Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2007, 07:53   #521
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Osz ty spryciarzu, czy sugerujesz jakieś odniesienie do rzeczywistości ?

PS Almena, coś sądzę, że znów czeka Cię zmiana podpisu. ;p
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 03-11-2007 o 07:59.
Mijikai jest offline  
Stary 03-11-2007, 08:50   #522
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Zbieżność imion i nazwisk przypadkowa Oczywiście to jest w formie żartu i mam nadzieję, że tak będzie odebrane
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 03-11-2007, 14:43   #523
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
no nieziemsko, ludziska, NIEZIEMSKO! [nie będę już wnikac w to, czy Bosko, czy ChaotycznieXD] aaaah aż mi się tak przyjemnie mroczno zrobiło ^^ hugs ;D Astaroth, będzie z Ciebie jeszcze Lovecraft chyba lol widzę, że każdy coś szykuje na rocznicę choc powoli do niej brniemy
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-11-2007, 15:50   #524
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
lol, do tej pory nie komentowałem twej twórczości ale już nie mogę. Dla mnie pełne mistrzostwo i z niecierpliwością czekam na kolejne części. Bo na pewno będą...
 
Vireless jest offline  
Stary 04-11-2007, 16:43   #525
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Cóż - my z Extremalem również przygotowaliśmy dla Was coś z okazji 1000-posta. Proszę nie brać tego do siebie, nie chodzi nam o obrażanie kogokolwiek ... Zbieżność nazwisk jest przypadkowa, znaczy się .
Więc - niech nam sesja rośnie gruba i tłusta, a ja życzę przyjemnej lektury.

DRZEWO, KRUK I GŁOS
Czyli epos o polnej rusałce,
hrabim, księciu i dzwonniku,
pióra Williego Shakesbeere'a
w przekładzie Ambrożego Kleksa.


A K T I
Cisza przed burzą.


SCENA I

Noc. Gdzieś w oddalu grzmi burza rozjaśniając sarmacki dworek, malowniczo przekrzywiony na wzgórzu. Młody hrabia Panda wspina po schodach swojej posiadlości.

PANDA:
Samotny jestem. Bóg opuścił
Me skromne progi. Zostałem ja jedynie
I on - mój dzwonnik, Quasigengi
Z państwa francuzów odbity.
Utopię swe smutki w winie!

Dochodzi do swej komnaty. Wyjmuje playboya i przegląda go starannie, wchodząc pod prześcieradło.

PANDA:
Dlaczegóż, ach dlaczegóż nie uczyłem się
W technikum, i pozostałem hrabią, Boże!
Domy murować, jak przyzwoity człowiek!
Kto hrabiemu Pandzie, pomóc teraz może?!

Pojawia Chór Aleksandrowa.

CHÓR ALEKSANDROWA:
Zachciało się być hrabią, zamiast robotnikiem!
Zachciało się proletariat uciskać sromotnie!
Zdechniesz teraz, Pando, zdechniesz właśnie tutaj
Samotnie!

Chór znika.

PANDA:
Mój Boże, mój dziad był chłopem! Moja matka
Zapieprzała w fabryce. A mi się nie chciało
Ganiać świni w oborze, lecz grać w totolotka!
O losie! O Boże!

Panda usypia snem niespokojnym. Marszczy brwi i rzuca się po łóżku. Marzy o rychłym rozprawiczeniu. Akcja przenosi się na wieżę posesji, do dzwonnika Quasigengiego.

QUASIGENGI miętoląc w ręce beret:
Maj preszez! Na Abazigala! We Francji
Byłem Napoleonem, a tutaj?! Jam
Dzwonnik jakiegoś ciecia małorobotnego!
Garba nawet nie mam! Dim-dam, dim-dam!

QUASIGENGI kontynuuje:
Ojciec Tadeusz mi mówił: nie wierz
Żydomasonerii. Ja jednak do roboty
Poszedłem, miast w boju polec z mymi
Francuzami pod Waterloo; o, kłopoty!

Dzwonnik dzwoni na Anioł Pański. Noc przebiega spokojnie. Następnego dnia Panda wstaje lewą nogą z łóżka.

PANDA:
Biada mi! Lewą nogą wstałem!
To już lepiej pętelkę wziąć i do lasu
Iść i zakończyć swój żywot prawiczy
Niżeli męczyć się z sobą, zawczasu!

Do komnaty wchodzi Ksiądz Glizda.

KSIĄDZ GLIZDA:
Nie pierdziel, Pando. Lepiej chodź na ryby.
Albo na dziwki, na dyskę. Piguł zażyć.
A nie siedzieć tutaj jak krowa przy dojeniu
I o dziewczętach, w zmazach nocnych marzyć.

PANDA:
Ach, ojciec ma dobrze. Kiedy chce i jak chce!
Za niewinne rozgrzeszenie! Na misjonarza,
I od zakrystii także. Może księdzem powinienem
Pozostać; Boga nie obrażać!

KSIĄDZ GLIZDA:
Pamiętaj, drogi Pando, że do seminarium
Tyłek mocny, łeb słaby mieć trzeba.
Nieść dzielnie imię pańskie, przez lat
Sześć. Wielka to próba i ciężka!

PANDA:
Lecz samotnym nie jesteś!

KSIĄDZ GLIZDA:
Nie, lecz pod prysznicem samotność
Moze okazać się zbawieniem
Niczym rzymska włócznia dla Chrystusa
Co zabiła Zbawiciela cierpienie!

PANDA:
Cierpienie ciała niczym jest
W porównaniu z cierpieniem ducha
Co trwać może wiecznie. Samotnym.
Nie śmiej się tak księże, od ucha do ucha.

KSIĄDZ GLIZDA:
Śmieję się, synu, boś nigdy
Gangbangu nie przyjął na swój tyłek.
Wtedy byś pojął, że gdzie czterech
Korzysta, tam piąty biedny!

PANDA Pokazuje przez stylowe okno zamek Konrada Astarotha, władcy Babilonu, zamieszkałego nieopodal.:
Spójrz! On, wyznawca Pallas Ateny
Na samotnośc nie cierpi ni w lecie, ni w zimie!
W Żyda uwierzyłem, i co?
Trąd i Zgroza, oto me imię!

SCENA II

Zamek Konrada Astarotha, a dokładniej - jego prywatna komnata. Konrad patrzy przez lunetę obserwując poczynania Pandy.

