Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2012, 20:05   #481
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Creap i Fergus

Lochy koboldów


Fungi oprzytomniał wreszcie i nierozumiejącym wzrokiem wodził po kamratach.

-Sss... boli... Co tu tak ciemno? Co tu się wyprawia?

- Jasełka koboldzie jego mać. Później sobie pogwarzymy przy ciemnym piwie z klasztornych browarów - mruknął Fergus odłamując potężną kość udową wraz z przyległościami.
- Na wszystkich bogów plugawych - prawie mlasnął z zachwytu - to jest chyba udziec Półolbrzyma. Maczuga troglodyty. Jak te małe sukinsyny go dopadły?

- Pewnie, tak jak nas. Pomyślunkiem rycerzu
- wyjawił Creap obwiązując szmatą bok rannego krasnoluda. - Dasz radę iść? - spytał. Zigildun tylko kiwnął głową w odpowiedzi.
- To dobrze. Bardzo dobrze - aep'Crack obnażył w półmroku zęby.

- Jak skończycie te czułe macanki dziewczyny, to zapraszam tutaj. Sam nie dam rady. A robota czeka. - szepnął cicho var Airem już spod drzwi.

Aep'Crak powstał na swoje siedem stóp wysokości i wydał krótkie polecenie:

- Odsuńcie się.


***

Gruby kobold Harga przeciągnął się ospale. Był głodny i spragniony. Od oprawiania leżącego na drewnianym stole wielkoluda bolały go plecy i kark. Skurwiel był twardy i żylasty.
"No, ale już fikać nie będzie" - uznał rozsądnie kobold i bezwiednie szczeknął.
"Przywódcy klanu będą mieć go na uczcie". Ale nie całego, dłoń Harga zamierzał zatrzymać dla siebie.

Zostali mu jeszcze tamci trzej. Tymi zajmie się jednak później, jak się wyśpi. Machnął łapą na swego ucznia. Młody Gnorrik podbiegł od razu i odebrał od niego hak oprawcy.

Wtem Harga postawił uszy.

- Puuk, puuk - odgłos dobiegał z lochu.

- Puuk

- Wrr, co jest? Sprawdź to Gnorrik - szczeknął w kierunku sługusa.

Młody podskoczył w kierunku drzwi, ale nie zdążył... gdy drewno rozprysło się na kawałki, a do środka pędem wleciał olbrzymi barbarzyńca. Gnorrik dosłownie zginął pod buciorem wikinga.

Harga zawył przeciągle i wyrwał do tyłu do zbawiennych tuneli. Drogę zastąpił mu człek o złym wzroku. W prawej ręce dzierżył wielką kość. To było ostatnie, co zapamiętał.


***

- Co one zrobiły? Te psiogłowe demony - oczy barbarusa rozszerzyły się w grozie.

- To co zawsze - mruknął obojętnie Fergus, ale i on odwracał wzrok. - Poćwiartowały go na porcje.

- Koboldy jedzą prawie wszystko, a ludzkie mięso to rarytas
- posępnie objaśnił Fungi.

- Skurwiele. Żegnaj Wolf - zasalutował Aep'Crack.


***



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=n9NiDqTftao[/MEDIA]



Wyszli wprost na plątaninę podziemnych korytarzy tylko gdzieniegdzie oświetloną kagankami. Na szczęście koboldy nie wystawiały straży, ani patroli. Przynajmniej na tym obszarze.
Awanturnicy nie mogli jednak zorientować się odnośnie kierunku.

- Gdzie teraz?
- spytał Fergus. Creap tylko pokręcił głową.

- Kurwa jego... - sklął var Airem.

Ponownie dopomógł Zigildun. Brodacz nasłuchiwał chwilę. Wybrał w końcu niższy, choć szerszy korytarz, z którego nie dochodziły żadne odgłosy szczekania czy wycia. Kamraci przylgnęli za jego namową do ścian tunelu i na wpół klęcząc, na wpół biegnąc zaczęli poruszać wykorzystując każdą szczelinę czy cień.

