Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2007, 21:20   #721
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Thomas szarpnął za kraty i... nic... Ani drgnęły... Zaraz, zaraz... Zig dawał jakieś wytrychy Gengiemu... Szybko rzucił się i wyrwał z Gnomowi wytrychy z ręki. Właśnie po tym wyczynie ogarnęła go błogość, wszystkie smutki ustąpiły, siły wróciły a on, on sam czuł się silny, jak nowo narodzony.

Staruszek wytrychami zaczął majstrować coś przy zamku, robiąc przy tym ciekawe miny. Raz zaciskał oczy, raz wystawiał język, innym razem wybałuszał oczy... Miał nadzieję, że ich nie połamie, i że jakimś otworzy ten cholerny zamek!
 
Panda jest offline  
Stary 25-08-2007, 22:35   #722
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nie ma jej tu... to tylko... w mojej... to tylko... wspomnie...
- Wiem, że boli – szepnęła czule, przejęta moją męką. – Ciepło ci?
Było mi ciepło, gdyż wcześniej już owinęła mnie jakimś kocem, czy czymś podobnym.
- Chcesz się napić?
Bardzo chciałem, lecz moje potwierdzenie było nieme. Poruszyłem ustami, jakbym wypowiadał całe zdanie, choć wystarczyłoby tylko upragnione: tak. Istota podtrzymująca mnie przy życiu musiała zrozumieć mój rozpaczliwy dylemat, gdyż poczułem na chorobliwie ciepłych wargach chłód brzegu szklanki. Oddychałem już ciszej i głębiej, ale nadal nabieranie powietrza do płuc sprawiało mi ból. Jak się szybko okazało, przełykanie wody było o wiele bardziej kłopotliwe i męczące. Moja opiekunka cierpliwie czekała, aż łyk po łyku wypiłem wszystko. Dłonią starła smużkę wody, która ściekła mi na brodę.
Gorączkowałem. Byłem przytomny, ale zapominałem, co działo się pięć sekund temu. Zanim zgasł zmysł słuchu, usłyszałem własne jęknięcie, przypominające raczej krótki świst czy dziwaczny pisk. Zanim straciłem też wzrok, zobaczyłem, jak ta istota, czarna plama, wstała i pochyliła się nade mną. Moja głowa nie spoczywała już na jej kolanach i przeraziło mnie to. Jej dłonie dotykały moich ramion, lecz bałem się, że rychło przestaną.
* * *
Thomas;
Byłeś kapitanem beczkowca, byłeś kucharzem na statku widmo, byłeś człowiekiem-żaglem, Tomciem-paluchem, teraz zaś zostałeś włamywaczem!
Pierwszy raz robisz coś takiego i trochę opornie ci to idzie, ale widać ktoś w niebie cię wspiera, gdyż zamek zrobił ‘klik’ i otworzył się!
Szybko otwierasz drzwi celi i zarzucasz sobie bezwładne ciało więźnia. Jęknął biedak, ale jeszcze dycha. Wynosisz go z celi... i w tym momencie wokół rozlega się świdrujący glos syren alarmowych.
Rozglądasz się z zagubieniem. Nie ma czasu, zwiewacie!

Nagle z kieszeni płaszcza mężczyzny, którego dźwigasz, wypada niewielki, drewniany, owalny medalion, na którym wyrzeźbiona jest pewna scenka;

http://omegalioness.deviantart.com/a...ragon-44265284

Prosisz Gengiego, by podniósł medalion, gdyż ciężko ci się teraz schylić

Jak znieść ledwo przytomnego jeńca w dół pionowego szybu? Trochę masz z tym kłopotu, ale z boską pomocą dajesz radę.

Gengi, Astaroth;
Thomas z więźniem po wielu perypetiach zszedł szybem na piętro niżej. Słyszycie krzyki z wylotu korytarza i niezidentyfikowane wycie jakichś stworów. Nie ma czasu. Za Thomasem szybko schodzicie po drabince.

Thomas, Gengi, Astaroth;
Zwiewacie, wśród wszechobecnego echa niosącego głos syren, ryki, wrzaski, tupanie... Gnacie po schodach na łeb, na szyję. Ktoś wybiega wam na spotkanie... Marcjana! Sina jakby zobaczyła ducha! Szybko krzyknęliście do niej, że musicie uciekać, i bez słowa pobiegła za wami. Kiedy pytaliście co się stało i gdzie jest Różyczka, dziewczyna zerkała na was półprzytomnie, była w zbyt ciężkim szoku by wam odpowiedzieć.

Mijacie bezpiecznie fragment korytarza, gdzie pod ścianami stoją golemy, a na podlodze jest zielonkawa mozaika z ich cieni. Kilkanaście metrów dalej z mroku wyłania się sylwetka wielkiego, leżącego stwora.

Przystajecie, wpatrzeni w czarną bestię zwiniętą w kłębek, czającą się... Coś jest nie tak.
Stwór się nie rusza, jego tylnie łapy leżą luźno, ogon podwinięty... Powoli i ostrożnie podchodzicie bliżej, by lepiej przyjrzeć się stworowi. Leży pod ścianą po prawej, na boku. Martwy. Wygląda jak czarny zwierz z kośćmi na zewnątrz ciała, czy jak ożywieniec z ciałem pod szkieletem. Jego pierś i szyja są dosłownie rozprute, a rany wyglądają po prostu obrzydliwie, ze strzępami cuchnących flaków wyciekającymi na zewnątrz. Łeb bestii jest zmasakrowany i przypomina raczej jeża, naszpikowany kilkoma tuzinami strzał. Co zaś najdziwniejsze, i swoją drogą obrzydliwe – z przebitego gardła stwora sterczy ułamany kawałek szyjki lutni!

Nie macie czasu. Ruszacie dalej, pędem ku bramie.
Słyszycie coraz wyraźniej jakieś jęki.
W półmroku majaczy już otwarta nadal brama! Przy niej zaś cztery ludzkie sylwetki! Avalanche, Vriess... a tamci?!
Jednym z nich jest Zig, wygląda na wściekłego. Drugi zaś to znany wam z galeonu dowódca paladynów!
Kiedy podchodzicie bliżej, zauważacie też resztki rozerwanej zbroi i przysmażone flaki rozpryśnięte na murze, oraz kolejnego paladyna, leżącego na podlodze i jęczącego z bólu.
- A, jest i reszta! – dowódca paladynów odwraca się ku wam z intrygującym uśmiechem na twarzy. – Bez obaw. Mam rozkaz nie wpuszczać tu wampirów, nie będę powstrzymywał tych, którzy wychodzą.
- Co...?! – jęknął z niedowierzaniem i rozpaczą ranny paladyn skulony na podłodze.
- Idźcie – dowódca wskazuje wam otwartą bramę. – Nic straconego – zerka na swego poddanego, i znów na was. – On i tak nie żyje.

Thomas, poczułeś się bardzo... nieswojo, kiedy usłyszałeś te słowa. Dowódca paladynów z rozbawieniem patrzy ci prosto w oczy.
- Dźwigasz trupa, nie zauważyłeś? Sprawdź sam. Przykro mi.
Zig zerka na Thomasa z przestrachem, wpatruje się w ciało czarnowłosego, które taszczy upadły anioł.


W komnacie;
Akrenthal, Taika, Nefertiri;

Macie czas Przyglądacie się sobie nawzajem, bezczynnie. Ranovald rozkłada na stole przed wami mapę Rasganu.
- nie zgubicie się – oznajmia z uśmiechem.

Rasgan to największe miasto w okolicy. Postawiono je na planie pięciokąta foremnego - podzielone jest na 5 jednakowych dzielnic, z których każda otoczona jest grubym, strzeżonym murem i ma połączenie z 2 sąsiednimi dzielnicami 2 bramami.

