Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-07-2011, 10:22   #341
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Rozmowa toczyła się w kierunku ustalania szczegółów operacji i Bert zabrał ponownie głos odnosząc się do słów przedmówców:
- Słusznie Connor, spalony magazyn odpada. Mamy złe wspomnienia, a „Cycata Syrena” to dobre miejsce żeby w razie czego szybko nawiać z miasta.
Brokelenowi nie podobał się wynaturzony humanitaryzm co poniektórych:
- Chyba Was pogięło. Żadnych ofiar postronnych? Nie zabijać kobiet i dzieci? Może jeszcze oszczędzić starców i kaleki? Kpicie sobie? Musimy załatwić każdego kto nas zobaczy i będzie mógł rozpoznać. Jeśli uda się ogłuszyć, to dobra nasza, ale różnie może być. Nie zamierzam dyndać na stryku, tylko dlatego, że któryś z Was miłosierne łajzy oszczędzi szczyla, albo jego mamuśkę.
Zastanowił się przez chwilę.
- No chyba, że zaatakujemy nocą i założymy na łby jakieś osłony. Kaptury, maski, czy coś takiego. Najlepiej stroje świątynnych strażników. He, he. Storm dasz radę coś takiego załatwić na wczoraj?
 
Tom Atos jest offline  
Stary 04-07-2011, 21:29   #342
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Siedziba Kompanii

- Niech będzie. – kiwnął głową Stok, godząc się na zmianę proponowaną przez Conora. – Zatem do południa, panowie.

Conor

W czasie, gdy większość beztrosko obżerała się i opijała przed akcją, bądź nie, Conor zdawał Grubemu relację z wydarzeń ostatniej doby.
Wydarzenia te nie przypadły Grubemu do gustu.
- Kurwa – sapnął – Niech tylko Vito się o tym dowie. A już tyle czasu był, kurwa, spokój… - łypnął na Storma, jakby to on był winien przymierzu gangu Chudego Fo z tajemniczymi piratami. – Dobra, zbieram się, muszę mu to powiedzieć osobiście. Ty, Conor i twoi nowi kumple możecie tu jeszcze zostać z godzinkę czy dwie, ale potem lepiej się zbierajcie. Nie chcę mieć ich tutaj, jak wrócę z rozkazami od Vita, będę się musiał od razu wziąć do roboty. Poza tym – zatrzymał się w drzwiach – faktycznie lepiej szybko znikaj z Novigradu. Jesteś tu spalony, młody. No czego się tak gapisz? Wdzięczny powinieneś być, Vito posłałby cię od razu do Portu – uprzednio poderżnąwszy gardło, o czym obaj wiedzieli – Dam ci czas do jutra wieczór, ale potem zostajesz w mieście na własne ryzyko. Nadto na ulicy już jest głośno o tym, że różni ludzie są na was cięci. Z tymi skurwielami ze Straży na czele.

Doktorek Grubego, mimo, że sowicie opłacany, wiele więcej niż felczer Kompanii zrobić nie mógł. Dał mu coś na łeb, ostrzegając jednak, że jeśli nie chce zamienić się warzywo, to lepiej, żeby dzisiaj nikogo ani niczego z byka nie brał.
Zaś w kwestii połamanych kończyn i wybitego barku, mógł zaaplikować co najwyżej środki przeciwbólowe i irytującą uwagę, że słyszał, iż czarodzieje potrafią magicznie przyspieszać zrost kości, ale i to zajmuje całe dni.

Melina Grubego

Powoli zbliżała się północ. Jeśli chcieli wykonać zlecenie Stoka w terminie, czas był najwyższy, by zacząć coś w tym kierunku robić.
Mieli plan rezydencji. Wiedzieli o czterech strażnikach Kompanii i ich rozmieszczeniu, o tym, że Laval wraz z rodziną był w domu i być może ma w środku własną ochronę. Nie wiadomo jak liczną i jak wyszkoloną, ale ostatecznie nie był to ktoś na tyle ważny, czy bogaty, by pozwolić sobie na jakieś szaleństwa w tej kwestii.

