Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2006, 18:45   #121
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Phoebe Phoenix

Usłyszała krzyk i zobaczyła, że wiele osób zerwało się ze swojego miejsca i ruszyło w stronę drzew. Nie wiedziała co zrobić. Chęć sprawdzenia co się dzieje walczyła w niej z obowiązkiem pozostania przy chorej kobiecie. W końcu stwierdziła, że lepiej dla wszystkich będzie, jeśli jednak zostanie z Darią. W końcu tam pobiegło już tylu rozbitków, że nie potrzeba nikogo więcej, a staruszka naprawdę potrzebuje teraz opieki. Rozglądała się za ludźmi, którzy pozostali w cieniu drzew i nie rzucili się na ratunek krzyczącej. Jej spojrzenie spoczęło na mężczyźnie i kobiecie, którzy wydali jej się osobami najodpowiedniejszymi do pomocy. Zebrała kilka swoich rzeczy leżących w piasku i delikatnie przemawiając do Darii, uspokajając ją i tłumacząc jak dziecku o co chodzi, ruszyła z nią w stronę cienia. Podeszła do pary i ostrożnie posadziła Darię nieopodal i rzuciła obok swoje rzeczy.
- Cześć - powiedziała uśmiechając się - Ty jesteś Sol, prawda? A Ty Brian. Chyba dobrze zapamiętałam. Słuchajcie, ta kobieta szybko potrzebuje pomocy, a ja nie wiem dokładnie jak się za to zabrać. Ona ma chyba amnezję, może jakiś uraz głowy. Pomożecie mi?

John i Veronica Wallace

Veronica cały czas kręciła się przy ojcu, który uparł się usiąść z dala od innych rozbitków. Czasami z oddali dało się słyszeć wściekły głos Johna, który raz po raz krzyczał na córkę za jakieś głupstwa. Jego czerwona twarz i pot spływający z niego strumieniami nie przywodziły na myśl nic dobrego. Veronica starała się pomagać mu jak tylko mogła, do tego zbierała z plaży jego rzeczy i starała się być na każde skinienie. Dopóki nie rozległ się krzyk. Wtedy stanęła osłupiała i spojrzała w stronę, z której dobiegał. Osłupienie trwało jednak tylko kilka sekund. Rzuciła na ziemię wilgotną szmatkę, którą akurat chłodziła twarz ojca i pędem pobiegła wgłąb lasu. Odprowadzały ją najpierw pełne zdziwienia, a potem przepełnione wściekłością wołania Johna:
- Ver? Ver?! Co ty do diabła robisz?! Ver! Wracaj tu natychmiast! Słyszysz?! Źle się czuję!! Słyszysz?!

Anette Wilkinson
Zajęta była właśnie zbieraniem różnych rzeczy z plaży i mruczeniem czegoś do siebie pod nosem. Najwyraźniej miała nawyk rozmawiania sama ze sobą, bo ci, którzy stali bliżej niej mogli usłyszeć czasem, jak głośniej mówi "Noo Anette, dobra robota!" albo coś w tym stylu. Grzebała w piasku, w rozmokniętych walizkach, odrzucała kawałki żelaza i śmiecie. To, co uznała za przydatne, składała w cieniu, pod drzewami, do jednej, ogromnej walizki. Wtedy rozległ się właśnie krzyk i Murzynka nieco zaskoczona przerwała swoją pracę. Stała chwilę ocierając pot z czoła i przyglądając się intensywnie dżungli. Po paru chwilach, kiedy większość ludzi zdąrzyła już się zagłębić w las, wrzucila to co miała w ręce do walizki i miotając przekleństwami ruszyła niespiesznie w las.

