Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-07-2015, 22:52   #1
 
Wafergix's Avatar
 
Reputacja: 1 Wafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodze
[Autorski] Wampir z Wan Chai

27 wrzesień, 1984 roku

(...) Zdjęcie ukazuje wnętrze jakiegoś ciemnego pomieszczenia w stylu industrialnym, może piwnicy lub parkingu. Podłogę stanowi klepisko z ubitej ziemi, bez żadnego pokrycia. Na pierwszym planie widać ślady po ruszonej ziemi, kojarzące się z zasypanymi dołami, o średnicy może metra, ciężko określić skalę w pustym wnętrzu. Ślady układają się w rząd, między poszczególnymi śladami jest kilkunastocentymetrowy odstęp. Na każdym stoi malutki, niezidentyfikowany, cylindryczny przedmiot przypominający wbitą w ziemię strzykawkę, ale ciężko stwierdzić czy to prawda. Na fotografii widać dziesięć takich przedmiotów, ale kąt wskazuje, że może ich być więcej. Szereg kończy dół, dookoła którego widać ruszoną ziemię, jakby był świeżo wykopany, ale słabe światło nie pozwala dobrze określić co jest w dole. Przy usypanej ziemi brak jedenastego przedmiotu. Światło, prawdopodobnie z lampy naściennej, pada zza pleców fotografa, tak, że rzuca on cień na podtrzymujący sufit, znajdujący się zaraz za dołem filar. Sylwetka znamionuję osobę średniego wzrostu, w kapeluszu lub czapce z rondem. Na filarze widoczne są ciemne zacieki, których wzór oraz barwa kojarzą się z rozbryzgiem krwi.
W anonimowej kopercie, bez znaczka, znajdują się jeszcze dwa podobne zdjęcia, nie ukazujące jednak niczego więcej. Zostały zrobione z podobnej perspektywy, przy tym samym oświetleniu, jedno stanowi nieudane zbliżenie dołu. Na kopercie i zdjęciach znaleziono odciski palców nienotowanej osoby spoza kartoteki. Położenie uwiecznionego na fotografiach miejsca pozostaje nieznane, tak samo fotograf, domyślny nadawca anonimu. Brak jakiejkolwiek wiadomości, prócz adresu komisariatu. Prawdopodobnie jest to zwykły kawał, jednak niepokojąca atmosfera uwiecznionego miejsca i widoczne poszlaki mogą wskazywać na miejsce zbrodni, być może magazyn przemytników lub mafii. Ze względu na brak jakichkolwiek oznaczeń, fotografie zostały prawdopodobnie wywołane w prywatnym studiu fotograficznym, na papierze fotograficznym marki Canon. (...)

- To jest raport pani technik May Lin. Rzeczone zdjęcia dostaliśmy wczoraj. Ktoś wysłał je tu, na nasz komisariat- wyjaśniał spacerując pewnym krokiem wokół stolika komisarz Ed Woo. Był w złym humorze i miotał się jak głodny tygrys po klatce. Przy stoliku siedziało dwoje detektywów, Lia Lung i Gideon Stones. Lung znała dobrze twardy, wojskowy charakter szefa, którego podkomendni przezywali Lwem. Woo miał bujne wąsiska, był niski i korpulentny. Przypominał pieska shih tzu, co zaraz podchwycono, a że rasa ta wedle hodowców i kynologów wywodzi się w prostej linii od chińskich lwów, przydomek szefa był dla wszystkich tematem dwuznacznych żarcików. Oczywiście przysłany ze Wschodniego Dystryktu Stones nie mógł być tego świadom, przybył do Wan Chai na polecenie zwierzchnika, ambasadora Bottler’a. Nie był to jego bezpośredni przełożony, ale ktoś na tyle ważny i wpływowy tu w Chinach, że nie sposób było mu odmówić.
- To sprawa o charakterze międzynarodowym- tłumaczył dalej Woo- Raport był niejasny do dzisiejszego poranka. Dostaliśmy telefon z ambasady, jakoby odciski, których nie mogliśmy zidentyfikować należały do osoby zaginionej w Stanach. Zaginięcie nie zostało zgłoszone, a odciski nie znajdują się w bazie kryminalnej. Należą do dziennikarza Lawrence’a Pick’a. Tylko tyle udało się wyciągnąć z Twoich ziomków Stones, ale sprawa musi być poważna, skoro mi Cię przysłali.- Komisarz spojrzał na Amerykanina spod byka. Gdy Gideon siedział był niemal tego samego wzrostu co niewielki komisarz. Czy niechęć wywoływał fakt, że detektyw był jankesem, czy to może dawał o sobie znać kompleks niższości Lwa? Trudno stwierdzić, ale Ed Woo z pewnością był niezadowolony i wylewał to niezadowolenie falami na nowego podwładnego i przydzieloną mu za partnerkę detektyw Lung.- zapoznajcie się ze szczegółami i rozpocznijcie śledztwo. To priorytetowa sprawa Lung, więc jesteś zwolniona na czas jej trwania ze wszystkich innych obowiązków, ale do jutra chcę mieć od Ciebie pierwsze wnioski w tej sprawie.- zaznaczył Lew zataczając kręgi, wokół siedzącej przy stoliku do przesłuchań pary.
- Ci ważniacy z góry chcą mieć tego Pick’a, ale nie mówią dlaczego. Z tych zdjęć wnioskuję, że wplątał się u nas w jakąś grubszą aferę… Z resztą chyba sami wiecie jak to jest z dziennikarzami?- spytał unosząc lekko jedną brew.- Zbadajcie każdą norę, chce wiedzieć gdzie jest ten facet, co to za miejsce na tych zdjęciach i czemu te zdjęcia wysłał do nas?- komisarz wydziału zabójstw, departamentu B Hong Kong Police oparł się o stolik naprzeciw podwładnych- Ten cały Pick może i jest wasz Stones, ale sprawa jest nasza, HKP, więc chcę otrzymywać raporty też od Ciebie i żadnego zatajania informacji. Rozumiemy się? No, to do roboty!
Lew opuścił salę przesłuchań zostawiając parę nowych partnerów sam na sam z aktami. Prócz opisanych fotografii wraz z raportem May Lin była tam tylko notka ze Stanów, krótka informacja na temat Lawrence’a Pick’a, opatrzona jego zdjęciem, zapewne z paszportu. Dwudziestosiedmioletni blondyn o jasnej cerze, prostym nosie i odważnym spojrzeniu. Przystojny jak na amerykanina, wysokie kości policzkowe, włosy zaczesane w tył. Lekko skrzywiony lub może zawadiacko uśmiechnięty jakby to określiła Jia. Po zatrzaśnięciu się drzwi w sali wreszcie zapanowała błoga cisza…
 

