|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-02-2012, 13:29 | #1 |
Reputacja: 1 | [autorski, Supernatural] Veritatem Signorum: Daemonum I Lucyfer, wygnany z domu Ojca, stworzył Piekło na wzór i oblicze swoje. Crowley prychnął, zatrzaskując Daemonum z dezaprobatą. Problem z Lucyferem polegał na tym, że Diabeł był aniołem. Upadłym aniołem, ale mimo wszystko podstawowe elementy jego konstrukcji pozostawały stricte anielskie. Włączając w to całkowity brak wyobraźni i inherentną skłonność do patetyzmu. - Znowu torturujesz się religią? - jego rozmyślania przerwał lekko zachrypnięty głos Aedan. Leżała blisko kominka, rozwieszona pomiędzy dwoma fotelami w dziwacznej pozycji, która w żadnej rzeczywistości nie mogła być wygodna, a mimo to, nosząca urocze ludzkie ciało demonica wydawała się być w pełni zrelaksowana. Spoglądała na niego leniwie spod opuszczonych powiek i uśmiechała się szelmowsko, jakby widziała jego myśli. - A ty znowu igrasz z losem? - skrzywił się na myśl, że nawet w tym oderwanym od reszty piekła sanktuarium ściany mogły mieć uszy. - Spokojnie, kochanieńki - podniosła się wreszcie i usiadła, odsłaniając gołe nogi, małe zgrabne stópki, kształtne łydki, mlecznobiałe uda. Zachichotała, widząc jego zainteresowanie - Jestem niezmiennie w stanie łaski. Lilith uważa mój sceptycyzm za uroczy i odświeżający. Crowley szczęknął zębami na dźwięk imienia swojej królowej. - Powiesz mi po co ci ten demonik? - w jej beztroskim tonie zagrała delikatna nutka zazdrości. - Przecież wiesz, jak bardzo lubię świeże mięsko - droczył się z nią, za chwilę się zorientuje i znów zaśmieje się tym swoim perlistym głosikiem. - To dlatego już mnie nie kochasz? - zapytała wreszcie z udawanym żalem. - Dokładnie tak, zupełnie się zużyłaś, nie mogę na ciebie patrzeć - to wywołało u niej wreszcie przypływ niepohamowanej radości. - Ty komplemenciarzu! - jej wzrok skupił się na niedostrzegalnym - Właśnie idzie … - Mhm - Crowley zwrócił się powoli w stronę nadchodzącego demona - Gorazd, tak? - Tak, tak - przytaknęła Aedan - Gorazd, od Licha. Crowley skrzywił się niechętnie na wspomnienie demonicy. - Goraździe, twoja - zawahał się, straszliwie nie leżało mu to słowo - Pani, zasugerowała nam, że chciałbyś awansować. Umożliwimy Ci to, w zamian za małą usługę. - Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? - zapytała słodkim głosikiem Aedan, obejmując Crowleya w pasie i wsuwając sugestywnie jedną różową dłoń między guziki jego koszuli. Demon poczuł jej ciepły dotyk i ostre pazurki. Uśmiechnął się szeroko gdy dodała cichutko - Mnie nic do tego. - Wybacz, jak zwykle odzywa się moja megalomania - westchnął, maskując ostre wciągnięcie powietrza, wywołane słodkim bólem. Cztery krwawe rany tuż pod żebrami, Aedan wiedziała co dobre - Ja, Crowley dam Ci moc tylu dusz, że staniesz się równy swojej Pani - tym razem nawet się nie zająknął - W zamian, ja, Crowley otrzymam z twoich rąk książkę, Veritatem Signorum, która w tej chwili znajduje się w posiadaniu Magnusa Salandera, człowieka. Magnus skradł ją z siedziby Zakonu Świętego Michała Archanioła i prawdopodobnie wciąż przebywa w Zurichu - obniżył lekko głos - Co ty na to?
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |