Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2013, 16:37   #11
 
Aleazis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aleazis nie jest za bardzo znanyAleazis nie jest za bardzo znany
Wzruszyłem ramionami, na jej słowa.
-Ludzie pierdolą na temat przeszłości, i zachwycają się nagimi facetami. Nie powiesz że tu jestem, bo jakiś gościu wyrzeźbił sobie nagiego faceta?
Z początku próbowałem unikać jej wzroku, raz, drugi... I wpadłem. To spojrzenie, tak... Silne, energetyczne, świdrujące, magnetyczne... Nie potrafiłem już patrzeć na nic innego prócz jej oczu... Mój umysł zaczął się bronić, starał się utrzymać, odepchnąć kobietę od siebie. Mogłem tylko stać, i patrzeć na nią, wszystko do okoła przestało być ważne. Wszystko znikło. Obrazy, rzeźby, muzeum. Myślałem że zemdleję, ale... Zaczęło się coś innego. Jakaś osoba, jaźń, ktoś inny? Ta kobieta? Ktoś przyszedł? Skąd to światło? Pomocy! Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Gdzie ta kobieta? Stoi tu... ale jakaś inna, odmieniona. Niby ona, ale jednak nie... Jakiś obraz. Kto to był? Kobieta, pochylająca się nad wózkiem. Obok mężczyzna. Dziecko. Choinka. Mama? Jakaś dziewczyna. Miejsce. Dom. Drzewo. Wszystko wirowało, a ja już wiedziałem, że to co widziałem, widzę, to moje wspomnienia. Kumple. Wspólne palenie. Pierwszy skręt. Pierwszy seks. Siostra. Tata.
Nagle się wszystko skończyło. Wszystko wróciło do normalności. Poza jednym. Było mnie dwóch. Kobieta powiedziała coś do mnie i odsunęła się. Czułem się silny. Potężny. Boski! Uśmiechnąłem się szyderczo do niej.
-Ty już wiesz, kim jestem.
Zaśmiałem się. Było mi wspaniale, czułem się spokojny, i opanowany. Mogłem zrobić wszystko. Wszystkim, i wszędzie. Nie ograniczało mnie nic. Czas, miejsce.
-To teraz powiedz mi, kim Ty jesteś?
I nagle... Ten ból na ramieniu. Przeszywający, wypalający skórę do kości. Jęknąłem, i złapałem się za ramię. Tak nagle jak się pojawił, zniknął.
-Kim się stałem? - Wyszeptałem sam do siebie. Wyczuwając czyjąś obecność na plecach, odwróciłem się. Nikogo nie było. A jednak... Wiedziałem że ktoś wszedł do budynku. Ktoś, kogo czułem, prawie namacalnie.
 
Aleazis jest offline  
Stary 13-05-2013, 18:23   #12
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
//sorki za spóźnienie//

Zajmował się... w sumie to lepiej nie wiedzieć czym. Ta praca była wygodna... idealnie do niego pasowała. Wiedział dużo, nawet więcej niżby ktoś podejrzewał. Nawet jako człowiek pozbawiony jaźni anielskiej, która pozostawała uśpiona lubił zbierać informacje te jawne, ale także i tajne. Od zawsze bywał w miejscach, w których zwykły śmiertelnik się nie zapuszczał. Lubił tą nutkę ryzyka, która towarzyszyła mu w jego spacerach. Wracając jednak do listu. Kiedy rozerwał kopertę i przeczytał jego treść nie mógł uwierzyć w to, w co tam zobaczył. Miał siostrę o której nigdy nie wiedział...
- Czemu mimo takiej pracy... informacje o mnie docierają do mnie ostatnie.
Miał siostrę... i podskórnie czuł, że powinien ją odnaleźć. W tym właśnie momencie głowa zaczęła go niemiłosiernie boleć... wstał i zamknął drzwi na klucz. Następnie nacisnął intercom i powiedział, a raczej wyszeptał:
- Julia... nie łącz mnie z nikim i nie wpuszczaj nikogo.
- Tak, szefie...
Po czym skrył głowę w dłoniach... obraz zamazywał się, lecz wyglądał zupełnie inaczej niż jego biuro.
 
