Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2013, 23:58   #41
 
mlecyk's Avatar
 
Reputacja: 1 mlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłość
Została jedynie trójka shinigami. Faust tylko czekał aż w końcu zostanie mu wyznaczona cela, a zabójcy jego przyjaciół odejdą jak najdalej stąd. Dla niego te kilka minut potwornie się dłużyło. Po jakimś czasie umięśniony mężczyzna stanął i wrzucił Fausta do celi.
- Jesteś pewien, że to dobre miejsce? – zapytała zakapturzona kobieta.
- Nie ma lepszego… – stwierdził shinigami z tatuażem.
Po chwili oboje udali się dalej, opuszczając więzienie, powodując przy tym straszliwy hałas zamykanych drzwi. Shibaha od razu rozejrzał się na tyle na ile pozwalały mu więzy po celi i zauważył leżącego na ziemi okularnika. Był to dowódca 12. dywizji.

Faust przyglądał się chwilę współwięźniowi. Chciał coś powiedzieć, ale nie było dobrych słów by zacząć tą… konwersację. Po za tym by myśleć trzeźwo musiał najpierw oczyścić umysł. Irracjonalny gniew wciąż ściskał mu żołądek i tworzył zimną powłokę na skórze. Doskwierała mu lekkość na plecach, puste miejsce, w którym powinna znajdować się jego katana.
Jeśli czegoś bardzo nie lubił, to rozstawać się ze swoim ostrzem.

Bez słowa wszedł w Jinzen.
Dźwięki zaatakowały jego uszy znacznie brutalniej niż zwykle, wiatr smagał jego głowę na boki wbijając się w uszy i ogłuszając. Mógł niemal dostrzec potężne fale powietrza zderzające się o powierzchnię gniazda i skał. Czyste niebo pełne gwiazd było tym razem ledwie dostrzegalnym punktem pomiędzy czarnymi burzowymi chmurami. Na drugim końcu gniazda ujrzał ducha zabójcę dusz.
- Lierizou! – próbował krzyknąć, ale wiatr wył tak głośno, że sam ledwo dosłyszał swój głos.
- Lierizou gdzie jesteś!?
- Jak to Faust? Jestem tutaj. – usłyszał delikatny kobiecy głos, który bez problemu dotarł do jego uszu pomimo szalejącej wichury.
- Nie! Potrzebuję Cię przy sobie! Muszę wiedzieć gdzie jesteś!
Wiatr ustał w jednej chwili, całkowita cisza nie łamana nawet najdrobniejszym dźwiękiem ogarnęła duszę Fausta uspokajając go. Dziwne to było uczucie po raz pierwszy nie słyszeć w tym miejscu żadnego dźwięku.
- Nie słyszałeś mnie? – zapytała groźnie Lierizou – Jestem tutaj.
- Potrzebuję Cię.
- Więc mnie wezwij.
- Nie potrafię. – powiedział oficer łamiącym się głosem.
Wilczyca zawarczała groźnie patrząc na swojego towarzysza. Jednym długim susem pojawiła się na krawędzi gniazda i obejrzała się na Fausta. Z jej oczu zniknął już gniew, dostrzec można było jedynie troskę.
- Faust kochany, próbowałeś kiedyś wyjść z gniazda? – zapytała po czym wyskoczyła i poleciała w dół.
Nim Faust zdążył zrozumieć co się stało i zareagować został brutalnie wypchnięty z powrotem do rzeczywistości.

Poczuł na sobie spojrzenie kapitana i pot chłodzący mokre czoło. Wziął głęboki rozluźniający oddech. Nie do końca rozumiał co chciała przekazać mu jego towarzyszka, wiedział natomiast, że musi opanować chwilowo chęć odzyskania jej.
Kapitan z pewnością był prawdziwy, nikt nie znał się na iluzjach tak jak Faust, który w dodatku szkolił się w przełamywaniu zaklęć kidou. Więzienie na prawdę musiało być przepełnione skoro wrzucili go tutaj.
Zastanawiał się nad byłymi towarzyszami. Dopuszczał do świadomości myśl, że część z nich, a może nawet wszyscy, tylko blefowali na temat przejścia na stronę wroga. Był prawie pewien, że porucznik Shonetsu wcale nie jest po stronie oprawców. Ale dopóki nie będzie mógł zweryfikować tych podejrzeń musi uznać ich wszystkich za zdrajców.
Cóż… to że znajduje się w jednej celi z kapitanem gotei świadczy o tym, że ich „gospodarze” nie byli tak szczerzy jak się zarzekali.
Pytanie tylko…
- Wiem już, że nie wszystko co dziś usłyszałem jest prawdą. – powiedział już do perfekcji opanowanym tonem patrząc prosto w oczy dowódcy oddziału badawczego. – Niestety nie wszyscy poddali w wątpliwość to czego się dowiedzieli. Ciekawy jestem co masz do powiedzenia Ty… kapitanie Teadus. – dokończył przechylając głowę na bok w geście zwierzęcego zainteresowania.

- Faust? Was też złapali? - zapytał wycieńczony dowódca.

- Można tak powiedzieć... choć nie wszyscy trafili do lochów. - powiedział rozglądając się jednocześnie po celi. - Liczyłem, że mi powiesz coś więcej o motywacji naszych przeciwników.

Shibaha rozejrzał się wokół. Znalazł leżącą na ziemi miskę. Oprócz tego zauważył jakiegoś nieznanego mu boga śmierci, który siedział w celi naprzeciw i przyglądał się jemu oraz kapitanowi.

- O czym tu mówić, szaleńcy zawsze znajdą powód, żeby zaatakować - stwierdził Teadus, podczas gdy na jego twarzy pojawiła się kropla potu.

- Dobrze kapitanie, spróbuję jeszcze raz, powiem Ci jak jest... Choć myślałem, że będziesz rozmowniejszy... - oficer uśmiechnął się smutno - Ucięliśmy sobie małą pogawędkę z tymi, którzy napadli na seireitei. Jak powiedziałem na początku, wiem już, że nie wszystko co usłyszałem dziś jest prawdą, bo siedzę tu i rozmawiam z Tobą, co oznacza, że nie wszyscy kapitanowie uciekli. Jeśli reszta opowieści jest prawdą to być może nie jesteście lepsi od tych, którzy zniszczyli seireitei, ale nie jesteś też moim wrogiem. Proponuję więc byś przestał zbywać mnie krótkimi zdaniami, jeśli masz do opowiedzenia swoją część historii to mów, a jeśli nie chcesz mówić to przejdźmy do tego co najważniejsze teraz.
Faust podniósł się i na klęcząco spojrzał na boga w celi naprzeciwko.
- Czy wymyśliłeś jak można się stąd wydostać?

- Wolałbyś, żebyśmy zginęli w walce? Czasami trzeba posłuchać zdrowego rozsądku. Nieważne co o tobie mówią, czy jesteś bohaterem, czy zdrajcą, jeżeli nie żyjesz, nie ma to żadnego znaczenia. Zrobiliśmy, co zrobiliśmy, dlatego żyjemy... Nie drąż więcej tego tematu. Gdybym wymyślił jak się stąd wydostać, to już dawno by mnie tu nie było. Wygląda na to, że jedyny sposób, to po prostu zrobić to, co każą.

- Przepraszam jeśli sądziłeś, że zrównuję Cię do tych zabójców tylko dlatego, że uciekliście... Oczywiście, że nie, zrobiliście to co uważaliście za najlepsze. Teraz już zbyt późno by oceniać czy zginęło by mniej ludzi gdybyście zostali, czy może stos trupów powiększył by się o kolejne dwanaście. Moje pytania odnosiły się bardziej do motywacji wierzących nas.
Faust zastanowił się chwilę nad słowami Teadeusa.
- Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że coś już wymyśliłeś i czekałeś na pomoc. - Shibaha uśmiechnął się szeroko. Najwyraźniej jego słowa miały być żartem. - Nie wiadomo jak długo i którzy z nas będą im jeszcze potrzebni. Zamknęli tu jeszcze kilku z nas, ale wydaje mi się, że zanieśli mnie spory kawałek od nich.
Oficer przemieścił się bliżej krat na kolanach i rozejrzał w miarę możliwości po korytarzu skupiając się na szczegółach i numerach cel.

Korytarz był długi, prosty i bardzo ciemny. Sporadycznie na ścianach pojawiały się pochodnie. Nie było nigdzie żadnych numerów cel. Więzienie to nie przypominało zbytnio Siedliska Larw. W celach znajdowali się shinigami. Niektórzy uderzali w kraty, inni, jak kapitan, spokojnie leżeli i oczekiwali na to, co się stanie. Większości oficer nie zdołał zobaczyć w mroku. Ściany były grube, zbudowane z kamienia.

Nie było więc wyjścia. Faust oparł się wygodnie o kraty i zamknął oczy. Nie widział w tej chwili możliwości by spróbować zrobić cokolwiek. Fakt, że nie znajdował się w siedlisku larw dodatkowo budził w nim niepokój, do tej pory myślał, że ma chociaż tą przewagę, że zna dobrze miejsce, w którym został zamknięty.
W tej chwili nie pozostawało nic innego jak czekać na zmianę sytuacji. Miał tylko nadzieję, że dożyje chwili, w której będzie wiedział jak zacząć działać. Był mocno zawiedziony swoim współwięźniem. Miał nadzieję, że się czegoś dowie, ba, sądził, że człowiek tak mądry musiał coś wymyślić przez czas, który tu spędził. Zawiódł się zbyt wiele razy w ciągu tych ostatnich kilku dni. Być może to nie wina otoczenia, a jego samego? Zbyt duże oczekiwania nigdy nie zostaną spełnione, co krok wkopując umysł w rozczarowanie.
Postanowił wykorzystać ten czas. Musiał odpocząć, zebrać siły, to mógł zrobić, przygotować się. Skupił się myśląc nad słowami Lierizou. Chciała, żeby ją przywołał, ale jak? Nie wiedział czy chodziło jej o samo odzyskanie miecza, czy może miała coś innego na myśli. Czy możliwe, że chodziło jej o materializację? Przypomniał sobie co niektóre swoje cięższe potyczki, gdy w chwilach gdy “szedł na całość” miał wrażenie, że jego duch stoi tuż obok niego, wspiera go gdy upadał i pchał do przodu, gdy atakował.
Ale jak to uczucie przemienić w prawdziwą materializację?
Gry internetowe
Czas w celi bardzo mu się dłużył...
 