Jaskinie rozwidlały się parokrotnie. Kilkakrotnie mijali zamknięte masywne drzwi, z których dochodziły odgłosy koboldów. Nie jeden i nie dwa razy musieli umykać w bok przed paroma "psiakami", nie chcąc czynić niepotrzebnego hałasu.

Wreszcie korytarz zaczął opadać w dół. Poczuli, jeśli było to jeszcze bardziej możliwe, wilgoć. Ale nie stęchliznę.
Tunel zakończył się nagle ciężkimi drzwiami z beli, zamykanymi sztabą od strony, z której przyszli. Drzwi były otwarte, żelazna sztaba stała oparta obok. Nie to ich zdziwiło. Zza drzwi bowiem sączyło się światło dzienne.








Wielka kawerna tworząca naturalną przystań pod skalnym dachem otwierała się nad jezioro, wypełniające skalną rozpadlinę o stromych, pionowych ścianach.

Na brzegu zbudowany był prymitywny drewniany pomost. Na pomoście siedziało trzech koboldów, zajętych łowieniem ryb na wędki. Parę kroków za nimi leżały harpuny.

Światło dochodziło ze skalnych szczelin w suficie oświetlając bliższą awanturnikom część akwenu.

- Podziemne jezioro Yrrhedesa. Za nim powinno być sanktuarium - szepnął Creap.

- Tak rzeczywiście mówił Larson - przyznał mu Fungi.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 11-04-2012 o 14:07.
kymil jest offline  
Stary 10-04-2012, 23:36   #482
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Nie ma co siedzieć, trzeba poszukać chłopów - powiedziała Virana wstając z ziemi i przywołując tarczę - Jak u ciebie z magią?
- Krucho
- egzorcystka także otoczyła się tarczą. - Mogę odstraszyć magią koboldy.
- To chyba dobry pomysł, mogła bym co prawda wytruć to plugastwo, ale biorąc pod uwagę aurę jaskiń, to niewiele więcej niż pół na pół że się uda. Odstrasz ich, ja odstrzelę kołek podtrzymujący drzwi grotem. A potem magią i żelazem...
- Wyciągnęła krótki miecz i wywinęła nim niezbyt wprawnego młyńca.
 
Mike jest offline  
Stary 11-04-2012, 13:22   #483
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap zdecydowanie stracił nastrój po zobaczeniu tego co spotkało Wolfa. Co by tu nie mówić, przyzwyczaił się do niego. W sumie przyzwyczaił się do wszystkich, z którymi opuścił klasztor. Teraz został tylko Fungi. No i może czarodziejka. Nigdzie jej nie było, ale równie dobrze mogli zabrać ją gdzieś dalej.

Trudno było się do tego przyznać, ale wiking rad byłby zobaczyć teraz nawet szpetną mordę Oktawiusa. Ale on nie żył. Nie żyli Terez, Oktawius, Borack, Wolf, Drauding i cholera jedna wiedziała co teraz działo się z Widarem.

O tym aspekcie wypraw dziadek mało wspominał, a sam Creap starał się to do tej pory wypierać z umysłu. Ale fakt był faktem, wyprawy zawsze wiązały się ze śmiercia towarzyszy. A tutaj, dodatkowo, nie mogli ich nawet pogrzebać jak należy. Jedni zostali zamienieni w ożywieńce, inni zaś leżą gdzieś na korytarzach pierwszej części kompleksu a Wolf...

Widok koboldów wyrwał wikinga z rozmyślań. Zastąpiła je czysta wściekłość. Creap poprawił chwyta na toporze i zaszarżował, bez słowa czy okrzyku bojowego.

Trzy łby obróciły się powoli, gdy na drewnianym podeście rozległ się łomot ciężkich kroków. Pierwszy kobold zaskrzeczał z przerażeniem, tylko po to by sekundę później zostać rozerwanym na dwie części ostrzem topora. Drugi zanurkował pod wyciągniętą ręką wikinga, na czworaka biegnąc w stronę harpunów. Ostatni z wędkarzy od siedmiu boleści próbował kąsać dłoń napastnika, lecz nim zdążył się połapać, silne palce zacisnęły się na jego szyi i brutalnym szarpnięciem złamały mu kark.

