Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2022, 09:19   #61
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Po postrzale z łuku James musiał się położyć. Kilka łyków whisky połączonych z jakimś specyfikiem doktora, kołysanie wagonu i miarowy łoskot kół toczących się po szynach był dobrym usypiaczem. Rewolwerowiec chrapnął więc sążniście, regenerując siły jak poturbowany pies po ulicznej włóczędze. Obudził się na krótki moment, kiedy pociąg stanął w Arkansas. I wtedy zaczęły się problemy.

Pierwszym z nich było najpewniej całkiem spore opóźnienie, które właściwie zafundowali sobie sami, ale nie mógł winić za nie ani siebie, ani resztę bandy. Napad indiańców na pociąg zakończyłby się sukcesem, o ile by nie interweniowali. Jeśli nie weszliby z doktorem i Melody do wagonów pasażerskich, płaczących wdów i matek mogłoby być więcej, a kto wie, czy walka z całą bandą indian w unieruchomionym pociągu nie skończyłaby się inaczej niż jednym postrzałem.

Kolejnym problemem był szeryf. James zdecydowanie nie lubił stróżów prawa, a i oni jakoś niespecjalnie lubili jego. Co prawda być może w Kansas jeszcze nie był znany, ale morderstwo to morderstwo, a i niejeden pociąg padł już łupem rewolwerowca więc jego obecność na peronie, gdyby został rozpoznany, mogłaby przysporzyć mu nie lada kłopotu. James nie był też pewien, jak bardzo znana jest Elisabeth, a już obecność indianina w pociągu na który niedawno napadli indianie nie poprawiała sytuacji.
James uznał więc, że na przybycie szeryfa raczej nie należało czekać z założonymi rękami.

Po trzecie, skręt mu zgasł, a to był bardzo dobry skręt. Z niezłej jakości tytoniu od Bulla Durhama. Całkiem nieźle smakujący skręt z amerykańskiego tytoniu, z dodatkiem pewnych mieszanek zza oceanu. James wysiadł więc na peron już nieźle wkurzony choć za to mógł co najwyżej winić siebie. Mógł nie zasypiać z facjatą na balustradzie.

Oppenheimer i doktorek mieli trochę racji. Znaleźć osobę decyzyjną i ruszyć pociąg jak najszybciej się da. Problemem ich rozumowania było jednak to, że rozumowali jak ludzie prawa, nie jak bandyci. I tu pojawiała się pewna, nieco szalona okazja. Zbyt dobra jednak, by ją całkiem skreślać. Szczególnie, iż i jemu nie uszło uwadze, że Elisabeth wyszła potargana ze sterówki parowozu. Wiadomo było bardzo ogólnie co tam robiła, a szczegóły najpewniej dziewczyna wolałaby zatrzymać dla siebie, chociaż James znał i takie, co to lubiły o tym rozpowiadać, a i zabawie w kilku na jedną nie były ostatnie. James nie oceniał dziewczyny, która w jego mniemaniu z własną godnością i tym bardziej ciałem mogła robić co jej się tylko podoba. James był wolny od skrupułów, które być może mieli Oppenheimer i doktor i zamierzał skorzystać z okazji, która najpewniej mogła już nie wrócić.

- Jak pociąg ruszy, wsiadajcie - rzucił krótko do reszty bandy, dyskutującej na peronie i przebijając się przez lamentujący i rozdyskutowany tłum pasażerów ruszył w stronę pociągu.
Wpierw przeszedł przez wagon, w którym przyszło im podróżować. Z juków wydobył laskę dynamitu, skręcił kolejnego skręta i wziął zegarek, który wcześniej widział u łowcy nagród. Sprawdził, czy czasomierz działa, i choć nie interesowała go aktualna godzina, z zadowoleniem zauważył pełznącą powoli wskazówkę sekundnika. Skręcił sobie papierosa i zapalił z lubością, zaciągając się głęboko. Skręt miał wbrew pozorom nie tylko uspokoić rewolwerowca, a również posłużyć jako zapalniczka. Obstawiał, że wszystko będzie musiał robić jedną ręką, więc fajek był kluczowy dla jego doraźnego, i absolutnie bezczelnego planu.
Potem sprawdził stan swoich rewolwerów, ładując i sprawdzając oba, po czym wysiadł drugą stroną wagonu towarowego w taki sposób, aby cały skład osłaniał go przed wzrokiem pasażerów, obsługi stacji i widocznych w oddali, obozujących nieopodal niej żołnierzy.
Lokomotywa, niczym stalowy potwór sapała, ładnie zagłuszając odgłos kroków rewolwerowca, który podszedł do niej z drugiej strony, ignorując kręcącego się w okolicy przednich kół obsługanta. Najpewniej oliwił on tłoki parowej maszyny, i sprawdzał stan kół i urządzenia do sypania piasku, będącego swoistym hamulcem awaryjnym.
Tymczasem jednak Jamesa interesowała sterówka, i odpowiednia okazja, która bardzo szybko nadeszła.
“ Elisabeth, dziewczyno, jesteś niezastąpiona” ucieszył się w myślach widząc, że męska część stróżówki właśnie patrzy się jak sroka w kość na wdzięki.
Wtargnął po schodach z wyciągniętym rewolwerem i od razu, nie bawiąc się w ceregiele zdzielił maszynistę w kark rękojeścią rewolweru, posyłając go na metalową podłogę.
Błyskawiczny ruch ręki i mięśniak mógł tylko zdziwiony patrzeć na wylot lufy jego czterdziestki piątki. James mierzył mu prosto między oczy, i wiedział, że chłopak patrzy teraz na bardzo wielki, wrednie wyglądający, czarny tunel.
- Jedziemy do Kansas City. Masz coś przeciwko? - Rzucił do mięśniaka i dla zaakcentowania rozkazu odciągnął kurek rewolweru a nieco sztywną ręką przesunął delikatnie dźwignię hamulca parowego na listwie Johnsona, otwierając zawór z parą.
Lokomotywa sapnęła, dostając w końcu parę na tłoki, te zaś grzmotnęły jękliwie, i zaczęły się przesuwać. Oczywiście nie zamierzał jechać do Kansas, ale rewolwerowiec brał pod uwagę, że jacyś pasażerowie mogli pociągu nie opuścić. No i, że trzeba będzie prędzej czy później zatrzymać się gdzieś po drodze, i wypuścić ich z pociągu, wraz z załogą. Kansas City było dobrym miejscem aby tam właśnie stróże prawa ich szukali.