VinQ jest offline  
Stary 13-05-2013, 18:48   #13
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
/Post uzupełniający post dla Vincenta/

Za oknem zaczęło padać. Słyszałeś jak krople deszczu uderzają o szyby, jak piorun rozdziera niebo i toczy się grom. Obraz zamazywał ci się przed oczami a list upadł na podłogę. Widziałeś jak sam list dziwnie lśni. Ulewa rozszalała się na dobre, ty czułeś się dziwnie, serce łomotało Ci jak szalone. Ból chwilowo zelżał, jednak ty odczułeś dziwne gorąco...
-Synu... -cichy szept, znajomy głos. Z listu wyłoniła się postać kobiety, z twarzy przypominała Twoją matkę, która zmarła tak młodo. Jednak coś Cie niepokoiło... Miała rogi i błoniaste skrzydła. Do tego była skąpo ubrana...
-W końcu mój list dotarł do Ciebie... -wyszeptała a w jej głosie dało się słyszeć cierpienie.- Za swój grzech muszę cierpieć jako to co teraz widzisz... Tyle czasu... -urwała i nie mówiła nic nie chwilę wpatrując się w Ciebie. W swojego syna.
-Ona jest w niebezpieczeństwie synu! Jej ojcem... jej ojcem jest jeden z demonów, który przybył tutaj. -Zamrugała i złapała się za szyję... Cofnęła się i oparła się o biurko.
-Nie mogę Ci nic więcej teraz powiedzieć... Muszę wracać... Spotkajmy się za dwa dni w ruinach latarni morskiej... To ważne!