Ostatnio edytowane przez mlecyk : 07-10-2019 o 13:27.
mlecyk jest offline  
Stary 24-06-2013, 20:06   #42
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ika przyjął zaoferowany miecz, zważył go w dłoni, po czym spytał stojącego obok mężczyznę.

-Mogę zamienić z nim kilka ostatnich słów na osobności, lub chociaż w ogóle je zamienić. Jestem winien mu wyjaśnienia, w końcu pracowaliśmy ze sobą wiele lat, a teraz zamierzam go zabić.- Zapytał spokojnie, bez cienia emocji w głosie.

- Nie wiem czy będzie chciał z tobą rozmawiać, ale jeśli nalegasz to mów - odpowiedział Vaim, nie wychodząc jednak z pomieszczenia.

Ika podszedł do swojego byłego kapitana. Zbliżył swoje usta do jego ucha po czym wypowiedział kilka słów szeptem tak cichym by tylko kapitan go usłyszał.

- W tym miejscu zmieni się historia. Wybacz, ale zamierzam sprawić, że sprawiedliwość zwycięży.- Ika mrugnął szybko jednym okiem do swojego kapitana, znowu robiąc to tak by Vaim tego nie zobaczył. - Przepraszam.

Kapitan nie odezwał się ani słowem, tylko patrzył otępiały w kierunku ściany.

-Mam nadzieję, że rozumiesz. - Powiedział Ika po czym bez cienia emocji na twarzy odciął kapitanowi głowę.

Głowa odpadła z łatwością i poturlała się po podłodze, w końcu stanęła w miejscu, wyglądając, jakby spoglądała na swojego poddanego. Na rękach porucznika pojawiła się krew. Vaim zapytał cicho:

- I co teraz czujesz?

Ika wyjął chusteczkę z kieszeni po czym wytarł nią ręce i ostrze miecza.

-Brud, czuję brud. Nic więcej. Powinniście wiedzieć jedno. Nie mam ambicji, jedyne co chcę robić to rozwijać technologię i naukę, nie ważne komu miałaby ona służyć. Taki już jestem, przykro mi.

- Szczerze mówiąc myślałem, że nie dasz rady, ale skoro to zrobiłeś, to nie mam więcej zastrzeżeń... - przyznał z bólem Vaim.

- Starczy tego... - dodał, po czym stojący przed ciałem kapitana shinigami, schował swój mieniący się zielonym kolorem miecz. W jednej chwili zwłoki, głowa, oraz cała krew zniknęła. Został tylko pusty stół.

- Chodźmy do reszty. Zdaję się, że mają coś ważnego do przedyskutowania - dodał po chwili i wyszedł z pomieszczenia.

-Iluzja?- Mruknął Ika lekko zdziwiony.- Musiała być niezła skoro się nie zorientowałem.- Powiedział z uznaniem. Doskonale rozumiał czemu użyli takiej sztuczki łatwo nią sprawdzić lojalność danej osoby, bez posiadania prawdziwej osoby.-Dobrze prowadź.- Powiedział po czym ruszył za mężczyzną.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 27-06-2013, 17:59   #43
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
Nishimura Kyousuke, Kanezane Sugawara, Harukaze Kazuto, Shōnetsu Jigoku:
post pisany wraz z Adamed, Kyuke, Darth

- Może piekielne motyle coś by zdziałały? - Sugawara rzucił propozycję.
-Wątpię żeby motyle coś zdziałały, kapitanowie są teraz bardziej czujni i to oni zawsze sie z nami kontaktowali wiec bedzie dziwne jeśli my zrobimy to pierwsi. Chyba że bedziemy chcieli im powiedzieć coś naprawde istotnego to może wtedy. - stwierdził Nishimura
-Może zwrócimy ich uwagę kiedy powiemy im, że schwytalismy kogoś z waszych oddziałów. Wtedy umówią się z nami żeby go przejąć. - zaproponował Kazuto
- Czyli z powrotem wraca koncepcja motyla.
-No nie jestem pewien czy to dobry pomysł ale jeżeli chcecie to go użyjcie.
- Nie wiem gdzie znajdują się teraz kapitanowie, dlatego najlepszym wyjściem byłoby zwrócenie ich uwagi, żeby się z wami skontaktowali - stwierdził starzec.
Jigoku zastanowił się przez moment, po czym westchnął.
- Ja i Ika jesteśmy jedynymi którzy do tej chwili nie wrócili do Serenetei. Istnieje największe prawdopodobieństwo że posłuchują nas. - uśmiechnął się delikatnie - Czy mogę zwrócić uwagę że z praktycznego punktu widzenia nie mają żadnego powodu by wierzyć że nie jesteśmy zdrajcami? Nie kontaktowaliśmy się z nimi od dwóch dni.
- To oni nie kontaktowali się z nami, więc raczej nie ma problemu.
-Jeden z nas wyśle kapitanom wiadomość o schwytaniu jednego z wrogów, podamy im miejsce i czas spotkania. -zaproponował Kazuto - Mogę tam pójść ja i Nishimura, gdy się spotkamy, ogłuszymy ich i postaramy się tu przynieść ich na przesłuchanie. Jednakże... - przerwał na chwilę, jego ton głosu zmienił się, a w oczach można było zobaczyć lekki błysk - Musimy stać się silniejsi do tego czasu, jeżeli dojdzie między nami do konfrontacji to na tym poziomie na pewno zginiemy. Musimy opanować nasze bankai!
- Walka jest wykluczona, potrzebujemy kogoś, kto będzie mógł wyciągnąć od kapitanów informacje. Nie będą oni chcieli wam nic powiedzieć, jeśli ich tu przywleczecie. Mam dwoje dowódców, ale żadne z nich nie jest zbyt rozmowne. Trzeba wydobyć potrzebne informacje podstępem - stwierdził elegant.
- Shonetsu, jesteś dość gadatliwy, co Ty na to?
Jigoku spojarzał na niego wymownie.
- Widzisz, istnieje znaczący problem z twoim planem. Jestem jedyną osobą wśród poruczników o której kapitanowie wiedzą z pewnością iż może ich zabić. - zastanowił się przez moment - Z drugiej strony czyni mnie to dobrym pionkiem. - westchnął - Jeśli mamy coś takiego zrobić, powinno to być możliwe z taktycznego punktu widzenia. Hmm... - Jigoku zamilkł, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Gdyby tylko nasi jeńcy współpracowali, wszystko byłoby o wiele prostsze... Może spróbujemy uwolnić jakiegoś ważnego więźnia. Kapitanowie powinni zareagować. Moglibyście wtedy powiedzieć, że udało się wam go uratować i zdobyć ich zaufanie. Tylko kogo moglibyśmy uwolnić, żeby kapitanowie się z wami skontaktowali? - zaproponował starzec.
- A zatem to proste - odezwał się spokojnie Jigoku - Uwolnimy najwyższego rangą więźnia. My, to znaczy nasza grupa. Wy z kolei nadejdziecie w odpowiednim momencie i... wygodnie... uniemożliwicie nam uwolnienie pozostałych wieźniów. Dostateczny dowód lojalności w oczach kapitanów, a jednocześnie reszta więźniów pozostanie w waszych rękach, tam gdzie powinna. - były porucznik zastanowił się przez moment - Zalecalbym w stosunku do nich egzekucję gdy tylko odejdziemy.
Rozmowę przerwali wchodzący do pokoju obrad Vaim oraz porucznik Daeru.
-O! skoro już tu jesteś to mogę iść siku? Nie wypuszczacie nas nigdzie i już nie wytrzymam...-zapytał Nishimura
Kazuto słysząc prośbę przyjaciela wzdechnął głęboko i przejechał dłonią po swych włosach z zażenowania.
-Ale mi sie naprawde chce... Już nie moge...
- Zaprowadź ich do izb - rozkazał wąsaty shinigami, patrząc się na starca.
- Jutro wprowadzimy nasz plan w życie. Do tego czasu spróbujemy wyciągnąć jeszcze jakieś informacje. Zanim zdecydujemy się wypuścić kogoś z więzienia, musimy mieć pewność, że wykorzystaliśmy jego obecność najlepiej, jak mogliśmy - dodał po chwili.
 
__________________
Jakub Juchniewicz
JUCHAAS jest offline  
Stary 27-06-2013, 18:46   #44
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Tadayie Judama, Kageyama Manzo:

Tadayie pragnął z całego serca się stąd wyrwać i zemścić się. Spojrzał na współwięźnia i zapytał:
-Musimy współpracować. Jakieś pomysły jak się stąd wyrwać?
W międzyczasie Judama zlustrował celę, ze szczególną uwagą na ewentualne przedmioty oraz sprawdził czy może się ruszać.

Tadayie ruszył ramionami, ale więzy krępowały jego ruchy. Mógł on się przemieszczać, ale nie mógł sprawnie posługiwać się rękami. Judama znalazł w celi jakieś kawałki szat shinigami oraz strzałkę zapisaną krwią. Wskazywała na szczelinę w ścianie, wokół której znajdowało się kilka pęknięć.

-Pomysły? Pomysły... - Manzo skulił się na podłodze - Nie wiem. Nic nie wiem...Gdzie jesteś Kapitanie...? - Kageyama wyrzucił z siebie te słowa w cichym jęku - Gdzie jesteś...? - wyglądało na to, że całą do tej pory tłumiona rozpacz wreszcie znalazła ujście.Po twarzy Manzo ciekły łzy - Gdzie jesteś?

Judama kompletnie zlekceważył krzyki towarzysza i zainteresował się bliżej miejsce wskazanym przez strzałkę. Rozejrzał się za jakimkolwiek solidniejszym przedmiotem. Jeśli nie znajdzie jego determinacja nie zmaleje ani trochę. Czymś na pewno da się uderzyć w słabe miejsce. Kolanem, łokciem, udem, głową, zębami, Kageyamą. Coś się znajdzie.

Tadayie mimo skrępowanych rąk przekręcił się i kopnął we wskazane miejsce. Kawałek ściany, który wydawał się jedynie luźno włożony w szparę wyleciał od razu. W szczelinie Judama znalazł ostry kawałek szkła.
- Złapali was? Jest z wami Kyousuke? - zapytała z nadzieją w oczach leżąca w celi na przeciw Aida.

- Złapali - Tadayie zastanowił się chwilę, bo nigdy nie pamiętał imion towarzyszy - Kyosuke tu nie ma. Pani kapitan, ma pani jakiś plan jak stąd uciec?
W międzyczasie odwrócił się plecami do szczeliny, chwycił ostry kawałek szkła i spróbował rozciąć więzy.