Ostatnio edytowane przez Wafergix : 16-07-2015 o 23:00.
Wafergix jest offline  
Stary 19-07-2015, 23:13   #2
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Ostatnie dni a nawet tygodnie nie były dla Jii zbyt łaskawe. Praca całkowicie ją absorbowała. Nie miała zbytnio czasu dla córki, co tylko potęgowało jej poczucie winy. Wielogodzinne zmiany, dyżury, akcje, do tego raporty pisane do bezczelnie wczesnych godzin porannych.. To wszystko powodowało, że ostatnimi czasy praktycznie nie widywała córki. Sama sobie taki los wybrała, nie narzekała więc. Zadzwoniła do matki, czy po raz kolejny by jej nie pomogła. Kiedyś Jia wynajmowała nianię i to niejedną. Jednak nie miała do nich zaufania za grosz. Nikt nie potrafił zająć się małą Io tak, jak jej babcia. Tym razem miało być dokładnie tak samo.
- No pewnie przywieź ją - głos starszej kobiety odezwał się w słuchawce.
- Mamo, przepraszam… - Jia próbowała się jakoś wytłumaczyć.
- Doskonale wiem, że gdybyś nie musiała, to byś najchętniej do mnie nie zajeżdżała - zażartowała kobieta. Całkiem nieświadomie sprawiła jednak przykrość dziewczynie.
- To nie tak, po prostu mam wyrzuty sumienia, że jak się coś dzieje, to ciągle ciebie angażuję.
- Nic się nie martw, pójdę z Io do parku, stęskniłam się już za nią, a ona pewnie za naszą czworonożną pociechą.


***
Następnego poranka, właściwie to bladym świtem, Jia odwiozła córkę do swojej matki. Ileż ona jej zawdzięcza! Pewnie nigdy nie będzie w stanie choć po części jej odpłacić za wszystko, co matka dla niej robiła. Pięciolatka wpadła do domu babci na upragnione śniadanie. Jak zwykle czekały na nią naleśniki na słodko. Wspomnień czar, także dla pani detektyw.
- Mamusiu, a kiedy po mnie przyjedziesz? - Io spoglądała swoimi ciemnymi oczętami na Jię po tym, jak wszystkie naleśniki zostały już zjedzone, a sok dopity do dna. Kobiecie aż serce miękło, bo ciężko było jej tak na dobrą sprawę określić się jakkolwiek. Kobieta westchnęła cicho i przeczesała swoją córkę po włosach.
- Ej, zepsujesz mi warkoczyki! - młoda oburzyła się i nadęła policzki.
- Przepraszam, słońce - Jia ucałowała pierworodną w czubek głowy - Nie nadymaj się tak mówiłam Ci już.. - kobieta złapała pieszczotliwie swoją pociechę za policzek. - Wiesz dobrze, że jak tylko będę mogła, to do Ciebie przyjadę. Na razie będziesz u babci. Mam nadzieję, że pomożesz jej wyprowadzać Xi na spacer, co? Babcia mówiła, że chciała iść z tobą do parku.
Jia spojrzała jeszcze raz na młodą pięciolatkę. Kiedy ten czas minął? Pamiętała jeszcze siebie prawie toczącą się przez zatłoczone ulice miasta do pracy. Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, że sprawy tak mocno się skomplikują. Żyła z nadzieją, że razem z ojcem dziecka stworzą rodzinę. Choć z drugiej strony może to i lepiej, że odszedł? Kobieta otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na pięciolatkę, która właśnie biegła pobawić się z psem a potem na swoją matkę. Podeszła do niej i pocałowała ją w policzek.
- Dziękuję, raz jeszcze… Tu macie na jakieś rozrywki i wydatki. Gdyby się coś działo, to dzwoń.

