|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-06-2007, 18:24 | #81 |
Reputacja: 1 | Matylda nie uważała za stosowne wtrącać się w rozmowy panów, szczególnie gdy nad nimi wisiała nieufność, niechęć i podejrzliwość. Zastanawiała się natomiast jaką rolę ona ma odegrać w całej tej wyprawie. Przecież oddani sprawie mężczyźni, którzy potrafią i wiedzą więcej od niej sami doskonale poradziliby sobie z odnalezieniem i przewiezieniem owej cennej rzeczy... Odwróciła twarz od słońca i zaczęła przyglądać się towarzyszom. Jedynie Lord Fitzpatrick wzbudzał w niej cieplejsze uczucia i zaufanie. Z resztą był tutaj przywódcą i wiedział najwięcej, tak więc naturalne było, że to do niego powinna zwracać się ze swoimi wszystkimi problemami - ale nie przy wszystkich. Matylda postanowiła więc poczekać, aż zebranie się zakończy i reszta panów rozejdzie się tak, jak to już uczynił Daniłłowicz. A wtedy dyskretnie wykradnie tylko dla siebie garść cennego czasu przystojnego poety. |
12-06-2007, 18:39 | #82 |
Reputacja: 1 | Wymierski - Cholera - zaklął cicho - zawsze muszę mieć jakieś przeszkody... - Generał zastanawiał się przez chwilę co zrobić. W okolicy nie było nikogo innego, tylko ich trójka, żandarmii na moście i dwójka w płaszczach przed mostem. Wymierski musiał szybko myśleć, nie chciał być dorwany przez Prefekturę. Wtem coś mu wpadło do głowy. Może by tak... - Może by tak podejść do tych dwóch osobników i wybadać o co im chodzi. Później, możemy ich użyć jako zakładników aby przejść przez most nie wzbudzając zadnych sensacji. Żandarmii widząc, ze trzymamy na muszce tych w płaszczach nie zaryzykują ich życia, bo nie wyglądaja mi na żadnych obszarpańców, raczej na kogoś ważnego. Będziemy musieli tylko później ogłuszyć żandarmów oraz naszych zakładników, zabrać im broń i związać. Następnie albo ich gdzieś ukryjemy tak aby ich nikt nie znalazł, zlbo zostawić na moście i szybko się oddalimy, co jednak może skutkować zbyt wczesnym odkryciem ich. Jako że tylko ja i pułkownik mamy broń palną, to my zastraszymy nią tych dwóch, trzeba jednak będzie uważać aby żandarmii zbyt wcześnie tego nie zauważyli. Ty Pierre będziesz szedł kilka kroków za nami, podczas gdy my odwrócimy zakłądników plecami do nas i przyłożymy im niewidocznie broń do pleców. Musimy sie jednak bardzo postarać aby nam wszystko wyszło. Każdy z nas polega na pozostałej dwójce, to od wszystkich zależy czy nam się powiedzie, więc nasze ruchy muszą być skoordynowane, pamiętajcie o tym. Poza tym pułkowniku, broń wyciągniesz w momencie gdy wypowiem słowa "w takim razie". Mam nadzieję, że to dobry plan, co wy o nim sądzicie ? - zapytał Generał oddychając głęboko. |
22-06-2007, 11:39 | #83 |
Banned Reputacja: 1 | Fitzpatrick, Matylda, Louise, Noiret, Bailleu, Daniłłowicz Ledwo skończyli rozmowę, dobiegł ich okrzyk z bocianiego gniazda : - Żagle na horyzoncie ! Trzy maszty ! Na pokład wybiegł Wilson, podbiegł na rufę i przyłożył lunetę do oka. Chwilę obserwował statek za rufą. - Damned, to francuska fregata. Nieco szybsza od nas dojdzie nas wieczorem. Złożył lunetę. - Na szczęście ma tylko dwa działa na dziobie, ale idąc tym kursem spycha nas na południe. Cholerne żabojady. Po kilku godzinach pokład francuskiej fregaty i ludzi na nim można było rozróżnić gołym okiem. Wśród nich w kapeluszu z pióropuszem stał kapitan. Jednak działa wrogiego okrętu milczały jeszcze. - Nie są pewni kim jesteśmy - wyjaśnił grupie Wilson - na razie będą próbowali nas zatrzymać. Zum teufel do zmroku jeszcze dwie godziny. Lordzie ma pan jakiś pomysł ? __________________________________________________ _______________ Wymierski Obaj mężczyzni skineli głową. - To niezły plan, ale pospieszmy się, czas ucieka. __________________________________________________ ________________ El Vincejo Ostatnio edytowane przez Arango : 22-06-2007 o 12:34. |
