem spytać o elfa – szepnął drow. – O tego, o którym przed chwilą rozmawialiście.
- Aaa, właśnie mówiłem; był tu wczoraj, jeszcze przed tą straszną burzą, wypił z cztery kufle, jak na elfa łeb ma twardy, trzymał się nieźle...!
- Nie o tego elfa! – warknął drow. – O tego drugiego!
* * *
Kall`eh; Drow u boku to zło, ale drow który naraz znika jest jeszcze gorszy! Podejrzewasz, że drow coś kombinuje, lub też potrzebuje pomocy. Postanawiasz go odnaleźć. Wyruszasz tam, gdzie widziałeś go po raz ostatni. Bulb, chlup, chlup... Wokół jest bardzo ciemno, cicho i spokojnie. W ciszy słychać tylko dziwny, urywany rechot żab, ciche pluśnięcia. Pobojowisko nosi liczne ślady – złamane gałązki, konary i dziurę w pniu po czaszce która własnoręcznie zmasakrowałeś. W bagnistej ziemi odnajdujesz jednak ślady, które, jak sądzisz należą do drowa. Prowadzą w głąb bagna. Przez moment sądzisz, ze to ślady nieumarłych, ale jednak nie. Chyba Ray`gi po prostu lubi kąpiele błotne... Odnajdujesz w okolicy drzewo z którego gęsto zwieszają się liany. No, to masz kawał porządnej liny!

http://lh5.ggpht.com/_f0YgQSc363w/SH...fdMo/liany.jpg

W okolicy jednak nic się już nie błyszczy. Bystry elf zgarnął chyba wszystko! Z liną ruszasz śladami drowa. Jego sposobem – brodzisz po szyję. Po drzewach może wygodniej...? Powyginane grube konary tworzą niemal nadziemne chodniki.

Wszyscy; Zapada zmierzch. Do tego pogoda gwałtownie się psuje...


Musicie polegać na świetle błyskawic i błędnych ogników.

A przede wszystkim na oczach towarzyszów. Na oczach elfów. Krasnolud wybył. Znów o jednego mniej...

Tym razem Barbak został przewodnikiem. Szliście na północ przez moczary...
- Nie!... Nie, nie, nie, cofnij się...!!!

Barbak: Usłyszałeś ostrzegawczy krzyk, krzyk kobiety. Przystanąłeś odruchowo, zdumiony. Zanim jednak przeanalizowałeś ostrzeżenie, poczułeś że jakaś wielka maca owinęła się wokół twoich nóg, ściskając je razem, a sekundę później straciłeś równowagę i wymachując rękoma z plaśnięciem padłeś na plecy. Maca tymczasem silnie ciągnęła cię po ziemi, zdezorientowany biłeś ramionami po rozmokłej ziemi, próbując się czegoś chwycić. Sunąłeś plecami o śliskiej od deszczu trawy, aż maca bez trudu uniosła cię w powietrze. Dyndałeś teraz głową w dół, fruwałeś wokół, a maca niosła cię gdzieś beztrosko! Aż przestała cię szarpać, wisiałeś nieruchomo. Otworzyłeś oczy i ujrzałeś... twarz speszonej kobiety! Tyle, że do góry nogami. Znaczy ty byłeś do góry nogami. A ona stała nieruchomo, przyparta do pnia wielkiego drzewa, jej ciało pooplatane było grubymi zielonymi pędami i korzeniami, tak, że chyba nie mogła się ruszyć.
- Święte licho...! – wydukała, wpatrując się w ciebie wielkimi oczami. – Spokojnie, ostrożnie, nie szamocz się, bo ją rozzłościsz...!
Była elfką, bardzo elfiastą. Wysoka, szczupła, długie uszy. Długie do pasa, proste, jasne włosy i długa grzywka z trzema tajemniczymi pasemkami czerwonych włosów po lewej. Nosiła zwiewne, fioletowe szaty adeptki magii – koszulkę o długich, szerokich rękawach odsłaniającą brzuch, oraz... średnio pasujące do kompletu, ale za nowiutkie, czarne, lniane spodnie z krótkimi nogawkami sięgającymi ledwo za kolana długich nóg. Czarne buty ze skóry nie były sandałami adeptki magii, ale za to były bardzo elfiaste i wygodne w dziczy. Na nadgarstkach nosiła dziwne obręcze-bransolety z białego złota, idealnie dopasowane, przypominające poniektórym kunsztownie rzeźbione płaskie kajdanki przylegające sztywno do rąk. Prezent od przyjaciela otrzymany w dniu narodzin...
Tym, co najbardziej rzucało się w oczy w wyglądzie elfki, było jej zielone, lewe oko. Prawe oko zasłonięte było czarną opaską, a ta z kolei chowała się za czesaną na bok grzywką.



