Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2013, 12:27   #31
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Timtirimti/Tim

Anioł spojrzał na towarzysza ze swojego Zakonu. Uniósł zaskoczony brew i spojrzał w niebo.
„Ofielu? Naprawdę? Co przewidujesz?”- pomyślał diakon, wiedział, że jego towarzysz jest z wyższej pieczęci, ale mimo wszystko...
Westchnął jedynie nie dodając nic więcej.
-Jesteś głodny? Wiem gdzie jest miejsce gdzie jedzenie dostaniesz za free. –odpowiedział uśmiechając się do Ciebie intrygująco. Spojrzał na deszcz na anioła.
-Gdyby nie deszcz moglibyśmy tam sobie polecieć byłoby szybciej. W deszczu latanie jest efektowne, ale potem susz pióra. Zobaczymy kto wtedy jest cieniasem. –odparł Ci Uhephel i wyszedł na deszcz za Tobą.
Ulewa rozszalała się na dobre. Deszcz spływał strugami z nieba. Anioł spojrzał na młodo wyglądającego chłopaka i jego rower.
-Łap i łapiemy autobus. Stąd jest kawałek do świątyni.
Nie wiadomo czy po prostu mieli szczęście, czy to Twój towarzysz je miał autobus podjechał po chwili. Oboje wsiedli do autobusu, który pomknął przed siebie.
Co dziwne autobus był pusty, prawie nikogo nie było wewnątrz. Mogliście stać lub usiąść. Podróż zajęła wam kilka minut. W między czasie anioł zadawał Ci drobne pytania.
-Nie jesteś z Grecji. Co Cię tutaj ściągnęło? -zapytał zaciekawiony dalej nurtowała go sprawa tego, że Ty wyglądałeś tak bardzo młodo i nie tyypowo. Co nie zmieniało, że czuł, że taki jest Twój styl i mimo wszystko wyglądasz cool.
Powoli zbliżaliście się do świątyni.

Vincent/Anael

Anielica spojrzała na Ciebie i przymrużyła swoje oczy.
-Zaczekaj. -odparła tonem dość surowym, choć nawet łagodnym i zdjęła kask. Długi warkocz opadał na jej plecy a szare oczy przyglądały Ci się uważniej.
-Nie tak szybko aniele. Może i jesteś z wyższą pieczęcią, ale naprawdę mnie nie pamiętasz? -zapytała spokojnie stanęła przed Tobą w smugach deszczu, który moczył ją jak i Ciebie. Dla kogoś patrzącego z boku mogło to wyglądać jak romantyczne spotkanie zakochanych czy kochanków.
-Jestem Sihephiela, Erel z Zakonu Raguela, Diakon w służbie u Zeruela, na pierwszej pieczęci. -wyrecytowała z dumą to kim jest i przyglądała Ci się uważnie. Deszcz zmoczył już jej kurtkę pasma niesfornych włosów przylepiły się jej do twarzy, a przez niebo przetoczył się piorun. Ona jednak stała tam niewzruszenie i patrzyła cały czas na Ciebie jakby wyczekiwała jakiegoś gestu z Twojej strony. Przez chwilę na jej twarzy rysowała się nadzieja, że może jednak pamiętasz ją...
-Naprawdę nic nie pamiętasz Anaelu? -wyszeptała cichym głosem, po czym westchnęła cicho. Przymknęła na chwilę swoje oczy.
Po chwili znów wpatrywała się w Ciebie.
-Pojedź ze mną do świątyni. Tam wiele rzeczy się wyjaśni. -dodała i dłonią dotknęła jego ramienia, powaga wróciła na jej twarz, a krople wody spływały po jej włosach. W drugiej ręce trzymała kask.


Sophie/Sophiel

Anioł wpatrywał się w odjeżdżającą karetkę. Coś w wyrazie jego twarzy mówiło, że nad czymś się zastanawiał. Zamknął na chwilę oczy i poczuł dotyk czyjejś dłoni na ramieniu. Ty jednak nikogo nie widziałaś.
-"Pilnujcie jej..." -cichy szept dotarł do ucha anioła. Ten otworzył oczy i spojrzał prosto na Ciebie.
-Nieźle sobie poradziłaś młoda. Całkiem dobrze jak na nowo przebudzoną. -przyglądał Ci się uważniej. I po chwili uśmiechnął się.
-Mechakielitka, Hashmall... No widzę, że sporo mamy wspólnego.
Znów spojrzał w stronę, w którą odjechała dziewczyna, zmarszczył brwi jakby coś nie dawało mu spokoju. Piorun przeszył niebo znacząc je cienistą pręgą. Po chwili grom rozszedł się po całym mieście. A w akademiku panowała ciemność. Gdzie byli wszyscy? A może jednak lepiej, że nikt poza tą dziewczyną, którą uratowałaś nie widział tego anioła stojącego naprzeciwko Ciebie?
-Chciałabyś być moją akolitką? -zapytał tak nagle, wyczuwałaś, że on jest na czwartej pieczęci, a gdzieś w nim buzuje przyciszony gniew.
-Jeśli tak, mam dla Ciebie pierwsze zadanie, gdy tylko dołączysz do świątyni. -zamilkł na chwilę, wyglądał tak jakby wcale nie przejmował się strugami deszczu, które uderzały o jego skórę i spływały mu po torsie. -Miej oko na tą dziewczynę, którą dzisiaj uratowałaś... Coś mi mówi, że ona będzie ważna... Dlaczego dokładnie, nie jestem pewny.
Nie czekając swoje kroki skierował w stronę auta. Stanął przy drzwiach i zerknął na Ciebie.
-Studiujesz tutaj prawda? Jedziesz ze mną do świątyni... -głową wskazał motor- czy jednak mokniesz na swoim motorze?


Vanessa/Lofiel


Nie zwracałaś uwagi na nic, w Tobie pałał jedynie słuszny gniew na tych co krzywdzili niewinnych i tych najczystszych z ludzi. Deszcz zmoczył Ciebie już całą. A Ty właśnie wkroczyłaś w dzielnicę slamsów. Budynki na tle wieżowców i zadbanych dzielnic tutaj wyglądały okropnie, były zaniedbane i rozpadające się. Nic dziwnego, że w tej dzielnicy panowała właśnie tak duża przestępczość.
Gdy przechodziłaś między budynkami, a piorun rozświetlił Twoją drogę miałaś wrażenie jakby w cieniach kryło się coś... Były to pokraczne istoty przyglądające Ci się uważnie, przez ułamek sekundy widziałaś wykrzywione twarze, bielma oczu, kończyny wykrzywione pod dziwnym kontem. Zwątpienie w Tobie rosło, do momentu aż nie ujrzałaś baru. Wyglądał dziwnie, jakby oderwany od całej rzeczywistości, którą widziałaś w tej osamotnionej dzielnicy. Nie zauważyłaś, żeby ktoś stamtąd wychodził, jednak przez chwile miałaś poczucie jakby w tym miejscu panowało jeszcze większe zło i cierpienie, a ciemność dookoła Ciebie zgęstniała i stała się bardziej namacalna...
Weszłaś do baru i rozejrzałaś się po wnętrzu. Nie wiele osób było, barmana nigdzie nie było widać, jedynie z przodu siedział jakiś mężczyzna palący papierosa. Wyczuwałaś w nim, że nie jest człowiekiem, że jest skazanym. Jednak nic więcej nie byłaś w tej chwili uchwycić.
Podeszłaś więc do niego, z mlaszczącymi sandałami, a on uniósł powoli wzrok gdy się zbliżałaś, i czekał.

Garieala poczuła przebudzającą się anielicę. Zaczęła iść za nią w stronę, z której wyczuła moc jej przebudzenia. Zaszokowana szła jak po nitce za mocą przebudzonej. Gdy zagłębiała się coraz bardziej w dzielnicę slumsową dłoń położyła na broni. Tutaj, aniołowie nie do końca byli bezpieczni...

Paulo/Anxendernatos


Widziałeś uśmiech upadłego, który mimo jego złych czy dobry... nie na pewno złych chęci budził w Tobie dziwne odczucie, że on naprawdę coś ukrywa i jest niebezpieczny. Spojrzał na Ciebie i się zaśmiał.
-Boisz się Mnemosyne?- przyjrzał Ci się uważniej, każdy wiedział, że ta Skazana należała do elity wśród nich. I potrafiła naprawdę wiele. Co się dziwić, skoro jej córkami były muzy o przeróżnych charakterach, więc co powiedzieć o ich matce?
Upadły nie czekał na Twoją odpowiedź. Podniósł się z miejsca zostawiając Ci walizkę.
-To jest zaliczka, za dobrze wykonaną robotę dostaniesz od nas jeszcze trzy takie walizki. Lepiej zabierz się do roboty. -odparł i znieruchomiał na chwilę. Zaśmiał się.- Cóż, chyba masz więcej szczęścia niż przypuszczałem. Robota przychodzi do Ciebie. Zrób ją dobrze. Chcemy wiedzieć o nich wszystko. -dodał ostatnie zdanie niskim głosem, w którym namacalny był mrok.
Po czym jakby nigdy nic wyszedł i wtopił się w mrok.
Wciągnąłeś dym do płuc gdy drzwi po chwili otworzyły się ponownie a ty ujrzałeś przemoczoną kobietę, od której biła aura anielicy, dopiero co przebudzonej anielicy. Woda skapywała na podłogę Twojego baru. Widziałeś jak powoli zbliża się do Ciebie, a mokre sandały wydają głośne dźwięki. Stanęła przed Tobą, z jej włosów spływała woda upadając kroplami na blat, jej dłonie mieniły się zaś czerwonymi tatuażami. Patrzyła się na Ciebie jakby zbierała się na udzielenie odpowiedzi.