Dzielnica portowa jest chyba najbardziej obskurna. Oczywiście, za dnia znajdziemy tu ulice pełne bogato zastawionych straganów i ekskluzywnych sklepów, przednie tawerny i bary, ale roi się tu też od bezdomnych, złodziejaszków, ponurych knajp i chat biednych robotników.

Na wschód stąd znajduje się dzielnica handlowa. Tutaj można kupić wszystko. Znajduje się tu osławiona Gildia Hodowców, oferująca zwierzęta gospodarskie, juczne i domowe. W centrum dzielnicy wybudowano klasztor zakonu Płonącego Heretyka. Biedacy [chybaXD] źle znoszą niedalekie sąsiedztwo największego domu uciech w Rasganie, o nazwie Dusza Róży. Tutaj właśnie jest ulica Avenue 69!

Dalej, mamy Szmaragdową Dzielnicę, gdzie latarnie płoną nocą seledynowym ogniem. Tutaj zamieszkuje szlachta i bogaci kupcy. Strzeże ich Katedra zakonu Sarafan. Prowadzą największą w miecie bibliotekę. Znajduje się tu też Akademia i Szpital, oraz Teatr i Stadion.

Czwarta, Południowa Dzielnica, to siedlisko magii. Znajdziemy tutaj Gildię Magów, oraz wsławiony zakład produkujący wszelkie magiczne sprzęty – Złoty Pył. Warto czasem odwiedzić pewnego szalonego wynalazcę zamieszkującego tam – nazywa się Gal Anonim i tworzy różne dziwne rzeczy, jak na przykład mechaniczne, metalowe konie.

Ostatnia dzielnica, sąsiadująca z portową od południowego zachodu, to dzielnica Purpurowa. Nie pamiętam skąd wzięła się nazwa. Gnieżdżą się tutaj przedstawiciele różnych ras, innych niż ludzka, oraz przybysze z innych miast. Poza tym mieszkają tu najubożsi. Jeśli masz mocne nerwy, możesz zajrzeć czasem do Domu Don Viesco, tawerny gdzie mieści się podobno Gildia Złodziei. Hazard czeka tam na ciebie. Przy większej bramie mieści się siedziba Paladynów, którzy mają strzec tam porządku.


- I jak? – pyta Ranovald. – Jesteście gotowi?
Naraz do komnaty wpada przerażona wampirzyca i zerkając na Ranovalda mówi niemal bez tchu;
- Przyleciał Fangi, mówi, że Ziga pojmano!
- Szlag by...! – syknął przez zęby Ranovald.
Dobiega was stłumione echo jakiegoś dziwnego wycia. Syreny alarmowe...?
- Możemy ruszyć na pomoc twoim towarzyszom, Akrenthal – mówi Ranovald. – Lub, jeśli jest dla nich za późno, pilnować bramy do więzienia Koan, gdzie się udali, do czasu jej zamknięcia, aby wróg nie dostał się na nasz teren.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-08-2007, 20:25   #723
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nefertiri

"'Chcemy żyć w pokoju z ludźmi' Tratatata, ale śmieszne" - pomyślała Nefertiri. Nie za bardzo podobało jej się to miejsce, a przede wszystkim- wampiry. Nie przypominała sobie żadnych pochlebnych słów o tej rasie. "Krwiopijcy", "Bezdusznicy"- jedynie takie miana przypisywało im otoczenie, a kobieta przyjęła to również za swoją domenę.
"Gdyby Tes to to zobaczyłuciekałby gdzie pieprz rośnie" - pomyślała z przekąsem. "Błagałbym mnie wtedy żebym go zamieniła chociażby w szczura.. hehehe". Jednak rozmyślania rozmyślaniam, a chwila chwilą. Kobieta nie dała po sobie poznać co myśli o Ranovaldzie i tym jego całym klanie.
"Przyjaciele, pff też coś. Może mam mu jeszcze rękę podać? Dobre sobie!". Skierowała rękę ku pochwie swego miecza. "Już prędzej zatopię moją stal w jego kamiennym.. czy tam lodowym sercu".
Ranovald tymczasem tłumaczył o tym, że Rasgan to miasto wampirów, a one zaś nie żywią się krwią ludzką tylko zwierzęcą. Do Nefertiri i tak to nie przemawiało. Tworzyła niewidzialną barierę między sobą, a blondwłosym wampirem. Ją interesowało coś innego. Co demon, bo Akrenthal niezaprzeczalnie do demonów należał.. robi tutaj? Z wampirami! Chyba jego jedyną stosowną reakcją powinno być rzucenie się na tego całego Ranovalda z łapami i pokazanie kto tu naprawdę rządzi.
"Podejrzane"- zanotowała w umyśle bacznie przypatrując się spokojowi, z wręcz znurzeniu Akrenthala. "A może to jakiś zdrajca albo kto?"
Nagle uderzyła w nią pewna informacja. "Zaraz, zaraz, przecież ja już gdzieś słyszałam to imię... czy to nie przypadkiem o nim Barethan mówił mi na polanie czarownic? Za nic nie mogę sobie przypomnieć.. No tak, ale on tyle lat był w uśpieniu i pewnie nie jest na bieżąco z najnowszą listą zdrajców czy czyms w tym stylu..."Widząc, że nagle wampir popatrzył w jej stronę udała, że tamto świdrujce spojrzenie nigdy nie miało miejsca, a ona bacznie przysłuchiwała się jego słowom.

"Być może wiatr lodu jest tutaj od dawna i on o tym wie. Być może nie chodziło mi początkowo o ten artefakt, ale teraz na pewno już wie."

Na słowo "artefakt" Nefertiri wytężyła uważniej swój słuch. Wiatr Lodu... o nim babcia również jej wspominała"- przypomniała sobie. Już otwierała usta, aby zapytać o jego właściwości kiedy to odpowiedź przyszła sama...

"Wiatr Lodu to artefakt powstały z duszy Starfire, ostatniego białego smoka. Zawiera moc Bieli, niszczącej Fiolet chaosu, dlatego artefakt jest zabójczy dla demonów i wszystkich tworów chaosu."

"Acha, a więc to tak!- pomyślała.
-A co z Żywym Ogniem?- zapytała, a Ranovald najwyraźniej wyczuł jej zaciekawienie owym artefaktem.

"Żywy Ogień, drugi potężny artefakt, trafił w mroki chaosu. Artefakt ten jest w stanie bezpowrotnie niszczyć demoniczną energię. Raz zgładzony, demon, nawet Lord Demonów, nie odrodzi się w mrokach fioletu, jak uczyniłby to zraniony zwykłą bronią. Demony obróciły się przeciwko sobie. Żywy Ogień jest w posiadaniu któregoś z Lordów – Phibriza, Riona, lub Kanzela, gdyż pozostałych zabił wieki temu Phibrizo. Ten, który ma Żywy Ogień zagraża reszcie, wiec tamci poszukują Wiatru Lodu, aby się obronić."

-Dziękuję...- mruknęła w odpowiedzi. Wiedziała już trochę, ale nadal miała kilka pytań. Nie chciała ich jednak zadawać wampirowi, poczeka na lepszą okazję. Potem zdobędzie artefakty i... no właśnie.. co dalej? Z pewnością będzie ją gonić banda wściekłych wampirów i równie, a może i bardziej rozeźlonych demonów. "Bomba..."- pomyślała cynicznie. A tymczasem Ranovald chwalił się do jakich szczytnych celów wykorzysta oba artefakty.
"Taa miasto miastem, te przebiegłe bestie nie byle miastem się zadowolą. Widać jak oczy im płoną na samą myśl o podbojach. Wtedy nikt ich nie zatrzyma... Dlatego ja zrobię przysługę światu i im na to nie pozwolę"- obmyślała wyobrażając sobie jak robi w bambusa tych ważniaków.