Wszyscy; W pierwszej chwili pomyśleliście, że wasz ork-przewodnik potknął się czy pośliznął. Z impetem pojechał jednak po ziemi, próbując odruchowo chwycić się czegoś rękoma i zrozumieliście, że coś go trzyma i ciągnie! Po chwili już wasz przewodnik zniknął za pniem grubego drzewa! Pognaliście tam, by zobaczyć co się stało i...!



Gigantyczna najwyraźniej mięsożerna roślina pędami-lianami i korzeniami więzi waszego kolegę i... jakąś elfkę! Was tymczasem próbuje połknąć w całości! Jak na roślin atakuje z zaskakująca szybkością, po prostu próbując pożreć was wielką paszczą!

* * *
Kall`eh; ....Chlup, chlup.... Gah. Deszcz! Zgubiłeś trop drowa. Siebie też zgubiłeś. Gdzie u diabła jest tu jakaś ścieżka, reszta drużyny?! Błędne ogniki dezorientują cię, bagienne opary i deszcz nie ułatwiają zadania. Szlag by no...!
Huh...?
Zauważasz nagle połyskująca w ciemnościach, srebrną niteczkę, zwisającą z gałęzi drzewa. Podchodzisz tam, delikatnie łapiesz srebrny włos w dłoń... Włos drowa...! Nie, zaraz... coś długi... to chyba nitka...?
Znieruchomiałeś. Spojrzałeś w górę.

http://fc51.deviantart.com/fs39/f/20...lyssesAIII.jpg

- Ssssshk...!
Ożesz...!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 27-02-2009 o 20:19.
Almena jest offline  
Stary 01-03-2009, 14:20   #72
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Uzjel dostawał po tyłku i to nieźle. Parę razy o włos uniknął sejmitarów ale nie miał szans na trafienie. Walka była przesądzona mimo niemałych umiejętności rycerza. Tu był potrzebny ktoś szybki jak on. Kolec bestii utkwił w ramieniu Uzjela i go sparaliżował, nieumarly nie rozumiał chyba znaczenia do pierwszej krwi bo chciał dalej walczyć ale Flafi Pani Lizaków i Dziwnych Plastrów przybyła z odsieczą. Gdy obie bestie mierzyły się wzrokiem elf podszedł i podniósł swoją kurtkę, założył ją i poprawił torbę. Podszedł do Barbaka, dopiero teraz mógł mu odpowiedzieć wcześniej musiał skupiać się na pomocy rycerzowi.
-Zastanowię się naprawdę ale tylko demony mogą zwalczać demony. I dopiero jak je zwalczę będę mógł siebie oczyścić. Tylko wtedy. Masz racje każdy musi ponieść konsekwencje wyborów nie tylko swoich ja musze też cudzych. Poszukam naszego hebanowego przyjaciela, coś czuje, że on coś knuje. Dołączę do Was potem. Uważaj na siebie, nie daj nakopać do swojej zawszonej zielonej dupy. I to dosłownie zawszonej.
Szamil na koniec pozwolił sobie na uśmiech. Wyciągnął rękę do przyjaciela i uścisnął jego dłoń. Reszcie nic nie powiedział, nie miał co, nie miał komu. Byli nikim, byli przeszkodami. Poprawił jeszcze raz torbę i ruszył przed siebie. Szybko zniknął innym z oczu.