Czekała na Twoją odpowiedź, widziałeś jak powoli zaczyna blednąć a list zaczął się tlić... Piorun przeszył niebo a ty poczułeś ból w plecach. Wyczułeś jak w Tobie samym zaczyna się coś budzić, łączyć z Twoim ludzkim ja. Czułeś światłość, pamięć zaczęła do Ciebie powracać. Wiedziałeś kim byłeś i kim jesteś. Wiedziałeś jakie masz zadanie na tym świecie. Poczułeś światło wypełniające Twoje całe ciało. Wróciło do Ciebie, że jesteś aniołem z Zakonu Uzjela. Twoja matka Amelia zasłoniła dłonią oczy. Z Twoich pleców zaś wyrosła para pięknych czarnych skrzydeł. Spojrzałeś na swoją matkę, która była pod formą upadłej.
-Vincent... -wyszeptała a w jej spojrzeniu widoczny był strach. -Jeśli odnajdziesz swoją siostrę zbawisz mnie i uwolnisz od tego bytu... Wiem, że właśnie tutaj przyjechała do tego miasta... Nie wiem jak ma na imię... Szukaj znamienia!
List zaczął płonąć a jej postać zaczęła się zamazywać.
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 13-05-2013, 19:11   #14
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kirian podniósł się z ziemi i stanął wyprostowany. Czuł moc, informację, wspomnienia... To ostatnie było najdziwniejsze. Jakby dostał drugie życie, które przysłoniło jego ludzką formę. Pamiętał wszystko, w tym i swój upadek, ale blakło to przy wizji nieba, chórów i zastępów anielskich. Odsunął od siebie te wspomnienia. Potem będzie czas, by je przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Poczuł na karku liźnięcie zimnego powietrza. Ubranie nie wytrzymało pojawienia się wielkich skrzydeł i rozpadło się na kawałki. Szkoda tej kurtki. Zdarł z siebie strzępy ukazując gibkie, wysportowane ciało. Koniec dbania o styl. Teraz wiedział tylko, że jest w niebezpieczeństwie. Dlatego spojrzał na rozwścieczona skazaną i uśmiechnął się. Jego wielkie skrzydła powoli znikły, a zamiast nich, za plecami, ukazało się eteryczne migotanie. Czuł potworny, palący ból na ramieniu, ale potrafił się opamiętać i nie okazać słabości. Ten moment nie jest na to odpowiedni. Widział delikatne lśnienie, gdy pojawił się znak.
-Witaj nieznajoma. - Ukłonił się dwornie. - Dlaczego mówisz, że to Twoje miasto? O ile się orientuję już ma swojego prezydenta.
Cały czas uśmiechał się łobuzersko, choć w środku był spięty i w każdej chwili gotowy odbić się na szeroko rozstawionych nogach, po czym przebić się przez dach altanki, i odlecieć jak najdalej.
Zmrużyła oczy i patrzyła na Ciebie. Westchnęła tylko i założyła dłonie na ramiona.
-Prezydent może sobie i rządzić, ale najważniejszą władzę w tej dzielnicy mam ja. Podasz mi swoje imię to i ja zdradzę Ci swoje. - Odpowiedziała i poprawiła swoje czarne włosy. Jej skrzydełka były czarne, a sylwetka smukła. Wpatrywała się w Ciebie swoimi fioletowymi teraz oczami i czekała na Twój ruch.
-Will... Chcesz znać moje ludzkie imię, czy te drugie? - Zapytał przekornie. - Anielskie o Kirian. Ziemskie William. W sumie możesz mówić i tak i tak. Czekam na Twoją kolej, o nieziemska.
Uśmiechnęła się zadowolona widząc Twoje zachowanie.
-Całkiem nieźle Kirianie. Sądzę, że i tak czy siak możesz mi się przydać. Oh... - Posłała ci kuszący uśmiech. - Jestem Eris. Chyba znasz historię?
Kiriana wmurowało i chyba nie udało mu się tego od razu zamaskować. Szybko jednak odkaszlnął i znów spojrzał na Eris.
-Nie musisz opowiadać. - Powiedział. - Nie przepadam za podmiotowym traktowaniem, ale chyba tym razem puszczę to mimo uszu. Podobno współpraca jest lepsza i korzystniejsza niż wojna. Cóż więc może chcieć ode mnie tak pradawna i potężna istota? I właściwie co robi na takim wygwizdowie? Wcześniej wydawało mi się, że te miasteczko to grób dla ambicji.
-Widzisz słońce? Zgaś może To światło, razi po oczach... -powiedziała i kontynuowała.- Ci z Waszej świątyni mogą się uczyć negocjacji od Ciebie. Jako człowiek nie wiedziałeś, że jesteśmy. Choć miałam na Ciebie oko... - Podeszła bliżej i musnęła dłonią Twój policzek . - Bo wiesz, masz w sobie potencjał... - Wyszeptała prosto do ucha odwracając się tyłem do Ciebie mogłeś widzieć wcięcie w jej sukni. Wyglądała seksownie.
-Wymiana informacji i współpraca. Na tym mi zależy.
Bądź silny, skarcił się w myślach. Oderwał wzrok od luk w sukience i zmusił się do spojrzenia na twarz.
-Nie kuś proszę. Głupio byłoby zgrzeszyć dwie minuty po przebudzeniu. - Wciągnął w płuca zimne powietrze przepełnione ozonem. - Informacje to potęga. Daje większą satysfakcję niż władza. Jestem za tą współpracą. Jeszcze coś, o bogini?
Popatrzyła na Ciebie i uśmiechnęła się.
-Oh, no tak. Ale wiesz... -posłała ci uśmiech- z takim aniołem jak ty przyjemności jeszcze nie miałam. - Wzruszyła lekko ramionami i spoważniała.
-No dobrze, skoro jesteś za współpracą... Spotkajmy się tutaj za dwa dni na wymianę pierwszych informacji.
Kirian kiwnął głową.
-Dobrze. Aha, jeszcze jedno... Wiesz może gdzie jest dom Zakonu? Trochę mi zimno, a i mętlik w głowie przydałoby się uspokoić.
Zastanowiła się przez chwilę przeglądając swój teren.
-Jakiego Zakonu jesteś?
-Uzjela - odpowiedział po chwili wahania. W końcu nie wiadomo, czy i jak bardzo można jej zaufać. I czy można to zrobić w ogóle.
Uśmiechnęła się do niego promiennie.
-Dobrze trafiłeś wiem gdzie jest Twój dom. -spojrzała krytycznie na Ciebie i obeszła dookoła. -Ale tak się lepiej tam nie pokazuj, uznają to za słabość. -przybliżyła usta do Twoich ust. - Mogę Ci pomóc... ale musiałbyś iść ze mną do mojego mieszkania...
Kirian uśmiechnął się miną baranka idącego na słodką rzeź.
-Jeżeli nie mam wyboru? Czyliż miałbym bez zapłaty pozbawić bliźniego przyodziewku, na który pewnie długo i z mozołem pracował. Pójdę.
 