"Zadanie, które wam przygotowałem jest banalne, ale ważne "- tymi słowami Ranovald rozpędził marzenia kobiety. Wysłuchała go po czym powiedziała:

-Wybacz pa... Ranovald- zaczęła niepewnie wymawiając imię wampira.
-Czy do tego jak to określiłeś "banalnego zadania" potrzeba ci aż t r o j e ludzi...- spojrzała na Akrenthala- osób, eh.. istot?- zapytała wskazywać na kobietę i demona.
-Czy może macie tam jakieś "niespodzianki"...- dodała patrząc wyzywająco w oczy wampira. -Aby utrudnić nam zadanie...

Wampir jednak zwrócił się do Akrenthala. "Cóż, może potem raczy mi odpowiedzieć".
Potem tłumaczył cały plan zdobycia Wiatru Lodu. Nagle drzwi sali otworzyły się i Nefertiri spoglądnęła w tym kierunku. Wyłoniła się z nich postać owego sklepikarza, który ją tu przyprowadził. "Co on tu robi? To chyba tajne spotkanie.."- pomyślała. Sądziła, że Sejron jest jedynie jakimś sługusem, albo może strażnikiem. Zdziwiła ją więc jego swoboda.

"- A, jesteś – ucieszył się Ranovald – To mój brat, Sejron.
- A to Redwind – Sejron wskazał na nietoperza, który zaskrzeczał przyjaźnie. – Już wiedzą co i jak?
- Prawie – odparł Ranovald.
- Dokończ zatem, idę sprawdzić, czy Zig wrócił – Sejron skłonił się wam na pożegnanie i ruszył ku drzwiom."


Kobieta zrobiła wielkie oczy. "Brat Ranovalda... uff.. muszę chyba pozbierać myśli." Spuściła głowę i delikatnie nią potrząsnęła. "Eh.. chyba w głowie mi się miesza od tego natłoku informacji." Sejron wyszedł, a jego nietoperz uwiesił się tymczasem na suficie.
"Słodkie stworzonko, aż żal patrzeć jak ląduje w tych bezkrwistych łapach"- pomyślała.
"Chyba mnie coś ugryzło w tym tunelu. Co ja w sumie do tych wampirów mam?- przyszło jej do głowy. "Chyba nie są do końca takie jak mówią, albo potrafią się doskonale maskować...

"-Więc..."- Ranovald zaczął tłumaczyć im szczegółowo przebieg misji.

-Skoro już skończyłeś to chyba na nas czas- powiedziała.

Wtem do komnaty wpadła najwyraźniej przerażona i wstrząśnięta wampirzyca.

"- Przyleciał Fangi, mówi, że Ziga pojmano!
- Szlag by...! – syknął przez zęby Ranovald."


Naraz usłyszała coś na dźwięk syreny alarmowej. Nie wiedziała co się dzieje, w którą stronę patrzeć i kogo słuchać. "Co tu się u licha dzieje?- pomyślała robiąc przy tym zdezorientowaną minę.

"- Możemy ruszyć na pomoc twoim towarzyszom, Akrenthal – mówi Ranovald. – Lub, jeśli jest dla nich za późno, pilnować bramy do więzienia Koan, gdzie się udali, do czasu jej zamknięcia, aby wróg nie dostał się na nasz teren."

-Hej!- odezwała się. -Czyli mam rozumieć, że nasza misja jest odwołana, tak?
 
Aivillo jest offline  
Stary 26-08-2007, 22:44   #724
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nefertiri;- Czy do tego jak to określiłeś "banalnego zadania" potrzeba ci aż t r o j e ludzi...- spojrzała na Akrenthala- osób, eh.. istot?- zapytała wskazywać na kobietę i demona.
Ranovald uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Ależ skąd, wystarczy jedna osoba, sądziłem jedynie, iż wspólna misja to dobra okazja do poznania swych nowych towarzyszy – wzrusza ramionami. – Jeśli Akrenthal chce odpocząć, a Taika, jak widzę, jest trochę zmieszana cal sytuacją, możesz sama podjąć się tego zadania, Nefertiri. Jestem pewien, że podołasz.
- Czy może macie tam jakieś "niespodzianki"...- dodałaś patrząc wyzywająco w oczy wampira. -Aby utrudnić nam zadanie...
- Och.. – Ranovald pokręcił głową z dezaprobatą. – Dlaczego mielibyśmy utrudniać wam wykonanie ważnego dla NAS zadania? Jesteśmy sojusznikami. Nad Rasganem właśnie wstało słońce – upomniał. – jest niebezpieczne dla wielu z nas, dla młodszych wampirów. Poza tym książę i jego sługusi znają moich braci i czatują na nich. Wasze twarze są im zaś obce i łatwiej wam będzie chodzić ulicami Rasganu niż nam, dlatego prosiłem was o pomoc w sprawie zapalenia lampy.

Rozmowę przerywa wieść o pojmaniu jakiegoś Ziga.

- Hej!- odezwała się. - Czyli mam rozumieć, że nasza misja jest odwołana, tak?
- Nie jest – odparł Ranovald. – Nie potrzeba, jak słusznie zauważyłaś, całej waszej trójki by zapalić lampę. Ktoś może się tam udać już teraz, liczy się czas. Musimy dostać się do Genegate jak najwcześniej. Zig jakoś da sobie radę, nie zostawimy go samego, ale to nasz brat, to NASZA sprawa. Wy zaś martwcie się tylko o swoich towarzyszy i o to, by odbili jeńca żywego. Jeśli chcesz, udaj się do domu, którego wskazałem, Nefertiri. Już czas, jeśli do tej pory nie odbili więźnia, nie dokonają już tego, gdyż brama do więzienia Koan zaraz się zamknie odcinając im odwrót. Idź więc, Redwind poleci z wieściami do ciebie gdy tylko dowiemy się, czy jeniec został odbity. Liczy się każda minuta, teraz, kiedy wszczęli alarm.

Ranovald bojowo rusza ku drzwiom.
- Idę pod bramę do Koan, sprawdzić co się dzieje. Co z Zigiem, twoimi towarzyszami, Akrenthal, i co z jeńcem. Kto chce, idzie ze mną. Kto chce zapalić lampę i dać sygnał reszcie, niech też już wyruszy. Liczy się czas!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-08-2007, 13:40   #725
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Przepraszam za przerwy w postowaniu

- Ufff... Ale ciężko... - te i tym podobne słowa wyrzucał z siebie Genghi biegnąc w ciężkiej zbroi z aniołem, demonem i Marcjanną. " Musi to brzmieć podobnie do tych Thomasowych pomruków, których się tak straszliwie bałem " - przemknęło mu przez myśl. - Czekajcie ,CZEKAJCIE !!! Gnomy są urocdzonymi krótkodystansowcami !!!

Biegł z obnażonym... toporem , przeklinając lepiej od doświadczonego dokera . Musiał przyznać, że był w tym dobry, im dłużej się nad tym zastanawiał tym lżej mu się biegło. Kiedy już to przanalizował zaczął się zastanawiać jak długo Różyczka będzie trawiona. Wrodzone dobro podpowiadało mu, że najlepiej byłoby krótko bo nie będzie się długo męczyć. Zapomniał, że bestia już nie żyła, tak jak i bardka, więc przestał się nad tym zastanawiać. Wybiegli wtedy przez bramę.