Cedric

Drab miał właśnie odpowiedzieć, gdy drzwi za nim otworzyły się i do przedsionka wszedł nie kto inny, a właśnie Reinhard Stok.
Zatrzymał się na widok Cedrica, ale tylko na chwilę.
- Nie spodziewałem się już pana spotkać, panie Veemer. – powiedział, kierując się do wyjścia i gestem dając mu znać, by poszedł za nim – Przysyłają pana pańscy towarzysze, czy znalazł się tu pan z własnej inicjatywy?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 04-07-2011, 23:30   #343
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Wychodząc z siedziby Kompanii Ragnarem targały mieszane uczucia. W sumie drużyna nie wiedziała czy to mieszane uczucia czy konwulsje ze szczęścia, że nigdy już nie przyjdzie mu zamienić zdania z tymi przygłupami z ochrony. Jak on kogoś nazywał przygłupem to już był naprawdę szczyt! Mijając ostatnich składających stragany kupców krasnolud wyszukiwał idealnego stroju maskującego, lecz nigdzie nie widział czegoś odpowiedniego.

Jako, że do kryjówki, dziury, meliny czy nory - nie ważne jak ją nazywała reszta - było dość niedaleko to Miszkun wpadł na doskonały pomysł. Wystarczyło spokojnie poczekać aż będą na miejscu a reszta zajmie się swoimi sprawami. Zrealizowanie jego misternego planu było jedynie kwestią czasu.

W końcu, gdy cała ekipa trafiła na miejsce każdy zajął się sobą. Conor był składany przez łamiącego sobie mózg doktorka. Dallan wydawał się zastanawiać nad zbliżającą się misją. Wiedźmin - jak zwykle czujny - zamieniał słowo z Ginnarem, który - z resztą jak reszta kompanii - żarł ile wlezie. Temu to żadna potrawa nie była straszna.

Wyczekując odpowiedni moment, gdy nikt względnie nie będzie skupiał na nim uwagi Ragnar chwycił plecak i po prostu wybiegł. Wybiegł przez drzwi wprost na klatkę a stamtąd już na samo podwórze koło owej meliny. Oczami wyobraźni Miszkun widział reakcję każdego z członków drużyny. Conor nawet nie przestał leżeć - bo co miał połamany zrobić - a jedynym co zaistniało było wypadające spomiędzy jego zębów siarczyste przekleństwo. Wiecznie czujny Draug jedynie dziwnie spojrzał na Ginnara - jakby szukając u niego wyjaśnienia - lecz ten niestety był zajęty dławieniem się potężnym kęsem, który nie był przygotowany na taki obrót spraw. Bert i Shimko jedynie wzruszyli ramionami wracając do pożerania strawy a Dallan wydawał się już skupiać na zbliżającej się misji.

Ragnar tymczasem poczuł się niczym mózg ruszający ku działaniu ze swą tajną, nieokiełznaną maszynę oblężniczą. Była to co prawda jego niepohamowana jaźń, której nikt jeszcze nie złamał. Nikt. Naprawdę.

Kierując swe pieńkowate nogi wielkimi susami zbliżał się do najpiękniejszego miejsca w całej okolicy. Burdel "Hartowane Cyce" był najlepszym w jakim krasnolud kiedykolwiek gościł. Była tam jego słodyczka, jego imadełko, jego Helgunda...

Podbiegając do niemal pancernych wrót przybytku Ragnar silnie w nie zawalił. Otworzyła mu piękna, niespełna dwumetrowa, ponad stukilowa baba o idealnie okrągłych oczach i popękanej w licznych bójkach szczęce. Nikt pewnie by się nie domyślił, ale Ragnar wiedział, że ta piękność to jedynie zgrabny wykidajło w tym domu uciech.

- Witaj krasnoludzie. Helga przed chwilą przyszła. Nie wiem czy będzie miała czas.

- Witaj piękna. Słuchaj jestem na głodzie. Proszę. Nie zajmę jej wiele czasu... - odparł na basowy głos baby krasnolud.

- Dobra. Właź. - powiedziało wpuszczając Ragnara do środka babsko. - Helga! Twój kochać przyszedł!

