Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2013, 10:27   #31
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Przesłanie

Empire State Building przybrany był na zielono. Jaskrawa zieleń, wylewające się zewsząd shamrocki, pijani turyści.... Siedemnasty marca 1968 roku był wyjątkowo okazały. Teksańska delegacja Chrześcijańskiej Wspólnoty Irlandzkiej na centralne, krajowe obchody dnia Świętego Patryka z uznaniem i niedowierzaniem oglądała nowojorski przepych. Po trzech latach światowych sankcji gospodarczych, południowe stany USA zaczynały powoli zmagać się z niedostatkiem pewnych produktów. Maszerując w barwnym, choć głównie zielonym korowodzie, ze zdumieniem Teksańczycy dostrzegali firmowe sklepy Coco Chanel, Burberry, Diora. Jak do czarta europejskie marki mogły sprzedawać towar w Ameryce, którą tak intensywnie bojkotowały i izolowały, poprzez rezolucje ONZ? Na rany Zbawiciela, tu nawet mają sklep Sony z prawdziwymi, barwnymi stereowizorami!
- Pieniądze drogi panie, pieniądze – mimo zgiełku usłyszał miły, lekko wibrujący głos o głębokiej, gardłowej tonacji. Aidan nie zdawał sobie sprawy, że wypowiedział pytanie na głos. Plakietka na jej garsonce głosiła, że właścicielka przemiłego głosu to Juanita McNamara z Dallas Associated Press. Niezgrabnie schylił się do jej dłoni, całując ją z rewerencją i szacunkiem, który tak ją rozbawił, że spędzili całe popołudnie, a potem wieczór razem.
Nigdy nie spotykał się z nikim dłużej niż kwartał, ona odmieniła wszystko. Oczytana, mądra, piękna, łącząca w sobie klasyczna urodę południowoeuropejskiej matki, z ogniście intensywnym temperamentem ojca. Była ideałem.

Leżeli w jej apartamencie w Elm Place, przy 1401 Elm Street, najwyższym skycraperze w Dallas. Mieszkanie urządzone z niesamowitym smakiem, bez nadmiaru przepychu, ale elegancko. Było takie jak ona, dyskretne, ale od pierwszego wejrzenia nęcące by poznać je bliżej. Kolorowy japoński stereowizor na który miała oficjalne zezwolenie z urzędu burmistrza, żadna tam kanadyjska kotrabanda, pokazywał wiadomości. Kolejny zamach na senatora Kuby, Fulgencio Batistę Juniora, okazał się nieskuteczny. Prezydent Nixon nawołuje do wstępowania do Gwardii Narodowej, by raz na zawsze wyprzeć meksykańskich radykałów z Nowego Meksyku i Kalifornii. Potem krótki spot, w którym małe, bardzo śniade dziecko za pomocą gigantycznej maczety próbuje rozbić piniatę, w kształcie głowy Wuja Sama w gwiaździstym kapeluszu. Reklamy.
Wyłączył odbiornik, wrócił do łóżka i pocałował Juanitę, delikatnie i czule w ramię, a potem w usta. Uśmiechnęła się, prężąc bezwstydnie nagie ciało.

- Muszę iść do pracy głuptasie, nie mam wolnego dnia. Dziś będę przeprowadzała wywiad z oficerem ocalałym po bitwie o Abilene. To nie tylko bohater ale i wspaniały człowiek. Wiesz co mi powiedział przez telefon, kiedy próbowałam się z nim umówić? Że to jego obowiązek, że jest to winien swoim żołnierzom. Bo tylko dzięki braterstwu, tylko dzięki jedności dwie kompanie Gwardii powstrzymały batalion Lobos Locos.

Patrzył jak się ubierała. Uwielbiał ja oglądać. Jego myśli krążyły wokół tego co usłyszał. Braterstwo i współpraca. Jedność. To siła Ameryki.



Sięgnął do kieszeni mundurowej koszuli. Znalazł tam cztery czyste karty mandatowe. Na odwrocie każdej z nich wypisał szybko magicznym markerem krótką notatkę. Miał nadzieję, że pozostali odczytają przesłanie bez kłopotu używając zdumiewających technik tego miejsca.

Złożył karteczki i rozdysponował je szybkimi ruchami nadgarstka, wyczekując za każdym razem aż pasiasty hippis Zuu będzie spoglądał w inne miejsce. W końcu zabronił jedynie mówić, a komunikacja pisemna na pewno nie była zakazana.

