Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-07-2007, 12:51   #41
 
shade's Avatar
 
Reputacja: 1 shade nie jest za bardzo znany
-Wsiadać bo nie będę na nikogo czekać! krzyknął Anton za siebie. Krew pół Valhallanina pół Mordianina wrzała mu w żyłach niczym lawa na jednej z tych ognistych planet Mordii które za blisko znajdowały się słońca i cała półkula topiła się w płomieniach gwiazdy. ”Szkoda że nie mam przy sobie mojego miecza lub kurczaka.” pomyślał. Gdyby miał za sobą cały pełny oddział prawdopodobnie wbiegł by w te krzaki i urządził taką masakrę że cały las spłyną by plugawą krwią zdrajców.
Turand wrzucił pierwszy bieg i od razu ruszył z kopyta, nie dbał o to czy gąsienica jest poprawnie naprawiona, liczył na odrobinę szczęścia lub chociaż – choć sam w to wątpił – ze Imperator wyciągnie ich z tego. Obie dźwignie pchnął maksymalnie do przodu lecz jedna była ustawiona troszeczkę do tyłu. Antoni skierował żelazne cielsko chimery w kierunku nadbiegających siepaczy dając tym samym Petrovowi wolne pole ostrzału. Dał całą na przód i przejechał po heretykach a następnie wrócił na drogę wrzucił kolejny bieg i zaczął powoli rozpędzać transporter. –Zobaczmy ile ten Cadiański złom wyciągnie!
 
shade jest offline  
Stary 13-07-2007, 13:09   #42
 
Ercekion's Avatar
 
Reputacja: 1 Ercekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skał
Cain, usmiechnal sie do siebie gdy lkm ucichl. Pozwolil sobie na chwile triumfu. Niestety to nie byl koniec, Wrecz dopiero poczatek. Gdzies na 10-tej uchwycil ruch. Nadbiegali nowi wrogowie, i byli uzbrojeni w koktaile molotowa. Jedna taka buteleczka do chimery i jestesmy doslownie usmazenie - pomyslal celujac w jedna z nich.
Chlopaki, nowe cele na 10-tej, maja molotowy !! Krzyknal do towarzyszy.
Bylo by milo gdyby ktos pokryl ich ogniem z czegos ciezszego. I niech ktos wkoncu ruszy ta kupa zlomu, bo dlugo to my tu nie wytrzymamy.

Z zadowoleniem zobaczyl ze mlody juz sie pozbieral.Pewnie zasluga sierzanta. Zawsze umial radzic sobie z zoltodziobami. Cain nie mial do tego cierpliwosci. To byl glowny powod dla ktorego nawet nie staral sie sam zostac sierzantem. Perspektywa uzerania sie z nastolatkami niezdolnymi do niczego nie usmiechala mu sie wcale a wcale.
 