- Vriess, Avalanche jes... - " teśmy " ? pomyślał, gdyż pod bramą solidnie obrodziło palaynami wszelakich rodzajów : martwych, rannych i tego, tego dowodzącego galeonem, który zwrócił się do Thomasa ze słowami :

- Dźwigasz trupa, nie zauważyłeś? Sprawdź sam. Przykro mi.

Zakonnik Genghi już kompletnie stracił orientację kto jest z kim.

- Ty - wskazał zakutym paluchem dowódcę paladynów - z kim ty w ogóle jesteś ? A przykro to ci dopiero będzie jeśli mi nie odpowiesz. A i wypuść Ziga. Możę jest wampirem, ale to tylko niegroźny pokurcz. To nie prośba, to rozkaz. A rozkaz inkwizytora jest święty. - Genghi wyciągnął rękę by zaczerpnąć z wiatrów magii potrzebną energię.

- Vilmsssae Hothue - szepnął, a za nim zaczęły formować się sylwetki zaprzysiężonej straży zakonnej z kuszami - Gadaj - powiedział z nabożeństwem, kiedy prezentował swoją siłę magiczną. ( Która sama w sobie znowu tak wielka nie była )
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 27-08-2007, 18:01   #726
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Ha! Jednak te legendy o refleksie Paladynów i ich waleczności wymagają starannej weryfikacji. Bez większego problemu zaskoczyłem swoim zaklęciem obu rycerzy "eskortujących" Ziga. Cóż za piękny widok! Najpierw to cudowne przerażenie w oczach... Prawdopodobnie zdawał już sobie sprawę z tego, co go czeka. Potem ta łuszcząca się skóra... Niczym płatki róży. I nagle - trach! Żyły rycerza wybuchły omiatając mnie niezbyt ciekawym wspomnieniem jego śniadania. Nazbyt często w tym momencie niektórzy z moich Braci mdleli, ujęci niezwykłym urokiem otrzewnej, oraz jej walorów zapachowych; jednakże lata doświadczenia pomogły mi przezwyciężać ten niezbyt estetyczny widok.

Avalanche z kolei nie wyglądał najlepiej. Zresztą, co się dziwić? Przed chwilą
zdradził go jego "przyjaciel", ja zaś rozwaliłem jego towarzysza broni. No a poza tym, zdawało mi się, że całkiem dorodny kawałek rycerzego flaka omiótł jego skromne jestestwo.

Tymczasem Zig okazał się być całkiem zaradnym wampirem. Zamiast czekać, jak ostatni baran na rozwiązanie sytuacji, wziął sprawy w swoje ręce i kopnął drugiego z rycerzy w kolano. Mój czuły słuch wychwycił subtelny trzask łamanej kości, nieznacznie jedynie zagłuszony przez nadzwyczaj aktywny odzew, wydany przez upadającego na ziemię Paladyna. Wyglądało na to, że rycerz nie pochodzi już sobie po zielonych łąkach z tak rozłamanym kolanem. Widzicie, moi mili - może i to było mało honorowe; ale ja jakoś nie zwykłem zostawiać za sobą ludzi którzy mogli by mi wbić nóż w plecy. A poza tym, czy honorowe było pętanie jakiegoś słabego wampira?.. I czy byli znów bez szans?.. Dwóch Paladynów i jeden nekromanta? Mieli po prostu pecha. A ja nie zamierzałem z tego powodu robić dla nich taryfy ulgowej.

Tak byłem zajęty niezwykłymi talentami wokalnymi leżącego Paladyna, że nie
zauważyłem iż zbliżyła się do nas reszta drużyny. I cóż? Patrzcie go gnoma,
przychodzi na gotowe i udaje wielkiego maga?! Poczułem jak wściekłość przeszywa moje ciało niczym ogień. Złapałem Gengiego za kark;
- A Ty co sobie wyobrażasz?! - warknąłem mu prosto do ucha - Skończ ten teatr, bo przyjdą jego koledzy, a wtedy te twoje krasnoludki z kuszami nadadzą się akurat żeby Ci wykopać mogiłkę!
Znalazł sobie czas żeby się popisywać! Ale co prawda to prawda - nie zamierzałem pozbywać się źródła cennej informacji.
Wyciągnąłem rękę w kierunku dowódcy Paladynów:
- Creare exanimus hedera - kościany bluszcz owinął się wokół prawej ręki Paladyna - Conquassatus! - bluszcz zacisnął się i usłyszałem trzask łamanej ręki. Miałem szczerą nadzieję, że nie uszkodził żadnej z tętnic, bo wtedy zamiast Paladyna będziemy mieli kawał bezużytecznego, acz iście po rycersku śmierdzącego, mięsa.
- Teraz mości Galleanie - uśmiechnąłem się - Pozwoli pan z nami. Jako nasz gość - dodałem, i skinąłem mu głową w ironicznym ukłonie. Zapytacie się, po co go uszkodziłem? Prosta sprawa: Gallean pozbawiony władzy w jednej ręce, będzie dużo mniej mobilny. Nie będzie mógł uciec od nas i, co najważniejsze nie użyje na nas miecza. A poza tym był praworęczny (co wywnioskowałem po ułożeniu miecza), więc z pewnością będzie to dla niego wyjątkowo nieprzyjemne doświadczenie.
- Czas ruszać - rzekłem do reszty drużyny, po czym wolnym krokiem podeszłem do rannego Paladyna. Wyjąłem swój sztylet, po czym zamachnąłem się. Raz a dobrze. Widzicie - to był akt łaski. Nie mogliśmy pozwolić sobie na dwóch jeńców, a on, ranny czekał by tu godzinami zanim przyszła by do niego śmierć. A poza tym, mógłby się drzeć i zwabić pościg który ruszyłby naszymi śladami. Tak było lepiej dla wszystkich...
- Ruszajmy - mruknąłem wyrywając się z posępnego zamyślenia.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 27-08-2007, 20:26   #727
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Dźwigasz trupa, nie zauważyłeś? Sprawdź sam. Przykro mi.

Te słowa wyrwały Starca z amoku, w jaki wpadł gdy usłyszał syreny i począł uciekać. Zig spojrzał na Thomasa z lękiem... Upadły Anioł położył delikatnie ciało pod murem i sprawdził. Więzień nie żyje... Jak on mógł do tego dopuścić?

Thomas patrzył z osłupieniem na ciało wampira gdy, za jego plecami, Gengi przyzwał swoich pachołków. Szybko został sprowadzony do pionu przez Nekromantę.
Gdy Starzec odwrócił się ujrzał, jak Vriess dobija Paladyna, który leżał z połamaną nogą...
-NIE!! Przecież mogłem go uleczyć...

Złapał ciało i zarzucił na bark. Nie miał zamiaru zostawiać go tutaj... Chciał urządzić mu pogrzeb... Chociaż tyle mógł dla niego zrobić.
 
Panda jest offline  
Stary 27-08-2007, 20:55   #728
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Astaroth postanowił nie wtrącać się w uwalnianie całego więźnia z celi - bo niby po co? Jeśli jego pomoc nie była konieczna nie miał zbytnio w zwyczaju pomagać. Po drugie, tym razem nie miał ochoty na jakiekolwiek dobre uczynki. Trochę zdziwił go widok anioła-włamywacza ale po chwili doszedł do wniosku, że już całkowicie go zdemoralizował. Tak, kolejny sukces na koncie - teraz radosne oczekiwanie na rezultaty osłabienia miasta by ułatwić zdobycie wiatru lodu i w pełni mógł być sobą


Także anioł, mimo wieku wziął bezwładne ciało więźnia na plecy, mimo że obok miał przepełnionego energią gnoma i znudzonego demona. Cóż, arogancja ludz... tfu! Anielska nie zna granic. Droga powrotna, wbrew pozorom minęła dość szybko, dopóki mijając po drodze to co zostało najpewniej z monstrum, które pożywiło się bardkom nie dotarli do nekromanty i paladyna. Tam demon zagotował się ze złości


Nekromanta... znęcał się... nad JEGO... paladynem!