Drobna, żółtooka zadziora z bliznami, sympatyczna smoczyca, wielki zielony koleś przypominający trolla, oraz wysportowany yakuza z mieczem. Każdy z nich otrzymał małą notatkę, szkoda że nie miał więcej papieru...

„Trzymajmy się razem i współpracujmy. Nie ma sensu walczyć, kiedy nie wiemy na co się porywamy. Róbmy wszystko rozważnie i chrońmy się wzajemnie.”
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 09-10-2013 o 10:31. Powód: inter-punk-cja
killinger jest offline  
Stary 09-10-2013, 15:25   #32
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Srebrna smuga znaczyła ślad ruchu między blatem a kuferkiem, który wykonała Sharrath radosnym fiknięciem. Usadowiła się na skrzyni, gdy dziewczyna po sąsiedzku pokazała jej wyciągnięty kciuk. Pochwała od takiej osoby musiała mieć swoją wartość i gdyby Sharrath nie miała łusek, to pewnie obrosłaby w piórka. Uznała, że żółtooka może być wkrótce jej koleżanką, jak tylko w końcu będą mogli ze sobą rozmawiać! Jaszczurka już po prostu nie mogła wytrzymać, zżerana przez ciekawość. A siedzenie przez te kilkanaście minut w ławce zaczynało ją nudzić.

Siedziała jednak dalej, strzelając oczyma dookoła i czekając na kolejne polecenie, gdy nagle na jej biurku znalazła się niewielka kartka. Dostrzegła, że mężczyzna, który wcześniej uśmiechnął się do niej, właśnie wracał do poprzedniej pozycji, więc musiała to być jego sprawka! Udając, że wcale nie jest zainteresowana i nie robi nic niewłaściwego, a kartka wcale jej nei intryguje, zeskoczyła z kuferka i przyjrzała się literom, które zrozumiała najprawdopodobniej tylko dzięki ATS-owi.

Radość przepełniła małe jaszczurze serduszko, gdy dotarło do niej, że faktycznie nie tylko ona chce się zaprzyjaźnić. Choć może to było trochę za wielkie słowo... Na kartce pozostało jeszcze trochę miejsca, więc Sharrath postanowiła odpowiedzieć, bo tak przecież zachowują się wychowane jaszczurki. Niespecjalnie przejmowała się tym, czy Zuu patrzy. Skoro nadawca podjął ryzyko i przekazał jej karteczkę, to mogła odwdzięczyć się tym samym, by przekazać odpowiedź. Musiała przecież pokazać, że jest godna wzajemnej pomocy. Zresztą zakazano tylko rozmów, nie pisania...

Złapała magiczne pióro w łapki i przesunęła nim po kartce, zostawiając szlaczek liter. Była za mała, żeby po prostu wychylić się ze swojej ławki i zostawić kartkę u nadawcy. Zatem gdy Zuu odwrócił wzrok, łapką przesunęła wiadomość na skraj blatu, spoglądając wyczekująco w oczekiwaniu na reakcję mężczyzny. Nie czekała długo. Po chwili kartka była na powrót w rękach właściciela. Pod własną wiadomością mógł odczytać krótką odpowiedź smoczej miniaturki.

"Nie chcę walczyć, jeśli nie trzeba. Chcę tylko uratować Pern. Będzie mi miło współpracować. Mam na imię Sharrath. Nie lubię węży. Nie! Nie pisz tego. Oj."
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 09-10-2013, 16:38   #33
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Mniej więcej w momencie, gdy Aidan odczytał, przekazaną mu wiadomość, coś trzasnęło głośno. W miejscu gdzie przed chwila stał Zuu, unosiła się teraz stróżka czarnego dymu, zaś nauczyciel stał tuż nad wojskowym. Jego oko łypało na niego, beznamiętnie, powoli przenosząc się na wypisany blankiecik.
Czarnowłosy chwycił po dłuższej chwili milczenia, kartkę po czym zgiął ją w dwóch palcach, chowając za jeden z pasów swego stroju. Cisza, która wisiała w powietrzu niczym burza, zdawał się wręcz strzelać bezdźwięcznymi piorunami, na wszystkie strony. Wszyscy w ławkach obok, poczuli się przez chwilę nieswojo, jak gdyby ktoś wkładał im kostki lodu za koszule.
- Aidan Conroy Tennery. –Zuu po raz pierwszy zwrócił się do kogoś po imieniu. Udowadniało to, iż testy wcale nie były potrzebne, by opiekun poznał ich tożsamość. – Proszę wstać, a następnie skierować się do wyjścia. –dodał wskazując drzwi, a jego palec delikatnie nacisnął cos na ATS’się, który pojawił się nad ramieniem Zuu.
Wyjście z klasy otworzył osie niemal od razu, a stanął w nich Jax, opierając mop na ramieniu.
- No, no żołnierzyk nabroił? –zaśmiał się swym tubalnym głosem. – Chodź na chłopcze, ja już wiem co robić z takimi jak ty. –dodał, kiwając w stronę mężczyzny, mokrym czubkiem swego narzędzia. Mimo to, woźny wcale nie wydawał się wrogo nastawiony, ot był radosny jak przy swym pierwszym wystąpieniu.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 09-10-2013, 16:59   #34
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
~ Phi. Też tak umiem. ~ pomyślała mała smoczyca, która wcale nie była smokiem, kiedy Zuu zniknął i pojawił się tuż przy mężczyźnie, któremu podała karteczkę.
Pozostawała jednak pod wrażeniem spostrzegawczości mentora. No i zrobiło się nieprzyjemnie... Atmosfera zgęstniała, a cisza zrobiła się wręcz przytłaczająca. Prawie jak przed Opadem... Jaszczurka wzdrygnęła się lekko.
~ O-o... ~ zajojczała w myślach, starając się wyglądać tak niewinnie jak tylko była w stanie.

