Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2011, 08:47   #361
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin przysłuchiwał się rozmowie beznamiętnie.
Był jednak skoncentrowany. Im dalej zagłębiali się w te lochy tym częściej napotykali pułapki i inne niespodzianki.

Należało być jeszcze bardziej ostrożnym. Być może zbliżali się już do okrycia tajemnicy tych lochów lub też zbliżali się co raz bardziej by stanąć oko w oko z demonem.

Druga ewentualność nie podobała się najemnikowi. Dlatego też w ocenie ewentualnych zagrożeń zdawał się teraz na jak się wydawało mądrzejszą w temacie magicznych niespodzianek czarodziejkę.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 12-12-2011, 19:25   #362
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fungi na polecenie Virany wepchał pakuły starych gobelinów w szparę pomiędzy kamiennymi drzwiami a podłogą. Przytupnął obutą stopą dla lepszego efektu.

- Wedle rozkazu Pani czarodziejko. Gotowe - odrzekł kłaniając się nisko w pas niemalże zamiatając brodą podłogę.

W tym czasie Wolf Larson w milczeniu lustrował pomieszczenie. Wreszcie zdecydował się:

- Dobrze wikingu. Tylko się odsuń.

Spełniając prośbę Creapa podszedł powoli do posążka gargulca. Odstawił na podłogę latarnię. Przykucnął i przyglądał się uważnie rzeźbie dłuższą chwilę w milczeniu. A następnie wyjął zza pasa długi myśliwski nóż. Szmatą obwiązał sobie prawą dłoń i chwycił za pięknie rzeźbioną w kości słoniowej rękojeść. Płynnym ruchem zbliżył ostrze ku szyi posążka jakby miał zamiar poderżnąć mu gardło.

Jednakże stal nie powędrowała ku krtani posągu, lecz dotknęła lekko naszyjnika. Raz. I drugi. Bez widocznego efektu. Tylko wisior z diabełkiem dyndał wesoło w powietrzu.

Larson odsunął się krok do tyłu i samym koniuszkiem wysłużonego ostrza podniósł wisior do góry. Nad głowę gargulca.

A następnie szybko odszedł precz...

I nic się nie stało. Przynajmniej dopóki Larson nie znalazł się parę kroków od posągu. Wisior momentalnie zwinął się wokół jego ostrza jak wąż dusiciel zmniejszając błyskawicznie swój rozmiar. Aż zazgrzytała stal o złoto.

- Nie radziłbym tego zakładać bez stosownych egzorcyzmów - mruknął cicho Larson. - Może być później kłopot ze zdjęciem.






- Może i tak, łowco skarbów. Może i tak. - przełknął głośno ślinę przewodnik Zigildun. - Ale i tak mógłbyś za niego wybudować małą fortalicję nieopodal Axen.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 12-12-2011 o 19:30.
kymil jest offline  
Stary 16-12-2011, 22:07   #363
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana
Obejrzała łańcuch dusiciel i powiedziała:
- Jak się zluzuje to można użyć jako garoty, jeden celny rzut i strażnika mamy z głowy. Nie zgubcie, jak wrócimy to możemy to dobrze sprzedać, znajomy skupuje takie przeklęte graty.
Rozejrzała się po komnacie.
- Nie ciekawi was co jest w grobie? - zapytała z uśmiechem.
 
Mike jest offline  
Stary 16-12-2011, 23:42   #364
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
-Z założenia? Pewno trup.- Creap wzruszył ramionami. Nie chciał się za bardzo rozpraszać, a całym sobą czuł że coś jest nie tak. Całe miejsce było nie tak, ale chodziło raczej o fakt że od dość dawna nikt ich nie zaatakował. Było to raczej podejrzane...
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 17-12-2011, 00:44   #365
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Czyżbyś się bał, że ten nie będzie się ruszał? - zapytała niewinnie Virana. - Chyba taki duży chłopiec nie wystraszy się zwykłego truposza.
 
Mike jest offline  
Stary 17-12-2011, 08:54   #366
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin nie lękał się magicznych przedmiotów. Ten, którego działanie właśnie obserwowali był nader interesujący choć z pewnością przeklęty.
Jeżeli by go dobrze wykorzystać i zapanować nad jego mocą mógłby być całkiem użyteczny.

Rozmowa towarzyszy wyrwała go z zadumy.