Jak zwykle Ragnar trafił do dużego, wystrojonego pokoju mieszczącego olbrzymie, wygodne łoże. Było ono niemal tak cudowne jak stukilowa, nieszczupła kobieta, którą krasnolud wprost ubóstwiał. Była ona wzorem piękna. Małe, brązowe - nieco przypominające świńskie - oczy i przetłuszczające się blond włosy przystrzyżone do ramion tworzyły idealną, niespokojną harmonię kształtów, barw i westchnień licznych wielbicieli. W sumie tylko tych, o których Ragnar nie słyszał, bo każdemu kto chociaż w kierunku Helgi pierdnął młody Miszkun był gotów wyrwać jaja. Ponoć jej piękno wywodzi się z okolic górskich, ale Ragnar tego nigdy nie sprawdzał. Jak to prawda to wyruszy w góry i będzie się bawił aż mu odpadnie krocze.

Helgunda - jak ją zwykł pieszczotliwie nazywać krasnolud - rozebrała się i rozłożyła swe liczne krągłości na łóżku niemal wybijając z równowagi umysł spokojnego i nieco podnieconego brodacza. Ten jednak nie chcąc zawieść towarzyszy musiał zrobić jak też się stało i odmówić sobie tym razem tej olbrzymiej, wprost bezkresnej rozkoszy.

- Helgundo, moja ty beczułko, kowadełko moje... Będziesz się gniewać? - zapytał nieśmiało wojownik.

- Ależ skąd, Ragnar. To co mi zaraz zrobisz wprawi mnie wprost przeciwny nastrój. Dlaczego miałabym się gniewać? - odparła rozkładając nogi Helga.

- Dlatego! - wykrzyknął brodacz porywając leżące na ziemi rajstopy i uciekając.

***

Miny towarzyszy mówiły - one nie wyglądały normalnie. Pierwszy raz ktoś z zaciśnięta szczęką przemówił - Ragnar o tym wiedział. Widział malujące się na ich twarzach słowa "Stary! Jesteś wielki!". Może tak nie było, ale tak to widział Miszkun. Ci bardziej nażarci skupili wzrok na powrocie wojownika. Każdy chyba się zdziwił widząc wyciągającego z plecaka przyszłą maskę - a nawet dwie - krasnoluda. Zdziwienie mężczyzn sięgnęło zenitu, gdy krasnolud przeciął rajstopy na dwoje nogawek i zaczął pierwszą z nich przymierzać na głowę.

- Ten boski zapach... - powiedział nieco za głośno do siebie brodacz.

Nagle Ragnar usłyszał wybuch śmiechu. Szybko ściągnął swą gotową - po dodaniu dziur na oczy i usta - maskę, ale już nikt się nie śmiał - za to wielu było czerwonych z takiej chęci. Po idealnym - przynajmniej w jego mniemaniu - dopasowaniu maski Ragnar schował ją za pazuchę. W sumie był gotów. Jego plan się udał! Teraz pozostało zadać jedynie jedno pytanie:

- Kto chce drugą nogawkę...?
 