***

W kilka chwil później Jia jechała już w kierunku centrum. Po drodze, zanim dotarła na komisariat, wstąpiła do zaprzyjaźnionej śniadaniarni. Kupiła to, co zwykle: dwie kanapki i kawę. Musiała postawić się na nogi. Znów nie przespała nocy, a czuła podskórnie, że czeka ją kolejny, niezbyt łaskawy dzień. Szef ostatnio miewał muchy w nosie i nic mu nie odpowiadało. Ale miał też ku temu powody: ciągle siedząca na głowie prasa, niewyjaśnionych kilka istotnych spraw, bagno za bagnem i czas. Czas grający na ich niekorzyść.
Kiedy tylko przestąpiła próg komisariatu, od razu wezwano ją do Lwa. Skrzywiła się w duchu, bo wiedziała, że to niczego dobrego nie wróży. Rzuciła swoją torbę i kanapki na swoje biurko. Kawę nadal trzymała w dłoni i popijając ją, weszła do szefa. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła obcą personę siedzącą przy biurku.
- Witaj - zwróciła się do swojego szefa, później spojrzała na Stonesa, skinęła w jego stronę głową i rzuciła w jego stronę krótkie: - detektyw Lung.
Jakiekolwiek dalsze dywagacje i uprzejmości z całą pewnością mogli zostawić sobie na później. Na ten moment kobieta widziała, że Ed, jeśli nie zacznie, to za chwilę wybuchnie niczym Pektu-san w szczycie swojej formy. Stanęła więc przy biurku i zerknęła na to, co Woo miał im do pokazania. Wzięła raport i dość szybko przyswoiła jego treść. Przy okazji słuchała także swojego przełożonego. Kolejne bagno. Ale czyż sama tego nie chciała?
Po chwili kobieta przysiadła na brzegu biurka. Skupiła swoją uwagę na zdjęciach, papierach oraz raporcie. Sprawa musiała być poważna, skoro dostali do pomocy kogoś z zagranicy.
Poczekała, aż jej szef opuści pomieszczenie. Podrapała się po czole. Upiła trochę kawy.
- Witamy w Hong Kongu, panie Stones - powiedziała dość oficjalnie. Następnie oderwała się od biurka i zaczęła składać papiery. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w zdjęcie paszportowe zaginionego. Potem dopiero się odezwała - Zapraszam na śniadanie. Znam jedno dobre miejsce, gdzie będzie można pogadać.
Za chwilę na komisariacie zacznie się młyn. Każdy będzie chciał od każdego cokolwiek. Gwar, przepychanki przekrzykiwania, wszystko w imię najważniejszych celów: dotarcia do prawdy. Ten czas, jeśli rzeczywiście nie musiało się tu siedzieć, lepiej było spędzić w miejscu bardziej spokojnym.
 
Narina jest offline  
Stary 20-07-2015, 11:17   #3
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Głośny dźwięk telefonu obudził Gideona, którego zmęczona twarz świadczyła że siedział nad czymś do późna. Tym czymś była opróżniona flaszka Johnego Walkera, która walała się po podłodze.

- Tak - głos mężczyzny był chropowaty, a jego oddech był ciężki.

W słuchawce ktoś się odezwał wydając krótkie i treściwe dyrektywy, by po tym rozległ się głuchy dźwięk w słuchawce. Dzwoniący rozłączył się. Gideon wstał powoli z łóżka, zrzucając z siebie okrywającą go kołdrę i ruszył wolnym krokiem do łazienki. Odkręcił gorącą wodę i wszedł pod lejący się strumień. Musiał się ogarnąć. Od śmierci Su Lin minął rok. Dla niego był to długi, bardzo bolesny czas. Alkohol, co nocne zapijanie się, sprawiły że powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Charles Botler, jego jedyny przyjaciel, nie pozwolił mu się stoczyć na dno i od kilku tygodni powoli stawał na nogi. Telefon od niego, i krótkie dyrektywy świadczyły, że znów “wrócił” do gry.

Gorący prysznic zrobił swoje, i po chwili ostra maszynka zaczynała pozbywać się zarostu z twarzy. Lodowo-niebieskie oczy spoglądały w lustro jakby mężczyzna szukał samoakceptacji w wyglądzie. Pomimo 195 cm wzrostu i muskularnej i wysportowanej sylwetce, ważącej około 95 kg, ciało zdawało się być jakby osłabione. Włosy koloru kruczo czarnego ułożył idealnie zgodnie z panującą modą. Trzyczęściowy garnitur od Hardwicka, a także biała koszula od Armaniego nadal idealnie leżała na nim. Kabura na broń idealnie była maskowana przez marynarkę, dzięki czemu nie wprawne oko mogło nie zauważyć ukrytego pistoletu. Tym razem zamiast wysłużonej Berrety 92FS, wybrał P80. Był to dość nowy pistolet nowego producenta broni Gaston Glock. Broń była dość lekka, a jej główne komponenty zostały stworzone ze specjalnego tworzywa, co było nowością. Magazynek mieścił 8 naboi o kalibrze 9mm. Skutecznych i śmiertelnych. Gideon uśmiechnął się tylko i zapalił swojego Malboro. Następnie zaczął zbierać się do wyjścia.

***

Komenda Policji w Hong Kongu. Jak zawsze zatłoczona, dużo ruchu i hałasu. Stones nie był tu od kilku lat, ale na szczęście drogę pamiętał aż za dobrze. Były żołnierz podjechał pod krawężnik parkując swojego Aston Martina Wyprodukowany w latach 1977–1989 przez Brytyjczyków samochód wyposażony był w silnik V8 o pojemności 5,3 litra. Moc przenoszona była na koła tylne poprzez 5-biegową manualną skrzynię biegów. Maksymalna moc 395 KM pozwalała na osiągnięcie setki w 3,8 s. To 4,5 metrowe auto robiło wrażenie a jego silnik można było usłyszeć z daleka. Wysiadł z niego spokojnie poprawiając marynarkę i zamknął drzwi. Mógł ruszyć na spotkanie.

Ed Woo był takim gliniarzem jaki można było oglądać w amerykańskiej telewizji. Twardy, nieustępliwy i mało towarzyski. Jednak był profesjonalistą i czy mu się podobało czy nie, musiał wprowadzić Gideona w sprawę. Ten głównie słuchał przytakując tylko, i co jakiś czas zerkał na detektyw Lung. Oceniał ją. W końcu miał z nią współpracować. Sprawa również wyglądała na ciekawą. Naciski z góry świadczyły, że komuś zależało na odnalezieniu Lawrence’a Pick’a. Ciekawe co takiego wiedział, lub miał że tyle osób go szukało. Dziennikarze zawsze mieli to do siebie że węszyli nie tam gdzie trzeba. Samo zdjęcie nie wiele mówiło, choć z pewnością zostało wysłane w jakimś konkretnym celu.

Gdy w końcu zostali sami ten również się przedstawił:

-Gideon Stones, ale proszę mówić mi Gideon. - głos miał miły, wręcz ciepły.