William/Kirian

Eris zerknęła na Ciebie.
-Wiesz, nie znam Twojego rozmiaru, ale jeśli chcesz, gdzieś miałam centymetr i mogę to sprawdzić. -odparła uśmiechając się do Ciebie jak gdyby nigdy nic. Widziałeś jak zniknęła za rogiem.
Jej mieszkanie było niesamowite i ogromne. Domyślałeś się, że za kolejnymi wnękami znajdowała się kuchnia, może nawet jadalnia, łazienka gabinet... Naprawdę niezłe sobie mieszkanko wypracowała.
Znudzony czekaniem ruszyłeś w stronę, z której dobiegał jej głos. Wszedłeś do wielkiej sypialni, gdzie na środku stało wielkie łoże, z fioletową narzutą. Przed łóżkiem stała leżanka, na której znajdowała się mokra suknia, którą miała dzisiaj na sobie Eris. Po boku znajdowała się toaletka, a z prawej mogłeś dojrzeć kolejne dwie pary drzwi do następnych pokoi. Krzątanie było słyszalne w pokoju tym bliżej po prawej.

Gdy wszedłeś do środka ujrzałeś duże pomieszczenie pełne rozmaitych ubrań, butów torebek. Mogło się od tego zakręcić w głowie. Eris stała w koronkowej bieliźnie nie krępując się ani odrobinkę, że jesteś aniołem.
-O jesteś. -odwróciła się w Twoją stronę w dłoni trzymała czarny prosty, ale szykowny garnitur. Otaksowała Cię wzrokiem. - To powiesz mi jaki masz rozmiar czy sama mam go ustalić?
Fioletowa koronkowa bielizna podkreślała jej biust, oraz figurę, a czarne włosy opadały na jej plecy, fioletowe oczy wpatrywały się w Ciebie czekając na odpowiedź.

Kaizer/Teriasil

Anioł uniósł brew ku górze i westchnął zirytowany, po czym zabrał dłoń.
-Posłuchaj, jesteśmy w jednej drużynie. Jestem tutaj po to aby zabrać Cię do świątyni. -odparł odsuwając się od ostrza i taksując go wzrokiem Zastanawiało go Twoje zachowanie, jednak przemilczał to i nie mówił nic więcej.
-Co do obalania "dona" jak to ująłeś daleko Ci do siódmej pieczęci. -odparł spokojnie.
-Skrzydła chowają się na Twoje życzenie. I dobrze myślisz, że nie biegamy z nimi po mieście. -zademonstrował mu to, sam chowając skrzydła.
-Chodźmy stąd. Zabieram Cię do świątyni. -odpowiedział i przepuścił Ciebie przodem, po czym ruszył za Tobą zamykając za sobą drzwi do łazienki.
-Na podjeździe stoi moje auto. -dodał i skierował się w stronę wyjścia.
Na zewnątrz stało piękne, srebrne audi. Chodź deszcz psuł nastrój, samochód i tak wyglądał pięknie. Harielita podszedł do drzwi i otworzył je i wsiadł do środka, odpalił silnik i czekał na Twój ruch.
-Wsiadasz czy masz zamiar tam moknąć? -zapytał patrząc na niego z dłonią na kierownicy auta. Szoferzy byli dobrzy na imprezę, jednak nic nie odda mu tych emocji gdy sam prowadził. To była jedna z jego ulubionych przyjemności.


Kei/Rashiela

Uzjelitka przez chwilę stała niepewna, jednak gdy ty zaczęłaś tańczyć ona nie była "twarda" tylko elastyczna. Prezentacja wypadła zatem naprawdę nieźle i cię usatysfakcjonowała. Policzki anielicy się zaczerwieniły. Nie powinna tańczyć w pracy, ale Noir Rose był naprawdę najlepszy.
-Tak, to miasto będzie w niebezpieczeństwie jeśli przybędzie was tutaj jeszcze więcej... -odparła, jednak posłała Ci uśmiech. Spojrzała na Maxa.
-Dziwię Ci się, że się bawisz, gdy Twój przyjaciel zginął... -odparła na niego zmieszana. -Tak, Uziel zmarł dwa miesiące temu..
Mina Maxa stała się niewyraźna. Spojrzał na Kei i skinął jej głową, jego oblicze stało się ponure i przysłonięte przez nieciekawe myśli.
Razeala spojrzała na Ciebie po czym ruszyła za Tobą.
-Mam szofera. Pojedziemy do świątyni, za dwadzieścia minut powinniśmy być na miejscu. Muzyka rozbrzmiewała w waszych uszach, obie z żalem opuszczałyście to miejsce. Jednak są rzeczy, dla których nawet Harielici potrafią oderwać się od tańca i przyjemności.
Szłyście po schodach ramię przy ramieniu, Razaela skinęła głową barmanowi i skierowała się w stronę wyjścia. W sumie całkiem nieźle się prezentowała po przełamaniu lodów.
Wyszłyście przed klub, a przed wami stała ładna, czarna limuzyna.
-Zapraszam do środka. -odpowiedziała Uzjelitka, szofer otworzył przed wami drzwi. Razaela wsiadła pierwsza i przesunęła się na bok robiąc ci miejsce.
-Do świątyni. -szofer zamknął za Tobą drzwi i po chwili odjechał z pod klubu.


Veronica/Uziel

Oszołomiony diler próbował się wyrwać, jednak z wyleczonym ciałem i zwiększoną siłą Twojego przebudzenia nie miał szans. Trzymałeś jego rękę wykręconą za plecami.
-Kurwa! Co jest?! -wrzasnął, jego krzyk zagłuszyły strzały i wybuchy na górze.
-Milcz! -złapałeś jego pistolet i przystawiłeś mu broń.
-"Nie zabijaj go, musi zostać osądzony przez policję." -usłyszałeś w głowie głos Veronici, czułeś jej adrenalinę.
-Powoli i bez żadnych sztuczek. -odpowiedział, i pchnął go w stronę schodów.

Na górze całe mieszkanie było zniszczone, współtowarzysze dilera siedzieli zakuci z postrzelonymi nogami. Towarzysze Veronici stali w wejściu.
-Ver! Nic Ci nie jest? No genialna dziewczyno masz go! - zawołał uradowany Peter. Gangster próbował się wyszarpać jednak nic to nie dało. Wyczuwałeś radość, która biła od Veronici. Przez to przebiło się coś jeszcze wyczułeś jednego ze swoich, anioła. Stał w rogu, w deszczu. Wyczuł jego pieczęć, pamiętał go. Zedrael. Zeruelita... Przypomniała Ci się Millena.
Zedrael podszedł do was spojrzał na Veronicę i zmarszczył brwi.
-Ładnie Veronico. -mężczyzna, spojrzał na dilera. -Fotyn, miałem nadzieję, że w końcu znajdziemy na Ciebie dowody. -odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem.
-Zabiorę Veronicę do jej domu, powinna odpocząć po tej akcji, a wy przypilnujcie aby oni znaleźli się tam gdzie ich miejsce. -powiedział archont. Policjanci zasalutowali mu, a on wyszedł wraz z Tobą.
Podeszliście do czarnego chevroleta.
-Zapraszam do środka Uzielu. Czas wrócić do świątyni.


 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."

