Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2011, 21:50   #191
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
"Kurwa dostałem" - zaklął Tom w myślach gdy ból przeszył mu ramię. Szczęściem była to lewa ręka i szczęściem po raz drugi, bełt tylko rozciął kawałek mięcha. Nie jeden cwaniak na jego miejscu zacząłby spieprzać, ale nie Czekierda. Zerknął na moment w wybity otwór, a potem odskoczył w tył i przyklęknął. Kolejne dwa bełty poleciały w kumpli. Krzyk Shimko oznajmił wszystkim że oberwał. Tom wydobył z cholewy buta nóż do rzucania, akurat w momencie gdy strzała Cedrika wbiła się w jednego z piratów. Czekierda podbiegł do otworu i cisnął ostrzem, a później znów odskoczył. Jęk boleści ze środka pozwalał się domyślić że rzut był celny.
 
Komtur jest offline  
Stary 17-03-2011, 00:11   #192
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ginnar wpadł do pomieszczenia zaraz za Ragnarem, nie trafił go żaden bełt, widać miał tego dnia szczęście.

Krasnolud dzierżąc topór wpadł w sam środek bitwy, gdy był on i przeciwnik nic innego się nie liczyło. Zawsze tak miał, jakiś mag, czy inny uzdrowiciel mówił mu kiedyś, że to wszystko przez jakąś substancję zwaną adrenaliną.

Jednak dla Ginnara ważne były dwa czynniki, on i wróg. Dlatego też rąbał on przeciwników w morderczym szale, nie patrzył gdzie uderza, nie patrzył na efekty, patrzył tylko na to żeby nie zabić towarzyszy broni.

Topór Krasnoluda był w ciągłym ruchu. Właśnie zaganiał przeciwnika do kąta, tam, gdy temu ręce omdlały od zatrzymywania uderzeń topora, Ginnar zabił przeciwnika, jednym silnym uderzeniem w szyję...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 20-03-2011, 22:26   #193
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Magazyn

Walka z piratami trwała dobre kilkanaście minut, poszła jednak bez przeszkód i z minimalnymi stratami. Zginęli prawie wszyscy, oprócz tego ogłuszonego przez Dallana i ich szefa, który nadal pojedynkował się z Conorem. Wąsacz widząc, że został sam, wywinął się spod ostrz Storma i rzucił się do ucieczki, ale wejście tarasowały dwa krasnoludy z lyrijczykiem, z tyłu nadchodzili już wiedźmin i Czekierda, leżący w kącie Shimko celował w niego kuszą, którą zdołał w międzyczasie naładować, a w nowopowstałym tylnym wejściu stał Cedric z łukiem i strzałą na cięciwie.
Wąsacz zaklął wściekle, cisnął mieczem o podłogę, splunął siarczyście.
- Nie macie pojęcia, w jakie gówno się wpieprzyliście – warknął. – Puśćcie mnie i spierdalajcie w podskokach z miasta, to może o was zapomnę i przeżyjecie. Może. Spróbujecie mnie dotknąć, to po zachodzie słońca waszymi resztkami będą się karmić ryby w porcie. Macie pięć sekund na decyzję.

Shimko

Rana, choć początkowo wyglądała groźnie, nie była ciężka. Bełt przeszedł na wylot, tuż pod skórą, ledwo naruszając mięśnie. Udało mu się wstać i początkowo nieco niezgrabnie, doczłapać o reszty. O bieganiu mógł jednak na jakiś czas zapomnieć.

Marina

Prawie jej się udało. Iluzja zniknęła w ostatniej chwili, gdy już stała w wejściu do magazynu, ale jeden ze zbirów, którzy rozeszli się w poszukiwaniu jej, ruszył akurat w stronę budynku.

Magazyn

Pierwszy dostrzegł ją siedzący na skrzyniach przy wejściu Bert. Nagła materializacja dziewczyny i jej ostrzegawczy krzyk zwrócił uwagę całej grupy.
- Tutaj, chłopy! Wlazła do magazynu! – dobiegł ich ułamek sekundy później krzyk z ulicy. Załomotały kroki wielu ludzi i już po chwili wsypali się do środka. Na oko było ich ze dwudziestu.
Nim jeszcze najemnicy Kompanii dostrzegli zapowiadający spore kłopoty złośliwy uśmiech, który pojawił się na twarzy wąsacza, Conor już wiedział, że są udupieni. Dostrzegł bowiem wśród przybyłych Alexa Pelsa – kogoś takiego jak on, z tym, że w gangu Chudego Fo.
- Jakieś problemy, panie Melchtal? – zapytał Pels, dając swoim ludziom znak, by okrążyli obecnych w magazynie.

