Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2008, 13:44   #171
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel błyskawicznie wszedł na grzbiet Smoka i przywarł do jego szyi, by nie spaść, jednakże musiał rozluźnić uścisk, by dotrzeć tam, gdzie miał zamiar, czyli na głowę Smoka. Wspinaczka była powolna, gdyż furia stworzenia osiągnęła zenit i zadawał ciosy na oślep oraz próbował zrzucić Półelfa z grzbietu.
Ciekawe czy będzie na tyle głupi, żeby spróbować ciąć pazurami-pomyślał, wiedząc, że gdyby spróbował się go pozbyć właśnie atakiem, istniałaby ogromna szansa, że rozetnie sobie szyję. Niestety istniała również szansa, że trafi jego, a nie swoją szyję, lecz wiedział, że gdyby taki atak nastąpił, będzie musiał odskoczyć od szyi, próbując rozpocząć wędrówkę ponownie, ale tym razem byłaby trudniejsza. W takiej sytuacji nie mógłby jednak ryzykować i wiedział o tym.
Nie mniej jednak chwilę później znalazł się na łbie gada, do którego przywarł, nie dając się zrzucić. Smok trząsł łbem, próbując zrzucić z siebie natręta, ale ten trzymał się mocno i przypomniał sobie pewien lot.
Razem ze swoim Gryfem musiał przelecieć na wyspę i niestety trafili na wyjątkowo silny sztorm, który potwornie utrudniał zadanie. Uniemożliwiał trzymanie się wyższych partii atmosfery, w których można by było wykonać lot szybowy, ponieważ zagrożenie trafienia piorunem było zbyt duże. Nie mogli się również trzymać nisko, gdzie machanie skrzydłami jest najbardziej efektowne, ze względu na wysokie fale. Byli więc skazani na strefę pomiędzy najbardziej korzystnymi, gdzie panował najpotężniejszy wiatr. Gryfem targało tam mocniej niż teraz odbywało się wierzganie Smoka. Vein zawsze podziwiał swojego przyjaciela za ten wyczyn, ponieważ lot w takich warunkach jest praktycznie skazany na niepowodzenie, a jednak oni dolecieli. Co prawda byli bardzo zmęczeni, ale osiągnęli cel.
Ze łba Smoka rozciągał się wspaniały widok. Był to doskonały punkt obserwacyjny, z którego widział Adrilę strzelającą ze strzał posiadających zieloną poświatę.
Magiczne strzały. Doskonale. Żeby tylko nie trafiła we mnie-pomyślał, ale zastanowił się również kto natchnął strzały magią i wiedział, że może to być Aquodayro lub Falco. Starzec odpadał, gdyż był daleko niezainteresowany całą sprawą, mało tego, spał, co nie spodobało się Półelfowi, który poczuł to dziwne uczucie, które miał w kanałach. To, które ani trochę mu się nie podobało, ale ostrzegało przed tym, co może być nie tak, jak powinno. Wnioskując dalej stwierdził, że to Falco użył magii.
Widział jak Tantalion pracuje na pełnych obrotach, by za pomocą magicznych nagolenników uniknąć ataku potwora oraz samemu wyprowadzić sensowny atak. Tym czasem Falco wyprowadzał zaklęcia ofensywne, które trafiały w bestię.
-Aquodayro, bestia została naruszona! Teraz jest najlepszy moment! Atakuj!!-krzyknął Tantalion, budząc starca, który jakby zastanowił sie nad czymś, po czym zaczął biec w stronę Smoka. Zdziwiło to Veinsteela, w którym owe uczucie nie ustawało, gdy patrzył na Aquodayro... czy to był naprawdę Aquodayro? Od pewnego czasu niewątpliwie zachowywał się dziwnie. W pałacu najpierw był zmęczony czarowaniem w walce przeciwko oddziałowi, a potem kiedy wkroczyli do pokoju z Magiem jakby odzyskał siły.
Półelf nie był ekspertem w dziedzinie magii, ale wiedział, że nie można od tak sobie odzyskać pełni sił magicznych tak jak nie można było odzyskać sił fizycznych. Oczywiście mógł użyć magii do odzyskania sił, ale nie swojej, zaś żadnych buteleczek ani czarów innych osób nie widział, a z pewnością by zauważył, gdyż znajdował sie w stanie maksymalnej orientacji w tym co działo się wokół. Wtem przypomniał sobie pierwsze spotkanie, kiedy to starzec podszedł do niego i przedstawił się:
-Ja natomiast jestem Aqodayrrrrrrrrrrrrro, ale nie sugeruj się tym imieniem. Choć widzisz we mnie tylko Aquodayro, jest tam też ktoś jeszcze, ale na razie nie chce z tobą mówić-wszystkie słowa po wypowiedzeniu swojego imienia powiedział niezwykle poważnie. Wtedy jasnym dla niego się stało, że to nie Aquodayro, starzec, którego polubił i pomógł mu wiele razy, biegnie na Smoka, ale nie było to jedyne niepokojące zjawisko, gdyż oprócz braku Aquodayro stwierdził brak Corweia, co niezmiernie go zdziwiło.
-Uwaga! Brak Corweia! Nie ma go! Nie ma też kogoś jeszcze, znacznie starszego!-wrzasnął do wszystkich patrząc po ich twarzach. Zrozumienia najbardziej oczekiwał po Tantalionie, z którym już raz porozumiewał się niejasnymi zwrotami i planami. Miało to miejsce podczas walki z Krasnoludem, ale wtedy pokazał wszystko jaśniej niż teraz powiedział. Wymagało to pomyślenia i liczył na to, że nikomu wiadomość o braku Corweia nie przesłoni drugiej wiadomości i nie pomyślą, że kogoś po prostu nie zauważył, ponieważ jego Elfie oczy widziały więcej niż ich ludzkie. Miał również nadzieję, że usłyszą jego słowa, lecz tego również pewny być nie mógł, ze względu na to, że walka trwała.
Gdzie jesteś przyjacielu?-pomyślał rozglądając się po niebie, gdy nagle zauważył czarny punkt, który przesłonił jedną z gwiazd. Lot charakterystyczny dla Gryfa rozpozna wszędzie, a szczególnie kiedy wszystko dotyczy jego Gryfa. Zanim skończył myśl Gryf był już na tyle blisko, że mógł rozróżnić poszczególne części ciała, co dawało pojęcie o szybkości powietrznej tych stworzeń, zaś gdy spostrzegł jego na łbie Smoka, zmienił tor lotu, by przy próbie przechwycenia go nie zostać zaatakowanym pazurami, zębami czy oddechem. Pokazywało to mądrość i inteligencję stworzenia, podchodzącego od strony ogona. Tuż przed celem zwolnił, zawisając nad głową Smoka, który nic nie mógł zrobić, by choć trochę uszkodzić Gryfa.
Nie mniej jednak zarzucał głową tak silnie, że ani Półelf ani Gryf nie mogli doskoczyć do siebie, by połączyć siły.
To bez sensu! Możemy tak czekać aż bitwa się zakończy-pomyślał, wpadając na pomysł. Rozluźnił uścisk, zsuwając się i sprawiając wrażenie, że zaczyna tracić kontrolę nad utrzymaniem się. Zsunął się na szyję, lecz w rzeczywistości odsłonił łeb gada, umożliwiając atak Gryfowi, któremu posłał jedno spojrzenie, a ten zaskrzeczał i wzniósł się wysoko w powietrze. Nawet Półelf stracił go z oczu, a Smok wyrywał się jeszcze mocniej. Poczuł zsunięcie się Veinsteela i zaczął mocno targać łbem.
Nagle coś czarnego z przerażającym impetem uderzyło w łeb gada, zaczynając szarpać pazurami i dziobać. Ostre pazury i dziób Gryfa przebiły smoczą łuskę, zaczynając operować w ciele. Oszołomiony i zaskoczony gad na chwilę przestał wyrywać się tak mocno, dając Półelfowi nie więcej niż jedną sekundę na dotarcie do swojego przyjaciela, a na to tylko czekał Vein, który odepchnął się rękami i nogami od szyi smoka, lądując na nieznacznie wyżej położonym łbie, po czym z zadziwiającą szybkością wspiął się na Gryfa zanim Smok odzyskał panowanie nad sobą, a gdy tak się stało Półelf i Gryf wzbili się w niebo, gdzie spokojny zwis pozwolił Jeźdźcowi przypiąć się do uprzęży, by nie spaść.
-Dzięki, przyjacielu-mruknął, głaszcząc stworzenie po szyi.
-Zaatakuj oczy Smoka, ale pamiętaj o ostrożności-powiedział do Gryfa, który natychmiast zanurkował, lecz nie podchodził centralnie w dół nad łbem smoka, gdyż wtedy byłby narażony na jego zęby. Nie podchodził również płasko, ponieważ gad mógł obrócić szyję, ponownie stwarzając zębami zagrożenie, więc najbezpieczniejsze jest podejście pod kątem, najlepiej pomiędzy kątem 45 stopni, a 90 stopni w kierunku czubka łba oraz atak oczu od tyłu. W ten sposób ryzyko ograniczone jest do minimum, wyeliminowany jest atak pazurami oraz zębami.
Gryf wiedział jak lecieć i bez słów porozumienia leciał tak, jak myślał Półelf. Zanim uderzyli, Vein krzyknął:
-Przerwać ostrzał na łeb!-trudno było wcelować w pysk Smokowi, więc można było przypadkiem zranić Gryfa, który wylądował tuż nad oczami gada, które zaczął zawzięcie drapać. Gryf zdołał uszkodzić oko wierzgającego Smoka oraz wielką część pyska gada, lecz ten szybko zorientował się w sytuacji i nie zważając na to czy trafi w siebie czy w przeciwnika, więc zmuszeni byli przerwać atak i wzbić się w powietrze, gdzie byli bezpieczni przed wszelkimi atakami.
Tym razem zaplanował akcję zespołową, gdzie Gryf miał z pikowania uderzyć na łeb Smoka, wbijając pazury w łeb gada i z całej siły odciągnąć ją do tyłu, by Adrila mogła trafić w miękkie podgardle, a przy okazji miał zamiar zaatakować drugie oko smoka, tnąc również odsłoniętą skórę Smoka.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 06-01-2008, 16:18   #172
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Smok wydawał się wyraźnie zmęczony, tak jak jego przeciwnicy. Ich ataki były precyzyjne i celne. Gad zdawał sobie sprawę z nadchodzącej klęski.
Ataki gryfa pozbawiły go oka i mocno poharatały mu twarz, jego skrzydło zmieniło się w strzępy zakrwawionego mięsa. Do tego magiczne strzały Adrilli i czary Falco.

