|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-05-2014, 20:26 | #81 |
Reputacja: 1 | - Ja z rebeliantami? - Rozbawiony uniósł brew. Spokojnym krokiem skierował się do barku, skąd dobył butelkę z koktajlem. Upiwszy łyka rozsiadł się wygodnie w fotelu. Nova odpaliła w tle flagowy utwór Lynyrd Skynyrd. - A skąd macie takie rewolucyjne dane? Z chęcią dowiedziałbym się, kto głosi takie nowości. Owszem, nie lubię się z podejściem władzy do symbiontów, preferuję technologię jako motor napędowy naszego świata i owszem, uważam swojego profesora za idiotę, ale ani ja ani on z tego co mi wiadomo, nie mamy nic wspólnego z rebeliantami. Ich ideologia nie pokrywa się z moimi, madame. Czymś jeszcze mogę służyć? Może odwieźć gdzieś panią, albo zechciałabyś zgodzić się romantyczną kolację? - Uśmiech na jego twarzy był całkowicie sympatyczny i szczery, bawiłą go cała ta sytuacja. Miał czas, taksówka powinna byc co prawda niedługo, ale wynagrodzi to taksówkarzowi. |
19-05-2014, 22:34 | #82 |
Reputacja: 1 | David - Wiemy, że niema pan nic wspólnego z rebeliantami. Ale profesor nie jest już tak czysty. Mamy dla pana propozycję. Chcielibyśmy założyć panu podsłuch i wysłać na rozmowę z profesorem. Oczywiście może się pan nie zgodzić. O dziwo nie powiedziała, że pociągnie to za sobą jakieś konsekwencje. Ogólnie sprawiała wrażenie, mało zainteresowanej wynikiem rozmowy... Alex Ledwie wychylił się z kanału i zajrzał w lufy karabinów. - Ręce do góry! - Połóż się w rozkroku! Nastała chwila ciszy. - A mogę się nie ruszać? Jestem z FBI, pokazałbym wam legitymacje, ale mnie zabijecie zanim ją wyjmę. Sugestywny ruch lufą nakazał mu wyjście z kanału, i powoli wyjął legitymację. - Ok - wyloty luf zniknęły mu z widoku. - Co tu się dzieje? Gdzie podejrzani? Howard Zobaczył coraz więcej policji, na razie odsuwali tłum i grodzili taśmami teren. Jeden śmigowiec z komandosami już był na ziemi, kolejny zbliżał się do lądowania. Przy zwłokach babci klęczał ktoś wyglądający na sanitariusza, ale szybko odkrył on, że nie jest potrzebny. Ale na widok Alexa ruszył żwawo nieść pomoc. Scott Żołnierz przedzierał się dalej kanałami i jeśli nie trafi na jakiegoś spuszczonego do kibla aligatora to za kilka minut będzie mógł bezpiecznie wyjść na powierzchnię i złapać transort. |
20-05-2014, 11:39 | #83 |
Reputacja: 1 | ~ Przybyła kawaleria, siły specjalne. Proponuję ciszę w eterze, teraz spróbuję działać na własną rękę. Spotkamy się w instytucie. Powodzenia! - Murdock nadał ostatni komunikat do Scotta, po czym przełączył komunikator na częstotliwość gliniarzy. Nasłuchując rozmów niebieskich, spokojnie wydostał się na powierzchnię przez najbliższy wyłaz. Naturalnie, inny niż ten, który wybrał Alex, ponieważ tę drogę mieli odciętą przez zawalisko. - Kapitan Howard Murdock - powiedział głośno podnosząc ręce do góry, kiedy po wyjściu przywitała go sympatycznie uśmiechnięta spluwa jakiegoś gorliwiego gliniarza. Wojskowy obrócił się powoli plecami do policjanta pokazując symbionta widocznego przez rozerwany mundur - Jestem z armii, nie potrzebuję medyka, kapralu - pilot powiedział bez problemu identyfikując dystynkcje na mundurze gliny. Spokojnie czekał na identyfikację, mial nadzieję, że przejdzie ją bez problemu i będzie mógł zbliżyć się do ciała babci. |
20-05-2014, 21:09 | #84 |
Reputacja: 1 | Upił łyk koktajlu. - Proszę o wybaczenie, ale nie mieszam się w sprawy rządu. Jestem ponadto, innymi słowy nie obchodzą mnie wasze potyczki, ja sobie po prostu spokojnie żyję. A jeżeli chcecie zajść za skórę profesorkowi i go przyskrzynić, to hazardzista, dopadnijcie go w ten sposób. To tyle ślicznotko? - Muzyka płynnie przeszła w delikatnie rockowe kawałki AC/DC. |