Cedric

Jako najbardziej oddalony od wejścia, dodatkowo zasłonięty towarzyszami obecnymi w magazynie, mógł liczyć, że zdoła zniknąć niezauważony. Zwłaszcza, że praktycznie rzecz biorąc, stał na zewnątrz.
Rozważania przerwały mu głosy dobiegające gdzieś z lewej. Ktoś zbliżał się z tamtej strony. Kilku ktosiów.

Tom

- Wybierasz się gdzieś? – Czekierda poznał głos człowieka, z którym zderzył się, próbując wymknąć się dziurą i wiedział już, kto to, zanim na niego spojrzał. – Szkoda, dobrze się spisałeś, Tom. Nawet trochę za dobrze. – wyszczerzył zęby Hakon. – A teraz łapy do góry. – wyciągnięty nóż i kilku typów za jego plecami uzbrojonych w kusze dawało mu prawo do wydawania takich poleceń. – Nie rób nic głupiego, to wyjdziesz z tego cało. Może nawet zarobisz. To jak?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 22-03-2011, 00:09   #194
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
~ Ha! Podbijamy stawkę! ~ przemknęło przez umysł Storma, kiedy zboczył nowe ofiary. W ciągu chwili, potrzebnej na zrobienie kroku, w kierunku wąsacza, przez jego umysł przepłynął cały ciąg myślowy, pełen pytań, przypuszczeń, hipotez i możliwych wariantów sytuacji.

Pojawcie się ludzi Chudego w sumie nie było by niespodzianka, gdyby nie pojawili się tak szybko. Nie po to narzucił tempo i ukracał wszelkie dyskusje, aby teraz doszło do tego. Mimo wszystko zebranie tak dużej ilości taniego mięsa armatniego, wymagało chwili czasu, a ci tutaj zjawili się praktycznie natychmiast. To oznaczało, że przygotowywali się przynajmniej od jakiegoś czasu na kłopoty, czyli przybycie jego i kumpli. Z tego wynikał kolejny, mało radosny wniosek. Mają w ekipie zdrajcę. Tylko oni wiedzieli , co mają zamiar zrobić, więc tylko ktoś z nich mógł uprzedzić Chudego. A skoro on miał chwile na wysłanie wiadomości, to mieli ją i inni. Tym jednak zajmę się później.
Druga sprawa była dużo prostsza. Skoro ta wesz, Pelasa znał wąsacza, oznaczało to, że Chudy współpracuje z piratami. To zaś oznaczało, że skrócił swój żywot do okresu potrzebnego Kompanie na jego utylizację. Czyli stawka całej zabawy wzrosła, o możliwość przejęcia jego terytorium przez Grubego. Tak po prawdzie, to Storm nigdy nie rozumiał tej polityki miłości, między gangami. On zwyczajnie zabił by ich wszystkich i było by po sprawie.

Sprawa trzecia, która sprawiała, że w zimnym i pragmatycznym zazwyczaj Conorze zagotowała się krew, to sam osoba Pelasa. Miał z nim rachunki do wyrównania i obaj to wiedzieli. Monica, jedna z kurew Pani Matki, do dziś nosi ślady po nożu Pelasa, które zostawił jej na twarzy, gdy nie powstrzymała śmiechu, na widok jego miniaturowego kutasika. Conor był na kurewskie łzy wrażliwy, jak mało który a i fakt, że Monica była znaną i powszechnie uznawaną mistrzynią w ciągnięciu druta, też miał tu sporo do rzeczy. Tak czy siak, Storm policzyłby się z nim już wtedy, ale pech chciał, że im przeszkodzono. Nie ustalano tylko kto miał pecha, bo obaj już w tym momencie z przymusu walczyli w parterze. Jednak jak mówi stare porzekadło, co się odwlecze...