Aidan. Ładne imię. Szkoda, że poznała je w ten sposób. Srebrnołuska powiodła spojrzeniem za wychodzącym mężczyzną. Miała nadzieję, że szybko znowu go zobaczy. W pierwszym odruchu nawet chciała się odezwać, przeprosić Zuu, powiedzieć, że to też była trochę jej wina w sumie. No ale... Ale przecież ktoś musiał zostać w sali, żeby potem opowiedzieć Tennery'emu, co się dalej działo! Zacisnęła więc szczękę, znieruchamiała niczym srebrny posążek i wbiła wzrok w przestrzeń przed sobą. Tylko złoty kluczyk jeszcze przez chwilę poruszał się w przód i w tył. Smoczopodobne stworzonko walczyło ze sobą, by ostatecznie nie odezwać się w ogóle. Miała tylko nadzieję, że Aidan jeszcze wróci.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 09-10-2013, 18:10   #35
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Dziewczyna też była czujna, jeśli chodziło o "hippisa", wszak chwilę temu naraziła mu się kontrowersyjnym pytaniem. Z pomocą magicznego pisadła odczytała wiadomość od funkcjonariusza. To było miłe dostać propozycję sojuszu już na dzień dobry. Ryoku zgodziła się bez wahania. Później planowała sprzymierzyć się również z innymi istotami. O ile jeszcze dożyje ostatecznego testu.
Kiedy Zuu nie spoglądał w jej kierunku, Aidana coś tknęło, żeby zerknąć ukradkiem w kierunku chuliganki. Ta skinęła mu w głową, okazując aprobatę. Zgodziła się z jego wyborem.
Niestety, bezużyteczność testu została potwierdzona przez zdemaskowanie posterunkowego przez Zuu, który kazał mu opuścić salę natychmiastowo. Jakimś cudem Zuu nie potrzebował zwracać się do przyłapanego na gorącym uczynku per pan, panie władzo ani innymi śmiesznymi zwrotami. Tylko po pierwszym i drugim imieniu oraz nazwisku. Zrobiło się nieprzyjemnie cicho i nerwowo. A na dodatek okazało się, że Zuu potrafił się teleportować z miejsca na miejsce, co sam pokazał.
Ryoku spojrzała na Aidana. Szkoda było chłopa. Dopiero co zaczynał tutejszą karierę, a już musiał za taką bzdurę wychodzić z sali. Mentor okazał się wyjątkowo surowo przestrzegać zasad.
Ale tu każdy był poddawany próbie, również sam imć Zuu.

W tej samej chwili, gdy Zuu wypraszał mężczyznę z sali, biuro, w którym złożono wypociny dwudziestu istot, nagle stanęło w ogniu. Na sali zrobiło się lekkie zamieszanie. Ciężko było konkretnie wskazać na sprawcę zdarzenia (choć pewnie ktoś z czerwonych), a może ten mebel sam z siebie wybuchnął? Nagły wybuch pożaru nie był najwyraźniej spodziewany przez nikogo, bo również sama Ryoku wyglądała na zdumioną tym zdarzeniem. Względnie grzecznie siedziała w ławce i spoglądała na to, co się działo w sali.
W końcu to Aidan okazał się motylem, którego podmuch skrzydeł wywołał w efekcie tornado.