Gdy pani detektyw ponownie się odezwała -Zapraszam na śniadanie. Znam jedno dobre miejsce, gdzie będzie można pogadać - Gideon nie mógł odmówić więc otworzył drzwi dając znać, że z chęcią skorzysta z zaproszenia.
-Mam samochód jak coś. Możemy podjechać - rzucił jeszcze sprawdzając czy wszystkie dokumenty zabrali ze sobą. Będą im potrzebne.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 24-07-2015, 18:37   #4
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Rozważania wspólne

- Jia - odpowiedziała krótko mężczyźnie i też się uśmiechnęła. Zerknęła na mężczyznę i wyciągnęła do niego rękę na powitanie. Miło z jego strony, że przystał na jej propozycję i jeszcze zaoferował podwózkę. Musiała przyznać, że prezentował się całkiem dobrze, miał gust i dość ciekawe perfumy. Aż pożałowała, że nie odstawiła się lepiej. Z racji porannej wycieczki z córką do babci ubrała się dość swobodnie: lniane spodnie, bluzka i niezbyt gruby sweter. Włosy związała w kucyk. I tyle. Dodatkowo było widać po niej, że jest zmęczona i że nie spała dość dobrze tej nocy.
- Jeśli chcesz, możemy jechać, choć to nie jest daleko.
Ja wyszła pierwsza z pomieszczenia i podeszła do jednego z koszy. Wyrzuciła pusty już papierowy kubek.
- Pani Lung! - ktoś za nią zakrzyknął, zanim jednak powiedział, co mu po głowie chodziło, zmiarkował, że nie jest sama. Młody mężczyzna, najpewniej ktoś, kto nie pracował tu zbyt długo, podszedł do niej szybko.
- Muszę wyjść. Coś pilnego? - zapytała cicho i dość stanowczo. Młodzieniec odpowiedział przecząco i zaznaczył, że przygotował dla niej odpowiednie zestawienia. Jia podziękowała mu i spojrzawszy na Stonesa kiwnęła głową, żeby już szli.
- Potem będzie już tylko gorzej.. - zażartowała i żeby podtrzymać rozmowę, zapytała - kiedy przyjechałeś?

Gdy tylko już wyszli z biura Stones wyjął papierosa i zapalił.
-Dwa lata już tu zabawiam. Co nie co już widziałem. Gdzie chcesz nas zabrać? - zapytał wprost.
Mężczyzna mało mówił. Dużo obserwował i patrzył. Mógł wydawać się trochę spięty. Jakby wyczekiwał zagrożenia.

- Nie widywałam Cię u nas wcześniej - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie był to żaden zarzut, a przynajmniej tak to nie brzmiało. Ot, zwykłe zauważenie faktu.
- Do śniadaniarni, trzy przecznice dalej - odpowiedziała zgodnie, prawdą. Znała właścicieli, oni znali ją. O tej porze bywało tam pusto.
- Czym się wcześniej zajmowałeś? - zapytała. W końcu mieli razem pracować. Wypadałoby, żeby wiedzieli o sobie cokolwiek. Jeśli Stones nadal chciał jechać, nie odmówiła.

-Nie pracuję w policji - odparł zgodnie z prawdą -Pracuję w konsulacie jako konsultant. Pomagam odnajdywać ludzi. - uśmiechnął się - A co z Tobą - mąż, dzieci? Czemu zostałaś policjantką? - tym razem z jego strony padły pytania.

Nie ma co, przechodził do konkretów.
- Rodzinna tradycja, że tak powiem. Ojciec był policjantem. Pracował w dochodzeniówce. A dlaczego pytasz o takie sprawy? Czyżby Ci nie odpowiadało, że masz pracować z kobietą? - Zapytała bez urazy. - Rozumiem, że gramy w otwarte karty, wolę więc wiedzieć.

-Ciekawość. Tylko czysta ciekawość. Poza tym gdzie diabeł nie może, tam babę pośle, powiadają - rzekł z lekkim uśmiechem na twarzy -Wsiadajmy - otworzył jej drzwi swojego samochodu a potem zamknął za nią. Co jak co pewne zasady dobrego wychowania jeszcze pamiętał. Po chwili samochód odjechał z piskiem opon.

- To jakieś wasze porzekadło? Mi jest nieznane - odpowiedziała bez urazy. Kącik jej ust drgnął w górę. Wsiadła do samochodu i poczekała, aż jej nowy towarzysz zajmie miejsce za kierownicą. W tym czasie dyskretnie rozejrzała się po wnętrzu. Pewnie oceniała, z kim ma do czynienia. Lew nie uprzedził jej, że będzie mieć nowego partnera, co miała mu za złe. I, nieważne, jakie miał powody, powinien choć wspomnieć, zadzwonić, zawiadomić. Mniejsza o to, przynajmniej na razie. Kiedy Stones wsiadł, kobieta zwróciła się do niego:
- Więc, Panie Ciekawski, mam nadzieję, że także w sprawie z dzisiejszego poranka wykażesz się taką dociekliwością.
Tym razem kobieta uśmiechnęła się pełniej. Być może pozwoliła sobie na zbyt dużo. Zobaczy, jak zareaguje jej rozmówca: czy się napuszy i oburzy, czy obróci wszystko w "przyjacielski" żart.

-Wszystko w swoim czasie Panno Lung - odparł z uśmiechem na twarzy mężczyzna. Dziewczyna zdawała się mieć jakieś poczucie humoru przynajmniej. Nie była sztywna, co dobrze rokowało na przyszłość. Była też profesjonalistką. Drugi plus.

- Jak pan sobie życzy, panie Stones - na tym Jia zakończyła rozmowę na ten moment. Nadal się uśmiechała. I tym samym dała się powieść na śniadanie. Jeśli będzie miał do niej jeszcze jakieś pytania, była pewna, że Gideon nie omieszka ich zadać.

