Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2010, 01:07   #51
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Cichy

O ile nie lubił burdeli tym razem cieszył się z chwili wytchnienia. Spacer dobrze mu zrobił po chwili, która swoją drogą wydawała się wiecznością, oddychania pewnie czystym dymem i popiołem. Płuca bolały go od tego jak nigdy przedtem. W dodatku to miejskie zioło nijak się miało do własnoręcznie znajdowanych od czasu do czasu liści. To było zmieszane z najróżniejszych roślin, dobrane żeby dawać kopa i w sumie nie nadawało się do popalania regularnie, jak prostsze gatunki rosnące w lasach wzdłuż traktów. Przynajmniej znów zdobył sobie nową zabawkę. Topór okazał się nawet poręczniejszy, niż mogło mu się wydawać. Dobrze leżał w dłoni i swoim zwyczajem uczył się go i ważył w dłoni przy okazji czyszczenia. Polerowanie tego ostrza zajmowało jego uwagę, kiedy nagle do przybytku niczym nieskrępowanego łamania przysiąg małżeńskich wpadła jakaś grupa robiąca dużo hałasu. Początkowo miał nawet okazję złapać broń i sprawdzić w boju swoją zdobycz, ale mieli już nie robić bałaganu. W dodatku ktokolwiek przyszedłby urżnąć im łeb nie obwieszczałby tego z daleka i nie pozwalałby przeciwnikowi się przygotować w tak oczywisty sposób.

"Straż miejska. No to zajebiście, teraz jeszcze zabiorą mi ostatnie ostrze jakie mam i pewnie usadzą na kilka miłych miesięcy w towarzystwie syfu i ostrych narzędzi pozyskiwania prawdy." - Irytował go fakt, że niewiele może teraz zdziałać. W zasadzie zostawało tylko czekać i upewniać się, że topór nie wystaje spod płaszcza, ani nie rzuca się za bardzo w oczy. Może jednak dadzą sobie spokój. W końcu nie wyglądał na niczyją córkę ...

Nadzieje jednak szybko rozwiały kolejne i kolejne teksty rzucane przez wystrojonego kutasa. Nie potrafił sobie darować, a najchętniej jeszcze zrobiłby im rewizję osobistą razem z pomocą strażników. - "Z deszczu, kurwa, pod rynnę." - Pomyślał, ale szybko poprawił się. - "Spod rynny w kałużę, a z kałuży pod ścianę i cegłą po pysku. A pewnie i tak jeszcze coś przeoczyłem."

Nie miał pomysłu na tą sytuację. Miał nowy topór. Miał nowy topór i nowych "kolegów". Miał też przede wszystkim kurewsko zły dzień i nie miał ochoty patyczkować się ani dyskutować z kolejną zgrają uzbrojonych i wkurwiających osobników. Miał dość. Miał też ochotę dobitnie pokazać całemu światu jak bardzo ma wszystkiego dzisiaj dość i sprawić żeby świat zapamiętał i wprowadził poprawkę na to we wszystkim co jeszcze dla cichego szykował. Pierdolony "cały świat" miał chyba jednak równie zły dzień, więc cichy spojrzał ponuro po twarzach towarzyszy rzucając półgębkiem jedno proste pytanie z sugestią równie jasną i niezatajoną jak sranie na wycieraczkę posterunku straży.

- Panowie ... ?
 
QuartZ jest offline  
Stary 09-11-2010, 11:34   #52
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Konrad Metzger
- Panowie...?
- Przyjacielu, spokojnie. Panowie są w prawie
- głos rozsądku dobiegł zza pleców ferajny. - Zechciejcie się, kurwa odsunąć.
Gdy zrobiło się miejsce Metzger uniósł kusze i strzelił porucznikowi w brzuch.
- Tą ciupagę to nosisz dla szpanu, czy umiesz jej używać? - zagadnął Cichego dobywając balkuńskiego kindzału, jakże bardziej poręcznego od strażniczych halabard.
 