Ostateczny atak okazał się szczytem synchronizacji. Kiedy Gryf wbił swoje pazury w łeb smoka, żeby go odciągnąć, Tantalion przeszył ogon gada swoją klingą. Smok rozluźnił mięśnie karku, dzięki czemu gryf niemiał trudności z odchyleniem jego głowy. Gad jednak nie chciał się poddać. Chciał trącić zdrową łapą gryfa. Wtedy do akcji przystąpił Ruvulus, który pod postacią Golema złapał za jego łapę i przytrzymał z całej siły. Adrilla miała czyste pole do strzału. Jej zaklęte pociski poszybowały, wbijając się w gardło bestii. Smok padł na ziemię konając.
Ostatecznie sprawę zakończył Tantalion, przebijając skroń Smoka, zabierając z niego ostatnie tchnienie życia.

Zmęczeni bohaterowie zebrali się przy martwym cielsku. Ruvulus wrócił do swojej naturalnej postaci kiedy tylko znalazł się obok towarzyszy. To zaklęcie było strasznie wyczerpujące. Mag wiedział, że dopóki nie odpocznie, to nie będzie mógł użyć jakichkolwiek czarów.
-Dobra robota- pochwalił wszystkich Falco, sapiąc ze zmęczenia- spisaliście się doskonale. Nie mamy jednak czasu na odpoczynek. Wszyscy w okolicy już pewnie wiedzą o naszym położeniu- powiedział poczym rozejrzał się dookoła.- Gdzie jest Corwei? Nie widziałem go od początku bitwy… Nie ma czasu, żeby się zastanawiać. Jeżeli jest cały to nas dogoni, ruszajmy!

Piątka przyjaciół, mimo zmęczenia ruszyła w kierunku skalistych gór, gdzie znajdowała się karczma. Po kilku godzinach marszu, wszyscy poczuli straszne zmęczenia, które nie pozwalało im dalej iść. Dotarli do starej wioski, gdzie odpoczywali podczas marszu w przeciwnym kierunku i postanowili odpocząć godzinę. Nie mogli zostać dłużej , ponieważ wiedzieli, ze muszą zgubić pościg zanim dotrą do karczmy.

Słońce zaczęło pokazywać swoje pierwsze promyki, kiedy drużyna ruszyła dalej. Szczęście się do nich uśmiechnęło, ponieważ skrót przez bagna wysechł na tyle, że można było przejść i łatwo zatrzeć za sobą wszelkie ślady.
W końcu po kolejnym dniu morderczego marszu, przyjaciele dotarli do jaskini, w której znajdowała się karczma. Wszystkich zdziwił fakt, że wszystkie stoły krzesła i inne wyposażenie, wraz z zapasami i gośćmi znajduje się na dworze. Kiedy weszli do środka przez otwarte drzwi zastali barmana i strażników szorujących podłogę. Wszędzie widać myło zielone, lepkie plamy i czuć było potworny smród, który przebijał nawet zapach w kanałach miejskich.
-Falco!- krzyknął barman widząc starego maga- udało wam się!- krzyknął do reszty towarzyszy.
Po przywitaniu Falco wraz z resztą przyjaciół opowiedział o śmierci Rohnaara, Malluna, Perendhila, zdradzie Kelgara i zniknięciu Corweia.

-Co tu się u licha stało!- zapytał Falco, po rozmowie z barmanem.
-Czort wie! Zaraz po wyjściu Malluna, z nimi- wskazał na resztę bohaterów- jakaś zielona chmura wleciała do środku i obsrała wszystko dookoła. Teraz to tutaj pachnie świeżością, byście poczuli zaraz po wybuchu!
Falco zaśmiał się głośno.
-Ktoś wam podrzucił śmierdzącą chmurę, paskudne zaklęcie, śmierdzi jak cholera!- zaśmiał się ponownie.- Zostanę u ciebie jakiś czas, muszę przemyśleć parę spraw.- powiedział już poważniejszym tonem poczym zwrócił się do towarzyszy.
-Spisaliście się wspaniale, dziękuję. Nie wiem czy w tych krainach można spotkać kogoś bardziej odważnego. Nie proszę was, żebyście zostali i mi pomogli, ale jest jeszcze jedna niebezpieczna misja, która może położyć kres panowaniu tych gadów. Muszę to jeszcze wszytko przemyśleć. Wam też dam czas na podjęcie decyzji. Na razie odpocznijmy, na zewnątrz- uśmiechną się poczym wyszedł na zewnątrz.
 