Błoto! Błoto! Wszędzie błoto! Szamil nieświadom wydarzeń których członkami byli jego towarzysze parł przed siebie. Deszcz siekł go nieubłaganie po twarzy. Modlił się, pierwszy raz od dawna. jak dawna? Z rok temu? Chyba tak, to wtedy ostatnio raz widział się z Barbakiem.
"Światło najczystsze, światło jedyne chroń mnie i nie pozwól mi błądzić. Nie pozwól mi zgubić drogi i tej prawdziwej i tej w mojej duszy."
Parł do przodu z jedną ręką na rękojeści miecza drugą zwisającą luźno przy boku. Szedł tak cudownie nie świadom pewnych wydarzeń. Nie szedł w konkretne miejsce, wychodząc z założenia, że Ray'giego i tak tam nie ma. Poprawił mokrą grzywkę i poszukał wzrokiem świecidełek. Deszcz go irytował, żeby tylko nie było piorunów. Wszędzie tylko woda i drzewo w połączeniu z piorunami efekt byłby elektryzujący.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-03-2009, 16:57   #73
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wiedziała, że tak będzie! Wiedziała, że podróżowanie bez Fufiego niesie ze sobą pewne ryzyko. Nie wybaczyłaby sobie jednak, gdyby zostawiła nieprzytomnego drowa po przebytej iluzji błędnych ogników całkiem samego w głuszy. Fufi był bardziej potrzebny tam. Dzielnie więc brnęła na przód, zaliczając z zimną krwią i cierpliwością kolejne potknięcia o wystające korzenie i poślizgi na śliskiej trawie.
- Od tego ciągłego lądowania w błocie będę mieć żabowaty tyłek!... – mruknęła do siebie po kolejnej popisowej glebie.
Dla pociechy przemawiała do ropuch, komarów i drzew, ale rozmowy te były smętnym monologiem. Tutejsze drzewa średnio nadawały się do przytulania, były zimne, oślizłe i mokre. W końcu jednak jedno z drzew, wyraźnie spragnione czułości, postanowiło odwrócić role i tym razem to elfka została przytulona przez pień! Zachowała spokój, ponieważ pędy i korzenie poruszały się powoli i spokojnie, a nie chciała, aby podrażnione jej próbami ucieczki poruszyły się szybko i zaciekle.
- No co ty...? – przemawiała spokojnie i czujnie. – Nie jestem drwalem ani zielarzem ze złotym sierpem! Jestem elfem! Elf, kojarzysz? Długie uszy, zielone rajtuzy, różowe gacie... Elfy lubią drzewa! Ja też lubię drzewa! Grzeczna, ładna roślinka. Nie chcę cię skrzywdzić! Chciałam tylko przejść. Jeśli przydepnęłam przypadkowo twój korzeń, to przepraszam, nie miała takiego zamiaru, przysięgam! Ładna roślinka...
Drzewo było spokojne, ale nie dało sobie wytłumaczyć, że elfka ma pokojowe zamiary. Starała się ogarnąć sytuację, kiedy usłyszała chlapanie, jakby czyjeś kroki w deszczu. Próbowała ostrzec wędrowców, by nie podzielili jej losu, lecz było już za późno. Ork-nietoperz zawisł przed nią, dyndając na macce pędu gigantycznej rośliny. Elfka zamrugała ze zdumieniem, gdyby miała wolne ręce przetarłaby z niedowierzaniem swe jedyne, zielone oko. Ork. Do tego mało jakiś taki orkowaty, miał łagodne ślepia poczciwej istoty. Elfka dłuższą chwilę nie wiedziała co powiedzieć, a coś powiedzieć należało.
- ...Cześć... – wyjąkała, speszona. – Tylko spokojnie... Jakoś z tego wybrniemy...
Próbowała znów pogadać z drzewem, ale to było głuche jak... pień.
- Dobra, drzewo, zmuszasz mnie do tego, zobaczymy co teraz powiesz! – sapnęła, zniecierpliwiona. – Spokojnie, zawsze miałam dobrą rękę do roślin! – mrugnęła pocieszająco do orka.
Zapatrzyła się w dal, skupiona na inkantacji, ignorując to co działo się wokół. Wyglądała jak posąg, po którym spływały strugi deszczu.
- Mroku ponad jasnością,
Wzywam cię,
Oddaję się tobie,
Otul mnie Światłem w najczarniejszą noc,
Pani mrocznych koszmarów
O lodowatym sercu
Nieczułym na błagania wrogów
Wypowiedz jedno słowo
I skuj ich dusze martwym oddechem
Świetlista czystości
Zamroź gniew potępionych dusz!!!
Lightfall!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-03-2009, 18:17   #74
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Zadziwiająco spokojnie się zrobiło. Deszczyk lekko zaczął prószyć. Lecz jeszcze dało się zobaczyć co i jak się działo na miejscu bitwy. Gdzie w tym wszystkim mogą być ślady Drowa? Jego doświadczone oczy szybko złapały trop. Elf ale inny. Stąpający sztywno. Poszedł za tym tropem.

Brodził w błocie prawie po barki. Po pierś w większości. Co chwila słyszał odgłosy bagien i co chwila przystawał, żeby się rozejrzeć i zdefiniować przyczynę plusków i trzaśnięć. Nic na razie nie zwiastowało zagrożenia, dlatego brnął dalej. Szedł prąc do przodu jak dzik.

Na niedalekim drzewie zawieszone były liany. Postanowił zerwać i sprawdzić wytrzymałość. Liny okazały się porządne zatem Krasnolud zwinął je i schował do pustej skórzanej torby wiszącej na biodrze dwarfa.Lina była już dużym sukcesem. Drugim sukcesem zdawało się spostrzeżenie konarów drzew ułożonych niczym jakiś szlaki.

Kall'eh nie zamierzał więcej się moczyć i brodzić w błocie. Wskoczył na pierwszy konar. Mało zgrabnie, ale udało mu się wsadzić swój szanowny zad na gałąź wielkości kobyły. Wędrował koronami drzew jak kot jakiś albo gorzej, elf. Ale nie miał wyjścia, tam niżej było bardziej niebezpiecznie i bardziej mokro. Podczas gdy niebezpieczeństwo by jeszcze zniósł, wilgotnych portek już miał dość.

