Marcin Znamirowski
Szum w głowie szlachcica powoli narastał.Z trudem Pan Marcin szłyszoł jeszcze rozmowę nowych kompanionów, że nie z siczy wracają, o tatarach, chorągwi.
-Chorągiew, stare czasy, choć jeśli dalibóg jeszcze z razu, takiegoż życia skosztować!-odezwał się wreszcie z wielką radością w głosie. Z razu jeszcze kilak powiedział coś do kompanionów, lecz głowa coraz bardziej ciężała. W końcu zmęczon, głową swą o stół padł, ręką przy tym dzbanu nie wywracając ledwo. Szczęściem któryś z kompanionów podtrzymał go, bo by i on jako tren dzban na ziemię się zwalił. Chwiela minęla jak wśród gwaru dało się posłyszeć niski odgłos marcinowego chrapania. Szlachcic zasłużen i zmęczon podróżą spał w najlepsze zwalony z nóg alkoholem i trudem podróży. Z razu coś przez sen krzyczął. Widać śniły mu się dawne czasy. |