Matthew Dick

Słysząc słowa Anny uśmiechał się do niej szeroko. Patrzał jej wprost w oczy i nie spuszczając z niej oka sięgnął do kieszeni spodni. Wyjął z niej paczkę papierosów Marlboro i trzymał w ręce tak, żeby dziewczyna mogła ją dobrze widzieć.
- Trochę zamokły, ale jeśli je wysuszyć, to można z nich wyciągnąć jeszcze wiele przyjemności. To specjalna paczka. Wiesz, Twoja opieka to bardzo kusząca propozycja. Ale nie wydaje mi się, żeby to był taki świetny pomysł. Są conajmniej dwa powody - jeśli za godzinę czy dwie znajdą nas ratownicy, to wybacz, ale skorzystam raczej z pomocy profesjonalnej. A jeśli nas nie znajdą, to wkrótce sama zaczniesz potrzebować pomocy przy takim upale i hmm... swoich problemach. Więc propnuję inny układ. Dam Ci te papierosy, ale będziesz mi winna jedną sporą przysługę. W końcu ja Tobie też oddaję sporą przysługę, więc będziemy kwita. Gdzieś na bajecznej kuracji, w innej części świata albo na tej cholernej wyspie. Co Ty na to? - wciąż się uśmiechał, wciąż patrzył Ann prosto w oczy i wciąż trzymał paczkę papierosów na wyciągnięcie ręki.
- Aha... To będzie coś, o co sam Cię poproszę. Żeby się nie okazało, że udzielisz mi usługi medycznej, jak niedawno, o którą wcale nie prosiłem i będziesz uważała, że już koniec z naszą umową. Więc?
 
Milly jest offline  
Stary 07-09-2006, 22:31   #122
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Emily stała jak skamieniała przy zielonej masie liści oraz łodyg. Na jej krzyk przybiegli inni i sami mogli przekonać się, co też się stało. Pod krzakiem widać szkielet. Ludzki szkielet. Obleczony jest w sparciały i miejscami przegnity mundur lub coś na jego kształt. Zniszczenia są na tyle zaawansowane, że nie da się rozpoznać ani koloru ani innych szczegółów ubioru. Trup może mieć parę lat lub paredziesiąt - nie da się dokładnie stwierdzić wieku z uwagi na warunki jakie tu panują. Możliwe, że mrówki przyczyniły się do szybkiego ogołocenia szkieletu z mięsa, choć czas zrobił swoje. Niewątpliwie ktoś ruszał szczątki i to całkiem niedawno, co tylko mogło się dokonać poprzez dwójkę ludzi, która poszła na zwiad. Uważniejsze przyjrzenie się szkieletowi ujawni jeszcze jeden szczegół - leżący pośród kości magazynek od karabinu. Charakterystycznie wygięty metalowy przedmiot nie może być pomylony z niczym innym. To magazynek do kałasznikowa. Jest cały skorodowany i zniszczony. Raczej na pewno nie nadaje się do użytku że o strzelaniu nie wspomnę.
Wokół panuje miły chłód, który dociera do Was po pierwszym wrażeniu jakie uczynił szkielet. Odgłosy dżungli, owadów, drobnych zwierząt oraz ptaków zaczynają docierać do Was ze zdwojoną siłą. Cała okolica nie sprawia wrażenia zarośniętej dżungli, a nawet można dostrzec rozciągające się pagórkowate placki polanek oraz szczyty wzgórz w oddali.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 08-09-2006, 11:52   #123
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Anna Patrzyła na uśmiechniętego chlopaka z lekką nutką sympati towarzyszącą całemu zdażeniu. Wcale nie wodziła wzrokiem za paczką "WSPANIAŁYCH" markowych papierosów Malboro... Mimo, że uwielbiała tę markę zastanowiła się powoli nad układem, który miała zawżeć. Propozycja stawała się coraz bardziej kusząca..

"-... Jedną sporą przysługę..

-Aha... To będzie coś, o co sam Cię poproszę. Żeby się nie okazało, że udzielisz mi usługi medycznej, jak niedawno, o którą wcale nie prosiłem i będziesz uważała, że już koniec z naszą umową. Więc?"

Poczuła się urażona słowami chłopca w przeciwieństwie do wspomnienia jej "ułomności". Zawsze dotrzymywała swojego danego słowa. Pozatym; cóż prawie w ogóle nie pamietała już jakiej kolwiek pomocy udzielonej temu obcemu młodzieńcowi... Można to oczywiście podpisać pod szok spowodowany minionymi wydarzeniami. Z resztą ona sama sobie to tak tłumaczyła..

- Ok, zgoda przysługa o którą sam poprosisz... Nie zaleznie od czasu i miejsca... Daję Ci moje słowo, które dla ciebie być może nic nie zanaczy, ale dla mnie ma ogromne znaczenie. A co do tego czy nas uratują i jak szybko.. To wierz mi jakoś mi się to nie widzi.
Pozatym pozwól, że swoimi problemami będę się sama martwić.