21-05-2014, 14:49 | #85 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Scott "przyklepał" propozycję kumpla. - Dobra, dobra, przyznaj się, że ci od tego spania mięśnie sflaczały i nie chce ci się już dźwigać tego śpiocha... - udał że marudzi choć koniuszki ust już mu wykrzywiał łobuzerski usmiech bardziej podobny do jakiegoś małoletniego psotnika niż majora sił specjalnych. Wyciągnął też ręce by przejąć podejrzanego. - Aha, weź tu se z kilka na drogę... - rzekł wskazując na kilka swoich botów. Co prawda zapewne odległość między nimi wzrośnie na tyle, że boty stracą sterowność ze swoim operatorem ale Howie nadal mógł ich użyć jako podręcznej kamery i nagrać coś co mogli obejrzeć potem w bazie albo chociaż jak znów się spotkają. Po rozstaniu ruszył kanałami narzucając całkiem zdrowe tempo. Wiedział, że rządowcy może się niezbyt zdrowo zainteresować kanałami zwłaszcza jak ślady walki będa tam proadzić a i jej uczestnicy zaczną kolejno z nich wyłazić. Dlatego chciał jak najszybciej oddalić się jak najdalej. Miał nadzieję, że latadło go zabierze i to wraz z tym dziwnym spiochem. I, że obędzie się bez komplikacji. W możliwość obadania sprawy przez swojego podwładnego wierzył dużo bardziej niż nowopoznanego agenta. A sprawa wydawała się zdecydowanie warta zbadania. |
23-05-2014, 14:10 | #86 |
Reputacja: 1 | Howard Patrzył w wylot lufy przez prawie minute. W końcu komandos opuścił broń. - W porządku, potwierdzili twoją tożsamość. Howard skinął głową i ruszył do leżących zwłok babci. - Hej, gdzie ty idziesz? To miejsce przestępstwa. - To był wypadek, jej wspólnik celując w niego - wskazał agenta FBI - i ściął jej czubek głowy. Pracownicy Instytutu mają prawo przebywać na miejscu wypadku. Żołnierz chwilę trawił informacje. - To teren zamknięty służby cywilne nie mają wstępu. - Czy słowo kapitan, które wypowiedziałem przedstawiając się nie sugeruje czegoś żołnierzu? Przeszedł kolejne kila metrów zanim dobiegł go głos: - To teren ataku terrorystycznego - powiedział triumfalnie. - Wiem - odparł Howard stając nad zwłokami - byłem przy tym. To ja wraz z tamtym agentem FBI ich powstrzymaliśmy. - Kapitanie Murdock, proszę nie przeszkadzać w pełnieniu obowiązków szeregowemu. - Usłyszał głos z boku. Stał tam jakiś kapitan sił specjalnych. - Zamiast tego proszę opowiedzieć o zajściu. Rozmowa będzie rejestrowana - wskazał minikamerę w ręku. Scott Po kilku minutach kluczenia kanałami, wezwał transport. Akurat miejsce było dogodne, spory trawnik był akurat dla maszyny. Zapakował nieprzytomnego i przypiął go pasami. Do Instytutu mieli kilka minut lotu. David - Nie interesuje nas hazard, panie Cross. - Odparła agentka. - Interesuje nas co robił z technika obcych, którą otrzymywał do badania. Wiemy, że nie dotrzymał klauzuli poufności… - To wszystko z patentów? - zapytała zmieniając temat i wskazując ogólnie dom. Alex - Proszę usiąść, zajmę się tym - powiedział sanitariusz podchodząc do Alexa. - Zaraz oczyszczę ranę i... Dalszy ciąg zagłuszył odgłos zwracania śniadania. Resztki rzygowin pochlapały buty Mercera. - Przepraszam - powiedział sanitariusz wycierając usta - pierwszy raz ofiarę takiego poparzenia, przytomną... te zwęglone kości... przepraszam... Ostatnio edytowane przez Mike : 23-05-2014 o 14:21. |
24-05-2014, 07:20 | #87 |
Reputacja: 1 | - Wiesz co młody załatw mi na początek telefon. - powiedział Alex do medyka, strzepując z butów resztki rzygowin chłopaka. - I to szybko - dodał po chwili gdy chłopak odważył się spojrzeć na niego kolejny raz. |
24-05-2014, 08:38 | #88 |
Reputacja: 1 | - Kapitanie... - Murdock zawiesił głos czekając chwilę aż jego rozmówca się przedstawi, po czym włączył drona od Scotta i szybko zaczął nagrywanie - Możemy to rozwiązać na dwa sposoby. Urzędowo, wtedy ja odeślę pana do mojego raportu, który moi zwierzchnicy mogą, ale nie muszą udostępnić pańskiej jednostce. Niestety, teraz jestem już obowiązany wracać do bazy. Drugie wyjście to porozmawiać o zajściu, kiedy będę przeprowadzał rutynowe badanie zwłok terrorystki, naturalnie, jeśli będę miał taką możliwość. Szczerze mówiąc, chętnie zająłbym się tym już teraz. Czekając na decyzję kapitana, pilot rozejrzał się po pobojowisku. Był ciekawy, czy żołnierze wspierani symbiontami już się tutaj pojawili. |