Lokomotywa ruszyła. Wpierw delikatne szarpnięcie, potem ledwie wyczuwalne uczucie parcia w stronę węglarki.
- Jak chcesz jeszcze kiedykolwiek podupczyć, siadaj na dupsko i ani drgnij - rzucił kolejny rozkaz i przesunął kolejną dźwignię. Przepustnica.
Tłoki załomotały, uwalniając zbieraną przez palacza moc. Kilkanaście sekund na wskoczenie do pociągu zanim nie rozpędzi się do prędkości, przy której bez konia mogło się nie udać.
Pół minuty, aby przejechać obok czwartego słupka z przewodami telegrafu.
Czasomierz w kieszeni, dynamit za pazuchą. Odpali go od skręta i rzuci go przy piątym lub szóstym słupie, niszcząc szybką możliwość komunikacji stacji z resztą świata. Pociąg nie powinien jeszcze wtedy szybko jechać, a załoga stacji będzie musiała przebiec się całkiem spory kawałek zanim będzie mogła przystąpić do naprawy kabli. Wiedział, że zajmie im to dłużej niż godzinę, więc miał w planach krótki postój, kilka mil za stacją. Aby przeciąć kolejne druty, wygonić niepotrzebne towarzystwo z pociągu i ogarnięcie łyczka whisky.
- Wsiadać! - krzyknął do widocznej jeszcze na peronie Elisabeth. Miał nadzieję, że jego krzyk był dla niej słyszalny, i przekaże reszcie bandy, że lokomotywa rusza.
Co mogło pójść źle? Wszystko. Czy zamierzał odpuścić okazję? Na pewno nie.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 22-04-2022 o 09:30.
Asmodian jest offline  
Stary 22-04-2022, 21:57   #62
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Elizabeth rozmawiała i śmiała się zagadując chłopaków z obsługi lokomotywy oraz stacji. Miło było też popatrzeć na młode umięśnione ciała, a całość wieńczyło słońce, które miło grzało jej skórę. Żałowała jedynie faktu, że nie może wskoczyć do chłodnej wody, aby szybko się wykąpać. Coraz bardziej kusiła ją wizja żartu "palacza", bo w zasadzie nie był to aż tak głupi pomysł, jak z początku się jej wydawał, jednak miała ku temu małe opory.

Mijały krótkie chwile, "palacz" raz na jakiś czas rzucał komplementem w stronę Dixon, a ta uśmiechała się i czasem też odpowiedziała jakimś komplementem, chociaż głównie stała i milczała. W myślach poza tymi ciekawszymi, którymi wolałaby się zająć, ciągle powracała jedna. Za niedługo pojawi się tutaj szeryf, a wtedy będzie nieciekawie. Zapewne ona jak i James, a może nawet ktoś inny z obecnej bandy, wzbudzi zainteresowanie stróża prawa i ich kariera, a w tym wykonywane zadanie dla McCoya zakończy się.

Ognista miała nadzieję, że może uda jej się przekonać mięśniaka do tego, aby ukrył ją gdzieś na ten czas. Jest młody, może by się zgodził. Nie była jednak tego samego pewna w stosunku do maszynisty. Ten starszy mężczyzna wydawał się bardziej rozważny i raczej nie ukrywał by przestępcy, za którego jest nagroda listem gończym.

Gdy tak o wszystkim rozmyślała, ze wszystkiego wytrącił ją ruch lokomotywy, na którą patrzyła, a zarazem "palacza", który uzupełniał wodę w lokomotywie. Dixon ujrzała Jamesa, który celował w twarz maszynisty, a sam trzymał rękę na wajchach znajdujących się obok, a po chwili, gdy ich wzrok się spotkał usłyszała jak krzyczy.
- Wsiadać!

"Jak pociąg ruszy, wsiadajcie" Przypomniała sobie słowa Jamesa, gdy ten powiedział je przy wychodzeniu z pociągu. Wtedy nie miały dla niej one sensu, jednak teraz rozumiała ich znaczenie.

- Pociąg rusza, wsiadać! - Ognista krzyknęła z całej siły odwracając głowę w stronę peronu - Wsiadać!!! - Krzyknęła ponownie, aby się upewnić, że wszyscy ją słyszą.

Ruszyła biegiem w stronę lokomotywy i zaczęła kalkulować. John - był gdzieś niedaleko, miał opatrywać rannych, musi być na miejscu. Wesa - nie widziała, aby wychodził z pociągu. Arthur - stał przy wagonie, powinien się zorientować. Melody - ta gdzieś zniknęła, odeszła, może nic nie wiedzieć, nie zorientować się co się dzieje.

W kilka sekund znalazła się na podeście lokomotywy, w miejscu gdzie jeszcze godzinę temu pieprzyła się tutaj z pracownikami lokomotywy, a teraz jeden z nich miał przyłożony pistolet do czoła przez jej współpracownika.