Ostatnio edytowane przez Luphinera : 21-05-2013 o 21:49.
Luphinera jest offline  
Stary 18-05-2013, 13:37   #32
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Zaintrygowana wpatrywałam się w nowo poznanego mężczyznę. Deszcz moczył moje włosy i sprawiał, że miałam coraz większą ochotę na gorącą kąpiel i kieliszek czerwonego wina przed snem. Niezłe ciacho - przemknęło przez moją głowę - Ciekawe jak długo musiał trenować, aby osiągnąć taki wynik?
- Nieźle sobie poradziłaś młoda. Całkiem dobrze jak na nowo przebudzoną - przyglądał mi się uważniej. Po chwili uśmiechnął się.
- Mechakielitka, Hashmall...No widzę, że sporo mamy wspólnego.
- Dzięki i nie mów do mnie młoda - odparłam. - Mam imię - Sophiel. A ty jak się nazywasz? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Chciałabyś być moją akolitką? - zapytał nagle, a ja wyczułam, że jest na czwartej pieczęci i gdzieś w nim buzuje przyciszony gniew. - Jeśli tak mam dla Ciebie zadanie, gdy tylko dołączysz do świątyni. Miej oko na tę dziewczynę, którą dzisiaj uratowałaś...Coś mi mówi, że ona będzie ważna...Dlaczego dokładnie nie jestem pewny.
- Obiecałam, że oprowadzę ją jutro po kampusie i pomogę jej się zakwaterować w akademiku. A co do bycia twoją akolitką to, czy mógłbyś dać mi czas na zastanowienie się? Jestem już zmęczona, zmoknięta, zmarźnięta i głodna. Marzę tylko o gorącej kąpieli i pójściu do łóżka.
- Studiujesz tutaj, prawda? Jedziesz ze mną do świątyni... głową wskazał motor- czy jednak mokniesz na swoim motorze?
- Jeśli świątynia jest w stanie zagwarantować mi gorącą kąpiel i wygodne łóżko to mogę z tobą jechać. Bardziej interesuje mnie jednak gdzie jest dom naszego Zakonu.
- O tym dowiesz się w Świątyni. - Jego zniecierpliwienie było coraz bardziej widoczne.
Włączyłam silnik i zaparkowałam motor przed biblioteką. Jutro rano przestawię go na parking uczelniany. Zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę czarnej BM'ki przystojniaka. Wsiadłam do samochodu. on, niczym gentelman otworzył przede mną drzwi i poczekał, aż się usadowię zanim je zamknął za mną, po czym sam wsiadł i ruszyliśmy. Przejeżdżaliśmy przez miasto, jak by było wymarłe. Noc, deszcz i światła błyskawic dodawały nieco mrocznego klimatu. W jego obecności czułam się onieśmielona. To było jego miasto, jego samochód i jego cel - dowieść mnie bezpiecznie do Świątyni.
 

Ostatnio edytowane przez Kitsu : 18-05-2013 o 20:18. Powód: korekta
Kitsu jest offline  
Stary 18-05-2013, 16:50   #33
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Uziel warknął, naprawdę chciał zabić tego grzesznika jednak, słowa Veronici powstrzymały go od tego czynu. Uziel Chciał choć przez chwilę wyładować frustracje, strasznie nieprzyjemne było to kobiece ciało, przez dwa lata był w męskim ciele, teraz kiedy powrócił musiał zmienić wszystko i grać jakby nic się nie stało. Odgrywać kobietę, było znacznie trudniej niż uwieść. Kiedy wszedł na górę trzymając na muszce dilera uśmiechnął się tylko do Mężczyzny.
„Veronico co to za typ. Twój partner ?.”
- No wiesz Mi by się miało coś stać przecież znasz mnie nie od dziś. A teraz zakuj go i przepuść mnie miałem... Znaczy Miałam zły dzień...

Popatrzył na Zerulitę
-... I ten dzień się jeszcze nie skończył.- Dopowiedział i podszedł do mężczyzny z przyklejonym sztucznym uśmiechem.
- Hej no wiesz zawsze można na mnie polegać prawda?- Odciągnął mężczyznę na bok.
- I co powiesz ? Dobra robota prawda ? Teraz pewnie czeka mnie papierkowa robota co ?. A właśnie od kiedy to bawisz się w ludzkie zabawy. Czyżbyś niebył zamocno przywiązany do spraw świątyni ?. Coś taki sztywny, widzę że wózek masz fajny, zróbmy tak rundka po klubach i wracamy do światyni zgoda ?...
 
Aves jest offline  
Stary 19-05-2013, 22:08   #34
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Początkowo taka ilość ubrań i innych, wcale nie potrzebnych koniecznie do życia przedmiotów, oszołomiła go. Na szczęście nie na długo. Już po chwili stał opanowany jak przedwieczny, granitowy obelisk. Dalej czuł podniecenie spowodowane raczej niecodziennym wyglądem boginki. Skarcił się w myślach. Jeszcze takiej na ludzkie oczy nie widział, może sobie poużywać. Eh, te obowiązki...
-Obojętnie, naprawdę - zapewnił niezmienionym głosem. - Na mnie każdy rozmiar pasuje. Jak masz, to coś między sto siedemdziesiąt pięć, a sto osiemdziesiąt. Choć jeśli chcesz... Ja się nigdzie nie wyrywam, a taki krawiec nie trafia się często....
Cały czas się uśmiechał szeroko, a gdy wspominał o krawcu, delikatnie puścił oko. Cóż, chciałby zatrzymać ten widok na dłużej, ale czuł, że i tak za długo zabalował. Jakaś nić coraz mocniej chciała go wyciągnąć z tego mieszkania. Służba nie drużba, iść w końcu będzie trzeba.
Co do garnituru - mówił prawdę. Na niego absolutnie każdy rozmiar pasował. Wystarczyło poprawić trochę tu, trochę tam... Dzięki umiejętnościom nabytym w Chórze nie miał problemów z doborem szat. Nigdy. Teraz też mieć nie będzie. W sumie mógłby wskoczyć nawet w bieliznę Eris i czułby się równie komfortowo. No, oczywiście po paru zmianach...
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 20-05-2013, 18:21   #35
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[POST NAPISANY RAZEM Z Paulo/Anxendernatos ]

Do pomieszczenia weszła zgrabna kobieta, co przykuło uwagę siedzącego w głębi mężczyzny. Z całą pewnością nie wyglądała na osobę która za wszelką cenę musiała dostać się do tego miejsca żeby się napić - czegoś oczekiwała, lub musiała mieć jakąś pilną sprawę jednak najwidoczniej nie trafiła w odpowiednim momencie, lub wręcz w doskonałym jednak wszystko zależało od strony z której to się obserwowało.

Dziewczyna podchodzi powoli do baru. Im jest jest bliżej, i im bardziej rozpoznaje naturę siedzącego przy stoliku mężczyzny, tym bardziej jej ciało pod lekką sukienką zaczyna momentalnie sztywnieć i napinać, jakby przygotowała się do ataku czy ucieczki. Zatrzymuje się kilka kroków od stolika i wbija w siedzącego spojrzenie niebieskich oczu, jakby czekała na reakcję.

Mężczyzna obserwował Ją cały czas, a kiedy ta zbliżyła się na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny uśmiech. Wówczas wskazał kobiecie ręką miejsce obok niego.

- Jesteś w barze... Usiądź sobie, w końcu to wolny lokal. - "Posłanik miał racje, dziś miał niezwykłe szczęście..." - pomyślał.

Przez twarz dziewczyny przewijają się różne emocje, jakby przymierzała różne maski, jedną po drugiej: czujność, zdumienie, ulga, rozczarowanie...pogarda...?

W końcu decyduje się na uśmiech: całe napięcie znika, wydaje się, że jej uśmiech rozświetla bar. Siada skromnie na brzeżku krzesła.

- Witaj. Dziękuję za zaproszenie...skoro to bar, to czy jest może szansa, że znajdzie się trochę ciepłej herbaty dla potrzebującej duszy...?
- Oczywiście, herbata, kawa - Co tylko sobie zażyczysz. Pozwoli Pani mi na szczerość, ale to chyba nie najlepszy pomysł iść do baru w taką pogodę tylko po to, by napić się herbaty, prawda ? - Jego wzrok nie schodził z kobiety, jak gdyby spoglądał w jej duszę. Odwzajemniła spojrzenie znad parującej filiżanki.
- Właściwie..właściwe to kogoś szukam - przygryzła wargę - podejrzewam, że skoro to jedyne takie przytulne miejsce w okolicy, to ten po..ta osoba mogła tu bywać. Skierowała mnie tu chyba czyjaś opieka.
- Opieka ? Cóż w tej dzielnicy jest to tak rzadko wypowiadane słowo, że niemal zapomniałem o jego znaczeniu. Jest tutaj wiele osób potrzebujących opieki, chcesz podjąć się tutaj pracy, czy masz jakąś konkretną jednostkę na myśli ? - Napił się kawy. - Chyba że jest to sprawa prywatna, wówczas wybacz... Moją ciekawość.
- Miłosierdzie Pana i jego dobroć czuwa nad każdym, kto tylko otworzy na nią serce; to jedyna prawda, choć może się wydawać, że została dawno zapomniana...- dziewczyna zamyśliła się, popijając z roztargnieniem herbatę - Tak, zdecydowanie szukam “konkretnej jednostki”, jak to ująłeś, która mhm...potrzebuje..mhm...naprostowania jej ścieżek..? - nagle jej oczy rozszerzają się, jakby przypomniała sobie coś istotnego.
- Wybacz moje zachowanie...Nie godzi wchodzić do czyjegoś domu bez podania swego imienia, prawda? Jestem Lofiel Elohim, z Zakonu Aratrona, akolitka Templariusza Leseela. - pochyla lekko głowę i wyciąga dłoń w stronę siedzącego.

Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony szczerością kobiety, niemal natychmiast podniósł się na nogi, po czym chwycił kobietę za dłoń po czym Ją ucałował.
- Pani, Jestem Paulo de Romedrowernd. Cóż... Skoro jesteśmy już po formalnościach, możesz Mi powiedzieć o kogo konkretnie chodzi ? Być może będę w stanie Ci pomóc, ten bar odwiedza wiele osób więc z czasem zapamiętuje się to kolejne nazwiska oraz twarze.

Dziewczyna jest wyraźnie zdziwiona i chyba lekko zdezorientowana tak szarmanckim zachowaniem; widać że jest to dla niej nowa sytuacja, do której nie jest przyzwyczajona. Chwilę milczy, by w końcu z pewnym oporem powiedzieć:

- Właściwie nie wiem, jak wygląda ta osoba...To Śmiertelny, mężczyzna, musi tu często zaglądać - wiem, że nie stroni od kieliszka. Ma żonę i syna, chłopca w wieku około 12 lat, imieniem Nikolai. Chłopiec ma blond włosy i niebieskie oczy. Tyle wiem...niestety. Być może to za mało, ale chyba jesteś teraz moją jedyną nadzieją....A czas jest niezwykle ważny - dodaje z naciskiem.
- Ahh... Zły Ojciec, znęcanie się nad rodziną, jednak wybacz proszę pytanie, rozumiem że sprawa jest niezwykle istotna - jednak, skąd pewność że to nie Matka, jest tą złą osobą ? Zauważyłem coś niezwykłego, że to właśnie mężczyzn posądza się o te złe czyny... Poza tym, cóż sam opis dziecka nic nie nie mówi. Nie znasz chociażby nazwiska ? - Paulo szukał w myślach rodziców którzy nazwali dziecko Nikolai.

Na tą sugestię jej wzrok i głos momentalnie twardnieje. Mruży lekko oczy. - Wybacz, ale tak, jak ja nie podważam Twoich sądów, tak Ty nie powinieś podważać słów innych. - dopija herbatę i wstaje od stolika - Dziękuję za poczęstunek; skoro nie możesz mi pomóc, muszę się chyba pożegnać. - Kiwa głową - Niech Ci się szczęści, mimo wszystko.
- Hahaha - mężczyzna z trudem powstrzymał śmiech. - Uspokój się, szlachetna Pani. Jednak czy to jest sposób w jaki postępuje twój zakon ? Nie podważyłem twoich osądów a jedynie przedstawiłem moje zdanie. Jesteś teraz w Slamsach, idź, spójrz przez okna do tych biedniejszych domostw zobacz co się tam dzieje. Tutaj dzieciaki żeby przetrwać muszą okradać, żebrać. Nie sądzisz że to dość lekceważące zajmować się tylko jednym dzieckiem ? Jednak pomogę Ci, wiesz dlaczego ? Ponieważ sama tak będziesz maszerować w tę i z powrotem i nic dobrego z tego nie wyniknie. Gdzie jest ten dzieciak ? Masz jakieś zdjęcie ? Czy można go gdzieś zobaczyć ? - Widać było że Paula nie ruszają już takie kwestie, był przyzwyczajony do przemocy w rodzinie, widział już wiele takich przypadków i większość z nich po prostu lekceważył.

Widać, że anielica walczy ze sobą - czy zachować dumne milczenie i wyjść, czy zostać i mieć w ten sposób szansę na dowiedzenie się czegoś więcej. W końcu siada z powrotem na krześle. Wydaje się, że słychać od niej ciche, zrezygnowane prychnięcie. Zastanawia się chwilę i szkicuje portret dziecka na serwetce; jest całkiem udany, można na takiej podstawie odnaleźć tą osobę. Przesuwa serwetkę przez całą długość stołu, i popatruje na Paula nieżyczliwie.

- Ehh... Cóż... - Spogląda na obrazek z każdej perspektywy, obraca go, rozmyśla nad nim i po chwili odpowiada:
- Nie masz kontaktu z tym dzieckiem... ? Wiesz, jeśli mielibyśmy nazwisko, mielibyśmy już praktycznie jakiś ślad. Ja nie jestem śledczym mam tutaj inne interesy, jednak nawet Oni dysponują lepszymi danymi. - Uśmiechnął się pokazując białe ząbki. - Znasz może imię jego żony ? Lub cokolwiek...

Po tych słowa dziewczyna wygląda na lekko speszoną, jakby zaczęła się zastanawiać nad sensownością swoich własnych kroków. Po chwili krępującego milczenia wstaje od stołu.
- Muszę skorzystać z telefonu...Masz może jakiś na zapleczu...?
- Na zapleczu jest, jednak możesz skorzystać z mojego prywatnego... - Mężczyzna położył telefon na blacie
- Chyba że chcesz odbyć prywatną rozmowę to zapraszam na zaplecze. Znajduje się zaraz za tymi drzwiami - Wskazał jej dłonią dębowe drzwi
- Nie ma takiej potrzeby, dziękuję...- wybiera numer i przedstawia się jako Vanessa de Marco. Chwilę rozmawia z kimś z sierocińca, dopytując się o rannego chłopca. W końcu zapisuje jego nazwisko na kartce i podsuwa ją mężczyźnie jak poprzednią.

- Vanessa de Marco... Bardzo ładnie brzmi, bardzo szlachetnie... - Wydawał się bardziej zainteresowany jej nazwiskiem aniżeli chłopca, jednak po chwili spojrzał na kartkę. - Oh... Cóż, wydaje mi się znajome. Niestety nie mogę powiedzieć za wiele na temat tej rodziny, jednak czy wyglądali na rodzinę patologiczną ? Cóż, tutaj niemal każda na taką wygląda, a te normalne można policzyć na palcach jednej ręki, a i większość pracuje w tym budynku. Jednak wiesz o tym, że przetrzymywanie dzieci jest niezgodne z prawem, tak długo jak ma prawnych opiekunów oraz nie ma żadnego nakazu sądu ?
- Są prawa ludzkie i prawa Boskie - w jej błękitnych oczach rozpala się iskra - i to nie czas ani miejsce na dyskusje o nich. Podasz mi adres? Obawiam się, że teraz naprawdę wypada mi się spieszyć...Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Naturalnie... Jednak liczę że po informujesz mnie o całej sytuacji, dobrze ? I dodatkowo, cóż... będę miał dla Ciebie drobną robótkę... Jak już zapewne się domyśliłaś, aktualnie znajdujesz się w mojej dzielnicy a to że komuś pomagam nie jest kwestią mojego dobrego serca, ale pewnego rodzaju zależności oraz ewentualnych długów... - Z jego twarzy nie schodził uśmiech, cały czas mówił bardzo spokojnie - Panno Vanesso...

Skrzywiła się wyraźnie, a przez jej śliczną twarz przebiegło coś niedobrego.
- Nie dziwi mnie, że świat dożywa swoich ostatnich dni, skoro tak bardzo brak w nim miłości i dobroci dla drugiej istoty...Czego jednak miałam spodziewać się po Skazanym, prawda? - jej głos łagodnieje - Wybacz moje szorstkie słowa; mój dzień naprawdę był długi, a jeszcze się nie skończył. Twoja pomoc była nieoceniona. A herbata przepyszna - uśmiecha się lekko - Skrzydlaci nie są niewdzięcznikami. Będzie Ci wynagrodzone tak, jak zechcesz. Przynajmniej dopóki pozostanie to między nami - kładzie wyraźny nacisk na ostatnie zdanie.

Wstaje i kłania się lekko.

- Niech Pan spojrzy na Ciebie łaskawiej, udręczona duszo. Żegnaj!
Paul nie wiedział do końca jak zintepretować ostanie słowa Anioła, jednak z całą pewnością poczuł się dziwnie.
- Nie będę Cię już zatrzymywał Panienko, jednak liczę że w przeciągu trzech dni - zjawisz się tutaj po swoje króciutkie zlecenie... Ah... - Wtedy mężczyzna podszedł pod teczkę, która cały czas leżała na blacie, po czym rzucił kobiecie 1000 Euro.
- Kup dzieciakom słodycze, dzisiejszy dzień będzie słodki, przynajmniej dla nich... - Po tych słowach sięgnął papierosa...

***

Po głowie krążyły jej sprzeczne uczucia. Przez chwilę rozważała, czy by nie wrócić i nie rozwiązać inaczej sprawy z bezczelnym Skazanym, ale upomniała się w myślach; na to znajdzie się czas, na razie czeka ją ważniejsze zadanie. Poza tym lepiej nie ściągać na siebie większej uwagi, szczególnie teraz, świeżo po przebudzeniu...

Herbata faktycznie ją rozgrzała, ale przypomniała również o słabościach śmiertelnego ciała; gdy znów wyszła pod lejące się z nieba strugi wody, jej ciałem wstrząsnął dreszcz zimna.

Muszę szybko się uporać z tym wszystkim. Jest późno, Maria będzie się niepokoić...albo złapię katar...dzieci zostaną bez opieki...

Kiedy upewniła się, że nie widać jej z okien baru, puściła się biegiem.