- Pewnie i trup przyjacielu. Pomyśl tylko skoro takie rzeczy chronią dostępu do grobowca to jakie dziwności przyjdzie nam znaleźć wewnątrz. I nie mówię tu o zasuszonym i pokurczonym trupie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 17-12-2011, 14:10   #367
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Grobowce

Creap, Virana, Draugdin


Z głośnym westchnieniem Creap podszedł do nagrobnej płyty, która broniła dostępu do ostatniego, jak miał cichą nadzieję, spoczynku zmarłego wyznawcy Yrrhedesa. Przejechał chropowatą dłonią po wyrytych runach.

- No, to do dzieła, Pani i Panowie. - zaczął.

Odstąpił parę kroków i w krótkim zamachu rąbnął głownią miecza w płytę. Raz. I drugi.

- Łup, łup! - stal z łatwością kruszyła kamienną płytę. Wzbijając przy tym tumany pyłu.

Barbarzyńca odszedł parę kroków od nagrobka. Przetarł oczy. W tym miejscu strop opadał nisko i musiał nieco pochylić łeb przy robocie, aby nie wyrżnąć boleśnie.

Żaden "mieszkaniec się nie ożywił". Nic nie wypełzło z czarnej dziury, którą wybił wiking.

Larson poświecił latarnią przed otworem.

Oczom awanturników ukazało się niewielkie pomieszczenie, właściwie wydrążone dla jednej osoby, gdzie spoczywały kości humanoida.

- Czerep, miednica, piszczele. Nasze skarby
- zakpił Wolf.

Draugdin zlustrował kwaterę truposza. Przed śmiercią odziany był zapewne w kosztowne ubranie, po którym jednakże nic już nie zostało. Ot, kupa szmat.

"A jednak nie" - zauważył. Na kościstych palcach nieboszczyk miał dwa zdobne pierścienie.

Virana spojrzała krytycznym wzrokiem, ale nie biła od nich żadna magia.

Jednakże przewodnik Zigildun zacmokał w przejęciu:

- No, no... powoli wyprawa się Wam zwraca. Mimo, że demona jakby nie ma w pobliżu. To to jest z całą pewnością złoto. - pomacał żłobienia. - Złoto i to najwyższej próby. Oceniam na dwadzieścia sztuk złota. Każdy! - dodał autorytatywnie.

- Taak - przerwał radosne uniesienia krasnoluda wiking. - To co dalej?

- Jak to co? - odparował mu Zigildun. - Wielkie wrota! Tam musi być Plugawy Demon! No bo niby, na siedem zasranych Piekieł, gdzie? - ciągnął gestykulując. - Z całą pewność coś znowu będziesz mógł zabić.

Powiódł wzrokiem po kompanach. Nagle jakby przygasł.

- Chyba, że odpoczniemy? W sumie zjadłbym coś. To może być nasz ostatni posiłek... Jak by coś poszło źle...
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 20-12-2011 o 20:43.
kymil jest offline  
Stary 20-12-2011, 21:01   #368
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fergus var Airem, Pe’lan, Finn


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=cSH-_ScN6G0&feature=related[/MEDIA]




Miasteczko Vetteberg nad rzeką Jesiotrową








Zapadał mrok, na niebie pojawiło się kilka zimnych gwiazd, wreszcie srebrny sierp księżyca. Od rzeki Jesiotrowej dmuchnął zimny jesienny wiatr, który szarpnął połami płaszczy strażników u bram Vettebergu. Raz. I drugi.

- Idzie zło. Mówię Ci smarku - wymamrotał starszy ze strażników zwany Kołomyją okrywając się ściślej derką.

- Eee... tam zimno ciągnie od wody, to Cię w kościach łupie na starość - zakpił drugi, młodszy.

- Mówię Ci Yurka. Zło idzie, wkoło orkowie sioła palą. Ludzi mordują. Wilki po nocach wyją. Dzikie Elfy podnoszą głowy w lasach. Karawany ostatnio coraz rzadziej witają do miasteczka.

- Baa. Znaczy kyryzys idzie - uczenie odparł Yurka.

- Bujda! - warknął stary. - Słyszałeś co mówił Gwidon w karczmie? On służy w Klasztorze Wielkiej Delibe. Podsłuchał w Sali Zgromadzeń, że stary mrok powstał w górach.

- Zapił i się mu przyśniło. Hrabia Hugon var Vetteberg nigdy nie przepuści plugawych poza mury.

- Może - niechętnie zgodził się Kołomyja i dla kurażu pociągnął łyk gorzałki.