- James, co ty odpieprzasz?! - Wykrzyczała mu w twarz - Kurwa nic nie mówiłeś. Melody, ona gdzieś poszła, nie zdąży - Przesunęła się kawałek, aby zasłonić swoim ciałem "palacza", aby nie był widoczny od strony peronu - I przestań mu celować w twarz, tu jest masa żołnierzy. Myślisz, że jak cię zobaczą, to nie pójdzie w naszą stronę salwa ołowiu?
 

Ostatnio edytowane przez Elenorsar : 23-04-2022 o 15:58.
Elenorsar jest offline  
Stary 23-04-2022, 15:22   #63
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację

Stacja przy Kansas City


Niespodziewanie - praktycznie dla wszystkich znajdujących się na stacji - pociąg ruszył. Koła zabuksowały nawet parę razy w miejscu, poszła masa pary na boki od lokomotywy, masa dymu z jej komina, i cholerny kolos szarpnął do przodu.

Panika na peronie.

- Co się dzieje?!
- Dlaczego pociąg jedzie?!
- Co jest??

Tuziny krzyków, lamentów, przekleństw. Rozdziawione gęby, krzyczące gęby. Biegający ludzie…

Biegł i Wesa, który w końcu wskoczył na schodki jednego z wagonów pasażerskich… wyciągając nawet rękę do Oppenheimera. Ten jednak nie zdążył. Miał na swojej drodze kobietę z dzieckiem, których nie chciał stratować. Został na peronie.

Biegł i John, a właściwie kuśtykał ze zranioną nogą, przeklinając na czym świat stoi, by jakoś wsiąść… nie zdążył. Został na peronie.


Melody wskoczyła w ostatniej chwili, i to na ostatni wagon, na pocztowy. A tam, na jego schodkach, była jakby… uwięziona? Drzwi wagonu bowiem zaryglowane, a w wagonie dwóch uzbrojonych pracowników poczty, nie otwierający go absolutnie nikomu…

Żołnierze na peronie, i ogólnie na stacji, również się zorientowali, iż coś jest stanowczo nie tak z całą sytuacją.

A gdy po chwili laska dynamitu(?!) wysadziła jeden ze słupów telegrafu, przebiegających całkiem blisko torów, i pociągu który bezczelnie właśnie odjeżdżał, każdy już miał pewność, że to nie żarty.

Kilku żołnierzy, po przebiegnięciu paru kroków, kucnęło na jedno kolano, i zaczęło ładować swoje karabiny. Widząc to, Melody na ostatnim wagonie wyciągnęła rewolwer. I albo miała totalnego zeza(mało prawdopodobne), albo strzelała dla picu, nikogo bowiem z mundurowych nie trafiła, oni za to rzucili się za wszelkie osłony, w postaci beczek i skrzynek.

A na peronie od strzałów zapanował jeszcze większy burdel. Krzyczące kobiety(czasem mdlejące), płaczące dzieci, przeklinający pasażerowie rzucający się do ucieczki, lub za jakieś osłony.

A między tym wszystkim, dwóch wkurwionych facetów, którym pociąg z resztą towarzyszy właśnie odjeżdżał sprzed nosa.

Jeden z żołnierzy, schowany za beczką, w końcu załadował karabin, i wycelował… ostatni wagon był już oddalony o dobre 100 metrów.

Na peronie, między budynkami, zarżały jakieś konie, które właśnie dwóch innych żołnierzy wyprowadzało ze stajni.
- Szybko! Dogonimy ich zanim się rozpędzą!

Dwóch typków, pół tuzina koni.

Gdzieś na drugiej stronie peronu padł pojedynczy, głośny strzał nieco większego kalibru.

Oppenheimer i John dokładnie widzieli, jak Melody przy balustradzie na ostatnim wagonie, przewróciła się na plecy, i zaległa tam bez ruchu.

Fuck.

Fuck!!

Fuck!!!!


~

W tym czasie w lokomotywie, Maszynista leżał na podłodze trzymając się za bolący łeb, a "Palacz" pod lufą rewolweru obsługiwał lokomotywę…

Elizabeth się wydzierała.



A James właśnie przed chwilą nawet celnie rzucił laską dynamitu, rozwalając jej wybuchem słup telegraficzny, co zerwało druty.

Gdzieś na tyłach pociągu, i na samej stacji, padło kilka strzałów…









***

Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 23-04-2022 o 15:26.
Buka jest offline  
Stary 23-04-2022, 20:53   #64
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Czy ja przed chwilą twierdziłem, że sytuacja jest beznadziejna? To jak nazwać to? pomyślał gorzko Oppenheimer patrząc jak porywany pociąg rusza z peronu. Nie trzeba było być inspektorem Scotland Yardu ani detektywem z agencji Pinektona by domyśleć się co się stało i kto za tym stoi. Jeśli w Arthurze tliła się jeszcze jakaś nadzieja, że pociąg ze złotem da się obrabować, to właśnie zgasła jak świeca zdmuchnięta siłą rozpędzonej lokomotywy. Rozpętał się chaos a za chwilę rozpęta się też piekło gdy na scenę wejdą żołnierze. Oppenheimer zamierzał wskoczyć do wagonu by ratować swój dobytek a potem jak najszybciej opuścić pociąg i swoich szalonych, nieobliczalnych wspólników zbrodni.

Arkansas City wydawało się całkiem przyjemnym, gościnnym miasteczkiem.