Gonitwa pod wskazany adres rozgrzała ją trochę; bardziej jednak rozbudziła ją myśl, co teraz ją czeka. Gniew znów uderzył w niej płomieniem, popychając do działania.

Otworzyła brudne, odrapane drzwi do obskurnej klatki. Zanim weszła na górę, pod podany adres, odwróciła się do przejścia.

Muszę się upewnić, że nikt mi nie przeszkodzi...a nuż ten Skazany poszedł za mną...

Przymyka oczy i skupia się. Jej płomienne tatuaże momentalnie rozprostowują się na jej skórze, przykrywając skomplikowanym wzorem całe jej ciało. Wyciąga przed siebie prawą rękę; wzory z jej ciała powoli zaczynają migrować do rozłożonych palców, aż cała dłoń nabiera intensywnej barwy czerwieni. Opuszki jej palców rozgrzewają się do czerwoności, a gdy dotyka rozpostartą dłonią drzwi, płomienie skaczą z jej ręki na drewno, wypalając w nim skomplikowany, świetlisty wzór, który po chwili niknie w ciemności.



[Znak zamknięcie przejścia, trudność 5. Istoty: Anioły, Skazani]

Uśmiecha się lekko, i rozciągając ramiona, wchodzi powoli na piętro.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 20-05-2013, 23:47   #36
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Po Harielitce nie widać było zachwytu. Bez nadmiernego entuzjazmu zajęła miejsce na skórzanej kanapie, a jej przewodniczka mogła dostrzec jak palce anielicy podświadomie sprawdzają opuszkami jakość szycia.

- Czy wiadomo dlaczego nas wezwano? -
widać było, że zamknięta w ograniczonej przestrzeni przebudzona zamierza zużyć czas na parę pytań.
Uzjelitka spojrzała na szofera.

- Zabierz nas do świątyni. -
po czym spojrzała na swoją towarzyszkę i posłała jej uśmiech. -Jako nowo przebudzeni, zawsze przybywamy do Światyni... Chociaż was kazano odszukać. Nie wiem dokładnie dlaczego. -odpowiedziała, w sumie szła za rozkazami, a oderwana od swoich małych sekretów wydawała się być rozkojarzona.

- Szkoda. Jednak w dzisiejszych czasach doinformowanie do rzadki zasób. -
Kei zdawała się wpatrzona w widoki za szybą. - Opowiedz mi proszę o Harielitach. Prominęci. Osobliwości. Opinie.

Razaela spojrzała na nią i uśmiechnęła się.

- Wasz Zakon nie jest najliczniejszy w świątyni. Poza Tobą, jest was jeszcze szóstka. Jeden z was zasiada w Konklawe jako Kardynał, jest nim Rebalel. Posiadacie oczywiście egzekutorkę, Azayelę. W Zakonie znajduje się strażniczka, zelota i akolita. Niestety jeden grzesznik również, jest z waszego zakonu... Czy chciałabyś może dowiedzieć się o kimś czegoś więcej? Opinie są różne... Nie lubię plotkować o takich rzeczach jak niuanse między zakonami. Najlepiej wyrobić jest zawsze własną opinię. - powiedziała ciepło patrząc na nią.

- Ale możesz mi nieco pomóc. -
wyciągnięta na oparciu kanapy ręką bawiła się od niechcenia puklem białych włosów swej przewodniczki - Kogo na starcie unikać i komu się nie podkładać?

Anielica zamyśliła się na chwilę.

- Ale chodzi Ci o Twój własny Zakon? -zapytała się aby się upewnić. - Jeśli o nich ci chodzi uważałabym na strażniczkę... Ayaelę, ma aspiracje aby zostać pretorianką więc może szukać możliwości awansu... Reszta wydaję się być w porządku.
Czyżby? Aż cisnęło się pytanie czy grzesznik też był w porządku. Jednak nie należało oczekiwać od Urielitki prawdziwej szczerości.

- A w szerszym obrazku? Przed kim drżą niskie pieczęcie?

-Oczywiście musisz szanować Egzarchę, nie odzywaj się nie pytana, słuchaj uważnie jego słów i nie przerywaj gdy mówi. -Uzjelitka zamyśliła się na chwilę - Trzeba uważać na Reguelitów, wszystkich, nie znam jakiegoś wyjątku gdzie nie szukają w Tobie winy i grzechu. Jeśli chodzi o Aratronitów są wporządku, o ile zawsze umiesz przekonać ich o tym, że starałaś się aby było jak najmniej ofiar w akcji. Tyczy się to głównie Spowiedzniczki Yilaeli. Oczywiście trzeba też szanować egzekutorów... Nie jestem tutaj długo, ledwo miesiąc, ale wszystko co wiedziałam Ci przekazałam.

Taak. Uczynna i dzieląca się Urielitka. Do tego uprzejmie informująca wyższą Pieczęć jak to należy szanować Egzarchę. Jednak na swój sposób to zadawanie pytań i otrzymywanie sztampowych odpowiedzi było zabawne.


- Żadnych szarych eminencji? Dominujących sojuszy? Widocznych tarć?

-W Konklawe przewagę mają Reguelici i zeruelici, jest jeden Mechakiel, Aratrninitka, egzarcha Uzjelita oraz wasz Kardynał. Sojusze.... - zamyśliła się na chwilę. - Puki co nie było większych utarczek panuje spokój i nie było jak na razie większych sporów oraz widocznych sojuszy. Harielici i Reguelici się unikają, zwłaszcza po ostatnim obniżeniu pieczęci Harielity i jego staniem się grzesznikiem.

- Zakony wolą siedzieć w Świątyni czy każdy ma na narady własny shot-bar?


-Każdy Zakon ma własny dom, w którym może mieszkać, przebywać, odpoczywać oraz rozmawiać na temat spraw głównych dla zakonu. Jednak co tydzień obowiązkowo wszyscy zbierają się w Świątyni. Są tam też ci, którzy w danym czasie pełnią tam służbę.


Banały.

Na szczęście podróż dobiegała końca. Prawdopodobnie. Kei nie mogła nie unieść brwi gdy w oknach limuzyny ukazała się stara hala sklepowa. Z deskami w oknach. Sypiąca się z cichą obietnicą katastrofy budowlanej po przekroczeniu pełnej rdzy chwiejącej się bramy. Miejsce w którym niekoniecznie Harielitka chciała by być widziana przez społeczeństwo. Inną intrygującą sprawą było jakaż to Boska Interwencja sprawiała, że nikt nie zadał pytania co limuzyna robi pod taką rupieciarnią.
 
carn jest offline  
Stary 21-05-2013, 00:22   #37
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
Stanąłem i spojrzałem na nią. Zapytała czy ją pamiętam, ale nic.. totalna pustka w umyśle.
- Wybacz, ale nie… dopiero co sam się obudziłem i jeszcze wiele rzeczy jest dla mnie wielką tajemnicą.
W tej chwili uśmiechnąłem się lekko, żeby trochę rozluźnić tą napiętą sytuację.
- Anael… Zelot z zakonu Uziela. Ale wydaje mi się, że to już wiesz…
Jednak w moim głosie nie było takiej dumy… coś mi mówiło, że Anael miał dość ciężkie przeżycia z innymi aniołami i dla niego anioły były gorsze. Poza tym nie przepadał za tym zakonem. A co za tym idzie uczucia Anaela oddziaływały na moje. Coś było nie tak… Po chwili dodałem, choć nie wiem który z nas to wypowiadał.
- Chcesz czegoś, czy mogę iść nakarmić kota? I jak widać nie pamiętam, wybacz.
Powiedziałem spokojnie... po chwili jednak podrapałem się po głowie. W sumie wycieczka do świątyni może być niezłym pomysłem.
- No w porządku… jedźmy do świątyni. Prowadź.
Po czym po prostu wsiadłem do swojego samochodu… i otworzyłem okno.
- Chyba, że wolisz jechać ze mną jako pasażer.
Czekałem na jej reakcję.
 
VinQ jest offline  
Stary 21-05-2013, 17:49   #38
 
Aleazis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aleazis nie jest za bardzo znanyAleazis nie jest za bardzo znany
-Chcesz się ścigać? - Uśmiechnąłem się wyzywająco, wychodząc z budynku, i stając na deszczu. - daj mi adres świątyni, a będę tam szybciej niż Ty.
Odpiąłem rower od latarni, i jeszcze nie zdążyłem schować łańcucha, i podjechał autobus. Usłyszałem słowa chłopaka, i... Znowu nieświadomie znalazłem się w jakimś miejscu. Tym razem w autobusie z rowerem. Oparłem go o siedzenia, i usiadłem prostując nogi , na końcu. Uhephel usiadł obok. "Co Cię tu ściągnęło?" powtórzyłem w myślach pytanie. Sam bym chciał to wiedzieć. Założyłem słuchawki, włączyłem mp3, dając mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru odpowiadać na pytania. Nie teraz. Ze słuchawek, ironicznie, poleciały dźwięki Dezertera. Oparłem się wygodnie o oparcie siedzenia. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w dźwięki muzyki.