“Zdaje się, że trzeba będzie zrobić porządki biurowe, Jax”, stwierdziła, spoglądając na fajczący się mebel. Wymieniła ze smoczątkiem spojrzenia pełne niepokoju.
Oby Jax nie potraktował Aidana jak pinaty albo piłki baseball’owej.
Bo Zuu z pewnością zmieni się w kata i mordercę.
Maksyma dnia na ostatnie chwile pobytu tutaj: "God, save my head, 'coz my butt's gonna be burnin' in the Hell."
 
Ryo jest offline  
Stary 09-10-2013, 19:09   #36
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Milion lat to okres wystarczający, by nauczyć się jak reagować na niektóre rzeczy. W wielu wypadkach najlepsze okazywało się przyjmowanie wszystkiego, co dziwne jako rzeczy oficjalne. Przemarsz żołnierzy ubranych w stroje klaunów? A niech sobie idą. Kogo to obchodzi. Ich problem. Skrzynki wystrzeliwane za pomocą mopa i lecące tam gdzie powinny pomimo jakichkolwiek zasad, również niespecjalnie pobudziły zainteresowanie Bezimiennego. Co prawda, gdyby pierwsza skrzynia miała polecieć w jego stronę, z pewnością jakoś by zareagował. Nie nad wszystkimi odruchami da się zapanować, szczególnie będąc w czyimś ciele.

W pierwszej kolejności zajął się otwarciem skrzyni. W jego przypadku nie był to proces szczególnie skomplikowany. Bezimienny wskazał dłoniom na kłódkę, a ta dosłownie w oczach zaczęła rdzewieć, by w końcu zamienić się w pył. Po otwarciu wieku oczom dziecięcia czasu ukazał się klucz. Odziany w zbroję znów wskazał na resztki kłódki. Ta równie szybko co się zniszczyć, powróciła do stanu sprzed otwarcia skrzyni. Ba, nawet ją zamykała. Bezimienny wziął klucz do ręki. Oznaczony był numerem 11. W tym samym momencie nasunęło się pytanie. Do czego służy ten klucz? Przez chwilę zastanawiał się czy właśnie o to nie zapytać. Uznał jednak, że Zuu powiedziałby coś w stylu: „Do otwarcia zamka”, lub coś w tym stylu. O to, co znajdzie się po otwarciu zamka też raczej nie było sensu się pytać. Zresztą czemu miałby psuć sobie niespodziankę?

Pytania o to jak dostać się na następne piętro można wręcz powiedzieć, że zostały zbyte. Czyli nie było sensu zadawać pytań związanych z przejściem tego piętra. A może był sens i milczenie Zuu też było swego rodzaju odpowiedzią? Tylko jakie to pytanie powinno być?
Bezimienny przez dłuższą chwilę starał się wymyślić odpowiednie pytanie. Interesowało go kilka spraw. Co z tymi, którym się nie uda? Ilu będzie mogło przejść? Chociaż z drugiej strony o tym mógł dowiedzieć się sam. Trzeba było się skupić na tych kwestiach, do których odpowiedź może nie być możliwa do znalezienia.

Pytanie przyszło samo. Z drobną pomocą ze strony człowieka, który został przyłapany na próbie porozumienia się z innymi.
Gdy tylko Zuu wrócił na swoje miejsce, kolejna pokryta wełną ręka uniosła się do góry. Pomimo otrzymania pozwolenia jeszcze przez moment nic nie mówił. W końcu jednak zadał pytanie.
- Dlaczego zasady zabraniają nam ze sobą komunikować? - Głos Bezimiennego nie był nieśmiały tak jak głos oryginału. No i oczywiście pozbawiony był beczenia.
Podobnie jak na wcześniejsze pytanie i na to odpowiedzią było milczenie jednookiego mężczyzny. Najwyraźniej pytań o zasady również nie było sensu zadawać. Ale czy ten fakt dawał im jakąś przewagę? Osobiście Bezimienny nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Przynajmniej w tej chwili. Może ktoś inny potrafić będzie wysnuć z tego odpowiednie wnioski.