Mike jest offline  
Stary 09-11-2010, 13:24   #53
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Cichy

Uśmiech na twarzy cichego pojawił się nagle i od razu przybrał postać tego maniakalnego uśmiechu, który opisują przy strażach ofiary uratowane z piwnic maniakalnych sadystów i dręczycieli. Tym razem to oni mieli element zaskoczenia do własnej dyspozycji i pełnego zagospodarowania wedle własnego widzimisię. Zachęcony przez Konrada przytaknął skinieniem jak gdyby uradowało go niepisane przyzwolenie od towarzysza.

Chwilę później przed chwilą jeszcze polerowany skrupulatnie topór ociekał krwią. Zignorował przy ciosie fircyka w pasiaku, równie dobrze mógłby nie istnieć kiedy tuż przy jego uchu ostrze powoli wysuwało się już z czoła drugiego z obstawiających go strażników. Tamten z resztą musiał doznać rozległego ataku paniki, bo stał sztywniejszy niż po dawce końskich afrodyzjaków, chyba nawet w mięśniach powiek dostał skurczy.

Kiedy już ostrze opuściło czaszkę strażnika cichy odskoczył do tyłu robiąc miejsce kolejnemu z towarzyszy. Nie było go wiele na zamachy i pchnięcia, więc lepiej nie pozabijać się szybciej nim zrobią to tamci.
 
QuartZ jest offline  
Stary 09-11-2010, 14:36   #54
 
Kiep_oo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znany
"Jak można zrobić z siebie coś takiego..." - pomyślał, patrząc na eleganckiego, a właściwie pseudo-eleganckiego faceta. - "Ten to musiał mieć pod górkę do szkoły..."
Owszem, Woody lubił elegancję, nawet bardzo. Drogie ubrania i dodatki były rzeczą, którą cenił w życiu ale rzecz jasna w dobrym guście. Bez przesady...
Jego kompani jak zawsze nie umieją się zachować... Szczególnie ten napalony dzikus Konrad, który już gotował się do miażdżącego natarcia.
Widząc to, postanowił rozwiązać sprawę po swojemu. Dźwignął się z łóżka i wolno stąpając bosymi nogami po podłodze, zbliżał się do jednego z mniej znaczących strażników. Gdy dotarł do niemożliwie cuchnącego jegomościa w stanowczo źle skrojonym uniformie, nachylił się nad nim i szepnął mu prosto do ucha:
- Drogi panie, po co robić takie zamieszanie? Możemy to załatwić na tysiąc innych sposobów... Prawda, stręczycielstwo to straszne skurwysyństwo ale musisz pan wiedzieć, że ci ludzie też mają plecy. Może sobie pan narobić w ten sposób więcej kłopotów niż pożytku. Masz pan dzieci? To myśl o nich. Więc rozmów się kierowniku ze swoim przełożonym...
Kątem oka zauważył Konrada unoszącego kuszę do strzału, po czym z całej siły trzasną pięścią w brzuch, niczego nie spodziewającego się strażnika. pechowiec zgiął się w pół i pobladł na twarzy. Woody sprawnie założył mu dźwignię na szyję, po czym stanowczym ruchem skręcił kark. Chrupnęło i strażnik zwalił się na ziemię z grymasem bólu na twarzy...
- Róbcie, co chcecie ale ja bym się już zwijał. Ubiorę się, wezmę kilka drobiazgów i jestem gotowy...
 
Kiep_oo jest offline  
Stary 09-11-2010, 16:47   #55
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się tak szybko. Wszystko, co działo się wokół płonęło, bądź zaraz miało zapłonąć. Mężczyzna nie spodziewał się wizyty strażników miejskich u znajomej prostytutki, a ci jak na złość wpakowali się z buciorami robiąc aferę. Kamratów znał od niedawna, ale domyślał się jak to wszystko się skończy i że Lotta pewnie pożałuje, że wpuściła Jeffa i jego znajomków do swego domostwa.
Strzał, cios w brzuch, cięcie topora. Błyskawiczny atak kompanów był niczym policzek w twarz zdziwionego amanta, którego żart nie na miejscu rozzłościł damę przy stoliku. Z tym że policzek w ich wykonaniu był bardziej bolesny.

