Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2012, 16:25   #51
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Robin de Briosse

Oczy chłopaków zabłyszczały na widok pięknej broni, choć próbowali nie dać po sobie poznać fascynacji.

- Ekhm – odchrząknął najmłodszy – Chyba cię za mocno kamulcem w łeb rzuciłem. Już ci się przedstawialiśmy! To jest Cichy Jim, który trafia w skunksa z sześćdziesięciu kroków. To jest Czarny, co wlał trzem synom drwala na raz. A ja jestem Pete – Wicekról tej bandy, to znaczy, że jestem najmądrzejszy i wszyscy mnie słuchają! A żeby należeć do bandy, będziesz musiała zrobić sztuczkę z nożem!

- No co ty? – wtrącił cię Czarny – Pamiętasz jak Kluska robił sztuczkę z nożem i prawie obciął se kciuka i jak ci ojciec spuścił lanie?

- Eee… no dobra, nie musisz robić sztuczki z nożem. Możesz się z nami poszwędać. Idziemy!

I pobiegli. Ulicą, na przełaj, przez parkan, dziurą w płocie, pod kładką, przez mur, boczną furtką przez podwórze, za sklepem i z powrotem na ulicę. Znaleźli się teraz nieopodal morza na uliczce, gdzie było chyba tylne wejście do jakiejś tawerny, skąd dochodziło rzępolenie na skrzypcach.

- Widzisz tego tam? – Pete wskazał grubego mężczyznę stojącego z niezapaloną latarnią na kiju – To Gruby Anzelm, milicjant. Mamy z nim wojnę, odkąd sprał mnie, jak się częstowałem jabłkami w sadzie. Głupi jest, nic nie umiał, to do milicji poszedł. Chcesz nam mieć z nami sztamę, to idź mu odstaw jakiś numer, będą jaja!

Ryan Shatterland, Anthony Robinson, Piter de Banx,

Wczesny wieczór zapadał nad Port Hope. Mieszkańcy kończyli dzień pracy i udawali się ze swych pól, warsztatów i sklepów z powrotem do domów. Nowoprzybyli mężczyźni przechadzali się wśród dwupiętrowych domów tworzących miasteczko, a w końcu zaszli na miejsce ćwiczeń milicji. Stary żołnierz właśnie zbierał drewniane miecze od swych uczniów.

- To cywile, co prochu nie wąchali – tłumaczył zaczepiony. – Pilnują tu porządku, służą za straż ogniową i przeganiają małpy. Ale próbuję nauczyć ich trochę wojaczki, bo to nigdy nic nie wiadomo. Kolonia ma co prawda trochę wojska, ale mało i w większości skoszarowanego w Nowym Forcie – to pół dnia drogi stąd, wzdłuż brzegu. Pytacie o mnie? Jam jest kapitan Wegner, przez pięć lat byłem instruktorem fechtunku w Baweńskiej Akademii Wojskowej.

Kapitan w końcu odprawił swą grupę i sam udał się na spoczynek. Bohaterowie zaś zrobili to, co uczyniłby każdy mężczyzna, mający wolny wieczór na mieście. Poszli do tawerny.

Prowadził ich dźwięk skrzypiec, które ktoś usilnie próbował przepiłować smyczkiem. Stanęli przed przybytkiem, którego ścianę zdobił szyld: „Nowy brzeg” i wizerunek okrętu i pałasza. Gospodę urządzono w typowym kolonialnym domu. Cały parter zajmowała duża sala, będąca jednocześnie kuchnią, jadalnią i pijalnią. Nie było tu lady, ani kontuaru, jedzenie gotowało się na centralnie umieszczonym piecu, a napitki nalewano bezpośrednio przy stołach. Wysoko u powały wisiał przybity wielki pałasz.

Właścicielem tego przybytku był Rutger Rott – ów dryblas w rozpiętej białej koszuli, którego spotkali wcześniej. Wielki, drabowaty, o ciele pokrytym posiniałymi tatuażami i szeroko uśmiechniętej gębie. Dwoił się i troił samodzielnie obsługując salę. Klienci schodzili się dość powoli – wieczór był wczesny, a dzień powszedni. W kącie drwale siłowali się na ręce, kilku mieszczan opijało pełen interesów dzień, przy jednym stole traper w futrzanym stroju moczył wąsy w piwie. Pojedynczy skrzypek cały czas katował swój instrument, grając szybciej a szybciej. Wkrótce przybył też poznany niedawno kapitan Wegner.