Lechu jest offline  
Stary 05-07-2011, 22:39   #344
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Nie zapomniałeś o czymś? -
Gruby odwrócił się w drzwiach.
- A niby o czym? -
- Zrobiłem, co do mnie należało, więc należy mi się zapłata. -
- Nie przeginaj Conor, bo... -
- Gruby, ja i tak się zmywał z tego miasta, potrzebne mi pieniądze. Dostane je tak czy siak, a że po opuszczaniu Novigardu, nie wiele mnie już będzie obchodzić, co tu zostawię... - Conor wzruszył ramionami. - Tak będzie szybciej i prościej -
- Bezczelny gnoju! Mógłbym teraz wezwać chłopaków, żeby zrobili z tobą i twoimi przydupasami porządek i opuściłbyś Novigrad już teraz, przez kanał ściekowy! -
- Mógłbyś. Tylko wiesz równie dobrze jak ja, że nawet z tym kalusem jestem wart pięciu takich, ja ci twoi frajerzy z pałkami. A jak jeszcze będziesz chciał wziąć się i za tamtych, - Conor wskazał głową drzwi do głównej sali, gdzie bawiła reszta kompani. - to jak zostanie ci połowa ludzi na wojnę z Pelsem i Chudym, to będzie dobrze. -
- Próbujesz mi grozić? - oczy Grubego zwęziły się niebezpiecznie - Za cienki jesteś na to chłoptasiu. -
- Gruby, czy Ty znasz mnie od wczoraj? No chyba nie. Nie grożę ci, stwierdzam fakty. Ostatnio wszyscy nagle chcą się mnie pozbyć z Novigardu a mnie się tu podoba i z żalem go opuszczę. Tobie się trochę dziwie, bo mógłbym pomóc w zbliżającej się awanturze, zwłaszcza, że z takim Pelsem na przykład, mam swoje sprawy do załatwienia. Kurwa, przecież wiesz, że chce go zajebać już od dawna. -
- Wiem, Conor, wiem. - Gruby zdawał się trochę udobruchany - Nie martw się załatwimy to za ciebie. Ale ulotnić się musisz, przynajmniej na jakiś czas. -
- Wiem i zrobię to, ale nie powiesz mi chyba, że wasze interesy kończą się w tym mieście. Wkręć mnie gdzieś poza Novigardem, daj polecenie do kogo trzeba a jeszcze się wam przydam. A strażnikami się nie martw. Po dzisiejszej nocy, przestaną mnie szukać. -
- Takiś cwany? A to niby czemu? -
- Bo nie szuka się kogoś, kto już się znalazło... -

*****

Po rozmowie z Grubym, przyszła kolei na medyka, który go tylko wkurwił. Jak większość medyków. O wiele bardziej cenił stare czarownice w stylu, tej jędzy, która zakończyła żywot, przed budynkiem Kopani.

- Potrzebuje czegoś, co pozwoli mi działać, przez godzinę w miarę normalnie. Potem będę się kurował. Obaj wiemy czego, więc dawaj to i przestać pieprzyć! -
- Znasz efekty. - stwierdził medyk cierpko, wręczając mu fiolkę - Mam nadziej, że wiesz co robisz. Nie mówiąc już o tym, że jak przeciążysz nogę, to może się spaprać a na pewno goić biedzie się dłużej. -
- Wiem. To jest tylko na wszelki wypadek. Jakby co. -

*****

Dołączył do reszty kompani, akurat na czas, aby zobaczyć występ krasnoluda. Dobrze, że nie był ranny w brzuch, bo mogły by mu szwy popękać.
- Daj drugą Ginnarowi. Dwóch kransaludów w pończochach, to widok, po którym nikt nie będzie w stanie się bronić i łatwo nam pójdzie. -


Otarł łzy, które ze śmiechu napłynęły mu do oczu, po czym zwołał wszystkich do stołu, do które sam jakoś dokuśtykał.

- Dobra Panowie, czas omówić plany i wziąć się do roboty. Nie chciałem robić tego przy Stoku, by chyba jest dla was oczywiste, że on tnie z nami w chuja cały czas. -
Conor spojrzał po reszcie, sprawdzając czy podążają za jego tokiem rozumowania, po czym wyjaśnił.
- Zastanówcie się chwilę. Znikają barki Kompani. Bez śladu. Mimo ochrony i trzymania planów ich kursów w tajemnicy. Co byście sobie pomyśleli? Ja od razu założyłbym, że przejmuje je ktoś, kto ma dostęp do tych informacji. Zaczął bym o przejrzenia dokumentów i ustalenia, kto to może być. To trzeba zrobić na początku, jeszcze zanim wezwie się najemnych rębajłów, zwłaszcza jeśli ma się dosyć własnych.