Ostatnio edytowane przez JaTuTylkoNaChwilę : 13-05-2013 o 19:22.
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 13-05-2013, 19:56   #15
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
Podniosłem się i spojrzałem na swoją matkę która dawno zmarła...
- Przecież ty... nie żyjesz...
Wyszeptałem w stronę zjawy i wtedy znów uderzył mnie ból głowy... a także i ból pleców. Coś się zmieniało we mnie. Nagle przypomniałem sobie wszystko z poprzedniego życia... a jednak nie, tak powinno chyba być gdy stajesz się aniołem, jednak w moim wypadku nic z tego... z poprzedniego życia przypomniałem sobie niewiele. Za to z tego życia wszystko o czym wolałbym nie pamiętać. W tym także o tych przykrych sprawach, a także i o siostrze. Mimowolnie po policzku spłynęła samotna łza.
- Matko...
Wyciągnąłem dłoń do przodu, lecz w tym momencie matka zniknęła, a list spłonął całkowicie parząc moją dłoń. Oczywiście nie zauważyłem tego w pierwszym momencie. Nie zauważyłem nawet tego, że wyrosły mi skrzydła...

Jednak nim wyszedłem z biura zdążyły już zniknąć. Nim cokolwiek powiedziałem odezwała się sekretarka...
- A więc przebudził się Pan, szefie...
- Tak... jak widać. - odpowiedziałem uśmiechając się lekko. Krótkie spojrzenie na twarz i przypomniałem sobie kim tak naprawdę była. Jedną z dwóch osób, które dawno temu obiecały... że zawsze będą przy mnie. Co ciekawe... była upadłym aniołem.
- Nigdy nie byłam aniołem...
Odpowiedziała z uśmiechem jakby czytała mi w myślach.



Uśmiechnąłem się lekko, po czym oboje wyszliśmy. Byliśmy w tak komfortowej sytuacji, że bez problemu mogliśmy wychodzić kiedy tylko chcielibyśmy... i tak też zrobiliśmy.
- Dokąd teraz, Panie?
- Przed siebie... i nie mów do mnie Panie, Julia. Jestem Vincent.

Moja praca była dość tajna, dlatego korzystałem z innego wyjścia. To dla mnie wygoda... mogę jakby przemykać między ludźmi... często jestem niezauważany. Tak jak i teraz... jechaliśmy Chevroletem Impalą z '67 roku. Ja, Julia i Kobayashi... mój drugi zaufany sługa, który zazwyczaj pozostaje w postaci kruka... w tej postaci nosi imię Kobe. Tego kruka miałem od zawsze i nie wiedziałem, że jest moim drugim sługą. Kiedy wraz z Julią wyszliśmy z pracy... ni stąd, ni zowąd przyleciał kruk i ot tak przybrał postać rosłego mężczyzny z maską na twarzy. Widać było, że pracował jako mój ochroniarz. Co do Impali... nie wiecie nawet ile czasu i pieniędzy potrzebowałem, żeby go zdobyć i kupić.