Ostatecznie byłemu zarządcy zabrakło determinacji albo młodzieńczej werwy, bo zrealizować swój plan. Może gdyby stratował tą matkę z dzieckiem, może…
Został na peronie i tak jak przewidział w końcu rzeczywiście rozpętało się piekło i nie było w tym zbyt wiele przesady ani metafory. Najpierw rozległa się eksplozja, zobaczył słup ognia i opadającą chmurę dymu , potem karabinierów i…Melody z rewolwerem w ręku.
Co ona wyprawia?

Ludzie wokoło niego zaczęli krzyczeć i uciekać, wyglądało jakby Oppenheimer znalazł się w samym środku huraganu, w powietrzu świszczały kule. Mimo to nie ruszył się z miejsca, przynajmniej na początku. Odprowadzał wzrokiem oddalający się powoli skład.
To by było na tyle. Nic tu po mnie. Wciąż mam parę dolarów w kieszeni, wystarczy by gdzieś przenocować, odpocząć. Potem pomyślę co dalej.

Gdyby karabinier kryjący się za beczką miał gorszy dzień lub mniej wprawne oko, zapewne Arthur Oppenheimer byłby już w drodze do jednego saloonów. Ale rozległ się strzał, a Melody Gregory zniknęła mu nagle z oczu. Nie spadła jednak z pociągu, gdy wyostrzył wzrok zobaczył, że leży przy balustradzie i się nie rusza. Ślina wyschła mu w gardle.
Nie, to nie twoja sprawa. Ona nic znaczy.

Przeszyło go jedno z tych bolesnych wspomnień. Tak bardzo mu ją przypominała. Nie tylko wyglądem. Była tak samo rozbrajająco naiwna, ujmująco życzliwa i serdeczna. Zdał sobie sprawę, że gdyby ich dziecko żyło, było by teraz w wieku Melody.
Spojrzał na dwóch mężczyzn w mundurach wyprowadzających wierzchowce.
Oppenheimer, ty głupcze, pożałujesz tego.

Dla Arthura okulawiony lekarz mogł zostać tu i sczeznąć, liczyły się tylko jego umiejętności. Gdyby to był Gato, Langford czy ktokolwiek inny, szubienicznik nawet by się za nim nie obejrzał i zostawił bez żalu. Ale tylko Taylor mógł uratować dziewczynę.
- Jedziesz czy zostajesz? – wychrypiał i wskazał na konie a potem swoje ramię, dając do zrozumienia by John się na nim wsparł.
Na dłoń spuścił ukryty w rękawie nóż, zimna stal dotknęła skóry. Żołnierze zajęli uspokajaniem koni nie spodziewali się ataku co dawało mu pewną przewagę. Musieli zostać zamordowani w ciszy, jedno precyzyjnie chlaśniecie w gardło, potem drugie. Upiór ruszył, słysząc jedynie stukot swoich obcasów i coraz wolniejsze bicie serca
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 23-04-2022 o 21:54.
Arthur Fleck jest offline  
Stary 24-04-2022, 08:35   #65
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ruszyła maszyna po szynach ospale... dla Johna jednak i ta ospałość okazała się niewystarczająca. Gdy zdołał się wreszcie przedrzeć przez tłum pasażerów, to pozostało mu jedynie popatrzeć na ostatni wagon odjeżdżającego pociągu.
Łatwo było się domyślić, komu zawdzięcza tę przemiłą niespodziankę. Tylko jeden członek ich grupy był na tyle głupi, by zrobić coś tak kretyńskiego.
A potem Melody zrobiła coś, co poziomem głupoty niemal dorównywało osiągnięciom Jamesa.
No i oberwała.
Szlag by to...

Przez moment wpatrywał się w odjeżdżający pociąg.
Przeklęty żelazny rumak musiał się prędzej czy później zatrzymać. Prędzej czy później będzie cień szansy, że pasażerowie odzyskają swój dobytek... chyba że James pójdzie na łatwiznę - zatrzyma się gdzieś w polu i zamiast złotego pociągu obrabuje ten zwykły. Będzie miał dosyć koni, by zabrać wszystkie bagaże.
Ale dla Melody będzie już za późno.

A propos koni...
Wszak istniała szansa, by dogonić pociąg. Wystarczyło odpowiednio "zmotywować" dwóch wojaków, co wyprowadzali wierzchowce. Zabrać dwa konie, resztę rozpędzić na cztery strony świata.

- Jadę - powiedział, gotów wspomóc Arthura w jego działaniach. W końcu prócz żołnierzy były i konie, którymi trzeba będzie się odpowiednio zająć.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-04-2022 o 11:14.
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2022, 19:11   #66
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Elizabeth była mocno wkurzona całą sytuacją. James jak widać nie potrafił działać w zespole, to już drugi raz kiedy zdecydował za wszystkich co należy uczynić. Najpierw zabił "Gato", nie to żeby ona nie miała na to ochoty, ale jednak strzelił do niego bez ostrzeżenia. Tym razem postanowił porwać pociąg też nikomu nic nie mówiąc ani słowa. Jeżeli tak będzie miała wyglądać dalsza współpracawspółpraca, to nie wydaje jej się, aby miało dojść do porozumienia.

Dixon ponownie miała się wydrzeć na Jamesa, na co to właśnie odpierdolił i zapewne przez niego stracą Melody, jednak gdy na niego spojrzała zobaczyła jak ten podpala dynamit od papierosa, a w następnej chwili rzuca nim. "Ognista" nic nie mówiąc rzuciła się w stronę "palacza" i padła na podłogę ściągając go ze sobą. Wybuch, który nastąpił po chwili wstrząsnął lokomotywą i nimi, a w kolejnym momencie padły strzały, więc nie podnosiła się szybko, ale w końcu wstał mięśniak mając dalej wycelowaną broń w swoją osobę i zaczął obsługiwać lokomotywę. Wstała i Dixon i spojrzała na peron myśląc, czy w tym rozgardiaszu zobaczy młodą dziewczynę z warkoczami. Nie zobaczyła. Jednak to co ujrzała, a była pewna tego co widzi, bo widoku tak bladej, martwej twarzy w jasnych włosach, nie sposób było nie rozpoznać nawet z daleka w tłumie ludzi. Oppenheimer stał i patrzał na odjeżdżający pociąg.