- A tu co? Najpierw wynajmują nas, do ochrony a dopiero jak okazało się, że faktycznie ochroniliśmy barkę i zaraz możemy wiedzieć, kto za tym stoi, to łaskawie Pan Stok nagle przejrzał swoje papierki i już wszytko wie. Nie interesuje go, co mógłby powiedzieć taki Pels czy Chudy, on już ma swojego winnego. Co więcej, jego przesłuchanie interesuje go znacznie mniej niż ubicie. Zupełnie jakby przejrzeć papierów nie mógł już na samym początku. Żeby było lepiej, to mamy zrobić to tak, aby On nie miał z tym nic wspólnego.

- W sumie to wiszą mi wewnętrzne wojenki w Kompanii, potrzebuje złota. Musimy tylko uważać, aby Stok nie próbował nas wykiwać. Spójrzcie. -


Conor rozłożył plan na rezydencji na stole.

- Nie możemy zrobić grubej jatki, bo jest noc i zaraz zleci się straż i będą problemy. Najlepiej byłoby po cichu dostać się do środka, zrobić co swoje i zniknąć. Jeszcze lepiej spalić te budę, aby zatrzeć za nami ślady. W każdym razie unikajmy hałasu, dopóki się stamtąd nie ulotnimy. Proponuje coś takiego:

- Głównego wejścia pilnuje strażnik Kompani. Większość z nas i tak nie ma szans się koło niego przekraść, więc nie ma sensu próbować. Jego załatwimy na początku. Po cichu. Mogę to zrobić, nawet z tym kulasem. Udam jakiegoś kulawego żebraka, czy coś i sprzedam mu nóż pod żebra. Zabiorę klucz i was wpuszczę. Potem trzeba będzie się podzielić i załatwić każdego ze strażników, wiemy gdzie powinni być, więc będzie łatwiej. W samym domu, to już się zobaczy ilu ochroniarzy ma gospodarz. Na pewno trzeba będzie obstawić wyjścia, bo zawsze ktoś ze służby może zwiać i próbować wezwać pomoc. Lepiej, żeby mu się nie udało.

- Co do przebieranek za straż, to powiem tak. Być może udało by mi się załatwić jakieś podrabiane mundury, ale nie wiem czy dla nas wszystkich. Nie w tak krótkim czasie. Poza tym w straży raczej nie ma nieludzi... Jest też ryzyko, że jak spotkamy inny patrol i przyjdzie do rozmowy, to mogą nas zdemaskować i zrobi się nie wesoło. Maski, to oczywiście podstawa i tym nie będzie żadnego problemu.

- I jeszcze jedno. Nie chciałbym wieszać psów na Stoku, ale trzeba wystawić czujkę, na wypadek, jakby nasz „tajemniczy pracodawca” postanowił nas sprzedać straży, lub wykręcić inny numer, jak już zrobimy czego chce. W końcu wie, gdzie jesteśmy i co mamy zamiar zrobić. Z moją nogą w otwartej walce wam wiele nie pomogę, więc po wyeliminowaniu strażnika przy bramie, mogę wskoczyć w jego ciuchy i zająć jego miejsce. Tak aby nie dostarczać podejrzeń okolicznym patrolom. Podział „ról” proponowany przez Regnara jeszcze w siedzibie Kompani, jest w miarę dobry, z tym, że trzeba najpierw załatwić całą ochronę i opanować dom, tak aby nikt z niego nie wyszedł i dopiero brać się za przesłuchanie. I przeszukanie, niech to wygląda na napad rabunkowy. -

- Myślę, że to tyle. Ktoś ma inny pomysł, czy bierzemy się do roboty? -
 
malahaj jest offline  
Stary 06-07-2011, 10:58   #345
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Najpierw poleźli do meliny Conora, w której ten miał nadzieję, że go jakoś akuratnie poskładają i będzie mógł się zaangażować w sprawę z Lavalem. Shimko miał też nadzieję, ale inną. Miał ochotę się napić i liczył że w melinie będzie miał ku temu okazję. Nie zawiódł się. Obskurna knajpa zapewniła całemu towarzystwu niezbyt smaczne jedzenie i niezbyt rozwodnione piwo. Conor gdzieś zniknął i Shimko w każdym momencie spodziewał się ryków bólu z zaplecza. Jednak takie nie nastąpiły. W pewnym momencie Ragnar wybiegł z knajpy, jakby w dupę użarł go co najmniej skorpion. Shimko tylko popatrzył za nim, po czym wzruszył ramionami i wrócił do przerwanego jedzenia. To samo uczynił siedzący naprzeciw niego Bert.