***


Tin Lung Heen było nie dużą restauracją znajdującą się w samym centrum Hong Kongu. Miejsce to otwierano z samego rana, co stanowiło bardzo dobrą opcję dla dwójki detektywów. Z dala od zgiełku komisariatu mogli swobodnie pomyśleć. Słońce o tej chowało już się za rogiem, dlatego panowała tu atmosfera raczej prywatności. Nikt z ulicy nie widział, co działo się w środku, a do tego właściciel miejsca zadbał o to, by każdy mógł tu swobodnie rozmawiać nie przeszkadzając innym. Ciemna, drewniana podłoga współgrała z całym wyposażeniem. Widać, że osoba urządzająca to miejsce zadbała o każdy detal. W całym pomieszczeniu dominował kolor ciemnej wiśni. Do tego dodano chińskie akcenty. Stoły były przyozdobione orientalnymi makatkami. Wszędzie paliły się lampiony i świece - dawały odpowiednią ilość światła nie zaburzając jednak intymności tego miejsca. W powietrzu unosił się zapach kadzidła. Jia wybrała miejsce przy oknie, siadła na jednej z sof, wskazując miejsce Gideonowi na przeciw niej.

Po chwili podeszła do nich kelnerka, która przyszła i położyła kartę menu. Dziewczyna nie miała więcej jak metr sześćdziesiąt wzrostu, a do tego ciemne włosy ułożone w tradycyjny kok. Skromna, patrząca głównie w podłogę dziewczyna ukłoniła się lekko i odeszła, dając gościom czas na wybranie czegoś dla siebie.
Gideon w spokoju przejrzał kartę i zdecydował już na co ma ochotę. Chciał zjeść zupę z płetwy rekina, a do tego kurczaka zawiniętego w liść lotosu pieczonego. w glinianym piecu. Do popicia oczywiście herbata. I popielniczka. Gdy znalazła się na stole, a on i Jia złożyli zamówienie, zaczął mówić:

-Skoro mamy zająć się poszukiwaniami Lawrence’a Pick’a, warto byśmy umieli się ze sobą dogadać. Nie zamierzam robić Ci problemów, i jeśli chcesz cała zasługa może przypaść Tobie - uśmiechnął się, i podpalił papierosa -Druga rzecz. Warto by sprawdzić czy ktoś w ostatnim miesiącu o takim imieniu i nazwisku przyleciał do Hong Kongu. Jeśli nie, będziemy przynajmniej wiedzieli, że Pan Pick posługuje się też fałszywym paszportem. Ja postaram się ruszyć swoje kontakty i dowiedzieć czegoś o nim więcej. Warto by sprawdzić hotele czy gdzieś ktoś taki się nie meldował. Więcej pomysłów nie mam, chyba że Ty wiesz coś więcej? - zakończył pytaniem, wypuszczając ciemną strugę dymu w powietrze.

- Jestem ostrożna w dzieleniu skóry zwierza, którego jeszcze nie upolowaliśmy - spojrzała na Gideona, a kącik jej ust drgnął w górę. - Nie chodzi o zasługi i ich przypisywanie, ale o to, by dopiąć swego i sprawę rozwiązać. Skoro kazano nam razem pracować, zapewne uznano, że razem sprostamy zadaniu - dorzuciła jeszcze i złapała za czajniczek z zaparzoną herbatą, żeby przelać trochę cieczy do filiżanki. W powietrzu uniosła się delikatna nuta zapachowa. Jia nabrała powierza w płuca chłonąc zapach jaśminu. Na jej twarzy przez chwilę widać było odprężenie. Potem kobieta wyjęła notes i długopis. Otworzyła go gdzieś w środku, rozprostowała dłonią, by się nie zamykał i poczyniła pierwsze notatki.
- To nie zajmie nam długo, dziś najpóźniej po obiedzie będziemy wszystko wiedzieć w temacie - podniosła wzrok zerkając na Stonesa. - Ale dobrze, że przypomniałeś o hotelach. Mój asystent ucieszy się, że będzie mógł zrobić coś więcej niż tylko pisanie raportów - uśmiechnęła się, czyżby lekko złośliwie? Upiła herbaty.
- Wypadałoby zasięgnąć języka odnośnie tych dziwnych zdjęć i ustalić miejsce, gdzie mogły być wykonane. Pewnie łatwo nie będzie, ale mam dobrego "znajomego" - na to słowo położyła odpowiedni nacisk - który czasem wie coś więcej. Warto z nim pogadać.
Mówiła i pisała jednocześnie, od czasu do czasu zerkając na Gideona.
- Na czym polega dokładnie Twoja praca? - zapytała całkowicie naturalnie, jakby była to część jej wywodu. Znajdowanie ludzi jest pojęciem bardzo ogólnym.

-Odnajduję ludzi, którzy nie chcą być znalezieni. - rzekł tak jakby chciał dać znać, że lepiej nie drążyć tematu. -A od dwóch lat zajmowałem się ochroną ambasadora. Nic szczególnego - skwitował krótkim wzruszeniem ramion - Zastanawia mnie, po co Pike wysłał to zdjęcie… - rzekł przyglądając się jemu, jakby chciał odnaleźć w nim coś ukrytego.

Jia spojrzała na Gideona. Nie miała zamiaru zagłębiać się w szczegóły jego pracy. Jeśli będzie chciał, sam o tym opowie coś więcej. Dla pani detektyw liczyło się wyłącznie to, na ile jego praca i doświadczenie będą przydatne w sprawie. A jak na razie wszystko wskazywało, że ktoś na górze dobrze sobie to wszystko wymyślił. Upiła herbaty i odstawiła filiżankę.
- Bynajmniej nie chce rozgłosu, inaczej wszystkie brukowce miałyby zdjęcia na pierwszych stronach. Wszystkie elementy na zdjęciu dają do myślenia. Albo dziennikarz się z nami bawi albo chodzi o coś więcej. Jakieś rytuały?
Lung oparła się wygodniej i przez chwilę przyglądała się towarzyszowi.
- Jak dużo jesteś w stanie się o nim dowiedzieć? Chodzi mi o zainteresowania, pasje, natręctwa, choroby, sukcesy, porażki, rodzina... Chodzi mi o wszystko, co się z nim wiąże.