Czyli się myliła, nie zdarzył. To już dwójka, a z "Gato" trójka. Ich banda zmniejszyła się prawie o połowę, a nie są nawet w połowie trasy do celu. Bardzo niedobrze. Dixon szybko odwróciła się na pięcie i zwróciła do "palacza".

- Nie przyspieszaj, utrzymuj prędkość. Nawet możesz minimalnie zwolnić. I nie myśl, aby coś odpieprzyć - Powiedziała ostro - Jak się spiszesz, nie pożałujesz. Dobrze o tym wiesz - Ostatnie zdanie powiedziała znacznie delikatniej, aby zachęcić go do współpracy.

- A ty! - Krzyknęła Elizabeth na Jamesa celując w jego swoim palcem - Idziesz kurwa ze mną na dach. Widziałam Oppenheimera na stacji, Melody też pewnie nie dała rady. Nie wiadomo co z Wesą i Johnem. Trzeba po nich wrócić. Z dachu wybijemy żołnierzy.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 27-04-2022, 04:30   #67
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Stała na stacji lokomotywa... Chociaż nie postała w sumie za długo, bo po paru chwilach zaledwie drgnęła i ruszyła powoli przed siebie, zaskakując chyba wszystkich stłoczonych na stacji ludzi. Wrzaski pretensji zaraz powróciły tu i tam, ale najgłośniejszymi w harmiderowej symfonii były oczywiście krzyki zaskoczenia i żądania wyjaśnień. Jakieś też miejscami zwyczajowe płacze, lamenty i przekleństwa. Wesa nie czekał, nie wysłuchiwał. Wniosek nasuwał się prosty, że to któreś z nich postanowiło zadziałać na własną rękę i jednak porwać pociąg. Czirokez może i pochwaliłby inicjatywę, ale to impulsywne działania zirytowało go kapkę. Może dwie.

Wystrzelił przed siebie jak z procy, przemykając między kotłującym się tłum i raz tylko odwracając się, by sprawdzić czy Oppenheimer był za nim. Był, przynajmniej do momentu w którym Wesa wskoczył jak kot na schodki wagonu pasażerskiego. Indianin, działając w sumie tylko i wyłącznie instynktownie, obrócił się na pięcie, chwytając się poręczy i już szykując drugą dłoń do podania Arthurowi... Tyle że go tam nie było, bo żywej przeszkody w postaci matki z dzieckiem ani nie wyminął, ani nie stratował. Zaskoczenie obecnością takich skrupułów u Upiora zeszło z Wesy jednak prędko. Warknął coś pod nosem, ale czy to było przekleństwo czy jedynie wokalizacja podirytowania musiało pozostać w sferze domysłów, bo zagłuszone zostało eksplozją.

Słup telegraficzny runął jak długi i echo wybuchu jeszcze dobrze nie rozbrzmiało, a już od strony stacji rozlegały się strzały i świst kul. Wesa warknął po raz kolejny i psiocząc pod nosem szarpnął za drzwi wagonu, ładując się do środka. Stać na świeżym powietrzu i widoku mu się nie uśmiechało, a kicać po dachach powoli rozpędzającego się pociągu jeszcze mniej. Wyrzucając z siebie kolejną porcję czirokeskich przekleństw poprawił kurtę i ściągnął za uszy pasma włosów które podczas abordażu wyrwały się mu na facjatę. I dopiero wtedy zauważył że w wagonie nie jest sam. Wesa zamarł w miejscu, podobnie jak starszy jegomość. Przez chwilę krzyżowali spojrzenia - Czirokez uważne i czujne, a dziadek przerażone i wybałuszone.

- B-b-boże - wymknęło się pasażerowi spomiędzy ust.

W chwilę później plamiast dłoń powędrowała w okolice serca, a nogi chyba odmówiły mu posłuszeństwa bo ociężale runął na ławeczkę przy której stał. Wesa uniósł dłonie z dala od noże i rewolweru przy pasie, wychodząc z początkowego zaskoczenia obecnością kogoś innego.

- Przybywam w pokoju - odezwał się powoli, neutralnym tonem. Całe szczęście dla dziadka że Czirokez, w przeciwieństwie do białych kolonistów, był szczery w użyciu tejże wyświechtanej formułki. - Nic panu nie zrobię, też jestem pasażerem. Muszę sprawdzić czy ktoś jeszcze nie został, tam dalej.

Nahelewesa oszczędnym ruchem dłoni wskazał odległy koniec przedziału, gdzie było przejście do pierwszej klasy. Nie śmiał spuścić wzroku z pasażera, bo ludzie różnie reagowali pod wpływem strachu. Chociaż, biorąc pod uwagę brak reakcji na słowa Czirokeza, odpowiedzią organizmu mężczyzny nie była ani walka, ani ucieczka, a po prostu i zwyczajnie szok. Wesa ruszył więc powoli przejściem między rzędami ławeczek, dalej z rękoma w górze i spojrzeniem wbitym w jegomościa. Powoli, krok po kroku, ani na moment nie odwracając się do niego plecami, wobec czego spacer drugą połową przedziału odbył stąpając w tył. Reakcji dalej nie było. Wesie przemknęło przez myśl, że może jegomość schodził właśnie na zawał czy inny wylew, ale że lekarzem nie był to nie mógł postawić diagnozy. A już zwłaszcza udzielić pierwszej pomocy. Czirokez w końcu uderzył obcasem o koniec wagonu drugiej klasy i wtedy dopiero odwrócił się, chwytając za uchwyt.