Ocalały kobold z piskiem chwycił harpun, obrócił się i wytrzeszczył oczy, widząc lecące w jego stronę truchło kompana. Crack uśmiechnął sie okrutnie, widząc jak stworek wije się pod ciałem pobratymca, próbując uciec. Wszystkie dźwięki przerwał jeden. Głośne, mięsiste chrupnięcie, wiążące się z ciężkim butem barbarzyńcy miażdżącym czaszk małego humanoida.

Creap rozejrzał się, pociągając nosem. Nikogo tu nie było.

-Poszukajmy lepiej bab. Wrzaskliwe gęsi czy też nie, magia przyda nam się jeśli za jeziorem faktycznie czeka na nas demon.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 11-04-2012 o 20:01.
Makotto jest offline  
Stary 11-04-2012, 19:34   #484
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Palisada

Dwie postaci szybko podbiegły pod drewnianą ścianę i przylgnęły do niej niczym do upragnionego kochanka. Pierwsza z nich przyłożyła oko do szpary i zaczęła obserwować wnętrze oświetlonej kagankami jaskini.

"Czterech, nie, pięciu psiogłowych. Może się udać. Nie..." - kobieta szybko poprawiła się w myślach. - "To się musi udać" - poczęła szeptać mroczne zaklęcie.
Druga kobieta tymczasem wysmarowana dla niepoznaki ciemną substancją plotła drugie zaklęcie. Aura, która gęstniała w jaskiniach nie pozwalała czarującym na zbytni nonszalancję w posługiwaniu się Mocą. Trzeba było się skupić i odrzucić strach i troski cisnące się do głowy.

Obie skończyły jednocześnie, jednak każda z nich inne rzuciła zaklęcie.

Błękitny płomień skierował się ku pospiesznie załatanym drzwiom i uderzył z mocą topora. Drzwi wyleciał pod sufit.

- Za dobrze - syknęła de Noth. - Akurat teraz przybyło mi Mocy, co demonie?

Z wewnątrz rozległy się poszczekiwania i w try miga w ciemność wyskoczyły trzy koboldy.

Drogę zagrodziła im druga z kobiet dotychczas skryta w cieniu. Pe'lan nie wyglądała gorzej niż zwykle, jak oceniła Pani de Noth, lecz mimo to koboldy zawyły jakby zobaczyły wielgachną stonogę i z wrzaskiem umknęły do środka.

- Dobra nasza - odrzekła Egzorcystka - moja magia działa na te małe diabły. Teraz do przodu.

- Jazda - odparła Virana i obie kobiety wskoczyły, przez zniszczony już częstymi odwiedzinami otwór w drewnianej palisadzie.

Ostatni z koboldów wspinał się po drewnianej drabince i wył jakby obdzierano go ze skóry.

- Mam trochę czasu zanim zaklęcie osłabnie. Chodźmy - powiedziała Pe'lan i zaczęła wspinać się za psiogłowymi.

Znalazły się w drugiej większej jaskini skąd odchodziły dwa oświetlone pochodniami tunele. Bez namysłu wybrały mniejszy, może rzadziej uczęszczany. Gdzieś w oddali słychać już było bicie w bębny.

- Dum, dum -

- To już wszyscy on nas wiedzą - skwitowała markotnie Virana.

- To się spieszmy, magii mi zostało tyle co kot napłakał. W głowie niedługo zacznie się mi kręcić.

- Przebieraj nogami, to ci przejdzie - poradziła koleżance po fachu magiczka i przyspieszyła kroku.

Po prawej stronie, w odnodze korytarza, mignęła im sylwetka skradającego się kobolda. De Noth błyskawicznie przypadła do ziemi, gdy obok niej wbił się oszczep.

- Szybciej w dół korytarza.- wrzasnęła. Pe'lan tylko skinęła głową.