Szybko okazało się jednak, że trzeba się będzie ponownie zmusić do brodzenia w błotku. Po konarach nie dawało się już skakać. No w każdym razie nie dla barczystego jegomościa jakim jest krasnolud. Zszedł na ziemię. Brodził jeszcze chwilę myśląc, że stracił ślad i będzie się musiał wrócić. Gdy nagle zalśniło mu coś na wprost. Coś srebrzystego, coś włosowatego.
- Mum cie drfie. - Mruknął Kall'eh ciesząc się w duchu, że odnalazł trop. A tropem tym był włos mrocznego elfa. Wyciągnął poń rękę. Złapał i przyjrzał się lekko. Już miał się cieszyć gdy spostrzegł, że od włosa to to się trochę różni. Widział już to kiedyś. Natychmiast spojrzał górę. Pajęczawara!? Tak. To był olbrzymi pająk. A to co trzymał krasnolud w ręku nie było włosem a nicią pająka. Krasnolud był błyskawiczny, kto wie, może szybszy od samego pająka. Chwycił za kuszę i posłał bełt prosto w oko stwora próbując go uśmiercić.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 03-03-2009, 21:56   #75
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Monstrum przebierając licznymi odnóżami ruszyło do ataku. Uzjel pochylił się lekko do przodu kierując ostrze halabardy w stronę przeciwnika. Gdy bestia przebyła około połowę odległości dzielącej ich rycerz także ruszył do ataku. Zbliżali się do siebie dość szybko, bestia uniosła jedno z odnóży do ciosu, Uzjel wzniósł halabardę...

Nie doszło jednak do bezpośredniego starcia. Rycerz w ostatniej chwili odskoczył w bok unikając ciosu przeciwnika po czym samemu wyprowadził cios. Miał nadzieję, że ten atak dosięgnie bestii kończąc pojedynek, jednak ku jego zaskoczeniu zamiast plaśnięcia rozcinanego ciała usłyszał tylko metaliczny szczęk. Przeciwnik zablokował jego cios! Dwa sejmitary którymi uprzednio się zasłonił teraz naparły na niego z nieludzką siłą. Dół halabardy ze świstem przeciął powietrze zmierzając ku głowie Uzjela, jednak dzięki temu że nie miał na sobie zbroi zdążył odskoczyć. Jeszcze tylko tego brakowało, by został pokonany przez własną broń! Jego unik spowodował że bestia straciła na moment równowagę, co pozwoliło Uzjelowi by zajść ją z boku i odzyskać możliwość władania bronią. Nie czekając zaatakował ponownie, tym razem chcąc dźgnąć przeciwnika szpikulcem, jednak po raz kolejny natknął się na silną paradę. Gdy tylko broń odskoczyła od sejmitarów przeciwnika uderzył raz jeszcze, tym razem celując hakiem w monstrualną twarz. I ten cios nie przyniósł oczekiwanego rezultatu, nieumarły zbił jego cios cięciem z góry.

Po twarzy Uzjela zaczęły spływać pierwsze stróżki potu, a oddech stawał się lekko świszczący. Mimo to nie przerywał ataku, raz po raz próbując przebić się przez zastawę przeciwnika. Równie dobrze mógłby jednak bić w ścianę

Osiem rąk uzbrojonych w sejmitary, a do tego szczypce i pazury. Niezależnie od strony z której przypuszczał atak zawsze napotykał niezwykle silną obronę. Halabarda była bardzo dobrą bronią, mogła równie dobrze służyć jako włócznia, topór i osęk. Dzięki wadze i długości dawała ogromną przewagę nad przeciwnikiem uzbrojonym w mecz lub topór. Była jednak bezużyteczna w tym pojedynku, gdyż jej główne zalety w tym wypadku były wadami. Nie mógł atakować dostatecznie szybko by choć drasnąć przeciwnika. Powoli docierało do niego, że tej walki nie uda mu się zwyciężyć

Pojedynek powoli przeradzał się w walkę nie do pierwszej krwi, ale do totalnego zmęczenia przeciwnika. Nie pomagały próby ataku w plecy, nagłe zmiany kierunku ciosu i okrążanie przeciwnika. Jakby mało było przewagi siły, szybkości i uzbrojenia to najwyraźniej nieumarły posiadał niesamowite doświadczenie bitewne, pozwalające mu unikać wszelkich podstępów. Uzjel atakował niezmordowanie, jednak prędzej czy później musiał dotrzeć do granicy swoich możliwości