KONRAD ASTAROTH:
Pierś biała. Usta kraśne
Jak maliny. Och, cierpię!
Piękniejszy, niźli słońce
Wschodzące nad Babilonem, na niebie!

O Dzeusie! On wspanialszy, nad
Twe świątynię akropolskie!
Wspanialszy niż cuda świata,
Niźli cuda minojskie!

Och Pando, Pando, mój miły!
Jakże chciałbym uczynić Cię
Mą królową na zamku. Moim
Paziem w złotej zbroi.

Wchodzi Boryna. Mina jego trwożna, widać, że niesie złe wieści.

BORYNA:
Panie! Złe wieści! Krzyżacy
Najeżdżają Babilon! A ten pies,
Król szwedzki, Leo Benhaaker, przyłączył
Się do nich!

Pojawia się Chór Skrzatów Leśnych

CHÓR SKRZATÓW LEŚNYCH:
Cóż to za bies! Ach,
Cóże to za podstępny bies!

Boryna, niezrażony tym wybrykiem, kontynuuje.

BORYNA:
Biada nam, Panie! Żołdak obcy
Na progach Warszawy stoi! Biada!
Owce nam zły tatarzyn w jasyr
Uprowadza!

CHÓR SKRZATÓW LEŚNYCH:
O potężny książe!
Co mezopotamską ziemią władasz!
Attycki lud Cię wielbi!
Cóż nam czynić wypada?

KONRAD ASTAROTH:
Nie ważne to, mój druhu. Gdyż
Dobro to wszystko przeminie
Jak liście na wietrze. Tak upadną
Imperia. I tylko miłość nie zginie!

BORYNA:
Panie, cóż mówić wojsku?!
Ich dzieci, w domach pozostały!

KONRAD ASTAROTH:
Powiedz, mój miły... Że w życiu
Piękne są tylko chwile.
Niech ducha nie tracą. I tak wszyscy
W jedną stronę, do Valhalli zmierzamy.

Przytula się do Boryny, wąsem smyrając go po policzku, po czym odchodzi.

SCENA III

Quasigengi moczy pięty nad brzegiem jeziora dzielącego dwór hrabiego Pandy od zamku Konrada Astarotha.

QUASIGENGI:
Po cóż brudzić ręce, skoro
Można skarpety prać, mając
Je na swych odnóżach, bakteriom
Wrednym szans nie dając?

Zakłada skarpety na nogi i zamacza je w jeziorze

QUASIGENGI:
Wsi spokojna, wsi wesoła! Ileż to
Lat minęło od Paryża! Od Kartaginy!
Od czasów, gdy Stalina za jaja ciągnąłem
Po Placu Czerwonym! Ach winy me, przewiny!

Drzewo szumi przed nim, otaczając się błękitną aurą

QUASIGENGI:
Cóż pragniesz, stworzenie? Czy napić się
Ze mną chcesz, boskiego siarkofruta?
Mów! Zali Imperator nie zwykł czekać
dłużej, niźli minutę!

Drzewo odzywa się ludzkim głosem, trzęsąc groźnie gałęziami.

DRZEWO grobowym głosem:
Nie kpij, bracie z Entów. Nie kpij
Nigdy, powiadam!
Sauron, bezbożnik, kpił, plądrował!
I w nocy urwało mu jaja!

QUASIGENGI ciągle mocząc nóżki, popija dla odwagi łyk siarkofruta:
Tyś nie mój brat! Twój akcent brytyjski!
Tyś na Elbę mnie zesłał ze swemi pomiotami!
Nie strugaj przyjaciela, Encie przebrzydły!
Gadaj coś chcesz, nim na wiór Cię spalę!

ENT:
Nędzny płazie! Przybyłem, by rzec Ci
Że nowe czasy nadchodzą! Upadnie Babilon
A wraz z nim, pięciu jeźdzców Apokalipsy
Na Muminku rączym ze wschodu nadciągnie!

QUASIGENGI podchodzi, patrząc badawczo na Enta:
Czemu to rzeczesz, o Encie?
Dlaczegóż, zagładę nam przepowiadasz?

ENT:
Bom i ja francuskie drzewo z francuskich
Nasion. I dlategóż niosę przestrogę.
Konrad nie kocha Cię o Imperatorze
Ni ty, ni ja, nic tu nie pomogę.

QUASIGENGI:
Kłamiesz! Kalumnie opowiadasz, waćpan!
Sam widziałem, jak podczas wieczerzy
Dłoń mą w pas ucałowal, szepcząc miłe
Słówka!

ENT:
Rżnął głupa, na przyjemność płochą licząc.
Uwieść, Cię chciał, Panie, by pozory zmylić.
On kocha innego, lecz Ciebie do łóżka
Chciał zaciągnąć, dla jednej ulotnej chwili!

QUASIGENGI:
Łżesz jak kłamliwy pies! Któż inny
Nogi miałby bardziej rącze od moich!
Kto skórę bardziej askamitną!
Kto bardziej seksownie w dzwon dzwoni!

ENT:
Rację masz, o Panie! Lecz miłość
Niezmierzonymi ścieżkami szaleństwa
Kroczy. Nie ważna jest siła, honor
Moc twojego męstwa.

QUASiGENGI:
Miłość tkwi w sercu...

ENT:
Przyjdź w nocy mój panie.
Przyjdź i czarną kurę ubij
U stóp moich. A wtedy poznasz
Prawdę, którą strzeże Kupid!

SCENA IV

Posiadłość Pandy. Hrabia próbuje jeść owsiankę przy stole. Obok niego ksiądz Glizda przegląda kroniki rodzinne.

PANDA:
Cóż czytasz, drogi ojcze?

KSIĄDZ GLIZDA:
Słowa, słowa, słowa.

PANDA:
Ach, żeby chociaż dzieło
Napisać wiekopomne! Lecz do tego
Trza by lat studiów i nauki!
Talentu nie byle jakiego!

KSIĄDZ GLIZDA:
Pierdolisz.

PANDA z uwagą obserwuję łyżkę, nurkującą w odmętach talerza:
Zali by chociaż ptakiem być
Nieboskłon przemierzać niebieski
Wszerz i wzdłuż. Porzucić żywot
Smutny, samotny, wiejski.

KSIĄDZ GLIZDA:
Czegóż ty chcesz, hrabio? Na tacę dajesz?
Dajesz! A ptaka każdy menel zestrzelić
Może z łuku lub rzutem oszczepem!