Luksus pierwszej klasy na niego czekał.
 
Aro jest offline  
Stary 27-04-2022, 06:27   #68
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
James zerknął przez okienko lokomotywy, patrząc na zamieszanie na peronie. Zerkał też co jakiś czas na swój czasometr, odmierzając spokojnie tempo.
- Dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć…idzie dobrze - zadecydował porównując sekundnik z mijanymi po drodze słupami telegrafu, którego jeden, leżał gdzieś przy stacji z zerwanymi drutami.
Zamieszanie na peronie wyglądało całkiem poważnie. Mnóstwo zaskoczonych ludzi, nie bardzo wiedzących co mają robić, co bardzo dobrze rokowało. Rewolwerowiec widział jednak wyprowadzane konie. Zwierzaki ciężko było przegapić, szczególnie, że rewolwerowiec miał wkalkulowane pewne ryzyko, że U.S. Army zechce się wykazać, i dołączyć do pościgu.
“Sześciu konnych. Nie tak źle” ocenił rewolwerowiec.

Robotę przerwała mu Elisabeth, która najwyraźniej wpadła do sterówki aby mu pomóc, nie pomagała. Nie pomagał jej wrzask, ale to mógł jeszcze spokojnie znieść. Po prostu realizował rabunek krok po kroku dokładnie tak, jak zaplanował. Choć plan wymagał jednak drobnej korekty. Najwyraźniej ktoś albo nie chciał wskoczyć do pociągu, albo zwyczajnie nie dał rady. Nie było więc specjalnego wyboru i pociąg musiał nieco zwolnić.

James pokręcił z niesmakiem głową, wypuścił kłąb dymu ze skręta, i przymknął wajchę przepustnicy, aby maszyna zwolniła gdzieś mniej więcej do tempa spokojnego galopu konia.

- Elisabeth, skończ to pieprzenie! Trzymaj ich pod lufą! - James wskazał jej głównie mięśniaka, bo maszynista wciąż jęczał na podłodze.
Widział, że dziewczyna dosyć poważnie zamierza znów łazić po dachach i węglarce mając wybitnie mordercze, choć niepotrzebne instynkty.
Łażenie po dachach nie było ani sensowne, ani mądre. Żołnierze najpewniej już się organizowali więc jakiś sprytny strzelec mógłby posłać jej po prostu kulkę. Nie tylko jemu, skoro Elisabeth chciała, aby poszli oboje. Tymczasem człowiek którego trzymali na muszce miał tu na pewno szuflę do węgla, i James wolałby się do niego nie odwracać plecami. Na pewno nie.
Rewolwerowiec nie wiedział, z jakiego powodu Elisabeth tak ciepło i łagodnie mówiła do mięśniaka, ale rewolwerowiec takiego powodu nie widział. Wiedział za to, że mężczyzna przy pierwszej sposobności przyładuje im szuflą w łeb.
Wiedział też, że ewentualny pościg musiałby wpierw opanować lokomotywę, a ta była dosyć masywna. Lepsza do obrony niż płaski i odkryty dach wagonów.

- Zwolnimy i może jakoś nas dogonią. Jeśli zrobią to mądrze, nikogo nie zabijemy. Jeśli nie będą sami, może trzeba będzie postrzelać się z armią. Rozumiesz? - Głos Jamesa, zgrzytliwy i basowy jak zawsze był spokojny, acz dało się już wyczuć nutę irytacji.
- "Jakoś","jeśli", a co jak nie dogonią? John jest ranny, a Melody mogło nawet nie być przy pociągu. Myślałeś cokolwiek zanim o to wszystko wprowadziłeś w życie? - Dixon nie kryła złości, nie miała nic przeciwko porwaniu pociągu, jednak sposób w jaki James to wprowadził był całkowicie idiotyczny.
- Dogonią. Na stacji widziałem konie. O ile Oppenheimer ma nieco oleju w głowie, ogarnie koniki i pościg! Mówiłem im, że mają wsiadać jak tylko pociąg ruszy! A rusza do cholery całkiem głośno! - Rzucił James wciąż co jakiś czas zerkając przez okienko lokomotywy.
- Każdy, kto chce zatrzymać lokomotywę, musi dotrzeć tu. Dlatego siedź w sterówce!