Jeff nie dałby rady naciągnąć cięciwy i nałożyć bełtu, nie tracąc tego jakże cennego elementu zaskoczenia. Błyskawicznym ruchem ręki sięgnął po sztylet, wciśnięty za pas i bez żadnych skrupułów, niczym morderca z długim stażem, ale bez specjalistycznego szkolenia pchnął białą bronią przed siebie, dźgając kolejnego z zaskoczonych strażników prosto w oko. Mężczyzna odskoczył w tył niemal nie przewracając swego umundurowanego kolegi. Krew lała się mocno z pod zaciskającej pusty już oczodół dłoni. Rana była poważna i choć można byłoby człeka uratować to jednak Jeff nie liczyłby na to. Dla Lotty byłoby lepiej, gdyby rannego nie wypuściła i jak się domyślał pewnie jakoś mu przeszkodzi w ucieczce z burdelu, chociażby tylko zamykając mu drzwi przed pyskiem, lub waląc patelnią po łbie.

Krwawa jatka stała się rzeczywistością. Bogaty klient będzie musiał chyba zaczekać i choć Jeff z zasady nie miał wyrzutów sumienia, trochę było mu żal kerewskiego losu, jaki spotkał Lottę. Nie myślał o tym teraz, wartko odskoczył w tył po między kompanów, aby dosięgnąć swej kuszy i jak najprędzej naładować jej, aby ustrzelić kolejnego z strażników. Z tak bliskiej odległości nie było to wielką trudnością, nawet z towarzyszami po drodze. Nie zbyt wielką filozofią jest bowiem wskoczyć na krzesło, czy łóżko i z powierzchni mebla strzelić bez problemu w cel. Śmierć tego dnia miała zebrać ogromne żniwa a Jeff podejrzewał, że przed świtem będzie już trupem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-11-2010, 20:08   #56
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Walther Ulryk.

Oczywiście jego zdania, żeby połowa została na zewnątrz i pilnowała nikt nie słuchał! A samemu stać to...
~Ale burdel~skwitował w myślach Walther, na widok strażników miejskich wpadających do zamtuzu.
~Burdel w burdelu~
Towarzyszył im jakiś urzędas, który podpadł fryzjerowi. Miał fryzurę jak jakiś debił.
Nagle jeden ze strażników powiedział, że "tam jest karzeł"
Walther spojrzał na Baldwina, Baldwin na Walthera. Obaj byli miernego wzrostu.
-Ja mu zaraz nos wepchnę i niech smarka do gardła - powidział do gnoma i wyciągając nóż wstał kierując się do strażników. Jednak kiedy Konrad, a po nim inne osoby zaczęly zabawiać się ze strażnikami, odpuścił sobie.
-Róbta co chceta, nie lubię tłoku - powiedział spokojnym głosem do wszystkich. Zrezygnował z wymierzenia kary.
~Ciekawe czy mnie w ogóle usłyszeli~

Spojrzał na Lottę. Stała z tyłu, nie wiedzac co się dzieje. Ta dziewczyna z ciemnymi własami stała za nią, niespokojnie patrząc na to co się dzieje. Walther oparł się o pokrytą boazerią ścianę.
~Jak to zamieszanie się skonczy to poszukam piwa, albo nie, niech ona mi poszuka, ona tu rządzi~ uśmiechnął się pod nosem
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 11-11-2010, 21:26   #57
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Klientela poczęła się przeżedzać, jeden po drugim goście wychodzili z sali drzwiami lub schodami na górę. Również duchownym kamratom raczącym się trunkiem od paru już dłuższych chwil znużenie coraz częściej wychodziło na twarze przeciągłymi ziewnięciami. Taka pora sugerowała odpoczynek, szczególnie wędrowcom takim jak brat-pielgrzym. Migelos jako rezydent nie miał takich problemów, choć jak każdy podwójny agent miewał znacznie większe. W końcu nie bez powodu brat Pomocnej Dłoni zaszywa się w tak dużym mieście u kleryków, którymi przecież z założenia gardzi. Z tego samego powodu był tak dobrze poinformowany o Burns'ie, a może wiedział nawet więcej niż mu -Gambinowi- wyjawił.

-[i]Trza się zbierać, myślisz, że twoi gospodarze ugościliby znużonego pielgrzyma? -zapytał cynicznie, raczej dla żartu, licząc wydobywane ze skromnej sakiewki monety i zerkając na towarzysza.