PANDA:
Lecz cóż to za śmierć by była!
Przez przestwór niebieski podążać niezmierzon
I skończyć potem...

KSIĄDZ GLIZDA pod nosem:
... Na talerzu.

Panda spuszcza smutnie wzrok. Ksiądz Glizda zabił w nim resztkę nadziei na lepsze życie.

PANDA:
A więc nigdy nie pofrunę jak niebieski ptak!

KSIĄDZ GLIZDA:
Jeszcze trochę i komornik wejdzie na dwór Twój.
I wylecisz!

PANDA:
Nie przypominaj mi, ojcze, o problemach
Doczesnych.Świat metafizyczny się liczy:
Miłość, honor, Bóg, Ojczyzna. Nie złoty
dźwięk florenów, których żyw nie zliczy.

KSIĄDZ GLIZDA:
Może i nie, alecz miłoscią mnie nie
Nakarmisz. Zresztą, nie w moim typie
Jesteś, hrabio mój. Choć pocieszny z
Ciebie łysy grubas i czasem na Cię okiem łypnę.

szeptem, do siebie; udaje, że zanurza się w lekturze:
Zawsze łatwiej jest wstawać rano, wiedząc
Że ktoś na świecie jest gorszy ode mnie.

PANDA:
Może i masz rację. Może i pętla
Ostała się na mojej szyi. I Boga
Powitać czas nadszedł nieubłagany.
Czyż pora to na to? Ogarnia mnie trwoga!

KSIĄDZ GLIZDA podnosi wzrok z nad książki:
Wiedz bracie, że z uwagi na
Wieloletnie konfraterstwo nasze
Mszę świętą machnę na koszt firmy
I zwłoki wyprowadzę za darmo na cmentarze.

PANDA z nadzieją:
Zrobiłbyś to?

KSIĄDZ GLIZDA:
Azaliż! Lecz do końca tego roku tylko.
Potem zniżka - kaput! Spiesz się więc hrabio!
Szybko!

Scena V

Panda przewraca się niespokojnie na łóżku, podczas swej poobiednej drzemki. Śnią mu się niestworzone koszmary.

PANDA we śnie:
Opuśccie mnie mary, demony!
Sukkuby! Me dziewictwo
Dla waszych kłów wszetecznych przeznaczone nie jest!
Nie wasze to dziedzictwo!

We śnie Panda słyszy nagle słodki głos młodej białogłowej.

GŁOS:
Bądź pozdrowion, hrabio!

PANDA:
Ktoś Ty?! Czy to śmierć przyszła
Zabrać mą udręczoną duszę
W otchłanie Hadesu? Czy wreszcie
Wyrzec się życia muszę?

GŁOS:
Jam polna rusałka! Nie trwoż
Się hrabio. Jam życzliwa pannica.
Na życie twę nie nastaję, nie żądam
Twego dziewictwa!

PANDA:
Więc cóże chcesz, maro? Cóż cię
Sprowadza do skatowanego ducha mego?
Jeśli dziewictwa nie potrzebujesz,
Zamiaru nie chcąc zdradzić swego!

GŁOS:
Pomóc chcę Ci, potomku Świtezian.
Rób co Ci mówię: gdy północ nadejdzie
Nad drzewo przyjeziorne przyjdź.
Tam ulga twa będzie.

PANDA:
Jeśli twe słowa prawdą są
To wiedz, że Cię ozłocę.
Jeśli zaś nie, wyrwę język
Przypalę, osromocę!

GŁOS:
Nie ma potrzeby na gniew,
Synu Świetezian. Me słowa
Prawdziwe są na wskroś. Przyjdź
A czeka Cię ducha odnowa.

Zjawa znika. Panda budzi się ze snu.

PANDA:
Sen to, czy mara? Wierzyć
Czy dać pokój i umierać
Dzień po dniu, po cząstce?

zaciska pięści w postanowieniu
Lepiej pójść, niźli spietrać!

Scena VI

Pałac Konrada Astarotha. Władca Babilonu przechadza po wiecznie kwitnących wiszących ogrodach. Nagle na gałęzi przed nim ląduje czarny kruk. Jego pióra odbijają się złotymi iskrami w zachodzącym świetle słonecznym. Ku zaskoczeniu Konrada kruk odzywa się doń ludzkim głosem.

KRUK:
Słuchaj mnie, o władco potężny!
Potomku Gilgamesza, Hammurabiego
Mężów przesławnych. Słuchaj mnie,
O wielki, a cało wyjdziesz z tego!

KONRAD:
Kimże jesteś, stworzenie? Czy to
Boginii Nansze przysyła Cię
By sprawiedliwość i prawo
Między nas wnieść?

KRUK:
Odstaw psychotropy, książe. Jam
Przybył, by połączyć twą ścieżkę
Z hrabią Pandą. Czyż nie kochasz
go bezbrzeżnie?

KONRAD:
Nie są to tematy do dywagacji
Z krukiem nowo napotkanym!
Tyś plebs - ja książe!
Ja przez bogów wyznaczany!

KRUK:
Tyś pierdoła. Kochanka swego
Strzałą Erosa ugodzić nie umiesz.
Jam ci złotą radę dam. Dzięki mnie
Jak zdobyć go zrozumiesz!

KONRAD rżnie głupa:
O kim rzeczesz? Jam wierny
Jest mojej Dulcynei!

KRUK głosem przepitego mędrca:
Nie musisz ukrywać, ja
Prawdę znam. W Twych myślach
Czytam, niczym w zwierciadle.

KONRAD ze spuszczoną głową:
Lud mój nie rozumie potrzeb moich.
Na władcę swego liczą. Za boga go mają
Nie chcą w nim widzieć przywar ludzkich,
Za takie swego księcia ganią.

KRUK:
Jam Ci rad pomóc. Bądź o północy
Przy jeziorze szczerolicym.
Tam właśnie, przy drzewie
Wyjawię Ci swą tajemnicę.

Kruk odlatuje. Nadbiega Boryna.

BORYNA:
Panie, Szwedzi spalili Błonie i zajęli Żoliborz!
Biada nam, zgubieni jesteśmy!

KONRAD:
Uspokój się, mój bracie. Dziś jeszcze
Tłustego kura złożę w ofiarze Ozyrysowi
Jeszcze nie zginęliśmy!
Jeszcze nie zapalaj gromnic!

Wchodzą do wnętrza zamku.