-Tak, wydaje mi się, że mam plan, ale potrzebuje kogoś do pomocy. Co się stało z Nishimurą? - spytała pani kapitan, patrząc jak Judamie udaje się rozciąć więzy, kalęcząc przy tym swoje ręce.

-Nie wiem dokładnie. Chyba przyłączył się do Nich. - zrobił wiele mówiącą przerwę - To jaki jest plan? -zapytał i zabrał się do rozcinania więzów współwięźniowi

- Mam plan, ale nie mogę go zrealizować. Jedynym momentem, w którym mamy szansę na ucieczkę jest rozdawanie jedzenia. Codziennie rano dają nam głodową porcję żarcia i odchodzą. Dla specjalnych więźniów, jedzenie, ten mięśniak, rozdaje osobiście. Jeśli zwykły członek bractwa otworzy waszą celę, to musicie go obezwładnić i zabrać klucze. Jeśli was złapią, to zostaniecie zabici, dlatego żaden z shinigami nie odważył się tego zrobić. To nasza jedyna szansa - stwierdziła przepełniona nadzieją pani kapitan.

Tadayie uśmiechnął się szeroko.
-Świetnie. Po prostu świetnie - oznajmił radośnie.
Mimo iż plan był dosyć ryzykowny coś mówiło Judamie, że się powiedzie. Zresztą nie miał już nic do stracenia. Życie bez obranego celu jest nic nie warte.
- Chcesz rozciąć swoje więzy?- zapytał - Znalazłem kawałek szkła. Dwie wolne ręce, nawet za kratami, to lepiej niż dwie związane.

- Myślę, że lepiej będzie, jak podający jedzenie będzie myślał, że jesteś związany - zauważyła Aida.
- Możesz mi podać to szkło. To zawsze trochę więcej czasu, gdy będziemy uciekać - dodała.

Manzo powoli poruszył zesztywniałymi, obolałymi rękami.
-Dziękuję - mruknął w kierunku towarzysza. Zdawał się być zakłopotany swoim wybuchem sprzed chwili. Wola działania, jeszcze przed chwilą, ukryta, teraz wracała do Kageyamy błyskawicznie. Wylane łzy obeschły.
-Tadayie-san - Manzo ukłonił się lekko uznając supremację drugiego shinigami. - mów mi co mam robić.

Judama rzucił odłamek do celi kapitan. Odwrócił się zaskoczony do Kageyamy. Nigdy nie był typem przywódcy.
-Wiesz tyle co ja. Nie mamy żadnej taktyki. Klawisz otwiera drzwi, a my natychmiast ruszamy na niego, to tyle. Połóż się tak abyś mógł natychmiast wstać i nie miał daleko do drzwi. Najlepiej udawaj, że śpisz.
Oficer wzruszył ramionami i zrobił tak jak sam poradził towarzyszowi, oczekując na swoją szansę.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 28-06-2013, 12:26   #45
 
Vilir's Avatar
 
Reputacja: 1 Vilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwu
Mant spojrzał na dziewczyne będącą w celi. Wydawało mu się, że widzi ją pierwszy raz, dlatego bez chwili zawachania rzucił z uśmiechem na ustach i głosem nie pasującym do zaistniałej sytuacji - Jestem Mant Hakara 3 oficer 3 odziału.

- A więc was też złapali, teraz już nie ma nikogo, kto mógłby nas uratować... - odrzekła zasmucona kobieta.

- Nikogo? - spytał zaskoczony Mant - A co z kapitanami, przecież uciekli.

- Oni po nas nie przyjdą... Już raz nas zostawili na śmierć.

Nastała dluższa chwila ciszy. Na twarzy Manta było widać smutek i zamyślenie. Spojrzał na kobietę, która towarzyszyła mu w celi, po czy dosyć spokojnym głosem spytał - Z którego jesteś odziału i... co właściwie stało się w Sertei? Wiem że kapitanowie uciekli, ale czy spróbowali podjąć walkę z rebeliantami i czy ci drudzy są aż tak silni? - głowę Manta nurtowało jeszcze wiele pypytań, ale postanowił na razie ich nie zadawać.

- Gdy was nie było, więźniowie wyszli na zewnątrz i zaczęli atakować shinigami. Na początku myśleliśmy, że to zwykły bunt. Tak mówił nam nasz dowódca, ale wśród zwykłych więźniów byli także dużo silniejsi shinigami. Kilkoro z nich przewyższało nas pod wszelkimi względami. Nie mogliśmy nawiązać z nimi walki. Gdy poszłam do gabinetu mojego kapitana, aby powiedzieć mu o tym, co zobaczyłam, już go nie było. Potem buntownicy łapali wszystkich, których spotkali. Tych, którzy się opierali zabijali. Resztę przesłuchiwali. Niektórzy zgodzili się z nimi współpracować. Reszta - tak jak ja trafaiła tutaj - wyznała kobieta.
Mant spojrzał w sufit i uśmiechnął się gorzko. Jeszcze tydzień temu byłby gotów zginąć za kapitanów, a teraz... Teraz okazało się, że najsilniejsi i najbardziej szanowani ludzie w Sertei to tchórze i mordercy, a mimo to tylu shinigami było gotowe oddać za nich życie, życie które dla kapitanów nie miało znaczenia. Nawet nie podjęli walki z więźniami, po prostu wysłali swoich podwładnych na śmierć, a sami uciekli. Mant czuł jak zbiera się w nim gniew. Chwilę temu miał wybór i stanął po stronie ludzi, którzy nawet nie spróbowali bronić Sertei i zostawili wszechkapitana samego na polu bitwy.
 
Vilir jest offline  
Stary 01-07-2013, 22:49   #46
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Więzienie:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ObpujC96zJU[/MEDIA]
Faust jak i większość więźniów spała. Była późna godzina i chociaż przetrzymywani nie mieli dobrych warunków do snu, to jednak przemęczenie zwyciężało. W takich okolicznościach niektórzy nie mogli zmrużyć oka, co było dla nich tylko dodatkowym problemem. Szczęśliwców, którym udało się zasnąć zbudził odgłos otwieranych, żelaznych drzwi. Następnie więźniowie usłyszeli kroki, schodzącej po schodach osoby. Momentalnie masa więźniów podeszła do krat, spoglądaj na korytarz, chcieli zobaczyć co się dzieje. Niektórzy jednak wydawali się zupełnie niczym nie przejmować. Shinigami mieli wrażenie, że jest im wszystko jedno, co się z nimi stanie. Na pewno nie była to postawa, godna pochwały, ale w razie niepowodzenia, które było bardzo prawdopodobne, shinigami ci byli przygotowani na śmierć i nie zaprzątali sobie głowy nadzieją, że uda im się stąd wydostać. Po prostu było im obojętne, co dzieje się wokół nich. Ze schodów zeszła zakapturzona postać i wzięła do ręki pochodnię, która wisiała na ścianie. Podeszła ona do celi Shibahy. Zauważył on kawałek twarzy, którą dało się zobaczyć spod kaptura. Był to mężczyzna z wąsami. Spod szat wyciągnął klucz a następnie włożył go do zamka.
- Kapitanie Mala… Mamy z tobą do pogadania – stwierdził wąsacz, podczas otwierania celi.
- Zrobię wszystko, tylko pozwólcie mi odejść – odpowiedział przestraszony dowódca.
- Tym lepiej – odrzekł cicho, otwierający zamek mężczyzna.
Wszedł on do środka i zwracając szczególną uwagę na współwięźnia kapitana, zabrał ze sobą dowódcę 12. Oddziału. Następnie zamknął cele i odszedł, ponownie budząc wszystkich tych, którzy zdążyli przez tę chwilę zasnąć, tym razem odgłosem zamykanych drzwi.

Buntownicy:
Po chwili shinigami, którzy postanowili opowiedzieć się po stronie buntowników, byli już w swoich pokojach. W każdym z nich był stół, wygodne łóżko oraz zamknięte na klucz drzwi. Na stołach leżały miski oraz sztućce. W naczyniach można było znaleźć zupę, która chociaż niezbyt smaczna, to była całkiem pożywna. Shinigami położyli się do łóżek i zasnęli. Rano Vaim otworzył zamknięte drzwi i zebrał grupę bogów śmierci w jedno miejsce.
- Mam dla was coś, co powinno was ucieszyć – powiedział wskazując na skrzynię.
- Są tam wasze miecze, ale zanim je weźmiecie, powiem wam co macie robić.
W tym momencie do niewielkiego pokoju w którym stali weszli także: starzec oraz ubrany w koszulę i krawat porywacz.
- Za tymi drzwiami znajduje się kapitan 12. Dywizji. Waszym zadaniem będzie wejście do środka, używając tych kluczy i wyprowadzenie dowódcy – powiedział rzucając Daeru klucze.
Następnie pójdziecie tam – dodał wskazując palcem na kolejne drzwi – Tam czeka na was otwarty portal do Społeczności Dusz. Gdyby ktoś się pytał dlaczego jest otwarty, to odpowiedzcie, że mieliśmy zamiar się tam udać. Zdobędziecie zaufanie Gotei i dowiecie się, gdzie jest ukryty artefakt. Następnie zdobędziecie go i przyniesiecie go nam. W Siedlisku Larw będzie stacjonował strażnik, który zaprowadzi was, jeśli będziecie chcieli tu wrócić.
- W takim razie powodzenia – dodał elegant, a następnie wszyscy wyszli z Sali.

Więzienie:
Gdy zakapturzona postać podeszła do miejsca, w którym znajdował się Judama, jak gdyby nigdy nic otworzyła swoim uniwersalnym kluczem celę. Rzuciła na ziemie kawałek stwardniałego chleba. Tadayie oraz Kageyama tylko czekali na ten moment. Rzucili się na tajemniczą postać i po krótkich przepychankach uderzyli jej głową w ścianę. Zakapturzoną osobą okazała się kobieta, brunetka, która nieprzytomna upadła na ziemię. Shinigami wzięli klucz. To już była połowa sukcesu. Wyszli na korytarz, gdy nagle uwięzieni shinigami zaczęli wołać: „Uratuj mnie!”, „Otwórz celę!”, „Pomocy!” Bogowie śmierci wiedzieli, że nie mogą uwolnić wszystkich. Tyle osób zwróciłoby uwagę. Shinigami musieli teraz dokonać selekcji i zdecydować, kogo jeśli w ogóle kogoś, chcą uwolnić.
 
Morior jest offline  
Stary 19-07-2013, 19:00   #47
 
mlecyk's Avatar
 
Reputacja: 1 mlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłość
Więzienie:

Krzyki i wrzawa jaka powstała w wiezieniu wyrwała oficera ze snu. Podniósł się szybko i podczołgał do krat starając się coś zobaczyć.
- Co się dzieje? krzyknął do shinighami z celi naprzeciwko.

