Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2011, 17:39   #91
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Marina Crest – odpowiedziała machinalnie, bardziej zainteresowana słowami, których chłopak używał, niż jego imieniem. Mógł się nazywać Czop, a i tak nie zmieniło by to faktu, ze potrafi robić rzeczy, o których Marinie nawet się nie śniło.
Adept magii!
-Używasz słów i nazw miejsc, które są mi obce – powiedziała, ale w jej oczach nie było smutku, tylko zachłanność i radosna ekscytacja małej dziewczynki, której ojciec wraca z targu wołając „Mam coś dla ciebie” – Naucz mnie, jak to robisz, ze Moc płynie do ciebie, że możesz ją złapać… ja ją widzę, ale jest jak mgła, nie można złapać mgły, czasem jej drobinki wpadają na mnie – mam nawet wrażenie, że je przyciągam - i skraplają się na mojej skórze, ale to wszystko.. – tłumaczyła mu gorączkowo, jakby obawiając się, że nie zdąży, a on zniknie równie nagle, jak się pojawił.
Chłopak zaczął coś mówić o krakenie i zachęcać ją, żeby przeszła na środek barki. Poszła za nim bez słowa, kranek mało ja interesował w tej chwili, ale gdyby Zygfryd kazał skoczyć jej za burtę, tez by to uczyniła bez chwili wahania – choć nie potrafiła pływać.
MAG zafascynowała ją, oczywiście nie swoja osobą (która – de facto – nie była teraz istotna), ale możliwościami, które przed nią otwierał. Pozwoliła mu się uwieść , zahipnotyzować, i nawet nie wiedziała, czy to on ma moc budzenia u niej tego podniecenia i oczekiwania, czy sama wprowadza się w taki stan. Nie zastanawiała się zresztą nad tym w tym momencie.
Marina nigdy nie spotkała prawdziwego MAGA. Oczywiście, jej ojciec był Magiem – nawet krasnoludy i elfy go poważały ( lub przynajmniej udawały, ze to robią; ale z elfami nigdy nie wiadomo), ale on nigdy nie robił TAKICH rzeczy. Nie Pobierał – jak chłopak to nazwał – Mocy. Marina nie sadziła, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Ojciec nie uczył tez Mariny twierdząc, że umiejętności przyjdą same z wiekiem. Ale ten chłopak był przecież nawet młodszy niż ona!
Spojrzała mu w twarz roziskrzonymi oczami i czekała na pierwszą lekcję.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 13-02-2011, 20:44   #92
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Amavet stał gdzie zostawiła go dziewczyny, pochłonięty wizją chociażby minimalnej poprawy stanu swojego oka. Nie poruszał się, z rękami cały czas za głową, gdzie przed chwilą zawiązał węzeł podtrzymujący skórzaną opaskę na twarzy. Dopiero po chwili do jego uszu dotarły słowa innych członków brygady. Srebrny miecz? Potwór? Łowca potrząsknął tylko głową, przywołując się do stanu pełnego skupienia. Dłonią pogładził zdobyczny toporek do miotania, tkwiący do tej pory w burcie koło jednego z jeszcze nie uprzątniętych trupów.
-Hmmm...- mężczyzna zmarszczył lekko brwi, gdy jego wzrok trafił na coś błyszczącego, tuż koło małej kupki flaków leżącej na pokładzie. Ostrożnie bliżył się, wymijając walające się tu czy tam wnętrzności oraz krew. Gdzieś na środku pokładu lśnił, pokryty krwią trupa, grot strzały. Sam w sobie nie był niczym niezwykłym. Ot, trochę stali na krzywym patyku. Drzewiec za to wywołał delikatny uśmiech na twarzy łowcy.
Plotki okazały się prawdą. Po dłuższej obserwacji pokładu zauważył jeszcze kilka takich strzał. Więc nie był to zwykły łut szczęścia. Oko Eilharta od razu skierowało się na stojącego nieopodal wiedźmina.
-Cholera jasna...-wymruczał bardziej do siebie, odrzucając na bok swoje znalezisko. Usta rozciąnęły się w szerokim, niemalże wilczym uśmiechu.-Naprawdę przecinacie strzały, france jedne, naprawdę to robicie...
Z płaszczem przerzuconym przez bark ruszył w stronę zabójcy potworów. Nie wiele obchodziła go teraz rasa oraz przesądy na temat mutacji mężczyzny. W sumie mało co obchodziło Eilharta, jeśli ktoś miał umiejętności walki i nie chciał ich użyć przeciwko niemu. A w takich sytuacjach istniała spora szansa na zaciągnięcie języka.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 13-02-2011, 23:17   #93
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Dallan był zaskoczony zaciętością wytatuowanego draba. Większość pękała w prologu tortur. Wystarczyło tylko pokazać kilka piekielnych instrumentów, a delikwenci śpiewali wszystko. Z tym było inaczej, Dallanowi skończyły się już igły i blaszki, niechybnie zbliżał się czas zrywania paznokci, pierwszy raz ktoś wytrzymał tak długo. Bert zakończył już ucinanie palców drugiej dłoni. Ofiara szarpała się jak wesz na powrozie, ale silne krasnoludzkie ręce nie dałwały szans na wyrwanie się z matni.
Część załogi wolała trzymać się z daleka od miejsca tortur. Lyrijczyk wcale im się nie dziwił, jemu też nie sprawiało to przyjemności, robił dobrą minę do złej gry. Osiłek jednak nie dawał za wygraną, co innego jego kamrat, który nawet nie muśnięty narzędziami tortur zaczął spuszczać z tonu.
– Powiem, wszystko powiem!
Natychmiast został poczęstowany serią bluzgów ze strony okaleczonego towarzysza.
~ Twarda sztuka...~
Jeden z krasnoludów zamknął gębę twardziela potężnym ciosem. Dallan zbliżył się do drugiego jeńca.
- Dobrze więc ptaszku... Mądra decyzja. Gadaj no wszystko co wiesz, będziesz nam tu pięknie śpiewał, a nie podzielisz losu kompana. I nie przejmuj się jego gadaniem, głupi jest, miast powiedzieć i spokój mieć w zaparte idzie jak osioł jaki. Widzisz bratku jak na tym wyszedł? Ty nie chcesz tak skończyć.
Dallan był zajęty przesłuchaniem, ale z coraz większego gwaru wyłowił coś o potworach.
- No, żwawo. Widzisz ten gwar? Potwory do krwi ciągną. Gadaj bratku, bo czas nam płynąć z tego feralnego miejsca. Masz szansę ocalić życie. Będziesz chachmęcił, pierwszy w szponach potworów się znajdziesz. Przeznaczenie dało ci szansę, nie zmarnuj jej. Gadaj więc psie chędożony, bo użyję swoich narzędzi.
Dallan odgrażał się, jednak nie miał zamiaru pozwolić, by jeńca pochłonęło diabelstwo czające się w brudnych odmętach Pontaru. W załodze znajdowali się wyśmienici wojownicy, w tym wiedźmin, ale mimo wszystko lepiej unikać niepotrzebnej walki.