Scena VII

Polna rusałka stoi w ciemnej grocie. Koło niej, na ścianach wiszą półki z alchemicznymi przyrzadami, próbkami, miskturami. Rusałka gotuje coś w wielkim czarnym kotle, z którego bucha piekielny dym. Miesza go drewnianą chochlą, dosypując co chwila przedziwnych składników.

RUSAŁKA:
To wszystko będzie moje!
Gdy miłość sprzężę Konrada
Księcia Babilonu, następny
Cios przyjdzie zadać!

Polegnie hrabia Panda! I
Dwór jego majętny w ręce
Wpadnie moje! I przyjdzie
Zniszczyć trzeciego w męce!

I zginie Quasigengi
Co wojska swe prowadził
Przeciw Anglikom, braciom moim!
Co Hegemonii mej królowej wadził!

Dorzuca coś do kotła.

Podam im miksturę, co miłością
Ich zwiążę niczym betonowa bejca
I zginą nieszczęśnicy, nie wiedząc
Że książe Astaroth ma AIDSa!

Zaciera ręce i dorzuca coś do mikstury. Kolorowy dym unosi się nad kotłem.

Scena VIII

Nadciąga północ. Z okolic Zamku nadchodzi samotna postać w kapturze zaciągniętym na głowę. Z dworu również nadchodzi postać; ona także jest zamaskowana. Postaci spotykają się przy drzwie. Pod drzewem stoją trzy fiolki. Nowoprzybyli patrzą się na nie badawczo.

ENT:
Wypijcie.

Postaci z rezerwą podnosza po fiolce i kierują jej zawartość w stronę ust. Zachodzi w nich przemiana. Obie ściągają jednocześnie kaptury z głów. Konrad Astaroth i Quasigengi padają sobie w objęcia.

KONRAD:
Jakimż nieszczęśliwym człowiekiem byłem
Nie znając uroków Twojego ciała!
Nie czując zapachu twego, ni szczeciny
Nie ogolonej od trzech dni bez mała!

QUASIGENGI:
Mój książe, tyś mego życia celem.
Jam kocham Cię szczerze, mocni'ej
Niż Pierre'a z legionów swych, a jego
Zwykłem młócić za dnia i w nocy!

Konrad i Quasigengi łączą się w namiętnym pocałunku. Wszystkiemu zza krzaków przygląda się Panda.

PANDA:
Na Boga! Gdybyż nie guzdralstwo moje
Byłbym pierwszy! I to ja bym posiadł
Konrada umiłowanego, a nie ten Quasigengi
Co z Francji dalekiej się osiadł!

Jakimże głupcem byłem! Sądziłem, że czekać
Na mnie dziewica ze snu tutaj będzie!
Lecz dwóch pedałów spotkałem jedynie.
Czas uciekać co prędzej, prędzej!

Panda ucieka niepostrzeżenie do swojego dworku pozostawiając przy jeziorze zakochanych.


A K T II
Burza.


Scena I

Panda znowu niespokojnie przewraca się w łózku. Nawiedzają go mary nocne.

PANDA:
Dajcie pokój bezbożne stwory!
Cóż Wam złego uczyniłem!
Od tygodni przez was, czarty
Oka nawet nie zmrużyłem!

Z mroku nocy wyłania się twarz .

TWARZ:
Słuchaj mnie, Pando.
Jam Twój dziad, co na wojnie
Zarzynał stada orków-pogan
Wszetecznych. Słuchaj spokojnie!

PANDA:
Dziadek?
Toż mina przeciwpancerna
Urwała Ci nogi w okolicach jajec!

DZIADEK:
Jam z zaświatów do Ciebie mówię.
Więc słuchaj mnie uważnie pospołu.
Bo minuta rozmowy kosztuje tu tyle
Że mógłbym za to kupić pół naszego dworu.

Wiem, że głos do Ciebie
We śnie przemówił, Pando.
Pamiętaj, drogi wnuczku, na Boga
Nigdy nie ufać polnym rusałkom!

PANDA:
Polnym Rusałkom? Dziadku,
A babcia tyle razy mówiła
Żebyś do butelki przestał
Zaglądać.

DZIADEK:
Milcz! Duch przodka przemówił!
Strzeż się głosów zdradliwych,
Co mogą Cię wydać do Belzebuba
Rąk chciwych!

PANDA:
Ach, gdybyś tylko słyszał jej głos
Który roznosi się niczym nenufary
Kwitnące, na srebrzystym stawie!
Żadne skarby świata, floreny czy talary...

DZIADEK przerywa gwałtownym gestem:
Jam Ci mówię, mój drogi.
Tyś hrabia - nie dla Ciebie
Miłość! Dbać masz o swój dwór
I honor...

PANDA ze złością:
Tyś dureń, dziadku! Całe życie
Jak ksiądz z prawą ręką swoją
Spędziłeś! Nie radź mi w sprawach
O których i księża się mówić boją!

Chwila trwożnej ciszy zapada pośród zgromadzonych.

DZIADEK:
Pax. Pax. Pokój między chrześcijany.
Pamiętaj dziecie drogie
By nie ufać pozornej niewinności
Polnej Rusałki. Bądź hrabia, co się zowie!

PANDA wpada w miłosny trans:
Jej głos aksamitny. Pierś biała.
Dłonie alabastrowe. Któż z żywych
Mógłby się jej oprzeć! Czyż nie jesteś
W stanie zrozumieć mych ciągot prawdziwych?

Tyś człowiek obowiązku. Jam
Samotny. Ona mą lilią na tafli
Jeziora mego serca. Tyś wojownik,
Jam Polnej Rusałki Flafi.

Spostrzega, że dziadek zniknął. Podnosi ręce, łapiąc się za głowę.

Na Boga, oszalałem! Miłość
I samotność odbierają mi rozum.
Ona jedynym światłem mego życia,
Wyspą spokoju na rozszalałym morzu...

Scena II

Astaroth i Quasigengi leżą we wspólnym łożu. Dwóch mezopotamskich służących wachluje ich pawimi skrzydłami. Astaroth unosi się na puchowych poduszkach.

KONRAD ASTAROTH:
Ach, jakież puste moje życie
Było, dopóki nasze serca
Nie zabiły razem! Łącząca nas
Wieź przyjaźni, miłości, braterstwa...

QUASIGENGI:
Mój dobry książe! Cała Francja
Nie jest warta tych kilku chwil z Tobą!
Jej góry, rzeki, doliny... Tyś mym
Chlebem, tyś mym życiem, mą solą.