Właśnie jedziemy do kryjówki... czyli po prostu mieszkanie mojego ludzkiego wcielenia. Tam zastanowimy się co dalej. Po chwili poczułem przeszywający ból na ramieniu, odsłoniłem koszulę i zobaczyłem znak... znamię, które po chwili nieco zniknęło.
 

Ostatnio edytowane przez VinQ : 13-05-2013 o 23:52.
VinQ jest offline  
Stary 13-05-2013, 20:24   #16
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uzxoaCEHDeA[/MEDIA]
No pięknie. Tak starałam się uciec przed ulewą, że musiała mnie złapać tuż przed akademikiem. Usłyszałam grzmot i całe moje ciało przeszedł dreszcz, a wszystkie włoski stanęły dęba.
Zobaczyłam jak dziewczyna broni się przed mężczyznami wykorzystując moment, w którym odwróciłam na chwilę ich uwagę. Pierwszego podcięła i upadł na ziemię, natomiast drugiego, który doskoczył do niej z nożem, cenie kopnęła w krocze. Na nieszczęście ten drugi już się podnosił, a z akademików nikt nie wychodził.
Ogarnęła mnie złość. Złość na pogodę, złość na tych dwóch oprychów, którzy zaatakowali niewinną dziewczynę i złość na tych wszystkich ludzi, który udają, że nic nie widzą, nic nie słyszą i nic się nie dzieje. Złość powoli rosła, aż wezbrała w momencie uderzenia kolejnego piorunu. Poczułam, ze burza jest moim sprzymierzeńcem. Że chce mi coś przekazać, coś mi uświadomić. Coś we mnie przebudzić. Coś, albo kogoś. A może to ja dotąd spałam i teraz budzę się po długim śnie. Widzę wspomnienia, które nie nalezą do mnie. Miejsca, których nigdy nie odwiedziłam. Ludzi, których nigdy nie spotkałam. Mino to wiem, że należą one do mnie. Do Sophiel. Anielicy z Zakonu Mechakiela wysłanej tutaj, aby czynnie walczyć z grzechem tego świata.
Puszczam hamulec i motor niczym atakująca puma rusza w kierunku napastników. Pierwszego, zbliżającego się z nożem uderzam przednim kołem motoru. Mężczyzna obrywa i przelatuje jakieś dwa metry, po czym jeszcze z półtora pokonuje po asfalcie na plecach i już się nie podnosi. Drugi z nich próbuje zaatakować mnie z boku, więc poprawiam kopnięciem, którym wcześniej uraczyła go dziewczyna. Wywraca się i przez zaciśnięte zęby słyszę wartki potok przekleństw skierowany do mojej osoby.
- Dopuściłeś się grzechu. Grzechu Nieczystości i Grzechu Gniewu. Twoje czyny będą rozliczone. - słyszę wypowiadane prze ze mnie słowa.
- Jednak Pan jest miłosierny i odpuści Ci twoje winy jeśli przysięgniesz, że się zmienisz. Przysięgnij!
Krople deszczu uderzają o asfalt. Burza przerodziła się w ulewę. Czas stanął na chwilę w miejscu, a ja usłyszałam ciche - przysięgam.
Jasne światło rozbłysło w okolicy mojego prawego ramienia, a po chwili poczułam ból, jak by ktoś przyłożył do mojej skóry rozpalone żelazo. Zaczęłam w pośpiechu zdejmować kurtkę, a gdy mi się to udało zobaczyłam na ramieniu dziwne znamię, którego wcześniej nie miałam. Deszcz przyjemnie chłodził bolące miejsce. Wstałam więc z motoru i powoli zbliżyłam się do dziewczyny.
- Nic ci nie jest? Ta rana nie wygląda zbyt dobrze. Lepiej jeśli poczekasz tu ze mną na przyjazd policji.
Wyciągam telefon i wybieram najpierw numer miejscowego komisariatu policji, a potem pogotowia.
 