Migelos do tej pory w wyśmienitym humorze na to błache pytanie spochmurniał. To mogło być pierwszą prognozą, że lepiej było nie pytać. Rozbawiony dotąd, a teraz tajemniczo poważny nachylił się nad stołem- tak, by nikt nie dosłyszał odpowiedzi.

-Oni sami pewnie chętnie, ale gościmy już kogoś kogo brat Grzechotnik nie chciałby spotkać. -tutaj przerwał, dopił zawartość kufla i poprawił włosy rozglądając się przy okazji- [i]Inkwizytor, psia jego mać, von Raabestein. Wizytuje naszą świątynię od dwóch dni, a jeszcze trzy ma zostać- nie masz więc czego szukać w pobliżu placu, a już na pewno w kaplicy. -skończył i wstał od stołu.

Obydwaj wstali, bez zbędnych słów pożegnali się i rozeszli. Jasnym było, że jeśli los poszczęści spotkają się znowu za kilka tygodni czy miesięcy. Jeśli nie- dopiero po drugiej stronie ziemi, prędzej czy później. Zmrok zapadł już dawno, ale szczęśliwie Gambino dogadał się z właścicielem i z góry zapłacił za najtańszy pokój na te kilka godzin i beczkę zimnej wody. Młody chłopak niosący kąpiel -nie wiedzieć jak- jeszcze przed nim dotarł do kwatery, zasłonił okna i zapalił lampion pod sufitem, zdjął koc z siennika i zadowolony z siebie ruszył w stronę gościa z wyciągniętą ręką. Mnich zabrał mu koc, a w wyciągnięte ręce nastolatka włożył dwie (puste) manierki i skromny trzosik monet.

-Jedna na wodę, jedna na wino, nie najcieńsze jakie macie, proszę. -znacząco zmarszczył brwi wskazując bukłaki-Dwa chleby, suszone mięso, kilka owoców, świeże ubranie- na pierwszy brzask. Jeśli coś będzie kradzione zorientuję się -znowu zrobił groźną minę-reszta jest twoja- nie bądź pazerny chłopcze.-zakończył tak spokojnie jak szorstko zamykając za nim drzwi.

Zdjęte ubrania wytrzepał z sadzy i popiołu, w samej bieliźnie usiadł na skraju materaca. Począł odwiązywać rzemienie trzymające obciążniki u nadgarstków- dwa prostokątne kamienie wylądowały na deskach. Za nimi upadł bliźniaczy zestaw umocowany u kostek. Skóra w tych miejscach nosiła paskudne blizny z dawnych czasów, teraz zrogowiaciałe jak kora dębu. Złożył kamienie do kupy i owinięte rzemieniami ułożył pod łóżkiem. Wziął do ręki wysłużonego Poganiacza, złapał oburącz i padł na ziemię. Zaciskając w pięściach drąg pompował, na każde wyliczenie tuzin razy, za każdym razem podskakując łokieć nad podłogę i opadając łagodnie, prawie bez żadnego hałasu.
~... za rudowłosą... za toporników... za ofiary pożaru... za zbyt miękki siennik... za przeszłość... -lista zdawała się nie mieć końca, ale za przeszłość pokutował najgorliwiej.
Zimna woda -kwestia nawyku- zakotłowała się, piana z mydła rosła gdy kaznodzieja pocierał kolejne części ciała brudząc ją na czarno. Sól potu wymieszała się z wodą przyjemnie piekąc poranione pięści. Siedząc w zupełnej ciszy w beczce lodowatej cieczy garbił się nad jasnymi skrawkami materiału, prał gacie mówiąc wprost. Gdy skończył koc zabrany młodemu złożył w pół i rozścielił na podłodze przy ścianie. Jeśli ktoś ma wpaść tu w nocy ze złym zamiarem to wolał nie spać tam, gdzie zamachowiec go oczekuje. Zresztą jak już się rzekło- siennik był zbyt miękki. Otworzył jeszcze okno, zdmuchnął płomień latarni i położył się zapraszając sen. Ostatnie myśli krążyły wokół wspomnianego inkwizytora von Raabe'go, członka organizacji zwanej powszechnie 'Inkwizycją” lub „Iscariote”- czyli tymi co to inne bóstwa i wiary nawracają siłą lub śmiercią, nie wiadomo co gorsze. Sami nie będąc kościołem członkowie Iskariote kontrolowali duchowieństwo- szczodrze wspierani przez rządy, królów i murgrabiów-, szukali, indeksowali i likwidowali wszelkie odstępstwa od staro-bóstwa i jego obrządku. Tym sposobem władcy kontrolowali pazerny kler i proste w manipulacji masy na własnym podwórku, a Inkwizycja zdobywała coraz większą władzę, środki i przywileje, nie wspominając o legendarnej niesławie. Gambino już za samo członkowstwo w neo-religijnym zakonie Pomocnej Dłoni zasługiwał w oczach starego Iskarioty-wizytatora na obydwa, a gdyby wypłynęło, że w kalmaryjskiej hierarchi jest Grzechotnikiem- kara byłaby nieporównanie większa.
 