- Wchodźcie, wchodźcie – zachęcał Rutger – Nie znajdziecie lepszej tawerny w promieniu tysiąca mil. Gulasz na piecu już buzuje, a właśnie przyniosłem świeżą beczkę piwa. Po okrętowym wikcie dobrze zjeść coś, co nie smakuje tak samo w obie strony!

Menu tego miejsca składało się z gulaszu, kipiącego w garze, chleba i piwa. Piwa jasnego, piwa ciemnego, z jęczmienia, z pszenicy, z żyta, z kukurydzy, a nawet z bananów. Okazało się, że Rott jest z zawodu piwowarem i innych trunków robić nie umie.

Robert Arthur de Marsac

Poirytowany brakiem podopiecznej, Robert szukał jej przez pewien czas na ulicach. Lecz ani wzrok mężczyzny nie potrafił jej odnaleźć, ani spieszący do domów mieszkańcy nie widzieli nikogo jej podobnego. Włócząc się przez pewien czas, zaszedł w pobliże przystani. Tutaj spostrzegł jak Ryan, Anthony i Piter znikają w budynku tawerny, skąd dochodziły głośna gra na skrzypcach.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 24-02-2012, 22:44   #52
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
'Piwo! W końcu normalny trunek!' Pomyślał z radością, zamierzał się nim nacieszyć przed wyruszeniem w dalszą drogę. Wizja kolejnych dni spędzonych na pokładzie wcale go nie cieszyła... Ale przynajmniej tego wieczora miał zamiar o tym nie myśleć.

- Ja pierwszy, jeżeli pozwolicie. Nie wiem czemu, ale okropnie zgłodniałem... - Zwrócił się do towarzyszy po czym obrócił w stronę karczmarza - Poproszę porcję gulaszu i kawałek chleba. I coś do popicia. Hmmm... Na początek niech będzie te jasne...

Zadowolony zajął wolne miejsce przy stole.

Z zaciekawieniem obserwował wszystko to co działo się w karczmie. Jego uwagę zwrócili siłujący się na ręce ludzie. Pomimo, że byli znacznie lepiej zbudowani od niego (bez wątpienia musieli zajmować się jakąś ciężką fizyczną pracą) i na pewno nie mieli by żadnych problemów z pokonaniem go, wraz z kolejnymi kuflami piwa odczuwał coraz silniejszą chęć zmierzenia się z nimi...

Na razie jednak się powstrzymał.

- Zastanawia mnie co sprowadza cię tutaj... - Zwrócił się do de Banxa, mając nadzieję przerwać niezręczną ciszę. - Nie pasujesz tutaj i w przeciwieństwie do mnie i Robinsona nie wyglądasz na osobę nisko urodzoną... I twoje nazwisko też na to nie wskazuje... Tacy ludzie zwykle nie podążają za zewem przygody - Powiedział po czym pociągnął kolejny łyk piwa. Czuł, że powoli wzbiera w nim znajome uczucie wesołości...

'To będzie dobry wieczór...' Powiedział do siebie w myślach.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 25-02-2012, 09:49   #53
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
W małej mieścinie nie było nic specjalnego do roboty. Cóż w sumie można był o się tego spodziewać. Zdołali poznać tylko oficera miejscowej milicji. Potem udali się do tawerny. Niestety tak jak Piotr przypuszczał typowo plebejskie miejsce. Bywał już wcześniej w karczmach, za młodu często się w nich zatrzymał, zmęczony po konnych rajdach czy też polowaniach. Wtedy jednak cała karczma była do jego dyspozycji, chłopstwo szybko schodziło z drogi wielkim panom. Ah to były piękne czasy! Piotr jednak szybko powrócił do rzeczywistości. Zamówił piwo, te z bananów ciekaw jego smaku. Na coś do jedzenia nie miał zbytnio ochoty. W pewnym momencie odezwał się do niego jeden z towarzyszy. Piotr odpowiedział:

-Cóż , faktycznie pochodzę z zacnego rodu. Niestety majątek jest zadłużony. Udałem się w podróż do Ulitmy, aby nieco podreperować stan naszych rodzinnych finansów a z drugiej strony ażeby nie stanowić zbytniego obciążenia mą osobą. Znam wielu dobrze urodzonych, którzy znani są z umiłowanie przygód. Nie uważam, by było w tym coś dziwnego. Sam swego czasu wojowałem w Iberii.