- Oficerowi Judamie i oficerowi Manzo udało się wydostać. Oni nas ocalą! Wydostaniemy się stąd.

Faust mocniej przycisnął czoło do krat próbując wypatrzeć członków byłej drużyny. Wyjście z krat to oczywiście tylko pierwszy etap odzyskania wolności, wciąż potrzebowali swoich zanpakutou. Czas mijał, a nikt nie będzie czekał aż zaczną działać, całe więzienie wiedziało, że miała miejsce ucieczka z celi...
Było też pytanie, kto jest po czyjej stronie. Sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie i nie oczekiwał tego jeszcze od swoich towarzyszy. Chyba będzie potrzebował konfrontacji z historią drugiej strony by zdecydować czy ktoś jest warty by oddać mu swoją moc.
Shibaha skupił się manipulując swoim reiatsu i wysyłając sygnał do wolnych oficerów.

Mant jadł właśnie swój posiłek, kiedy większość więźniów zaczeła krzyczeć. podszedł do krat żeby zobaczyć co się dzieje i ku jego zdziwieniu na korytarzu stali Judame i Manzo. Oczy Manta rozbłysły, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na dziewczynę towarzyszącą mu w celi.
- Jak dobrze pójdzie to dziś będziemy wolni - po czym nie mając lepszego pomysłu na zwrócenie uwagi Judame i Manzo Mant zachował się tak jak pół więzienia i również zaczął krzyczeć.

Takiej sytuacji Tadayie nie przewidział. Domyślnie ucieczka miała się odbyć po kryjomu, tak aby nikt nie zauważył. Nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd jeśli chciał wykonać swoją misję. Solidnym kopniakiem w twarz upewnił się, że strażniczka poleży jeszcze długo. Wziął uniwersalny klucz i wyszedł na korytarz. Otworzył drzwi do celi kapitan. Nie było czasu na wysublimowane plany, pierwszą myślą jaka mu przyszła do głowy podzielił się z Manzo.
- Nie możemy uwolnić więcej niż kilku. Przyciągną uwagę zdrajców i gówno wtedy zdziałamy. Jeśli znasz kogoś z uwięzionych i wiesz, że są na tyle mocni, aby wspomóc naszą sprawę daj znać.
Na pierwszy rzut oka rozpoznał dwóch. Mant Hakara i Faust Shibaha. Już miał otworzyć celę bliższego z nich, ale się zawahał.
-Chcę zemścić się na zdrajcach soul society. Uwolnię cię jeśli mi pomożesz. Zgadzasz się? - powiedział na tyle głośno, aby obaj więźniowie usłyszeli. W międzyczasie rozglądał się na boki za innymi znajomymi shinigami.

- Muszą zginąć. - odpowiedział krótko Faust.

Tadayie otworzył celę Shibahy.

Oficer drugiej dywizji skinął głową w podziękowaniu i pokazał krepujące go więzy Judamie.

-Pani kapitan ma kawałek szkła. Idź do niej - odwrócił się do Hakary - Co z tobą?

Mant spojrzał na Judame zaskoczony - Czy to że jestem w tym więzieniu nie jest wystarczającym dowodem? - rzucił z wyrzutem, a po chwili pauzy dodał - ale jeśli pytasz, to z chęcią zemszczę się na zdrajcach, wszystkich zdrajcach.

Skinął głową i otworzył celę Hakary.
-Kogoś jeszcze bierzemy? Nie chcę brać za słabych w walce, do niczego się nie przydadzą, a mogą nas wsypać mniej lub bardziej świadomie.

- Robią za dużo hałasu... - powiedział już wolny od więzów Faust. - Powinniśmy się pośpieszyć, sypną nas nim się stąd wydostaniemy... Mamy jakiś plan? Jak odzyskać nasze zanpakutou?

- Dziękuje - powiedział Mant do Judamy po czym spojrzał na Fausta - Nie wiem jaki plan ma Judama, ale wydaje mi się, że ktoś z nas mógłby założyć płaszcz strażniczki i wziąć naszą broń. Ewentualnie można zrobić dużo hałasu - Mant zakończył swoją wypowiedź uśmiechając się.

- Jeśli przebrany spotkał by kogoś po drodze mogliby go rozpoznać po reiatsu. Mógłbym spróbować, podejrzewam, że najlepiej z nas się ukrywam, ale... - przerwał wskazując na zakapturzoną postać - … to jest kobieta. Chyba, że... może jednak uwolnimy wszystkich? Tu są pozamykani shinighami, nie przestępcy, możemy razem spróbować odzyskać nasze bronie i uciec, być może to zwiększy naszą szansę, a nie zmniejszy ją. - powiedział Shibaha.

- Więc jednak zrobimy dużo hałasu - roześmiał się Mant - jeżeli tak to wrzućmy klucz do jednej z celi i chodźmy.

Faust również się uśmiechnął kiwając głową.
- Każdy powinien mieć swoją szansę, nie będą odwróceniem uwagi...
Następnie krzyknął już do wszystkich zamkniętych bogów.
- Słuchajcie! Otworzymy wasze cele! Ale bądźcie ostrożni, jeśli pójdziemy na górę wszyscy razem zabiją nas jednym atakiem, nie czekajcie jednak zbyt długo! Odszukajmy się potem gdy już się stąd wydostaniemy, jeśli ktoś znajdzie nasze zankapakutou niech da znać reszcie przez niebojowe reiatsu!
To powiedziawszy podszedł do ogłuszonej zdrajczyni i zdarł z niej płaszcz zarzucając go na siebie.
- Zrobimy tak... - zaczął już znacznie ciszej mówiąc tylko do towarzyszy i zasłaniając głowę kapturem - … pójdziemy razem. Gdy ktoś do nas będzie się zbliżał dwoje z was upadną na ziemię, a ja was przytrzymam tak jakbym was powalił. Gdy przeciwnik ruszy w kierunku pozostałej dwójki wstaniemy i ogłuszymy go od tyłu. - kończąc dotknął pięścią tyłu kaptura.

- Nie! Nie możemy ryzykować naszego życia. Oni są tylko zbędnym kłopotem - stwierdziła Aida.

-Nasze życia są niczym, gdy soul society znajduje się w rękach zdrajców. Musimy je odzyskać - “lub przynajmniej zginąć próbując” dodał w myślach - Pięć osób, pięć obcych reiatsu, to za dużo -Niech idą trzy, najlepsze w ukrywaniu. Ja w tym jestem kiepski, zostanę tutaj z kimś jeszcze i popilnujemy, żeby reszta nie uciekła zbyt szybko. - stwierdził szorstko Judama.

- ONI są shinighami, tak jak my! ONI walczyli za Ciebie i nie są zbędnym kłopotem!

- Róbcie jak chcecie, ale jeśli nas złapią, to będziecie mieli na sumieniu życia tych wszystkich shinigami i was samych.

-Nie ma czasu na roztrząsanie takich drobiazgów - wrzasnął poirytowany Tadayie - Musimy się stąd wydostać jak najszybciej! Zdrajcy wspominali coś o osiąganiu bankai. Jeśli choć jeden z nich je osiągnie nasze szanse spadną do zera!

- Zgoda! Chodźmy. - powiedział Faust i ruszył szybkim krokiem pomiędzy celami starając się nie rozglądać na boki. Co niektórym tylko powiedział niepewne “wrócimy po was” i szedł dalej.

- Weź mnie! - krzyknął jeden z więźniów, po czym dodał - Wiem, gdzie schowali nasze bronie, przydam się!

- Niech idzie - Judama otworzył celę krzykacza
Złapał go za ramiona, zamykając w morderczym uścisku, wbijajac zimny wzrok w oczy shinigamiego.
- Jak łżesz- zrobił teatralną przerwą potęgującą napięcie - to cię zamorduję.

- W porządku. Więc ty i może Judama... - Shibaha spojrzał pytająco na oficera. - … jeśli usłyszycie, że ktoś się zbliża będziemy udawać, że was powaliłem, a potem zajmiemy się napastnikiem. Prowadź.

Tadayie niechętnie przytaknął.

Shinigami ruszył w stronę drzwi. Ostrożnie i najciszej jak tylko mógł wchodził po schodach na górę. Złapał za klamkę od żelaznych drzwi i nacisnął. Za drzwiami stała zakapturzona postać, która, gdy tylko zobaczyła otwierające się drzwi, podeszła i zrzuciła boga śmierci ze schodów. Następnie zaczęła schodzić na dół, aby sprawdzić, co się stało. Było wyraźnie słychać dźwięk jej kroków, ale było za ciemno, by ją zobaczyć.

Faust machnął do boga, żeby został pod schodami skąd mógł rozproszyć przeciwnika. Reszta uciekających schowała się za ścianą czekając by obezwładnić przechodzącego napastnika albo zaskoczyć go gdy zainteresuje się leżącym u schodów więźniem.

Gdy zakapturzona postać zeszła niżej, została powalona szybkim i mocnym ciosem. Shinigami znaleźli u niej kilka kluczy. Następnie weszli na górę, do pomieszczenia, w którym byli przetrzymywani. Bóg śmierci, który twierdził, że wie gdzie są schowane bronie wskazał palcem na jedne z drzwi.

Oficer podszedł ostrożnie pokazując by podszedł razem z nim. Przyłożył ucho do drzwi nasłuchując dźwięków z drugiej strony.

Shibaha nie usłyszał zupełnie nic.

Założył więc kaptur i nacisnął klamkę wchodząc pewnym siebie krokiem do pomieszczenia.

W środku shinigami nie znaleźli broni, których oczekiwali. Zobaczyli pusty pokój ze stołem, krzesłem i mapą na środku.



Przestraszony shinigami, widząc zawartośc pomieszczenia, wymamrotał tylko:
- Przepraszam, ja tylko... Nie wzięlibyście mnie, gdybym nie powiedział wam, że wiem gdzie znaleźć broń. Zginąłbym tam. Skłamałem, bo chciałem przeżyć...

Faust westchnął podchodząc do stołu i patrząc na mapę, nie zwracając uwagi na mamrotania wieźnia. Popukał palcem w miejsce gdzie znajdował się napis “magazyn broni” i pokręcił głową.
- Jeśli tam są nasze bronie to mamy bardzo długą drogę do przebycia... - powiedział ze smutkiem. - Może uda się... - przerwał oglądając się po towarzyszach. Jego wzrok zatrzymał się na Judamie, który obiecał więźniowi “nagrodę” jeśli ten ich okłamie.
Ważniejsze jednak było jak przedostaną się między tymi wszystkimi strażnikami...
 