majk jest offline  
Stary 12-11-2010, 15:03   #58
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Ledwo co się wykąpał (bardzo szybko i nie za dokładnie) a już pojawiły się kłopoty.
Jeden strażnik padł za nim poszli nastepni. Rozgorzała walka, ale Wilk zajmował sporo miejsca więc raczej postanowił sobie darować. Zresztą do mięsa i tak już była duża kolejka.
Rozejrzał się po pokoju za odpowiednim łóżkiem. Jednak ostatecznie ubrał się do końca po kąpieli i obserwował walkę z drugiego końca pokoju.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 12-11-2010, 21:58   #59
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
W burdelu

Burdel, jak sama nazwa wskazuje, nie jest miejscem, gdzie szczególnie ceni się ład i porządek, jednak to co wydarzyło się tej nocy u Lotty, łamało wszelkie przyjęte w dziwkarskim biznesie standardy. Gdyby rzeczona właścicielka rzeczonego przybytku wiedziała jak skończy się wizyta jej znajomka i jego kumpli, to zapewne nawet drzwi by nie otworzyła. Teraz jednak mogła się juz tylko przyglądać trwającej jatce.

Kiedy w małym pomieszczeniu, wypełnionym do granic możliwości uzbrojonym po zęby ludźmi dojdzie do walki, to proces w nim zachodzący można porównać do tego, co dzieje się w kuchni babci Grety, kiedy przygotowuje ona swoje słynne pierogi. Dokładnie zaś chodzi o to co dzieje się z mięsem na te pożądane przez całe miasto przysmaki, w maszynce służącej do jego mielenia. W taką właśnie maszynkę, tyle, że nieco większą i ze znacznie zwiększoną ilością ostrzy zamienił się przybytek Lotty. Ciężko tu mówić o walce, szermierce czy nawet rozdawaniu ciosów. To było dzielnie na sztuki i mielenie, stłoczonego na zbyt małej przestrzeni mięsa. Nie ominęło nikogo, bo i schować się nie było gdzie a i za szybko się wszystko potoczyło. Nie było dość miejsca aby co nie bądź wycelować zadawane razy, nie mówiąc już o unikach, pracy nóg, czy czymkolwiek innym. Zostawało tylko machać orężem, czasami niemal na oślep wśród morza buchającej juchy, wnętrzowości i odrąbywanych kawałków mięsa z kością. Krew i posoka tryskał malowniczo, obryzgując sowicie każdego i wszystko wokół. Mieszała się ze sobą zawartość żył strażników, ludzi Burnsa, gości Lotty i samych kurew, po społu i bez uprzedzeń wsiąkając, a później skapując obficie z dywanów i gobelinów zdobiących dom uciech wszelakich Lotty. Nikogo juz nie obchodziło kto zaczął i dlaczego, kto próbował rozmawiać, kto się schować, kto nie mieszać do walki a kto od razu wziął się do bitki. Teraz każdy pospołu skupiał się na tym aby przeżyć te rzeźnie, przy okazji jak najwięcej dla siebie zabierając z roli rzeźników.

Każda studnia jednak, ma swoje dno, wiec i ta purpurowa rzeka kiedyś musiała wyschnąć. Wraz z ostatnim gejzerem posoki z odrąbanej katowskim cięciem głowy, masakra ucichła. Słychać był tyko przyspieszone oddechy i chlupanie stawianych w czerwonych kałużach kroków. Trza było rozeznać się trochę w sytuacji, co było o tyle trudne, że żywi i martwi wyglądali teraz bardzo podobne a tu i ówdzie podrygujące członki, zmyliły nie jednego śmiałka, kiedy chcąc podnieść domniemanego towarzysza został z samotną kończyną w dłoni. W końcu jednak, metodą prób i błędów, udało im się co nieco ustalić.

Ze strażników przeżyli i prawdopodobnie uciekli tylko wystrojony jegomość (co zakrawało na cud) i bliżej nie określony struż prawa. Tak przynamniej wynikało ze starej i sprawdzonej metody liczenia ofiar, polegającej na zliczeniu wszystkich stóp i podzieleniu przez dwa. W zaistniałych okolicznościach owa metoda mogła nie do końca się sprawdzić, ale gremialnie uznano, że dokładność pomiaru jest wystarczająca i zadowala zebranych.

Z Pań negocjowanego afektu ostała się Lotta i jej najmłodsza pracownica, od której zaczęło się całe zamieszanie. Młoda adeptka kurwskiego rzemiosła była w szoku i nie nadawała się do rozmowy. W przeciwieństwie do Lotty, która była boleśnie świadoma co się właśnie wydarzyło. Jako dziwka o nieposzlakowanej opinii, cieszyła się w wraz ze swym lokalem rosnącą popularnością w mieście, co przekładało się na coraz zamożniejszych klientów. Długo pracowała na swoją dobrą reputacje i obserwowanie jak ta legnie w gruzach w zaledwie parę chwil, nie było miłym przeżyciem. Po takiej jatce, w dodatku z udziałem ubitych strażników miejskich, realnym stawał się powrót do korzeni i poszukiwanie wolnego słupa oświetleniowego.

Nie lepiej wyglądał sytuacja jej gości. Co prawda coraz bardziej zbliżali się do wyznaczonej przez Burnsa optymalnej liczby ochroniarzy, ale metody przybliżające ich do tego celu, już nie specjalnie przypadły im do gustu. Zwłaszcza niektórym.

Merro Jerino miał najmniej szczęścia. Co prawda to co z niego zostało, kwalifikowało się raczej na ochłap krwawego mięsa, ale kompani metodą selekcji jakoś dopasowali te kawałki do siebie i okazało się, że ten których brakuje w ich gronie jednak nie opuścił burdelu w celach niewiadomych, jak początkowo mogli mieć nadzieje. Tyle trupów. Reszta przeżyła. W najlepszym stanie był Jeff, który zaledwie stracił zęba. Choć szybko się to zemściło, bo Lotta w przypływie szału nabiał mu elegancką śliwkę pod okiem. Wilk dostał pod kolano nożem i teraz mocno krwawił i utykał. Woody i Cichy zaliczyli po złamanym żebrze. Walther miał rozbity trzonkiem topora łeb i potrzebował pomocy kompanów aby trzymać się jako tako w pionie. Tylko męska duma natomiast nie pozwalała Konradowi okazać jak bardzo bolesny jest cios złamanym drzewcem od halabardy w męskość. Żyli jendak. Poobijani, obolali i umazani w posoce, ale jednak żyli.

Teraz zaś przyszedł czas zdecydować co dalej. Lotta w niewybrednych słowach kazała im zamknąć drzwi z drugiej strony i nie wzruszył jej nawet fakt, że owych drzwi juz od jakiegoś czasu tam nie było. Każdy z nich doskonale widział, że z rozzłoszczoną kurwa się nie dyskutuje a i zostawać na miejscu nie było sensu. Rozwiązania siłowe, które tak lubili stosować przy wszelkich napotkanych problemach, miały też swoje przykre konsekwencje. W tym momencie był nimi dochodzące juz z oddali świstałki straży, odległy jeszcze odgłos ciężkich buciorów walących o bruk i własna aparycja, stanowiąca połączenie rzeźnika po ciężkim dniu pracy i tatara. Spraw był tym bardziej nagląca, że o Straży Miejskiej z Tornwaldu można było wiele powiedzieć, ale każdy wiedział, że jak się którego utłucze, to lepiej nie napotkać innych, bo ci nie skorzy byli czekać na przydługie postępowanie administracyjne i zabijali podejrzanego przy próbie ucieczki. Razem z jego towarzystwem, wszak jak z nim byli, to widać wspólnicy.