Ostatnio edytowane przez Kitsu : 13-05-2013 o 20:57.
Kitsu jest offline  
Stary 13-05-2013, 20:59   #17
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Czuł się jakoś nienaturalnie, jakby lżej, moment przebudzenia przywitał go bólem, który pochłaniał każdą komórkę ciała. Zebrał w sobie silną wolę i podniósł głowę. Pierwsze co zobaczył to biust, później poszarpane ubranie. Popatrzył na swoją kobiecą dłoń.
- Jaja sobie robisz ?... Pięknie kurwa pięknie.- Jego głowa opadła na zimną podłogę.
Lekkie uderzenie spowodowało, że pod jego czaszką eksplodowały iskierki bólu. Ale prócz tych iskierek wyczuwał w świadomości coś jeszcze. Lęk, niedowierzanie, strach.
- Nie lękaj się oto jestem- kurde, jak to drętwo zabrzmiało no trudno


Veronica poczuła ciasność w swoim ciele, już nie mogła poruszyć dłonią, nie czułą bólu, ale wciąż tam była. Zaskoczona tym, że usłyszała męski głos zamrugała
-"Aż tak nagrzeszyłam, że Bóg zesłał mi Anioła Stróża do mojego ciała?"-wyszeptała a ty dokładnie słyszałeś jej słowa...

Uśmiechnął sie sam do siebie
- E, tam od razu zgrzeszyłaś, ja bym to uznał na zaszczyt poczujesz się, jak współczesna Maria. Dobrze powiedz mi, kto cię tak urządził co naroznabiałaś. Mi też nie jest na rękę być w ciele... Niedysponowanej kobiety.

Veronica zamyśliła się na chwile..
"Jestem policjantką, złapali mnie dilerzy narkotykowi i jak dobrze słyszę schodzą na dół po schodach..."

- Oho pani policjant to się dobrze składa. Nie będziemy uczyć się wszystkiego od początku. Wybacz moje maniery, ale oboje mamy ciężki dzień.
Poruszył dłońmi i podniósł się.
-No dobra zobaczymy co jeszcze pamiętam. Poskładam cię w całość dziewczynko. * Harielita zamknął oczy poczuł jak przepływa przez niego moc, jak skóra staje się blada a tęczówki przybierają złotą barwę, Czuł przyjemne mrowienie w plecach po chwili wyrosły mu skrzydła. Hariel czuł również jak ciało się regeneruje jak siniaki potuczenia znikają. Chwilę później powrócił do ludzkiej postaci. Chwila jasnego światła pozwoliła mu zbadać dokładnie otoczenie. Poszukać miejsca, gdzie mógłby się ukryć, znalazł je schował się za kolumną i cierpliwie czekał, aż jego prześladowcy zaczną go szukać. Uśmiechał się przy tym. Lubił porządnie stłuc złych kolesi. Popatrzył jeszcze na szpilki. Ściągnął buty i nasłuchiwał. „ nie bój się maleńka” powiedział do osobowości Veronici.

Wtedy poczuł jakby wrzynający się w ramię ból. Czyżby efekt uboczny użycia leczącej mocy ?... Nie to zdecydowanie było co innego. Chwycił się za ramię i przycisnął mocno dłoń. Jak na złość drzwi otworzyły się. Sytuacja nie wyglądała różowo. Ból przyćmiewał wszystkie zmysły, a zwyrodnialcy na pewno nie przyniosą mu ulgi w cierpieniu tylko jeszcze bardziej wzmocnią estetyczne doznania. Uziel przymknął oczy.
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 14-05-2013 o 18:34.
Aves jest offline  
Stary 13-05-2013, 23:18   #18
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IDgKEdPSQhU[/MEDIA]

Pobity chłopiec...?

Mięśnie tężeją w lodowym uścisku grozy.

Ranne dziecko!

Opanowuje panikę - by rzucić wszystko, biec, ratować pomóc! - ostatkiem sił. Rozgląda się wokół; uśmiechnięte buzie dzieci patrzą z lekkim niezrozumieniem na jej nagle pobladłą twarz.

