Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2006, 18:57   #131
 
Mortiis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Brian Powell

Prawdę mówiąc nie spodziewał się takiego zachowania po tak miłej na pierwszy rzut oka małej Sol. Jeszcze przez pewną chwilę patrzył z niedowierzaniem. W końcu odwrócił się do młodej dziewczyny stojącej tuż obok ze staruszką pod ręką, które tak bezproblemowo zostawiła Sol. Jedyne co mógł zrobić to tylko się uśmiechnąć i wzruszyć ramionami na znak zdumienia i niezrozumienia. Tak też uczynił.
Spróbujemy jej pomóc ... Może na początek niech usiądzie w cieniu, lepiej żeby odpoczęła. Niestety nie jestem lekarzem, ale nie wątpię, że ktoś z tutaj obecnych się na tym zna. Poczekajmy więc niedługo pewnie wrócą.

[user=101,973] Po tej wypowiedzi uśmiechnął się serdecznie i podniósł spod drzewa bez najmniejszych problemów. Przyłożył wskazujący palec do ust
cii, to będzie mała tajemnica. Po czym Pomógł Ci usadzić staruszkę w cieniu drzewa. [/user]
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline  
Stary 25-09-2006, 22:51   #132
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Emilly

Gdy modelka odchodziła z tego strasznego miejsca razem z Jeffem wciąż była blada jak ściana, chociaż starała się opanować i nie drżeć już na całym ciele. Nie chciała całego tego zamieszania... Uścisnęła dłoń mężczyzny w geście podziękowania.
- Przepraszam Jeff, ale zamyśliłam się i nagle zobaczyłam pod stopami te... tego... kościotrupa... - odwróciła się też do tyłu i patrząc przepraszająco na Andre powiedziała - Wystraszyłam się po prostu... - potem spojrzała Bradleyowi prosto w oczy zmieszanym, wciąż przestraszonym błękitnym spojrzeniem. Nie była tutaj królową wybiegu, obiektem westchnień milionów facetów, była zwykłą, przestraszoną, choć niezwykle piękną kobietą. Zwykłe dżinsowe szorty, co prawda lekko odsłaniające pośladki i bluzka na ramiączkach również czyniły z niej normalną dziewczynę. Zwykłego rozbitka pośrodku gorącej wyspy.

Phoebe

Również zdziwiła się reakcją kobiety, którą ktoś prosi o pomoc, ale rozumiała, że w tak ekstremalnej sytuacji pewne instynkty biorą w człowieku górę i prędzej pobiegnie się na ratunek komuś, kto krzyczy o pomoc. Uśmiechnęła się wreszcie do mężczyzny i porozumiewawczo mrugnęła obiecując, że nie zdradzi jego "małej tajemnicy". Oboje pomogli staruszce usadowić się w cieniu.
- Wiesz, czasem sama chęć pomocy, nawet jeśli nie jesteś specjalistą, jest ważniejsza niż wszystko inne - powiedziała do Briana - Spróbujmy teraz porozmawiać nieco z naszą przemiłą Darią.
Kobieta patrzyła na nich załzawionymi oczami, była zdezorientowana i niespokojna.
- Pani Dario, jestem Phoebe Phoenix, a to jest Brian. Płynęliśmy razem statkiem, pamięta pani?

[user=973]Teraz Twoja kolej, aby coś powiedzieć, potem zobaczymy, co odpowie nam starsza pani [/user]

Veronica

Podeszła ostrożnie do Michaela, który oglądał plecak. Spojrzała z pewnym lękiem na kościotrupa, potem jej wzrok spoczął na torbie.
- Ja znam ten plecak... Ten mężczyzna, który poszedł rozpoznać okolicę... On przechodził koło nas i miał dokładnie taki sam. Pamiętam go dokładnie! To jego plecak!
Veronica widząc szkielet i obok niego torbę jednego z pasażerów statku, który kilkanaście minut temu poszedł w głąb dżunglii, pobladła lekko.
- Co mu się stało? Jak to możliwe??
 