Tu jednak czas potrzebny na zrobienie kroku ku wąsaczowi minął i trzeba było zająć się sprawami bardziej doczesnymi.

- ... Macie pięć sekund na decyzję.-
- Och, myślę, że aż tyle to mi nie potrzeba! –
Stwierdził Storm i z marszu, uderzeniem jelca złamał wąsaczowi nos. Rękojeścią drugiego miecza wymierzył mu potężny cios w brzuch, a gdy ten się złożył jak wieko od skrzyni, poprawił mu pierwszym w zęby, zmniejszając ich stan liczebny, do rozsądnego minimum. Wąsacz momentalnie zalał się krwią, pluł posoką i resztkami uzębienia, charczał próbując złapać oddech i począł bełkotać coś niezrozumiale.

- Między skrzynie! Już! –

Warknął do swoich kompanów, zanim jeszcze ludzie Chudego na dobre wparowali do magazynu. Błyskawicznie odwrócił wąsacza, w kierunku Pelasa. Jedno ostrze brutalnie przyłożył do gardła zakładnika, drugie sprytnie trzymał z tyłu, tak, że jego klinga znajdowała się dokładnie między nogami wąsacza. Sam chował się za nim, przed ewentualnymi popisami strzelniczymi.

- Rusz się krok, to poczujesz jak urzynam ci jaja, jeszcze zanim otworzę ci gardziel jak świni. – szepnął do ucha zmaltretowanemu „Panu Malchtalowi” i szybko zwrócił się do Pelasa.

- Problem będzie, jak zobaczysz co siedzi w głowie Pana Malchtala, więc przywołaj swoje psy do porządku, zanim otworze go dla ciebie. Już! –

Conor nie uznawał półśrodków, dlatego ostrze jego miecza zaznaczyło długą czerwoną szramę na gardzieli wąsacza. Ten pisnął tylko, czując drugie ostrze na jajcach. Krew spłynęła po klindze, nadając słowom Storma wagi.

- Shimko, jak kto się ruszy, to strzel w wygadanego! – warknął gdzieś do tyłu, mając nadziej, że ma jeszcze do kogo.

- Storm... – zęby Pelasa, aż zazgrzytały przy tym słowie. Znak, że czas przejść do właściwej rozmowy.
- Część Pelas. Powiedz, urósł ci od ostatniego czasu, czy nadal unikasz szczania w miejscach publicznych? No, no, no, no! Pamiętaj, że jesteś pierwszy na liście! –

Pelas już sięgał po broń, zanim Conor go trochę uspokoił. Nie powinien go drażnić, ale nie mógł się zwyczajnie powstrzymać.

- Koniec zabawy. To ładunki Kompani a Ty dałeś się z nimi nakryć. Widzisz, my właśnie jesteśmy tu z ramienia owej Kompani Delty Pontaru. Oni już o wszystkim wiedzą i raczej szybko możesz się tu spodziewać ich siepaczy. Jak wyjdziesz w miarę szybko, to masz jeszcze szansę zwiać. Inaczej kapną się, że maczałeś w tym z Chudym palce i obydwu was wypatroszą i upieką na rożnie na miejscu, coby straży nie sprawiać kłopotu. Przemyśl czy warto ryzykować dla tego chodzącego trupa z na wpół urżniętymi jajcami, zatargi z Kompanią. Zabierz swoich ludzi, to powiemy, że pomogliście ich złapać i wszyscy na tym skorzystamy. Inaczej... –

Strom wzruszył ramionami, powodując kolejny pisk Pana Malchtala, bo trzymane niżej ostrze troszkę mu się przy tym omsknęło. Jednocześnie powoli ciągnął go w stronę skrzyń. Nie liczył, że przemówi te mendzie do rozumu, bo ten był jeszcze mniejszy niż kutas, ale chciał kupić sobie i innym czas. Może Gruby zdąży a przynajmniej będzie bliżej tylnej ściany, którą miał zamiar w pośpiechu opuścić ten przybytek. Z panem Malchtatem rzecz jasna. W końcu po niego tu przyszedł.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 22-03-2011 o 00:30.
malahaj jest offline  
Stary 22-03-2011, 10:32   #195
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Tom nie był zaskoczony pojawieniem się Hakona, bardzo zdziwiła go jednak jego niezbyt przyjacielska postawa.