Otrząsa się, i najdelikatniej, jak to możliwe, stawia dziewczynkę na ziemi.
"Gabrielu" - mówi powoli, bo język jest dziwnie zesztywniały i nie chce jej zupełnie słuchać - "pobiegnij natychmiast po kogoś starszego, niech zajmie się dziećmi. To bardzo ważne!"

"A Wy" - zwraca się do maluchów, które już chyba dostrzegły, że dzieje się coś niedobrego i struchlałe, zbiły się w ciasną gromadkę - "Pójdziecie teraz do swoich pokojów. Nie zatrzymujcie się nigdzie po drodze i idźcie tam od razu! Bez wychodzenia, póki nie wrócę." - jej głos, choć lekko drżący, jest pełen powagi, i dzieci reagują bez szemrania.
A potem biegnie. Ogród, drzwi, korytarze zlewają się w jeden, koszmarnie długi tunel, ale w końcu dopada do drzwi gabinetu pielęgniarki. Zadaje sobie torturę, czekając te nieprawdopodobnie rozciągnięte sekundy, by uspokoić oddech i wejść tam spokojnie i po cichu.



Chłopiec wygląda strasznie: małe, drżące ciałko rozłożone na kozetce po mrugającą, ciemną świetlówką wygląda jak upiorny eksponat, zdjęcie z kiepskiego horroru. Ma rozerwaną koszulkę; widać spod niej wyraźnie sino-czarno-czerwoną opuchliznę, rozlewającą się na całe malutkie ciałko. Twarz dzieciaka jest zapuchnięta - trudno powiedzieć czy bardziej od łez, czy od razów, które odcisnęły się czerwonymi pręgami na jego buzi.

Jest półprzytomy; niebieskie oczy poruszają się po dziwnych, urwanych ścieżkach, a rozbite usta chłopca szepczą niezrozumiały bełkot cierpienia.

Widziałam takie rany. Nie często, ale zdecydowanie za często. Czasem po sierocińca przywożą dzieci z interwencji: wielkookie, przerażane istoty, które boją się każdego gwałtowniejszego ruchu ze strony dorosłych, które zawsze siadają w końcu sali i których ciała noszą zwykle ten sam straszny stygmat: fioletowe sińce (a czasem i zrośnięte kości) od regularnego bicia ciężką ręką (lub czymkolwiek innym) rodzica.

Nie rodzica
- poprawia się w myślach - Potwora.

W gabinecie jest telefon; wybiera numer pogotowia (tu, w tym gabinecie nie ma zbyt wiele, by pomóc). Dyspozytor przyjmuje zgłoszenie i jęczy coś o pogodzie, że deszcz, że karetki są opóźnione; słowa ledwo docierają do jej umysłu - na widok tak olbrzymiej krzywdy, jaką można wyrządzić istocie tak czystej i niewinnej jak dziecko, w jej duszy otworzyła się jej przepaść bez dna, sięgająca do jądra jej jaźni.

Chwyta chłopca za rękę; małe paluszki zaciskają się na jej dłoni. Pustka w jej duszy wypełnia się żalem, gniewem i determinacją.

Gdzieś niedaleko słychać syrenę zbliżającej się karetki.

Vanessa de Marco pochyla głowę i płacze.

***

Gdyby któryś z nielicznych, i próbujących ukryć się przed ulewa przechodniów spojrzałby na chwilę na ciemną bryłę miejskiego sierocińca, ujrzałby ze zdziwieniem, jak jedno z okien (należące do gabinetu pielęgniarki) eksploduje na chwilę porażającym blaskiem białego światła.



***

Lofiel podnosi głowę i płacze.


Ty, który popełniłeś ten straszny czyn; grzeszniku. Zaprawdę, powiadam Ci: módl się. Módl się długo i szczerze; módl się, by litościwy Bóg zesłał Ci szybką śmierć. Bowiem ja idę po Ciebie; a będąc zaledwie ułomnym odbiciem Jego doskonałości, nie mam w sobie tyle wybaczenia, by okazać Ci aż takie miłosierdzie. Módl się!