Dixon wypuściła zrezygnowana powietrze.
- Czy ty widziałeś ilu jest żołnierzy na stacji? Może mieć dużo oleju w głowie, ale myślisz, że ich nie postrzeli w trakcie? A Melody to cię już całkiem nie obchodzi? No i mogłeś mówić, ale co to miało znaczyć? Też to słyszałam, ale to nie wyjaśniało ani trochę co zamierzasz zrobić, a gdybym poszła się wysrać na stacje, to myślisz, że też bym zdążyła dobiec?
- Widziałem, jak stałaś przed lokomotywą. Potrzebowałem czegoś, co odwróci ich uwagę - wyjaśnił James - I tak, widziałem ilu jest żołnierzy. Wszyscy rzuciliby się na nas, jak tylko przyjechałby szeryf. Dwójka ściganych za morderstwa w towarzystwie indianina, w pociągu na który napadli indianie. Niemiec i Doktorek najwyraźniej mają to gdzieś. Stąd ten numer. A nie mogłem wyjaśnić wszystkiego, stojąc w cholernym tłumie teksańczyków, i obsługi stacji do kompletu! - wyjaśnił James chwilami przekrzykując łoskot pracujących gdzieś z przodu lokomotywy tłoków.
- Mimo wszystko mogłeś nas jakoś spróbować wtajemniczyć, a teraz zamiast się kłócić wyjaśnij jaki masz plan, aby wszystkich - Na te słowo Dixon szczególnie nacisnęła - z powrotem wprowadzić do pociągu, bo na razie dalej gówno wiem i jakoś gówniane to widzę. I przestań w końcu do niego celować, nic ci nie zrobi.
James pokręcił głową - Wszyscy nie muszą chcieć słuchać. Wszyscy za to lubią być słuchani, to różnica - podpowiedział James również z naciskiem na pierwsze słowo - Jedziemy na północ, tak, jak powinniśmy jechać. Bardzo powoli. Dogoni nas każdy, kto zechce wsiąść do tego pociągu. Konno. Jeśli chce dalej robić to, co zamierzaliśmy, ogarnie sobie jednego z tych koników, co to mi mignął na stacji. Ktoś też musiał wsiąść do pociągu, bo strzelanina jest. Ktoś walił z pociągu, lub do pociągu. Ten ktoś na pewno idzie do nas, bo nie jest indianinem, który rabuje i gwałci, tylko bandytą, lub wojskowym. Wojskowego zastrzelimy, bandytę nie. W kabinie mamy przewagę bo jest węglarka, solidne blachy i obecnie mamy cztery gnaty do obrony. Proste. Będziemy sobie tak powoli jechać - James przerwał na chwilę - tak jakieś pół godzinki. Nie dłużej. Potem musimy się zatrzymać, sprawdzić wagony, czy jakiś pasażer się nie zapodział, wypuścić go w cholerę w stronę miasta, i uszkodzić kolejny słup telegrafu. W ten sposób nawet, jak naprawią ten na stacji, nie zawiadomią stacji przed nami, dopóki ktoś na koniach nie pojedzie wzdłuż torów i nie naprawi drutów. Jeśli do tego czasu reszta bandy się nie znajdzie, uznam, że nie byli zainteresowani robotą i pojedziemy bez nich. Jeśli wcześniej dorwie nas pościg, przyspieszamy i odjeżdżamy, bo to znaczy, że kto został, został na amen. Proste - skończył wyjaśniać James
Dixon słuchała jego arogancji i pewności tego co mówi z niedowierzaniem. Nawet nie zamierzała na niego patrzeć, bo to co mówił, nie wiedziała, czy uznać za skrajną głupotę, czy może za celowe zagranie.
- Czy ty słuchasz sam siebie? "Każdy kto zechce?" - Powtórzyła po nim te zdanie - A jeżeli zechce, ale nie będzie miał możliwości? Skąd w ogóle pomysł, że jak odjedziemy to ktoś będzie nas gonił? Na ich miejscu z góry założyłabym, że ich wyrolowałeś i tyle, a nagrodę chcesz zgarnąć dla siebie i nie zamierzasz na nich czekać - Elizabeth zrobiła krótką pauzę - Na razie działamy jak powiedziałeś, jednak pamiętaj, nie jesteś tutaj szefem, gramy wspólnie, nie tylko ty dyktujesz co robimy - zakończyła zdanie dość ostro.
- Całej trójce powiedziałem, co mają robić. Zwolnimy, i zaczekamy i się okaże, kto ma wystarczająco dużo chęci, aby zrobić to, do czego nas wynajęto! - James widział, że jej nie przekonał, ale plan i tak trzeba było doprowadzić do końca.
- Już ci mówiłam "Wsiadajcie jak pociąg ruszy" to gówno, a nie informacja, co mają robić.
- Konkretna, krótka i prosta. Debil by zrozumiał!! - zagrzmiał nieco już poirytowany James.

Dixon już nie odpowiedziała, nie lubiła rozmawiać z osobami, które myślą, że zjadły wszystkie rozumy, jednak pomyślała sobie, że debilem to jest on, skoro swój plan i wyjaśnienia uważa, za nadzwyczaj inteligentne.

Czekali więc dalej, w powoli jadącym pociągu, na resztę bandy. Lub wyłaniający się zza widocznych jeszcze zabudowań pościg.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 30-04-2022 o 09:47.
Asmodian jest offline  
Stary 01-05-2022, 16:20   #69
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację

Stacja przy Kansas City,
w jej pobliżu…


Oppenheimer jako pierwszy skoczył do żołnierzy przygotowujących konie do pościgu za pociągiem. W całym tym zamieszaniu na peronie, i wśród samych, nieco wierzgających koni, nie został na czas zauważony…

Szybki cios nożem w kark, od tyłu, definitywnie zakończył żywot jednego z mundurowych. Drugi to jednak zauważył.
- Co… jest… kuuuur… - Czas jakby zwolnił.

Pierwsza ofiara "wisielca" padała bez ładu na ziemię. Drugi żołnierz sięgnął po karabin na ramieniu. Oppeheimer skoczył ku niemu. John… zajmował się końmi.

Zajmował się końmi?!

Nóż przeciw karabinowi. Ale broń nie była przeładowana, broń była właśnie przekręcana w trakcie ściągania jej z ramienia… smagnięcie nożem w łapę. Niezbyt skuteczne. Kolba karabinu rannego żołnierza lecąca w twarz Oppenheimera. Uderzenie, ból, krótka, minimalna utrata kontaktu z wirującym światem, na mniej niż sekundę? Szczęk przeładowywanego karabinu, całkowite doskoczenie do przeciwnika, kolejny cios nożem. Tym razem w tors. Prosto w mostek. Śmiertelnie. I dla poprawki, szybkie smagnięcie po gardle. Krew. Wszędzie krew. Jęk i charczenie konającego, jego upadek, praktycznie "spłynięcie" po Arthurze w dół. Kolejny trup.