Zak jest offline  
Stary 12-01-2008, 13:55   #173
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel razem z Gryfem krążyli nad łbem gada, ale tak, by Smok nie mógł ich dosięgnąć.
-Czas zakończyć tą zabawę-powiedział i klepnął Gryfa w szyję, a ten natychmiast zanurkował, pikując na łeb, w który uderzył z ogromną siłą, po czym zagłębił pazury w jego głowie, zaczepiając je mocno.
Wbicie pazurów ułatwiła cała sytuacja, ponieważ uderzenie z góry tak wielkiej masy musiała spowodować, że szyja stworzenia poleci do dołu, nawet minimalnie, po czym będzie dążyła do powrócenia do poprzedniego stanu, czyli do góry, zaś właśnie z góry naciskał Gryf, więc obie przeciwstawne siły ułatwiły pierzastemu drapieżnikowi na głębokie wbicie pazurów i swobodne zaczepienie ich, by się nie uwolniły.
Gryf zaczął z całej siły odciągać łeb stworzenia, pomagając sobie bijącymi potężnie skrzydłami, jednakże poszło zadziwiająco łatwo, więc Vein rozejrzał się dookoła i zobaczył Tantaliona, który przebił ogon Smoka, ale jego uwagę przyciągnął niebezpieczny ruch jednej z łap i już miał klepnąć przyjaciela w szyję, by odleciał, gdy ruch ustał. Półelf wychylił sie delikatnie i zobaczył starca w postaci Golema, trzymającego Smoka za łapę.
Ból może ogłuszyć-pomyślał, nie widząc strzału ze strony Adrili, więc wyciągnął miecz, którym zaczął ciąć i kłuć odsłonięte ciało Smoka, jednakże strzała poszybowała chwilę później, wbijając się w podgardle gada. Wtedy właśnie Smok zaczął upadać na ziemię, a Gryf ostatni raz błyskawicznie wylądował na łbie stworzenia i odbił się od niego, nie wyjmując pazurów, więc wydarł potężny płat skóry, mogący pokryć sporą tarczę, który upuścił na konające stworzenie z góry.
Gryf zaskrzeczał zwycięsko, zatoczył kilka kół w powietrzu, oglądając dobicie Smoka przez Tantaliona, po czym spiralnym lotem wylądowali na ziemi.
-Dobra robota spisaliście się doskonale. Nie mamy jednak czasu na odpoczynek. Wszyscy w okolicy już pewnie wiedzą o naszym położeniu. Gdzie jest Corwei? Nie widziałem go od początku bitwy… Nie ma czasu, żeby się zastanawiać. Jeżeli jest cały to nas dogoni, ruszajmy!-powiedział Falco.
-Nie podoba mi się jego zniknięcie-powiedział do Falco, ale tym razem na oku miał coś w ciele Aquodayro, jednakże nie dał po sobie niczego poznać.
Odpiął się od uprzęży, a następnie powiedział cicho do swojego przyjaciela:
-Trzymaj się od nas o dzień drogi naszego tempa marszu. Jeżeli zauważysz nieprzyjaciela to go nie atakuj, a jedynie przyleć do nas z ostrzeżeniem-polecił towarzyszowi, zaś ten wzbił się w powietrze i poleciał w kierunku ich marszu, a następnie zniknął.
Wtedy właśnie podszedł do wyrwanego płatu i szybko zwinął go w rulon, owijając go w materiał, a następnie wziął jedną z pustych butelek, którą napełnił krwią Smoka.
Za chwilę pochód ruszył dalej. Veinsteel zajął miejsce na końcu, by osłaniać tyły w przypadku ewentualnego ataku. Szedł sprawiając wrażenie całkowicie wypoczętego i nie było na nim ani śladu zmęczenia, jednakże utrzymanie się na szyi Smoka, chcącego go zrzucić nie było wcale zadaniem łatwiejszym niż walka z nim na ziemi. Oczywiście było to bezpieczniejsze, ale na pewno nie łatwiejsze, ponieważ siły bezwładności targały nim, więc mięśnie rąk miał cały czas napięte. Wtedy tego nie czuł, gdyż adrenalina całymi falami zalewała go od środka, dlatego też wtedy miał siły na walkę jeszcze z podwładnymi Smoczego Władcy.
Teraz, kiedy jego wnętrze powróciło do normalnego rytmu, czuł wszystko to, czego czuć nie mógł podczas walki, ale nie myślał o tym, ponieważ to powodowało spotęgowanie jego zmęczenia. Nie mniej jednak obserwował uważnie ruchy "Aquodayro", wypatrując wszelkich dziwnych oznak.
Nawet wśród drużyny znajdzie się ktoś, komu nie powinno się ufać. Przykładem jest Kelgar, ale trudno, zdarza się. Odszedł i teraz nawet jeżeli przyłączyłby się do Smoczego Władcy to jego najgroźniejsza, uprzednio, broń, teraz na nic się nie zda, ponieważ były to informacje o nich, a szczególnie o ich misji. Teraz, gdy misja została wykonana, żadne środki ostrożności przeciwko przechwyceniu Falco nie będą miały sensu, bo już nam się to udało. Nawet jeżeli zaatakują od przodu to Gryf poinformuje o tym drużynę i przygotują się. Atak od tyłu ma nieco większy sens, jednakże Gryf zawołany przez Veina przybędzie w kilka sekund, ponieważ odległość jest względnie mała, szczególnie dla prędkości tak wielkiej jak prędkość Gryfa. Poza tym powinienem przynajmniej przez chwilę powstrzymać natarcie, by dać innym czas na zorganizowanie się-myślał, badając otoczenie wzrokiem. Każdy ciemny zakamarek i nie tylko ciemny musiał zostać zlustrowany bardzo dokładnie i tak też się działo. Nie było to wielkim wysiłkiem, gdyż jego umysł nie był wcale zmęczony, więc spokojnie mógł wykorzystywać go w największym możliwym stopniu.
Przez swoją nadmierną ostrożność zapomniał po części o zmęczeniu, które dało o sobie znać, gdy zobaczył wioskę, w której zatrzymali się na godzinę, więc Półelf postanowił wykorzystać to najlepiej jak potrafił, więc zjadł coś szybko, napił się i od razu położył się spać.
Obudził się co najmniej w połowie mniej zmęczony niż był przed snem, ale od razu ruszył za innymi, jak zwykle stając na tyłach. Dostrzegł wschodzące Słońce, które odganiało noc, by dać dniu panowanie.
Nigdzie nie dostrzegł obecności jego Gryfa, gdyż wszelkie ślady zatarł odlatując, co niezmiernie go ucieszyło. Dobrą wiadomością było również to, że nie przyleciał z ostrzeżeniem, więc droga przed nimi miała większe prawdopodobieństwo bycia bezpieczną.
Jakiś czas później dostrzegł, że bagno wyschło, więc z łatwością zacierał wszelkie ślady pozostawione przez przechodzącą drużynę. Mogło to być przypieczętowaniem zgubienia pościgu.
Kolejny dzień minął spokojnie bez jakichkolwiek znaków od przyjaciela Veinsteela, co było świetną wiadomością. Z tyłu nie było widać nikogo, więc istniała duża szansa, że pościg został zgubiony, a w końcu dotarli do karczmy, lecz całe wyposażenie i goście siedzieli na zewnątrz, lecz drzwi były otwarte, więc weszli przez nie.
-Falco! Udało wam się!-krzyknął barman na ich widok.
-Nie wszystkim-mruknął Veinsteel.
-Rohnaar zginął nie długo po wyruszeniu. Został zaatakowany przez Pseudosmoka i zginął. Pochowaliśmy go, ale na tym śmierć towarzyszy się nie zakończyła, gdyż Mallun zginął. Zabili go Magowie. Zginął w naszej obronie. Peredhil, bard, został pożarty przez Smoka, kiedy byliśmy w drodze powrotnej tutaj, do karczmy. Kelgar odszedł od nas, kiedy byliśmy nie długo od wykonania celu. Ponad to Corwei zniknął, co wcale mi się nie podoba, bo to bardzo niepokojące informacje-powiedział Vein. Jednakże wnętrze było pokryte czymś zielonym i bardzo śmierdzącym, więc Falco zapytał:
-Co tu się u licha stało?!
-Czort wie! Zaraz po wyjściu Malluna, z nimi jakaś zielona chmura wleciała do środku i obsrała wszystko dookoła. Teraz to tutaj pachnie świeżością, byście poczuli zaraz po wybuchu!-powiedział karczmarz, a Falco roześmiał się, zaś Półelf uśmiechnął się szczerze, na chwilę rezygnując z kamiennej maski.
-Ktoś wam podrzucił śmierdzącą chmurę, paskudne zaklęcie, śmierdzi jak cholera! Zostanę u ciebie jakiś czas, muszę przemyśleć parę spraw-roześmiał się Falco, zaś drugą część wypowiedział nieco poważniej.