Czy on wyglądał na takiego, kto najpierw prawie zabija dowódcę paladynów, potem utrzymuje go chaosem przy życiu, pomaga się wykurować by taki chuderlak, namiastka człowieka która odrzucona przez żywych szuka towarzystwa nieumarłych śmie ruszać jego własną ofiarę?!?


Musi być chańbą dla paladyna, być odratowanym przez demona i mieć wobec niego niespłacony dług wdzięczności, chańbą przez którą cierpi on katusze. Ból i cierpienie innych sprawiało mu radość, ale nikomu nie pozwala dotykać swoich ofiar. To tak jakby ktoś bez pozwolenia przysiadł się do ciebie i zaczął jeść twój w połowie zjedzony posiłek. Może wobec braku kultury jaki reprezentował sobą ten typek było to normalne ale on nie potrafił przechodzić ponad takim chamstwem obojętnie


- Dźwigasz trupa, nie zauważyłeś? Sprawdź sam. Przykro mi.


Na dodatek wszystko to, by wydobyć... czyjeś zwłoki? Miarka zaczęła się przebierać. Astaroth czuł, jak gorące fale chaotycznej wściekłości zalewają jego ciało, przybierając rozmiary zbyt duże, by skumulować się w jego ciele. Całę szczęście, że bariery antydemonom w tym miejscu ograniczając jego moce zwiększyły nieco jego zdolności kontroli, bo mogłoby być niewesoło.


Dobrze także, że jako demon nie pokazuje uczuć zewnętrznie bo niektórzy mogliby być nieco zdziwni. Ironicznie ugrzecznionym tonem zwrócił się do nekromanty, który skutecznie popsuł mu humor

- Czy masz jakieś sprawy do mojego przyjaciela, czy po prostu wyżywasz się na nim by odbić sobie swoje krzywdy? Przecież Gallean towarzyszył nam wspólnie na statku i wtedy nie miałeś przeciwwskazań: skąd te nagłe podejrzenia?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 27-08-2007, 21:08   #729
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Ruszyłam raźnym krokiem, w kierunku w którym podążył anioł, za mną szła Rózyczka, słyszłam nasze kroki odbijające się echem od ciemnych wilgotnych ścian korytarza, czułam jej oddech na swoich plecach. Wtem zza z odali dobiegł dziwny pomruk, z mroku za naszymi plecami wyłonił się kościany łeb...nie, nie nasza kochana Czacha, z wąkich szparek oczodołow sączyła się zimna zielonkawa poświata.Rozejrzałąm się, stałam po środku tej mozajkowej pułapki, oceniłam szybko sytuację...niesiona jej mocą i własnym strachem, przedarłam się na drugą stronę, cieżko dysząc odwróciłam się, żeby pomóc Różyczce. ...Jedyne co zobaczyłam to niknący w ciemności zad besti... Upadłąm na kolana.

-Różyczko....NIE, NIE....!!!-nie miałam ochoty iść dalej, przygnębienie, smutek i zmęczenie odebrały mi resztki sił.

Ona używając całej swojej mocy postawiła moje zdrętwiałe ciało na nogi, i zaczęła iść dalej...Moje ciało było gorące, jej ogien płynął w moich żyłach i wprawiał moje mięśnie w ruch. Jedyne co mogłam zrobić to nie przeszkadzać jej, wycofać się w głąb własnej świadomości i szlochać tam z bólu i rozpaczy. Jednak z każdym krokiem czułam, że ma coraz mnie sił, taka całkowita kontrola nad moim ciałem bardzo Ją wyczerpywała. Kiedy dotarłam do końca korytarza, czułam już tylko ogarniające mnie zimno. Odzyskałam władzę nad moimi członkami i powlokłam się dalej. Nagle przede mną wyrosły trzy znajome postacie: upadłego anioła, demona i gnomiego łowcę czarownic... a niech mu dzieci grzybem obrosną za to znęcanie się nad czarownicami . Wsparłam się o wyciągnięte pomocne ramię Tomasa, uczepiona jedną ręką na upadłym aniele, drugą opierając się o zimną scianę powoli posówałam się naprzód. Nie uszliśmy nawet 100 metrów, kiedy wręcz wdepneliśmy w rozbebeszonego potwora, o zgrozo wyglądał dokładnie jak to bydle, które porwało Różyczkę. Zgjęłam się w pół i zwymiotowałam na ścianę. Po chwili powlokłam się dalej za moimi towarzyszami. Wiedźma zaczynała odzyskiwać siły, co poprawiło też moją kondycję, nagle w nozdrza uderzył mnie nieprzyjemny zapach. Kiedy wyszliśmy zza węgła naszym oczom ukazał się niezbyt estetyczny widok wybebeszonych i pokiereszowanych paladynów, nad tym polem zagłady unosił się ten nieprzyjemny specyficzny odór... magi nekromtycznej.

-Znowu Ty!?-Wiedżmie widok nekromanty odrazu przywrócił wigor- Może jakieś perfumy co?! Dla dobra reszty dróżyny.

Oparła się nonszalancko o ścianę i z niesmakiem obserwowała zabiegi mrocznego maga. Kiedy skonczył ruszyła za nim przestępując zgrabnie truchło rycerza i ostętacyjne zatykając nos.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 27-08-2007 o 21:22.
MigdaelETher jest offline  
Stary 27-08-2007, 22:38   #730
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Genghi;- Ty - wskazałeś zakutym paluchem dowódcę paladynów - z kim ty w ogóle jesteś ?
- Ciężko to jednoznacznie określić w tej sytuacji – przyznał paladyn. – Dążę do celu, nieważne jaką drogą, eksperymentuję, gdyż trzymanie się jednej drogi nie leży już w mojej naturze. Nie jesteście moimi wrogami, jeszcze, wampiry również nie, bronię im tylko wstępu do Koan. Póki co pozostanę więc neutralny wobec wszystkich, poczekam co z tego wyniknie.
- A i wypuść Ziga. Może jest wampirem, ale to tylko niegroźny pokurcz.
- W rzeczy samej. Póki on, ani żaden z klanu Narogan nie wejdzie na nasz teren, nic do nich nie mam – wzruszył ramionami.
Zig był już wolny, ale niezbyt zadowolony ze słów Galeana.
- Tacy jak ty, Galean, słudzy chaosu, wiecznie szukają okazji by komuś zaszkodzić! Jedyny sposób, abyście przestali, to zgładzić was! Jesteście bestiami bez zasad i sumienia, nie potraficie być ani dobrzy, ani źli, ani neutralni! Jesteście po prostu chaotami, chaos to jedyne, co znacie! Nie chciał ulec waszej woli, więc straciliście swoją ‘neutralność’ i zatłukliście go na śmierć!... – syknął, wskazując ciało jeńca w ramionach Thomasa.

- Vilmsssae Hothue – szepnął Pierwszy Topór Lorda Inkwizytora, a za nim zaczęły formować się sylwetki zaprzysiężonej straży zakonnej z kuszami. – Gadaj...
- Tak, powiedz im! – warknął na Galeana Zig. – Powiedz, skąd się tu wzięliście i co knujecie! Klan Narogan żył w pokoju w murach miasta, które sam ciężką pracą zbudował! Wy zaś przybyliście, by zrównać je z ziemią i postawić na jego miejscu Rasgan, WASZE niby miasto, w którym zapuściliście korzenie po to tylko by podburzać ludzi przeciwko nam i pastwić się nad nami! Nie oddamy wam Rasganu, chaoci! Ani Rasganu, ani Wiatru Lodu!
- Mocne słowa, jak na tych, co nie potrafią ocalić nawet jednego istnienia – skinął na martwego jeńca – a zabierają się za ratowanie świata, hah! Z Żywym Ogniem nie poszło wam lepiej! A teraz znów mogę obserwować waszą porażkę. Chyba nie traktujecie tego zbyt poważnie?

