|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-02-2017, 16:55 | #231 |
Reputacja: 1 | Cieszę się, że z Musą wszystko dobrze. Gratuluję jej pięknej walki i współpracy i silnie całuję w usta. A potem patrzę w górę... - Co tam się, na jaja Pana, wyrabia?! - krzyczę zdumiony. Jeżeli nikt nie przejął statku, to chyba zabiję tego, który w trakcie, gdy my walczyliśmy, tchórzliwie zamierzał odlecieć statkiem. Co za brak odpowiedzialności!
__________________ Ostatnio edytowane przez Ardel : 05-02-2017 o 20:36. |
05-02-2017, 18:29 | #232 |
Reputacja: 1 | Rozwiązanie wszystkich problemów faktycznie jest kuszące. Nawet bardziej, niż czyjś uścisk na ramieniu i zatroskane pytanie. Nie wiem co mu odpowiedzieć, więc nie odpowiadam nic, chcąc bardziej rozwiązania problemów, niż rozmowy z kimś, kto umie tylko ściskać za ramię. - Już idę! - krzyczę i próbuję przedostać się za balustradę, by dać nura w odmęty rozwiązania. |
05-02-2017, 18:31 | #233 |
Reputacja: 1 | Dobra, Ksawery uratowany, małpiszon sprzątnięty. Odepchnęłam truchło kopniakiem, a miecz chowam. Zaczyna znosić Ducha, więc idę go zacumować. Idę poryzykować, musze działać szybko, bo inaczej zniesie nas gdzieś w cholerę. No to wracam do starego planu z cumami. Tylko małp na dole brak. A chciałam sobie je poszlachtować. Smutełek. A, sekunda, co znowu do chuja Pana się wyprawia? Czy ja do cholery nie mogę iść w spokoju zacumować statek? Liska się drze i dziwnie zachowuje, jakby próbowała wyskoczyć za burtę. Nie wiem, kto jest bliżej niej, ale ja serio, nie mam czasu. Jak Liska będzie mi po drodze, to ją ogłuszam z pomocą pięści, do nieprzytomności. Ale i tak drę ryja do kompani na pokładzie: - Niech ktoś ją kurwa ogłuszy i zwiąże! Ja idę na dół! Ja idę cumować statek.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. Ostatnio edytowane przez Ryo : 05-02-2017 o 22:16. |
05-02-2017, 18:31 | #234 |
Reputacja: 1 | Trochę to trwało, ale wreszcie udało mi się wygrzebać na powierzchnię. Po drodze o mało nie dostałam zawału chwytając trupa za rękę, na szczęście był nieżywy tak jak trup być powinien, więc szybko się uspokoiłam. Pomacałam jeszcze przedramię sprawdzając czy jest kudłate. Jeśli jest to pewnie małpolud, jeśli nie możliwe że któryś z naszych. Wykręcam z wody swoją przepaskę biodrową, ustalam kierunek i zaczynam podróż powrotną do obozu. Walka powinna się rozstrzygnąć zanim wrócę, mogę co najwyżej pomóc sprzątać. |
05-02-2017, 19:07 | #235 |
Northman Reputacja: 1 | Biorę się za robotę. Odrąbuję ubitym małpiszonom łby i zatykam krwawiące głowy na włóczniach. Takie wojenne totemy pokonanych stoją teraz na straży obozu. Na postrach i obietnicę tego co spotka każdego intruza.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
08-02-2017, 20:58 | #236 |
Reputacja: 1 | - Morda tam! - krzyknąłem do jakichś krzykaczy, że jakieś cumy i inne bzdury. Lecimy nad rzekę to znaczy, że dobrze, bo to w końcu statek. Jak statek to pływa. Nawet jak to statek latający to przecież wciąż statek. Wtem spostrzegłem, że lisołak próbuje strzelić sobie samobója. Chwytam ją w momencie, gdy przełazi przez balustradę i rzucam na poklad jak szmatę: - Nie odpierdalaj krzywych akcji. - a po usłyszeniu sugestii Ryo, żeby ogłuszyć i związać lisołaka stwierdzam - Jak rozkaz to rozkaz. - i... dobra, waham się. Nie będę ogłuszać stwora. Biorę za szyję i zaciągam na dolny pokład, żeby związać. Wygląda to trochę srogo, ale nie ma podtekstów seksualnych. Serio. Gdyby stwór - Liska - szarpał się to bez ceregieli uderzam pięścią w twarz, a jak będzie trzeba to wiele razy i w różne części ciała. Jak ugryzie to ja też gryzę. |