-Wykonam po południu kilka telefonów. Może czegoś się dowiem, ale nie obiecuję. Mam paru znajomych, którzy winni są mi przysługę. - odparł dopalając papierosa. -Myślę że powinniśmy się rozdzielić i spotkać za kilka godzin. Może do tego czasu twój asystent coś znajdzie, a ja już może będę miał więcej informacji na temat naszego dziennikarza - uśmiechnął się, oczekując jakiejś reakcji.

- Widzę, Panie Stones, że już ma mnie pan dosyć? - zażartowała na jego propozycję rozdzielenia i pracy w pojedynkę. Z tego, co zdążyła się zorientować, mężczyzna miał poczucie humoru, więc nie powinien się obruszyć.
- To dobry pomysł - dodała po chwili i odłożyła notatnik. - Spotkajmy się na komisariacie po południu. Powinnam się wyrobić. Gdybyś przyszedł jednak pierwszy, nie zwracaj uwagi na humory Lwa, może ciskać gromami jeszcze bardziej.

-Podrzucę Cię do komisariatu. A teraz jedzmy - rzekł widząc kelnerkę podchodzącą z zamówionymi daniami. Sam zamierzał udać się do swojej ambasady i odwiedzić Pana Fowlera. Zastępca attache był jednocześnie pracownikiem CIA.
 
Narina jest offline  
Stary 28-07-2015, 09:51   #5
 
Wafergix's Avatar
 
Reputacja: 1 Wafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodze
Jia Lung


Lung, odwieziona przez nowego partnera na komisariat ruszyła do swojego asystenta, zlecić mu wywiedzenie się paru rzeczy. Vinc, a dokładniej Vincent Sai, był bliskim krewnym komendanta Sai’a, ale do „zabójstw” trafił nie tylko dzięki kontaktom. Został co prawda póki co jedynie asystentem, ale Jia widziała w nim zadatki na śledczego. Był skrupulatny i miał, jak to mówią „ścisły umysł”. Jeszcze przed jej wyjściem na drugie śniadanie ze Stones’em, dostała od niego szczegółowe zestawienia dotyczące poprzedniej sprawy, które kazała mu przekazać detektywowi Kong’owi. Nie lubiła zrzucać pracy na innych, ale tym razem było to odgórne polecenie Lwa…
- Detektyw Lung- skłonił się oficjalnie Vinc jak tylko weszła do gabinetu, chociaż dostrzegła chowany chyłkiem komiks. Może pochwała była zbyt wczesna? Cóż, tego można się było spodziewać, po młodym człowieku pozostawionym bez zadania… Szybko wyjawiła mu czego ma szukać, a ten zasalutował służbowo i wziął się do komputera, chowając prędko komiks do szuflady biurka.
Usiadłszy za swoim biurkiem, Lung sama wykonała telefon. Dzwoniła do wspomnianego Stones’owi „znajomego”, Matt’a Liu, który był z kolei asystentem, pani technik May Lin. Na pewno widział zdjęcia i ma własne spostrzeżenia na ich temat. Jia odkryła jego talent przypadkiem. Chłopak był równie młody co Vinc, ale bardzo zamknięty w sobie. Grzywka zasłaniająca oczy, twarz pokryta wypryskami… Zawsze stał gdzieś z boku i niewiele mówił, ale przy niedawnej sprawie śmierci wysokiej klasy prostytutki w pokoju hotelowym. Bystry wzrok chłopaka pozwolił odkryć, że dziewczyna zginęła wskutek przedawkowania i braku pomocy ze strony klienta. Po nitce do kłębka mężczyzną okazał się wysoko postawiony bankier, który spanikował w obliczu śmierci towarzyszki, ale sprawa została rozwiązana.
- Halo, tu laboratorium kryminalne doktor May’i Liu- poznała głos Matt’a. Przedstawiła mu szybko swoją sprawę, po czym w słuchawce zapanowało długie milczenie…- Zaraz u Pani będę.- usłyszała jedynie, a chwilę później młody laborant przyszedł przygarbiony w swoim fartuchu do jej gabinetu.
- Dzień dobry pani detektyw… Lung- przywitał się, choć musiał na chwilę odgarnąć włosy z jednego oka żaby przypomnieć sobie jej nazwisko z identyfikatora. Pozwoliła mu usiąść.- Jeśli o te zdjęcia chodzi, to… nie mogę zbyt wiele pomóc.- wyrzucił ślamazarnie. Może to przez ten flegmatyzm nikt jeszcze nie dostrzegł w tym chłopcu talentu?- Doktor Liu napisała już wszystko w raporcie… no może nie wspomniała jedynie o ziemi… Bo wie pani, pani detektyw, skoro w tym pomieszczeniu na zdjęciach nie ma podłogi, to podłoże nie może być piaszczyste, zwłaszcza, że wykopano w nim takie doły… Więc na pewno nie jest to żadne miejsce blisko zatoki… No i jeszcze sufit…- nie przerywała laborantowi, ale czekanie aż wydusi coś ciekawego było frustrujące.- Ja bym dopisał, że sufit również jest kamienny, więc to musi być raczej jaskinia, niż parking czy piwnica… Ja bym obstawiał… mmm…- tu zawiesił się wyjątkowo długo. Odgarnął wreszcie grzywkę, żeby lepiej widzieć reakcję Jii- Jakiś stary bunkier?- Detektyw podziękowała Matt’owi za podzielenie się z nią podejrzeniami. Przyjrzała się zdjęciom raz jeszcze. Rzeczywiście, ziemia w której wykopano doły była twarda, ubita, na pewno nie było to blisko wybrzeża… Sufit też stanowił wyciosany kamień, albo coś podobnego… Było bardzo mało prawdopodobne, by to miejsce znajdowało się w centrum Wan Chai lub na wybrzeżu, pozostawały więc okolice Góry Cameron lub Wzgórza Bowen’a. To przynajmniej zawęża poszukiwania… Jia zleci jeszcze Vince’owi sprawdzenie, czy w tamtej okolicy były kiedyś jakieś bunkry, a być może znajdą miejsce ze zdjęć!
Tuż przed obiadem Jia zapytała Vince’a o postępy.
- Niestety nic, pani detektyw- odpowiedział zmartwiony- obdzwaniam nadal hotele, ale żaden Pick nie wynajmował pokoju w żadnej ze znanych sieci hotelarskich. Teraz szukam po tych mniejszych…- Lung skinęła głową i pozwoliła chłopakowi na przerwę. Trop z hotelami był póki co niepewny, zleciła asystentowi by po posiłku zajął się poszukiwaniami bunkrów, a sama wyszła coś zjeść przed spotkaniem ze Stones’em.