On – wskazał znów na jeńca. – Był jedyną istotą na tym świecie, która wiedziała wszystko o Oku Światła! Wiedział, gdzie ono jest i jak działa! Teraz już przepadło. Nasza wina? – uśmiechnął się krzywo. – A może to wy niezbyt delikatnie się nim zaopiekowaliście? Może połamane żebra przebiły mu płuca, kiedy go taszczyliście?

- Coś słabo kąsacie, pajączki – uśmiechnął się złośliwie do Vriessa. – A porywacie się na sługi Kanzela, na niego samego? Hah! Jeden praworządny gnom, patykowaty nekromanta, jakiś ledwo dychający staruszek i panienka chowająca się za ich plecami nie pokonają chaosu!

Zerka na Astarotha i Avalancha.
- Zostawcie ich lepiej, wróćcie w mroki chaosu i korzystajcie z jego niepojętej potęgi, zamiast tracić czas z takimi jak oni! – poradził.

Vriess;
Nonsens, nadal uważasz się za „mocno gryzącego pająka” i dosadnie to demonstrujesz.
- Creare exanimus hedera - kościany bluszcz owinął się wokół prawej ręki Paladyna - Conquassatus!
Chrup, poszła kolejna paladyńska kończyna tego dnia. Galean skrzywił się i syknął przez zęby, nie uraczył cię jednak krzykiem bólu.
- Teraz mości Galleanie - uśmiechnąłeś się - Pozwoli pan z nami. Jako nasz gość.
- Gościnny jesteś, Vriess – przyznał paladyn z krzywym uśmiechem na twarzy. – Tym bardziej, że zapraszasz mnie gdzieś, gdzie sam jesteś tylko gościem!
- Chętnie cię ugościmy! – sapnął Zig.

Astaroth; no nie...-_-# Vriess ubiegł cię i zmaltretował twoją nową zabawkę!;(
No i oczywiście okazuje się, że więzień, po którego poszliście, nie żyje! I co?! Praworządni coś marnie się spisali!...XD Ty nie masz sobie nic do zarzucenia. Jesteś demonem i ratowanie jeńców nigdy nie szło ci najlepiej, niech nie oczekują od ciebie cudów!...

Vriess;
- Czy masz jakieś sprawy do mojego przyjaciela, czy po prostu wyżywasz się na nim by odbić sobie swoje krzywdy? – zagaduje cię wyraźnie rozzłoszczony Astaroth, błyszcząc złowieszczo oczami, które niemal cale wypełnione są tęczówkami. - Przecież Gallean towarzyszył nam wspólnie na statku i wtedy nie miałeś przeciwwskazań: skąd te nagłe podejrzenia?

Marcjana;
Śmierć Różyczki była dla ciebie wstrząsem. To stało się tak szybko... nic nie mogłaś zrobić!;( Spotkawszy resztę drużyny ruszasz wraz z nimi w drogę powrotną. Kiedy docieracie pod bramę twoją uwagę przykuwa nekromanta Vriess, który popisuje się z rozmachem swoją magią. Kościanym magicznym bluszczem złamał łapsko dowódcy paladynów, Galeana, drugiego paladyna zadźgał sztyletem... Te flaki na ścianie to pewnie też jego sprawka. Sugerujesz, że mógłby czasem zadbać o eeem prezencję zapachową. Ty kąpałaś się na statku, a oni? Ten Vriess, Avalanche, Gengi, Thomas, kąpali się chociaż raz, o zgrozo?! XD [Astaroth, jak wszystkie demony, jest „bezzapachowy!”XD]

Wszyscy;
Rozległo się przeciągłe zgrzytanie i brama zaczęła powoli się zamykać.

Paladyn z właściwym sobie spokojem ruszył na przód.
- Chodźmy więc.

Przystaje jednak, ledwo przekroczywszy bramę, gdyż naprzeciw wyszedł mu jakiś wampir.

http://majinthing.deviantart.com/art...hange-12167839

- Sejron! – Zig stanął asekuracyjnie za plecami galeana, gotów na atak.
- Nic ci nie jest, bracie? – spytał tamten.
- Nie, dzięki pomocy Vriessa, Genghiego i ich towarzyszów. Chcemy... zaprosić Galeana do siebie, na jakiś czas.
- Uroczo.
- Mamy problem – stwierdził poważnie Zig. – Misja nie powiodła się.
Złote oczy Sejrona zabłysły w mroku gniewem.
- On nie żyje – dokończył zbolały Zig.
- Kanalie...! – warknął Sejron na Galeana, ale ten zaśmiał się tylko drwiąco.

Thomas; Delikatnie układasz nieruchome ciało jeńca na podlodze.
On... skonał... na twoich rękach...!
Mężczyzna ma spokojne oblicze, wręcz pogodne, półprzymknięte powieki skrywają ciemny fiolet tęczówek, a niesforne czarne kosmyki, pozlepiane krwią i potem opadają na posiniaczone, spuchnięte policzki. Jeszcze jest ciepły, ale nie oddycha już a jego serce nie bije.
Podnosisz ciało. Nie zostawisz go tu na pastwę szczurów i innych paskudztw.
Twoje serce wypełnia gorzki żal. Jesteś na dodatek świadkiem kolejnego zgonu; Vriess zadźgał sztyletem rannego w nogę paladyna. Wokół robi się cicho i jakoś... ciemniej niż przed chwilą.

Wszyscy;
Wokół siwego staruszka z brodą, pogrążonego w cichej żałobie, pojawiają się nagle świetliste iskierki. Astaroth, bardzo, BARDZO ci się to nie podoba, i prowizorycznie odsuwasz się jak najdalej od Thomasa. Kiedy wokół starca pojawia się świetlista poświata, zasłaniasz oczy dłonią; a nuż to znów ta diabelska eee anielska sztuczka z oślepieniem! W samą porę... gdyż naraz... ciało Thomasa zajmuje się ogniem! O_O

Patrzycie na to w zdumieniu i oszołomieniu. Ubranie starca błyskawicznie staje w potężnych płomieniach!!!
Thomas w przerażeniu upuścił na podłogę ciało jeńca, które, o dziwo, nie zajęło się płomieniami. Niewiele zdążył w sumie zrobić – odskoczył i uniósł w panice ramiona, potrząsając nimi jakby chciał strząsnąć z siebie języki ognia. Płomienie jednak buchnęły aż pod sam sufit korytarza i sylwetka staruszka rozmyła się w ich kłębowisku! Postać Thomasa ginie w strugach jasnego światła. Oba wampiry gapią się na niego z przestrachem, sam Galean jest zaniepokojony, po raz pierwszy chyba odkąd go ujrzeliście, i odsuwa się pod ścianę.

Patrzycie na przedziwny spektakl, trwający ułamki sekund. Płomienie i światło gasną rychło, a po Thomasie nie ma ani śladu! O_O Została tylko kupka popiołu i... rosnąca na niej czarna róża!



Robi się ciemno i cicho...

Bardzo cicho...

Zerkacie na Galeana... nie, on nie miał z tym nic wspólnego. Na Vriessa...?XD Raczej nie, nekromanta przeciera oczy ze zdumienia. Na Marcjanę, ognistą wiedźmę... Jest blada jak papier.
Z korytarza dobiega czyjś dziwaczny chichot.