10-02-2017, 21:26 | #237 |
Reputacja: 1 | - Dzięki - powiedziałem starając się unormować oddech. Sięgnąłem po broń i sprawdziwszy, że jest z nią wszystko w porządku ruszyłem za Ryo. W końcu nie wyglądała na kogoś, kto zna się na maszynerii i mogła uszkodzić silniki. To potrafiła dość skutecznie. |
12-02-2017, 11:36 | #238 |
Reputacja: 1 | Próbuję ogarnąć sytuację i wypatrzyć wroga. Nie znam się na cumowaniu, więc staram się nie przeszkadzać załodze. |
12-02-2017, 12:44 | #239 |
Reputacja: 1 | Po zaciągnięciu Liski pod pokład zorientowałem się, że jest tam kompletnie ciemno. Brak oświetlenia i szarpanie się lisołaka wcale nie pomagał w opanowaniu sytuacji. Do tego po kilku odbiciach się od ścian i jednokrotnym, lekkim uderzeniu głową w coś wystającego postanowiłem przestać się ceregielić z więźniem. Przytrzymałem Liskę i tyle razy uderzyłem z baniaka w jej twarz, że ta przestała się ruszać. Poprawiłem pięścią co by mieć pewność. - No dobra. - stwierdzam do siebie i rozglądam się, ale wciąż niczego nie widzę innego niż wyjścia z tych iście morgolockich mroków. Pewnie ktoś by się zastanowił co to są morgolockie mroki, ale już służę wytłumaczeniem! Był taki typek co to sobie pisał różne historyjki. Bajdurzył jak ostatnia łajza, a jako, że nie bał się spalenia na stosie to i w tych historyjkach korporował treści o genezie świata. Oczywiście przed cenzurą bronił się tym, że to tylko fikcja literacka, ale jednak łączył tyle legend - parokrotnie natrafił na całkiem prawdziwe kwestie. Na przykład przedstawił w swym piśmiennictwie jakiego złego anioła, czy czego tam o nazwie Morgoth. Niby Morgoth był słabym grajkiem i dlatego zło istnieje na świecie, bo fałszował, a ta melodia to cośtam cośtam stworzyła świat. Jeden z egzemplarzy książki - a zwał się chyba Syl Maryla, czy jakoś tak - trafił na zagrodę szlachcica Morgolockiego. Ten znany warchoł, awanturnik, a do tego straszliwy facecjonista uznał, że będzie mnóstwo żartów jak pozwie autora Syl Maryli o obrazę. Morgolocki sobie kombinował, że taka sprawa sądowa da mu reklamy, a i będzie wspaniałym żarcikiem. Oczywiście jako warchoł nie dbał o los autora. Ostatecznie autor został rzeczywiście skazany - Morgolocki wykazał, że to on był negatywnym bohaterem książki, bo w dzieciństwie rzeczywiście był bardzo kiepski w śpiewie i grajkowaniu. Wtrącono autora do dolnej wieży na rok czas. Siedział tam w mrokach, aż zmarł. Mogło to się wiązać z omyłkowym podawaniem jedzenia do innej celi niż siedział autor, ale cóż. Pomyłki się zdarzają. W każdym razie od tamtej pory kompletne mroki - aż takie że nie pozwalają stwierdzić, czy ktoś je czy się głodzi - nazywa się mrokami morgolockimi. Bywają i mroki morlockie, a to się wiąże z całkiem inną historią. Że niby taki typ podróżował w czasie, ale to akurat była całkowita prawda! Wojownik sam spotkał tego podróżnika i odbył z nim sporo przygód. Między innymi walczyli z Morlokami w dalekiem przyszłości, gdzie rasa ludzka podzieliła się na dwie części. Co prawda Morlokowie dla Wojownika byli większymi pobratymcami niż Elojowie, ale hodowanie