Warta mijała leniwie. Powoli znad rzeki poczęła wysuwać swój jęzor biała jak mleko mgła. Drzewcem halabardy Yurka wskazał starszemu towarzyszowi grupkę jeźdźców, którzy nadjeżdżali z Południa. Traktem z Księstwa Yahel. Gdy jeźdzcy zbliżyli się dostatecznie Kołomyja naliczył trzy osoby.

Po kwadransie jeźdzcy dotarli wreszcie do kamiennych rogatek Vettebergu. Wyglądali na nielicho zmęczonych. Wierzchowce pokryte pianą wyglądały na niemal zajeżdżone. Gołym okiem widać było, że podróżnikom było dokądś spieszno.

Przejechali zwodzonym mostem ponad płytką fosą tuż przed zamknięciem bram miejskich. Stukot kopyt rozbrzmiał pomiędzy murami. Zatrzymali się tuż przed strażnikami, którzy wyszli im na powitanie. Pierwszy zakapturzony jeździec pochylił się ku Yurce i rzucił mu parę miedziaków.

- Reszty mi nie trzeba żołnierzu - ku swemu zdumieniu stojący przy bramie mężczyzni usłyszeli melodyjny kobiecy głos. “Przewodzi kobieta” - przeszło Kołomyi przez głowę.

- Mi by się jednak taka reszta przydała, Mistrzyni - odparł drugi jeździec. - W Waszym Zakonie kiepsko płacą mimo niewątpliwej ponurej jego sławy, ehehe - zawołał wesołym głosem ku swej towarzyszce. Odrzucił kaptur i strażnicy dojrzeli wygoloną jak kolano głowę.

- Stul pysk Finn - zagrzmiał z siodła ostatni z jeźdźców. Postawny mężczyzna w sile wieku o rycerskim wyglądzie, lecz o nierycerskich manierach. - Mamy pilną sprawę, a Ty tu jasełka wyczyniasz... Znowu - położył nacisk na ostatnie słowo. - Powiedzcie mi lepiej - zwrócił się do strażników. - Gdzie tu jakiś zajazd w Vettebergu?



*

Klasztor pod wezwaniem Delibe





Przeorysza Agness de Montyarde wygładziła ceremonialną szatę i w napięciu oczekiwała na przybycie Mistrza Egzorcysty. Mijały minuty. Zabytkowy zegar podarowany onegdaj klasztorowi przez gildię krasnoludzkich rzemieślników z Axen odmierzał czas. Wreszcie drzwi do gabinetu otworzyły się i w drzwiach stanęła postać egzorcysty:

- Mistrzu... - zaczęła z przejęciem kapłanka. - Miło mi Cię...

- Widzieć - weszła jej w słowo Pe’lan - Wzajemnie, Czcigodna.

- Ale.. gdzie Brat Nikodemus? Gdzie Mistrz Egzorcysta? - indagowała zdumiona przeorysza.

- We własnej osobie - tutaj egzorcystka skłoniła lekko czoła i podeszła do bogato zastawionego na jej przybycie stołu. “Przybycie Mistrza Nikodemusa” - poprawiła się w myślach. Wybrała dojrzałe jabłko i wgryzła się w miąższ.

- Wyborne - oceniła. Widząc zdziwioną minę starszej kapłanki dodała uzupełniająco:

- Brat Nikodemus niezdrów. List Ci wysłał, nieprawdaż?

- Dostałam tę wiadomość - odparła przeorysza. - Ale myślałam... tak mi przekazano, że to on to znaczy: ty to on - mówiła nieskładnie.

- Tak. Rozumiem - mruknęła Pe’lan. - A teraz do rzeczy, Czcigodna Matko. Czas nagli. Gdzie ludzie, których wynajęłaś za złoto i obietnice skarbów Demona? Obudź ich łaskawie. Należy wyruszyć niezwłocznie...

Słysząc te słowa kapłanka Agness de Montyarde uśmiechnęła się wymuszenie i odparła:

- Oni... Oni są już w drodze z przewodnikiem. Myślałam, że Nikodemus nie wydobrzeje tak prędko i wysłałam ich samych z moim przybocznym Fungim Zigildunem.

Egzorcystka nie odrzekła ni słowa. Tylko jej oczy zwęziły się w wąskie szparki.

- Wielka Kapłanko, wielka szkoda. Wysłałaś najmitów, żeby sami bez światłego kierownictwa Zakonu zażegnali niebezpieczeństwo? Brawo - zaklaskała w dłonie.

- Nie wiedziałam. Uznałam... - tłumaczyła się Agness de Montyarde.