-Spisaliście się wspaniale, dziękuję. Nie wiem czy w tych krainach można spotkać kogoś bardziej odważnego. Nie proszę was, żebyście zostali i mi pomogli, ale jest jeszcze jedna niebezpieczna misja, która może położyć kres panowaniu tych gadów. Muszę to jeszcze wszytko przemyśleć. Wam też dam czas na podjęcie decyzji. Na razie odpocznijmy, na zewnątrz-zwrócił się do nich, wychodząc. Veinsteel ponownie okrył się maską z kamienia, a następnie podążył za Falco, a kiedy zrównał się z nim, powiedział:
-Zemsta moja jeszcze końca nie ma, więc możesz liczyć na mnie i na mojego Gryfa-powiedział, patrząc na twarz Falco, po czym dodał z pewnym wahaniem:
-Nie wiem czy znasz mojego ojca, ale to on mnie wszystkiego nauczył, a ten Gryf był jego przyjacielem, teraz jest moim. W każdym razie mój ojciec walczył w imieniu twoim i ruchu oporu, lecz został wykryty, a teraz nie żyje. Potraktuj to jako najlepszą rekomendację-po tych słowach odszedł.
Nagle przed karczmą wylądował Gryf, co wywołało poruszenie wśród zgromadzonych, ale Vein podszedł do niego i pogłaskał, po lśniącym boku.
-Odpocznij sobie gdzieś w cieniu, a ja załatwię ci coś do jedzenia i picia-powiedział, a Gryf skrzeknął cicho i majestatycznie odszedł w cień, gdzie się położył.
Tymczasem Veinsteel wszedł do karczmy i odezwał się do oberżysty:
-Mięso i wodę dla Gryfa trzeba. Masz może?-zapytał, po czym dodał, przypominając sobie o czymś:
-Jakie właściwości ma skóra Smoka i jego krew? Chodzi tu o czarnego Smoka-zapytał.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-01-2008, 17:07   #174
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
-Uwaga! Brak Corweia! Nie ma go! Nie ma też kogoś jeszcze, znacznie starszego!- Zmagając się ze smokiem. Chwilę potem przyleciał jego gryf. Swoją drogą Ruvulusa zainteresowało to zwierze. Niby jest takie mądre i niezależne, a mimo to przyleciało po pstryknięciu palców półelfa. Przecież istota ta mogła za jednym machnięciem łapy zabić swojego pana. Mag nie miał jednak czasu na dogłębne przemyślenie słów łowcy, choć domyślił się, że chodzi o niego. Miał także nadzieje że nie podejrzewa że ciało starucha jest kierowane teraz przez kogoś innego. Ale jeżeli tak by nie było to jaki miałby cel w wypowiedzeniu tych słów?
Ostateczny atak okazał się szczytem synchronizacji. Kiedy Gryf wbił swoje pazury w łeb smoka, żeby go odciągnąć, Tantalion przeszył ogon gada swoją klingą. Smok rozluźnił mięśnie karku, dzięki czemu gryf niemiał trudności z odchyleniem jego głowy. Gad jednak nie chciał się poddać. Chciał trącić zdrową łapą gryfa. Wtedy do akcji przystąpił Ruvulus, który pod postacią Golema złapał za jego łapę i przytrzymał z całej siły. Nie żeby jakoś szczególnie interesowało go jego życie. Po prostu chciał jeszcze przez jakiś czas popatrzeć na żywego gryfa i na jego majestatyczne ruchy. Zdał sobie jednak sprawę, że będzie musiał jego także zabić wraz z Heinem, gdyż to stworzenie nie opuści swego pana w potrzebie. A szkoda. Szczerze powiedziawszy to właśnie półelf zdaniem Ruvulusa był jego najgroźniejszym przeciwnikiem. Nie dość że prawdopodobnie coś podejrzewa, ma na swoich usługach gryfa, to na dodatek jest inteligentny i może stawiać największy opór. Jego zostawi sobie na deser, albo zaatakuje go gdy ten będzie spał. Najprostsza sprawa będzie z Adrilą. Starzec od początku zastanawiał się po co ona zdecydowała się na przystąpienie do misji uratowania Falco. Ona w tej chwili powinna siedzieć w domu i przygotowywać dla swojego męża gar zupy. Tantalion z pewnością także będzie trudnym przeciwnikiem, ale tutaj powinno wystarczyć parę czarów ochronnych i pozbycie się jego „przyspieszacza”. Kiedy ja ich tylko pozabijam? Pomyślał czarownik.
Smok w końcu padł bez życia za sprawą strzał łuczniczki, ale gdyby reszta drużyny nie wypracowałaby dla niej czystego pola do strzału, kobieta z pewnością byłaby bezradna. Ruvulus wrócił do swojej naturalnej postaci i dopiero wtedy poczuł obezwładniający go ból. Widocznie przemiana w golema wyczerpała go na tyle, że groziło mu nawet zejście. Ból jednak po chwili ustąpił, ale mag wiedział że nie będzie mógł używac magii przez dłuższy czas. Przysiadł więc sobie na ziemi.
-Dobra robota- pochwalił wszystkich Falco, sapiąc ze zmęczenia- spisaliście się doskonale. Nie mamy jednak czasu na odpoczynek. Wszyscy w okolicy już pewnie wiedzą o naszym położeniu- powiedział poczym rozejrzał się dookoła.- Gdzie jest Corwei? Nie widziałem go od początku bitwy… Nie ma czasu, żeby się zastanawiać. Jeżeli jest cały to nas dogoni, ruszajmy!
Piątka przyjaciół, mimo zmęczenia ruszyła w kierunku skalistych gór, gdzie znajdowała się karczma. Po kilku godzinach marszu, wszyscy poczuli straszne zmęczenia, które nie pozwalało im dalej iść. Dotarli do starej wioski, gdzie odpoczywali podczas marszu w przeciwnym kierunku i postanowili odpocząć godzinę. Nie mogli zostać dłużej , ponieważ wiedzieli, ze muszą zgubić pościg zanim dotrą do karczmy. Słońce zaczęło pokazywać swoje pierwsze promyki, kiedy drużyna ruszyła dalej. Szczęście się do nich uśmiechnęło, ponieważ skrót przez bagna wysechł na tyle, że można było przejść i łatwo zatrzeć za sobą wszelkie ślady.
W końcu po kolejnym dniu morderczego marszu, przyjaciele dotarli do jaskini, w której znajdowała się karczma. Wszystkich zdziwił fakt, że wszystkie stoły krzesła i inne wyposażenie, wraz z zapasami i gośćmi znajduje się na dworze. Kiedy weszli do środka przez otwarte drzwi zastali barmana i strażników szorujących podłogę. Wszędzie widać myło zielone, lepkie plamy i czuć było potworny smród, który przebijał nawet zapach w kanałach miejskich.
-Falco!- krzyknął barman widząc starego maga- udało wam się!- krzyknął do reszty towarzyszy.
Po przywitaniu Falco wraz z resztą przyjaciół opowiedział o śmierci Rohnaara, Malluna, Perendhila, zdradzie Kelgara i zniknięciu Corweia.
-Co tu się u licha stało!- zapytał Falco, po rozmowie z barmanem.
-Czort wie! Zaraz po wyjściu Malluna, z nimi- wskazał na resztę bohaterów- jakaś zielona chmura wleciała do środku i obsrała wszystko dookoła. Teraz to tutaj pachnie świeżością, byście poczuli zaraz po wybuchu!- Ruvulus zachichotał mimo woli. A może to był Aquodayro?
-Spisaliście się wspaniale, dziękuję.- zwrócił się Falco do reszty drużyny.- Nie wiem czy w tych krainach można spotkać kogoś bardziej odważnego. Nie proszę was, żebyście zostali i mi pomogli, ale jest jeszcze jedna niebezpieczna misja, która może położyć kres panowaniu tych gadów. Muszę to jeszcze wszytko przemyśleć. Wam też dam czas na podjęcie decyzji. Na razie odpocznijmy, na zewnątrz- uśmiechną się poczym wyszedł na zewnątrz.- Starzec musiał się poważnie zastanowić nad podjęciem decyzji. W zasadzie to był jego cel- pozbyć się natrętów i wieść życie pełne mordów i krwi. Jednak przez ten czas gdy przebywał wraz z tym towarzystwem znalazł sobie nowy cel. Jeszcze nie mógł zostawić tej „bandy nieudaczników”. Za dużo o nim wiedzieli, a poza tym mogliby próbować przepędzić Ruvulusa z ciała Aqodayro. Na to sobie nie mógł pozbawić. Wyrżnie wszystkich podczas następnej misji…albo może zrobi to teraz? Nieme tu jest za dużo ludzi, jeszcze wszyscy by się na niego rzucili. W międzyczasie postanowił jednak popastwić się nad Adrilą. Podszedł więc do niej i rzekł:
- Mój niewinny kwiecie, powiedz mi. Tęsknisz za swoim kochasiem? Bo widzisz nie ma sensu płakać nad jego śmiercią. Skoro był na tyle głupi by powierzyć swoje uczucia tobie? Nie widzę w tym sensu…kobieta bez charakteru która trzeba ratować z każdej opresji. Moim zdaniem zainteresował się tobą wyłącznie dlatego, że byłaś jedyną kobietą w naszym gronie, a jego artystyczna dusza nie mogła wytrzymać bez...
-To była dobra robota, CZARODZIEJU!- przerwał mu krzyk Veina...
 