Wyciągneła lewą dłoń po papierosy i prawą żeby zatwierdzić umowę uściskiem dłoni. Cały czas patrząc w oczy Matthewowi. I w miarę jak papierosy zbliżały się do niej, coraz mniej obchodził ją krzyk dochodzący zza ściany lasu. "Pewnie głupia plastikowa lala złamała sobie paznokieć, a wszyscy urzeczeni jej uroda pobiegli ratować panienkę w opałach.. Śmiechu warte."Powoli zaczynała myśleć o suszeniu papierosów i tym jak je zapali.. Zastanawiała się chwilę nad swoja sytuacją. Ale wszystko uratowała jej przezorność; może i pedantyczna nie była, ale zawsze wolała się zabezpieczyć i włożyła zapalniczkę Zippo do brezentowego opakowania w którym miała swoje najważniejsze leki i praktycznie zakazane środki znieczulające. "Kocham siebie!!" Pomyślała jeszcze na koniec.
[/b]
 
rudaad jest offline  
Stary 08-09-2006, 14:24   #124
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Mike stanął jak wryty, wpatrując się w kości bielejące pośród liści. Zrobiło mu się zimno, nigdy wcześniej nie widział ludzkiego szkieletu, trupa czy czegokolwiek co mogłoby go przygotować na ten widok. Owszem, lubił oglądać wszelakie programy na Discovery czy National Geographic, zwłaszcza te o starożytnych mumiach, archeologach odkopujących szczątki ludzi sprzed wieków. Ale oglądać to na ekranie telewizora a na żywo, to dwie zupełnie różne rzeczy. A jeśli wziąć pod uwagę okoliczności, w jakich się znaleźli, wrażenie było dodatkowo spotęgowane...

Po krótkiej chwili opanował się nieco i spojrzał po zebranych. Część ludzi ledwie co nadbiegła i też zapewne byli zaskoczeni widokiem kościotrupa. Powoli podszedł do krzaka, pod którym leżały kości. Przyklęknął przy nim i uważnie mu się przyglądał w nadziei, że znajdzie coś, co byłoby jakąś wskazówką, skąd się tu wziął.

- No to pięknie... - mruknął pod nosem - Ta wyspa chyba nie jest taka całkiem bezludna. Lub przynajmniej nie jesteśmy pierwszymi, którzy się tu znaleźli.

Nie podobało mu się to. Zupełnie mu się to nie podobało. Co więcej, obawiał się jak wpłynie to na morale grupy rozbitków. Ledwie co wyszli cało z katastrofy, a teraz to...
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 08-09-2006, 14:52   #125
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Sol

Krzyk!
Co się dzieje????

Zobaczyła zbliżającą się do niej i Briana dziewczynę, ale uprzejmości chyba będą musiały poczekać, tam się coś dzieje...

Poderwała się na nogi i pobiegła w stronę z jakiej dobiegł krzykc iągle ściskając w dłoni swoją torbę.

Widząc stojącą jak wryta blond modelkę odetchneła w duchu, gdyż prócz szoku nic jej raczej nie było.

Trup, a raczej jego resztki zaskoczyły ją solidnie, potem jednak przypomniała sobie te długie godziny w prosektorium...

Jednak tu było inaczej.

Nie było porównania pomiędzy sterylnością z jej wspomnień a tym co widziała i czuła wokoło.

Skupiła wzrok na szkielecie pragnąc, jeśli to możliwe dostrzec co było przyczyną śmierci.
Wszak kości mogą wiele powiedzieć...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 08-09-2006, 16:14   #126
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Jeff Bradley
-O kurwa...- wysyczał tylko Bradley i to starczyło za podsumowanie całej sytuacji. Trup, szkielet, ludzkie zwłoki...
Objął delikatnie Emilly i głaszcząc ją nad wyraz czule próbował uspokoić. Nigdy nie był w tym mistrzem, ale podejście do kobiet miał i właśnie w tej chwili liczył na pomoc z niebios...
- Emilly... Maleńka, spokojnie... To coś, to coś ma już blisko 70 lat, to tylko resztki jakiegoś żołnierza...- rozejrzał się po okolicy, wypatrując czy nic innego ich nie zaskoczy- A teraz chodźmy, kochanie, wracamy na plażę... Pięknie wyglądasz w tych nowych ciuchach, wiesz?- uśmiechnął się Bradley i pocałował przerażoną dziewczynę w czoło.
Powoli, obejmując ją jedną ręką, zaczął iść w kierunku plaży.
- Idę z Emilly... Sprawdźcie to, dobra Mike?- szepnął do informatyka, poczym spojrzał zupełnie odmiennym wzrokiem. Nie było tam starego Jeffa i jego "wakacji z daleka od świata". Był człowiek, który znów widział Natalie... Był człowiek przerażony i dbający o każdego ze swojej grupy...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 08-09-2006, 23:35   #127
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Andre biegł co tchu, by nie stracić z oczu pozostałych. Wreszcie gdy już myślał, że zboczyl z kursu, usłyszał głosy w zaroślach nieopodal. W końcu i on dotarł na miejsce. Kilka osób dobiegłwszy przed nim, już znało przyczynę krzyku dziewczyny, a więc pewnie jakiegoś pająka, albo inne stworzenie, jakich zwykle boją sie kobiety. Bo co innego mogło się wydarzyć?