Dezerter - Jezus - YouTube

Kiedy utwór się skończył, zanim zaczął się następny, Anioł-Przewodnik usłyszał ciche
-Nie wiem, co Cię to obchodzi, ale jestem z Polski.
 
Aleazis jest offline  
Stary 21-05-2013, 19:02   #39
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
"Jesteśmy w jednej drużynie"
On chyba naprawdę nie wiedział jak jest ten świat skonstruowany. Teraz ten związek frazeologiczny brzmiał lepiej. Poszedł za aniołem udając, że go ignoruje. Schował skrzydła i przybrał wcześniej wyuczoną pozę. Przy samochodzie rzekł tylko
- Moje śmiertelne imię to Jose Weis
Gdy Kaizer wszedł do samochodu, zapytał.
- Co właściwie robi nasza ferajna? Chyba nie utrzymujemy się ze sprzedaży "anielskiego pyłu"?
Sarieal uniósł lekko brew i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Zastanawiam się, dlaczego pan stwierdził, abyś się przebudził... Naprawdę to zastanawiające. I nie handlujemy "anielskim pyłem". Świątynia zajmuje się bezpieczeństwem i powstrzymywaniem Upadłych przed sprowadzeniem na ziemie Wroga. -nie patrzył na towarzysza tylko jechał uliczkami miasta.
-[b] Masz może jakieś mądrzejsze pytania?[/i]
- Najwyraźniej był potrzebny ktoś, kto zna się na tym interesie - spojrzał przez okno na drogę - Jak działamy? I przede wszystkim, jak działa nasz przeciwnik. Poznaj swojego wroga, jak mawiam Shun Tzu. Z tego co widzę, chyba nie najlepiej nam idzie
Harielita cieszył się, że jego zadaniem jest dostarczenie anioła do świątyni... Nie odrywał wzroku od drogi.
-W hierarchi. Przeciwnik działa wywołując chaos, zabierając dusze ludziom. Jeśli chcesz wykładu dostaniesz go na dzień dobry w świątyni. To miasto miało mało Upadłych. Dziwne, że kolejne anioły się przebudziły. Najwidoczniej ma się coś wydarzyć.
- Chaos zawsze zwycięża nad porządkiem. Przynajmniej w takim konflikcie. Może być ciekawie w świątyni
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 22-05-2013 o 12:39.
Slan jest offline  
Stary 22-05-2013, 21:12   #40
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Sophie/Sophiel

Dearoth uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś aniołem, a coś mi się wydaje, że tej dziewczynie będzie ktoś taki potrzebny. –odpowiedział jej na temat oprowadzania po kampusie. Przyglądał się jej uważnie i uśmiechnął się pod nosem.
-"Młoda da wycisk Harielicie. Miło będzie popatrzeć"-zaśmiał się pod nosem i odpalił silnik w swoim aucie. Ten po uruchomieniu zamruczał cichutko. Niebo przeszył piorun. Anioł wyjechał z placu i skierował się na północ. Jechał powoli i ostrożnie.
-Zawsze potrafiłaś tak kopać tyłki? -zapytał patrząc na drogę. Nie miał ochoty spowodować wypadku. Jechał spokojnie i ostrożnie. Ona była jedną z nowo przebudzonych. Mechakielitka, silna i odważna. Idealna przyszła akolitka.
-Powiedz mi jeszcze czym się interesowałaś. -pochylił się, jego włosy lekko przykleiły się mu do twarzy. Włączył muzykę a w radiu rozbrzmiała One Republic "All The Right moves".
Jechaliście płynnie ulicami, a burza sprawiała, że miasto wyglądało jeszcze bardziej mrocznie niż zazwyczaj.
-Powoli zbliżamy się do świątyni. Nie zraź się widokiem z zewnątrz... Najważniejsze jest wnętrze świątyni i jej ochrona. -uprzedził i skręciliście koło klubu Radius. Kilka minut i przed Twoimi oczami ujrzałaś zbliżającą się, zniszczoną halę sklepową.

Kei/Rashiela

Uzjelitka uśmiechnęła się do niej. Szofer skręcił w stary podziemny parking. Brama się otworzyła i zjechali w dół.
-Widzę, że nie tego się spodziewałaś. –zagaiła siedząc obok niej i uśmiechała się tajemniczo. – Nie wygląd zewnętrzny jest ważny, ale to co jest w środku. Sama się przekonasz.
Limuzyna zjechała w dół i zatrzymała się przy dwóch innych limuzynach. Gdy wysiadłaś mogłaś słyszeć zbliżające się kolejne auta. Odwróciłaś się i ujrzałaś wjeżdżające czarne bmw. Zaparkowało kawałek dalej. Razeala zerknęła w tamtą stronę i uśmiechnęła się do Ciebie.
-Jeden z przystojniaków w świątyni… Templariusz Dearoth… -wyszeptała rozmarzona. Zgasły światła w aucie i drzwi się otworzyły, a z nich wysiadł przystojny mężczyzna o pięknie wyrzeźbionym ciele. Z drugiej strony wysiadła młoda kobieta, blondynka. Może ją kojarzyłaś z zajęć. A może nie…

-Zapraszam na górę, do świątyni. –powiedziała Razeala i wskazała Ci dłonią windę.
-Raz zaczekaj, my też idziemy! –usłyszałyście jego przyjemny i silny głos.
-Pośpieszmy się Sophie, nim winda nam ucieknie. Ścigamy się? –puścił Ci oczko i nie czekając na nic skierował się biegiem w stronę windy. Razeala uśmiechnęła się do Ciebie znacząco. Oboje w równym tempie dobiegli do windy. Dearoth uśmiechnął się do nieznajomej Ci blondynki.
-Nieźle. –odparł i spojrzał na obecnych. Wcisnął guzik windy.
-Witamy w Świątyni drogie panie. –dodał i przyglądał się Tobie.

Vincent/Anael

Sihephiela przyglądała Ci się uważnie i marszczyła brwi słysząc każde kolejne słowo… Zamyśliła się na chwilę. Była już cała przemoczona i jak na dzisiaj miała dość deszczu. Jej myśli również nie należały do przyjemnych. Otworzyła drzwi i usiadła obok niego.
-Jak na jeden dzień, mam już dość deszczu… -odpowiedziała i przyglądała się autu. –Naprawdę ładne cacko… -Zerknęła na swój motor. Odbierze go później.
Przez chwilę w aucie panowała niezręczna cisza.
-Będę Cię pilotować gdzie masz skręcić… -odpowiedziała, a Ty ruszyłeś ponownie w stronę parku. Gdy wyjeżdżałeś widziałeś jadącą na sygnale karetkę… Gdy ją minąłeś poczułeś coś dziwnego przez ułamek sekundy. A potem to dziwne wołanie zniknęło. Stałeś na rozstaju dróg.
-Skręć w prawo. –powiedziała spokojnym głosem. Postąpiłeś zgodnie z jej wskazówkami. Podróż nie zajęła wam więcej niż dwadzieścia minut.
Przed Twoimi oczami pojawiała się stara, zamknięta hala sklepowa.
-Nie przejmuj się, jedź dalej. Tam jest parking, widzisz? –zapytała i uśmiechnęła się dość niepewnie. Po chwili znów spoważniała. Zjechałeś na dół parkingu, wskazała Ci miejsce do zaparkowania. I skierowaliście się do windy. Reguelitka wcisnęła parter i stała wpatrzona w bok… Nie mówiła nic, a atmosfera była dziwnie niezręczna.
Drzwi windy otworzyły się a wy ujrzeliście przed sobą czwórkę osób. Mężczyznę i trzy kobiety. A widok na górze… Zapierał dech w pierwsi.