Dziecię czasu rozejrzało się po sali. Przeskakiwał z osoby na osobę. Szukał osób, z którymi mogłoby najefektywniej współpracować. Trudno było się rozeznać wśród tylu ras, szczególnie że niektóre były dla niego zupełnie nowe. Mógł jedynie przypuszczać, kto był młody, kto był stary, a kto zupełnie go nie interesował. Jego oryginalne moce dawały duże pole do popisu tym, którzy jeszcze nie mieli się czym popisać lub tym, których lata świetności dawno przeminęły. Tym, którzy byli w pełni sił mogły jedynie zaszkodzić. Spojrzenie zatrzymało się na smoczycy. Wyglądała i zachowywała się jak młódka. Problemem stanowiło zainteresowanie, jakie wywoływała u reszty towarzystwa. Bezimienny wolał działać w małych grupkach. Zbyt duże pole do popisu dla zbroi w sytuacji zagrożenia mogło stanowić poważny problem. Kolejny postój oczy zrobiły na sylwetce blondwłosej dziewoi siedzącej po stronie niebieskiej. Zamknięty w zbroi nie miał pojęcia co o niej myśleć. Też wydawała się młoda, ale czy aby na pewno taka była?
Trudno było oceniać wiek innych istocie, która mając milion lat, wśród swoich pobratymców może być uważana za młodzieńca.
Zresztą sam wiek był jedynie pierwszym szczeblem w selekcji. Drugim i ważniejszym były motywy każdej z istot. A ich poznanie było w tej chwili niemożliwe.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 09-10-2013, 19:22   #37
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Arthasis po oddaniu swojego arkusza nie miał za wiele do roboty.

Po kilku chwilach kontemplacji doszedł do ważnego dla niego wniosku. Podzielono ich na drużyny - fakt, który dostrzegł pewnie każdy w tej sali. Drużyny to może za wiele powiedziane - ale na pewno w jakiś sposób ich zaszufladkowano, a co za tym idzie, eliminowało to dziewięć potencjalnych zagrożeń z czerwonej części klasy. Wystarczy, że nie będzie zwracał na nich uwagi, a wszystko ułoży się po jego myśli.

Jednak przemyślenia zostały gwałtownie przerwane małym pokazem akrobacji, celności i kozactwa pierwszej klasy. Wężowy mruknął tylko, jakby zniesmaczony takimi popisami.
Szybko jego uwagę przykuto do tajemniczej skrzynki. Cokolwiek to było, przeznaczono to dla niego i nie mogło w tym być żadnego podstępu. A przynajmniej tak wychodziło z jego zimnych kalkulacji.

Zimny syk przemieszczał się zza jego głowy, wędrując do przodu. Uzbrojone w rzędy ostrych igiełek pyski powoli zbliżały się do kłódki, raz po raz strzelając swoimi języczkami. Podchodziły niczym drapieżnik do swojej ofiary, bacznie obserwując i jednocześnie napinając mięśnie gotowe do błyskawicznego ataku.

- Zróbcie to. - Twarde polecenie powędrowało przez jego głowę.

Atak uwieńczony sukcesem. Kilka gwałtownych uderzeń i szarpnięć, a po zabezpieczeniu nie było ani śladu.
Już po chwili prawy "robak" wyłaniał się z wnętrza, dzierżąc między kłami zagadkowy klucz.
Arthasis wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, czekając, aż jego pasożyt mu go poda.

- Ssssssszeeeeeśśśśćććć... - Rozbrzmiało w jego czaszce. Na podaną informację pan pokiwał z wolna głową.
Ta liczba nic dla niego nie znaczyła.


Na zadanie pytania zwlekał do samego końca. Po pierwsze - nie mógł się zdecydować na żadne konkretne; Po drugie - ostatecznie stwierdził, że odpowiedź na niewiele mu się przyda.
Natomiast z niemałym zaciekawieniem obserwował poczynania jego "towarzyszy". Praktycznie to nie jego oczy oglądały ten kolejny popis, tym razem konspiracyjny - mimo wszystko wiedział o każdym ruchu.

Właściwie więcej pytań miał do tego konkretnego człowieka, niż do owego Zuu. Kim był? Skąd pochodził? I co próbował przekazać tamtym istotom?
Czyżby ta żałosna kreatura miała jakiś plan?

Zresztą, niech sobie tam knuje. Va Grove nie interesowała tamta banda jaszczurek i innych napaleńców. Dopóki nie włazili mu w drogę, mogli robić co im tam dusza nakaże.


Wszystko miało rację bytu, aż tu nagle nie wkroczył nauczyciel. Facet nie lubił się patyczkować. I dobrze, stosował selekcję naturalną. To mu się podobało.

Mimo wszystko Arthasis wcale się nie ucieszył z tego powodu. Im mniej pozostanie uczestników w tej "grze", tym większe prawdopodobieństwo, że jacyś powaleńcy zaczną mu się naprzykrzać.
Byłaby wielka szkoda brudzić boską posadzkę krwią i łzami.