Milly jest offline  
Stary 25-09-2006, 23:36   #133
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Po oględzinach plecaka doszedł do wniosku, że ktoś to musiał nadepnąć. Bardzo ciężkim butem, przynajmniej tak to wyglądało. Gdy Veronica się odezwała, jakoś nie był zdziwiony... też miał wrażenie, że widział wcześniej ten plecak i rzeczywiście... wyglądał jak plecak tamtego mężczyzny, który wyruszył w las. Spojrzał na kościotrupa i ciarki przebiegły mu po plecach. Nie żeby ten widok powtórnie wywierał na nim wrażenie grozy, ale świadomość, że plecak jednego z nich, jednego z rozbitków został znaleziony przy jakimś szkielecie wywołała w nim niepokój.
"Przecież to niemożliwe..." - pomyślał.
- To niemożliwe... - powtórzył cicho na głos - poznaję ten plecak, ale to niemożliwe aby... - przełknął ślinę - ten szkielet należał do niego. Może znalazł ten szkielet, coś się stało i porzucił plecak. Ale co?

Wstał, wciąż trzymając plecak w rękach. Trzymał go za szelkę i wpatrywał się weń, jakby nie wiedział co z tym zrobić. Jakby widział taki przedmiot pierwszy raz na oczy. Spojrzał w stronę osób, które były przy nim, na Melissę, Ver i Sol.
- W tej chwili nie potrzebujemy dodatkowych bodźców, które mogą wywołać panikę - powiedział spokojnie - Lepiej zostawmy tą sprawę na potem. Póki co musimy się jakoś zorganizować, przeczekamy najgorszy upał, pomyślimy o znalezieniu jakiegoś schronienia na noc. Trzeba będzie też wybrać osoby, które wyruszą na poszukiwanie wody. Skoro to plecak tego mężczyzny, który wyruszył w tym celu, nie powinniśmy się spodziewać jego rychłego powrotu - wiedział, że to co powiedział nie zabrzmiało to najlepiej, ale taka była brutalna prawda - Najlepiej byłoby gdybyśmy wszyscy zebrali się razem na plaży i przedyskutowali co dalej robić.

Pełnym skupienia spojrzeniem jeszcze przez chwilę badał twarze kobiet, jakby chcąc się upewnić, że go w pełni zrozumiały. Po czym powoli skierował się z powrotem w stronę plaży. Szedł, wciąż trzymając plecak w dłoniach, zupełnie jakby zapomniał, że go trzyma... Wciąż był nieco oszołomiony natłokiem myśli i przypuszczeń, które kotłowały się w jego głowie. Analityczny umysł informatyka próbował przetrawić wszystkie informacje, chcąc dojść do jakiejś jednoznacznej konkluzji... Póki co, bez rezultatu...
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 26-09-2006, 18:47   #134
 