- Pospieszcie się chopy bo juchy tu pełno i jeszcze nam jaki stwór z rzeki wylezie!


Głos zabrał osobnik o dość groteskowej facjacie. Flaki i jucha na pokładzie nie mogły przeszkodzić w urządzeniu pikniku. Marynarz przeżuwał kiełbasę i zagryzał chlebem, zauważalny wysiłek z jakim poruszał szczęką, świadczył, że żywność nie jest już pierwszej świeżości.

Dallan odciągnął na bok Storma, tak by jeniec nie mógł nic usłyszeć.
- Panie Storm. Wiem, że niezbyt się dogadujemy, jednak teraz osobiste niesnaski głęboko czas schować. Przynajmniej na chwilę. Nie wiadomo ile to potrwa. Tamten marynarz dobrze mówi, może faktycznie co z wody wylezie? Podczas walki nawiązał pan kontakt z załogą. Moja propozycja jest prosta. Płyńmy, byleby tylko już tu nie stać, nie czekać bezczynnie.Jeśli tam coś się czai, to może zadowoli się ochłapami dryfującymi w wodzie. Może wyda pan jakieś rozkazy? Marynarze słuchają się pana. Tylko dyskretnie. Ja tymczasem będę powoli zadawał pytania, tak żeby pan się też załapał. Bo widzę, że przesłuchaniem się pan interesujesz. To jak będzie?
 