- Zgodzisz się ze mną, że teraz już to nie ważne, Czcigodna. Kiedy awanturnicy wyruszyli?

- Cztery, niecałe pięć dni temu.

- Dasz mi przewodnika i chłopca stajennego. Wyruszymy skoro świt. Niech Twoi słudzy przyjdą pod “Gęsie Pióro” o brzasku. Tam kwaterujemy.

Pe’lan odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu. Po chwili jednak wróciła i dodała:

- Dziękuję, Czcigodna.



*


Miasteczko Vetteberg, Zajazd “Gęsie pióro”

- Jeszcze jeden antałek, Cudna Pani. Pięknie prosimy do stołu - pstryknął palcami karczmareczce Finn. - Życie Fergusie jest piekne - uznał podziwiając wybujałe kształty złotowłosej kobiety.

- Uuhuhu. Ktoś tu myśli, że ma u kogoś szanse. Nie da rady łysa pało. Nie da rady. Na mnicha nie poleci zadna panna - zjadliwie mruknął var Airem zwany Ponurakiem. Nalał sobie do drewnianego kubka “Króla Miodu”. Obok niego stały już dwa opróżnione antałki, lecz po mężczyźnie nie znać było słabości.

- Ach.. Ty i ten Twój słynny nastrój, Fergusie - odgryzł się kamratowi.

Var Airem nie zdążył nic odpowiedzieć, gdy do sali niepostrzeżenie weszła ich mocodawczyni. Jej elfie rysy były prawie nieodstrzegalne. Usiadła na ławie i bezceromonialnie nalała sobie miodu do kubka Finna. Następnie pociągneła głęboki łyk złocistego trunku. Gdy skończyła odparła:

- Jest tak, Panowie. Drużyna wyruszyła cztery dni przed nami. Świątobliwa Agness da nam trzy świeże wierzchowce i prowiant na tydzień. Jako przewodnik pojedzie z nami niejaki Gwidon zwany Liszką. Tutejszy, leśnik z zawodu...

- Ojciec mi zawsze mawiał - wtrącił var Airem. - Chcesz być synu niczym, zostań kurwa leśniczym.

Finn parsknął śmiechem.

- Wychowanie ojca widać, Fergusie. Na dwie staje - skomentowała Pe’lan. - Ale do rzeczy. Pojedziemy przez Głębokie Lasy. Droga konno zajmie nam dzień. Nie więcej. Potem zostawimy koniki chłopcu stajennemu, który ma z nimi powrócić do Vettebergu...

- Młodziak sprzeda ja na targu a złoto przepije - ocenił trzeźwo Ponurak.

- My zaś - ciągnęła niezrażona komentarzami kompanów egzorcystka - Udamy się juz pieszo do Czerwonego Rogu.

- A jak tam trafimy, Mistrzyni - zagadnął Finn. - Znasz li drogę do sztolni Yrrhedesa?

- Liszka zna drogę do Czerwonego Rogu - klarowała kobieta. - Jeśli doprowadzi mnie w pobliże dawnej siedziby Czarta, poprowadzę nas dalej.

- Jasne - mruknął Fergus.

- Ja nie błądze, Panowie. Poprowadzę nas w czeluście.

- No to pysznie się wszystko zapowiada - ocenił Finn.



*


Głębokie Lasy, obozowisko nieopodal Kamiennego Mostu, następnego dnia


W kniei dochodziła północ. Krzepki Gwidon był zajęty rozniecaniem drugiego ogniska. Mimo zdolności leśniczego na razie dawało tylko sporo dymu. Noc zapowiadała się chłodna. W oddali słychać było cichy szmer pluskającej Glyswenn, rzeki Białej w języku dzikich elfów. Chłopiec stajenny imieniem Leo oporządzał zdrożone wierzchowce. Drugi chłopiec, niemowa Clemens przyniósł bukłaki świeżej wody do zagotowania i przygotowywał wieczorny posiłek .

Nie znający zmęczenia Fergus sumiennie czyścił swój herbowy miecz zostawszy w samych gaciach. Kolczugę rozwiesił bowiem starannie na gałęziach buku. Rytuał każdego dnia. Dało się przyzwyczaić.

Gadatliwy Finn po niemalże całodobowej jeździe konno zapadł w sen zagrzebany w derki.

Siedząca na uboczu Pe’lan medytowała. Kompani wiedzieli, że lepiej jej nie przeszkadzać. Robiła się wtedy chimerycznie nieznośna.