26-05-2014, 13:53 | #89 |
Reputacja: 1 | Alex - W recepcji mają telefony. Naprawdę cię nie boli? - Trochę, zakończenia nerwowe spłonęły… - Sorry - wystękał sanitariusz i odbiegł na bok zieleńszy o kolejne kilka tonów. Howard - Kapitan McBride - przedstawił się - Oficjalnie mogę zatrzymać pana do złożenia wyjaśnień, oczywiście będzie mógł pan kapitanie wezwać adwokata. rzecz jasna powiadomimy o tym pańska obecna jednostkę. Do rutynowego badani zwłok, musi pan przedstawić papiery koronera, a w aktach nie widzę o tym w wzmianki. Chyba, że właśnie pan je zdobył? Dalsza rozmowę przerwał grzmot… jeden, drugi… trzeci. - I się zesrało, - powiedział kapitan McBride wytłaczając i opuszczając kamerę. Szybko wyciągnął kartę pamięci i wymienił ją na inną. - Na co kurwa czekasz? Rób swoje i spierdalaj. Czekam na dane - wcisnął mu w kieszeń karteczkę. - Jak mnie olejesz, zapamiętam to. Kilka chwil później wylądowało trzech członków Korpusu Rady. Elitarnego oddziału posiadaczy symbiontów. - W imieniu Rady przejmujemy dochodzenie, wszelkie dowody i nagrania proszę przekazać sierżantowi Stromboli - wskazał swojego człowieka po prawej. Tymczasem koleś stojący po lewej spojrzał na Howarda. - Rebeliant! - wyciągnął doń, która jarzyła się wściekłą żółcią. - Na ziemię, w razie jakiegokolwiek oporu będziesz zlikwidowany na miejscu. Pozostali dwaj błyskawicznie się odwrócili w kierunku Murdocka. Coś jakby musnęło tył głowy Howarda. - Stać! Spocznij - rozkazał ich szef. - Ale szefie… jego sygnatura… - To przed podwójne pasmo alfa, nakłada się. To ta roślina z dżungli. Co mu żółtki opryski zrobili. - Zajmij się robotą - rozkazał sierżantowi Stromboli i podszedł do Howarda. Tymczasem McBride z kamienna miną wyjął kartę pamięci z kamery i oddał Strombolemu, rzucił spojrzenie Howardowi zanim odszedł. - Major Mattews, chcieliśmy ściągnąć cie do korpusu. Ale odmówiłeś… - widząc zdziwione spojrzenia dodał - Nie powiedzieli ci? To u nich normalne. A gdybyśmy teraz zapytali? Ziemia w miejscu zawału w kanale eksplodowała. Wnuczek w chmurze odłamków wyprysnął w górę. - Osiemnaście mega na cm? Ja pierdolę. - Co? - zapytał odruchowo Murdock. - Gęstość komórek symbionta we krwi, ty masz masz 7-8 mega. Ja mam dwanaście. Jak wam się udało przeżyć? Nie czeka na odpowiedź tylko wystartował. Howard zachwiał się szarpnięty podmuchem. Jego podkomendni dołączyli do niego. |
26-05-2014, 20:34 | #90 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Scott z ulgą przebiegł ostatnie metry i czekał na lądująca maszynę. Położył pacjenta na asfalcie parkingu, przyklęknął i trzymał broń w pogotowiu. Zgodnie z wyszkoleniem schował się za jakimś samochodem mając za plecami improwizowaną LZ na jaką się umówił z "Orłem". W końću gdy poasadził maszynę na ziemii zerwał się i wskoczył do niej razem z nieprzytomnym pacjentem. Natychmiast dał znać pilotowi by podrywał od razu maszynę skracając do minimum czas gdy była ona w najsłabszym dla siebie miejcu i czasie: na ziemi i nieruchoma. Wystarowali i Scott po zabepieczeniu pacjenta i podejrzanego w jednej osobie przesiadł się na przód i zajął miejsce obok pilota. - Krąż w pobliżu ale nie rzucaj się za bardzo w oczy. Tam na dole teraz pewnie bardzo nerwowi ludzie są! Howie został na dole i musimy go zgarnąć gdy nas wezwie! - odruchowo przyzwyczajony do śmigłowców prawie krzyczał. - Tu Pisklę 1, jestem na pokładzie Orła. Piskle 2 został na ziemi w celu zabezpieczenia dowodów. Pakunek jest zabezpieczony i na pokładzie. Jak tylko zwiniemy drugiego Pisklaka wracamy do