Mortiis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Brian Powell

No pięknie wymamrotał. Lepiej nie stosować terapii wstrząsowej co? Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Przyklękną przed starszą kobietą. Uśmiechnął się serdecznie.
Witam pani Dario. My się już znamy prawda? Pamięta pani? Rozmawialiśmy na statku wycieczkowym. Teraz jesteśmy na spacerze. Rozumie pani prawda ? Rozprostować nogi trzeba. Przejść się po "twardym gruncie" Znów się uśmiechnął.
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline  
Stary 26-09-2006, 19:23   #135
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Jeff Bradley
Uśmiechnął się delikatnie, wręcz (jak tą minę nazywała Natalie) "smutno", smutny uśmiech wychodził mu nad wyraz uroczo. Delikatnie pogładził ją po dłoni, chciał by trochę się uspokoiło. Bał się, bał się chwil, gdy kobiety były w niebezpieczeństwie, bał się...
- Emilly, nie wiem jak to zabrzmi, ale... Nie pozwolę cię skrzywdzić, nic przy mnie ci się nie stanie. Nie pytaj się czemu, uwierz w to poprostu i trzymaj się mnie...- powiedział Bradley bez widocznych wszystkich zębów, bez pięknej fryzury i bez tony ochrony. Bez reporterów, bez fleszów...
Ta dziewczyna była dla niego ważna... Nie, nie było żadnej miłości, niewiele iskrzyło z jego strony, ale miał nadzieję, że coś się stanie. Tak czy inaczej wiedział, że ją obroni. Tak samo jakby zrobił to z tą rosjanką, z tą rudą skrzypaczką, z Audrey czy z tą miłą staruszką... Nie pozwoliłby nikomu podnieść ręki na żadną kobietę...
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, położył ją na sporym głazie leżącym obok. Rzucił ją szybko, starał się coś ukryć. I tak widać było, że jego ręce drżą...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 26-09-2006, 21:42   #136
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Melissa również ciekawie zbliżyła się do Michaela, by przyjrzeć się plecakowi. Faktycznie już widziała ten plecak, ale nie sądziła, że zobaczy go ponownie w takiej sytuacji. I wtedy przypomniała sobie coś jeszcze:
- Słuchajcie, a nie było razem z nim gościa z kucykiem? Wiecie, taki co się śmiesznie nazywa? Zdaje się, że oni poszli razem do lasu na zwiad.
Dziewczyna spojrzała na Sol po raz kolejny zazdroszcząc jej czerwonych włosów. Nie sądziła by dziewczyna zobaczyła coś jeszcze poza tym, co już zostało odkryte.
- Michael, masz rację. Skoro coś się tu stało, trzeba się jakoś zorganizować. Jedzenie i woda oraz jakiś dach nad głową to chyba najważniejsze rzeczy. Rozbieganie się niczego nie załatwi, a z każdą godziną robi się coraz bliżej wieczora. Jest chyba na plaży wojskowy - może on nam pomoże - chociażby powie coś więcej o tych nabojach?
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 29-09-2006, 00:55   #137
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Zatrzymał się gdy Melissa zbliżyła się i zaczęła mówić.
- Rzeczywiście... - mruknął - Poszedł z nim ten ten koleś ze śmieszną fryzurą - zamyślił się na chwilę.
Zbyt dużo różnych koncepcji i teorii kłębiło się w głowie Michaela, nie był w stanie logicznie myśleć. A może to przez upał?
- AAAAPŚCIAAAA!!! - kichnął, tak niespodziewanie i głośno, że pewnie było go słychać aż na plaży. Może to przez jego alergię i pyłki nie był w stanie się skoncentrować? Nie przypominał sobie, aby brał tego dnia lekarstwa. Zresztą, nawet jakby nie wziął przez cały jeden dzień, nic by się nie stało. Ale postanowił, że łyknie swoje tabletki zaraz po powrocie na plażę, do swojego plecaka.
Naboje? Wojskowy? Racja... ten mężczyzna, Brian, był chyba żołnierzem.
- Masz rację Melisso - powiedział, wycierając sobie nos chusteczką - Może faktycznie warto aby Brian zerknął na ten magazynek. Chociaż nie wiem, czy to istotnie coś nam powie na temat tego nieszczęśnika tutaj...
Wydmuchał starannie nos po czym rzekł ponownie:
- Ja wracam na plażę. Trzeba zebrać wszystkich i podjąć sensowne kroki co do naszej sytuacji. Mam przeczucie, że spędzimy tutaj trochę czasu... - uśmiechnął się krzywo, po czym ruszył w stronę plaży i miejsca, gdzie zostawił swój plecak.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 29-09-2006, 21:57   #138
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Anna podniosła delikatnie papierosa z chusty dwoma palcami.. Powąchała go przesuwając go przed swoim nosem i upajając się jego zapachem... Potem szybko włożyła go do ust i zapaliła drżącymi dłoniami, obserwując płomień zapalniczki. Dym mimo, że prawie przez cały czas leciał prosto w górę wpadł jej do oka. Lekko zamrugała , a jej oczy zaszły łzami. Pomyślała sobie z prawdziwą satysfakcją: "No naprawdę mocny ten papieros." Zaciągneła się mocno i poczuła jak wspaniale dym zaczyna wypełniać jej płuca, a nikotyn każdą jamę, co tam jamę, każdą komórkę jej ciała. Wypuściła dym nosem i poczuła jak delikatnie zaczyna ją piec jama nosowa.. Poprostu Anna sama nie była by w stanie opisać jak cudownie się czuła przez te 4 sekundy. Jej twarz rozświetlil szeroki uśmiech..
(Wyglądało to żałośnie-Samotna, kompletnie łysa dziewczyna z załzawionymi i całkowicie nieobecnymi oczami siedząca po turecku w panującym półmroku, który rozjaśniał tylko żar papierosa przy każdorazowym zaciągnięciu się i ukazywał szeroki uśmech skierowany gdzieś w przestrzeń. Poboczny obserwator miałby wrażenie, że kobieta jest na haju.. Cóż... nie poboczny również.)
Powoli, w miarę jak Anna kończyła wypalać papierosa wracała do normy psychicznej, mentalnej i fizycznej. Właśnie tego jej brakowało. Sposobu na odreagowanie. A nie znała lepszego niż zapalić papierosa.