Timtirimti/Tim

Twój brat z zakonu nie mówił nic. Pozwolił ci siedzieć w ciszy. Jeśli byś spojrzał za okno widziałbyś mijane miejsca, zabytkowe czy oblegane przez turystów… Minęliście radę miasta, ratusz, skręciliście w stronę parku… Autobus mknął powoli ulicą, a autobus był dziwnie pusty.
Miałeś uczucie jakby ktoś Cię obserwował. Z przodu siedziała ładna młoda dziewczyna. Jej długie, falowane blond włosy ładnie okalały jej twarz, zaś błękitne oczy z zaciekawieniem wpatrywały się w Ciebie. Uśmiechnęła się nieznacznie i odwróciła wzrok w stronę okna.
Autobus przejechał właśnie obok pensjonatu, w którym zarezerwowałeś sobie pokój.
Uhephel oderwał wzrok od okna i uśmiechnął się do Ciebie.
-Ciekawość, a to skąd jesteś mi nie przeszkadza. Zaraz wysiadamy. –odpowiedział. Minęliście wielki stadion i zbliżaliście się do przystanku.
-Chodź, czekają już na nas. –powiedział i skierował się do drzwi. Dziewczyny już nie było.
Twój przewodnik skierował się w górę ulicy, deszcz padał i moczył wasze ubrania. Ofielita skręcił w lewo, a przed Twoimi oczami ukazała się stara zamknięta hala. Mężczyzna bez problemu przeszedł przez bramkę i gestem wskazał abyś szedł za nim. Spojrzał na rower… Wzruszył ramionami.
Przeszliście obok krótszego boku hali i dotarliście do niepozornych drzwi od strony parkingu. Te na dotyk anioła otworzyły się.
-Zapraszam, wnętrze Cię zaskoczy… -powiedział anioł i gdy wszedłeś do środka on również wszedł. Z przodu mogliście widzieć grupkę sześciu osób.
-Oho, nie jesteśmy pierwsi, ale również i nie ostatni…

Kaizer/Teriasil

Sarieal miał już dość Twojego dziwnego zachowania i gadania.
-Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzała Ci muzyka. –odpowiedział sztucznie się uśmiechając i odpalił płytę z muzyką Ery. W głośnikach popłynęła piosenka „The Mass”.
Auto skręciło w górę i mknęło ulicami. Po rozmowie Harielita był milczący i wsłuchany w utwór. Auto miało dobre nagłośnienie.
Deszcz uderzał o szyby, muzyka brzmiała Ci w uszach. Skręciliście w kolejną uliczkę. Samochód wjechał w bramę, piorun rozjaśnił starą fabrykę. Zabite deskami okna straszyły. Niewzruszony anioł skręcił w bok i zjechał na parking. Zatrzymał się przy czarnym bmw.
-Widzę, że mój Templariusz już wrócił… -westchnął zadowolony. Muzyka się skończyła. Wyciągnął płytę, zgasił silnik.
-Kieruj się do windy. –powiedział spokojnie i zamknął auto. Sam również skierował się do windy i wjechaliście na górę. Drzwi się otworzyły a przed wami stała grupka ośmiu osób.

Veronica/Uziel

-"Tak, to mój partner z policji. A Ci dwaj tam to przyjaciele." -odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko w myślach. Zaciekawiona przyglądała się temu, który ją zabierał. Zaskoczyło ją to, że Uziel go znał. Milczała na razie i czekała co zrobi jej anioł.
Zedrael przyglądał się dokładnie Veronice, a raczej pieczęci Uziela.. Naprawdę bawiła go jego sytuacja. Może w końcu zrozumie to i owo. Uniósł lekko brew.
-Od kiedy Egzarcha każe znaleźć przebudzonych. -odpowiedział spokojnym i opanowanym tonem. Mimo surowości, wiedziałeś, że był jednym z nielicznych Zeruelitów, którzy są w porządku.
Na wzmiankę o rundce po klubach uniósł lekko brew ku górze.
-Wsiadaj do auta. -mężczyzna sam wsiadł i czekał, aż przyłączy się do niego.
-Wiem, że nie chcesz aby egzarcha wysłał Cie na dzień dobry do spowiedniczki. -odpowiedział i czekał na jego reakcję. Odpalił muzykę i popłynęły stare melodie z lat 80-tych. "Lady in black". Spojrzał na Veronicę i się zaśmiał. Kobieta była ubrana na czarno.
-Widzisz nawet muzyka zaprasza Cię do środka. -archont wyszczerzył się w uśmiechu. -Chyba nie chcesz moknąć tam na zewnątrz? -deszcz moczył już Twoje ubranie.
-"Jeśli się przeziębię uduszę Cie... Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale spróbuję..." -nie lubiła moknąć na deszczu. -"Skoro go znasz to na co czekasz? Wsiadaj do tego auta!" -słyszałeś w głowie zirytowany głos Veronici.

Gdy wsiadłeś auto ruszyło przed siebie.
-Jestem ciekawy co się z Tobą działo. –odpowiedział Zedrael i pomijał jego obecne nowe wcielenie. Choć ciekawość miał wypisaną na twarzy. Po dziesięciu minutach dotarliście na miejsce. Moc i siła tego miejsca otuliła Cie delikatnie. Zjechaliście na parking po czym wjechaliście na górę windą.
-O, widzę, że nas już sporo wróciło.
Mogłeś ujrzeć przed sobą grupkę dziesięciu osób.


Świątynia Zastępów


Cóż, stara hala sklepowa nie wyglądała zachwycająco. Czerwona ceglasta hala sklepowa, z zabitymi deskami oknami… Przylegający parking i zardzewiała brama.. Cóż, dziwne że nie widziało się tutaj kręcących meneli. A jednak mimo tego wszystkiego jako aniołowie wyczuć mogliście coś pięknego. Coś co przywoływało was do tego miejsca. Wzywało, a wasza dusza czuła się na miejscu.

Parking również nie wyglądał jakoś imponująco. Ot zwykły parking, choć udogodnieniem była winda, nowoczesna, z srebrnego metalu, zadbana. Z lustrem. Przyjemny chłód klimatyzacji dodawał wam ochłody. Gdy wjechaliście na górę, drzwi windy się rozsunęły, waszym oczom ukazało się coś dziwnego. Stara hala ukrywała wewnątrz świątynię z prawdziwego zdarzenia…


Biały budynek z dzwonnicą. Typowa piękna grecka świątynia. Postawiona na planie krzyża. Widoczne były dwa, a w najwyższym centralnym miejscu nawet trzy poziomy. Witrażowe okna dodawały piękna temu miejscu. Co najdziwniejsze każdy z was mógł widzieć niebo… Staliście w przejściu. Aby dotrzeć do środka świątyni trzeba było przebiec przez deszcz, który odbijał się od ścieżki prowadzącej do świątyni. Dookoła świątyni znajdował się niewielki gai z drzewkami oliwnymi, krzewami i kwiatami.

Dearoth, Zedrael i pozostali wasi przewodnicy uśmiechnęli się do was.
-Witamy w Świątyni Światła. Zapraszamy do środka, tam się ogrzejecie i dowiecie dlaczego was szukaliśmy. –powiedział Dearoth. On wraz z Zedraelem stali z tyłu i czekali, aż ostatni skieruje się do świątyni.

Paul

Mężczyzna odesłał kobietę spojrzeniem. "Masz zamiar postępować w taki sposób, aniele ?" -Po raz kolejny zaciągnął się tytoniem.
- Richard ! Do mnie ! - Krzyknął bardzo doniosłym głosem, widać było że zrobił się poważny.
"Jeśli chcesz się bawić... Cóż, służę pomocą"
Mężczyzna wyszedł z zaplecza, stanął przed tobą.
-Wołałeś szefie? -zapytał, jego twarz wyrażała zmęczenie i wyniszczenie, ale dla Ciebie który wyciągnął go z dna zrobi wszystko.
- Jeden z naszych mieszkańców... Może wpaść w problemy, po części zasłużył na to, jednak to JA będę decydował o tym a nie ktoś kto niema pojęcia co się tutaj w ogóle dzieję. Mam dla Ciebie robotę, cholernie ważną więc wsłuchaj się uważnie w moje słowa... Weź ze sobą jakiś kumpli, kogoś komu możesz zaufać, po czym pojedziesz na podany adres i sprowadzisz tego gbura, najlepiej wraz z jego żoną, dzieciaka nie szukaj, niema sensu. Nie rób mu krzywdy, sądzę że będzie wiedział że jeśli JA kogoś wzywam, lepiej nie odkładać tego. - Mężczyzna spojrzał raz jeszcze na chusteczkę na której Anioł narysował portret dziecka.
- Rozumiemy się ?
Richard spojrzał na Ciebie i skinął głową.
-Się robi szefie! -odpowiedział i pobiegł w stronę wyjścia. -Sprowadzić go tutaj wraz z żoną, coś jeszcze? -upewnił się jeszcze przed wyjściem.
- Właściwie to nie, jak skończysz dostaniesz jakiś prezent, naturalnie jeśli wszystko przebiegnie bez problemów, uwierz mi, naprawdę warto się postarać. - Zgasił właśnie peta/
- Czeka nas świetna zabawa dziś wieczorem... Ah... Właśnie ! Dobrze że zapytałeś ! Mądry z Ciebie człowiek, zostawisz coś w mieszkaniu tego gościa, króciutki list, taka wiadomość ode mnie. Niech ktoś poda mi długopis oraz jakąś kartkę, tylko żwawo !
Barman podszedł i podał Ci kartkę i długopis. Odsunął się a Twój podwładny podszedł do Ciebie i stanął czekając.
-Możesz na mnie liczyć, szefie. Sprowadzę ich tutaj w tri miga!
Paul zaczął niemal natychmiast pisać dla Anielicy liścik. Gdy skończył wręczył go swojemu podwładnemu.
- Trzymaj... Upewni się żeby go znalazła...
Richard wziął liścik.
-Jak sobie życzysz szefie. - i opuścił bar. Wsiadł do starej terenówki, złapał ze sobą dwóch kumpli obiecując im za pomoc nagrodę. Pomimo deszczu i ulewy z łatwością dotarli na miejsce. Drzwi otworzył im mężczyzna. Widząc Richarda pobladł.
-Paul wzywa, Ciebie i żonę...
Mężczyzna zbladł.
-Żona jest chora... pójdę sam... -odpowiedział, chwiał się na nogach. Richard wszedł do mieszkania i na stoliku zostawił liścik. W pomieszczeniu panowała cisza. Zastanawiał się przez chwilę po czym wyszedł. Nie chciał wpaść na nikogo. Wsadzili gościa do auta. I ruszyli. Podczas podróży panowała cisza... W połowie drogi minęli się z idącą do mieszkania anielicą.