KONRAD:
Widzę, ja widzę! Ślub weźmiemy
Mój drogi, w Holandii.
Stadko wesołych dzieci będzie
Biegało, po naszym radosnym zamku.

Nagle i niespodziewanie, do sali wpada Boryna ze strzałą w piersi.

BORYNA:
Tu Cię mam, łajdaku! Więc podczas
Gdy nasze ziemie but obcego żołdaka
Cierpią, Ty chędożysz byle gnoma
Pod ciepłą pościelą?!

KONRAD:
Ten gnom obdarzył mnie przywiązaniem
Jakiego nigdy nie pojmiesz, Boryno.
Nie umiesz zaznać tego uczucia,
Z żadną na świecie dziewczyną.

BORYNA:
Ach tak? Więc może i ja
Znajdę sobie gnoma!

QUASIGENGI:
Pokój, mości Boryno. Jam
Nie twój wróg, ani rywal.
Miłować Twego księcia, to
Jedyna treść mego życia!

BORYNA:
Jak śmiesz, gnomie! Tyś
Plebs, bez rodu, bez posagu!
Jak śmiesz dotykać Księcia,
Swoją parszywą łapą!

KONRAD:
Bacz na słowa, Boryno!
Nie przeholuj, mój miły!
Bo skończysz w karcerze
Za swe niecne czyny!

BORYNA:
Więc i Ty, mój książe
Przeciwko mnie?

KONRAD:
Tak, Boryno, bowiem
Największe imperium z miłości
Siłą się nigdy nie zrówna. Nie
żądam wcale twej litości.

Jedynie zrozumienia. Bowiem
Nie pojmiesz nigdy, że gnom
Ten całym mym życiem. A ja całym
Jego.

BORYNA:
Nie wart jesteś tego państwa.
I nie wart posłuchu ludu.
Obyś szczezł w paszczy
Cerbera, sprawco cierpienia i bólu!

KONRAD zrywa się z łóżka:
Wystarczy! Straż! Zabrać go
I ściąć na dziedzińcu naszem!
Ku uciesze mojej i przyszłej
Księżnej waszej!

Straż łapie Borynę i wywleka z komnaty.

BORYNA wleczony przez straż:
Biada Babilonowi! Tu
Szwed, tam Hitlery
A imię ich straszne:
Czterdzieści i cztery!

Drzwi zamykają się z hukiem, za biadolącym Boryną. Książe i Gengi nasłuchują krzyków z dziedzińca, i odgłosu ścięcia Boryny.

KONRAD:
Stało się. Czas teraz
Odpocząć po ciężkim obowiązku.
Pora na konsumpcję
Naszego związku.

QUASIGENGI całuje go w czoło:
Po ślubie, mój miły. Nie wcześniej.

KONRAD:
Cóże więc czynić wypada?
Noc jeszcze młoda; złoty deszcz pada.
Zasnę więc i marzyć będę o
Wspólnych przed nami latach.

QUASIGENGI:
Śpij słodko, mój książe...

Scena III

Panda przechadza się wraz z Księdzem Glizdą po ogrodach swojej posiadłości.

PANDA:
Spójrz w gwiazdy, dobry ojcze.
Migocą, jakoby żywe były, to
Oczy Boga Wszechwładnego
Na nas z góry patrzące.

KSIĄDZ GLIZDA kręci głową:
Wino, wódka, proszki. Tak się
Przedstawia szlachta
Dzisiejsza!

PANDA:
Słuchaj śpiewu gwiazd, dobry ojcze.

KSIĄDZ GLIZDA:
Postradałeś rozumy, hrabio.
A tyle razy mówiłem Twojej matce
By nie piła, będąc w ciąży. Przez
Nią teraz jesteś w szaleństwa klatce.

PANDA:
Dobry ojcze, tyś przyziemny.
Burak w polu, ziemniak z gleby
To dla Ciebie warte dyskusji
Potrzeby.

KSIĄDZ GLIZDA:
Być może, mon ami
Jestem pragmatyczny.
Lecz czasu nie marnuje
Na onanizm oniryczny.

PANDA:
Trafiłeś w czułą strunę
Ojcze drogi. Lecz nie poradzę
Nic na to. Prędzej życie
Swoje stracę.

KSIĄDZ GLIZDA:
W kontemplacji onirycznej
Pozostawić Cię trzeba. Ja
Tacę zebrać muszę, nowe felgi
Do maybacha nie spadną mi same z nieba.

Ksiądz Glizda błogosławi Pandzie i odchodzi.

PANDA:
Znów sam się ostałem!
Samotność to taka straszna
Trwoga! Ogarnia mnie,
Przenika mnie!

Wiesz, mamo, wyobraziłem
Sobie, że nie ma Boga,
Nie ma, nie!

Panda nagle spostrzega mignięcie białej szaty w krzakach. Podrywa sie i biegnie za śladem.

PANDA:
Cóż to? Któż po
Posesji mojej prywatnej biega?
Któż się ośmielił?
Złapać go trzeba!

Nagle Panda zatrzymuje się. Przed nim, w srebrnej, długiej sukni stoi Polna Rusałka i uśmiecha się do niego.

POLNA RUSAŁKA wyciąga do hrabiego przyjaźnie rękę:
Nie lękaj się! Przybyłam
Nauczyć Cię, mój miły
Jak smakuje rozkosz, co to
Miłość ponad siły!

PANDA:
Królowo mego serca!..

Splatają się w miłosnym pocałunku.

Scena IV

Polna Rusałka i Panda przechadzają się za rękę nad jeziorem.

PANDA:
Zdradź mi swe imię, o
Pani! Zali ciekawym
Jakie imię nosi
Istota tak piękna...

POLNA RUSAŁKA:
Szum wiatru, jeziora
Plusk. Cierpienia
Miłości. Mnie zowią
Almena.

PANDA:
Almeno, słodka istoto
Wyjdź za mnie już teraz
Tu, na tej polanie!

Słyszą szelest i zbiżające się głosy.

ALMENA:
Nie teraz, mój miły!
Szybko! Chowajmy się!
Niech nikt nas razem nie widzi!

Patrzą zza krzaków. Oto nad jezioro nadchodzą przytuleni do siebie Konrad Astaroth i Quasigengi szepcząc do siebie czułe słówka.

QUASIGENGI:
Ach, Konradzie! Cóż to
Za pomysł wspaniały
By przyjść tutaj nad te
Miłości pełne skały.