Rozejrzała się po plaży i zaczęłą komentować sama sobie :"No i tak: państwo "media-tv-polityk-love" spacerują sobie po plaży i się obściskują- ona skarży się na brak manikiżystki, a on na brak kamer, które mogły by sfilmować jego niesamowity, bohaterski wyczyn.
Żołnirzyk wciska jakiejś starowince, która powinna teraz siedzieć sobie spokojnie pod kroplóweczką w jakimś zacisznym i przytulnym domku starców, że wszystko jest fajnie i, że: "Żyjemy na najlepszym z możebnych światów" itd. A nad nimi stoi ta mała azjatka strzelając urocze i wzruszające miny w stylu "wszystko będzie napewno dobrze" oraz potwierdzając wypowiedzi żołnierzyka seriami skinięć głowy: 3 skinięcia w odstępach ok 1,5 minutowych.
Czyli ślicznie-wszyscy się dobrze bawią.
O i jeszcze jakiś grubas siedzi na piasku i coś tam macha łapami i się drze-super w tym klimacie za jakieś 3 godziny ciągłego krzyku straci całkowicie głos i nareszcie będzie spokój, gdybym miała kartkę i ołówek zrobiłabym mu taką wywieszkę :"Prosze nie przerywać temu panu!" .

W czasie poprawiania sobie humoru komentowaniem wszystkich rozbitków i całej sytuacji na plaży zauważyla Michaela.. "No, no fakt nadal nieźle wygląda" pomyślała i natychmiast przypomniała sobie pewna anegdotę o jakimś greckim filozofie, który to po usłyszeniu "pierwszowejrzeniowego" wyznania miłosnego kazał delikfentowi przyjrzeć się sobie raz jeszcze i ocenić ponownie. Ale jej nadal podobał się Michael.
Rought wstała trzymając w ustach niedopałek papierosa, schowała resztę paczki i zapalniczkę do plecaka, zawiązała sobie chustę ponownie na głowie i ruszyła w stronę mężczyzny wychodzącego z zarośli z jakimś plecakiem zawieszonym na przedramieniu.
Podbiegła troszkę (po drodze wyrzucając peta) i dotarła do niego całkiem już spokojnym krokiem. Nie bardzo wiedział co niby ma powiedzieć, mimo, że jakoś nigdy nie miała problemów z konwersacjami i wyrażaniem swoich myśli- częściej poprostu nie chciała się do ludzi odzywac, niż nie miała nic do powiedzenia.
Gdy zbliżyła się do niego zauważyła, że Mick jest zdenerwowany, co ją też wprowadziło w stan lekkiego zdziwienia i wątpliwości czy aby napewno jedynym wydarzeniem w głębi zarośli było to , że plastikowej damie złamał się paznokieć.

-Mick co się dzieje?

Zapytała informatyka zatrzymując go lekkim dotknięciem jego dłoni.
 
rudaad jest offline  
Stary 30-09-2006, 14:07   #139
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Tysiące myśli... Szkielet? Tamten mężczyzna, jak on miał na imię? Coś mu się kojarzyło, chyba słyszał jak się nazywa, kiedy trwał cały ten show dotyczący tego, kto się dostał na rejs. Ken... Kenneth? Tak... chyba tak. I ten drugi, gdzie oni się podziali? Ten plecak... to przecierz niemożliwe...