Gideon Stones


Stones odwiózłszy nową partnerkę na komisariat, skierował się do Wschodniego Dystryktu wyspy, na swój dotychczasowy rewir. Spotkał się tam ze swoim dotychczasowym informatorem, Tonny’m Kwong’iem. Odwiedził go w jego mieszkaniu, służącym Chińczykowi również jako biuro. Była to niewielka kawalerka ze starymi meblami, choć sam właściciel był człowiekiem wielce obrotnym i wystrojonym w szary garnitur z Dayang Trends, najlepszej odzieżówki w Chinach, czasem określanej najlepszą na świecie. Była to doprawdy dziwna mieszanka… Hongkoński rówieśnik Gideona miał już posiwiałe baki i był jak zwykle rozchwytywany przez agencje rządowe i pozarządowe, przez co mógł poświęcić staremu znajomkowi tylko chwilę swego cennego czasu.
- Siemasz Gid!- rzucił zakrywszy słuchawkę telefonu, żeby nie usłyszał go rozmówca- Zaraz pogadamy, tylko skończę gadać z „telefonicznymi”.- zapewnił. Miał w zwyczaju nazywać tak swoich klientów spoza Hong Kongu. Przez chwile trajkotał później po rosyjsku, czym jak zwykle zaskoczył detektywa. Kwong był poliglotą, a jeśli o sprawy Hong Kongu chodziło, to kontaktowali się z nim bardzo różni ludzie, w bardzo niecodziennych sprawach.
- Jak mogę Ci pomóc przyjacielu?- spytał wreszcie, jednocześnie notując coś sobie na karteczce. Podzielna uwaga Azjaty była kolejną zdumiewającą cechą, ale do tego, że Chińczyk wiecznie coś robił, Stones już się przyzwyczaił. Powiedział po co przyszedł, a Tonny cmoknął jedynie, podszedł do obklejonego karteczkami samoprzylepnymi lustra i przebiegł wzrokiem po notkach. Notek było naprawdę mnóstwo, porozklejanych po wszystkich meblach i ścianach kawalerki. Kiedyś Kwong przyznał, że ma swój system, najnudniejsze informacje przyklejał do łóżka, do lustra zaś najciekawsze, bo często w nie zerkał. W jakim celu? Stones nie był pewien, bo przez karteczki odbicia już raczej nie widział…
- Ten Twój Pick to ciekawa postać.- zaczął podsycając ciekawość detektywa, ale zaraz zadzwonił jego telefon i przez kolejne pięć minut rozmawiał z kimś po japońsku…- Wracając do sprawy… Pick nie istnieje, a raczej istnieje tylko tu u nas, bo to fałszywa tożsamość- zaskoczył detektywa, w końcu w aktach były dane poszukiwanego…- Zajął się tym ktoś naprawdę dobry, prawdopodobnie z wywiadu, a jak sam rozumiesz, takich rzeczy nie można sobie załatwić kasą… Tu się toczy grubsza gra. Miałem już „telefonicznego” w tej sprawie, a chwilę zanim przyszedłeś drugi telefon, już stąd, z samego Wan Chai. Powiem Ci to co im, Pick pracuje jako dziennikarz w „dzienniku hongkońskim”. Najmuje apartament w Spring Garden, nieźle jak na dziennikarzynę, co? Tu masz adres gazety i tego apartamentu.- wypisał karteczkę i wręczył Stones’owi.- Tyle wiem na razie, może jak coś się ruszy powiem więcej- wzruszył ramionami, choć Gideon wiedział, że jest tą kwestią żywo zainteresowany- Ktoś go szuka prócz Ciebie, więc lepiej się spiesz… a, i opowiedz mi kiedyś o co chodziło.- pożegnał się lakonicznie wracając do rozdzwonionego w międzyczasie aparatu telefonicznego.
Detektyw Stones wyszedł. Nadchodziła pora obiadu, a potem miał spotkać się z Lung na posterunku. Sprawa robiła się zagmatwana. Kto jeszcze mógł szukać Pick’a? Trzeba się spieszyć…
 
Wafergix jest offline  
Stary 31-07-2015, 23:49   #6
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Jia spędziła w swoim biurze trochę czasu. Musiała znaleźć jak najwięcej informacji na temat zaginionego oraz miejsca ze zdjęć. Szybko uporała się z przekazaniem poleceń Vincentowi i mogła zająć się zadaniami bardziej absorbującymi uwagę, niż obdzwanianie wszystkich hoteli po kolei. Siadła nad raportem i wzięła do ręki zdjęcia. Westchnęła cicho. Rzeczywiście telefon do Matta wydawał jej się teraz najlepszym rozwiązaniem. I tak też się stało. Matt rzeczywiście widział dużo i potrafił logicznie myśleć, co w tych czasach Lung uważała za umiejętność deficytową. Że też nikt inny nie wyłapał tak dużych zdolności chłopaka? Co prawda był on w innym dziale niż Lung, to jednak Jia postanowiła, że jeśli tylko będzie miała sposobność, wspomni odpowiednim osobom o talencie młodzieńca. Oczywiście wcześniej po trzykroć się upewni, czy ma rację.