Ostatnio edytowane przez Donki : 20-01-2008 o 12:10.
Donki jest offline  
Stary 19-01-2008, 13:05   #175
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel stał w karczmie i ledwo skończył pytanie, gdy zobaczył starca rozmawiającego z Adrilą. Z pewnością nie wróżyło to nic dobrego, więc ukradkiem spojrzał na swojego Gryfa, który uważnie śledził okolicę wzrokiem, aż w końcu natrafił na spojrzenie Półelfa, który odwrócił je w kierunku rozmawiających, po czym ponownie spojrzał w piękne oczy stworzenia, które swój wzrok zwróciło na starca i dziewczynę. Zrozumiał przekaz Veina i wstał, kładąc się przy ścianie karczmy, skąd mógł jednym skokiem dosięgnąć Maga. Zamknął oczy, lecz wbrew pozorom nie spał, ale obserwował.
Zaletą tego stworzenia było to, że mógł zaatakować, zabić i oddalić się bezpiecznie zanim ktokolwiek zdąży zaatakować. Będzie dalej niż wynosi maksymalny zasięg strzału, podczas gdy jego przeciwnicy będą dopiero naciągać owe strzały na cięciwy.
W tym samym czasie Półelf wyszedł z karczmy, podchodząc do rozmawiających z przeciwnej strony niż był Gryf.
W ten sposób przyjaciele postawili Maga "między młotem, a kowadłem", ale nie było tu czasu na ani jeden błąd, ponieważ wszystko może się obrócić przeciwko nim. Grunt to zachować spokój.
Vein dzięki swojemu Elfiemu zmysłowi słuchu słyszał każde słowo starca.
-Mój niewinny kwiecie, powiedz mi. Tęsknisz za swoim kochasiem? Bo widzisz nie ma sensu płakać nad jego śmiercią. Skoro był na tyle głupi by powierzyć swoje uczucia tobie? Nie widzę w tym sensu…kobieta bez charakteru która trzeba ratować z każdej opresji. Moim zdaniem zainteresował się tobą wyłącznie dlatego, że byłaś jedyną kobietą w naszym gronie, a jego artystyczna dusza nie mogła wytrzymać bez...
-To była dobra robota, CZARODZIEJU!-powiedział głośno i przyjacielsko z radością w głosie, lecz słowa, radość i przyjaźń w głosie miały drugie dno, o czym powiedział Czarodziejowi swoimi oczami.
Nagle zobaczył Tantaliona, który ruszył w stronę Czarodzieja, i z pomocą magicznych karwaszów oraz Elfiej szybkości, zatrzymał dłonią Zakonnika poprzez położenie mi dłoni na piersi, ale gdyby to nie wystarczyło to lewą ręką zamierzał uderzyć zakonnika w brzuch i odepchnąć, ale okazało się to zbędne, gdyż to wystarczyło i odepchnął łewcę bez tego.
Veinsteel chciał, żeby starzec się dowiedział o tym, że kryje się drugie dno w tych słowach poprzez oczy i dlatego ich nie zamaskował. Poklepał mocno czarodzieja po ramieniu, co pokazywało przyjazny stosunek, lecz klapnięcia były za mocne i zakończone stalowym ściskiem dłoni Półelfa na ramieniu starca.
Całe jego działanie było błyskawicznie wymyślonym planem. Gdyby odważył się na poklepanie starca, on z łatwością mógłby zaatakować go, usprawiedliwiając się tym, że nie wiedział o przyjaznych zamiarach. Co prawda wtedy rozszarpałby go Gryf, a sam być może zdołałby się obronić, korzystając ze swojej szybkości. Nie mniej jednak powiedział wszystko głośno i przyjacielsko, więc nie mogło być mowy o pomyłce, przez co zabezpieczył się przed atakiem. Poza tym użył słowa "czarodzieju", nie "Aquodayro", co było wyraźną sugestią dla starca. Stalowy uścisk również wyglądał przyjaźnie, więc nie mógł zacząć się bronić.
-Brawo, gratuluję uwięzienia najgroźniejszego przeciwnika!-powiedział radośnie, wzmacniając uścisk. Twarz Półelfa promieniała szczęściem, ale oczy piorunowały starca z ogromną mocą.
Ostatnie słowa Veinsteela potwierdzały, że domyśla się wszystkiego.
Nie zazdroszczę mu sytuacji, w której nie może się ruszyć inaczej niż stojąc spokojnie i nic nie robiąc lub robiąc dobra minę do złej gry. Dobra mina nie znaczy, że jest dobrze i wcale nie zmieni jego sytuacji-pomyślał, po czym zbliżył się tak, że jego usta znalazły się przy uchu starca.
-Powiedz Aquodayro, że go wyciągnę-wyszeptał tak, żeby tylko Mag go usłyszał. W tym czasie utrzymywał kontakt wzrokowy z Gryfem, który napiął mięśnie, gotów do skoku.
-Chyba nie jesteś aż tak głupi, żeby zaatakować mnie lub kogoś innego... Myślę, że mojemu dużemu przyjacielowi mogłoby się to nie spodobać Czarodzieju..., a może Czarnoksiężniku-rzekł szeptem, jeszcze bardziej wzmacniając uścisk na ramieniu. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby nogi ugięły się pod czarodziejem przez ból w ramieniu, lecz Vein nie pozwoliłby mu upaść, przytrzymywany mocno za ramię.
Puścił starca gwałtownie, zmierzając w kierunku karczmy. Przy okazji potrącił Czarodzieja z bara, po czym odwrócił się, ze słowami:
-Jeszcze raz gratuluję wspaniałej akcji Czarodzieju!-zaśmiał się przyjaźnie, po czym mocno klepnął go w plecy, a następnie oddalił się, posyłając Gryfowi spojrzenie, mówiące "miej na niego oko tak jak i ja". Kiedy doszedł do Karczmy ponowił pytania do karczmarza, tłumacząc się tym, że niedosłyszał odpowiedzi, ale cały czas obserwował starca.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 20-01-2008 o 12:24.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-01-2008, 14:14   #176
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
-To była dobra robota, CZARODZIEJU!- powiedział głośno i przyjacielsko z radością w głosie Vein. Ruvulus nie zdołał nawet dokończyć swojej kwestii. Półelf zwykle zjawiał się w nieodpowiedniej chwili i to była jedna z takich chwil. Plan morderstwa dziewczyny spalił na panewce, gdyż wraz z jeźdźcem na pewno gdzieś czai się tutaj jego pojazd…Ciekawe ile on już wie? Trzeba przyznać, że jest bardzo spostrzegawczy… Priorytety czarownika zmieniły się natychmiast i już wiedział kogo najpierw zabije, ale to wymagało więcej czasu, więc był pewien, że wybierze się na następną misję wraz z Falco. Poklepał mocno czarodzieja po ramieniu, co pokazywało przyjazny stosunek, lecz klapnięcia były za mocne i zakończone stalowym ściskiem dłoni Półelfa na ramieniu starca. Ruvulus chciał odpowiedzieć łowcy coś w stylu „ty także wykonałeś kawał dobrej roboty”, ale zdołał wykrztusić z siebie tylko cichy syk jakby był wężem przygotowującym się do ataku. Jednocześnie przybrał także maskę głupkowatego uśmiechu, jakby pochwała „przyjaciela” niezmiernie go ucieszyła.
-Brawo, gratuluję uwięzienia najgroźniejszego przeciwnika!
-Skoro uważałeś go za groźnego dla mnie, to dziękuję. Nie mniej jednak uważam, że ktoś inny jest teraz dla MNIE najgroźniejszy.- rzekł starzec usilnie wpatrując się w oczy półelfa i kładąc szczególny nacisk na słowo „MNIE”. Wzrok łowcy był jednak nieustępliwy i świdrował Ruvulusa na wylot, jakby szukał tam cząstki starego maga którego znał. Nie znalazł go. Po chwili Vein zbliżył się na tyle do starej powłoki Ruvulusa, aby tylko on mógł go usłyszeć:
-Powiedz Aquodayro, że go wyciągnę. Chyba nie jesteś aż tak głupi, żeby zaatakować mnie lub kogoś innego... Myślę, że mojemu dużemu przyjacielowi mogłoby się to nie spodobać Czarodzieju..., a może Czarnoksiężniku.
- Jestem na tyle potężnym bytem, że twój duży przyjaciel nie miałby ze mną żadnych szans. A Aquodayro uwolnisz po jego śmierci.- szepnął mag i na końcu przesłał jeźdźcowi gryfa złowrogi uśmiech. Czarownik nie zwracał uwagi na stopniowo zwiększający się ucisk na ramię. Jedynie gdy „przyjaciel” potrącił czarodzieja z bara ten zachwiał się. Miało to pokazać jak jego powłoka jest krucha i jak niewiele trzeba, żeby Aquodayro coś się stało. Na koniec puścił buziaczka Adrii [] która była już odwrócona do nich plecami i szła do Falco. Ruvulus uznał, że na dzisiaj wystarczy tego dręczenia i jednocześnie pomyślał, że może gdyby odpowiednio często ją tak dołował, to może w końcu sama się zabije? Kiedy kobieta odeszła od uratowanego członka ruchu oporu podszedł do niego starzec:
- Pójdę z tobą na następną misję. Pomogę pokonać „naszego” najgroźniejszego wroga…
 