- No co ty, przecież ja z wami - powiedział unosząc ręce do góry - Sam widzisz, że jest ze mnie pożytek, wszystko wam przekazałem jak na "spowiedzi".
"Spowiedź" to w tutejszym żargonie, sposób w jakim straż świątynna Novigardu wyciągała zeznania od opornych przestępców, nawiasem mówiąc niezbyt przyjemny. Czekierda choć był w tym mieście stosunkowo krótko to zdołał podłapać trochę miejscowego slangu.

Tom widząc że mina Hakona stała się łagodniejsza, o ile w przypadku takiego typa można mówić o łagodności, więc odważył się zapytać.

- Szefie to którym skopiemy dupsko?
 
Komtur jest offline  
Stary 22-03-2011, 14:25   #196
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie dane mu było posiedzieć spokojnie i odpocząć krzynkę, po długim i wyczerpującym główkowaniu. Nagle przy nim zmaterializowała się Marina. Szczęście, że ją rozpoznał, bo już się poderwał i wziął zamach, by to pojawiające się coś przeciąć na pół.
Nim dobrze przebrzmiało ostrzeżenie dziewczyny już do środka pakowało się kilkudziesięciu leszczy.
- Nie mogłaś im wygodzić na zewnątrz? – spytał z pretensją w głosie.
Na wszelki wypadek pociągnął ją w głąb magazynu między paki. Które dawały jako taką osłonę.
Gdy Connor zaczął negocjacje Bert przygotowywał się do walki zdejmując z ramienia łuk. Odległość była niewielka, to z jednego jakby co mógł ustrzelić. Dla przykładu takiego imć Pelasa. Wodza tych gnojków.
- Swoja drogą ciekawe co jest w tych skrzyniach. Marina jestem teraz zajęty. Weź no jaki nożyk i spróbuj otworzyć którąś skrzynkę.
Jako że negocjacje jak na jego gust nieco się przeciągały zawołał:
- Pegaz. Czy jak Ci tam Ty smętny fiucie. Zabieraj swoich przydupasów i wymiataj stąd. Mamy wiedźmina i nie zawahamy się go użyć, że o dwóch krasnoludach nie wspomnę.
Naciągnął cięciwę celując w mężczyznę.
- Jeno szybko się decyduj, bo palce mi niedługo osłabną.
Brokelen był dość krzepki, ale nikt nie był w stanie trzymać w nieskończoność napiętego łuku, po pewnym czasie trzeba był albo wystrzelić, albo opuścić broń.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 22-03-2011, 17:09   #197
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Rozwścieczony krasnolud wybuchł gromkim śmiechem słysząc groźbę wąsatego chudzielca - "Jest, kurwa, sam i chce nam warunki stawiać. Do tego grozi!" pomyślał Miszkun postanawiając działać. Pewnie jakby nie zajął się skurczybykiem stojący bliżej niego Storm wąsacz mógłby do końca swych dni śpiewać niczym słowik - bez jaj. Jako, że w pakowaniu topora w krok był niemal mistrzem to znacznie zdrowszą opcją okazała się pomoc Storma w odprowadzeniu więźnia w kierunku góry skrzyń.

- Między skrzynie! Już! - wycedził w pewnym momencie Storm tonem z jakim nie chciało się, tym bardziej teraz, dyskutować.

Ragnar dał nura za najbliżej stojące skrzynie prawie przewracając cały ich stos. Stając prościej poprawił uszkodzony, niemal dwuczęściowy już hełm i ścisnął mocniej drzewiec topora. Słyszał jak do pomieszczenia wbiega ogrom chłopa - nie miał najlepszych zmysłów na świecie, ale na pewno było ich więcej niż trzydziestu. Zapowiadała się albo piękna zabawa albo śmierć w walce. Patrząc na zmęczonych, w niektórych przypadkach nawet poranionych, towarzyszy broni prędzej to drugie, ale przynajmniej nie umrze jak cieć.