Za nimi pojawiły się trzy następne cienie. Wrzeszcząc i powarkując. Egzorcystka błyskawicznie odwróciła się, rozpostarła ręce i pokraki umknęły. Ale na jak długo?

Wtem minęły "skrzyżowanie" z dwoma masywnymi drzwiami, z których jedne lekko się uchyliły.

Virana tknięta impulsem krzyknęła do towarzyszki.

- Szybciej, chyba wyczułam czarownika! - za nią, jakby w potwierdzeniu, błysnęła struga magicznego ognia, która minęła ją dosłownie o parę cali.

- Gdzie są chłopy, gdy ich potrzeba? - warknęła Egzorcystka.

- Jak to gdzie? Za inną babą - pomstowała de Noth.

Przed nim droga opadała stromo w dół. Żwir chrzęścił pod stopami.

Czarodziejka dostrzegła taflę podziemnego jeziora.

- Wolf nie kłamał - mruknęła cicho do siebie.

Wtem nie wiadomo skąd przed nimi pojawiły się dwie pokraki.

Egzorcystka sklęła i odwróciła za siebie. Z tyłu było jeszcze gorzej.

Koboldy... przybywało ich coraz więcej. Na czele z wysuszonym jak śliwka szamanem, który inkantował jakieś plugawe wersety, wrzeszczały i szczekały wymachując bronią.
 
kymil jest offline  
Stary 13-04-2012, 22:55   #485
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Zajmij się tymi z przodu, ja wezmę szamana, a potem chodu. - Warknęła Virana i zaczęła inkantację, magia zbierała się opornie, ciężko było uformować czar. Ale kontra była jedyną opcją, miała za mało mocy na magiczny pojedynek i walkę ze zgrają pokrak.
 
Mike jest offline  
Stary 18-04-2012, 13:13   #486
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- A gdzie chcesz ich szukać? - zapytał cierpko Fergus - Nawet nie wiemy, ile czasu byliśmy w tych cholernych klatkach.
Ukryjmy się lepiej gdzieś tutaj i poczekajmy trochę. Jak się zjawią, to dobrze, jak nie trzeba ruszać dalej.
~ Bo jak dotąd widziałem tylko brud, śmieci i potwory, zamiast cholernych gór złota ~
pomyślał ponuro.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 20-04-2012, 11:22   #487
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap skinął głową na słowa Fergusa i oparł topór na ramieniu. Butem trąciłem najbliższe truchło kobolda. Ich śmierć była tylko małym zadośćuczynieniem za śmierć towarzysza. Cholera, wiking przywyknął do obecności Wolfa tak jak człowiek przywyka do tego że rano na kacu będzie nawalał go łeb.

-Tak w ogóle to po co tu przybyliście? W sensie ty i ta inkwizytorka?

Zamarł, słysząc zbliżający się jazgot. Duża banda, nawet bardzo duża. Ale z drugiej strony skąd mogliby wiedzieć że tutaj są. Chyba że...

-Szykujcie łódź!- krzyknął na krasnoluda i rycerza, po czym samemu ruszył w stronę zbliżającej się hordy.


***


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8Jc2j2cjoz4&feature=relmfu[/MEDIA]


Było ich mnóstwo. Nieprzebrane mrowie szczekających, potrząsających bronią i zawodzących pokrak, gotowych na krwawą ucztę. Na ich czele stał szaman. Mały, poskręcany, poobwieszany piórami, skórami oraz wysuszonymi główkami należącymi do przedstawicieli chyba każdej inteligentnej rasy która miała pecha trafić w to zapomniane przez bogów miejsce.

Crack z rykiem chwycił dwa koboldy odcinające drogę ucieczki czarodziejce i inkwizytorce, silnymi rękoma miażdząc ich karki.

-Wynoście się stąd! Na przystani czeka łódź!- ryknął, ciskając dwoma truchłami w wygłodniałą zgraję. Kilka koboldów przewróciło się a szaman, jako jedyny inteligentny w hordzie, cofnął się do tyłu, przerywając rzucanie zaklęć.-No dalej!