Ostatnio edytowane przez Donki : 20-01-2008 o 12:14.
Donki jest offline  
Stary 19-01-2008, 15:09   #177
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Gryf – jakże pięknie i majestatycznie wyglądał, unosząc się nad głową smoka. Zakonnik pozazdrościł w tym momencie Veinowi, że to on ma przyjemność i zaszczyt go dosiadać. "Taki sprzymierzeniec to skarb." – przeszło mu przez głowę. Wyobraził sobie, ze to on siedzi na jego grzbiecie z klingą uniesioną wysoko do góry. Któż by mu się wtedy oparł? Jednak łowca szybko otrząsnął się z tej wizji i wrócił z krainy marzeń do rzeczywistości. Walka jeszcze się nie skończyła, a smok – choć już mocno naruszony - był stanowczo zbyt blisko aby go ignorować.

Po włączeniu się Aquodayro i przybyciu gryfa, szanse gada spadły niemal do zera. Zsynchronizowany atak towarzyszy przyniósł miażdżący skutek. Nawet tak wielki i potężny przeciwnik nie mógł oprzeć się takiej sile. Gdy magicznie wzmocnione strzały Adrili przeszyły gardło potwora, smok padł na ziemię a walka w zasadzie się skończyła. Tantalion, widząc, że bestia jeszcze dycha, uniósł klingę i zatopił ostrze w gadzim czerepie. Upewniwszy się, że w oczach potwora nie tli się już żadna iskierka życia, schował oręż do pochwy. Dopiero wtedy zakonnik mógł odetchnąć głęboko i otrzeć pot z czoła. Rozejrzał się po pobojowisku. Wszystko wskazywało na to, że poza nieszczęsnym Peredhilem nikt inny nie ucierpiał. Jedna ofiara - i to wzięta przez zaskoczenie – w starciu z takim przeciwnikiem to doskonały rezultat. Zakonnik doświadczył już o wiele bardziej gorzkich zwycięstw w swoim życiu. Jednak coś go zaniepokoiło. Nigdzie nie mógł doszukać się Corweia. Czyżby on także poległ? Raczej mało prawdopodobne. Dopiero teraz skojarzył, że mężczyzna praktycznie nie brał udziału w walce. Nie jak Aquodayro, który dopiero po jego sugestii włączył się do walki. Corweia Wogóle nie było widać. Jakby zapadł się pod ziemię.
- Hmm... dziwne. – mruknął Tantalion pod nosem, ale z rozważań wyrwał go głos Falco:
- "Dobra robota"- pochwalił wszystkich Falco, sapiąc ze zmęczenia- "spisaliście się doskonale. Nie mamy jednak czasu na odpoczynek. Wszyscy w okolicy już pewnie wiedzą o naszym położeniu"- powiedział poczym rozejrzał się dookoła.- "Gdzie jest Corwei? Nie widziałem go od początku bitwy… Nie ma czasu, żeby się zastanawiać. Jeżeli jest cały to nas dogoni, ruszajmy!"
Dla zakonnika zniknięcie Corweia nie było takie oczywiste.
"-Nie podoba mi się jego zniknięcie." - powiedział Veinsteel, który najwyraźniej także podzielał jego obawy. Tantalion spojrzał na półelfa i wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenie. Nie było jednak czasu na dalsze deliberacje. Przed całą drużyną było jeszcze wiele dni męczącej wędrówki do gospody "Pod Smoczym Trupem". Im szybciej tam dotrą tym lepiej.

Cała wędrówka przebiegła nadspodziewanie spokojnie. Grupa podczas marszu tradycyjnie zachowała szyk uporządkowany. Veinsteel zajął swoje ulubione miejsce na tyłach. Tantalion trzymał się z przodu, a gdy nadarzała się okazja, korzystał z dobrodziejstwa magicznych nagolenników i wysforowywał się daleko do przodu, aby zlustrować okolicę. Po dokładnym sprawdzeniu czy nie czyhają na nich jakieś zasadzki lub nieproszeni goście, wracał do towarzyszy.