-Zabili kogoś, czy...-urwał, gdy zobaczył szkielet. Pierwsze co przyszło na myśl, że to ktoś od nich, ale przecież to niemożliwe, nawet w tropikach ciało nie rozkłąda się w ciągu kilku godzin.

Przypatrywał się jak Bradley odciąga Emmily, a inni już dokładniej przyglądają się "znalezisku".
Miejsce zaczynało przyprawiać go o ciarki na plecach.
-Kim od był-wypowiadał na głos swe myśli-I dlaczego zginął...
-Wracam na plażę. Nie mam zamiaru dowiadywać się tego na wlasnej skórze, kto tego dokonał. Zrobił krok w tył i podążył za Jeffem i Emmily.
 
Glyph jest offline  
Stary 11-09-2006, 23:17   #128
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cichy szum dżungli wokół, owadzie szelesty oraz stukot gałęzi wypełniły ciszę nad zgromadzonymi wokół szkieletu. Kolejne dochodządze osoby burzyły tą chwilę, by znów miała ona wrócić choć na parę sekund. Emily wraz z Jeffem odeszli z tego miejsca, które najwyraźniej nie wpłynęło za dobrze na samopoczucie dziewczyny. Za odchodzącymi udał się Andre.
Pozostali baczniej przyglądają się temu znalezisku, a co odważniejsi, jak Michael przybliżyli się aż do samego krzaka.
Trudno jest ocenić wiek kości, ale nie są one tak stare, jak się wydaje. Mogą mieć parę lat, ale to raczej działalność owadów przyczyniła się do tego, że nie ma gnijących resztek, białych larw mięsnych oraz smrodu. Na ile da się stwierdzić, nie ma śladów po kulach, rozerwań czy rozdarć. Kości nie są pogruchotane, nadgryzione czy rozgniecione. Oczywiście te, które widać. Michael znajduje jeszcze jeden ważny przedmiot, będący właśnie w krzaku - to plecak. Plecak jest jak najbardziej współczesny i wielu z Was ma wrażenie, że już gdzieś go widziało. Jest rozerwany, jakby ktoś przeciął go wzdłóż nożem i to bardzo ostrym. W środku nie ma nic poza grzechoczącymi, plastikowymi resztkami czegoś, co można wziąć za kalkulator czy pager.
[/scroll]
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 13-09-2006, 13:04   #129
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Mike ostrożnie podniósł magazynek broni i obejrzał go. Był całkowicie przeżarty korozją. Wyglądał niemal identycznie jak zdarzyło mu się widywać czy to w telewizji, czy to na zdjęciach. Michael brzydził się bronią. Nienawidził jej. Pamiętał jak w czasie studiów jego kolega, Jason, został postrzelony na ulicy. Nie pamiętał dokładnie co się wtedy działo. Policja kogoś ścigała, ten ktoś zaczął strzelać... ot amerykańska historia... Jason przeżył, ale wciąż cierpi na niedowład ręki, w którą oberwał.

Odłożył magazynek i zajrzał do plecaka. Grzechoczące w nim części elektroniczne i plastikowe istotnie mogły pochodzić z jakiegoś pagera lub kalkulatora, a może czegoś jeszcze innego. Zaczął się zastanawiać, gdzie widział taki plecak. I skąd to rozcięcie...