Po tym, jak chłopak poszedł, pani detektyw złapała za telefon i zadzwoniła w jeszcze jedno miejsce. Szczebiot, jaki rozległ się w słuchawce kruszył skały, a Jia wręcz się rozpływała, kiedy to córa opowiadała jej z ogromnym zaangażowaniem, co się działo w parku. Pozwoliła sobie na odrobinę prywaty, szczególnie że miała świadomość, że ujrzy córkę nieprędko. Na koniec Jia zamieniła jeszcze kilka słów z matką i się rozłączyła. Siadła do swoich notatek, które skrupulatnie uzupełniła o wszystkie informacje, jakich się przed chwilą dowiedziała. Co jak co, ale ceniła sobie porządek w swoich materiałach. Notes, z którym się nie rozstawała obrastał w najróżniejsze treści. Jego niegdyś hebanowa okładka teraz była mocno wytarta i wypłowiała, a brzegi notesu dość mocno się zużyły. Być może kobieta powinna bardziej się pilnować i na bieżąco niszczyć wykorzystane i niepotrzebne już rzeczy. Choć pisała w nim po swojemu, wykorzystując tylko sobie znane skróty i wyrażenia, jeśli by go gdzieś zapodziała, mogłoby to zrodzić spore kłopoty. Odłożyła długopis i podeszła do okna. Wyjrzała za nie rozmyślając o tym, co tak naprawdę mogło być na zdjęciach. Być może chodziło o rytualne morderstwo lub jakiś krwawy obrządek? Nie mogli tego wykluczyć. “ciemne zacieki, których wzór oraz barwa kojarzą się z rozbryzgiem krwi” - Jia powtórzyła w myślach fragment raportu.

Po wydaniu dyspozycji Vincentowi Lung wyszła z komisariatu. Czekał ją zapewne długi dzień w pracy, dlatego postanowiła coś zjeść. Już dawno zdążyła zapomnieć o śniadaniu. Skierowała się więc do niewielkiej knajpki, w której od czasu do czasu się stołowała. Można było złapać tam coś smacznego i do tego niedrogiego. Tym razem Lung postawiła na tradycyjne chińskie jedzenie. Zamówiła też standardowo herbatę. Zanotowała jeszcze w trakcie posiłku zadanie dla asystenta. Musiała sprawdzić też kwestię morderstw, zaginięć. Jak się zjawi w biurze, na pewno poprosi pomocnika o przygotowanie zestawienia z ostatniego czasu morderstw, które mogły wyglądać na misternie zaplanowane, przygotowane i wykonane. Lung będzie musiała pamiętać jedynie o tym, by wspomnieć Vincentowi, w jakim kierunku chłopak powinien podążać. Ona sama najwyżej siądzie też do tego wieczorem. Na ten moment miała na głowie swojego nowego wspólnika. Nasunęło się jej jeszcze jedno pytanie: dołów było co najmniej jedenaście. Czyżby przeznaczone były dla jednej osoby czy każdy kopiec był dla kogoś innego? Ktokolwiek by to robił, musiał mieć nieźle nasrane w głowie. Na ostatnie kęsy obiadu Jii jakoś przeszła ochota. Co prawda była przyzwyczajona do naprawdę mocnych wiadomości, to tym razem, nie wiedząc dlaczego, Jia pomyślała, że to mogłyby być także dzieci. Do listy rzeczy do sprawdzenia na później Lung dopisała także przejrzenie kartoteki osób zaginionych w ostatnim czasie. Na ten moment był to dość pochopny wniosek, który mógł panią detektyw kosztować za dużo czasu. Kobieta zostawiła resztę jedzenia na talerzu i odłożyła pałeczki. Zerknęła na czajniczek z aromatycznie pachnącą herbatą i się skrzywiła. Tym razem musi sobie darować. Jia spakowała swoje rzeczy do torebki i ją zapięła i przewiesiła przez ramię. Udała się na komisariat. Nie chciała rzucać od razu Stonesa na pożarcie Lwa.
 
Narina jest offline  
Stary 03-08-2015, 08:15   #7
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tonny Kwong był niczym kopalnia informacji. Problem z nim, że mówił tylko te rzeczy, które uznawał za warte przekazania. Wiedział kto szuka Picka, ale nie powiedziałby za Chiny. To nastręczało dodatkowych trudności. Widać stawka gry zaczynała rosnąć.

Gideon w spokoju wysłuchał tego co ma jego “znajomy” do powiedzenia i tylko uśmiechnął się.

-Pogrzeb głębiej. Zrób to po cichu. Chcę wiedzieć czy gość miał tu dziewczynę, żonę, kochankę. Chcę wiedzieć czy chodził do burdelu, jaka była jego ulubiona knajpa. Wujek Sam potem prześle Ci odpowiedni czek - rzekł, i nie było w jego słowach prośby tylko rozkaz.

Gdy wyszedł spojrzał na adres jaki dostał od Kwonga. Pierw zamierzał pojechać do gazety i dowiedzieć się czegoś więcej. Potem zabierze detektyw Lung i pojadą do jego mieszkania. Tak było rozsądniej. Wsiadł do samochodu i ponownie głośny warkot silnika rozległ się na ulicach Hong Kongu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172