Ostatnio edytowane przez mlecyk : 07-10-2019 o 13:25.
mlecyk jest offline  
Stary 19-07-2013, 23:40   #48
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
Sala

Sala
Kazuto wyglądał niczym wrak, jego oczy były lekko nieobecne i przekrwione od zmęczenia. Podszedł chwiejnym krokiem do swojego miecza i wziął go do ręki. Gdy poczuł zanjomą stal pod palcami, po jego ciele rozeszło się lekkie ciepło a na twarzy zagościł ledwo widoczny uśmiech.
-Przepraszam was na chwilę - powiedział cicho i poszedł w kąt pokoju gdzie usiadł kładąc swój miecz na kolanach. Skupił swą całą uwagę na tym by po niecałej minucie wejśćł do swej duszy.
-Wow jedzenie w końcu... Umierałem już z głobu.
Zasiadając do stołu Nishimura usłyszał cichy szept po czym skupił się i odcinając sie od świata postanowił sprawdzić co się dzieje. Po chwili był w stanie pełnej medytacji.

Dusza Nishimury:
Po chwili Kyousuke zobaczył wzgórze na którym siedziała kobieta ubrana w czarne szaty.
Z oddali krzyknął
-Dawno się nie widzieliśmy Ginko Iemochi-
Po chwili usiadł obok i cicho ale zdecydowanie zapytał
-Co się stało? Dlaczego jesteś przygnębiona?
- A ty nie jesteś przygnębiony tym, co się stało, Nishimura?
-Jestem ale to wszystko dlatego że musimy stać się silniejsi. I mam pomysł jak to zrobić, ale musisz mi w tym pomóc z całych sił. Muszimy z nimi współpracować dopóki przynajmniej nie będziemy mogli ich pokonać, a wiem że lubisz takie spiski.
Powiedział Kyousuke chwytając Iemochi za rękę.
- Dlaczego chcesz stać się sliniejszy?
-Nie jestem zadowolony z tego co się dzieje i wcale nie uśmiecha mi się z nimi pracować musimy to zrobić z racji tego co zrobili z naszym domem .
- Więc chcesz się zemścić?
-Dokładnie a do tego potrzebujemy większej mocy. Musimy zrobić wszystko aby w pełni uwolnić naszą moc. Mam na myśli bankai...
- Czy zemsta sprawi, że poczujesz się lepiej?
-To nie zemsta, ale możesz to nazywać jak chcesz. I tak to sprawi że poczuję się lepiej sprawi że poczuje się potrzebny, i bede mógł walczyć za wszystko to co kocham.
- W takim razie, gdy będziesz w potrzebie, możesz na mnie liczyć.

Dusza Kazuto:
Gdy Kazuto otworzył oczy ujrzał przed sobą znajomy las, jedyną zmianą tutaj były burzowe chmury sunące po zwykle niebieskim niebie.
-Pokaż się! Mam do ciebie parę pytań! - krzyknął do duszy swego miecza.
Zza drzew wyłonił i się ubrany na czarna ninja owinięty łańcuchami.
ninja-gaiden-3-first-concept-art.jpg
Skierował on wzrok w kierunku Kazuto, ukazując swoje żółte, wpatrzone w boga śmierci oczy.
- Słucham cię, o co chcesz zapytać?
Kazuto spojrzał na przyjaciela z nadzieją po czym zapytał
-Po pierwsze, ten sen to była twoja sprawka? Wiem że lubisz się droczyć ale to już lekka przesada. Jeśli nie to znaczy że zaczynam świrować.
-Ten sen to sprawka twojego umysłu, ale to nie ja jestem za niego odpowiedzialny. To coś w głębi ciebie próbuje coś ci przekazać.
-Czyli naprawdę świruję - powiedział uśmiechając się lekko - Dzięki, ale mam do ciebie prośbę.
Kazuto spojrzał prosząco na ducha
-Użycz mi swojej siły. Potrzebuję jej aby dostać odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Użyczam ci jej cały czas, nie zauważasz tego?
-Bardzo śmieszne - powiedział z irytacją - Wiesz o co mi chodzi. Muszę zdobyć bankai inaczej wszyscy zginą, ja, Nishimura, Kanazane. Nasza dotychczasowa siła nie wystarczy by zrobić to co planujemy. Daj mi chociaż jakąś wskazówkę.
- Jesteś na dobrej drodze Kazuto, wkrótce poznasz moc, której potrzebujesz. To ty musisz wykonac krok, aby osiągnąć to, czego chcesz. Wkrótce poznasz bankai.
Bóg śmierci uśmiechnął się rezygnawczo i odpowiedział
-Nigdy nie jest tak prosto jak tego chcemy prawda przyjacielu? Dzięki za radę, chociaż na ciebie można liczyć ha ha - zaśmiał się lekko - Gdyby nie to wszystko teraz bym siedział w swoich kwaterach i zajmował się papierkową robótką. Kurna zaczynam tęsknić nawet za tym.
- Byłbyś wtedy szczęśliwy, wypełniając dokumenty?
-Nie musiałbym przynajmniej wtedy wątpić w ludzi którym się podporządkowałem. Wiesz że jedyne czego pragnę to święty spokój. - w tym momencie spojrzał melancholijnie na pochmurne niebo, z gęstych chmur zaczęło przebijać się światło - Ale skoro tak ma być to niech będzie. -Powalczmy razem trochę, co partnerze? Razem na pewno poznamy odpowiedzi i przy okazji skopiemy parę tyłków. - po tych słowach podał rękę duchowi z szerokim uśmiechem
- Ci, którzy sprawili, że jesteś nieszczęśliwy, pożałują, że z nami zadarli. Szczególnie wtedy, gdy już staniemy się jednością - odpowiedział ninja, podając rękę Kazuto.
-Niech tak będzie! - powiedział śmiejąc się głośno i potrząsając rękę przyjaciela - Do zobaczenia! - powiedział do ducha po czym wrócił myślami do prawdziwego świata.

Sala
Gdy Kazuto powrócił myślami do ciała na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, był teraz pewny siebie jak nigdy. Podszedł do towarzyszy broni i zapytał
-Dobra panowie, co robimy?
- Najpierw... - rzucił spokojnie Jigoku, ponownie biorąc do dłoni Rekkę. Całość pomieszczenia mogła wyczuć zmianę atmosfery. - należy rozwiązać niedokończone sprawy.
-Co masz na myśli? - zapytał Kazuto patrząc pytająco na Jigoku
- Nie przejmując się poleceniami naszych obecnych dowódców, mam zamiar dopilnować egzekucji wszystkich więźniów. - prychnął z irytacją - Czy ci ludzie są ślepi? Wcześniej nastąpiła ucieczka z Siedliska Larw. Historia się powtórzy. Branie jeńców na tym etapie jest nierozsądne, głupie wręcz. A jeśli uciekną, cała ta misja zostanie zagrożona. - rzucił, ruszając w kierunku cel w których przetrzymywani byli jego byli towarzysze. - Omówcie dokładnie jaki plan macie na później. Ja idę rozwiązać ten problem raz na zawsze. - Mógł wydawać się innym bezwględny, ale wiedział co robi. Przeżył tyle lat na stanowisku głównie dlatego że nigdy nie oczekiwał na szczęśliwy los, i zawsze planował na wszystkie okoliczności.
Kazuto przez chwilę patrzył na odchodzącego powoli Jigoku po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
-Wybacz, wybacz - przeprosił chwytając się za brzuch - Ale masz zamiar właśnie pójść i urządzić sobie prywatną rzeź? Czy tylko ja uwarzam to za lekkie przegięcie? - kontynuował wypowiedź ścierając krople łez gromadzące się w oku - Posłuchaj, lepiej trzymaj się rozkazów tych...”obecnych dowódców” zamiast zachowywać się jak zbawiciel wszechświata. A jeśli chcesz tam pójść, to przejdziesz raczej po moim trupie - powiedział stanowczo po czym pojawił się natychmiastowo metr przed Jigoku.
- Kazuto... - rzucił cicho i groźnie Jigoku - Naprawdę sądzisz że możesz mnie powstrzymać jeśli będę chciał przejść?
-Szczerze mówiąc...Nie - powiedział lekko kładąc łokieć na rękojeści katany, na jego ciele pojawiły się miniaturowe wyładowania elektryczne - Ale zawsze można spróbować prawda?
- Yare yare. - rzucił cicho były porucznik siódmego oddziału - A czemu miałbym z tobą walczyć, Kazuto? I dlaczego chcesz mnie powstrzymać? Wiesz że wszystko co powiedziałem było prawdą... - spojrzał na niego bystro - A może właśnie o to chodzi że wiesz że wszystko co powiedziałem było prawdą?
-Nikt tu nie mówi o walce Jigoku-san - powiedział Kazuto uśmiechając się lekko - Nie ma sensu rozprawiać czy to co mówisz to prawda czy fałsz, wszystko co robię jest dla spełnienia moich własnych celów. - mówiąc te słowa był niezwykle opanowany - Ale wiedz jedno, nie zrobisz tu kolejnego seiretei. Więc odpuść zanim stracę do ciebie szacunek jako mojego przełożonego.
- Rozumiem - wymruczał Jigoku - rozumiem... - sporzał na niego ostro, twardo, w jego oczach płonął ogień - Ale nie będę tego tolerować. - Gorąc bijący od jego postaci stopił podłogę dookoła niego - Ja również mam swoje plany. I jeśli uważasz że pozwolę ci z nimi inteferować, to jesteś w dużym błędzie. - rzucił chłodno - I nie jestem już twoim oficerem dowodzącym. Nie ma już siódmego oddziału. Zniknął, ponieważ ludzie których właśnie próbujesz chronić nie zrobili nic by uchronić moich podwładnych. Nie dbam o to jakie zbrodnie popełnili ci którzy stoją po tej stronie konfliktu, nie dbam również o to jakie zbrodnie popełnili kapitanowie. Tchórzostwo, zdrada, zatajenie informacji niezbędnych do obrony Serenetei. Wystarczający powód do egzekucji. - ciągle jeszcze nie kładł dłoni na rękojeści Rekki, ale wyraźnie czuć było bijącą od niego moc - Czemuż zatem miałbym cię nie usunąć, jeśli jedyne co powoduje tobą to twoje własne cele?
Ciepły umiech Kazuto zamienił się w kamienną twarz człowieka pewnego swoich racji
-Powątpiewasz w moje motywy gdy sam próbujesz dokonać samosądu bez poznania wszystkich faktów - Kazuto mówiąc chłodnym tonem kontynuował monolog - Może i znajdują się tam mordercy jednak są tam też ludzie, których wciąż uważam za swych przyjaciół. A uwierz mi, to nie w moim stylu ich opuszczać. - w tym momencie reiatsu tłumione we wnętrzu Kazuto eksplodowało, cały obszar zaczęły pokrywać wyładowania elektryczne. W powietrzu rozegrała się istna walka pożaru z burzą. - Może i jak dla ciebie siódemka już zniknęła, jednak dla mnie wciąż istnieje i będzie istnieć dopóki ja nie umrę. - Kazuto spojrzał w oczy Jigoku, widział w nich gniew i chęć zemsty, jakiś czas temu on sam taki był jednak pewna osoba przywróciła go do pionu, i między innymi za tą osobę teraz był gotów do walki.
Ika wcześniej stał i spokojnie słuchał wymiany zdań. Problem polegał na tym, że on miał swój własny plan i do jego wykonania potrzebował wszystkich zdrajców. NIe mógł więc pozwolić im wymordować się teraz.
-Bakudō#45 Ekitai jimen.- Dał się słyszeć spokojny głos dobiegający z kąta pokoju. Kłócący się Shinigami zaczęli powoli zatapiać się w podłodze. Gdy byli w niej uwięzieni do pasa Ika wypowiedział drugie słowo.- Kōketsu.- Podłoga błyskawicznie stwardniała.
Porucznik dwunastej dywizji podszedł spokojnie do obu mężczyzn, stanął pomiędzy nimi i schylił się tak by móc patrzeć im w oczy.
- Kazuto ma racje, nie popełnimy ludobójstwa, ale dlatego, że będę potrzebował “ochotników” do badań, wątpię by któreś z was się zgłosiło. Więc, jeśli wszystko sobie wyjaśniliśmy to może się przeproście.- Ika mówił spokojnie, jak do dwóch kłócących się dzieci.
Kazuto patrzył przez chwilę na obu shinigami jak na wariatów, jeden mówił o ludobujstwie a drugi o eksperymentach na ludziach. Zastanwiał się przez chwilę jak mogło w ogóle dojść do tej sytuacji.
-Dobra odłużmy na chwilę tę sprawę i zajmijmy się zadaniem co? - powiedział patrząc w sufit.
Jigoku po prostu westchnął. Szybki błysk jego Reiatsu stopił podłogę dookoła niego, pozwalając mu na wyjście z pułapki Iki. Spojrzał na niego, nieco urażony.
- Zdajesz sobie sprawę że uciekną oni zanim zdązymy wrócić z tej misji, prawda? - odwrócił się w stronę Kazuto - A ty zdajesz sobie sprawę że oni mają cię za zdrajcę, i poinformują o tym kapitanów którzy skażą cię na śmierć? - pokręcił głową spokojnie. - Obaj jesteście naiwnymi głupcami. - westchnął cicho - Tu już nawet nie chodzi o sprawiedliwość, zemstę, czy jak chcecie to nazwać. Czysta praktyczność nakazuje nie zostawiać grup potężnych przeciwników przy życiu.
-Więc pozabijajmy wszystkich! - powiedział ironicznie Kazuto - Pozabijajmy wszytkich a potem sobie urządźmy grilla na ich kościach, co wy na to? - miał już dość całej tej gadaniny, jedyne czego chciał od początku to wykonać to jedno proste zadanie.
Jigoku tylko uśmiechnął się pod nosem, i w rozbłysku Shunpo pojawił się przy Kazuto. Wyszeptał do niego, tak że tylko on mógł to usłyszeć.
- Taki jest plan. - w następnym rozbłysku przeniósł się na podłogę, siadając i spoglądając na wszystkich uważnie. Jego oczy były czyste i skoncentrowane. - A zatem, uwalniamy naszego drogiego kapitana, czy też ktoś jeszcze ma coś do wtrącenia?
Kazuto poszedł w ślady swojego byłego przełożonego i używając shunpo pojawił się przy niedalekiej ścianie i oparł się o nią patrząc na resztę shinigami.