- Pyyytaaanieeeee? - naprzykrzał się drugi, kładąc swój pysk na lewym barku swojego żywiciela.

- Żadne. Wypatrujcie tylko drogi, a dotrzemy wszędzie - podsumował swój myślowy dialog i schował klucz za poły płaszcza. Damy sobie radę sami. Niech słabi bawią się w przedszkole.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 10-10-2013 o 17:22.
MTM jest offline  
Stary 09-10-2013, 21:39   #38
 
Lavolten's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znany
Białowłosy przyglądał się jak mężczyzna w mundurze wypisuje coś na jakichś karteczkach i rozdaje kilku istotom. Co takiego planował? Czemu akurat te istoty wybrał? Przyjrzał się ponownie stworom i osobom które otrzymały karteczki.
Niska dziewczyna i jaszczurka już na pierwszy rzut oka wyglądały na dość sympatyczne i godne zaufania. Może mężczyzna chciał się z nimi sprzymierzyć? Chociaż z drugiej strony gość z kataną i wielki, zielony mięśniak ze strony niebieskich nie wyglądali już aż tak przyjaźnie. Vayes nie wiedział jeszcze co myśleć o tej dwójce. Na miejscu mundurowego poczekałby jeszcze trochę z nawiązywaniem kontaktów z innymi istotami, to mogło się źle skończyć na tym etapie, zwłaszcza, że tego mężczyznę wyraźnie ciągnęło do zawierania przyjaźni czy sojuszów z istotami zarówno z grupy czerwonej jak i niebieskiej. Białowłosy nie wiedział czy będą musieli między sobą walczyć w tych grupach, ale mimo wszystko po coś ten podział chyba jednak był. Postanowił poczekać i zobaczyć jak cała sprawa się rozwinie. W końcu Zuu zabraniając im rozmawiać nie zaznaczył czy chodzi mu tylko o komunikację głosową czy też inne jej rodzaje, ale Vayes pamiętając jakie ich opiekun miał podejście do pytań domyślał się, że także w tej dziedzinie wypowiedział się raczej dość ogólnikowo.

Długo czekać nie musiał. Kiedy tylko mundurowy odebrał zapisaną kartkę od małej smoczycy, „Mister Zuu” jak to ładnie go tenże mężczyzna wcześniej nazwał, teleportował się do niego i zabierając ową kartkę, kazał mu wyjść z klasy. Zaraz też w drzwiach pojawił się Jax, ponaglając „żołnierzyka” do wyjścia. No cóż, białowłosy na pewno nie będzie go żałował. Zdecydowanie za krótko go znał żeby odczuwać jego względem jakiekolwiek emocje. Poza tym to choć częściowo rozwiązywało jedną z niewiadomych. Co się stanie jeśli ktoś złamie zasadę dotyczącą zakazu komunikacji. Właśnie dowiedział się, że w razie złamania tej zasady nikt nie zostanie zdezintegrowany, zniknięty, czy zniszczony w ułamku sekundy czy coś w tym stylu, tylko stanowczo wyproszony za drzwi, a to tworzyło możliwości takie jak powrót do macierzystego świata lub nawet ponowne wejście do gry, choć był pewien, że „żołnierzyk”, spodobało mu się to określenie, będzie musiał wypić piwo którego sam naważył. Nie skreślał go od razu, ale był świadom tego, że po narażeniu się na samym początku mundurowy nie będzie miał teraz łatwo. Jak on się nazywał? Aidan Conroy Tennery czy jakoś tak? No cóż, po interwencji Zuu dowiedział się przynajmniej jak ten mężczyzna się nazywa, ale nie był pewien czy ta wiedza jeszcze do czegoś mu się przyda.

Jak to lubią mawiać ludzie „Poczekamy, zobaczymy.”, ale on osobiście nie lubił bezczynnie czekać nazbyt długo. Miał więc nadzieję, że po uporaniu się z wszelkimi przeszkodami szybko przejdą do kolejnego etapu.
 