Kolejnego wywodu Conora starał się słuchać z cierpliwością - pewnie dlatego, że przewaga w zbliżającym się powoli starciu na pewno nie była po ich stronie. Jak zawsze ktoś musiał Stormowi przerwać, ale w sumie komentarz Berta mu się spodobał. "Obyśmy przed śmiercią zebrali spore żniwo" pomyślał Khazad nie do końca zdecydowany na walkę. Jak inni będą uciekać postara się, z ciężej uzbrojonymi, przytrzymać tą chmarę - a jak będzie walka to "Tanio skóry nie sprzedam!" pomyślał przypominając sobie tekst jednego z handlarzy.
 
Lechu jest offline  
Stary 23-03-2011, 13:18   #198
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Cedric nie należał do osób zastanawiających się długo, jeśli chodzi o ratowanie własnej skóry. Takie decyzje, można by rzec, podejmował niemal instynktownie. Tak i teraz, opuścił łuk i w trzech skokach odszedł od magazynu w boczne uliczki. Tu było cicho i spokojnie; ptaszki śpiewały, kurwy nawoływały… Sielanka.
Gwiżdżąc pod nosem, wesołym krokiem chłopak oddalał się od źródła kłopotów intensywnie starając się o nim zapomnieć. I szło całkiem nieźle, już sobie przypominał krągłości Rosie i jej pyszny gulaszyk ( i wszyscy bogowie świadkami; nie wiedział, co wolałby bardziej), już coraz weselsze melodie miał na języku, gdy zdradziecka łapa na sztylet w kieszeni trafiła. Amaveta czy tam Conora. Kurwa, szanse, że się dogadają z tamtymi jakieś są. Są też szanse, że ich usieką zwłaszcza z mutantem. A wtedy niechybnie będą pamiętać, kogo z nich tam nie było. I raczej nie uwierzą, że on tak… by uniknąć kłopotów.
Ale wrócić tam na pewną śmierć to też debilizm. W sumie jedno mu pozostało zrobić…

Już w toku tych rozważań zaczął biec, coraz szybciej, przeskakując na jakimiś beczułkami i pakunkami, byle by się nie zwolnić. Miał szczerą nadzieję, że w siedzibie kompanii będzie ktoś kompetentny, bo inaczej dupa tam. Znów trzeba się będzie przeprowadzić, a na północy do cholery piździ.
 

Ostatnio edytowane przez Nadiana : 23-03-2011 o 16:30.
Nadiana jest offline  
Stary 23-03-2011, 15:00   #199
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
- Między skrzynie! Już!

Ginnar błyskawicznie wskoczył za skrzynki. Krasnolud uważał ponad wszystko, że nie należy walczyć samemu. Zwłaszcza z taką ilością ludzi jaka wbiegła do pomieszczenia.

Conor mówił coś do tych "złych", ale Ginnar słuchał tego jednym uchem. Wiedział bowiem, że tacy ludzie często są tak głupi, że nie posłuchają głosu rozsądku.

Krasnolud wiedział, że razem z Ragnarem mogą posłać wielu ludzi do piachu. Był więc gotów stać z resztą ramię w ramię i rąbać...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 23-03-2011, 19:29   #200
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
-A mogło być tak pięknie...- Amavet skrzywił się gdy banda wkroczyła do magazynu. Jeden, dwóch, trzech... dwudziestu?! Amavet nie należał do najbieglejszych matematyków, ale zawsze umiał poprawnie policzyć dwie rzeczy. Ilość złota w sakiewce oraz przeciwników stanowiących zagrożenie. Tych tutaj było ciutkę za dużo.

-Między skrzynie! Już!

Pomysł Storma nie należał do najgłupszych. W sumie to był całkiem sensowny, ale łowca nagród nie ufał ulicznikowi jeszcze na tyle, by przeznać się do tego przed samym sobą. Bez większych namysłów zanurkował pomiędzy skrzynie, próbując wykonać przewrót przez bark. Wyszło prawie idealnie.

Nogi mężczyzny zaplątały się w płowy płaszcza, przez co niedoszły akrobata przetoczył się niczym kula o jedną skrzynię dalej niż planował. Z cichym prychnięciem wyzwolił stopy z materiału i przykucnął za osłoną, uśmiechając się krzywo.

-To było zaplanowane.- rzucił, wyjmując zza pasa miecz. Starał się być możliwie blisko reszty grupy.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172