Z zamyślenia wyrwał go czyjś dotyk. Wzdrygnął się na moment, kiedy to nagłe wrażenie przywróciło go do rzeczywistości. To była Anna. Nie zauważył jej do chwili, kiedy dotknęła jego dłoni. Spojrzał na nią, jakby widząc ją pierwszy raz na oczy, ale po chwili otrząsnął się i dotarło do niego jej pytanie. Przyjrzał się jej uważnie. Miała lekko załzawione oczy. I ten zapach... delikatny zapach... papierosów. "Czyli chyba dopięła swego" pomyślał. Rozczarowało go trochę, że uległa nałogowi. Z drugiej strony nie mógł jej winić... Nikotyna całkiem silnie uzależnia. Zresztą, prędzej czy później, będzie musiała stawić głodowi czoła. Fajki kiedyś się skończą...

- Ta modelka - zaczął - znalazła coś w lesie. Coś, czego nikt z nas by się tutaj nie spodziewał.
Westchnął i przetarł dłonią spocone czoło. Anna wciąż patrzyła na niego pytająco.
- To był szkielet Anno, ludzki szkielet - powiedział spokojnie, tak jakby mówił "to była puszka coli" - Niby nic takiego, w końcu może nie jesteśmy pierwszymi, którzy trafili w to przeklęte miejsce. Ale przy szkielecie znaleźliśmy stary magazynek do broni i to - wskazał na plecak - Wygląda znajomo?
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 30-09-2006, 16:17   #140
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Emilly

Uśmiechnęła się niepewnie i przez chwilę mocniej ścisnęła dłoń Bradleya. Powoli wszystko wracało do normy, szkielet i złe wspomnienia zostawały daleko w lesie. Emilly musnęła wargami usta Jeffa - trwało to zaledwie kilka sekund. Potem puściła jego dłoń i uśmiechnęła się zalotnie.
- Teraz możesz być pewny, że nie opuszczę Cię już na krok - zaśmiała się - Nawet wtedy, kiedy będę chciała się iść przebrać! Jeff, coś się stało? - dodała widząc jego minę i to, że jego ręce drżą - To przeze mnie? - jej uśmiech powoli bladł, aż w końcu zniknął całkiem, zostawiając po sobie jedynie zdziwienie i zmieszanie...


Daria
- Nie... nie pamiętam. Nie wiem kim jesteście... Ale... ale... - wielkie łzy spływały jej po czerwonych policzkach, całe jej ciało drżało, gdy wskazywała na las - To jest złe miejsce! To jest bardzo złe miejsce!
Jej krzyk rozniósł się po całej plaży. Phoebe uspokajająco pogładziła ją po głowie i przytuliła do siebie.
- To tylko las Dario. Wszystko będzie dobrze, jest pani w wielkim szoku. Nic już pani nie grozi.
Potem odwróciła się do Briana i powiedziała nieco ciszej, jak gdyby to miało sprawić, że Daria jej nie usłyszy:
- Chyba ja niewiele mogę tutaj pomóc. Nie znam się na tym. Nie mieliście tam w wojsku żadnego szkolenia co robić, kiedy kolega wpada w szok i panikuje? Chyba jest coś takiego, prawda?


Veronica
Nie miała w zwyczaju wtrącać się w cudze sprawy. Ale tym razem musiała - nikt nie zauważał, że ten plecak miał na sobie mężczyzna, który poszedł do dżungli. Spełniła swój obowiązek i choć strach przed tym miejscem nie opuszczał jej serca - cieszyła się, że jednak mogła się na coś przydać.
Wracając na plażę, kątem oka zauważyła, że siedzący w oddali chłopak, Matthew, przygląda jej się. Uśmiechnęła się do niego blado i szybko odwróciła głowę, akurat w dobrym momencie, by zobaczyć zbliżającego się szybkim krokiem, czerwonego ze złości ojca.
John nie zważając na rozmowę Anny i Michaela przecisnął się dokładnie między nimi, chociaż dookoła dużo było miejsca, żeby przejść. Spojrzał na nich przez kilka sekund pogardliwie i wbił swój wzrok w bladą Veronickę. Wyciągnął w jej stronę wskazujący palec lewej dłoni w geście groźby i zadziwiająco szybko, jak na swoją tuszę, znalazł się tuż przy niej.
- Zostawiłaś mnie samego! Zobaczysz, jeśli umrę na zawał, albo dostanę udaru, to będzie to Twoja wina! - wrzeszczał na nią, aż krople jego śliny spadały na twarz Veronicki - Musiałaś lecieć za nimi jak jakiś pies?! Ważniejsza jest dla Ciebie jakaś paniusia niż własny ojciec?! Co z Ciebie za sekretarka! Mogłem tam umrzeć, udusić się, a ty miałaś to głęboko gdzieś! Kiedy wreszcie nauczysz się gdzie jest Twoje miejsce!? Jesteś taka sama jak twoja matka! ...