Ostatnio edytowane przez Lavolten : 09-10-2013 o 21:42.
Lavolten jest offline  
Stary 09-10-2013, 22:33   #39
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Pokaz ciecia wywarł na Cieniu miałkie wrażenie. Ale nie mógł się dziwić jego zachowaniu. Ten jegomość zapewne spędza wieczność na zamiataniu pięter wieży, niech coś ma od życia jak chociażby ten pokaz przy którym na pewno świetnie się bawił. Kiedy skrzynia wylądowała przed Cieniem, ten spojrzał na nią unosząc "brew". Kłódka była licha, więc też lichej siły użył by się jej pozbyć. Chuda łapa po prostu ją zerwała, po czym uniosła wieko. W środku znajdował się klucz z numerem 15. Klucz jak klucz, nic specjalnego w nim nie było, a numer na nim zapewne wkrótce będzie miał znaczenie. Korzystając z okazji uniósł dłoń, by zadać pytanie.
- Czy bóstwo na szczycieeee wieeeeży widzi i słyszy wszystko? - Mimo że szeptał każda istota w sali wyraźnie słyszała jego słowa. Zuu zaś spojrzał na Cienia swym jedynym okiem i nie powiedział nic. Oczy istoty utkanej z ciemności zwężyły się jakby się nad czymś zastanawiała. Brak odpowiedzi też jest w sumie odpowiedzią. Klucz jak i dłoń Cienia ukryła się pod ciemnym płaszczem. Cierpliwie czekał na dalszy rozwój sytuacji, a fakt że ludzki byt w mundurze został wyrzucony i do tego w sali zapalił się ogień tylko utwierdzał Cienia w przekonaniu że zaraz zrobi się naprawdę ciekawie.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline  
Stary 09-10-2013, 22:40   #40
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Kara

Nawet jeśli w głębi serca czaiły się jakiekolwiek wątpliwości, czy cała sytuacja nie jest jakąś maskaradą służb specjalnych, dematerializacja w obłoku dymu i teleportacja udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że to nie proste rozgrywki CIA.

Udało mu się wyczytać sporo z tej sytuacji, ostatecznie nawet chyba warto było podjąć wyzwanie. Po pierwsze dziewczęta zareagowały bardzo pozytywnie, zatem grupa nie musi byś skonfliktowana, mimo swej pozornej obcości nić porozumienia jest łatwa do nawiązania. Po wtóre odkrywanie kolejnych partii mocy istot które pojawiały się wokół nich, było słusznym manewrem. Nie można pokonać wroga, nie mając o nim gruntownej wiedzy, bądź przewagi, a ani liczebnie, ani technologicznie Ziemianin nie górował nad bytami tej krainy. Wiedza zaś miała swe źródło w empirycznych doświadczeniach. Cóż lepiej służy poznaniu, niż wytyczenie granic mocy pozornie wszechmocnego wroga?
Jeśli zaś Zuu i jego sługa, wrodzy nam nie są, a jedynie prezentują pełną zasadniczości, lecz neutralną postawę, to także warto wiedzieć o nich więcej, jako o sprzymierzeńcach.

Ton głosu Zuu, w którym wyczytał lodowate nuty niezadowolenia, mimo starannie dobranej neutralnej modulacji, nie rokował jednak zbyt dobrze. Aidan nie był tchórzem, za wiele widział w życiu, za często stykał się z tymi, którzy zrzucili z siebie człowieczeństwo, niczym wąż zrzucający starą skórę, by umieć się bać tak zwyczajnych spraw jak kara za niesubordynację. Bardziej irytował go fakt, iż nie miał pojęcia co go czeka. Świat tak niedokreślony równie dobrze mógł mu zafundować chłostę i dyby, jak i wymyślne techniki prania mózgu. Nie można być gotowym na Nienazwane. Można tylko zachować czujność, można tylko otworzyć się całym sobą, wytężyć percepcję by wychwycić choć cień szansy, by wyjść cało z opresji.

Wstał i bez słowa skierował się ku drzwiom. Powitał Jaxa pełnym nonszalancji skinięciem głowy. Nie on tu był szefem, zatem nie jego się powinien obawiać. Obserwował wiec bacznie hippisa, czy nie wykona jakiegoś dyskretnego gestu w kierunku uzbrojonego w mopa osiłka, gestu który mógłby być zinterpretowany jako groźba. Takie ruchy są uniwersalne u wszystkich istot ludzkich, a pewnie i łatwe do zrozumienia u nie do końca ludzi, za to zdecydowanie humanoidalnych i posiadających na oko zbliżoną fizjologię autochtonów.
Obserwacja to normalna rzecz w pracy policjanta. Tennery był pod tym względem zdecydowanie lepszy niż przeciętny człowiek. Wiadomo, że jeśli karze się komuś wymienić dziesięć przedmiotów jakie pokaże mu się na ułamek sekundy, zapytany wymieni zaledwie trzy. Statystyka jest paskudnie kiepska dla naszego układu nerwowego. Policjant widzi i zapamiętuje więcej. Dlatego też jednym rzutem oka dostrzegł zmieszanie Sharrath, niepokój Żółtookiej, życzliwe zainteresowanie ekstrawaganckiego blondyna i równie nieżyczliwy błysk zimnego wyrachowania u człeka z paskudnymi pasożytami.