Wiking zdjął topór z pleców i doskoczył do kotłującej się masy ciał. Kilka koboldów uskoczyło do tyłu, jeden ciął wikinga jagatangiem po ręce. Olbrzym nawet nie poczuł bólu, kopniakiem posyłając konusa w powietrze.

-No dalej, pokurcze!- zaryczał, miotając się w prawo i lewo, wściekle wymachując toporem. Koboldy, mimo przewagi liczebnej, cofały się, kuliły i uciekały przed furkoczącym ostrzem rozwścieczonego siłacza. Crack czuł się jak Bóg Wojny, roztrącając wątłe ciała o słabych sercach.-Nie stać was na nic więcej?!

Kolejny raz machnął toporem, zmuszając stwory do kilku kroków w tył i zbicia się w ciasną masę. Bez wyrzutów sumienia ciął poziomo, rozpruwając flaki czterem a raniąc kolejne dwa.

-Aertho Paganitho!

Wojownik odwrócił głowę i cofnął się o krok, kiedy magiczny pocisk przebił się przez jego napierśnik i ranił w okolicach lewego barku. Creap skrzywił się, czując nieprzyjemne mrowienie. Ręka była jednak nadal sprawna. Mógł walczyć. Mógł zginąć w chwale, zabierając ze sobą tuziny tych nędzych stworów. Nie zrobił tego jednak.

Crack cofnął się o krok, machnął toporem i podważył stopą najbliższe ciało, by następnie kopnąć je w stronę zbierającej się do ataku bandy.

-Macie!-krzyknął, odwrócił się i ruszył biegiem w stronę przystani. Kupił towarzyszom dość czasu żeby załadowali się do łodzi i byli gotowi do odpłynięcia kiedy wróci. I o ile wróci.

Wiking zatrzymał się mniej więcej w połowie mostu i na wszelki wypadek rozwalił toporem kilka desek, tworząc dość konkretnych rozmiarów dziurę. Dopiero wtedy wszedł do łodzi, zdejmując z pleców tarczę.

-Wiosłujcie!- ryknął, siadając z tyłu łodzi i osłaniając resztę przy pomocy tarczy.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 20-04-2012, 20:08   #488
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Podziemne jezioro



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LRmTlRFvSpU&feature=g-vrec&context=G2287729RVAAAAAAAAAA[/MEDIA]


Kobiety posłuszne rozkazowi Creapa pobiegły ku pomostowi z bali. Masywny barbarzyńca zamykał teraz jedyne wyjście z niskiego tunelu na kamienną plażę. Kupił im parę cennych oddechów. Za sobą słyszały wycie i złorzeczenia koboldów. Jednak wszyscy wiedzieli, że nawet wiking nie zdoła powstrzymać hordy wściekłych psiogłowych. Nie wtedy, gdy dowodził nimi szaman.

Virana omiotła wzrokiem jezioro. Na tyle na ile pozwalały płonące pochodnie. W jednej z łodzi czekał Fungi, w drugiej Fergus. Woda była ciemna, bez żadnej fali. Nie licząc kręgów, które rozchodziły się od dwóch zepchniętych na jezioro łodzi. Wioślarze odepchnęli oba czółna od pomostu, kobiety zajęły szybko miejsca na dziobie.

I od razu wdały się komplikacje. Awanturnicy, włączając Zigilduna, nie widzieli
dalej niż dwadzieścia kroków przed siebie. Chcąc nie chcąc de Noth wyskandowała zaklęcie i posłała snop jasnego światła w kierunku przeciwnym od plaży. Jezioro wydawało się bezpieczne, czego nie można było sądzić o tunelach.



***


Pierwszy machał wiosłami blady jak ściana krasnolud. Jak każdy przedstawiciel podziemnego ludu nie za bardzo kochał wodę. Raubritter oczekiwał na barbarzyńcę z Pe'lan.

Wiking wreszcie odpuścił starcie z całym klanem psiogłowych i właśnie biegł w swych skórzanych buciorach. za nim zaś podążały małe diabły. Niektóre z nich miały harpuny.