Tak czy siak, do świtu jeszcze daleko i znowu trzeba było coś postanowić a przydługie dysputy nie wchodziły w grę.

W karczmie

Kiedy brat Gambino oddawał się swym masochistycznym uciechą gdzie indziej działy się ciekawe rzeczy. Jego jednak rzeczy ciekawe nie interesowały. Podobnie jak wyraźna sugestia od zleceniodawcy zawarta w liście od niego. On chciał jedynie mieć święty spokój. No i miał. Do czasu.

Ciężko powiedzieć, co go obudziło. Może dźwięki jakie z dworu, może przeczucie, może szósty zmysł. Obudził się jednak i ostrożnie podszedł do okna. Na tyłach karczmy był ciemno, bo i wieczór juz był w pełni. Jednak jego oczy na tyle przyzwyczaiły się do mroku, żaby dostrzec piątkę zakapturzonych postaci, przyczajonych pod przeciwległą ścianą. Ot niby nic, złodziejaszki przy pracy. Coś mu jednak mówiło, że nie do końca. Cała piątka wyraźnie załadowała kusze i jeden po drugim poczęli zbliżać się do karczmy. Trzech znikło mu z oczu w bocznych uliczkach, widać postanowili wejść inną droga. Pozostała dwójka została na czatach. Z tej strony budynku nie było żadnego wejścia, widać więc musieli „obstawiać” okna.

Ca sprawa mogła być oczywiście zwykłym przypadkiem, zupełnie nie powiązanym z jego osobą. Mogła...

Poprosił bym Adurella o niepostownie, ale chyba nie ma sensu
 
malahaj jest offline  
Stary 12-11-2010, 22:43   #60
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Cichy

Zapach krwi. Wszędzie było go pełno, unosił się w powietrzu, wgryzał w płuca, a miał nawet wrażenie że sam ten zapach można było teraz wyczuć z odległości kilku przecznic. Nie wróżyło to dobrze, bo po węchu zbiegnie się tutaj stado kolejnych strażników i ci będą raczej przygotowani. Bardzo niedobrze. W dodatku jego żołądek uznał, że chce wnieść swój wkład w ten jakże barwny zapach, a złamane żebro sprawiło tylko, że rzyganie było cholernie nieprzyjemną czynnością.

Ta kurwa kazała im wypieprzać zanim zdążył się odezwać, więc nie ryzykował nawet dalszej rozmowy. Przede wszystkim potrzebował wody, a najlepiej kilku wiader, żeby zmyć to wszystko zanim zaschnie ... albo przynajmniej spłukać odłamki. Na szczęście kiedy inni jeszcze zbierali się, albo kurwili na świeże rany znalazł jakieś wiadro z wodą. Wyglądała jak coś do zmywania podłogi, ale po zapachu poznał że poza jakimś kiepskiej jakości mydłem był tam tylko brud. W zasadzie nawet zaskoczyło go to mydło, ale klientela zadawała się tutaj wcale nie najbiedniejsza, to i na takie luksusy był Lottę stać. Teraz woda przyjemnie spłukiwała z niego gęstniejącą juchę, wiec choćby do niej szczali i tak mogło być już tylko lepiej.

Reszta jakoś też sobie radziła. Ścierali to gówno z twarzy, albo mieli dość szczęścia, by mieć o połowę mniej czyszczenia. W każdym razie jakoś jeszcze będzie musiał to wszystko doczyścić, bo nie zniesie długo tego zapachu. Teraz jednak miał inne zmartwienia, a żebro wcale nie było największym z nich. Bardziej martwiło go dość spore ryzyko utraty życia zdecydowanie przed terminem.

- Spieprzajmy stąd, zanim będzie ich więcej. - Spojrzał na krwawiące kolano wilka i mimo, że doskonale wiedział jaka będzie odpowiedź, dorzucił. - Możesz iść, czy potrzebujesz pomocy?
 
QuartZ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172