Ercekion jest offline  
Stary 13-07-2007, 23:35   #43
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Ciężko dysząc podziwiałem pierwszego w życiu zabitego przeciwnika, wyobrażałem sobie setki, może nawet tysiące razy jak będzie wyglądać ten pierwszy raz, i nigdy nie spodziewałbym się iż życie może być tak nieprzewidywalne... A zarazem tak brutalne. Byłem z siebie bardzo dumny że rozprawiłem się z tym parszywym zdrajcą, ciekawe co sprawiło że się tak zachował.
Nie zdążyłem jeszcze ochłonąć po tym zajściu a już wyłonili się następni zza mgły już miałem otworzyć ogień w ich kierunku kiedy usłyszałem ryk silnika naszej chimery, w końcu się zwijamy ale wyglądało na to że właśnie ruszali bezemnie! I teraz w prosty sposób zostałem przyparty do muru, albo zostanę i odeprę agresorów albo spróbuję dogonić resztę towarzyszy i umknę niczym tchórz, ale nie chcę zostawiać mojej broni...inaczej wykorzystają ją przeciw nam w razie ucieczki. A więc wybór był prosty musiałem i uciec i ocalić sprzęt, zdaje się ze jest to ostatni egzemplarz ciężkiej broni w naszym składzie, wrogowie byli parę metrów dalej niż poległy gwardzista z poderżniętym gardłem, szybko odkręciłem lufę i kolbę zostało niewiele czasu, nim zdołałem im się przyjrzeć instynktownie prawą ręką sięgnąłem po pistolet jeden, drugi, trzeci wystrzał, chwilkę ich opóźnię.
Strzelałem w amoku a w moich żyłach toczyła się adrenalina zamiast krwi, po prostu to czułem, choć miesiące ciężkiego treningu uczyły nas by panować w każdej chwili sytuację, to nie jest się w stanie zapanować w żaden sposób nad instynktem żołnierza, wojownika. Podczas jak ostrzeliwałem agresorów zbliżających się do mnie z zwykłej krótkiej broni palnej, drugą ręką rozmontowywałem stojak i odbezpieczałem broń, nie wiem czy zdołam unieść i dogonić odjeżdżający transporter, muszę spróbować wykupić sobie czas...strzelam strzelam w ich kierunku kiedy broń już jest rozmontowana jeden pada, drugi wstaje a to kolejny się wyłania zza mgły, zabiło się jednego w jego miejsce wychodziło dwóch, beznadziejna sytuacja. Kiedy skończyła mi się amunicja szybko odrzuciłem pistolet, chwyciłem za granat uczepionego u mojego paska chwyciłem zębami zza zawleczkę i rzuciłem delikatnie z jakis 5 metrów odemnie, tak aby ich ogłuszyć, wiedziałem że i mnie dosięgnie fala wybuchu więc szybko podniosłem się, próbowałem podnieść się z ziemi chwytając cały zestaw po CKM'ie, niestety nie miałem jak szybko podchwycić osłony trudno mam nadzieję że nie przysłuży im się do niczego.
Biegnę biegnę ile sił mi starczy w nogach i rzucam się na ziemię by uniknąć obrażeń zadanych przez granat...Chyba nie zdołam umknąć przed nimi...Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, może granat da mi szansę na ucieczkę, a może towarzysze osłonią mnie ostrzałem.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-07-2007 o 23:54.
Extremal jest offline  
Stary 14-07-2007, 08:22   #44
 
Brat Razjel's Avatar
 
Reputacja: 0 Brat Razjel może tylko marzyć o lepszym jutrze
Diesel zawarczał i chimera ruszyła. Najpierw powoli, było wręcz nie do uwierzenia, że gąsienice tak ciężkiego pojazdu mogą się ślizgać na drodze. Ale wraz z nabieraniem tempa było lepiej. Napastnicy zręcznie schodzili z drogi stalowej bestii, jeden z daleka próbował dorzucić napalmem. Rzucił z taką siłą, że zapalona szmata została u jego nóg. I tak nie trafił.

Arrizen z dozą strachu patrzył jak transportowiec przejeżdża koło niego. A już prawie miał poskładany KM'em. Nie myślał już, działał instynktownie. Pistolet, brak amunicji. Granat! Byle teraz biec. Wybuch. Cisza. Ból w nodze. Dostał odłamkiem? Postrzelili? Noga odmawia posłuszeństwa. Przewraca się, odruchowo szuka wolną ręką czegoś by się złapać. Jakaś siła nagle wyrywa go wprzód. Do Kułuszkin złapał go za rękę, sam prawie nie wypadając z pojazdu. Allan odbił się zdrową nogą... i jest w transporterze.

Noga Arrizena krwawi. Chyba dostał ze śrutu, który dostał się pomiędzy płyty flaka. Nie wygląda to groźnie, ale kto wie czym oni na prawdę do was strzelali.

Prędkościomierz chimery wskazuje 42km/h. Młodemu skończyła się taśma w CKM'ie. Cainowi też, iglica zabrzęczała gdy skończyły się pociski w karabinie (przypominam, że używacie zwykłych prochowych karabinów, nie laserowych).

Chwila ciszy, jaką naturalnie ludzie czczą pamięć poległych. Każdy wspomina żołnierzy, których właściwie nie znaliście. Może z imienia. W sumie wy także się nie znacie, ale to co przeszliście razem teraz wiąże was wątłą nicią przyjaźni.

Rozglądacie się po tym co zostało. Skrzynia z amunicją jest, apteczka też. Wieżyczka wcale nie wygląda tak źle jak się wydawało, ale główne działko jest zniszczone.
 