Tu Piotr przerwał i popił piwo.

-Przydało by się czegoś więcej dowiedzieć na temat naszego jutrzejszego celu wyprawy prawda?

Po tych słowach zawołał:

-Kapitanie Wegner ! Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko by napić się w naszym towarzystwie. Zapraszamy do naszego stolika!

Jeśli tylko kapitan się dosiądzie, Piter miał zamiar dowiedzieć się od niego jakiś interesujących faktów na temat Wyspy Jaszczurek.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 25-02-2012 o 10:03.
Piter1939 jest offline  
Stary 25-02-2012, 22:30   #54
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ryan Shatterland, Anthony Robinson, Piter de Banx


Piwo z bananów było mocnym, mętnym, ciemnym płynem, podawanym bez bąbelków i w pokojowej temperaturze. Górną połowę kufla wypełniał trunek, a dolną gęsta, bananowa zawiesina, którą piwosz mógł zjeść, zaspokajając jednocześnie pragnienie i głód. Może się to wydawać obrzydliwe, ale takie piwo jest wyśmienitym źródłem kalorii!

Kapitan Wegner przyjął zaproszenie i ze swym kufelkiem stouta dosiadł się do mężczyzn.

- Wyspa Jaszczurek? Byłem tam przez kilka miesięcy. To pierwsza kolonia założona przez Królestwa na tych ziemiach. Dość niefortunnie, bo i miejsca tam mało, i grunty kiepskie, no i podtopienia nas tam trapiły. Jeden taki uczony mi udowadniał, że te podtopienia to przez wycinkę lasów, ale kto go tam wie? W każdym razie teraz na wyspie już mało kto został, a de Gott zamierza rozebrać z zabudowań, co się da. A czemu Wyspa Jaszczurek? Otóż gady i jaszczury, o czym się jeszcze przekonacie, istnie obrodziły na tym kontynencie – i na wyspie też. Różnych kształtów i rozmiarów są, a najgroźniejsze z nich to raptusy, raptorami też zwane. Bestie nie większe od człowieka, dwunożne, o paszczy pełnej ostrych zębów i pazurach jak sztylety. Strzeżcie się ich!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 26-02-2012, 17:53   #55
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Port Hope w nocy nie prezentował się lepiej niż za dnia. Biednie, pusto, ale dość czysto. Tym się nieco różnił od innych miast, które szlachcic miał okazję zwiedzić w swych wojażach.
Nie było tu brudu i smrodu do którego Robert przywykł na starym lądzie.
Takież to konkluzje wyniósł szlachcic przemierzając je uliczki i zaczepiając kolejnych przechodniów.
Jego głos, zawsze robił niepowtarzalne wrażenie. Ta mina zaskoczenia, po jego usłyszeniu się nie zmieniała.
Póki co, jednak odpowiedzi napotkanych przechodniów ograniczały się do "nie wiem" i "nie widziałem".
Robin przepadła jak kamień w wodę.

No cóż... To nie znaczyło jednak, żeby sobie odpuścić. De Marsac obojętnym spojrzeniem obrzucił wkraczające do karczmy znane mu towarzystwo. Po czym skręcił w boczną uliczkę, w poszukiwaniach zagubionej pannicy.