***

Dwudziestopięcioletnia Veronica siedziała na kanapie w gabinecie swojego ojca. Czuła się tak, jakby zrobiła coś złego, ale nie miała pojęcia co. John przez kilka minut chodził w kółko i nie odzywał się ani słowem. Wreszcie postanowiła przerwać to męczące milczenie i wyjaśnić sprawę od początku do końca.
- Tato, nie rozumiem dlaczego tak się zdenerwowałeś i wezwałeś mnie tutaj. Przecież tam siedzą nasi klienci i...
- Nasi?! - przerwał jej ojciec i natychmiast jego czerwona twarz znalazła się tuż przy niej - Jacy nasi?! To są MOI klienci! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Nie zatrudniłem Cię tutaj po to, żebyś urządzała sobie pogaduszki z MOIMI klientami! Zrozumiałaś? Negocjacjami zajmują się tutaj mądrzejsze od ciebie osoby. Ty masz słodko się uśmiechać i parzyć kawę, zapisywać terminy moich spotkań i pilnować, żeby nikt nie wchodził do mojego gabinetu bez pozwolenia. Rozumiesz?!
Veronica nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. To totalnie zbiło ją z tropu.
- Skończyłam marketing i zarządzanie z wyróżnieniem. Myślałam, że gdy zatrudnisz mnie w swojej firmie będę mogła pomagać Ci w jej prowadzeniu, a nie...
- Skończyłaś studia - znowu przerwał jej lodowaty głos ojca - za moje pieniądze. Gdyby nie ja nawet byś się na nie nie dostała! Myślisz, że przesyłałem tyle pieniędzy na konto uczelni z kaprysu? Gdyby nie ja, to twoja matka i ty nie miałybyście nic! Nie miałabyś studiów, nie miałabyś żadnej pracy! Ciesz się, że w ogóle zatrudniłem cię w biurze, a nie jako sprzątaczkę! Chociaż tylko tam się nadajesz.
Łzy napłynęły do oczu Veronicki. Nie to obiecywał jej ojciec na pogrzebie matki. Nie tego się spodziewała, gdy obiecała mu, że będzie się nim opiekowała.
- Oczywiście! - krzyczał dalej - I ty i twoja matka umiecie tylko ryczeć! Całe życie miałaś wszystko, czego tylko zapragnęłaś. Nie szczędziłem na ciebie pieniędzy, miałaś prywatne szkoły, uczelnie najlepsze w kraju, staże za granicą. A teraz tak mi się odpłacasz? Obiecałaś mi, że będziesz się mną opiekować! A ja chyba zaraz dostanę zawału!
John chwycił się za serce i ciężko opadł na kanapę, tuż obok córki. Był cały spocony i czerwony na twarzy, oddychał ciężko. Veronica przestraszyła się nie na żarty, odpięła ojcu krawat i kilka guzików od koszuli, podała mu szklankę z wodą i wachlowała go gazetą.
- Czy już ci lepiej, tatusiu? Wezwać pogotowie? - zapytała błagając w duszy Boga, by nic mu się nie stało. Wyrzuty sumienia trawiły ją od środka. Tylko on jej został na całym świecie. Nie mogła go teraz stracić... Zrobi dla niego wszystko, co zechce. A kiedy już udowodni mu, że jest dobrą córką i świetną pracowniczką, on ją szybko awansuje. I wszyscy będą zadowoleni...

***

- No co tak stoisz?! Nagle ci języka w gębie zabrakło? Ja tu chyba zaraz zawału dostanę, a ty sobie tak po prostu stoisz?!
Wrzaski Johna Wallaca zwróciły uwagę wszystkich rozbitków. Nie było takiej osoby na plaży, która nie patrzałaby na scenę, jaką tłusty facet urządził Veronice. Oczy dziewczyny napełniły się wielkimi łzami, a na policzkach zakwitł jej rumieniec ogromnego wstydu...
 
Milly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172