W ten sposób walka na pewno byłaby przegrana. Pozostawało jedynie postawić wszystko na jeden, jedyny cios. Uzjel rzucił się do przodu napierając całym ciężarem ciała na halabardę. Całą pozostałą siłę przeznaczył na przebicie się przez osłonę przeciwnika i przez jedną, ulotną chwilę zdawało mu się że ten cios dosięgnie wroga, gdy coś wbiło mu się w ramie

Ręka zmartwiała mu momentalnie, zatrzymując uderzenie na centymetry przed mordą stwora. Broń wyślizgnęła się ze zdrętwiałych palców, a Uzjel osunął się na ziemię. Mrowienie rozchodziło się od rany po całym ciele, a za nim nadchodził zimny bezwład. Potwór najwyraźniej nie wiedząc, czym jest zasada pierwszej krwi zbliżał się, jakby miał zamiar go dobić. Halabarda leżała bezużytecznie dwa centymetry od jego prawej dłoni, jednak paraliż skutecznie odebrał mu możliwość obrony. Najwyraźniej przyjdzie mu pogodzić się ze śmiercią

Na całe szczęście nadeszła odsiecz, w postaci Flafie. Nie zmieniło to jednak faktu, że pojedynek był przegrany. Uzjel zamknął oczy, zbierając siły. Trucizna tkwiła w jego mięśniach, dalej nie pozwalając mu się podnieść. Gdy jednak pająkowaty zaczepił go każąc mu wstać w rycerzu obudziła się prawdziwa irytacja. Zagryzł wargi by nie jęknąć z bólu, po czym chwiejnie klęknął na jedno kolano. Ujął halabardę w dłoń i podpierając się nią wstał. Nie pozwoli pogardzać sobą nikomu, zwłaszcza tej pająkowatej poczwarze. Flafie uśmierzyła natychmiast ból i zneutralizowała truciznę, a następnie pomogła ubrać wojownikowi zbroję. Pan Zbroi nie odzywał się, ale na pewno był zirytowany

Zawalili i to była jego wina. Przegrał pojedynek, choć pozostali liczyli na niego. Co prawda nie wszystko było stracone, ale poczucie winy i wstyd palił go od wewnątrz. Będzie musiał zrobić coś, co zrehabilituje go w oczach pozostałych. Wiedział, że nigdy nie będzie prawdziwym rycerzem, a gdyby nie zbroja najpewniej w ogóle nie potrafiłby walczyć. Nie pozwoli jednak nikomu patrzeć na siebie z góry tylko dlatego, że nie był tak doskonały jak większość. Nawet w szkole rycerskiej nie raz cierpiał przez swoją posturę i umiejętności, a także przez swoje pochodzenie. Dlatego próbował osiągnąć coś samemu, bez pomocy zbroi. Jak się to jednak skończyło... widać było po efekcie walki

Drużyna ruszyła na poszukiwanie błysku kłów, zwierzęcia które mieli ujarzmić. Ork służył za przewodnika drużynie, która coraz bardziej stawała się luźną grupą działających w jednym terenie jednostek. Najpierw opuścił ich drow, później Kalleh a na końcu Szamil. W efekcie ruszyli dalej w czwórkę a Uzjel zastanawiał się, co by zrobili gdyby teraz natknęli się na ten cały Błysk. Czy pozostali choć przez chwilę zastanowili się, że drużyna o wiele sprawniej poradzi sobie z zadaniem niż pojedyncze osoby?

W pewnym momencie prowadzący ich ork zniknął im z widoku. Uzjel zbliżył się do miejsca, gdzie widzieli go po raz ostatni by sprawdzić, co się stało. Podejrzewał, że w swojej ciężkiej zbroi Barbak mógł przewrócić się i ma problemy ze wstaniem. Gdy jednak postąpił o krok do przodu zauważył, że ork zamiast kulturalnie leżeć na ziemi sunie opleciony czymś podobnym do lian. Rzucił się w pościg za orkiem, aż po chwili dojrzał ogromną roślinę, najwyraźniej chcącą potraktować ich jako przekąskę. Rycerz zignorował ją jednak w tej chwili chcąc przeciąż halabardą liany uwalniając Barbaka oraz elfkę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 05-03-2009, 18:26   #76
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Szamil;
Błądzisz sobie po bagnach w deszczu. Przez pewien czas czujesz się obserwowanym, ale za każdym razem gdy rozglądasz się lub znienacka oglądasz, nikogo nie widzisz. Dłuższy czas krążysz po mokradłach, poszukując czegoś błyszczącego, nadaremnie. Po chwili znów to dziwne uczucie... Oglądasz się i daleko, na wielkiej gałęzi ogromnego drzewa, zauważasz towarzystwo!
http://fc61.deviantart.com/fs43/f/20...by_sandara.jpg

* * *
- Ol zhah naut l' darthirii usstan tlun lorith whol… Alu!
* * *
Szamil; Drow szarpnął za lejce, jego wierzchowiec z głuchym pomrukiem zwinnie zawrócił i jednym susem wskoczył na grubą gałąź drzewa, z niej na kolejną kilkanaście metrów dalej, i zniknął w mrokach nocy, bagiennych oparów i strugach deszczu. Znienacka dobiegł cię krzyk. Męski głos. Pognałeś w tamtym kierunku. W tym miejscu teren był suchszy, skończyły się bagna, zaczął się podmokły las. Znów krzyk!