Teatralnym gestem zdjął z głosy policyjną czapkę i skłonił się obecnym na sali, wykonując szeroki ruch czapką, niczym dworski ukłon rodem z Wersalu. Powinno to bez kłopotu odwrócić uwagę od tego, że drugą dłoń włożył do kieszeni służbowej kurtki, skrywając w niej odbezpieczony rewolwer. Jax nie okazywał wrogości, ale strzeżonego... no właściwie to nie, Bóg nie opiekuje się nikim. Przez ostatnie cztery lata po wojnie dobitnie się o tym przekonywał.


- Mówię ci Ted, że to niemożliwe, by ktoś nami się opiekował, nawet jeśli jesteśmy Jego dziećmi, to na pewno odpowiadamy sami za siebie
- próbował po raz nie wiadomo który przekonać przyjaciela, że maksyma "there is no fate" winna leżeć u podstaw każdego zdroworozsądkowego działania.
Ted Maslansky patrzył wtedy na niego jakoś tak miękko i powtarzał:
- Bóg jest Aid, jest i czuję go w każdej chwili mego istnienia. Jak inaczej wyjaśnić to, że zbiegłem przez tyle granic, że mogę prowadzić normalne życie? Marta nie wierzyła w Boga, nie miała nadziei. Kiedy Armia Czarnomorska wkroczyła do Polski mordując kilka milionów osób zaraz po wybuchu wojny, ja modliłem się, ona złorzeczyła. Kiedy Ukraińscy nacjonaliści prawie mnie zabili, a ją gwałcili przez wiele godzin - ja modliłem się, a ona nie. Kiedy oswobodziłem się i gołymi rękami rozerwałem w końcu tych czterech maruderów, robiłem to z imieniem Boga na ustach, jako jego zbrojne ramię wymierzałem im gniewną pomstę. Ona zmarła, bo nie chciała przyjąć Boga do swego serca, a ja miałem dla niego miejsce i dlatego ... dlatego muszę cię zapytać, czy sądzisz, że mam jakieś szanse u Deirdre?

Aidan roześmiał się szczerze. Ted był wspaniałym człowiekiem, ale był uparty i niewzruszony jak skała. W życiu nie znalazłby lepszego kandydata na męża, dla swej kapryśnej siostrzyczki. Wojenne przejścia nie odcisnęły piętna szaleństwa na zwalistym Polaku, który był jego partnerem na patrolach. Zachował swój jowialny humor, czerpał darowane życie garściami. Do tego mocno i gorąco wierzył, prawdziwie dobry katolik, co dla potomków irlandzkich emigrantów było ogromnym plusem.

- Niech wam Bóg błogosławi Ted, Deirdre ciągle tylko o tobie mówi, uwierz mi że to już się staje męczące. Myślę, że lepiej będzie, jak to ty będziesz musiał ją znosić.
- Zero-Cztery w trakcie, wszystkie jednostki wzywane do North Richland Hills, powtarzam kod Zero-Cztery... - metaliczny głos radiostacji przerwał rozmowę, czterolitrowy silnik nadał piekielnie wysoki moment obrotowy wałowi korbowemu Plymoutha, pisk opon zagłuszył dalszą część komunikatu. Zero-Cztery w trakcie, znów jakaś Owieczka ze stajni Pana Boga, bawiła się w Wielkiego Demiurga, próbując wyreżyserować rychły koniec żywota innej istotki ze stadka Najwyższego.
Aidan uśmiechnął się do swoich myśli. Gdzie jest Ten Który Roztacza Opiekę, w chwili gdy jakiś obłąkany psychol dokonuje morderstwa?[


Wyszedł za drzwi z uśmiechem, przygotowany na wszystko co się może stać. Tanio nie sprzeda swej skóry, choć jest gotów na poniesienie normalnych, uczciwych konsekwencji. Zasady są podstawą porządku, porządek jest przeciwieństwem chaosu, a chaos jest wrogiem człowieka. Jednak żyjąc w wolnym kraju nie jest łatwo przyjmować bezsensowne nakazy.
Czas pokaże, co jeszcze będzie musiał znieść.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 09-10-2013 o 22:46. Powód: jedna literka musiała odejść :)
killinger jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172