Astaroth, chyba słyszałeś ten głos, czy to... Ivy...?

Zauważacie, że brama jest już w połowie zamknięta! Prędko więc przechodzicie na teren klanu Narogan, zanim zostaniecie zamknięci w Koan, i zadręczeni na śmierć wyciem tych syren! Zig chwyta jeszcze ciało jeńca porzucone przez Thomasa i jako ostatni przekracza bramę.

BAH! – brama zamknęła się za wami, odcinając was od Koan. Póki co bezpieczni, na terenie klanu Narogan.

Jesteście w szoku. Wyprawa zakończyła się dość tragicznie, zdaje się. Dwa trupy po stronie wroga, trzy trupy sojuszników! ;( Nim zdążyliście ochłonąć, zjawia się kolejny wampir!
http://www.deviantart.com/deviation/4759216/ - wyobraźcie go sobie bez kaptura, płaszcza, odzianego w białą koszulę i długie, czarne, skórzane spodnie, plus skrzydła na kształt ‘nietoperzowatych’.
- Ranovald, bracie, jeniec nie żyje, zaginęli też Różyczka i Thomas! – wykrzyknął z rozpaczą Zig. – Pomogli pojmać Galeana – skinął na was.
- Ranovald? – uśmiechnął się krzywo Galean. – To ty byłeś tym wampirem, który podkradał moim ludziom dziewki? – buchnął śmiechem.
Złotowłosy wampir trzasnął go w twarz szponiastą dłonią, zostawiając na obliczu ucichłego paladyna pić głębokich, obrzydliwych ran biegnących skosem.
- Oni gwałcili bezbronne dziewczyny! – syknął.
- Twoją ukochaną także ugościli, prawda? – wyszczerzył się Galean.
- Bracie, nie teraz – upomniał nieśmiało Zig, widząc, że Ranovald zaraz rzuci się na paladyna.
- Zabiję cię... – złotowłosy syknął paladynowi w twarz.
- Dlaczego mnie? Ja nic nie zrobiłem tym dziewkom.
- Wiedziałeś o tym! Pozwalałeś na to! Zabiję cię, przysięgam...! Ale jeszcze nie teraz...

Astaroth, Avalanche, Genghi, Marcjana, Vriess;
Z mroków korytarza, zza pleców Ranovalda, wyłania się nagle… Akrenthal! OO I jakieś dwie kobiety!

Wszyscy; wampiry prowadzą was i Galeana zawiłymi korytarzami, aż dochodzicie na skraj podziemnego miasta! W powietrzu, niczym ptaki, śmigają nietoperze.
- Fangi! – Zig wita swojego małego przyjaciela, który ląduje mu na ramieniu.
Prowadza was do jakiegoś budynku. Wchodzicie do wytwornej sali, z okrągłym stołem, i zasiadacie za nim.
- Ty wyjdziesz, psie! – syknął do Galeana Ranovald.
Trzech panów wampirów wyprowadziło paladyna z pomieszczenia. Zig poszedł do sali obok, zanieść tam ciało więźnia. Zostali z wami Ranovald, Sejron, i dwaj jakieś wampiry pilnujące drzwi.

[przyglądacie się sobie, tym, którym nie znacie żeby pominąc cały ten suchar z powitaniami, zamieszczam krótkie, może niezbyt udane opisy każdej postaci i resztę zostawiam wam]
Zakładam, że przez chwilę nieco pogadaliście ze sobą i trochę się o sobie dowiedzieliście wiem, że macie prawo być nieufni wobec siebie jeszcze, więc zdradzam tylko parę info o was

Akrenthal – rasa Thajenki jest bardzo wysokim i szczupłym mężczyzną, o wyglądzie podobnym do człowieka, jednak nie całkiem. Jego skóra ma odcień zgniło-zielono-żółty, a jego włosy są zgniło-rude. Nosi je zaplecione w dużo małych warkoczyków sięgających mu do połowy pleców. Jego ciemnoniebieskie oczy, są zazwyczaj ukryte pod głębokim kapturem. Jest ubrany zazwyczaj w ciemną, niebiesko-zieloną szatę, pokrytą dziwnym pismem jego ludu.
Poznał ee znalazł amulet psioniczny, z którym rozmawia i który zwie się Ilaf.
Hobby; eee... odpoczywanie i obserwowanie wszystkiego z daleka... I pisanie książki!
Broń; nosi 2 pistolety ze statku widmo, umiejętności psioniczne

Astaroth – przystojniak z tajemniczym błyskiem dzikości w oku demon, jeszcze nie mazenda, ale pełnej krwi eee duszy ee energii demon Gdy przybiera formę żywą w świecie materialnym jest dobrze zbudowanym, barczystym mężczyzną. Ma około dwóch metry wzrostu, krótką, czarna kozią bródkę, czarne, średniej długości włosy rozsypane w nieładzie. Źrenice zasłaniają mu całe oczy, z ust wystają krótkie kły. Uwagę przykuwa jego mlecznobiała skóra, a jego głos wydobywa się bardziej z trzewi niż z ust. Nosi czerwono-żółty żupan szlachecki, na głowie kapelusz z pawim piórkiem.
Był podwładnym Ritha, demona, drużynowego wroga nr 1. Teraz służy Asgaravahillowi [również demonowi oczywiście].
Hobby; wysadzanie różnych rzeczy w powietrze. Ma na koncie wejście do świątyni jaszczuroludzi, Grotę Życia, oraz... samego siebie!
Broń; dwie szable; „Miecz Rozpaczy” i „Smutek 14 Wdów”.

Avalanche – przystojny wojownik o długich blond włosach i błękitnych ślepkach Wysoki, masywny, silny jak wół, zakuty w czarną zbroję płytową z naramiennikami zakończonymi kolcami, do tego ciemna peleryna. Wygląda jak najprawdziwszy upadły paladyn, który wydał swych braci na pewną śmierć, lecz w istocie to bardzo miły gość, na którego można liczyć w walce.
Podobno ma jakieś problemy z Agraelem, demonem który go opętał. Sam Agreal jest demonem który przebywa w wymiarze astralnym, nie mającym własnego ciała w realnym wymiarze. Stara się przejąć władze nad ciałem Avalancha i wyprzeć jego duszę do wymiaru astralnego, Avalanche ma tendencje do wściekania się i postradania zmysłów w amoku, a w rezultacie utratę świadomości i przeistoczenie się w Agreala.
Hobby; walka!
Broń; długi miecz z czerwoną rękojeścią, wybitą złotem. ostrze barwy czarnej, z przechodzącą po obu stronach wzdłuż od rękojeści aż po samo ostrze czerwoną warstwą stali z jakimś pismem niezidentyfikowanym.

Charlotte de la Mote Valois – młoda, urodziwa, szczupła, średniego wzrostu kobietą, o niebywale szmaragdowych oczach. Posiada długie, kręcone rude włosy. Ubrana jest zawsze w czarną suknię przylegającą do ciała, długie, czarne rękawice. Na głowie nosi coś w rodzaju czarnego diademu. Na szyi różaniec z krzyżykiem.
Ma w sobie coś... demonicznego i wampirzego za razem.
Broń; nie widzicie żadnego oręża, samo spojrzenie panny Charlotte kłuje niczym ostrze XD

Genginkazzon Von Armeshplaust – pełen zapału gnom, bardzo miły, praworządny gość. Nikotynowy uśmieszek błąkający się pod krótkimi wąsikami nad kozią bródką, kaprawe oczka, mocna wada wymowy, ohydnie przylizane rude włosy, bielmo na lewym oku, szeroki repertuar sprośnych piosenek [chcemy wreszcie usłyszeć jakąś, zielone oczy z patykowatymi źrenicami XD Najemnik, były inżynier z rodu Larteonów. Członek zakonu Płonącego Heretyka, nieugięty wyznawca Azgibala, tytułujący się Pierwszym Mieczem Lorda Inkwizytora z Trygies. Obecnie wystrojony w modną, nowiutką zbroję paladyńską Stalowy hełm z małym peryskopem do kompletu
Poszukuje pewnego nekromanty w celu zemsty
Hobby; tępienie heretyków, szerzenie wiedzy o Azgibalu XD
broń; topór dwuręczny, kusza z inżynierskim ładunkiem wybuchowym.