Jakiś facet! Gość wygląda jak łowca, czy kłusownik, ale co u diabła tu robi...?! Stoi w deszczu z zagaszoną przez ulewę pochodnią, w drugiej ręce ma włócznię i rozpaczliwie mierzy nią ku ciemnej postaci wyłaniającej się z mgieł.

http://fc49.deviantart.com/fs25/f/20...y_maxarkes.jpg

- Odejdź, czarcie, nieziemski duchu...! – jęczy roztrzęsiony, przerażony mężczyzna.
- Giń, Oddychający! – nieumarły popędził kościanego konia i ruszył do ataku na włócznika!

Kall`eh; Twój bełt zabłądził w deszczu, przebił pajęczynę i utknął w niej! Pająk, ożywiony twoim atakiem i gwałtownymi uchami, runął na ciebie, zwalając cię z nóg i przygważdżając do ziemi! Zatopił kły w twojej nodze, poczułeś piekący ból i zupełny paraliż obu dolnych kończyn! Pająk tymczasem szykuje się do kolejnego ataku!



Kejsi, Barbak, Uzjel;
Rycerz w zbroi postanowił wkroczyć do akcji. Zabrakło tylko tradycyjnego białego konia. Halabarda okazała się idealną bronią, Uzjel mógł sięgnąć nią pędów i korzeni, pozostając względnie poza zasięgiem paszczy rośliny, zajętej bardziej atakiem na Jędrzeja. Porażona magicznym atakiem elfki i sieknięta ostrzem halabardy, skuliła się gwałtownie, jak mimoza, a rozcięte pnącza i korzenie uwolniły elfkę i orka [Barbak zaliczył malownicze uderzenie w głowę, czy wręcz nurkowanie w błotku po szyję]. Wściekła roślina kuli się i otacza wijącymi się pędami, czatując i szykując się na kolejny atak.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-03-2009, 21:25   #77
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie ma to jak być spętaną, mokrą i trafić na zgraję mężczyzn, którzy po błysku w oczach sądząc dawno nie spotkali przedstawicielki płci przeciwnej... Po prostu bosko. Na pierwszy ogień poszedł wielki i zielony i choć dobrze mu z oczu patrzyło pomimo tzw. qurwików, to jednak elfka cieszyła się, że ork też był spętany. Pojawił się kolejny.
„Wojownik...! Ta zbroja... piękna... Czy on cokolwiek w niej widzi!? Jak on może się w tym poruszać!? O nie, lepiej, żeby jednak coś widział!!!” – pomyślała elfka, kiedy rycerz zamachnął się halabardą w jej kierunku.
Ostrze gładko przecięło pędy rośliny, na co w pierwszej chwili elfka pomyślała: „było blisko! Biedna roślina, ależ sokiem przysnęło! Ale sama sobie winna właściwie...”
Uwolniony ork łupnął na ziemię.
- Auć – skuliła się współczująco elfka. – Nic ci nie jest?
Miała nadzieję, że ork sam wstanie, nie wyobrażała sobie, że mogłaby udźwignąć go i pomóc mu wstać. Oddaliła się na bezpieczną odległość od żarłocznej przytulaśnej rośliny i próbowała się ogarnąć. Poprawiła nieco mokre jasne włosy, co w deszczu i tak mało dało. Elfka była zażenowana swoim wyglądem i tym, że inni się na nią gapili. Nie znała ich zamiarów, nie wyglądali jednak jak złoczyńcy. Łypała na wojownika w zbroi. Podobał się jej. Podobało się jej to, co zrobił.
- Merci! – uśmiechnęła się wdzięcznie do wojownika. – Mam jednak nadzieję, że nie z każdą rośliną obchodzisz się w tak brutalny sposób – mrugnęła do niego wesoło. – Mam wobec ciebie dług, przyjacielu. Czy dane mi będzie ujrzeć twarz mego szlachetnego wybawcy?
Myślała, że pęknie. Chciała zobaczyć jego twarz, lepiej przyjrzeć się jego oczom. Jeszcze chwila i sama zedrze z niego tę zbroję... Odetchnąwszy nieco po przygodzie z przytulaśną rośliną, elfka wyprostowała się jak świeca, dziarsko podpierając się pod boki. Nie miała przy sobie broni. Jak na adeptkę sztuk magicznych przystało. Jej wielka, włochata broń z reguły dreptała za nią. Rozejrzała się teraz ze spokojem, zerknęła przelotnie po towarzyszach. Więc Kruk mówił prawdę, są dokładnie tacy, jak ich opisał. Ork. Nie wierzyła w tego orka, a jednak proszę – jest ork, jak żywy, znaczy żywy...! Jeszcze... Intrygujący rycerz. Człowiek. Co on tam taszczy... czy to... zaraz jak się ta belka na wozie nazywa, kłonica...?
- Nizzre. Nizzre Explodera – przedstawiła się wesoło elfka.