Dziesięć minut później byli już w barze.
-Wysiadaj i bez żadnych sztuczek.
Drzwi się otworzyły i do środka wtoczył się pijany mężczyzna...
- Ohh.. A gdzież się pojawiła twoja żonka ? Tak bardzo chciałem Ją spotkać, porozmawiać, wymienić wspomnienia... I nawet wówczas dostarczył bym troszkę alkoholu, ale w takim przypadku ? - Na jego twarzy gościł dziwny uśmiech
- Siadaj ! I czekaj, Ja tymczasem wykonam telefon. Richard, popilnujesz gościa, prawda ? Nie martw się, pamiętam o nagrodzie.
Mężczyzna wstał po czym wyszedł na zaplecze, sięgnął swój telefon, po czym za telefonował do swojej "starej" przyjaciółki.

William/Kirian

Eris właśnie stała z miarką nad ciałem młodego Uzjela. Fascynował ją, co tu dużo mówić. Dźwięk dzwoniącego telefonu z jej torebki rozdrażnił ją.
-Wybacz mi na chwilę... -odpowiedziała i zerknęła na wyświetlacz.
-Anx... nie mam teraz za bardzo czasu na rozmowy.... -powiedziała i patrzyła na anioła...
- Sądzisz że dzwoniłbym... Kiedy nie miałbym nic ważnego do przekazania ? Kochanie... Ile Ty czasu mnie znasz ? Nie wiem co tam porabiasz, ale co może być ważniejsze od telefonu twojego cennego przyjaciela ? - Jego głos jak zwykle był dziwny, można było odczuć pewną drwinę jednak szanował Ją, na swój dziwny sposób.
Eris westchnęła nieznacznie i przyglądała się Kirianowi.
-Cóż, rzadko mam okazję mieć anioła we własnej sypialni... -bąknęła. -Mów o co chodzi.
- Wiesz... Zawsze możesz mieć mnie... Pojawię się szybciej niż zdążysz wymówić moje imię, chociaż mam wrażenie że miałbym dostatecznie dużo czasu, zanim byś się go nauczyła... Ohh... Anioł, cóż - musi być szczególny, że zwróciłaś na niego swoją uwagę, jest tak przystojny jak Ja ?
- Ciągnął temat
-Nie igraj ze mną słońce. Bo powiem Twojej ukochanej żonie co Ci po głowie chodzi. A teraz do rzeczy, bo jak mi przez Ciebie ucieknie, nie daruje ci tego Anxendernatosie...
- Nie igram kochanie, poza tym - Nie jest moją żoną... Przyjaciółką, Ty też jesteś mi bliska, szczególnie serca... Haha... Jednak co po wiesz na to, że także mam tutaj skrzydlastą ? Co Ciekawe, straszne dziwactwo czy może raczej biedactwo ? Straszy mi ludzi w dzielnicy, właśnie szykujemy małe przedstawienie i chciałbym Cię zaprosić na tę okoliczność. Sądzę że mam wówczas podwójne szczęście, jakby nie patrzeć... Pozwoliłbym nawet zabrać te twoją zabawkę... Ale nie odpowiedziałaś mi kochanie, czy jest tak przystojny jak Ja ?
- Słowo przystojny, wyraźnie zaakcentował.
Zaśmiała się i spojrzała na anioła.
-Jest bardziej przystojny niż ty. -powiedziała spokojnie. Zastanowiła się przez chwilę.
-Zobaczę, może przyjadę razem z nim. Kiedy zaczynasz zabawę ?
- Jak tylko domyśli się, że zawiodła na całej linii, jako opiekunka, anioł czy też rozmówca... Właściwie to mógłbym nawet to przeciągnąć dla Ciebie, jednak będzie to stosunkowo ryzykowne... Ale wiesz.. Chyba byś musiała coś dla mnie po drodze zrobić... Może twój doskonały "partner" by Cie w tym wyręczył ? Poza tym wątpię czy może być tak boski" jak Ja... Hah.

Eris roześmiała się słysząc jego słowa.
-Co bym miała załatwić? Przysługa za przysługę słońce. Wiem, że nie dzwonisz do mnie bez interesownie. Mów zanim się rozmyśle i stracę przystojniaka. -Spojrzała na Kiriana stojącego przed nią i puściła mu oczko.
- Ohh... Słowo przyjaźń ostatnie czasy straciło tyle na znaczeniu... ehhh... Cóż, właściwie ta przysługa przyszła mi na myśl, kiedy wspomniałaś o “przystojniaku” którego imię dla mnie nadal jest zagadką... Cóż, słyszałaś o pewnym Sierocińcu ? Gdzieś koło kościoła św. Michała ?
Aniołek podkradł tam jedną z moich duszyczek, bardzo ale TO bardzo bym chciał żeby przejechała się z tobą twoją wspaniałą limuzyną i trafiła wprost do swoich kochających rodziców, którzy naturalnie są tutaj obecni... Poczujesz taki "rodzinny" klimat...
-Ależ kochany... odrywasz mnie z ramion wspaniałego mężczyzny. Jestem w samej bieliźnie a ty prosisz mnie abym zrezygnowała z Ciepłych męskich ramion i niańczyła dzieciaka? Wiesz, że jestem kiepską nianią prawda?
-zaśmiała się. - Spróbuję Ci go przywieźć. Jak ma na imię chłopak?
- Uwierz... Będzie zabawnie, poza tym tutaj na dole też mam parę łóżek, więc może CI jakieś udostępnię... Naturalnie odpłatnie... hahaha Nawet coś dorzucę ! Ale nie o Tym mowa. Ma takie... Rosyjskie imię... Ni..Nikolai, byłoby zabawnie jeśli zrobiłby to twój barczysty przystojniak, nie sądzisz ? Nie było by to troszkę "ironiczne" ? Że Anioł przeszkadza aniołowi...
- Uwielbiał kusić, szczególnie Eris która nigdy nie pozostawała dłużna
-Jeśli zostaniesz ze mną tam na dole... -odparła zalotnie i spojrzała na anioła. Uśmiechnęła się.
-Widzimy się za pół godziny. Mam nadzieję, że tyle wytrzymasz beze mnie.
- Nie mogę obiecać... Wiesz jaki jestem... Niecierpliwy... Czekam...

Eris rozłączyła się i spojrzała na Swojego aniołka.

-Wybacz mi, zadzwonił stary znajomy. Jeśli załatwimy coś teraz razem, sprawdzę dokładnie twój rozmiar, chcesz? -oblizała lekko usta i podeszła do niego.
-Wiem też, że u mojego przyjaciela ma też być jakaś anielica. Nie fajnie byłoby się z nią zobaczyć? -znów zaczęła Cie kusić.
-Trzymaj się mnie, a w swoim zakonie będziesz jednym z ważniejszych aniołów...
Podeszła do Ciebie i pocałowała cię lekko w usta.
-Jesteś ze mną? Czy wolisz grzecznie wracać do świątyni?

Vanessa/Lofiel


Znak udał Ci się perfekcyjnie. Zadowolona rozejrzałaś się po małym, ciemnym mieszkaniu. Było w miarę czyste, jednak zapach alkoholu dławił Cię. Weszłaś do maleńkiego salonu. Nigdzie nie widziałaś żony ani męża. Twoją uwagę przykuła biała kartka leżąca na stole zaadresowana do Ciebie. Gdy ją otworzyłaś mogłaś przeczytać słowa Skazanego…

"Szanowna Lofiel, jeśli czytasz ten list, oznacza to że dostałaś się do mieszkania,nie powiem żebym był zaskoczony samym czynem, ale zaskakuje mnie wasza "nie umiejętność". Jesteście tak przewidywalni...
Jednak nie to jest tematem tego listu, ale fakt, że mężczyzna którego szukasz, aktualnie znajduje się w moim barze. Obiecałem, że pomogę Ci go znaleźć i swojego słowa dotrzymałem, jednak nie wyraziłem zgody na jakiekolwiek działanie. Cóż to co robiłaś było niezwykle samolubne...

Zapraszam Cie z powrotem, dziś odbędzie się rozmowa z "tyranem"; oraz jego żoną i przyda się też ktoś kto rozpoczął te całą sprawę.

Pozdrawiam,
P. “


Patrząc na to… Załatwił Cię nieźle. Stałaś tak przemoczona w salonie, trzymając w dłoni list od Skazanego z baru. Z za drzwi usłyszałaś cichy jęk, który przerodził się w szloch i cichutki szept.
-Nikolai…
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172