KONRAD:
Podziwiaj piękno
Przyrody, mój miły
W ciszy. Na miłość
Zachowaj siły.

PANDA zza krzaków :
Choć kocham Almenę nad
Życie, to czuję jak zazdrość
Trawi moje trzewia piekielnym
ogniem.

Oto ten, z którym tyle czasu
Spędziłem w myślach swoich
Zdradza mnie, z Dzwonnikiem
Moim!

Wychodzi gwałtownie z krzaków

Pozwolić na to nie mogę!

KONRAD:
Cóż to! Dlaczego hrabio
Zakłócasz spokój zacny
Mnie i mojego lubego?
Czego chcesz, Pando pokraczny!

PANDA:
Dlaczegóż to, mój własny
Dzwonnik chędoży mi się
po kątach?! Do domu, won
Wszeteczny rozpustniku!

QUASIGENGI:
Ani myślę słuchać Ciebie
Imperialisto, ciemiężycielu
Klasy robotniczej!

KONRAD:
Odstąp, mości hrabio, bo
Ostrza żelaza mego
Zasmakujesz!

PANDA:
Ani myślę! Stawaj do
Walki, Konradzie!
Przesmyram Cię szablą
Po Twym tłustym zadzie!

KONRAD:
Jak śmiesz! En garde!

Wyciągają szable. Panda paruje atak Astarotha i sam kontraatakuje. Książe cofa się krok do tyłu. Robi zmyślną flintę. Szable przeciwników splątują się ze sobą. Konrad wykręca jednak Pandzie rękę i wybija mu broń z dłoni.

KONRAD:
Przegraleś, padalcze!

PANDA:
Twój fartowny dzień
Lecz pamiętaj! Drugiego
Takiego mieć nie będziesz
Dnia szczęśliwego!

Konrad i Quasigengi odchodzą oburzeni. Panda zostaje sam, na kolanach, ośmieszony.

PANDA:
Ma Almena gdzieś zniknęła
A ja pohańbiony
Zostałem. Cóż ze mnie
Za człowiek skrzywdzony!

Scena V

Ksiądz Glizda obserwuje zza murka poczynania Pandy. Hrabia żywo gestykuluje; wygląda jakby rozmawiał ze samym sobą.

PANDA:
Almeno, moja droga!
Racz przebaczyć
Wybuch mej słabości!
Nie chcę Ciebie stracić!

ALMENA:
Przebaczam Ci, mój miły
Bo wiem, że serce twe ułomne
Nie zawsze odróżnia chwilowe pożądanie
Od miłości niezłomnej!

Ksiądz Glizda przysłuchuje się słowom Pandy. Wygląda na to, że Almenę widzi tylko hrabia!

KSIĄDZ GLIZDA:
Na Boga! Pił, pił
Aż mu się mózg spierdolił!

Tymczasem Panda rozmawia dalej z Almeną.

PANDA:
Bądź mą, moja miła
Niech Twe lico nieziemskie
Spocznie na mojej piersi
Przepełnionej Twym pięknem

ALMENA:
Wpierw mi coś obiecaj.

PANDA:
Mów, życia mego słońce!

ALMENA:
Krokodyla kup mi luby
Jeśli nie chcesz mojej zguby!

PANDA:
Na Boga, zarżnę go własnoręcznie
Jeśli będę musiał!

KSIĄDZ GLIZDA przerażony:
Olaboga, zarzynać będzie! Muszę
Ostrzec biednego Astarotha!

ALMENA:
Rżnij, byle szybko. Czekać
Wiele już nie mogę.

PANDA:
Nim minie północ następna
Polegnie on u stóp Twoich
Zabity szablą miłości,
Ciężarem łez szczęścia moich.

KSIĄDZ GLIZDA łapie się za głowe:
Ja pierdolę!
I pomyśleć, że mogłem zadusić go
W kołysce!

SCENA VI

Quasigengi leży na łożu śmierci. Na całym ciele jego pojawiają się plamy związane z przykrą chorobą jakiej nabawił się podczas wspólnych igraszek z Konradem.

QUASIGENGI:
Na Merkurego! Ciało
Me trądem porosło!
To kara niebios
Za związek niemiły bogom!

Podbiega do niego Konrad i łapie go za ręce.

KONRAD:
To prawda mój drogi
Już niedługo popłyniemy
Do krainy wiecznych
Połowów.

Lecz nie trwóż się
Gdyż będę z Tobą!
Będę się dzielił
Twoją niedolą.

QUASIGENGI:
Mój miły, Ty rozświetliłeś
Życie moje. Pamiętaj o
Mnie.

KONRAD:
Pamiętać będę. A wkrótce
Spotkamy się po drugiej
Stronie.

QUASIGENGI:
Widzę! Widzę światłość
Niebiańskie kwiaty wącham.
Myśląc o Tobie, myślę o tym
Jak wielce Cię...

Quasigengi zastyga w pół słowa i umiera.

KONRAD szeptem:
...Kocham.

Zamyka martwe oczy Quasigengiego. Huk drzwi rozprasza myśli Konrada. Do sali wpada Ksiądz Glizda.

KSIĄDZ GLIZDA:
Mości książe! Hrabia
Rozum postradał!
Na życie Twe się
Zakrada!

Szykuje swą szablę
By wbić Ci ją pod serce
Spiesz się, mój drogi książe
Spiesz się, powiadam, wielce!

KSIĄŻE odmieniony, z zaciętą miną; zły:
Nauczę ja tego psisyna
Że ze mną się nie zaczyna!
Wojsko szykować! Do nogi!
Wszystkich bez litości zarzynać!

KSIĄDZ GLIZDA:
Lecz panie...

KSIĄŻE:
Milcz! Twój czyn wynagrodzony
Zostanie majbachem. Teraz odejdź!

Straż usuwa Księdza Glizdę.

KSIĄŻE do siebie:
Czas zemsty za złe fatum
Na diabelskim Pandzie
Przez szatana opętanym
Dziś nadszedł!

SCENA VII

Wojsko mezopotamskiego księcia oblega hrabiego Pandę. Hrabia stoi na wieży i krzyczy do Konrada, który siedzi na śnieżnobiałym rumaku, otoczony przez swoją świtę i gwardię.

KONRAD:
Wybiła Twa godzina
Gadzino! Do śmierci
Się szykuj! Wkrótce
W ogniu piekielnym się będziesz wiercił!