__________________
War. War never changes. Since the damn of human kind, when our ancestors first discovered the killing power of rock and bone, blood has been spilled in the name of everything, from God to justice to simple, psychotic rage. But war never changes!
Brat Razjel jest offline  
Stary 14-07-2007, 14:06   #45
 
Ercekion's Avatar
 
Reputacja: 1 Ercekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skał
Cain, opadl na ziemie. Byl zmeczony, bardziej psychicznie niz fizycznie. No i nie zapominajmy ze kac ciagle dawal o sobie znac. Odruchowo zaladowal nowy magazynek do karabinu.
Pytanie brzmi, co teraz. Jedziemy do inkwizytora jak mniemam. No to lepiej sie przygotowac. Mozna by sprawdzic czy nie da sie zastapic jakos glownego dzialka na wierzyczce CKM'em. Nie wiem czy nie bedzie to wymagalo zespolu technicznego. Ale jesli da sie to zrobic to spewnoscia by to pomoglo.
Po chwili namyslu, odwrocil glowe szukajac wzrokiem mlodego.
I jak tam mlody, troche inaczej niz sobie wyobrazales co ? No ale pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy. Masz szczescie ze nie doszlo do walki wrecz. Zasmial sie cicho. I powrocil do obserowowania otoczenia przez luke strzelniczac, bedac gotowym to zastrzelenia kazdego sukinsyna ktory pojawi sie na widoku.
 
Ercekion jest offline  
Stary 14-07-2007, 14:35   #46
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Leżałem obolały w transporterze, resztką sił zrzuciłem z swoich pleców ciężki sprzęt gdyż ktoś pytał się czy można zastąpić główne działko...Mam nadzieję ze się przyda. Bez słowa oparłem głowę o ziemię, ciężko dysząc odpoczywałem po swojej pierwszej w życiu prawdziwej walce. To nie było to samo co strzelanie do makiet i misje stabilizacyjne o nie to było coś zupełnie innego...
Nie pamiętam co się działo po tym jak cisnąłem granatem w tłum nacierających zewsząd wrogów, pamiętam jeszcze świsty kul przelatujących nad moją głową, no i potem wybuch tego granatu...Co we mnie wstąpiło że tak zrobiłem? Moja noga... w ogóle jej nie czuję nie wiem czy to od granatu czy może jakaś zbłąkana kula mnie dosięgnęła. Ból był okropny miałem ochotę strzelić sobie w łeb, byle by tylko ustał. Czułem jak serce mi wali niczym oszalałe, nawet tu jak już jesteśmy bezpieczni ciężko mi się uspokoić i otrząsnąć.
Kułuszkin mimo już niemłodego wieku daje ostro czadu, sprawnym dowódcą jest to nie ulega żadnej kwestii i ma we mnie dozgonnego dłużnika, gdy by nie on i jego dłoń wyłaniająca się z dymu pozostawionym po granacie pewnie bym utkwił w tej zimowej głuszy, następnie by mnie rozszarpali na strzępy, a na samym końcu moje szczątki stały by się kolejnym elementem pejzażu owej planety... na szczęście nie podzieliłem losu swoich kamratów, jestem tylko ciekaw czy kierowca od początku był odpowiedzialny za usterkę w maszynie, dam sobie głowę obciąć że wiedział doskonale gdzie czają się napastnicy. Ciągle trzymając się za zranioną nogę postanowiłem porozmawiać z świeżo upieczonym dowódcą oddziału:
"-Kułuszkin...dzięki"-Odparłem zerkając na jego zmaltretowaną twarz:"-Zabiłem kierowcę...Zdajca na moich oczach poderżnął gardło temu żołnierzowi, z którym rozmawiałeś Kułuszkin, zaraz potem znikąd wyłonili się oni, kimkolwiek byli, było ich za dużo nie dałem rady..."-kontynuowałem ciężko sapiąc, a z mojego czoła aż ściekał pot. A ból nie ustawał a noga dalej mocno krwawiła. w dodatku moje powieki stawały się coraz cięższe, nie czułem się najlepiej, za to byłem z siebie niesamowicie dumny to była niezwykła potyczka. Ale teraz czas już odpocząć...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 14-07-2007 o 14:44.
Extremal jest offline  
Stary 14-07-2007, 19:53   #47
 
Gnashrakk's Avatar
 
Reputacja: 1 Gnashrakk nie jest za bardzo znany
To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Wycieczka do uzdrowiska, załatwienie spraw z szefem zaopatrzenia, odpoczynek, rozrywka, i spokojny powrót. To co sie stało, nie miało najmniejszego sensu - przynajmniej w spokojnym życiu młodszego sierżanta Kułuszkina, magazyniera - żywnościowca, nie było miejsca na takie zdarzenia...