- Dobra, odbijamy, wskoczy w biegu
- orzekł rycerz i odbił się z całej siły od pomostu.

Creap wybił się z ostatniej deski pomostu, harpuny śmignęły w locie. Mężczyzna zanurzył się w głębokiej wodzie i mocnym machnięciem ramion odpłynął jak najdalej, niemal przy dnie. Po dłuższej chwili wynurzył się i masywnymi ramionami przybliżył do drugiego z czółen.

Gdy podciągnął się cały przemoczony i wsunął na łódkę, ta niebezpiecznie się zakołysała. I zanurzyła niemal po krawędzie.

- Kurwa, za duży ciężar, jak na koboldzie czółno - z niesmakiem mruknął Fergus i machnął silniej wiosłami. - Wikingu wybieraj wodę łapami, bo zatoniemy...

Powoli oddalali się od tuneli. Koboldy ujadały i biegały po plaży, zapaliły nawet dodatkowe pochodnie, ale nie popłynęły za uciekinierami.

Jezioro było całkiem spore. Miało może z pięćset metrów średnicy. Trudno było orzec. Pionowe ściany, bez żadnej plaży czy płycizny.

Fungi po chwili dostrzegł na tafli wody sieci rybackie przytwierdzone do wbitych w dno palików. Rybacka bariera okalała cały akwen od strony siedziby koboldów. Z pomocą topora udało mu się przeciąć jedną z sieci i jego łódź bezpiecznie przepłynęła na drugą stronę. Za nim z mozołem sunęło drugie czółno, lekko nabierające wody.

Creap odwrócił się niespokojnie. Plaża wydawała się mu teraz maleńka. Jedynie krzyki i złorzeczenia trwały nadal i dochodziły zwielokrotnione echem.

W pewnym momencie Virana dostrzegła szczelinę w zdałoby się jednolitych skalnych ścianach: wyjście z jeziora.

- Kierujcie się tam - rozkazała, oświetlając dłonią kierunek żeglugi.

Dopłynęli do przesmyku, który zwężał jezioro do szerokości dziesięciu kroków. Kamienny kanał jednak ciągnął się w głąb pomiędzy stromymi ścianami.

- Hej, widzę rozgałęzienie - szepnął Fungi, lecz i tak jego słowa dotarły do wszystkich.

- Które wybieramy? To szersze na wprost czy odbijamy w prawo?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 20-04-2012 o 20:14.
kymil jest offline  
Stary 22-04-2012, 14:04   #489
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap skrzywił się, siedząc w łódce.

-Dajcie Fungiemu łyka z tej leczącej manierki.- rzucił do kobiet, patrząc ponuro na wodę wdzierającą się na pokład. Po krótkiej chwili konsternacji zdjął z głowy hełm i zaczął nim machać niczym pospolitym wiaderkiem, wylewając z powrotem za burtę porcję za porcją mętnego płynu.

-Jak on się zaleczy, to podajcie ją mi. Nie chcę żeby rana na ręku złapała jakiegoś paskudztwa od taplania w tym syfie.- wiking wolał nie komentować tego koboldziego ściegu. W domu, na północy, nawet najbardziej parszywe źródełko pozwalało na zaspokojenie pragnienia bez problemów ze zdrowiem.

Problem nastąpił gdy natrafili na rozstaje. Crack pogładził coraz gęstszą brodę, zastanawiając się. W takim sytuacjach zawsze wybierał węższą odnogę. A nóż widelec łyżka można było znaleźć coś przydatnego?

-Ja bym płynął w prawo...- zasugerował, raz za razem machając hełmem. Ranę na piersi też zaleczył magicznym specyfikiem.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 23-04-2012, 09:40   #490
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana bez słowa podała bukłak z magicznym wywarem. Nie wytrzymała jednak i po chwili powiedziała:
- Tylko z umiarem, nie wiele magii nam zostało, chwilowo muszę odpocząć zanim będziecie mogli liczyć na leczenie.
- Hmm, może niech jedno czółno popłynie w prawo sprawdzić co tam jest. W razie czego ściągniemy was z powrotem liną.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172