Był też elf o bardzo miłym wyrazie twarzy i przyjaznym, uczciwym spojrzeniu.
- Mae Govannen! – przyjaźnie skinęła do niego głową.
Pomyślała, że wyglądał na godnego zainteresowania. Tak czy owak, nie potrzebowała tu przyjaciela ani opiekuna. Całe życie była sama i choć czasem samotność doskwierała jej, to jednak przez większość czasu cieszyła się że może marnować czas sama ze sobą, na wspominaniu dawnych, lepszych czasów i na marzeniach o innym, kolejnym lepszym życiu – bo w tym nic dobrego jej już nie czekało, wiedziała o tym. Pomimo całej swej nadziei i wiary, zostanie sama do końca życia. Przywykła. Tak wolała. Cieszyła się z tego. Szanowała przyjaźń i przyjmowała ją jeśli ktoś zechciał jej ją ofiarować, ale ze względu na to kim była, wolała nie inicjować procesu zawierania przyjaźni osobiście. Wolała trzymać się na uboczu, jeśli będzie potrzebna, przyjdzie sama albo ją zawołają. W końcu jest tu po to by...
- Udajecie się na polowanie, jak mniemam...?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-03-2009, 18:10   #78
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ktoś ewidentnie śledził Szamila, co do tego elf miał pewność. ten który go śledził był w tym dobry. Ba, był lepszy od Szamila. Elf miał dwa wyjścia, pobiec w las lub iść dalej. Wybrał to drugie. Szedł, szedł i znów się obejrzał. Drow na dziwny wierzchowcu. Zakrzyknął coś po czym uciekł. Szamil miał nadzieję, że to nie było wezwanie innych drowów. Z braku innych wyjść szedł dalej, przeklinając pomysł oddzielenia się od reszty. Niech demon porwie tego drowa! Psiocząc na całą rase mrocznych kiedy usłyszał krzyk. Mężczyzna, pewnie człowiek. Coś go pchnęło do biegu, prawa ręka sięgnęła po krótki miecz. Bagna przemieniły się w podmokły las, który umożliwiał szybszy bieg. W końcu go dostrzegł. Dziwny człowieczek, myśliwy jakiś z zgaszoną pochodnią i włócznią. Na przeciwko niego stał mroczny, nieumarły rycerz. Cichy szept Szamila zapowiadał wiele, bardzo wiele zniszczeń. Jego oczy zapłonęły ogniem.
-Odrzucam wszelkie zasady, zmuszony sytuacją...
-Odejdź, czarcie, nieziemski duchu...!-mężczyzna jest przerażony, ledwo jest wstanie mówić.
-...jestem manifestacja woli zniszczenia...
-Giń, Oddychający! W momencie w którym czarny rycerz popędził nieumarłego konia elf kończył inkantacje. Jego głos stopniowo nabierał na sile.
-Beruta eimu kuifa kuifa magna blast!
Lewa ręka aż do łokcia zapłonęła żywym ogniem, morderczy żywioł buchał w najlepsze nie czyniąc swemu właścicielowi najmniejszej krzywdy. Elf puścił się biegiem, w dłoni lewej ręki zaczął się zbierać ogień, który w innych miejscach zaczął przygasać, gdy już ledwo się żarzył Szamil wypuścił ładunek.

Kula ognia jest jednym z bardziej znanych zaklęć w każdym uniwersum, uczą się jej już młodzi magowie. Kula ognia używana przez Szamila była bardziej niebezpieczna i zabójcza, otulała przeciwnika i przylegała niczym grecki ogień, paląc skórę, topiąc tłuszcz i zwęglając kości.

Ładunek ognia poleciał w kościanego konia, Szamil nie raz widział jeźdźca pod którym zabito konia, potem elf przejdzie do walki wręcz, najchętniej dekapitując przeciwnika nim ten zdąży wstać.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 07-03-2009, 22:28   #79
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Chlupot nóg zapadających się w rozmokniętą ziemię, szum deszczu oraz mokre plaśnięcia atakujących pędów rośliny towarzyszyły szarży Blackera. Korzenie rośliny chciały opleść i jego, ale halabarda pozwalała trzymać je na dystans. Szybko dotarł do paszczy rośliny, jednak nie to było jego celem. Najpierw musiał oswobodzić tych, których więziła. Atak bardzo ułatwił mu Jędrzej, na którym roślina skoncentrowała swój atak. Elfka także nie pozostawała bierna, uderzyła roślinę zaklęciem. Kolejne uderzenie pozbawiło ją kilku pomniejszych pędów, pozwalając mu dotrzeć do miejsca w którym znajdowali się Barbak i elfka. Ciął z góry, jak najostrożniej by przypadkiem kogoś nie zranić.