Rychter jest offline  
Stary 14-02-2011, 00:17   #94
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Ja tam do Pana, Panie Dallan nic nie mam. O swoje dbam jedno, jak każdy. Ale niech ta będzie. Równie dobrze możemy przesłuchać go kawałek dalej. Kapitanie! -

Storm podszedł do odzyskującego wraz z przytomnością rezon kapitana. Czy może admirała, bo mieli już pod rozkazami mała flotylle.

- Proszę zagonić swych ludzi do pracy i zakomenderować tymi z nas, co bezpośrednio przy przesłuchaniu nie zajęci. Barki widzę związane, łajbę piratów też weźmiemy. Odpłyniemy kawałek dalej, nie za daleko, coby pozwolić rybą i inkszym paskudztwom na trupie w spokoju żerować. Na pewno znacie tu w okolicy jaką spokojną zatoczkę, gdzie moglibyśmy w spokoju nasze sprawy omówić. Z więźniami i między sobą -
 
malahaj jest offline  
Stary 15-02-2011, 20:16   #95
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
"- Ja tam do Pana, Panie Dallan nic nie mam."

- Jam gotów puścić tamto w niepamięć, pod warunkiem, że zapamiętasz Pan porzekadło, które rekrutom w armii do łba od początku tłuką. "Raz do roku broń zabija sama". Zanim znów Pan do kogoś z kuszy wymierzysz, radzę wspomnieć te słowa.

Storm zmienił ton, od razu wydał się Dallanowi nieco przyjaźniejszy otoczeniu. Jednak akcja ze śpiącym już z rybkami Sperigiem zostawiła swoje piętno w pamięci. Łowca wziął sobie do serca powiedzonko wojskowych, na własne oczy widział jego potwierdzenie. Sam nie miał zamiaru ginąć w tak głupi sposób i nikomu takiej śmierci nie życzył. Lyrijczyk stwierdził, że nie taki diabeł straszny. Fakt faktem, Storm pokazał na co go stać, ale każdy zasługuje na drugą szansę.
 

Ostatnio edytowane przez Rychter : 15-02-2011 o 20:32.
Rychter jest offline  
Stary 15-02-2011, 22:32   #96
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Wszyscy

- Tylkom się w Temerii urodził, całe życie w Redanii żem spędził. – jeniec najpierw odpowiedział na pytanie Berta. – Kryjówkę mamy w Novigradzie, w Porcie, w jednym z magazynów. Błagam, wszystko powiem, tylko oszczędźcie!
- Najpierw odpowiedz na resztę…


Przesłuchanie przerwał głośny plusk i trzask pękającego drewna. Ludzie zobaczyli tylko ogromny kształt, który wyprysnął z wody i uderzył w pustą barkę, odrywając kawałek burty, gdy znikał z powrotem.
Ale wiedźmin nie był człowiekiem. Zobaczył potwora w całej okazałości. Na dodatek bydle było o połowę większe, niż powinno. Wyglądało jednak na to, że póki co zajmuje się trupami unoszącymi się na powierzchni rzeki.
Dopóki zza jego pleców nie rozległ się ryk bólu.

Gdyby Ragnar nie był krasnoludem i nie siedział, ogromne szczypce które wyłoniły się z wody i przecięły na pół pirata, którego trzymał, równocześnie ucięłyby mu głowę.
Górna część ciała pirata zsunęła się do wody. Tych, którzy byli na tyle blisko, by go dostrzec, jeszcze długo prześladował wyraz jego twarzy – upiorna bladość, oczy wywalone z orbit, usta otwarte w bezgłośnym krzyku. Zdaje się, że jeszcze żył wtedy przez chwilę.

Na tym jednak ich kłopoty się nie skończyły.
Coś potężnie rąbnęło w pokład, ponownie odwracając ich uwagę. Zaśmierdziało mułem i zgniłymi glonami.
Teraz już wszyscy mogli zobaczyć to, co krótko wcześniej widział wiedźmin.
Przypominało obrośnięty glonami pniak. Z grubsza. W istocie był to stwór pokryty chitynowym pancerzem najeżonym kolcami, z wachlarzowatym ogonem. Miał dziesięć par równie kolczastych odnóży, dwie pary zębatych jak piły, sierpowatych szczękonóżek, a na dokładkę parę wielkich szczypiec. Żagnica.