PANDA:
Nie tak prędko, mości książe!
Ty masz wojsko, lecz racja moja!
Bóg po mojej stoi stronie
Honor u mojego jest woja!

KONRAD:
Honor mój jest, zdrajco!
Nie śmiej wypowiadać tego słowa
Przy mnie!

PANDA:
Spróbuj sił swych, poganinie
A zobaczysz, że prawda
Po mojej stronie stoi
Nadal!

KONRAD:
Na Ozyrysa! Wojsko moje!
Brać gwintówki!
Strącić mi zaraz te
Plugawe makówki!

Wojsko Konrada Astarotha rzuca się do ataku. Panda z początku dzielnie go odpiera, ale w końcu musi się cofać. Dwór zaczna płonąć. Jedynym sposobem na przeżycie zostaje ucieczka.

PANDA:
Raz jeszcze - hańba!
Brać nogi za pas muszę
By uratować swoją nędzną
Marną duszę!

KONRAD widzi uciekającego Pandę:
Uciekaj, uciekaj tchórzu!
I tak kiedyś Cię dopadnę!
Wtedy zaśpiewasz sopranem
I piekło nad Tobą zapadnie!

SCENA VIII

Babilon. Szwedzkie wojska pospołem z wojskami krzyżackimi oblegają niestrudzenie miasto. Dwaj szwedzccy wodzowie Sven Aversson, oraz Zygfryd von Vriess, dyskutują ożywienie z Wielkim Mistrzem Krzyżackim Fryderykiem Waldorffem.

AVERSSON:
Co to ku**a za miejscówka!
Tyś mnie zwiódł, Zygfrydzie zgniły!
Miał być Kraków, miał być Wawel
A tu piasek na pustyni!

VON VRIESS:
Weź nie pi***ol, wredna pało!
Gdybyś w karczmie map nie przepił
Byśmy dzisiaj nie błądzili
Niczym na pustyni ślepy!

AVERSSON:
Ty nie zwalaj na mnie winy
Ułan Bator minęliśmy!
Miał być Śląsk po drodze przecież
Lecz się w gó**o wkopaliśmy!

VON VRIESS:
Cóż to, ku**a, za róznica
Kraków, czy Babilon złoty.
Tu masz glinę, tam masz
Gotyk...

AVERSSON:
Taka że Twój łeb jest
Krzywy. Kraków zburzyć
Było trzeba. Teraz król się
Ostro wkurzy!

VON VRIESS:
Nie zapeszaj, mendo tępa!
Dziś Babilon, jutro Kraków
Wczoraj był zaś
Ułan Bator!

AVERSSON:
Co to, ku**a, Ułan Bator?
Twojej starej imię drugie?!
Weź mi z syfem nie wyjeżdżaj
Filozofie Twe mam w du**e!

VON VRIESS:
W du**e to masz mendy właśnie
Rozum dawno ci wyżarły!
Obrobimy Astarotha
I zrobimy krwawą łaźnie!

AVERSSON podnosi tryumfalnie toporek:
Na Odyna! Posąg Thora
Wpie***limy na agorze!
Niech łaskawym okiem patrzy
Kiedy ranne wstają zorze!

VON VRIESS:
I Walkirie czarnoskrzydłe
Im na zamku osadzimy!
Jak w Toruniu i Szkokholmie
I na placu Kartaginy!

AVERSSON:
Dawać jeńca, mam dziś humor
Coś posłuchać. Niechże gada!
Dawać mi tu tego świerszcza
Niech poezją mnie zabawia!

Żołnierze wprowadzają skutego Mickiewicza. Ten schyla głowę i zaczyna recytować.

MICKIEWICZ:
Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał.

VON VRIESS:
Weź, nie pi***ol, mości panie.
My na wojnie nie poeci.
Sra*ia twego słuchać nie chcę
Zabawnego coś niech leci!

MICKIEWICZ duma przez chwilę:
Od Dąbrowy, do Dąbrowy
Zapi***ala osobowy
A w przedziale same ku**y...

AVERSSON klaszcze w ręce, śmiejąc się:
Boskie, boskie, kontynuuj!
Dawno żem się nie śmiał pysznie
Jako dzisiaj! Grajcie trąby, rogi, trąbki!
Niech muzykę raźną słyszę!

Zrazu podbiega Fryderyk Waldorff, mistrz krzyżacki.

WALDORFF:
Sojusznicy, przyjaciele!
Tam za wzgórzem - Gondor idzie!
I Rohanu ma posiłki. Odpowiedział
Na wezwanie! Jak to się wspierają Żydzi!

AVERSSON:
Thor ich młotem w ryło pieścił!
Że też teraz właśnie muszą
Kiedy słucham se poezji
Przepełniony dobrą duszą!

VON VRIESS patrzy przez lunetę:
D**ę w troki, państwo bracia!
Dostaniemy tutaj w sagan!
Widzę Elfy w dwuszeregach
Dobrze, że nie idzie Rasgan!

WALDORFF:
Ch*j z Rasganem! Już nas mają!
Nasze wojsko idzie w proszek!
Trzeba spieprzać, mości bracia
Póki dupsko całe noszę!

AVERSSON:
Grać na odwrót! Lecz pamiętaj!
To nie koniec tej zabawki!
Ja tu wrócę, a jak wrócę
Będą tutaj krwawe jatki!

VON VRIESS:
Na koń, bracia, kto żyw, na koń!
I co sił, jazda na Kraków!
Jak nie można Babilonu
Będziem w mordę bić Polaków!

A K T III
Po burzy.


Scena I

Konrad Astaroth siedzi przy grobie Quasigengiego. Wokół rosną białe róże. Konrad jest smutny, zamyślony.

KONRAD:
Czas już nadszedł
Byśmy razem znowu
Byli. Czas się spotkać
Znów pospołu.

Dobry Gengi, już niedługo
Znów w ramionach mych się znajdziesz.
Będę z Tobą już za chwilę
Nim marcowe słońce zajdzie.

Wyjmuje szczerozłoty sztylet i przecina sobie nadgarstki.

KONRAD:
Czuję nadchodzącą śmierć.
Zbliża się do mego łoża.
Niech mnie łaska
Trzyma Boża!..

Widzę tunel! Za tunelem
Ogród jasny, a w nim Ciebie
Na polanie siedzącego. widzę
Szczęśliwego siebie...

Konrad zamyka oczy. Powoli umiera.