Roślina cofnęła się, przygotowując się do dalszej walki, a Uzjel dokładniej przyjrzał się elfce. W swoich rodzinnych stronach praktycznie nie miał kontaktu z tą rasą, a tutaj najwyraźniej okazuje się że co drugi humanoid to elf. Będzie musiał dowiedzieć się jeszcze wiele o świecie nie dotkniętym wieczną zimą. Zastanawiało go, czy elfki mają równie wyrafinowane zabawy jak te, które zaprezentowali Szamil i Isendir w karczmie. Osobiście miał szczerą nadzieję, że nie. Jej uśmiech rozwiał jednak obawy. Była ładniejsza od większości ludzkich kobiet, jednak jej obecność w tym świecie mogła oznaczać jedno: jest kolejnym przeciwnikiem, z którym prędzej czy później będą musieli się zmierzyć.

- To był mój obowiązek Pani udzielić Ci pomocy, twarzy jednak chwilowo nie mogę pokazać. Ta roślina najwyraźniej nie ma dość, a zdjęcie maski zajmuje chwilę. Dlatego, jeśli Pani wybaczy najpierw pozbądźmy się niebezpieczeństwa
- Nizzre. Nizzre Explodera
- Jestem Uzjel, syn Regenta z rodu Lightfist


Etykieta wymagała jeszcze ukłonu i pocałunku w rękę, jednak ta maska i zbroja uniemożliwiała mu to. Miał nadzieję, że elfka nie obrazi się za brak kultury, którą powinien okazać damie. Warunki polowe mogły jednak być dla niego usprawiedliwieniem. Ruszył w stronę rośliny, mając zamiar zlikwidować ją na dobre
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 08-03-2009, 12:01   #80
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- To był mój obowiązek Pani udzielić Ci pomocy...
Nizzre zamknęła swe zielone oko i z poważną miną uniosła rozłożoną dłoń, w zabraniająco-uciszającym geście.
- Proszę... – spojrzała znów na rycerza i uśmiechnęła się przyjaźnie. – Dla przyjaciół żadna „Pani”, starczy „Nizzre”!
- ...twarzy jednak chwilowo nie mogę pokazać. Ta roślina najwyraźniej nie ma dość, a zdjęcie maski zajmuje chwilę.
„Hm. A już się bałam, że palnęłam niezłą gafę, a On to wykorzysta... – pomyślała z ulgą. – A jednak nie...”
- W porządku, rozumiem.
- Dlatego, jeśli Pani...
- Nizzre – zachichotała, rozbawiona.
- ...wybaczy najpierw pozbądźmy się niebezpieczeństwa.
Elfka spojrzała na roślinę.
- Miałam nadzieję, że będziemy mogli odejść poza jej zasięg i pozwolić jej żyć – przyznała. – Zaatakowała z głodu, nie z nienawiści.
- Jestem Uzjel, syn Regenta z rodu Lightfist.
- Miło mi.
„Lightfist, Lightfist, Lightfist... hmm… Czyżby…? Naah… Pamiętam pewnego mężnego rycerza, Bolduin Lightfist mu było… Włosy w artystycznym nieładzie, kozia bródka... jego herbem był złoty orzeł o ile się nie mylę...”
Nizzre spróbowała przywołać w pamięci wizerunek tamtego dzielnego wojownika.
http://i10.photobucket.com/albums/a1...nLightfist.jpg
„..Nie, żadnych orłów na zbroi Uzjela... Regent, Regent, hmm... książę Regent, był taki, władał cyzmśtam na jakimś dalekim zadupiu... – Nizzre zawsze gubiła się w hierarchii i historii ludzkich rodów. – Ale ten był brzydalem nieziemskim a do tego spasiony bardziej niż Fufi... mam nadzieję że nawet nie stał obok tego zachwycającego wojownika Uzjela...”

Fuj, bleh, gah, bufon!!!”

- A TO CO!?... – wyrwało się naraz elfce.
Flafie wetknęła lizak do buźki i wesoło pomachała elfce na powitanie. Nizzre skuliła się, poważnie zastanawiając się, czy dać drapaka. Uzjel tymczasem zaatakował roślinę. Nizzre obserwowała, mając nadzieję że jej interwencja nie będzie konieczna.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172