Vołodia siedział na ławce transportera i patrzył na swoje drżące dłonie. Głowa bolała go niesamowicie, czuł, jakby adrenalina miała mu rozerwać żyły. Skupiając się mocno, by choć na chwilkę móc zapanować nad sobą, sięgnął po bagnet i podszedł do skrzynki, która tak sie cały czas opiekował...
Trochę wysiłku i wieczko oderwało sie od pojemnika. W środku leżały butelki drogiego koniaku przeznaczonego dla wysokiej rangą kadry oficerskiej. Bez zawahania sięgnął po jedną z nich, zębami wyciągnął korek i przystawił ją do ust. Alkohol śmierdział jak woda po goleniu która dostawali na szkółce podoficerów, smakowała pewnie podobnie... Powstrzymał odruch wymiotny. Skoro taki trunek jest dobry dla oficerów, musi być dobry też dla jego chłopskiej gęby zwykłego pospolitego żołnierza. Moc zamknięta w butli pozwoli uspokoić nerwy i rozjaśnić umysł...
Sierżant otarł rękawem wąsy, poprawił je, podkręcił... Już lepiej...
- Częstujcie się towarzysze, dziś stawia sierżant Kułuszkin - nerwy napięte do granic możliwości wygrały jednak walkę. Vołodia zwymiotował na podłogę...
 
__________________
Ruck, Maul, Repeat!
Gnashrakk jest offline  
Stary 14-07-2007, 20:19   #48
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Chimera pędziła po drodze, niczym stalowy rumak zbawienia. Udało im się. Uciekli, przeżyli. Krajobraz przesuwał się za wąską szparą wizjera jak szalony, praktycznie uniemożliwiając skuteczny ostrzał czegokolwiek, czego wóz i tak by nie staranował. Igor powoli chłonął a jego umysł jaśniał.
Docierała do niego śmierć, krew, okaleczone zwłoki starszego sierżanta, przerażająca brutalność i to, ze chcieli go zabić. Dotarło do niego, że Wasylij, jego równie zielony kompan, z którym przybył na tą przeklętą planetę i z którym zdążył się zżyć, leżał teraz kilometry za nimi, martwy, a jego ciało było pewnie plugawione albo zjadane przez tych chorych drani.
Ścierwa, gnidy, skundlone, przeklęte bękarty, oby bogowie Chaosu przez wieczność pastwili się nad ich duszami!
Wasylij nie czuł się w wojsku dobrze, był ochotnikiem z przymusu. Nawet zanim wyjechali miał problemy żołądkowe, trząsł się i marudził, na nic się nie zdawały pocieszenia sierżanta. Wszyscy mówili mu, że będzie dobrze... Dobrze? Niech se wepchną te ich dobrze w...
Ścisnął rękojeść i grzmotnął w nią głową. Chyba leciały mu łzy. Przepocone ubranie kleiło się do ciała a zimno które czuł trzęsło nim raz po raz. Objawy szoku.
Właśnie. Szok.
Wcale nie chodziło tak do końca o Wasylija, co Igor? To nie przez niego jesteś taki wściekły... Zawaliłeś. Miałeś się za żołnierza, wierzyłeś, ze teraz będziesz kopał dupska, „Za Imperatora” i do przodu, tak? Pierdolony bohater ratujący księżniczki Sororitas? Jakie to było niewiarygodnie naiwne, co za idiotyczne pomysły? Co do cholery sobie myślałeś?! Przecież to było takie oczywiste, że tak się to skończy. Poza tym jednym, przypadkiem sprzed wieków, nigdy nie zetknąłeś się nawet, z prawdziwą wojną! Zwłoki oglądałeś raz, w kostnicy, na szkoleniu, a nie miały one wiele wspólnego z tym co spotkało cię tutaj. Do demonów, robiło ci się słabo, jak kumpel wbił se saperkę w nogę! ... Mówili, ze łebski z ciebie chłopak, Igorze... jak mogłeś być taki cholernie głupi? Wystarczyło chwilkę pomyśleć... Gdybyś dopuścił do siebie myśli, jak to wygląda naprawdę, może nie doszłoby do tego... upokorzenia... Im wyżej się wspinasz, tym boleśniej spadasz.
Skromność jest cnotą, tak mówił Imperator.
Głupi, głupi dzieciaku... Uderzył głową w rączkę. I znowu, mocniej.

I jak tam mlody, troche inaczej niz sobie wyobrazales co ? No ale pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy. Masz szczescie ze nie doszlo do walki wrecz. Zasmial sie cicho.