Nefertiri - od zawsze uchodziła za wysoką osobę. Mimo to była bardzo szczupła i smukła. Nie była wybitnie wysportowana. Uwagę skupiały głównie dwa elementy jej twarzy- oczy i usta. Zielone oczy skrywały tajemnicę, były duże o kocim kształcie, usta zaś były pełne o różowym kolorze. Kobieta ma długie do pasa, proste brązowe włosy. Ubiera się skromnie. Najczęściej są to proste, lniane, białe lub kremowe, dopasowane suknie, które wieńczy pasem.
Zawód; mag
Broń; magia, długi, jednoręczny miecz.

Taika - jest dziewczyną średniego wzrostu. Jej jasne, niemalże białe jak śnieg włosy sięgają do pasa, a może nawet jeszcze niżej. Zazwyczaj są uplecione w długi, gruby warkocz, natomiast kilka nieposłusznych kosmyków zawsze opada jej na policzki. Ma piękne, niebieskie oczy, w które można by wpatrywać się godzinami, albo i dłużej, jeśliby tylko ich właścicielka na to pozwoliła. Ponętne usta, a na dodatek delikatne niczym płatek róży, są jak jej znak rozpoznawczy; do tego dochodzą delikatne rysy twarzy dodające jej uroku. Schodząc niżej napotykamy całkiem krągły biust, który często przyciąga niepotrzebną uwagę. Szczupła sylwetka ciała – a nawet można powiedzieć, że wysportowana. A to wszystko skąpane jest w lekko śniadym kolorze skóry. Ubrana zazwyczaj w obcisłe, skórzane spodnie podkreślające jej kształty i lekką, białą koszulę z długimi rękawami, rozpiętą tak, aby wyeksponować skromną część biustu. Czasami zdarza jej się ubrać na siebie jakąś suknię, lecz bardzo rzadko – doświadczenie z przeszłości utwierdziło ją w fakcie, iż taki strój nie jest zbyt bezpieczny.
Zawód; szamanka
Broń; długi łuk z drewna cisowego, sztylet, magia.

Vriess - bardzo młody, średniego wzrost, chudy przystojniak o bladej cerze. Wygląda na intelektualistę, który woli sprytnie korzystać z potęgi dyplomacji i magii, zamiast szarpać się z ciężkim orężem. Długi płaszcz, na szyi nekromancki amulet.
Ukończył Akademię w Nekromikomie. Według Ritha, ma w sobie krew rodu Avenonów.
Hobby; ostre docinki, sarkazm, uroczo-złośliwe odzywki
Broń; magia, sztylet.


Potem Ranovald wyjaśnia wam po krótce o co w tym wszystkim chodzi;
- Przykro mi, że starciliście swoich towarzyszy – westchnął. – Zginęli jak bohaterowie, walcząc w słusznej sprawie.
Po chwili snuje opowiesc;
- Chcemy żyć w pokoju z ludźmi – zaznaczył na wstępie Ranovald. – Niestety, oni nie chcą żyć w pokoju z nami. Nie przyjmują do wiadomości, ze Rasgan był kiedyś naszym miastem, postrzegają nas jako intruzów, jako plagę, zarazę. Książę Archibald zawarł pakt z demonami, dziećmi Kanzela, skaziciela żywiołu ziemi. Nie wiemy, dlaczego Kanzelowi tak bardzo zależy na Rasganie. Być może Wiatr Lodu jest tutaj od dawna i on o tym wie. Być może nie chodziło mu początkowo o ten artefakt, ale teraz już z pewnością o nim wie. Wiatr Lodu to artefakt powstały z duszy Starfire, ostatniego białego smoka. Zawiera moc Bieli, niszczącej Fiolet chaosu, dlatego artefakt jest zabójczy dla demonów i wszystkich tworów chaosu. Żywy Ogień jest w posiadaniu któregoś z Lordów – Phibriza, Riona, lub Kanzela, gdyż pozostałych zabił wieki temu Phibrizo. Ten, który ma Żywy Ogień zagraża reszcie, wiec tamci poszukują Wiatru Lodu, aby się obronić. My zaś chcemy zdobyć ten artefakt przed sługusami księcia i Kanzela, aby obronić się przed nimi i odzyskać Rasgan, który należy się naszemu klanowi. Kiedy Archibald i demony Rasganu zginą, zabierzecie stąd Wiatr Lodu, aby nasze miasto wolne zostało od wszelkich powodów do wojen i walk. Jeśli demony znajdą go jako pierwsze wszyscy na tym ucierpimy, dlatego nasza współpraca jest wskazana - Ranovald robi krótką przerwę i kontynuuje.
Chciałem aby ktoś z was poszedł do wskazanego przeze mnie domu, wszedł na trzecie piętro i zapalił czerwoną lampę stojącą przy oknie. Będzie to sygnał dla moich braci, że jesteśmy gotowi. Gotowi, by otworzyć bramę do Genegate.

Wzdycha ciężko.
- To, że więzień umarł, bardzo komplikuje całą sprawę. Miał dużą wiedzę o kolejnym artefakcie, Oku Światła. Nie istnieją księgi na temat tego artefaktu, nie żyją już istoty, mające wiedzę na jego temat. Nie wiem, co teraz zrobimy w tej sprawie.

Wiatr Lodu zaś znajduje się prawdopodobnie w tajnym, opuszczonym laboratorium zwanym Genegate. Laboratorium wybudowano pod Rasganem, jego projektanci nie wiedzieli zaś, że nasze tunele niemal do niego sięgają. Przekopaliśmy się do jednej z bram. Laboratorium zostało opuszczone po wybuchu, który zawalił podobno większą jego część. Nasi szpiedzy donoszą, iż był to celowy zamach zaplanowany przez samego księcia, fundatora laboratorium, i że zniszczenia nie były tak duże, jak niektórzy powiadają. Sądzimy, że większość Genegate przetrwała, a Wiatr Lodu jest gdzieś tam. Do Genegate prowadzą trzy bramy. Zachodnia, wschodnia, i północna. Odkopaliśmy tę pierwszą. Aby ją otworzyć potrzeba kompletu kluczy, które dawno już zaginęły. Planujemy wywiercić we wrotach dziurę, magią, prochem, czym się da. Wrota stworzono z przetopionego metalu jaki znaleziono w ruinach po nadziemnej części świątyni jaszczurodzi, na której ludzie wybudowali Rasgan. Są grube na kilka metrów, ale dokopaliśmy się już 4 metry w głąb.

Jeśli macie coś do załatwienia w Rasganie, idźcie, i zróbcie to teraz. Nie ważne, czy pójdziecie coś zjeść, wyspać się, czy wystartujecie w wyścigach konnych, będziecie szukać kupca dla swojej książki, nieważne... Muszę porozmawiać z Galeanem. Równo za cztery godziny ruszymy do Genegate! Bądźcie tu, gotowi, za cztery godziny! W tym czasie też ktoś musi wyruszyć by zapalić tę czerwoną lampę, wybierzcie, kto to będzie, proszę. Pytania?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 27-08-2007 o 23:05.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172