Zamyka obłędne oczy chłopca ciepłym pocałunkiem.

Wychodzi na deszcz, ściskając w dłoni znalezioną w gabinecie kopertę.

Ból, który przychodzi, rzeźbiąc na jej delikatnej skórze tajemniczy symbol, przyjmuje niemal z ulgą, jak znak, jak potwierdzenie. Machinalnie masuje opuszkami bliznę; na jej ustach błąka się słodko-gorzki uśmiech, kiedy skupiony na czekającym ją zadaniu umysł odczytuje sens tej nowej "ozdoby".

Rusza zdecydowanie przed siebie; wszystko jest teraz nieistotne, prócz jednego: ktoś skrzywdził dziecko. I ma ponieść za to sprawiedliwą karę.

Burza przybiera na sile.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 14-05-2013 o 12:27. Powód: drobne zmiany/poprawki edycyjne
Autumm jest offline  
Stary 14-05-2013, 00:42   #19
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Taką chwilę można było uhonorować tylko na słodko! Nie czekając na oferenta ruszyła ku ladzie baru korzystając z zalet swej nikczemnej, w porównaniu do chłopaka, postury, by zwinnie manewrować między współimprezowiczami.

Jeszcze po drodze zasygnalizowała barmance wzniesionymi palcami, że nadciąga. A dla stałej klientki z otwartym kredytem bar zawsze trzymał coś pysznego. I gdy para dotarła do kontuaru czekała już na nią złociutka tequila.

Bez zwłoki pobrała z drewnianej miseczki szczyptę cynamonu i umieściła ją na styku palca wskazującego i kciuka. Liźnięcie. Setka tequili. I słodycz zagryzionej pomarańczy rozpływająca się w ustach gdy przez przełyk przedzierała się fala cynamonowego wrzątku.

Świat wirował i widać było, że jest dobrze.

Gdyby nie refleks partnera, ów został by osierocony przy barze. Bowiem Kei nie odwracając się za nim pomknęła z powrotem na środek parkietu. Z rękami w górze. Z biodrami w pląsie. Jej oczy nie odbijały reflektorów. Błyszczące były jedynymi gwiazdami wśród morza sztucznego światła.

Poczuwszy ten sam delikatny dotyk wzdłuż kręgosłupa była gotowa odlecieć, przejść na wyższy stan świadomości. Ciało napędzane pomarańczowymi oktanami płynnie prześlizgiwało się w ferii ruchów.

Ból.
Ból był częścią tańca! Ostatnią barierą. Czuła ból. Czuła też wypełniającą ją moc. Tej nocy po raz kolejny zbliżała się do tej wspaniałej granicy niewrażliwego na nic szczęścia. Taniec. Szał. Alkohol. Znieczulały do tego stopnia, że ból był ważny. Drogi. Świadczył, że to wewnętrzne, boskie niemal, uniesienie dzieje się naprawdę!
 
carn jest offline  
Stary 14-05-2013, 18:24   #20
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Zakład psychiatryczny którym zarządzał Doktor był spokojny, głównie z uwagi na to, że "leczono" tutaj drobnych przestępców, głównie dzieciaki z bogatych domów, które narozrabiały, a nie chciały iść do więzienia lub względnie nieszkodliwe przypadki, jak policjantów, którzy spałowali na śmierć o jednego ćpuna za dużo. Doktor Ridici kiedyś przesadził z lekami u jakiegoś gówniarza, którego brat należał do "chłopaków z miasta". Słowo Kaizera wystarczało, żeby zapewnić lekażowi bezpieczeństwo. Rozpakował swój lichy dobytek i poszedł do łazienki.

Ból był nieprawdopodobny. Przeżył wiele, ale nie coś takiego. Potem było gorzej. Zobaczył sk4zydła i domyślił się co się stało. Doktor naszprycował go jakimiś prochami... zapłaci za to. I tak zdąży go zabić. Potem rozległ się głos...
- ]i] Nie mam braci [/i] - rzekł i cisnął nożem w gościa.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172