Jeden jedyny raz, gdy łowca oddalił się, nie powrócił do reszty grupy. Po niespełna godzinie towarzysze, ku swojemu zdziwieniu, natknęli się na niego, gdy klęczał przy drodze w pobliżu prowizorycznie usypanych kamiennych kopców. Miejsca nie dało się pomylić z żadnym innym. To tu właśnie dokonała się masakra na bezbronnej rodzinie z rąk nieznanych sprawców. Gdy Tantalion zdał sobie sprawę z obecności pozostałych, wstał nie trudząc się spogladaniem na kogokolwiek.
- Ruszajmy. – powiedział suchym głosem, zajmując pozycję na przedzie. Nie rozmawiał z nikim aż do wieczora.

Przy każdej możliwej sposobności Tantalion regenerował siły poprzez sen, medytację lub modlitwę. Bardzo rozsądnie dzielił racje żywnościowe, ale po wielodniowym marszu zapasy szybko się kończyły. Toteż bardzo się ucieszył, gdy w końcu przed wędrowcami zamajaczyła znajomo wyglądająca jaskinia. Jednak coś było w tym widoku dziwnego. Gdy towarzysze zbliżyli się bardziej wszystko się wyjaśniło. Całe wyposażenie, krzesła, stoły i inne sprzęty znajdowały się na zewnątrz. Tak samo zresztą jak i bywalcy gospody. Gdy weszli do środka, ujrzeli szorujących podłogę strażników, a ich nozdrza uderzył potworny fetor.

"-Falco! Udało wam się!" -krzyknął barman na ich widok.
"-Nie wszystkim." - mruknął Veinsteel, a zakonnik spuścił znacząco głowę – "Rohnaar zginął nie długo po wyruszeniu. Został zaatakowany przez Pseudosmoka i zginął. Pochowaliśmy go, ale na tym śmierć towarzyszy się nie zakończyła, gdyż Mallun zginął. Zabili go Magowie. Zginął w naszej obronie. Peredhil, bard, został pożarty przez Smoka, kiedy byliśmy w drodze powrotnej tutaj, do karczmy."
- Niech bogowie mają ich w swojej opiece. – rzucił Tantalion posępnym głosem. Tymczasem Veinsteel kontynuował:
"- Kelgar odszedł od nas, kiedy byliśmy nie długo od wykonania celu. Ponad to Corwei zniknął, co wcale mi się nie podoba, bo to bardzo niepokojące informacje."
- W rzeczy samej. – dodał zakonnik – Trzeba to będzie wyjaśnić.
"-Co tu się u licha stało!"- wtrącił Falco.
"-Czort wie! Zaraz po wyjściu Malluna, z nimi"- wskazał na resztę bohaterów- "jakaś zielona chmura wleciała do środku i obsrała wszystko dookoła. Teraz to tutaj pachnie świeżością, byście poczuli zaraz po wybuchu!"
"-Ktoś wam podrzucił śmierdzącą chmurę, paskudne zaklęcie, śmierdzi jak cholera!" - zaśmiał się Falco – "Zostanę u ciebie jakiś czas, muszę przemyśleć parę spraw."- powiedział już poważniejszym tonem poczym zwrócił się do towarzyszy – "Spisaliście się wspaniale, dziękuję. Nie wiem czy w tych krainach można spotkać kogoś bardziej odważnego. Nie proszę was, żebyście zostali i mi pomogli, ale jest jeszcze jedna niebezpieczna misja, która może położyć kres panowaniu tych gadów. Muszę to jeszcze wszytko przemyśleć. Wam też dam czas na podjęcie decyzji. Na razie odpocznijmy, na zewnątrz." – to powiedziawszy, wyszedł, a reszta podążyła za nim. Zakonnik już miał się odezwać, gdy do jego uszu doszły następujące słowa:
"- Mój niewinny kwiecie, powiedz mi. Tęsknisz za swoim kochasiem? Bo widzisz nie ma sensu płakać nad jego śmiercią. Skoro był na tyle głupi by powierzyć swoje uczucia tobie? Nie widzę w tym sensu…kobieta bez charakteru która trzeba ratować z każdej opresji."

Tantalion zmarszczył czoło, a na jego twarzy zaczął malować się wyraz gniewu. W głowie mu się nie mieściło, jak można znęcać się nad tą biedną dziewczyną, która dopiero co straciła ukochanego. Czarodziej stanowczo za dużo sobie pozwalał. Nagle wszystko w głowie zakonnika ułożyło się w jedną całość: wzrok szaleńca; z trudem skrywana chęć mordu; długa bezczynność w czasie walki ze smokiem; słowa Veinsteela – "Uwaga! Brak Corweia! Nie ma go! Nie ma też kogoś jeszcze, znacznie starszego!"; i teraz ta prowokacja w stosunku do ich towarzyszki. "Dość tego." - pomyślał w końcu i ruszył w stronę starca.

Tymczasem Aquodayro kontynuował swoją grę z Adrilą:
"- Moim zdaniem zainteresował się tobą wyłącznie dlatego, że byłaś jedyną kobietą w naszym gronie, a jego artystyczna dusza nie mogła wytrzymać bez..."
"-To była dobra robota, CZARODZIEJU!" - przerwał nie tyle zaskakujący co dwuznaczny ton Veinsteela.

Półelf wyrósł jak z pod ziemi przed zakonnikiem i zatrzymał go, gdy ten miał już dziada na wyciągnięcie ręki. Tantalion spojrzał na towarzysza i zobaczył sprzeciw w jego oczach. Skinął lekko głową na znak, że odpuści... tym razem.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 20-01-2008 o 13:51.
Astaroth jest offline  
Stary 20-01-2008, 11:04   #178
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Wszystko jak na zwolnionym filmie. To co robiła, dziewczyna robiła podświadomie. Zobaczyła odsłoniętą szyje gada, więc wypuściła strzałę. A potem? Nic nie pamięta, oprócz tego że szła. Następne co widziała to jakaś karczma. Z wypowiedzi Falco zapamiętała tylko to że jest kolejna misja i kto chce może na nią iść. Ktoś też powiedział, że Peredhil nie żyje. Jego krzyk znowu zagościł w jej głowie. Stała na zewnątrz i patrzyła przed siebie. Z tego zawieszenia wyrwał ją starzec. Podszedł do niej i dopiero tutaj do końca odzyskała świadomość.
-- Mój niewinny kwiecie, powiedz mi. Tęsknisz za swoim kochasiem? Bo widzisz nie ma sensu płakać nad jego śmiercią. Skoro był na tyle głupi by powierzyć swoje uczucia tobie? Nie widzę w tym sensu…kobieta bez charakteru która trzeba ratować z każdej opresji. Moim zdaniem zainteresował się tobą wyłącznie dlatego, że byłaś jedyną kobietą w naszym gronie, a jego artystyczna dusza nie mogła wytrzymać bez - z każdym słowem coś w niej pękało. Może zaczynała mu wierzyć a może wręcz przeciwnie. W każdym razie znowu stało się to co na początku. Rozpacz powoli zaminiała się w gniew. Tylko że teraz nie miała jej gdzie wyładować. Chciała już coś powiedzieć, ale przyjście Veinsteela nie pozwoliło ani jej ani czarodziejowi skończyć kwestii. Odwróciła się i poszła w stronę Falco. Podeszła do niego ze słowami:
- Piszę się na tą misje - po tym komunikacie nie czekała nawet na odpowiedź, tylko chciała odejść od wszystkich. Musiała to przemyśleć, a po za tym nie chciała się na kimś wyładować. Wściekłość która ją ogarnęła nie przestawałą słabnąć. A jeśli to co on mówił to prawda? Jeśli bard zwrócił na nią uwage tylko dla tego, że nie było innej. Nagle w jej płucach zebrało się powietrze, któe zaczęło ją palić. Wszysto się w niej zagotowało. Chciała stamtąd uciec, albo zginąć. Skończyć z tym wszytkim. Nagle wydobył się z niej krzyk. Chciała to z siebie wyrzucić i sama nie wiedząc czemu wybrała taki sposób. Po chwili zapadła cisza, a ona stała. Zastanawiała się czy oni to usłyszeli, czy pomyślą że coś się dzieje. Czy przybiegną by jej pomóc... Stała i czekała. Stała i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Poprostu tam była...
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 20-01-2008, 14:35   #179
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Tantalion odchodząc w stronę Falco, szepnął jeszcze na ucho Veinsteelowi:
- Musimy później porozmawiać, na osobności. Tylko ty i ja.