KONRAD ostatkiem sił:
Bo imperia upadną jak
Jesienne liście; bez ciała białe kości.
I życie przeminie prędko.
Lecz nic nie zabije...

Umiera. Pojawia się Almena.

ALMENA szeptem:
Miłości...

Zamyka oczy Konrada.

SCENA II

Panda przechadza się po ruinach swego dworu. Opiera się cięzko o mur i wzdycha.

PANDA:
Świat jest teatrem tylko.
A dzwonnik i książe aktorami jedynie.
I ja byłem aktorem. A gdy się akcja skończy
Ja także wraz z nimi bezpowrotnie przeminę.

Zginąłem zabity szaleństwem własnem.
Niczym Dedal za wysoko wzleciałem
I spłonąłem zbyt blisko Słońca.
Zbyt blisko mej lubej się znalazłem.

Panie! Gdybym mógł naprawić me grzechy
Życie bym oddał, które nic nie warte
Jest teraz. Wszystko co uczyniłem
Poszło na marne...

Miłości moja, Almeno!.. Tyś
Światłem moim była...
Lecz gdy Ciebie potrzebowałem
Tyś mnie... Tyś mnie opuściła!

Almeno! Almeno! Daj mi rząd dusz!
Polna rusałko, córo wiatru!
Niechaj raz w życiu mam szansę
Zmienić akcję życia teatru!

Wybaczcie przodkowie! Wybacz
Książe! Wybacz Dzwonniku!
Zawiodłem!

Hrabia staje na skraju ruiny, gotów skoczyć w dół skarpy.

Przechodniu! Zapamiętaj że tutaj
Hrabia Panda wyzionął swego ducha.
Przystań tu na chwilę. Pomyśl. Zadumaj się.
Szumu wiatru, śpiewu gwiazd posłuchaj...

Panda rzuca się bezszelestnie w przepaść. Wokół zapada przerażająca cisza.

SCENA III

Ksiądz Glizda siedzi w habicie, w karczmie i opowiada coś zaciekawionym tubylcom.

KSIĄDZ GLIZDA:
Tak się kończy ten dramat.
Tam gdzie Hrabia zakończył
Żywot swój, do dzisiaj ducha
Jego zobaczyć można na oczy.

Gdzie Książe z Dzwonnikiem umarli
Rośnie róża przepiękna,
Mówiąc nam wszystkim dookoła
Że miłość jest nieśmiertelna.

Zaś Almena, Rusałka Polna
Mieszka do dziś na Dworze i Zamku.
Strzeżcie się jej dobrzy ludzie
By nie podzielić losu kochanków!

Są bowiem takie siły, o którym
Filozofom się nie śniło na świecie.
A ona jest jedną z przedziwnych sił takich
I drugiej już takiej nigdzie nie znajdziecie...


K O N I E C
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 04-11-2007, 17:23   #526
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
QUASIGENGI:
Cóż pragniesz, stworzenie? Czy napić się
Ze mną chcesz, boskiego siarkofruta?
Mów! Zali Imperator nie zwykł czekać
dłużej, niźli minutę!


Przeczytałam "siurofruta" XD

KSIĄDZ GLIZDA:
Na Boga! Pił, pił
Aż mu się mózg spierdolił!

To mnie rozwaliło XDD

Cytat:
Zginąłem zabity szaleństwem własnem.
Niczym Dedal za wysoko wzleciałem
Kocham Ikara i wiem, że to on wzleciał a nie Dedal XD Dedal skonstruował skrzydła i był ojcem Ikara XD


A ogólnie jest cholernie długie, ale super XD
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 04-11-2007, 18:00   #527
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
BORYNA wleczony przez straż:
Biada Babilonowi! Tu
Szwed, tam Hitlery
A imię ich straszne:
Czterdzieści i cztery!

To mnie urzekło najbardziej ! XD

Gratulacje !
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 04-11-2007, 18:31   #528
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Maj preszez! Na Abazigala! We Francji
Byłem Napoleonem, a tutaj?! Jam
Dzwonnik jakiegoś ciecia małorobotnego!
Garba nawet nie mam! Dim-dam, dim-dam!

Czuję nadchodzącą śmierć.
Zbliża się do mego łoża.
Niech mnie łaska
Trzyma Boża!.. – w usatch ‘Astarotha’ to brzmi cudnieXD

To mnie rozwaliło najbardziej, plus ksiądz Glizda i wiele innych fragmentów.
No chyba mi zabraknie miejsca na podpisie XD założę normalnie sesję dla pisarzy XD

A tak a propos, MG oczywiście też knuje itd., i szykuje małą niespodziankę z okazji rocznicyXD problem w tym... ^__^’ że zabrałam się za nią 2 tygodnie temu, ale ludki, które miały mi pomóc wymiękły i zrobiły mnie w balona;/ stąd nie zdążę na czas;( ale będzie, będzie, będzie...;p chyba...XD Będzie dla zasłużonych =^_^= mwhahaah
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-11-2007, 14:47   #529
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Talking yay:D

oto wybił tysięczny post, my presiesssss team! XD nie ma lepszych i gorszych graczy, są tylko the best, Tacy jak Wy, dlatego bądźcie równi w obliczu tysiecznego posta - złośliwy emgie zagarnął go dla siebie mwhaahahXD [hugs] Każdy Wasz post - 11, 22, 33, 100, 500, 666, 909, 999, 1001, 20008 [lolXD] - każdy jest the best i wyjątkowy! cieszę się, że dane mi jest grac z Wami i czytac te posty, tak, posty presiesssss!....XD pracuję wciąż nad surprisem;3 tymczasem.... miłych fajerwerków ^^'''' [i by nie było wątpliwości - tak, piszcie dalej, dopóki nie skonczyńmy epizodu Star trekowego częśc 3 się nie zacznie] a jesteście blisko końca [jedni wybuchowego, inni szabloastarothowego^^']
pozdrawiam!=^_^=
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-11-2007, 15:13   #530
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Blacker, weź sobie załóż jakiś kombinezon, bo nie będziesz się mógł ruszać
W przestrzeni panuje temperatura 0 Kelvina, czyli 0 bezwzględne, czyli -273 stopnie Celsjusza
W tej temp NIC nawet atomy i elektrony poruszające się normalnie z ogromną prędkością, się nie poruszają, bo najzwyczajniej w świecie zamarzają
Dopóki jesteś niematerialny to jest ok, ale nie stań się materialny NA myśliwcu, a W myśliwcu nie ma miejsca
 
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172