Świat może był i nowy, ale pech towarzyszący Robertowi, był taki sam jak w starym świecie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 27-02-2012, 11:41   #56
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Oczywiście, że znam Wasza historię, Panie. – powiedziała Rosalinda - wieści o waszej odwadze i osiągnięciach docierają do stolicy i wielu bardów śpiewa o Was pieśni. A mali chłopcy bawią się w dzielnego de Gotta. Wiem i rozumiem, ze kiedyś panowały tu taj inne zasady, a teraz wszystko staje się coraz bardziej.. sformalizowane. I myślę, że nie ma innej drogi. Bez regulacji społeczeństwa popadły by w chaos. Król pewnie wyznaczy waszego następcę – kiedy przyjdzie na to czas - ale też chętnie posłuchałby waszych sugestii. Bo to wy znacie tutejsze stosunki i ludzi jak nikt.

- Oczywiście, zajmę się sprawą prochowni. Ale zanim udam się tam, wybaczcie mi śmiałość i pozwólcie zapytać o jeszcze jedną rzecz.

- Jaka to choroba, panie?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 27-02-2012, 18:38   #57
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Rosalinda de Vion

- Chłopcom bawiącym się w dzielnego de Gotta zapewne matki sprałyby tyłki, gdyby dowiedziały się o prawdziwym obliczu ich bohatera. O de Gotcie żołnierzu, który gwałcił kobiety, wyżynał bydło i palił wioski, terroryzując północ Iberii. O de Gotcie odkrywcy, który wił się w malarycznych dreszczach, z głodu zjadał końską padlinę i chował przed tubylcami w koronach drzew. Pewnie, gdy umrę, powieszą tu piękny obraz, na którym w eleganckim mundurze i pod łopoczącym sztandarem niosę cywilizację w dżunglę. A nikt nie uwieczni tego, jak duszącemu mnie ludożercy wydrapałem oczy i rozbiłem czaszkę kamieniem – boże, jaki ja wtedy czułem się żywy!

Starzec chyba zaczynał gorączkować. Jego oczy błyszczały, a oddech stawał się chrapliwy.

- Wybaczy pani nieprzystojne słowa. Po prostu lekce sobie ważę pieśni fircykowatych grajków na mój temat. To co przeżyłem… ech – Lambert zasapał się – To, co mogłem wziąć od życia… I wziąłem… To się dla mnie liczy... Mam prośbę, nie politykujmy już dziś.

Na pytanie o naturę choroby Wicekról odparł pośpiesznie, unikając wzroku rozmówczyni.

- Najgorsza z możliwych: starość.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 27-02-2012, 20:31   #58
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Robin dwa razy powtarzać nie było trzeba. Przyjrzała się uważnie grubemu mężczyźnie i odeszła od podpuszczających ją chłopców, by jej z nimi nie przyuważył. Wolała zrobić "jaja" milicjantowi niż stracić kciuka ze sztuczką z nożem. Rozejrzała się z uwagą wokoło po czym wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i przyłożywszy ją do guza nabitego przez kamień rzuciła się w kierunku milicjanta wydzierając się na całe gardło:

- Ratuuuuuuuuuunku! Napadł mnie zbój! Uzbrojony po zęby w pistolety! Chrypiący jak sam belzebub z piekła rodem. O tam.. tam uciekł! - machnęła za róg tawerny, do którego tyłem stał odwrócony Anzelm.
Po czym rzuciła się w udawanych spazmach milicjantowi w "objęcia". Szlochając i prosząc:
- Niech pan go łapie daleko nie uciekł. Proszę zobaczyć jakiego guza mi nabił. - odsłoniła guza by mężczyzna zobaczył, że nic a nic nie kłamie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 29-02-2012, 00:45   #59
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Anthonemu również nie podobał się nowy "członek drużyny". Najpewniej z powodu tego "de" w nazwisku. Zawsze był podejrzliwy w kontaktach ze szlachtą.
- Walczyłeś w Iberii? - Robinson uniósł brew w zdziwieniu. De Banx właśnie zdobył sobie u niego plusa, o ile jego słowa były prawdą. Iberyjczyków nienawidził chyba jeszcze bardziej niż szlachty. - Ja poniekąd również... tylko walkę toczyłem na pokładach statków, a nie na stałym lądzie.
Zwilżył gardło piwem z bananów. Nie było takie złe. Miejscowy piwowar miał talent, choć brak mu było materiałów. Pijąc trunek wysłuchał słów kapitana Wegnera i niemal się zadławił.
- Bestie wielkości człowieka? Zalewacie, panie Wegner. Nie uwierzę dopóki nie zobaczę, choć widziałem już przerośnięte nietoperze... Może i jaszczury też są przerośnięte? - Udawał uczonego rozmyślającego nad gatunkami stworów. Szybko przestał - było to strasznie nudne. - Ale niech pan powie - co się w porcie mówi o tym co się stało z poprzednią grupą? Pożarły ją jaszczury? Zatonęli po drodze?
 