Boląca szczęka, lekko przymknięte oko, splunięcie krwią.

Ale mieli konie. A te zbędne, spłoszyli kilkoma wystrzałami z rewolweru, rozpędzając w cholerę. A potem pełnym galopem za cholernym pociągiem. Ktoś do nich strzelał. Raz, drugi, trzeci. Ale kule nawet nie śmigały blisko nich, nie było ich typowego "bzyczenia"...


Pociąg jechał coraz dalej i dalej, co prawda już mniejszym tempem niż wcześniej, oddalając się od stacji, i całego panującego tam rabanu…

Maszynista w końcu pozbierał się z podłogi, po czym usiadł na swoim miejscu, ciągle trzymając się łapą za potylicę.
- Szlag by was wszystkich trafił - Mruknął pod nosem, to łypiąc nieprzyjaźnie na Elizabeth, to na Jamesa.

"Palacz" z kolei, niemal z zabójczym spojrzeniem zwłaszcza w kierunku bandyty(Jamesa), obsługiwał spokojnie lokomotywę.

W końcu gdzieś tam za pociągiem ujrzeli dwóch jeźdźców, gnających za nimi ile tylko rumaki potrafiły. Tak, to był Oppenheimer i "Doc", poradzili sobie więc jakoś na peronie, dorwali jakieś konie, a teraz gonili za resztą towarzystwa… choć i coś pokazywali. I wrzeszczeli. Coś na samym końcu pociągu, na ostatnim wagonie, na tym pocztowym? Cholera wie, o co im chodziło.

No i gdzie jest Melody??

~

W tym czasie Wesa przeszedł z wagonu drugiej klasy, do pierwszej. Pierwszy przedział pusty, drugi też… w trzecim, na jego widok, jakaś starsza kobieta krzyknęła, po czym zemdlała, zapadając się w sobie, i zalegając tak na swym siedzeniu. A obok niej, jej dorosła córka, z dużymi, pełnymi przerażenia oczkami, wpatrywała się w Indianina, skamieniała ze strachu, nie poruszając się o centymetr.


Choć jej całkiem apetyczny biust, pracował pełną parą, unosząc się i opadając w rytm szybkiego oddechu.








***

Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 02-05-2022, 14:13   #70
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Pierwsza klasa. "Francja-elegancja", jak mówiło się w niektórych kręgach. Wesa jednak nie podziwiał niecodziennych jak dla niego luksusów, jedynie pobieżnie zerkając po przestrzeni wagonu w prędkim rozeznaniu czy ktoś jeszcze oprócz staruszka pechowo nie znalazł się na porwanym przez któreś z jego "towarzyszy" pociągu. Pierwszy przedział, pusty. Drugi, pusty. Trzeci... kurwa. Kolejne dwie zbłąkane dusze. Wesa skrzywił się, dodając do listy, chociaż ostateczny rachunek pokazujący trójkę postronnych nie jawił się najgorzej. Czirokez nie mógł powstrzymać się od przewrócenia oczami, gdy matrona zemdlała, a młódka zamarła niczym posąg.

- Przybywam w pokoju - powtórzył po raz drugi formułkę. - Nic wam nie zrobię, nie wychodźcie tylko stąd.

Czy dziewczę zarejestrowało jego słowa, tego już nie wiedział bo zaraz też ruszył dalej, zerkając do kolejnych przedziałów - czwartego i piątego z kolei - szczęśliwie już pustych. Został tylko przeklęty wagon pocztowy, bunkier na kółkach stanowiący dupę żelaznej, pociągowej gąsienicy. Wesa zatrzymał się na chwilę, sprawdzając czy rewolwer i nóż przy pasie wysuwają się wystarczająco szybko ze swoich schowków, w razie gdyby uzbrojeni strażnicy postanowili wyjść mu na powitanie i szarpnął za uchwyt drzwi, wślizgując się na skromny balkonik. Odbił na prawo, chwytając się barierki i wychylając głowę w próbach dostrzeżenia ewentualnego pościgu.

Pościgu, którego szczęśliwie chwilowo nie było widać. Jedynie duet jeźdźców, stosunkowo plasujących się w kategorii "swoich". Wesa nawet nie musiał wytężać za bardzo wzroku, by ich rozpoznać. Głównie z racji Upiora który rzucał się w oczy i którego Czirokez rozpoznałby w gęstym tłumie.

- "A oto koń płowy" - mruknął sam do siebie - "a tego, który siedział na nim, imię było Śmierć."

Wesa z kazań i nawracających przemów misjonarzy nie pamiętał wiele, ale parę obrazów zapadło mu w pamięć przez lata. Białej wierze nie mógł odmówić swego rodzaju poetyckiego piękna, nawet pomimo rzekomego słowa Bożego będącego pierwszym casus belli po jaki sięgali koloniści, zarzynając rdzennych mieszkańców tych ziem takich jak on. Upiór zdecydowanie mógł być personifikacją Śmierci. Może zresztą był?

Nahelewesa, trzymając kurczowo za poręcz, machnął w stronę galopującego duetu, nawołując ich do zrównania się z okupowanym przez niego balkonikiem między pierwszą klasą, a wagonem pocztowym. W większość zdolności tychże "towarzyszy" nie wątpił, ale wątpił że akrobatyka i skok na pędzący pociąg piastowały wysokie miejsca na liście talentów. Pomocna dłoń Czirokeza przynajmniej mogła zminimalizować prawdopodobieństwo skończenia pod kołami pociągu.

O ile biali byli gotowi skalać swoje dłonie dotykiem "dzikusa".
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 02-05-2022 o 14:15.
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172