- Wygląda, że ten biedak leży tu nie 70 lat, a nawet krócej niż 7 - mruknął.
Miał nieodparte przeczucie, że ten człowiek nie zmarł śmiercią naturalną. Wolał nie mówić tego na głos. Ludzie i tak mieli dość wrażeń jak na jeden dzień. Świadomość, że kości nie są wcale tak stare, wcale nie wpływała na nastrój Mike'a pozytywnie. Położył plecak na ziemi i zaczął przetrząsać go dokładniej, ostrożnie zaglądając we wszelkie możliwe kieszenie. Ostrożnie, bo nie miał ochoty aby ukąsił go jakiś mały wąż lub pająk, który mógł sobie uciąć drzemkę w plecaku... Miał nadzieję znaleźć coś, co powie im, kim był ten nieszczęśnik.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 14-09-2006, 12:42   #130
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Matthew położył Annie paczkę papierosów na dłoni i przypieczętował umowę uściskiem dłoni, na co Anna uśmiechneła sie serdecznie do niego i przytrzymała jego dłoń chwile dłużej niż powinna.

-No czuję młody, że jakoś sie dogadamy. A teraz musze Cie przeprosić, bo jak się spodziewasz musze zająć sie swoim problemem...

Zamknęła dłoń w której miała papierosy i poczuła przyjemną wilgoć w dłoni. "Och, jak mi dobrze"-Pomyślał. Poszła w stronę plaży rozglądając się za Mickiem.. Ale zamiast niego zobaczyła niesamowitego pana ekspolityka Bradleya niosącego na rękach "pinkność" obecnej komercji jak dmuchaną lalkę ze spuszczonym powietrzem. W sumie nawet podobna. Też blądynka też więcej reklamy przemysłu kosmetycznego na twarzy niż własnej skóry. W sumie wiele sie nie różni." Pomyślała ze śmiechem. Już nawet chciała dać wyraz swojej złośliwości i niecheci do tego typu ludzi rzuceniem jakiegoś tekstu w sytlu: "I jak tam paznokieć?!" Albo "Nie wiedzialam, że ubytek płytek paznokcia może wpłynąć na utratę równowagi, bo w sumie ucho masz trochę dalej niż dłonie" - Wydało się jej, że jednak tego typu wypowiedź mogła by być nie zrozumiana przez tego rodzaju jednostki społeczne. Niby lepsze, ale nie mające nic światu do zaoferowania prócz swojej wykreowanej urody i uciech cielesnych jednostką jeszcze wyżej usytuowanym niż one same. "Fuj".
Zbliżyła się do kresu osłoniętego cieniem terenu i przez chwilę się zawachała czy zrobić ten jeden krok więcej, wkońcu słońce rani. No cóż nie ma większego wyboru, przecież potrzebujesz odpowiedniej ilości nikotyny we krwi. Ale może nie tak.
Siadła po turecku na skrawku cienia przed samą granicą i otworzyła dłoń w której miała paczkę. Następnie otworzyła ją i wyjeła jednego papierosa i położyła go na kolanach razem z paczką. Potem zdięła z głowy swoją białą chuste i rozłożyła ją na słońcu zaraz koło swoich nóg. Odsłaniając przy tym swoja ogoloną głowe pociętą róznego rodzaju bliznami płatowymi i jakby ciętymi. nIe był to z pewnością najprzyjemniejszy widok dla jakiegokolwiek widza. Wzięła z kolan paczkę i paierosa położyła je na chuście i czekała.
Jej myśli obracały się w okół tego momentu w którym zapali papierosa. W między czasie wyjęła z plecaka apteczke, a z apteczki zapalniczkę. Sprawdziła czy zapalniczka pali. Oczywiście załapała za pierwszym razem i przepiękny płomień rozjaśnił delikatny otaczający ją cięń. W tym momencie przeszły jej przez głowe setki różnych wystaw których tematem przewodnim był ogień. A poza tym jak taka zapalniczka mogła nie zapalić. Odwróciła głowę do tyłu gdzie przed chwilą trwała akcja ratowania platiku z rąk złego niedoboru witamin. Ludzie powoli zaczynali sie rozchodzić najwidoczniej tracąc zainteresowanie cała sytuacją... Ale Micka nigdzie ni ebyło widać.. "Jeszcze chwilę. Jeszcze chwilę" pomyślała. Następnie obruciła się spowrotem w strone lazurowej zatoki i przewróciła podsychającego już papierosa na druga stronę. "Jak był mokry to będzie z pewnością mocniejszy przy paleniu, co jest jego iewątpliwą zaletą."
 
rudaad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172