22-06-2007, 23:07 | #84 |
Reputacja: 1 | 11 V – pod wieczór, Kanał La Manche Caspar niewiele się znał na żegludze i sprawach morskich. Zwykle nie uważał ich godnych swego zainteresowania. Teraz wpatrywał się we francuską fregatę, która zdawała się rosnąć w oczach. Intensywnie myślał nad sposobem opóźnienia pościgu. Przypadkowo spojrzał na wanty, na których rozwieszono blisko tuzin różnokolorowych chorągiewek: - Kapitanie, w ten sposób na morzu się porozumiewacie? Kapitan podążył za wzrokiem Caspara: - Tak sir! Caspar pokiwał głową: - A możesz ostrzec fregatę, że załoga na pokładzie ma dżumę czy inne świństwo? Może choć przez chwilę się zastanowią i dadzą nam trochę więcej czasu? Co pan o tym myśli? |
22-06-2007, 23:25 | #85 |
Reputacja: 1 | Matylda poczuła się nieco zbita z tropu. Próbowała porozmawiać z Fitzpatrickiem, a ten najwyraźniej w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Nie dał jej dojść do słowa, choć czekała cierpliwie, aż będzie mogła cokolwiek powiedzieć. Staranne wychowanie, jakie odebrała jeszcze we Francji, nie pozwalało jej narzucać się i nachalnie wpychać swoje zdanie nim rozmówca nie spojrzy na nią i nie wyrazi zainteresowania. Caspar nie obrzucił jej nawet jednym spojrzeniem - najwyraźniej w Anglii uczono zupełnie innych manier lub... pan poeta nie był po prostu dobrze wychowanym człowiekiem. Pojawienie się statku i zamieszanie tym spowodowane zupełnie pochłonęło Fitzpatricka, Matylda odeszła więc w kierunku zejścia pod pokład. Nie udała się jednak do swej kajuty. Obserwowała co się dalej dzieje z niechcianym intruzem i zastanawiała się jaki finał będzie miała cała ta sytuacja. Wydawała się spokojna, oczy jej płonęły jednak emocjami, jakie wywołało w niej zachowanie Lorda. |
22-06-2007, 23:39 | #86 |
Reputacja: 1 | Nicolas Noiret Tak jak przypuszczał, ich „przywódca” Lord Fitzpatrick powiedział im mniej więcej tyle ażeby każdy mógł się zorientować, co do ważności zadania i jego głównego celu, ale najwyraźniej nie chciał zdradzać żadnych szczegółów. Po nieudanej próbie przekonania go przez Daniłowicza, do uchylenia, choć rąbka tajemnicy, Noiret nie zamierzał wchodzić z nim w jakiekolwiek dyskusje. Sam fakt podporządkowania się anglikowi był w oczach księdza coraz bardziej poniżający. Musiał jednak przyznać, że na spotkaniu, polak zaintrygował go oczywistą aluzją w stronę Caspara. Po zebraniu przechadzał się po pokładzie statku zastanawiając się co do przyszłości ich misji. – Czemu aż tak bardzo Fitzpatrick boi się przedstawić cel wyprawy? Czy podejrzewa kogoś o zdradę? Może to...Jego rozmyślania przerwał okrzyk z bocianiego gniazda. Sytuacja w zaledwie kilka chwil zaczęła wymykać się spod kontroli. Ledwo rozpoczęli swoją podróż i już natrafili pierwszy kłopot. Ksiądz westchnął zaciskając dłoń na krzyżu. –No cóż nikt nie mówił, że będzie lekko. |
22-06-2007, 23:41 | #87 |
Reputacja: 1 | No proszę. Statek. Daniłłowicz stał spokojnie, oparty o burtę, i przez długi czas gapił się w tą żałosną imitację fregaty. Francuska marynarka zawsze tylko śmieszyła Polaka, daleko jej było chociażby i do tej angielskiej. Ale duma Napoleona kazała mu walczyć wszędzie, też i na morzu... Durny karzeł... Ręce Polaka zacisnęły się mocniej na burcie na samą myśl o "wielkim Bonaparte". - Fitzpatrick, masz rację.- rzucił pod nosem słysząc plan Caspara- Ale pewnie i tak się nami zainteresują, więc lepiej szykuj swoje- znacząco chrząknął- zabaweczki. Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Wyruszył w kierunku swojej kajuty, gdzie zaraz dopadł do swojego "drogocennego" pakunku, z którego zaczął wyciągnąć pistolet po pistolecie, by w końcu wydobyć ostatni "prezent" od sir Baringa- jeden z najnowocześniejszych karabinów. Z dumą zaprezentował go obecnemu w kajucie Baillieu, po czym rzucił - I ty, panie Bailleu, szykuj broń. Możliwe, że trochę postrzelamy...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