Potwór zaklikał wściekle i rzucił się na zgromadzonych na pokładzie ludzi.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 16-02-2011, 11:41   #97
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
~~ Pewne rzeczy przychodzą mi zbyt łatwo. ~~ Conor uśmiechnął się do swoich myśli, patrząc za odchodzącym Dallanem. ~~ Inne za to potorfia się koncertowo spieprzyć. ~~

Pomyślał kwaśno widząc pakującą się na pokąd przerośnięta krewetkę. Refleks miał dobry. Siedział tuż obok skróconego o głowę więźnia, drugiego mając pod bokiem. On był teraz priorytetem, więc złapał go za kołnierz i czym prędzej odciągnął od zagrożenia.



- Pilnuj go! – krzyknął do Cedrika. - Na naszą barkę z nim! I znajdź sobie jakiś topór, jakby trzeba było ciąć liny... –

Ostatnie zdanie powiedział juz nieco ciszej, tak żeby w bitewnym zgiełku tylko Veemer usłyszał. Po co podkopywać morale ich dzielnej załogi i jej ochrony.



No dobrze, skro załatwił juz sprawy najważniejsze, czas zając się drugorzędnymi. Ot na przykład zbyt dobrze odżywionym planktonem. Krewetka musiała przyglądać się zabiegom łowcy nagród z więźniem i za jego przykładem, też odkroiła sobie plasterek. Nieco większy, fakt, ale przecież każdemu wedle potrzeb.



Conor przyłożył kusze do ramienia i wycelował w potwora. Starał się znaleźć jakieś czułe miejsce, gdzie mógłby umieścić bełta, ale nie znał się za bardzo na rzecznym robactwie. Przy całej grozie potwora, trochę to było obsceniczne, bo teraz wypadało by poszukać odpowiednio dużej wątki, haczyka i użyć go na przynętę, na coś jeszcze większego.



Pokładem trzęsło, potwor się miotał, burdel był coraz większy a strzelać było trzeba. W końcu Storm zdecydował, że nie będzie próbował przebić pancerza potwora, tylko wpakuje mu pocisk prosto w rozwartą paszcze. Może przełyk ma mniej opancerzony i bełt dotrze do czegoś ważniejszego? ~~ Zobaczymy czy zasługuje na miano głębokiego gardła hehehehe ~~~

Poczekał na dobry moment, aż krewetka znowu się wyszczerzy i zwolnił cięciwce.

Zaraz potem założył kusze na plecy i podniósł z pokładu oszczep, należący do któregoś z zabitych piratów czy ochroniarzy tamtej barki. Jego miecze nie były najlepszą bronią w tej sytuacji, miały za krótki zasięg a do robala nie miał zamiaru zbliżać się bardziej niż to konieczne. Kątem oka obserwował wiedźmina i resztę, szukając okazji do rzucenia oczepu w łeb, lub inne czułe miejsce stwora. Potem miał zamiar podnieść kolejną walającą się broń o odpowiednim zasięgu i czekać na okazję do zadania ciosu. Oczywiście bez zbędnego narażania się na ryzyko. To zostawiał innym.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 16-02-2011, 15:16   #98
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Łooo kurwa!
Okrzyk wydostał się z gęby Cedrica, kiedy zobaczył twarz pirata ściągniętego w odmęty. I chłopak był szczęśliwy widząc to. Cholernie szczęśliwy, że to nie on został przecięty na pół. Dzięki wszystkim kurewskim bogom, którzy akurat patrzyli na ten kawałek ścieku. Dzięki i jeszcze raz dzięki. Veemer zamierzał dziękować tak długo, jak długo ta maszkara będzie mu machać mackami czy szczypcami przed oczami. Miał jednak szczerą nadzieję, że niedługo będzie mógł wrócić do swego tradycyjnego plucia na religie.
Ale póki, co pomiędzy duchowymi dziękczynieniami wziął się do roboty. Chwycił podanego pirata i pociągnął za sobą.
- Trzymaj się mnie, a przeżyjesz. Ja zamierzam przeżyć bez względu na wszystko, więc przy mnie i twoje szanse wzrastają.
To nawet była częściowa prawda, Cedric zamierzał chronić mężczyznę tak długo jak nie będzie musiał wybierać między nim a sobą. No, ale wtedy nikt nie może wymagać od niego innej decyzji.
Wiezień też chyba chciał się znaleźć na ich barce, byle dalej od stwora, toteż nie stawiał oporu. Raźno obaj szybko przeszli na odpowiednią burtę. Tam Cedric zawahał się przed wejściem na trap. Nie chciał być na nim akurat wtedy, gdy potwór walnie ogonem czy inną cholera w pokład. Dlatego czekał. Czekał na tyle długo, aż nie poczuł znajomego walnięcia i trzęsącego się podłoża. Mając nadzieję, ze kraken czy co to tam kurwa było nie ponowi ataku przez następne kilkanaście sekund. Wskoczył więc na trap i pociągnął za sobą pirata.
Kilku marynarzy, którzy zostali na ich barce pomogli mu w szybszy zejściu na ich pokład. Dranie już przygotowali topór, gotowi do odcięcia lin. Veemer nie miał im za złe tej zapobiegliwości. Usadowił się wygodnie tak by widzieć przebieg starcia, mieć w pobliżu topór i oczywiście więźnia tuż przed nosem, ale tak by nie mógł sięgnąć do broni. Na szybko jeszcze, prostymi węzłami związał mu ręce z przodu by mieć także je na widoku. Po tym wszystkim chłopak szybko wziął się za szacowanie odległości, czy jest sens łapać za łuk i naparzać strzałami w to bydle. Jeżeli tak zamierzał spróbować swego szczęścia.
 