Przywódcę buntowników zastał w momencie gdy opuszczała go Adrila. Zakonnik podszedł do niego i powiedział:
- Nie wiem jak inni, ale ja jestem z tobą. Moje życie - jako członka zakonu - to walka ze smokami i ich panem. Nie spocznę póki choć jeden z nich dycha na tym świecie. A kto wie... może los pozwoli, że podźwignę z gruzów opactwo i przywrócę zakonowi dawną chwałę i świetność. - usmiechnął się lekko na tą myśl i odszedł.
Przysiadł na pobliskim głazie, skąd dobrze widzial małą, tajemniczą wymianę zdań między Aquodayro a Veinem. Wyjął swoją klingę i począł z namaszczeniem czyścić jej głownię. Cały czas wpatrywał się w czarodzieja. Nic nie słyszał co mówi. Patrzył tylko i wolnymi ruchami przecierał ostrze.

Nagle powietrze rozdarł przeraźliwy, niewieści krzyk.
- Adrila. - rzucił Tantalion i zerwał się na równe nogi. Nie widział jej, więc nie miał pojęcia co było powodem jej wybuchu. "Może ktoś ją zaatakował." - pomyślał z trwogą. Dopiero gdy zobaczył, że stoi nietknięta, zwolnił i schował katanę do pochwy. Podszedł do niej wolnym krokiem, nie będąc pewnym co zrobić. W końcu wykrztusił:
- Adrilo... czy wszystko w porządku?
 
Astaroth jest offline  
Stary 20-01-2008, 23:13   #180
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Skóra i krew Smoka powiadasz? Przyjdź za jakiś czas, bo w tej chwili nie mam czasu-odrzekł karczmarz, a Veinsteel skinął głową i usiadł obok Gryfa, opierając się o jego bok.
Kiedy tak siedział, wspomniał słowa Czarodzieja, mówiące o potężnym bycie i po raz drugi musiał powstrzymać się od śmiechu.
-Ten głupiec myśli, że zdąży wypowiedzieć chociażby jedną literkę inkantacji, zanim Gryf go rozszarpie. To stworzenie jest szybsze, zarówno na lądzie jak i w powietrzu, niż ja z nagolennikami i karwaszami podczas mojej największej prędkości, ale bardzo dobrze, niech tkwi w swoim błędnym przekonaniu i manii wielkości. Nie mam zamiaru go z tego błędu wyprowadzać-pomyślał, ale jego myśli skierowały się ku innym słowom starca, a mianowicie o innym najgroźniejszym przeciwniku. Półelf uśmiechnął się blado.
Jasnym jest, że mówił o mnie. Jakież to miłe być najgroźniejszym przeciwnikiem dla kogoś takiego jak on-pomyślał zgryźliwie.
No cóż, będzie na mnie uważał i obserwował, ale ma to swoje zalety. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale sztuką jest obrócić każdą sytuację na swoją korzyść, co ja mam zamiar zrobić-nagle usłyszał krzyk, ewidentnie kobiety, w której mógł rozpoznać Adrilę. Jego Elfie uszy bez problemu to wychwyciły.
Veinsteel rozejrzał się i zobaczył, że nie ma Tantaliona, ale wiedział gdzie go szukać.
-Miej oko na starca, a gdyby coś kombinował, nie wahaj się. Smacznego-mrugnął porozumiewawczo, uśmiechając się, po czym skierował się tam, skąd dobiegał krzyk. Szedł spokojnie i niespiesznie, a kiedy dotarł tam, rzeczywiście zastał Zakonnika.
Veinsteel chrząknął, żeby zwrócić na siebie uwagę, po czym dał Łowcy znać ręką, by poszedł za nim. Podczas marszu powrotnego rozglądał się, aż w końcu znalazł to, czego szukał, czyli miejsca, w który można było się ukryć. Było to coś w stylu bardzo malutkiej polanki z dwoma kamieniami, a na jednym z nich usiadł, zaś drugi wskazał Tantalionowi.
-Nie bój się o starca, mój Gryf go pilnuje, a gdyby zaczął robić coś, czego robić nie powinien, skończy jako czerwona plama na kamiennym podłożu. Jest bardzo inteligentny, więc rozpozna to bez najmniejszego problemu-powiedział chłodno z kamienną maską na twarzy. Milczał przez chwilę.
-Próbowałem wam zwrócić na niego uwagę podczas bitwy, ale chyba mi się nie udało, a wolałem nie mówić jaśniej. Zbyt wiele złego mogłoby się wtedy stać. Być może on domyślił się, że wiem, ale były to tylko domysły, a nie przekonanie, teraz już wie na pewno-kolejna pauza.
-Jak już wiesz to nie jest Aquodayro, tylko ktoś inny, ktoś, kogo Aquodayro uważał za przyjaciela. Pierwszego dnia, kiedy Czarodziej przedstawiał mi się, mówił, że jest ktoś więcej, kto nie chce ze mną mówić. Właśnie to jest ten ktoś. Jak się domyśliłem? Po walce Aquodayro był zmęczony, a kiedy pojedynkowaliśmy się z Magiem, był w pełni sił, a jestem pewien, że nie zażywał niczego. Prosty domysł-spojrzał w niebo i wyciągnął sztylet, którym zaczął się bawić.
-Zastanawiasz się czemu nie dałem ci dojść do starca? Nie sprawiałeś pozorów przyjaźni. Gdybym pozwolił ci dojść, on miałby prawo się bronić i mógłby wezwać na pomoc pozostałych, którzy zapewne by pomogli. Oczywiście stanąłbym po twojej stronie, ale to byłoby niemądre zagranie.
Życie to gra, w którą trzeba grać z rozwagą, a nie pod wpływem emocji czy innych wyższych pobudek. Trzeba nim kierować tak, by wyjść na tym jak najlepiej, czasami też po najmniejszej linii oporu, czasami po największej.
Cóż, być może tym właśnie zagraniem uratowałem życie zarówno tobie jak i Aquodayro, bo ja i Gryf moglibyśmy w każdej chwili odlecieć
-powiedział obojętnie, po czym dodał:
-Nie dotykaj i nie ruszaj czarodzieja, dopóki nie wystąpi przeciw nam jawnie, a jeżeli tak zrobi, ja również przeciw niemu wystąpię. Nie mniej jednak nie sądzę, by był taki głupi, więc będzie grał moimi sposobami, czyli delikatnymi krokami do osiągnięcia celu. Delikatnymi, niewidocznymi, więc wszyscy musimy uważać i znaleźć sposób, by uwolnić Aquodayro. Polubiłem tego stukniętego staruszka-powiedział, robiąc kolejną pauzę.
-Zapamiętaj, nie rób czarodziejowi krzywdy. Dlaczego? Bo może się nam jeszcze przydać, ale trzeba zagrać w ten sposób, żeby bez przymusu robił to, co odpowiednie dla nas-rzekł, wpatrując się w zakonnika, po czym oparł się o ścianę.
 
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172