Dusza Jigoku
Zirytowany przeciągającą się ciszą, Jigoku odetchnął głęboko i niezauważony przez nikogo wszedł w Jinzen. W jego wewnętrzym świecie szalały płomienie, dobre odwzorowanie jego wściekłości.
- Głupiec! - ryknął, wiedząc że wnętrze jego umysłu to jedyne miejce gdzie nikt nie mógł go podsłuchać - Jak można być tak ślepym!?
- Mówisz o swoich towarzyszach, czy może o ludziach, którzy cię porwali?
- O nich wszystkich. - schemat płomieni uległ zmianie, stały się bardziej skoncetrowane i jasne - Kazuto chce zdradzić naszych obecnych pracodawców. A przynajmniej ocalić swoich współpracowników. Głupie. Nierozsądne. Krótkowzroczne. Jeśli uciekną, to stawiam nam czoło. Jeśli kapitanowie dowiedzą się o nas, to nas zaatakują. Ilu możemy zabić? Dwóch? Trzech? Nawet to będzie sporym osiągnięciem. A uciekną, nie oszukujmy się. Następnie, kiedy przestaną być przydatni, zostaną zniszczeni. Bo już wiedzą za dużo. - zaśmiał się głośno - Kazuto oszczędziłby sobie mnóstwo bólu gdyby pozwolił mi ich po prostu zabić. Jak sądzisz, kogo kapitanowie wyślą przeciw nam?
- Według naszych nowych sprzymierzeńców kapitanowie nie stanowią problemu. Są bardziej krótkowzroczni niż buntownicy. Myślę, że ten elegancik i spółka mają jakiś plan, a więźniowie są im do tego potrzebni. Niektórzy z nich sądzą, że jesteś po ich stronie. Myślę, że buntownikom zależy, aby tak myśleli. To tylko moje domysły. Jeśli chcesz ich zabić, będziesz miał do tego okazję później, gdy twoi towarzysze nie będą cię powstrzymywać.
Jigoku machnął niedbale dłonią.
- Teraz to już nie ma znaczenia.- zaśmiał się ponownie - Co nie przeszkadza że nie spodziewałem się takiej reakcji Kazuto. A tym bardziej że kupi ten cały aspekt ślepej zemsty. - prychnął z pogardą - Rzecz w tym, Rekka - na jego usta powoli wpływał uśmiech - że fakt że zostałem powstrzymany w dalszym ciągu działa na rzecz moich planów. W końcu, jak mogą podejrzewać o zdradę kogoś kto jest gotów zniszczyć swoich byłych towarzyszy? - uśmiech znikł z jego twarzy - Wszyscy spłoną. Zdrajcy i Kapitanowie.
- Będą się smażyć w płomieniach, jeśli tylko sobie tego zażyczysz.
- Wszystko w swoim czasie... - rzucił cicho Jigoku - Najpierw potrzebuję Bankai, inaczej trudno będzie nam wygrać przeciw kapitanom. - zaśmiał się cicho - Ale mam przeczucie, że po tym jak je uzyskamy nikt nie będzie w stanie stawić nam czoła.