domu. - nadał standardowy meldunek. Na razie nie miał za dużo do roboty bo zwalił ją na Howiego. Jednak nie chciał go zostawiać samego na ziemi bo głupio mu się taki numer kojarzył. Miał nadzieję, że pilot będzie na tyle szprytny, że da mu wgląd na to co się dzieje na pobojowisku ale nie będzie się rzucał rządowcom w oczy. Sam się skupił na oglądaniu tego co się tam działo, głownie z Howardem oraz utrzymywaniu łączności i z nim i bazą. Spodziewał się kłopotów. Ale raczej takich kompetencyjnych. Ot przedstawiciele dwóch organizacji rządowych będą się starali zgarnąć co lepsze fanty z pobojowiska. Ale zdaniem Scott'a najważniejszy fant leżał przypięty pasami u nich w ładowni. Był jednak w stałej łaczności z Howiem na wypadek gdyby potrzebował kompetecyjnego wsparcia. - Pisklę 2, tu Pisklę 1. Powiedz im, że tego zdechlaka z kanałów mogą se wygrzebać sami jak tu zostają. My jak się zwijamy weźmiemy tę starą. - rzucił półzarcik w komunikator widząc, że Howie z kimś gada trochę dłużej. Pewnie jakaś szycha. Może i prawda, że apetyt rośnie w miarę jedzenia ale teraz jak mieli zdaniem Scott'a prowodyra na pace miał ochotę zgarnąć i jedną z jego laleczek. Od strony medycznej i naukowej fascynowała go ta sprawa bo przynajmniej od ręki nie miał pomysłu jak ten fenomen może działać. Ledwo jednak to powiedział, ziemia wybuchła i najpierw zauważył ruch. Od razu wiedział, że to gdzieś w okolicach gdzie granat Howiego zagrzebał gnoja w ziemi i gruzu. - O ja pierdolę! - krzyknął całkiem zwyczajnie na niezywczajną sytuację. - Kurwa! Gniazdo! Tu Pisklę 1! Ten zagrzebaniec właśnie się wygrzebał! I to jak! - w głebi duszy przypuszczał, że to może być nie koniec dzieciaka tam w tunelu ale liczył, że albo zajmie mu to trochę więcej czasu albo że ktoś by musiał go wygrzebać. Ale nie spodziewał się, że wystrzeli spod ziemii jak jakaś imitacja Supermana! Co to ma być do cholery?! Błyskawicznie analizował dane i wyszło mu, że... - Leć w miarę płynnie wokół pobojowiska. Będę strzelał. Spodziewam się pościgu. Ścigający może rozwijać prędkości ponaddźwiękowe. Nie wiem jak z manewrowością. Więc jak krzyknę to dajesz czadu jasne? - mówił już spokojnie myśląc o kolenych ruchach i posunięciach swojego zespołu. Miał nadzieję, że się nie pomylił. Przesiadł z powrotem na pakę maszyny. - Pisklę 2! Jak się nie mylę to znów będzie chciał się dostać do Pakunku! Spróbuję wyjść z jego zasięgu ale jak trafił do szpitala z Centrum to pewnie i trafi do mnie! Niech te komando na ziemi przyda się na coś i go powstrzyma zanim wystartuje. Pewnie będzie nas ścigał. W razie czego rozwal gnojowi łeb! Starą to zatrzymało to i jego powinno! Ja też spróbuję. Będe strzelał. - nadał w komunikator do kumpla na ziemi. Miał ładną pozycję z widokiem na całe pobojowisko więc na zdechlaka z podziemii też. Przyszykował się do strzału ze swojej snajperki. Tym razem celował w głowę szczyla wiedząc już, że z arsenału jaki posiada pewnie tylko to ma szansę zadziałać. ~- Kurwa Howie, mówię ci, ten sztywniak którego mamy na pace jest kluczem do tego wszystkiego. I kluczem do potęgi jak sam widzisz. Wszyscy będą chcieli go zdobyć. A jest jakiś metr za mną ululany w fotelu. Nie zrób czegoś głupiego Howie. Jeżeli nie będę miał wyjścia rozwalę tego sztywniaka za mną. A to wystarczy za głupotę za nas obu. -~ nadał na tym łączu które Howard umiał wytworzyć dzięki swoim możliwościom. W międzyczasie już przygotował broń. Położył się na podłodze a dzięki temu, że maszyna leciała łagodnym łukiem miał wgląd na sytuację na ziemi. Widział i Howiego, i tego z którym gadał no i tego szczyla co się zdawał nie do zajebania. Wybrał go na cel i tym razem celował w głowę. Ogólnie zaś myśl, że ktoś może dysponować taką potęgą, zwłaszcza jakaś organizacja jakoś niezbyt mu się podobała. A jak narobią takich więcej? I kto to potem zatrzyma? |