Krasnolud wrócił po jakimś czasie, cały zgrzany i czerwony. Zbiegło się to z powrotem Conora z zaplecza. Ragnar zaczął siłować się z jakąś obszczaną, cuchnącą rajstopą, którą za wszelką cenę chciał sobie nałożyć na głowę. Shimko nie wytrzymał. Parsknął śmiechem, a piana z ust ochlapała wszystko wokoło. Jednak pod zabójczym spojrzeniem oczu krasnoluda łypiących z dziur w pocerowanej skarpecie, Shimko natychmiast zamknął gębę i odwrócił się w przeciwnym kierunku, udając że właśnie się zakrztusił. Z tym idiotą lepiej było nie zadzierać, kto wie co mu strzeli do tego poobijanego łba.
- Conor, ja sram na to czy nas ktoś wrabia czy nie – odpowiedział Stormowi, gdy ten przedstawił plan działania. – Byleby ujść z życiem i dostać te pieprzone pieniądze. Potem i tak wynoszę się z tego zasranego miasta. Spieprzam dalej na południe...

Potem wyrażając gotowość do działania, sprawdził naciąg cięciwy w kuszy, palcem popróbował ostrza miecza a na twarz nasunął chustę, jaką kupił na targu w czasie awantury. Nie zasłaniała całej twarzy, a tylko jej dolną połowę, ale i tak mniej rzucał się w oczy niż krasnoludzki miłośnik damskiej bielizny.
 
xeper jest offline  
Stary 06-07-2011, 18:56   #346
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Naprawdę się ucieszył, że Stok wychodził i nie musiał znów tłuc wszystkiego do tych baranich łbów.
- Nie spotkałem ich - pokręcił głową- ale co nieco się dowiedziałem. Chciałem poinformować już o tym wczoraj, ale jakieś cepy nie wpuściły mnie na rynek.

Nie czekając na reakcje przekazał wszystkie informacje jakie uzyskał od dziwek.
 
Nadiana jest offline  
Stary 07-07-2011, 02:16   #347
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
W melinie Ginnar w sumie tylko żarł i pił. Nic więcej nie potrzebował do szczęścia. W pewnym momencie Ragnar wybiegł, no ale kto by się przejmował fanaberiami krasnoluda.

Kilka kufli później Ragnar wrócił, naciągnął sobie na głowę pończochę. Ginnar roześmiał się tak głośno, że aż wszystkim zaczęło dzwonić w uszach.
- Daj drugą Ginnarowi. Dwóch kransaludów w pończochach, to widok, po którym nikt nie będzie w stanie się bronić i łatwo nam pójdzie.
Śmiech krasnoluda gwałtownie się urwał. Ginnar podniósł topór i najspokojniej jak potrafił spytał:
-A pana, panie Conor to kolanka czasem nie bolą. Bo mam takie lekarstewko po którym już pan grzybicy nie złapiesz.- Co by nie mówić, Ginnar na żartach się nie znał.

Po wysłuchania Conora Krasnolud powiedział:

-Jak dla mnie to powinniśmy wszystkich prócz strażników i naszego celu zamknąć w jakiejś piwnicy, czy coś. Żeby nic nie widzieli i nie słyszeli za dużo.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 08-07-2011, 10:35   #348
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Najwyższy czas już było coś przekąsić i coś wypić. Latali po mieście już od dłuższego czasu na głodniaka i o suchym pysku. Bert z początku przyssał się do kufelka piwa i na dzień dobry osuszył pół kwarty, by następnie zabrać się za pieczyste. Omal się nie udławił kęsem kapłona, gdy zobaczył Ragnara z pończochą na głowie. Musiał znów popić, by przełknąć stawę. Na uwagę krasnoluda o „boskim zapachu” popatrzył na Miszkuna z wyrzutem.
- No nie przy jedzeniu, jak pragnę zdrowia. My tu z Shimkiem jemy jakbyś nie zauważył.
Trudno było powiedzieć, ze się najadł, raczej zaspokoił pierwszy głód, gdy Conor zawołał ich na naradę przy planach rezydencji. Bert wysłuchał w spokoju ich naczelnego stratega i nieoficjalnego pierwszego wśród równych.
- Moim skromnym zdaniem Conor popełniasz błąd zakładając, że Stok myśli jak Ty i powinien robić, jak Ty myślisz. O całej sprawie ten gruby fiut wie znacznie więcej, niż my i dodatkowo kieruje się swoim własnym zasranym interesem, którego nie przyjrzymy. Jedyne co możemy zrobić, to mieć się na baczności i robić swoje. Twój plan jest dobry. Pewnie dałoby się wymyślić coś lepszego, ale szczerze to nie chce mi się. Jeńców możemy wpakować do piwnicy, żeby się nie szwendali. Palić chałupy bym nie palił, a nóż się zajmie cała dzielnica? Po co robić zamieszanie? Ważniejsza jest droga ucieczki jakby coś poszło nie tak, jak dla przykładu w magazynie. Moim zdaniem powinniśmy ustalić już teraz, którędy spieprzamy, jak się popieprzy. Proponuję do portu i nawiać jakimś statkiem.
Zakończył swój wywód Bert patrząc po towarzyszach.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 08-07-2011, 18:39   #349
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Dallan z radością siadł do stołu. Pochłonął sporą porcję pieczonego mięcha i odpowiednią ilość piwa, tak by nie przyćmić umysłu i nie upośledzać refleksu. Widok krasnoluda z pończochą na głowie był naprawdę pocieszny. Lyrijczyk na jego uwagę zareagował parsknięciem prosto w przystawiony do ust kufel.

- Panie Ragnar, nie wiem skąd Pan to masz i skoro Panu pasuje to Pańska sprawa. Ja jednak preferuję inny sposób maskowania. Drugą nogawką zakneblujesz Pan strażnika. - Dallan znowu parsknął. Istotnie Lyrijczyk nosił w torbie chustę, którą zasłaniał twarz w razie potrzeby.
Conor przedstawił swoją wersję planu.

- Jak dla mnie wszystko jasne. Pomysł dobry, co do szczegółów, czas pokaże. I tak nie da się wszystkiego przewidzieć. Natomiast co do uwagi Pana Shimka, większość z nas po wszystkim wypieprza z tego miasta. Sęk w tym, żeby ucieczki dożyć, jak się psiarnia zleci i zacznie węszyć, to nie wiadomo co wywęszą.
 
Rychter jest offline  
Stary 08-07-2011, 21:10   #350
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Nowe Miasto, część willowa

Było już po północy, gdy dotarli w pobliże poszukiwanego domu.
Ulice Nowego Miasta, znacznie bardziej zadbane i czystsze niż Starego Miasta, o Porcie nie mówiąc, były puste i ciemne, oświetlane nielicznymi latarniami ulicznymi i lampami patroli, częstszych i pewniejszych siebie niż w pozostałych częściach miasta.
Okna domostw również były ciemne, także i w willi Lavala.
Przed główną bramą stało, jak mówił Stok, dwóch goryli Kompanii. Krótki zwiad ujawnił jednak, że tylne wejście, mała, żelazna furtka w murze, było niestrzeżone. A powinno być tam dwóch kolejnych.
W domu panowała jednak cisza, a strażnicy sprzed bramy nie zdradzali zaniepokojenia, przeciwnie, podpierali mur, jakby tylko do tego byli stworzeni, z rzadka odrywając się od niego i zaglądając między prętami na teren posiadłości.

Cedric

- Obawiam się, że pański wysiłek poszedł na marne – powiedział Stok, wysłuchawszy Cedrica. – Pańscy towarzysze dotarli wczoraj do mnie, po czym zakończyliśmy współpracę. Nie są już pracownikami Kompanii. Ale tak się złożyło, że właśnie udaję się na spotkanie z nimi. Może pan iść ze mną, jeśli chce.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172