bądź co bądź ludzi na mięso to było trochę za dużo dla Wojownika i zrobił Morlokom z dupy jesień średniowiecza. A potem wyeliminował Elojów, bo jeżeli tak ma wyglądać ludzkość to lepiej, żeby w ogóle jej nie było. W każdym razie po sprawieniu Lisce pomroczności całkiem mrocznej i uniemożliwieniu jej prób popełniania samobójstwa wyszedłem na pokład. Rozejrzałem się. Był Ha-Tor, ten stary niebieski zbereźnik, była i Ryo która niewiadomo z jakich powodów była tutaj kapitanem (w sumie to nie wiem kto był właścicielem statku latającego), ach i był ten typ od strzelania co do niego wcześniej zagadałem. Pewnie byli i inni, ale tak trzęsło, że normalnie nie dało się ustać. Poszedłem barierki zobaczyć czy znów małpy atakują. Właściwie to wszystko było jasne z tymi zmiennokształtymi i małpami - jak będzie zebranie załogi to wszystko im powiem. Tym czasem zamiast małp to widziałem, że statek - chyba przycumowany na jednej linie - znalazł się częściowo nad rzeką. Jak tak patrzyłem to nagle cały statek tak zachwiał się (musiał o coś zaczepić albo lina napięła się), że poczułem jak moje stopy oderwały się od pokładu. Odbiłem się jak piłeczka od paletki do pingponga! Niczym w zwolnionym tempie zobaczyłem pod swoimi nogami jak przesuwa się pokład... barierka... jak jestem nad rzeką... i po chwili zacząłem spadać! Sytuacja była na tyle dziwna, że nawet nie krzyczałem. Inni na pokładzie byli zajęci upadaniem, więc nawet nikt nie patrzył w moim kierunku. Co do mnie to po prostu wpadłem do rzeki i starałem się Przetrwać to! |
12-02-2017, 21:02 | #240 |
Reputacja: 1 | Liska, Wojownik Wojownik bez ceregieli i bez pardonu chwyta oszołomioną Liskę, odciąga od burty i prowadzi pod pokład, gdzie jest całkiem ciemno (co, ze względu na porę dnia a raczej nocy, dziwnym nie jest), więc trudno tam związać kogoś, kto mimo wszystko stawia pewien opór. Grunt że Liska zaczyna sprawiać wrażenie oprzytomniałej - cokolwiek ją pociągało ku zatraceniu, zaprzestało lub zostało odparte przez psychikę zmiennokształtnej. Wygląda na to, że nie ma już powodu jej wiązać, aczkolwiek prewencja nie zawadzi. Trzeba jednak coś pokombinować, bo pod pokładem, jak już powiedziano, jest ciemno, choć oko wykol. Wojownik postanawia więc użyć brutalnej siły. Ciężko powiedzieć, czy mu się udaje, czy też Liska po prostu odpuszcza i uznawszy, że wariatom nie należy się sprzeciwiać, pozoruje utratę przytomności, grunt że Wojownik osiąga swój cel i wychodzi na pokład, gdzie z kolei o niego upomina się kapryśna ręka losu, strącając go z pokładu Ducha w Rzeki odmęty. Ryo, Xsavery Rzucacie się do mechanizmów cumowniczych. Tak się składa, że statek ma je przezornie zduplikowane: poza czterema, na których się trzymał przed atakiem i które chwilowo z oczywistych powodów nie nadają się do użytku, są jeszcze cztery zapasowe. Kotwiczki są zamontowane na ruchomych - w pewnym zakresie - pneumatycznych działkach, które tylko czekają na odbezpieczenie, wycelowanie i wystrzelenie w kierunku korony najbliższego drzewa. Dobiegacie każde do jednego działka. Pierwszy strzał Xsaverego i kotwiczka skutecznie wczepia się w konary drzewa. Statek, uczepiony w jednym punkcie, siłą bezwładności zatacza koło i przez chwilę znajduje się nad rzeką (właśnie w tym momencie ręka losu strąca Wojownika do Rzeki, o czym wyżej wspomniano), by zaraz nawrócić nad polanę - wtedy Ryo skutecznie odpala swoją cumę. Wtedy już na spokojnie dobieracie właściwe naciągi i zajmujecie się pozostałymi dwiema cumami, które ostatecznie stabilizują Ducha. Xsara Skóra denata w miejscu, które dotykasz, jest może niekoniecznie całkiem gładka, ale zdecydowanie bliżej jej do ludzkiej niż do tych istot, przed którymi uciekałaś. Po wyjściu z dziury bez trudu ustalasz kierunek, bowiem między drzewami od strony obozu prześwituje łuna ognia. Zmierzasz więc w tamtym kierunku, tym razem nie poddana presji ścigających, ostrożnie stawiasz stopy, na wypadek, gdyby dziur było więcej. Jesteś już blisko obozu, kiedy kilka kroków przed sobą zauważasz postać w płaszczu, stojącą tyłem do Ciebie i wpatrzoną w statek. Zamierasz w bezruchu, ale postać nie zwraca na Ciebie uwagi - sprawia wręcz wrażenie zamyślonej, nieobecnej. Tymczasem z Ducha, po jakimś najwyraźniej zamieszaniu, zostają wystrzelone kotwice i statek jest na powrót cumowany. Nim zdążasz się otrząsnąć z zaskoczenia, żeby coś przedsięwziąć, postać zmienia się w ptaka i odlatuje w głąb dżungli. Docierasz do obozu już bez dalszych przygód. Ghorbash Podczas oporządzania pokonanych przeciwników potwierdzasz swoje wcześniejsze spostrzeżenia - z pokonanych wrogów wszyscy, poza jednym, z wyglądu najmizerniejszym, to raczej samice. Nawet Czteroręki, pomimo nieoczywistej dla ustalenia płci budowy ciała i wcześniejszym podejrzeniom, zdaje się jednak nie być samcem z uwagi na oczywiste niedostatki poniżej pasa. Pozbawione głów ciała małpoludów (naliczono ich coś prawie tuzin) są wrzucane przez załogę do rzeki i natychmiast spływają z prądem. Wszyscy Po tym jak sytuacja zarówno na dole, w obozie i na górze, na statku zostaje opanowana, Yuteal zarządza przeniesienie się jednak z powrotem na Ducha. Nie upiera się, jeśli ktoś chce koniecznie zostać na dole, wzrusza tylko ramionami i mówi, że poranny posiłek zostanie podany na pokładzie i w jego trakcie odbędzie się narada, na której wszyscy powinni być obecni, o ile nie chcą, żeby ważne decyzje były podejmowane bez nich. (Uwaga arbitra: jeśli ktoś coś chciał przedsięwziąć w tym tutaj międzyczasie, to niech pomimo przesunięcia akcji do przodu nie waha się zawrzeć swych przeszłych zamiarów w odpisie albo - jeśli to jakaś grubsza sprawa - niech da znać w komentarzach a spróbujemy jakoś to uwzględnić.) Narada Kiedy wstał nowy, piękny dzień, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Yuteal, w całkiem już dobrej kondycji, wykorzystuje wspólny poranny posiłek na pokładzie Ducha do przegadania dalszych losów wyprawy. Na początku kupiec komplementuje załogę: podkreśla że obyło się bez strat w ludziach tylko i wyłącznie dzięki zorganizowanym w oddolnych inicjatywach umocnień - palisad, ognisk, i tak dalej, a z kolei to, że teraz naradzacie się na statku, zawdzięczacie tym kilku śmiałkom, którzy poświęcili się pełniąc straż na pokładzie. Następnie Yuteal omawia poniesione straty: kilka spalonych namiotów, trzy przecięte cumy, część przygotowywanych zapasów z łosia rozwłóczonych w bitewnym zamieszaniu (to, co zostało, starczy na dwie-trzy doby), reszta to nieistotne drobiazgi. Kolejna część narady, to podsumowanie wiedzy o okolicy, w której się znaleźliście - wypowiedzieli się wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia. Udało się zebrać następujące informacje:
Radźcie! |