Wnerwik jest offline  
Stary 29-02-2012, 20:28   #60
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ryan Shatterland, Anthony Robinson, Piter de Banx

- Wiedz, że nie kłamię – odpowiedział Robinsonowi kapitan Wegner – Spotkasz jeszcze zabójcze dwunożne jaszczury. Spotkasz też wiele innych dziwów i niebezpieczeństw na tej ziemi. Uwierz mi. Zaś co do losu poprzedniej grupy… obawiam się, że spotkała ich zła przygoda. Gdyby zatrzymały ich prozaiczne sprawy, jak kłopoty z łodzią, wysłaliby kogoś z informacją choćby w szalupie. Lecz nie podejmuję się spekulować o naturze ich losu. Czcze plotki niech będą rozrywką starych bab.

Robin de Briosse

Milicjant zmarszczył czoło, robiąc minę świadczącą o wzmożonej aktywności niezbyt lotnego umysłu. Po czym, odstawiając pannicę na bok, ruszył za zbójem. Zaś zbój – w osobie Roberta – właśnie wyłaniał się zza rogu.

W tym samym czasie trzech wesołych towarzyszy panny de Briosse nie próżnowało. Korzystając z nieuwagi milicjanta wemknęli się na zaplecze tawerny. Minęła chwila, nim dobiegł stamtąd krzyk:

- Hultaje! Złodzieje! Składzik mi szabrują!

I wtem – wystrzeleni niczym z procy – trzej wyrostkowie wybiegli taszcząc pełną piwa beczułkę. W krok za nimi pojawił się barczysty karczmarz w rozchełstanej białej koszuli.

- Chodu, młoda! – Pete przebiegł obok Robin, klepiąc ją w ramię i zachęcając do ucieczki.

A tymczasem z tylnych drzwi gospody wybiegali kolejni klienci w pościgu za młodocianymi amatorami złocistego trunku.



Robert Arthur de Marsac

W poszukiwaniu niesfornej podopiecznej Robert skręcił za róg karczmy i – nareszcie – zobaczył ją! Niestety, pomiędzy nim, a dziewczyną znajdowała się przeszkoda w postaci zwalistego milicjanta. Stróż prawa z groźna miną wysapał do de Marsaca:

- Stój, zbóju!

Gdy nagle z zaplecza karczmy wyskoczyli trzej wyrostkowie, umykając z pękatą beczułką. Najwyraźniej do ucieczki zachęcali też Robin. A uciekali tym szybciej, że w pościg rzucił się karczmarz i kilku jego klientów. Milicjant na ten widok stanął niepewnie, a jego ociężały umysł zajął się rozważaniem, co jest ważniejsze – ściganie zbója-Roberta, czy złodziei-piwoszy. Trybiki w mózgu milicjanta przeskakiwały w nieomal słyszalny sposób. Znak, że za moment podejmie decyzję!

Ryan Shatterland, Anthony Robinson, Piter de Banx

Przy alkoholu i rozmowach dobrze mijał czas. Gdy wtem we wnętrzu tawerny rozległ się krzyk:

- Hultaje! Złodzieje! Składzik mi szabrują!

To karczmarz Rutger nakrył rabusiów na zapleczu.

- Złodziejaszki! Piwo ukradli! Chłopy, łapać ich!

Kilku gości poderwało się zza ław, by odzyskać utracone płynne złoto.

Wszyscy, którzy znaleźli się na ulicy

Na ulicy sytuacja przedstawiała się następująco: Karczmarz i jego goście gonili złodziejaszków i Robin. De Marsac gonił Robin. Milicjant zastanawiał się, czy gonić Roberta, czy złodziei. Że też się nie zadepczą!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172