23-06-2007, 02:13 | #88 |
Reputacja: 1 | 11 V – pod wieczór, Kanał La Manche Caspar prychnął: - Panowie żadnego strzelania. Zapraszam pod pokład. Mamy umknąć Francuzom, a nie od razu wygrać z nimi wojnę. Na tej fregacie jest pewnie ze dwie setki luda. Jeśli panie Polak chcesz walki, każę cię wysadzić w szalupie z twoimi karabinami, pistolecikami i pukawkami. Szanse będziesz miał identyczne jak teraz. Czyli żadne. Kapitanie, co z tymi chorągiewkami sygnałowymi? |
23-06-2007, 10:54 | #89 |
Banned Reputacja: 1 | Fitzpatrick, Matylda, Louise, Bailleu, Noiret, Daniłłowicz Wciągnięto maszt flagi sygnałowe i wszyscy oczekiwali odpowiedzi Francuza. Była jednoznaczna. Huk strzału i słup wody z prawej burty nie pozostawiał żadnych złudzeń. Jednocześnie wciągnięto na fregacie rząd sygnałówek. Wilson przytknął lunetę do oka i sekundę przyglądał się im. Odjął lunetę od oka i zaklął szpetnie. - Damned, wciągneli " Fregata Amazone wita kapitana Wilsona" poznali "El Vincejo". Zawiśniemy wszyscy na reji. Ruszać się skurwysyny - ryknął do marynarzy - działa za burtę, rąbać nadbudówki, szalupy do morza !!! Musimy odciążyć okręt. Boże Miłosierny potrzeba nam godziny do zmroku, wtedy mamy szansę - zwrócił się do Fitzpatricka Ruszył przez pokład rozdając na lewo i prawo kułaki i przekleństwa popędzając marynarzy. Im zresztą żadnych dodatkowych bodzców nie było potrzeba. Obsługa jedynego umieszczonego na rufie działa zajeła pozycję, ale wiedzieli, że jeśli fregata zmniejszy dystans i ustawi się burtą do nich jedna salwa rozniesie i ich i okręt na strzępy. Drugi słup wody bliżej El Vincejo dał znać, że francuski kapitan nie żartuje. jego postać uwijała się wśród obsługi dwóch dział na dziobie poprawiając ich ustawienie. - Teraz już trafią - ponuro rzucił Wilson - Panie Boże obiecuję nie pić przez miesiąc i nie chodzić na dziwki jeśli zabijesz ten czarci pomiot kapitana - tu splunął prymką tytoniu - kapitana Ferrole'a. To skurwiel jakich mało, nie oszczędzi nikogo z nas. Fitzpatrick i reszta grupy rozglądali się bezradnie patrząc na zmagania marynarzy starających się wyrzucić za burtę ciężkie działa. Jednocześnie na pokład wylazł Daniłłowicz obwieszony bronią jak świąteczna choinka trzymając w ręce karabin od Baringa. __________________________________________________ _______________ Wymierski Skradali się cicho wykorzystując każdy skrawek cienia. W końcu gdy zostało im parę metrów poderwali się i ruszyli do dwóch agentów prefektury. Generał zacisnął rękę na ustach ofiary przykładając mu do pleców lufę pistoletu. Jednocześnie syknął mu do ucha : - Milcz jeśli ci życie miłe. Gorzej poszło Lajolais i Pierrowi. Ich agent musiał coś zauważyć bo tuż przed atakiem zaczął się odwracać i sięgać za pazuchę. Cios kordelasa rozciął mu gardło i Francuz runął na bruk zalewając wszystko krwią. Wymierski wciągnął agenta głębiej w cień, a dwaj konspiratorzy znieśli trupa w krzaki. Po chwili wychynął z nich Lajolais z płaszczem, dokumentami i znaczkem prefektury w rękach. - Co robimy teraz, jeden to za mało by zaszantażować wartę ? __________________________________________________ ________________ Francuskie fregaty Ostatnio edytowane przez Arango : 23-06-2007 o 10:56. |
23-06-2007, 14:50 | #90 |
Reputacja: 1 | 11 V – pod wieczór, Kanał La Manche Caspar spoglądał na francuską fregatę. Wreszcie przywołał gestem Daniłłowicza: - Na ile niesie ten sztucer? Przy odrobinie szczęścia nie trafią nas póki nie wejdą na 400-500 jardów. Dasz radę kogoś ranić, trafić lub przynajmniej przestraszyć? Jeśli tak ładuj strzał za strzałem w obsługę działa lub może, jeśli te francuskie pieski są pewne siebie i aroganckie, to dla wygody podstawili sobie bliżej proch, a wtedy… - poklepał Daniłłowicza po ramieniu. |