Sala
Kazuto widząc milczących towarzyszy postanowił pzejąć inicjatywę i zwrócił się do Daeru
-Daeru-san czy mogę prosić o kluczce? - zapytał wyciągając otwartą dłoń do shinigami.
Ika sięgnął do kieszeni po czym rzucił Kazuto przedmiot o który prosił.
-Baw się dobrze.
Kazuto kiwnął głową dziękując i podszedł do drzwi w których zamknięty został kapitan. Drzwi lekko zaskrzypiały gdy wszedł do pokoju
-Puk puk - powiedział żartobliwie wchodząc
Zostawiając otwarte drzwi zaczął się rozglądać po pokoju.
W środku pokoju nie było zbyt wiele rzeczy, jak przystało na pokój przesłuchań. Pochodnia na ścianie, stół na środku podłogi i dwa krzesła. Na jednym z nich siedział przemęczony, pobity i zrezygnowany kapitan.
Kazuto zlustrował skatowanego kapitana wzrokiem. Liczne siniaki i rany wyzwoliły w nim uczucie litości jednakże mógł sobie teraz na to pozwolić. Kucnął przy krześle na którym siedział kapitan by zrównać się z nim i pare razy klepnął go dłonią w twarz.
-Jest tam kto? Słyszysz mnie? - zapytał więźnia
- Kazuto...? - wymamrotał.
-Tak to ja. - odpowiedział cicho - Jesteś w stanie chodzić? - zapytał patrząc na jego obrażenia.
Nishimura widząc swojego przyjaciela wchodzącego do pokoju przesłuchań postanawia wejść zaraz za nim.zamykając drzwi.
-Kazuto daj mu troche wody.
-I musimy poważnie porozmawiać o tym co sie stało- Powiedział zwracając się do kapitana.
Kazuto słysząc prośbę przyjaciela wstał i zaczął szukać jakiegoś źródła wody, po chwili znalazł kran i metalowy kubek. Nalał do niego lekko mętnej wody i podał ją kapitanowi.
-Odpowiesz nam na parę pytań. - powiedział surowym głosem do byłego przełożonego.
-Chyba nikt nas nie słyszy więc możemy porozmawiać. Przepraszam za to co się stało ale musieliśmy do nich dołączyć aby przetrwać.Zrozum naszą sytuację. Postaramy się ciebie uwolnić tak aby nie wydało się to że jesteśmy z nimi tylko aby uzyskać większą moc.
-Teraz słuchaj uważnie, potrzebujemy kogoś kto przekaże wiadomość do reszty kapitanów postaram się zrobić żebyś to był ty. W ten sposób cie uwolnimy.
-My przez jakiś czas nie będziemy się ujawniać, będziemy ciężko trenować aż wkońcu obalimy ich wszystkich od środka.
-Nishimura-kun...-wyszeptał Kazuto lekko załamując ręce - Czy wziałeś chociaż pod uwagę to że ten pokój jest monitorowany lub na podsłuchu? Trochę dyskrecji...- po tych słowach popatrzył groźnie na przyjaciela.
- Zabawne. Sorera o Moyasu. - rzucił Jigoku, wchodząc do pomieszczenia i wyjmując miecz z pochwy. Machnął nim raz, a płomienie omiotły całe pomieszczenie, omijając obecne wewnątrz osoby, i przeczesując całe pomieszczenie, spalając wszystkie przedmioty wewnątrz. - Czy przypadkiem nie popełniłeś takiego samego błędu wcześniej w tamtym pomieszczeniu, Kazuto? - westchnął były porucznik siódmego oddziału - Z drugiej strony, przynajmniej przestaną podejrzewać mnie. Użyteczne.
-Czy mogę się wyrzec tego o to tu osobnika? - powiedział Kazuto z grymasem wskazując jednocześnie kciukiem na nishimurę. - Zawsze to samo eh - westchnął po czym powolnym ruchem wyjął katanę z pochwy, tłumione reiatsu zaczęło zbierać się w mieczu - Odsuń się Jigoku, wolę nie marnować swoich sił na ciebie. - zagroził mierząc czubkiem ostrza w przeciwnika.
Jigoku zaś schował miecz z powrotem.
- Gdybym chciał cię zabić, już byłbyś martwy. - rzucił spokojnie, patrząc na Kazuto - Biorąc pod uwagę nasz wcześniejszy konflikt, nikt nie uzna za podejrzane fakt że uwolniłem Shikai w twojej obecności. Jednocześnie jeśli faktycznie były w tym pomieszczeniu urządzenia podsłuchowe, już ich nie ma. - prychnął z irytacją - Czy może naprawdę sądziłeś że zebrało mi się na bezużyteczne pokazy siły i ślepe mordowanie?
-Wątpię żebyś był tak szybki aby zabić mnie albo Kazuto. Z moją szybkością już dawno mógłbym uciec zabierając Kazuto.
-Po tobie mozna spodziewać się wielu rzeczy Jigoku-san - powiedział Kazuto wbijając koniec miecza w podłogę i opierając się o niego łokciem - Tego właśnie w tobie nie lubię, człowiek zagadka popisujący się swoją mocą. - zażartował uśmiechając się szyderczo
- Jestem tylko praktyczny. - rzucił z uśmiechem porucznik. Od razu jednak spoważniał - Ty z kolei jesteś zby łatwy do odczytania. Jeśli faktycznie nas obserwowali, ten twój mały pokaz mógł kosztować cię życie. - prychnął ponownie - I pomijając wszystko inne, zawsze dbałem o dywizję. - słysząc słowa Nishimury zaśmiał się cicho - Gdybym chciał was zabić wypełniłbym to pomieszczenie płomieniami dość gorącymi by spalić was w ułamku sekundy. Prosiłbym abyście przestali niedoceniać moje zdolności.
-Czyli nie znasz jeszcze moich zdolności Ale mało ważne - Powiedział Kyousuke śmiejąc się do przyjaciela. - Mogłeś to zrobić w troche mniej głośny sposób, teraz prawdopodobnie ktoś idzie sprawdzić co się stało-.
-Więc co tak stoimy jak te kołki? - powiedział żartem Kazuto i wziął na ramię rannego kapitana - Chodźmy stąd wreszcie! - kończąc wypowiedź ruszył w stronę wyjścia.
-Musimy najpierw ustalić z nimi co zrobimy z kapitanem. Napewno nie pozwolą nam na samowolkę -
-Myślę że to jasne, zabieramy go tam gdzie reszta kapitanów, jak coś urzyjemy go jako zakładnika by uzyskać odpowiedzi na nasze pytania a potem się pomyśli. - powiedział prosto Kazuto z błyskiem w oku, był to naiwny plan jednak uwarzał go za najbardziej odpowiedz\ni.
-No dobrze to może nam się udać. I muszę pogadać z moją Panią kapitan.
-Tego raczej nie zrobimy, nie mamy już na to czasu, skoro nas zauważyli to jest to bez sensu - powiedział Kazuto z lekkim żalem w głosie
-Ale nikt nie słyszał naszej rozmowy więc nie ma potrzeby się martwić, a że było głośno to coś sie wymyśli. bądź sobą to nikt się nie domyśli.
Kazuto zamyślał się przez chwilę by po chwili odpowiedzieć towarzyszowi
-Dobra niech ci będzie. Ale robimy to szybko. - po tych słowach zwrócił się do Jigoku - Jigoku-san, proponuję byście razem z resztą zabrali kapitana i ruszyli do kryjówki kapitanów, ja wraz z nishimurą spróbujemy dowiedzieć się czegoś od pani kapitan.
Jigoku tylko skinął głową, i ruszył wraz z kapitanem do przodu. Wyglądało na to że Kazuto znów planował zrobić coś głupiego, ale Shonetsu nie miał zamiaru ich powsztrzymywać. Śmierć osób lojalnych kapitanom również była mu na rękę.
 
__________________
Jakub Juchniewicz

Ostatnio edytowane przez JUCHAAS : 19-07-2013 o 23:44.
JUCHAAS jest offline  
Stary 23-07-2013, 22:11   #49
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Uciekinierzy:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wqp38uL52vQ[/MEDIA]
Shinigami postanowili przeanalizować mapę. Wspólnie ustalili, że najkrótsza i najbezpieczniejsza droga prowadzi przez więzienie, z którego muszą wyjść po drugiej stronie. Taka trasa pozwoliłaby im uniknąć kluczowych pomieszczeń. Chodź nie było to łatwe, bogowie śmierci musieli ponownie minąć wszystkich więźniów, którzy nie poszli z nimi. Nasłuchali się przy tym sporo obelg, ale nie mieli zamiaru się tym przejmować. Mieli ważniejsze rzeczy do roboty. Po chwili byli już na drugim końcu więzienia. Weszli po schodach i otworzyli drzwi. Zgodnie z mapą w pomieszczeniu, w którym się znajdowali nie powinno być strażników. Tak też było w rzeczywistości. Kolejne drzwi, którymi mieli przejść shinigami były otwierane za pomocą przycisku znajdującego się na ścianie. Tadayie wcisnął guzik, a Faust szybko wszedł do korytarza, ogłuszając stojącego w nim strażnika. Następnym pomieszczeniem była sala treningowa. Była ona całkowicie pusta. Idealne miejsce do ćwiczenia swoich umiejętności. Shinigami nie mieli na to czasu. Za chwilę następnym przyciskiem otworzyli kolejne drzwi. Trójka strażników mogła być małym problemem, ale bogowie śmierci uporali się z nim bezproblemowo. Po otwarciu ostatnich drzwi wreszcie dostali się do magazynu. Znaleźli swoje miecze, z którymi musieli rozstać się na tak długo. Coś jednak nie do końca poszło po ich myśli. Gdy Judama był jeszcze w magazynie wraz z kobięta, którą znajdowała się w celi Manta, a reszta shinigami już w pomieszczeniu przed nim, zamknęły się wszystkie drzwi, przez co Tadayie utknął w środku. Reszta bogów śmierci także nie mogła opuścić miejsca, w którym się znaleźli. Wtedy zauważyli trójkę zakapturzonych shinigami.
- Więc to wasza robota… Kazano nam to sprawdzić. Widzę jednak, że nie obędzie się bez użycia broni – powiedział jeden z nich, a następnie cała trójka zdjęła kaptury. Shinigami ujrzeli niebieskookiego blondyna, kobietę o długich brązowych włosach i całkiem łysego mężczyznę o groźnym wyglądzie.


Buntownicy:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=gRKo-wo3q8k[/MEDIA]
Shinigami udali się do pokoju, w którym czekał na nich otwarty portal do Społeczności Dusz. Przypominał on bramę, jakie shinigami widywali w świecie ludzi. Wszyscy weszli do środka i po chwili pojawili się gdzieś między zniszczonymi budynkami w Seireitei.
- Zaprowadź nas do miejsca, w którym się ukrywaliście – rozkazał kapitanowi Kazuto.
Ten nie odpowiadając, uniósł rękę do góry. Następnie wypowiedział kilka niezrozumiałych słów i przeciął uniesioną ręką powietrze, przez co powstała czarna szpara unosząca się nad ziemią. Teadus wsunął w nią ręcę i rozciągnął, a następnie wszedł do środka. To samo uczyniła reszta shinigami. W mgnieniu oka wszyscy znaleźli się w sali. Po jej bokach stały rzędy kolumn, a na środku na czerwonym dywanie stał suto zastawiony stół. Dookoła niego siedzieli kapitanowie Gotei, jedząc i rozmawiając.
- Kogo ja tu widzę… Myślałem, że jesteś już martwy… - powiedział do kapitana Teadusa dowódca 3. Oddziału zdejmując nogi ze stołu.
 
Morior jest offline  
Stary 01-08-2013, 12:31   #50
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
Więzienie