Przez cały dzień podróży nie spotkali żywego ducha. No, może poza egzorcystką. Jakby wszystkich wywiało z lesistej okolicy. Ludzi, nieludzi i zwierzęta. Nawet potwory. Głebokie Lasy wydawały się niemal opustoszałe.

Jednak Gwidon niejeden i nie dwa razy pokazywał im na trakcie ślady orczych buciorów. Z kolei na granicy ziem dzikich elfów ujrzeli dwa gnijące orcze trupy. Pe’lan oceniła, że są świeże. Trzy, czterodniowe. Stanowczo zbyt świeże. Natomiast niespełna dwie mile od obozowiska natknęli się na rozszarpane truchła leśnych zwierząt.

W leśnej głuszy czuło się napięcie. Coś było nie tak.

Gwidon odpowiadał Fergusowi na pytania:

- Naprawdę nie wiem, Panie Rycerzu. W mateczniku od dawien dawna spotykało się klany orków, lecz nigdy w takiej sile. Słyszałem też, że na zachód od Głębokich Lasów widziano ostatnimi czasy leśne trolle. Kapłanka mówiła, że to zło tego Yrrhedesa wszystko co najgorsze wypędza na nasze ziemie. Ale ja tam sam nie wiem...

- Niespełna godzinę drogi jest ten stary krasnoludzki most, o którym Wam tyle mówiłem. Wtedy się rozstaniemy z wierzchowcami. Resztę wyprawy oprzemy na nogach, że tak powiem.









*



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LRLdhFVzqt4[/MEDIA]



Obozowisko, ciemna noc


Kończyła się warta Finna, gdy wycie wilków zbliżyło się na tyle, że zaczął się ich obawiac. Zwierzęta nie szukały wodopoju. Szukały żeru. “Pech się mnie trzyma i nie chce się odpieprzyć” - złorzeczył w myślach mężczyzna.

Dotknąl dłonią śpiącej Pe’lan i wyszeptał.

- Niedobrze, Mistrzyni. Czuję to w moczu.

Kobieta wstała i rozejrzała się wokół. Pochmurna jak na złość noc nie polepszyła widoczności. Przygasłe nieco ogniska dawały niewiele światła. Co gorsze spłoszone konie poczęły wierzgać i parskać przeraźliwie. Clemens i Leo zerwali się z posłań, aby je uspokoić.

Zbudzony Fergus oparł się na łokciu i spojrzał w gęsty mrok. Coś zaledwie parę kroków przed nim przebiegło w bok, w chaszcze.

Rycerz wyczuł zapach wilgotnego futra.

- Gotuj się - dał znać towarzyszom.


Z czerni lasu ukazały się wpierw zimne, niemalże inteligentne ślepia. Następnie trzy masywne, najbardziej odważne z całej watahy wilczury podeszły jeszcze bliżej. Ich niski warkot przechodził w złowieszczy skowyt. Z pyska prowodyra skapywała ślina.


- Dobry piesek, dobry, kurwa, piesek - Finn czule przemawiał do bestii.








===
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 20-12-2011 o 21:14.
kymil jest offline  
Stary 20-12-2011, 23:23   #369
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap pokręcił tylko głową na uwagę krasnoluda.

-Ja radziłbym odpocząć trochę. Nie wiem co tam spotkamy ale jeszcze pamiętam co się stało z Mjornim gdy w czasie bitwy dostał strzałe w brzuch po jedzeniu.- wiking wzruszył ramionami, wyjmując bukłak i upijając kilka łyków wody.-Nie odratowaliśmy go i finalnie poprosił mojego kuzyna żeby skrócił mu mękę.

Crack zdecydowanie nie należał do ludzi sentymentalnych. Potrafił spędzić z kimś na trakcie kilka lat, zbić kilkunastu bandytów, ochronic ze dwie karawany i uciec z miasta po pijackiej rozróbie, a po kolejnych kilku latach rozłąki zareagować na jego widok tekstem "O, to ty".
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 20-12-2011, 23:47   #370
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana rozejrzała sie po towarzyszach.
- Możemy chwile odpocząć. Wrota są porządne, możne i coś porządnego za nimi czekać.Lepiej byś wypoczętym. Ale wcześniej sprawdźmy wszystkie pomieszczenia raz jeszcze, ktoś mógł się tak schować. Wolała bym nie mieć nikogo z tyłu.
- Nie w tych okolicznościach - spojrzała znacząco na co poniektórych kompanów. Oczywiście gdyby myśleli głowami z miejsca dostrzegli by prowokację.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172