Nadiana jest offline  
Stary 16-02-2011, 18:59   #99
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Trzask pękającego drzewa wypełnił powietrze.
Marina, gwałtownie wyrwana ze swoich rojeń o potędze - jak zrozumiała, Zygfryd de facto zgodził się ją nauczać, przyszłość rysowała się więc w świetlistych barwach - odwróciła się w kierunku źródła hałasu. Coś roztrzaskało pusta barkę i wyglądało na to, że właśnie planuje się zająć ciałami w wodzie. Marinie przemknęła przez głowę desperacka myśl, że potwór na tym już poprzestanie.
Nadzieja okazała się płonna, połowa ciała pirata wyładowała w wodzie a barka zatrzęsła się. Marina zachwiała się, ale udało się jej ustać. Krzyknęła przerażona i znieruchomiała patrząc jak olbrzymi stwór sunie w ich stronę. Nogi wrosły jej w pokład.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 16-02-2011, 19:20   #100
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Amavet sapnął cicho, łapiąc równowagę na chwiejącej się łodzi. Hałas był okropny. Drewno pękało z głośnym trzaskiem, gdy skorupiak wdzierał się na pokład, glodny świeżego mięsa. Szok trwał najwyżej pół sekundy. Wielki, pieprzony rak był co najwyżej trzydziestą pozycją na liście przerażających rzeczy jakie mogłyby przytrafić się Eilhartowi. Rozejrzał się szybko po pokładzie, oceniając reakcję reszty załogi.
Chudy łucznik odciągał już na sąsiednią barkę ocalałego pirata. Storm, przymierzał się do strzału w potworka a Marina... Cholera, Marina stała jak wryta, patrząc na wodną poczwarę.
W sumie przebycie odległości pomiędzy dwójką czarodziejów a miejscem gdzie wcześniej stał było białą plamą w pamięci Eilharta. Pamiętał tylko jak złapał dziewczynę pod ramię i dość szorstko popchnął w stronę Zygfryda. Pewnie będzie potem zła. Zła czy nie, ale żywa.
-Szczypior!- huknął w stronę magika, cały czas zerkając na stwora. Nawet jeśli chłopak był w podobnym stanie co dziewczyna, taki krzyk wybudziłby z delirki nieprzytomnego pijaka.- Wynoście się stąd i pilnuj Mariny!
Obrócił się na pięcie i półkolem ruszył w stronę potwora. Spod pazuchy wyszarpnął toporek i cisnął nim, wykorzystując doświadczenie w walce z ciężkozbrojnymi. Celował między chitynowe płyty. W końcu czym one różniły się od płyt pełnej zbroi?
Gdy toporek opuścił jego dłoń, stopą podhaczył leżącą na ziemi włócznię i podrzucił ją do góry. Jego ręce zacisnęły się na mocnym drzewcu. Ostrze wymierzył w stronę stwora, uśmiechając się paskudnie.
-Cześć bestyjko...
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 16-02-2011 o 19:41.
Makotto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172