Petrov obrócił się połowicznie, żeby nie zobaczyli łez i uśmiechnął sztywno.
- Tak jest, towarzyszu. T.. trochę... inaczej... Przepraszam z...za moje zachowanie... Jeśli b... będą wyciągnięte jakieś kon... konsekwencje to zrozumiem... – głos mu się łamał, co za wstyd... Naciągnął czapkę na głowę i szybko, wstał – Musze załadować b... bolter.
Opuścił czerep, pociągnął dźwignie i gdy stary zasobnik z amunicją brzdękał o metalową podłogę Igor sięgnął pod siedzenie i z trudem wysunął nowy. Ciało nie chciało go słuchać... kompletnie oklapło. W zasadzie niezbyt wiedział jak podniesie to wielokilogramowe żelastwo. Niech o cholera. Nawet do tego się nie przyda...?

Kontem oka dostrzegł, że sierżant rzygał. Miło nie być sam, szczególnie jak nie jest się samemu z takim mężnym żołnierzem. To co zrobił dziś sierżant zasługiwało na najwyższy szacunek. Skoro jego żołądek kazał mu tak reagować, to Igor już nigdy nie uzna wymiotowania za nic upodlającego... wymiotowania PO walce, ma się rozumieć
Zauważył Arizzena. Nie sądził, ze można się tak cieszyć z obecności prawie obcej osoby. Myślał, że Allan nie żyje, musiał wskoczyć ostatniej chwili. Był ranny, na szczęście nic mu nie było, apteczka go postawi na nogi. Pokręcił szybko głową na propozycję alkoholu i powrócił do mocowania się z amunicją. Nie chciał pić. Chciał dobrze pamiętać to co się dziś zdarzyło. Zapamiętać na zawsze..
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
Stary 14-07-2007, 21:59   #49
 
Ercekion's Avatar
 
Reputacja: 1 Ercekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skałErcekion jest jak klejnot wśród skał
Cain spojrzal ze zdziwieniem i rozbawieniem na Igora. Pamietal jak sam zaczynal. Jego kompania zostala wyslana jako wsparcie, w wojnie z orkami na dosc goracej i dusznej planecie. 3 miesiace w dzungli, nie jest twoim mazeniem gdy jestes nowym gwardzista. Wielu lepszych od niego tam zginelo.
Konsekwencje ? Nie sadze, no chyba ze masz zamiar o swoim zachowaniu informowac komisarza. Wtedy moga byc pociagniete konsekwencje. Ale raczej za glupote. Kazdy jakos zaczyna mlody. I ty sie przyzwyczaisz.To nie jest takie trudne. Wszyscy maja jakis sposob na zabijanie. Jedni mysla o wrogach jako o manekinach do cwiczen, inni poprostu lubia zabijac a jeszcze inni nie mysla wcale. Latwiej zabijac jakis xenosow, niz ludzi. Mialem to szczescie ze moje pierwsze walki byly ze swinskimi ryjami i ze wspolpraca 2 kompani pol bogow.
 
Ercekion jest offline  
Stary 14-07-2007, 22:24   #50
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Igor z trudem uniósł skrzynię i wrzucił do maszyny ładującej, pociągnął za dźwignie ładując pierwszy pocisk, po czym złapał za apteczkę i ruszył niepewnie w stronę Arizzena. Westchnął ciężko, przełamał sie i zapytał
- Więc... em... jak wyglądały twoje pierwsze walki, to... towarzyszu Cain? - usiadł przy rannym żołnierzu
- Towarzyszu Allan, proszę jeszcze nie zasypiać - szepnął - Nie wiemy jak poważna jest rana... - Rozłożył apteczkę. Ręce drżały mu tak, że trudno mu było nawet utrzymać środek przeciwbólowy.
- Ktoś sie zna lepiej na leczeniu, to... towarzysze? Ja to tylko mogę opatrzeć, żeby nie cie... ciekło...
Nie myśleć o tym co sie dzieje, byle nie myśleć.
- Półbogowie? Masz na myśli Space Marines? Walczyłeś z nimi, towarzyszu? Jacy są? Słyszałem, że są tak potężni, ze jeden mógłby wykończyć cały nasz odział...
W innej sytuacji pewnie słuchałby opowieści z zapartym tchem. Teraz tylko modlił sie do Imperatora, żeby ktoś mówił, byle zwalczyć tą okropną atmosferę, ten niepokój który odczuwał...
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172