Więzienie:
Gdy shinigami weszli do więzienia zauważyli coś niepokojącego. Więźniowie stali przytuleni do krat, prosząc o wypuszczenie.
- Zostawili nas! - krzyczał jeden z aresztowanych.
Kazuto widząc puste cele w których powinni się znajdować jego towarzysze poczuł zadowolenie ale też lekki niepokój, potęgowało to jeszcze brak strażników.
-Gdzie poszli? - spytał więźnia po czym poczuł silne reiatsu, ktoś uwolnił swoje zanpaktou.
Nie wiedział co zrobić, mógł pomóc uwięzionym jednak nie mógłby pomóc swoim przyjaciołom, był wewnętrznie rozdarty.
-Ktoś tu zna dobrze kido?! - zapytał wszystkich więźniów.
- Nie wiem, jeden z więźniów powiedział im, że wie gdzie składują broń, ale myślę, że blefował - powiedział jeden zamkniętych w celi.
Na pytanie o kido odezwał się chór więźniów, wszyscy twierdzili, że znają się na magii, krzyczeli, że zrobią wszystko, tylko żeby ich wypuścić.
-Jasna cholera - powiedział Kazuto ciągle czując reiatsu i uciekający czas. Patrzył przez chwilę na wszystkich wieźniów po czym spróbował otworzyć celę w której znajdował się shinigami, który odpowiedział na jego pytanie
-Pójdziesz z nami? Dodatkowe ostrze się przyda. - powiedział siłując się z zamkiem.
- Jasne, wszystko jest lepsze niż zostanie tutaj - odpowiedział krótkoostrzyżony shinigami o brązowych oczach i lekkim zaroście.
Kazuto słysząc to wyłamał zamek i otworzył drzwi do celi wypuszczając więźnia
-To chodź impreza już się rozpoczęła. - po tych słowach ruszył w kierunku reiatsu pochodzącego najwyraźniej od Fausta. - A tak na marginesie, jestem Kazuto z 7 oddziały, ten czarnowłosy chłoptaś to Nishimura z 6-stki, a ty? - zapytał nie zatrzymując się i ignorując krzyki uwięzionych, czuł się z tego powodu fatalnie ale obiecywał sobie w duchu że ich uwolni i poprowadzi.
- Mów mi Hikaru. Jestem z 11. oddziału - odpowiedział shinigami, po czym dodał - to co teraz robimy?
-Najpierw sprawdźmy skąd dochodzi to reiatsu, to jeden z naszych na pewno, skoro uwolnił go aż tyle to albo są w niebezpieczeństwie albo robią głupi błąd. - powiedział stanowczo po czym dodał - gdy tylko im pomożemy zrobimy tu jesień średniowiecza. - zażartował z upiornym uśmieszkiem ściskając jakąś rzecz pod mundurem. Po kilku minutach dotarli do drzwi za, którymi najwyraźniej znajdowało się źródło reiatsu.
-Tak na pewno to faust i reszta - powiedział szeptem - posłuchaj Hikaru. Pójdę tam i spróbuję grać na czas, ty spróbuj znaleć jakąś drogę okrężną. Wyczuwam tam trójkę wrogów i to całkiem silnych, gdy tylko dam ci sygnał spróbujesz ich jakoś unieruchomić a nishimura ich zaatakuje, jeśli ci się nie uda pobiegnij do swojego zanpaktou. Pasuje? - zapytał nowego towarzysza.
- Pasuje! - powiedział shinigami odwracając się. Kazuto jednak szybko zorientował się, że drzwi przed którymi stał zostały zamknięte.
“Kurde” przeklął shinigami w duchu po czym spróbował pare razy je wywarzyć. Po nieudanych próbach i nabiciu sobie paru siniaków zrezygnował.
Hikaru zatrzymał się i spojrzał z zawodem w oczach na Harukaze.
Kazuto spojrzał na towarzysza
-Oj już przestań - powiedział z wyrzutem, po czym zaczął rozglądać się po ścianie. Odnajdując najsłabszą część ściany uśmiechnął się lekko. Gdy skupił dostateczną ilość reiatsu chwycił za swoje zanpaktou i błyskawicznym ruchem wymierzył cios w część ściany.
W powietrze wzbiło się wiele kurzu, a od ściany odleciały kawałki tynku. Mimo to mur pozostał nienaruszony.
Kazuto zakaszlał pod wpływem kurzu a potem zaczął mruczeć groźby pod nosem.
-Jest tam jakieś inne wejście? - zapytał Hiikaru
- Wydaję mi się, że nie - odpowiedział zrezygnowany.
Gdy Kazuto usłyszał odgłos śmiechu i zderzających się mieczy praktycznie stracił nad sobą kontrolę jednak wiedział że tym im nie pomoże. Wziął parę głębokich oddechów po czym chwycił za rękojeść swojego zanpaktou, w ułamku sekundy wyprowadził pionowe cięcie, zamiast klingi katany widać był tylko błysk światła odbitego od ciemnej stali. Przecięte w pół drzwi ledwie utrzymywały się w swojej pierwotnej pozycji.
-Ruszajcie. - powiedział cicho do towarzyszy po czym solidnym kopnięciem wywarzył zniszczone drzwi.
Drzwi z łoskotem opadły na ziemię wzbijając dużą ilość kurzu, Kazuto zakrył usta rękawem po czym na widok toczącej się walki powiedział ironicznie
-Kawaleria przybyła!
Kazuto ujrzał w środku Manta, walczącego z łysym mężczyzną oraz Fausta zmagającego się z kobietą bez rąk. To, co przykuło jego uwagę, to leżący w kałuży krwi Kageyama i stojący nad nim blondyn, których shinigami zdawali się nie zauważać w wirze walki. Kazuto podszedł do leżącego przyjaciela i zauważył, że ten jeszcze żyje, ale nie jest zdolny do dalszej walki.
- Chcesz być następny? - zapytał złotowłosy mężczyzna.
Kazuto spojrzał na blondyna i powiedział z uśmiechem na twarzy
-Raczej nie, przyszedłem was tutaj wesprzeć, chociaż jak widzę dobrze się spisaliście
Po tych słowach poklepał blondyna lekko po ramieniu.
- Nie ufam ci zbytnio... Jesteś tu nowy, ale nie ma potrzeby byśmy walczyli. Po prostu mi nie przeszkadzaj - odparł blondyn.
Kazuto popatrzył na walczących, po słowach blondwłosego wojownika zaczął iść w kierunku ściany
-Rozumiem, więc się trochę zdrzemnę.. - powiedział z kamienną twarzą.
Gdy tylko Kazuto znalazł się za plecami blondyna, błyskawicznym ruchem wyjął katanę i wyprowadził cięcie z półobrotu.
- Wiedziałem, że nie można ci ufać - odrzekł lekko ranny mężczyzna, któremu atak Kazuto, dzięki jemu refleksowi, pozostawił jedynie płytką ranę na plecach.
- A więc tak się bawimy... Ugryź! Ookihebi!
Blondyn wyrzucił swój miecz na ziemie tak, jakby miał się poddać. Jego katana zaświeciła się i nagle zmieniła się w wielkeigo węża. Przeciwnik wskazał palcem, a bestia wyskoczyła w stronę Kazuto otwierając swoją paszczę.
-Nigdy nie ufaj facetowi, którego dom został zniszczony! - powiedział głośno Kazuto
Widząc zbliżającą się paszczę węża, wykonał przewrót w bok po czym w rozbłysku shunpo znalazł się na głowie monstrum.
-Nienawidzę gadów... - powiedział shinigami, po tym czubek czarnej katany zatopił się w czaszce zwierzęcia.
Skóra potwora była zaskakująco twarda i miecz wbił się na niewielką głębokość. Monstrum zaczęło ruszać głową, i zrzuciło boga śmierci. Następnie na rozkaz swojego pana z ogromną szybkością potwór przypełznął do nogi Kazuto i zaczął się oplątywać.
-Cholera...-zaklął Kazuto -Nie ma innego wyboru, Zalśnij! Raikage! - krzyknął po czym wzniósł swoją katanę. Wokół katany zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne, zaraz potem zalśniła bardzo jasnym światłem. Gdy światło zniknęło w rękach Kazuto zamiast katany, pojawiły się dwa sztylety połączone łańcuchami z nadgarstkami. Niemal natychmiast wbił pewnym ruchem oba sztylety w ciało gada, wraz z uderzeniem po ciele węża rozeszła sie duża dawka paraliżującego prądu.
Gad pod wpływem prądu rozluźnił uścisk i odpełznął na niewielką odległość. Po chwili potwór otrzymał kolejne polecenie i znów ruszył z wściekłością, tym razem próbując ugryźć przeciwnika.
Kazuto spokojnie wypuścił powietrze, rozluźnił ciało po czym cisnął jednym ze sztyletów wgłąb paszczy potwora a drugi rzucił w kierunku urządzenia otrwierającego drzwi. Gdy sztylet wbił się w maszynę niemal natychmiast przepłynęła przez niego ogromna ilość energii, która
przeszła przez łańcuch do Kazuto a potem do drugiego sztyletu, który wbił się we wnętrzności gada.
-Usmaż...Raikage. - powiedział cicho shinigami a zawtórował mu duży błysk i zapach smażonego mięsa.
- Cholera - zaklął blondyn - Udało ci się z jednym...
Po tych słowach martwe ciało wielkiego potwora zamieniło się w setkę malutkich węży, które wspólnie zaatakowały Kazuto.
Shnigami nie był zaskoczony takim typem ataku
-Widzę że nie masz dość odwagi by zaatakować mnie osobiście, ale niech będzie po twojemu.
Po tych słowach jeden ze sztyletów wrócił do ręki a drugi, wciąż przypięty do urządzenia zaczął przesyłać mu energię. Czekał i czekał aż węże były praktycznie przy jego stopach i twarzy. Gdy do tego doszło drugi sztylet wrócił do jego ręki, potem oba sztylety wbił w ziemię. Łańcuchy utworzyły swego rodzaju krąg odgradzający jego i blondyna od reszty walczących.
Jedyne co potem nastąpiło to głośny grzmot, który wypełnił salę i ogromna ilość wyładowań elektrycznych powstałych w kręgu. To co wyciekało poza krąg było absorbowane przez łańcuchy i wracało do właściciela.
Taki atak nie mógł pozostawić blondyna całego. Padł on na ziemie, będąc zupełnie martwym. Na nodze Kazuto zauważył ślad po ugryzieniu węża. Oprócz tego nie odniósł większych strat.
-Cholera...to na pewno nie skończy się dobrze. - powiedział z grymasem shinigami widząc ślad po ukąszeniu. Podszedł on do ciała blondyna i spojrzał na jego zwęglone ciało
-To była dobra walka, dziękuję ci za nią. - powiedział lekko schylając głowę w geście uznania.
Następnie podbiegł do rannego Manzo, sprawdził jego puls i jednocześnie próbował do niego dotrzeć
-Hej! Kageyama-san! Obudźże się! - powiedział a drugę wolną ręką wydzielił mu parę ciosów otwartą dłonią w twarz.
Chociaż Harukaze nie znał się na leczeniu, to dobrze wiedział, że stan przyjaciela jest ciężki. Nie odpowiadał, ale nadal czuć było jego słabiutkie reiatsu. Wszystko zależało od szczęścia, chociaż bez fachowej pomocy, Kageyama nie miał szans na przeżycie.
-Niech to szlag! - zaklął głośno Kazuto po czym ułożył delikatnie towarzysza na ziemi.
-Wyjdźcie! - krzyknął w kierunku ukrytych towarzyszy.
- Wiesz, że jeśli chcesz uciec, to musisz go zostawić? - zapytał retorycznie Hikaru.
-Nie denerwuj mnie taką gatką Hikaru. - powiedział stanowczo Kazuto. - Lepiej powiedz czy masz jakąś wiedzę o leczeniu.
- Mówiłem przecież, że jestem z 11. oddziału. Shinigami z tej dywizji i leczenie, to jak ogień i woda - wyjaśnił były więzień.
- Jeśli chcesz się bezpiecznie stąd wydostać, to powinieneś zapomnieć o przyjacielu - dodał po chwili.
-Hikaru...mówiłem żebyś mnie nie denerwował. - powiedział groźnie do towarzysza po czym spojrzał w kierunku walczących
-Pilnuj go a ja w tym czasie wesprę pozostałych, radzę byś nie zrobił nic głupiego - powiedział z grożnym wzrokiem - Inaczej skończysz tak jak on. - zagroził wskazując trupa blondyna.
Po tych słowach skierował się w kierunku walczących.ł
- Uwolniłeś mnie, więc jestem ci to winien - stwierdził Hikaru.
 
__________________
Jakub Juchniewicz
JUCHAAS jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172